Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.11.2016, 17:56   #35
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 329
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 5 godz 27 min 2 s
Domyślnie

Dzień 5 Wtorek 2.08.2016

Wstajemy o 5.00. Temperatura szybko rośnie, ledwo wyszło słońce i już jest 30*.



Lecimy.



Chyba to było w Saratowie. Jedziemy przez miasto i nagle Max woła w interkomie, że widział Donalda, tzn. MacDonalda. Zawracamy ? Oczywiście, że zawracamy. Zamawiamy jakieś burgery, frytki, lody. Wreszcie jakieś znajome smaki. W pewnym momencie do baru wchodzi para młodych ludzi, podchodzą do nas i dziewczyna radosnym głosem, raczej twierdzi niż pyta - to wy z Polski przyjechali - Tak z Polski - To ona strasznie się cieszy, że ludzie z Polski przyjeżdżają do Rosji – Nam też jest miło.





W Engels, wyciągam kolejne 5 tys RUB dla Maxa.
Od Saratowa przez Engels, aż do samej granicy, asfalt podłej jakości, gdybyśmy jechali naszym zestawem, było by koszmarnie, ale to marne pocieszenie.
Gdzieś po drodze, zjażdżamy na tankowanie i kolejną naprawę prądu w ładowarce. Stacja całkowicie okratowana z folią odblaskową w szybie i z taką dłuugą szufladą do podawania kasy, ale … można płacić gotówką lub kartą i tankować do pełna. Po robocie, pani ze stacji przyniosła nam miskę z wodą i mydło do umycia rąk.









Lecimy dalej.





Posiłek w barze przy drodze. Sztuką jest, jak zwykle zresztą, znalezienie cieniowego miejsca. I przy okazji, uzupełnianie notatek.







I znowu lecimy ... a jaki mamy wybór zresztą.




O 14.30 jesteśmy na granicy.



Ruska szybko i sprawnie, dajemy tylko paszport i dowód rejestracyjny.
Małą karteczkę zostawiamy, dużą (wremiennyj wwoz) zabieramy z sobą.



Przejście kazachskie w stepie. Gorąco, nigdzie kawałka cienia. Na małym druczku wpisujemy podstawowe dane i stajemy w małej kolejce do okienka. Kolejka krótka, ale pot leje się po plecach.
Urzędniczka w okienku wpisuje dane z karteczki w komputer i pyta o miejsce zamieszkania.
Mówię jak jest, czyli Inowłódz. Urzędniczka się zawiesiła na chwilę. Inowlod ? Inowol ?
„A może być Warszawa ?” - pyta. Mnie tam wszystko jedno, byle uciec wreszcie z tego słońca.
Od granicy droga jeszcze gorsza. Pierwsze miasteczko po 30 km. Tankujemy na kartę i w budce ze „strachowkami” wymieniamy walutę. 100$ = 34.500 Tenga.



Droga do Uralska jest w budowie, więc ruch odbywa się poboczami w tumanach kurzu.



W Uralsku chcemy rozbić się nad wodą, więc zjeżdżamy przed mostem na rzece Ural w prawo.
Znajdujemy nawet jakiś ośrodek wypoczynkowy z czasów głębokiej komuny, ale skośnooka azjatka mówi, że ośrodek jest zamknięty, ona go pilnuje i nie może nas przyjąć.





Szukamy innego miejsca, ale nie jest łatwo, wszystko mocno zarośnięte, nawet wody nie widać.
Wracamy w kierunku Uralska. Znajdujemy w końcu ścieżkę pod mostem prowadzącą do rzeki.
Jedziemy brzegiem rzeki, po pochyłej skarpie, jest ślisko i niebezpiecznie. W końcu, spotykamy kazachskie małżeństwo i oni, na zarośniętym wale przeciwpowodziowym pokazują nam kawałek równej i odkrytej przestrzeni.





Rozmawiamy oczywiście o tym skąd i dokąd jedziemy.
Dziwią się, że nam się chce jechać tak daleko od domu i że się nie boimy.
Pytają, co mamy na kolację, a kiedy pokazujemy im nasze zapasy, natychmiast oferują, że zaraz coś przywiozą z domu. Wsiadają na chiński skuterek i odjeżdżają, a my tymczasem przygotowujemy nasze obozowisko. Po pewnym czasie, słyszymy odgłos zbliżającego się skuterka.
Przyjechali we dwoje i przywieżli nam produkty na wielką ucztę; piwo, słoninę, chleb, gotowane na twardo jajka, jabłka, ogórki, pomidory i baniak czystej wody. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni i dziękujemy serdecznie za dary. Rozmawiamy jeszcze jakiś czas i kazachowie odjeżdżają swoim skuterkiem, a my spożywamy oferowane produkty, potem bierzemy kąpiel – ja w rzece a Max pod prysznicem i na koniec zanurzamy się w naszych śpiworkach.

Dystans - 510 km Temperatura - 35*
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem