Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.10.2016, 20:54   #87
dżony
 
dżony's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Złotów
Posty: 420
Motocykl: DR 650 SE
dżony jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 19 godz 32 min 20 s
Domyślnie

Kłamałem, to jeszcze nie koniec

Przecież to niemożliwe, żebyśmy wracali do domu najkrótszą drogą Fakt, że początkowo był taki plan, Turcja i Bałkany tranzytem prosto do chaty. Mamy jednak sporo czasu więc czemu by nie pojeździć ciut więcej? Wizy i tak musieliśmy kupić a nie wiadomo kiedy będzie następna okazja, żeby tu przyjechać.

Gruzja żegna nas gudlakiem, zobaczymy jak przywita Turcja. Pierwsza odprawa szybko i sprawnie





jednak przy tureckich bramkach wielki korek, czynne tylko jedno okienko a samochody ustawione na trzech pasach..



Próbujemy motocyklami objechać kolejkę ale nie bardzo podoba się to pogranicznikom i każą wracać tam gdzie staliśmy. Ciekawe, że samochody na tureckich rejestracjach puszczają bokiem i wciskają na przód stawki.. Mimo braku słońca upał jest straszny, duża wilgotność i duchota. Leje się z nas strumieniem. Na granicy spędzamy około 2 godzin zanim udaje się pozałatwiać wszystkie rzeczy.

Dalej jedziemy hajłejem wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego. Trasa bardzo ładna, z lewej strony góry z prawej morze no ale wszędzie asfalt. Zatrzymuje się na stacji benzynowej, musimy kupić jakąś mapę jak mamy się szwędać po kraju. Niestety nikt nie rozumie o co pytamy, ani po angielsku ani po rusku nie da się dogadać. Zrobiło się na stacji małe zamieszanie bo każdy chciał pomóc ale nie wiedział w sumie w czym. W końcu ktoś wcisnął mi komórkę do ręki i kazał mówić, po drugiej stronie łamaną angielszczyzną kolejna chętna do pomocy osoba pytała co się stało. Nic się nie stało, chcemy tylko kupić mapę. Z nim też nie dało się dogadać ale zrozumiałem, że wait 3 minuten i ja zaraz help you, rozłączył się. Faktycznie po 3minutach gość był już na stacji a rozmowa twarzą w twarz no i gesty zawsze lepsze niż komórka.

Po pół godziny kiedy już wszyscy zrozumieli o co nam chodzi okazało się, że na stacji nie mają w sprzedaży. Pomógł nam jeden kierowca który miał w schowku jakąś mapę. Mapę, dumnie powiedziane. Turcja to dosyć duży kraj a dostaliśmy mapkę wielkości kartki a5, była to broszura z zaznaczonymi stacjami BP. Nie ma co wybrzydzać, główne drogi są zaznaczone a w sumie tylko to było mi potrzebne, żeby mniej więcej zorientować się w terenie.

Była wtedy niedziela i wszystkie inne sklepy pozamykane. Dodatkowo trafiliśmy akurat na końcówkę ramadanu, czyli wszystko pozamykane do kwadratu. Jeździliśmy po mieście kręcąc się po uliczkach szukając czegoś do jedzenia. Ludzi na ulicach prawię nie widać, wszystkie witryny pozasłaniane. Zatrzymuję w końcu lokalnego rajdera i pytam o co tutaj chodzi. Wtedy dowiedziałem się, że w okresie ramadanu Muzułmanie od świtu do zmierzchu nie jedzą, nie piją, nie przeklinają w sumie to nic im nie wolno. Jest jednak dla nas ratunek, lokales podprowadza nas do centrum i pokazuje otwartą knajpę, ufff.



Dużo przed wyjazdem słyszałem o Turcji, głównie od ludzi którzy tam nigdy nie byli.. Między innymi, że nas zabiją, że tam sami terroryści no i wojna a tu się okazuje, że to całkiem fajni ludzie. Nie obyło się jednak bez incydentu. Po obiedzie manewrujemy po wąskich uliczkach szukając z powrotem hajłeja przy morzu. Tak jak w każdym społeczeństwie i tam trafią się czarne owce. Zatrzymuje nas dwóch typów, jeden z pistoletem a drugi z kałachem na ramieniu...



Na szczęście dali się udobruchać cukierkami i batonem ale kto wie co kiedyś z nich wyrośnie.

Jedziemy tym asfaltem już ze sto pięćdziesiąt czy dwieście kilometrów. Ładny widok przestał cieszyć i zaczęła się straszna nuda. Trzeba rzucić okiem na nasza minimapkę. Stoimy znowu na stacji benzynowej i knujemy gdzie by tu jechać. Widzę ładną drogę na południe ale, że na tej mapie zaznaczone są główne drogi więc jestem pewien, że tam też będzie asfalt. A nieee, droga na sporym odcinku jest zaznaczona czerwoną kreską a reszta dróg na mapie jest zielona. Legenda mówi, że czerwień oznacza krew i cierpienie i droga w budowie albo wcale jej tam nie ma. Zaczyna mi się podobać. Oliwy do ognia dolewa jeszcze miejscowy, który zaciekawiony zagląda mi przez ramię. Z angielskim u niego kiepsko ale próbuję podpytać czy ta droga harosza i wszystko ok?
- Niee, ta droga Of
- Of? Faktycznie chłop ma rację, droga w góry zaczyna się w mieście o nazwie Of.
- Patrzy na mnie dziwnie i powtarza OFF ROAD.
Oczy mi się zaświeciły. OFFROAD? to jeszcze lepiej ! my love offroad zobacz na nasze motocykle !
- OFFROAD powoli powtarza krzyżując ręce

Nie słuchałem już go wcale, mamy wystarczająco informacji. Machnął na nas tylko ręką i odszedł.

Jedziemy w góry, w końcu. Na początku asfaltem ale z każdym kilometrem zaczynał robić się coraz węższy aż zaczął się szuter









Droga prowadzi przez małe wioseczki, ciasnymi ulicami, blisko domów.



W jednej z nich na ulicy oprawiają sobie krówkę, to pewnie przygotowania na wieczorną ucztę



Coraz bardziej zaczynają mi się przypominać gruzińskie klimaty















No i skończyło się rumakowanie. Droga faktycznie zrobiła się OFF, gość miał jednak rację. Lawina z kamieni skutecznie uniemożliwiła przejazd.





Wracamy do ostatniej wioski zapytać o drogę, musi przecież być jakaś droga na druga stronę.





No i była Wjeżdżamy w chmury i widoczność mocno spada, serpentynami wdrapujemy się na przełęcz.







A po drugiej stronie...



Inny świat. Chmury zatrzymały się na szczytach i odsłoniły nam wnętrze kraju, całkiem inne niż wybrzeże









Tutaj widać jak chmurzasta kołderka przykrywa góry



Jedziemy do Bayburt. To podobno bardzo religijne miasto, na ulicach duży ruch i czuje się tam strasznie dziwnie. Każdy nas obserwuje, czuje się jak intruz w cudzym domu.





Wszystkie kobiety szczelnie pozawijane w koce, dywany czy co tylko miały pod ręką. Tylko jedno oko wystaje na zewnątrz ani milimetra ciała więcej.



Szukamy restauracji aby coś zjeść. Tutaj o dziwo wszystko pootwierane. Wchodzimy do jednej z nich, każdy stół zastawiony jedzeniem, przygotowane jakby na uroczystość. Tylko gości jeszcze brak bo w lokalach pusto. Rozmawiamy z właścicielem o co chodzi. Młody facet bardzo się ucieszył, że chcemy u niego zjeść i wszystko nam opowiada. Z racji postu Muzułmanie nie jedzą nic do zmierzchu, później po wieczornej modlitwie zbierają się wszyscy na wspólna ucztę.

Dostajemy baraninkę. Niemożliwe - baran, który jest miękki i nie śmierdzi. Czyli jednak da się, Ormianie muszą się jeszcze trochę podszkolić.



Jedziemy za miasto rozbić obóz









Robimy sobie trzeźwe dni. Nigdzie w sklepach nie ma alkoholu. Nie wiem czy to przez ramadan, czy ogólnie na wschodzie żyją bardziej ortodoksyjni Muzułmanie ale nigdzie nie ma ani piwka. Kupujemy kilo herbaty, będziemy się leczyć czajem.

Ciszę wieczora przerywają jakieś wycia, ktoś nieźle fałszuje. To chyba nawoływania z minaretów. Znaczy się, że już można jeść. Atakują nas z trzech stron, widać nadają nie tylko z Bayburtu. Mamy dolby stereo. Swoją drogą mają tam niezłe nagłośnienie bo byliśmy kilkanaście kilometrów za miastem a dźwięk jakby z radia obok.

Rano





Teraz będzie więcej zdjęć niż tekstu z racji tego, że nie mam pojęcia gdzie jechaliśmy. Był mniej więcej jakiś kierunek obrany na mapce BP i tak sobie jechaliśmy ale nie potrafię teraz powiedzieć jakimi drogami.

Komentarz: jedziemy asfaltem









Komentarz: upał +50*C w cieniu



Jadąc przez jakieś większe miasto wpadłem na pomysł, że musi tu być jakaś galeria. A jak galeria to i Empik a jak Empik to i mapy !
Idziemy na rekonesans.

W naszych obłoconych buciorach pasowaliśmy do tych marmurów znakomicie. Marcin wczorajszego dnia efektownie fiknął w błoto i teraz dumnie prezentował na łokciu brązową maź wyglądającego jak krowia kupa. A może fiknął w krowią kupę tylko wstydził się przyznać i powiedział, że to błoto?



Empiku nie było ale przynajmniej zrobiliśmy polerkę butów



Komentarz: jedziemy dalej asfaltem ale już wąskim, w urokliwych okolicznościach przyrody















Nad rzeką



















Było też trochę terenu














Ostatnio edytowane przez dżony : 17.10.2016 o 21:03
dżony jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem