Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.08.2016, 20:31   #46
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 7 min 34 s
Domyślnie

Długo nie pisałam, ale to nie znaczy, że się poddaję

Odcinek ze specjalną dedykacją dla Rola, za pewną majową ogniskową rozmowę

Odcinek 6, czyli mała przerwa w braku cywilizacji

Wieczorem przy ognisku omawiamy dalsze omańskie plany, czyli przemieszczenia się do innego kawałka kraju, nad Ocean Indyjski.
Liczymy ile dni mamy do „zagospodarowania” i uświadamiamy sobie, że NIKT nie wie, o której odlatujemy. Kart pokładowych nie mamy, bo nie ma jak wydrukować , biletu też nie
Pada propozycja, aby po drodze zajrzeć na lotnisko i się dowiedzieć (wydało się nam to prostsze od kupowania karty do telefonu z dostępem do sieci) , ale na szczęście okazało się, że przewidujący Stach wysłał maila z danymi do kumpla i tenże kumpel nam odczytał

Przemieszczamy się jakieś 200 km na wschód, po drodze musimy i tak przejechać przez stolicę. Postanawiamy się zajrzeć do jedynego otwartego dla obcokrajowców meczetu w Omanie.
I przy okazji największego w kraju.

Wielki Meczet zbudowano na życzenie sułtana w latach 1995-2001, czyli to całkiem świeży zabytek



W zasadzie to całkiem spory kompleks.

Otwarty dla „niewiernych” zaledwie kilka godzin dziennie, za to za darmo.
Oczywiście obowiązuje „skromny strój” dla obu płci, a kobiety muszą mieć zakryte nogi, ręce oraz włosy. Na wszelki wypadek przy wejściu stoi Omanka, która pomaga we „właściwym” owinięciu głowy.

Nie powiem, żebym była zbytnio zadowolona z efektów 



Choć nie lubię barokowego przepychu i złotych zdobień, to muszę przyznać, że meczet robi wrażenie.









Sala dla kobiet, oczywiście skromniejsza io mniejsza niż męska, bo kobiety rzadziej zaglądają do meczetów:



Dziedziniec chroniony przed słońcem:



wejście do meczetu głównego, czyli sali męskiej. Oczywiście bez butów.



Na czas zwiedzania przez turystów rozwija się niebieski dywan:



Podeszła do nas przemiła młoda Omanka – wolontariuszka i poopowiadała o meczecie i zapraszała na kawę w „przymeczetowej” kawiarni.



Mnóstwo zdobień, ornamentów, złoceń, ale mimo wszystko jakoś to do siebie pasuje i ma styl:



w takim zagłębieniu przemawiał kiedyś imam, dzięki temu jego głos lepiej się rozchodził:



Meczet ma sporo „naj” w sobie: największy dywan, o wymiarach 60x70, ważący 21 ton, utkany przez 600 Iranek w ciągu 6 lat, oraz największy żyrandol z kryształami Swarovskiego



Nasz przewodniczka z niekrywanym żalem stwierdziła, że w Emiratach rok temu sprawili sobie jeszcze większy…

Fota po wyjściu:



miejsce do ablucji przed modlitwą:





Męczące te zabytki



po wyjściu szybko zmieniamy ciuszki na lżejsze nie mam pojęcia jak tutejsze kobiety dają radę w tych czarnych abajach… A przecież mamy zimę!

ruszamy na wschód autostradą:



do miasta Muttrah, które słynie z suku, czyli arabskiego targu

przy okazji ma port dla „skromnych” prywatnych łódek:



a tu tradycyjna omańska łódź:



Suk niestety mocno „pod turystów”



choć ciut miejscowych też było



ale przynajmniej sprawnie zakupiliśmy prezenty dla rodziny oraz najbardziej omańską rzecz na świecie – kadzidło.

to na pierwszym planie przypominające ziemniaki to suszone cytryny:



Muttrah oczywiście ma też fort:




i małą promenadę nad Zatoką Omańską:



woda idealnie czysta, mimo portu!

Obiad w restauracji (pierwszej i ostatniej), zgodnie stwierdzamy, że jutro znów przydrożny bar

I ponownie kawałek autostradą. Z ograniczeniem do 120 km/h. Ciekawe, czy fota przyszłaby do Polski




Nuuudna ta autobana i pusta. w dodatku, nasza Toyka ma zamontowane (obowiązkowe, ale głowę dam, że każdy Omańczyk od razu to wymontowuje) urządzono, które piszczy przy przekraczaniu 120 km/h. Horror

OOO, ocean widać w końcu!



Zajeżdżamy do jednego z „must see” w Omanie, czyli sinkhole, oficjalnie Hawiyat Najm Park.

Sinkhole to po prostu dziura w ziemi. A geologicznie tłumacząc: cenot, czyli jaskinia krasowa (w wapieniach), nad którą zapadł się strop. Z reguły okrągła.

Ładne to:




i dosłownie 100 m od brzegu oceanu, a ze słodką wodą. Można się kąpać, a wstęp free
jedyny minus to wycieczka szkolna, jak to szkole wycieczki – nieco jazgotliwa




Kąpie się niewielu, bo niewielu umie pływać My umiemy W końcu przydaje się ta maska do nurkowania, którą Raf wcisnął do walizki



Wycieczka szkolna, ale bynajmniej nie Omańczyków, tylko Pakistańczyków, których wielu mieszka w Omanie. Mają swoje szkoły, świątynie (niektórzy to Hindusi).



Selfie musi być




Starczy tego tłoku, jedziemy w offa



Ruszamy w stronę Wadi Dayqah, gdzie chcemy znaleźć nocleg nad jakąś wodą. Na razie wody nie widac



Piękna droga kończy się w centrum wioski, dalej wadi można eksplorować tylko na nogach. Wycofujemy się więc, niestety wszędzie jakieś farmy, osły, zero fajnych miejsc na biwak



w końcu widzimy ładną drogę w bok, jest nawet na gpsie, jedziemy.
O, jest nawet woda i coś jakby kamyczkowa plaża. Tak, to jest to!

Każdy od razy bierze ręcznik i rusza nad rzeczkę. Zakochałam się w tych rzeczkach: idealnie czysta woda o temp. 30 stopni
Jutro co prawda zakochanie mi dość gwałtownie minie, ale to dopiero jutro

I już w ciemności szybki grill z jagnięciną w roli głównej:



Jagnięcina z kością na arabskim chlebku… Mniam!



cdn (kiedyś )
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem