Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.06.2016, 21:45   #8
chemik
 
chemik's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
chemik jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 21 min 25 s
Domyślnie Część pierwsza...

Wszystko przez Tukana… Brat się napalił, pojechał i początek naszej wyprawy musieliśmy zaplanować na 8 rano w poniedziałek… Tymczasem w niedzielny wieczór, po powrocie z Tukana, brat zadzwonił, że coś mu się stało z lewym okiem i nic nie widzi… Pozytywne było to, że zarejestrował się do okulisty na poniedziałek na 8 rano… Przesunęliśmy zatem start wyprawy o pół godziny i ustaliliśmy, że zaczniemy spod gabinetu…
W poniedziałek rano lekkie podniecenie… Wstałem wcześnie i zdążyłem jeszcze skoczyć na myjnię i zatankować… To w końcu moja pierwsza wielodniowa wyprawa motocyklowa, pierwszy wielodniowy off, pierwszy raz Ukraina, a wszystko na nowo nabytym moto… Nie zdążyłem dojechać na miejsce zbiórki, gdy czuję wibrujący telefon… Zjazd na pobocze i po chwili wiem, że wyjazd zaczyna się sypać – brata nie przyjęli, powody wtedy i teraz są nieważne… Jedyne co mu dali, to adres SOR z dyżurem okulistycznym… Zatem spotkamy się na SOR…
A tam oczywiście „Polska w ruinie” – drugi w kolejce do rejestracji… Godzina minęła… Potem bajerka jak to jedzie z daleka i oko teraz, niemalże przed chwilą napuchło, a jechać trzeba jeszcze dalej… Opaska na nadgarstek, korytarzem do końca, na prawo winda, trzecie piętro i czekać… Pod gabinetem tłumek, ale wszyscy czekają na przyjęcie na oddział… Do okulisty tylko my… Półtorej godziny i wchodzi… Pól godziny i wychodzi… Widzę oko niezaklejone, w ręku dzierży receptę, znaczy się jedziemy!


2.jpg


Diagnoza nie jest dobra – jakieś zakaźne zapalenie oka z dużym prawdopodobieństwem przerzutu na drugie… Gęste brunatne kropelki nabyte w pobliskiej aptece mają rozwiązać sprawę w 2-3 dni… Ruszamy w samo południe…
Cóż, droga z Wrocławia do Korczowej jest nudna… A4 do samej granicy z mała przerwą między Rzeszowem, a Przeworskiem… Na przejściu jesteśmy przed zmrokiem jako trzeci i czwarty pojazd w kolejce… Szybko idzie… Polska pograniczniczka flirtuje z nami… Po stronie ukraińskiej uproszczenie procedur daje się odczuć… Niecała godzina i jesteśmy w krainie benzyny za 3PLN i barszczu za 1,5PLN… Tankujemy, pomieniamy diengi i skręcamy w pierwszą w prawo… Asfalt z każdym kilometrem coraz gorszy, w końcu płynnie przechodzi w szuter, co nas cieszy… Ok 22 znów mamy asfalt pod kołami, gdyż dojeżdżamy do jakiegoś miasteczka… Pytamy o nocleg, wszyscy mówią „motel” wskazując kierunek… W końcu go znajdujemy – przejeżdżaliśmy obok niego ze 3 razy… W środku głucho – pukamy bezskutecznie… W końcu pojawia się właściciel… Oczywiście pokój jest, a motocykle lądują od tyłu na ciasnym, ale zamykanym podwórku… Szybka kąpiel, jeszcze szybsza przebieżka po mieście i kima… Prawdziwa przygoda zaczyna się jutro…

CDN
chemik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem