Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.04.2016, 23:16   #1
chemik
 
chemik's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
chemik jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 21 min 25 s
Domyślnie Opowieść o Strefie (Рассказ о Зоне)...

Dokładnie 30 lat temu, 26 kwietnia 1986 roku miałem niecałe 10 lat, a Ona zaledwie skończone 3... Nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu gdy czwarty reaktor elektrowni czarnobylskiej stanął w ogniu...

Wybaczcie, ale w tej opowieści będzie wiele odnośników do różnych dat z historii nowożytnej, gdyż one są nierozerwalnie wplecione w tę podróż, która się jeszcze nie odbyła... Stąd nieuniknione przeskoki w chronologii...

Ja, urodzony 2 września 1976 roku (ważna data), obecnie czterdziestolatek, który przedwcześnie przeszedł kryzys wieku średniego co poskutkowało rozwodem i kupnem motocykla... Nie, nie podróżnego, a szosowego z szeroką oponą i brutalnie mocnym silnikiem... Lecz i ta historia zaczyna się wcześniej, gdzieś w na przełomie lat ’80 i ’90 na Dębowej w okolicach Kędzierzyna – Koźla... Tam wtedy, na piaszczystej plaży nad jeziorem zobaczyłem motocykl Africa Twin... Widok ten zatruł mi myśli, sny, a potem marzenia... Nie mając żadnych powiązań ze światem motocyklowym od razu intuicyjnie czułem, że tym motocyklem można, a nawet należy przemierzać dalekie podróżnicze odległości...

PICT0411.JPG

Mijały lata... Obraz motocykla został zepchnięty na skraj świadomości, a potem całkowicie zatarty... Życie potoczyło się tak jak potoczyć się powinno: studia, dobra praca, ożenek, samochód, mieszkanie, raz w roku dwutygodniowe wczasy w hotelu na brzegu Morza Śródziemnego... I nagle dzwonek w głowie – to zbyt standardowe i schematyczne... Zdobycie tego kosztuje mnie czas, który upływa aby już nigdy nie powrócić... Próba zmiany stylu życia nie zyskała akceptacji otoczenia... Cóż, ludzie boją się zmian i tchórzą w obliczu konieczności postawienia sobie nowych wyzwań... Moja żona stchórzyła na początku 2010 i odeszła... Wtedy odkryłem Bieszczady... I polski Bałtyk... Kupiłem motocykl... Duże, za duże mieszkanie stało się tylko noclegownią, w której czekałem na weekend aby wyrwać się z komfortowych warunków w świat, w którym było zmęczenie, bród, otarte stopy i brak bieżącej wody...
Potem odkryłem Azję południowo wschodnią wraz z dobrodziejstwem inwentarza... Cały rok grzecznej pracy w amerykańskiej korpo aby potem 3 wakacyjne tygodnie spędzić wśród ludzi, z którymi nie mogę się dogadać w żadnym języku, a mimo to potrafimy się zrozumieć...


Gdzieś w międzyczasie spotkałem Ją... Albo Ona spotkała mnie... To mniej ważne dla celów tej opowieści...


DSC07346.JPG



Ona, siedem lat młodsza ode mnie, doświadczona przez życie, w którym od zawsze musiała się rozpychać łokciami aby przetrwać... Ani ludzie, ani los Jej nie rozpieszczał... Twarda baba, najtwardsza jaką znam, co często rodzi konflikty... A przy tym zaradna, najzaradniejsza jaką znam, co z kolei daje poczucie bezpieczeństwa... To Ona pokazała mi Tatry... To Jej pokazałem Indie... To razem zjechaliśmy Maroko... Zawsze daleko od turystów, za to blisko lokalesów... No i lubi jeździć jako „plecak”...


Czy wspominałem, że nigdy nie pojechałem motocyklem dalej niż 500km i na dłużej niż 1 dzień?


Marzenia o podróżach motocyklowych powróciły kilka lat temu... Niestety, posiadany przeze mnie motocykl im nie sprzyjał... Dlatego go zmieniłem... Nie, nie na Arficę Twin... Model ten w ciągu lat starzał się wraz ze mną i gdzieś tam przestał być atrakcyjny... Wiem, że teraz grzeszę... Właśnie kupiłem inne nowsze podróżne enduro... Cóż, był czas przywyknąć, że idzie nowe…
Tak, chcę pojechać na nim do Azji Centralnej. Lecz nie w tym roku, za wcześniej jeszcze... To plan na 2017... Wpierw trzeba się nauczyć podróżować motocyklem...


26 kwietnia 2016, dokładnie 30 lat po katastrofie w elektrowni czarnobylskiej pierwszy raz jechałem motocyklem off-em... Totalna zmiana stylu z asfaltowego streeta na adventure... Nowy kask, nowe spodnie, nowa kurtka, nowe buty... Wszystko niewygniecione, skrzypiące, niewyrobione... Głupio się w tym czułem na szutrze i pośród błota...


2.jpg


3.jpg


4.jpg


5.jpg


6.jpg


7.jpg


Mimo to banan mi z gęby nie schodził...
Oprócz swojego spróbowałem też jazdy na motocyklu brata... Banan na gębie się pogłębił...


1.jpg



Dokładnie 30 lat po katastrofie czarnobylskiej zacząłem pisać tę opowieść... Opowieść, o podróży, która się jeszcze nie odbyła, choć można powiedzieć, że już się rozpoczęła, mimo, że nie został postawiony pierwszy krok za próg domu... Dla mnie podróż zaczyna się wtedy gdy dwie z pozoru niezwiązane ze sobą myśli spotykają się z tyłu potylicy dając początek idei, z której rodzi się plan... A idea powstała pod koniec 2015...

W tym roku kończy się trzydziestoletnia gwarancja na betonowy Sarkofag, którym przykryto feralny czwarty blok elektrowni czarnobylskiej... Czy zdążymy?


C.D.N.



chemik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem