Witam .
Niestety i ja muszę tutaj napsać .
Całe zdarzenie było pod koniec września .
Więc tak - Niedziela - jak zwykle odpalam moto i jadę - gdzieś - Moto to moje stare , niebieskie DR RSE 650 .
Mimo swojego wieku motorek fajnie jęździ i daje radochę . Zrobiłem ponad 150 km offem , szutrem ,asfaltem..
Jestem w domu z powrotem . Ale pogoda fajna to jeszcze trochę ... i pojechałem na szutrowa droge - idealnie prosty , 6 km odcinek szutru - marzenie
Więc jadę . 50 km /h - za mna kurz i siwo , drogę znam dość dobrze ale nie idealnie ..
Pierwsza chopka , fajnie sie przednie koło oderwało od ziemi
to więcej gazu - na następnej będzie jeszcze fajniej.. myślałem ..
80 km /h - tumany kurzu za mna chopka i krótki lot - zajebioza
Jeszcze szybciej ..
Gaz do końca .. Po chwili koło 110 km/h ( to 650cm3 i naprawdę to przyspiesza) Chopka a za nią,,,,,,,,, dołek......
Oba chamulce na max Ale było za późno - masa+ bezwładność i w tym momencie wiem że nie skończy się to dobrze na pewno ..
Przednie koło podbija na chopce , później tylne..Mam ten właśnie moment w pamięci do teraz przed oczami .
jestem w powietrzu.. moto pochyla sie przodem w dół . wiem że nie opanuje tego . Gdyby było płasko to opadł bym normalnie i pojechał dalej ..
ale na moje nieszczęscie był tal jakis jebany dołek w drodze - przednie koło po uderzeniu o ziemię nie miało prosto , tylko gwałtownie pod górę zaraz ..
Uderzyło .
Dodam że miałem koło 100 km/h i wszystko działo sie bardzo szybko .
przód podbija gwałtownie do góry - to enduro i skok zawiasu jest długi , ale w tej sytuacji i tak za krótki .Dobiło na max
Przez to o mało co nie wyleciałem przez kierownicę ..
I teraz krytyczny punkt - tylne koło ląduje w tym jebanym dołku i tył podbija do góry ...
Jednak tylne zawieszenie nie ma takiego skoku jak przednie i nie zmagazynowało w sprężynie tyle energi uderzenia juz ..
Z ogromną mocą tył motocykla podbija do góry - siedzenie/kanapa zajebićie mocno uderza w moją d*pę . W tym momencie dochodzi do kontuzji .
moto opada na ziemie w końcu całe , ale tak nierówno i mocno ze po chwili wypi*rdala sie na bok - ja szlifuje jakies 20 /30 metrów i ląduje w rowie w krzakach
Pierwsze co to ogromny , paralizujący BÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓLLLLLLl w plecach !!!!!
Leżę w plataninie jakichs gałązek i liści , boli w plecach jak sqrwysyn....duszno mi , kask na głowie jeszcze ., kurz który zrobiłem wpadając w te krzaki .
Leżę tak przez około 10 minut ( to chyba najgorsze 10 min w moim życiu )
Plecy bolą jak sqrwysyn... ale co trzeba jakos wyjs z tego rowu - obracam sie na plecy jakos i ściągam kask ..
Dysze i sapie bo boli jak juz pisałem. Mocno.
Ale nic to trzeba jakos wrócic do domu przeciez . Ból pewnie minie .. myślałem .
Na czworaki i wyczołgałem sie na ten szuter jakos .
Uwiezcie - to najgorszy ból fizyczny jaki miałem w zyciu .
Jedna noga , póxniej druga .. stoję , ale napierdala niemiłosiernie - wyjmuje tel aby zrobic zdjęcie moto bo czuje że zaraz strace przytomność
Chyba adrenalina po wypadku pozwoliła mi wstac bo po chwili nie mpgłem juz wytrzymać i połozyłem się do rowu z powrotem na plecach zeby bolało choc mniej .
mija pół godx czuje że jest tylko gorzej - ( cały czas byłem sam ) dzwonie do kolegi - czy da radę przyjechac po mnie i po moto . Sam nie dam rady to pewne.
Popółtorej godziny na tel - ciężko wytłumaczyc komus gdzie w polach dokładnie leżę - docierają - mnie kłada z tyłu na siedzeniach - dr na przyczepke .
Jesteśmy u mnie na podwórku - kumpel mówi ze dzwoni po karetke , ja nie protestuje bo boli jeszcze bardziej - mija 10 minut i zamiast karetki przyjężdża policja z balonem żeby dmuchac .. z pogotowie powiadamiaja policje o takich zdarzeniach - nie dmuchałem bo tak mnie boli że nie moge więcej powietrza nabrać - nosza - 6 osób przenosi mnie na nie - kłada i do karetki - trzask dzwi za moja głową i juz jedziemu w strone szpitala .
Docieramy na izbe przyjęc - tam rentgen i czekanie przez 3 godx ponad na h.j wie co .. W miedzyczasie przychodzi do mnie inna policja tez z balonem - teraz juz dmuchnałem - wynik 0,00 . Jest zdjęcie z rentgena i ortopeda - motocyklista jak sie okazało - pozytywny typ .
Pokazuje mi zdjecie pod światło i kręgi w moim kręgosłupie widzę , ale jeden z nich jest wyraźnie inny od pozostałych - Złamanie kompresyjne a zmiażdzenie bardziej
to powodowało i dalej robi ból . Drugi krag mniej uszkodzony - kieruja mnie na neurochirurgie do wałbrzycha od razu .
Do karetki i jak worek kartofli po godzinie dotarłem do oddziału specjalistycznego , tomograf i decyzja o operacji od razu - duzo nie zabraklo do uszkodzenia rdzenia ...
Tak ,nasze zdrowie jest takie kruche - róbcie wszystko aby tu nie trafić
Bezsenne 2 noce z bólem juz mniejszym bo wiaderka kroplówek dostałem.
Operacja w końcu . wybudzaja mnie i ból po byl naprawde nieznośny ..Jakby ktos piłował mi na śpiąco plecy pilarką spalinową ..
Wyłem trochę ale po 5 godx kroplówek przeszło coś .
Następny dzień i pierwsze kroki- spocony na zimno - ale udaje sie z pomoca takiego balkonika na kółkach poruszac jakos - dodam że boli to nadal
Mija juz ponad 2 miesiące i teraz jestem juz w domu . boli , ale czuje że jest coraz lepiej .
Oczywiście zero pracy i niczego . Póxniej rechabilitacja jeszcze .
Ja sie ciesze że tak się to skończyło a nie gorzej .
Podsumowując - jęździjcie wolniej bo wtedy jest czas na reakcje jakąś ...
Taraz sprawa odszkodowania z NW - nie wiem jak sie za to zabrac zupełnie .
Teraz przebywam w domu i dochodzę do siebie pomału - chodzę
.
Zdjęcie zrobione i wiele innych kilka godzin po wypadku - miałem / mam szczęście
[IMG]
[/IMG]