17. Co wiem o Burundi?
02 sierpnia
Prosto, lewy ciąć, dohamowanie, gaz na ostro, stójka, nic nie widać, kurz, dziura po osie kół, szorowanie podnóżkami, pieprzona tarrrrrka, uff trochę luzu, kilka kilometrów prostej, dziura, minąć, fak druga za nią i trzecia, piach, sypki piach, przednie koło ucieka, uff trochę luzu, szit!, zjazd 100 metrów po głębokim piachu, podjazd fesh fesh i tak przez prawie 200 kilometrów. Lubię poranne ćwiczenia, ale przeorany byłem tak do spodu.
Miałem takie momenty, gdzie robiłem podsumowanie moich życiowych dokonań. Coś między activ-medytacją, a ''i po co mi to było''. Przez myśli przelatywały obrazy z bliższej i dalszej przeszłości. Warto. Polecam. Bardzo rozwojowe, ponieważ można tak na serio docenić to, co się ma.
P1030347.jpg
P1030352.jpg
P1030362.jpg
P1030363.jpg
P1030369.jpg
P1030371.jpg
P1030381.jpg
P1030384.jpg
P1030387.jpg
Jak już pisałem, przeorany byłem do spodu. Pot, kurz, narastające zmęczenie. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że droga, którą jadę, to właśnie ta droga! Moja afrykańska, o jakiej sobie śniłem. Pustkowie bez asfaltu i tylko raz na jakiś czas mijani lokalesi. O do faka! Tak właśnie miało być i się dzieje! Bezcenne.
Glisz się skończył i wjechaliśmy na asfalt. Nie powiem, miła odmiana. Było już sporo po południu i cięliśmy w stronę granicy z Burundi. Nie wiem o tym państwie nic, absolutnie. Po odprawie tanzańskiej przyszedł czas na drugą. Luz przed duże L. Znowu jechaliśmy off i chyba już się przyzwyczaiłem. Nawet poczułem lekką frajdę z jazdy. Dojechaliśmy w końcu nad jezioro Tanganika. Czas na odpoczynek.
Mpanda - Nyanza Lac
Najechane 400km (220 off)
Temperatura do 32C