*romek* - co prawda umówilismy się wczoraj z Pauliną, że będziemy twardo budować napięcie, ale...
ja mam słabą silną wolę i zawsze ulegam płci pięknej, więc specjalnie dla Ciebie...
----------------------------------------------------------------------
Sowizdrzał:
Na trzeci dzień na dobre wsiąknęliśmy już w kosowski klimat. Po przecięciu drogi M25 łączącej Prizren ze stolicą Kosowa - Prisztiną,
kończą się asfalty, zaczynają sympatyczne nietrudne szuterki, zjazdy, podjazdy, a teren bardzo przypomina charakterem nasze
Gorce lub Podhale. W planach mamy atak na ciut większą górę, w okolicach wiosek Maqiteve i Jezerce, czeka nas blisko 1000m
podjazdu, a to i tak dopiero początek. Ze szczytu, na którym w dość oczywisty sposób zbudowano stację przekaźnikową, widać
główną grań pasma Szar. Poezja! Szczyty sięgają 2700m npm., ale kształtem i aparycją przypominają nasze Bieszczady, bo ich
zbocza są pełne połonin i to 50 razy bardziej rozległych niż te ukochane - polskie. Sporo gór się widziało, na parę z nich wlazło,
ale widok każdego nowego pasma, w scenerii ciemnych chmur przez które z rzadka przebija się słońce, zawsze powoduje opad
szczęki... Wyłapuję w tym widoku szczyt Scarpa, na który rok wcześniej wjechaliśmy motocyklami z Szarpaniną
Tymczasem niebo się chmurzy, a nas czeka zjazd sporo ostrzejszy niż podjazd. Wyszukane na zdjęciach satelitarnych drogi okazały
się koleinami po ciężkim sprzęcie, albo pieszymi ścieżkami. Cholera, gubimy drogę, przewracamy raz za razem, grzęźniemy w głębokich
koleinach. No - ale przynajmniej, skoro tyle luda się tu bezładnie szwendało, to znaczy, że nie ma min (a być mogły, o czym wspomnieli
nam polscy żołnierze spotkani na granicy Macedonii i Kosowa w ostatnim dniu jazdy)... W którymś motocyklu przestaje wystarczać
nawet jedynka, sprzęgła się męczą, jazda staje się coraz mniej przyjemną przeprawówką. Nie trwa to jednak długo, po znalezieniu
łagodniejszego zjazdu odpuszczamy część przygotowanego tracka i spadamy, nieco zmęczeni, do wioski Mushtisht w okolicach Prizren.
Tam kusi nas pieczony kurczaczek za 5 euro, jak się okazuje, nie za porcję, ale za całość, a w tym chleb, sałata, oliwa w dowolnej ilości
dla 3-ch osób. Smak dobrej potrawy sprawia, że nie żałujemy zbytnio tej niezrealizowanej dróżki, przecież będzie jeszcze po co tam wrócić
Tymczasem powolutku dociera do nas, że kobieta która jeździ na motocyklu i do tego zasiada z mężczyznami przy stole w lokalach,
jest dla Kosowarów co najmniej.... zjawiskiem. Ale o tym to już nie ja...