Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20.12.2013, 17:53   #57
mygosia
 
mygosia's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,663
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 18 godz 28 min 2 s
Domyślnie

Osobliwościu Rumuni vol. 2 - Park Narodowy Apuseni


Wyżyna Padis - magiczny obszar w górach Apuseni. Przez dziesiątki milionów lat rzeźba tworzona przez wodę w skałach osadowych.

To taka Jura Krakowska-Częstochowska, ale w wydaniu XXL, a nawet XXXL.

Spędziliśmy tam zaledwie dwie doby - stanowczo zbyt mało, aby poznać cały “bukiet” krasowych atrakcji.

Ale nie próżnowaliśmy bynajmniej [pozdro Leffie!]
Rankiem przy dobrej słonecznej pogodzie wyruszamy z kempingu na łące Glavoi. Jeszcze tylko szybkie zdjęcie mapki, aby miec pod ręką i kierujemy się niebieskim szlakiem na południe.



Kwiatek numer jeden Cetatile Ponorului - Twierdza Ponor *)

Mieliśmy iść dołem i odwiedzić największą atrakcję okolicy, ale nie wyszło

Wylądowaliśmy na galeryjce biegnącej wokół, hmmm..., dolinek/zagłębień krasowych.
Głębokich





W dole widzimy wejście do portalu, gdzie, czego nawet nie przypuszczamy, wieczorem odbędzie się dramatyczna akcja p.t. polskie żółtodzioby w górach [“Coooo? My nie damy rady?” ].





Później odbijamy na żółty szlak i po krótkim podejściu dochodzimy do kwiatuszka nr 2.


Avenul Bortig - Kocioł Erozyjny Bortig

To taka dziura w ziemi - brzmi niewinnie, ale na mnie zrobiła niesamowite wrażenie.

Wielki lej [35m średnicy] o pionowych kolistych ścianach opadających prawie 40 metrów pionowo w dół , jakby wydrążony wielką wiertarą.



Oczywiście musiałam wrzucić trochę kamyków, aby zobaczyc czy długo lecą [długo!]. Znów nachodzi mnie myśl o bungee


Idąca za nami wycieczka Węgrów nawet nie podeszła do krawędzi - dziwni jacyś.





Skręcamy na inny żółty szlak i przez las podążamy w stronę:




Kwiatek trzeci:

Piatra Galbanei - skała Galbanei 1243m n.p.m.



To taki skalisty balkonik wznoszący się nad doliną. Widok kojący oczy i duszę.



Gdzieś tam w dole biegnie wąwóz Galbanei - chodzi się po śliskich kamieniach i trzyma łańcuchów wiszących tuż nad wodą. Kiedyś będzie trzeba odwiedzić


Ze skały, rzut kamieniem jest do numeru czwartego z naszego bukietu, czyli:


Pestera Focul Viu - Jaskinia Żywego Ognia

To kolejna dziura w ziemi. Tym razem bardziej pozioma.



W przewodniku czytamy:

jedna z najsławniejszych jaskiń w obrębie płaskowyżu Padiș. W sali zwanej Big Hall znajduje się lodowa kolumna o wysokości 4-5 m oraz lodowe stalagmity. Lód pozostaje w jaskini przez cały rok, a jest to spowodowane obecnością otworu w stropie jaskini, przez który zimowe mroźne i cięższe powietrze dostaje się do środka, gdzie zostaje zatrzymane z powodu braku wentylacji.

i

... została określona jako swoisty fenomen piękna, polegający na iluzji wywołanej przez iście mistyczne żywioły. Na znajdujący się na dnie jaskini lód przez otwór w stropie wpadają promienie słońca, tworząc szczególnie w południe niezapomniane efekty.

Niestety - z drewnianej platformy u wejścia widok nie powala na kolana. Blok lodu wydaje się mały i niepozorny [a to przeciez 25000 m3!], a słońce jakoś nie chce wpadać do jaskini…



Dopiero po powrocie widze w internecia jak to wygląda z bliska - wow!

http://static.panoramio.com/photos/large/9295557.jpg


Wracamy do obozu na obiad. Jest popołudnie, ale proponuje jeszcze podjechać do twierdzy Ponoru, której nie mieliśmy okazji obejrzeć rano. Z mapy wynika, że to jakiś kilometr od drogi, więc wsiadamy na Trampka.

Fortres of Ponor - Twierdza Ponoru - od dołu

wiedzie do niej wąska, wydeptana w miękkim i śliskim wapieniu ścieżka, najeżona nierównymi kamieniami, głazami, korzeniami i innymi przeszkodami.



Piętnastominutowy spacerek przeradza się w “nieco” dłuższą wycieczkę. Uważnie stawiamy nasze stopy, podeszwa Vibram moich dziesięcioletnich Scarp, po raz kolejny udowadnia, że jest cholernie twarda i na białych [a miejscami i czarnych!] wapieniach czuję się jakbym stapała po lodzie.

Czyli krok za krokiem. Powolutku.

W końcu naszym oczom ukazują się wrota Fortress of Ponor - portal skalny ma ok. 70m wysokości!



Chcielibyśmy podejść bliżej, bo pewnie z tej półeczki skalnej na dole widok będzie jeszcze bardziej niesamowity. Tak więc ignorujemy tabliczkę krzyczącą trzema wykrzyknikami, że “traseu dificultate” i że “turistilor experymentati”.



Coooo?! My nie damy rady?!!!

Co z tego, że właśnie zaczyna kropić, że mamy śliskie buty, że szlak wiedzie jakby prosto w dół.



Nie myślimy co będzie dalej - po prostu skupiamy sie na najbliższym celu [czyli najbliższej kępce trawy, albo kupce kamieni] i dążymy doń. Dążymy zjeżdżając na naszych szanownych czterech literach

Widzicie Naczelnego?



Im niżej, tym bardziej owiewa nas rześki chłód jaskini. Moja Babcia by powiedziała, że “ciągnie po kościach”.



W końcu stajemy na wymarzonym głazie, słit focia i z powodu coraz gęściej padającego deszczu zarządzamy odwrót.



Łatwiej powiedzieć, niz zrobić.

Przed nami stroma ściana luxno pokryta osypującym się żwirkiem, gdzieniegdzie upstrzona roślinnością, albo jakims głazem dającym poczucie bezpieczeństwa.

Jest ciężko.

Jesteśmy zaledwie 2 metry od siebie, ale gdy dochodzi do sytuacji kryzysowej przebycie tej odległości wydaje się niemożliwe.

Nie możemy sobie pomóc.

Chcę mi się ryczeć z mojej bezradności, ale ciągle robię dobrą minę do złej gry, aż nagle…

...przychodzi pomoc od trzeciej osoby.

Wystarczyła mocna dłoń podana w odpowiednim momencie i impas zostaje przełamany.

Docieramy do łańcuchów i kilka metrów [kilka metrów w górę ] wspinamy się odpychając się nogami do śliskiej skały. Przy każdym kroku błagam moje buty, żeby nie uśliznęły, bo polecę w dół i podetnę Naczelnego.

W końcu na drżących nogach stajemy na półeczce skalnej koło znaku z trzema wykrzyknikami. Taaa...

Powoli idziemy wąską ścieżynką do Trampiszona.

Na przyszłość postanawiamy wierzyć rumuńskim tablicom informacyjnym


Pada całą noc.

Ale rano budzi nas prawie bezchmurne niebo.

Przed nami ostatni kwiatuszek z krasowego bukieciku:

Pojana Ponor - Łąka Ponorów

To przestronna dolina otoczona niewysokimi górami. Płynie sobie w niej potoczek, który sobie wpływa do lejkowatych dziurek i znika, a potem sobie gdzieś tam daleko wypływa. Czarodziejskie sztuczki!

Tak to wygląda



Gdy wody w potoczku jest mało - czynne są tylko 2 ponory [czyli dziury]. A gdy poziom wody rośnie - przestają one być wydolne i zostaje “uruchomionych” kilka innych ponorów. Ale momencie topnienia śniegów i to nie wystarcza, aby odprowadzić całą wodę z doliny - wówczas na jej dnie tworzy się całkiem spore jezioro.

Takie cuda!

JEden z lejków - ponorów





I drugi



Aha - woda, która znika w tych ponorach, wypływa w odwiedzonej przez nas dzień wcześniej Fortress of Ponor.

Jest tam naprawdę ślicznie.

Wracamy do obozu, pakujemy manatki i ruszamy w drogę







*)
Ponor (z języka serbskiego – wchłon) – forma terenu właściwa obszarom krasowym, mająca postać otworu lub korytarza wydrążonego przez wodę. Jest to miejsce, gdzie wody strumieni, potoków czy rzek wpływają pod powierzchnię terenu.
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem