Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30.06.2013, 17:02   #26
Zenon
leżę.
 
Zenon's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Mieszkam w Szkocji
Posty: 158
Motocykl: XL 600 V by Hans
Przebieg: 73k
Zenon jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 10 godz 33 min 39 s
Domyślnie

Dzień Piąty (ostatni).

Wstałem bardzo wcześnie, bo bardzo chciałem przejechac Złotą Drogą do Tarbert. Złota Droga nazywa się Złota, bo jest położona wśród skał i pagórków, których wykucie pod drogę musiało kosztować wiele Złota i żyć ludzkich.

Wkrótce po tym jak się spakowałem zaczęło padać, hm... dawno nie padało, a i klimat raczej deszczowi nie sprzyjający, więc byłem zaskoczony.

Okazało się też również, że moja mapa jest bardzo lipna i bardzo szybko zabłądziłem, więc przy najbliższym (jedynym) rozstaju dróg ze znakiem na Tarbert skierowałem sie najkrótsza, najszybszą, NieZłotą drogą do tejże wspaniałej miejscowości.

W Tarbert wszedłem do sklepu firmowego Harris Tweed, ażeby kupić małżonce tweedową pamiątkę z moich wojaży po cudownej tej wyspie i schronić się choć na chwilę przed deszczem, który na tym etapie był już dość intensywny...

Nie kupiwszy nic w sklepie (oj drogo było) pojechałem na poszukiwania poczty - kartkę chociaż kupię - pomyślałem.

Później to już tylko zakup biletu na prom i oczekiwanie w kolejce (w deszczu)...
Przy okazji zakupu biletu obejrzałem specyfikację jednostki, którą miałem podróżować i ku mojej uciesze odkryłem, że ma wireless

photoprom.JPG

Wybrałem jeszcze na etapie planowania prom z Tarbert to Uig na wyspie Skye, żeby ją oną wyspę zjeździć na dwóch kołach (byłem dwa lata temu busiorem i było wspaniale), później miałem spędzić jeden dzień w środkowych Highlandach i przejechać się doliną Glen Shee, ale w związku z prawdopodobieństwem opadów równym 100% i moją tolerancją na deszcz równą 0 (zero!) stwierdziłem, że po prostu pojadę prosto do domu... t.j. 424 km. Plan był bardzo prosty: przystanek w Kyle of Lochalsh, Fort William i na stacji w Stirling.

Przez Skye przeleciałem z jednym tylko postojem, żeby sprawdzić gdzie mam jechać po tym jak się zgubiłem
Zaskoczony byłem w pewnym momencie gestością padającego deszczu - chwilę później przekonałem się, że to śnieg! W Maju!
Niepokojące było to, że moje 'skarpetki' wodoodporne rejli Tesco Korzystny Zakup zaczeły tracić swoje wodoodporne właściwości, a wierzcie mi - mokre stopy zaczynają szybko marznąć. Minąłem zatem Kyle of Lochalsh i prędziutko udałem się na stację, na której wpadłem na pomysł workowych 'skarpet' i dokonałem wymiany na suchy zestaw wytarłszy stopy recznikami paperowymi. Pani na stacji bardzo na mnie dziwnie patrzyła jak z toalety wyszedlem po 20 minutach. Wykorzystałem też postój na tankowanie i wykrcenie przemokniętych do cna rekawic. Dobrze, że mam ciepłe manetki - w przeciwnym wypadku prowadzenie byłoby jeszcze bardziej uciążliwe.

Odcinek między Kyle of Lochalsh, a Fort William to odcinek bardzo wietrzny, mokry i cholernie zimny. Miałem wrażenie, że jadę nieco szybciej, niż normalnie - widocznie spieszyło mi się do domu. Zauważyłem też wzmożony ruch motocyklowy w przeciwnym kierunku i mimo, że krzyczałem NIE JEDŹCIE TAM!!! do przejeżdżających nikt mnie nie posłuchał...
W Fort William zatankowałem się, wykręciłem znów rękawice (stopy na razie suche) i pobiłem rekord świata w prędkości jedzenia tabliczki czekolady (czas: od kasy na stacji do motocykla) i naprzód.
Ruch się sukcesywnie wzmagał. Na wysokości Glencoe wleczemy się niemiłosiernie za ciężarówka - zanim samochody przede mną ją wyprzedziły na poszerzonym pasie - pas się skończył. Po ok 15 kilometrach absolutnej katorgi (widoczność prawie żadna, deszcz, wiatr, ciężarówka) dokonałem najbardziej niekomfortowego manewru wyprzedzania w moim życiu - zacząłem przy bardzo mocnym bocznym wietrze, który wywołał coś w rodzaju turbulebncji jak byłem na wysokości ciężarówki. Jestem absolutnie pewny, że kierowca TIR'a słyszal jak przez całą długość manewru wykrzyczałem jednym tchem słowo niecenzuralne tak, że nie będę go tutaj przytaczał.

Jestem ok 100 km od domu. Jadę przez las wzdłuż bardzo malowniczego Loch Lubnaig; droga jest super - bardzo kręta, a ja po tych kilku dniach jazdy czuję się bardzo komfortowo pokonując kolejne łuki... Mimo deszczu. Przy dojeździe do kolejnego zakrętu zwalniam znacznie, bo nie widzę co się za nim dzieje i słyszę bardzo nieprzyjemne chrupnięcie po lewej stronie, tracę moc - zwalniam jeszcze bardziej, zatrzymuję się - ożesz %&$#@%^& - spadł mi łańcuch...

CDN

Pozdrawiam

Zenon

Ostatnio edytowane przez Zenon : 30.06.2013 o 17:06 Powód: a bo mnie się zdjęcie ciulato załączyło.
Zenon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem