ino ze z reguly jest tak, ze chca tanio, wiec biora zulika, a potem placz.
na wlasna prosbe i z wlasnej glupoty.
dlatego jak bede robil remont to pojde do kogos w rodzaju szparaga, a nie do studenciaka, chocby i z polibudy.
ze swoim gratem 4x4 (jesli nie robie przy nim sam) jezdze do lolka (w kraku wiedza, kto to).
bo to nie jest kwestia kasy - to rowniez kwestia relacji miedzyludzkich. po prostu - budujesz cos wiecej niz produkt-cena. po pierwszych latach naszej "wspolpracy" z lolem (wspolpracy w sensie: ja wymagalem, ale i dobrze placilem, a on dobrze pracowal i widzial, ze ja tez sie nie opierdalam i jak trzeba, to uwale sie smarami) relacje sie mocno odmienily - i teraz mazeniak u lola nie jest jakims-tam-klientem-do-dojenia, ino na wycieczke po azji srodkowej dostaje przygotowane auto prawie za "dziekuje" (bez zadnych zobowiazan z mojej strony).
relacje miedzyludzkie, a nie dolarowki w oczach.
i chyba o to w zyciu idzie.
warto sie nad tym zastanowic, panowie pracodawcy