Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.01.2013, 12:30   #48
hans
 
hans's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Krk-NH
Posty: 381
Motocykl: XT 600E stage 2
hans jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 10 godz 32 min 11 s
Domyślnie

Czas najwyższy dokonczyć relacyję, wiec:

Kolejne 3 dni wyglądały tak:


Wyświetl większą mapę

Z noclegowego Shjengin do Szkoder a potem skręt na otwierajacą wjazd w góry Północnoalbanskie dolinę i Ura e Mesit. Jest niedziela, ruch spory, a nawigowanie po Szkoderze bez mapy, budzi moje glęboko skrywane instynkty mordercy

W koncu przebiwszy sie przez Szkoder utykamy w pikniku ludowym w Ura e Mesit. Jest cos ok. 40st. C. Żar leje sie nieba a motocykle osiagają temperature odpowyednio 6596128st. C dla AT i 248565st. C dla XT (choc przy liczbach tych nie bede sie upierac).

Przebiwszy sie dalej jedziemy wzdłuż kuszącech chlodnym błękitem, wijącej sie po prawej rzeki Kir. Cóż, pokusy są po to aby im ulegac. Odpuszczamu jazde, stajemy nad rzeka (taki substytut nieudanego staniecia nad morzem) i jest po prostu bossssssko:









Wyjecie strojów kąpielowych polega na wysypaniu rzeczy pod motocykle zabraniu strojów, dokumentów, kasy i kluczyków oraz – pozostawieniu calej reszty pod motongami.
Paredziesiat metrów od nas staje albanska rodzina i juz po chwili jestesmy czestowani woda z lodem, arbuzem chlebem, oliwkami....
Dzień mija niespiesznie, gdzies droga przemykaja dwa GS'y na Teth, potem przemykaja z powrotem i nic sie nie dzieje.
Gdzies pod wieczor, na brzegu rzeki, tam gdzie stoja motorki zatrzymuje sie jakies enduro. Z kierowca. Niespiesznie brodzac rzeka podchodzimy i:

On : Czesc, to wy jestescie Hans i Cleo?
My: !?!?!?!?!?!?!?!?!?
On: Czytalem wasze relacje, po motorkach poznalem. Bo jak w parze AT i XT to musowo Hans i Cleo. Andrzej jestem.
My: !?!?!?!?!?!?!?!?!!?

To był Andrzej. Jak sie okazało póżniej – mamy w Krakowie wielu wspolnych znajomych, słyszelismy o sobie nawzajem w opowiesciach i w ogóle. Swiat sie cholernie skurczył ostatnio, zebym znajomych z Krakowa spotykal w Albaniji....
Andrzej jedzie w przeciwnym do nas kierunku, ale ze jest juz pod wieczór i ani on ani my daleko dzis juz nie pojedziemy, postanawiamy na nocleg stanac wspolnie i sie ciut – jakby to powierdziec – skonsumowac płynne.
W najblizszym (10km do nie dystans) sklepie zapodajemy używki po czym na nocleg wbijamy w ruiny domu na zboczu.







Andrzej kilka razy upewnia sie ze nie jestesmy Urodzonymi Mordercami, sesemesowo informuje brata w PL z kim staje na noc i – w razie jego zaginiecia – kogo maja scigac.
Reszta wieczoru jest milczeniem

Wjazd i wyjazd z ruinek wygląda tak:








O tym ze wjezdzajac na XT sie gleblem postanowilem nie pisac. Cleo mi kazala.

Rano żegnamy sie i kazdy leci w swoja strone.
Stajemy nad rzeka na sniadanie. Mija nas wyprowadzajaca krowy pasterka. Wracajac przysiada sie, oglada nas, mówi do Cleo, po czym zagna sie i odchodzi. Dlaczego tak ludzkie odruchy tak nas dziwia?









Zbierajac sie, popelniamy najwiekszy blad wyjazdu – bierzemy wode z rzeki a nie zrodelka...

Dalsze godziny to mozolne pniecie sie do przeleczy pod Nicaj-Shosh.....



















przelącz i zjazd z przeleczy do dna doliny pod Nicaj – Shale...














...a potem – pozornie najprostsze 10km plaskiego do Teth.








Na początku plaskiego spotykamy grupe 3 czechów n ie mogacych wyjsc z zachwytu nad Cleo. W zyciu nie widzialem tak szybko rosnacego ego.



A ze mile zlego poczatki.... plaski odcinek do Teth, to okolo 10 km kamieni, na których Cleo – majaca za soba duzo, duzo trudniejsze trasy przestaje jechac, za to lezy co 300m. Jestem wsciekly, zmeczony i jade na 2 motocykle. Koszmar. Jestesmy zmeczeni i – choc o tym nie wiemy – zatruci.
Pomijajac kawalek – po jednej z gleb pęka zbiorniczek plynu hamulcowego w XT (wieczorem sie naprawilo).




Na noc stajemy – wraz z grupa przesympatycznych szkotów – pod dachem.



Szybka naprawa XT, kolacja i spac.



Cóż, kolacja dlugo sie nie utrzymala. Kolejne 36h (dzien drugi) spedzamy leżąc z goraczka i walczac z wszeklimi objawami powaznego zatucia pokarmowego. Sa chwile gdy po prostu nie mam sily wstac z lozka. Choc próbuję...

Dzien trzeci wita nas ciut lepszym zdrowiem (choc pomilo leków, trwalo to ponad 2 tygodnie), czas wracac do PL. Zbieramy sie zatem z Teth, wbijamy na przelącz Buni i Thores (1673 mnpm) podczas którego to wbicia okazuje sie że pancerne buty crossowe ratują jednak kostki przed zmiażdzeniem....











.....pamiątkowe fotki na przelęczy...
























...zjazd w dół do Boge, gdzie robimy ostatnie zdjecia wyjazdu i dalej do Czarnogóry, gdzie lapiemy namiot gdzies pod granicą Bosniacka.





Ostatnie 2 dni to powrót do PL. 1250Km w zalamaniu pogody, rzęsistym deszczu w temperaturze poniżej 10st.C. Nic co bym milo wspominal, a wrecz przeciwnie. Mokre mamy wszystko (poza bagazami), a mokre i zimne gatki to cos, co dobija sie mroźnym piętnem na psychice...


Amen.
__________________
Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.
------------------------------------------------------------------

chroń mnie Boże przed przyjaciółmi,
z wrogami poradzę sobie sam...
------------------------------------------------------
Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca,
Moja wreszcie groza ducha,
Gdy Kostucha rwie do tańca!

Ostatnio edytowane przez hans : 26.01.2013 o 14:42
hans jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem