Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.01.2013, 21:39   #2
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 54 min 8 s
Domyślnie

Dzień 1
Wieczór przed wyjazdem gonitwa. Narzędzia, ciuszki, namiot.... . Pakowanie, rozpakowywanie, sprawdzanie pakowanie, mocowanie na moto, jeszcze całusek dla trampusia i spać raniutko wyjazd.
A rano, jak to rano na urlopie. Jeszcze prysznic, śniadanko, kawka, pogaduchy, a to jeszcze raz kawka. Wszystko mamy? To jeszcze siku i mamy godzinę 11,00. Fajne rano. Zara będą hejnał grali. Ruszamy. Staram się jechać podrzędnymi drogami. Kędzierzyn, Pszczyna, Sucha Beskidzka, Rabka, Bukowina Tatrzańska,...






Pikna ta nasza Polska ale trzeba ją pożegnać. Wpadamy na Sławację i lecimy: Poprad Koszyce, Sena i już jesteśmy na Węgrzech. Cały czas bokami, co godzina przerwa na fajeczkę, czasem kawka, tankowanie. O ile w Polsce było na drogach dość gęsto, tutaj można cieszyć się jazdą. Drogi wąskie ale równiutkie, winkle malina, pogoda bajkowa. No, może lakko za ciepło ale nie ma powodu do narzekań. W okolicach Koszyc zakręty bajkowe i sporo motorków. Ale robili miny jak ich brałem na winklach J . Moja pani na winklach ma lekkie obawy więc nie dotyka aparatu. Nie marudzi jednak a na motorze zachowuje się bardzo neutralnie. Jedzie się nam bardzo dobrze.
Granicę węgierską przekraczamy około godz. 19,00. Trzeba rozglądać się za miejscówką do spania. Mijam jakąś miejscowość a kilka kilometrów za nią przejeżdżam most na rzece. Za mostem jest boczna droga biegnąca wzdłuż rzeki i właśnie w nią się wbijam. Po kilku kilometrach dróżka odchodzi od rzeki a to mi się nie bardzo podoba. Wbijam w pola i lecę offem w kierunku rzeki. Po jakichś dwóch kilometrach jest miejscówa w zakolu rzeki. Bajka. Rozbijanie obozu, kolacja upichcona na kuchence, toaleta w rzece i spać. Rano droga czeka.







Po drugiej stronie rzeki była piaszczysta łacha która rankiem okazała się wodopojem dla dzikich zwierząt. Rankiem z namiotu widzieliśmy sarny i zajce gaszące porannego kaca.



Podsumowanie 8 godzin w siodle, 389km
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem