Czesć!
Święta szły powoli i nudno, siedzenie w domu do najprzyjemniejszych nie należy, a nieopodal w garażu stoi motór w połowie zatankowany i do drogi gotowy. Pierwsza myśl - Bieszczady, moje ulubione miejsce. Ale... 500km, zimą... hmmm... troche nie tędy.... Diabeł do lewego ucha rzekł "Nie p***dol tylko jedź". No to spakowałem manele i ruszyłem o 1 w nocy aby zdążyć na wschód słońca nad Bieszczadami.
Senne Ustrzyki Górne, sklep czynny tylko do 14 bo i po co dłużej skoro i tak nikt nie kupi.
Do samych Ustrzyków droga była czysta odsnieżona, no i dobrze zasolowa bo beema po 500km była prawie że biała od soli.