Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27.09.2012, 20:49   #10
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Ukraina... ta jaką widziałem dzisiejszego dnia jest taka jaka mi się widziała kiedy przed snem w domowym zaciszu zamykałem powieki i wyobrażałem ją sobie. Dokładnie taka sama! Konie zamiast traktorów, zamiast skomplikowanych i drogich maszyn – ludzie, całe rodziny, wszystkie pokolenia, zgodnie pracujący na roli. Piękna, skromna, kolorowa. I Ci wspaniali ludzie...



Jedziemy, po cichu by nie płoszyć luźno biegających domowych zwierząt, grzecznie by nie zrobić złego wrażenia na mieszkańcach. Podjeżdżamy do nich, pytamy o drogę.
- Tam, prosto, jedźcie za mną, otworzę Wam bramę – woła rolnik. Zostawia grabie i truchtem pędzi na wschód, po kilkunastu metrach dopada do prowizorycznej bramy zrobionej z kilkumetrowego drąga średnicy jego spracowanych rak, odrzuca na bok i każe jechać, na dól, do rzeki...
- Nosz kur...ależ tu pięknie !! Jak mogłem tyle lat zwlekać !! Jak mogłem !! - biłem się z myślami ciągnąć się za Mirkiem. Ten co jakiś czas zatrzymywał się czekając na mnie. Ale nie narzekał, jechał tak by mieć frajdę ale jednocześnie tak, by nie zgubić swojego towarzysza doli i niedoli. Prawdziwy dobry duch!

Jedziemy piękną drogą, zupełnie nie pasującą standardem do tego czym poruszaliśmy się do tej pory. Na którymś z wzniesień zatrzymujemy się na obiad.



Tanio, pysznie- czyli tak jak być powinno. SMS od Remiego, z którym ruszam niedługo na podój małego kawałka Afryki, uświadamia mnie, że zabrany w ramach testów SPOT działa:
- wystarczy już tego obżarstwa, w drogę! - drwił w nim Marek.

Skoro wielki brat kazał to ruszyliśmy. Niespiesznie, 80-90km/h w końcu mamy czas, delektujemy się widokami. Kierunkowskaz w lewo miga już jakiś czas, przykręcam gaz... widzę pędzących policjantów, Mirmil nie reaguje. Jadę więc i ja. Słyszę tylko gwizdki władzy... w lusterku lecący lizak Oddalamy się niespiesznie. Po 3, może 4 km na długiej dziurawej prostej dopada nas wyjąca w niebogłosy Łada Samara, oczywiście z błyskającym zestawem na dachu. Wysiada dwóch ludzi, wysokich nie tylko stopniem... Paszporty, prawo jazdy, spojrzenie znane z filmów Holywood, od razu widać, że te sceny grają codziennie. Szybkim ruchem chowam zawartość portfela głęboko w kieszeni zostawiając w środku tylko drobne- wiedziałem co będzie dalej się działo – czytałem w końcu nie jedno dobre opowiadanie!
- Panowie, za nami, tam pogadamy – rzucili. Zawrócili i prowadzili nas jak skazańców...
Dojeżdżamy do feralnego miejsca, lizak już podniesiony... na nasz widok z posterunku GAI wybiegają, było ich ze 4, może 5 – coś tam wrzeszczą.
- Paczemy wy uciekali ?
- My nie uciekali, norlmalnie jechali !
- No kak normalna? No kak
- No normalna, jechali.
- My was zatrzymywali .
my niczewo nie uwidzieli, słonko mocno świecit - cedzę łamaną ruszczyzną.
- Ja gwizdał !!!!! – krzyczy wściekły policjant
- U mienia muzyka w kasku , ja niczewo nie słyszał !

Rozchodzą się, każdy z nas dostaje swojego „prokuratora” zapraszają nas do klimatyzowanego pomieszczenia, sadzają przy oddzielnych stolikach tak by nas szybciej złamać. Wystrój surowy, lodówka, na ścianie wiszący klimatyzator, klika dyplomów czy czegoś w tym stylu. Krzesła, stoliki - przypominają mi lata 80-te.
- No szto z Wami budziet ? No szto ?
- Nic, pojedziemy dalej
- no jak ?
- No normalnie, na moto
- Chyba taxi, sud budziet, sztraf, motory zablokowane, sud i deportacja! drwi policjant.
- A co to sztraf, szto eta sud, ja nie rozumieju ?
- No jak nie rozumiesz jak ja do Ciebie po polsku gadam … - trudno się było z nim nie zgodzić...
I tak w kółko przez 5-10 minut. Oczywiście w międzyczasie, co 1-2 minuty dopisują kolejne wersy protokołu dla sędziego. Nie pękamy. Mirkowi rozmowy idą zdecydowanie lepiej, widzę, że już oglądają paszport i jego pieczątki, oglądają zdjęcia w jego komórce, słuchają opowieści. Ja trafiłem na twardszego, bardziej nerwowego człowieka. Co chwila zrywał się z krzesła, ściągał czapkę po czym wykonywał nią kilka nieskoordynowanych ruchów i po chwili znów lądowała na jego głowie. Chodził i siadał, obracał się na jednej nodze, podnosił i rzucał paszport o stół co chwila zerkając tylko na to jak ja reaguję... miętolił paszport dopisując co chwila kilka wyrazów i rzucał swoje:
-Ernest i szt z tobą budziet? No szto? Do sudu chcesz ? Po co Ci to? No po co ? Paczemu ty uciekał, no paczemu ?
Nic nie budziet – odpowiadałem
- A co ma być Nie piłem, nie uciekałem, jechałem jak należy, żadnego przepisu nie złamałem, zobaczyłem auto w lusterku grzecznie zjechałem na pobocze... - ciągnę dalej

Z boku widzę jak Mirmil dmucha w czapkę... taki alkomat, mimo że po chwili pokazują nam taki normalny, za kilka tysięcy euro, chwalą się certyfikatem, myślimy, że dali już spokój bo rozmowa zeszła na inny tor.
- No i co z wami budziet ? Teraz już zaczyna się rozmowa w grupie.
Patrzę na protokół Mirka – prawie nie zapisany, mój już gdzieś tak w 70%
- No Mirek, no... Ty nie pierwyj raz na Ukrainie, Ty wiesz co trzeba zdziełać
- No nie pierwszy i wiem jak jeździć by się wam nie narazić ! - odpowiada
- Sud ile nie sud
- Zdecydowanie nie sud !
- To pisać dalej ili nie pisać ?
- Zdecydowanie nie pisać!
- No to jak budziet ?
- Będzie dobrze, pojedziemy tam gdzie jechaliśmy i wszyscy będą zadowoleni.
- No jak wszyscy ? - i patrzy na nas jak na idiotów....
Mój wkurzony okrutnie. Siada, pisze dalej. Co chwila wpadają pozostali sprawdzić na jakim etapie są „negocjacje”. Też nie są zadowoleni. Widzą, że się ich nie boimy ale widza też, że nie stawiamy się im, po prostu próbujemy rozładować napiętą atmosferę. Wychodzą niezadowolenia a ja w międzyczasie obserwuję to co się dzieje za oknem. Co chwilę zatrzymuje się jakieś auto, często po krótkiej konwersacji z kierowcą coś ląduje w ręku policjanta a kierowca odjeżdża.
Wracam myślami do miejsca i sytuacji w której się znaleźliśmy:
- Ale po co to pisać – mówię, przerywając pisanie protokołu
- Szkoda tylko papieru, czasu i długopisu i tak się nie przyda – stwierdzam
- No jak się nie przyda ? Przyda, do sudu pojedziecie, Wy do hotelu na 3 dni, motocykle na parking a potem deportacja... i sztraf budziet - a on znów swoje
- 880 Hr oficjalna – z podkreśleniem, oficjalna
- Uuuu dużo, u nas niet dzieńgów, tylko na paliwo...
- To do banku pojedziecie !
- No jak do banku, bank za darmo nie da!
- To deportacja budziet
-Trudno... - wzruszam ramionami i się zamykam.
Policjant bierze do reki długopis ale wyraźnie nie chce mu się pisać - widzi bowiem ,że nieuchronnie kończy mu się blankiet i argumenty a negocjacje nie zostały podjęte. Mięknie.
- 880Hr oficjalna … a 440Hr, czyli połowa jak nie oficjalna – zdanie kończy wyraźnie już ciszej
- Jak nieoficjalna ?
- No, normalna, nieoficjalna...
- 440Hr dużo, u nas niet tyle!
- A ile u Was ?
- Mało, tolko na benzynu. My w pałatkach żywiom, w górach, dzieńgi tylko na jedzenie i paliwo. Jak zapłacimy to nie będziemy mieli za co wrócić – tłumaczymy

Koniec końców kończy się uśmiechami i 100ką za dwóch do szuflady. Oczywiście oni banknotu nie dotykają, sam wpada do szuflady...
A wystarczyło podroczyć się jeszcze 5-10minut i chyba pogonili by nas stamtąd z nerwów, że tym razem się nie udało
Przedstawienie to, trwające około 20 minut kosztowało nas tyle co bilet do kina – całe 22zł, z tym, że tu akurat myśmy grali .

Ujeżdżamy z 30, 40 może 50km. Myślami jeszcze jesteśmy na posterunku GAI, śmiejemy się w duchu z przeżytej przygody i chyba dlatego gubimy drogę.
- To chyba nie tu - kontrola mapy z nawigacją.



Nawrotka. Nie tędy droga!
Wracamy kawałeczek i się zaczyna, zdecydowanie najtrudniejsza cześć naszego wyjazdu.
Jadąca jeszcze asfaltową droga, ubabrana po osie ciężarówka daje przedsmak emocji jakie nas czekają. Żyje się raz – wbijamy więc w las!
Wbiliśmy...





cdn.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem