Hm, moim zdaniem to właśnie zbyt duża ilość znaków drogowych jest problemem. Stawia się tego tyle, że ludzie przestają na nie zwracać uwagę, zresztą w takim natłoku po prostu trudno się połapać. Najbardziej lubię jechać drogą, na której co 20m stoi kolejny słupek obwieszony ograniczeniami, ostrzeżeniami, zakazami. Tego nie da się ogarnąć. Niestety zarządcy dróg najwyraźniej wychodzą z założenia, że im więcej znaków zasadzą przy jezdni, tym będzie bezpieczniej. Ja uważam, że jest właśnie na odwrót. Wkurza mnie też metoda: postawmy "czterdziestkę", a wtedy wszyscy będą latać siedemdziesiąt, czyli akurat tyle ile w danym miejscu się da. Właśnie to powoduje, że ludzie mają ograniczenia w dupie. Przynajmniej do czasu, gdy trafi się jeden feralny zakręt, który akurat będzie oznaczony tak jak trzeba, a kierownik nie wiedząc o tym pociśnie jak zwykle ponad limit.
Co do sensownych oznaczeń, to czarne punkty jak najbardziej. Szkoda tylko, że najpierw musi zdarzyć się tragedia.
|