Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.05.2012, 12:38   #57
Miętus
 
Miętus's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Legnica, Złotoryja, Łódź
Posty: 104
Motocykl: RD07a
Przebieg: Rośnie
Galeria: Zdjęcia
Miętus jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 12 godz 24 min 14 s
Post

Dzień XIX 09.09.2011 523km
Głos z rakiety. Kurde skąd, przecież tu jest zupełne pustkowie. Parę drzewek i skały. A jednak. Allach ogłasza nowy dzień. W czeluściach kufrów znajduje jeszcze dwie zupki i trochę tureckiego chleba. Fajnie, jest śniadanie. Mimo bardzo wczesnej pory słonysio dobiera nam się do gnatów. Na spodniach i termikach białe plamy soli z wyschniętego potu, o zapachu nie wspomnę. Droga troszkę mniej monotonna bo zaczęły się pasma górskie. Zdecydowanie niższe bo po bokach gdzieś około 2000mnpm ale są i winkle i troszkę jakby chłodniej więc i jazda robi się przyjemniejsza. Po X km trasa nasza łączy się z autostradą, tzn. idą teraz równolegle, tylko na naszej co jakiś czas są skrzyżowania no i za darmoszkę. Wchodzimy na wiadukt. Nie wiem jak długi ale naprawdę potężny, i te filary chyba do nieba. Po pewnym czasie powietrze się zmienia. Jest dużo świeższe i przyjemniejsze a po chwili po lewej ukazują się nam dawno nie widziane lazurowe wody morza Marmara. Widoki znów robią się piękne. Docieramy do Istambułu i oczywiście rozpoczyna się kocioł, choć to mało powiedziane. Walka z puszkami o każdy centymetr na drodze. Po kadłubie pot leje się strumieniami i znów przypominam sobie w praktyce po co jest rowek na dupie. Skwar, i jeden wilki ryk klaksonów. Aby do przodu. Paluchy drętwieją od sprzęgła i hamulca. Obłęd. Ja znów chce w góry, tam gdzie nie ma ludzi!!! Zatrzymujemy się przed mostem nad Cieśniną Bosfor. Widok przepiękny. Wyciągamy fotoroby. W koło znaki zakaz fotografowania ale może się uda. Oczywiście zaraz jest obok nas Policjant i wykrzykuje, że nie wolno. A zapalić? Zapalić proszę bardzo, ale już stał przy nas aż do odjazdu. Cóż było robić. Cyk, cyk w czasie jazdy. Warto było.
1304.jpg
Przejeżdżamy nad cieśniną Bosfor i jesteśmy znów w Europie. Trochę żal, że przygoda się po woli kończy ale co zrobić. Pozostają wspaniałe wspomnienia. Widok z mostu oszałamia. Jest on potężny a dołem majestatycznie przechodzą wielkie statki. Wbijamy się znów w kocioł. Postanowiłem zjechać z przelotówki do miasta co Many skomentował stekiem słów nienadających się do cytowania. Ale skoro już tu jesteśmy to trzeba trochę pozwiedzać. Po nie wiem jakim czasie walki o miejsce na drodze i kilkakrotnym przejechaniu wzdłuż po chodniku docieramy na nabrzeże morza Marmara pod pałac Sułtana. Jest ogromny. Przed bramą stoi policjant z pistoletem maszynowym. Podszedłem, mówię, że chciałbym foto. Nie ma sprawy ale musisz wejść tym wygrodzonym płotkami wejściem i przejść przez bramki. Kurde, kontrola jak na lotnisku. Czego oni tak strzegą?. Wchodzimy do małego oszklonego budyneczku. W środku czterech policjantów, masę monitorów i bramka. Każą przez nią przejść. Oczywiście piszczy. Wyciągać wszystko metalowe na tacę. W Momocie gdy wyciągnąłem nóż, który zawsze jest przy mnie chłopaki poderwali się zaniepokojeni ale gdy wyciągnąłem blachę policyjną okazali się bardzo przyjaźni i jakby trochę się uspokoili. Pogadaliśmy. Pozwolili zostawić w kanciapie kaski. Bardzo chcieli robić z nami zdjęcia.
1422.jpg

Jeden nawet zaoferował, że oprowadzi nas po pałacu. Pałac piękny, z wielkim przepychem ale zwiedzać należy go w spodenkach i koszulce a nie w motociuchach i od rozmowy bolały nas mocno ręce. Powiem szczerze zwiedzanie nas wykończyło. Wsiedliśmy na dziewczyny i przebiliśmy się do starej dzielnicy. Koniecznie chciałem zwiedzić bazar bo te klimaty są wspaniałe. Stawiamy sprzęty koło jakiegoś pomnika. Many stwierdza, że ma dość więc sam zagłębiam się w bazarowy harmider. Zaczepia mnie jakiś handlarz. Pyta „from”? Więc wyjaśniam grzecznie From Poland. „A Polonez” i ciągnie mnie do swojego stoliczka. Na stoliczku w pudełku jakieś tandetne metalowe zapalniczki.
- pan kup Zippo
- Ty koło Zippo to nawet nie leżało
Odwracam się i odchodzę a za sobą słyszę miłego handlarza
- śpieldalaj
Ooo, moja afrykańska duma została urażona więc się odwróciłem i posłałem panu długą wiązankę w naszym pięknym słowiańskim języku, po czym dostojnym krokiem się oddaliłem bo a nóż by chciał mnie zapoznać ze swoimi kolegami. Łaziłem tak bez celu pośród tureckich męskich przekupek gdzie piękne ludowe wyroby mieszały się z obrzydliwym kiczem gdy dostrzegłem wielki napis DONER KEBEB. Idę w kierunku zapachu i od zarośniętego sprzedawcy za kilka tureckich wariatów dostałem wielką bułę z przypieczonymi soczystymi paska mięska. Więc jednak Po przejechaniu 5 tyś km przez Turcję spełniło się moje kulinarne marzenie o kebabie. Podbudowany tym faktem i z pełnym brzuchem dosiadamy Afryk i wbijamy się w jeden wielki młyn uliczny. Jazda przez Istambuł to obłęd, Komunikacyjny horror. Teraz wiem dlaczego gdy siedzieliśmy pod bazarem i podszedł do nas starszy pan, obejrzał nasze motongi, popatrzył na nas i rzekł „desperados”. W tempie pijanego żółwia posuwamy się do przodu. Walka o życie. Oczywiście w tym obłędzie popierdzieliłem drogę co poskutkowało straceniem dalszych trzech godzin. Staję wściekły i załamany. Jedyna pociecha, że z tego miejsca widać pięknie podświetlony Błękitny Meczet. Szkoda że nie mam statywu bo jest już ciemno a z ręki nie udało mi się cyknąć. I wtedy podeszła do mnie złota myśl. Many, wyjedziemy stąd nocą. Ruch usiądzie damy radę. Niestety bardzo się myliłem. To miasto nie śpi! Nocny ruch okazał się taki sam jak w dzień. Na szczęście trochę chłodniej. Przedzieramy się przez to potężne miasto i udaje mi się odnaleźć kierunek. Docieramy do bulwarów nad morzem Marmara. Jesteśmy wykończeni fizycznie i psychicznie a biedne Afryczki przez cały czas gwiżdżą wentylatorami. Mam wszystko w dupie. Stawiamy sprzęty na deptaku nad samym morzem i zawijamy się w śpiwory, na trawce pod Afrykami. Niestety spanie niefajne. Krótkie letargiczne drzemki bo miasto żyje i dudni. Dwa razy zatrzymał się obok nas radiowóz, wyszli Polis, popatrzyli na moto, na nas, udawałem, że śpię i pewnie stwierdzili, że turysty lepiej nie budzić, przecież wydaje tutaj pieniądze, niech odpoczywa. Chwała im za to, że się nie czepiali bo naprawdę miałem tego dnia dosyć.
CDN.....

Miętus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem