Ja myślę że w tym temacie oprócz zdrowego rozsądku, świadomości i przede wszystkim umiaru w tym co się robi bardzo ważne są osobiste przekonania i wiara.
Ja pracuję na budowie, przez ostatnie pół roku "na wysokościach", wcześniej roboty ziemne, drogówka - oba "gatunki" statystycznie najbardziej niebezpieczne w całej budowlance. Jeśli czas i kasa pozwalają bawię się w rajdy samochodowe (normalne, nie wariowanie po ulicach) a na co dzień jeżdżę na moto... Statystycznie jestem więc samobójcą
Przyznaję że ciężko było poznać kogoś "na dłużej" i "na poważnie" żyjąc w ten sposób ale w końcu się udało. Starałem się pokazać Jej że rajdy to nie tylko bezmyślne zap...ie na zabicie, jak to powszechnie się mówi.
Mimo że była zatwardziałą przeciwniczką motocykli, które jak większości społeczeństwa kojarzą się z głupkami na ścigaczach (nie obrażając nikogo, mam na myśli konkretną ale najbardziej zauważalna grupę motocyklistów), sama polubiła "plecaczkowanie" i trampka
Do czego zmierzam.... Mimo że jest strasznie wrażliwą i nadopiekuńczą osobą, parę miesięcy temu kiedy chciałem się uspokoić i sprzedać rajdówkę, to właśnie Ona wybiła mi to z głowy - szok.
Jak widać, tu nie chodzi o statystyki, o to że ludzie gadają że to głupota, że w mediach ciągle słyszy się o wypadkach ale o świadomość skąd się bierze zagrożenie i co robić żeby zagrożenie minimalizować.
Pokaż bliskim że jeździsz rozsądnie, że zabezpieczasz się w odpowiedni sposób (kask, ciuchy), dbasz o stan techniczny moto, zainteresuj ich swoją pasją - jeśli zależy im na Tobie, zrozumieją i na pewno nie będą robić z Tego powodu wyrzutów.