Nad ranem jest doskonała okazja do sprawdzenia luzu zaworowego i wreszcie przyjrzenie się gaźnikowi. Chodnik przed hotelem to doskonałe miejsce warsztatowe. Poranek chłodny i deszczowy, ale jak trzeba to trzeba. Ręce sztywnieją z zimna i wilgoci. Okazuje się, że luz zaworowy pozostał, taki jak ustawiony przed wyjazdem. Super, bo kręcenie śrubkami w takich warunkach potrafi zakończyć się ich zniszczeniem. Dobrze, że nie muszę regulować. Pozostaje pakowanie i w drogę. Po odpaleniu okazuje się jednak, że gaźnik daje znać o sobie i tworzy się niewielka kałuża paliwa pod motocyklem. Uuu, no sprawa poważnieje. Niedaleko jest stacja benzynowa, która będzie tymczasowym warsztatem, właściciel hotelu wyraził delikatną dezaprobatę dla zajęcia chodnika. Gaźnik do wyjęcia i rozebrania. Na szczęście zrobiło się cieplej i nie pada. Oględziny zaworka przelewowego, samej komory i pływaka nie ujawniają żadnych uszkodzeń. Złożony z powrotem, oczywiście beztrosko przelewa paliwo nadal… Nic to, jazda dalej, trzeba to po prostu kontrolować.