Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.11.2011, 13:37   #7
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 2 godz 5 min 30 s
Domyślnie

Dzień 6 905 km. 02.07

Rano … jak w poprzednich dniach.
Mijamy kolejne wioski z malowniczymi chatkami, zbudowanymi ze starych ciemno brązowych desek i bali, które zdobione są rzeźbami wokół okien i drzwiami malowanymi na różne kolory z przewagą niebieskiego. Niewątpliwie miało to swój urok. Kobiety ubierają się tradycyjnie. Często na głowie noszą zapominane już nawet na wielu naszych wioskach chusty. Na postoju gość przygląda się z zainteresowaniem i pyta ile kosztują nasze motocykle. Czyżby to znaczyło, że mamy jeszcze dalej odjeżdżać od głównej drogi szukając noclegu ?







Zakończenie dnia jak poprzednio. Komary, coś do picia i do namiotu. Jadąc na wschód skraca się nam czas spania o przekroczone kolejne strefy czasowe. W efekcie śpimy coraz mniej chcąc wstawać wcześnie rano zgodnie z czasem lokalnym. Przesuwając czas do przodu w pewnym momencie wychodzą nam 4 godz snu.

Śpimy tutaj N55.12628 E75.37070






Dzień 7 893 km. 03.07

Przemy dalej na wschód . Mijamy Omsk, Nowosybirsk.







W Nowosybirsku zatrzymujemy się przed kościelnym kompleksem, zabudowanym piękną cerkwią. Chcemy wejść na teren posesji, jednak brama jest zamknięta.







Okolice Omska i Nowosybirska są płaskie jak naleśnik. W zasadzie nic ciekawego.
Po południu wjeżdżamy w Ałtajskij Kraj.







W knajpce zatrzymujemy się na szaszłyka i kawę. Smakowo jest ok, ale są kawałki mięsa, które mógłbym żuć do dziś. Chcemy dzisiaj dojechać do Bijska. Znajduje się tam polska parafia, którą prowadzi Ks. Andrzej, u którego mamy plan przenocować. Na miejscu spotykamy pieszą ekipę wrocławsko – poznańską, z którą następnego dnia Ksiądz ma wyruszyć w góry. Wieczorem kulturalnie siedzimy przy stole rozmawiając o różnych sprawach, między innymi życia codziennego w tych stronach









Rosyjska bania







Śpimy tutaj : N52.52598 E85.23898


Dzień 8 564 km. 04.07

Rano śniadanko, mała sesja foto okolicy, pożegnanie z Ks. Andrzejem i ruszamy na Tashantę, przejście graniczne z Mongolią !!








Zdjęcie jednej z zagród wykonane nad płotem . Wódz wciąż uwielbiany









Jedziemy przez Ałtaj. Mijamy pomniki i tablice wychwalające Gieroji Wielkiej Wojny Ojczyźnianej ( jak ją nazywają w Rosji ) .




Im jedziemy wyżej tym pogoda staje się bardziej kapryśna. Temperatura spada 10 ,8 , 4°C . Zaczyna padać deszcz. Z lenistwa nie zakładamy przeciw deszczówek. Temperatura dalej spada, a przy +1°C stopniu jedziemy już w padającym śniegu .
Jesteśmy na przełęczy i postanawiamy zatrzymać się w zajeździe, by zjeść i wypić coś ciepłego, i przeczekać chwilę pogarszającą się pogodę.





Ludzie zadają pytania skąd, dokąd itp..., więc odpowiadamy, że jedziemy z Polski do Mongolii. Słyszymy odpowiedzi gieroje, maładcy, ale w głosie ich też można wyczuć inne pytanie, które bezpośrednio nie padło „ na cholerę jechać taki kawał motocyklami i po co do Mongolii ? „ Z przemoczonych kurtek woda kapie na podłogę . Opuszczając knajpkę jest już pokaźnych rozmiarów kałuża. Pomimo, że nie zapowiada się na szybką zmianę pogody jedziemy dalej. Kiedyś musimy wyjechać z tych chmur, a po drugiej stronie gór może być ładnie. Po przejechaniu przełęczy pogoda zmienia się diametralnie i możemy delektować się widokami pięknego Ałtaju. Robimy sporo przystanków na fotografowanie.


























Wieczorem docieramy do miejsca, z którego mamy już tylko 40 km do przejścia granicznego z Mongolią. Postanawiamy, iż dalej nie ma sensu jechać, gdyż granica jest już zamknięta . Rozbijamy namioty w krzakach, zza których rozciągają się piękne widoki na ośnieżone góry.
Piwo , jedzenie i do śpiworów .

Miejsce spania: N49.95130 E88.74953










Dzień 9 206km. 05.07

Nad ranem bardzo się ochłodziło. Dodatkowo na śpiwór narzucam kurtkę motocyklową .
W momencie, gdy wschodzi słonko i świeci na namiot, robi się ciepło. Wygramoliłem się
z namiotu i na kanapie afryki widzę szron .








Robert wspomniał, że nad ranem, gdy szedł wydalić produkt przemiany materii po piwie, to namioty były oblodzone, a jego termometr wyświetlał -3,5°C. Jemy śniadanie, popijając ciepłą herbatą na rozgrzewkę i jedziemy na granicę







Po drodze mijamy cmentarz.







Po stronie rosyjskiej odprawa poszła sprawnie. Po stronie mongolskiej jaśnie państwo
z obsługi mają przerwę na lunch, więc czekamy grzecznie przed bramą. Za nami ustawia się ekipa składająca się z pięciu wylizanych, wychuchanych i oklejonych Mitsubishi Pajero.
Jak się okazało, była to ekspedycja z Kazachstanu, której przewodził nijaki Gżingis Sit, który podobno jest potomkiem wielkiego Dzingis Hana ( tak stwierdzono jego pokrewieństwo w badaniu genetycznym, podobnie jak co u siódmego mieszkańca Azji ). Starszy Pan
odzywa się do nas „ wojsko polskie” i od tego czasu prowadzimy z nimi miłą rozmowę. Kręcą z nami materiał filmowy do swojej wyprawy, choć pewnie tego i tak nie zobaczymy. Po przerwie i otwarciu granicy część ekipy z Kazachstanu wyciąga rządowe pisma, które podobno uprawniają ich do przekraczania granicy bez kolejki. Atmosfera gęstnieje. Dajemy wyraz swojego niezadowolenia. Po przejechaniu ( jak pamiętam ) 3 Pajero z ekipy Kazachskiej szef Dżingis Sit widząc, iż strasznie nas to wkurza, że władowali się przed nas, pokazuje klasę i puszcza nas przed pozostałymi swoimi pojazdami. Dziękujemy grzecznie i jedziemy na zderzenie
z mongolską biurokracją.











Od Annasza do Kajfasza . Wypełnianie druków, jakieś numerki na pleksi na której zbieramy pieczątki. Czuję się jak harcerz, który przez uzbieranie kompletu pieczątek ma dostać jakąś sprawność . Ogólnie przerost formy nad treścią. Niech żyją urzędnicy i biurokracja. Na koniec przyszedł pan z chusteczką na twarzy, siknął na koła motocykli jakiś cudowny środek, który miał oczyścić felgi z chorób i innych złych duchów i wykasował nas, - jak pamiętam - na równowartość 30 PLN. Na przejściu spotkamy Niemca, który po przejechaniu mongolskimi drogami 200 km poddał się i pozostawiając swoją ekipę wrócił BMW do Rosji. Z jego mowy można wywnioskować, że troszkę przeszkadzała jemu tarka na drodze .. Nie wiem, jak ten naród przejmując się byle dziurkami w drodze podbił kiedyś połowę Europy Wstyd dla narodu Panie Niemiec.
My postanowiliśmy, że trzeba być twardym, a nie „miętkim” .
Po uporaniu się z dokumentami ruszamy w drogę . Od odprawy prowadzi ok
20 kilometrowy odcinek drogi do bramy, którą po ponownym sprawdzeniu dokumentów uroczyście wpuszczają nas do Mongolii. Już na odcinku pierwszych 20 km można odczuć dzikość przyrody oraz przestrzeń. Asfaltu nie ma, a na poboczu widać biegające susły i tarpagany (gobbijskie świstaki). Po wjeździe przez drugą wspomnianą bramę wpadamy w ręce Pani agenta ubezpieczeniowego, która kasuje nas po 30 USD za miesięczną polisę OC.







Teraz to już prawdziwy koniec biurokracji. Jedziemy do Bajn Olgii rasowym szuterkiem. Kilkanaście km przed miastem jest asfalt, co nas zadziwiło .Chyba bardzo powoli cywilizacja zaczyna jednak zmieniać ten kraj. Jednym z celów w Bajan Olgi jest wymiana waluty. Zatrzymujemy się przed budynkiem, który wygląda jak dom do rozbiórki. Na budynku wisi szyld „ Bank ….” Okazuje się, że jest już zamknięty. W momencie, kiedy mamy odpalić motocykle podjeżdża do nas dosyć szybko samochód. Hamuje wzbijając kurz .W moment wyskakuje z niego gość, który nawija do nas po rosyjsku. Mówi, że nocują u niego motocykliści - miał też osoby z Polski - i proponuje nam nocleg. Zaprasza nas byśmy ocenili warunki noclegowe. Po dotarciu na miejsce pytamy, czy możemy zrobić mały serwis naszych motocykli i pranie. Ustalamy cenę i zostajemy na noc. Z Piotrem wymieniamy olej, a Robert jedzie na wymianę opon. Wspólnie z rodziną jemy kolację i rozmawiamy o życiu w Mongolii








Nasz gospodarz jest Kazachem. Śpiewa nam i gra na czymś, co przypomina gitarę z dwoma strunami. Rozmawiamy o życiu w tym trudnym klimacie. W momencie, gdy reszta kazachskiej rodziny poszła do swojej części budynku, Kazach półszeptem pyta nas- „ Macie może na telefonie jakieś filmy, no sjex , porno? „ Mamy sporo sprzętu do biwakowania, części zamienne do motocykli, klucze, śrubokręty, ale o tej tak podstawowej rzeczy zapominamy L. Musieliśmy strasznie rozczarować gospodarza, gdyż nie byliśmy w tym temacie przygotowani. Dzisiaj śpimy na bogato …. w łóżkach .

Robert:

Nocleg w domu u kazachskiej rodziny(te tereny zamieszkują Kazachowie i stanowią 10% populacji Mongolii) był dla nas bardzo orientalny. Ludzie ci inaczej żyją. Są biedni, ale cieszą się życiem. Choć wiedzieliśmy, że gospodarz nieco przesadził z niektórymi kosztami i troszkę nas doił z dolarów, nie protestowaliśmy mając świadomość, że to pomoże tej biednej rodzinie egzystować. Z całej rodziny pracę miał tylko dziadek, który był górnikiem. Gospodarz władający płynnie językiem rosyjskim opowiada nam o realiach życia w tym miejscu. Mówi o bezśnieżnych zimach, gdzie temperatura powietrza w dzień wynosi -45°C - o ile nie przyciśnie mróz… Srogość klimatu widać na twarzach mijanych później dzieci. Praktycznie wszystkie noszą ślady lekkich odmrożeń na twarzy.







Twierdzi, że jego łada staruszka zalana specjalnym olejem i zadbanym akumulatorem nie ma problemu z porannym rozruchem. Niechętnie odnosi się do samochodów japońskich, twierdząc, że są za delikatne i tylko lada lub UAZ radzą sobie w tym klimacie.
Nocą motocykle były pilnowane przez śpiącego w swej starutkiej ładzie gospodarza.
Rano, kiedy wstaliśmy miałem nieodparte wrażenie, że to co dzieje się wokół nas jest jakby żywcem przeniesione z epoki, gdy Jezus chodził po ziemi… Budownictwo, stara zadymiona kuchnia opalana jakimiś patykami, niesamowita toaleta, dawało to jakiś nieokreślony realizm tamtych czasów.
Właśnie wtedy poczułem, że jesteśmy już baaardzo daleko od domu, możemy polegać tylko na sobie i swoich motocyklach. Na szczęście motocykle były solidnie przygotowane, zaś już na tym etapie wiedziałem, że i koledzy są ludźmi o niekonfliktowym usposobieniu i wielu pozytywnych cechach.

Miejsce noclegu : N48.98718 E89.94872


CDN........










__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 28.05.2014 o 14:12
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem