Wątek: Afryka 11
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.06.2011, 23:56   #45
Elwood
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Przepraszam, że tak partiami, ale właśnie wróciłem z terenu i poszedłem sobie zrobić kolację, odsapnąć, zebrać myśli i otworzyć piwo, w tajemnicy przed żoną, bo aktualnie jestem "na diecie".
Chiałem jeszcze dopytać kilku szczegołów, ale Lupi dzisiaj nie odbierał.
W kontekście tego, co działo się dalej, zupełnie mnie to nie dziwi.
Jakoś tak czasami bywa, że jak się wpadnie w określoną czaso-przestrzeń to... Pozostaje nam tylko czekać...

No więc, jak się okazało, ten drugi piorun nie pierdolnął nadaremno.
Po swojej prawicy Lupi dostrzegł jakąś poteżną zabudowę, a przed nią mały dziedziniec.
Wtoczył nań Teresę, zdjął kask.
Gdyby nie piorun, nic by nie zobaczył i staczał się dalej.
Skąpe światło oświetlało wielką bramę. Dokładnie tyle, ile potrzebował nasz bohater.
Zobaczył domofon, a nad nim mosiężną tablicę, pokaźnych rozmiarów.
- Monastere Pro..., Prio, Prlio, a... chuj!
Nacisnął dzwonek...
Ile trwała reakcja, Lupi nie pamięta, ale stał już zrezygnowany w ogromnej, mimo to, stale powiekszającej się kałuży, gdy usłyszał jakiś fancuski skrzek. Oczywista nic nie zrozumiał, ale próbował się jakoś włączyć:
- Mła, aj, iś... odcięło go kompletnie, bo zapomniał przygotować sobie jakąś mowę.
- Mein... Mein Motorrad hat eine Pane... wydukał.
Z drugiej strony coś poskrzeczało i... przestało.
Mijały kolejne minuty.
Deszcz napierdalał, pioruny też.
Po kwadrancie zdecydował się jeszcze raz nacisnąć dzwonek, ale uprzedziło go zgrzytanie zamka. Metal tarł o metal i... drzwi się uchyliły.
Lupi wytężył wzrok. Dostrzegł jakąś postać w białej sutannie, osłaniającą się dramatycznie parasolem.
Postać wykonała jakiś gest, który Lupi poparł swoim, wskazując Surusa. Nie bacząc już na kolejne, ruszył po motocykl. Drzwi uchyliły się szerzej więć wtoczył się z moto przez próg.
Za nim poczuł ogromną ulgę. Przede wszystkim przestało padać. Po zamknięciu drzwi zapanowała cisza. Przez chwilę słyszał tylko krople opadające z niego na brukowy majdan. Oparł Teresę na stopce.
Postać chwyciła lampę (chyba naftową) i wtedy ujrzał ją szerzej.
Biały habit (i usłyszany głos), pozwalały domniemać że miał do czynienia z kobitą, ale twarz...
Przekrzywiona w stertyczałym grymasie, co przy gładkich policzkach robiło piorunujace wrażenie, była jak oblicze kostuchy... Jej przenikliwy wzrok, zaś jak rentgen.
Tak, Lupi już gdzieś tą twarz widział...
Kurwa... siostra Diesel z Młodego Frankenszteina... Wypisz wymaluj!
Złożyła parasol, coś po wtóre skrzeknęła i Lupek grzecznie podążył za nią.
Poczuł chłód. Chłód grubych, klasztornych murów.
Siostra Diesel pchnęła kolejne drzwi. Za nimi stała druga siostra.
Wysoka, szczupła, o spojrzeniu łagodnym, ale twarz poorana bruzdami nie pozwalała nawet w przybliżoniu określeślić jej wiek.
Bił od niej spokój, który udzielil się Lupiemu.
Skinęła głową i pokazała mu boczne drzwi przedsionka. Ruszył za nią długim, wąskim korytarzem. Echo ich kroków gasło szybko w grubych murach.
Lupi czuł jakiś ciężar, czuł na sobie zwrok pierwszej siostry. Pod koniec korytarza obejrzał się za siebie i w świetle kaganka dostrzegł ją. Szybo, z hukiem zakmnęła drzwi..
Cały czas miał przed oczami jej twarz, wykrzywiona, bladą...
Siostra podprowadzila Lupiego pod małe drzwi. Pchnęła je, ale by wejść, należało jeszcze pokonać jeden, obniżony próg. Oboje, mocno pochylenii, jak w cierpieniu, weszli do skromnego, ale bardzo czystego pokoju. W pierwszym odruchu przypominał celę, sprawiał jednak wrażenie sterylnie czystego.
Stało w nim łóżko, szafa i mała toaleta. Pod nią wsunięty do połowy taboret i to... wszystko.
Siostra uśmiechnęła się, wskazała ogólnie ręką na pokój, powiedziała dobranoc i wyszła.
Lupi zdjął kondom i rzucił go na podłogę.
Ogarnęło go ogromne znużenie. Opadł w zbroi na łóżko. Głowę oparł o poduszkę, a stopy w butach o rand łóżka i... zasnął.
Gdzies w środku nocy pokój wypełniły senne mary. Przed oczami jawiły mu się obrazy rodziny, żony i... siostry Diesel!
Odganiał ją rękoma, ale ta powracała, jak mgła. Sięgał twarzy żony, ale gdy ją chciał przytulić, czuł oddech siostruni, która nagle pojawiała się w jej miejsce.
- Idż, idź stąd, wiedźmo! Idź precz! Krzyczał...
Ale jego wołania tłumił zjadliwy rechot kostuchy w białym habicie.
- Choć do mnie, choć, weź mnie! Ryczała siostra Diesel...
- Kurwa, dość! Won! Won!...
Ale ona przeganiana nadlatywała, jak ćma do światła i była co raz bliżej niego, co raz bliżej...
W końcu Lupi poddał się i zapadł w niebyt...

Rankiem, przez małe okienko do pokoju wpadły pierwsze promyki słońca. Gdy sięgneły twarzy Lupiego, ten przebudził się. Zobaczywszy pusty, schludny pokój poczuł poraz kolejny ulgę.
- Rany Julek! Ale miałem farta... Pomyślał i zaczął błogo pędzić wzrokiem po pokoju. Białe ściany, podłoga, toaleta, taboret...
- Zaraz!
Na taborecie w równiutką kostkę złożone były ciuchy Lupiego, w których to bezwiednie zaległ wczoraj na łóżku. On nigdy tak ciuchów nie składał!
- Gdzie kondom?!
Nie ma! Buty zaś stały, jak na baczność pod taboretem...
Szybko przeniósł wzrok na łóżko i dopiero teraz poczuł, że leży goluśki, jak go Pan Boh stworzył, przykryty cienkim, białym prześcieradłem i dodatkowo szorstkim, wełnianym kocem...

Ostatnio edytowane przez Elwood : 29.06.2011 o 09:05
  Odpowiedź z Cytowaniem