Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.04.2011, 22:07   #13
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 7 min 34 s
Domyślnie

Dzień III

Założenia:
Od bladego świtu (czyli gdzieś 9 rano, niedziela w końcu) objazd trasy Deutschland, którą ma prowadzić Fazi. Hasło dnia: bez napinki ale o 20.00 chciałbym być w domu w Berlinie...

Rzeczywistość:
10.00 Poranna kawa – kwadrans wcześniej niż wczoraj! Pełen sukces!
10.15 Trzeba jakoś ogarnąć całość i rozlokować w kufrach. AT ma 1 kufer, BMW oczywiście jest o 300% lepsze. Jagna ma jeden kufer na drobnostki, aczkolwiek niezbędne dla Kobiety, czyli: kosmetyczkę, suszarkę, prostownice, papiloty, szlafrok, i 15 rodzajów środków pielęgnacyjnych za dnia i nocy itp., a pozostałe dwa na ciuchy. Gdzieś te wszystkie polary i bielizny termoaktywne na zimny polski klimat trzeba upchnąć…
10.30 Fazi już wczoraj intensywnie myślał o poziomie paliwa w zbiorniku AT, dziś usiłuje go znaleźć. Pociera bak jak lampę w której mieszka Dżin, trzęsie, przechyla, gwiżdże do środka, na końcu woła po imieniu do baku – nikt nie odpowiada. Paliwo wyparowało, albo w nocy ktoś spuścił do traktora.... Chcąc nie chcąc, trzeba się włamać się do BMW…



BMW samolubne (aż tak) nie są, więc się podzielą. 2,5 litra Pb95 zmienia właściciela. AT przy nalewaniu paliwa dziwnie drży, jakieś delirium chyba. Po wlaniu paliwa, poklepaniu po brzuchu, odbiło jej się i nawet odpaliła. BMW puchnie z dumy, porównując spalanie obu maszyn: GS – 4,2 l/100 km, AT w piątkowych porywach wiatru włączyła rezerwę po 200 km czyli jakieś osiemipólnasto.



11.00 w końcu wyjazd, poprzedzony szczegółową analizą mapy. Znajduje się jeszcze kilka nieobjechanych dróżek w okolicy Proboszczowa. Fazi pokochał bycie Szpilbergiem na dwóch kółkach i szuka dróg z małym natężeniem ruchu, nakręcając swoją pasję. Pogoda idealna, błękit nieba łączy się na horyzoncie z wiosenna zielenią pól, wywołując samowolny uśmiech obserwatora.

Zjazd do Świerzawy, AT uzupełnia płyny i …dzida! Droga gminna Sokołowiec – Lubiechowa posłużyła za plenery filmowo – zdjęciowe.



Na filmiku przez pierwsze sekundy widać po lewej wulkan. A jak ktoś jest bardziej wnikliwy, to stwierdzi, że GS jedzie na awaryjnych. To najnowszy system Drogotecha alarmujący o krytycznym napięciu politury na lakierze. Ech, i znowu trzeba będzie polerować cały weekend. Fazi coś tam machał, ale Jagna uwagi większej na niego nie zwracała

Jagna zaciąga ekipę w kierunku drogi 365 w okolicy Dziwiszowa, która wpadła jej w oko w czasie ostatniego weekendu. Całej czwórce uśmiech nie znika z twarzy/owiewki. Fazi nie wypuszcza aparatu z łapy. I nawet sam sobie jadąc pstryka fotki:



Lekko germańskie geny Jagny krzyczą jej w kasku: a co z bezpieczeństwem jazdy?! Jednak później się dowiaduje, że niektóre modele AT są wyposażone seryjnie w motopilota

Więc dla świętego spokoju czasem fotograf pstryknie coś do tyłu :





Ale na szczęście głównie do przodu:





Kawałeczek bardziej głównej drogi (365) i znowu w drogi gminne. Cel – tama w Pilchowicach, ale kto powiedział , że droga musi prowadzić prosto do celu? Więc nieco dookoła, przez Dziwiszów, Płoszczynę, Czernicę ekipa osiąga Pilchowice.
Ale Jagna znów ciągnie w bok, na Maciejowiec, gdzie prowadzi świetna kręta droga z pięknymi widokami wtopionymi w zieleń i błękit, aż chce się patrzeć. I znowu całej czwórce uśmiech nie znika z twarzy/owiewki… Jagna chciała dojechać do Maciejowca i zrobić zwrot, ale Fazi kierując się przewodnim hasłem (bez napinki) jedzie dalej. Po kilku km asfalt kończy się na czyimś podwórku, jakaś babcia wymachuje groźnie kosturkiem w oknie, więc już naprawdę trzeba zawracać, może babcia ma dubeltówkę Przewodnie hasło spełnia się doskonale – jest po 12.00 , a jeszcze żaden punkt z trasy Faziego nie został zaliczony

Wracając przez Maciejowiec AT nagle zobaczyła wspaniałą pagórkowatą łączkę i poczuła zew natury. Fazi walczył jak Rossi na GP, próbował hamować, AT poszła na popas. A biedne BMW stoi na asfalcie i się waha, czy czasem system alarmowy zabrudzenia motocykla nie zadziała w tym jakże nieczystym terenie. Po takiej łączce team BMW+Jagna jeszcze nie jeździł… Fazi się lituje i podjeżdża czarnym rumakiem zamiast Jagny (zupełnie niepotrzebnie )

Po takiej długiej trasie (będzie ze 20 km) należy się odpoczynek. Jest słońce, błękitne niebo, soczyście zielona trawa i dwa wspaniałe rumaki na pastwisku – czego chcieć więcej od życia?







Rumaki trochę widać z drogi i ktoś się zatrzymuje i wyciąga telefon. Szybkie info na policję, że wandale rozjeżdżają pastwisko? Eeee, zdjęcie wariatów raczej…

Cała czwórka delektuje się widokami i pogodą przez ponad godzinę. A motorki chyba zaczynają się lubić. O proszę, Afri nawet koło już wykręca w kierunku młodszego kolegi



Fazi: Jagna, zrobiłaś prawo jazdy na motocykl?
Jagna: Tak, a co?
Fazi: To dlaczego jeździsz na BMW?

Delektując się śpiewem ptaków i spokojem dookoła nikt nie zauważył niebezpieczeństwa czającego się w krzakach. Zwierz to bardzo niebezpieczny, potrafi się postawić i przeciwnika konkretnie walnąć o ziemie i sponiewierać. Fazi wziął intruza mocno za rogi, nie bacząc na krzyk Jagny walczył długo i wytrwale. W końcu obaj zmęczeni padli na trawę...



Jako doświadczony znawca dzikich stworzeń okiełznał potwora. Jak wiadomo, Żubry lubią się postawić.



Jagna korzystając z Fazowatego rozprężenia może się w końcu dorwać do aparatu (swojego własnego zresztą).

Jaka śliczna beemeczka…. Cacuszko….




Jagna: Fazi, Ty chyba jesteś na dorobku...
Fazi: A to niby czemu?
Jagna: Bo jeździsz na AT, jak się w końcu dorobisz, to i tak kupisz Gieesa...


Wszystko co leniwe, kiedyś się kończy. Czas zacząć objazd trasy Faziego…
Ale najpierw chrzest bojowy Jagny na pastwisku (poprzedzony cennymi radami, z których połowy i tak nie umiała wcielić w życie):





BMW też umie popasać na pastwiskach!!!!

Jeszcze króciutka sesja foto na drodze Maciejowiec – Pilchowice:



A to zdjęcie kierowcy chyba w ramki sobie oprawią:



AT: „Mmmm, fajny zadupek...”
BMW „Gdzie on mi zagląda w kufer !!!”

No i w końcu jest: punkt z trasy Faziego: tama w Pilchowicach. Tu od dołu:



Ponieważ minęło dobre 15 minut od ostatniego odpoczynku – czas na kawę. Karczma przy tamie – taka sobie. Kawa jeszcze mniej sobie.
Jagna i Fazi z przerażeniem stwierdzają, że pomimo niedzielnego południa i super pogody panuje totalny brak motocyklistów na drodze. Co za czasy…

Po tamie krótki spacerek, potem przejażdżka – po drugiej stronie tamy jest droga w technologii kosmicznej – dziury jak na księżycu. Jagna znowu trenuje zawracanie na wertepach

Ponieważ jest jeszcze przed 18tą (czyli nadal bez napinki) to ekipa rusza wąziutką drogą wzdłuż torów oraz Bobru. Zabytkowy mościk po drodze:



I znowu jesteśmy w Pilchowicach. Tu już niestety zaczynamy kierować się ku północy, czas odwrotu nieubłaganie nastąpił.

Kierowca AT nadal nie wypuszcza aparatu z ręki, motopilot działa:









Dojeżdżamy do Lwówka, gdzie Jagna ma swoją ulubioną pizzerię, tylko nie bardzo umie ją znaleźć. Ale na szczęście z daleka widać, że jedzie baba (kto inny mógłby być taki mikry i stać na środku skrzyżowania blokując ruch?) i kierowcy udają, że są anielsko cierpliwi.

Przy pizzy mija krytyczna godzina 18 i zaczynami się konkretna napinka. Droga 297 do Zielonej Góry też dość fajna, ale już nie ma czasu na widoki i fotki. Jagna prowadzi, w końcu to dobrze jej znana droga.
AT udziela BMW wielu cennych rad (nie jedz tak blisko TIRa, nie wyprzedzaj, nie jedz tak szybko, nie tak blisko osi itp. itd.). BMW cenne rady wpuszcza przednim błotnikiem, wypuszcza tylnym. Co prawda Jagnie od czasu do czasu się przypomina, jak niewiele jej brakuje do magicznej sumy 24 punktów. Ale czegóż się nie robi, żeby Fazi zdążył do domu…

Ponieważ w swej dobroci BMW oddało 2,5 litra zupy, teraz jedzie na oparach i modli się o stację. A BMW nie tankują byle gdzie, o nie. ORLEN w Kożuchowie ratuje sytuację, BMW dojeżdża szczęśliwie do domu pod ZG. AT ma przed sobą jeszcze równiutko 200 km, Berlin musi być jeszcze dzisiaj zdobyty.

Ostatnia, pamiątkowa fotka (zaprzyjaźnionych chyba w końcu) maszynek:



Wyjazd był pełen śmiechu, pięknej pogody, piątkowego huraganu i budzącej się do życia przyrody.
BMW i AT pomykały jak rumaki na prerii mimo ciągłych docinek w niekończącej się dyskusji lepszej lepszości jednych nad drugimi, których nikt z nas nie brał oczywiście na serio.
W końcu to ludzie są motocyklistami, a nie motocykle ludźmi.

The End (a w zasadzie Happy End)
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą

Ostatnio edytowane przez jagna : 17.04.2011 o 22:14
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem