Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.02.2011, 21:43   #17
Dona
Surykatka
 
Dona's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2009
Miasto: Poznań/3city/UK/Namibia
Posty: 146
Motocykl: Africa Singel - Dominator
Dona jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 19 godz 54 min 29 s
Domyślnie

Przed wjazdem na Krym usiedliśmy w przydrożnej knajpce by napełnić brzuszki. Ucha smakowała wyśmienicie, a widok na drogę był przepiękny, chyba cały ten błogostan lub miejsce natchnęło mnie do wyrecytowania Mickiewiczowskiego „i wpłynąłem na suchego przestwór oceanu „
Ehhh tankowanie, jakaś godzinka drogi i my też będziemy nużyć się w zieloności




Na Krym wjechaliśmy od strony zachodniej. Było pięknie, to fakt, dużo przestrzeni, troszkę słupów telegraficznych, ale czegoś tu brak. Dzisiejszą noc spędzimy na stepie – pomyślałam


Moja cowieczorna prośba dziś brzmiała lekko abstrakcyjnie:
- Kiub proszę byśmy rozbili się gdzieś przy wodzie
- na stepie woda, Dona nie przesadzaj
- jest 40C cała się kleję, potrzebuję się umyć
Kiub pomruczał coś pod nosem, pojechał na zwiady i po 15 minutach rozbijaliśmy się przy kanale. Niby woda była jednak strasznie mętna, a wyjść z niej to misja niemożliwa.Muł niczym ruchomy piasek nie chciał oddać nogi.


Uchachani przeprosiliśmy wilgotne chusteczki. Usiedliśmy przy namiocie i patrząc na zachód słońca zastanawiałam się co Mickiewicz pił pisząc Sonety Krymskie i gdzie to można kupić. On przy zachodzie słońca tęsknił za Litwą, a ja za miejscem gdzie wieje wiatr i nie gryzą te upierdliwe komary . Przez ich paskudne kąsanie cały romantyzm o kant dupy.



Kolejny poranek był troszkę obolały, zauważyłam odciski na dłoniach, kręgosłup jakoś dziwnie pobolewał w zestawie z czterema literami. Chyba kanapa okazała się twardsza od tyłka pomimo, że była to kanapa od Dominatora Ally w lepszym stanie niż Andrzejowa.


Ehhh pomyślałam wtedy o moim Dodo, miękkiej dopasowanej kanapie i sprawnym amortyzatorze.
Nie mogłam pogodzić się z faktem, że go tam ze mną nie ma i nie mogłam nacieszyć się tym, że ja tu jestem !

Szybkie zwijanie namiotu, kanapczon do brzuszka, pakowanie kufra, przytroczenie worka, napełnienie bidonów wodą, cóż trzeba jechać dalej.


Plan na ten dzień był obiecująco szwędacki:

Czufut Kale - skalne miasto, z najstarszym monastyrem i przyjemnie chłodną studnią.




Pałac Chanów



Odwiedzając te miejsca starałam się sobie wyobrazić jacy ludzie tu żyli i jak funkcjonowali. Jak spędzały czas kobiety w haremie, czy mogły podróżować i ile im taka podróż zajmowała czasu? 1000 pytań i wyobrażeń w jednej głowie

Kiub też sobie coś tam wyobrażał pochylony, nad mapą i wpisujący współrzędne do GPSa.


Chyba to były wyobrażenia kempingu, bo tej nocy po raz pierwszy musieliśmy płacić za rozbicie namiotu.
- Pałatku?- zapytała Pani na bramce na nasz widok
Przytaknęliśmy i w przyśpieszonym tempie rozbiliśmy namioty. Udaliśmy się nad morze, z którego wyszliśmy dopiero po zmierzchu napić się ZIMNEGO piwa i skosztować nocnego życia w Sewastopolu.


Nasz sen przerwał gwar dawno już obudzonych wczasowiczów i słońce wdzierające się niemiłosiernie do namiotu . Bez bagaży ruszyliśmy do miasta.

Czasem poruszanie się po centrum bywa trudne… Zajeżdżają drogę, czekasz na tego z tyłu to ten z przodu znika, jakiś pieszy się przeciska, ciężarówka zasłania, światło się zmienia i kicha … dziś się troszkę pogubiliśmy. Kiub nie mógł tego zrozumieć, walnęłam focha, dostałam zjebkę, była ostra wymiana zdań buziak na zgodę. Dla odpoczynku oraz ułatwienia zwiedzania miasta przesiadłam się na Trampka. Plusem przesiadki była możliwość wypicia piwa do obiadu i robienia fotek w czasie jazdy.


To był bardzo parny dzień więc udaliśmy się do Bałakławy, chcieliśmy wynająć jacht i zobaczyć flotę rosyjską od strony wody.


Po burzliwych dyskusjach z właścicielami łodzi wsiedliśmy na klimaciarską łajbę z prowizorycznym parasolem, dywanikiem na środku i silnikiem, który by zwolnić miał odcinany dopływ paliwa. Szyper też niczego sobie słomiany kapelusz i szelmowski uśmiech, podczas rejsu wypalił cała paczkę Lucky Strików Maciejowi, ale był to pewnie bonus do bardzo dobrej ceny którą nam zaproponował za rejs.


Wieczorem wróciliśmy na kemping.
Kolacja, pranie, żadnego komara w pobliżu
Wakacje …

Co mały, dla Ciebie też to był leniwy dzień - pomyślałam zapinając blokadę na NX.
Dona jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem