wracałem wczoraj z przasnysza w najgorszej ulewie jaką w życiu widziałem. Samochody zatrzymywały się na poboczu bo nic nie było widać. Ponieważ nie widać było nic po za kilkoma metrami deszczu jechałem jak by nie było kolein ale 20 km/h. Jak się deszcz uspokoił na tyle,żebyło widać cokolwiek też jechałem bez jakichś ekscesów ... oczywiście odpowiednio wolniej i z równym gazem ale tak w granicach 100 km/h najważniejsze to w sposób zdecydowany zmieniać pasy a nie się skradać, na koleiny najeżdzamy wtedy pod większym kontem, a afryczka wszystko ślicznie wyłapuje swojm endurowym zawieszeniem