Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04.10.2010, 18:29   #70
diverek
Amator podwórkowy
 
diverek's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Kostrzyn nad Odrą
Posty: 994
Motocykl: exRD04 '92, obecnie RD07A '98
Przebieg: >55kkm
Galeria: Zdjęcia
diverek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 1 godz 24 min 14 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Maćka Zobacz post
...Zaczynając od początku... kupiliście trampka w bardzo ładnym malowaniu...
stwierdziliście, że należy się "koleżce" metamorfoza i wyszło z trampka to co wyszło... jak się ten biedaczek zobaczył w kałuży to tak się tego czarnego wystraszył że poniósł biedną Brunecie na drzewo... ot i cała historia żółtej ciżemki się kończy...
Maćka, uśmiałem się niezmiernie po przeczytaniu tej Twej teorii. Takiej mniemanologii mógłby się uczyć od Ciebie E.A. Poe. przed napisaniem swych Opowieści niesamowitych. Nie wiem czy byłby w stanie wypalić tyle zioła aby tak jak Ty wytłumaczyć Brunetkowego dzwona.

Na szczęście B jest cała i dochodzi do siebie. Z perspektywy czasu domyślam się jaka była przyczyna tego zdarzenia.

Ona ma jedną wadę. Rzuca się czasami na coś co ją przerasta. I chce dorównywać facetom Pod tym względem pasowała by do tej waszej babskiej femduropaczki. Chwała jednak że ma do Was tak daleko Za czasów kiedy trenowała aikido pomimo że nie miała szans rzucała się z "pazurami" na roślejszych facetów i tłamsili się na macie. Oni robili to na pół gwizdka a ona na 110 % swych możliwości. I raczej nie odklepywała w matę nigdy. Tym razem było coś poniekąd podobnie. Widząc że ja kupiłem motocykl, że fajnie się na nim bawię i że zaczyna mi co nieco wychodzić chciała tak samo. Więc dostała trampka. I zaczęła jeździć. Ale sporo rzeczy podpatrywała ode mnie... Choć ja jestem sam mocno początkujący. I to się chyba zemściło.

Z resztą ona sama się przyznała. Otóż latem, jak z chłopakami walczyliśmy w kopnych piachach to lekarstwem na utrzymywanie motocykla w ryzach było odkręcenie manetki do końca. Ktoś miał z tym problemy, ktoś inny głośno doradzał. A B jako czujny obserwator z planami dosiadu własnego motocykla, chłonęła te rady i utrwalała w głowie. Gdy dopadła się do swego motocykla owe rady gdzieś tam zostały, owa DZIDAAAAA!!!!, kołatała się w jej głowie. I jak przy wyjechaniu z tej kałuży trafiła w koleinę, to usiłowała okiełznać motocykl dając gaz do oporu (tak jak to kiedyś zapamiętała). Miało być dobrze a wyszło to co wyszło. Żeby było śmieszniej owego feralnego dnia nie jechaliśmy żadnym ciężkim i podstępnym terenem. To była łatwa, utwardzona, leśna droga. Ot trafiło się kilka lajtowych kałuż. I za każdym razem B przejeżdżała je mniej więcej moim torem jazdy w podobnym tempie. Przed tą jedną, ostatnią zupełnie się zatrzymała. I przez chwilę "ustalała strategię" na jej pokonanie. I to był jej błąd. Gdyby przeszła ją rozpędem to nic by się nie stało. Ale ta zasłyszana DZIDAAAA!!!!!, która jest zbawienna w kopnym piasku, po utracie równowagi w koleinie jednak nie jest najlepszym pomysłem. Już dzisiaj to wie.

Swą Barbarkę znam już kilka ładnych lat i wiem że nie powiesi kluczyków na kołku. Wiem że będzie chciała wrócić w tą samą kałużę i... Zaorać te miejsce jeżdżąc tam i nazad. Domyślam się także że jeszcze kilka razy czeka mnie jakieś mniejsze lub większe łatanie jej sprzętów.
__________________
Gdyby Bóg popierał przedni napęd, to ludzie chodziliby na rękach...
diverek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem