A mi się urodziło w głowie coś takiego:
Weekend FEMduro No Fear Party
Zrobimy kontynuację Kwidzyna, ale bez Mistrzostw Świata
za to będą 2 dni bardzo konketnego treningu.
Zaklepujemy sobie dwa ostatnie weekendy sierpnia (jeszcze się dogadamy który wybierzemy),
zostawiamy gachów i małżów z dzieciakami i teściami w chałupie (no chyba, że są niezbędni lub niezastąpieni..
),
pakujemy się na motki (lub motki na pakę
)
i wybywamy do miłego, przyjaznego nam wielce zakątka na Warmii (wszystkim blisko, no.. może poza Południowcami..
),
tam luzujemy się mentalnie i robimy to, w czym jesteśmy naprawdę świetne:
bawimy się do upadłego,
wygłupiamy,
dystansujemy,
cieszymy z każdej minutki w terenie,
teren ten ryjemy ile się da,
generujemy FEMdurowy, różowy prestiż,
oglądamy wszystkie filmiki z nami,
zdjecia z nami,
relacje z nami,
ALE przede wszystkim
:
robimy podstawy teoretyczne (know how!
),
zadajemy pierdylion pińcet pytań o wszystko,
w jeździe nastawiamy się na maksa na naukę (krótkie próby ustawione pod konkretne problemy),
i przelotki (żeby ćwiczyć w praktyce wszystkie elementy oraz by nacieszyć oko ładnymi widoczkami, bo coś z tego życia trzeba mieć!
)
Mam nadzieję, że to ciekawa propozycja.
Jeśli brzmi dla Was interesująco, to mogę zacząć knuć..