Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Przygotowania do wyjazdów (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=69)
-   -   Rumunia (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=1170)

7Greg 21.07.2008 19:37

Rumunia
 
Pomyślałem tak sobie, że dupa już mi odpoczęła, a po ostatniej jeździe mam mały niedosyt w pewnym temacie.

Myślę o małym wypadzie do Rumuni w poszukiwaniu błota i dokończenie tego co zacząłem i nie dokończyłem. Przełęcz Urdele. Są chętni, ktoś się pisze.

Max 7 dni, chlanie, dziwki, błoto i ostra jazda. Mile widziani twardziele :D :D

Ktoś się znajdzie? Rambo? Czy też znowu wykpisz się jakimś planem?

A na poważnie. Pojadę niezależnie, sam czy nie. Ale może ktoś się skusi.

Z terminem mogę się dopasować. Byle szybko :)

consigliero 21.07.2008 20:00

Dziwki i chlanie odpada. Jadę w tym tygodniu i to na 4 kołach z rodziną i psem oraz namiotem . Urdele też chcemy przejechać ale transfogaraskiej nie.

PozdrawiaM

puszek 21.07.2008 20:17

Kiedy zamierzasz się wypuscic?
Moze bym z synem sie załapał...ale to gdzies po 15 sierpnia....

7Greg 21.07.2008 20:20

Puszek. Jak pisałem mogę się dopasować. 15.08 trochę późno no ale może?
A Twój syn to hardkorowiec?

Bo skok na południe będzie miał raczej takie ukierunkowanie :D

7Greg 21.07.2008 20:23

Cytat:

Napisał marekw (Post 16238)
Dziwki i chlanie odpada. Jadę w tym tygodniu i to na 4 kołach z rodziną i psem oraz namiotem . Urdele też chcemy przejechać ale transfogaraskiej nie.

PozdrawiaM

Urdele samochodem ?? Może być spory kłopot. Lepiej Transfogarską.

Zamieszczam zacny cytat:

Ze zdjęć satelitarnych i mapy drogowej wynikało, że atak na Urdele powinienem zacząć od Północy. Życie miało zweryfikować teorię. 67C zakończyła chlubną nazwę szosy już za Sebes, a od Sugag jest już regularny szuter, co spowalnia mi średnią. Droga zaczyna się wspinać i przechodzi w rozjeżdżone błoto. Po kilkunastu "water-splash" nabieram wprawy i wypluwam resztki kałuż. Po 40 km droga zaczyna się wić wzdłuż jeziora. Coraz częściej objeżdżam świeżo przekopane zawaliska skał. 60-ty kilometr szutru kończy skrzyżowanie z drogą 7A z Brezoi. Tu powinienem dojechać wygodnym asfaltowym skrótem od szosy E81, co by mi oszczędziło ponad 60km "gry wstępnej" po wertepach. Ale stało się. Skrzyżowanie dróg nie ma nazwy, a powinno. Jest tu wielkie obozowisko. Nie nazywam je dzikim kampingiem, bo Rumuni rozbijają namioty wszędzie w górach gdzie chcą i nie ma nawet oficjalnych kampingów. Potrafią swoimi Daciami jechać po 20 km przez wertepy żeby odpalić grila i walnąć browar. Zaczynam ich lubić. Skręcam kilometr na Wschód i odnajduję wjazd na Urdele...z ogromnym zakazem wjazdu. Uff, ulga, mam usprawiedliwienie żeby sobie odpuścić. Zagaduję grilującą rodzinkę czy mogę tam wjechać. Płynnym francuskim przemili Rumuni zachęcają do dalszej eksploracji. Ale czy ja tam wjadę? Patrzą na upapranego GSa i kwitują - Tym moto, no problemo! - facio jeszcze dodaje - dwa lata temu przejechałem tam swoja Dacią...
- Urdele samochodem z jednym napędem? - wyjąkuję.
- Jasne, przecież to droga jak każda .- odpowiada. To po co ja tam jadę? Jak się później okaże, rumuńscy kierowcy są bardzo...szczególni.
Wbijam się w las i od strzała zaczynają się serpentyny. Nawierzchnia straciła juz dawno swą szlachetną nazwę i jadę po mieszance szutru i błota, omijając półmetrowe wyżłobienia po deszczach.

Zakole po zakolu, woda, dziura,woda, zakole , a wysokościomierz nie nadąża. 1500, 1600, 1700 mnpm. Po kilku kilometrach wykopywania się przez zrywki drzewa , watersplash, potężna kałuża. Nagle widzę pędzący cień psa pasterskiego. No ładnie, gorzej już nie będzie. A jednak. Z drugiej strony drugi pies, większy. Wpadam do kałuży po osie. Jak się wywalę to mnie zeżrą! Bryzgi i wyskakuję na suche. Psy mnie dopadają.- Jak zobaczysz psy to krzycz "czauczesku" - przypomniałem sobie ostatnie słowa Rumuna z obozu. Chyba żartuje, pomyślałem wtedy. Drę się na wściekłe ludojady i ...efekt piorunujący, stają jak wryte!
No comments...Rumunia to bardzo tajemniczy kraj.

Przy 1800 na wyświetlaczu opuszczam lasy i wyjeżdżam na połoniny. Szutrówka meandruje wśród łąk. Gdzie niegdzie stada owiec, koni i krów. Coraz wyżej i wyżej. Szuter przechodzi w progi skalne, ale ślad jest podwójny , co sugeruje samochody. Łąki ciągną się aż na 2000. Karpaty takie są. Połoniny, jak w Bieszczadach, aż do szczytów.

Wyjeżdżam z jednego kotła do drugiego i kolejny raz mam wrażenie, że wjeżdżam na przełęcz. GPS wskazuje, że planowana przełęcz jest tuż, tuż...planowana. Wjeżdżam na grań i ukazuje mi się bajeczna panorama. Niskie chmury przelewają się przez siodła, a stoki skąpane w słońcu wyglądają jak tapeta Windowsa.


Grań ciągnie się kilometrami, raz wyżej, raz niżej. Ani śladu przełęczy. Droga , jak wstęga wije się wzdłuż grani, trawersując szczyty raz od Północy raz od Południa. Mogę uznać , że to przełęcz Urdele i wrócić. Mam za sobą ponad 80km szutrówki i obolałe ręce. Wskaźnik paliwa ogłupiał i nie wiem ile mi zostało. Przede mną conajmniej jeszcze 40-50km ...niewiadomo-czego. Widok tak piękny, że nie wytrzymuję i wrzucam jedynkę.
Dalej zaczyna się zjazd. Powolne zeskakiwanie z kamiennych progów. Co chwila stop i pochłaniam widoki. Przelatujące chmurki zmieniają tonację świetlną i kolory przechodzą od złota po miedź. Trawersuję wyjątkowo stromy stok i zbliżam się do błotnistego zjazdu. Część stoku odpłynęła zabierając drogę ze sobą. Dumam jak to pokonać i dochodzi do mnie cichy pomruk diesla. Odwracam się i widzę, jak moim śladem posuwa się stara ciężarówka. Nie wierzę własnym oczom, a jednak to prawda, że droga 67C nadal jest ...drogą. Fura się zrównuje ze mną i zatrzymuję ją gestem. Faciu ćmi peta i uśmiecha się. Pokazuję gestem ruchy kierownicy, potem na niego i unoszę kciuk, co ma oznaczać "Jesteś super kierowca!". Gościu podwaja uśmiech i wskazuje na mnie potakując- "Ty też..." Zdejmuję kask i klepię się po łysinie..."no nie jestem już taki młody". W odpowiedzi pokazuje gestem dłoni -"nie jest tak źle". Po chwili grzebie za plecami i wyciąga oblepioną flaszkę. Kręcę głową i pokazuję na moto "muszę być trzeźwy" . Teraz ja wyciągam z kieszeni snikersa, przełamuję na pół i częstuję kompana przygody. Żujemy chwilę w milczeniu przerywając gestami "jak tu pięknie", "wiem bo ja jestem stąd" itd. Po chwili odpalamy sprzęta. Pokazuję mu "Pan pierwszy" i wskazuję na zasypany trawers. Uśmiecha się i jedzie. Przed osuwiskiem ciężarówka daje w gaz i kieruje się w poprzek ku górze. Unoszona bezwładnością osuwa się w dół do przodu i wyjeżdża z błota idealnie w osi drogi. Dobre! Ale jak to zrobić na dwóch kołach. Rozpędzam się i kieruję w górę stoku. Wbijam się w błoto i zaczynam się osuwać w dół. Koło miele maż i wyjeżdżam na samym skraju półki. Daję w gaz i wyprzedam dryndę. Kątem oka widzę kciuk Rumuna. Macham pa pa i jadę dalej.

Teraz trawers zmienia się na Północny i zaczynają się kamory. Ich wielkość dochodzi do granicy moich możliwości manewru. Motek skacze na boki, a tylnie koło szuka zaczepienia i wywala kamory w powietrze. Nawierzchnia przechodzi w mniejsze piargi.
Odrywam oczy od przedniego koła i zerkam dalej naprzód. Lekki dreszczyk przechodzi po plecach, może się mylę... Jadę jeszcze kilometr i teraz widzę wyraźnie....
Podjeżdżam pod osuwisko. Od chwili wjazdu na trawers widziałem to osuwisko piargów, ale miałem jeszcze nadzieję. Z lewej ostry stok. Z prawej kilkaset metrów stromej ściany. Zawrócić? Kilka kilometrów za mną zaliczyłem błotnisty zjazd. Na tych oponach nie mam szans wrócić. Typowa "pułapka na szczury". A przełęcz? Gdzie przełęcz skoro od kilkudziesięciu minut wysokościomierz jest ponad cyfrą 2000...? Czekać na Rumuna z ciężarówką? Jest daleko, kilka kilometrów, jedzie w dół bardzo powoli. A może ten sam numer co w błocie. Schodzę z maszyny i oglądam wysypisko kamyków. Z poziomu ziemi widzę dwie wstęgi innego odcienia. Skubańcy! Jechali tędy samochodem. Ślad kół idzie w górę, potem wyraźne rysy osuwania się w dół. Kręcę głową z podziwem. Wystarczy źle to wyliczyć i jedziesz z piargami na dno doliny. Adrenalina robi swoje i zapalam silnik. Drobny szuter da przyczepność, ale nie na tyle żeby się wkopać pod górę. Musze się trochę rozpędzić po płaskim. Cała nadzieja w masie BMki. 250 kg potrzebuję conajmniej 1,5 sekundy żeby się obalić. Przyśpieszam. Serce mi wali. Skręcam w lewo i daję po wtryskach. Motek idzie w gorę lepiej jak myślałem. Jeszcze chwila i będę za wysoko. Nagle cały stok jedzie w górę beze mnie! Nie, to ja się osuwam! Ryję do przodu i patrzę na zbliżającą się z dołu oś drogi. Zaczepiam przednim kołem o "stały grunt" i zaczynam się obracać tyłem do spadku. Gaz na full i wyskakuję na drogę. Stoję równo między dwoma wyjeżdżonymi śladami drogi! Jestem debest! Zaczynają mi drżeć ręce i uświadamiam sobie co zrobiłem. - "Popierdoliło Cię !" - huczy mi w głowie. -"Ojciec dzieciom, mąż żonie a ty co ?"-. Bon Jovi podpowiada "You wonna live forever...?" . Uśmiecham się od ucha do ucha i ..."napewno nie!"..manetka ku sobie i szarpnięcie do przodu. Dalej.
Teraz wiem dlaczego pytani o przełęcz Rumunii marszczyli czoła. "passo, pass...? Urdele OK, ale przełęcz..??". Przełęcz Urdele to kilkunastokilometrowy trawers szczytami grani. Na pierwsze siodło wjeżdża się na 2100 i pokonuje kolejne. Potem zawijasy wynoszą cię na 2145 mnpm i to jest najwyższy punkt drogi przez Urdele.

puszek 21.07.2008 20:50

Jesli pojedziemy to on będzie dosiadał DRZ 400e(przełożenie ma drogowe na razie wiec 100 poleci).... ..Zaczyna dopiero po CBR 600 ale ma dużo zapału....MOze ciut wcześniej koło 12 sierpnia....

xtr 21.07.2008 21:01

joł ja z kumplem smigamy na rumunie od 02-08 do 12-08 co do traski to tez zapewne urdele ale nietylko generalnie jazda zadupiami moze morze

7Greg 21.07.2008 21:02

Cytat:

Napisał xtr (Post 16256)
joł ja z kumplem smigamy na rumunie od 02-08 do 12-08 co do traski to tez zapewne urdele ale nietylko generalnie jazda zadupiami moze morze

No to ładnie :)
Choć ostatnich 2 słów nie rozumiem :D

consigliero 21.07.2008 21:08

Cytat:

Napisał 7greg (Post 16243)
Urdele samochodem ?? Może być spory kłopot. Lepiej Transfogarską.

Zamieszczam zacny cytat:

Ze zdjęć satelitarnych i mapy drogowej wynikało, że atak na Urdele powinienem zacząć od Północy...... Potem zawijasy wynoszą cię na 2145 mnpm i to jest najwyższy punkt drogi przez Urdele.

Tak znam ten opis i już tam byłem z małżonką i nie widzę nic niestosownego w przejechaniu jej teraz samochodem. Szczęściem wtedy trafiliśmy tam w ładną pogodę i nie miałem specjalnych problemów , ale drugi raz świadomie bym tego nie zrobił.Auto biorę takie dla którego jazda po zakrętach to nie jest bajka

PozdrawiaM

xtr 21.07.2008 21:15

Miałem na myśli młode Tajki nad morzem ale to sie okarze czy zasłużymy :).


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.