Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   [2014 Rumunia/Bałkany] "Podróż im. PET'a" - Czyli przekuwanie marzeń w rzeczywistość (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=21468)

Maurosso 02.07.2014 00:53

[2014 Rumunia/Bałkany] "Podróż im. PET'a" - Czyli przekuwanie marzeń w rzeczywistość
 
1 Załącznik(ów)
Sporo pierwszych razów w tym sezonie dla mnie.
Pierwsze duże moto, pierwsza duża wyprawa, będzie też i próba pierwszej relacji ;]

W niedziele szczęśliwie zakończyło się 14 dni motowakacji po południowo-wschodniej europie: PL-UE-RO-SRB-MK-AL-ME-HR-HU-SK-PL

4500km, 1m3 przepalonej wachy, 5 różnych motorów, 7 różnych świeżo upieczonych moto podróżników.
391 zdjęć, 72gb filmów (nie, nie będę was zanudzał wszystkim ;) )

Wśród nietypowych atrakcji, które postaram się opisać między innymi:
-o tym jak dziwnym trafem uczestniczyliśmy w otwarciu macedońskiego harley'owego motoklubu
-o odkrytej albańskiej szutrowej trasie eden (choć pewnie okaże się, że na forum dobrze znana ;])
-o uśmierceniu Bambi nad Balatonem
-o laskostradzie w Centinje
-o tym jak jedno moto wróci z Węgier o czterech kołach

To tak w formie zajawki przedstawię drużynę [od lewej]:
-Dominik vel "Zdunek" i Alicja vel "Kuzu" na brzydkim Tigerze 855i
-Ksenia vel "Ksenia" i Maciek vel "Szeryf" na wielkim Caponordzie
-Kuba vel "Bua" na srebrnej DL650
-Krzysiek vel "Długi" na motorynce Pegaso Strada
-(naczelny fotorob) Marcin vel "Gruby" vel "Maurosso" na sprawdzonej konstrukcji XRV750 :)

(Możecie obstawiać, które moto nie wróciło o własnych siłach :) )

Zdjęcia przez noc wrzucą się na picasę, jutro start.

zibiano 02.07.2014 20:54

obstawiam pegaso :) i czekam na foty

puntek 02.07.2014 22:17

caponord będzie ci on :)

Maurosso 03.07.2014 00:48

Episod 1:

Formowanie ekipy było dość magiczne...paczka kumpli, która zawsze marzyła o motorach i dalekich podróżach nagle w roku AD 2014 podołała zaopatrzyć się w parchy, które pozwalały na podróże krótsze i dłuższe. W mig więc rozpoczęto planowanie epickości. Każdy dorzucił propozycję coby zobaczyć chciał, więc planowanie szło dość sprawnie, tyle że wyszło z tego 4500km...sporo jak na pierwszą wyprawę, ale przecie kto da rady jak nie my? ;]

https://lh6.googleusercontent.com/-6...20350%2529.jpg

FastForward o miechę dopinania terminów i sprzętu do dnia wyjazdu. Wieczór to pośpieszne pakowanie, lekki chaos jak to przed wyjazdem, ale udało się. Parch gotowy.

https://lh3.googleusercontent.com/-x...20350%2529.jpg

W niedzielę z rana start. Część ekipy (Tiger i Capo) ruszyła w sobotę przez Słowację w kierunku Wesołego Cmentarza na Rumunii gdzie mamy się spotkać. W sumie przyznać się nie chcieli...ale speniali przed Putionowymi grami wojennymi. Nasza trójka rzuca Putinowi i "kolejkom-na-granicach-takim-że-stracicie-trzy-dni" wyzwnie i wyrusza ok. 9 w kierunku przejścia w Krościenku.

https://lh6.googleusercontent.com/-M...20350%2529.jpg

Przejście granicy zajmuje faktycznie dłuuuuugo...po minucie wyłączyłem silnik...w trzeciej musiałem znowu odpalić, bo było już po wszystkim ;] Przelotka przez Ukraina to dziurawe drogi, trochę wiosek, raczej tranzyt coby szybko dołączyć do reszty. Po drodze zjadamy kanapeczki mamy Krzysia, czyli ostatnią zdrową rzecz przez najbliższe dwa tygodnie ;]

https://lh6.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg

Przejście Ukr-Rum zajęło nam mniej więcej dwa razy dłużej, ale tylko dlatego że było sprytnie schowane za jakąś wioską i ciężko było do niego trafić. Do cmentarza docieramy przed resztą, która zamulała nad jakimś jeziorem. Szybki zwiad Merry Cementery, jakieś lody i poszukiwanie miejsca noclegowego.

https://lh4.googleusercontent.com/-C...20350%2529.jpg

Rozbijamy się na polance przy drodze i rzeczce w górę od cmentarza. Wcześniej udało się zaopatrzyć w piwa w butelkach typu PET (standard w naszych wyprawach) do tego ognicho, kiełba...i powoli zaczynamy czuć klimat wyprawy.

"Parchy warują na straży"
https://lh3.googleusercontent.com/-g...20350%2529.jpg

"Capo, przezwane przez nas Cinquecento, plus załoga w porannym nieogarze"
https://lh4.googleusercontent.com/-h...20350%2529.jpg

Po porannej zbiórce ruszamy w rejon Maramureszu, choć raczej w formie przejazdu, niż podboju szuterów i stepów. Okazuje się, że naszemu czerwonemu autobusowi uchodzi z tyłu powietrze. Wizyta u lokalnego wulkanizatora, kołek w oponie i do końca wyprawy spokój w temacie ogumienia u kogokolwiek :). Trasy i widoki zaczynają rozpieszczać.

https://lh6.googleusercontent.com/-2...20350%2529.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-D...20350%2529.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-J...20350%2529.jpg

Po przejechaniu Maramuresz, plan trasy wiedzie nas przez przełom Bicaz (pomysł skradniętu z FAT'u :) ). Tutaj pierwszy raz sceneria urywa nam cycki. Jest dobrze...choć robi się późno. Następy namiar to Brasov.
Pod wieczór psuje się nam pogoda, ekspresówka świetna, ale mżawka zmienia się w deszcz, w ciemności szukamy noclegu. Na szczęście deszcz lekko zelżył przed rozkładaniem namiotów.

https://lh3.googleusercontent.com/-R...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-2...20350%2529.jpg

Start i lada moment jesteśmy w Brasovie. Śliczne miasto z Czarną Katedrą, która już nie jest czarna...bo ją umyli [sic.] Nad miastem góruje biały znak z nazwą miasta a'la Hollywood.

https://lh3.googleusercontent.com/-U...20350%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-x...20350%2529.jpg

Jako że mam często dziwne zajawki w stylu wchodzenie na słupy wysokiego napięcia, postanawiam się spiąć na ten znak w stylu Hollywood i strzelić zdjęcie lub dwa. Plan wykonany :)

https://lh3.googleusercontent.com/-M...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-c...20350%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-g...20350%2529.jpg

Kolejny target to podrabiany zamek Draculi, Bran, ale komercha i cygaństwo szybko popycha nas dalej. Jedna z górskich przecinek ponownie mrowi nam tyłki (Rucar).

https://lh6.googleusercontent.com/-G...20350%2529.jpg

"Palinka kupiona u tej miłej Pani okazała się ciężka...na tyle ciężka że ostatni kieliszek wypity został podczas ostatniego noclegu ;]"
https://lh6.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-E...20350%2529.jpg

Na późny wieczór docieramy u podnóża trasy Transfogaraskiej. Przed spaniem jeszcze szybki zwiad prawdziwego zamku Vlada Palownika (z petem oczywiście ;] )
https://lh3.googleusercontent.com/-p...20350%2529.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-9...20350%2529.jpg

Rano drużyna startuje wcześnie rano, w planach szybki dojazd na przełęcz trasy 7C i zaatakowanie Negoiu (szczyt z dziesięciogodzinnym podejściem). Z uwagi na pierdoły techniczne motoru i brak obuwia górskiego odpuszczam. Mamy spotkać się na przełęczy i ruszyć razem w dół w poszukiwaniu noclegu.
Naciągam łańcuch o ząbek, naprawiam włącznik olejarki sreberkiem z czekolady i o 11 godzinie jestem gotowy do trasy. Oberwanie chmury.

https://lh3.googleusercontent.com/-E...20350%2529.jpg

Co chwile zaczyna i przestaje padać. Nici z szaleństwa po winkach. Z raz czy dwa koło przednie ucieka na śliskim, ale obyło się bez wywrotek. TKC jak na kostkę jest nienormalna...tylna k60 tak samo.
Widoki takie ło, z lokalnymi wyjątkami.

https://lh4.googleusercontent.com/-J...20350%2529.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/--...20350%2529.jpg

Udziela mi się klimat, mam mega humor. Jest dobrze, choć pada i zimno. Docieram na przełęcz, motory stoją zaparkowane na parkingu, ale ekipy brak. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że oni chyba jednak nie zrezygnowali z tego podejścia. 10 godzin trasy, Szeryf w sandałach, reszta raczej też niewiele lepiej przygotowana, zimny deszcz z silnym wiatrem...jeszcze się nie martwię, wiem że to górskie harpagany są, dadzą radę...na pewno dadzą...

https://lh6.googleusercontent.com/-q...20350%2529.jpg

Przy którejś godzinie oczekiwania nie wytrzymuję i uderzam do chatki rumuńskiego GOPR'u. Typ dobrze ogarnia angielski...mówię mu, że nie żebym się martwił czy coś...ale sześciu moich kompadre poszło na Negoiu. Wyglądał na zmartwionego. Na hasło że jeden w sandałach, złapał się za głowę...postanowiliśmy poczekać jeszcze, w końcu 10 od ich wyjścia jeszcze nie minęło.

https://lh4.googleusercontent.com/-Y...20350%2529.jpg

Pierwsi wracają Zdun z Kuzu. Nigdy nie widziałem tak zmarnowanych istot ludzkich :P Przybli pierwsi, bo nie atakowali szczytu (2x 1.5h). Reszta tak.

https://lh6.googleusercontent.com/-j...20350%2529.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-N...20350%2529.jpg

Zziębnięci, zasiadamy do restauracji. Opowiadają trasę, ponoć był hardcore nie na żarty...a Szeryf w sandałach to jest pojebany i basta :P Po dwóch godzinach wraca reszta, wszyscy cali i zdrowi. Szczyt zdobyty...koszt? Ogromny. Tego wieczoru nikt z tego dokonania dumnym nie był.

https://lh6.googleusercontent.com/-Z...20350%2529.jpg

Bua opowiada anegdotkę, jak przy przechodzeniu jednej z łat śniegu (wspominałem, że na szczycie było sporo śniegu? ;]), noga mu się uśliznęła. Zaczął rajd w dół, jakieś 300 metrów niżej skały typu żyletki. Jakimś lichym losem, noga zaczepia w jakąś wywrę w śniegu i zatrzymuje się zanim nabrał większej prędkości...ale jak to opowiada to widać że bez ściemy było blisko.

Słońce zachodzi, robi się coraz chłodniej...ekipa jest wypompowana z sił. Musimy pokonać jeszcze drugą połówkę Transfogaraskiej. Tu jest za zimno na namioty z naszymi śpiworami, a kwatery są poza dostępnością dla naszych portfeli. Na szczęście deszcz ustaje. Widoczek pompuję energię we wszystkich.

https://lh3.googleusercontent.com/-k...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-0...20350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-Z...20350%2529.jpg

Po zjeździe na dół, temperatura wyraźnie rośnie, deszcz ustaje. Udało się nam znaleźć przyzwoity nocleg. Szybkie ognisko, resztki jakiegoś PET'a i spanie. To był długi dzień ;]

https://lh3.googleusercontent.com/-m...20350%2529.jpg

CDN.

Scorpi 03.07.2014 12:08

:at::lukacz::lukacz::lukacz:Afra napewno dojechałą bo to odemnie :D Dobrze ze pokazujesz jej świat :D Pozdro

Neno 03.07.2014 12:23

To ja obstawiam, że awarię zaliczył chyba najbardziej niezawodny sprzęt z grupy - DL ;)
Czekam co dalej.

Maurosso 03.07.2014 12:56

Z DL było zabawnie. Jeszcze w drodze na granicę Ukrainę komp wyrzuca "EROOR! BŁĄD F1!" Troche skonfundowani, korzystamy z dobrodziejstw internetu w komórkach.

Kumpel trochę zakłopotany, boi się że komp mu wyłączy wtryski i tyle będzie z podróży. Na jakiejś rozpisce błędów F1 możliwe przyczyny które mu odczytuje:
-[Zupełnie bezduszny, pozbawiony tonu głos] Przestawiony wałek rozrządu, Czujnik pozycji zaworów dolotowych, Przestawiony kąt wału napędowego, Czujnik wychylenia, Czujnik ciśnienia powietrza w komorze (...)
-[Blady Bua] Chyba se jaja robisz...

Trochę robiłem, inne opcje to między innymi spalona lampka podświetlenia tablicy rej., ale tego mu nie wymieniałem ;]

Dochodzimy do wniosku, że od zbytniego składania się w winklach, zaszwankował "czujnik wychylenia", i ma się już tak bardzo nie składać...podziałało :P

Choć późniejsze deszcze robiły cuda z kompem DL'a...cuda...ale wtrysku nie wyłączył ;]

Neno 03.07.2014 13:53

Hehehehe podniosłeś moją i pewnie nie tylko, ciekawość. Dawaj zdjęcia, dawj opis dalszej trasy. Czekamy!

Maurosso 03.07.2014 18:48

Episod 2.

Pobudce towarzyszą lekkie pojękiwania dotyczące zakwasów. Chmury dalej wiszą, ale humory szybko się poprawiają.

https://lh6.googleusercontent.com/-P...f+350%2529.jpg

Za przyzwoleniem Długiego, całą drużyną ciśniemy z niego bekę z okazji jego żelowych gaci, które mają zapobiec bólowi dupy. Ponoć zadziałały... :P

https://lh4.googleusercontent.com/-w...f+350%2529.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-B...f+350%2529.jpg

Z obozowiska wygania nas sfora psów i morze owiec. Byli też jacyś pasterze którzy się przywitali, ogólnie przyjazna atmosfera, ale komu w drogę temu wrotki.

https://lh5.googleusercontent.com/-x...f+350%2529.jpg

Obieramy kierunek na Transalpinę. Wznawia się problem deszczu.
Sama Transalpina jest ekstra, pomimo mokrej drogi. Nasza trójka bez plecaczków pociska na granicy przyczepności i mamy generalnie wielki fun. Z uwagi na nawierzchnię (a raczej jej okresowe braki) Tiger i Capo trochę tracą morale. Mniej więcej w połowie trasy jest tama z zalewem, tam też pierwszy paciak z prawdziwego zdarzenia:

Jadę za czerwoną strzałą, dość strome nachylenie. Jeden z winkli, szczelnie osłaniany skałą z prawej strony, jest trochę ciaśniejszy niż wyrobiony wcześniej standard. Oczywiscie jak to zwykle w takich sytuacjach z przeciwnej strony jechało auto. Duże. Coś w stylu SUV. Capo nie wyrabia w zakręcie, i żeby nie uderzyć w samochód który pojawił się znikąd odbija w lewo. Na szczęscie ten zakręt rozpoczynał wypłaszczenie z zaporą, więc Szeryf mija maskę auta, które gwałtownie się zatrzymuje. Ja, jak owieczka w odstępie 4 sekund, manewr ten idealnie kopiuje. Koleś za kierownicą totalnie nie wie co się dzieje. Przepraszamy go, rusza powoli w odmęt zakrętu. Nie ujechał 10metrów gdy zza zakrętu wypada DL'a. Wykonała to samo co my, tyle że na żwirku pobocza coś poszło nie tak i moto leży przy dźwięku ślicznej przygazówy.

Ogólnie prędkości zerowe, więc wiedzieliśmy że nic się nie stało. Sztromka podniesiona, a my dobrze obśmiewamy cała sytuację, wczuwając się w kierowcę auta. Ten wyszedł...totalnie blady, zaczyna macać Kubę, oglądać jego motor...a reszta zawodzi się śmiechem z tego jeszcze bardziej. Koleś totalnie nie wiedział co się dzieje :P Było blisko...śmiech trochę rozładowuje adrenalinę po niebezpiecznej sytuacji.

https://lh3.googleusercontent.com/-g...f+350%2529.jpg

Reszta trasy mija bez przygód, choć niektóre kręte odcinki długo zapadną w pamięć. Nocujemy w jakiś krzaczorach, w drodze na Serbię. Następny dzień to tranzyt przez SRB, chcemy dostać się do Skopje.

"Granica serbsko macedońska gdzie znowu uderza w nas deszcz."
https://lh4.googleusercontent.com/-M...f+350%2529.jpg

Do stolicy docieramy dość późno. Rozpoczynamy zwiad miasta. Jest to chyba najdziwniejsze miasto jakie w życiu widziałem. Wciąż nie do końca potrafię sobie wyrobić o nim jakiegoś konkretnego zdania. W centrum gąszcz pomników z marmuru i brązu (lub czegoś marmuro- i brązopodobnego). Wszędzie fontanny. Ale wystarczy odejść słownie 50 metrów od centrum...i klimat podrzędnej wioski.

https://lh6.googleusercontent.com/-q...f+350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-p...f+350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-e...f+350%2529.jpg

"Obskurny parking zaraz koło hiper pomnika rozpoczynał dzielnicę 'nie centrum'"
https://lh6.googleusercontent.com/-l...f+350%2529.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-y...f+350%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-c...f+350%2529.jpg

Szeryf skusił się na usługi miejscowego golibrody. Mega rogal na jego ryju i zalotne spojrzenia Kseni dowiodły, że było warto. A koszt znikomy (ok. 8zł).
https://lh4.googleusercontent.com/-S...f+350%2529.jpg

To zdjęcie świetnie obrazuje Skopje. Most i pomnik, stylizowany na zabytkowy (wręcz archaiczny), obok super nowoczesny galerio-biurowiec, przed którym kręci się karuzela rodem z początku komunizmu. Fontanna na środku rzeki, której brzeg do szutrowa droga z gruzu i śmieci. W tle niedokończone budowle...WTF?! :P Jest tak paskudnie, że aż pięknie.
https://lh6.googleusercontent.com/-Y...f+350%2529.jpg

Nocujemy na opuszczonym kempingu, pełnym porzuconych przyczep kempingowych.

Rano uruchamiamy rozkminę, bo cele poszczególnych załóg trochę się różnią. Zdunek ma plan uderzyć w szutry na Albanii (okolice Klos, ale o samej tracie później). Ja także mam parcie na tą trasę. Reszta podchodzi do pomysłu sceptycznie. Motory przeładowane, lub nieprzystosowane do górskich wspinaczek po kamieniach. Postanawiamy się rozdzielić. Ekipa Tigera z rana wolno się zbierała, więc początek dnia postanawiam zaliczyć z resztą (objazdówa okolic Skopje) i potem spotkać się w Albanii ze Zdunem. Tak też czynimy.

Pierwszy przystanek, Kanion Matki. Tu skusiliśmy się na wynajem po taniości kajaków, coby dupy od siodeł odpoczęły.

https://lh4.googleusercontent.com/-w...f+350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-L...f+350%2529.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-I...f+350%2529.jpg

Kolejny przystanek to krzyż, który góruje nad miastem. Dojazd pod szczyt na parking skąd trzeba podejść lub ogarnąć kolejkę linową szybki i sprawny. Na miejscu jednak coś idzie nie tak...Trzy motory grzecznie skręcają na parking. Widzimy z parkingu jak Capo omija skręt (30m dalej widzieliśmy szlaban z wielkim zakazem wjazdu).

Czekamy...nic się nie dzieje...mogli nie zauważyć że skręcamy na parking? Tam przecież był zakaz wjazdu...Po chwili Szeryf z cieszącą się michą:

-TYYYYYYPY!! Nie uwierzycie! 100 metrów stąd jest otwarcie nowej knajpy motocyklowej i jest jakaś mega impreza, chyba z 20 motorów!

Faktycznie...po podjeździe pod szlaban z zakazem, znikąd pojawiał się jakiś strażnik, szlaban podnosił i uśmiechem motory wpuszczał. Czystym szczęściem trafiamy na dzień otwarcia clubhouse'u macedońskiego zakonu Choperowców.
https://lh4.googleusercontent.com/-P...f+350%2529.jpg

Zostaliśmy przywitani strzałem śliwowicy i uśmiechami. Historię klubu, biegłą angielszczyzną opowiada nam szef. Zaprasza nas na nocną imprezę. Ponoć zjedzie się ekipa z Włoch, Anglii, będzie kapela...klimat jest mega. Po dłuższej rozkminie jednak postanawiamy, że tym razem odpuścimy.

https://lh4.googleusercontent.com/-5...f+350%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-c...f+350%2529.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-D...f+350%2529.jpg

Gospodarz mówi że clubhouse będzie działać cały rok, wszyscy motocykliści i podróżnicy mile widziani. Jest gdzie się przespać, lokalizacja klubu jest niesamowita, a ekipa przemiła. Tak więc jeżeli będziecie w Skopje, a z noclegiem licho, polecam udać się na górę krzyża i poprosić o otworzenie szlabanu z zakazem wjazdu :)

Na koniec zgarniamy jeszcze firmowe koszulki i jadymy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/-Z...f+350%2529.jpg

Widok ze szczytu z krzyżem:
https://lh6.googleusercontent.com/-q...f+350%2529.jpg

W drodze na granicę, zahaczamy o poleconą przez Choperowców knajpę we Vrutok. W skrócie, prawdopodobnie najlepsiejsza ryba jaką w życiu jadłem.

https://lh5.googleusercontent.com/-G...f+350%2529.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-A...f+350%2529.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-W...f+350%2529.jpg

Fun fact: Kelner po pokazaniu nam rybek które zaraz powędrują do kuchni, zadaje nam pytanie. "-Open? or Close?". Po naradzie w pięć głów...stwierdzamy że chcemy jednak rybę "Open".
Trafiliśmy. Ryba została podana bez półości. Idealnie wyczyszczona, sam filecik. Mniam.

https://lh4.googleusercontent.com/--...f+350%2529.jpg

W trakcie uczty dostaję sms'a od Zdunka: "Typie, za ile będziesz? Chyba nie starczy mi benzyny, weź jakiegoś PET'a z wachą". Lekki kacyk moralny mi doskwiera, bo restauracje, kaniony matki i motocyklowe clubhausy zabrały prawie cały dzień. Odpisuję, że późno.

Po parunastu kilometrach na trasie rozdzielamy się. Ja uderzam na przejście w Debar, reszta ekipy ciśnie na południe. Wszyscy razem spotkać mamy się dopiero w Durres nad morzem.

Zaraz po rozłące uderza we mnie srogi deszcz. Trasa jest przewspaniała, jednak słońce szybko uciekło. Jest ciemno i leje. W Debar przestaje padać. Piszę Zdunowi że dzisiaj nie urobię. Przekraczam granicę gdzieś koło 22, i niedaleko potem znajduje miejsce na spanie na jakiejś łące.

Wstaję wcześnie, by szybko dogonić Tiger'a. Mym oczom ukazuje się jeden z najpiękniejszych obrazków jakie widziałem. Mgła która osiadła na łące, robi piorunujące wrażenie. Jest pięknie.

https://lh3.googleusercontent.com/-7...f+350%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-K...f+350%2529.jpg

CDN.

Neno 03.07.2014 19:32

Bo kto rano wstaje... ;)
Dajesz dalej!
A po rybce to aż się głodny zrobiłem!
Idę jeść ;)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:08.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.