Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Kwestie różne, ale podróżne. (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=80)
-   -   "SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie... (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=15632)

motoMAUROxrv 02.12.2012 08:13

"SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie...
 
Na czas unieruchomienia sprzętów przez ewentualne lody i śniegi, chciałbym zaproponować temat który być może spotka się z zainteresowaniem...
Obok wspaniałych relacji z "Megapodróży", może powstałoby tu miejsce na krótkie opisy "nieprawdopodobnych -a jednak prawdziwych" zdarzeń, z którymi mieli do czynienia nasi Forumowicze. Dotyczyłoby m.in osobistych doświadczeń, których nie uchwyciła np. kamerka (szkoda), a wartych opisu -bądź to dla przykładu, lub ku przestrodze!.. -Przypadków pozytywnych i negatywnych, zrywających boki ze śmiechu, i stawiających "włosy dęba" w kasku!.. Z wyjazdów dalszych i tych wokół komina. -Czego uniknąłem?.. lub -ależ mi się udało!.. itd, itp. Może jakieś opisy utkną w pamięci i przydadzą się komuś w podobnych sytuacjach?..
Zachęcam do czynnego udziału w redagowaniu wątku, także tych którzy do tej pory byli tylko czytelnikami Forum. Z pewnością wielu ma "COŚ" ciekawego do opowiedzenia...



To może na zachętę (z wielką nieśmiałością) rozpocznę ja:
Moja Africzka + równiutki leśny szuterek + baaardzo dynamiczna jazda = "banan" dookoła głowy!:lol8::Thumbs_Up: do czasu... -pokonania kolejnego łuku! Tym razem (dla odmiany) 100-metrowa krecha jest wynikiem gwałtownego hamowania. Na końcu tej krechy ja, a na wyciągnięcie ręki wielka góra mięcha, która stojąc bokiem całkowicie tarasuje przejazd.. Potężne bydlę z ogromnym "wieńcem" gapi się na mnie i ani drgnie! Ja też zastygam w bezruchu jak kameleon na pniaku, z mieszaniną zdziwienia, podziwu, i niedorzeczności całej tej sytuacji :dizzy:! Jeszcze nigdzie, nawet w Safari ZOO nie miałem tak bliskiego i bezpośredniego kontaktu z dzikim olbrzymem! Tak więc gapimy się na siebie uważnie jakiś czaaas... (odkrywam że jednak mam coś większego od niego.. :haha2:-oczy i "pietra") po czym bydlę niespiesznie, jakby od niechcenia, przełazi przez rów, krzaczory, i wędruje stępem przez młodnik aż niknie dalej między drzewami. Gdy opowiedziałem o tym wydarzeniu znajomemu-myśliwemu, "pocieszył" mnie że tym bezruchem prawdopodobnie uratowałem swoje 4litery:eek:??? Podczas rykowiska jeleniom (bykom) tak hormony walą w dekiel że nie dość że nie boją się niczego, to UWAGA! -są skłonne do gwałtownego ataku! Ten chyba należał do bardziej kumatych, i po "oblukaniu" mnie, uznał że przy tak nikczemnej posturze nie jestem godzien uwagi JEGO i jego panienek! Moje SZCZĘŚCIE że jakieś tam miał:bow:! Ufff.. ależ mi się udało!!!:D

grabbie 02.12.2012 21:42

Hehe... ja z podobnych klimatów zoologicznych też mam małą przygodę.

Mam takie momenty nicnierobienia, w których siadam sobie na moto i dymam po okolicznych wiochach i lasach z reguły na północ od Wrocławia. Tak było i tej pięknej soboty. Poszedłem do garażu, odpaliłem moto i pojechałem. Po raz kolejny w kierunku Wzgórz Trzebnickich. I tak sobie latam parę godzin, jakieś wąwozy, laski, łąki i takie tam gdzie mnie oczy nie poniosą aż przychodzi pora odwrotu. Ściemnia się nieco a ja cisnę asfaltem z Trzebnicy do Obornik Śląskich. Po drodze jest Wilczyn Leśny i tam też jest bardzo fajna droga przez las z Wilczyna do Ozorowic. No z 5 km pięknego leśnego przejazdu. Nie raz tamtędy jeżdżę. Zakazów nie ma, szlabanów też nie, traktuję to jak drogę gminną. Poleciałem tamtędy i tym razem. Jak wjechałem do lasu było już ciemno. Długie mode on, staję na nogi, wrzucam 3 bieg i jadę. W pewnym momencie w zasięgu moich świateł drogowych przeleciało przez drogę, z lewa na prawo kilkanaście sztuk dzików. Kilka dorosłych reszta maluchy. Nawet nie zdążyłem dobrze hebla nacisnąć i już ich nie było. Pełne synchro. Spociłem się na dupie i w te pędy pognałem jeszcze szybciej. Dopiero potem zacząłem sobie myśleć, co by było gdyby one nie zdążyły przed moim "dzikiem"? Albo gdyby jedno w tym panicznym biegu się wyrypało a reszta posypała się na drogę? Od tamtej pory przejeżdżam ten las... i lasy w ogóle z większą rozwagą :)

MaRP 02.12.2012 21:48

Hmm...
Październik ubiegłego roku, pogranicze polsko-czeskie, jadę (afri) w gęstej mgle około północy, w pewnym momencie po lewej łania, po prawej łania, przedemną po asfalcie łania...
Nie powiem, było ciekawie :)

Gawień 02.12.2012 22:08

Ja mam w sumie tylko jedną historię z poprzedniego roku .

Jakoś początek lipca :) Wracałem do domu jak zawszę z pracy , mostem Siekierkowskim . Nic nie zapowiadało atrakcji tego dnia aż do momentu kiedy złożyłem się zjeżdżając z mostu na wiadukcie w zakręt :) Usłyszałem delikatne rąbnięcie z okolic silnika :at: Do przejechania miałem jeszcze tylko kilka kilometrów do mojej dziewczyny gdzie zazwyczaj zachaczałem wracając do domu o obiad . Silnik nie pracował źle wiec nie przejmując się dojechałem na coś do szamy :) Po kilku godzinach przyszło wracać do domu ;) Afryka odpaliła bez problemu , wiec znowu wleciałem na Siekierkowski i rura do domu . :) Naglę przy ponad 100 km/h motocykl sobie zgasł , odpaliłem bez problemów ze sprzęgła i skierowałem się na stacje celem tankowania stwierdzając że może spaliła więcej i jej brakuje ;) Na stacji nie musiałem gasić - zgasła sama . Zatankowałem , odpaliłem , jedynka , gaz - dojechałem do wyjazdu ze stacji, obroty spadły do jałowych i znowu zgasła . Zacząłem się trochę denerwować bo objawy podobne miałem w osobówce kiedyś a skończyło się to wtedy źle . Na domiar złego Afra zaczęła gasnąć za każdym razem kiedy obroty spadały do około 1500 . Widząc że rozładowuje mi się telefon , stwierdziłem że lepiej będzie ją na szybko zawieźć do kolegi niż pchać się jeszcze z 10km do domu:) Dojechałem tam bez większych przeszkód , chociaż jak wjeżdżałem do kolegi silnik wydawał już non stop dziwne dźwięki . Sam wróciłem do domu stwierdzając że wrócę po nią jutro za dnia , kiedy będzie mniał mnie kto ewentualnie podholować :)

Następnego dnia rano Afryka ledwo ale zagadała i zaczął się powrót do domu . Poniżej 2000 obrotów świeciła się kontrolka oleju , a około 1500 gasł silnik . Silnik zaczął wydawać z siebie dźwięki głośniejsze niż zdrowa Afryka pracująca bez kolektorów. Co więcej zaczęła się chmura czarnego dymu z tłumika , co przy niesamowitych doznaniach akustycznych spotkało się ze sporym zdziwieniem ze strony jadących obok mnie w korku osobówek ;) Po kilku kilometrach lampka oleju świeciła się już przy 3 tys obrotów , a silnik gasł koło 2500 . Prędkość maksymalna spadła do 60 km/h ale jednak jechała dalej . Miałem jakieś cztery kilometry od domu i widząc że silnikowi już nie wiele brakuje stwierdziłem że jeszcze trochę przycisnę żeby dojechać jak najbliżej domu . Jakieś 2 kilometry od celu usłyszałem mocne walnięcie i pisk opony - to był koniec jazdy :)


O tym co sie stało dowiedziałem się przy rozbieraniu silnika. Razem z cylindrem wyszedł tłok razem z korbowodem:) Tak też Afra uziemiła się na jakieś 2 miesiące w sezonie:at:

I taka była moja historia . Nieprawdopodobne , a jednak :haha2:

Poncki 02.12.2012 22:18

Kilka lat temu jeździłem Gazikiem.
Nauczyłem się wtedy, że świecąca kontrolka ciśnienia oleju = natychmiastowy postój :D
Trzeba tego bezwzględnie przestrzegać.

torak 02.12.2012 22:47

2010, góry stołowe, w drodze do Kletna, dość kręta droga. Transalp 650 + 3 kufry + pasażerka.

Wylatam ja sobie z lewego zakrętu, a po prawej, ok.3 m od drogi stoi sobie bydle wielkości małego konia (może Jeleń, nie wiem. Rogów nie miało).
Zerwał się do biegu ale nie na ulicę, tylko skosem w pole. Odczułem dużą ulgę (a wyobraźnię mam bujną), ale jak się okazało nie na długo.

100-150 m. dalej był kolejny zakręt, tym razem w prawo. W połowie zakrętu to samo bydle przebiega mi tuż przed kołem.
Nie powiem, ciepło mi było jeszcze przez dłuższą chwilę.

bliźniak 03.12.2012 00:30

Przygoda samochodowa. 3 stycznia tego roku. Wracamy Parchem Y60 z sylwestrowych uciech. Jest środek nocy, jedziemy A4 w stronę Wrocławia - spory ruch, prosty odcinek, nic się nie dzieje, na liczniku zwykłe 100km/h. Z tyłu śpią siostry. Zmieniam pas na lewy, żeby wyprzedzać ciężarówkę, ale w lusterku widzę szybko zbliżające się auto i postanawiam odpuścić i dać wolny pas szybszemu. W tym momencie zaczynam odczuwać silne wibracje z lewej strony z tyłu - myślę: "no to pięknie, kapeć..." Nie zdążyłem dokończyć myśli i cała tylna oś odrywa się od ziemi! Przez chwilę widzę tylko asfalt przez przednią szybę. Auto opada z powrotem na drogę, z tyłu wydobywa się zgrzyt połączony z krzykiem, szybko obudzonych, dziewczyn, a w lusterku widzę snop iskier. Jeszcze nie wiem co się stało. Rozpędem zjeżdżam na pobocze, ale nie zbyt głęboko, co się chwilę później okazało mało sprytne...
Włączam awaryjne, każe dziewczynom ubrać się ciepło i przejść na drugą stronę barierki. Wychodzę z auta, patrze - brak tylnego lewego koła, no zdarza się... ale gdzie ono jest??!! Wracam po latarkę, nie mija nas chwilowo żadne auto, ale ja w myślach już widzę kraksę po tym jak jakieś inne rozpędzone auto wpada na moje odkręcone koło...!! Nerwowe były te minuty/sekundy, nie wiem... adrenalina na pewno zrobiła swoje! Biegam poboczem i świecę po drodze w poszukiwaniu koła. W końcu JEST! Leży na środku autostrady na psie zieleni... UFFFF! Teraz trzeba je "tylko" stamtąd przynieść...
Dalszy ciąg historii, bezskuteczna próba wezwania pomocy przez przyautostadowe telefony i montowanie koła (TEGO SAMEGO PONOWNIE!!) to już opowiadanie na inny temat.
Akcja skończyła się szczęśliwie - nikt, z lekkim wyjątkiem podwozia Parcha, nie ucierpiał, ale dawkę adrenaliny, jaką wtedy dostałem będę jeszcze jakiś czas pamiętał.
Nauka na przyszłość: oddajesz auto do wyważenia kół - sprawdź czy je z powrotem dobrze przykręcili, szczególnie, jeśli to było pneuhage na Karkonoskiej. Przejechałem 300 km od wyważenia... Rzeczoznawca, u którego robiłem oględziny powiedział, że to nie pierwszy taki przypadek z tego zakładu...:mur:

Wolo 03.12.2012 01:05

Na fakturze (wypisie czy jak to nazwać) z Pneuhage widnieje klauzula, aby po przejechaniu 100 km ponownie sprawdzić dokręcenie śrub.
Tak czy inaczej dobrze, że z happy endem. :)

motoMAUROxrv 03.12.2012 06:09

Hmm, tak jak przypuszczałem, -nie jestem osamotniony w bliskich kontaktach z fauną... "Łowczym" mimo woli, byłem już wielokrotnie. Nie licząc "trofeów" zdobytych "puszką", oprócz wszelakiej drobnicy, -ptactwa, kun i lisów, w zeszłym roku trafiłem sarnę (kozła) który mi trochę narozrabiał pakując się pod moto przy ok.140/h. Straty to: zerwana linka szybkościomierza, połamana prawa owiewka, pęknięta czasza i pogięta osłona silnika. Po zderzeniu utrzymałem tor jazdy.
Nooo kolego Grabbie, z tą watahą dzików to Ci się udało...:Thumbs_Up:
Ja jeszcze nie miałem z dzikami "przyjemności" i raczej bym nie chciał ! W porównaniu z sarną, taki dzik ma jakieś 5-10 razy większą masę!
A teraz coś co zostawiłem na "deser"! (ach, gdybym wtedy miał kamerkę!..)
Ooojjj miałem ja spoooro SZCZĘŚCIA, -w nieszczęściu pod postacią pełnowymiarowej KROWY na drodze, a właściwie to całego stada !
A było tak: Pełnia lata, duszno, parno, krótko po lekkiej burzy. Wracam do domu w lekkich cywilkach (podobnie jak kol. Orzep, nie lubię się przegrzewać jeśli nie muszę;)) -śmigam dość żwawo aby zdążyć przed następną chmurą! Nagle widzę wyłażące na drogę krowy... Po obu stronach szpaler grubych drzew, a przede mną ściana z całego już stada. Wszystko toczy się błyskawicznie, reakcje są odruchowe, -analiza działania dopiero po całym zajściu... Hamowanie na mokrym niewiele daje, ruchoma ściana rosnąca w oczach, ze 150/h nie tracę nawet połowy!! Moto "kładę" tuż przed przeszkodą i razem z nim przelatuję na drugą stronę. Znowu do krówek mam spory kawałek. Podnoszę moto, sprawdzam swe zwłoki, i ruszam do gościa bladego jak ściana. Chłop przez dłuższą chwilę nie potrafił wydobyć z siebie słowa, patrząc:eek:na przemian to na mnie, na moto, i na leżącą -wierzgającą krowę... Podsumowanie strat:Thumbs_Down: U chłopa: -szok i stan przedzawałowy, krowa szt.1 z uszkodzonym napędem -dość poważnie pokaleczone łapy, (jej dalszy los nieznany) -pozostałe sztuki wyglądały na sprawne... U mnie: -zdarta jedna warstwa jeansu z lewej kieszeni na du..., trochę porysowane stelaże na moto, i połamana szyba w kasku (żadnych rys, tylko kupa drobnej, tłustej sierści), raczej na pewno oberwałem cyckiem:Sarcastic: - ogólna niechęć do "bydła" na drodze;)...
Tak więc, ufff... wtedy teeeż się udało!!! -Szczególnie z trafieniem chyba najlepszej wersji z możliwego scenariusza... :bow:

motoMAUROxrv 03.12.2012 07:47

Nooo Koledzy, dzięki za podjęcie tematu i rozkręcanie wątku...
Będzie z czego czerpać po takich przykładach:Thumbs_Up:, -pobudzających czujność i wyobraźnię (nie tylko młodym). Może dzięki nim, ktoś kiedyś nie będzie musiał mówić że "mądry po szkodzie"...:bow:
Bo takie to właśnie historie, -pisze SAMO ŻYCIE !...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:30.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.