Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Polska (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=75)
-   -   Mazury i Warmia - czerwiec 2010 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=6952)

Wegrzyn 10.07.2010 11:36

Mazury i Warmia - czerwiec 2010
 
Tegoroczny wyjazd wakacyjny został oparty o doświadczenia z poprzedniego roku, w którym to kilka dni byliśmy z żoną na Mazurach. Doświadczenia te były co najmniej miłe dla oczu, duszy i ciała. W związku z tym zapragnęliśmy w tym roku zbadać dogłębniej tą krainę tysiąca jezior. Badawczość ta miała polegać na zwiedzaniu i urzekaniu się widokami. W tym roku nie było za bardzo mowy o obijaniu się. Wyjazd zaplanowany był na wczesny poranek 14 czerwca 2010r. Jadę ja i żona. Wyjeżdżamy we dwoje, a potem jeździmy we troje. Pewnie niektórzy pomyślą, że dziecko w drodze ;), ale nie….. to kolega JuIo dzwoni do nas dzień wcześniej, że jego wyprawa na Krym się właśnie rozpadła i czy nie może do nas dołączyć, bo się oparł gdzieś na wschodzie Polski i nie bardzo wie co zrobić z dwoma tygodniami urlopu. No co nie jak tak, co dwie Afryki to nie jedna. Dobra koniec bajania, przechodzimy do konkretów.

Wegrzyn 10.07.2010 11:48

13 Załącznik(ów)
Dzień 1 (14.06.2010r)
Jako, że dzień wcześniej była piękna pogoda, to nastawiłem budzik na 5 rano. Faktem jest, że niewiele spałem, bo jak można spać ze świadomością, że za kilka godzin przygoda się zacznie. No więc wstaje o tej 5 i coś dziwnie ciemno jest…. Hmmm czyżby to moje oczy takie zmęczone czy jak? Jednak to nie zmęczenie, całe niebo w gęstych i ciemnych chmurach. Deszcz leje jak z cebra. Patrzę przez okno, Afryka stoi i tak jakoś dziwnie zachęca mnie swoimi oczkami, żeby jednak na nią wskoczyć i pognać przed siebie.
Załącznik 13077
Załącznik 13078
Decydujemy z żoną, że jednak jedziemy, w końcu kolega gdzieś tam na drugim krańcu kraju szykuje się do wyjazdu i spotkania w umówionym miejscu. Trochę się przejaśnia, my już spakowani wsiadamy na moto i jedziemy zatankować. Żeby jednak nie było za różowo, zaraz po zatankowaniu ruszamy w pięknej gęstej ulewie. Gdzieś w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego zjeżdżamy, żeby wypić coś ciepłego i założyć membrany do butów działające tylko w jedną stronę (czytaj reklamówki jednorazowe). Wchodzimy do baru i nagle wszystkie panie za ladą zatrzymują się w bezruchu dziwnie na nas spoglądając. Co jest, myślę sobie? Patrzę na żonę i wszystko jasne… Weszliśmy w strojach przeciwdeszczowych moro i kominiarkach na głowach.
Załącznik 13079
Szczerze powiedziawszy mieliśmy z tego niezły ubaw, a i kelnerki miały ciekawszy dzień ;-) Po gorącej kawie poszedłem do toalety założyć „membrany” do butów. Najpierw jednak musiałem ostrożnie wyciągnąć stopę i wylać zawartość buta do wc. Okazało się, że buty są wodoszczelne, tzn jak złapią wodę to już nie wypuszczą.

Z poprawionymi znacznie humorami wsiadamy na Afrykę i dzida w kierunku Płońska (tam umówiliśmy się na spotkanie). Droga była trochę męcząca, bo momentami deszcz tak lał, że trzeba było jechać 60km/h. W końcu docieramy na miejsce, ale musimy czekać na JuIo, bo złapała go po drodze burza i musiał zjechać i przeczekać. Znajdujemy jakiś zajazd i jemy pyszny żurek i pijemy kawę.
Druga Afryka dociera niebawem, pogoda zaczyna się poprawiać i planujemy, że po drodze do Olsztyna wjedziemy zdobyć Grunwald. Po dotarciu na miejsce już przestało padać. Grunwald jest wioską, na terenach której odbyła się bitwa z krzyżakami. Na miejscu jest pomnik upamiętniający tamte wydarzenia oraz układ sił ułożony z kamiennych bloczków obrazujący rozmieszczenie wojsk.
Załącznik 13080
Załącznik 13081
Załącznik 13082
Załącznik 13083
Załącznik 13084
Załącznik 13085
Po zdobyciu Grunwaldu, jako że jest już popołudnie zaczynamy szukać noclegu. Na mapie rzuca nam się w oczy miejscowość Pluski. Wbijam w nawigację i lecimy. Po drodze ustawiam ścieżkę rowerową i tym sposobem docieramy do Plusek przez lasy. Na miejscu jemy obiad w bardzo klimatycznej restauracji. Jest tylko jedna, także łatwo trafić. W środku można się poczuć jak w domu sprzed 50 lat. Poszukiwanie noclegu spełza na niczym, ale dostajemy namiary na miejscowość Dorotowo i to jest strzał w dziesiątkę. Niewielka miejscowość, a miejsc noclegowych do wyboru dużo. JuIo upiera się, że koniecznie chce pokój z widokiem na jezioro i taki znajdujemy u sołtysa J Wszyscy mamy widok na jezioro Wulpińskie, które zaczyna się na podwórku. Fajnie jest mieć swój kawałek dużej wody z pomostem.
Załącznik 13086
Załącznik 13087
Załącznik 13088
Załącznik 13089
Wieczorem rozpalamy ognisko, pieczemy kiełbaski i pijemy to i owo ;-) Tak kończymy pierwszy dzień.

Wegrzyn 10.07.2010 18:06

11 Załącznik(ów)
Dzień 2 (15.06.2010)
Rano wstajemy i żeby wyjazd nie był do końca normalny postanawiamy jechać do Malborka, przecież to raptem 150km i "prawie" na Mazurach. Pogoda nas nie rozpieszcza, cały czas chmury i przelotne opady deszczu. W nawigacji wbijamy omijanie dróg ekspresowych itp. i dzięki temu jedziemy przez malownicze wioski krętymi i wąskimi drogami. Większość tych dróg to kostka brukowa, sucha jeszcze ok, ale po deszczu bardzo śliska. W końcu docieramy na miejsce. Pierwszy rzut oka z parkingu pod zamkiem i jakiś taki mały ten zamek…
Załącznik 13094
Idziemy po bilety i na miejscu mamy do wyboru przewodnika lub przewodnik audio. My wybraliśmy audio, zakładamy słuchawki na uszy i punkt po punkcie zwiedzamy i odsłuchujemy kolejne kawałki historii i ciekawostki dotyczące zamku. Okazuje się, że zamek jest ogromny i zarazem bardzo ciekawy.

Załącznik 13095

Załącznik 13096

Załącznik 13097

Załącznik 13098

Załącznik 13099

Załącznik 13100

Załącznik 13101

Załącznik 13102

Na nas Malbork zrobił ogromne wrażenie. Jeśli ktoś nie był, a będzie miał możliwość to szczerze polecam! Trzeba poświęcić kilka godzin, ale naprawdę warto.


Załącznik 13103

Załącznik 13104

Wegrzyn 10.07.2010 18:41

22 Załącznik(ów)
Dzień 3 (16.06.2010)
Po śniadaniu decydujemy, że dziś zwiedzimy Olsztyn, Dobre Miasto, Lidzbark Warmiński i na koniec Jeziorany. Plan ambitny, ale możliwy do zrealizowania. Wreszcie jest dzień w pełni słoneczny i ciepły, więc zostawiamy przeciwdeszczówki w domu. Z Dorotowa w którym mamy nocleg jest rzut beretem do Olsztyna. Docieramy tam przed południem, zwiedzamy sobie całkiem fajną starówkę z dużą ilością gastronomii i idziemy na kawę.

Załącznik 13107

Załącznik 13108

Załącznik 13109

Załącznik 13110

Załącznik 13111

Kawa jest super! Tzn. kawa może taka dość normalna, ale kelnerzy którzy nas obsługiwali przeszli sami siebie. Początek tradycyjny: co podać itd. JuIo zamawia kawę i szarlotkę na ciepło, my tylko kawę i jakieś małe ciastko. Po chwili przynoszą wszystko i okazuje się, że szarlotka jest zimna, ale to przecież drobnostka. Po jakimś czasie podchodzi kelner i pyta, czy wszystko ok, no więc mówimy mu, że szarlotka miała być ciepła. On zdziwiony, że niby jaka była – no zimna była, ale ok mamy wakacje i pełny luz. Prosimy o rachunek i grzecznie czekamy, aż nam go przyniosą. 10 minut – nic, 15 minut – nic, w końcu przychodzi w radosnych podrygach drugi kelner i daje nam na tacy zapalniczkę. Co jest kur…..cze ? Dziękujemy za gratisową zapalniczkę i przypominamy, że prosiliśmy wcześniej rachunek. Ten w szoku, zabiera zapalniczkę mówiąc, że to jego prywatna i że myślał, że chcemy zapalić. No i się zaczęło, śmiejemy się na maksa, a sympatyczny kolega idzie po rachunek. Wraca i żeby nas humor nie opuścił przynosi paragon w czymś przypominającym mały notes z przypaloną połową okładki.

Załącznik 13112

Tym oto sposobem radośni i pełni szczęścia idziemy zwiedzać Muzeum Warmii i Mazur przed którym siedzi sobie Mikołaj Kopernik ze świecącym nosem. Muzeum z dość dużym dziedzińcem i wieżą z której rozciąga się widok na całe miasto.


Załącznik 13113

Załącznik 13114

Załącznik 13115

Załącznik 13116

Załącznik 13117

Po drodze z Olsztyna do Lidzbarka Warmińskiego jest miejscowość Dobre Miasto. W nim zatrzymujemy się przy baszcie z rycerzem. Moja żona próbuje zabrać mu miecz, ale jakoś nie bardzo jej to idzie ;-)

Załącznik 13118

Załącznik 13119

Załącznik 13120

Z Dobrego Miasta lecimy do Lidzbarka Warmińskiego. Po dotarciu do celu, tzn. zamku który chcieliśmy zwiedzić okazuje się, że jego większa część jest w remoncie i niewiele jest udostępnione do zwiedzania.

Załącznik 13121

Załącznik 13122

Załącznik 13123

Załącznik 13124

Nieco zawiedzeni wskakujemy na Afryki i jedziemy na Jeziorany. W Jezioranach jest kościół z bardzo bogatym wnętrzem. Niestety żona i kolega już nie dają rady i zostają przy motocyklach, więc sam idę zbadać teren i pstryknąć kilka fotek.

Załącznik 13125

Załącznik 13126

Załącznik 13127

Wieczorem grill i planowanie dnia kolejnego.

Załącznik 13128

LukaSS 10.07.2010 22:47

Pięknie - byłem tam gdzie Ty w zeszłym roku i chętnie bym wrócił :)

Zamek w Malborku również polecam - kilka godzin zwiedzania, historii i zakamarków.
W Olsztynie Stare Miasto również można odwiedzić - dla relasku.

Wegrzyn 11.07.2010 11:16

Cytat:

Napisał LukaSS (Post 123216)
Pięknie - byłem tam gdzie Ty w zeszłym roku i chętnie bym wrócił :)

Zamek w Malborku również polecam - kilka godzin zwiedzania, historii i zakamarków.
W Olsztynie Stare Miasto również można odwiedzić - dla relasku.

My dopiero co wróciliśmy, a już byśmy chcieli jechać drugi raz :D

Dobra zbieram myśli, żeby opisać kolejny dzień.

Wegrzyn 11.07.2010 11:23

9 Załącznik(ów)
Dzień 4 (17.06.2010)

Po śniadaniu i pożegnaniu się z naszym sympatycznym gospodarzem udajemy się w stronę Giżycka, bo tam planujemy znaleźć jakieś pole namiotowe na kolejne kilka dni.

Załącznik 13129

Po drodze wjeżdżamy do miejscowości Reszel i tam zwiedzamy zamek biskupów warmińskich, który obecnie jest zamieniony w hotel. Można tylko wejść na dziedziniec i na wieżę, z której jest widok na całe miasto.


Załącznik 13130

Załącznik 13131

Załącznik 13132

Załącznik 13133

Kolejnym etapem podróży jest kościół w Świętej Lipce. Obecnie jest w remoncie, ale cały czas odbywają się koncerty organowe. Czekaliśmy na koncert z 20 minut. Było warto! Organy są ogromne, a ruchome elementy na nich tworzą niesamowity obraz. Dźwięk wydobywający się z nich spowodował u mnie dreszcze i poczucie lekkości ducha.

Załącznik 13134

Załącznik 13135

Załącznik 13136

Po nakarmieniu zmysłu słuchu jedziemy szukać noclegu do Rydzewa. Po drodze omijamy stacje benzynowe i na miejscu okazuje się, że w mojej Afri raczej już nie ma paliwa, albo jest go niewiele, a pora jest już prawie wieczorna. Dowiadujemy się, że kilka km dalej jest CPN i z duszą na ramieniu z pełnym załadunkiem jedziemy zatankować. Udaję się dotrzeć na miejsce, na szczęście było otwarte. Wracamy i znajdujemy pole namiotowe tuż obok Baru Pod Czarnym Łabędziem, w którym to jemy pyszną kolację.
Rozbijamy się nad samym jeziorem i siedzimy do późna pod gwiaździstym niebem delektując się różnymi trunkami.

Załącznik 13137

Wegrzyn 11.07.2010 13:12

10 Załącznik(ów)
Dzień 5 (18.06.2010)

Jako, że ostatnie kilka dni intensywnego zwiedzania dało nam w kość postanawiamy dzień dzisiejszy spędzić na nie robieniu niczego ;-)

Załącznik 13138

Załącznik 13139

Załącznik 13140

W pewnym momencie widzę, że JuIo niesie wędkę i jest bojowo nastawiony na łapanie ryb. W sumie niezła przygoda by była, tak nałapać ryb i je potem upiec. Zastanawiam się czy będą w ogóle brały i jakież jest moje zdziwienie, kiedy po jakichś dwóch minutach wyciągamy pierwszą poważną sztukę ;-) Podjarani na maksa szykujemy garnek, pierwszy raz w życiu patroszę rybę i z pełnym utęsknieniem czekam na kolejne dorodne sztuki… Niestety chyba ta jedna została podesłana przez inne rybki na ofiarę, bo żadna potem nie chciała się skusić na wspaniałe robaki, które JuIo znajdywał w jakichś dziwnych miejscach.

Załącznik 13141

Załącznik 13142

Załącznik 13143

Załącznik 13144

Tym oto sposobem zostaliśmy z jedną rybką w garnku i stwierdziliśmy, że nie warto się z nią męczyć. Jeść jednak coś trzeba. Padło na żurek z kiełbaskami. Ja gotowałem żurek, a JuIo kiełbaski. Żona była zdziwiona i zadowolona, że będę ja gotował. Nikt mi jednak nie powiedział, że do takiego małego garnka wsypuje się jedną torebkę, więc wsypałem dwie. Jakież było moje zdziwienie, gdy żurek zaczął bez ostrzeżenia wychodzić z garnka… Ale szybka akcja, troszkę wylądowało na trawie, a resztę o konsystencji pasty czy czegoś podobnego podzieliliśmy i tak wyglądał nasz obiad.

Załącznik 13145

Ogólne ochłodzenie przez ostatnie dni miało swoje zalety, otóż dzisiaj było gorąco, więc pić ciepłe piwo to byłaby katorga, ale chłodna woda jeziora była super chłodziarką. Tak cały dzień minął na nie robieniu niczego…


Załącznik 13146

Załącznik 13147

Wegrzyn 12.07.2010 17:58

20 Załącznik(ów)
Dzień 6 (19.06.2010)

Jako, że ostatnie kilka dni była piękna pogoda, to oczywiście nie mogło to za długo trwać. Budzę się coś około 5 rano, a tu dziwne dźwięki słyszę na namiocie. No tak, leje deszcz! Tak cały czas do około 8.00. Momentami był tak intensywny, że zastanawiałem się, czy aby przypadkiem nie pada grad. Szczerze powiedziawszy był to pierwszy nocleg już od kilku lat pod namiotem, a i był to świeżo kupiony namiot, więc na początku miałem trochę obaw. Jednak zakup tego namiotu okazał się strzałem w dziesiątkę.
Przestało padać, postanawiamy coś zjeść i jedziemy szukać noclegu niekoniecznie pod namiotem. Zatrzymujemy się w Giżycku w przypadkowo napotkanej restauracji. Mamy szczęście, bo jest ona tuż obok mostu. Nie jest to zwykły most zwodzony jakich większość. Prawdopodobnie jest to już jedyny czynny most uchylny, tzn. nie podnosi się do góry, ale przekręca się siłą mięśni na bok i dopiero wtedy łodzie itp. mogą pod nim przepłynąć. Ciekawostką jest to, że most waży coś około 19 ton, a jest obracany siłą mięśni jednego człowieka.

Załącznik 13260

Załącznik 13261

Załącznik 13262

Popijamy kawę i nagle podjeżdża do nas koleś i pyta czy nasze te motorki (motorki – ha ha dobre). Przedstawia się i wypytuje po co i na co. Pytamy go czy jeździ też motocyklem, a on na to, że nie, ale ma zajebiaszczy rowerek i nim sobie jeździ. Tak oto poznaliśmy Maćka z zajebiaszczym rowerkiem :haha2:
Miła pani kelnerka mówi nam, że w miejscowości Wilkasy można znaleźć dobre i tanie noclegi. Rzeczywiście dość szybko znaleźliśmy nocleg, a że było jeszcze dość wcześnie szybko postanawiamy, że jedziemy do Gierłoży.
Droga do Gierłoży była niekoniecznie normalną drogą, jaką pojechalibyśmy kierując się mapą. Używając nawigacji wystarczy ustawić przejazd ścieżką rowerową i przygoda gwarantowana. Dzięki temu jedziemy lasami, jak się potem okazało częścią trzeciej strefy, która oficjalnie nie jest udostępniona do zwiedzania. Mijamy po drodze zniszczone budynki, bunkry itp.

Załącznik 13263

Załącznik 13264

W pewnym momencie ścieżki w nawigacji się kończą i zaczynam się zastanawiać co dalej. Mamy jednak szczęście i spotykamy pojazd wojskowy na żółtych tablicach. Jest to wycieczka, która wyrusza z Wilczego Szańca w Gierłoży i wozi turystów po tej strefie. Tłumaczę jednemu z tego wozu, że ta zła i niegrzeczna nawigacja nas tak poprowadziła w te lasy i nie wiemy, gdzie dalej jechać. Każą nam jechać za nimi, tylko wolno, bo to bardzo wolny pojazd. Zapomniał dodać, że oprócz tego, że wolny to jeszcze wyrzuca z siebie takie ilości dymu, które wzrokiem ciężko ogarnąć ;-)

Załącznik 13265

Załącznik 13266

Załącznik 13267

Załącznik 13268

Załącznik 13269

Docieramy szczęśliwi, ale lekko podduszeni dymem na miejsce. Po dotarciu zostawiamy maszyny i idziemy do punktu, w którym można wziąć przewodnika. Trafia nam się naprawdę dobry przewodnik z ogromną ilością wiedzy i ewidentną chęcią jej przekazania – po prostu odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Zwiedzamy kawałek po kawałku i słuchamy niesamowicie ciekawej historii tego miejsca. Mamy to szczęście, że jesteśmy ostatnią grupą tego dnia i nasz przewodnik oprowadza nas najdłuższą ścieżką zwiedzania i prawie dwukrotnie dłużej niż normalnie. Na koniec to on nam dziękuje, bo jak to powiedział nie często trafia się grupa, w której ludzie mają wiedzę i chcą również słuchać. Wrzucam tylko zdjęcia, bo jeśli ktoś chce naprawdę poznać to miejsce to musi to zrobić sam i koniecznie z przewodnikiem.


Załącznik 13270

Załącznik 13271

Załącznik 13272

Załącznik 13273

Załącznik 13274

Załącznik 13275

Załącznik 13276

Załącznik 13277

Załącznik 13278

Załącznik 13279

Na koniec jesteśmy już zupełnie padnięci i wracamy na nocleg.

Wegrzyn 12.07.2010 18:51

23 Załącznik(ów)
Dzień 7 (20.06.2010)

Jest niedziela, ale my wstajemy wcześnie. JuIo niestety musi wracać do domu, wiec na zakończenie wspólnej podróży jedziemy zwiedzać twierdzę Boyen w Giżycku. Niestety na miejscu nie ma przewodnika, więc sami przemierzamy cały obszar twierdzy.

Załącznik 13281

Załącznik 13280

Załącznik 13282

Załącznik 13283

Załącznik 13284

Załącznik 13285

Załącznik 13286



Po twierdzy jedziemy na kawę, a potem się już rodzielamy. JuIo jedzie do domu, a my na północ do Rapy.
Po drodze napotykamy ciekawą rzeźbę stojącą obok jakiegoś domu, a potem to już tylko pola, lasy, łąki i małe bagienka. Miejscami przytłaczające widoki zniszczonych PGR-ów i pałacyków.

Załącznik 13287

Załącznik 13288

Załącznik 13289

Załącznik 13290

Załącznik 13291

Załącznik 13292

Załącznik 13293



Drogami bardzo kiepskiej jakości docieramy do celu naszej podróży – piramidy w Rapie. Na miejscu podchodzi do nas „lokalny przewodnik” i proponuje oprowadzenie i opowiedzenie historii tego miejsca za opłatą jaką uznamy za stosowną. Decydujemy się i słuchamy bardzo dokładnej i szczegółowej historii o tym miejscu, o siłach panujących wewnątrz piramidy. Ciekawostką jest, że wokoło jest masa komarów, a wewnątrz piramidy żaden nie przeżyje dłużej niż 15 sekund. W piramidzie nie ma okien, są tylko kraty, a zwłoki w niej pochowane same się zmumifikowały. Na zewnętrznej ścianie są dwa oznakowane kamienie, w których kondensuje się energia z kosmosu ;). Po dotknięciu ich można poczuć ciepło, zimno, lub mrowienie. Jakież było moje zdziwienie, gdy dotknąłem pierwszy kamień i poczułem taki przyjemny chłód, a kamienie otaczające były lodowate. Po dotknięciu drugiego to był szok, niesamowite mrowienie na całej dłoni.
Na koniec dziękujemy przewodnikowi który obecnie jest w 5 klasie i robimy sobie pamiątkową fotkę.

Załącznik 13294

Załącznik 13295

Załącznik 13296

Kolejnym punktem dzisiejszego dnia są Mamerki. Docieramy tam omijając drogi główne, dzięki temu karmimy nasze oczy przepięknymi widokami. Jako, że twierdzę Boyen zwiedzaliśmy bez przewodnika i było to kiepskie zwiedzanie, pytamy zaraz na miejscu o takiego. Dwaj mili panowie odpowiadają, że gdzieś się tu kręcił i za chwilę powinien być. Mówią też, żeby twardo negocjować z nim cenę. Hmmm dziwne. Jednak po chwili wiemy dlaczego to powiedzieli. Z lasu wyłania się „przewodnik”. Lekko chwiejnym krokiem z puszką piwa w ręce. Oczywiście pierwsza propozycja i pada 60zł, widzimy, że jegomość już słabo stoi na nogach, grzecznie dziękujemy. Ten od razu 40zł, my nadal dziękujemy, no więc schodzi na 30zł. Mamy niezły ubaw, ale mimo to dziękujemy i postanawiamy sami przejść sieć bunkrów, o których budowie wiemy już bardzo dużo po pobycie w Wilczym Szańcu. Jeśli będziecie na miejscu to warto przejść podziemiem między bunkrem 28, a 30. Tzn wchodzimy jednym a wychodzimy drugim.

Załącznik 13297

Załącznik 13298

Załącznik 13299

Załącznik 13300

Załącznik 13301

Załącznik 13302


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.