Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Z Polski do Indii - 2019 lipiec - wrzesień. (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=37079)

sambor1965 15.04.2020 13:22

Z Polski do Indii - 2019 lipiec - wrzesień.
 
Korzystając z koronawirusowych przymusowych wakacji/bezrobocia postanowiłem podzielić się z Wami kawałkiem nowego dla mnie świata. Będzie dużo literek i chyba mało obrazków. Dlatego, że już mało mnie obchodzi ile z Was to przeczyta. Postanowiłem sprawdzić czy chce mi się jeszcze pisać i w tym celu wybrałem macierzyste forum motocyklowe.

Myślałem o Pakistanie od dawna, ale jakoś nam się nie składało. Byłem na moto pewnie z kilkadziesiąt razy w okolicy: w Kirgistanie, Tadżykistanie, Afganistanie, Chinach, Indiach, ale Pakistan jakoś bardzo mi nie pasował. A to były problemy z wizą, a to zrobiło się niespokojnie, a to Karakorum Highway się zawaliło i w jego miejscu pojawiło się jezioro. Jednak Karakorum wciąż kusiło, i nawet kilka razy w ramach mojej roboty przejechałem się chińskim kawałkiem tej drogi aż do granicy w Khunjarab. I było bardzo, bardzo obiecująco. Było ognisko nad jeziorem Karakul, trochę pijackie skakanie na derce nad ogniskiem no i był poranny widok na siedmioipółtysięczną Muztagh Atę - to pozostanie w mojej pamięci aż do późnego Alzheimera. Kręciłem się też po drugiej stronie - od lat robiłem komercyjne wyprawy po indyjskim Ladakhu i Spiti. Kilka razy jechałem ze Srinagaru do Leh, i ten Pakistan wciąż był na wyciągniecie ręki. Był tuż. Za przełęczą, za górą, za rzeką. Ale zawsze za granicą.
Rok temu klamka zapadła, jedziemy. Trochę wariacki, ale wszyscy potrafią sikać z wiatrem. Pomysł sam w sobie był dość prosty: zorganizuję wyprawę z Kirgistanu przez Chiny, Pakistan do Indii. Wysyłanie motorków do Kirgistanu mam jakby opanowane, w Chinach kilka razy już byłem i papierologia jest do przejścia, o pakistańskie wizy jakby łatwiej, w Indiach mam kumpli co mi powinni resztę ogarnąć. Z Indii wysyłałem już kontener z motocyklami już w 2007 roku, nie wspominam tego wprawdzie szczególnie ciepło, ale wiem, że dam radę.
Ekipa zebrała się szybko. Uprzedzając pytania - to był najdroższy wyjazd w historii mojej firmy. Wyszło mi że nie chcę tego zrobić krócej niż w trzy tygodnie, pewnie by i się dało szybciej, ale kosztem tego co moim zdaniem było niepomijalne. Ponieważ wyjazd był drogi to i ekipa była specyficzna. Same beemki, jeden tygrys 1200, i jedna Huśka 701. Ekipa międzynarodowa, większość Polaków, ale para Anglików, Litwinów i jeden gość ze Słowenii. Większość znałem z poprzednich wyjazdów i nie spodziewałem się problemów. Myliłem się.

***

Rozejrzałem się po moim garażu i wyszło mi, że nie dysponuję rozsądnym sprzętem, którym mógłbym pojechać. Miałem trochę różnych singli hondy, kateemy, kawasaki, suzuki, nawet enfield... Z dwucylindrowych tylko Afrykę z 2000 roku, którą w dodatku zostawiłem poprzedniego roku w Kirgistanie. Wyjazd zaczynał się w sierpniu, startowaliśmy z Biszkeku i trzeba było najpóźniej w lipcu coś włożyć do ciężarówki.
Nigdy nie sądziłem, że napiszę coś takiego na tym forum: kupiłem GS1200. Akurat zostałem dziadkiem i stało się - kumpel z Niemiec sprzedawał. Sprzedawał wszystko co miał, lekarz zabronił mu jeździć. Więc płakał jak sprzedawał - kupiłem takie coś wymuskane, ociekające Touratechem i Wunderlichem. Miał nawet wszystkie osłony na osłony, kuferki, duperelki, podwyższenia, kufry, nawigacje, regulacje, deflektory, amory i amortyzatory, zmodyfikowane siedzenia etc. Na zachętę kumpel dołożył nowy silnik i stało się. Mam wała (nota bene ukręcił się dwa miesiące temu w Ameryce Południowej, ale to inna historia).
W paszporcie zaczęły pojawiać się wizy, z jednej strony było upierdliwie, bo nie możesz po prostu pójść do tych ambasad i poprosić o wizę, z drugiej jednak są biura, które dość sprawnie to robią. Oczywiście nie możesz im powiedzieć, że chcesz wjechać motocyklem do Chińskiej Republiki Ludowej, musisz odwalić tę całą ściemę: zarezerwować bez sensu drogi bilet lotniczy (najważniejsze żeby dało się bezpłatnie odwołać!), zarezerwować jakiś nocleg (na tej samej zasadzie) i z takimi papierami możesz wystartować po wizę. I ani mru mru o motocyklu. To samo z Indiami - tam jest oczywiście wiza on arrival, którą dostaniesz na lotnisku, ale Ty musisz się wystarać o normalną, wklejaną, bo nie dostaniesz takiej on arrival na granicy lądowej.
Doszło mi jednak jeszcze kilka innych wiz. Postanowiłem, że na kołach dojadę z Polski do Indii więc musiałem wystarać się jeszcze o wizę rosyjską. I znowu decyzja które kłamstwo będzie najlepsze: powinienem dostać normalną tanzytową, ale tej nie chcą wydać. Może więc biznesową? W końcu jakby jadę do pracy… Poszła normalna turystyczna, ze ściemą z hotelami. Chyba bez biletów lotniczych, ale tego już nie pamiętam. Postanowiłem też przełamać klątwę Uzbekistanu z którym mam penitencjarne wspomnienia i za radą znajomych dyplomatołków zdecydowałem poszerzyć przygodę o ten kraj.

***

W zeszłym roku obchodziłem urodziny, w zasadzie co roku obchodzę jakieś, ale te były szczególne. Moi synowie kończyli 100 lat. Cóż życie miałem jak dotąd dość niespokojne więc urodziny świętowałem sam i nie jestem nawet teraz pewien czy synowie są świadomi ile lat w sumie mają. Najmłodszy rok temu miał ich 14 i mieszkał w Wiedniu.
Co roku na moich wyjazdach motocyklowych trafia mi się ojciec z synem. Zawsze z politowaniem patrzyłem na próby naprawienia w dwa tygodnie tego co było psute przez lat 10. Trochę to jest pokraczne na początku, ale po kilku dniach ojciec z synem się poznają lepiej i coś tam zaczyna się pojawiać. Jakaś nić zrozumienia, żeby nie powiedzieć że przyjaźni. Alek ma teraz 15 lat, od pięciu lat mieszka w Austrii, a wcześniej kilka lat mieszkał w Paryżu. Mówi płynnie po niemiecku, francusku, angielsku. Oczywiście też po polsku, i nieco słabiej po hiszpańsku. A jak tam z rosyjskim? Ano pozhiviom, uvidim...
Ostatnio na dłuższym tripie byliśmy razem 7 lat wcześniej - pojechaliśmy z Kirgistanu do Chin i powrotem. Fajne trzy tygodnie, ale już dawno wywietrzały mi z głowy, a jemu pewnie tym bardziej - miał wówczas 7 lat…
Negocjacje z matką były trudne i zakończyły się kompromisem. Mamy trzy tygodnie i możemy pojechać autem. Beemka do ciężarówki, a my do Hila. W Biszkeku mam włożyć młodego do jakiegoś samolotu, z którego odbierze go matka. Bezpośrednich lotów do Wiednia stamtąd nie ma więc uzgadniamy, że wsadzę go do samolotu tylko wówczas jeśli ona będzie już na docelowym lotnisku.
Pozostaje jeszcze PZMot i załatwienie karnetu (Carnet de passage). Na Pakistan i Indie kosztował prawie 800 zł no i bagatela - kaucja. Na starą 10 letnią beemkę wyliczyli 15000 zł). Z dokumentem pani Ewa uwinęła się w tydzień.
Trzy tygodnie to całkiem dużo jak na dojazd do Biszkeku. Młody był już ze mną w Pamirze więc nie będę go tam ciągnął, zresztą niech sam wybiera. Dałem mu wytyczne i kazałem poczytać, pozastanawiać się i wybrać trasę. No i wybrał. Przez Petersburg.

Fihu 15.04.2020 13:36

W końcu. Super
Czekam cierpliwie ;)

fassi 15.04.2020 13:42


Onufry22 15.04.2020 13:52

Samborze Twoje relacje czyta się chętnie:)

sluza 15.04.2020 14:55

Cytat:

Napisał sambor1965 (Post 677332)
(...) nie możesz po prostu pójść do tych ambasad i poprosić o wizę, z drugiej jednak są biura, które dość sprawnie to robią. Oczywiście nie możesz im powiedzieć, że chcesz wjechać motocyklem do Chińskiej Republiki Ludowej, musisz odwalić tę całą ściemę: zarezerwować bez sensu drogi bilet lotniczy (najważniejsze żeby dało się bezpłatnie odwołać!), zarezerwować jakiś nocleg (na tej samej zasadzie) i z takimi papierami możesz wystartować po wizę. I ani mru mru o motocyklu. To samo z Indiami - tam jest oczywiście wiza on arrival, którą dostaniesz na lotnisku, ale Ty musisz się wystarać o normalną, wklejaną, bo nie dostaniesz takiej on arrival na granicy lądowej.
Doszło mi jednak jeszcze kilka innych wiz. Postanowiłem, że na kołach dojadę z Polski do Indii więc musiałem wystarać się jeszcze o wizę rosyjską. I znowu decyzja które kłamstwo będzie najlepsze: powinienem dostać normalną tanzytową, ale tej nie chcą wydać. Może więc biznesową? W końcu jakby jadę do pracy… Poszła normalna turystyczna, ze ściemą z hotelami. Chyba bez biletów lotniczych, ale tego już nie pamiętam. Postanowiłem też przełamać klątwę Uzbekistanu z którym mam penitencjarne wspomnienia i za radą znajomych dyplomatołków zdecydowałem poszerzyć przygodę o ten kraj.

:vis: to jest temat na pracę doktorską co najmniej :dizzy:

tyran 15.04.2020 15:34

Super. Czytamy!

czosnek 15.04.2020 15:44

Widzę że kwarantanna nastraja do ojcowskich opowieści. Właśnie też się zabierałem za moje wywody.
PS:
Ale kilka zdjęć Panie literacie by nie zaszkodziło :)

Poncki 15.04.2020 15:47

2 Załącznik(ów)
Ostrzegam!
Rzućcie precz tę relację, bo z Wami będzie tak samo!

Załącznik 95641

Załącznik 95642

sambor1965 15.04.2020 16:10

Petersburg? Czemu nie, może być Petersburg.
- A właściwie dlaczego ten Petersburg?
- Bo mają tam Hard Rock Cafe i chciałbym mieć stamtąd koszulkę.

Dżizys, k..., ja prdl Hard Rock Cafe! Ermitaż, Aurora, blokada Leningradu, Pałac Zimowy, białe noce, Twierdza Pietropałowska, a choćby i most bolszeochtienskij, Oranienbaum, nie mówiąc o gmachu Sztabu Głównego. Już ja Ci gówniarzu pokażę Hard Rock Cafe, wcześniej przeciągnę trzy razy przez Newski Prospekt i będziesz znał każdy kawałek Dworcowej Płoszczadi. Będziesz Zachodni Degeneracie słuchał duszoszczipatielnych grajków, poznasz rosyjską smutę i posłuchasz historii o Piotrze Wielkim i niewyżytej Niemrze.

Młody jest bardzo zachodni. Odbieram go z Okęcia. Wysoki jak na 14 latka, ani takiego przytulić, ani wziąc na piwo... Ubrany w jaśniutkie rurkodżinsy, biały Tshirt (tak kurwa, z napisem Hard Rock Cafe skądśtam). Do tego sportowe buciki, w których kryją się skarpetki stópki. Ciemne okulary. Włosy długie. Jak idziemy razem to z tyłu to jeszcze jakoś wygląda - ot, Bruce Willis z jakąś młodą laską. Z przodu jednak nie sposób tego obronić. Zabieram go do Decathlonu, protestuje głośno, ale kupuję mu jakieś normalne spodnie. Na sandały nie dał się namówić, spodni zresztą, jak mówi, też nie założy.

Jak to się stało? Kiedy wyrósł i od kiedy ma swoje zdanie? Pewnie nie wypije wody z rzeki i będziemy musieli spać w hotelach. Wszystko prawie już gotowe: decyduję że zostawiam hiluksową budę, mam tam kawał komfortu, kuchenkę, prysznic, namiot dachowy, zlew, grilla i Bóg wie co jeszcze. Wszystko to jednak mocno chyboce całym autem. A w dodatku jedziemy na wschód i nie chcę żadnych wygód. Jedziemy do Petersburga, Moskwy, a nie na kazachskie stepy. Bo do Moskwy też jedziemy, z tego samego powodu co do Petersburga - mają tam Hard Rock Cafe.
Wizę rosyjską dostajemy w dniu wyjazdu. Albo nawet inaczej - wyjeżdżamy natychmiast jak tylko dostajemy wizę. Albo jeszcze inaczej: ruszamy spóźnieni, bo wizę dostajemy trochę później niż obiecywano. Katapultujemy się na północ drogą na Ostrołekę. Prujemy przez Litwę olewając Troki, cmentarz na Rosie i pannę co w Ostrej świeci bramie.
Nie wiem jak mu się udało sparować swojego Iphona (oczywiście X) z moim radiem, ale już na prostej wylotowej z Warszawy zrozumiałem, że nie lubię francuskiego rapu. Okazał się jednak być dużo ciekawszym gatunkiem muzycznym od rapu niemieckiego, a może austriackiego. Coś się we mnie gotowało, ale postanowiłem, że to wytrzymam. Wszystko co ma swój początek ma też swój koniec, prawda? Alek, nieco podgłośnił radio, a ja udawałem że mi to wcale nie przeszkadza. Nie myślałem wcale o 3 tygodniach, które były przed nami, nie myślałem o car Puszce, o car Kołokole, nie myślałem o astrachańskim kawiorze ani o wieży w Bucharze, z której strącono biednego Stoddarta i Connollyego. Zastanawiałem się nad tym ile pamięci ma Iphone X i ile niemieckiego i francuskiego rapu się w nim mieści. Myślałem też o małym austriackim, a może już bardziej niemieckim kapralu, który przewracałby się teraz w grobie, gdyby go oczywiście miał, słysząc prawdziwych Aryjczyków skandujących w afroamerykańskim stylu:

Du hast gedacht, ich mache Spaß, aber keiner hier lacht
Sieh dich mal um, all die Waffen sind scharf
Ey, was hast du gedacht?
Noch vor paar Jahren hab' ich gar nix gehabt
Alles geklappt, ja, ich hab' es geschafft
Ey, was hast du gedacht?
Bringst deine Alte zu 'nem Live-Konzert mit
Und danach bläst sie unterm Beifahrersitz
Ey, was hast du gedacht?


Chyba wolę gadać niż słuchać muzyki. O tak, wolę zdecydowanie. Pogadajmy.



wojtekk 15.04.2020 17:38

Czytam!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:51.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.