Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Kwestie różne, ale podróżne. (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=80)
-   -   Afryka 11 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=9364)

Lupus 05.05.2011 08:35

Afryka 11
 
Już mnie nie ma, moja głowa jest gdzieś w Rabacie a serce w okolicach Mopti. Jestem zmęczony, a przede mną długa Droga. Załatwianie spraw związanych z wyjazdem w trakcie "normalnego" życia jest nieco męczące, dlatego też jestem niezmiernie wdzięczny wszystkim którzy pomogli mi przetrwać ten czas, a to okolicznym czarnuchom, którzy podjęli mnie wódką i ogniskiem, tak że na 2 dni wróciłem do Domu (moja głowa), Zbyszkowi Szatanowi, za okazane serce, przekładające się na kasę. Dziękuję też Fassiemu za operację berlińską - Czadersko Sudańską bitwę z Jego Eminencjami i niejaką Wielką Dupą. Fassi, dziękuję! Pastor, to całkiem inna sprawa, bez niego wyjazd byłby jak Eintopf. To on przygotował deser i oprawę, i jako główny Panzerwerkmacher odział mnie w zbroję. Nie piszę tu o innych aspektach, które pozwalają nazwać go swoim Przyjacielem. Poprosiłem go o podawanie informacji o moich postępach Afrykańskich. Jedyny sposób komunikacji jaki jest w miarę pewny to sms tam gdzie jest zasięg, czyli małogdzie, dlatego też proszę go o ubarwienie suchych relacji pachnącym sosem Przygody. Błagam też Elwooda o relacje z trasy - tylko on potrafi opisać fascynująco całkiem nudną dzień po dniu Drogę. Oczywiście wszelkie fantasmagorie i odpały co najmniej dozwolone.
Do rzeczy. Moja Droga zaczyna się za progiem i za nim mam nadzieję się skończy. Ma trwać 2 miesiące z hakiem. Ten hak to taki trochę góralski jest. Afrykę zaczynam od Maroka a kończę na Egipcie, jak Allah pozwoli. Nie mam CPD bo się Szwajcarzy wystraszyli afrykańskich zadymek i nielzja, tak że sprawa Egiptu pozostaje otwarta. Do Nigru lecę "starą" drogą, potem...
Jezioro Chad spróbuję północną stroną. Tam nie ma granic, w ogóle nie ma nic, nawet informacji. Zainteresowanych odsyłam do Google Earth. Czad i Sudan (Darfur) to absolutny koniec świata - naszego. Sam jestem ciekaw jak to będzie. A potem już sam nie wiem, może Etiopia. Zobaczę jak dam radę ja i sprzęt. Jest nas dwóch i Droga, to Ona wyznacza cel i jak to kobieta - zmienną jest.
Do zobaczenia
Lupi de Luck

matjas 05.05.2011 08:55

szerokości Kolego. niech dobre Bogi prostują zbyt ostre zakręty na Twej drodze.
ja na pewno będę słał w Twoją stronę dobrą energię myśląc jak Ci tam idzie.
trzymam kciuki!

matjas

Ola 05.05.2011 08:59

Trzymaj się Lupus. Sam tam nie będziesz, a przynajmniej wirtualnie - będziemy z Tobą. Powodzenia i spełniaj swoje marzenia.

Pozdrawiam

sambor1965 05.05.2011 09:04

Naprzód Lupus. Mamy nadzieję, że nie będziemy wyruszać na poszukiwania! Znasz zasady, wszyscy wiemy, że dasz radę. Samych pozytywnych wrażeń życzę!

Mirmil 05.05.2011 20:01

Powodzenia!
Trasa marzenie!juz teraz poklony za podjecie pomyslu trawersu afryki,a jak ja przejedziesz,to piwo przy kazdej okazji.
Co tam piwo, conajmniej 40% i dobra zagrycha!!

A SPOTa masz?bo fajnie by bylo podgladac,gdzie sie aktualnie znajdujesz?

fassi 06.05.2011 00:32

Lupusie Luckusie,
nie dziekuj za nic, pomagasz innym to dostaniesz z nadwyzka kiedys z powrotem. Zakop w piachu pustynii to co cisnie w srodku, pozdrow usmiechniete dziewczyny mijane po drodze i wracaj calo aby z nami podzielic sie tym czego tak malo i kazdy tego szuka.

pozdrufka

fazi

ps. paszport wyjezdza za godzine :D .

Pastor 06.05.2011 07:59

No i pojechał.
Wyjechał wczoraj z tą swoją niesmiertelną misją niesienia uśmiechu smutnym duszom.
Po drodze stwierdził że pierwsza smutna dusza do pocieszenia jest w Świdnicy. No to przyjechał pocieszać. Misjonarz cholerny... ;)
Dzisiaj rano zalazł z wyra i podłączył sie gębowo do kranu. Sieć wodociągowa odnotowała gwałtowny spadek ciśnienia. Urwał mi wirniczek z wodomierza, a trzy najbliższe hydranty zapadły sie pod ziemie. To się nazywa wilcze pragnienie... :)
Bełkotał cos że musi jeszcze po jakiś paszport pojechać na autobanę. Jak wiadomo w USA pieniądze leżą na ulicy, a w Polsce paszporty lezą na autostradach. Ot, co kraj to obyczaj.
No i do Szparaga jeszcze miał zajrzeć po zapinke do łańcucha. Szparag - strzeż sie! Pod żadnym pozorem nie bądź smutny bo Ciebie tez bedzie pocieszał i rano będziesz wyglądał jak ja teraz! Tym bardziej że u mnie dostał dwie zapinki, więc to ewidentna ściema :D

Teraz pewnie jest już gdzieś na A4.
Wieczorem kimnie gdzieś w niemcowie.
Potem w Barcelonie. Dzień albo dwa.
W następny poniedziałek chce być w Rabacie.
A potem dalej.
Dalej.
dalej...

Niech Cię niesie ta rzeka. Powodzenia.

:bow:

szparag 06.05.2011 17:17

Potwierdzam był :). Zapinki dwie zanabył, kawę wypił, dostał chusteczki do szyby na otarcie łez, przedmuchaliśmy filterek lekko smarując air-boxa i poszedł w siną, a raczej niemiecką dal :):). Pastor - szacun za gmole, mega zajebisty patent.

Elwood 10.05.2011 20:30

Sensacyjne wieści z trasy.
 
Miało być nudnie w Europie, a nie jest.
Przypadki lubią chodzić po ludziach. Taki przypadek wdepł w naszego Szakala w Bensacon.
Kupiwszy wina i pewnikiem oliwki i pewnikiem pomidory i pewnikiem kawalek sera (o tym nie pisał, ale znam drania), nasz Lupi de Luck zaległ, jak mu się wydawało w "niczyim" ogródku.
Ogródek okazał się nie "niczyi" tylko pewnego jegomościa, co to wcześnej zaprosiwszy gości sam nadużyl wina i poszedl był załatwić się w ogrodzie.
France mają spore ogrody, o czym nie widzial Lupi.
Na początku wybuchła afera, ale po chwili... Zbiegło się całe towarzystwo i po krótkich tłumaczeniach nasz Szakal został... zaproszony na dogasającą imprezę. Niestety obecnośc Lupiego spowodowała wzniecenie jej żaru do granic. Naszego bohatera coś łupało w krzyżu, czy gdzieś, ale okazało się, że na wszelkie przypadłości faktycznie najlepsze jest wino.
Najlepsze okazało się jednak na koniec. Mesje Szakal, jak zwykle miał farta i trafił do domu, w którym urodził się sam Wiktor Hugo.
Mało tego, uwiódł swoją skromnością żonę gospodarza do tego stopnia, że dostał pokój dziecinny małego Wiktora, w którym nikt nie ma prawa sypiać!
Pech w tym jednak był taki, że łóżko miało 140cm a pijana żona gospodarza chciała się z naszym Lupim koniecznie z nim razem położyć.
Oficjalnie Lupi spał jednak w namiocie... tak twierdzi.

Kolejne newsy niebawem!

Pastor 16.05.2011 08:58

Stary Wilk idzie planowo - planował być w Rabacie w poniedziałek i jest. Zależało mu bo turbanowe urzędasy zaczynają szczęsliwie łykend w połowie tygodnia i jakby był później to musiałby czekać na załatwienie kwitów na dalszą drogę.
Poza tym dalszy plan zakłada jazdę bez planu i dobrze Mu z tym :)

Zdrowia!
:hello:

Pastor 17.05.2011 08:57

Na razie dynamiki brak. Siedzi w Rabacie i robi wizy. Ot tyle że raz zdązył zglebić w Afryce ;)

:hello:

Pastor 18.05.2011 07:27

Stan na dziś: ma już wizy w kieszeni i jedzie dalej. Jest 300 km na S od Rabatu. Nadciąga burza i będzie miał okazję dokładnie się jej przyjzeć bo coś mu dziury wyżarło w namiocie..

:hello:

Pastor 19.05.2011 08:12

W takim tempie na TĄ traskę to mu 3 miechów braknie... ;)

Tymczasem agencje donoszą:

ciężkie chmury ciągną znad oceanu i grożą nocnym deszczem.
od jutra zaczną się piachy,
za 3 dni Mauretania, Nokachot


Zdrowia
:hello:

graphia 19.05.2011 08:32

.... a namiot dziurawy? :)

Mirmil 19.05.2011 18:21

Cytat:

Napisał Pastor (Post 178232)
W takim tempie na TĄ traskę to mu 3 miechów braknie... ;)

Tymczasem agencje donoszą:

ciężkie chmury ciągną znad oceanu i grożą nocnym deszczem.
od jutra zaczną się piachy,
za 3 dni Mauretania, Nokachot

Zdrowia
:hello:

Do NAWAKSZU to jeszcze jest super droga, mozna robic 600 km dziennie,ale pozniej,to juz bedzie :at: przygoda,wertepy i tam dopiero mozna poczuc afryke.
Lupus jedzie do Nema,a potem zielona granica do Mali?

hans_pl 21.05.2011 11:03

kolejny raport z podróży naszego nieustraszonego Lupusa
"
Jutro Mauretania, wiatry nieosobiste, a atmosferyczne próbują porwać Wojtka razem z namiotem i moto.

Pastor 21.05.2011 15:56

Dokładnie. Wiater go obalił i klamka się złamała. Zapomniałem mu klamki sperforować, ale mimo tego chyba pękła w dobrym miejscu (albo założył zapasa) bo jedzie dalej.
Dzisiaj dał znać że już jest na granicy Muretanii. Wszystko ma posolone od wiatru znad oceanu. Zatankował jakąs lipną wachę na pustyni i teresa mu nie trzyma wolnych. Poza tym jest +30° i spotyka fajnych ludzi :)
Znaczy sie bawi się nieźle :Thumbs_Up:

A dokąd i któredy będzie jechal to ja nie wiem i on chyba tez nie za bardzo ;)

:hello:

Dunia 21.05.2011 21:20

Wasze krótkie i jakże tajemnicze relacyje sprawiają, że patrząc na niebo pełne gwiazd ( na mojej wsi) zadumam się, że gdzieś tam hen...za górą...za chmurą..jedzie sobie taki samotny motorek a na nim samotny kierownik..a wiatr mu w oczy wieje, a piasku bezkres wokoło a horyzont daleki tak...ech daleki...i tylko Droga-Towarzyszka jego jedyna i wierna.....

Lupus 22.05.2011 21:07

rozwijam droge na wschod tam musi byc jakas cywilizacja. Z powodu braku gorzalki pale hasz, a to niezdrowe jest, wiec ruszam dalej. Noukachott 22 mai 30 st muchy

graphia 22.05.2011 22:19

to teraz kierunek na Aleg i Kiffa?

Pastor 23.05.2011 07:17

Jooop mali przed bamako. Temp spadła jest 40. To juz sahel. Zdrowym. Moto ok. Te problemy to ośka sie wyrabia. Potem burkinia niger i południe

SMS sprzed 3 minut. Jeszcze ciepły ;)

:hello:

Pastor 27.05.2011 07:06

Przystanek Bamako. Spotkał Gastona - półczecha którego poznał w Timbuktu na poprzedniej wycieczce. Gaston był tam komendantem policji, ale teraz awansował i robi to samo w Bamako. Zaległ u niego i odpoczywa. Gaston ma klimę, a na zewnątrz podobno +45°C w cieniu, tyle że cienia nie ma więc nie ma jak sprawdzić.
W sobote idą na jakies polowanie. Nie wiam na co - może na lokalne lachony, czy inne nołplisy, bo żeby za lwami się uganiać to chyba za gorąco.
Ośka przepustnicy sie trochę wytarła. Łapie lewe powietrze i nie trzyma wolnych obrotów. Ale w piochu wolne nie potrzebne :)

I tak to.

Zdrowia
:hello:

Pastor 30.05.2011 06:58

Nołplisy tym razem miały szczęście - silnik w aucie kucnął i nie pojechali na polowanie :) Przynajmniej mał czas sobie wyserwisować motór (łańcuch, oliwa i takie tam) i nażreć baraniny ;)
Lupi dzisiaj odbiera wizę do Nigru i rusza dalej.
Cos mi jeszcze napisał, ale nie kumam narzecza. Może mi ktoś rozszyfrowac co znaczy: "bamcharadupapieczeodpapryki" ?

Zdrowia
:hello:

Pastor 30.05.2011 10:33

Tak mnie ta papryka gnębiła że go zapytałem o co kaman. Własnie odpowiedział:

Starszyzna wkłada ci papryke w d i do wieczora ani mru. Potem wszystkie laski twoje. Jade na gao niamey do czadu. Czekam na wize. Dzis dzien pracy juz mnie droga ciagnie.

Zdrowia
:hello:

A.Twin 30.05.2011 12:05

Cytat:

Napisał Pastor (Post 180309)
"bamcharadupapieczeodpapryki" ?

Takie Afrykańskie czary mary. Słyszałem od lekarza,który pracował w Afryce, że miejscowi czarownicy (większość się u nich leczy) na różne dolegliwości pakują coś (rośliny, leki w max dawkach) w d... i nie wszyscy, zwłaszcza dzieci, to przeżywają.

Elwood 30.05.2011 12:40

Na dalekim, afrykańskim zadupiu, gdzie jeszcze nigdy białego nie widzieli, wydarzyła się rzecz niebywała.
Po 9-ciu m-cach ciąży młodej, murzynskiej parze urodziło się... białe dziecko!
Najbliższa rodzina leci do szamana w te pędy i lamentuje:
- Szamanie, urodziło się białe dziecko!
Szaman zaniepokojony sugeruje młodym:
- Na pewno nie przestrzegaliście wszystkich procedur prokreacyjnych na przedmałżeńskim szkoleniu!
- Wszystkich przestrzegaliśmy szamanaie! Wszystkich!!
- Tak?! No to sprawdźmy. Czy w trakcie fiki miki kozie bobki w uszach były?!
- Były szamanie, były!
- Czy w trakcie fiki miki krowie łajno w nosie było?!
- Było szamanie, było!
- Aaaa... czy marchewki w dupie były?!
Zaległa cisza...
- O rany, szamanie, zapomnieliśmy!
- No... i tędy wpadło światło!

Lupi jak wróci, to doprecyzuje, jaki owoc, w jakiej sprawie, w jakim miejscu itd... :haha2:

Pastor 02.06.2011 08:03

Wieści z wczorajszego wieczora:

Jestem przed gao jutro pewnie niger potem nigeria kamerun i czad dalej sie zobaczy gora jeziora w rekach alkaidy pozdro dla wszystkich. Namiot, 40 st.

Zdrowia
:hello:

Pastor 04.06.2011 07:25

Do nigru sie przemyciłem bo mi zoll mali powiedzial ze wizy na granicy nie dostane kosztowalo to 100e przy wylocie zabic tu tania i troche chlodniej

Tak napisał. No to go zapytałem o konkretną lokalizację. O "zabic tu tania" nie pytałem bo pewnie polował na jakiegoś tutania czy tam inny endemiczny gatunek, a ja sie na zwierzakach az tak nie znam :)
Odpisał:

Od strony mali gao nie pisalem co mogli mnie zapuszkowac to panstwo policyjne imigracyjni w nigerii sie dziwili ze nie ma wizy mowie ze przez upal pewnie ;)

Poza tym zdrów, żre żur na jakimś zadupiu jakieś 3-4 dni drogi od jeziora Czad, upał zelżał do 35°C i ogólnie jest fajnie :)

Zdrowia
:hello:

Elwood 04.06.2011 07:45

Tak, jak do tej pory nikt go specjalnie z wizami nie prześladował, tak tutaj już trzy razy go o ten brak molestowano. Za każdym razem nasz dzielny Lupi spokojnie tłumaczył i pokazywał zdjęcia swojej rodziny.
Koleś do Lupiego:
- Visas!
- A... visas?
I tu pokazuję na zdjęciu swoja córkę i mówi:
- Super visas!
I tak w kółko.
To małżonka visas, to szwagier visas, na koniec on sam visas. Każda rozmowę kończył:
- Visas graczios!
Najlepszy numer był przy czwartej kontroli, dość nieodległej od trzeciej.
Nadjeżdża Lupi, a cały "posterunek" krzyczy do niego:
- Visas graczios!
Tylko pomachali ręcyma celem pozdrowienia.
Z tym upałem okazało się ciut inaczej.
Lupi po prostu wjechał w bardziej suchy region, ale nad samym jeziorem upał znowu stanie się bardziej dokuczliwy.

Pastor 06.06.2011 09:06

Dzisiejsze doniesienia agencyjne:

Obecnie lupus przebywa w nigerii, do której dostał wizę jednokrotnego wjazdu (czyli jak wyjedzie, to już nie wróci), przez niger przejechał bez pieczątki, za co na wyjazdowej granicy zapłacił Ale wracając do Nigerii - zamierza dotrzeć do "jeziora", które jest jego celem, mam takie wrażenie, i potem, z powodu jakichś niemożności kameruńskich, wraca.... czyli leci na wybrzeże i potem przez Benin, Togo i licho wie co jeszcze.

A tak zasadniczo to dzisiaj mija miesiąc od jego wyjazdu... To był chyba dobry miesiąc. Następne tez takie będą :Thumbs_Up:

:hello:

Pastor 07.06.2011 07:08

Juz po czadzie zjebani jestesmy we dwoje rozwijam droge na pd zach od jutra juz powrot mam tu wlasnie burze nastepnymrazemzrobimy takierzeczy we 2 samemu r bywa

Cycat dosłowny - chyba mu ta burza literki zaburzyła. Ponoć jeziorko Chad wyschło i brzeg cafnął sie dość daleko. Ostatnie 100 km miał niezłą rzeźnię zeby sie przebić.

:hello:

Pastor 09.06.2011 07:24

Wczoraj dał cyne że jest jakies 400 km przed Lagos. Skończyła sie pustynia, zaczęła sie puszcza. Zrobiło się totalnie zimno - jakieś +24°C w górach, troche deszczy, troche wichrzy, trochę burzy. Chciało go porwać razem z namiotem, ale nabrał wprawy i złapał sie trawy :)
Na drogach dzikie rodeo - ciężarówki na trzeciego w obie strony i ogólnie jest wesoło az do posrania.
Jest chyba jedynym białym jakiego tambylcy widzieli na motórze, ale (a może własnie dlatego) są silnie sympatyczni :)
Ot kolejny dzień w podróży. Przepraszam - w Podróży

Zdrowiście
:hello:

Pastor 12.06.2011 08:31

Zatoka zrobiona nigeria benin togo teraz jestem przed uagadugu to burkinia za 3 dni bamako susze sie po dzungli rekawice w dziurach moto ok ja też znowu bez wizy

To dokładna zrzutka wczorajszego SMSa. Dam wam troche przecinków i kropek - sami musicie powstawiać we własciwe miejsca :)

Proszę: ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,...............

Jakby zabrakło to dajcie znać ;)
Zdrofia
:hello:

Pastor 15.06.2011 07:19

Przejechałem 350 km drogami 3 kolejności odśnieżania i to ze jestem cały to cud jestem tak głupi jak twardy bez wizy na granicach kopary opadały dalej senegal

Poniżej zestaw przecinków i kropek do samodzielnego montażu:
.............
,,,,,,,,,,,,,,

Poza tym siedział u Gastona, a dzisiaj ciśnie dalej
:hello:

Elwood 15.06.2011 08:25

W międzyczasie Lupi zrobił szybki test na obecność pasożyta malaryjskiego, bo niejakie dziwne okoliczności zaszły.
Czarna, jak smoła pielęgniarka powiedziała mu, że ma kwaśną krew.
To skutek wielokrotnego podnoszenia moto, przy temperaturze 70 st w piachach sahelu.
Granicę z Senegalem przekroczył w znanym już sobie stylu. Pojechał obok posterunku granicznego. Obok, to znaczy tak, poza zasięgiem wzroku.

Pastor 16.06.2011 21:14

Obesrał jakiś malijski baobab aż po czubek, ale nażarł się prochów i jakoś drzyzgawicę opanował.
Poza tym: "...jest gut jestem przed rosso w senegalu malo dzis nie rozjechalem chlopaka na targu i koze jutro maure znow kurwa jestem bez wizy"
Znaczy się nadal wprowadza nowe standardy ruchu bezwizowego. :)

:hello:

Elwood 17.06.2011 07:06

Ta chemia antysraczkowa, to cola była.
Do Senegalu, tylko France bez wizy mogą śmigać a i jakiś erzatz CdP potrzebny zdaje się.
Notabene, po zmianie lokalizacji Dakaru, gorzej dzieje się w tym kraju.

Poważnie pisząc odetchnę, kiedy Lupi dotrze do Maroko. W zeszłym roku, (prawdopodobnie w wypadku) zginął w Senegalu Medard Formela, znany w światku cavaraningu, samotny podróżnik. Wracał z Mali przez Togo, Burkinę...
W planach miał azję Centralną, ale wybrał Afrykę.
http://www.polskicaravaning.pl/pl/ne...e-przez-afryke
Rozmawialiśmy o jego planach w 2009-tym.

Jeżdżącym w grupie w tym regionie jest bezpieczniej. Dużo bezpieczniej...
Miejmy tego świadomość.

Pastor 19.06.2011 07:23

Jestem w okolicach layoune jutro juz pod agadir wieje okrutnie 25st potem juz maroko moze jest tam kto z naszych mysle o atlasie dolna drogapozdrodlawszystkich

Se powstawiajcie: ..................... ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,


A właśnie - jest we wzmiankowanej okolicy ktoś z naszych? (coby mógł flaszką poczęstować? :) )

Zdrowia
:hello:

Pastor 20.06.2011 13:52

Leci na Ouarzarate - dostał od Sambora namiary na baze gdzie ekipy mototurystowe wysyłają i zmieniają opony w trakcie smigania po okolicznościach.
Może trafi cos dla siebie bo ponoć mu się z wolna kapcie kończą. Gorzałe tez tam powinien dostać, więc jest szansa że jakoś przetrwa ;)

Zdrowia

:hello:

Pastor 22.06.2011 07:49

Wczoraj atlas dzis marakesz jutro fez ośka klepie jak stara kobieta kukne se na nią w europie leze pod oliwka i sie opierdalam. Moze padać idzie burza

Proszsz: ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ...............

Zdrowia
:hello:

P.S.
Z mojej strony to tyle jesli chodzi o transmisję. O dzisiaj przez 3 tygodnie będę poza netem.
A potem się zobaczy ;)

Elwood 27.06.2011 09:25

Ów jegomość, starszy pan, mowiący po polsku z silnym francuskim akcentem, okazał się osiadłym w okolicach Kartaginy weteranem Legii Cudzoziemskiej.
Pan Franciszek natychmiast zaopiekował się naszym bohaterem.
Chroniąc się w cieniu werandy, przed wzmagajacym się upałem, przy szklaneczce Porto Lupi musiał "wyśpiewać" wszystko: kto zacz, skąd i po co.
Po kolejnych szklaneczkach rozwiązał się też nie co i język legionisty.
Niezwykłe jego losy, to jak stwierdził Lupi, osobny materiał na książkę spod szyldu serca i szpady.
Jedną z pasji starszego pana była oczywiście sztuka wojenna, a w szczególności strategie i taktyki wielkich bitew. Z racji miejsca osiedlenia szczególną atencją gospodarza cieszył się Hannibal. To stąd (Nowa Kartagina) ruszył on przez Pireneje na Rzym.
Skutkiem zeznań Lupusa i pasji dziadka Teresa Lupusowa otrzymała nowe imię.
Tegoroczne przygody Lupi rozpaczął na Elefancie, zaliczając afrykańską "kampanię", w finale docierając na dziedziniec hacjendy, pasjonata wojen punickich.
Słynne słonie, które prowadził Hannibal (afrykańskie słonie leśne - mające w kłębie, niewiele ponad 2m) padły z zimna i trudów przepraw przez Alpy, z wyjątkiem jednego: Elephana maximusa asurusa. Wymarłego (podobnie jak słonie leśne) słonia syryjskiego. Dzielny ten słoń nosił imię Surus...

Jeszcze tego dnia wieczorem, Teresa stała się słoniem :)

Następnego dnia, zaopatrzony w kilka butelek wybornego wina, oliwę (tłoczoną przez pana Franciszka samemu), świeżutkie pomidory, paprykę, chleb prosto z pieca oraz namiarami na kolejnych weteranów, ruszył Lupi na Surusie w Pireneje, szlakiem Hannibala...

cdn.

Dunia 27.06.2011 09:35

W Hiszpanii i południowej Francji osiedliło sie kilku Polaków, których niespokojny duch, dzikośc serc i chęc przygody( a tez zarobienia nieco twardej waluty) zagnała niegdyś do Legii Cudzoziemskiej..:):):)

Elwood 28.06.2011 09:02

Późnym popołudniem nasz bohater dotarł w Pireneje. Z poprzednich wyjazdów namierzył sobie kilka szutrów i teraz najszła go przemożna ochota by "skoczyć którymś w bok".
Zachodzące słońce, wąskie drogi, wijące się w zboczach, jak tasiemki ciśnięte przez wiatr pozwoliły Lupiemu, chyba statni raz, oderwać się od cywilizacji.
Z letargu wyrwały go chłodniejsze podmuchy wiatru i pierwsze krople deszczu. Biło na 20-tą i trzeba było pilnie rozejrzeć się za noclegiem, przy tym Lupi zupełnie zapomniał, że za sprawą koziego apetytu stracił, praktycznie dach nad głową.
Niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami, skromny deszczyk przeszedł w regularny opad. Rozpadało się na dobre.
Kondom na siebie i gorączkowe szukanie czegokolwiek, gdzie możnaby było stanąć, choćby na chwilę, by zastanowić się, co dalej. Wbił się akurat w szutrówkę, która już od kilkunastu km pięła się sukcesywnie w górę. Praktycznie brak pobocza. Jak nie skały, to gęstwina krzewów...
Na tej drodze zastała Lupiego noc. Nie było wyjścia, trza było grzać do końca. Z mapy wynikało, że zjazd wypada już po francuskiej stronie.
Na samym szczycie nagle coś chrobotnęło i Surus stracił napęd!
- Łojej... przeszło Lupiemu przez głowę i stanął...

cdn

Elwood 28.06.2011 20:37

Więcej nas takich. Lupi już tuż tuż...
Rano się spieszyłem, więc zapomniałem dodać, że końcówkę podjazdu Lupi robił w świetle błyskawic. Im bliżej szczytu, tym spektakl światła i dźwięku bardziej się zbiegał (biegli w fizyce szybciej złapią w czym rzecz).
Gdy motor stanął, pioruny waliły jak oszalałe.
Szybka wisekcja i ulga!
Tylko zerwany łańcuch...uff! Na tyle szczęśliwie do tego, że Lupek uporał się z demontażem w tri miga. Trzaskające pioruny i ekspozycja nie były w tym momencie pożądanym i bezpiecznym towarzystwem. Do tego z nieba lało okrutnie, a szutrówka powoli zamieniała się w strumień.
Nie czas na wymianę... Lupi pchnął Surusa i zaczął staczać się na zgaszonym silniku.
W skąpym świetle nie wiele widział. W takich warunkach naprawdę lepiej się podjeżdża, niż zjeżdża (jego słowa).
Ciekawie wizualizował sobie trasę. Gdy napierdalały pioruny, przez moment otwierała mu się szersza pespektywa. Coś na wzór światła w lodówce w środku nocy, gdy wpadłeś wpierdolić co nie co, bo oficjalnie, właśnie jesteś na diecie. Szybko w stresie, ogarniasz pełniej.
Po tej stronie przełęczy nachylenie wydawało mu się większe, było też więcej zakrętów. Chwilami jeden przy drugim. Zdecydowanie też mocniej wiało.
Powoli woda zaczynała mu się wdzierać we wszelkie zakamarki. Co rusz uślizgiwało mu się to przednie, to tylne koło. Chwilami dosłownie tańcował na motocyklu. Było źle.
Nagle z nieba pierdolnęło tak, że był zmuszony depnąć wsie heble. Na moment oślepł. Zatrzymał Surusa i wtedy jebło drugi raz...

Elwood 28.06.2011 23:56

Przepraszam, że tak partiami, ale właśnie wróciłem z terenu i poszedłem sobie zrobić kolację, odsapnąć, zebrać myśli i otworzyć piwo, w tajemnicy przed żoną, bo aktualnie jestem "na diecie".
Chiałem jeszcze dopytać kilku szczegołów, ale Lupi dzisiaj nie odbierał.
W kontekście tego, co działo się dalej, zupełnie mnie to nie dziwi.
Jakoś tak czasami bywa, że jak się wpadnie w określoną czaso-przestrzeń to... Pozostaje nam tylko czekać...

No więc, jak się okazało, ten drugi piorun nie pierdolnął nadaremno.
Po swojej prawicy Lupi dostrzegł jakąś poteżną zabudowę, a przed nią mały dziedziniec.
Wtoczył nań Teresę, zdjął kask.
Gdyby nie piorun, nic by nie zobaczył i staczał się dalej.
Skąpe światło oświetlało wielką bramę. Dokładnie tyle, ile potrzebował nasz bohater.
Zobaczył domofon, a nad nim mosiężną tablicę, pokaźnych rozmiarów.
- Monastere Pro..., Prio, Prlio, a... chuj!
Nacisnął dzwonek...
Ile trwała reakcja, Lupi nie pamięta, ale stał już zrezygnowany w ogromnej, mimo to, stale powiekszającej się kałuży, gdy usłyszał jakiś fancuski skrzek. Oczywista nic nie zrozumiał, ale próbował się jakoś włączyć:
- Mła, aj, iś... odcięło go kompletnie, bo zapomniał przygotować sobie jakąś mowę.
- Mein... Mein Motorrad hat eine Pane... wydukał.
Z drugiej strony coś poskrzeczało i... przestało.
Mijały kolejne minuty.
Deszcz napierdalał, pioruny też.
Po kwadrancie zdecydował się jeszcze raz nacisnąć dzwonek, ale uprzedziło go zgrzytanie zamka. Metal tarł o metal i... drzwi się uchyliły.
Lupi wytężył wzrok. Dostrzegł jakąś postać w białej sutannie, osłaniającą się dramatycznie parasolem.
Postać wykonała jakiś gest, który Lupi poparł swoim, wskazując Surusa. Nie bacząc już na kolejne, ruszył po motocykl. Drzwi uchyliły się szerzej więć wtoczył się z moto przez próg.
Za nim poczuł ogromną ulgę. Przede wszystkim przestało padać. Po zamknięciu drzwi zapanowała cisza. Przez chwilę słyszał tylko krople opadające z niego na brukowy majdan. Oparł Teresę na stopce.
Postać chwyciła lampę (chyba naftową) i wtedy ujrzał ją szerzej.
Biały habit (i usłyszany głos), pozwalały domniemać że miał do czynienia z kobitą, ale twarz...
Przekrzywiona w stertyczałym grymasie, co przy gładkich policzkach robiło piorunujace wrażenie, była jak oblicze kostuchy... Jej przenikliwy wzrok, zaś jak rentgen.
Tak, Lupi już gdzieś tą twarz widział...
Kurwa... siostra Diesel z Młodego Frankenszteina... Wypisz wymaluj!
Złożyła parasol, coś po wtóre skrzeknęła i Lupek grzecznie podążył za nią.
Poczuł chłód. Chłód grubych, klasztornych murów.
Siostra Diesel pchnęła kolejne drzwi. Za nimi stała druga siostra.
Wysoka, szczupła, o spojrzeniu łagodnym, ale twarz poorana bruzdami nie pozwalała nawet w przybliżoniu określeślić jej wiek.
Bił od niej spokój, który udzielil się Lupiemu.
Skinęła głową i pokazała mu boczne drzwi przedsionka. Ruszył za nią długim, wąskim korytarzem. Echo ich kroków gasło szybko w grubych murach.
Lupi czuł jakiś ciężar, czuł na sobie zwrok pierwszej siostry. Pod koniec korytarza obejrzał się za siebie i w świetle kaganka dostrzegł ją. Szybo, z hukiem zakmnęła drzwi..
Cały czas miał przed oczami jej twarz, wykrzywiona, bladą...
Siostra podprowadzila Lupiego pod małe drzwi. Pchnęła je, ale by wejść, należało jeszcze pokonać jeden, obniżony próg. Oboje, mocno pochylenii, jak w cierpieniu, weszli do skromnego, ale bardzo czystego pokoju. W pierwszym odruchu przypominał celę, sprawiał jednak wrażenie sterylnie czystego.
Stało w nim łóżko, szafa i mała toaleta. Pod nią wsunięty do połowy taboret i to... wszystko.
Siostra uśmiechnęła się, wskazała ogólnie ręką na pokój, powiedziała dobranoc i wyszła.
Lupi zdjął kondom i rzucił go na podłogę.
Ogarnęło go ogromne znużenie. Opadł w zbroi na łóżko. Głowę oparł o poduszkę, a stopy w butach o rand łóżka i... zasnął.
Gdzies w środku nocy pokój wypełniły senne mary. Przed oczami jawiły mu się obrazy rodziny, żony i... siostry Diesel!
Odganiał ją rękoma, ale ta powracała, jak mgła. Sięgał twarzy żony, ale gdy ją chciał przytulić, czuł oddech siostruni, która nagle pojawiała się w jej miejsce.
- Idż, idź stąd, wiedźmo! Idź precz! Krzyczał...
Ale jego wołania tłumił zjadliwy rechot kostuchy w białym habicie.
- Choć do mnie, choć, weź mnie! Ryczała siostra Diesel...
- Kurwa, dość! Won! Won!...
Ale ona przeganiana nadlatywała, jak ćma do światła i była co raz bliżej niego, co raz bliżej...
W końcu Lupi poddał się i zapadł w niebyt...

Rankiem, przez małe okienko do pokoju wpadły pierwsze promyki słońca. Gdy sięgneły twarzy Lupiego, ten przebudził się. Zobaczywszy pusty, schludny pokój poczuł poraz kolejny ulgę.
- Rany Julek! Ale miałem farta... Pomyślał i zaczął błogo pędzić wzrokiem po pokoju. Białe ściany, podłoga, toaleta, taboret...
- Zaraz!
Na taborecie w równiutką kostkę złożone były ciuchy Lupiego, w których to bezwiednie zaległ wczoraj na łóżku. On nigdy tak ciuchów nie składał!
- Gdzie kondom?!
Nie ma! Buty zaś stały, jak na baczność pod taboretem...
Szybko przeniósł wzrok na łóżko i dopiero teraz poczuł, że leży goluśki, jak go Pan Boh stworzył, przykryty cienkim, białym prześcieradłem i dodatkowo szorstkim, wełnianym kocem...

Dunia 29.06.2011 08:38

Myśle że Mistrz Hitchcock nieżle by się bawił czytając te przygody ,napięcie godne Petera Weira ( z jego starych filmów), Jarmusch dodałby kapkę zadumy..a Tarantino...hm..on jest nieprzewidywalny....:)

bajrasz 29.06.2011 10:03

Panie Darku, może przyjmiesz fuchę kronikarza mojego wyjazdu, będę ci esemesy słał w stylu: droga, pada, czarna koza, szpadel:D
Lupus nawet nie zdaje sobie sprawy jaką ma pasjonująca wycieczkę:)

Elwood 29.06.2011 23:37

No, w Twoim wypadku, znaczy Twojej trasy, łatwiej byłoby mi puszczać wodze fantazji.
W Europie mogliśmy se z Lupim spokojnie pogadać, ale zapewniam, że część europejska to pikuś, przy przygodach Lupiego na Czarnym Lądzie. Te, jak i Twoje przyszłe, lepiej zostawić Wam do opisania. No chyba, że Ciebie Azja rozczaruje, wtedy ślij te sms-y;)
Niestety do przyjazdu Lupiego mam kupe roboty i chyba nie zdąże już dopisać epilogu z żeńskiego klasztoru (finał godny La Scali) lub kozackiej przygody z Marsylii, gdzie to Lupi strzelał do talerzy, rzucał nożami w kobiety, a na koniec próbował napaść na pociąg.

Dobrej nocy!

Wegrzyn 30.06.2011 17:04

Ale czad! :drif:

Może jednak dopiszesz chociaż jak się w tym klasztorze skończyło ? :bow:

Yennefer 01.07.2011 00:25

Cytat:

Napisał Wegrzyn (Post 185393)
Ale czad! :drif:

Może jednak dopiszesz chociaż jak się w tym klasztorze skończyło ? :bow:

Węgrzyn, klasztor to klasztor: cela, prycza, habit, brewiarz ect ;):D
Elwood i co narobiłeś, każdy będzie chciał teraz odwiedzać przydrożne klasztory:haha2:


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:32.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.