Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Czterdziesty kraj (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=43580)

trolik1 07.12.2022 17:40

Czterdziesty kraj
 
Kilka miesięcy temu z nudów zacząłem liczyć kraje, które udało mi się odwiedzić - wyszło, że na kolejną wyprawę wskoczy jubileuszowy numer 40!:-) Postanowiłem więc wymyślić z tej okazji coś specjalnego, spełnić kolejne życiowe marzenie. Pamiętacie serię książek o Tomku Wilmowskim? Akcja jednej z moich ulubionych książek tej serii dzieje się m.in. w Karakorum i mieście Gilgit. Już sama nazwa Gilgit brzmiała dla mnie magicznie!:-)

Podróż rozpoczęliśmy 27 września w Berlinie całkiem niezłym stresem - pani Helga w okienku na lotnisku powiedziała, że potrzebujemy jakieś certyfikaty, jakieś pakistańskie aplikacje...brrrr. No cóż, telefony w łapę i kombinujemy!
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Niektórym z nas udało się załadować pakistańską aplikację, innym znależć certyfikat. Ja nie miałem obu tych rzeczy:-). Od Wojtka wziąłem kod QR jego certyfikatu, a problem z aplikacją postanowiłem załatwić niezawodnym uśmiechem. Okazało się jednak, że nie będzie to nawet specjalnie potrzebne, bo w okienku obok służbistej Helgi znaleźliśmy miłą Panią posługującą się językiem naszych przodków!:-). Machnęła ona ręką na certyfikaty i aplikacje i po kilku minutach ukazał nam się taki widok:
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Port Ataturka w Istambule miałem okazję odwiedzić po raz pierwszy i byłem mile zaskoczony - mimo swojej potwornej wielkości szybko odnaleźliśmy właściwy gejt i nawet był czas na małe zakupy.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po kilku godzinach oczekiwania załadowaliśmy się do kolejnego samolotu i po miłej drzemce spotkała nas taka niespodzianka:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po odbiorze gratów i wymianie dulków na rupie Talha zapakował nas do auta i ruszyliśmy w długą podróż na północ Pakistanu.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Mieliśmy dużo szczęścia planując naszą wycieczkę - załapaliśmy się akurat na koniec miesięcznej pory deszczowej. Po drodze widać było mnóstwo osuwisk, zalanych domów i zniszczonych odcinków jezdni. Droga sama w sobie nie była zbyt dobra, a te uszkodzenia dodatkowo utrudniały jazdę. Na szczęście co kilka godzin robiliśmy przerwy coby rozprostować kości, bo podróż w 6 osób zwykłą osobówką nie była zbyt przyjemna...

Po 14 godzinach jazdy dotarliśmy do Raikot, skąd następnego dnia mieliśmy ruszyć w stronę Fairy Meadows.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

ŁukaszBIA 07.12.2022 18:11

Pisz i się nie zniechęcaj:Thumbs_Up:

trolik1 07.12.2022 18:35

Cytat:

Napisał ŁukaszBIA (Post 801212)
Pisz i się nie zniechęcaj:Thumbs_Up:

Spoko, za stary jestem zeby sie bzdurami przejmować:-)
pozdrawiam trolik

Emek 07.12.2022 18:38

Dawaj trolik. 👍

DwaMariany 07.12.2022 18:40

Będzie czytane.:Thumbs_Up:

Korbol 07.12.2022 19:52

Czyta się.

Wysłane z mojego SM-A528B przy użyciu Tapatalka

dzinks 07.12.2022 21:40

Już czekam na kolejną część

Mallory 08.12.2022 09:17

trolik1 - czytam.

Trudno się nie przejmować gdy człowiek chce się podzielić wspomnieniami a ktoś to z punktu niszczy... to jakaś masakra dla mnie, chamstwo nie do zaakceptowania - no ale to admini muszą to ukrócić.

I dzięki, że ci się chce.

Czekam na kolejny odcinek i uwielbiam takie zdjęcia z lotniska - czuć atmosferę wyprawy!!!

trolik1 08.12.2022 09:50

Cytat:

Napisał Mallory (Post 801279)
trolik1 - czytam.

Trudno się nie przejmować gdy człowiek chce się podzielić wspomnieniami a ktoś to z punktu niszczy... to jakaś masakra dla mnie, chamstwo nie do zaakceptowania - no ale to admini muszą to ukrócić.

I dzięki, że ci się chce.

Czekam na kolejny odcinek i uwielbiam takie zdjęcia z lotniska - czuć atmosferę wyprawy!!!

Dzieki za dobre słowo!:-)
Mam nadzieję, ze ta relacja zainspiruje kogos do podróżowania tak, jak mnie zainspirowały kiedyś relacje Sambora i Innych:-). A zdjęcia z lotniska to dla mnie nowość, bo pierwszy raz leciałem samolotem do motorka:-)
pozdrawiam trolik

Mhv 08.12.2022 10:59

:Thumbs_Up:dawaj dalej:)

muszel72 08.12.2022 11:15

I ode mnie wsparcie i prośba o dalej:)

furman 08.12.2022 11:49

Też poczytam :).

sudden 08.12.2022 12:41

Skoro dalej będą motory to i ja chętnie poczytam :D
:lukacz::lukacz:

qbaRD07 08.12.2022 13:14

Również z przyjemnością poczytam i popatrzę.

trolik1 08.12.2022 13:51

Bajkowe Łąki
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Potężny Indus pięknie szumiał nam za oknem kiedy kładliśmy się spać. Zanim jednak zamknąłem oczy przypomniało mi się to zdjęcie:
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Czy rzeczywiście jest tam aż tak pięknie? A może to tylko ściema marketingowa? Przekonamy się jutro...:-).
Po śniadanku i przesortowaniu gratów do trekingu poznaliśmy naszego kierowcę pana Shair Baz oraz jego Dżipa mejd in czajna:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Podróż dżipem miała potrwać około 2 godzin, a następne 2 godziny mieliśmy pokonać na bucie. No to naprzód!!:-) Pierwsze kilka kilometrow od Raikot to była fajna, niewinna przejażdżka...

Niedługo potem zaczęło być całkiem fajnie..


Droga była naprawdę ciekawa - w niektórych miejscach nasz kierowca musiał naprawdę nieźle się gimnastykować coby znaleźć 20-30 cm miejsca do zmieszczenia zewnętrznego koła...Niektórzy z nas mieli coś w rodzaju choroby lokomocyjnej....:-)

Droga sama w sobie była wspaniałą przygodą, a nieziemskie widoki były tylko przedsmakiem tego, co zobaczymy później.


Czułem lekki żal, że nie zrobiliśmy tej drogi na motorkach, ale z drugiej strony jazda dżipem też była fajnym przeżyciem, Należy również wspomnieć o tym, że Raikot znajduje się 3 godziny jazdy na południe od Gilgit gdzie czekały na nas motorki. Jazda na motorkach oznaczałaby więc stratę minimum jednego dnia na sam dojazd do Raikot. Po dwóch godzinach niebiańskiej jazdy znaleźliśmy się w wiosce Tato, gdzie kończyła się droga dla pojazdów. Z tego miejsca wszelkie towary i ludzie transportowani są na bucie, ewentualnie na grzbiecie osiołka:-)


Po dwóch czy trzech godzinach pedałowania dotarliśmy do Fairy Meadows, Pogoda tego wieczora była raczej słaba, więc wciągnęliśmy kolację, rozlokowaliśmy się w miejscówce i zadowoleni z życia pociągnęliśmy sziszę:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Lis 08.12.2022 14:23

:Thumbs_Up: Nieźle się zaczyna :D

sambor1965 08.12.2022 23:00

ja też czytam i zazdroszczę.

matjas 08.12.2022 23:05

W pierwszej chwili, na telefonie, pomyślałem ze szisza to to po lewej z żarem ;)

Pisz pisz ;)

trolik1 10.12.2022 09:50

Trzeci dzień: podziwiamy ślicznotkę.
https://lh3.googleusercontent.com/nv...-no?authuser=0
Rano było tak:

Widok Nangi na żywo był dla mnie prawie mistycznym wydarzeniem. Nie znałem Tomka osobiście, ale zawsze podziwiałem Go za to, jak ŻYŁ.

Żywię największy szacunek dla Niego i Innych, którzy realizując swoje marzenia pozostali na tej górze. I dla tych, którzy przeżyli.

Internety się nie myliły - Nanga wyglądała jeszcze piękniej i jeszcze groźniej niż na tych wszystkich zdjęciach i filmach które widziałem. Od naszej miejscówki do szczytu był jeszcze całkiem spory kawałek w linii prostej, a trzeba było nieźle zadzierać głowę coby zobaczyć tego potwora w całości. Ta szara masa w lewym dolnym rogu to potężny lodowiec Raikot.

Na ten dzień mieliśmy zaplanowany treking do obozu bazowego pod Nangą. Najpierw jednak śniadanie mistrzów:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Treking początkowo był prosty i przyjemny,

Po kilku godzinach okazało się jednak, że do obozu bazowego został jeszcze całkiem niezły kawałek drogi biegnącej w większości na stoku wzdłuż lodowca.

Ja, Wojtek i Talha postanowiliśmy zostać na pastwiskach, a Michał z Radkiem poszli dalej. Na pastwiskach też było całkiem spoko..
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Po jakimś czasie wspólnie z Wojtkiem zeszliśmy do miejscówki żeby zamówić kolację coby zmęczeni chłopacy nie czekali za długo na jedzenie po wyczerpującej wycieczce. Powoli nadchodził zmierzch, a ich wciąz nie było. Uspokajała nas myśl, że Talha został w połowie drogi żeby w razie czego im pomóc w dojściu do obozu. Na szczęście tuż przed zapadnięciem ciemności nasi twardziele dotarli do miejscówki!:-).

Kolejny dzień był pożegnaniem z Nangą i Bajkowymi Łąkami. Najpierw jednak kolejne śniadanie mistrzów!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
A na deser po śniadanku była niebiańska jazda


Kierowca calkiem fajnie radził sobie na krętej drodze, ale w jednym miejscu nie wyrobił się na ostrym zakręcie i chyba wszyscy wtedy zmoczyliśmy pieluchy...:-). Na szczęście Wojtkowi udało się złapać ten wiekopomny moment na filmie!:-)

Wisienką na torcie tej wycieczki był widok na dolinę Indusu z wijącą się wzdłuż tej rzeki Karakorum Highway. Karakorum Highway miała nam często towarzyszyć w kolejnych dniach wyprawy.

Lis 10.12.2022 10:41

Marzenie... Pięknie! :)

trolik1 11.12.2022 14:24

Cytat:

Napisał Lis (Post 801510)
Marzenie... Pięknie! :)

Rzeczywiscie bylo pieknie, ale znalazlo sie tez kilka lyzek dziegciu:-).
Pozdrawiam trolok

trolik1 13.12.2022 06:36

Czwarty dzień: nocleg u stóp Rakaposhi.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po wjeździe na asfalt pożegnaliśmy się z naszym kierowcą i jego chińskim dżipem, po czym załadowaliśmy się na czekające już auto i wio do Gilgit!:-). Podróż nie była jakoś strasznie długa, ale do miejscówki z motorkami dotarliśmy tuż przed zmrokiem. Już cieszyliśmy się na czekającą nas imprezę, ale... zobaczyliśmy motorki...A raczej trupy motorków, które trzeba było reanimować przez pół nocy coby jako tako nadawały się do jazdy:-)

Po kilku godzinach rzeźbienia w g... udało nam się jakoś doprowadzić te maszynki do stanu jako takiej używalności, choć powiem szczerze, że kładłem się spać pełen wątpliwości:-). Jakimś cudem okazało się, że motorki odpaliły, nic od nich nie odpadło i można było ruszać!!:-)

Przejazd przez Gilgit był przygodą samą w sobie - jazda po lewej stronie, motocykliści wymijający ze wszystkich stron, ciągłe trąbienie, traktory, samochody....Po pewnym czasie dotarło do mnie jednak, że w tym chaosie ukryta jest głęboka myśl: wszyscy wszystko tutaj widzą na drodze! Jak tylko zrozumiałem ten prosty fakt, to podróż przez Pakistańskie wioski, miasta i drogi zaczęła mijać całkiem przyjemnie:-) Zaczęliśmy też zapoznawać się z miejscowymi zwyczajami dotyczącymi między innymi higieny...

Zachęceni powyższym widokiem czym prędzej udaliśmy się do restauracji wciągnąć coś smakowitego

Na problemy żołądkowe nie trzeba było długo czekać - pierwsze bombardowanie nastąpiło około dwóch godzin później. Plus był taki, że bombardowaliśmy w pięknych okolicznościach przyrody

Krótko po pierwszym bombardowaniu przydarzyła nam się również inna trauma:

W ferworze nocnej walki o usprawnienie motorków tylko Wojtek pomyślał o oświetleniu... Jak się okazało, ja nie miałem stopu, Michał przedniego reflektora i Radzio chyba też nie miał stopu. Także ten...jazda w tym tunelu była średnią przyjemnością:-). Po wyjeździe zatrzymaliśmy się zdyszani i każdy zaczął sprawdzać swoje światła, bo przed nami widać było kolejną czarną dziurę tunelu. Koniec końców ustawiliśmy się w takiej kolejności, aby koniec i początek naszej kawalkady był jako tako oświetlony:-).

Jedziemy dalej!! Chwilę póżniej kolejna przygoda: kamienie spadające z góry jak pociski!:-). Trochę zdziwieni byliśmy małym korkiem na drodze, ale po chwili okazało się że mamy do czynienia z kamienną lawiną atakującą naszą drogę. Po chwili obserwacji doszedłem jednak do wniosku, że cisnę dalej - szczególnie kiedy zobaczyłem lokalesa który przeżył ten przejazd:-)

Na szczęście udało nam się szybko śmignąć między tymi pociskami i zaczęliśmy zbliżać się do doliny Hunzy

Teren był zamieszkany, więc trudno było znaleźć miejsce na nocleg. Na szczęście spotkaliśmy Selima i zalogowaliśmy się na jego działce z pięknym widokiem na majestatyczną Rakaposhi.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Gilu 13.12.2022 17:29

Nie wiem z jakiej wypożyczalni korzystaliście w Gigit,ja mogę na przyszłośc polecić https://www.karakorambikers.com/
Motorki przygotowane chłopaki bardzo życzliwi ogarnęli nam na dzien dobry parę spraw łącznie hunza water oraz kartami sim i puścili famę na fb o naszej grupie przez co spotykaliśmy się z sympatią po drodze a nawet w Skadru w serwisie motocyklowym dostaliśmy poczęstunek a motorki przegląd(do jednego nie można było dokupić przednich klocków więc szef znikną na godzinkę i wrócił z dorobionymi klockami),wszystko w gratisie.

sambor1965 14.12.2022 10:03

To, że Wy trolik nie macie po kolei to wszyscy wiemy - normalna rzecz na tym forum. A co do chronologii to musieliście jednak srać w innych okolicznościach przyrody. Jezioro Attabad jest oboko tuneli, a tunele są za Karimabadem. Wy zaś dojeżdżaliście dopiero do Rakaposhi ;)

trolik1 14.12.2022 11:39

Cytat:

Napisał sambor1965 (Post 802063)
. A co do chronologii to musieliście jednak srać w innych okolicznościach przyrody

Co ja poradzę że sranie wychodzi mi lepiej niż chronologia...?:-))
pozdrawiam trolik

trolik1 16.12.2022 07:33

Cytat:

Napisał Gilu (Post 801975)
Nie wiem z jakiej wypożyczalni korzystaliście w Gigit

Z tej samej:-) polecona przez Suba. Ogolnie kontakt z dziewczyną był super, a niespodzianki zaczęły się w Gilgit. Coś mi sie zdaje że ten hasz kolesiom już chyba mozgi wypalił:). Było tez kilka innych wk...cych drobiazgów związanych z tymi ludźmi, ale....przygoda, przygoda każdej chwili szkoda!:-)
pozdrawiam trolik

Gilu 16.12.2022 08:30

Cytat:

Napisał trolik1 (Post 802388)
Z tej samej:-) polecona przez Suba. Ogolnie kontakt z dziewczyną był super, a niespodzianki zaczęły się w Gilgit. Coś mi sie zdaje że ten hasz kolesiom już chyba mozgi wypalił:). Było tez kilka innych wk...cych drobiazgów związanych z tymi ludźmi, ale....przygoda, przygoda każdej chwili szkoda!:-)
pozdrawiam trolik

Szkoda,bardzo wkurzające jeśli przyjeżdzasz cieszyć sie przygodą o cos się sypie nie z przyczyn obiektywnych a zawinionych przez kogoś.
Cos tam się podziało w międzyczasie bo my mamy dobre wspomnienia ze spotkania z tymi chłopakami.
No ale dawaj dalej z opowieścią bo miło powspominać miejsca gdzie sie było.

trolik1 19.12.2022 07:28

Piąty dzień: dolina Szimszal.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Lubię takie poranki...

Rano przyszedł do nas nasz gospodarz Selim, z którym wspólnie zjedliśmy śniadanie. Po chwili jednak słoneczko zaczęło naprawdę poważnie smażyć nam glace, więc trzeba było czym prędzej zbierać się do dalszej jazdy.

Nasz nocleg znajdował się na pagórku górującym nad miasteczkiem. Już sama jazda w dół do asfaltu była w związku z tym miłym przeżyciem:-).

Od czasu do czasu mijaliśmy oazy zieleni w morzu skał. W takich oazach przy drodze najczęściej rozlokowane były bazary zaspokajające potrzeby podróżnych

Zdarzały się również często objazdy spowodowane zawalonymi mostami, osunięciami ziemi itd. Z ciężkim sercem obserwowałem walkę tych ubogich ludzi o utrzymanie drogi, która jest ich jedynym połączeniem z resztą Pakistanu.

Zbliżające się skaly Passu były znakiem, że za chwilę będziemy skręcać na drogę wiodącą do Szimszal

Najpierw jednak słit focia!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Droga do Szimszal miała być jednym z "gwoździ programu" naszej wycieczki. Widziałem kilka filmików, rozmawiałem z kimś kto tam był....ale przeżycie tego osobiście to jednak inna bajka. Najpierw jednak trzeba znaleźć drogę do Szimszal, co okazało się nie być łatwym wyzwaniem. Po chwili szwędania się w okolicy Passu udało się na szczęście znaleźć dobrze ukryty zjazd do mostu będącego pierwszą przeszkodą na naszej drodze do doliny.

Wieś Szimszal została utworzona 14 pokoleń temu i zamieszkana jest przez Szyitów Ismaili. Droga do wsi została ukończona bodajże w 2007 roku. Przed ukończeniem budowy ludzie pokonywali tę trasę pieszo, co trwało 5 dni. Do dzisiaj przy drodze widać domy etapowe, w których wędrowcy zatrzymywali się na noc w trakcie podróży. Wieś utrzymuje się z rolnictwa, głównie z hodowli bydła, które wypasane jest na pastwiskach odległych o 3 dni drogi od wsi. Od kilku lat wieś ma również dostęp do energii elektrycznej, która dostarczana jest z małej hydroelektrowni. Najważniejsza rzecz: droga jest piękna i niebezpieczna!:-). Zanim jednak rozpoczęliśmy wspinaczkę trzeba było zatrzymać się na czekpoincie
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Za czekpointem była już tylko boska jazda...




Z poniższym filmikiem związana jest ciekawa historia, która może być nauką dla innych motocyklistów. Tuż po wyjeździe z Gilgit zaczęła mi przeciekać prawa laga, ale nie było jakieś tragedii, bo hamowanie było całkiem spoko (hamulec bębnowy) no i jechaliśmy po asfalcie.... Sytuacja zmieniła się kiedy wjechaliśmy w teren, bo brak wlaściwej amortyzacji w kombinacji z totalnie nie-offroadowymi oponami powodował niemiłe wrażenia szczególnie podczas jazdy po małych kamykach i kopnym piachu. Tak właśnie było w sytuacji poniżej-oczywiście musiało się to zdarzyć na najwęższym odcinku drogi, z całkiem niezłą przepaścią tuż obok...:-). Jadąc zahaczyłem przednim kołem o jakiś kamień i ze względu na kiepską amortyzację nie skontrolowałem właściwie przedniego koła. Chwilę później witałem się już z glebą, a przednie koło radośnie kręciło się nad przepaścią....brrrrr. Na filmiku tego nie widać, ale sytuacja miała miejsce może 5 sekund po jego zakończeniu.

Po 6 godzinach jazdy ukazał nam się taki widok:
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po dojeździe do wioski zalogowaliśmy się w pierwszej miejscówce, bo mimo wspaniałych przeżyć głód i zmęczenie dawały nam się we znaki. Gotowanie kolacji troszkę jednak trwało, bo gospodarz musiał rzucić wici że przyjechały żarłoki z Polski!:-). Po chwili ludzie z wioski zaczęli przynosić mięsko, kartofle i inne przysmaki, które pożarliśmy w mgnieniu oka!! Hitem dla mnie były gotowanie ziemniaczki na słono ze szpinakiem. Mniammmmm!
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

consigliero 19.12.2022 09:05

Cytat:

Napisał trolik1 (Post 802094)
Co ja poradzę że sranie wychodzi mi lepiej niż chronologia...?:-))
pozdrawiam trolik

Chrzanić chronologię, najważniejsza jest dramaturgia

Mhv 19.12.2022 09:08

No..przygoda jest:)

sambor1965 19.12.2022 10:32

Nie żebym się przypieprzał, ale a propos chronologii - to przejżdżanie przez rzekę to jest raczej z n=innego dnia. Bo poznaję teren i jedziecie już z powrotem. ;)

consigliero 19.12.2022 10:42

To się nazywa, jeżeli dobrze kojarzę, retrospekcja :)

trolik1 20.12.2022 14:46

Cytat:

Napisał consigliero (Post 802671)
najważniejsza jest dramaturgia

Dramaturgia była taka, że nawet ułożyliśmy wierszyk. Roboczy tytuł: "słoneczniki na skale". Kto miał biegunkę w Karakorum ten zrozumie...:-)
pozdrawiam trolik

muszel72 21.12.2022 10:56

Nie lekceważyłbym tego. Zrobił badania w medycynie tropikalnej. Pasożyty z tamtych rejonów mogą tkwić w Tobie przez wiele lat.

trolik1 21.12.2022 16:50

Cytat:

Napisał muszel72 (Post 802828)
Nie lekceważyłbym tego. Zrobił badania w medycynie tropikalnej. Pasożyty z tamtych rejonów mogą tkwić w Tobie przez wiele lat.

Jeden z nas przeleżał tydzień w Szczecinie na zakaznym ale nic nie znaleźli. Wiem, że masz rację, ale jakoś tak ciężko się zmobilizować...
pozdrawiam trolik

trolik1 25.12.2022 07:16

Szósty dzień: odpoczynek w Szimszal..

Ten dzień leżakowania był nam zdecydowanie potrzebny-praktycznie od tygodnia byliśmy w ruchu, zaczęły się już problemy żołądkowe a poza tym w Szimszal było pięknie!:-). W wiosce trwały właśnie żniwa i mogliśmy obserwować jak to ważne przedsięwzięcie realizowane było przez setki lat: męszczyźni kosili kosami i sierpami, a kobiety zbierały kłosy i wiązały je w snopki.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Przed obiadem Radek i Michał pojechali sobie na lekko zwiedzić okolicę na motorkach, a my z Wojtkiem odpoczywaliśmy. Po obiadku zatankowaliśmy motorki i wybraliśmy się na spacer
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Próbowałem wygenerować z siebie całą odwagę na jaką było mnie stać, ale mimo to nie było mnie stać na przejście tego mostu:-). Wku...wiłem się naprawdę kiedy kilka minut później grupa chłopaków przeszła z drugiej strony targając ze sobą szpej wspinaczkowy. Jako fanatyczny wspinacz zazdroszczę śmiertelnie każdemu, kto się wspina kiedy ja się nie wspinam...:-)!!!
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
W końcu znaleźliśmy most, który mogliśmy przejść z mniejszym strachem..

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Jeszcze jedna ciekawostka: wioska położona jest na wysokości 3000mnpm, więc zima jest dosyć długa. Do ogrzewania używa się tam drewna topolowego, które jest wspólnie uprawiane przez całą wioskę na każdym dostępnym metrze kwadratowym. Jak wiadomo topola nie jest zbyt energetyczna, do tego na jedną rodzinę przypadają 3 traktory drewna. Jeden traktor to na moje oko 3 metry sześcienne drewna topolowego. Można z tego wyciągnąć prosty wniosek, że ciepło używane jest głownie do przygotowania posiłków... nie jest tam lekko zimą.

matjas 25.12.2022 09:46

Odkladajac na chwilkę na bok oczywistą zajebistość wątku podzielę się takim spostrzeżeniem, że po raz kolejny z uśmiechem obserwuje sprzęty na których tam jeździcie.
Nie na darmo mówię ze gdyby jakimś cudem okazało się ze mogę wyjechać het, het, to zrobiłbym to na 125tce.
Już przejadł mi się marketingowy bełkot producentów i wyleczyłem się ze snów o potędze na minimum litrowym adwęczur ;)

Jedyne czego trzeba to czas.

Emek 25.12.2022 10:29

Zmienisz zdanie jak Tobie słusznego wzrostu przyjdzie jechać połamanym tym karaczanem. Pogadaj z Gilem.😉

trolik1 25.12.2022 13:22

Cytat:

Napisał matjas (Post 803086)
Odkladajac na chwilkę na bok oczywistą zajebistość wątku podzielę się takim spostrzeżeniem, że po raz kolejny z uśmiechem obserwuje sprzęty na których tam jeździcie.
Nie na darmo mówię ze gdyby jakimś cudem okazało się ze mogę wyjechać het, het, to zrobiłbym to na 125tce.
Już przejadł mi się marketingowy bełkot producentów i wyleczyłem się ze snów o potędze na minimum litrowym adwęczur ;)
Jedyne czego trzeba to czas.

Te motorki to 150tki robione w Pakistanie. Bardzo trwałe i wdzięczne. Ja osobiście nie widzę sensu jazdy na czymś więkśzym czy mocniejszym-tam jest po prostu zbyt ładnie żeby skupiać się na jeździe. Nawet te krótkie przeloty po KKH oferowały takie widoki, jakich nie ma w większości miejscówek uczęszczanych przez motocyklistów.
Jeśli chodzi o czas, to ja radykalnie zmieniłem swoje życie i w końcu zacząłem robić to, co chcę (wspin, motorki, kitesurfing itd), a nie to co muszę...Koszt był duży, ale wiem że było warto:-)
pozdrawiam trolik

Cytat:

Napisał Emek (Post 803089)
Zmienisz zdanie jak Tobie słusznego wzrostu przyjdzie jechać połamanym tym karaczanem. Pogadaj z Gilem.😉

Wydaje mi się, że nie jest tak źle. U nas rozmiary byly od 170 cm poprzez 180 do 190 i jeśli dobrze pamietam, to tylko ja narzekałem (180). Ale ja zawsze narzekam:-) i do tego miałem plecaczek, który nie chciał się dogadać ze zbroją i bagażem
pozdrawiam trolik

trolik1 30.12.2022 07:11

Siódmy dzień: Czapursan.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Odpoczynek w Szimszal zdecydowanie dobrze mi zrobił - odbudowałem zapasy sadełka i wody nadwątlone w ciągu ostatnich dni no i porządnie się wyspałem:-). Do tego wszystkiego czekał nas jeszcze powrót piękną drogą - same plusy!




W drodze powrotnej przez dolinę mój poziom strachu był dużo wyższy!:-) Wciąż miałem w głowie moje małe bum sprzed dwóch dni. Postanowiłem też jechać wolniej i robić częstsze przerwy, bo kto wie, kiedy będę tam następną razą i czy bede jeszcze mog zobaczyć te widoczki:-). Do powrotu do Szimszal zdecydowanie zmotywowali mnie chłopaki wspinający się tam w górach otaczających dolinę...

Po dojeździe do Karakorum Highway skręciliśmy w prawo na północ.


Celem pośrednim był dojazd do miejscowości Sost, gdzie wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę. Tuż za bazarem znajduje się zjazd na zachód w stronę doliny Chapursan. Naszym celem na ten dzień była jazda do wieczora:-). No i udało się! Miejscówkę na nocleg znaleźliśmy po ok. 2 godzinach jazdy na skraju wioski. Voila!
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

trolik1 02.01.2023 21:02

Siódmy dzień: Czapursan.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Dolina Czapursan była zupełnie inna niż Szimszal - było tu więcej otwartej przestrzeni, mniejsze ekspozycje , a wioski zdarzały się średnio co godzinę jazdy. Niemniej jednak było bardzo pięknie jak przystało na Północne Tereny:-)

Celem tego dnia był dojazd do świątyni sufickiej Baba Ghundi znajdującej się niedaleko granicy z Afganistanem. Najpierw jednak trzeba było załatać dętkę w radziowym motorku, która już w Szimszal zaczęła sprawiać małe kłopoty. Problem polegał na tym, że nie mieliśmy klucza 14 potrzebnego do zdjęcia koła. Na szczęście byliśmy niedaleko wioski, a tam zawsze można liczyć na nieograniczoną pomoc i gościnność. Powiem szczerze, że czasami było to nawet wkurzające, bo jak tylko prosiliśmy o jakiś klucz czy śrubokręt to nasi gospodarze czuli się w obowiązku przejąć inicjatywę i załatwić sprawę za nas:-). Z jednej strony było to fajne, ale z drugiej przedłużało robotę....:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Tak czy owak udało się naprawić dętkę i mogliśmy jechać dalej

Za ostatnią wioską otworzyła się przed nami piękna, surowa dolina. Było tak pięknie, że brak mi słów żeby to opisać. Po raz kolejny byłem w motorkowym raju. Kiedy teraz piszę te słowa czuję, jakbym znowu tam był-ta surowość otoczenia, ostre kolory, bliskość natury. Żyję dla takich chwil.


Im piękniejsze widoki tym droga stawała się trudniejsza.


W końcu dotarliśmy do brodu na tyle głębokiego, że nikt z nas nie miał ochoty spróbować przejazdu na drugą stronę. Podczas naszych kontemplacji z przeciwnej strony podjechał chłopak z dziewczyną. Dziewczyna przeszła na drugą stronę po desce, a chłopak próbował przeprawić się na drugą stronę...

A potem było tak...

....i tak....:

Po jakimś czasie motorek został odpalony:-). Obserwacja zmagań dzielnego chłopaka i późniejsza pomoc zdemotywowały nas do brodzenia. Wtedy jednak pojawił się ON: DŻYGIT!!

Dżygit nie zauważył nawet, że przejeżdżał przez kipiący strumień półmetrowej głębokości! Podejrzewam, że mógł być trochę zniesmaczony faktem, że lekko zmoczył buty....:-). Po przejeździe Dżygit zaproponował, że przejedzie naszymi motorkami - okazało się jednak, że do celu zostało nam tylko sześć kilometrów i kilka kolejnych brodów do przekroczenia...No cóż - starsi panowie postanowili zawrócić:-). Podróż powrotna też była piękna!!:-)

Na dodatek Dżygit zasugerował nam postój u Pana Alam Jan Dario, który jest miejscowym przewodnikiem.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Pan Alam Jan Dario ze swoją Rodziną przyjęli nas po królewsku, a na deser dostaliśmy porcję wspaniałych opowieści! Oto jedna z nich: Pan Dario jest z ludu Wakhi, ale pochodzi z Murghabu w Tadżykistanie. Po upadku komunizmu życie stało się ciężkie i Pan Dario postanowił przenieść się do Pakistanu. Spakował więc swojego jaka i ruszył na południe górami i dolinami omijając posterunki kontrolne Rosjan, Afgańczyków i Pakistańczyków i w końcu osiadł w Czapursan. To było cudowne popołudnie i z dzisiejszej perspektywy żałuję, że nie zostaliśmy tam dłużej. Zresztą tak jak i w innych miejscach...

No nic, trzeba jechać dalej




Wkrótce nastał wieczór i trzeba było szukać miejscówki na nocleg

Miejscówka była idealna, bo ten kawałek ziemi był nasłoneczniony przez większość dnia i twarda glina zakumulowała ciepełko. Po doświadczeniach z Deosai bardzo polubiłem ciepełko!!:-). Na dodatek rzeka była daleko od nas i jej ryk nie za bardzo przeszkadzał w spaniu. Jednym słowem-miejscówka marzenie!:-)

To był cudowny dzień.

Sub 04.01.2023 21:14

eeech... miło powspominać nasz zeszłoroczny wyjazd, dobrze się czyta/ogląda, dawaj dalej kolego...;)

trolik1 05.01.2023 07:36

Cytat:

Napisał Sub (Post 803947)
eeech... miło powspominać nasz zeszłoroczny wyjazd, dobrze się czyta/ogląda, dawaj dalej kolego...;)

To był NASZ zeszłoroczny wyjazd!!:-) Wasz wyjazd był ze-zeszłoroczny:-)
Dzieki jeszcze raz za pomoc!
pozdrawiam trolik

trolik1 09.01.2023 16:06

Dzień 8,9,10. Jedziemy do Skardu
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Kolejnym celem naszej wyprawy była wieś Husze znajdująca się u podnóża Masherbrum. Zanim się tam jednak udaliśmy trzeba było strzelić słit dronika ze skałami Passu:-)

....przywitać się z jakami spacerującymi po Karakorum Highway...

I ominąć kamyczek na drodze:-)

Na poniższych filmikach przedstawię nasze impresje z jednego z typowych bazarów znajdujących się przy Karakorum Highway. Najczęściej jest tak, że każdy płaski metr kwadratowy przy drodze wykorzystywany jest jako sklep, warsztat lub inne źródło utrzymania. Wioska z kolei znajduje się w pewnym oddaleniu od drogi po drugiej stronie rzeki lub na pobliskich wzgórzach. Uwielbiałem szwędać się po bazarach - rzeczywistość w tym przypadku nie różniła się za bardzo od wytworów wyobraźni zbudowanych w mojej głowie dzięki książkom. Taki powrót do dzieciństwa:-) No i do tego jedzonko...



Po kilku godzinach od wyjazdu z doliny Czapursan dotarliśmy do naszej bazy w Gilgit, gdzie zrobiliśmy serwis motorków, w tym naprawę moich lag. Jak się póżniej okazało naprawa się nie udała i musiałem ponownie naprawiać lagi w przydrożnym warsztacie. Kolejnego dnia rano ruszyliśmy do Skardu. Pierwsze kilka godzin jazdy były cholerycznie gorące, bo byliśmy na wysokości kilkuset mnpm. Za to widoki były przepiękne jak zwykle na Terenach Pónocnych...:-)



Skardu również miało dla mnie wartość wspomnieniową - tu bowiem zaczynały się wyprawy polskich himalaistów zamierzających zdobyć szczyty Karakorum. Książki na ten temat pochłaniałem tuzinami będąc dzieckiem...Kolejny piękny powrót do dzieciństwa!:-)

Zbliżanie się do Skardu zaanonsowane zostało dziećmi powracającymi ze szkoły do domu.

Później był już tylko radosny miejski chaos

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
I kolejne dobre jedzonko.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Skardu było dla nas pechowe pod względem motorkowym - już mieliśmy wyjeżdżać kiedy zauważyłem flaka w tylnym kole. Na szczęście do szinomontażu miałem 20 metrów więc jakoś dałem radę:-)

W czasie kiedy pan naprawiał oponę Wojtek wypatrzył, że linka sprzęgła w moim motorku trzymała się dosłownie na dwóch włosach...Podjechaliśmy więc do kolejnego warsztatu 50 metrów dalej i tu rozpoczęła się prawdziwa walka z materią, która trwała chyba godzinę. W tym czasie Michała motorek zaczął gubić prąd, więc mechanicy biegali od mojego motorka do michałowego próbując jednocześnie zdiagnozować oba problemy. Te ceregiele zajęły nam chyba 2 godziny i trzeba było szukać miejscówki do spania. Po półgodzinie szukania trafiło się coś fajnego...

Miejscówka była spoko, ale obawiałem się że nie zasnę ze względu na hałas od rzeki. Chyba byłem bardzo zmęczony, bo spałem jak dziecko
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

trolik1 15.01.2023 07:36

Jedenasty dzień: Husze.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po pobudce przy huczącej rzece zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w drogę do wsi Husze. Patrząc na mapę ciężko oprzeć się wrażeniu, że wioska ta położona jest na końcu świata:-). Dla mnie była ona ważna też z jeszcze jednego powodu-to w tej wsi kończy się górski etap trekingu pod K2. Kto wie...może za 2 lata...:)

Droga była piękna jak zwykle na Terenach Północnych

Podczas jazdy na asfaltowym ofrołdzie (jest asfalt ale jakby go nie było) okazało się, że coś jest nie tak z moim przednim zawieszeniem - skok wynosił maksymalnie 4 cm i na większych dziurach z wielkim hałasem dobijałem lagi. Na szczęście zbliżaliśmy się do Kaplu, gdzie pan w przydrożnym warsztacie naprawił lagi i w zamian zażądał zawrotną sumę 7 złotych...
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Droga do Husze okazała się być usiana małymi wioskami balansującymi między rzeką z jednej, a skałami z drugiej strony. Zauważyłem małą zmianę w architekturze tych wiosek - w innych częściach Terenów Północnych najczęściej było tak, że dom stał na środku działki otoczonej wysokim murem. Tutaj było inaczej: najczęściej drzwi domu i/lub okna wychodziły na ulicę, co czyniło okolicę bardziej przyjazną dla ludzi takich jak my.


Po pewnym czasie wioski się jednak skończyły i widać było, że kierujemy się ku Końcowi Świata. A droga była coraz piękniejsza:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0




Wjazd do wioski i pobyt tam był przeżyciem prawie mistycznym. Bywałem już na "końcu świata" w innych miejscach na świecie, ale wszędzie tam widziałem jakiś kawałek czegoś przypominającego cywilizację - traktor, samochód, albo wszechobecne motocykle. W Husze nie widziałem traktora. Widziałem natomiast ludzi zgiętych wpół pod ciężarem niesionych płodów rolnych z pola, izby na klepisku, kurczaki żyjące z ludźmi w jednym domu. Jedynymi oznakami cywilizacji były słupy elektryczne i szkoła. Radzio ukuł właściwą nazwę: średniowiecze z prądem.

Po kilkunastu minutach szukania i porozumiewania się na migi z mieszkańcami znaleźliśmy nocleg u Hassana, który jest nie tylko sołtysem, ale również mułłą w miejscowym meczecie
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po krótkich pogaduchach i rozbiciu biwaku śmignęliśmy jeszcze za wioskę, bo tam było coś pięknego...

Przed nami widać było potężną ścianę Karakorum, a za nią Masherbrum z czapą ukrytą w chmurach.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Widok był oszołamiający. Pionowa ściana Karakorum i Masherbrum robiły wrażenie nie z tego świata. Przypomniałem sobie wtedy, że Masherbrum ma tylko nieco powyżej 7000 mnpm - jak w takim razie wygląda K2??? Po powrocie do wioski zrobiliśmy sobie krótki spacer zachowując się stosownie do miejsca w którym byliśmy i z szacunkiem dla mieszkańców. Niemniej jednak pierwsze wrażenie potwierdziło się: ludzie mieszkają tutaj jak w średniowieczu. Wioska położona jest na wysokości 3300mnpm. Jak wygląda tam zima biorąc pod uwagę fakt, że nie ma prądu (rzeka zamarza więc hydroelektrownia stoi) i bieżącej wody, a topolowe drewno wykorzystywane jest głównie do przygotowania pożywienia?? To jest inny świat.

Po powrocie z wioski Hassan przygotował nam kolację, którą wciągnęliśmy ze smakiem. Po kolacji zaprosiliśmy Go na herbatę i pogaduchy i tak zastała nas noc. Kolejny piękny dzień za nami

trolik1 19.01.2023 22:40

Dwunasty dzień: Deosai
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Hassan przywitał nas smacznym śniadaniem i po małym spacerze ruszyliśmy w drogę powrotną. Celem dzisiejszego dnia był płaskowyż Deosai leżący na południe od Skardu. W drodze powrotnej jechaliśmy po drugiej stronie rzeki i zalewu przez nią stworzonego. Widoczki były całkiem smaczne...

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Mój ulubiony most:-)

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po minięciu Kaplu wjechaliśmy na drogę którą przyjechaliśmy. Wydaje mi się, że w stronę Skardu widoki są ładniejsze, doliny jakoś tak ładniej się otwierały...a może po prostu zajebiście mi się jechało - to był jeden z niewielu dni kiedy nie męczyła mnie sraczka i miałem trochę siły żeby cieszyć się jazdą.



Po dojeździe do Skardu pożegnaliśmy się z Michałem, który niestety musiał wracać do Polski. My z kolei wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę po czym ruszyliśmy na południe w kierunku Deosai. Deosai to płaskowyż położony na wysokości ok. 4200 metrów. Skardu leży na wysokości 2200mnpm, więc do pokonania w pionie mieliśmy około 2 kilometrów i w poziomie ok 30 kilometrów. Motorki jakoś dawały radę, ale pod koniec wspinaczki na bardziej stromych odcinkach trzeba było im pomagać na nogach. Podobnie było po znalezieniu miejscówki na nocleg - ostatnie 50 metrów pod górkę musieliśmy biec koło naszych osiołków, bo miały one siłę jedynie do targania naszych gratów. Tak czy owak droga pod górkę była całkiem spoko:-)



https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Im wyżej tym zimniej-chyba trafiliśmy na zmianę pogody, bo po wjeździe na płaskowyż temperatura spadła do 3-4 stopni. Na szczęście w miarę szybko znaleźliśmy zajebistą miejscówkę do spania.!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Tego wieczora popełniłem błąd taktyczny, który prawdopodobnie zrobił mi krzywdę w kolejnych dniach - zbyt długo siedziałem na krzesełku ciesząc się widokami i zmarzłem jak pies. Zapomniałem, że jestem na wysokości 4200 i że nawet w Pakistanie na tej wysokości jest cholerycznie zimno. Po wejściu do śpiwora za cholerę nie mogłem się rozgrzać i telepałem się prawie do rana. Zastanawiałem się nad zrobieniem gorącego picia, ale w tym celu musiałbym opuścić śpiwór, do tego jeszcze siku...brrr. No nic, jakoś udało mi się zasnąć.

trolik1 25.01.2023 20:22

Trzynasty dzień: rajdowanie w Deosai
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po cholerycznie zimnej nocy nastał słoneczny poranek. Po śniadaniu nikt nie miał jakiejś szczególnej ochoty na jazdę, więc wygrzewaliśmy się w słońcu jak koty. Tak czy owak trzeba było nacieszyć się widoczkami.

W końcu po 2 godzinach udało nam się zmotywować do ruszenia czterech liter. Zamiast jechać od razu w kierunku Astore postanowiliśmy śmignąć kawałek na południowy wschód drogą, przy której rozbiliśmy biwak. To była dobra decyzja...



Po pokonaniu małej przełęczy w dole ukazała nam się rajska dolina, w której królowały grubaśne świstaki i krowy. Mimo przenikliwego zimna powolutku pyrkaliśmy sobie w dół ciesząc się każdą chwilą. Samo Deosai jest piękne, ale ta dolina była z innej bajki.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Świstaki były tak grube, że ledwo dały radę biegać, a przeciśnięcie się przez otwór do jamy to już była wyższa sztuka:-).

Stojąc w dolinie mieliśmy zgryz: śmigać dalej tą drogą na południowy wschód i później odbić na północ w kierunku Astore, czy też wracać do głównej drogi?. Nasz problem polegał na tym, że oprócz paczki ciastek nie mieliśmy żadnego jedzenia i nie wiedzieliśmy czy po drodze będą jakieś wioski. Tej opcji nie sprawdziliśmy wcześniej na żadnej mapie, więc byłby to wyjazd trochę na ślepo nie wiedząc ile dni nam to zajmie. Teraz oceniam, że była to dobra decyzja, ale gdybyśmy mieli wtedy rozpoznaną drogę i zapas żarcia to bez wahania śmignąłbym dalej.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Po wyjeździe z doliny pogoda stopniowo się pogarszała i zaczął się slalom między chmurami burzowymi. W większości udało nam się unikać zlewki, ale kilka razy zmoczył na deszczyk. Taki deszczy na wysokości ponad 4 km i temperaturze 3-4 stopni to nic przyjemnego...




Ogólnie droga i krajobraz były piękne, ale zimno w kombinacji z deszczem skutecznie psuły nam tą wycieczkę. Na nocleg postanowiliśmy zalogować się w chińskiej bazie nam jeziorem Szerosai.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Tej nocy Radek z powodów żołądkowych wybiegał z namiotu w deszcz ze śniegiem średnio co pół godziny , Wojtka bolały zatoki, a ja po prostu czułem się chu....wo. Niemniej jednak dzionek był piękny!!

trolik1 05.02.2023 18:22

Czternasty dzień: powrót z Deosai.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Rano Radek czuł się lepiej (a przynajmniej tak mówił:-)), więc postanowiliśmy uciekać z tej wilgotnej lodówki w dół, do ciepła. Pogoda nie rozpieszczała tego dnia, więc beż żalu pożegnaliśmy się z chińskim obozowiskiem.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Żałowałem, że nasz zjazd z Deosai miał miejsce w takich warunkach - miejsce było piękne i spokojnie można było tam zostać jeszcze jeden dzień. Podobnie zresztą z okolicami położonymi po drodze do Astore. Wydaje mi się, że przy odrobinie pracy planistycznej można by tam było posiedzieć kilka dni delektując się wspaniałymi krajobrazami. My jednak musieliśmy uciekać do ciepła, bo Radek miałby pewnie problem z przeżyciem kolejnej nocy z bólem żołądka i bieganiem w lodowatą ciemność. Ja też zaczynałem czuć wojnę w brzuchu, więc bez zastanowienia ale z żalem zasuwaliśmy w dół.


https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0
Niestety - mimo założenia na siebie wszystkich ciuchów trząsłem się z zimna, żołądek szalał i w każdej chwili spodziewałem się kleksa. Radek z kolei jakoś tak dziwnie bujał się na motorku i bałem się że zemdleje. Ta jazda zdecydowanie nie była fajna mimo pięknych okoliczności przyrody.

Koniec końców za Astore doczekaliśmy się fajnego asfaltu i można było jechać z troszkę większą prędkością. Raz czy dwa musieliśmy się zatrzymać po drodze na odpoczynek i waliliśmy się wtedy na glebę jak kłody. Na sam koniec Matka Natura zaserwowała deszcz, który towarzyszył nam przez ostatnie 2 godziny jazdy do Gilgit. Cieszyłem się, że wylądowaliśmy w bazie, bo tuż po powrocie mój żołądek odmówił współpracy i postanowił w nocy przetestować moją zdolność do wstawania średnio co 5 minut. Po 50tym razie przestałem liczyć. Następny dzień wyglądał mniej więcej tak:
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

calgon 05.02.2023 18:28

Czy ta się i ogląda się:-)

trolik1 06.02.2023 19:22

Cytat:

Napisał calgon (Post 807420)
Czy ta się i ogląda się:-)

Cie szę się:-)
pozdrawiam trolik


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:37.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.