Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Ostatnia podróż Harleya, czyli Iran 2019 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=42018)

Melon 19.03.2022 15:37

Miesiąc minął i nie wjechaliśmy do Iranu ?:dizzy:
Pisz Pan coś :)

syncronizator 19.03.2022 16:03

Ja jadę za miesiąc i nie mam pewności, że wjadę... mam backup route...w postaci Gruzji i Armenii.... bo co innego zrobić w takiej sytuacji.

Dredd 23.03.2022 20:12

32 Załącznik(ów)
Trzeba powiedzieć to jasno: nie udało się wjechać do Iranu.
Ale wycieczka trwa dalej - jako plan awaryjny chcemy zobaczyć wschodnią Turcję - Kurdystan.

Odcinek kolejny.

W Wanie zadekowaliśmy się w przyjemnym hoteliku w centrum. Wan okazał się całkiem przyjemnym miastem – fajny, wschodni klimat. Dużo lokalnych herbaciarni, knajpek, sklepików. Można było poobserwować życie miasta. W pobliżu meczet, z którego słychać azan. Mamy wrażenie, że jest wykonywany „live”, nie zaś odtwarzany z nagrania. Świetnie się go słucha – w tym nawoływaniu na modlitwę jest coś mistycznego…
Głodni, zasuwamy na zupę do knajpki o nazwie Hacibaba, gdzie młócimy jakąś z jagnięciną oraz mercimek, tzn. tutejszą zupę z soczewicy.



Załącznik 114950



Załącznik 114951



Załącznik 114952



Załącznik 114953



Załącznik 114954



Załącznik 114955



Ciekawym doświadczeniem była wizyta w aptece. Chcieliśmy kupić jakieś leki, w tym m.in. wapno dla Ani. Plan był taki, że pokażemy łacińską nazwę i aptekarz nam wyda turecki odpowiednik. Okazało się, że tutaj tak to nie działa – aptekarze nie używają nazw łacińskich. Skończyło się na tym, że moja Ania dostała wapno… za darmo!

Nabycie tutejszej karty telefonicznej do internetu także nie było łatwe: sprzedawca nie mógł zarejestrować na nas żadnej karty z 3 sieci. Dopiero, gdy poszliśmy do salonu firmowego jakiegoś operatora okazało się, że możemy wybrać tylko 1 rodzaj karty dla obcokrajowców. Potem poszło już gładko.
Z innych pilnych potrzeb, musimy zając się wymianą uszczelniacza w przednim zawieszeniu, bo olej cały czas się sączy, co spowalnia jazdę. Tymczasowo laga owinięta jest… papierem toaletowym, żeby olej wsiąkał w nią, a nie dotarł przykładowo do tarczy hamulcowej.
Odszukaliśmy taksówkarza, którego poznaliśmy podczas drogi do granicy irańskiej. Chłop na pewno będzie wiedział, gdzie można kupić uszczelniacz do lag – na tymczasem wystarczy przecież zwykły simmering. Zawiózł nas do sklepu z skuterami i jakimiś piździkami (w większości chińskimi). Niestety nie mieli takiego wymiaru jak potrzebujemy, a na domiar złego nie mieli pojęcia, gdzie coś takiego można kupić… Okazało się, że w Turcji nie funkcjonują sklepy z uszczelniaczami, gdzie mamy ich do wyboru, do koloru. Facet ogromnie się zmartwił. Nie chciał od nas pieniędzy za kurs, ale ponieważ widać było, że mu się nie przelewa, nie mogliśmy się na to zgodzić. Przewieźliśmy jego syna motocyklem, z czego chłopak był bardzo zadowolony. Facet zaprosił nas do siebie do domu na noc, ale musieliśmy odmówić, żeby nie robić mu problemu i kosztów. Ponieważ mieliśmy już internet wpadłem na pomysł, że pojedziemy do jakiegokolwiek autoryzowanego salonu motocyklowego i tam na pewno uda nam się dobrać uszczelniacz. Pomimo, że Wan to duże miasto (prawie 400.000 mieszkańców), jedyny firmowy salon motocyklowy to Kawasaki. Trudno, adres wbijamy w gps-a i jedziemy! Jakie było nasze zdziwienie, gdy dotarliśmy do tego samego salonu z piździkami, w którym byliśmy poprzednio…
Później uderzyliśmy do tzw. sanayi czyli wielkiego skupiska różnych sklepów motoryzacyjnych w jednym miejscu. Spędziliśmy tam masę czasu, ale nigdzie nie udało się dostać uszczelniacza.
Żeby dzień nie skończył się za różowo, odebraliśmy z hotelu nasze pranie, żałując, że nasze ciuchy nie są nadal brudne i niezbyt świeże… Niektóre koszulki przejęły kolory z innych i vice versa. Spodnie natomiast zmieniły rozmiar na mniejszy… To nie był nasz dzień! W nocy niedaleko odbywała się jakaś impreza plenerowa i do 4-5 rano grała muzyka, a potem normalne odgłosy budzącego się do życia orientalnego miasta: trąbienie, dostawa towarów, pokrzykiwania, itp. Okna niestety zamknąć się nie dało, bo w hotelu nie było klimy, więc – jak szło się domyślać – nie pospaliśmy :)

Śniadanie rekompensuje słabą noc. Choć jest prawie wyłączenie na słodko, to nie żałujemy, bo jest okazja poznać całkiem nowe smaki: chałwa płynna, super miody, różne sery oraz pyłek propolisowy.
Mieliśmy także okazji spróbować jednej z 3 rzeczy z których słynie miasto Wan, mianowicie sera: lekko kwaśnego, z dużą ilością przypraw. Pozostałe dwie to: potwór z jeziora Wan oraz pływające koty.



Załącznik 114956



Załącznik 114957



Załącznik 114958



Załącznik 114959



Jedziemy w stronę Dogubayazit. Plan był taki, żeby udać się przez Igdir w stronę Kars, boczną, widokową drogą. Jednak cieknący amortyzator powoduje, że musimy wybrać główną drogę. Na szczęście wyciek należy raczej zakwalifikować w kategorii pocenia się, więc nie jesteśmy uziemieni. Mimo wszystko psuje mi to krew, bo nie przywykłem, żeby w Harleyu coś było nie w porządku. Ania wpadła na pomysł, żeby namierzyć coś w stylu tureckiego Ebaya i kupić tam uszczelniacz. Ja w międzyczasie ustaliłem jego wymiary. Próbowaliśmy zagadnąć o to gości na stacji, ale trafiliśmy na wyjątkowo niekumatych i nie udało się nic ustalić. Szczęściem mieliśmy internet, więc udało się trafić na tureckie Allegro, którego logo jest… biedronka – wypisz, wymaluj – jak nasze sklepy. Jakiś konkret więc jest. W drogę!
Przejeżdżamy obok pięknego jeziora Van, które jest całkiem spore. Ładnie połyskują w słońcu jego błękitne wody. Pogoda zmienna - jak to w całkiem wysokich górach. Zdarza się, że wjeżdżamy w całkiem granatowe chmury. Przez jakiś czas nam się udaje, lecz w pewnym momencie wali na nas ściana wody. Trochę za późno zdecydowaliśmy na założenie kondomów, bo jesteśmy już cali mokrzy. Źle zakłada się je na mokre ciuchy i do tego jest zimno. Jednak widoki przepiękne. Góry także przedstawiają całą paletę różnorodnych form: nieraz surowe i gładkie, innym razem piękne, żywe, zielone by za jakiś czas zmienić się jakby w zastygłą lawę. Ponieważ aparat powędrował do specjalnego przeciwdeszczowego pokrowca, znanego skądinąd jako „worek na śmieci” z tego odcinka nie ma zdjęć.
Jak na złość zatrzymuje nas kontrola policyjna i chcą przeglądać bagaże. Widząc nasze popakowane w worki na śmieci rumuńskie tobołki, litują się i poprzestają na kontroli dokumentów.
Zastanawia mnie fenomen machania motocyklistom. Bardzo wielu ludzi, których mijamy macha nam entuzjastycznie. Świetny to sposób pokazania sympatii, zauważenia drugiego człowieka. Nie powiem, bo bardzo to lubimy. My także machamy do kogoś, ale entuzjazm z jakim ludzie odmachują nam jest budujący! To nie jest pusty gest, zrobiony „bo wypada”. Widać, że wyraża się w nim chęć przekazania drugiemu człowiekowi pozytywnej energii.



Załącznik 114960



Załącznik 114961



Załącznik 114962



Załącznik 114963



Załącznik 114964



Załącznik 114965



Dotarliśmy do pobliskiego Dogubayazit na nocleg. Miasto sprawia słabe wrażenie, nie ma w nim asfaltu, ludzie jakoś dziwnie na nas patrzą. Jedynym ładnym budynkiem w mieście był meczet. Na ulicach pełno żebraków, co nie jest normą w Turcji. Nawet jedyna odnaleziona lokanta splajtowała i nie udało nam się znaleźć żadnej knajpki. Ostatnią deską ratunku okazały się kebaby z kurczaka. Cena jaką zapłaciliśmy za 2 kebaby i 2 ayrany – 15 lir (ok. 10zł) sugerowała, że w tym mieście musi być biednie. Szczęście, że było dużo kramów z owocami i warzywami to obkupiliśmy się chociaż, żeby sałatkę zrobić. Usiedliśmy na murku, żeby zjeść kebsy i podeszły do nas dzieci. Pewnie – jak każde – ciekawe. Niestety, także dzieci okazały się niespecjalne – nie podeszły do nas z czystej ciekawości - byliśmy nagabywani w dość niemiły sposób, a chodziło im o… money.



Załącznik 114966



Załącznik 114967



Załącznik 114968



Załącznik 114969



Załącznik 114970



Załącznik 114971



Załącznik 114972



Załącznik 114973



W pierwszym hotelu, w którym się zatrzymaliśmy warunki słabe. Lata świetności ma już dawno za sobą, ale syf, jak mało gdzie. Umywalka chciała mnie ugryźć! Za to cena kosmiczna! O jakimkolwiek targowaniu nie ma mowy, nie chcą opuścić ani grosza. Sorry, ale na takie ceny to nie możemy sobie pozwolić. Kolejny przybytek także nie powala, ale za to ceny ma takie same jak poprzedni! Gość w recepcji także nie jest skłonny do jakichkolwiek negocjacji. Jedziemy więc do ostatniego hotelu. Gdy recepcjonista wyszedł naprzeciw nam przed hotel, wiedzieliśmy jaką cenę za pokój powie. Ale nie – pan zaproponował 240 lirów, czyli więcej niż poprzednicy. Ugadani jak nic! Słabo, bo to chyba ostatni hotel w tym mieście. Jest jeszcze jeden na wjeździe do miasta, ale 5 albo 4 gwiazdki, więc tam to dopiero cena zwali nas z nóg. Spróbujmy. Kto wie? I Grand Aga Hotel okazał się strzałem w dziesiątkę! Z chłopakami na recepcji dało się pogadać i cenę finalnie dostaliśmy dużo lepszą niż we wcześniej odwiedzanych, tj. 200 lirów ze śniadaniem. O warunkach to nawet nie wspomnę!
Mało tego – dostaliśmy pokój z widokiem na górę. I to jaką górę!
Z ogromną przyjemnością wypiliśmy kawę na tarasie i zjedliśmy lokum.
Ararat – ta nazwa działa na wyobraźnię. Chyba nie trzeba nikomu jej przedstawiać. Niestety, położona jest na terenie przygranicznym i dostanie się na nią nie jest łatwe, ani nawet bliższe podjechanie motocyklem. Dla nas pewnym problemem był także brak asfaltowej drogi w pobliże :) Wysoka na ponad 5137 metrów, więc jeśli ktoś lubi góry – myślę, że warta zdobycia.



Załącznik 114974



Załącznik 114975



Załącznik 114976



Załącznik 114977



Rano chcieliśmy zobaczyć pałac Ischaka Paszy, który – jeśli to co widziałem w internecie jest choć w połowie prawdą – naprawdę warto odwiedzić.
Już sama droga do pałacu jest bardzo urokliwa. Natomiast przed wejściem mały afrykański akcent. Myślę, że nie muszę nic więcej dodawać ;)
Ciekawostką jest, ze motocykl (nie pierdopęd, ale prawdziwy motocykl) to w Turcji naprawdę rzadkość. Być może w większych miastach są jakieś sprzęty, ale spotkać na naszej trasie coś większego niż 125 ccm, to jak usłyszeć prawdę w TVP.



Załącznik 114978



Załącznik 114979



Załącznik 114980



Załącznik 114981

matjas 23.03.2022 20:43

zdjęcia i wogle wszystko miód, hałwa płynna i lokum :D mniam.

ale zdjęcie z filiżankami kawy i Araratem odjęło mi mowę!

rumpel 23.03.2022 21:18

Czajkowski ;)


Jak to czytam to pierwsze skojarzenie to ...


jochen 25.03.2022 15:00

A skąd była ta Afryka?

Svensson 25.03.2022 16:35

Cytat:

Napisał jochen (Post 774395)
A skąd była ta Afryka?

Ja tam widzę dwie Afryki...🧐
I tureckie tablice.

maciekrom 26.03.2022 19:02

Dredd nie wiem jakim kalkulatorem przeliczasz liry tureckie na złotówki ale 15 lira to jakieś 4,50 pln a nie 10 pln. a hotel ze śniadaniem za 200 czyli około 60 pln. to prawie darmo, tyle to pole namiotowe na Bałkanach kosztuje ;-).
Obserwuję wasz wyjazd bo też mi się marzy Iran i będę próbował pod koniec sierpnia.

matjas 26.03.2022 20:11

no to nie patrz jeszcze na to ile teraz TL odjeżdża tylko ile było wtedy! :D

WojtasA 27.03.2022 10:22

„Magia” dużej inflacji.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:15.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.