Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Inne tematy (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=24)
-   -   Mój pierwszy raz (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=4729)

lena 06.12.2009 01:35

Zgadzam się z przedmówcą - jak widać po godzinie "nadawania" sen mnie nie zmorzył. Gratulacje!

Wegrzyn 06.12.2009 15:29

2 Załącznik(ów)
Nawet fotkę znalazłem Yamahy...

piotrek 08.12.2009 12:59

przyłączam się do przedmówców, chyba też będę musiał coś napisać bo opowieści są naprawdę ciekawe:)

Wegrzyn 08.12.2009 13:15

Wal smialo! Fajnie poczytac o czyichs odczuciach zwiazanych z motocyklami, jesli samemu sie tym glownie zyje :-)

JuIo 08.12.2009 18:28

Węgrzyn chylę czoła, to ty mi powinieneś moto przeglądać nie ja tobie.

ferdek 08.12.2009 22:51

Benzyna w mojej krwi pojawiła się ze strony mojej matki, u której w rodzinie zawsze jeździło się na motocyklach. Ona sama dosiadała w czasach swej młodości WFM-ki i SHL-ki. Ja podobnie jak moi przedmówcy również będąc dzieckiem wszystkie wakacje spędzałem na wsi, tylko, że u rodziców mojego ojca, więc z żadnymi motocyklami do czynienia nie miałem, za to dawne województwo słupskie na rowerze zjeździłem wzdłuż i wszerz. No ale nie o tym miało być. Pierwsze moje doświadczenia z motocyklami a właściwie motorowerami sięgają mniej więcej połowy podstawówki, kiedy to jeździłem z kumplami na ich simsonach. Wciąż jednak nie mogłem namówić rodziców aby mi coś kupili, więc realizacja mojej pasji ograniczała się do czytania "Świata Motocykli". Dopiero pod koniec podstawówki zawarłem pakt z diabłem, którego treść brzmiała: Jeśli na koniec ósmej klasy na świadectwie będą same 4 i 5, dostaniesz Simsona. Pierwszy semestr poszedł całkiem nieźle, w końcu pogoda taka sobie, trochę czasu na naukę się znalazło. Ale drugi niestety gorzej. Pozostało mi jedno wyjście: wziąć sprawy w swoje ręce. CDN

ferdek 08.12.2009 23:04

Koniec podstawówki, wakacje jak zawsze na wsi pod Słupskiem. Mój plan był następujący: zgarnąć jak najwięcej kasy na imieniny od możliwie największej ilości członków rodziny i kupić komara. Udało się zebrać około 100zł, co było całkiem niezłym wynikiem, jednak wciąż kwota była niewystarczająca aby kupić wymarzony sprzęt. Nie było wyjścia, trzeba było sprzedać sprzęt wędkarski. Albo ryby, albo wiatr we włosach. Decyzja mogła być tylko jedna. Z budżetem 150 zł rozpocząłem wraz z kuzynem poszukiwania sprzętu. Niestety motorowerów nie było za dużo i nikt nie chciał sprzedać za taką kwotę. Wtedy ustaliliśmy pod wiejskim sklepem, że jeden gość ma jakiś motór i nie jeździ na nim. Udaliśmy się pod wskazany adres. Motór był i to całkiem niezły, MZ Trophy z cylindrem w worku i bez klamek, ale poza tym w super stanie. Niestety gość zaczął coś mówić o jakiejś części, którą ostatnio musiał z rajchu za 100 marek sprowadzać (wiedział skubaniec, że ja z Warszawy) więc do transakcji nie doszło. Kolejna była WSK. Wszystko było OK dopóki gość nie walnął ceny: 500 zł. Mówię, ze strasznie drogo a on pokazując na rower górski mojego kuzyna: przecież tyle to rower kosztuje. Powoli zacząłem tracić nadzieję, że za moją kasę kupię motocykl. Zacząłem nawet podejrzewać kuzyna o to, że mnie w bambuko robił mówiąc, ze u nich to WSK po 150 zł chodzą. CDN

ferdek 08.12.2009 23:20

W końcu jednak kuzyn dostaje cynk: jeden z jego kumpli ma WSK-ę na sprzedaż. Jedziemy. Serce wali jak szalone, zaraz zobaczę to cudo. W sumie to już wiedziałem, że ją wezmę, gdyż informacja była wyczerpująca. Na chodzie, za 150 do wzięcia. Kumpel wytacza sprzęt z garażu. WSK 125, bak i tłumik od 175, brak wszystkiego co zbędne do jazdy czyli akumulatora, żarówek, linki o prędkościomierza, przedniego hamulca itd itd. Ale jeździ. Gość się przechwala, że to jego 12-ty motór, na mechanice się zna jak mało kto i sprzęt chodzi jak szwajcarski zegarek. W ogóle to by nie sprzedawał ale wie, że mi zależy a on ma jeszcze jedną i MZ-kę. Łykam wszystko jak pelikan. No ale dla zasady trzeba się przed kupnem przejechać. Siadam. Ja pierdziu, ale masa, co za moc, jak ja to będę ogarniał? Stargowywuję cenę do 140 i chwilę później w obawie przed policją pcham przez miasto mój lśniący rdzą motór z bananem na gębie. Jeszcze tylko poprosić wujka, żeby przewiózł na przyczepce 10km do dziadka i zacznie się wielka przygoda. Rodzicom powiedziałem, że to jedzie tyle samo co komar. Mama się uśmiechnęła ukradkiem, ojciec chyba łyknął. Oczywiście dostałem od rodziców zakaz jazdy po drogach "publicznych" więc śmigałem lasami, polami, wiejskimi drogami. Co ciekawe, kumpel kuzyna mnie nie oszukał, WSK służyła dzielnie do końca wakacji bez większych problemów. To były moje najlepsze wakacje.

tomekc 08.12.2009 23:29

Cytat:

Napisał Wegrzyn (Post 87483)
Nawet fotkę znalazłem Yamahy...


hmmmm............
xs400, mailem taka w wersji SE z pieknymi wydechami firmy BOS!Jak na niecale 400ccm pieknie gadala (lepiej niz obecne cruisery ponizej lytra pojemnosci!)

wieczny 08.12.2009 23:32

Mi brakuje takich wspomnień, choć generalnie jestem za młody na wspomnienia :lol8:. Pierwszy motocykl dostałem od ojca po zdanej maturze. Wtedy się zaczęło :).


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:23.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.