Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=3783)

podos 29.10.2009 09:52

Cytat:

Napisał zbyszek_africa (Post 81629)
Ty piękny, Twoja relacja to gdzieś w lutym była:Sarcastic: ( ta z Pamiru)

pozdr.

Ty piekny, sprawdz najpierw. :)

czosnek 29.10.2009 21:45

12 Załącznik(ów)
Dzień trzeci<o>

</o>
Rano podjeżdżamy pod zamek przylansować się jak należy i przy okazji trzasnąć kilka zdjęć, które musimy dziś wysłać do Dziennika. <o></o>
<o></o>Załącznik 8069
Załącznik 8068

Po foto sesji szybka (niesteeety) rundka wokół rynku i jazda w kierunku Baru… Owszem tak też w Kamieńcu bywało, że po szybkiej rundce wokół rynku uderzało się do baru w ratuszu na libację do rana ale tym razem dumny zew podróży kieruje nas do Baru w pojęciu administracyjnym. <o></o>

Na wyjeździe z Kamieńca mojej Afryce wybija 20 000 km….. z czego jakieś 5 000 moje.<o></o>

Nie zgadzając się zupełnie z teorią „nie mam dziś czasu na skróty” pakujemy się w pierwszy napotkany skrót by po paru kilometrach zatrzymać się z zachwytem na gębach. Wybrany skrót okazał się piękną półszutrową dróżką w jeszcze piękniejszym krajobrazie.

Załącznik 8064
<o></o>
W ten sposób dotarliśmy do Winnicy a stamtąd dalej na Kirowograd. <o></o>
Udało mi się wypracować pozycję, dzięki której kręgosłup na chwilę przestał mnie boleć więc długie asfaltowe proste mijały całkiem przyjemnie. Tak czy inaczej byłem tym moim kręgosłupem załamany. Po dłuższej jeździe byłem w stanie myśleć tylko o tym jak bardzo mnie napier…… a perspektywa 12 tyś km nie napawała optymizmem.

Załącznik 8070
<o></o>
Z Kirowogradu już po ciemku dojeżdżamy do…. Aleksandrii. Śmieszna sprawa. Ci Egipcjanie świetnie mówią po ukraińsku… hmmm….

Załącznik 8063
<o></o>
Tam wysyłamy zdjęcia do Dziennika, jemy kebaba, pijemy piwsko i do spania. <o></o>

Dzień czwarty<o></o>

Tego dnia otoczeni przez pola słoneczników szybko dojeżdżamy do Dniepropietrowska. Ból kręgosłupa ustał i cała moja uwaga skierowała się na ból dupy. Na szczęście przerabiana kanapa Bartka nie okazała się wiele wygodniejsza od mojej seryjnej więc w podobnym czasie potrzebowaliśmy postojów kondycyjnych. <o>

</o> Sam Dniepropietrowsk jest wielkim przemysłowym, zaniedbanym miastem. Takim trochę wrzodem na pięknym i szerokim Dnieprze.

Załącznik 8066
Załącznik 8067
<o></o>
Kierujemy się na Donieck by przez Luhańsk dojechać do granicy w okolicach Krasnodonu.

Załącznik 8065
<o></o>
Nagle zaczyna padać. Zatrzymujemy się, wyciągamy i wdziewamy na siebie przeciwdeszczówki tylko po to żeby 100m dalej ściągać je na zupełnie suchej drodze.

Załącznik 8072
Załącznik 8073
Załącznik 8074
<o></o>
Robi się późno więc postanawiamy ominąć Luhańsk i kolejnym skrótem dojechać do Krasnodonu.

Załącznik 8071
Manewr ten kończy się na wąskiej dziurawej dróżce na totalnym odludziu. I znów pozytywnym akcentem jest nieprawdopodobnie ugwieżdżone niebo. Po dłuższej walce z dziurami trafiamy na główną drogę aby po chwili zamiast do Krasnodonu właściwego trafić do jakiejś jego filii też o nazwie Krasnodon. Krasnodon 2 okazał się zabitą dechami wiochą z 5 chatkami na krzyż.<o></o>

No i tak kręciliśmy się po tych dróżkach jak gówno w przerębli nie mogąc trafić w Rosję – kraj zajmujący pół świata. <o></o>

W końcu odnaleźliśmy granicę , na której oprócz nas nie było nikogo co biorąc pod uwagę okolicę i godzinę jakoś specjalnie nas nie zdziwiło. Podchodzimy do okienka.. noo i jazda: <o></o>

- Uuu to nie ta granica<o></o>
- Jak to nie ta granica? – udajemy, że nie wiemy o co chodzi.
- Wbite macie przejście w Woloszynie a to jest Krasnodon<o></o>
- Ojej to co robić<o></o>
- Musicie jechać do Wołoszyna (ok. 250km)<o></o>
- itd.itp. <o>

</o> Zaczyna się zabawa „Wy udajecie, że przepisy rzecz święta i nic się nie da zrobić a my udajemy, że nie wiemy o co wam chodzi”<o>

</o> Po jakimś czasie tego teatrzyku gość łaskawie mówi, że porozmawia z kapitanem. Bierze paszporty i znika za rogiem. Po chwili wraca z kapitanem. Kapitan z zatroskaną miną, boleje nad naszym losem no ale przepiiisy panowie, nie lzja! No to my dawaj od nowa, że jesteśmy w wielkiej potrzebie przekroczenia tej właśnie granicy. I tak wesoło sobie gawędziliśmy aż w końcu kapitan zaprosił jednego z nas do negocjacji za rogiem. Poszedł Bartek. Negocjacje doprowadziły do szybkich korekt w prawie granicznym Ukrainy. Naniesienie tychże poprawek wiązało się z uiszczeniem opłaty w wysokości 30$ na rzecz służby celnej. <o>

</o> Strona Rosyjska to już czysta przyjemność. Zaproszenie do pakamery, wszyscy uprzejmi, któryś pobiegł po mape, żeby pokazać nam najszybszą drogę, inny pomaga w wypełnieniu wriemiennego wwozu motocykli jeszcze inny zagaduje o wyprawę.

Szybko się żegnamy i ok. 2 w nocy wjeżdżamy do Rosji. Po przejechaniu kilku kilometrów, mijając post z uzbrojonymi po zęby milicjantami szukamy noclegu. Zjeżdżamy w pierwszą polną drózkę i rozkładamy się pod krzakiem niewidoczni od drogi . Po chwili mija nas milicyjna niwa. Nie zauważa nas i ciśnie dalej w step. Wraca po ok. 10 minutach i tym razem zatrzymuje się przy nas. Okazuje się, że dostali namiary z postu, że ktoś wjechał w pola. Po stwierdzeniu, ze jesteśmy nieszkodliwymi leszczami milicjant, życzy nam dobrej nocy i zapewniając, że tutaj jest bezpiecznie odjeżdża. <o></o>
Kładziemy się pod gołym niebem i zasypiamy gapiąc się w gwiazdy. Po jakims czasie budzi nas deszcz. Szybko rozbijamy namioty i… i oczywiście po chwili przestaje padać. <o></o>
W tym miejscu chciałbym wszystkim polecić namioty Quechua. Rozbija się to cudo w 2 sekundy niewiele dłużej składa. Do tego są całkiem niezłe jakościowo. <o></o>

Zoltan 30.10.2009 12:02

Twoja wyprawa i relacja napawa mnie optymizmem, że nie trza być mistrzem świata w ofrołdzie, żeby se pojechać na fshut.. Nikła iskierka nadziei zapłonęla w moim sercu :)

wieczny 31.10.2009 10:41

Na czym polegał patronat "Dziennika" i czym go przekonaliście?

lena 31.10.2009 14:14

Poproszę o więcej, bo do "państw sojuszniczych" mamy rzut beretem, tylko jakoś do tej pory nie mogliśmy się zdecydować na dłuższą wyprawę w tym kierunku.Jakoś irracjonalnie ciągnie wtedy na zachód.

matjas 31.10.2009 18:53

AJ ŁONT MOR!!!

:drif:

m

Gajron 31.10.2009 20:57

Leszczu, zapodawaj!!

czosnek 02.11.2009 13:03

Cytat:

Napisał wieczny (Post 81970)
Na czym polegał patronat "Dziennika" i czym go przekonaliście?

Polega to na tym, że Dziennik w dodatku "Podróże" pisze o naszej wyprawie a w zamian my się obklejamy ich logo. W naszym przypadku chodziło głównie o to, że dzięki temu łatwiej znaleźć sponsora.

czosnek 02.11.2009 13:25

12 Załącznik(ów)
Dzień piąty<o></o>
<o></o>
Dzisiaj proszę państwa w planach wycieczka śladami piątej armii pod Stalingrad czy też bardziej aktualnie pod Wołgograd a dalej na Astrachań. <o>

</o> W czasie przerwy śniadaniowej w ramach walki ze zmuleniem zapodajemy sobie po burn’nie<o></o>
Bartek oczywiście wspinając się na wyżyny swego niedościgłego dowcipu skomentował skuteczność tego wynalazku, jednak zbyłem go wyniosłym milczeniem i zgodnie zasiedlismy na motocyklach.

Załącznik 8305
<o></o>
Po 10 sekundach zatrzymaliśmy się 200 kilometrów dalej gdzie doszły mnie słowa towarzysza podróży.

Sss ssstaryyy!!! Co to było??? <o></o>
Burn…. Wyjąkałem telepiąc się jeszcze delikatnie. <o>

</o> Te ostatnie 200 km pokonaliśmy z prędkością nieosiągalną nawet dla najbardziej stuningowanej Łady a używając pierwszego kryterium mandatowego dotyczącego prędkości; Osiągnęliśmy chyżość niedościgła dla policyjnego konia. <o></o>

Gdy mniej więcej wróciliśmy do rzeczywistości naszym oczom ukazała się droga na Wołgograd<o></o>
<v:shape id="Obraz_x0020_1" o:spid="_x0000_i1035" type="#_x0000_t75" alt="kon.jpg" style="width: 369pt; height: 246.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image002.jpg" o:title="kon"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
<o></o>Załącznik 8306

W oddali nad Wołgogradem widać zbierające się burzowe chmury lecz my na szczęście zgodnie z mapą skręcamy na południe aby zupełnie ominąć Wołgograd i jadąc wzdłuż jednej z odnóg Wołgi wyjechać przed Astrachaniem. Lepiej wybrać nie mogliśmy. Jedziemy wzdłuż rzeki o brzegach porośniętych tatarakiem, mijamy małe wioseczki i ogólnie jesteśmy oczarowani krajobrazem.<o></o>
<o></o>Załącznik 8307
<v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1034" type="#_x0000_t75" alt="gdzies-nad-wolga-przed-spaniem-2.jpg" style="width: 378pt; height: 252.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image003.jpg" o:title="gdzies-nad-wolga-przed-spaniem-2"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
Sielanka powiadam wam, sielanka.<o>

</o> Och a oto i stado małych ćwierkających ptaszków wesoło przecina mi drogę… flaków nie widziałem ale kilka głuchych uderzeń o plastik jednoznacznie uświadamia mi, że już nie jestem godzien nosić znaczka „zasłużony opiekun zwierząt”.<o></o>
<v:shape id="Obraz_x0020_3" o:spid="_x0000_i1033" type="#_x0000_t75" alt="wolga-okret.jpg" style="width: 395.25pt; height: 264.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image004.jpg" o:title="wolga-okret"> </v:imagedata></v:shape>Załącznik 8308
<o></o>
Po 2 godzinach tego pięknego objazdu wokół Wołgogradu wyjeżdżamy w… Wołgogradzie<o></o>
No ale to w końcu zasłużone miasto a Wasilij Zajcew przez jakiś czas był moim idolem, więc jakoś szczególnie nie płaczemy.

Załącznik 8309
<o></o>
Obrzeża miasta to typowy przemysłowy brud i smród do tego tonący w błocie po niedawnym deszczu więc szybko się stąd ewakuujemy w kierunku na Astrachań<o></o>

<v:shape id="Obraz_x0020_5" o:spid="_x0000_i1031" type="#_x0000_t75" alt="wolgograd1.jpg" style="width: 370.5pt; height: 247.5pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image006.jpg" o:title="wolgograd1"> </v:imagedata></v:shape><o></o>Załącznik 8310
Na horyzoncie to z prawej to z lewej strony błyskawice walą aż miło więc nie trzeba było długo czekać żebyśmy wjechali w deszcz. Powoli zmierzcha i momentami robi Się naprawdę ładnie <o></o>

<v:shape id="Obraz_x0020_6" o:spid="_x0000_i1030" type="#_x0000_t75" alt="lukoil-zachod.jpg" style="width: 378pt; height: 252.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image007.jpg" o:title="lukoil-zachod"> </v:imagedata></v:shape><o></o>Załącznik 8311
Załącznik 8312
Ok. 200 km przed Astrachaniem zaczynamy rozglądać się za noclegiem a że burza wisie w okolicy pytamy miejscowych o jakąś gostinice.<o></o>

Da da jest. Niedalieko w Janatewce 8 kilometrów ot tuda.<o></o>

Po 60 kilometrach zrozumieliśmy , że nie 8 a 80. No tak w końcu tutaj 100 gram nie wódka a 100 km nie odległość.
W międzyczasie mignął nam znak turbazy, lecz gdy usłyszeliśmy cenę 1000 rubli za domek i 500 za namiot stwierdziliśmy, że taka burza to parodia burzy i dziki nocleg w namiocie nad Wołgą jest właśnie tym czego w tym momencie bardzo pragniemy.
Nie czekając dłużej zajechaliśmy 100 m za turbazę gdzie rzucając ostatni raz pogardliwym spojrzeniem w kierunku burzy idziemy spać. <o></o>
<o></o>
Dzień szósty<o>

</o>
Burza chyba wyczuła naszą niezwykłą odwagę i przeszła bokiem, my natomiast nie tracąc czasu pojechaliśmy w kierunku Astrachania.
W miarę szybko dojeżdżamy na miejsce lecz przez cała drogę z powodu silnego wiatru jechaliśmy w mocnym przechyle niczym pełnomorskie jachty. Hej ha kolejkę nalej! Hej ha kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale morskim opowieścią!! Ahoj wesoła przygodo!
<o></o>Załącznik 8313
<o></o>
Stajemy w przydrożnym barze na obiad. Okazuje się, że stołuje się tam chyba cały posterunek miejscowej milicji. Rozmawiamy sobie wesoło i ogólnie jest fajnie. Na koniec policmajstry straszą nas jeszcze Uzbekistanem, że musimy szykować dużo kasy na łapówki i tym miłym akcentem się żegnamy.<o></o>

Astrachań jakoś nas specjalnie nie zauroczył, lecz już siłownia „Atletyczny bizon” (tak proszę od dzisiaj do mnie mówić) oraz podmiejskie domki rozczuliły nas wielce<v:shape id="Obraz_x0020_9" o:spid="_x0000_i1027" type="#_x0000_t75" alt="astrachan.jpg" style="width: 217.5pt; height: 325.5pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image010.jpg" o:title="astrachan"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
<o></o>Załącznik 8314
Załącznik 8315
<v:shape id="Obraz_x0020_11" o:spid="_x0000_i1026" type="#_x0000_t75" alt="astrachan-domki.jpg" style="width: 324.75pt; height: 216.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image011.jpg" o:title="astrachan-domki"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
Stąd już tylko kawałek do Krasnego Jaru gdzie chcemy przekroczyć granicę z Kazachstanem. Jeszcze tylko płatny przejazd przez most pontonowy i meldujemy się na granicy. <o>

</o> Bezczelnie, nie widząc protestów a wręcz uśmiechy omijamy kolejkę samochodów i stajemy przed szlabanem. Po chwili podchodzi do nas rodzina Kazachów z saaba a delegacja w postaci córki zaczyna rozmowę po angielsku. Jednak jesteśmy tak dumni z naszego polsko-rosyjsko-szamańskiego języka, że biedne dziewczę kapituluje i przechodzi na rosyjski. Jeszcze tylko kilka zdjęć na pożegnanie i podjeżdżamy do odprawy.<o>

</o> <v:shape id="Obraz_x0020_12" o:spid="_x0000_i1025" type="#_x0000_t75" alt="granica-laski.jpg" style="width: 365.25pt; height: 244.5pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image012.jpg" o:title="granica-laski"> </v:imagedata></v:shape><o></o>Załącznik 8316
Odprawa rosyjska mija bardzo sprawnie i możemy podjeżdżać do Kazachów. Ruszamy nonszalancko z rozwianym włosem, bez kasków, z kurtkami przewieszonymi przez motocykl no bo w końcu ile może być tego pasa neutralnego. Otóż pasa neutralnego może być 11 kilometrów…. No ale wiecie …100 gram nie wódka….. <o>

</o> U Kazachów tracimy sporo czasu przy wypisywaniu Strachowki i wriemiennego wwozu. <o></o>
Zajmuje się tym 2 młodych cwaniaczków. Łącznie za ubezpieczenie i wriemienny wwoz liczą nam 50$. Trochę się wnerwiamy ale okazuje się, że w budce obok chcą jeszcze więcej za Strachówkę więc odpuszczamy, za to 15$ za wypisanie wriemiennego wwozu, który powinien być bezpłatny wkur.. nas dość mocno. Awanturujemy się z kolesiem ale widać, że na tej akurat granicy jest to złodziejstwo zalegalizowane i nic nie wywalczymy. W końcu koleś dostaje 12$. Te 3$ to wprawdzie nikłe zwycięstwo ale w imię zasad nie dostał całości. <o>

</o> Słyszymy jeszcze od celników, że w Tadżycy to dziki lud i na pewno poderżną mi gardło za moje dredy i w ogóle po co się tam pchamy. <o>

</o> W tym samym co my czasie z biurokracją walczy Central Azja Team z Drawska Pomorskiego. Wesoła ekipa w 2 terenówkach (nie pomne już jakiej marki). Narzekali, że co chwilę płacą mandaty lub inne łapówki. Bardzo się dziwili, że dojechaliśmy tutaj z czystym kontem mandatowym. Niestety po chwili wezwano ich do wyjazdu i chłopaki pojechali. <o>

</o> Niedługo my także wjechaliśmy do Kazachstanu<o></o>

czosnek 02.11.2009 15:48

13 Załącznik(ów)
Rozdział drugi <o></o>

czyli:<o></o>
Po co zakręty w stepie??
<o></o>
Kazachstan przywitał nas wielbłądami i burzą, która nas wyprzedziła a my już prawie do końca dnia jedziemy w jej deszczowym ogonie podziwiając oddalające się rozbłyski.

Załącznik 8317
Załącznik 8318
<o></o><v:shapetype id="_x0000_t75" coordsize="21600,21600" o:spt="75" o=""><v:stroke joinstyle="miter"><v:formulas><v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0"><v:f eqn="sum @0 1 0"><v:f eqn="sum 0 0 @1"><v:f eqn="prod @2 1 2"><v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth"><v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight"><v:f eqn="sum @0 0 1"><v:f eqn="prod @6 1 2"><v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth"><v:f eqn="sum @8 21600 0"><v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight"><v></v></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:formulas></v:stroke></v:shapetype>
<v:shape id="Obraz_x0020_13" o:spid="_x0000_i1036" type="#_x0000_t75" alt="wielblady-za-granica.jpg" style="width: 348pt; height: 234pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image002.jpg" o:title="wielblady-za-granica"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
Jedziemy na Atyrau walcząc z deszczem i cholernie mocnym wiatrem. Dookoła po horyzont ciągnie się step.

Załącznik 8319
<o></o>
Po raz kolejny z nudów w moim kasku odbywa się recital wszelkich znanych mi melodii. Dzięki Bogu jestem jedynym słuchaczem tego smutnego wydarzenia. Kask ma niestety tą właściwość, że pięknie wydobywa fałsz wszelaki, który tym razem nie jest zagłuszany przez zgodne wesołe stado wyjących współbiesiadników. Na skutek wielu bisów recital przeciągnął się do zmroku..ach jak ten czas leci na porządnym koncercie. Potrwałby zapewne dłużej ale nagle zerwał się tak silny wiatr, że nie dość, że jechaliśmy w mocnym przechyle to w dodatku zaczęło nas ściągać do rowu. Po takiej dość męczącej walce z wiatrem, deszczem i ciemnością, ciepła kolacja jaką sobie zamówiliśmy w przydrożnej knajpce była czymś naprawdę genialnym.

Po przejechaniu jeszcze ok. 30 km wjeżdżamy w step na nocleg. Na szczęście tutaj nie padało więc radośnie walimy się do spania.

Dzień siódmy<o></o>

W nocy zbudził nas jakoś straszny łomot. Na szczęście był na tyle charakterystyczny, że rozpoznaliśmy w nim jadący pociag. Rano okazało się, że rozbiliśmy się przy linii kolejowej.
Załącznik 8320
<v:shape id="Obraz_x0020_15" o:spid="_x0000_i1034" type="#_x0000_t75" alt="pociag.jpg" style="width: 274.5pt; height: 183.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image004.jpg" o:title="pociag"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
I znów 360 stopni dookoła tylko step. W związku z tym jako osobnicy z natury dociekliwi, przy śniadaniu rozważaliśmy problem dystansu na jaki musiałby się człek oddalić w celach posttrawiennych aby przestać być widocznym dla drugiego. Wniosek był prosty.. zesrałbyś się kolego w gacie podczas tej wędrówki.

Załącznik 8321
<o></o>
Na szczęście nikt nie musiał sprawdzać teorii w praktyce więc szybko wyruszyliśmy dalej.
Załącznik 8322
<o></o>
Praktycznie przez cały Kazachstan jedziemy bardzo dobrej jakości drogą dzięki czemu rzadko schodzimy poniżej 120km/h.
Zastanawia nas tylko jedno: Po jaką cholerę robi się zakręty w środku stepu???

<o></o>Przed Atyrau myjemy się w jakimś jeziorku. Mnie od pełnego zanurzenia odstrasza wylot rury, która to najwyraźniej odprowadza do jeziorka jakieś substancje. Bartek jest mniej krytyczny i włazi cały do wody. Na szczęście moje obawy okazały się bezzasadne. Wyszedł chłopak z wody, raźno strzepał wodę z chitynowego pancerzyka i podreptał wesoło przez wykopaną norkę do motocykla.

Załącznik 8323
<o></o>
W Atyrau wymieniamy kasę, odpowiadamy 1000 razy na standardowy zestaw pytań:<o></o>
Kuda, od kuda , skolko stojat, kakaja skorost, skolko na 100 itd. Itp.
I jedziemy na Kulsary.

Tutaj też wszyscy powtarzają, że musimy uważać w Uzbekistanie bo wszyscy chcą łapówek i ogólnie Uzbecy to szuje i kanalie.

<v:shape id="Obraz_x0020_19" o:spid="_x0000_i1030" type="#_x0000_t75" alt="cmentarz-atyrau.jpg" style="width: 330.75pt; height: 221.25pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image008.jpg" o:title="cmentarz-atyrau"> </v:imagedata></v:shape><o></o>Załącznik 8324

Z Kulsary jedziemy na Beyneu nową drogą, na której jesteśmy praktycznie tylko my, wielbłądy, step i od czasu do czasu jakaś ciężarówka<o></o>
<o></o>Załącznik 8325
Załącznik 8326

<o></o> W Beyneu jemy, tankujemy na zapas do kanistrów i jedziemy 80 km. Do Uzbeckiej granicy, którą mamy przekroczyć w środku niczego. Te 80 km to na przemian dziury, dziury z resztką asfaltu, żwir, tarka i błoto. ( na zdjęciach najładniejszy odcinek gdzie nie było dziur)<v:shape id="Obraz_x0020_24" o:spid="_x0000_i1027" type="#_x0000_t75" alt="tarka-przed-uzb-cien.jpg" style="width: 327pt; height: 219pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image011.jpg" o:title="tarka-przed-uzb-cien"> </v:imagedata></v:shape><o>

</o> <o></o>Załącznik 8327
Załącznik 8328
<v:shape id="Obraz_x0020_23" o:spid="_x0000_i1026" type="#_x0000_t75" alt="tarka-przed-uzb-1.jpg" style="width: 333pt; height: 222.75pt; visibility: visible;"> <v:imagedata src="file:///C:%5CUsers%5Cczosnek%5CAppData%5CLocal%5CTemp%5Cms ohtmlclip1%5C01%5Cclip_image012.jpg" o:title="tarka-przed-uzb-1"> </v:imagedata></v:shape><o></o>
Wolno jechać się nie da bo wypadają plomby w zębach a szybko strach. Wot dylemat. Jedziemy ok. 80km/h dzięki czemu drgania łagodnieją i przed zmierzchem meldujemy się na granicy.
Załącznik 8329
<o></o>
Granica to kawał rozjeżdżonego błota z kilkoma barakami. Postanawiamy przekimać przed granicą w stepie, żeby nie tracić czasu z 72 godzinnej uzbeckiej wizy.<o></o>


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:37.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.