PDA

View Full Version : Relacja z Przejazdu - Polska - Irlandia [Lipiec 2010]


Tymon
20.07.2010, 02:50
Ok - w końcu postanowiłem coś napisać na temat mojego przejazdu.

Wiem, wiem - przejazd to nie Podróż z której robi się relacje (dlatego to w dziale "inne tematy" a nie w Relacjach), ale, że to moja pierwsza taka trasa - chciałbym się z Wami podzielić relacjami :)

Po zakupie motocykla w Polsce czas dla mnie na przejazd do Irlandii - miejsca mego zamieszkania.

"Brak planu to najlepszy plan"

Plan - przejazdu - Startuje w Wyrzysku (powiat pilski, woj. wielkopolskie), ładuje się na prom w Cherbourg'u (Francja), prom dobija do Rosslare (Irlandia), potem jadę do Galway - to był mój plan...

To był plan wg mnie....
- nie wiem dlaczego rodzice nastawali abym wyznaczył sobie trasę, wydrukował mapy??? :spac:

Niedziela 11.07.2010
Wyjazd zaplanowany na następny dzień zostaje w godzinach rannych "przeplanowany" na wyjazd tego dnia.
- wg nowego planu mam dojechać z Wyrzyska do Szczecina (ok. 200km) coby w poniedziałek mieć o 200km mniej do przejechania.
niby ma to sens... - 200km drogą nie chodzi.

godzina 14:30
Piszę więc SMS'a do kuzyna o treści:
"Kuzyn podaj mi swoją lokację w Szczecinie"
"Swojska 2x/xx*" dostaje zwięzłą odpowiedź.

*x/xx ochrona danych osobowych ;)

godzna 15:00
Spoko mysle - wpisuje dane do map OVI - bo w końcu mam nokie z darmowymi mapami....

godzina 17:00
Pakuję się...
Planowy czas wyjazdu 18:00 - coby być w Szczecinie na finał mistrzostw świata...

godzina 18:00
Okazuje się, że tak szybko nie można się spakować... :mur:
co chwila znajduje coś co powinienem zabrać :D

w miedzy czasie udziela się mi stres rodziców odnośnie planowania trasy i postanawiam zgrać zaplanowaną trasę na telefon - coby mieć nawigacje :)...
(mapy zainstalowałem już kilka dni prędzej w ramach testowania oprogramowania OVI)

+ na wszelki wypadek postanowiłem zapisać sobie numery dróg po których będę jechał....

numery/nazwy dróg w Niemczech - spoko - zabawa zaczyna sie we Francji... - praktycznie każda droga ma kilka numerów :)

godzina 19:00
prysznic, obiad, dociąganie ostatnich niedociągnięć...

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs054.snc4/35047_411991659638_600689638_4687296_921453_n.jpg
Moja "krówka" przed wyjazdem. :)

godzina 19:30
wyjazd :)
Pełen obaw wsiadam na Królową.
Czekam chwilę aż rodzice się zapakują do Saaba (jadą nad morze).
Wyruszamy. - Wacha nalana z karnistra - prawie do pełna.

Za miastem rodzice skręcają do Łobżenicy a ja zostaje sam na trasie do Szczecina... robi się smutno...

Nic - trzeba być twardym - myślę...
odpalam mp3 - w uszach rozbrzmiewa "Born to be wild" - na morde wraca usmiech :)

mJS8j9YYB9w

W tym momencie uważam to za zbieg okoliczności i z uśmiechem jadę na Szczecin.

tango
20.07.2010, 16:08
Hmm, fajnie sie czyta :Thumbs_Up: ale jakos mi umknal ciag dalszy - bedzie? ;)

Tymon
20.07.2010, 21:38
haha!! :D - będzie - tylko jakoś piwo mi się skończyło i musiałem zrobić przerwę :D

HBRT
21.07.2010, 00:49
no to dawaj dalej, czekamy... trzeba to bylo w dziale podroze dac, niektorzy 2 tygodniowe wyprawy robia na krotszym dystansie a u Ciebie to chyba tylko dojazd do pracy? ;)

Tymon
21.07.2010, 02:38
Droga do Szczecina przebiegła bezproblemowo.
http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Wyrzysk&daddr=s%C5%82oneczna,+szczecin+to:Swojska+26,+Szcz ecin,+Poland&hl=en&geocode=FbgKKwMdNH0HASktpQmwcpYDRzE4bNU96snjpQ%3BF VXcLwMdK9jdAClDS60n-guqRzHmrDChBtWJLQ%3BFQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyz wcNLkWJA&mra=ls&sll=53.301338,15.90271&sspn=1.677469,3.532104&ie=UTF8&ll=53.373498,15.908203&spn=1.668079,3.532104&t=h&z=6
Trasa jakby ktoś byłby zainteresowany :D (http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Wyrzysk&daddr=s%C5%82oneczna,+szczecin+to:Swojska+26,+Szcz ecin,+Poland&hl=en&geocode=FbgKKwMdNH0HASktpQmwcpYDRzE4bNU96snjpQ%3BF VXcLwMdK9jdAClDS60n-guqRzHmrDChBtWJLQ%3BFQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyz wcNLkWJA&mra=ls&sll=53.301338,15.90271&sspn=1.677469,3.532104&ie=UTF8&ll=53.628353,16.237793&spn=1.664598,5.625&z=8)
jak sie załącza mapki z google maps???

Po upalnym dniu wieczór był najlepiej dobraną porą wyjazdu - nie było gorąco - po raz pierwszy jechałem w pełnym sprzęcie (bez rękawic) i o dziwo się nie ugotowałem... :D

Jedynym mankamentem było to, że jechałem na zachód - słonce dawało dość po oczach - ale od czego ma się okulary :D - po zainstalowaniu ich pod kaskiem problem znika. :)

Trasę Wyrzysk - Szczecin robiłem kiedyś dość często puszką - ale jadąc dopiero na motocyklu zauważyłem jak zmieniają się zapachy na tej trasie...
Pierwsza zmiana (niestety negatywna) nastąpiła w Śmiłowie (Piła) - gdzie jeden słynny ex-senator ma swoje zakłady mięsne... Tak jak jadąc autem można zawczasu zamknąć dopływ powietrza z zewnątrz to na moto nie miałem takiej opcji... a przy wietrze wiejącym na zachód aż po samą Piłę czułem zapachy z masarni :D
Na szczęście za Piła zaczęły sie inne zapachy. Jakiś tir jechał gdzieś daleko przede mną i chyba kierownik nie za prędko się połapał, że jedno koło w przyczepie mu się zblokowało... - praktycznie od Piły na krajowej 10 tego dnia blisko środka jezdni ciągnęła się cienka czarna linia zablokowanej opony no i zapach palonej gumy :) im bliżej "tira" tym więcej opony na drodze...
Miałem stracha wyprzedzać go ponieważ koło chyba już się przetarło i zamiast zostawiać na drodze ślad zostawiało szczątki gumy...
A za naczepa to normalnie wszystko latało... :D

Ale nie ma to tamto - wyprzedziłem - potem pokazałem kierownikowi tajemnicze znaki i chyba zczaił bo się zatrzymał - ale to już widziałem w lusterkach :D

Dalej do Szczecina było pozytywnie jesli chodzi o zapachy - zapachy lasów, jezior, czasami jakieś padnięte zwierzęta... - no i dymiące pojazdy...


Ku mojemu zaskoczeniu pod Stargardem Szczecińskim zrobiła się dość ładna obwodnica (prawie taka ładna jaką ma Wyrzysk ;))

Ale co ja tu będę pisał o obwodnicach - jestem już w Szczecinie!! czas się zatrzymać i wpisać do Nawigacji adres kuzyna...

Zatrzymałem się na jakimś przystanku PKS, wyciągnąłem z Tankbag'a komórkę i tu szok!!! - telefon nagrzany dość mocno - nie wiem dlaczego ale przez resztę trasy się tak grzał...
Ale nic - wpisuje adres:
"qrde jaki to był adres??" - prowadzę monolog...
"coś na S..."
"Szczecin?? :O"
"aaaahaaa już wiem!!! Słoneczna 2x/xx"
- wpisałem namiary, nawigacja chwile pomyślała, obliczyła trasę - no i odezwała się moja wierna towarzyszka niejednej podróży - KASIA :)
"Jedź tą drogą przez 2km a potem skręć LEKKO w prawo"
- eh - zawsze coś - co to znaczy lekko?? - ale nic jadę....
wg GPS'a mam jakieś 25km (a może było mniej)

Pojechałem wg wskazówek Kasi - przejechałem przez centrum Szczecina, i tu muszę przyznać, że Szczecin nocą (była już 21) wygląda znacznie ciekawiej niż za dnia :) (bez obrazy ;))

Jadę sobie jadę przejeżdżam koło jakiejś cerkwi/kościoła na Swojskiej - myślę sobie - znam to miejsce - dobrze mnie Kasia prowadzi...

Na GPS coraz mniej km do celu. (cieszę się poniekąd bo chce zobaczyć chociaż kawałek meczy o mistrzostwo)

Dojeżdżam na miejsce - Kasia nakłania mnie do łamania prawa i do jazdy pod prąd.
- nie daję się - nie będę tym złym motocyklistą co łamie prawo.
- po jakimś czasie słyszę w słuchawkach oczekiwane - "Skręć w prawo i cel zostanie osiągnięty".

Taaak w końcu jestem - rozglądam się jednak podejrzliwie - bo coś mi nie pasuje...
Z tego co pamiętam kuzyn mieszkał w takim małym nowym bloku a tu same stare domki jednorodzinne...

Patrze na znak - ul. słoneczna - niby taki sam jak dostałem w SSie od Pawła ale chyba jednak nie ten to adres.

Nic tam - trzeba zadzwonić i się zapytać - może są dwie ul. Słoneczne w tym pięknym nocą mieście??

"Halo Paweł??" - głupie pytanie - dzwonie na jego numer - kto inny może odebrac?? :D
"Tak - a kto jak nie ja??" - dobra odpowiedź na głupie pytanie :D
"Ty słuchaj kuzyn - co Ty mnie tu nabijasz w balona - gdzie Ty mnie posyłasz?? jestem pod adresem który podałeś - jakieś wilki itp. ale Twojego bloku nigdzie w okolicy nie widze... :/"
"Tak?? a gdzie zajechałeś??"
- podaje mu adres...
"Ty Tymon - ale Ja Ci napisałem inny adres - nie wiem skąd Ty wytrzasnąłeś Słoneczną?? - Ja mieszkam na Swojskiej..."
"yyyy - tak?? no skoro tak mówisz to coś musiałem pomieszać - to przez to słońce chyba."

Podczas rozmowy dowiaduje się, że mam jeszcze szanse na dogrywkę.
Wpisuje nowe koordynaty - faktycznie kuzyn mi napisał Swojską nie Słoneczną :D
GPS mi mówi 18km do przejechania :D
Spoko
Gaz - i jazda :)

W mieście sygnalizacja świetlna już praktycznie wyłączona - migające żółte światła - (dlaczego czegoś takiego nie wymyślą w Irlandii??)

Przejazd przez miasto nocą muza wyśmienita w uchu i moja niezawodna Kasia.

WCX8gDW4YS0

U kuzyna jestem akurat na początek dogrywki - parkuje moto w podziemnym garażu. Biorę coś na przebranie i idziemy do mieszkania.

Dogrywka mało ekscytująca (podobno jak cały mecz) - a może to ja tak podjarany wyprawą nie podniecam się bandą samców biegających za piłka??

Nic to - na szczęście Hiszpania wygrywa - pisze SSy do mych Amigos z gratulacjami, zjadam dwie bułki zrobione przez Mamę na drogę wypijam herbatę, prysznic i do wyra - godzina 4wyjazd. - ustawiam budzenie.

227 km zrobione od powiedzmy 19 do powiedzmy 22

...cdn... ;)

P.S. @HBRT dałem to w Inne tematy bo nie uważam tego za podróż - to jest przejazd. - chciałbym mieć czas na podróż - i pozwiedzać trochę po drodze ale byłem zestresowany i nie pewny czy zdążę na prom więc cisnąłem ostro bez "zwiedzania" :( nawet zdjęć nie chciałem robic :/

bajrasz
21.07.2010, 02:56
W "innych tematach" zginie, a czyta się przyjemnie. Jestem zdania, że powinno to być w "relacjach",
tym bardziej, że jest punkt A i G...znaczy B;)

laska
21.07.2010, 09:37
Przenoszę do relacji, mam nadzieję, że Moderatorzy nie będą mi mieli za złe. Swoją drogą warto też takie trasy opisywać, nie wszyscy z nas pojadą do Stanów, choć większość pewnie chciałaby ;)
pozdr,
laska

Tymon
22.07.2010, 02:24
Sen tej nocy był jakiś słaby - co chwilę się budziłem spocony... - stres?? czy może temperatury panujące w betonowej dżungli??

Telefon zaczyna nadawać najbardziej irytujący dźwięk jaki udało mi się znaleźć w telefonie - dla pewności zostawiłem go w salonie, coby przypadkiem nie wyłączyć i nie kimać dalej...
Wstaje - słysze kuzyn w pokoju obok klnie na czym świat stoi :D

Dzwoni Budzik - to tylko znaczy jedno - 4 nad ranem...

nfp-DRAUN8E

Poranna toaleta, 2 bułki, herbatka o smaku brzoskwiowym :O - kuzyn nie miał kawy :/
Ale jak to się mówi - kawa jest dla mięczaków ;)

Czas wyprowadzić moją kobyłkę ze "stajni" i wyruszyć w drogę...

Cel na dziś: - opuścić Polskę :)

Ostatnia Fota z jakże pozytywnie nastawionym do życia o tak wczesnej porze dnia kuzynem.

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash2/hs034.ash2/35047_411991664638_600689638_4687297_1589043_n.jpg

I w drogę!!! na spotkanie przygody!!! :)

"...Juz piąta..."

Temperatura pozytywnie wpływa na me przebudzenie - nie jest gorąco - powiedziałbym nawet, że jest chłodno...

Opuszczam osiedle i kieruję się na Kołbaskowo... - a przynajmniej się staram.

Pamiętam, że dzień prędzej widziałem drogowskazy z tą nazwą ale teraz za dnia wszystko jakieś inne się wydaje... - Chyba czas obudzić Kasię... :D
...
Taaa Kasia pomimo tego, że nie ze Szczecina doskonale wie jak jechać - podpowiada mi czule gdzie i kiedy mam skręcić...

Przed samą granicą postanawiam wydać pieniądze od cioci - które dostałem "na benzynę" - miałem je przepić w ostatni dzień pobytu w rodzinnej miejscowości ze znajomymi ale, że przyjechała babcia to siedziałem w domu - i piłem za pieniądze rodziców :D

Zajeżdżam na stację. Tankuję.
- tu zauważam jak irytujący może być Tankbag... ściągać całkowicie mi się go nie chce - wiec męczę się... :D
- zauważam także, że nalewając do pełna nigdy nie można zalać wyżej niż pewna linia... - dolewawszy - wacha po jakimś czasie jakby gdzieś spływała, bądź też się kompresowała...
zalałem 15,5 litra, płacąc na stacji doszedłem do wniosku, że chyba jednak jestem mięczak i kupiłem sobie kawę z automatu - takiej ochydnej kawy to ja jeszcze nie piłem....

Obsługa na stacji - chyba pod wpływem wczesnej godziny też jakaś taka niemrawa - ani uśmiechu do klienta ani dzień dobry... - nie wiem - może to dlatego, że na motocyklu zajechałem?? - jednak mi to nie zepsuje nastawienia do życia :)

Z uśmiechem zapłaciłem, wyszedłem i już razem z moją kobyłka wypiłem "kawę".

Wszystko sprawdzone, dopięte, zapięte, nowy cel podróży jeszcze czas wyznaczyć i jedziem.
Mam gotową trasę przygotowaną do "wgrania" - ale jakoś nie za bardzo chce się ona "wgrać" - dostaje informację "can't calculate route" :O
Ale dlaczego się pytam po którejś próbie... (nie dostaje odpowiedzi)

Mapy papierowej brak - ale z tego co pamiętam to miałem się kierować na Berlin, a potem na Hannover...

No to jedziemy...
Gps włączony coby widzieć prędkość no i mapę... (Kasia milczy)

Przekraczam granicę, wjeżdżam do "Helmutowa", spokojnie - nie za szybko jadę w kierunku niemieckiej stolicy wg GPS 100-110 km/h to taka znośna prędkość. Co jakiś czas na trasie jakieś roboty drogowe, ale jedzie się miło.

Po jakimś czasie widze znak na "Berliner Ring" - i że niby jakiś objazd.
- na szczęście pamiętałem z Niedzieli, że Berliner Ring to obwodnica Berlina - po której mam jechać... - ale objazdu na google maps nie było...

Jadę więc tym objazdem (juz nie po autostradzie a jakimiś fajnymi drogami w lesie).
Jadąc obwodnicą widziałem (chyba to był przystanek autobusowy) coś o nazwie Africa - niestety wczesna poranna godzina spowodowała, że nie pomyślałem o zrobieniu zdjęcia. :(

Jadąc tym objazdem zdałem też sobie sprawę dlaczego GPS nie chciał pokazać mi trasy - nie wgrałem mapy Niemiec :O
To odkrycie spowodowało, że trochę się zestresowałem - i już miałem w głowie czarne scenariusze typu - ja sam, wielki niemiecki las, robi się ciemno a ja nie wiem jak wyjechać....
Na szczęście na niemieckich drogowskazach można polegać... - dojechałem, objechałem objazd - i znów pędziłem po autobanie :D

Aby wiedzieć jak jechać postanowiłem się zatrzymać na parkingu i kogoś wypytać :)
Niemiecki mój nie istnieje więc postanawiam mówić międzynarodowym językiem - nie Esperanto :D

Gotowy już zagadać po Anglikańsku kieruje się w stronę najbliższego Tira - ale im bliżej jestem tym częściej słyszę słowa na K - i dziwne mi się wydaje aby Niemcy aż tak często mówili o zakrętach - wkoncu jesteśmy na autostradzie....

Zapytany kierownik składu - tłumaczy mi, że powinienem mieć mapę :D
no i wyjaśnia jak jechać - Hannover potem Dusseldorf/Dortmund a potem Antwerpia... - i po co mi mapa?? - dziś patrząc na mapę widzę, że to były miasta "klucze" na trasie tego dnia.

...cdn... :) :P

r2v1-jzAXO4

Boski-Kolasek
22.07.2010, 04:35
no i co dalej?:umowa:

LukaSS
22.07.2010, 09:59
W zeszłym roku jechałem identyczną trasą. Nie sposób się zgubić, wszystko znakomicie oznaczone. Na kazdym parkingu jest conajmniej jeden polski tir, gdzie można zapytać o drogę i ... wypić wódki ;)

Tymon
23.07.2010, 04:10
aQIxn7s3ym8

Pędzę sobie autobanem, nie jestem demonem prędkości, nie jadę najszybszą linią - ale ja się nigdzie nie spieszę... jest 12 ja prom mam dopiero 14 lipca o 18...

Najczęściej jadę drugą nitką - wyprzedzając "Tiry" i dając się wyprzedzić reszcie pojazdów... no chyba, że Tir wyprzedza Tira - a trwa to najczęściej kilkanaście minut - wtedy jadę szybszą linią :D

Kilometry znikają pod kołami :)

Około godziny 9:30 czas zjechać i nalać zupy - zjeżdżam na stacje.
Zalewam 14,5 litra.
Tam spotykam polską parę na V-stormie (chyba) na niemieckich blachach.
- widziałem ich jak smignęli wyprzedzając mnie jakiś czas temu.

Wracają z polski - byli na jakimś zlocie.
Zapraszają mnie do siebie jakbym szukał noclegu na zachodniej granicy Niemiec.
Wymieniamy się numerami oni lecą dalej ja odpoczywam chwilę i zjadam batona i bułkę :D

Po powrocie na trasę dojeżdżam do pierwszego korka/korku (??) na autostradzie...
Słońce grzeje, ja się pocę - podejmuję decyzję aby wykorzystać możliwości motocykla... - jadę między samochodami - większość kierowców robi mi miejsce (boją się o lusterka?? :D), niestety trafiają się także kierowcy którzy specjalnie utrudniają przejazd... najczęściej w drogich Mietkach i BMW :( - ja wiem - to musi być irytujące, że on ma furę full wypas i stoi a tu jakiś łepek jedzie i ma to wszystko w d***e - szkoda, że nie mogą doświadczyć temperatur na które jestem wystawiony jak stoję (sobie myślę)... ale takich też można objechać :D

Przedostaję się przez korek - były jakieś roboty drogowe... - potem na trasie kilka jeszcze takich korków - w jednym z nich przejeżdżam obok stojącego w korku motocykliście - chłopak chyba się odważył jechać między autami jak mnie zobaczył - i tak sobie mkniemy powoli razem - po jakimś czasie jest nas już 4 motory :) - czuje się jak jakiś przywódca :D

Następne tankowanie o godzinie 16 gdzieś chyba pod Hamm - leję 15litrów. Postanawiam także zaparkować gdzieś w cieniu i zrobić sobie dłuższą przerwę.

Parkuje Krówkę na centralce, przebieram się w krótkie spodenki sprzęt motocyklowy wieszam na moto, sam się kładę na kanapę, opieram głowę o Topcase nogi na kierownicę i kima - nawet całkiem wygodnie i stabilnie :)
Co chwilę słyszę jakieś komentarze a czasami pstryki aparatów :D - może będe sławny?? :D

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs074.snc4/35047_411991669638_600689638_4687298_7364052_n.jpg

Tu jeszcze przed kimaniem :D

Po godzinie snu +-30 minut, trasa mnie wzywa ponownie - dochodzę jednak do wniosku, że mapa się przyda - więc wydaje 10 europ na mapę Europy.

Jedząc bułkę studiuje trasę i zapisuje miejscowości na które się kierować.
Wtedy też podchodzi do mnie starsza para i zagadują czy mogą mi jakoś pomóc :) - strasznie to było miłe - nie spodziewałem się tego - mówię im, że wszystko ok, że jadę do Irlandii i teraz patrze ile mi jeszcze zostało.
- po chwili rozmowy dowiaduję się o prognozie pogody dla zachodnich Niemiec i o ulewach które ten region nawiedzają :(
Para częstuje mnie Kawą z termosu i rozmawiamy przez następne kilka minut :) - gdy oświadczam, że nie mam wyboru i muszę jechać w kierunku ulew dostaje namiary na jakieś dobre lokum przy trasie :) Miło strasznie ale czas się zwijać :)

Pakuje manatki - obserwując niebo które robi się coraz bardziej pochmurne a gdzieś w oddali słychać grzmoty... Wyjeżdżając spadają pierwsze krople... Krople wielkości dużych winogron...
Nie dość, że pada na trasie następne roboty drogowe a co za tym idzie korek - teraz nie ma opcji abym stał - cisnę do przodu jak się da, środkiem, prawą, lewą a kilka razy poboczem.

Udało się - uciekłem - deszcz jakoś przeszedł bokiem - załapałem się tylko na chwile orzeźwiającego deszczu... no i ten zapach po deszczu :)

Zagłębie Ruhry mijam bezproblemowo - błądząc tylko w okolicach Duisburga (moja Królowa stamtąd przyjechała :))

Po jakimś czasie mijam granicę z Holandią - i tu się trochę dziwię bo nie wiedziałem, że będę jechał przez ten kraj. :D
Warunki na drodze się zmieniają, teraz tylko dwie czasami trzy linie i pełno ciężarówek - teraz to ja jestem tym który wyprzedza. :)
Wraz ze zmianą kraju zmieniają się także krajobrazy i zapachy - widać i czuć więcej gospodarstw rolniczych - niestety nie widziałem żadnych plantacji konopi :( ;)

DKbPUzhWeeI

Gdzieś w okolicach Eindhoven na niebie pojawia się CZORNA chmura (znaczy całe niebo jest tego koloru) i czasami widać błyskawice. I to w dodatku w tym kierunku w którym jadę :( - jak na zapowiedź mp3 zapodaję "Riders on the storm", Doors'ów - myśle sobie "oby to nie była przepowiednia"...
Następny kawałek - ku mojemu zaskoczeniu, że mam coś takiego na karcie:

xBWwpkhETxQ&feature=related
Tu jakiś cover coby Wam zaoszczędzić traumatycznych przeżyć...

I faktycznie - pierwsze krople stukają mnie w kask - "gdzie ten parasol - się pytam" :D
W oddali na niebie widzę obfite opady deszczu i czuje powiew ZIMNEGO powietrza - co było, po upalnym dniu -przez jakiś czas miłe - ale tylko przez jakiś czas - gdy okazało się, dlaczego jest zimne - zrobiło mi się niewesoło.

Z nieba spadały grudki lodu, wizjer w kasku zaczął mi parować - wtedy też zdałem sobie sprawę, że u mnie w pokoju (w Polsce) na biurku leży sobie firmowo zapakowany PinLock :) - następna rzecz którą zapomniałem zapakować.

Postanawiam dostosować prędkość do panujących warunków pogodowych - teraz to ciężarówki mnie wyprzedzają a ja walczę z gradem, wiatrem, parującym wizjerem, z zapięciami w kurtce i staram się założyć osłonę przeciwdeszczową na TankBag.
Po jakis 5-10 minutach jazdy w tych warunkach widzę na horyzoncie most nad autostradą - decyduję się tam przeczekać deszcz - niezwazając na zakazy postoju.
Dojeżdżając widzę stojącego tam motocyklistę - czyli nie będę sam :) po chwili dojeżdżają dwa następne sprzęta - stoimy i czekamy, ja jem bułkę i zagryzam kabanosem :)

Gdy się w miarę rozpogodziło ruszam w dalszą trasę (jako pierwszy). Tu muszę pochwalić moją kurtkę która nic nie przepuściła wody i po jakiś 10minutach jazdy w gradzie byłem suchy pod spodem - niestety spodni nie mogę pochwalić - tyłek miałem mokry :(

Po przejechaniu za Antwerpię jazda zaczyna mnie męczyć - tak jak w Holandii było dużo ciężarówek/tirów to w Belgii chyba innych pojazdów nie widziałem - wyprzedzanie tych kolosów przy silnym bocznym wietrze było walką o życie - i to strasznie męczącą walka.

Koło godziny 20 zjeżdżam z autostrady i kieruje się w kierunku znaku na którym widzę, cynk o hotelu - po drodze chcę nalać jeszcze zupy - ale nigdzie nie mogę znaleźć stacji gdzie mógłbym zapłacić pieniędzmi (na mej karcie - brak funduszów - dziwne bo jak wyjeżdżałem były...)
Dojeżdżam do hotelu - pytam się o pokoje - Są - po 65euro ze śniadaniem "po co mi śniadanie - mam bułki" - pytam się czy są tańsze - i dostaje 5euro upustu....
- mówię, że naleje wachy i się zastanowię...
Jadę dalej - 60 euro za hotel przy autostradzie - obok parkingu tirów - nie dzięki...

Wracam na autostradę - po jakimś czasie znajduję stację z obsługą - ale tam też każą sobie płacić kartą - dogaduję się jednak i nalewam 15,5litra, płacąc pytam się o tani hotel - a sprzedawca maluje mi na kartce mapę jak dojechać do Formule 1 Hotel. :)
Na zarośniętej mej mordzie pojawia się uśmiech i resztę trasy pokonuję jakoś raźniej :)
Wjeżdżam do Gent - tam trochę błądzę - widzę hotel po jednej stronie ale jak tam dojechać. Uruchamiam Kasię - ona zna każde miasto - dojeżdżam.

W Hotelu dwie miłe Polki - podaje im potrzebne dane, płacę i mam nocleg :)
jeszcze tylko rozpakować Kobyłkę - i mogę wziąć prysznic. Taki gorący prysznic po całym dniu na moto to chyba największa przyjemność...

Po prysznicu zjadam bułkę i powoli psujące się już kabanosy, pisze kilka SS'ów i odpływam.

http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs072.snc4/34951_411991674638_600689638_4687299_6033750_n.jpg
Moja ulubiona sieć hoteli - tak jak Ryanair - płacisz mało - dostajesz to co niezbędne.

4qHX493bB3U

Dzień zakończony - o 21:30 dostaje kartę z kodami do drzwi w hotelu.
nie licząc przerw ok 12h w "siodle" no może mniej...
trasa przejechana - wg wujka google: 945km
http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Swojska+26,+Szczecin,+Poland&daddr=51.1418838,4.1763771+to:21+Vliegtuiglaan,+Ge nt,+Vlaams+Gewest,+Belgi%C3%AB&hl=en&geocode=FQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyzwcNLkWJA%3BF ftcDAMd-bk_ACnBL_1Hzo3DRzFzLermcSbXsg%3BFYZYCwMdiiU5ACnfjF nY1HbDRzHUvKwpBdlGaw&mra=dpe&mrcr=0&mrsp=1&sz=11&via=1&doflg=ptk&sll=51.180204,4.403458&sspn=0.219954,0.703125&ie=UTF8&ll=52.227799,9.492188&spn=6.852177,14.128418&t=h&z=6

link z trasą (http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Swojska+26,+Szczecin,+Poland&daddr=51.14231,4.176178+to:21+Vliegtuiglaan,+Gent, +Vlaams+Gewest,+Belgi%C3%AB&hl=en&geocode=FQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyzwcNLkWJA%3B% 3BFYZYCwMdiiU5ACnfjFnY1HbDRzHUvKwpBdlGaw&mra=dpe&mrcr=0&mrsp=1&sz=11&via=1&doflg=ptk&sll=51.180204,4.403458&sspn=0.219954,0.703125&ie=UTF8&ll=51.304862,4.932861&spn=0.884294,1.766052&z=9)

tomekc
24.07.2010, 09:41
Urlop sie zbliza, za tydzien bedziemy z zonka smigac z uk w kierunku PL, samochodem niestety- trasa e40

Boski-Kolasek
24.07.2010, 17:33
Ja 14 smigam z grupa chlopakow od nas tzn irlandi prze Uk do polandu conajmniej dwoch z nas kieruje sie na poludniowy wschod polski zapowiada sie ciekawie powrot okolo4 wrzesnia.

hero
26.07.2010, 01:37
A ja napisze tyle na temat trasy Irlandia-Polska,
Wersja ogólna
8.00 Prom z Dublina - następny dzień 11.00 bigosik i rosołek u Mamusi

Wersja opisowa
1. Piątek
-godzina 6 pobudka
-godzina 6.15 stwierdzenie laczka w tylnej oponie a do tego zapakowanym moto jak skuter w krajach azjatyckich. Nie zmiescilem niestety prosiaka i kosza z kurczakami ale kilka ciekawostek innych tak).
-godzina 6.20 napompowana opona daje mozliwość dojechania na prom o 8.00
-godzina 9.30 Hollychead znów laczek , znów pompowanie, walka na parkingu przy autostradzie z odklejeniem opony od felgi. po kilkunastu minutach zatrzymuje sie przy mnie kolo na trajce i oferuje pomoc techniczną. Wraca za 15 min i sie okazuje ze kolo ma warsztat gdzie buduje customowe czoperki i trajki. Ofiarowanie mu dwóch cygar przywiezionych z kuby i dalsza jazda w strone Polski.
-kilka godzin w Angielskim deszczu zmywa z mojej pamieci calkowicie pojecie czasu, a może to wina Redbula i Herbaty
-chyba 19 przejazd pociagiem pod kanalem LaManche
-19.30 żabojady z winem
-frytkojady z majonezem (Tymon to co smierdzialo to Belgia i jej farmy bekonowe)
-zbokole z ziołem (tym razem nie skorzystałem)
-beemiarze z kiełbaskami - tutaj jakieś mała dywersja senna w środku nocy na jednej z ławek przy autostradzie , oczywiście obowiązywał pełen rynsztunek z wyjątkiem kasku ,który to odpoczywał od moich bujnych włosów na kierownicy

2.Sobota
-okolo 800km do celu 2 x Redbull wymieszany z czarną herbatą o zawartości dwóch torebek- Zabójstwo dla moich flaczków, za to potem nie da sie mrugać oczyma,
-raz ja wyprzedzam wany z Polakami w środku , a raz one mnie wyprzedzają . Po kilku takich przetasowaniach kolesie dopadają mnie na stacji benzynowej i mówią że zaczynali sie zakładać kto będzie pierwszy na granicy. Słysze jak kolo komentuje ilość bagażu na moto podsumowując ze oni w 5 osób maja mniej - a ja im na to ze nie ufam firmą kurierskim wiec meble jakie kupiłem na wyprzedaży w Dublinie sam przewożę. Na to koleś że pewno mam tam 2 drajwera w worku bo oni to już się zmieniali 2 lub 3 razy na odcinku z Londynu, gdzie mnie pierwszy raz widzieli. Ja na to że mam tylko gumowa lale bym sie samotnie nie czuł. Ot takie rozmowy polaków na emigracji
-Berlin znowu Muzgojeb ze stężonym Redbulem i Herbatą
-rano mgła ze widać połowę przedniego kola a dalej nic- to chyba była granica Polski ale nic nie widziałem
-środek lata a tu piździ jak w kieleckim na zakręcie 4st tylko
-potem to juz tylko szok, że Polacy wcale nie potrzebują Hitlera , Stalina i wadliwych samolotów rządowych by zniknąć z mapy Europy. Potrzeba nam polskich dróg i polskich kierowców. To zjawisko ratuje moje trzewia i szare komórki przed dalszym spożywaniem Muzgojeba Herbacianego. Oczy i umysł zaczyna ze strachu widzieć przez mgle jaka panowała na płatnym odcinku autostrady z zamkniętą nitka w jedna stronę, za to z ogromna ilością pachołków i ograniczeniem do 40 km/h . A wszystko kosztowało mnie 22zł. To co w tedy myślałem nie przedstawię tutaj, bo z treści mogło by wyniknąć, że mam skłonności do Tyranizowania oraz zakupu broni masowego rażenia.
-11.00 przybycie do Miasta Podziemnej Pomarańczy
-11.30 wspomniany bigosik
-17.39 niewspomniane wcześniej pierdy po bigosiku

Wnioski:
1. Zdrowiej jednak było sie zatrzymać "na legala" u Wiatraków niż terroryzować flaczki Muzgojebem Redherbacianym
2. Mój Tatulo stwierdził tak któregoś dnia :"jak byś nic nie szamał nawet 2 tygodnie to tylko by ci na zdrowie wyszło"...i nie jadłem , no może z wyjątkiem strachu jakiego najadłem sie na polskich drogach .
3. Autostrada dla AT to bezsensowne męczenie materiału i tyle. Są lepsze motory do tego.
4. U Angoli zawsze leje
5. U Irolii też
6. W drodze powrotnej skosztowałem "legala" u wiatraków i zjadłem prawdziwego polskiego schabowego o dziwo w Londynie-tak zdrowiej

Boski-Kolasek
26.07.2010, 02:31
No ciekwaw ta podroz byla ciekawa i do tego ten bigosik, echch

Tymon
26.07.2010, 03:14
:D wnioski swietne :D
Ja na trasie z Polski wyprzedzalen kilka razy te same polskie ciezarowki... po jakims czasie kierownicy jak mnie widzieli przy wyprzedzaniu mrugali mi swiatlami a ja im kierunkami dawalem znaka...

Z moimi wnioskami poczekam as skoncze ta "relacje". Niestety narazie mam tydzien orania na maxa wiec czasu bede mial malo :o

banditos
29.07.2010, 00:48
Ja lece za ok tydz do Poznania.
Zobaczymy czy babcinka da rade:)
I czy dupa mnie sie kwadratowa nie zrobi...

Tymon
31.08.2010, 02:42
Ok - trochę czasu minęło od mojego poprzedniego Postu w tej "relacji".
Na usprawiedliwienie mam kilka ważnych spraw:
- frajda z jeżdżenia na Królowej:

Nigdy bym nie pomyślał jak uzależniająca jest jazda na motocyklu...
tak jak w puszce się jechało aby gdzieś dojechać (przynajmniej u mnie), to na Afri chodzi o sam fakt jeżdżenia...
Mam Toyote Corolle 1.4 litra, fura dość zrywna (pomimo małej pojemności) ale najczęściej jak gdzieś nią jechałem w wolny dzień czy przed pracą to w celu dojechania do celu podróży...
Na moto to każda podróż wygląda tak: "im dalej tym lepiej" (kiedyś poproszony przez współlokatorów o dostarczenie piwa zajęło mi to jakąś godzinę... - bo postanowiłem pojechać dłuższą trasą...) + fakt, że jadąc na moto cel podróży jest mniej ważny...

- drugą przeszkodą w mej relacji jest pewna malutka Kobitka którą wyrwałem na sprzęta ;) - to taki żart - ale dość miły bo ona akurat bardzo lubi ze mną jeździć :)

- trzecią przeszkodą - jest fakt, że miałem poprawkę do napisania... - tak - niestety oblałem jeden egzamin w maju i teraz pod koniec "wakacji" a raczej lata musiałem pisać ponownie...
przedmiot jakże ciekawy "Services Marketing" - wypożyczyłem 3 książki, jedną przeczytałem w połowie, w drugiej chciałem czytać podsumowania ale się okazało, że w tej książce niema... a trzecia była poprzednią edycją drugiej... :D
Wiec pomiędzy pierwszymi dwoma przeszkodami + pracą starałem się uczyć, zasypiając non stop przy tych nudach... ;)

Ale teraz jestem już po egzaminach, moja wybranka w PL, Afri stoi przykryta pod (za) domem, a ja sączę piwko,,, więc czemu nie napisać troszkę o mej trasie??

może ktoś w jesienny/zimowy wieczór trafi na ten tekst i z powodu innych nie dokończonych relacji postanowi poczytać...

Czas zacząć...
Z63tPfdw2Rg
:rules: :rules: :rules:

Tymon
31.08.2010, 04:41
13 lipca 2010 rok :)

Poranek:

Budzik ustawiony na czwartą nad ranem obudził raczej sąsiadów w przyległych pokojach zamiast mnie... - Ja używając opcji drzemka kimałem do 5...

Jak już udało mi się zwlec z wyra (pomimo niskiej ceny bardzo wygodnego) - a może to tylko ja byłem tak zmęczony... zapakowałem cały mój dobytek na Kobyłkę, i postanowiłem jednak skorzystać ze śniadania (+30minut)

W okolicach godziny 6 rano wziąłem między nogi Afri i wyruszyłem w nieznane...

Cel na ten dzień był prosty:
- dojechać do Cherbourg'a...

Trasa dość prosta... kawałek po Belgii reszta po Francji... :D
GPS już od Holandii był sprawny (miałem zainstalowane mapy) więc jazda była nudna - Kasia mówiła jak jechać, ja jechałem (pantoflarz?? :0)

W okolicach godziny 8 przejechałem granice belgijsko-francuską...
jakiś czas potem pierwsze tankowanie u smakoszy żab i innych ślimaków...

I tu mi się przypomina śmieszna anegdota z Francji (Paryż rok 2009)
w pośpiechu aby zdążyć na autobus na lotnisko pytamy się przechodniów o drogę:
- " excuse me. do you speak english??"
- " a little bit..."
- "how can we get into this place:" (pokazujemy miejsce skąd odjeżdżają autobusy)
- odpowiedź w płynnym francuskim z podaniem każdego szczegółu... - szkoda że z naszej grupy nikt nie mówi w tym pięknym języku...

Efekt: zakup nowych biletów do Irlandii (120euro za lot w następnym dniu)
- nie, że to wina Francuzów, że się spóźniliśmy... winnych już wyznaczyłem z ekipy... ale fakt, że ktoś mówi po angielsku używając francuskiego to mnie zawsze chyba będzie rozbrajał :D

I tak samo na stacjii benzynowej :) "Can I pay by card??"
wielkie O_o na twarzy ekspedientki ... "Ok Ill pay by cash"

8,3 litra wlane do Afri 12 euro zapłacone.

Jadąc przez Francję doszedłem do wniosku, że skoro prom mam dopiero o godzinie 18 dnia następnego to mogę się trochę wyluzować i odpuścić jazdę w celu przejazdu...

Przystanki robiłem częściej, jechałem wolniej... miałem dość autostrad...

http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg
pozowane zdjęcie z samowyzwalacza... :D
http://img203.imageshack.us/img203/7471/dsc0693ua.jpg (http://img203.imageshack.us/my.php?image=dsc0693ua.jpg)
Mój pierwszy (drugi) posiłek tego dnia.
http://img828.imageshack.us/img828/403/dsc0694w.jpg (http://img828.imageshack.us/my.php?image=dsc0694w.jpg)

http://img833.imageshack.us/img833/3259/dsc0698d.jpg (http://img833.imageshack.us/my.php?image=dsc0698d.jpg)

Tymon
21.10.2010, 10:56
iVxiHC9AJQw

13 lipca 2010 rok

Jazda po francuskiej autostradzie jest nudna jak flaki z olejem...
Pogoda też nie sprzyjała memu nastawieniu do świata...
Wiatr, deszcz, i te nudne autostrady doprowadziły do tego, że naprawde miałem już wszystkiego dość...

Niby autostrada nudna a tu ni z tąd ni z owąd pojawia się jeden "mostek":

15426

A potem następny:
15427
15428
Mosty nad portem w Le Havre (najwiekszym we francjii piątym co do wielkości w Europie)
Jak przez pierwszy przejechałem w miare luzie to na drugim troszke się bałem - wiatr tego dnia był dość silny - nie, że sie bałem, że zwieje mnie z mostu a że może być ciężko z utrzymaniem sie na kursie...

Przejazd przez oba mosty darmowy dla motocyklistów.

Po przejechaniu Sekwany pozostało mi się kierować na miejscowość Caen, a potem juz bezpośrednio na Charebourg.

Czasu miałem dużo...
Na jednym z postojów postanowiłem aby zrobić mały objazd i zaliczyć "Le -Mont - Saint - Michele"
Nowy kierunek Avranche - potem zjazd z autostrady :bow: na lokalne drogi...
- taki był plan...
Niestety zagapiłem się i pojechałem dalej autostradą... +100km

Zmęczony i podirytowany zajechałem pod cel podróży.
Le Mont Saint Michele jest średniowiecznym klasztorem znajdującym się nad kanałem LaManche na górze św. Michała...
Góra jest wyspą - zalewaną podczas przypływów (najwyższe pływy w europie 15metrów).
Miejsce warte zobaczenia.

15429

15430

15431

15432

15433

15434

Niestety z mojej głupoty/lenistwa nie byłem wewnątrz...
Tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem i oporami przed zostawieniem motocykla z bagażem, postanowiłem jechać już do Charebourg'a.

Nie wracałem już na Autostrade i jakoś lepiej mi się jechało po lokalnych drogach. Postanowiłem nawet korzystać z drogi nad wybrzeżem coby troche "pozwiedzać" na moto...

około godziny 21 zawitałem w Charebourgu, wpisałem w Ovi-maps zapytanie o hotele F1 w okolicy i natychmiast zostałem doprowadzony do jednego.

35 juro i mam nocleg i sniadanie - taniej niż w Belgii...

15435
Afri i jej młodszy brat Trampek

Jak widać w Hotelu napotkawszy Niemca na Trampku. Chłopak miał problem ze sprzętem - nie chciał mu odpalać a pod motorem plama oleju (potem okazało się ze to nie jego plama...) Facet zestresowany dzwoni do Niemieckiego ubezpieczyciela - w 20 minut później zajeżdża mechanik ładuje aku i Trampek gada...

Okazuje się ze Ralf też jedzie/płynie do Irlandii a potem jedzie do Cork.

Po prysznicu i kolacji biorę aparat i lecę na Afri pofocić trochę...

15436
Port w Charebourgu skąd na drugi dzień wypływał prom na zieloną wyspę.

EDIT:
Oczywiście Trampek starszy od Afri ;)

podsumowanie dnia:
15h w trasie (z przerwami, tankowaniami, błądzeniem)
ok. 740km

http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Vliegtuiglaan&daddr=48.61391,-1.50621+to:48.76322,-1.4718+to:49.05596,-1.56579+to:49.26543,-1.6469+to:49.40065,-1.7794+to:Rue+de+la+Tourelle&geocode=FYZYCwMdiiU5ACnfjFnY1HbDRzHUvKwpBdlGaw%3BF RbK5QIdXgTp_ylVj5RU2a4OSDEwpj87SBQMEw%3BFVQR6AIdyI rp_ynfAvuSYgEMSDFwxGc3SBQMEw%3BFdiI7AIdohvo_ynFecL omXIMSDHQTOA6SBQMEw%3BFRa77wIdzN7m_yn1hQ6pcWQMSDHw Bhg4SBQMEw%3BFUrL8QIdONnk_yldmT-x0_QMSDHhyco6SBQMEw%3BFdFq9QId4vbn_w&hl=en&mra=mrv&mrcr=0&via=1,2,3,4,5&sll=48.936935,-1.543579&sspn=1.836635,3.532104&ie=UTF8&ll=48.864715,2.856445&spn=7.357821,14.128418&t=h&z=6

tomson
04.01.2011, 18:12
Ciekawa trasa, sam nad taka myślę. Ogólnie ile ci zajęła cała droga ?

Tymon
04.01.2011, 18:54
Trase do promu mozna zrobic z jednym postojem nocllegowym. Ja wolalem miec zapas i zajevhalem dobe przed czasem odplywu...

Nastepnym razem chyba bede jechal przez UK... prawie 20godzin na promie to troche za duzo... :/

EDIT:
wyjechalem w poniedzialek o 20 nocleg w Szczecinie,
Do Galway dojechalem w czwartek wieczorem.

deftones
05.01.2011, 01:45
Ja jadąc przez Anglię zmieściłem się w 48h. Włączając nocleg w Belgii.

tomson
05.01.2011, 07:58
no to całkiem nieźle. Koleżanka mieszkająca w Narwy w Irlandii północnej zaprosiła do siebie. Obawiam sie tylko jeżdżenia po lewej stronie jezdni. Trudno się przestawić na to ?

Dzieju
05.01.2011, 08:09
Żaden problem , dasz radę.

Sławekk
05.01.2011, 09:04
no to całkiem nieźle. Koleżanka mieszkająca w Narwy w Irlandii północnej zaprosiła do siebie. Obawiam sie tylko jeżdżenia po lewej stronie jezdni. Trudno się przestawić na to ?


filmy na YouT. z pokonywania krzyżówek i rond - polecam :)

Cibor klv
05.01.2011, 09:18
Zrobiłem trasę Białystok - Peterborough (środkowa Anglia) Trampkiem raz i drugi raz Suzuki TL1000R i zdecydowanie mniej padnięty byłem jak leciałem TLem... no w sumie podróż trwała zdecydowanie krócej :)

tomson
05.01.2011, 10:56
a jak w Irlandii z cenami wachy i rozbijaniem namiotu na dziko ??

nicek27
05.01.2011, 12:44
a jak w Irlandii z cenami wachy i rozbijaniem namiotu na dziko ??

Będąc w IRL w zeszłym roku podobały mi się strasznie ceny palywa - 1ełro, 1,05... Teraz w kryzysie nie wiem. Co do namiotu to może być i różnie. Z policją tam się gadać nie da. Mój brat miał z nimi do czynienia 4 czy 5 razy i za każdym jak się coś ujebało policjantowi to koniec.
;)

Tymon
05.01.2011, 13:05
Waha obecnie stoi po €1,43, z namiotami to nie wiem jak jest. Pewnie mozna, tylko miejscowke ciezko znalesc bo tu wszysto pozagradzane murkami... badz tez skaly i bloto...

Z Garda mozna sie dogadac... nie sa to jacys fanatycy. Aczkolwiek nie lubia jak sie kozaczy i dyskutuje...

Skoro jedziesz do Newry to wg mnie szybciej bedzie przez UK ladujesz w Dublinie a potem po M1 jedziesz na Belfast...

W Newry masz firmowy sklep hein-gericke.

Robin
05.01.2011, 15:24
Tak jak kolega pisze, Newry to Irlandia Północna czyli UK, tak więc ceny w funtach, paliwo ok 1.20 na tą chwile, ogólnie wszystko poza olejem napędowym w UK jest tańsze niż w Irlandii Południowej. W sumie mieszkam pomiędzy Belfastem, a Newry tak więc gdyby jakiś kłopot to śmiało dzwonić. Garaż jest, narzędzia są i chęci do pomocy również. mój tel: w UK: (044) 07938059469

A co do ruchu lewostronnego to patrzeć tylko na rondach na auta które nadjeżdzać będą z prawej zamiast z lewej jak u nas, reszta sama Cie poprowadzi po właściwej stronie. Skrzyżowań równorzędnych praktycznie tu nie ma, większość to ronda i rondka.

Tymon
05.01.2011, 15:40
Na rondo sie nie da wjecjac pod prad...
Trzeba pamietac zeby kraweznik byl po lewej ;)

Robin
05.01.2011, 15:46
Pod prad sie wjechać nie da, ale wymusić pierwszeństwo sie da, wielu tak robi na początku właśnie nie patrząc w prawo skąd nadjeźdzają auta.

nicek27
05.01.2011, 18:40
Na rondo sie nie da wjecjac pod prad...
Trzeba pamietac zeby kraweznik byl po lewej ;)


2, może 3 lata temu jechała przez moje miasto na motorkach jakaś ekipa z Anglii. Na chyba 9 osób jeden pojechał prawidłowo po rondzie.. Resztą pod prąd i jeszcze jacy oburzeni na innych kierowców..:D:haha2::haha2::haha2:

Tymon
05.01.2011, 18:50
No ale jak? Przeciez aby wjechac pod prad z prawidlowego pasa trzeba ostro sie namanewrowac... wjazd na rondo jest wymuszony tu w lewo a w Polsce w prawo...

No chyba, ze jedzie sie pod prad przed rondem....

Ja sie kilka razy zlapalem, ze wyjezdzajac w Polsce z osiedla wbijalem na zly pas... Ale robie w Irlandii ponad 2k km tygodniowo wiec nawyk sie jiz wyksztalcil... :/

tomson
05.01.2011, 19:09
Tak jak kolega pisze, Newry to Irlandia Północna czyli UK, tak więc ceny w funtach, paliwo ok 1.20 na tą chwile, ogólnie wszystko poza olejem napędowym w UK jest tańsze niż w Irlandii Południowej. W sumie mieszkam pomiędzy Belfastem, a Newry tak więc gdyby jakiś kłopot to śmiało dzwonić. Garaż jest, narzędzia są i chęci do pomocy również. mój tel: w UK: (044) 07938059469

A co do ruchu lewostronnego to patrzeć tylko na rondach na auta które nadjeżdzać będą z prawej zamiast z lewej jak u nas, reszta sama Cie poprowadzi po właściwej stronie. Skrzyżowań równorzędnych praktycznie tu nie ma, większość to ronda i rondka.


Dzieki za info i namiar, jak będę się wybierał w tamte regiony to na pewno się do ciebie odezwę.

Zoltan
07.01.2011, 10:56
Dla mających problemy z prawidłowym podejściem do zagadnienia: "jak objechać rondo" angole wymyślili pomoc naukową. o taką :haha2::

Tymon
07.01.2011, 15:20
Ppoo1EJ-Vrc

Z hotelu F1 trzeba się wymeldować o 10 rano.
Prom odpływa o 18...
Plan był taki aby nie nudzić się - Charebourg to ciekawe miasto, nad którym widać jakąś twierdzę, bunkier czy coś w tym stylu.

Pogoda z rana niestety nie była idealna, deszcz, wiatr i chmury.

Tankuje paliwa 19litrów za 26euro, i wyruszamy z Niemcem na przejażdżkę po mieście.

Ciężko cokolwiek się dowiedzieć - w mieście wszystko pozamykane a jak już otwarte to po angielsku nikt nie rozumie.

Po nakręceniu kilkunastu kilometrów dajemy za wygraną - do zabudowań na szczycie góry chyba nie da się dojechać a pogoda robi się coraz bardziej wredna...

Parkujemy motorcykle i idziemy na kawę. Do 18 jeszcze długo, pada deszcz, więc trzeba gdzieś przysiąść pod dachem i czekać.

18032

18033

Po kilku kawach, ciasteczkach i kanapkach postanawiamy wyruszyć na parking gdzie się czeka na możliwość wjazdu na prom.
Tam spotykamy Australijczyków którzy wynajęli Harleye w UK i jadą zwiedzać Europę.

W międzyczasie rozpoczyna się odprawa pojazdów czekających na prom.
Ustawiamy się jako pierwsi w kolejce, pokazujemy bilety i paszporty i zostajemy wpuszczeni na parking w porcie gdzie trzeba poczekać aż prom zostanie rozładowany.

18034

Pogoda się poprawiła. Przebieram się w krótkie spodenki i trampki, spodnie motocyklowe i buty upycham do rollbag'a. biore też na przebranie dłuższe spodnie.

Czas wjechać na prom. Motocykliści pierwsi.
Obsługa instruuje gdzie i jak zaparkować, i jak przypiąć motor.

18035
18036
18037

Odpinam Tankbag'a, kask zostawiam u Ralfa - przypina go do swojego motoru za pomocą linki do mocowania rowerów.

Wchodzimy na pokład. Z okazji, że ja nie mam wykupionej kajuty - zostawiam zbędny bagaż u Niemca i kieruję się do kabiny z fotelami w której mam spędzić noc w towarzystwie 20 innych osób.

Prom zaczyna ¨kołować" w porcie. Za 19 godzin Irlandiia.

18042
18039

Po kilku godzinach Kapitan statku informuje o sztormie i możliwości dłuższego rejsu.

Fale faktycznie stają się większe i zaczyna bardziej bujać. W tym czasie decyduje, że nie ma opcji, że będę spał na 11 pokładzie - tam przechyły statku były najbardziej odczuwalne.

18043

Razem z Ralfem siadamy w barze i zaczynamy degustacje trunków...

Im później tym bardziej buja - nie wiedziałem czy to aż tak alkohol mnie powala czy jednak sztorm daje czadu ;)

W rozmowie z barmanami (Polacy są wszędzie ;)) dowiaduje się, że to jednak sztorm - jeden z silniejszych w tym roku. Od razu zaczynam się martwić o Afryczkę - sama tak tam stoi...

ok godziny 12 kończy mi się kasa więc decyduje się znaleźć jakieś miejsce do spania - na jak najniższym pokładzie...

Schodzę na pokład piąty - zaraz przy zejściu na pokład samochodowy - tam kładę się na mało wygodnej kanapie i staram się zasnąć... - raz po raz przy większych falach słyszę jakieś hałasy z pokładu niżej... Nie pomaga to w zasypianiu... Przed oczyma mymi staje widok przewróconej Afri miotanej po pokładzie...

nm9A3J294Ic&has_verified=1

Sen tej nocy nie był głęboki...
Nad ranem przenoszę sie do baru gdzie kupuje kawuchę i jakieś sniadanie.
Po jakimś czasie dołącza do mnie Ralf, pijemy następną kawę i idziemy na otwarty pokład. Pogoda w nocy się poprawiła - kapitan ogłasza, że będziemy przed czasem...

zFlfSeh-Ts8

Nie wiem dokładnie o której przybiliśmy do Rosslare - było to ok. 12
Irlandia powitała nas nietypową pogodą - świeciło słońce i było ciepło ;)

18041
Przepraszam za jakość zdjęcia - obiektyw był uwalony solą - po pstrykaniu zdjęć w czasie sztormu... ;)

Tymon
08.06.2011, 02:08
haha - wykopuje moją nie dokończoną relacje :D


Jak juz wspomniałem - jestem już w Irlandii - nieostre zdjęcie było tego dowodem...

http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=N25&daddr=Cork+to:Galway&hl=en&geocode=FcJdHQMdzFSf_w%3BFRDmFwMd0b1-_ylhub6RCJBESDHQxTGXqccACg%3BFcXkLAMdfOF1_yn_Wy1al ZNbSDGBUkkKRBsrAw&mra=ps&sll=52.937719,-7.73665&sspn=1.675188,3.532104&ie=UTF8&ll=52.756243,-8.041992&spn=3.364749,7.064209&t=h&z=7

Na ostatni dzień mej podróży zostało mi dojechać do Galway - miejsca w którym mieszkam od 19 roku życia - czyli juz prawie 8 lat :D

Jako, że jazda po autostradach już mi się znudziła - bezpośrednia trasa do Galway (po części po autostradzie) nie wchodziła w rachubę...

Postanowiłem wiec odprowadzić mojego niemieckiego kolegę do Cork... a przy okazji odwiedzić moją znajomą i wprosić się na kawkę...

trasa z portu do Cork - zajęła - ok. 4 godziny :/ - tak - niecałe 200km w 4godziny...

Niemiec bardzo często zatrzymywał się na postoje - tu raz na kawę, po 50 km nalać wachy, potem coś zjeść...

Zakładałem być w Cork ok. 2... a bylem prawie o 4 :/

Juz w Cork - szybkie pozegnanie, wymiana namiarów - (liczylem, że dostane zdjęcia od Niemca na e-maila - ale ten chyba to zlał bo nic nie dostałem :/)

po 20 minutach jestem juz na kawce , niestety musialem szybko sie zwijac i posiedzialem może z 30 minut.... - głupio troche - ale pogoda słoneczna niestety zmieniła się na deszczową - a ciemne chmury na północy (tam gdzie zmierzałem) swiadczyly że zbliża sie deszcz... - 200km od Galway, deszcz, który jak zaczyna padać w IRL czasami trwa tygodnie... i jak w Forescie Gumpie czasami leci nie tylko z góry...

wyjazd ok. 5 z Cork - w Galway coś koło 8...

Jazda po irlandzkich drogach prawdę pisząc zaskoczyła mnie - chodzi mi głównie o podejscie kierowców puszek do motocyklistów...

Jeździłem duzo po Irlandii autem - i wiem jak pastuchy jeżdżą...
Sznury samochodów ciągnące się za ciężarówką albo traktorem - to norma,,, każdy jedzie z prędkością jadącego na czele pojazdu... - często jest to 50km/h....
Wyprzedzając takie kolumny autem nie ma szans aby ktoś zjechał na boczny pas - "bo to przecież pas dla traktorów" - tekst znajomego irlandczyka...

Często też wyprzedzając takie kolumny nie ma co liczyć na to że Ci jadący z przeciwka zjadą... - wiem wymuszam ja - ale oni mając pobocze - wolą mrugać mi światłami niż zjechać...

a na motocyklu właśnie jest odwrotnie... - większość puszkarzy widząc mnie w lusterko zjeżdżało na pobocze... przepuszczali w korkach, ogólnie inni kierowcy... :D


No ale nic!

jestem juz w Galway,
ok. 2200km zrobione
ok. 120litrow paliwa
srednie spalanie: 5,3l/100km
ok. 160 euro wydane na paliwo
ok. 25 euro na autostrady
ok. 86 euro na noclegi
137 euro na prom do Irlandii
łączny koszt całej ymprezy: ok.410jurop....

taniej można wysłać motocykl kurierem... (chyba) - ale mniej z tego jest frajdy....

Tymon
08.06.2011, 02:22
patrząc na to zdjęcie - na osłonę silnika w szczególności...
http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg
i na to:
https://lh4.googleusercontent.com/-bjTfmx80Frs/TfJC4tc_QVI/AAAAAAAAAJI/a6no2BMq2Do/s640/Ring%252520of%252520Kerry%252520%252526%252520Ding le%252520068.JPG

jakoś mi smutno się robi...
trochę ztrzodowałem moją Afri....

puntek
08.06.2011, 06:59
patrząc na to zdjęcie - na osłonę silnika w szczególności...
http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg
i na to:
https://lh4.googleusercontent.com/-rvKjDBmKa2U/Te7ALIXl0TI/AAAAAAAAAE8/J51EImvxx04/s640/Ring%252520of%252520Kerry%252520%252526%252520Ding le%252520068.JPG

jakoś mi smutno się robi...
trochę ztrzodowałem moją Afri....

ojtamojtam kolego ztrzodowanej afry nie widziałeś :)

myku
08.06.2011, 08:17
Puntek prosze cie...jakby moja tak wygladala,sprzedawalbym ja jako Unfallmotorrad :D