PDA

View Full Version : INDIE, HIMALAJE, Sierpień 2010


JaroGL
18.05.2010, 17:26
Witam
Wybieramy się w Indyjskie Himalaje w terminie 15.08 - 7.09.2010 w trzy osoby. Chcemy wynająć w Delhi Royale i pojechać do Leh, doliny Nubra i Pangong Tso.
Chciałbym prosić o dobre rady, które moga się nam przydac w podróży bo czas goni. Mamy kilka problemów na które chcielibyśmy uzyskać odpowiedzi.
1. Od dłuższego czasu próbujemy nawiązać kontakt z jakąś wypożyczalnią, ale jak narazie bezskutecznie. Czy ktoś mógłby cos polecić? No i czy jak nie uda się nic załatwić to, gdy tam dotrzemy będzie szansa w krótkim czasie wynająć 3 motki?
2. Proszę o sugestie co najlepiej tam jeść żeby sobie nie narobić od razu problemu. Najlepiej podajcie nazwy potraw.
3. Jak długo trwa wyrobienie pozwoleń na wjazd do Spiti, Zanskaru i Kaszmiru i czy wystarczy jedno pozwolenie czy musi być kilka?
4. Czy poniedziałek jest faktycznie dniem wolnym i nie ma nic szans załatwić? Właśnie w poniedziałek rano lądujemy i byłby już jeden dzień w plecy.
5. Czy ktoś wie jakiej wysokości kaucję trzeba zostawić za moto? Podają różnie.
6. Jakby ktoś miał plan miasta Delhi to byłbym wdzięczny.

Czekamy na informacje.

czosnek
18.05.2010, 18:14
-Jeśli chodzi o jedzenie to - prawda jest taka, że jak ma cię rozesrać to choćbyś nie wiem co robił to i tak cię rozesra. Ja np żarłem wszystko jak popadnie i nic mi nie było, natomiast byli ludzie, którzy uważali bardzo i przez 2 tyg ze sracza nie wyszli. Ot taki urok Indii. W razie sraczki warto podobno stosować miejscowe środki np. Isab Gul (jakoś tak)

- Plan Delhi dostaniesz w każdej agencji turystycznej na miejscu (np. na lotnisku). Poza tym jakiś ogólny plan powinien być w przewodniku. Po przylocie wystarczy, że dotrzesz na Pahar Ganj (czy jak się to pisze) gdzie jest bardzo dużo tanich hotelików i ogólnie fajny klimat. (Z lotniska bierze się taxówkę płatną z góry)

- Spotkaliśmy kiedyś ekipę na Enfildach i z ich opowieści wynikało, że taniej jest kupić i później sprzedać niż wypożyczać. Zapłacili wtedy po ok 400$ za moto i od razu mieli kupca po powrocie do Delhi, więc wyszli praktycznie na zero.

Zazdroszczę wyprawy, kolorów i zapachów Indii :)

Zazigi
18.05.2010, 19:23
Kurcze my jedziemy za dwa tygodnie w piątek w taką samą trasę (motohimalaje.pl) i tez ciągle jesteśmy w rozsypce więc na forum nie informuję zaczepiając co i raz pojedynczych użytkowników.

Dopiero dzisiaj udało mi się znależć jakieś sensowne info na temat motocykli. Za Enfilda póki co mamy płacić 600-700 Rupii za dzień + 50-70% wartości kaucja.
Jeden człowiek hinduski z ADV mi napisał:
Many vendors here who can rent good enfields to you. Lalli Singh, Soni Motors, Pardesi Motors are just to name a few. You will have absolutely no problem in renting bikes. Ensure that you get a hotel close to the Karol Bagh Market where they have the motorcycle shops.
oraz
they wont check their emails for another century. Infact, I am webmastering site for one of them rental guys. I answer his email for him

Jak już będę wiedział coś konkretnego /zapewne po powrocie/ to dam Ci namiary etc.

Powodzenia.

Ola
18.05.2010, 20:01
1. Od dłuższego czasu próbujemy nawiązać kontakt z jakąś wypożyczalnią, ale jak narazie bezskutecznie. Czy ktoś mógłby cos polecić? No i czy jak nie uda się nic załatwić to, gdy tam dotrzemy będzie szansa w krótkim czasie wynająć 3 motki?


Z wypozyczlniami Enfieldow nie ma zadnych problemow. Te o ktorych pisal Zazigi sa rzeczywiscie najbardziej znane w Delhi wsrod obcokrajowcow. Przy wypozyczeniu sprawdzcie tylko koniecznie (i to czym dokladniej tym lepiej) stan motocykli. Akurat w tej kwestii wypozyczalnie lubia "zerowac" na niewiedzy, co sie potem odbija na 5000 m npm na przeleczach. Widzialam, jak niektore Enfieldy z wypozyczalni nie dawaly rady wjechac.

2. Proszę o sugestie co najlepiej tam jeść żeby sobie nie narobić od razu problemu. Najlepiej podajcie nazwy potraw.


Mysle, ze "pewn e" problemy sa raczej nieuniknione. Cgyba, ze ktos ma zelazny zoladek. Warto sie kierowac zdrowym rozsadkiem. Lokalna kuchnijest fantastyczna i nie ma co "sobie odmawiac". Mi , dosc prozaicznie. dobrze zrobilo piscie duzej ilosci coca - coli. A jadlam wszystko. Tylko nie pilam wody ze strumieni - tego nie polecam, choc niektorzy to robia i zyja.

3. Jak długo trwa wyrobienie pozwoleń na wjazd do Spiti, Zanskaru i Kaszmiru i czy wystarczy jedno pozwolenie czy musi być kilka?


Na Spiti, a wlascieiwe na jeden przygraniczny kawalek, gdzie pozowlenie jest konieczne, papiery wyrabia sie jeden dzien (czasem nawet pol). Najszybciej idzie w Rekong Peo. Nie oplaca sie kombinowac w Shimli - jest dluzej i wiecej zachodu z lazeniem po roznych biurach. W Rwkong Peo wszystko jest w jednym miejscu. Na Zanskar i Kaszmir zadnych pozwolen nie trzeba. Zakladam oczywiscie, ze jedziecie "standardowa" droga, a nie gdzies blisko linii demarkacyjnej.

4. Czy poniedziałek jest faktycznie dniem wolnym i nie ma nic szans załatwić? Właśnie w poniedziałek rano lądujemy i byłby już jeden dzień w plecy.


W Indiach wszystko trwa kilka razy wolniej, takze nastawcie sie na cierpliwosc. Jesli ladujecie w poniedzialek, to wydaje mi sie, zalatwienie wszystkich formalnosci tego dnia bedzie trudne. Nic nie wiem o tym, zeby poniedzialki byly dniem wolnym...

Kurcze my jedziemy za dwa tygodnie w piątek w taką samą trasę (motohimalaje.pl) i tez ciągle jesteśmy w rozsypce więc na forum nie informuję zaczepiając co i raz pojedynczych użytkowników.

Zazigi - dalam namiar na "sprawdzonego Hindusa", ktory moze Wam bezposrednio polecic jakies Enfiely Motoarturowi. Myslalam, ze Ci go przekazal. Nie mam teraz takich info pod reka, wiec zadzwon do Motoartura.

Milych wyjazdow po Himalajach zycze :-) Z reszta tam chyba nie moze byc inaczej.

zombi
18.05.2010, 21:12
Nie unikajcie ostrego lokalnego jedzenia. To wyjawowi wam żołądki :)

Zazigi
19.05.2010, 01:37
Zazigi - dalam namiar na "sprawdzonego Hindusa", ktory moze Wam bezposrednio polecic jakies Enfiely Motoarturowi. Myslalam, ze Ci go przekazal. Nie mam teraz takich info pod reka, wiec zadzwon do Motoartura.

Dzięki Ola, zapytam. Nawiązałem tymczasem kontakt z pewną miłą osobą z Polski przebywającą w Deli która bardzo mi pomaga. Jak będę miał jakieś konkrety to podzielę się na forum.

JaroGL
19.05.2010, 20:11
Dzięki za odpowiedzi. Na forum ADVRider tez załozyłem wątek, ale tam za 3 miesiace było tyle wpisów co tu za jeden dzień.

Czosnek dzieki za rady. Własnie sie obawiam że mnie rozesra i spowolni to naszą podróż, stąd chciałem się dowiedzieć co najbezpieczniej jeść. Wiadomo, że największe zagrożenie niesie woda z niesprawdzonego źródła. Jedzenie najlepiej z głębokiego tłuszczu, tylko jakie nazwy? Rozmawiałem z pewnym gościem co był tam w marcu i powiedział, że nie ma tam wogóle sklepów typu supermarket, czyli co za tym idzie nie można kupić konserw. Czy to prawda? Troche nie chce mi sie w to wierzyć.
Co do motocykli to wiemy, że zakup wyjdzie taniej tylko my bedziemy mieć mało czasu a podobno formalności związanie z zakupem i sprzedażą trochę trwają. Dla nas każdy dzień sie liczy bo chcemy zobaczyć jak najwięcej.

Zazigi bede wdzięczny jak podrzucisz jakieś namiary na kogoś w Delhi co mógłby pomóc zwłaszcza w pierwszy dzień po przylocie i coś podpowiedział i ukierunkował.
A tak z ciekawości to nie wybierasz sie w Himalaye za wcześnie? Przecież tam drogi będą nieprzejezdne, ponoć dopiero od lipca jest szansa.

Ola o stan techniczny sie nie boje tylko zeby było z czego wybrać. Kupiłem niedawno Royala w ładnym stanie i wiem już na co zwrócić uwage i jak ma pracować.
Coca-cola jest The best! Tez nam uratowała zycie na Albanii.
Widze, że jesteś w temacie w sprawie pozwoleń. My chcemy pojechać przez Spiti (Rekong Peo, Nako, Tabo itd) potem Keylong i do LEH. Potem przez Kardung La do doliny Nubra, Pangong Tso, Tso Moriri i znów do Leh. Potem powrót przez Manalli do Shimli i do Delhi. Jakby było dobrze z czasem to chętnie pojechalibysmy jeszcze do Padum, ale to raczej marzenia. Napisz prosze jakie pozwolenia potrzebujemy na taką trasę.
Jesli miałabyś jakieś namiary na kogoś w Delhi to bardzo prosze jeśli mozna.

Jak ktoś wie gdzie są stacje benzynowe w Himalayach to prosze o info.
Czekam na dalsze info od Was

klanol
19.05.2010, 20:30
ja przez cały wyjazd jadłem wszystko co popadnie. najlepsze żarcie z lokalesami w najpodlejszych barach. nic mi nie było przez cały wyjazd. ostatniego dnia kupiłem w delhi jakąś wódę na myszach robioną i zesrałem się po niej jak pies. tak, więc nie ma reguły.

talaxon
19.05.2010, 21:10
witam

panie Grzesiu życzę powodzenia w Himalajach a, jak by się jakaś żaba w goroncym źródle pojawiła to poproszę o namiary Maciej.

pozdrawiam
mt
BUELL ULYSSES taki mały pomarańczowy trochę Albański

Zazigi
19.05.2010, 21:41
witam

panie Grzesiu życzę powodzenia w Himalajach a, jak by się jakaś żaba w goroncym źródle pojawiła to poproszę o namiary Maciej.

pozdrawiam
mt
BUELL ULYSSES taki mały pomarańczowy trochę Albański


dzięki :)

podos
20.05.2010, 10:58
Wiadomo, że największe zagrożenie niesie woda z niesprawdzonego źródła. Jedzenie najlepiej z głębokiego tłuszczu, tylko jakie nazwy? Rozmawiałem z pewnym gościem co był tam w marcu i powiedział, że nie ma tam wogóle sklepów typu supermarket, czyli co za tym idzie nie można kupić konserw. Czy to prawda? Troche nie chce mi sie w to wierzyć.

W pewnych czescia trasy bedzie dostepny tylko Dal z ryzem taka zupo sos z cieciorki. W wiekszosci innych - kawałkowany kurczak w roznych sosach, jak bardzo ci zalezy na nazwach to moge pare ci podać ale to sie raczej nie sprawdzi/ Stosuj zasadę "'Boil it Cook it, Peel it or Forget it". Wodę pij z butelek orginalnie zamknietych - nie ma z tym zadnego problemu - jest wszedzie. Zęby też myliśmy mineralną, i oczywiscie Cola do wszystkich dań:) Nie widzialem supermarketu...
Jak nabierzecie odwagi - mozecie włączyć jakąś sałatkę...
Nifuroksazyd miejscie bod ręką i jak czujesz jakies ruchy na żoładku - profilaktycznie jedną rano.
Jak Cie naprawdę skośi - a zatrzucia są silne - nie walcz z tym. Minimum doba bedziesz nieżywy - Wiec jesli plan macie "co do dnia" - to zapomnij. Zawsze ktoś zachoruje. Zresztą nie bedziecie miel watpliwosci ze nie da sie jechać jak kogoś sieknie.

Widze, że jesteś w temacie w sprawie pozwoleń. My chcemy pojechać przez Spiti (Rekong Peo, Nako, Tabo itd) potem Keylong i do LEH. Potem przez Kardung La do doliny Nubra, Pangong Tso, Tso Moriri i znów do Leh. Potem powrót przez Manali do Shimli i do Delhi. Jakby było dobrze z czasem to chętnie pojechalibysmy jeszcze do Padum, ale to raczej marzenia.

A ile czasu tam spedzicie? Licz sie z tym ze srednią predkosc bedziecie miali smiesznie niską (nawet 20 km\.h) Najbardzie spowolniaja zdjęcia - a wierz mi ze jest sie gdzie zatrzymywać:) Bo opisana trasa to jest blisko miesiąc.
Tak jak pisała Ola, pozwolenia załatwisz w Leh (Khardung, Pangong, Tso Moriri), i Reckong Peo na Manali Leh Highway.
Jak ktoś wie gdzie są stacje benzynowe w Himalayach to prosze o info.
Czekam na dalsze info od Was

Na drodze Manali Leh nie ma stacji to 365km przelotu. Wasze Enfieldy muszą byc wyposazone w stelarze na dodatkowe siano.

Podobnie trasa Leh, Pangong i z spowrotem (nie ma stacji)
Wyprawa nad Tso Moriri - tez nie bedzie raczej gdzie nalać.
No i Padum 500 km tam i spowrotem istnej dziczy. Bez siana oczywiscie.

moze sie przyda?

11883

JaroGL
20.05.2010, 18:58
Dzięki Podos za link i odpowiedź (kawał dobrej roboty). Skąd ty te wszystkie dane bierzesz?
W Indiach będziemy dokładnie 22 dni i wiem że Padum jest mało realne, a ponoć tam jest najciekawiej bo nie każdy dociera. Zobaczymy jak wyjdzie wszystko na miejscu. Jedziemy dlatego w trójke żeby było jak najmniej przestojów i marudzenia. Jeden namiot, jedna kuchnia i minimalizacja wagi na moto, żeby szprychy nie pękały itd. Oby tylko pogoda dopisała, motory nie zawodziły i z papierami nie schodziło długo a będzie ok. :) za dużo tego szczęścia.
A powiedz co trzeba zrobić żeby na Marmisek wyjechać. Bo z tego co pamiętam wam sie nie udało, a ponoć da się to załatwić.

Ola
20.05.2010, 20:35
Widze, że jesteś w temacie w sprawie pozwoleń. My chcemy pojechać przez Spiti (Rekong Peo, Nako, Tabo itd) potem Keylong i do LEH. Potem przez Kardung La do doliny Nubra, Pangong Tso, Tso Moriri i znów do Leh. Potem powrót przez Manalli do Shimli i do Delhi. Jakby było dobrze z czasem to chętnie pojechalibysmy jeszcze do Padum, ale to raczej marzenia. Napisz prosze jakie pozwolenia potrzebujemy na taką trasę.
Jesli miałabyś jakieś namiary na kogoś w Delhi to bardzo prosze jeśli mozna.

A jaka trasa chcecie jechac z Nubry do Pangong - warto pojechac "boczna droga", malo uczeszczana, a bardzo piekna, bo wtedy nie trzeba wracac do Leh. Stacji nie ma. Jedno pozowlenie (to samo, co bedziecie mieli na Pangong i Nubre) wystarczy.

No i jest jeszcze pytanie o przejazd z Pangong nad Tso Moriri. Jezeli bedzie jechac glowna droga (tzn. bedzie de fact wracac) to znowu to samo pozowlenie wystarczy. Teoretycznie mozna pojechac szutrowkami blizej granicy z Chinami, ale na to jest bardzo trudno zalatwic pozowlenie, a wszystko zlezy tez od aktualnej sytuacji miedzy Chinami a Indiami. No ale nie jechlibyscie ta sama droga w ta i z powrotem... W kazdym razie takie pozowlenie wymaga juz sporo czasu i jezeli w ogole bedzie o tym myslec, to trzeba sie nad tematem zkrecic przed wyjazdem.

W ogole mozecie pozwolenie, to standardowe, zalatwic wirtualnie przed wyjzdem, w ktorymkolwiek biurze w Leh. Wtedy na podst. scanu moglibyscie zaczac zwiedzanie od Tso Moriri zeby tam potem nie wracac. A oryginal pozwolenia odbierzecie sobie w Leh.

Pozdrawiam

podos
20.05.2010, 23:00
Dzięki Podos za link i odpowiedź (kawał dobrej roboty). Skąd ty te wszystkie dane bierzesz?
No z pół roku rylismy po internecie zeby ten pliczek mogł powstać...


W Indiach będziemy dokładnie 22 dni i wiem że Padum jest mało realne, a ponoć tam jest najciekawiej bo nie każdy dociera. Zobaczymy jak wyjdzie wszystko na miejscu.

Nie widzę tego wszystkiego - musielibyscie miec nieprawdopodobne szczescie wszystko od reki brak awarii i wszyscy zdrowi. Ja załuję miejsc których nie dowiedzilem (z braku czasu) - Padum i Tso Moriri. Ola Padum zliczyła. Wy zróbcie kółko przez Tso Kar i Tso Moriri i będzie komplet:) Hehe


A powiedz co trzeba zrobić żeby na Marmisek wyjechać. Bo z tego co pamiętam wam sie nie udało, a ponoć da się to załatwić.

Moze Sambor ma jeszcze namiar na tego wojskowego z Delhi?

Mucha
21.05.2010, 00:37
Uderzcie jeszcze do naszego kolegi z forum Fassiego - wiem, ze bywal tam niejednokrotnie, a gosc poczciwy jest, serdeczny i b. zyczliwy jest...
Sie manko, Fassi! :)

Pastor
25.05.2010, 12:29
...żeby na Marmisek wyjechać.

Jak się jednak zdecydujecie wjechac i będzie Wam się chciało coś ze sobą zatargać to mam taką propozycję...
Ale po kolei:
Droge na MarsimikLa zmajstrowała Indo-Tibetan Border Police Force i ów czyn uwieczniła taką tabliczką na szczycie:

http://lh3.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_ugrBCXdmI/AAAAAAAAFog/5QResdKgtsY/plyta-cala.jpg

Po jakimś czasie owa tabliczka zaczeła wyglądać tak jak niżej. Chyba sie zepsuła.

http://lh5.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_ugs7Y-FeI/AAAAAAAAFok/3AjeZbnfXIQ/plyta-rozdupczona.jpg


Jak wiadomo w Indiach przez co drugą przełęcz leci "hajest rołd in de łorld", i zasadniczo to do końca nie wiadomo która naprawdę jest hajest. Powszechnie posądza się o to Khardung La i własnie Marsimik La. Swego czasu powzieliśmy zamiar zmierzenia jednej i drugiej i uwiecznienia wyniku pomiaru. No i chcieliśmy też przy okazji wymienić tabliczkę zepsutą na niezepsutą. Taki dobry uczynek normalnie. Nie pomnę który to wymyślił, ale trzeźwy raczej nie był :D
Generalnie wynik owego wymyślenia został zmaterializowany w postaci blachy z 2 mm nierdzewki (520x350 - wymiar pod moje kufry) z przynitowanymi stosownymi napisami z laserową grawerką. Wygląda to mniej więcej tak:

http://lh5.ggpht.com/_rQ9c6WnsrCQ/S_ugt-S2QYI/AAAAAAAAFoo/KwArOXI-yak/marsimik-la_plyta-pogl%C4%85d%C3%B3wka.jpg

Do tego jest kpl cyferek z otworami o stosownym rozstawie - po ostatecznym ustaleniu ile mnpm mierzy sobie MarsimikLa, miały być przynitowane do płyty bazowej, a cała płyta przyklejona kamieniarskim klejem do trwałego elementu krajobrazu.
Miało być pięknie, ale wyszło jak wyszło. Jeśli serio myslicie o ataku na Marsimik, i chcielibyście kontynuować ten pomysł to Wam tą płytę sprezentuję, łacznie z klejem itp.

I to by bydło na tyle.

Zdrowia
:hello:

Fifty
25.05.2010, 21:18
Byłem w Ladakhu w sierpniu rok temu. Wasze trzy tygodnie to trochę mało czasu - z Dehli do Leh to kawał ciężkiej drogi dla pozyczonych Entfieldów i pewnie Wam się rozkraczą psując zabawę. Może warto rozważyć wariant dojazdu/dolotu do Leh i szukania tam moto. Ja chciałem pożyczyć po drodze w Manali, ale w zeszłym roku nic sensownego nie znalazłem. Dojechałem do Leh busem, w Leh z moto nie było problemu, są zajechane Entfieldy i jakieś nówki koreańskie. Nikt nie chciał ode mnie kaucji za moto, kosztowało gdzieś 500-600 rupii za dzień ale chyba nie byłem ubezpieczony :) Co do jedzenia, nie bój się niczego jeżeli tylko wyciągane jest z wrzątku. Mnie sponiewierał suszony anyżek tradycyjnie rozdawany na do widzenia w tybetańskiej knajpie. W górach jest kiepsko z wodą, strumienie są zasilane siuśkami jaków. Wodę albo gotuj albo uzywaj tabletek. Kartusze z gazem nakręcane sa do kupienia. Jak pojedziesz bezpośrednio do Leh to będziecie mogli wyskoczyć na trekking piechotą gdzieś wyżej, czego na moto nie zrobicie. Ja sobie poszedłem na Stok Kangri, tyle że nie miałem raków i po lodowcu powyżej 5400 nie dałem rady. Tak czy siak zazdroszczę, ale jakbym tam wracał to właśnie na trekking tam gdzie moto nie da rady. Powodzenia.

Waldek
25.05.2010, 21:24
Moze Sambor ma jeszcze namiar na tego wojskowego z Delhi?

To był policjant i jesli już to chyba bardziej Enzo może mieć, on miał z tym gościem kontakt. Nie wiem tylko kto ma kontakt z Enzo :)

JaroGL
25.05.2010, 22:25
Ola
Właśnie tak chcemy pojechac do Nubry przez Kardung La i potem przebić się nad Pangong tso i powrót przez Chang La.

Podos
Wiem, że bedzie ciężko wszystko zobaczyć. Planowanie swoja drogą a życie swoją. Dlatego też podstawa to dojechać do Leh przez Spiti i zaliczyć doline Nubra i Pangong Tso. Na tyle powinno czasu starczyć. Reszta się zobaczy w zależności od tego jak bedziemy czasowo, jak organizm zareaguje na zarcie i wysokosci oraz jak motki bedą jechać.

Pastor
Mozemy wasz pomysł kontynuować, ale najpierw musielibysmy wiedzieć dokładnie jak to pozwolenie załatwić, dlatego tez licze na pomoc ludzi z forum.

Fifty
Na pewno wyjście w góry byłoby super przezyciem, ale obawiam sie że nie będziemy mieli na to czasu. Mam nadzieję, ze jak sie nam tam spodoba to nie będzie nasz ostatni wyjazd w tamte strony.

Powiedzcie czy w poniedziałek można będzie wynająć sprzęty? Bo dowiedziałem się że to dzień wolny i nie da rady? Ktos coś wie?

podos
26.05.2010, 08:48
W swieta mozesz co najwyzej nie załatwić jakiegos pozwolenia. Wszystkie pkty komercyjne sa czynne, tam jest trochę inaczej, nie mogą sobie pozwilić na niezarobienie.
Napisz pw albo maila do ENZO

Fifty
26.05.2010, 22:29
Widziałem dziś w krakowskim empiku mapę Himalaje Indyjskie, skala 1:350000, wydana przez polski ExpressMap, laminowana i strasznie droga: 70 zł. Chyba dopiero co wyszła. Na pierwszy rzut oka wyglądała bardzo dobrze, po pięciu minutach stania nad nią w księgarni nic się nie zmieniło.

podos
27.05.2010, 09:42
Widzialem i potwierdzam fajność tej mapy. Na ten region jest całkowicie wystarczająca. Tam nie da sie zgubić. Dodam ze za komplet papierowych map tego samego regionu w skali 1:150 000 zaplacilismy kiedyś 60 funtów. Wiec uważam ze ta mapa jest tania.

Ola
27.05.2010, 10:11
Ola
Właśnie tak chcemy pojechac do Nubry przez Kardung La i potem przebić się nad Pangong tso i powrót przez Chang La.

Mozna przejechac z Leh do Nubry przez Khardung La, a potem do Pangong Tso prosto z Numbry przez Wari La i Chang La. W ten sposob nie trzeba z Numbry wracac do Leh i dwa razy przjezdzac przez dosc zatloczona (bo w koncu najbardziej znana) Khardung La. Z Numbry do Wari La jest przejezdna droga, mimo ze na mapach jest zaznaczona jako szlak treningowy. Jest kilka stumieni bez mostow i troche kamieni - wiecej niz na glownych drogach w Ladakhu, ale da sie przejechac. Jesli bedziecie jechac od strony Numbry to podjazd na sama przelecz (ma okolo 5300 / 4000, podobnie jak Chang La) nie jest nawet taki bardzo stromy. Zjazd na druga strone jest juz konkretny, ale tam zaczynali robic droge jak bylismy, wiec moze teraz jest juz calkiem dobrze.

Jesli chodzi o przejazd z Pangong do Tso Moriri, to teoretycznie tez nie trzeba wracac przez Chang La na glowna droge Leh - Manali, tylko moznaby jechac droga uzywana przez tubylcow wzdluz granicy z Chinami. Mowie teoretycznie, bo to juz strefa przygraniczna i mocno zmilitaryzowana i obcokrajowcom niechetnie daja na to pozwolenia. Trzebaby zalatwiac taki papier z "co bardziej obrotnymi" agencjami w Leh, bo wiekszosc sie nie podejmuje. Wiem, ze da sie to przejechac, bo rozmawialam z Hindusami, ktorzy zrobili to na Enfieldach - biorac ze soba oczywiscie caly zapas paliwa. No ale to Hindusi, a oni tam maja troche inne prawa, choc na ten kawalek tez musza miec specjlane pozowlenia. My tego nie zrobilismy - nie mielismy czasu na czekanie na pozwolenie i w koncu odpuscilismy temat. Szczegolnie, ze wszedzie zaczal padac snieg i w ogole nie wiadomo bylo czy te male drozyny beda przejezdne. Wydaje mi sie, ze jak macie 3 tygodnie, to i tak jest malo czasu na wszystkie pozostale atrakcje. Na Waszym miejscu ten temat zostawilabym na nastepna wyprawe. A jak starczy Wam czasu to najbardziej polecam Zanskar - to jest prawdziwy Ladakh. Okolice Leh to tzw. Maly Ladakh i naprawde widac roznice. Zanskar jest caly czas bardziej "pierwotny" i dziki. Dla mnie to jedno z najladniejszych miejsc w Himalajach Indyjskich. Wezcie tylko ze soba palkiwo i pokrjezdzijcie troche po tych malych rozsnianych na koncu doliny klasztorach. Tam bedziecie bardzo zyczliwie przyjeci. No i moze uda Wam sie odwiedzic Krola Zanskaru - ma tam caly czas chalupe i oficjalnie nadal nosi krolewski tytul. Jakbym miala wracac w te rejony Indii to na pewno wlasnie do Zansakru i nad Pangong, no i do Doliny Lahaul. Spiti pewnie tez by sie zalapalo do "Top Ten", ale Nubra juz niekoniecznie. To oczywiscie subiektywne wrazenia, choc ja w ogole chyba jestem fanka raczej malych, zagubionych miejsc, niz tych znanych i monumentalnych. Goraco polecam tez odwiedzenie, a najlepiej na noclego bardzo urokliwego jeziorka Chandra Tal. Dojazd jest dosc hardocorowy, ale w nocy jak juz wszyscy sobie pojada jest naprawde slicznie. I mozna spotkac snieznego jaguara - bo tam malo ludzi sie kreci. Jesli bedzie jechac od strony Kinnaur i Spiti, to nie zapomnijcie tez odwiedzic "Doliny Snieznego Jaguara". To taki maly wypad "one way" - trzeba wracac, bo nie ma przejazdu przez doline na druga strone, ale samo miejsce jest naprawde piekne.

No to chyba tyle. Nie mam przed soba mapy - jestem na tzw. "zadupiu" w Maramuresz, wiecej sprobuje sprawdzic w "moich zpiskach" jak wroce.

Pozdrawiam

JaroGL
19.07.2010, 18:17
Dawno nic nie pisałem. Do wyjazdu niecały miesiąc. W środę odbieramy wizy, więc wszystko idzie do przodu. Zostało jeszcze kilka drobnych spraw do załatwienia i w drogę.
Mam jeszcze parę pytań.
Jaką polecacie walute wziąść? Euro czy $?
Czy trzeba mieć całą ilość kasy ze sobą czy tam mozna z bankomatu normalnie wypłacić? No i jaka karta lepsza Visa czy Mastercard?
Czy ktoś może nam powiedzieć ile trzeba zostawić kaucji za motocykl?

Stachu
20.07.2010, 08:05
Za równe 100 dni wyjeżdżam na trekking po Himalajach i jak czytam wasze posty to tylko się nakręcam:). Udanego wyjazdu i liczę na dokładny opis wszystkiego co tam zastaniecie. Może za rok spróbuję podobnego przejazdu Enfieldami:).

podos
20.07.2010, 08:20
Dolary, Visa i Mastercard, 1000 dolarów w gotówce na dwie osoby na 3 tygodnie wystarczyło(bez prezentów i pamiątek), coś dobieralismy z bankomatu w Leh czy w Delhi. Bankomaty w miastach są.

JaroGL
20.07.2010, 23:12
Dzięki za odpowiedzi.
Jeszcze tak nieśmiało zapytam czy ktos z Was nie miałby pożyczyć konwertera lub telekonwertera do kamery sony fullHD o średnicy gwintu 30 mm, bo już z kasa nie wyrobie.

Jeszcze jedno pytanko: kupimy w Indiach naboje do kuchenek? Jak tak to jakie nakręcane czy przebijane?

JaroGL
14.08.2010, 13:33
Odświeżam wątek.
Jestesmy juz spakowanii i dziś spotykamy się wieczorem w Warszawie skąd rano w niedziele wylatujemy do Delhi. Jest to więc ostatni mój wpis w tym dziale. Narazie nie przenoszę wątku do podróży, dopiero jak znajdziemy jakiś net w Delhi to wtedy. Chyba że moderator moze to zrobić to prosiłbym o przeniesienie całego wątku z tego działu.

Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy udzielili nam cennych rad i materiałów. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej mysli i objedziemy szczęśliwie i przywieziemy wiele wrażeń i nowych doświadczeń.

czosnek
14.08.2010, 14:07
Pięknie..echh...
Bawcie się dobrze Panowie !!!

sambor1965
14.08.2010, 14:24
powodzenia. Auta z naprzeciwka bierzcie z lewej!

JOJNA
14.08.2010, 22:38
powodzenia i uważajcie na ludzi spiących na pasach zieleni. :)

JaroGL
20.08.2010, 13:42
Witam
Nadajemy z Kazy, czekamy na posilek.
Do Delhi przylecielismy rano w poniedzialek i od razu pojechalismy po motory. Pol dnia zeszlo zeby je przygotowac, ale udalo sie jeszcze tego samego dnia wyjechac. Ruch na drogach masakra. Udalo nam sie dojechac do Ambala choc po drodze regulowalismy skrzynie i wymieniali lozysko w kole.
Nastepny dzien to kierunek na Shimle i dalej. Dojechalismy dosc spory kawalek za Shimle gdzie znow awaria sprzeta. Widoki coraz lepsze.
Trzeci dzien to dzida do Recong Peo, gdzie zalatwialismy pozwolenia.
Po drodze piekne widoki.
Czwarty dzien jazda do Nako. Piekna droga z przepasciami, czesto pourywane drogi, jeszcze ladniej. Wysokosc 3600 m.
Dzis chcemy jeszcze troche pociagnac, a jutro Kunzum La i spanie w Keylong.

Info ogolne. Pogoda ok, prawie nie padalo, troche chmurek jest i utrudnia nam widoki ale jest coraz lepiej.
Z jedzeniem narazie wielkich problemow nie mielismy.
To tyle bo mnie juz wolaja na wyzerke. Do nastepnego.

Zazigi
20.08.2010, 16:55
Z Hanumanem!

howx
21.08.2010, 23:43
Hm... tak to właśnie wyglądało, że to Wy zabraliście pewnego pana na latanie po Himalajach w ostatniej chwili. Jak coś jest też blog, w którym by się przydało więcej wpisów ;)... http://indie.ebimedia.pl.

Powodzenia i uważajcie na kangury... czy co oni tam mają :P

JaroGL
24.08.2010, 15:15
Dojechalismy dzis do Leh. Mamy pozwolenia do Nubry, Pangong Tso i Moriri Tso. Jutro atakujemy.
Jak ostatnio pisalem z Kazy to pojechalismy na nocleg do Kibber na wysokosci 4100 m troche przez pzypadek bo pomylilismy droge, ale bylo tam pieknie wiec warto bylo nadlozyc te kilka km. Potem pojechalismy wreszcie zdobyc pierwsza przelecz Kunzum La 4551 m. Dolina Spiti jest przepiekna , wszystkie kolory skal mozna tam zobaczyc co w polaczeniu z rzekami tworzy piekne pejzarze. tego dnia dojechalismy jeszcze do Keylong, gdzie nastepnego dnia musielismy sporo podlubac przy motkach stsmy pozno i zaliczylismy tylko przelecz Baralacha La dojezdzajac na nocleg w okolice Sarchu, gdzie spredzilismy noc w namiotach na wys ok 4100 m. Nastepny dzien to niezly rajd. Pokonalismu ponad 200 km, zaliczylismy przelecz Lachalung La za ktora jest plaskowyz na wys ok 4600 o dlugosci kilkunastu km. Dopadlo nas tam gradobicie i burza byo troche hardcorowo. potem okazalo sie ze droga przez przelecz Tangla La jest nieprzejezdna i skierowali nas przez Tso Kar i jakas przelecz o wys 4900 do glownej drogi wzdluz Indusu. niestety przez ten objazd nie dojechalismy do Leh, ale i tak nie mamy opoznien. Royale daja rade.
To narazie tyle. Jutro dzida na Kardung La.

Roomyanek
29.08.2010, 13:55
Mam nadzieję, że szczęście Wam dopisuje i motocykle się nie psują. Trzymam kciuki za Was, tereny bardzo mi bliskie ale eksplorowane tylko na nogach, choć teraz to wspierając się Waszym doświadczeniem może uda mi się zrobić je motocyklowo. Jak sobie dajecie radę z chorobą wysokościową? Dopada Was? Czy pomykacie tak szybko/wolno że nia ma szans:D
pozdr.:)

JaroGL
29.08.2010, 15:48
Objechalsmy Nubre i Pangong Tso, wszystko u nas ok. Pogoda dopisuje. Z choroba wysokoscowa nie ma wiekszych problemow jak sie nie biega na 5000 m :-).
Jestesmy znow w Leh i jutro lub pojutrze zaczynamy powrot. Padum nie zrobimy, ale jeszcze Tso Moriri.

talaxon
10.09.2010, 19:59
i jak dotarliście do domów

JaroGL
10.09.2010, 21:54
Jesteśmy już w domu. 2 dni dochodziłem do siebie bo przywiozłem jakiegoś obcego.
Podsumowując wyjazd to wszystko udało się super. Zrealizowaliśmy plan z nawiązką. Motocykle pomimo kilku drobnych awarii sprawowały sie bez zarzutu (tylko żeby miały pare koników więcej to by było coś). Na drogach czuliśmy sie jak ryba w wodzie, szkoda że u nas tak nie ma. Jest wolna amerykanka, ale wypadków prawie nie ma, gliny nie czają sie za każdym krzakiem, można sie skupic na jeździe a nie na rozglądaniu za pałami.
Jedynym problemem dla nas było żarcie. Jest maly wybór i brak miesa co dla nas mięsożerców było tragedią, ale daliśmy radę i to jest najważniejsze. Teraz musimy sie uporać z filmami i zdjeciami. niedługo coś wrzucimy.

talaxon
07.11.2010, 21:31
Jarku czy jakiś pokaz ktoś z was zamierza przygotować warto by było pochwalić się fotkami

pozdrawiam
mt

wojtek II
10.11.2010, 20:23
dawaj, dawaj Jaro
nie daj sie prosić

JaroGL
16.11.2010, 16:54
Mam bardzo mało czasu ale fotki wybrałem, te które bym tu chciał wrzucić. Niestety jestem za tępy na ten system i mi nie wychodzi :dizzy:. Musze poczytać jakąś instrukcję albo ktoś łopatologicznie musi mi to wyłożyć przy jakimś browcu. Wówczas między fotkami mozna by jakiś opis wtrącić.

talaxon
16.11.2010, 19:37
<img src="http://lh6.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TLV8zGdAhuI/AAAAAAAACk0/d4XH0_jHMfY/s576/INDIE%20-%202254.jpg" alt="Obrazek"/>

sambor1965
16.11.2010, 20:56
Mam bardzo mało czasu ale fotki wybrałem, te które bym tu chciał wrzucić. Niestety jestem za tępy na ten system i mi nie wychodzi :dizzy:. Musze poczytać jakąś instrukcję albo ktoś łopatologicznie musi mi to wyłożyć przy jakimś browcu. Wówczas między fotkami mozna by jakiś opis wtrącić.

NIkt nie jest za tepy. Najpierw powiedz czy masz te zdjecia wrzucone juz gdzies do neta. A pozniej sie bedziemy zastanawiali...

JaroGL
16.11.2010, 22:01
Fotki mam na kompie. Nawet je zmniejszyłem co by nie zapchać serwera:) .

Talax to było w Diskit.

bartim
16.11.2010, 22:04
Mam bardzo mało czasu ale fotki wybrałem, te które bym tu chciał wrzucić. Niestety jestem za tępy na ten system i mi nie wychodzi :dizzy:. Musze poczytać jakąś instrukcję albo ktoś łopatologicznie musi mi to wyłożyć przy jakimś browcu. Wówczas między fotkami mozna by jakiś opis wtrącić.

To na początek czytaj tu i tu:
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=434
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=4757

sambor1965
16.11.2010, 22:07
Jeśli wiesz co to ftp to przegraj je na jakiś darmowy serwer.
Jesli nie, a zakładam że tak własnie jest, to

1.
Sciagnij program picasa
http://picasa.google.com/

2. załóż sobie konto na gmailu

https://www.google.com/accounts/ServiceLogin?hl=pl&continue=http%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Flh%2F login%3Fcontinue%3Dhttp%253A%252F%252Fpicasaweb.go ogle.com%252Fhome&service=lh2&ltmpl=gp&passive=true


i dalej juz chyba dasz rade...

JaroGL
19.11.2010, 10:38
Czas coś w końcu napisać.

Pomysł wyjazdu zrodził się w mojej głowie kilka lat temu, chyba zaraz po podróży Sambora, ale dopiero w tym roku został zrealizowany. Od początku jednak zakładałem, że pojadę klimatycznie na Royalu aby było bardziej po hindusku.
Zakładałem, że bedzie to mała 3 osobowa grupa, tak aby jazda szła sprawnie bez przystanków co 5 minut na różne potrzeby. Jak się okazało to przystanki były częstsze bo trzeba było co zakret fotki i filmiki robić, albo sprzęt naprawiać. Podzielilismy tez bagaż tak aby jeden miał kuchnie drugi narzędzia a trzeci namiot i inne tam rzeczy.
Trzon grupy stanowił:
Sprawdzony rok wczesniej w Albanii Krzysiek "Kris"
16590
Maciek "Talaxon" lub "Galaxon" jak kto woli, którego spotkałem na "castingu" u Pretora
16591
Ja czyli Jarek "Jaro" jako organizator całego zamieszania
16592
Dwa tygodnie przed wyjazdem, gdy wszystko było już poukładane skontaktował sie z nami jeden z forumowiczów Dawid "Dejv" vel "Młody" lub "Wąski" i uprosił nas aby go zabrać. Początkowo nie bardzo byłismy za tym, ale ostatecznie postanowiliśmy go przyjąć, ponieważ może kiedys my bedziemy w takiej samej sytuacji jak on i ktos nam poda ręke. powiem szczerze, że nie dokońca wierzylismy, że uda się mu wszystkie papiery załatwić (wiza, bilet itd), ale udało mu się. Wize chyba odebrał dzień przed wylotem, a leciał dzień wcześniej niz my bo na nasz samolot sie nie załapał.
16593

O pakowaniu i przelocie nie ma co za bardzo pisać oprócz tego, że w Moskwie gdy czekalismy bodaj 8 godzin na nastepny samolot to zakupilismy po flaszeczce Danskiej Vodki 50 %, która nas potem w Indiach ratowała przed zatruciami. Aha poznaliśmy tez dwie laski z Polski co zostawiły mężów z dziećmi w domu a same wybrały sie do Indii po przygodę.
W Delhi wylądowalismy o czasie, lotnisko piekne, udalismy sie troche w stresie po odbiór bagażu, bo tego najbardziej sie bałem, że by nie poleciał gdzieś indziej. Oczywiście nasz bagaż wyjechał jako ostatni co podniosło nam troche ciśnienie, ale to chyba dlatego, że takich worów wojskowych tu nie widzieli nigdy. Idziemy do informacji, tam dowiadujemy sie między innymi, że droga do Leh przez przełęcze jest w tym roku nie przejezdna ze względu na powodzie. Ta wiadomość nie była optymistyczna. Potem wymiana 50 $ tak na początek i kierujemy sie do wyjścia. Drzwi sie otwierają wychodzimy a tu szok: gorąc niemiłosierny, parówa, zatęchłe powietrze, gulgotanie hindusów i klaksony. Walnęlismy tobołki w pierwszym zacienionym miejscu, pot nas zalał, Kris poszedł targować taxi na Korol Bagh. Podjechało Suzuki Maruti bagażowe, jak wleźlismy do środka to jak śledzie, ale ruszamy. Początkowo szeroka droga mały ruch ale z każdą minutą sytuacja ulega zmianie, aż w końcu jedziemy w rzece aut, roksz, motoriksz itd w odległościach centymetrowych. W końcu dojeżdżamy do dzielnicy, okazuje się, że nasz drajwer nie wie gdzie jest adres więc zaczynamy sie pytac, kazdy pokazuje w inną strone więc zwiedzamy sobie dzielnice wzdłuż i wszeż, aż w końcu po ok pół godziny jest upragniony cel. Wysiadamy, jest ok. 8:00, bety pod ścianę, nie tak wyobrażałem sobie to miejsce, okolica wyglada jak Warszawa w 1945, wypożyczalnia zamknięta.
16595
16596
Dzwonimy do właściciela z informacją, że juz jesteśmy, ten nam mówi , że umawialismy sie na 12 to on o takiej godzinie przyjedzie, ręce w dół, ale co tam i tak dobrze że przyjedzie i ze wogóle odebrał telefon. Dzwonimy do Młodego, żeby do nas sie kierował. Przyjeżdża za ok pół godziny, w miedzyczasie organizujemy jakąś wodę do picia, tubylcy co chwile podjeżdżaja i proponują nam transport, hotel, motory itd.
16597
16598
W końcu przyjeżdża Mohit o godzine wcześniej, otwiera kramik, a tam sterta motorów nic nie przygotowane, no to sobie mysle że już my pojechali dziś, ale nagle nie wiadomo skąd zjawia sie z 10 pomagierów i zaczynają składać motory. My sie przygladamy, probujemy coś pomagać i przymierzamy się do motorów, oczywiście wszyscy do jednego. Jest srebrny, czarny i dwa identyczne bordowe. Robimy wiec losowanie. Krisowi przypada jeden z bordowych jak się później okazuje ma najlepszy tzn najmocniejszy silnik, ale zarazem najbardziej pechowy bo chyba najwięcej do niego dołożył, drugi bordowy przypada Talaxonowi, jest słaby, ale mniejsze koszty, ja dostaje czarnego z wyglądu ok ale chyba najsłabszy silnik, koszty małe, Młody dostaje tego na którego my wszyscy sie nastawialiśmy, faktycznie silnik był mocny, ale na powrocie było z nim troche problemów.
Jako, że to składanie motkow sie nieco przeciągało Mohit zabrał nas na wyżerkę do dobrej knajpy. Już wtedy wiedzielismy, że to będzie pięta Achillesowa całego wyjazdu, ale wyjścia nie ma coś trzeba jeść.
16599
Bodajże w knajpi oznajmia nam, że droga do Leh jest nadal nieprzejezdna. To już druga taka informacja.
Ok. 16 motki były gotowe, pożegnalene zdjęcie i w drogę na stacje benzynową i na autostradę.
16594
Początkowo jazda w tych korkach to tragedia, nie ma żadnych zasad, trzeba jechać na centymetry bo inaczej zaraz ktoś się wciśnie, po paru kilometrach to czwarty ledwo widział pierwszego, ale jak dopadliśmy autostrade to juz było coraz lepiej. Po ok 50 km zaczęły sie problemy z motkiem Talaxa i moim. U niego padło łożysko w kole, a u mnie coś ze skrzynią bo miałem albo 1 i 2 albo 3, 4 i 5. Dotaśtalismy sie do jakiejś wiochy, kupiliśmy łożyska, a u mnie wystarczyło dopasować tulejkę i skasować luz poosiowy na dźwigni zmiany biegów.
Tego dnia dociągnęliśmy do Ambali i w super warunkach jak sie rano okazało to chyba w burdelu spedziliśmy noc.

JaroGL
20.11.2010, 14:34
Rano okazało się, że motory stoją tam gdzie je zostawiliśmy. Był to dobry znak. W tym dniu chcielismy dojechać jak najdalej. Początkowo była nadal autostrada do Chandigarh jeśli można to tak nazwać, bo na drodze można spotkać wszystko, samochody, riksze, motoriksze, zwierzęta itd. Niektórzy jadą pod prąd, na drodze leżą różne przeszkody. Nabieramy coraz większej wprawy w jeździe, wyprzedzamy lewą , prawą, wciskamy się w każdą dziurę byle tylko do przodu. W Chandigarh przejeżdżamy skręt na Shimle, ale szybko się nawracamy na właściwą drogę. Niestety to już nie autostrada zaczyna się coraz bardziej ciasno robić na drodze, pojawiają się pierwsze górki, dziury, błoto i korki. Średnia spada drastycznie.
16677
16678
Młody wciska się w miejsca gdzie już nie da się wjechać, przestawia przy tym stragany, rowery i riksze. Zostaje ochrzczony "Wąskim". Po chwili najeżdżamy na niezłego dzwona. Tata zderzyła sie prawdopodobnie z pociągiem, dopiero zaczynali wynosić produkty z ciężarówki.
16679
Jedziemy dalej, cały czas pod górę, zatrzymujemy się w jakiejś mieścinie żeby kase wymienić. Młody z Krzyśkiem idą do banku, ale zonk, w banku nie ma równowartości 1200 $. Jest za to gość z niezłą splówą.
16680
Dostajemy cynk, że jest jakiś gość 4 domy dalej co moze wymienić kase, chłopaki idą do jakiejś czarnej dziury, odbywają sie tam ponoć sceny z Ojca Chrzestnego, ale po pół godziny wychodzą z kasą, jest dobrze. Korzystając z okazji robimy jeszcze fotki przy ruchomej kapliczce.
16681
Na drodze coraz gorzej sie jedzie, jeszcze większy zator, błociaro, co chwila robotnicy drogowi i jeszcze doszła mgła.
16682
16683
Zatrzymujemy sie na obiad w przydroznej knajpie na zakręcie, wygląda nieźle, zamawiamy jakiś mix z ryżu. Siadamy na zewnątrz, jesteśmy świadkami dzwona na motorze w wykonaniu lokalesa, wywaliło go z winkla zaraz za moim motkiem. Autobusy jadą z góry, ludzie siedzą na dachu, wchodzą z taką prędkością, że tylna oś idzie w drifcie. Jest czad. Barman namawia nas aby wejść do środka bo inaczej małpy zjedza za nas obiad. Faktycznie juz sie czają koło motorów.
16684
Przejeżdżamy Shimle robi się późno, gdy wjeżdżamy do Fagu jest już szarówka, przejazd przez wiochę to jeden korek w błocie. Krzyśka dopada pech w postaci kapcia. Naszczęście jest wulkanizator, ale koło musimy sami ściągnąć, przy okazji odkrywamy, że łożyska też są do wymiany, udaje się nam kupić i zrobić wszystko, ale o dalszej jeździe nie ma co myśleć. Znajdujemy nocleg, jest nawet znośnie, rozpakowujemy graty i idziemy do najlepszej knajpy w okolicy.
16685
16686
Byłbym zapomniał, wieczorem była jeszcze wódeczka i spaliliśmy miejscowe ziolo :-)

JaroGL
20.11.2010, 18:08
Z Fagu do Narkandy droga nadal beznadziejna, błoto, dziury, korki. Dopiero gdy zaczynamy zjazd do doliny rzeki Sutlej zaczyna sie lepszy asfalt i jest nieco szerzej.
16693
Przed Rampurem gubimy Talaxa, czekamy na niego z pół godziny, nic. Wracamy więc spowrotem, po drodze najeżdżamy na wypadek lokalesa na motorze. Nie rusza się, motor jeszcze chodzi, krew się leje, sprawdzamy żyje, pomagamy mu usiąść, gość nie wie co się dzieje, dobrze że miał kask. Informujemy miejscowych żeby się nim zajęli bo my nie mamy czasu. Odnajduje się Talax miał awarię łańcucha, ale sobie poradził. Jedziemy więc dalej w górę rzeki, widoki coraz ładniejsze, dojeżdżamy do drogi wykutej w skale, robi duże wrażenie, foty tego nie oddają.
16694
16695
16696
16697
16698
Tankujemy w Rampur i jemy na obiad ciastka, bo przydrożne knajpy na sam widok wzbudzają u nas odruchy wymiotne. Dojeżdżamy do elektrowni zrzutowej - niezły widok, ciasno głęboki kanion.
16699
16700
Dalej jedzie się bardzo blisko rzeki Sutlej, która robi wielkie wrażenie, płynie z wielką prędkością, tworzy pióropusze wody wyrzucane w górę po zderzeniu z głazami. Kanion robi się coraz ciaśniejszy im bliżej Recong Peo, gdzie planujemy znaleźć nocleg, bo tam musimy załatwić pozwolenie na dalszą drogę.
16701
Miasto znajduje się wysoko nad kanionem, musimy się tam wdrapać serpentynami. Dojeżdżamy do agencji turystycznej, ale jest już zamknięta, więc musimy przyjść rano. Szukamy więc noclegu, odwiedzamy kilka guest house'ów, warunki nie za ciekawe, w końcu w jednym miejscu jest ok, ustalamy ceny, płacimy, a jak idziemy do pokoju to gościu prowadzi nas juz do innego dużo gorszego, wywiązuje się trochę kłótnia, ale w końcu spuszcza trochę z ceny i bierzemy to. Mieszkamy w takiej okolicy, bodajże w tym niebieskim na fotce:
16702
Wieczorem w pokoju była jeszcze walka z pająkiem jak ręka, który potrafił skakać na metr w górę było trochę strachu i śmiechu.

Boski-Kolasek
20.11.2010, 19:42
To co jutro bedzie wiecej? ZAje.... fotki i wyczyn!!!!!!

JaroGL
20.11.2010, 21:50
Pozwolenia moglismy załatwiać dopiero od 10 rano, wiec mieliśmy troche czasu rano na połażenie po sklepach, przegląd motorów itd. Zameldowaliśmy się przed Urzędem nieco wcześniej, a tam już kolejka, Czesi na rowerach, Francuzi, Hiszpan i inne nacje, nie dobrze, stracimy czas. Idziemy więc do agencji turystycznej aby przyspieszyc, formalnosci w Indiach to koszmar, kursujemy między trzema budynkami, zbieramy podpisy, robią nam fotki kamerką internetową. W końcu dostajemy upragnione permity i bez zastanowienia wyjeżdżamy z miasta w górę. Niestety nie w tą stronę co trzeba bo pojechaliśmy w kierunku Kalpy, a to ślepa droga. Kapnęliśmy sie w miarę szybko, ale następna godzina poszła się rypać. Dobrze, że chodzież panorama była ładna.

16722

Wracamy więc do Recong Peo, zjeżdżamy w dół i odbijamy w lewo dalej wzdłuż rzeki Sutlej. Po chwili punkt kontrolny, załatwiamy temat sprawnie i jedziemy dalej. Wreszcie droga jest pusta, coraz mniej odcinków asfaltowych, mamy odczucie, że jesteśmy tu sami. Od czasu do czasu pojawia się Tata widmo, zawsze w ostatniej chwili na zakręcie i tak było do końca. Klimat coraz bardziej surowy, znika jakakolwiek roślinność, kanion robi sie coraz ciaśniejszy, rzeka huczy w dole, a u góry wiatr.

16723

Wodospady bocznych dopływów z hukiem spadają w dół do rzeki.

16724

Co chwile robimy foty.

16725

16726

16727

Widoki przednie, sceneria podobna, aż do miejsca gdzie rzeka Spiti wpada do Sutlej ok. 100 km od Recong Peo. Brązowa (błotnista) Sutlej łączy się z popielatą Spiti. Jest to brama do doliny Spiti czyli pierwszego naszego celu wyprawy.

16728

Tam zaczyna sie prawdziwa przygoda, droga biegnie przez most i wykutą półką pnie się do góry, miejscami jest tak wąsko, że kamienie spod koła lecą kilkadziesiąt metrow w dół przepaści. Potem droga wychodzi na strome zbocze i kilkoma serpentynami wznosi sie do góry na wysokość ok 3500 m.

16729

16730

Dalej znow jest odcinek wykuty w skale, ale widok na rzeke w dole jest fascynujący, już jej nie słychać, jawi sie nam jako wąska nitka. Jesteśmy w końcu ok 1 km wyżej. Wreszcie widać większą panoramę niż w ciasnym wąwozie.

16731

Stąd już niedaleko do Nako, gdzie trafiamy już przy szarówce. Szybko załatwiamy pokój, robimy zakupy, jedzenie, flaszka i do spania. Ten dzień zrobił na nas duże wrażenie, a raczej trasa i wielkość gór, przestrzeń dookoła.

JaroGL
21.11.2010, 17:38
Powitał nas chłodny i wilgotny poranek. Nie mielismy więc zbyt wielkiej ochoty na szybkie pakowanie. Pojechalismy jeszcze nad jezioro Nako i potem na właściwą drogę w górę rzeki Spiti. Zaraz po starcie mielismy dwa strumienie do pokonania, było troche głęboko, ale Royale dzielnie pokonały przeszkodę.

16771

Potem droga biegnie dość wysoko co pozwala nacieszyć oko widokami.

16772

16773

16774

Następnie zjeżdżamy w dół niemal nad samą rzekę. Po chwili dojeżdżamy do Sumdo, gdzie mieści się punkt kontrolny. Kiedyś mozna się było stamtąd dostac do Chin, ale droga jest zniszczona. Jestesmy bardzo blisko granicy z Chinami, jak się to mówi o rzut beretem.
Ruszamy dalej w kierunku Tabo znów jedziemy ciasnymi wąwozami. Dookoła piekne formy skalne powstałe z erozji wiatrowej lub poprzez osuwiska.

16775

16776

16777

16778

16779

16780

Co chwile robimy fotki przez co kilometry ubywają powoli.
cdn

podos
21.11.2010, 22:12
Fajnie poogladać znajome widoczki... Praktycznie mam te same zdjecia:)
Ten dzien z Satledź do Spiti też bardzo miło wspominam. bedę podglądał.

sambor1965
21.11.2010, 22:20
Mnie to się nigdzie chyba aż tak bardzo nie podobało jak na początku tego Spiti. Dawaj Jaro dalej, bo masz chyba ze 3 miechy opoznienia :)
Obiecalem sobie tam wrocic, fajnie ze udalo Ci sie zrealizowac marzenie!

JaroGL
21.11.2010, 23:00
Cd.
Jesteśmy coraz bliżej Kazy, ale zanim tam dojedziemy mamy po drodze fajny mostek i jeszcze troche ciekawych widokow którym nie możemy sie oprzeć.

16829

16830

16831

Kaza jest o tyle istotna, że jest to wieksza mieścina, gdzie musimy zatankować, zrobic zakupi i zjeść. Jedzenie nie jest takie proste bo warunki nie napawają optymistycznie, decydujemy sie chyba w 10 knajpie na zamówienie. Na bazarze jest dużo regionalnych pamiątek z Nepalu, ale nie decydujemy się jeszcze na zakupy.

16832

16833

Stacja benzynowa jest na wyjeździe z Kazy, mamy szczęście bo dopiero co dowieźli paliwo. Dystrybutor na korbe, niezły bajer.

16834

Za Kazą dolina się rozszerza, jest duża przestrzeń, rzeka Spiti płynie wieloma małymi korytami. Widoki coraz ładniejsze, przejeżdżamy obok Key Gompy i zaczynamy rozglądać się za noclegiem.

16835

16836

16837

W pewnym momencie zaczynamy nieco odbijać na prawo od doliny, po paru kilometrach zaczynają się serpentyny w górę. Jest ich conajmniej kilkanascie. Dojeżdżamy do wioski, pytamy się o nazwę, okazuje się, że jesteśmy w Kibber czyli jest coś nie tak, bo ta wioska nie leży na szlaku. Podobno 10 lub 15 km wcześniej był jakiś mostek przez który powinniśmy przejechać, ale nic nie było oznakowane. Robi się ciemnawo, dziś już nie będziemy wracać, bierzemy pokój w guest haus'ie, zamawiamy jedzenie, pijemy Danska Vodke i po chwili znika prąd więc mozemy iść spać.

16838

JaroGL
21.11.2010, 23:09
A byłbym zapomniał. W Kibber Talax zrobil jeszcze nocną sesję zdjęciową, bo nocleg był na 4200 m i go łepetyna bolała i nie mógł zasnąć. Wyszło całkiem fajnie.

16854

16855


P.S.
Sambor faktycznie mam opóźnienie, dużo pracy było w jesieni, ale z drugiej strony na tym wyjeździe nie byłem sam, było nas czterech. Od co poniektórych nadal nie dostałem fotek.

JaroGL
22.11.2010, 17:20
Następny dzień.
Wstajemy nieco nie wyspani, prawdopodobnie ze względu na fakt, że był to jak dotąd najwyższy nocleg. Zamawiamy Spring Role na śniadanie i idziemy sie pakować.
Znów słyszymy, że droga do Leh nieprzejezdna. Narazie nie mamy zamiaru zmieniac planów.
Najpierw musimy wrócić do miejsca gdzie pomylilismy drogę, więc najpierw mamy ostry zjazd serpentynami. Okazuje się, że w Royalu tylny hamulec jest bardziej dla zasady niż po to aby wyhamować moto. Hamujemy więc przodem co skutkuje ciągłym uślizgiem na sypkiej nawierzchni. Udaje się nam jednak nie zaliczyć dzwona, tylko klocki z przodu nieco sie uwędziły i ilość bieżnika się zmniejszyła.
Dojechalismy do mostu, który przegapiliśmy dzień wczesniej, nie jest wogóle oznakowany, więc się wcale nie dziwie. Droga też wydaje sie jakby miała mniejsze znaczenie niz ta która my wybraliśmy. Robumy fotki na jedna i drugą stronę doliny i ruszamy dalej.

16898

16899

Dolina jest tu bardzo szeroka o małym nachyleniu, tylko w jednym miejscu jest dość duży lewy dopływ gdzie jest ciasny wąwóz i most.

16900

Potem mijamy parę wiosek, robimy fotki. Pogoda dziś wymarzona na motor podobnie jak i trasa.

16901

16902

Dojeżdżamy do jak dobrze pamietam Losar, gdzie znów jest punkt kontralny ostatni w dolinie Spiti. Policjant zaspany spisuje nas do dziennika i możemy jechać. Jedziemy jeszcze chwilę wzdluż rzeki, robimy ostatnie fotki widokowe na doline,a potem odbijamy w lewo wzdłuz bocznego dopływu, w kierunku przełęczy. Droga powoli zaczyna się wznosić. Widać w oddali lodowce.

16906

16907

16903

16904

16905

Zaczynamy wspinaczkę na przełęcz.
CDN

JaroGL
22.11.2010, 18:22
Cd.
Wypatrujemy z niecierpliwością przełęczy, a tu cały czas w górę i w górę.

16908

Motory ledwo jadą, brakuje mocy, nam tez się ciężko oddycha. W końcu zdobywamy naszą pierwszą przełęcz Kunzum La 4551 m. Sama przełęcz w kształcie siodła dosyć przestronna, są oczywiście flagi modlitewne i kible jak to na przełęczy ;). Temperatura przyjemna tylko silny wiatr daje się we znaki. Piękny widok na szczyty o wysokości 6600 m i lodowce z nich spływające, widać też część naszej przejechanej trasy. Robimy pamiątkowe fotki.

16909

16910

16911

I dajemy w dół. Na zjeździe droga jest mocno zniszczona, pojawiają się duże kamienie. Widać, że obok robia nowa drogę. Hamulce znów maja przerąbane, a my mamy stresa, że zaraz pojedziemy skrótem przez serpentyny, których jest co najmniej kilka. Dojeżdżamy do rzeki Chandra wzdłuz której będziemy kontynuować naszą wycieczkę. Ta dolina jest całkiem inna niz w Spiti, jest więcej zieleni, pojawiają się nawet kwiatki co skwapliwie zarejestrowaliśmy na fotkach.

16912

16913

16914

Mijamy miejsce, gdzie jak dobrze pamiętam grupa Samborowa przenosiła motocykle ze wzgledu na osuwisko kamienii. Wiele sie tu nie zmieniło, ale drogę poprowadzili inaczej.
Gdy jesteśmy juz blisko skrzyżowania z drogą z Manalii, dolina ścieśnia się a droga wznosi się przez co widok robi się przepiękny. Na przeciwległym brzegu doliny widac piekne wodospady spadające trawersami. Po naszej stronie tez jest kilkanaście przejazdów przez strumienie. Do jednego takiego strumienia wjeżdża Talax z dźwignia hamulca a wyjeżdża bez. Jest nieźle. Zaczyna niestety odstawać i zostaje nieco z tyłu. Zatrzymujemy się więc za jedną z większych przepraw wodnych i czekamy na Talaxa, gdy go juz widzimy ten wycina efektownego orła i leży pod motorem. Po chwili wstaje, ale nie jedzie do nas, Krzychu postanawia pójść do niego z 500 m. na miejscu okazuje się, że ten sobie ciasteczka zajada ... W końcu dojeżdża do nas nieco zmęczony i kontynuujemy jazde.

16915

16916

16917

Od skrzyzowania z drogą z Manali pojawia sie asfalt, a droga staje sie szersza, można przyspieszyć, robi sie juz późno a naszym celem jest Keylong. Dojeżdżamy tam jest już prawie ciemno, znajdujemy szybko nocleg z garażem w całkiem niezłych warunkach i szukamy coś do jedzenia. Okazuje się, że w jednej knajpie mogą nam przyżądzić kurczaka, decydujemy sie mimo sporej kwoty. Bierzemy dwa całe kurczaki, czekamy chyba z godzinę, z kuchni dobiegają dziwne dźwieki. W końcu przynosza nam kurczaka porąbanego młotkiem na miazge, udaje sie nam z tych wszystkich kawałków poskładać może jednego kurczaka wiec wywiązuje sie lekka sprzeczka. Facet dostaje pare bluzgów :mad:, ale mimo to zjadamy, bo co mamy zrobić :mur:.

PARYS
22.11.2010, 19:33
Aaaale łaaadnie

Też tam kiedyś pojadę

JaroGL
25.11.2010, 23:21
Parys polecam taki wyjazd. Pamiątka na całe życie. W Himalajach jest pięknie w przeciwieństwie do np. okolic Delhi.
Co do fotek to będą coraz ładniejsze jak tylko znajde czas żeby coś dalej naskrobać.

Ponizej link na inne spojrzenie na Indie dla twardzieli:
http://spynet.ru/blog/Shocking/31293.html

jackmd
26.11.2010, 00:49
ale końcówka hard core, i ja mam teraz iść spać!!! Ale wasze fotki są extra...czekam na cd..

talaxon
26.11.2010, 02:08
Jarek jeszcze jeszcze dobrze się to czyta dostaniesz za to coś ładnego ?!


może zrobimy kiedyś tą trasę na swoich motorkach :bow:

Stachu
26.11.2010, 13:31
Parys polecam taki wyjazd. Pamiątka na całe życie. W Himalajach jest pięknie w przeciwieństwie do np. okolic Delhi.
Co do fotek to będą coraz ładniejsze jak tylko znajde czas żeby coś dalej naskrobać.

Ponizej link na inne spojrzenie na Indie dla twardzieli:
http://spynet.ru/blog/Shocking/31293.html

Zdjęcia z tego linku pochodzą z Varanasi. Jest to święte miasto w którym pali się ciała zmarłych. Są pewne wyjątki od reguły palenia. Te ciała po prostu wrzuca się do Gangesu. Niecałe trzy tygodnie temu było mi dane brodzić po tych mulastych brzegach...;)

JaroGL
26.11.2010, 16:20
Następnego dnia rano dzielimy obowiązki. Jedni idą zamawiać, śniadanie czyli Spring Rolle, drudzy jadą z motorami do mechanika bo jest przy nich trochę roboty. U Wąskiego wymiana spręzyny od kopnika, elektryka, dolewki olejów, u Krzycha ubyło powietrza plus oleje i naciąganie łańcucha, u mnie tylko łańcuch, a u Talaxa trzeba zamontować dźwignię hamulca tylko skąd ją wziąść? Pytamy wszędzie, ale nigdzie nie ma, wkońcu jakiś spawacz próbuje przerobić dźwignie od innego sprzęta. Niestety po jednym nacisnieciu odpada, rezygnujemy z dalszych prób bo to nie przyniesie efektu. talax będzie miał przechlapane bo przed nim 2 lub 3 dni jazdy przez najwyższe przełęcze tylko z przednim hamulcem, nawet hindusi się pukają po głowie i mowią że to niemożliwe.
Około 12 jesteśmy spakowani, okazuje się, że minęliśmy stację benzynową, która była w Mandi i musimy się wrócić 7 km, trudno nie ma wyjścia bo przed nami 365 km bez stacji.

16990

16991

W końcu ruszamy, zaraz za Keylong jest kilka przejazdów przez strumienie i przez rzekę w miejscowości Darha. Ogólnie dookoła jest jeszcze zielono, ale krajobraz zaczyna się zmieniać. Przed podjazdem na przełęcz Baralacha La robi się bardzo zimno, ubieramy wszystko co mamy, w miarę wznoszenia pojawiają się płaty śniegu.

16992

16993

Na samej przełęczy o wysokosci 4883 m pogoda poprawia się, podziwiamy widoki. Wokół ośnieżone szczyty, jest opuszczony budynek coś jak schronisko górskie, są flagi modlitewne i tablica informacyjna. Druga przełęcz zdobyta.

16994

16995

Zaczynamy zjazd, mijamy ciężarówkę, która spadła ze 100 m w dół, a potem dojeżdżamy do rozległej doliny, gdzie znajdują się namiotów Nepalczyków u których mozna zakupić upominki. Pijemy herbatkę, robimy zakupy, czapka, szalik, skarpety.

16996

16997

16998

16999

JaroGL
26.11.2010, 16:51
Jedziemy dalej napotykamy Royala porzuconego, ale nie ma dźwigni hamulca, Talax zabiera chyba klamki, które się nie przydały nikomu, szkoda, że nie umiemy przewidywać przyszłości, bo byśmy troche potrzebnych części z niego wymontowali.

17000

17001

Droga powoli prowadzi w dół wzdłuż rzeki, mijamy piekne kolorowe skały.

17002

17003

17004

17005

Przed Sarchu pojawiają się skupiska namiotów dla turystów, ale ceny odstraszają. Są za to ciekawe krajobrazy, rzeka płynie w wąwozie o ok. 50 m niżej.

17006

17007

17008

Dojeżdżamy do samego Sarchu, które jest wioską sezonową. Jest tam oczywiście posterunek kontrolny. Kris i Młody pierwsi ruszają dalej i odjeżdżają, odprowadzam ich wzrokiem, przejeżdżają całą wioskę i nie zatrzymują się. Myślę sobie co jest grane? Przecież jest już późno, a dalej jest następna przełęcz, której nie ma szans przejechać za dnia. Do tego w oddali widać błyski co nie za dobrze wróży. Puszczam się więc w pogoń za nimi i dopadam ich za kilka kilometrów, myśleli, że jest jeszcze jedna wiocha po drodze. Nie chce się nam zawracać więc decydujemy się na pierwszy nocleg w namiotach. Znajdujemy polanke przy drodze koło mostu przez rzekę, jest nieco osłonięta od wiatru, rozkładamy namioty, dodatkowo robimy bariere z motorów.

17009

Nastepnie kuchnia i zupki, robi się zimno, wysokość ok 4200 m, mało tlenu, mocno się umęczyliśmy przy tych namiotach. Wieczorem przejeżdżają jeszcze ostatnie ciężarówki, kierowcy pozdrawiają nas i oczywiście trąbią.

kris
26.11.2010, 17:38
następnym razem nie zabieram namiotu żeby nie kusiło ... ;)

RAVkopytko
26.11.2010, 18:16
Piękna relacja,gratuluje realizacji marzeń.:bow:
Gdzie w Polsce można znaleźć porzuconą Afryke?:) pewnie i tak się nikt nie przyzna nawet jak znajdzie:D

JaroGL
26.11.2010, 20:01
W nocy o dziwo nie zmarzliśmy, choć temperatura na pewno nie przekraczała 5 stopni. Galaxon tylko miał problemy z choroba wysokościową, głowa go bolała i ledwo się ruszał do tego perspektywa jazdy bez tylnego hamulca nie napawała optymistycznie. Widok z miejsca noclegu mielismy niezły, dzien wczesniej nie było czasu na fotke.

17013

Zabralismy się za gotowanie wody na herbate i na jakieś jadło co na tej wysokości nie jest wcale takie łatwe. Waski o mało nie wysadził mnie w powietrze tą swoją kuchenką.

17014

Ruszylismy w kierunku trzeciej naszej przełęczy Lachalung La o wysokości 5065 m. Początkowo droga biegnie doliną wzdłuż rzeki, a w pewnym momencie zaczyna sie wznosic kilkunastoma serpentynami w górę aż do przełęczy. Jak się potem okazało jedna z najlepszych przełęczy widokowo zwłaszcza na podjeździe i zjeździe.

17015

17016

17017

Jest pięknie, motory dają rade. Talax trochę odstaje ale nie ma tragedii. Jedziemy wąwozem wzdłuż strumienia aż do mniejszej przełęczy Kangla o wysokości 4784 m. Czwarta zdobyta.

17018

17019

Widok z tej przełęczy jest super, przepaść, formacje skalne, wodospad. Jedzie sie półka skalną , a potem zjazd serpentynami w dół.

17020

17021

17022

Jesteśmy blisko Pang ok 5 km, to tez wioska sezonowa, ale zanim tam dojedziemy mamy nowe doświadczenie w Himalajach - przeprawe przez błociaro i wielkie kałuże. Trochę się ślizgamy, ale dajemy rade. Zatrzymujemy się w Pang u miłej pani na omlecika i herbatkę z migdałami i cynamonem.

JaroGL
26.11.2010, 21:33
17023

Z Pang wyjeżdża się do góry kilkoma serpentynami i wjeżdża się na coś w rodzaju płaskowyżu o długości kilkudziesięciu kilometrów. Jest bardzo szeroko, można wybrać sobie jedną z wielu dróg.

17024

Oczywiście każdy wybiera inną, więc tracimy kontakt ze sobą, do tego od lewej nadciąga jakaś nawałnica z piorunami. Nie napawa to optymistycznie, jest szansa na ucieczke bo idzie skosem, więc postanawiam wycisnąć wszystko z Royala. Przed sobą mam piękną pogodę, chłopaki zostają z tyłu, a burza mnie dogania. Royal więcej leci w powietrzu niz jedzie. Gubie butelki z wodą, zaczyna padać grad, nie mam czasu na włożenie ciuchów przeciwdeszczowych. W końcu udaje mi się uciec, ale nazbierałem przed soba ok 2 kg gradu. Za mną biało.

17025

A przede mną pieknie.

17026

Dojeżdżam do jakichś namiotów i skrzyżowania dróg, czekam na chłopaków, przyjeżdżają po jakimś czasie i wyglądają jak zmokłe kury. Zagadujemy miejscowych, dowiadujemy się, że droga przez przełęcz Taglang La jest niemożliwa bo tam spadło 16 km drogi po lipcowych powodziach. Nie jest dobrze, ale jedyna droga do Leh wiedzie przez Jezioro Kar i przełęcz Polo Kongka La, ale to strata prawie jednego dnia. Nie mamy wyjścia musimy jechać tyle, że właśnie w tamtą stronę poszła burza.

17027

Pierwszy odcinek to przeprawa przez niezły piach, atakuje dwa razy wydmę bo moto nie daje rady, musze szukać innej drogi, chłopaki mają podobne problemy. Gdy w końcu wyjeżdżamy do góry pojawia się świeżo położony asfalt, jedziemy w kierunku jeziora. Okazuje się, że uciekamy przed jedną burzą a gonimy drugą.

17028

17029

W pewnym momencie widze przed sobą, że Wąski rzucil motor i biegnie gdzies przez step. Myślę sobie, że pewnie zobaczył cos ciekawego, albo goni jakiegoś zwierza. Okazalo się że biegnie do jedynego kamienia czy krzaka o wysokosci ok. 0,5 m za potrzebą. W tym momencie jedzie akurat konwój cięzarówek i wszyscy hindusi z uśmiechem na gębach robia fotki Młodemu.

17030

Dalej droga odchodzi w lewo od jeziora i rozpoczyna się łagodny wjazd na piątą przełęcz Polo Kongka La. Okazuje się, że przełęcz miała ponad 5100 m, a według mapy miała mieć tylko 4920 m. Jest strasznie zimno i wiatr, na drodze kałuże zamarznięte stąd nie mam nawet zdjęć tej przełęczy. Zjeżdżamy niżej, robi się cieplej. Jedziemy doliną gdzie znajdują się pozostałości po wydobyciu soli i siarki.

17031

Dojażdżamy do wioski, a potem do skrzyżowania, gdzie w prawo wiedzie droga nad jezioro Moriri. My skręcamy w lewo w kierunku Mahe w dolinie Indusu. Jedziemy cały czas w dół, wjeżdżamy już na tereny gdzie szalała powódź, droga rozwalona, mosty zmyte.

17032

Gdy dojeżdżamy do głównej drogi wzdłuż Indusu robi się już bardzo późno. Jesteśmy jeszcze kontrolowani. Jedziemy jeszcze kilka kilometrów w dół Indusu i już po ciemku znajdujemy nocleg u gospodarzy. Warunki na pierwszy rzut oka tragiczne, ale potem okazało się przytulnie i było dobre jedzenie. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych z naszego wyjazdu.

Stachu
27.11.2010, 10:19
Piękna historia. Czekam na ciąg dalszy:).

JOJNA
27.11.2010, 15:03
zdjęcia super ale nie oddają rzeczywistości.

czosnek
27.11.2010, 15:26
Kurde Panowie, jest Rock&Roll !! brawo!

JaroGL
27.11.2010, 16:50
Spaliśmy na takiej kwaterze.

17044

Jedliśmy najlepsze jedzenie chyba z całego wyjazdu.

17045

W tym dniu plan był taki aby dojechać do Leh. Mielismy do przejechania ok 120 km w większości asfalt. Droga cały czas biegła w dół doliną Indusu. Krajobraz cały czas podobny nie robił na nas już wielkiego wrażenia w porównaniu do tego co za nami.

17046

17047
Z tej trasy najbardziej pamiętam spotkanie z konwojem ok 60 ciężarówek wojskowych, które akurat spotkaliśmy na najbardziej rozwalonym odcinku drogi. Musieliśmy się zatrzymać bo nie było dla nas miejsca. Kurzyło się tak niemiłosiernie, do tego spaliny, że wyglądaliśmy jak kocmołuchy. Nie ma to jak mieć szczęście.

17048

17049

17050

Cała droga to świadectwa po katakliźmie powodziowym, przejeżdżamy często przez strumienie bo mosty pourywane, pola uprawne jeszcze zalane, niektóre domy podmyte i poniszczone.
Dojeżdżamy do Upshi gdzie jest kontrola paszportowa.
Kilkanaście kilometrów przed Leh dolina rozszerza się, pojawiają się większe miasteczka, ludność miejscowa zajęta sprzątaniem po powodzi.

17051

Przed samym Leh kierują nas na objazd przy samym Indusie, jedziemy miejscami po rzece. W końcu dojeżdżamy do miasta od strony lotniska, Wąski się gdzieś gubi, ale po godzinie znajduje nas. Mijamy też Gompe. Miasto walczy z usuwaniem skutków powodzi. Podobno zginęło tu ok 500 osób.

17052

Pytamy gdzie mozna załatwić pozwolenia na dalsza drogę. Jedziemy do Departamentu, ale tam mówią nam, że nie możemy tego załatwić bezpośrednio tylko przez agencję, dostajemy namiary. Jedziemy na Main Bazar jest ok 15, udaje się nam wszystko załatwić i agent mówi nam, że jeszcze w tym dniu będziemy mieć pozwolenia. Udało się nam rzutem na taśme. Jedziemy więc szukać noclegu, przez przypadek trafiamy do super miejsca, jest po europejsku, szok.

17053

Wreszcie normalny prysznic, kibel, łóżka itd. Wieczorem idziemy połazić po mieście i się integrować, poznajemy Polaków, imprezka w fajnej knajpie.
Rano czeka nas przegląd motorów no i dźwignia hamulca dla Talaxa.

JaroGL
28.11.2010, 17:47
Rano szybkie śniadanie i jedziemy do mechanika przeglądnąć motory i dokonać drobnych napraw. Najważniejsze to dźwignie hamulca dla Talaxa. Udaje się ją kupic i wymienić. Wracamy na kwaterę, pakujemy sprzęty i kierunek Khardung La najwyższa przełęcz na naszej trasie. Znajdujemy właściwą drogę, co nie jest takie proste w Leh i jedziemy przez slumsy. Dzielnica zniszczona przez powódź, w końcu wznosimy się trochę wyżej, znikają zabudowania oraz zieleń. Wjazd na przełęcz to ciągła jazda w górę przez ok 50 km.

17063

W połowie drogi jest posterunek kontrolny, sprawdzają pozwolenia. Jedziemy dalej, mój motor dostaje zadyszki, chłopaki odjeżdżają. Jakieś 2 km przed przełęczą motor gaśnie. Udaje się zapalić, ale nie chce jechać, muszę odpychać się z buta dodatkowo. Wjeżdżam na przełęcz jako ostatni. Znajduje sie tam posterunek wojskowy, gompa, flagi modlitewne, sklep z pamiątkami no i najwyżej połozone kible. Częstują też darmową herbatką, jest zimno i wietrznie. Wokół śnieg. Robimy fotki. Szósta przełęcz zdobyta.

17064

17065

17066

17067

Informuję chłopaków, że mam problemy z motorem i ruszam jako pierwszy w dół. Jadę sobie spokojnie na zgaszonym silniku, co jakiś czas filmuje. Chłopaków nie ma, ale wydaje mi się, że słyszę silniki. Zjeżdżam dalej, ostatni rzut oka na przełęcz.

17068

Spotykam pierwszego Świstaka i Jaka.

17069

17070

Dojeżdżam aż do skrzyżowania z drogą do Agham tj ok. 55 km od przełęczy i tam czekam na resztę. Po drodze piekne widoki.

17071

Mija pół godziny, godzina a potem półtorej. Przyjeżdża Wąski, informuje mnie, że Krzysiek rozwalił oponę kilka kilometrów za przełęczą, a ja mam wszystkie narzędzia. Jest wtopa, zawaliłem sprawę, ale bałem się, że to ja będe opóźniał jazdę, bo z motorem kiepsko. Zastanawiamy się co robić czy wracać czy szukać noclegu, czy podać narzędzia stopem. Postanawiamy zjechać do Khalsar i poszukać noclegu. Jest kiepsko parę domów na krzyż, warunki tragiczne. Spotykamy Francuzów na Royalach też mają problem zostawili motor w nastepnej wiosce i jadą do Leh po części. Próbujemy coś wymyslić, dajemy im narzędzia aby przekazali naszym. Po pół godziny decydujemy się, że jednak wracamy bo niewiadomo co tam u chłopaków. Wąski jedzie pierwszy bo ma lepszy motór, ja znów się wlokę do góry. W międzyczasie Krzysiek zjeżdża do North Pulu, gdzie przy pomocy narzędzi wojskowych wyciąga koło. Zanim ja dojeżdżam do tego miejsca Krzysiek jest już po spotkaniu z Francuzami, którym padł drugi motor, odebrał nasze narzędzia, ale pojechał już z kołem okazją do Leh. Motor wprowadzony do knajpy. Okazało się, że opona jest tak uszkodzona, że jest potrzebna nowa. Spotykam Młodego, jedziemy dalej, jest już bardzo późno i bardzo zimno. Motor cudem wyjeżdża na przełęcz potem już w dół to jakoś dojadę, jest ciemno, doganiam Galaxona, robi nocne fotki.

17072

Dojeżdżamy spowrotem na kwaterę wszyscy wyczerpani, są trochę kwasy po tym dniu, idziemy spać. Ten pechowy dzień zaważył na tym, że nie pojechaliśmy do Padum.

sambor1965
28.11.2010, 17:53
Wyprostuj te ostatnia fote. Widze ze bylo arcyklimatycznie. Gratki za spelnianie marzen!

JaroGL
28.11.2010, 18:17
Sambor dzięki za opinie. Fotka juz poprawiona. Wrzucam jeszcze jedną.

17073

17074

P.S. Czy Gruzja na przyszły rok aktualna? Pisałem do Ciebie na ADV.

dopra
29.11.2010, 11:10
Rewelacja, rozmawiałem z Talxonem i czekałem na zdjęcia i opis z Waszej wyprawy no i się doczekałem :)

podos
29.11.2010, 14:21
17074



Eh ta nocna panorama Leh i z zasniezonym Stok Kangri w tle.... :dizzy:

JaroGL
29.11.2010, 20:53
Wstajemy rano, szybkie śniadanie i jazda do mechanika. Atmosfera nie ciekawa. Krzysiek z chłopakami jedzie oponę kupić i załozyć. Ja zostaje na kwaterze i dobieram się do gaźnika, ale nic w nim nie znajduje. Wymieniam świece, sprawdzam zawory, czyszczę filtr powietrza. Mam nadzieję, że dziś motor będzie się lepiej sprawował. Umówiliśmy się, że spotykamy się tam gdzie został motor Krzyśka. Wyjeżdżam więc w drogę, nie wiem czy chłopaki już pojechali czy też nie. Krzysiek z kołem musi znów jechać stopem bo motory w dwie osoby i z bagażem nie pojadą. Moto jakoś jedzie, jakby lepiej niż wczoraj. W South Pullu dowiaduje się, że chłopaki juz jechali, co potem okazuje się nie prawdą bo gościu myślał, że chodziło o poprzedni dzień. Zdobywam po raz trzeci przełęcz Khardung La 5602 m ;) i zjeżdżam w dół do North Pullu. Tam okazuje się, że jestem pierwszy, ale ważne, że motor Krzyśka jest i bagaże. Czekam ponad godzinę, okazuje się, że chłopaki czekali długo na jakąkolwiek okazje.
Pomagam Krzyskowi przy zmianie koła, okazuje się, że jednak nam podprowadzili klucz nastawny i nie możemy dokręcić koła. Musimy pozyczyć od wojskowych.

17115

W końcu udaje się, humory się poprawiają, ruszamy w kierunku Nubra Valley. Droga z North Pullu do Khalsar piękna, dobry asfalt, można się bujnąć na zgaszonym silniku szybciej niż na plaskim z pełnym gazem.

17116

17117

17118

17119

17120

17121

Parę km za Khalsar jest rozwidlenie dróg. W prawo do Nubra Valley, w lewo do Shyok Valley. My najpierw jedziemy do tej pierwszej. Przejeżdżamy przez most za którym jest kontrola pozwoleń.

17122

Wszystko idzie gładko, dojeżdżamy do miejsca gdzie zaczyna się dolina.

17123

Nasz cel to Panamik, wioska najdalej wysunięta w kierunku Lodowca Siachen, dalej ponoć juz się nie da. Dojeżdżamy do wioski jest już bardzo późno. Rzucam hasło, żeby jechać drogą dokąd się da, dopóki nas ktoś nie zatrzyma. Jedziemy dość długo, chyba ze 20 km, w końcu juz po ciemku wypada do nas wojsko i nakazuje nam odwrót. Na horyzoncie ukazuje sie nam jednak jęzor lodowca choć jest juz zbyt ciemno na fote, robię tylko krótki film. Wracamy więc do Panamik, szybko znajdujemy nocleg w fajnym miejscu wśród zielenii. Jest fajnie obracamy flache i idziemy spać.

17124

JaroGL
30.11.2010, 19:33
Wstajemy rano, jemy i pakujemy się szybko. Mamy dzić ambitny plan. Chcemy pojechać do Shyok Valley dokąd się da, a potem pokonać przełęcz Wari La, a to bardzo duzo jak na jeden dzień.
Jedziemy więc spowrotem z Panamik do skrzyzowania za mostem. Dolina Nubra wygląda o poranku inaczej niz wczoraj, dużo piękniejsza kolorystyka, światło inaczej pada na góry. Robimy fotki. Mijamy busa lekko przeładowanego, jest to norma. Ciekawe co by powiedzieli nasi Policjanci.

17143

17144

17145

17146

17147

Przejeżdżamy przez most z posterunkiem wojskowym i skręcamy w prawo do Doliny Shyok. Jedziemy przez chwilę po szerokiej piaszczysto-żwirowej równinie.

17149

Wyjeżdżamy serpentynami na półkę skalną i jedziemy nią prawie do Diskit.

17148

Jest tam bardzo wąsko, za jednym z zakrętów spotykam Tate widmo, ścinam ostro w lewo i wchodzę miedzy skały, a ciężarówke. Zawadzam sakwami z obu stron, ledwo wychodzę z tego, za bardzo się bujnąłem. Dojeżdżamy do Diskit, szukamy jakiegoś żarcia, jest kiepsko, wąski idzie na neta. Chcemy pojechać jak najdalej, choć wg przewodnika można dojechać do wioski Hunder i tyle. My oczywiście jedziemy kilkanascie kilometrów dalej, mijamy dość dużą bazę wojskową z lotniskiem. W końcu sami zawracamy bo kiepsko z czasem, ale widok mamy przedni.

17150

17151

17152

Wracamy więc do Diskit, aby zatankować, kupujemy jeszcze dżem i bułki.

CDN

JaroGL
30.11.2010, 20:13
CD
Po drodze mijamy Gompe.

17153

W Diskit Talax z Wąskim idą jeszcze oglądnąć statue Buddy (fotka była wcześniej) i robią też zdjęcie z tarasu na dolinę, pieknie.

17154

Wracamy do Khalsar i skręcamy w lewo w kierunku Agham. Jest to droga bardzo mało uczęszczana. Miejscowi mówia nam, że kilka km od skretu jest strumień jak go pokonamy to dalej juz przejedziemy. Faktycznie okazuje się, że okolice strumienia spustoszone przez powódź. Droga bardzo ciężka, ale jakoś przejeżdżamy. Jedziemy półką skalną po prawej strony doliny, po lewej zielone wysepki, to małe wioski.

17155

17156

Dalej dolina jest szeroka, a my jedziemy środkiem, cudowne widoki, szkoda słów.

17157

17158

W okolicy Agham droga znów robi się trudna, osuwiska, piach, żwir, strumienie, potem droga zaczyna się ostro wznosić, motory się grzeją, przestają jechać. Tym razem największy problem ma Talax.

17159

Wtaczamy sie powoli na przełęcz Wari La, to już siódma na naszej drodze. Nie pamiętam jaką miała wysokość, ale chyba ponad 5100 m. Jest już szarówka, a my musimy jeszcze zjechać w dół. Robimy fotkę na panoramę oraz na serpentyny w dół.

17160

17161

Puściliśmy się więc w dół jak wariaci, aby zjechać jak najniżej póki było coś widać, bo w motkach świateł jak na lekarstwo. U Waskiego pamietam to tylko jeden migacz przedni działał. Ja po dwóch winklach walnąłem dźwignią hamulca w kamol i zrobiła się jak lewarek zmiany biegów przy samochodzie. Musiałem się zatrzymać, na prostowanie trochę mi zeszło, dobrze, że się nie urwała. Ruszyłem w pogoń, gdzieś w dole widziałem jedno tylne światełko, wszedzie było czuc palone hamulce. Zjazd to było ok 50 km, na oponach zniknął bieznik, dwa razy się juz z buta odbijałem, aby nie wypaść z drogi, bo na winklach był gdzieniegdzie piasek. Jak potem analizowałem sytuacje na spokojnie to stwierdziłem, że mieliśmy dużo farta, że nikt się na tym zjeździe nie rozwalił.
Gdy zjechaliśmy na dół zeszło nam ok pół godziny zanim znaleźliśmy jakąś kwaterę. Trafiliśmy bardzo dobrze bo do rodziny truckera, miał dwie swoje Taty i dwie corki. Dostaliśmy dwa pokoje, full wypas, potem byliśmy zaproszeni na kolację do kuchni, gdzie znajdowały się różne chińskie przedmioty i zastawy, było klimatycznie i oczywiście po turecku.
W pokoju mieliśmy materac na podłodze i swoje śpiwory. Gdy weszliśmy po kolacji na podłodze było multum robactwa, prusaki, karaluchy itd. Walczylismy z tym z Krzyśkiem chyba z godzinę. Co wybiliśmy je, zgasiłem latarkę, to zaraz coś nowego chrobotało, więc znow zapalaliśmy i praliśmy je, aż w końcu zsnęliśmy ze zmęczenia. Rano okazało się, że nas nie zeżarły.

17162

Ehh. Co to był za dzień. Piękne widoki, piękna trasa na motor, piekna pogoda, ciepło, długo zostanie w mojej pamięci. Fotek tyle, że nie wiedziałem jakie wybrać, a jakie filmy palce lizać.

kris
30.11.2010, 23:00
za tego Budde to Talax z Wąskim wpierdol...a tych robaków to Jaro sie bał ;)

talaxon
01.12.2010, 21:10
witaj K... za co wpierdol ? przyznaję wykorzystałem młodego do osiągnięcia własnych korzyści (najlepsza fotka wyprawy "ZŁOTY BUDDA" ) ale wiesz jak było szutry czy asfalt dzida na maksa Jaro (service menager) na przedzie a ja na końcu, ale zrekompensuję to tobie na następnym wyjeździe,
a tak przy okazji jedziemy na zlot podróżników w MAROKU !?

JaroGL
01.12.2010, 22:22
Zastanawiam się co mam napisać o następnym dniu skoro juz poprzedni był niezapomniany. mam tez problem w doborze fotek bo jest ichtyle, że ledwo do 30 zszedłem po piątym odsiewie. Bedzie więc bardziej fotkowo niz opisowo.
Zaczęło się jak zwykle, śniadanko, pakowanko, usciski z rodzina u której mieszkaliśmy, pamiątkowa fotka i w drogę. Dziś kierunek to ósma na naszej drodze przełęcz Chang La 5360 m ora dojazd do Pangong Tso. Wjazd na przełęcz pszedł gładko choć droga była w kiepskim stanie i w remoncie. Widoki z przełęczy bardzo ładne, w tle widoczna ściana lodu.

17168

17169

17170

Zjazd z przełęczy łagodny, dobry asfalt, wiec mozna naginać. Co jakiś czas przystanek na fotke i tak do Tangtse.

17171

17172

17173

Tam zaczyna się rozległa dolina. Jest tam też baza wojskowa i posterunek kontrolny.

17174

Dalej robi się bardziej zielono, jedziemy wzdłuż strumyka w górę, który wije się wśród łąk. Jest dużo pasących się koni, jaków i osiołków. Spotykamy tez stado świstaków z którymi dzielimy się ciasteczkami. Jedzą z ręki.

17175

17176

17177

CDN

talaxon
01.12.2010, 22:39
więcej świstaków dla tych co je lubią

http://lh3.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjpqK3K41I/AAAAAAAACiw/Jh-AQeRRN4k/s720/DSC_0653.JPG
http://lh4.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjpoHoXDXI/AAAAAAAACiw/UbPt3_fFTrk/s720/DSC_0652.JPG
http://lh3.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjpsxuLR9I/AAAAAAAACiw/KyjlhCVb5U8/s720/DSC_0655.JPG
http://lh3.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjpw85bpUI/AAAAAAAACiw/NseFCobEvyk/s720/DSC_0657.JPG
http://lh6.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjplPtNa3I/AAAAAAAACiw/aJqfRSdLPKM/s720/DSC_0649.JPG

za to zdjęcie dostane w r... ale co mi tam

<img src="http://lh3.ggpht.com/_d7eJcApmn1U/TIjp_Q-xEPI/AAAAAAAAC2Y/ZUTrGGBCy8Q/s720/DSC_0666.jpg" alt="Obrazek"/>

byliśmy twardzi 3800m

JaroGL
01.12.2010, 22:46
CD
Jedziemy dalej. Teraz dolina zmenia swój charakter. Zieleń znika, pojawia się duzo strumieni, ktore musimy pokonać, dookola piekne kolory gór az nieprawdopodobne, jest też duzo małych jeziorek.

17178

17179

17180

17181

Chłopaki ulegają tym pieknym widokom i robia sobie sesje lekko rozbierane. W końcu to już drugi tydzień bez lasek. Jest z tego przynajmniej jedna korzyść, Talax wreszcie ściąga swoją koszulkę South Africa pierwszy raz od dwoch tygodni :D. Twardy zawodnik.
Co zakręt wypatrujemy jeziora Pangong, a tu ciągle nic. W końcu jewyłania się zza gór pierwszy widok na jezioro.

17182

A za nami taki widok.

17183

Dojeżdżamy do jeziora. Woda czysciusieńka i nawet ciepła w porównaniu do innych jezior i rzek. Robimy pierwsze fotki.

17184

17185

Ruszamy do spangamik, gdzie bedziemy szukać noclegu. Wybieramy drogę po plaży wzdłuz jeziora, wydawało się że będzie łatwo, ale nie było. Pełno głębokich przejazdów przez dopływy, duże kamienie, luźny zwir. Royale mają wbrew pozorom dość dużą masę więc się chętnie zakopują w luźnym, a silnik się dusi bo nie ma koników. Dopiero jak się nabierze prędkości to ida nieźle tyle, że znów zawieszenie niewydala i wiecej się leci niż jedzie.

17186

17187

CDN.

JaroGL
01.12.2010, 23:07
CD

Dojeżdżamy do Spangamik. Jest klimatycznie. Na wjeździe do wioski wpadam w lekki poślizg na błotku, opanowuje sytuacje, ale zahaczam lewą sakwą o murek z kamieni. Sakwa się lekko rozdarła, ale wytrzymała, murek niestety nie, zwalił się za mną na pół drogi, droga zablokowana :p.

17189

17190

Kwaterę znajdujemy szybko choć zdania są podzielone, ja wolałbym spedzić noc nad jeziorem i popatrzyć na gwiazdy, były by piękne nocne foty, ale zostałem przegłosowany. Chłopaki zaczynali odczuwac trudy wyjazdu, bo był to raczej rajd po Himalajach niz wyjazd turystyczny.
Zrzuciliśmy wszystkie bety do chałupy i pojechaliśmy podzidować bo jeszcze ok 2 godziny do zachodu słońca. Pojechaliśmy wzdłuż jeziora w stronę granicy Chińskiej, ale po ok 5 km postanowilismy pokręcić się w miejscu i fotki porobić, tylko Wąski pogonił dalej.

17191

17192

17193

17194

17195

17198

Zaczęło się robić późno, wracamy do kwatery. Następny wspaniały dzień dobiega końca. Motory dzielnie sobie radzą. Na kolację jesteśmy zaproszeni do rodziny miejscowej, jest fajnie choć jezyk praktycznie tylko migowy.

17196

17197

JaroGL
03.12.2010, 17:00
Poranek na Pangong Tso, przepięknie!

17231

17232

17233

Niestety nie mamy zbyt wiele czasu na rozkoszowanie się widokami, bo dziś musimy wrócić do Leh, a to dość daleko. Mamy jeszcze plan, aby zboczyć z trasy i spróbować zaatakować przełęcz Marmisek La, która znajduje się na granicy z Chinami i byłaby najwyższą przełęczą jakby się udało. Jest jednak problem, bo nasze pozwolenia nie obejmują wjazdu na tą przełęcz, ale tak naprawdę nikt nie wie jak załatwic na nią pozwolenie. Jedni mówią, że w Delhi, inni, że w Leh, jeszcze inni, że w Lukung itd.
Pakujemy się i jedziemy wzdłuż jeziora , gdzie znajduje się droga w prawo w strone przełęczy.

17234

17235

17236

Początkowo wszystko idzie gładko, po kilku km dojeżdżamy do wioski, ale tam nie ma wojska, jedziemy dalej i dopiero po pokonaniu pagórka dojeżdżamy do posterunku. Widać stamtąd już drogę na przełęcz, jesteśmy tak blisko. Przychodzi strażnik jeden potem drugi i dziesiąty, wręczamy nasze pozwolenia i czekamy co się wydarzy. Główkują nad tym chyba z 15 minut. W końcu jakiś ważny mówi, że to pozwolenie nie obejmuje wjazdu tutaj i tłumaczy nam że źle pojechaliśmy itd. my teraz na głupa mówimy, że w Leh powiedzieli, że obejmuje. Znów 15 minut zastanawiania się i debaty zbiorowej. Znów przychodzi jeden i mówi, że nie da rady. No to my próbujemy na litość, że z drugiego końca świata przyjechaliśmy itd. Niby kiwają głowami ze zrozumieniem, ale nic to nie daje. No to ostatnia szansa - łapówa tez nie skutkuje. Pozostaje więc zawinąć się na pięcie i powrót. Mam jeszcze plan aby objechać ten posterunek jakoś za pagórkiem, ale chłopaki nie podchwytują pomysłu. Wracamy więc nad jezioro i skręcamy na drogę w kierunku przełęczy Chang La.

17237

17238

Mijamy znów piekne widoki, karmimy znów świstaki itd. Przed samą przełęczą Chang La dopada mnie pech, pęka tłoczysko w tylnym amortyzatorze. Tył motoru od razu opada w dół i zaczyna się dobijanie na każdej najdrobniejszej nierówności, jazda staje się koszmarem, średnia leci w dół. Od tego momentu jestem zawalidrogą. Na asfalcie jest w miarę ok.

17239

Gdy już zjeżdżaliśmy z przełęczy żebym nie miał za łatwo to urwała mi się linka sprzęgła. Naszczęście w Royalu skrzynia fajnie pracuje bez używania sprzęgła.

17240

Niemniej jednak udaje się dojechać w tym dniu do Leh. Nocleg znów w tym samym miejscu co wcześniej. Wieczorem idziemy znów do knajpy na imprezkę i spotykamy tych samych Polaków.

JaroGL
05.12.2010, 17:26
Tego dnia mamy wolne. Ze względu na stratę dwóch dni wcześniej, jednego z powodu objazdu przełęczy Tanglang La, a drugiego w wyniku awarii opony u Krzyśka rezygnujemy z wycieczki do Padum, bo na nią potrzeba 4 dni. Szkoda, ale siła wyższa.
Jedziemy więc do mechanika naprawić amortyzator tylny i linkę sprzęgła.

17272

Zostawiamy mój motor i jedziemy na Main Bazaar połazić oraz kupić trochę prezentów. Zamawiamy między innymi haftowane T-shirty z wizerunkiem Royala i Ladakhu.

17273

Potem jedziemy zwiedzić górującą nad miastem Shanti Stupę z której roztacza się piękny widok.

17274

17275

17276

Nastepnie jedziemy po odbiór motoru. Mechanik wymontował amortyzator , przyspawał tłoczysko i założył. Wyglada ok. Postanawiam jeszcze wyprostować i zespawac uchwyty na karnistry z paliwem bo oba miałem urwane. Jeden dzięki Talaxowi, który zaparkował mi na tyle.
Spotykamy ponownie Angola na Royalu pomarańczowym, który informuje nas, że drogę z Manali do Leh pokonuje juz po raz 18-y. Szacunek :bow:

17277

Jedziemy jeszcze zwiedzić klasztor w dolnej części miasta przy lotnisku. Jest tam piekna panorama na dolinę Indusu. W czasie zwiedzania słuchamy cos na wzór hejnału mariackiego.

17278

17279

17280

17281

Pokrążylismy jeszcze trochę po Leh i jedziemy odstawić motki na kwatere i idziemy imprezować.

banditos
05.12.2010, 22:30
JaroGL wielki szacun!!!
Moje marzenie....

JaroGL
05.12.2010, 22:36
Banditos to było też moje marzenie. Czekałem 3 lata na realizacje. Teraz mam następne tylko nie wiem ile czasu upłynie aby go zrealizować :D. Mam nadzieję, że nie dłużej :vis:.

Cumuulus
06.12.2010, 19:04
Super wyprawa !!

Pozdrawiam Bartek

Ps. Czekam na dalszą część.

JaroGL
06.12.2010, 21:59
Mamy 31.08. W tym dniu zaczynamy powrót do Delhi. Musimy znów pojechać objazdem, ale tym razem jest to nam po drodzę ponieważ w planie mamy jeszcze nasz ostatni cel czyli Tso Moriri. Musimy dojechać do jeziora w jeden dzień co będzie dosyć trudne bo to ponad 200 km. Jedziemy więc znów w górę Indusu i podziwiamy widoki od drugiej strony.

17330

17331

Gdzieś w okolicy Tindo pęka znowu tylny amortyzator, jednak spawanie to nie byl dobry pomysł. Zaczyna się znów droga przez męke. Dobrze, że choć pogoda dopisuje.

17332

17333

17334

W Mahe kontrola permitów i odbijamy w prawo od doliny Indusu. Jedziemy kilkanascie km wzdłuż strumienia do skrzyżowania dróg.

17335

17336

Odbijamy w lewo i zaczynamy wspinać się na dziewiątą przełęcz na naszej drodze Namshang La ok 4900 m. Royal Talaxa niedomaga, nie ma ochoty jechać, więc nawet ja z moim złamanym amorem jade szybciej. Co chwile zmienia świece, ktora jest strasznie zakopcona.

17337

17338

Za przełęczą kończż się resztki asfaltu i zaczyna się piach, żwir i kamienie, ale co najwazniejsze piękne widoki.

17339

CDN

JaroGL
06.12.2010, 22:35
CD

Okolice Tso Moriri to ścisły rezerwat. Nie można nawet namiotu rozłożyć.

17340

Nocleg możliwy jest tylko w Karzok po wcześniejszej kontroli na posterunku. Okolica jest cudowna, gdzieniegdzie pasą się konie, jaki i osły. Dookoła wysokie góry.

17341

17342

17343

Po drodze mijamy małe jeziorko i dopiero po kilkunastu km dojeżdżamy do Karzok.

17344

17345

17346

17347

Sama wioska nie specjalna. Klasztor, sklep i kilkanaście domów. Wzbudzamy trochę sensacje, robi się zbiegowisko. Jesteśmy świadkami dawno zapomnianego u nas sposobu odbijania opony od felgi.

17348

Robi się późno, szukamy noclegu. Trafiamy na taką ruderę, ale nie było najgorzej.

17349

kris
07.12.2010, 21:48
ta rudera to głowny sklep w tej miejscowosci hihihih , tak przynajmniej było na szyldzie...ale na szczeście był jeszcze jakiś... a gdzieś pomiedzy tymi ruderami chyba jedyna rura z bieżącą wodą bo rano była mała kolejeczka...ogólnie zajebiaszczo - polecam

JaroGL
08.12.2010, 23:08
Tego dnia czekała nas znów długa droga. Rano po śniadanku jak zwykle pakowanko lub odwrotnie. Rozglądnęliśmy się trochę po okolicy bo wczoraj juz późno było i ruszylismy spowrotem najpierw wzdłuż Moriri Tso, potem wzdłuż mniejszego jeziorka i przez przełęcz Namshang La. Tego dnia widoki mamy jeszcze piekniejsze.

17510

17511

17512

17513

17514

17515

Z przełęczy odjeżdżam jako pierwszy bo mam nadal pęknięty amor, dojeżdżam do krzyżówki, gdzie mamy skręcać w lewo. Czekam na chłopaków, ale nie ma ich długo. Przyjezdżają po ok. godzinie, okazuje się, że sobie urzadzili kapiele w strumieniu. Ruszamy w stronę Tso Kar, ale najpierw musimy się wspiąć długim podjazdem na przełęcz Polo Kongka La.
Tym razem jest bardzo ciepło ok 20 stopni.

17516

17517

Tuż za przełęczą spotykamy dwóch motocyklistów. kaleczymy po angielsku żeby pogadać a tu okazuje się że Polacy. Studiują w Indiach i teraz mają trochę wolnego więc postanowili się przejechać z Manali do Leh. Pogadalismy trochę i pojechaliśmy dalej w stronę jeziora.

17518

17519

CDN

JaroGL
08.12.2010, 23:31
CD

Nad jeziorem pojawia się kawałek z dobrym asfaltem, mogę troche przyspieszyc choć amor co chwile dobija.

17520

17521

Nagle czuje zrywy łańcucha, sprawdzam luźny jak guma od majtek, zatrzymuje się naciągam, ale jestem już na granicy a łańcuch wisi nadal. Podczas jazdy okazuje się że nic się nie poprawiło dalej zrywa, muszę ograniczyć prędkość. Mijamy dzwona, zastanawiam się jak ten kierowca zrobił takiego fikołka, a na ciężarówce ani wgniotki.

17522

Dalej jest taki krótki odcinek paru km, gdzie jest straszny piach, Royale tego nie lubią bo im kucyków brakuje.

17523

W końcu dojeżdżamy do głównej drogi w lewo w stronę Manali, a w prawo na przełęcz Tanglang La. Na krzyżówce jest kilka jurt, zamawiam coś do żarcia bo w tym dniu jestem tylko o omlecie. Okazuje się to zgubne dla mnie ale o tym potym.

17524

Naradzamy sie co dalej robić, bo jest dobry czas. Kusi nas atak na przełęcz choć nie wiemy czy dojedziemy bo droga jest nieprzejezdna, tylko nie wiemy czy za czy przed przełęczą. Stoimy tez kiepsko z paliwem. Ostatecznie podejmujemy meską decyzję i postanawiamy zaatakować dziesiątą przełęcz i chyba drugą co do wysokości. Poczatkowo droga biegie po płaski przez kilkanascie km, dużo piachu i kurzu. Nastepnie wznosi się łagodnie aż do samej przełęczy. Na szczycie bardzo ładny widok na obie strony, chyba najbardziej rozległe widoki z tej przełęczy. Nie żałujemy swojej decyzji.

17525

17526

Wracamy. Mijamy skrzyzowanie, jedziemy do Pang, gdzie chcemy przenocować. Zatrzymujemy się znów w tej jurcie, chłopaki zamawiają herbatę, ja diagnozuje że wysypało się łożysko tylnej zębatki i powoduje, że się ona kantuje i dlatego łańcuch strzela, do tego zęby są o połowe mniejsze i powyłamywane, nie jest dobrze bo mechanik za dwa dni dopiero. Ruszam więc pierwszy przez rozległą dolinę pełną piachu, gdzie wczesniej złapała nas burza gradowa. Tym razem pogoda dopisuje choć jest już późno. Przed końcem doliny dogania mnie Talax i jedziemy razem do Pang. Po drodze robimy zdjęcie doliny półksiężyca.

17527

17528

Załatwiamy nocleg i czekamy na resztę, czas mija a chłopaków nie ma. U mnie w między czasie zaczynają się problemy żołądkowe po tym żarciu. Jest coraz gorzej. Mówie do Talaxa, że jest ze mną kiepsko i ja na pewno nie pojade szukać chłopaków. Talax tez nie bardzo ma ochote bo z paliwem nie wyrobimy. Mówi że mają namiot to sobie poradzą. Niby tak tylko oni sa dużo wyżej niż my, a tam wiało jak cholera. W końcu przyjeżdżają, miny mają nie tegie, jest trochę nerwów. Okazuje się, że nie zauważyli, że Talax wybrał inną drogę i ich wyprzedził. Czekali, więc na niego i jak zobaczyli, że go nie ma postanowili się wrócić do miejsca gdzie ostatnio go widzieli. Starcili dwie godziny i dużo paliwa. Wiadomo, że do stacji w Tandi nie dojadą. Okazuje się, że można się pogubić na prostym odcinku.
Ja się kładę, zażywam garść leków. Talax robi foty drogi mlecznej. W nocy mam temperaturę ze 40 stopni i takie dreszcze, że aż rozrywam namiot. Po głowie chodzą mi mysli, że juz tu zostane w tych górach. Na pomoc nie ma co liczyć.

17529

talaxon
09.12.2010, 00:38
Krzysiek wybacz !

Dunia
09.12.2010, 14:26
Mam nadzieje że zaszczepiliście sie na dur brzuszny....niestety to główny przeciwnik turystów w Indiach....poza tym cała masa nierozpoznanych rotavirusów brrr..

JaroGL
09.12.2010, 19:46
Niestety nie szczepilismy sie na nic. Postawilismy na profilaktyke.
W tym miejscu gdzie sie strułem zamówiłem najbezpieczniejsze żarcie jakie mogłem czyli ciapate z dżemem. Pech chciał że gościu dorzucił coś do tej ciapaty co było nie zjadliwe i mnie załatwiło.

JaroGL
09.12.2010, 21:14
Rano moje dolegliwości trochę ustąpiły, ale nie byłem w stanie wsiąść na motor. Ogarnęła mnie słabość, zażyłem różne specyfiki, taki stan trwał ze 2 godziny, chłopaki sie niecierpliwili, bo czas leciał a my musielismy w tym dniu dojechać do Keylong, a po drodze 2 przełęcze do przejechania Lachalung La i Baralacha La. Ok. 10 wmusiłem w siebie omleta i zacząłem pakowanie. Wszystkie wnetrzności mnie bolały, wlazłem na motor jakoś i jazda. Kazdy dołek to tragedia, ale cóż nie ma wyjscia trzeba jechać bo inaczej na samolot nie zdążymy. Do tego złamany amor, strzelający łańcuch i predkośc max 30.

17539

17540

17541

Mijamy znów te same miejsca choć od drugiej strony wyglądają inaczej.
Potem przełęcz.

17542

17543

17544

Za przełęczą dopada mnie ból, akurat jest balkon widokowy. Zatrzymuje się tam. W czasie gdy ja zdycham chłopaki się lansują i robią fotki nad urwiskiem.

17545

17546

17547

Jedziemy w dół w stronę Sarchu, trafiamy na remont mostu. Musimy odczekać swoje. Hindusi obracają wsporniki mostu na drugą stronę bo się wygięły jak banany a teraz się muszą wyprostować ;).

17548

CDN

JaroGL
09.12.2010, 21:31
Przed Sarchu dopada mnie następny pech, spada łańcuch, nie mam siły zabrać się za robotę. Chłopaki pojechali do przodu więc zostaję sam, siadam na kamieniu i czekam. Oglądam piekne widoki.

17552

17553

17554

17555

W końcu po dłuższym czasie Talax się lituje i wraca do mnie. Zakładamy łańcuch, jest luźny jak cholera ale nic nie poradzę, cieszę się, że jeszcze się nie urwał. Tuż przed wioską trafiamy jeszcze konwój wojskowych ciężarówek, jest ciasno, nie mam siły mocno trzymać kiery, rzuca mna na kamieniach az w końcu zahaczam o tylne koło ciężarówki. Odpada pół błotnika, nawet nie zaliczyłem liscia, spadam coby mnie nie dorwali. W Sarchu stajemy na herbatkę, potem kontrola i dalej w drogę na drugą przełęcz.

17556

17557

17558

Reszte drogi idzie w miarę gładko, Wąski załatwia z tego co pamiętam kilka litrów paliwa bo by nie dojechał do Keylong, moje zdrowie się trochę poprawia. Do Keylong docieramy późno, nocujemy w tym samym miejscu i zamawiamy znów Spring Rolle. Jutro wizyta u mechanika.

17559

17560

17561

talaxon
12.12.2010, 23:40
cze Jarki świetnie że tyle pamiętasz i chce się to tobie opisywać wielkie dzięki :Thumbs_Up:

a co z naszymi planami ? rozwijają się może ? myślę że już zacząć przygotowania pobudzę Krzyśka !

Dunia
13.12.2010, 09:19
Piękne miejsca, piękne fotki, z pewnością niesamowite przeżycia....ale choroba może wszystko to zniszczyc a także pozostawic trwałe ślady ( np wzw A lub B)....a to kraje endemicznego występowania niektórych chorób...niestety w wiekszości tych chorób profilaktyki nie ma ( tylko malaria ale tez na krótko-tylko, że na malarię brak szczepionki)

http://www.szczepieniadlapodrozujacych.pl/

JaroGL
13.12.2010, 14:09
Na ten dzień plan był prosty. Dojechać jak najdalej, ale zanim wsiedliśmy na sprzęty najważniejsza była wizyta u mechanika aby zreanimować mój motor, Talaxa i Młodego. Wymieniłem łozysko w tylnej zębatce, która już prawie zębów nie miała od tych zrywów i strzałów łańcucha, łańcuch został skrócony o dwa ogniwka żeby dało się go naciągnąć. Amortyzatora tylnego niestety gość nie miał takiego jak mój, ale spasowały używki od jakiejś starej 500-tki za jedyne 17 zł za parę. Chłopaki swoje sprawy też pozałatwiali i mogliśmy startować. Wreszcie zaczęła się normalna jazda w moim wykonaniu, zdrowie tez mi się polepszyło. Zatankowaliśmy w Tandi paliwko i do przodu na Rothang Pass. Do Grampu pogodę mieliśmy elegancką, widoki też.

17690

17691

17692

17693

17694

W Grampu zaczyna sie podjazd na przełęcz, niekończące sie serpentyny, dość dużo samochodów i plac budowy, co powoduje, że droga jest strasznie zniszczona i trudna do przejechania. Wszędzie leżą kamienie, jest dużo piachu, motocykl tańczy w lewo i w prawo, wyprzedzamy samochody jadące przed nami itd. Przed szczytem zaczyna się chmurzyć i robi się przenikliwie zimno. Przełęcz przejeżdżamy nawet nie wiedząc kiedy ponieważ jest taka mgła, że nie wiemy gdzie jedziemy, samochody widzimy jak juz sa metr od nas, dobrze, że chodziaż asfalt jest. Niestety nie długo, na zjeździe znów roboty drogowe, ale tym razem w błocie i nad urwiskami. Pada deszcz. Jeden błąd i lecimy w otchłań bo nie widać dna. Błoto i kałuże momentami głębsze od osi koła, ślisko jak diabli. Po ok. godzinie morderczego zjazdu, zaczyna być coś widać.

17695

17696

17697

Dojeżdżamy do miejsca gdzie jest kilka knajp. Dalej jest zimno. Kupujemy czekoladki aby złapać trochę energii. Młody próbuje odpalić kuchenkę benzynową, aby zrobic kawę ale średnio mu to wychodzi, ale zbiegowisko się robi bo myślą że chcemy lokal spalić. Hindusi ubrani w kombinezony narciarskie , niezły widok , he he. Ruszam dalej z Talaxem w strone Manalli, reszta na siłe próbuje zagotować wodę na kawę, cały czas pada, jedziemy nadal ostrym zjazdem.

17698

17699

Tworzą sie korki, przeciskamy się. Spotykamy znów tego Angola na tym pomarańczowym Royalu, tym razem ma pecha bo urywa mu się linka gazu.
Nie mozemy pomóc bo linka jest u Krzyśka.
Przed Manalli zatrzymujemy się i czekamy na chłopaków. Dojeżdżają, ruszamy z kopyta, ale Talax się gubi i myli droge, my oczywiście o tym nie wiemy i czekamy na niego, gdzieś koło Naggar delektujac się miejscowymi jabłuszkami i konopiami :D. Jest ciemno, nijak nie mozemy się skontaktowac. Wysyłamy smsy ale nie wiemy czy doszły. Wracam po niego do tego samego miejsca co ostatnio się widzielismy, sprawdzam po drodze wszystkie warsztaty, ale nigdzie go nie ma. Wracam do chłopaków. Decydujemy, ze szukamy noclegu przy drodze tak aby było motory widać. Po jakimś czasie przyjeżdża Talax. Okazało się, że skręcił w Manalli w prawo i jechał drugą stroną doliny aż do Kullu i jak dostał smsa to wracał tą stroną którą my jechaliśmy. Znów było trochę nieporozumień, ale najważniejsze, że jesteśmy w komplecie.

talaxon
13.12.2010, 16:25
moja prawda brzmi - ja wybrałem główną drogę (tą mieliśmy jechać), a panowie zabłądzili do czego nie chcą się przyznać (tylko przez przypadek ich trasa była ładniejsza) za to mieliśmy fantastyczne widoki i mnóstwo ostrej jazdy w dzień.

sambor1965
14.12.2010, 13:49
fajnie sie to czyta. Mam wrazenie jakbym tam byl.
A poniewaz w kompie gdzies mi sie ostala jakas rzadka mapka to dorzucam ja tu majac nadzieje ze potomnosci sie przyda, bo u mnie zginie anichybnie.

Cumuulus
15.12.2010, 18:22
Nie daj się prosić i wklej resztę zdjęć ;)

JaroGL
16.12.2010, 20:46
4.09 był dniem dla tych co lubią przeciskać się na zyletki między samochodami w niekończacym się korku w górskiej scenerii z przepasciami, oberwanymi drogami i wszystkim na drodze co jest sobie w stanie człowiek wyobrazić. To był poprostu horror i walka o zycie, choć nie ukrywam, że dość dobrze się w tym czułem. Poprostu była jedna zasada kto sprytniejszy ten jedzie. Oczywiście teraz jestem z tej jazdy dumny bo wyszedłem bez szwanku, ale uwierzcie mi jak tam jechalismy to nie było nam do smiechu. Oczy dookoła głowy. nie było nawet czasu popatrzyć na okolice. Żałuje tylko jednego, zbyt mało nakreciłem filmów z tej jazdy bo teraz są to najczęściej puszczane filmy dla znajomych. W sumie to na tym powinienem skończyć, ale jakies jeszcze przygody mielismy wiec coś skrobne.
Poczatek dnia nie zapowiadał takiego armagedonu na drodze, była jazda głebokim wąwozem wśród zieleni i pięknych widoków.

17733

17734

Były jakies zabytki i mosty wiszące oraz wodospady na ponad 100 a moze i 200 metrów.

17735

17736

17737

Wąski miał problemy ze sprzętem, przerywał mu strasznie i co jakis czas wyrzucał z siebie kłęby dymu, wiec co chwilę grzebaliśmy przy nim.

17738

Od Mandi zaczęła się walka o zycie na drodze, ale o tym juz pisałem, choć tak naprawdę nie ma słów aby to opisać. Szkoda, ze nie miałem mocniejszego sprzęta ;) :at:. Pamiętam, że miejscami padał też deszcz co skutkowało tym, ze cały syf z drogi lądował na naszych twarzach i ubraniu. Śmierdzieliśmy normalnie rynsztokiem. Pamietam, że gdy zrobiła się szarówka podjeliśmy decyzję, że stajemy w najbliższym mozliwym miejscu na nocleg. Oczywiści jak na złość nie było nic przez wiele km. Jechaliśmy więc po ciemku wśród tych samochodów bez swiateł, u nas też z oswietleniem kiepsko było, aż zatrzymaliśmy sie w jakiejś zapyziałej knajpie, bo głód był wielki. Jednak jak zobaczyłem, że miejscowi stamtąd wychodzą i puszczają pawie, a oni są odporni na wszystko, to pomyślałem, ze jak tam coś zjemy to bedzie nasze ostatnie jedzenie. Ruszyliśmy dalej, aż w końcu trafiliśmy do hotelu w strugach deszczu. Wygladaliśmy jak kocmołuchy. Nie wiem nawet gdzie był ten hotel, ale myślę że w okolicy Bilaspur.

17739

17740

kris
18.12.2010, 21:57
najbardziej to szkoda tej opalenizny ze juz zeszła ... hihihihih

JaroGL
19.12.2010, 20:42
:confused: mówisz o tej maseczce co leciała spod koła z błota i krowiego łajna w kolorze ciemny brąz? :p

JaroGL
19.12.2010, 21:30
Z hotelu mieliśmy niezły widok na drogę. Fajnie było popatrzeć jak dzieją się tam dantejskie sceny. Mamy kilka filmów z tego miejsca bo foty nie oddają tego.

17784

Rano trochę padało więc znów wyjechaliśmy trochę później niż planowaliśmy. Kilkanaście pierwszych km było jeszcze w scenerii górzystej, ruch był nadal duży, miejscowi naprawiali nam drogę.

17785

Przed Chandigarhem teren zrobił się płaski i nieciekawy, fotografowaliśmy więc różne ciekawostki. Coś dla naszych policjantów

17786

17787

Coś dla tych co by chcieli mieć możliwość zabrania większej ilości paliwa w drogę lub nowy model bocznych kufrów alu, jak kto woli.

17788

Były też bawoły na drodze.

17789

I motocykl cztero osobowy.

17790

W Chandigarh próbowaliśmy wymienic kasę, ale przynajmniej w moim przypadku nic z tego nie wyszło. Trafiliśmy za to do sieciówki subway i wpieprzaliśmy najwieksze kanapki jakie były jak małpa kit.
Potem juz autostradą gładko jechaliśmy w stronę Delhi. Planowaliśmy poszukać nocleg przed Delhi tak z 50 km, tak aby następnego dnia na luzie rano oddac motki do wypożyczalni. Zadzwoniliśmy więc do Mohita, aby go uprzedzić, że jutro będziemy, a ten nam mówi, że jutro go nie bedzie i tylko dziś możemy oddać sprzęt. No i sielanka się skończyła. Byliśmy ok 180 km od Delhii i robiła się szarówka, a ten nam mówi że mamy być dziś. Nie było więc wyjścia trzeba było odkręcić manetki do końca i zapierdzielać w tym labiryncie samochodów, zwierząt i ludzi. Było ostro, Wąskiego sprzęt padał z kilometra na kilometr, wyrzucał z siebie kłęby czarnego dymu głośno przy tym strzelając. Ostatecznie udało sie dojechać.
Poniżej foty z momentu oddawania maszyn,

17791

Wąski tak mocno się przywiązał do sprzęta, że nie mógł z niego zejść.

17792

Po chwili motki były już spakowane w garażu.

17793

Pozostały formalności, odzyskanie kaucji, pakowanie całego bandżaju no i do najbliższego hotelu na piechotkę. Bylismy zjebani na maksa, a tu trzeba było jeszcze doprowadzić się do ładu, zmyć z ciuchów i sprzętu ten smród z drogi, posegregować rzeczy pod kątem samolotu. Zeszło nam z tym chyba do 3 w nocy.

JaroGL
22.12.2010, 21:47
No to został mi ostatni dzień do opisania.

Rano juz doprowadzeni do ładu i spakowani ruszyliśmy dwoma motorikszami z dzielnicy Karol Bagh do biednej dzielnicy Pahar costam.

17819

Dla mnie nie było różnicy czy jestem w dzielnicy bogatej czy biednej. Znów oczywiście jazda to przygoda nadająca się cała do sfilmowania. Riksze nie dowiozły nas pod sam hotel, bo ulica przypominała istne gruzowisko, więc pamietam że taszczyliśmy te nasze 30 kg tobołki chyba ze 600 metrów do hotelu, który wynajął Wąski, bo on wracał dopiero kilka dni później.

17820

Zostawilismy tam torby i postanowilismy zobaczyć choć cząstke Delhi. Wybór padł na Czerwony Fort. Wpakowalismy się więc w czwórke do motorikszy, ja z przodu bo z tyłu nie dało rady. Trafił się nam mistrz kierownicy kamienna twarz. Gość miał tak opanowany swój pojazd, że byliśmy w szoku. Ja niestety wystawałem poza obrys więc wycierałem kolanem i ramieniem wszystkie pojazdy. Trochę z tej jazdy uwieczniłem na kamerze. Gdy dojechalismy do tego fortu okazało sie, że jest nieczynny bo poniedziałek,ale coś tam widzielismy.

17821

Poszliśmy wiec na targowisko, do świątyni i na wyżerkę do McDonalda.

17822

17823

Potem znow powrót do hotelu i kierunek knajpa i piwko.

17824

17825

17826

Trochę powspominaliśmy cały wyjazd, emocje opadły, łza sie zakręciła, że to już koniec i trzeba wracać do rzeczywistości.

17827

Na lotnisko pojechalismy Ambasadorem, Wąskiego nie wpuścili do hallu, bo nie miał biletu na ten dzień, pożegnaliśmy się więc i poszlismy się odprawiać.

17828

Powrót przebiegł bez problemów, samolot odleciał z nami na pokładzie o 2 w nocy 7.09, a w Wawie byliśmy o 9. Ekspres.
Po powrocie bylismy zdania, że długo nas tam w Indiach nie zobaczą, głównie ze względu na syf i problemy z żarciem, ale dziś to bym mógł tam jechać znowu.
The End

P.S. Patrząc na to jak mało wpisów i komentarzy jest w tym watku to chyba Was strasznie zanudziłem tym streszczeniem. Mam tylko nadzieje, że chodziarz fotki się wam podobały.

czosnek
22.12.2010, 21:57
Patrząc na to jak mało wpisów i komentarzy jest w tym watku to chyba Was strasznie zanudziłem tym streszczeniem. Mam tylko nadzieje, że chodziarz fotki się wam podobały.

Nie dramatyzujmy Panie kolego, komentarzy mało z zazdrości ;)
Bardzo fajny wyjazd. Faktycznie coś dziwnego z tymi Indiami. Człowiek się zaklina, że nigdy więcej a nie minie pół roku i już się tęskni za tym "intensywnym doznaniowo" światem :)

Dunia
22.12.2010, 21:58
Super opowieść-chociacż Indie nigdy nie były moim celem ( chyba ze względów własnie sanitarnych) to czytając Twoją relację wiem ze kiedyś tam pojadę...ps: myślałam ze to widziałam jadąc pociągiem z Mombasy do Nairobii to największa bieda jaką można zobaczyć....teraz te Indie...:dizzy:

RAVkopytko
22.12.2010, 22:01
wyprawa zajefajna,patrze na zdjęcie motorikszy i się zastanawiam jak się w niej zmieściliście? i chetnie pooglądałbym filmik z przejazdu

podos
23.12.2010, 11:04
Bardzo fajna relacja. Fajnie bylo wspomnieć swoją pierwsza wyprawę. Sadzac po klopotach z enfieldami nie zaluje juz ani złotówki i zachodu zwiazanego z transportem Afryk do Indii. Interior faktycznie wyjątkowo syfiasty ale góry- bueno!

Ola
23.12.2010, 12:51
P.S. Patrząc na to jak mało wpisów i komentarzy jest w tym watku to chyba Was strasznie zanudziłem tym streszczeniem. Mam tylko nadzieje, że chodziarz fotki się wam podobały.

Jakoś tak historia pokazuje, że iloąć wpisów i ochów i achów często w ogóle nie odzwierciedla zachwytu słuchaczy. Działa ta w obydwie strony. A zachwyty są gdzieś tam przekazywane drogą pantoflową. Także głowa do góry i wierz mi Twoja relacja była pilnie śledzona przez wielu :D

Tak jak napisał Podos... spowodowałeś w nas "wspominki". Też mi się fajnie wspomina Indie czytając Twoją relację. Uwielbiam ten kawałek świata i na pewno tam wrócę. Czeka tam jeszcze na mnie kilka miejsc, a do kilku chciałabym wrócić. Indie są stosunkowo łatwym organizacyjnnie celem podróży: nie trzeba walczyć z administracją, ludzie są przyjaźni i przyzwyczajeni do przyjezdnych. Nie mówię tu o trudnościach związanych z "indyjską kulturą jazdy", ale uważam że generalnie to wdzięczny i przyjazny kraj do podróżowania. Opcja Enfieldowa otwiera drzwi tym, którzy nie mają czasu / chęci / pieniędzy / ciepliwości na zaciąganie tam swoich sprzętów i walkę z indyjską aministracją. No i super. Warto z niej korzystać. Na pewno są to niezapomniane przeżycia.

Gratuluję wyprawy.

podos
23.12.2010, 13:05
ale zeby tak miodowo nie było - to kupicie se jakis pozadny aparat:)

Unzagi
23.12.2010, 14:20
Wyprawa super :) Oczywiście całą przeczytałem od początku do końca i właśnie dzięki Wam mogłem choć na chwilę przenieść się w odwiedzane przez Was miejsca, co przy obecnej aurze jest zbawienne:Thumbs_Up:

sambor1965
23.12.2010, 14:59
Ja też przeczytałem ją z zainteresowaniem. I bardzo mi się podobała. Tak jak napisał Podos nie żałuję złotówek na transport Afryk do Indii (btw właśnie minęły trzy lata i przedawniły się szczęśliwie roszczenia naszego spedytora). Podtrzymuję jednak swoje zdanie, że jeśli miałbym to robić następnym razem to na Enfieldach ;)
W odróżnieniu od Oli nie sądzę jednak bym chciał tam wracać. Uważam Delhi za stolicę światowego syfu. Jeśli już muszą być Indie to bez Delhi i Kalkut.
Najbardziej chyba mnie w tej chwili z tych całych Indii pociąga kupienie jakiegoś Pulsara i grudzień na Goa.
Jaro duże brawa za realizację planów, pamiętam jak się spotkaliśmy pierwszy raz w tej chińskiej knajpce i mówiłeś o swoich marzeniach himalajskich. Już wtedy uwierzyłem, że tam dojedziesz. Znalazłeś chłopaków i bueno ;)
Uwagami Podosa się nie przejmuj. Nie wszyscy muszą pstrykać takie foty jak jego żona. Ważne co Ci po takim wyjeździe zostaje w głowie i czy przybyło czy ubyło przyjaciół. To jest najważniejsze.

Ola
23.12.2010, 15:09
W odróżnieniu od Oli nie sądzę jednak bym chciał tam wracać. Uważam Delhi za stolicę światowego syfu. Jeśli już muszą być Indie to bez Delhi i Kalkut.

Przecież nie chcę wracać do Delhi, to chyba oczywiste ;) Ale do Kalkuty już tak. Do Zanskaru, Spiti, Lahaul i nad Pangong na pewno. No i też w ramach pewnej maksymy "always go ahead" w parę innych miejsc...:at: Jestem prawie pewna, że złego słowa byś o nich nie powiedział.

Lepi
23.12.2010, 16:11
Czytało się fajnie. Patrząc na fotki to tak +50% do Chin jeśli chodzi o burdel i syf. Mimo wszystko chciałbym to poczuć.
Dziękuję za możliwość poczytania.

JaroGL
23.12.2010, 21:22
Dzieki za miłe słowa. Widzę, że jednak ktoś to czytał, a myślałem, że piszę to dla naszej grupy wyjazdowej i kilku forumowiczów.

Chciałbym tu wrzucić dla Was jeszcze parę filmów, ale czuję , że się jeszcze trochę odleżą zanim coś z tego zrobię, no chyba, że mi moi kompani pomogą.

Podos sprzęt faktycznie nie mieliśmy z najwyższej półki, albo raczej nie wszystkie fotki do mnie dotarły, ponieważ kolega Młody nie ma ochoty się z nami podzielić, ale to już jego sprawa. Eh.. chciałbym tu coś napisać, ale wolę się ugryżć w język. Dobrze, że kamera było full hd, wiec jak oglądam film to obraz jest żyleta.

sepcio
23.12.2010, 22:48
ja z wrażenia się nie wypowiadałem i czekałem na koniec Twojej znakomitej relacji, w tym miejscu bardzo chciałem podziękować za realistyczny opis Waszej przygody. jestem świeżak w temacie podróży motocyklowych motocykl mam od sierpnia i relację takie jak Twoją i wielu innych z tego forum motywują mnie do pracy nad sobą, żeby kiedyś móc przeżyć coś podobnego.
Gratuluje i pozdrawiam

talaxon
24.12.2010, 00:50
Jarku i jak warto było się sprężyć :D
:umowa: niestety do Gruzji nie dojadę
pozdrawiam i dziękuję za wspomnienia

foty dla podosa


http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201106.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201106.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%200840.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%200984.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201041.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201059.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201071.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201072.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201096.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201105.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201163.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201269.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201359.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202052.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202058.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202119.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202158.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202254.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202241.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202275.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202279.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202352.jpg
moje ulubione miały coś z alpejskich lubiły to co jest w sreberku
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202422.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202466.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202549.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202630.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202645.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202675.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202718.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202898.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202959.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203008.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203049.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203085.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203050.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203086.jpg

<img src="http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201106.jpg" width="1000" height="800" border="5"/>

Cumuulus
24.12.2010, 14:56
Jaro

Super opis i cała wyprawa. Zdjęcia zapierają dech w piersi i cały czas czekałem na ciąg dalszy. :) Teraz czekam na film - sądząc po fotach będzie super.

Pozdrawiam Bartek

podos
27.12.2010, 12:07
foty dla podosa

>

tak zeby latwiej sie oglądało:

http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201106.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201106.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%200840.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%200984.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201041.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201059.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201071.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201072.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201096.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201105.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201163.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201269.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%201359.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202052.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202058.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202119.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202158.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202254.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202241.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202275.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202279.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202352.jpg
moje ulubione miały coś z alpejskich lubiły to co jest w sreberku
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202422.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202466.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202549.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202630.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202645.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202675.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202718.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202898.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%202959.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203008.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203049.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203085.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203050.jpg
http://www.talaxon.i.media.pl/INDIE/INDIE%20-%203086.jpg

talaxon
27.12.2010, 17:30
jeśli otworzysz je z linku będą większe

Ronin
04.04.2011, 14:10
przeczytałem dopiero teraz. świetna wyprawa.
:at::at::):Thumbs_Up:

Rychu72
05.04.2011, 12:00
Podoba mi się takie rzeźbienie jak robiliście na Einfieldah. :Thumbs_Up: Przygoda na maxa i tyle :)

HBRT
20.04.2011, 21:41
Uważam Delhi za stolicę światowego syfu. Jeśli już muszą być Indie to bez Delhi i Kalkut.


W zeszłym tygodniu zatrzymałem się w Delhi na 2 noce na Pahar Ganj i było to najczystsze miejsce jakie widziałem przez ostatnie 10 dni podróży ;) ...a byłem w drodze powrotnej z Varanasi (Uttar Pradesh). W Varanasi przy +40 st. C, w gęstym od śmieci Gangesie płyną ludzkie na wpół skremowane zwłoki, do tego zdechła krowa, pies i wszystko co możliwe... Na brzegu rzeki dzieciaki zbierają i suszą krowie placki... a później muszą ich pilnowac, bo złodziej nie śpi i cały dzień pracy na marne...

P.S. Czy wiecie, że żyjemy w sterylnie czystym i cholernie bogatym kraju?

A.Twin
21.04.2011, 20:06
Niestety nie szczepilismy sie na nic. Postawilismy na profilaktyke.

Nie postawiliście, tylko położyliście i to lagę na profilaktykę ;).
Szcepienia to profilaktyka.
Jak niżej w linku. Temat żywy, rozwojowy i centrów medycyny podrózy w Polsce będzie coraz więcej.
http://www.roik.pl/powstal-projekt-certyfikowanych-centrow-medycyny-podrozy/
Relacja i foty :Thumbs_Up:

Stachu
22.05.2011, 20:53
Pozwolę sobie odświeżyć ten wątek. Czy liczyliście ile w sumie kosztowała Was cała zabawa w zeszłym roku? Wiem ile kosztują bilety i życie w Indiach. Jak wyglądają koszty wynajęcia motocykli na 3 tygodnie i ile potrzeba na paliwo? Kurde chyba pojadę...chyba...

talaxon
01.06.2011, 00:34
ja nie liczyłem ale wiem kto to robił - jest teraz gdzieś*na marokańskich piachach odezwij się*za kilka dni


jedz warto

JaroGL
01.06.2011, 20:09
Już wróciłem w niedziele w całości, a było ostro oj było. Właśnie dochodzę do siebie bo takiego maratonu to jeszcze nie przerabiałem. 46 h , 3500 km dostawczakiem z przyczepą jadącym max 90 km/h, przejechane ze 100 rondek we Francji itd. Do tej pory słyszę klekot diesla w uszach.
Drugi raz się nie pisze na kierowcę, ale Maroko ladne.

talaxon
28.06.2012, 02:26
zrobimy to od drugiej strony? :at:
2012
no zastanów się i daj znać
teraz będzie szansa na! ...

roger ktm
28.06.2012, 08:55
Wspaniała wyprawa! Czytam od rana.... Podliczcie, proszę te koszty, tak + - , to będę wiedział, jak bardzo zaciskać pasa, żeby się na wyjazd uzbierało.

talaxon
03.07.2012, 19:38
myślę że już czas tam wrócić są chętni ?!

Miedziany
31.10.2013, 21:59
myślę że już czas tam wrócić są chętni ?!

Ja będę z narzeczoną (też jeżdżącą) od 10 kwietnia przez miesiąc w Indiach. Plany jak spędzić ten czas dopiero powstają, ale Leh jest na pewno na liście życzeń.

Gdyby ktoś w tym czasie też tam siedział i nie miał co robić to może jakiś mini zlot się urządzi:p

JaroGL
12.11.2013, 19:41
Talaxon też mi chodzi powtórka po głowie. Termin podobny co ostatnio.
Mam już jednego chętnego i trasę obmyslaną, aby była nieco inna od ostatniej.
Tak Ci powiem, że jak sobie myslę o tych wszystkich miejscach w których dotychczas byłem to jednak Indie biją wszystko na głowę. Widoki porażają. Nawet ten hardcore na drogach wspominam z łezką w oku. Jak byśmy tak w Polsce jeździli to by nas w wiadomosciach zaraz pokazali jacy to nie odpowiedzialni jesteśmy itd, a punktów to chyba z 50 na godzinę.:)
Tylko to beznadziejne żarcie spędza sen z powiek.

Złom
12.11.2013, 21:59
https://lh5.googleusercontent.com/-1mnGizl84Es/THpgaXDR7OI/AAAAAAAADtI/t9QoogudLXk/w1277-h530-no/DSC_0034.JPG

W tym temacie - slajdowisko z Himalai w najbliższą sobotę w MotoChacie na Podlasiu:

http://africatwin.com.pl/showthread.php?p=347205#post347205

talaxon
17.11.2013, 17:21
ugaduję swoją panią na tę chwilę jestem na etapie "jak pojedziesz znajdź sobie jakąś ładną indyjkę i nie wracaj" no samo życie ale jestem dobrej myśli.

JaroGL
19.11.2013, 23:35
Talaxon odpowiedziałbym Ci coś na to, ale z wiadomych wzgledów sie powstrzymam. :)

Ja już obcykałem trasę, też będzie fajnie. Mam też jednego pewnego na wyjazd, a drugi się zastanawia, ale daje 80% że pojedzie.

Trzeba tylko motki dogadać, a reszta to pikuś. Może dla odmiany na 500tkach pojedziemy tym razem?

talaxon
24.11.2013, 17:41
co do motocykli Мне все равно, ale wracamy na nich ?

JaroGL
17.01.2014, 18:28
No i wygląda na to, że bedziemy mieli powtórkę.
Motory już dograłem. Tym razem pojedziemy na 500 ccm.
Bilety tanieją, rupie tanieją, nic tylko jechać.
Zostało mi najtrudniejsze czyli dogadanie się z drugą połową :p i zamówienie takiej pogody jak ostatnio.:D

Pasuje gdzieś załatwić Go Pro lub coś w ten deseń.

talaxon
12.11.2014, 15:00
podziękowania dla Jarka i Tomka za ciekawy i pełen wrażeń wyjazd :bow: :haha2:

sambor1965
19.11.2014, 17:27
A ponieważ świat jest mały to się w tych Himalajach spotkaliśmy. Nawet dwa razy :)

voxan69
20.11.2014, 07:50
Sambor świat jest za mały

talaxon
07.12.2014, 22:58
zbieram kasę przez rok by zapomnieć o wszystkim jadę do czarnej D... wybieram najwyższą górę w okolicy a tam stoją goście i rozumiem ich dowcipy http://africatwin.com.pl/images/smilies/hahaha.gif
Proponuję nowy temat "gdzie nie spotkasz rodaka" i typujemy miejsca ?!

1. -46.095138,50.234985

sambor1965
08.12.2014, 16:25
Talaxon mnie już takie spotkania nie dziwą wcale. Miło było się spotkać, szkoda że wyszło tak na wariata. Jakbyście wyjawili swe plany dotyczące Marsimik La na tamtej przełęczy to być może udałoby się Was "dopisać" do naszych permitów. No, ale wyszło jak wyszło...

Do zobaczenia na trasie, gdziekolwiek to będzie...

dopra
08.08.2015, 00:34
naprawdę przykro otrzymać wiadomość że stary kumpel - Talaxon zginął na tym co kochał - motocyklu...........pozytywnie zakręcony gość.......szkoda.............

http://africatwin.com.pl/attachment.php?attachmentid=16591&thumb=1&d=1290156789

bass
08.08.2015, 21:56
Kolejny forumowicz do pamiętnika...

JaroGL
10.08.2015, 19:10
Dzięki za założenie info na forum. Właśnie chciałem to zrobić. Do dziś nie mogę dojść do siebie. Tyle razem przejechaliśmy, tyle groźnych sytuacji uniknęliśmy, a zginął pod domem i to nie ze swojej winy. Wielka szkoda i żal.
Będzie nam go brakowało!

Jeżeli ktoś z forumowiczów znalazłby czas i chciał odprowadzić Maćka w ostatnią drogę to informuję, że pogrzeb odbędzie się w Śremie na cmentarzu parafialnym na ul. Cmentarnej przy Jednostce Wojskowej w dniu 12.08.2015. Wcześniej o godzinie 10:30 odbędzie się różaniec oraz msza w kościele Najśw. Serca Jezusa na Jezioranach.

calgon
08.09.2015, 21:03
Przeczytałem ten wątek dopiero teraz ,choć długo się zabierałem aby spojrzeć w tym kierunku.Wciągneło mnie i szkoda ,że smutny koniec.Fajna relacja Jaro tym bardziej tchnęło we mnie coś więcej niż ostatnio czytane farmazony.

sambor1965
09.09.2015, 13:49
Ech... Fajny gość, szkoda wielka. Spotkaliśmy się tylko raz w tych Himalajach. Trudno uwierzyć. Straszne.