PDA

View Full Version : Stany, stany...


sambor1965
24.07.2009, 18:12
Wyjezdzamy jutro. Troche bylo zamieszania z naszym wyjazdem, bo wiele spraw szlo opornie. Dość powiedziec, ze dzis o 15 brakowalo nam 3 wiz...
No ale w koncu jedziemy w skladzie: Izi, Miro, Krytek Kajman i ja. Niektorzy wiedza jaki jest nasz cel i jak nie chca zaszkodzic to niech trzymaja na razie geby na klodke z powodow proceduralnych. Nasze postepy mozna sledzic dzieki urzadzeniu SPOT, ktore walbrzyska firma Korjar.pl zgodzila sie nam wypozyczyc.

http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=06RkGcOfqxRe7EB4qeeKPkdgoHklFyZ qf

Obiecalem Panu Jaroslawowi, ze o tym wspomne co niniejszym czynie. Urzadzenie powinno co 2 godziny automatycznie podawac lokalizacje. Mamy tez mozliwosc samodzielnego zapisania tracka z pozycja i sygnalem OK. W razie draki urzadzenie ma przycisk SOS, ktorego bedziemy sie starali nie naduzywac.
Nie wiem czy tracki sa gdzies zapisywane czy wylatuja w kosmos, moze ktos z naszego fanklubu je bedzie nanosil na siakas mape? Jesli nie tez sie nic nie stanie. Zalezy nam przede wszystkim na zapisie od 1 sierpnia...
Nie spodziewajcie sie od nas specjalnych wiesci z trasy, nie planujemy byc w zasiegu GSM, ani tez nie ma tam kawiarenek internetowych.
Jestesmy raczej dobrze przygotowani. Tradycyjnie musze podziekowac Maciachowi, Ramiresowi, Krystkowi za pomoc w ogarnieciu mojego sprzeta. Iziemu za cierpliwosc i Podosowi bo go lubie i ma jutro imieniny, a musial wysluchiwac moich jekow. Sam jak zwykle nie mialem czasu. W ciagu ostatniego tygodnia schudlem 5 kilo, mam nadzieje ze tendencja bedzie sie utrzymywac.
Oprocz aparatow foto zabieramy kamere, bedzie mozna sie posmiac z naszej produkcji po powrocie...

JareG
24.07.2009, 18:31
Powodzenia zatem :Thumbs_Up:

ramires
24.07.2009, 18:46
Dajcie czadu chłopaki!

Sławekk
24.07.2009, 18:53
Powodzenia.

Lupus
24.07.2009, 19:00
Niech miejscowi Bogowie mają was w swojej opiece, mafiosi również!

chomik
24.07.2009, 19:03
Byliśta w Poznaniu i mordy nie otworzyliśta.... powodzenia ! :D bedziem trzymać kciuki :)

ablos78
24.07.2009, 19:32
powodzonka.....

Viorika
24.07.2009, 20:53
Powodzenia:) Ciekawe co tym razem wykombinowaliście...

Marcin SF
24.07.2009, 21:43
fajosko powodzenia !!


ja też jutro gdzieś wyjeżdżam ... na wesele ;)

Misza
24.07.2009, 21:53
Dzida straszna, hardcore. Poj**ało ich, zazdrość zżera mnie okrutnie :)

MUTT
24.07.2009, 22:09
jak zwykle - czymam kciuki aby nie zapeszyć !!...

Walis
24.07.2009, 22:25
Również powodzonka.

czosnek
24.07.2009, 23:14
Ooo proszzz... bardzo fajne to śledzenie trasy. Jak nie będzie pomysłu na własną to na ordynarnego powtórzymy waszą trasę ;) Bawcie się dobrze panowie. :at:

japur
24.07.2009, 23:20
Powodzenia

zombi
24.07.2009, 23:45
Powodzenia i dobrej zabawy. Wstęp naprawdę intrygujący.

Izi
25.07.2009, 07:36
Spot, czyli to śledzenie ,chwilowo do niedzieli pokazuje bzdury, bo jest testowany przez Iziego, a SOM tam aż trzy przyciski on/off, ok, help i muszę jeszcze popracować żeby to cholerstwo opanować,
po lewej stronie jak ktoś kliknie na linka wyświetlają się różne komunikaty
Track (cokolwiek to znaczy) to cholerstwo wysyła samo z automatu, jak pokaże się OK to znaczy że JA nacisnąłem guzika i jest ok,
jak pojawi się HELP to znaczy, że zdążyłem nacisnąć guzika, ale czy się zobaczymy jeszcze to już może być dyskusyjne
Ty Misza chwilowo cicho siedź :) bo silnik zdalnie zdetonuję twój.
Czosnek jak poznasz trasę to się nad powtórzeniem (mam nadzieję 7 razy) zastanowisz

P.S. Sambor jak zawsze głupio posta nazwał, ale mu się wszystko ze Stanami kojarzy taki wiek,
a w ogóle to właśnie wypiłem wszystko co miałem w domu (żebym po powrocie nie był rozczarowany, że mi wszystko w domu wypili jak mnie nie było) i idę motura przygotować, i się spakować, bo cholerny Sambor już 4 razy dzwonił kiedy będę

Lepi
25.07.2009, 07:44
No tak, przed samym wyjazdem gorączka jest największa. Powodzenia wracajcie cali na maszynach!

michoo
25.07.2009, 07:46
Powodzenia i udanego wypoczynku życzę.

DrStar
25.07.2009, 10:50
Powodzenia Panowie i wielu wrażeń!!

Robert Movistar
25.07.2009, 13:54
Spot, czyli to śledzenie ,chwilowo do niedzieli pokazuje bzdury, bo jest testowany przez Iziego, a SOM tam aż trzy przyciski on/off, ok, help i muszę jeszcze popracować żeby to cholerstwo opanować,
po lewej stronie jak ktoś kliknie na linka wyświetlają się różne komunikaty
Track (cokolwiek to znaczy) to cholerstwo wysyła samo z automatu, jak pokaże się OK to znaczy że JA nacisnąłem guzika i jest ok,
jak pojawi się HELP to znaczy, że zdążyłem nacisnąć guzika, ale czy się zobaczymy jeszcze to już może być dyskusyjne


Sambor, zabierz Iziemu to urządzenie. Studiów z tego zakresu nie kończył. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo że przyciusku HELP urzyje (a zrobi to na pewno) jeśli zabrakniu mu alko, a w promieniu 100 km nie będzie monopolowego.
A tak poważnie to trzymam kciuki za powodzenie!!
PS.Sambor obiecaj mi jedno, za porządnie udokumentujesz Iziego wchłaniającego baranie jaja!

Jarek
25.07.2009, 14:05
Izi...proszę Cię...nie jedz TYCH jaj :):):)(mam nadzieję Roberto , że żartujesz:):)/
Powodzenia we WSZYSTKICH poczynaniach chłopaki :)http://africatwin.com.pl/images/icons/icon10.gif (http://africatwin.com.pl/images/icons/icon10.gif):D:D:D:at:

Kuba
25.07.2009, 14:17
<kłaniam się="" w="" pas="">Kłaniam się w pas i miłej zabawy!</kłaniam>

newrom
25.07.2009, 14:32
Powodzenia :)

LukaSS
25.07.2009, 22:45
Cos pięknego taka wyprawa :)

Powodzenia Panowie, róbcie ładne zdjęcia i relacjonujcie jak sie da na lajf.

zombi
30.07.2009, 15:23
My tu gadu, gadu a goście już w Kazachstanie. :at: :Thumbs_Up:

ltd454
31.07.2009, 00:40
My tu gadu, gadu a goście już w Kazachstanie. :at: :Thumbs_Up: Wypasiony kawałek przez step teraz mają do Aralska.

Sławekk
31.07.2009, 09:38
No to jutro tydzień w siodle .
Ile na oko przejeczali km ?

yacekgda
01.08.2009, 10:24
Powodzenia na trasie, trzymamy kciuki!

podos
03.08.2009, 12:21
O! pojechali. Nawet sie poruszają sprawnie. Powodzenia.

Kuba
03.08.2009, 14:43
O! pojechali. Nawet sie poruszają sprawnie. Powodzenia.

jak sprawnie to git :)

zombi
04.08.2009, 08:57
Coś długo "stoją", czy był taki plan co by na stronę wybrane pozycje wysyłać? A jak głupio pytam to wywalić posta.

podos
04.08.2009, 09:21
zdaje sie to automat wysyła punkty co jakis czas. Ja widzę ze jadą ciągle...

Sławekk
04.08.2009, 09:58
Ostatni ślad "TRACK OK" jest z 03.08.2009 godz 14:20:24
Czyli albo wyłączyli , albo Izi nie zdążył nacisnąć;)
Pewnikiem odpoczywają .

podos
04.08.2009, 10:39
a sorry - dziś czwarty sierpnia...

graphia
04.08.2009, 11:11
ktoś nacinął OK. jest dzisiejszy rejestr.... pewnie Izi się na drugi bok przewracał i zdążył nacisnąć :D

podos
11.08.2009, 13:44
Widzicie to co ja?

http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=06RkGcOfqxRe7EB4qeeKPkdgoHklFyZ qf

czosnek
11.08.2009, 13:50
Zwiększyli polski kontyngent w Afganistanie :dizzy:

Marcin SF
11.08.2009, 13:54
no widze, że objechali Tadżykistan i się kręcą wzdłuż granicy z Afganistanem, ale czy to to samo co ty widzisz to nie wiem :)

EDIT to ja chyba źle widzę

wieczny
11.08.2009, 13:56
Czyli mam rozumieć, że znalazła się grupa klientów na produkt Fabryki Przygody :)?

graphia
11.08.2009, 14:00
Mam swoją teorię na ten temat. Spoty łączą się automatycznie w trasę ale po linii prostej a nie drogami i w związku z tym może to wyglądać jakby byli już po tamtej stronie, a oni po prostu jeżdżą wzdłuż granicy.... może i słusznie? ;-)

Misza
11.08.2009, 14:21
Wg mnie... to mapa spotu ma lekkie przesunięcie w stosunku do rzeczywistych współrzędnych :) i rzeczywiście są tam gdzie mieli być :)

graphia
11.08.2009, 14:28
czyli jednak z drugiej strony.... ciekawe ciekawe

Robert Movistar
11.08.2009, 14:42
Chyba jednak Afganistan:at: Granica jest za rzeką.

Mogę teraz z czystym sumieniem napisać. (wpier..... o Sambora myślę że nie dostanę). Od czasu do czasu stęskniony Izi wysłał smsa. Można by się teraz trochę cofnąć

05.08.2009

"Mamy jakiegoś pecha z przekroczeniem afgańskiej granicy. Zbliżają się u nich niedługo wybory.Co oczywiście skutkuje napierdalaniem się. Nie możemy nawet w konwoju jechać. Próbujemy innego przejścia, może będzie trochę spokojniej, tylko takie góry i taki teren, że zajmie nam to kilka dni.
Przy przejeździe przez rzekę zaatakował nas wąż - gruby jak ręka. Tubylcy mówią, że przy ugryzieniu trzeba pić mocz. Sambor twierdzi, że mocz Iziego po schłodzeniu jest całkiem nie zły."

06.08.2009

"Jutro raczej się nie uda dojechać, ale pojutrze może...Ogólnie przejebane tu jest. Właśnie mamy kontrol wojskową. Mierzą do nas z broni. Granica to normalnie trzoda!! Wszyscy latają z bronią"

"Teraz właśnie otoczyło na sześciu w..." Hm...cokolwiek to znaczy

"Ogólnie jest spoko. Czasem żołnierze są posrani, zresztą my chyba też. Talibowie często do zamachów używają motocykli, tak że do punktów kontroli nie należy się szybko zbliżać, bo grozi seria z kałacha. Mój plasticzany Acerbisa zbiornik mógłby tego nie wytrzymać. Sambor zapłakałby się, gdyby przestrzelili butelki z moczem"

07.08.2009

"Jedziemy jakoś o własnych siłach. Zbieramy cyklicznie mocz do butelek, tak na wszelki wypadek. W sumie to do ciepłego też się da przyzwyczaić. Oby wacha z moczem się nie pojebała"

"Okurwieć można z tym Afganistanem.Przez jedno przejście nas nie wpuścili, bo strzelanina i rozruchy. Kunduz prze który mieliśmy przejechać przejęli talibowie. Pojechaliśmy przez 3 dni na inne przejście i jest nadzieja że będzie ok. Stoimy pod ambasadą afgańską. Przejazd mają nam dać w poniedziałek, bo dziś już piątek i nic się nie załatwi. Chyba że mocz do butelki. Ciekawe jak by smakował po poczwórnej destylacji..."

11.08.2009 czyli dziś o 6.50

"Mamy wszystkie papiery, teraz talibskim sposobem atak na granicę!!!"

graphia
11.08.2009, 14:50
o kurwa... nieźle

Marcin SF
11.08.2009, 15:32
oj tak jak zrobiłem zbliżenie to są za rzeką i za granicą ... no to tylko szczęścia pozostaje życzyć !

Elwood
11.08.2009, 18:20
Za rzeką jest post tadżycki jako pierwszy.
Znaczy to tyle, że są na granicy. A jak już są, to... wjadą:)
Granica jest otwarta od 8.00 do 16.00 lub jak im się tam podoba akurat.

puntek
12.08.2009, 08:46
chybabym się lekko posrał... jak by z kałacha celowali we mnie ...
zresztą grozy nadaj eteż tekst - >>oni też są posrani << nic gorszego niż lękliwy, zestresowany gość z odbezpieczonym kałachem ...
szacun za odwagę :)

Marcin SF
12.08.2009, 14:52
poszli dalej

Elwood
13.08.2009, 08:15
Na lakach pasly sie owce, kozy i jaki. Dopadla mnie choroba,

jeden dzien przelezalem goraczkujac w jurcie przeznaczonej dla gosci pod

troskliwa opieka z-Wakh-szczonych Tadzykow. Po 6 dniach od wyruszenia z

Sarhad-e Broghil (ostatnia wies, do ktorej prowadzi wybudowana przez

Rosjan droga) dotarlem do pierwszej kirgizkiej osady - Khosch Goz. Hadzi

Osman przyjal mnie zyczliwie, ale jak kazdy tutaj nie wierzyl, ze mam

malo pieniedzy :> W nastepnych dniach czekalo mnie lokalne wesele,

ktoremu towarzyszylo buzkashi z osniezonymi, pamirskimi szczytami w tle

oraz pierwsza w zyciu powazna jazda konna, ktora przerodzila sie

ostatecznie w dluzsza, dwutygodniowa eskapade. Straszliwie mi sie konne

poruszanie sie spodobalo (rower wymieka!) i w pewnym momencie bardzo

powaznie myslalem nad kupnem konia... Jednak fakt, ze nic o koniach nie

wiedzialem i wyczerpaloby to do cna moj budzet, spowodowal, ze

zdecydowalem sie tylko na wynajem. Kolejne dni stanowila wedrowka konna

do Tegermansu - doslownie konca Afganistanu, wschodniego konca. Dalej

byli juz tylko tadzyccy rozbojcy i chinskie kule z kalasznikowa, ktore

mozna bylo zarobic w plecy... Wedrowalem z Kirgizem imieniem Samad, ktory

byl uzalezniony od opium. Codzienny rytual zajmowal mu 4-5h i mial

miejsce przed snem. Mimo nalogu (i wysokiej ceny swoich uslug) Samad

sprawowal sie bardzo dobrze. Z ostatniej wioski w Afganistanie - Sajotuk

- do druzyny dolaczyl Hadziboy. Teraz bylo nas trzech i moglismy stawic

czola Tadzykom. Wlasnie, Tadzykom. To tutaj duzy problem - kradna bydlo

(jednemu z poznanych przeze mnie Kirizow ukradli w ciagu roku 300 jakow,

10 koni i 5 wielbladow [tak, sa tu wielblady, bo mimo duzej ilosci wody

Korytarz to pustynia, sa nawet malutkie diuny], o wartosci rynkowej okolo

150 000 dolarow) oraz napadaja na podroznych. Zolnierzy nie ma tu zadnych

i trzeba bronic sie samemu. Bezpieczna druzyna liczy co najmniej 3 osoby

i 2 karabiny. My mielismy 3 karabiny, bo nie chcialem byc bezbronny i

obudzic sie pewnej nocy z lufa przystawiona do glowy... stracilem juz 2

aparaty foto i na stracenie trzeciego nie moglem sobie pozowlic :> W

rezultacie przez 3 noce, bo tyle przebywalismy w strefie bezposredniego

zagrozenia, spalem przytulony do karabinu. Nie byly to dobre noce. Sen

byl przerywany, serce czasem walilo jak mlot, bron byl zimna, a ja

bolesnie zdawalem sobie sprawe ze swojego braku umiejetnosci poslugiwania

sie nia i zbyt malej ilosci miejsca w mojej trumnie by sie wyprostowac i

przylozyc kolbe do barku, gdyby zaszla taka potrzeba... Na szczescie nie

bylo potrzeby uzywania jej. Przynajmniej nie na Tadzykach. Hadziboy...


Te info właśnie otrzymałem od kumpla, który jest obecnie w Afganie i zaliczył Korytarz (sporo konsultowalismy razem przed jego wjazdem, skoro udało mi się tam wczesniej wjechac bez przeszkód)
Nie wiem czy do Iziego doszly moje smsy, myslę Robert, że warto chłopaków uprzedzić, choć pewnie dowiedzą się sami wszystkiego po drodze.

Elwood
13.08.2009, 13:44
Kumpel siedzi w Khandud, więc parę km bliżej Eszkaszem niż miejsce, z którego spot nadał ostatni sygnał o pozycji chłopaków.
Spotkał na swej drodze właściciela Aria Guesthose i teraz bawi w tym Khandud u jego znajomych.
W Wakhanie i przyległych dolinach spędził ostatni m-c docierając do Wakhanu na... kupionym ośle. Jutro jedzie do Eszkaszem i kończy niesamowitą przygodę z korytarzem...

rambo
13.08.2009, 13:58
Fajnie że jesteś Elwood z Nami, bo już się chyba ze dwa razy żegnałeś :)

Fajnie u Nas :Thumbs_Up: :at::at::at:

Elwood
13.08.2009, 14:26
Tej ekipie kibicuję szczególnie, bo sam przeżywałem te kałachy i wiem ile mnie to zdrowia kosztowało.
Bez pozwolenia ruszyłem za afgańską bramkę (myślełem, ze mogę) i lufy wszystkich karabinów zostały wymierzone we mnie z wrzaskiem, jak bym się komu w szkodę wpierdolił. Mysłałem, że zaraz podziurawią Elwooda kulami, a przy tym i mnie.
Wiem, że do Sarhad jest bezpiecznie. Po info od kumpla, które wpłynęło dzisiaj o 7.45 zrobiło mi się nieswojo. Sam, co nie zdarza mi się często, zacząłem rozważać, gdzie jest ta bezpieczna granica poznania. Chopy są w grupie, a w kupie raźniej i bezpieczniej. Mam nadzieję, że zadbają o odpowiednie ubezpieczenie. Ambicje ambicjami, ale życie ma się jedno.

Szkoda, Bartek i chłopaki tak blisko obok siebie i o tym nie wiedzą (teraz już wiem, ze w Khandud jest internet, ale zasięgu dla komórek nie).

Nie pisuję już tu, bo nie mam o czym (z tym małym wyjątkiem), a wypisałem się dopiero raz (a nie dwa, kurwa) i dopóki nie siądę na dwa koła, to sobie daruję dalszą obecność. Zreszta, na te, na które siąde, to nie królowa, tylko padlina dla ubogich.
Tym nie mniej czytuje o wypadach afrykańskich trzodowników z ogromną przyjemnością i szacunkiem. Skoro wsio już jasne, to spadam.

Adagiio
13.08.2009, 14:54
Tej ekipie kibicuję szczególnie, bo sam przeżywałem te kałachy i wiem ile mnie to zdrowia kosztowało.
Bez pozwolenia ruszyłem za afgańską bramkę (myślełem, ze mogę) i lufy wszystkich karabinów zostały wymierzone we mnie z wrzaskiem, jak bym się komu w szkodę wpierdolił. Mysłałem, że zaraz podziurawią Elwooda kulami, a przy tym i mnie.
Wiem, że do Sarhad jest bezpiecznie. Po info od kumpla, które wpłynęło dzisiaj o 7.45 zrobiło mi się nieswojo. Sam, co nie zdarza mi się często, zacząłem rozważać, gdzie jest ta bezpieczna granica poznania. Chopy są w grupie, a w kupie raźniej i bezpieczniej. Mam nadzieję, że zadbają o odpowiednie ubezpieczenie. Ambicje ambicjami, ale życie ma się jedno.

Szkoda, Bartek i chłopaki tak blisko obok siebie i o tym nie wiedzą (teraz już wiem, ze w Khandud jest internet, ale zasięgu dla komórek nie).

Nie pisuję już tu, bo nie mam o czym (z tym małym wyjątkiem), a wypisałem się dopiero raz (a nie dwa, kurwa) i dopóki nie siądę na dwa koła, to sobie daruję dalszą obecność. Zreszta, na te, na które siąde, to nie królowa, tylko padlina dla ubogich.
Tym nie mniej czytuje o wypadach afrykańskich trzodowników z ogromną przyjemnością i szacunkiem. Skoro wsio już jasne, to spadam.

Nie ma się co w torbę szczypać , ja też sie raz wypisałem .
Zadam Ci takie pytanie .
Po jakiego chuja tam jechać ? Chodzi o szpan bycia w najniebezpieczniejszej czarnej dupie na świecie ? Czy o coś innego ?
Wiem że jeden lubi ogórki a drugi ogrodnika córki , ale........
Ps. Sambora i Iziego zapytam jak wrócą .

Elwood
13.08.2009, 16:02
Nie ma się co w torbę szczypać , ja też sie raz wypisałem .
Zadam Ci takie pytanie .
Po jakiego chuja tam jechać ? Chodzi o szpan bycia w najniebezpieczniejszej czarnej dupie na świecie ? Czy o coś innego ?
Wiem że jeden lubi ogórki a drugi ogrodnika córki , ale........
Ps. Sambora i Iziego zapytam jak wrócą .

Siema Adadżio
Eeee...
To przykład niebanalnej włóczęgi.
Temu miejscu jeszcze bardzo, bardzo daleko do najniebezpieczniejszej czarnej dupy na świecie. Rzekłbym, że ryzyko jest minimalne, o ile nie urządzasz sobie wycieczki szlakiem przemytniczym, czy też w miejsca, o których wspomina Bartek.
Na granicy spotkałem dobrze ponad 10-ciu turystów, tyle, że będących pod opieką agencji z Khorog opłacającej komendanta.
Do Sarhad jest bezpiecznie. Nie wiem, czy mając wiedzę już tam na miejscu zdecydowałbym się na wypad na pogranicze. Daje jednak do myślenia... Niedługo będe miał wiedzę kompletną od Bartka, która przyda się w przyszlym roku.
Zresztą jaki sens jest zadawać pytanie klientowi co ma lęk wysokości, dlaczego sie boi, a temu, co go nie ma, dlaczego się nie boi?
Poza tym, osobiście uważam, że szwędanie się przez Ciebie po libijskiej pustynii było większym wyzwaniem, niż eksploracja korytarza:) I co na to powiesz?;)
Hej

Adagiio
13.08.2009, 19:43
Libia to jeden z bezpieczniejszych krajów w Afryce:) , podróżujesz z przewodnikiem w związku z tym sam nie możesz się wepchać tam gdzie nie jesteś mile widziany . Allach czuwa nad twoim bezpieczeństwem , jak to mówił Said . Co innego Algieria , na samą myśl o Essakane i przejechaniu Bidon V zaczynam się :drif:

krystek
14.08.2009, 23:43
Ja z Kajmanem wróciłem, mieliśmy po drodze wiele przygód i wiele problemów na granicach ale pewnie tak to zwykle bywa, generalnie od Ozinek granicy Rosyjsko Kazachskiej przywaliłem w samotności do Polski, mając przygody z ukraińską policją i sraczką.Pobiłem swój rekord jazdy na motocyklu 2250 km w 3 dni w tym 1650 i 1H snu na aswalcie :). Pod Kurskiem Pompa paliwowa przestała gadać, przydał się papier ścierny.
Tadzyskie pieriewały do Duszambe są zajebiste, Kazachski step i wielbłądy, oraz ok 150km odcinek niczego czyli braku drogi utwardzanej czymkolwiek, jedynie piachem od Arala do Yarlamy, tego nie da sie zapomnieć.
ogólnie wypierdaśnie

MECENAS
15.08.2009, 12:21
Adaś,

Co do tego wyjazdu to chyba ze wszystkich opinii twoja jest najtrafniejsza. Po kiego pchać się w takie miejsce ? Czy te wrażenia o których pisze kolega ELWOOD-a (spanie z bronią i myślenie o przeżyciu szczęśliwie kolejnego dnia) warte są tego aby po powrocie czuć się dowartościowanym w oczach innych.

Oby chłopaki wrócili cało i obyśmy mogli osobiście ich zjebać i posłuchać ich opowieści dziwnej treści. Ja z pewnością gratulował im tego wyjazdu nie będę uważam to za szczyt bezmyślności i głupoty. Szczególnie po ostatnich incydentach w tym kraju w którym giną nasi żołnierze (to jest prawdziwe bohaterstwo) ten wyjazd to czysta głupota ale to oczywiście moja subiektywna opinia i można się z nią niezgadzać.

Pozdro

Elwood
15.08.2009, 20:19
cześć Mecenas,
cieszmy się tym co robią. Tekst Bartka wkleilem nie po to, żeby ich zniechęcić, przestraszyć, czy wywołać tego rodzaju komentarze itp. Robią zajebisty temat!
Można go przeciez przeczytać inaczej.
Jeżeli masz ubezpieczony wjazd w zagrożone gebity, to minimalizujesz zagrożenie. Zawsze lepiej mieć taką informację z pierwszej ręki, ale to subiektywna ocena.
Nie ukrywam, że wywołała u mnie refleksję. Ale nie ciągnijmy tematu w tą stronę.
Akurat ta dolina nie wnosi zagrożenia ze strony Talibów, bo zamknięta na końcu przez Chińczyków nie ma żadnego strategicznego charakteru. Zagrożenie, jak widac prozaiczne.
Szkoda, że nie zawiadują tu Polacy, tylko Niemcy.
Co mnie tam ciągnęło?
Po pierwsze próżność. Tak, chciałem tam po latach znaleźć się jako pierwszy Polak z tą kupą elwoodowego złomu. Do tego sam. Sambor ma znacznie gorzej, bo czuje się odpowiedzialny za swoja ekipę. Ja martwiłem się tylko o siebie.
Wystarczy mi, że zyskałem w swoich oczach.
Najśmieśniejsze jest jednak to, że marzy o tym wielu, ale woli potem usprawiedliwiać swoją niemoc, tekstami, typu:
- Nie trzeba udowadniać nic nikomu, wystarczy pohardkorzyć w Rumunii czy Ukrainie a nie nabijać 15000km...
Niech hardkorzą! Ja im tego również zazdroszczę i podziwiam. Ale to hardkorzenie nie zastąpi mi wjazdu do doliny, gdzieś tam w pizdu, gdzie gość widuje rocznie 6-ściu turystów.
Czy to jest kurwa złe?

newrom
15.08.2009, 20:46
Czy te wrażenia o których pisze kolega ELWOOD-a (spanie z bronią i myślenie o przeżyciu szczęśliwie kolejnego dnia) warte są tego aby po powrocie czuć się dowartościowanym w oczach innych.


Mecenas, a Tyś czuł kiedyś adrenalinę? Taką żeby się uszami wylewała ? I żeby to trwało choćby kilka godzin ?

uważam to za szczyt bezmyślności i głupoty. A ja nie :) Chociaż sensu nibuba nie widzę, ale ja nie muszę to ONI jadą i ważne że ONI widzą.


Szczególnie po ostatnich incydentach w tym kraju w którym giną nasi
żołnierzeTo jest wojna, Mecenas. Jak jest wojna to giną ludzie.
A incydenty jak piszesz można traktować jak napady terrorystów/bandytów, albo jak partyzantkę narodowo-wyzwoleńczą. Przypomnij sobie jak nasza partyzantka w czasie IIWŚ była określana przez okupanta.

(to jest prawdziwe bohaterstwo)
Czyli nic nowego, good soldiers, godless politicians

kajman
15.08.2009, 21:29
Panowie ..... przesadzacie - że ktoś literacko opisuje swoje wyjazdy to nie znaczy że należy zawsze brać wszystko dosłownie

a to może tak na przykład z granicy afgańskiej - zaznacze że było jakieś 40-43 st i Izi źle to znosił

http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/forum/Izi 2.jpg (http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/forum/Izi 2.jpg)

No i można np podpisać - "Izi - po torturach jakich dopuścili się afgańscy żołnieże" - albo na tysiąc sposobów
A powód - Izi był zmęczony i położył się w jedynym cieniu jaki tu był - po chwili żołnierze nawet przynieśli mu koc aby nie leżał na betonie

drugie zdjęcie
http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/forum/Izi 1.jpg

A tu - Izi "pod lufami karabinów"

graphia
16.08.2009, 01:21
Jezu! Izi dostał? :D

bajrasz
16.08.2009, 03:14
zapaści po sałatce:D

Adagiio
16.08.2009, 08:10
Każdy z Nas jest wolnym arbitrem własnego życia , w związku z tym jedzie gdzie chce . Osobiście nie mam takich ambicji żeby być gdzieś tam jako ósmy czy dwudziesty , obiecuję , więcej głupich pytań nie będę zadawał :).
Pozdrawiam wszystkich przebywających w najczarniejszych dupach na świecie .

graphia
16.08.2009, 09:48
Ja mam wrażenie że jdaę do najczarniejszej dupy na świecie jadąc do rodziców na święta czasem :D a przecież to tylko 550 km stąd ;-)

krystek
16.08.2009, 11:07
Izi jest twardy, ale rzeczywiście klimat tamtejszy jest jak dla mnie koszmarny, dlatego na przyszły rok planuje kontrast pod postacią Norwegii :)
Wierze, że dadzą radę, i nie uważam tego wypadu za szczyt bezmyślności.
Tak jak kolega wcześniej powiedział tam jest wojna i giną ludzie - całkowicie się z tym zgadzam, ale trzymam kciuki za chłopaków a 24 bedziemy swietować powrót :).

MECENAS
16.08.2009, 16:07
newrom,

Jak wspomniałem jest to moja jeszcze raz napiszę moja subiektywna ocena.
Oczywiście możesz moralizować i posówać pierdoły dalej bo jak widzę sprawia ci to przyjemność a rozkładanie mojej wypowiedzi na czynniki pierwsze w szczególności, więc nie pozbawiając cię tej przyjemności odpowiadam tylko dla Ciebie.

Co do adrenaliny to wylewała mi się uszami dosłownie przed godziną, mój przyjaciel zabrał mnie na paintball (byłem na nim po raz pierwszy w życiu) po prostu stary adrenalina lała się uszami, że nawet zastanawiałem się czy nie nazbierać jej w kieszeń na później.

A ta wogóle to wiodę nudne i nie pozbawione kompleksów życie.

Pozdrawiam

chomik
16.08.2009, 19:11
Uważam, że pierdolicie i to nie w tym wątku co trzeba.... i nie na temat....

Ja tam ich podziwiam :) i sam bez mrugnięcia okiem bym tam z nimi pojechał :)
POWODZENIA MALCIKI !!! :D

MECENAS
16.08.2009, 22:02
I o to chodzi chomik,

nie czas na lizanie się po fiutach palić maszyny i w drogę,

a jak.

zombi
17.08.2009, 09:49
:Thumbs_Up:, tak sobie wymyślili i pomysł zrealizowali. Myślę że dla siebie nie dla chwały w internecie. Pełen szacun, i to nie za cel podróży tylko za determinacje w realizacji marzeń.

wlodar
17.08.2009, 15:16
A ja to wam powiem że ta cała jazda motórami to niebezpieczna jest i nie powinniście już na nie wsiadac, ino kupić ze bezpiecznego rodzinnego vana i wraz z rodziną przejezdzac trasę życia... do Kolobrzegu i spowrotem :p
a tak serio to każdy ma swój Everest... dla jednego mega extremą jest wyjazd 100km od domu, a inny uważa za soft samotną wyprawę do "czarnej dupy".
Nie oceniam nikogo, a dla Sambora i Iziego pełen szacun.
Powodzenia i do zobaczenia... :)

myku
17.08.2009, 17:30
Pewnie w relacji bedzie 1000 fotek z granicy,jakby to bylo najpiekniejszym i najciekawszym miejscem w tym wypadzie.A co drugie zdjecie to kalach w tle.Zgadzam sie z Adamem i Mecenasem.Ale jak to ma ich uszczesliwic to wszystko gra.Oby wrocili calo do domu,bo byli i tacy,ktorym sie nie udalo.Trzymam kciuki w kazdym razie.

Kuba
18.08.2009, 10:15
zazdroszczę...

Robert Movistar
18.08.2009, 14:49
Chłopcy mają się dobrze, Allah pozwala na wiele. Piją mrożoną "Nescafe" w hotelu Ritz znajdującym się w Murgab.
Podos może potwierdź, że hotel wypaśny, z dużą ilością toalet dla turystów, którym flora bakteryjna nie co zaszkodziła.
I Mecenas, nie siej fermentu.

DrStar
18.08.2009, 20:32
Uważam, że pierdolicie i to nie w tym wątku co trzeba.... i nie na temat....

Ja tam ich podziwiam :) i sam bez mrugnięcia okiem bym tam z nimi pojechał :)
POWODZENIA MALCIKI !!! :D
Jakoś trudno się z Tobą Chomik nie zgodzić ... To nie hydepark

7Greg
19.08.2009, 00:17
Dość lansu Panowie. Echy i achy na PW.
Tu o podróżach proszę ;)

podos
19.08.2009, 09:42
Chłopcy mają się dobrze, Allah pozwala na wiele. Piją mrożoną "Nescafe" w hotelu Ritz znajdującym się w Murgab.
Podos może potwierdź, że hotel wypaśny, z dużą ilością toalet dla turystów, którym flora bakteryjna nie co zaszkodziła.
I Mecenas, nie siej fermentu.

W Murghab? To co, zgubili tego Spot-a pod Langarem?
Tak, to prawda co piszesz, jest tam taka ulica ze hotele RICC stają z prawej i lewej, jeden za drugim. I nawet z ręki jedzą.

6771

6772

6773

Elwood
21.08.2009, 18:04
Chłopcy mają się dobrze, Allah pozwala na wiele. Piją mrożoną "Nescafe" w hotelu Ritz znajdującym się w Murgab.
Podos może potwierdź, że hotel wypaśny, z dużą ilością toalet dla turystów, którym flora bakteryjna nie co zaszkodziła.
I Mecenas, nie siej fermentu.

Ritz w Murghab jest tylko jeden

http://i29.tinypic.com/72t9c7.jpg (http://i29.tinypic.com/72t9c7.jpg)

mateo
24.08.2009, 17:46
Nie dają znaków, ale ich spot nadał z warszafki. skrzyzowanie żwirki i tego drugiego z 17 stycznia. Może ktoś skoczy i zobaczy, zprawdzi ;-), pozbiera

Gratulacje Panowie stawiam baniaczek bimberku.

dery
24.08.2009, 19:10
czy to znaczy, ze mozna gdzies bohaterow powitac w stolicy?:zdrufko:

sambor1965
25.08.2009, 00:40
Pozdrowienia z Krakowa,
Dzieki za tym ktorzy nam towarzyszyli sledzac spota. Celem podrozy nie bylo szukanie adrenaliny tylko potwierdzenie na wlasnej skorze tego o czym wiedzielismy z drugiej reki: ze w tym kawalku Afganistanu jest calkowicie bezpiecznie. Opowiesci kolegi Iziego to poezja i podpucha. Nikt nie mierzyl do nas z niczego. Zolnierze maja ze soba bron, ale to chyba jest normalne.
Nie pojechalismy tam po adrenaline ani szukanie guza tylko po to by napasc nasze oczy. O wyjezdzie wiedzial nasz kabulski konsulat i nie mial nic przeciwko temu.
Co do bohaterstwa: calkowicie sie nie zgadzam z kolega ktory to napisal. Nie wierze, ze nasi zolnierze jada tam po to by zaprowadzic pokoj w Afganistanie, sadze ze znakomita wiekszosc robi to dla kasy. Z drugiej strony jak ktos sie "zapisuje" do wojska to chyba powinien brac pod uwage ze bedzie latal z karabinem po polu. I ze ktos inny w innej koszulce tez bedzie to robil i do siebie postrzelaja. Tak to widze.
Zapewniam ze z punktu widzenia bezpieczenstwa przejazd przez Warszawe jest nieporownywalnie bardziej najezony niebezpieczenstwami niz przejazd przez korytarz wakhanski. Inna rzecz to kwestia trudnosci trasy. Ta okazala sie wymagajaca, napiszemy o tym wkrotce. W kazdym razie wrocilo tyle ile wyjechalo. I wszyscy zdrowi.

7Greg
25.08.2009, 06:25
No to pięknie :)

DrSpławik
25.08.2009, 07:45
Sambor, super, że wróciliście bezpiecznie.
Gratulacje :)

chomik
25.08.2009, 08:26
Cungraltulejszon :) ja zwykle stare owłosione big huevos macie... :Thumbs_Up:

puntek
25.08.2009, 08:51
czekamy na relację :) super, że Wam wyszło :)

JareG
25.08.2009, 08:54
Gratulacje :Thumbs_Up:

RAFWRO
25.08.2009, 08:54
Pozazdrościć...oj kiedyś i ja się wyrwę

DrStar
25.08.2009, 09:47
Więc kolejny mit obalony. Pozdrowienia dla ekipy!

Marcin SF
25.08.2009, 09:53
Pozdro dla ekipy i gratulacje !!

wieczny
25.08.2009, 10:38
Poczęstujcie zdjęciami jak już ogarniecie się po powrocie :).

FELIX
25.08.2009, 13:53
Super !
Sambor ,nie wiedziałem ,że codzienne śledzenie małych punkcików na mapie jest takie ekscytujące...!!!!!!!!!!
ps. chcialbym byc tym punkcikiem .....może w przyszłym roku.
pozdrowienia

podos
25.08.2009, 15:27
no i fajnie, gratulacje, mam nadzieje, udanej wyprawy.

myku
25.08.2009, 16:01
Ufff...Oby nastepne wyjazdy rowniez tak sie konczyly.Gratulacje!:Sarcastic:

zombi
25.08.2009, 17:57
Fajnie i gratulacje. Dajcie jakąś fotkę jako przystawkę przed relacją :drif:

sambor1965
26.08.2009, 15:14
Fajnie i gratulacje. Dajcie jakąś fotkę jako przystawkę przed relacją :drif:

Psze bardzo...

Pawel_z_Jasla
26.08.2009, 15:55
Pięknie !!

etiamsi
26.08.2009, 18:37
ano, pięknie Panie, pięknie :)

DrSpławik
26.08.2009, 19:08
"Skromnie ale czysto" jak powiedział nowy Ruski wychodząc z Luwru...
Masz już zdjęcia do "Lokalnego małopolsko - afgańskiego kalendarzyka małżeńskiego"

;)

Marcin SF
26.08.2009, 22:22
oj pięknie Panie, pięknie

ENDRIUZET
26.08.2009, 23:22
Szczena Opada .....piękne.

krystek
27.08.2009, 00:15
wypas!!!

sambor1965
27.08.2009, 10:13
<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/9Rv-Yd2uDnc&hl=pl&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/9Rv-Yd2uDnc&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>

graphia
27.08.2009, 10:17
darmowa myjnia obręczy i szprych... super :D

puszek
27.08.2009, 10:23
Kurna panowie... dwóch sie meczy a trzeci sobie kręci...gdzie tu afrykańska -bambusia solidarnosc.. Nie chce zgadywac kto sie wymiguje:haha2:

Lepi
27.08.2009, 10:38
Ale co wy właściwie robicie? Wygląda jak taniec godowy kosmitów :D
Albo mam za wolnego kompa albo paliliście lokalne zioła ;)

podos
27.08.2009, 11:12
Wyglada jaby sie powiesił miską i oba koła wisza w pow... wodzie.

deptul
27.08.2009, 11:31
Albo mam za wolnego kompa albo paliliście lokalne zioła ;)
Tam czas płynie wolniej i kamera to uchwyciła:haha2:

japur
27.08.2009, 11:31
to może po wciągarce trzeba montować :D

krystek
27.08.2009, 11:33
idealna sytuacja do zmiany przedniej gumy :)

sambor1965
27.08.2009, 14:51
NIe wiem co te youtube robi z naszymi filmikami ale fucktycznie robi sie slow motion

<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/iDj7UBiDcpo&hl=pl&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/iDj7UBiDcpo&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>

sambor1965
27.08.2009, 14:51
<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/ptoZ7bR79rU&hl=pl&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/ptoZ7bR79rU&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>

Bies13
27.08.2009, 15:22
Taki slow motion to widziałem w trakcie transmisji z Księżyca. Przyznajcie się w końcu, że z Afganistanem to ściema, bo w rzeczywistości wylądowaliście troszku dalej ( i wyżej):D
( Jak widać telewizja i tzw eksperci oczywiście kłamią twierdząc, że na Lunie nie ma wody. Ja tam wierzę Samborowi & C.O. ltd)
Konrad

Elwood
27.08.2009, 18:07
Po "tamtej" stronie korytarza ma się wrażenie, że jedzie się na koniec świata... bo tak jest!
Ponieważ nie moge się dodzwonić do Sambora, tu wyrażam moją radość tej ekpie, że mieli... tą radość.
Izydorze, przekonałeś mnie z tą uryną i zmiją. Po takiej przygodzie, każdy normalny przed śmiercią, chciałby się napić. To jak z kacem gigantem, przyjmiesz wszystko.

Jutro ja śmigam na dwóch kołach, na moją wyprawę życia. Staruję z Bieszczadów. Wracam w 2011-tym.
Cześć

Izi
28.08.2009, 14:20
Dzięki wszystkim którzy kibicowali, dzięki też wielkie tym którzy kibicowali i wierzyli :) że się uda, że wrócimy cali, że ble, ble,ble
Ogólnie dochodzimy do siebie jak trochę ochłoniemy to zamieścimy fajny materiał trochę ocalało po zalaniach i zniszczeniach
po tamten stronie korytarza Wakhańskiego nie ma się wrażenia że się jedzie na koniec świata, tam jest koniec świata.
Ogólnie tak jak pisał Sambor nie jechaliśmy po adrenalinę, bo tą za często tu mamy, jechaliśmy udowodnić ..., co my do cholery chcieliśmy udowodnić?
Acha z Samborem to nie wiem czy warto jeździć, bo rozrabia, pije, a nawet wypija wszystko jak jest co, podrywa panienki, a nawet chłopców, jak się sprzęt zepsuje to ma to w nosie i idzie SE robić zdjęcia, i często ma rozwolnienie i przez niego nie można było wszędzie zdążyć, wyleguje się do 12.00 i się nie myje


p.s. Do Sambora się nie można dodzwonić, bo zgubił telefon + jeszcze kilka rzeczy,
to nie była żmija tylko ŻMIJ :)

<!-- / icon and title -->

Jarek
28.08.2009, 14:46
pzdr dla dalekowschodnich MadMaxów :)) ten drugi filmik sugeruje, że Izi był chyba Ścigany:):)....a tak na poważnie...gratulejszyn z powodu super wyjazdu i dobrego powrotu:):):D:D:D:Thumbs_Up::at:

PS- Izi, mam nadzieję że Cię zobaczę na 3Żywiołach w Srebrnej ..:)

Lupus
28.08.2009, 18:00
Witojcie!
Jeśli Sambor jest rzeczywiście taki jak piszesz, to nie wyobrażam sobie lepszego towarzysza podróży. Mój osobisty Mr Hyde jest właśnie taki, i chociaż ciągle się z nim kłócę, to właśnie On jest solą każdej wyprawy.
Fajnie że wróciliście z końca świata (tylko po to by za nim niedługo zatęsknić)
:beer2:

Stachu
28.08.2009, 18:20
<object width="560" height="340">


<embed src="http://www.youtube.com/v/ptoZ7bR79rU&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></object>

Sambor,

Jaką kamerą nagrywałeś te filmy?

Stachu

Robert Movistar
28.08.2009, 19:49
Sambor,

Jaką kamerą nagrywałeś te filmy?

Stachu

Sambor tego nie kręcił, tylko chyba był kręcony:) Należy raczej zapytać Iziego jak to się stało że kręcąc (a raczej na 100% on to robił), nie wyj...ał kamery, albo jej nie zgubił lub popsuł.
Albo jeszcze inaczej, ile razy Sambor musiał przejechać tą samą drogą, żeby Izi nakręcił to wsztscy widzą:p
Ale bez śmichów chichów, nagranie całkiem, całkiem...

sambor1965
28.08.2009, 22:53
Sambor,

Jaką kamerą nagrywałeś te filmy?

Stachu

Panasonic HSC1UE. Mam ich kurde 1249 :mur: Plikow, nie kamer
:vis:

Stachu
29.08.2009, 13:35
Super jakość:-). Zniosła trudy podróży i Iziego??;-)

sambor1965
29.08.2009, 14:01
przezyla duzo. Ale Iziego nikt nie jest w stanie zniesc.
Jakosc jest naprawde super, to co widzicie to przeciez po kowersjach...
Ale to przestrzelona kamera. Nikt nie potrzebuje takiej jakosci. Swiadomie jednak szukalem czegos na SD. Zeby sie tam nic nie krecilo... Albo jak najmniej

Stachu
29.08.2009, 15:22
Mam jeszcze pytanie w sprawie przygotowania motocykli do podróży. Jakie zmiany wprowadzaliście w Afrykach?

sambor1965
29.08.2009, 15:42
Zadnych, tzn byly juz mocno skundlone wczesniej. Ale kazdy w inny sposob wiec trudno paplac na ten temat. Prawda jest taka, ze mozna to wszystko zrobic seryjna Afryka.

Izi
30.08.2009, 09:14
Mam jeszcze pytanie w sprawie przygotowania motocykli do podróży. Jakie zmiany wprowadzaliście w Afrykach?

Motocykle przygotowywał Izi i dlatego nikt nie wie co tam było zrobione czy wogóle coś było robione
a dlaczego przeżyły to już kompletna zagadka

Izi
30.08.2009, 09:16
przezyla duzo. Ale Iziego nikt nie jest w stanie zniesc.


Lew nie sprzymierza się z kojotem.

graphia
30.08.2009, 09:50
oj... tam to musieliście się strasznie dymić nawzajem :D lew z kojotem ;-) ... mam nadzieję ze nie Rywin

sambor1965
31.08.2009, 22:12
Izi to kanalia. W chwilach gdy najbardziej go potrzebowalem to bydle zatrzymywlo sie, rozpinalo kieszen, wyciagalo aparat i robilo mi zdjecie.

wieczny
31.08.2009, 22:35
Widzę, że się na tym wyjeździe obijaliście ;). Fajoskie klimaty. Tylko czemu nie widzę 04... :)?

rambo
31.08.2009, 22:39
Niby słodka woda, ale zębatkę przednią rozpuściło :)
ale zabawa :Thumbs_Up: :)

sambor1965
31.08.2009, 22:43
Widzę, że się na tym wyjeździe obijaliście ;). Fajoskie klimaty. Tylko czemu nie widzę 04... :)?

No 04 ma jakby ciut nizej flirt z powietrzem. Poza tym jest w fazie przerobek...

Niby słodka woda, ale zębatkę przednią rozpuściło

Zebatka sie ostala, ale zebralem troche kamieni i hm... spadl lancuch. Rozpieprzyl oslone zebatki, wyrwal tez mocowanie oslony, ktore jest umiejscowione na pompie wody. Wszystko to w rzece, malo cieplej jakby... NIeduzo brakowalo do finiszu mojej podrozy.

myku
31.08.2009, 23:23
Fajnie,fajnie...

Kuba
02.09.2009, 19:52
Izi to kanalia. :D

a wieprzek zwieprzył się juz na maxa!

Izi
02.09.2009, 23:05
Izi to kanalia. W chwilach gdy najbardziej go potrzebowalem to bydle zatrzymywlo sie, rozpinalo kieszen, wyciagalo aparat i robilo mi zdjecie.

A Sambor pierdzi w nocy.

graphia
02.09.2009, 23:53
Dobrze że nie na posterunkach granicznych.

kajman
03.09.2009, 07:22
Na posterunkach granicznych to Izi śpi, Sambor lubi rozmawiac z naczelnikami (Kazachstan).

Robert Movistar
03.09.2009, 08:17
A Sambor pierdzi w nocy.

Widzę że intymnie się zaczyna robić

misiak
03.09.2009, 18:06
Przeciętny ,zdrowy mężczyzna powinien puszczać ok.14 bąków na dobę.
Sambora tłumaczy też fakt iż porusza się w kasku enduro i łapie dużo powietrza co sprzyja w.w. :Thumbs_Up:

ale się offtop robi ;)

sambor1965
08.09.2009, 15:59
Macie troche zdjec z opisami...
http://picasaweb.google.pl/Sambor1965/CentralAsia2009#slideshow/5379090618860268546

deptul
08.09.2009, 16:30
Pięknie!

Pawel_z_Jasla
08.09.2009, 17:14
Zajebiście !! Czad I Dym !!

Maras
08.09.2009, 17:22
Klasa! Obśliniłem całe biurko:drif:

japur
08.09.2009, 17:27
piekne zdjatka jeszcze raz gratulejszyn

tomekc
08.09.2009, 17:38
Super wyprawa, to i fotki pierwsza klasa! Zazdroszcze wyjazdu..........

Zoltan
08.09.2009, 17:54
Macie troche zdjec z opisami...
http://picasaweb.google.pl/Sambor1965/CentralAsia2009#slideshow/5379090618860268546


Nie będę teraz oglądał. Zostawie je sobie na czas "wygnania" ;)

JareG
08.09.2009, 19:18
Piekne foty, no i piekne okolicznosci przyrody :):Thumbs_Up:
A i aktorzy tez niezle dobrani.. :D:haha2:

krystek
08.09.2009, 19:25
:):):)

wieczny
08.09.2009, 19:48
Zarażacie i chwała Wam za to.

deny1237
08.09.2009, 20:04
po takich wrażeniach po obejrzeniu tego materiału mogę wydusić z siebie tylko jedno słowo

ZAJEBIŚCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

wieczny
08.09.2009, 21:19
Szprychy pospinane trytkami stają się bardziej wytrzymałe?

etiamsi
08.09.2009, 21:22
szybka polizana ;)

Marcin SF
09.09.2009, 09:01
Bardzo fajne zdjęcia i opisy :) zdecydowanie pozytywnie motywuje aby dupe zapakować i w świat ruszyć :)

chomik
09.09.2009, 09:40
Jak zwykle zajebiste opisy i zdjecia.... piknie...

rambo
09.09.2009, 09:45
No ja też nie mam pytań :) Inna jakość i wymiar podróżowania. Tylko dla najtrwalszych !! :Thumbs_Up: :at:

Stachu
09.09.2009, 12:01
Ehh pikne miejsca pikne... I foty też eleganckie!

Kuba
09.09.2009, 12:59
Jak zwykle zajebiste opisy i zdjecia.... piknie...

podpisuje się :)

bajrasz
10.09.2009, 13:54
Po opowieści Iziego i obejrzeniu zdjęć, stwierdzam, że wiało nudą;)

myku
10.09.2009, 22:59
A ja jeszcze nic nie powiem.Obejrzalem dwa razy relacje Sambora i musze jeszcze z dwa razy obejrzec,zeby poczuc klimat tego wyjazdu.Dopiero potem powiem,ze to rewelacja i totalny odjazd.Choc te rzeki troche mnie przerazaly:cold::cold::cold:.

hero
10.09.2009, 23:50
A ja uważam że niektóre foty były na pewno robione w studio. Kilka jest nie przyzwoitych. Do tego, jest wielkim brakiem kultury i nietaktem pokazywać brudne motóry w internecie.

ENDRIUZET
11.09.2009, 12:07
Bardzo ładne fotografie :D

Lewar
11.09.2009, 17:27
Po opowieści Iziego i obejrzeniu zdjęć, stwierdzam, że wiało nudą;)
Jest to rzadki, wręcz niewiarygodny przypadek, kiedy zgadzam się z Bajraszem.
To najbardziej lamerska wyprawa roku. Pojechali lawetą, wrócili samolotem a tak naprawdę to nie bardzo wierzę, że w ogóle ruszali się z kraju.
Zdjecia Afryk potopionych w Pilicy nie ostre lub bryźnięte wodą, żeby ukryć spalskie chałupy w tle. Reszta zdjęć pościąganych z National Geografic i ta irytująca maniera zaczynania co piątego podpisu pod zdjęciem od słówka "no".
No, nie podobało mi się.:)No, szkoda, że mnie tam nie było ale emeryta i tak pewnie by nie zabrali

Izi
11.09.2009, 19:07
myślę że TAKIEGO emeryta to by zabrali, tylko byłoby mu zimno, brakowałoby powietrza, w samolocie najpierw za siebie by musiał zapłacić nadbagaż, co skończyło by sie niezłą kłótnią, na laweta Lewara Africa by się nie zmieściła, bo przecież Lewawr nie ma Africy, On posiada Africę, nad Pilicę nie jeździliśmy za daleko ja za domem mam Odrę tam była robiona większość "zdjęć wodnych", a reszte zdjęć od znajomych dostaliśmy co po świecie jeżdżą, co do słówka "no" to podpisy robił Sambor i do niego pretensje
Co do Bajrasza, to wszyscy wiedzą że go nie lubię, ja zresztą nikogo nie lubię, a na ostatnim spotkaniu jeszcze sie założyliśmy "kto bardziej wkręci Bajrasza" i poszła w ruch opowieść o talibach, czołgach, gołych babach, macdonaldzie, mordercach, babach na straganie, żółwiach, ninjach i wygrałem :)

Franz
12.09.2009, 08:54
Jedno ze zdjęć jest podpisane :
-Kazaszkom tez sie podobalismy...
-ale dopiero co wyjechalismy z domow, wiec one nam nie...

Prawdziwy Afrykańczyk ma zawsze chęć i moc przerobową ,nawet gdy ledwo
co z domu wyjedzie :D

Zdjęcia jak pewnie cała wyprawa świetna.
aż żal..

zibiano
12.09.2009, 11:13
:) piekne zdjecia w tych pieknych okolicznosciach przyrody

sambor1965
12.09.2009, 18:18
No i dupa ... przesłodziłem i nie dowiedziałem się jaki sprzęt tak fajnie foci ... Faktycznie kamulce gdzieś z Wisłoki na rzeszowszczyźnie ... i te chmurki na niebie takie coś z photoshopa ... :D

Ej, dobrze wiesz, ze zdjecia robi czlowiek za aparatem, pozniej obiektyw, a na koncu body...

Uwazam ze zdjecia sa duzo gorsze niz rok temu czy dwa lata temu. Bylo nas mniej wiec mniejszy wybor. Poza tym robilismy jednak glownie filmik. A co do sprzetow: dwie lustrzanki: Minolta i Pentax. Wariat Olympusa jako notatnik bardziej...
Zawsze jednak pisalem ze duza sztuka jest nieprzywiezienie stamtad fajnych zdjatek. Inna rzecz to wybor.
Na pewno mamy fajniejsze zdjecia, ktore zostaly odrzucone. Po prostu zalozenia byly takie ze te foty maja pomoc w opowiesci... No i ze ma byc ich nie wiecej niz 400.

Big_Brother
13.09.2009, 01:11
:) Rewelacja... pozazdrościć!

sambor1965
10.11.2009, 10:37
Sie pochwalimy, a co...

Zalapalismy sie na drobne 15 stron ;)

podos
10.11.2009, 10:40
no dobra, gdzie jest k...a przyzwoita relacja?

Ola
10.11.2009, 10:43
Sie pochwalimy, a co...

Zalapalismy sie na drobne 15 stron ;)

No to pięknie. Tylko, że ja bym na przykład chciała przeczytać, a nie tylko "być zanęcona" okładką... Może jakiś PDF całości albo inny link, czy namiar

myku
12.11.2009, 07:57
Fajnie....

Babel
12.11.2009, 09:40
no dobra, gdzie jest k...a przyzwoita relacja?
A tu znalazłem :D
http://www.advrider.com/forums/showthread.php?t=504942

podos
12.11.2009, 09:52
no to teraz po Was, Samborski pojezdzą... I beda mieli racje.

sambor1965
12.11.2009, 10:06
A co to tylko ja bylem? Chetnie cos popisze, ale moze najpierw to Krystek powinien? I to dopiero jak czosnek skonczy, coby sie dysonans poznawczy nie zrobil... Ja swoje 20-30 stron tekstu napisze. Tylko swiat najpierw musze uratowac. Moj swiat...

bajrasz
12.11.2009, 11:03
A kto inny jak nie Ty?
Miro? po słowacku mało zrozumiemy
Izi? Przecież on pisać nie umie
Krystek? Skoro powinien, a nie napisał, to nie napisze
czyli dupa

borunin
12.11.2009, 11:39
Sambor- super relacja na advrider.com!!!
Czytałem ją z podziwem, z uczuciem podobnym do hmmm... do takiej radości jaka towarzyszy widokowi polskich olimpijczyków na podium. Taka patriotyczna empatia:Thumbs_Up:

Babel
12.11.2009, 11:42
Sambor- super relacja na advrider.com!!!
Czytałem ją z podziwem, z uczuciem podobnym do hmmm... do takiej radości jaka towarzyszy widokowi polskich olimpijczyków na podium. Taka patriotyczna empatia:Thumbs_Up:
Zgadzam się całkowicie i te fotki :drif::drif::drif: pięknie

podos
12.11.2009, 13:25
nie chwalić tylko opier....ć !

czosnek
12.11.2009, 13:28
I czemu nic nie mówią aaaa?

http://www.dworek.krakow.pl/iii-spotkania-podroznikow-i-eksplorerow

podos
12.11.2009, 13:29
wiesz, wstydzą się...

« Warsztaty “Origami i inne formy plastyczne”

sambor1965
12.11.2009, 13:30
nie chwalić tylko opier....ć !

Spoko - sam sie opier...lam

sambor1965
12.11.2009, 13:32
I czemu nic nie mówią aaaa?

http://www.dworek.krakow.pl/iii-spotkania-podroznikow-i-eksplorerow

NIe ten dzial kolego... I uwazaj, bo Cie moderator przesunie na Krakow...

Zet Johny
12.11.2009, 14:30
http://www.dworek.krakow.pl/iii-spotkania-podroznikow-i-eksplorerow

Sambor wszystko aktualne? Można się jutro ciągnąć na 20.30?

sambor1965
12.11.2009, 14:38
pisza ze wstep wolny...

Zet Johny
12.11.2009, 14:46
pisza ze wstep wolny...

A tak nie będzie?:D

sambor1965
12.11.2009, 14:47
bedzie, bedzie. Tylko ja tam nie wiem, nie bylem nigdy wiec nie zapraszam, bo nie wiem czy warto ;)
A tak serio to ostatnio jakis dziki tlum byl.

etiamsi
12.11.2009, 21:34
Dziki tłum? No to trza zająć dobre miejsca już z rana ;)

etiamsi
13.11.2009, 23:02
Można chwalić, czy mnie "moderator przesunie na Krakow"? Re-we-la-cja! I od razu ogłoszenie "zamienię starego opla na daewoo tico" ;-)

Zet Johny
13.11.2009, 23:45
Właśnie wróciłem!
Super impreza. Fajnie było zobaczyć Pana Moderatora:), chociaż nie śmiałem zaczepić i uścisnąć dłoń. Od dzisiaj rozglądam się za cinquecento:D.

dpajor
14.11.2009, 10:18
Podobno maluch lepszy :) bo ma napęd tylni.Trochę mało czasu dali koledze na prezentacje ale warto było podjechać.

sambor1965
15.11.2009, 00:45
Jestescie Matolki. Pojechalismy pogadac z motocyklistami. Trzeba bylo dolaczyc do nas. A tak musicie przyjechac jeszcze raz. Zrobimy specjalny pokaz motocyklowy dla grupy krakowskiej...
Ale oczywiscie dzieki ze byliscie...

etiamsi
15.11.2009, 11:40
bardzo zacna idea. kto wie, może z tego jakieś cykliczne slajdowiska wyjdą ;) zdolnych opowiadaczy tu mnogo...

Izi
15.11.2009, 21:41
Jestescie Matolki. Pojechalismy pogadac z motocyklistami. Trzeba bylo dolaczyc do nas. A tak musicie przyjechac jeszcze raz. Zrobimy specjalny pokaz motocyklowy dla grupy krakowskiej...
Ale oczywiscie dzieki ze byliscie...

oj tak, tak
a tak znowu musiałem z Samborem i Miro pić tą Staropolankę, to się już nudne zaczyna robić
była okazja poznać kilka osób, faktycznie trzeba było dołączyć :)
to usłyszelibyście jak było naprawdę :):):) a i może coś więcej zobaczyli :):):)
a tak w ogóle dzięki za to że byliście i za miłe słowo

etiamsi
15.11.2009, 23:33
Panowie z Limanowej mają blisko do innej wody leczniczej "Śliwowica Łącka", ale to sakramencko mocne - jeno do nacierania kości się nadaje ;)

czosnek
15.11.2009, 23:37
Panowie z Limanowej mają blisko do innej wody leczniczej "Śliwowica Łącka", ale to sakramencko mocne - jeno do nacierania kości się nadaje ;)

A owszem też nacierałem... nacierałem kieliszkiem na usta :)

Panowie.
To może przy okazji spotkania w "barze za horyzontem" jakiś pokaz mały?

Zet Johny
16.11.2009, 07:42
Panowie z Limanowej mają blisko do innej wody leczniczej "Śliwowica Łącka", ale to sakramencko mocne - jeno do nacierania kości się nadaje ;)

Rzadko stosuje wewnętrznie. Ale jak ktoś jest chętny to mam dostęp do pewnego źródełka:D.

podos
16.11.2009, 09:15
Rzadko stosuje wewnętrznie. Ale jak ktoś jest chętny to mam dostęp do pewnego źródełka:D.

no, ja tym myję łańcuch w rowerze - wydajne jest, pół flaszki dopiero zużyłem przez trzy sezony.


A prezentacja ładna, ładna, nie powiem.

dpajor
16.11.2009, 19:42
oj tak, tak
a tak znowu musiałem z Samborem i Miro pić tą Staropolankę, to się już nudne zaczyna robić
była okazja poznać kilka osób, faktycznie trzeba było dołączyć :)
to usłyszelibyście jak było naprawdę :):):) a i może coś więcej zobaczyli :):):)
a tak w ogóle dzięki za to że byliście i za miłe słowo

Poprawimy się następnym razem.A co do źródła kolegi Andrzeja to potwierdzam-jakość przednia można jako paliwko do kuchenki ;)

sambor1965
26.11.2009, 22:12
Dupa, dupa, dupa jak mawia kolega ktory za rzadko tu do nas zaglada ostatnio czyli napiszemy stron pare na temat naszego tegorocznego urlopu.
Wiec bylo tak:

Wsiedlismy do auta Kajmana i po chwili obudzilismy sie ze strasznym bolem glowy ale za to juz w Kazachstanie.
http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7260011_resize.jpg

A tak serio to na wariackich papierach sie to odbylo. Nie wszyscy wiedzieli ze jedziemy do Afganistanu, bo tez nie wszystkich chcielismy martwic. Mamy nasrane w glowach przez massmedia i widzimy ten Afganistan przez 21 cali a jak kto bogaty to nawet przez 42. Ja go widzialem juz kilka razy z tadzyckiego brzegu i wcale mi nie przypominal obrazkow z telewizora. Poczytalem i juz po 100 gramach (pilismy na szklanki) namowilem Iziego. Miro jak wiecie jest Slowakiem i czasem to jest zludne wrazenie ze sie dobrze jako sasiedzi rozumiemy - w kazdym razie troche sie zdziwil jak mu oddalem paszport z wbita afganska wiza.
Kajman pojechal z nami bo chcial, lubimy go etc. Poza tym byl nam potrzebny ;)
A nawet nie nam tylko Wlochom, ktorym obiecalem zabrac z Duszanbe 4 beemki. Poniewaz mam gdzies co ludzie mysla o moim sposobie jazdy na wschod wiec i tym razem wrzucilem motocykl na lawete i zasiadlem w aucie obok Kajmana.
http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7290026_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7260122.jpg
Z tylu gnietli sie Miro, Izi i Krystek, ktorego doprosilismy w ostatniej chwili do teamu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7280140.jpg

Krystek jako ratownik medyczny mial nas leczyc od kaca, sraczki i chorob wenerycznych. Nie sprawdzil sie w trakcie wyjazdu, bo okazalo sie ze trzeba go bylo z niektorych tych przypadlosci ratowac.
http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7260110.jpg
Wyjezdzalismy w sobote w dosc srednich humorach. W poniedzialek nie mielismy jeszcze wiz kilku krajow: a to Uzbekistanu, Rosji i Kazachstanu. W czwartek pojawila sie wiza rosyjska a w piatek uzbecka. Wczesniej byly tadzycka, kirgiska i afganska (turysci sa mile widziani, zapraszamy po odbior jutro - tak to bylo w konsulacie afganskim). Okoniem stanal konsul Kazachstanu i nie potrzebowalem globusa by sie zorientowac ze jestesmy w czarnej dupie. Poniewaz to na mnie spoczywal obowiazek zalatwiania wiz czulem sie dosc srednio wobec kumpli, ktorzy zainwestowali troche czasu i kasy w ten wyjazd. Konsulat tego duzego i niepomijalnego na naszej trasie kraju powiedzial, ze potrzebuje 2 tygodnie na zalatwienie wiz tranzytowych. Do tego nasze zaswiadczenia z pracy etc... Czarna rozpacz i poczatki apopleksji.
Jak mi przeszlo to zaczalem myslec i zlapalem za telefon. Konsul kazachski w Kijowie został zbajerowany i obiecal wystawic wize w ciagu jednego dnia.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7260009_resize.jpg

Nie bede Wam pisal o jezdzie z Krakowa do Kijowa, bo i co mam pisac. My pilismy a Kajman jechal. Moglismy oczywiscie jechac na kolach, ale wtedy nie moglibysmy pic, a chcialo nam sie. Nie widze nic zlego w takim transporcie motocykla, Chce jezdzic po Azji, a nie po ukrainskich i rosyjskich drogach, ten etap mam juz za soba i jak nie bede musial to nie bede tego robil w przyszlosci.
Konsulat otworzyli o 8 i bylismy pierwsi w kolejce. Konsul przyjal papiery, cos pogoadalismy. On powiedzial ze sie postara, ja ze przeciez gadalismy przez telefon, on ze tak, ale... No i zeby sie dowiadywac ;)
Zrzucilismy dwa bajki z przyczepy. Izi i Krystek zostali w Kijowie, a my potruchtalismy na granice rosyjska, ostroznie bo nie mielismy paszportow. Jechalismy na Kursk, ale granice przekraczalismy jakims wsiowym przejsciem. Dostalismy smsa, ze chlopaki maja wizy i jada za nami. Zatrzymalismy sie przed granica w miasteczku, nad jeziorem. Byl wieczor, wlasnie kupilismy troche wodki i zastanawialismy sie jak dlugo bedziemy czekac na reszte ekipy. Nioepodal, tuz nad woda niemłody juz mezczyzna rzygal jak kot. Jego koledzy spozywali jakby nigdy nic...
Wzialem flaszke i podszedlem do nich. Chlopaki byli z miejscowego KGB i wiecej nie pamietam.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7290024_resize.jpg

Obudzilem sie w Rosji, ale po Speciale głowa nie bolala. Troche sie nawet dziwilem. Nie dowierzalem ze to juz Rosja, ale pieczatki w paszporcie jednak na to wskazywaly. Chyba w miedzyczasie dojechali Krystek i Izi bo w autku zrobilo sie ciasno. Wiecie z jaka predkoscia jezdzi Kajman? Z ekonomiczna - 80 km/h. Wolno? No szybko nie jest, ale Kajman nie spi tylko jedzie. 20 godzin i mamy 1600 km. 40 i 3200 km. Droga nie nalezala do extremalnych i gdyby nie to ze chcialo nam sie pic to dalibysmy chyba rade przejechac ja na dwoch kolach. No ale chcialo nam sie pic... A jak sie napilismy to chcialo nam sie spac. Tylko Kajman jechal i jechal. Byla godzina 5 rano jak w trakcie wyprzedzania (tak - niektorzy jezdza wolniej!) nie zauwazyl zblizajacej sie z przeciwka ciezarowki. Wiem ze mam malo wlosow, ale w tym momencie stanely deba wszystkie. Auto minelo nas poboczem klaksonem transforujac nas ze stanu odretwienia w egzaltacje i afirmacje kolejnych minut zycia danych nam przez Pana. Minut, bo Kajmanowi oczy zamykaly sie jak kotu na kreskowce. Izi masowal mu kark a ja bylem gotow na full body masaz byle facet nie zasnal. O zmianie mowy nie bylo. Kajman nie pozwala powozic Kajmanowozem. Zwlaszcza ze tylko on mial prawko na taki zestaw.
Ide spac... ciag dalszy nastapi

marcin77
27.11.2009, 09:48
Ide spac... ciag dalszy nastapi

Jak to idziesz spać:spac: To nie wyspałeś się w Kajmanowozie ?? Domagamy się dalszego ciągu natychmiast!!!

Marcin SF
27.11.2009, 10:57
skończyłeś wczoraj o 22 więc już dzisiaj od rana możesz pisać :D

rambo
27.11.2009, 11:21
chce zdjęcie z zamarniętymi śpiworami :drif: jest takie poruszające :at:

Klasa :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:

calgon
27.11.2009, 12:23
czekamy czekamy...

tom64
27.11.2009, 15:20
Ale! Nooo! Echhh! Kurdele! Fiu, fiu!

sambor1965
27.11.2009, 16:21
Granicy rosyjskiej nie pamietam wiec chyba bylo bezproblemowo. Krystek pewnie cos napisze bo dla niego to byla pierwsza rosyjska granica ;)
Jazz zaczal sie na kazachskiej. Pas ziemi niczyjej byl imponujacy, po kilkunastu kilometrach dojechaliśmy do Kazachów i oczywiscie byla akurat przerwa. Czyli juz Azja, niby geograficznie jeszcze Europa ale juz Azja pelna geba. Mordy juz azjatyckie i zachowania takoz. Sloneczko coraz wyzej zaczelo tez juz prazyc azjatycko. Po godzinie czy trzech - jakie to ma w koncu znaczenie - wjechalismy na "terminal". Odprawa paszportowa poszla gladko. Wizy mielismy przeciez swiezutkie. Problem zaczal sie u celnikow: chodzilo o deklaracje - nie zgadzali sie zebysmy sami je wypelnili, maja byc na komputerze - i wyslali nas do agencji - ze 300 metrow dalej juz po kazachskiej stronie.
W budzie rozpizdziaj azjatycki ze wskazaniem na ZSRR. Rozbudzilismy jakiegos czlowieka i ten poczal stukac w komputerze. Po 10 minutach moja deklaracja byla gotowa: 15 euro. Zaczalem sie smiac, a facet postukal sie w czolo. Powiedzialem ze mozemy zaplacic 10 euro za wszystkich. Gosc podarl deklaracje, wylaczyl komputer, powiedzial ze sam jest ciekaw jak dlugo postoimy na tej granicy. I poszedl spac.
Wszystkiemu temu przypatrywal sie Krystek ciekaw granicznych procedur. Wkurwieni wrocilismy na przejscie glosno zadajac widzenia z naczelnikiem. Jakoz sie i pojawil i zaprosil nas do swojego gabinetu. Tam juz bylo bardzo kulturalnie.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7290148.jpg

Pokazalem Panu naczelnikowi paszport i moja kolekcje wiz kazachskich z poprzednich lat, wyjasniajac ze jestem stalym bywalcem. Ze jako dziennikarz zostalem zaproszony przez organizacje turystyczna zrzeszajaca wszystkie dawne poradzieckie stany i jedziemy wlasnie z grupa dziennikarzy na study tour po Azji Centralnej. A tu u Was taka niespodzianka! Wstyd mi przed moimi przyjaciolmi dziennikarzami. Tu musze dodac ze mowie po rosyjsku lepiej niz Franciszek Smuda po polsku wiec rozmowa odbywala sie dosc plynnie.
Wyjasnilismy wiec sobie z panem naczelnikiem ze to chyba jakies nieporozumienie zaszlo. Pan naczelnik wezwal celnika do siebie, ktory dostal przy nas niezla zjebke. Oczywiscie swiadom jestem calego tego teatru jako ze i naczelnik pewnie z tych 15 euro za pojazd mial cos dostac, ale wygladal teatr dosc prawdziwie.
Celnik wyjasnil uprzejmie ze doszlo do nieporozumienia i on sam chetnie wszystkie deklaracje pomoze wypelnic i w ogole nie ma problemu by byly one wypisane recznie.
Takoz w dobrych humorach, zostawiajac mruczacego pod nosem celnika wjechalismy do Kazachstanu. Rozpoczely sie targi o ubezpieczenie czyli strachowke. Negocjowal Izi. Pierwsza cena byla kosmiczna, ale po 10 minutach w trzeciej budce doszlo do, wydawalo sie, konsensusu. Jednak wladca budki zagle zmienil front i zapowiedzial podwyzke. Olalismy jego i wszystkie strachowki i odjechalismy z granicy zegnani informacja ze oni wszyscy sprzedawcy strachowek dzwonia na policje zeby nas zatrzymali. Powyzywalismy jeszcze nawzajem nasze mamusie i wsrod przeklenstw odjechalismy w strone Aktiube.
Nie bedziemy placili Kazachom 15 dolarow za 5 dni skoro w Polsce placimy za to 20 dolarow na caly rok...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7290027_resize.jpg

Droga sie spieprzyla a Kajman juz troche zdychal wiec stanelismy gdzies wreszcie i kimnelismy sie pare godzin. Do Aktobe zjechalismy rankiem i na stacji benzynowej zrzucilismy motorki i nasze bety.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7300155.jpg

Troche nas gonil czas - musielismy w 3 dni machnac sie do Uzbeistanu a to 2500 km stamtad i drogi troche niehalo. Wiec uznalismy ze najlepiej bedzie puscic Kajmana z laweta przodem a my wymienimy kase, zrobimy ubezpieczenia dla wszystkich, jakies zakupy i dogonimy go wieczorkiem.
Podjechalismy do banku, niestety zaskoczyla nas juz przerwa obiadowa i ow czas zorganizowalismy sobie konsumujac piwo na skwerku przed bankiem. W koncu bank otwarto i Krystek z Mirem weszli do srodka. Ja z Izim ledwo dopilismy ostatnie piwo jak przyjechal radiowoz.
- Ludzie dzwonia ze spirytnoje pijecie.
- My? Jakie spirytnoje?

Flaszki istotnie lezaly juz w krzakach. Milicjanier pogadal przez radio i za chwile przyjechal drugi radiowoz, potem trzeci i czwarty juz po cywilnemu. Trwal kabaret, ktorego glownym aktorem byl Izi tlumaczacy milicjantom ze musimy sie dowiedziec czegos w sprawie ubezpieczenia. Jakos bowiem nie chcielismy im powiedziec ze nie mamy tego dokumentu.
Miro wyszedl z banku i zapytany co pil powiedzial, ze benzyne spuszczalismy i cos tam pociagnal z wezyka, chyba 95 oktanow. Tego bylo za wiele i facey zaprosil go do radiowozu. Miro natychmiast stracil zdolnosci jezykowe. My tez bylismy w stanie powiedziec jedynie "Nie ponimaju". Jeden z gliniarzy zwinal kartke w trabke i kazal by Miro na nia chuchnal. Podsunal ja innemu gliniarzowi a ten bezblednie stwierdzil - piwo "Kriepkoje". I takie wlasnie pilismy.
Chcieli Mira wziac na badanie krwi i nas zreszta tez...
Przyjechal jakis oficer w koncu i odzyskalem mowe. Powiedzialem mu ze wypilismy po pol piwa, nie jezdzilismy nawaleni tylko stacjonarnie - tu przed bankiem. Machnal reka i zabral swoich chlopakow. Miro i Krystek ruszyli po strachowke, kosztowaly nas zdecydowanie mniej niz chcieli na granicy i juz 3 godziny przed zachodem slonca podazalismy za Kajmanem wypasnym asfaltem w strone Aralska...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7300159.jpg

Marcin SF
27.11.2009, 16:36
:drif:

Izi
29.11.2009, 09:29
Takoz w dobrych humorach, zostawiajac mruczacego pod nosem celnika wjechalismy do Kazachstanu. Rozpoczely sie targi o ubezpieczenie czyli strachowke. Negocjowal Izi. Pierwsza cena byla kosmiczna, ale po 10 minutach w trzeciej budce doszlo do, wydawalo sie, konsensusu. Jednak wladca budki zagle zmienil front i zapowiedzial podwyzke. Olalismy jego i wszystkie strachowki i odjechalismy z granicy zegnani informacja ze oni wszyscy sprzedawcy strachowek dzwonia na policje zeby nas zatrzymali. Powyzywalismy jeszcze nawzajem nasze mamusie i wsrod przeklenstw odjechalismy w strone Aktiube.
Nie bedziemy placili Kazachom 15 dolarow za 5 dni skoro w Polsce placimy za to 20 dolarow na caly rok...



ja to pamiętam trochę inaczej bardziej pozytywnie nawet bardzo pozytywnie, tak w ogóle Sambor nie lubi Rosji zdaje się, a co do straszenia policją i nie zapłaceniem ubezpieczenia to rozmawa zakończyła się tym, że powiedziałem że sam jestem z policji i niech spróbuje zadzwonić to przyjadę tu z kolegami z Astany, takie zwykłe podchody i próba sił, dzień jak codzień, to tylko takie nasze zachodnie myślenie że wygląda to źle, po przestawieniu na myślenie azjatyckie to świetna zabawa była i znowu pojadę na to przejście powspominać jak rok temu przekaraczaliśmy i kielicha jeszcze wypijemy razem z nacznikiem i kolegami, oczywiście po służbie

a tak w ogóle Sambor ma w ryj, bo dopiero zobaczyłem że jest jakaś relacja pisana

sambor1965
29.11.2009, 12:06
Kazachstan jest chyba z 8 razy wiekszy od Polski i powiem Wam ze dalo sie to zauwazyc. Dluga prosta i zakret po 80 km. Gdzie spojrzysz wokol ten sam step. Pisalem, ze Mirowi zepsula sie pumpa? Ano zepsula sie po 200 metrach od sciagniecia z przyczepy, byly proby reanimacji i tego dnia robilismy ja jeszcze ze trzy razy az w koncu wymienilismy ja na dobre. Zasiegu nie bylo, ale wiedzielismy ze Kajman ma nad nami dobre 5 godzin przewagi.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7300158.jpg

Jechalismy na poludnie, a slonce podazalo jak co dzien na zachod. Konczyl sie dzien i skonczyl sie asfalt. Udawalismy jednak, ze nam to nie przeszkadza i zaczelismy harce w stepie. Na glowna droge kladli wlasnie asfalt i za 2 lata bedzie mozna tedy przejechac yamaha drag star. Teraz jednak w wirujacym kurzu podnoszonym przez Kamazy, oświetlając drogę naszymi nędznymi H4 pchalismy sie w pogoni za nissanem. Nie bylo ekstremalnie, ale w nocy strach ma wielkie oczy. W dodatku na wyjebach Izi zgubil kufer (na szczescie znalazl go Krystek) a mi siadla elektryka - niedokrecone klemy... Za kazdym razem oznaczalo to rozkulbaczanie calego motocykla i pozniej montowanie tego na nowo. Probowalismy trzymac sie razem, ale bylo trudne. Na wertepach, w nocy, w kurzu - trudno bylo odróżnić w lusterku nasze światła od obcych. Byla pierwsza w nocy jak na jakims posterunku powiedzielismy pas i kimnelismy sie w jakiejs knajpospalni.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310039_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310162.jpg

4 godziny spania musialy nam wystarczyc - przeciez musimy go w koncu dogonic - facet jedzie z przyczepa i na tych wybojach musielismy byc od niego ze 3 razy szybsi. Nie moze byc daleko... Z posterunku do Aralska bylo ze 200 km. Wzielismy troche paliwa i o 6 rano bylismy juz na kolach. Nie powiem - to byl fajny poranek. Tak na dzien dobry ze 130 km offu. Glowna droga nikt i nic nie jedzie. Ot wytyczono ja prosto i stoi zastygla w polmetrowych glinianych koleinach czekajac na asfalt.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310060_resize.jpg

Caly ruch odbywa sie po prawej lub lewej stronie. Wokół step więc każdy może znależć sobie własną drogę. Ale tych "stalych" jest kilkanascie. Czasem odchodza na kilometr w step po to by po kilku a czasem i kilkunastu kilometrach spotkac się z drogą "główną". Jest trochę piaszczyście, ale nasze oponki spisują się nieźle dając więcej fanu niż strachu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310041_resize.jpg

Trzymalismy się razem, ale... Po kilkudziesięciu kilometrach wiedziałęm tylko że jadę pierwszy. Co parenascie minut zatrzymywalem się i stawalem na siodle wypatrujac motocykli. Jak tylko zobaczylem to na kon i przed siebie.
Po drodze wyprzedzilismy 2 auta biorace udzial w Mongol Rally. W koncu zaczal sie asfalt i stanelismy na popas. Samochody zatrzymaly sie kolo nas i dzieki temu dowiedzielismy sie czego o Kajmanie.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310088_resize.jpg

Facet oczywiscie jechal przez te wyrypy noca i trafil na nich. Jechali w trzy auta, ale jedno nie wytrzymalo trudow drogi i silnik odmowil wspolpracy. Musieli byc w ciezkim szoku jak noca w kazachskim stepie udalo im sie zatrzymac europejski samochod z... autolaweta. Kajmanak, ale wciagnal ich na przyczepe i pojechali do przodu. Kiedy? No tak z 5 godzin temu...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310089_resize.jpg

Aralsk okazal sie byc wsiowym miasteczkiem troche przypominajacym te znane ze starych westernow. Tutaj rozgrywal sie jednak typowy eastern. Ludzie chodzili wolno, czasem przejzdzalo jakies auto, nawet targ nie przypominal mi tego z czym kojarzy mi sie Azja. Miasteczko nie za duze, a Kajmana ani sladu. Wymienilismy kase, zalalismy motocykle 80 oktanowymi szczynami i poszlismy zapoznac sie z restacja. Konsumowalismy wlasnie gdy przyszedl sms od Kajmana - jest 180 km przed nami.


Wpadamy jeszcze na chwile do miejscowego muzeum. Kiedys tu bylo morze. Dzisiaj jest godzine drogi stad. Wokol kupa smieci, jakies ruiny, wyciagniety na brzeg odmalowany stateczek. I za chwile szok jeszcze wiekszy - mloda Kazaszka pyta: Przepraszam, czy Panowie mowia po polsku? Ano mowimy i nic w tym dziwnego, ale skad Ty dziewczyno znasz polski?
Okazuje sie, ze polski nie jest taki trudny. Dziewcze studiuje w Polsce juz trzy miesiace...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310173.jpg

Na wyjazdowym poscie okazalo sie jeszcze ze przed chwila byli tu jacys motocyklisci - przed chwila? No tak - z godzine temu chyba... Rzut oka do ich zeszytu i juz wiemy - to Zbyszek z ekipa radomską. Dogonimy? Moze, jak stana cos zjesc... Droga nudna jak nieszczescie. Po co mi to bylo? Na szczescie mam w glowie zadanie do rozwiazania. Niczym te z pociagami jadacymi z naprzeciwka: Jesli Kajman jest 180 km z przodu i jedzie z predkoscia 80 km na godzine, a my z tylu jedziemy 110 km/h to po jakim dystansie go dogonimy. Jednostajne 5500 rpm nie pomaga w obliczeniach. Delta wynosi 30 wiec po 6 godzinach? No tak, ale on w tym czasie bedzie juz dalej. Ale czy to ma znaczenie, ze bedzie dalej? Droga jest chyba tutaj tylko roznica, bo jesli bedziemy jechali z taka sama predkoscia to za 6 godzin roznica nadal bedzie 180 km. Za chwile wszelkie rozwazania biora jednak w leb. Zaczyna wiac od Morza Kaspijskiego.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310182.jpg

Musze zwolnic do stowy a pozniej do 80 km/h. Z prawej strony zbliza sie cos dziwnego - stajemy i patrzymy zafascynowani. Wiatr osiaga coraz wieksza predkosc, nie potrafimy jej ocenic, ale daje sie juz na nim "polozyc". Widocznosc spada do kilkudziesieciu metrow i zaczyna miotac drobnym piaseczkiem. A wiec mamy burze piaskowa! Samochody jada z predkoscia 30-40 km/h, w koncu i my bierzemy moto miedzy nogi i po kilkunastu minutach wyjezdzamy z piaskowania.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310184.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310196.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P7310201.jpg

Do nocy nie wydarzylo sie juz nic interesujacego. Dojechalismy do rzeki i jechalismy wzdluz niej, droga stawala sie coraz bardziej zatloczona i robilo sie bardziej zielono z kazdym kilometrem. W Kizyl Ordzie znowu dopadla nas burza piaskowa a tuz za nią się rozpadało i jechalismy do polnocy po mokrym wsrod blyskawic zalewani fontannami wody z wymijanych aut. I znowu jakies spansko w jadlospalni. I mysl przed zasnieciem - gdzie jest k... Kajman?

zbyszek_africa
29.11.2009, 20:55
To ten post tuż za Aralem, gdzie milicjant wpisał nas w książkę:)
8945

Mysmy spali tuż koło tego wymalowanego stateczku w hotelu Aral (fotograf stał tyłem do niego), to był jedyny hotel na naszej wyprawie, musieliśmy się trochę umyć, oczywiście ciepłej wody niet:(
Piękne treny, klimaty..... Już mi się chce tam jechać...
8951

8952

pozdr.

sambor1965
02.12.2009, 23:51
Chlodny ranek przyniosl esemesa od Kajamana. Jak zwykle byla malo konkretna - w stylu: "gdzie jestescie". Odpisalismy, ze o 10 bedziemy na granicy. Zostalo 420 km i 4 godziny. Droga prosta, nudna i tylko jedno miasto - Czimkent czy jak kto woli Szymkient. Za to stamtad dwa pasy az do Taszkientu. Wypogodzilo sie i wycieplilo, bez sniadania parlismy do przodu. Już już witaliśmy się z gąską - do granicy było zaledwie 40 km gdy rozmachali sie na nas gaicznicy. GAI na autostradzie? Naprawde tu bylo ograniczenie do 50 km/h? A my az 94? Miro z Krystkiem poszli na negocjacje, z Izim gramy cwaniaczkow weteranow. I licytujemy sie jak im pojdzie. Poszlo niezle, zbili cene o polowe - z 200 na 100 dolców. Tu musze dodać ze Kazachstan stał sie naprawdę drogim krajem i jak już musicie gdzieś w tym regionie robić wykroczenia to może już lepiej w Kirgizji albo Tadżykistanie. Ruszylem i ja w boj z gaicznikami. Mialem juz sluszna brode i nie chcialem gadac z byle kim!
- Kto starszyj? - zapytalem
- Za cziom tiebie starszyj?
- Ty starszyj? Nu, tak małczi...

Poderwal sie jeden starszyna z krzesla, post mial bowiem nieomal staly charakter. Zabralem starszyne do motocykla i pokazalem na szybe:
- Znajesz szto eto? - zapytalem wskazujac naklejke International Police Association, ktora dostalem od motocyklisty z Wielkiej Brytanii.
- Niet, nie znaju - odparl starszyna.
I wtedy uświadomilem go, ze naklejka ta oznacza iż jestem policjantem - w dodatku gaicznikiem. Ze kazachska milicja jest czlonkiem owego stowarzyszenia i ze jest taki zwyczaj w Europie ze gaicznik gaicznika nie moze ukarac!
Na poczatku troche watpil:
- Pokaz legitymacje!
Bylem na to przygotowany: - U nas tak jak u was. Jak wyjezdzasz za granice musisz zdac do komendy i bron i legitymacje.
Nie mialem pojecia jak jest u nich, ale moglo tak wlasnie byc. Starszyna upewnil sie jeszcze ze go w Europie nie zatrzymaja - potwierdzilem: - Jak bedziesz mial taka naklejske to nikt Cie nie ruszy...
Wytrzymalem z powazna mina az do zalozenia kasku. I pojechalismy w kierunku Kajmana.
Znalezlismy go przed granica na poboczu drogi. Siedzial dumny ze byl tu przed nami i troche zly, bo na nas "dlugo czekal" - faktycznie bylo juz po 12. Drobne odkrycie w paszporcie moim, Iziego i Mira wskazywalo ze konczy nam sie dzis wiza uzbecka. Nasz kierowca dzipa zameldowal, ze przejscie w Taszkiencie jest nieczynne i musimy jechac na nastepne - 80 km stad. Bylo wlasciwie po drodze wiec zostawilismy Kajmana - bo jak wiadomo jedzie wolniej - i wyrwalismy do przodu.
Wyszlo tego cos ze 120 km i w dodatku okazalo sie, ze nie trafilismy na wlasciwie przejscie i to jest tylko dla lokalesow. Wiec z powrotem 40 km, Słońce chciało nas już rozpuścić. Byliśmy na skraju Doliny Fergańskiej - a to dość ciepłe miejsce w tym regionie świata... Wkurzony Kajman czekal na nas na właściwym przejściu. Znowu zly. Pogranicznik miał wątpliwości czy zdołamy wyjechać tego dnia z Uzbekistanu, ale ostatecznie nas wpuścił. A Kajman swoim Kajmanowozem musiał czekać. My zaś czekaliśmy i czekaliśmy po drugiej, uzbeckiej stronie granicy... Akurat przy uzbeckim poscie milicyjnym. Koledzy chcieli zebysmy zaplacili jakies pieniadze, ale żądali jakos nieprzekonujaco i odpuscili sobie po wyznaniu ze ja tez jestem milicjantem. Musialem jeszcze troche poopowiadac jakie to mamy w naszej policji urzadzenia do wykrywania narkotykow itp.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/kazakh/P8010205.jpg

Czekalismy aż zaczęły się wątpliwości co do wykonalności planu wyjazdu z Uzbekistanu. Niby to tylko 120 km, ale trafi sie jakas awaria czy guma i problem gotowy. Pobyt w uzbeckim areszcie w 1994 roku pamietam do dzis - byl za naruszenie rezima proziwania w respublikie Uzbekistan. Czyli klopoty z wiza. Zostawiliśmy wiec biednego Krystka by czekal na Kajamana (oni mieli dluzsze wizy i w dodatku dwukrotne), a my pognalismy przed siebie. Nie usluchalismy kolegow milicjantow i pojechalismy wedlug mapy. Zrobilo sie ciemno kiedy skonczyl sie nam Uzbekistan. Przejścia nie bylo. Ludzie podawali nam dosc rozbiezne informacje: przejscie mialo wedlug nich byc od 15 do 60 km stad. Wszyscy jednak zgodni byli, ze trza jechac na wschod. Tak i uczynilismy zwiedzajac noca dosc zapadle rejony i podle drogi. Tadzykistan byl tuz... O pare kilometrow stad, ale przejscia dla inostrańców nie było. Zrobilo sie po 21 gdy w koncu je znalezlismy - ku mojemu zaskoczeniu bylo otwarte. To nie jest takie oczywiste w tym regionie swiata. Wiele przejsc jest otwartych tylko do 20. Musielismy miec pieczatki wyjazdowe wiec nie czekalismy na Krystka i Kajmana. Niestety jechali taka trasa jak i my i tez musieli zwiedzac Uzbekistan.
Oprocz nas na przejsciu bylo tylko jedno auto - atmosfera byla dosc luzna, a przejscie - jak to Uzbecy maja w zwyczaju - wysokiej klasy. Troche sie wkurzylem jak celnik kazal wszystko przynosic i wyciagac, powiedzielismy ze nie ma mowy, niech sam szuka na motorkach, troche byli zdziwieni. Ale kabaret się zaczal gdy Miro dal swoja deklaracje - celnik porownal ja z wjazdowa i stwierdzil, ze Miro ma wiecej kasy przy wyjezdzie niz 4 godziny temu przy wjezdzie. Malo sie z Izim nie posikalismy z radosci ;) Celnik sie zaparl ze Miro musi zaplacic kare, albo jechac z powrotem na tamta granice zeby mu poprawili. Wszyscy bylismy swiadomi, ze robimy sobie jaja, ale gralismy w te gre. Miro sie w koncu obrazil na celnika i usiadl na lawce przed przejsciem. A my z Izim zalatwiamy sprawe. Atmosfera bardzo dobra i wiadomo ze nie jest to zaden problem, mamy wyjazd juz obity i nie ma cisnienia. Miro jednak wciaz w lekkich nerwach.
- Sluszaj - mowie - ja w Polsze toze tamoznik (czyli celnik). I pogadalismy sobie ze 2 godzinki jak celnik z celnikiem popijajac co nieco na tym przejsciu, poopowiadalismy celnicze dowcipy. W koncu nadjechak Kajman z Krystkiem. Chcac oszczedzic troche czasu dalismy koledze celnikowi 10 dolcow i bez klopotow i zbednych rewizji przejechalismy do Tadzykistanu.
Jakos zrobila sie polnoc i jak nam w koncu to tadzyckie przejscie otworzyli to wopista powiedzial, ze jest noc i wszyscy spia i zebysmy przyjechali rano. NIe dalismy sie zbyc i trzeba bylo budzic celnikow. Troche to trwalo, bo sie chlopaki uparly ze beda pisac wriemienne wwozy. W koncu wyjechalismy, ciemno wokol jak... sami wiecie gdzie! W koncu machnelismy sie do spania na skraju pola bawelny. To byl dluuugi dzien. Machnelismy prawie 830 km i zaliczylismy 2 granice!

Ron
03.12.2009, 19:34
- Kto starszyj? - zapytalem
- Za cziom tiebie starszyj?
- Ty starszyj? Nu, tak małczi...

Poderwal sie jeden starszyna z krzesla, post mial bowiem nieomal staly charakter. Zabralem starszyne do motocykla i pokazalem na szybe:
- Znajesz szto eto? - zapytalem wskazujac naklejke International Police Association, ktora dostalem od motocyklisty z Wielkiej Brytanii.
- Niet, nie znaju - odparl starszyna.
I wtedy uświadomilem go, ze naklejka ta oznacza iż jestem policjantem - w dodatku gaicznikiem. Ze kazachska milicja jest czlonkiem owego stowarzyszenia i ze jest taki zwyczaj w Europie ze gaicznik gaicznika nie moze ukarac!
Na poczatku troche watpil:
- Pokaz legitymacje!
Bylem na to przygotowany: - U nas tak jak u was. Jak wyjezdzasz za granice musisz zdac do komendy i bron i legitymacje.
Nie mialem pojecia jak jest u nich, ale moglo tak wlasnie byc. Starszyna upewnil sie jeszcze ze go w Europie nie zatrzymaja - potwierdzilem: - Jak bedziesz mial taka naklejske to nikt Cie nie ruszy...


doskonale! :D

czosnek
09.12.2009, 17:44
eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee ;)

sambor1965
10.12.2009, 09:28
eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee ;)

Dobra, juz pisze, nie?


Obudzilismy sie skoro swit, miejsce nie bylo specjalnie szczesliwe do spania, bo tuz obok drogi. Konczylismy hm... poranna toalete, gdy obok zatrzymal sie "terenowy" lexus. W srodku siedziala Maja z corka. Wlasnie jechala do fryzjera do Taszkientu i zauwazyla innostrancow spiacych w polu. A poniewaz przyjelismy jej zaproszenie na sniadanie stwierdzila ze do fryzjera pojedzie kiedy indziej i zawrocila z nami do Chodżentu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020253.jpg

Śniadanie miało miejsce w knajpie i napisac ze bylismy glodni to zdecydowanie za malo. W ciagu tej dwugodzinnej konsumpcji dowiedzielismy sie co nieco o goscinnosci ludzi Centralnej Azji. Maja jest mila kobieta mieszkajacej to w Moskwie to w Dubaju, to w rodzinnym Chodżencie, w ktorym ma 400 metrowy apartament w centrum miasta nad swoim domem towarowym. Potrafi wydac na kabine prysznicowa wiecej niz kosztuje waz motocykl i ma corki stanu wolnego. Wiec jesli ktos chce przejsc na islam to podam adres.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020248.jpg

Bylo przyjemnie i Maja postanowila, ze nas "odwiezie" te 100 czy 200 kilometrow w strone Duszanbe. I tak juz zmienila plany... Jechalismy szybko, ścigając się z nowa camry, ktora tatus kupil starszej z coreczek Mai. Polozyli wlasnie nowy asfalt wiec bylo i 160 km/h momentami. Czasem Maja przyspieszala i zostawalismy w tyle.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020223.jpg

Gdy dojezdzalismy do posterunku milicji Maja wlasnie ruszala a milicjanci kiwali nam przyjaznie reka.
Zatrzymalismy sie w koncu na obiad i Maja wyjasnila nam, ze zatrzymywala sie przy GAI i informowala milicjantow o zblizajacych sie motocyklistach. Mowila im, ze w Pamirze wlasnie odbywac się bedzie rajd motocyklowy i jada najlepsi zawodnicy z Europy. Mistrzowie i zwyciezcy tegorocznej edycji Dakaru. No i wowczas my przemykalismy na naszych osiolkach odwzajemniajac tubylcom pozdrowienia.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020246.jpg

Kajman zostal gdzies daleko w tyle i zjedlismy obiad bez niego. Pomachalismy Mai, umowilismy sie ze wpadniemy do niej jak bedziemy w Moskwie albo Dubaju i pogonilismy za... Kajmanem, ktory w miedzyczasie nas wyprzedzil. Zaczely sie gorki i po chwili skonczyla sie jazda. Spotkalismy Kajmana i 200 innych samochodow. Chinczycy buduja droge i na razie kierowcy maja wolne. Otworza za 6 godzin.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020120_resize.jpg

Moj chinski jest naprawde slaby ale mimo to zdobylem sie na odwage i zagadalem do chinskiego szefa swoim mandarynskim wprawiajac go w oslupienie. Cos tam chyba zrozumial (moja 20 letnia nauczycielka bylaby dumna!), bo pozwolil nam jechac. Kajman jednak musial zostac z innymi. Hulaj dusza, cala droga dla nas i wreszcie nissan z przyczepa za nami. Na 2500 metrach cos mi wieprzek zaczal prychac i gubic plynnosc obrotow. Troche sie przejalem, bo mielismy jeszcze 800 metrow w pionie. No ale jakos udalo sie wykrecic na ta przelecz z fajnymi widokami. Dla chlopakow to byl pierwszy kontakt z Azjatyckimi gorami i z radoscia patrzylem na ich usmiechy. Krystek wyrywal sie wciaz do przodu a Miro pstrykal wciaz foty. Izi z mina starego wyjadacza nawijal kilometry, a ja wciaz mowilem ze najlepsze przed nami.
Zaczal sie nowiutki asfalt i polewaczka(?) z naprzeciwka zaczela migac swiatlami. Polewaczka? Tutaj? Jezdziliscie kiedys motocyklem po lodzie? jak tylko stracilem na moment przyczepnosc z tylu przypomniala mi sie ekipa Magnusa ktora wylozyla sie na swiezutkim asfalcie kilkadziesiat kilometrow stad. Polewaczka lala na asfalt rope, ot chinska technologia.
Nie wiem jak to sie stalo, ze zaden z nas sie nie polozyl na tym lodowisku. jak sie juz zatrzymalismy to oddychalismy dlugo i gleboko.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020193_resize.jpg

Wpadlismy w koncu na znana mi juz droge z Samarkandy do Duszanbe i posuwalismy sie spokojnie wiedzac o czekajacym wciaz na wjazd Kajmanie. Iziego motorek tez cos nie ciagnal wiec zatrzymalismy sie przy knajpie pluczac gardla piwem, a filtr K&N tym czym trzeba. Mielismy jeszcze do Duszanbe ze 150 km niezlej drogi. Na szczescie otwarto tunel i nie trzeba bylo sie wspinac na przelecz, ktora wspominam jako najgorszy koszmar w ktorym uczestniczylem.
Nie bylo sie gdzie spieszyc, bo widokow ladnych i tak juz nie bedzie.
Tak i sie zameldowalismy przy wjezdzie do tunelu tuz przed zachodem slonca.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020213_resize.jpg

Niestety - tunel byl zamkniety. Probowalismy przemawiac w rozny sposob, ale okazalo sie ze w srodku pracuje koparka - zapraszamy na przelecz. Bylismy na 1800 metrach a trzeba bylo wjechac na 3500. Wiedzialem jak smakuje ta przelecz w dzien i nie chcialem wiedziec co sie bedzie dzialo w nocy.
Ruszylismy. Asfaltu nie bylo, byly kamazy, osobowki, pieprzone dżipy i Bog wie co jeszcze. Zrobilo sie ciemno jak w dupie. W ustach mialem pelno piachu podnoszonego przez te wszystkie gruzawiki. Motocykl pomimo umycia filtra nie ciagnal wcale. Silnik pracowal tylko miedzy 3500-4500 obrotow. Nie dalo sie jechac wolno, a strach bylo szybko. Porozpieprzalismy sie po tej drodze i naprawde nie mailem pojecia kto gdzie jest. Krystek jechal za mna, ale w pewnym momencie przyspieszyl i tyle go widzialem. Miro i izi jechali z tylu. Razem? No chyba razem. Na 3000 przestal mi pracowac jeden cylinder. Juz wiedzialem co sie stalo, ale nie dalo sie tego tutaj naprawic. Na 3200 uslyszalem narastajacy od silnika huk. Odpadl wydech. Kolektor zostal, ale sama rura majtala sie gdzies po prawej stronie. Nadjechal Izi z Mirem i udalo sie ja jakos zamontowac obok nominalnego miejsca. Jechalem w gore wsrod wystrzalow i plomieni wydobywajacych sie z silnika. Po prostu czad. Z lewej strony mielismy zajebiste przepascie, a chlopaki martwili sie, ze nie jedziemy za dnia i tracimy fajne widoki. A ja do dzis pamietam wraki ciezarowek ktore widzialem tam w 2006 roku ;)
Zaczal sie snieg na poboczach i w koncu dojechalismy na przelecz. Pokrzyczelismy troche na Krystka, bo wjezdzanie noca samemu nie bylo najbardziej rozsadne i pomknelismy w dol. Tym razem urwalem sie z Izim a Krystek zostal z tylu z Mirem. Zjazd byl trudny, ale w nocy wszystkie koty sa czarne. Na dole, przy asfalcie czekalismy na reszte ponad pol godziny. Wtedy juz wiedzielismy, ze COS sie stalo. Nie wiedzielismy tylko gdzie. Awaria czy...? Zatrzymany przez nas kierowca samochodzu powiedział, że koledzy robia cos przy motocyklu. I po kilkunastu minutach zobaczylismy ich swiatla. Miro twierdzi ze zasnal, Krystek jechal za nim i twierdzi ze tak to wygladalo. Po prostu bez hamowania nagle sie przewrocil. Protektory mial - przypiete do torby. Wiec nogi byly troche w strzepach.
Slyszalem ze mozna zasnac na motocyklu, ale jadac z tej gory? Adrenalina malo mnie nie zabila, a ten facet twierdzi ze zasnal...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8030257.jpg

Zatrzymalismy sie kilkanascie kilometrow nizej w jakiejs czajchanie przydroznej. Wyciagnelismy spiwory i rzucilismy je na stoly. Tylko Miro tego nie zrobil - zasnal natychmiast w pelnym rynsztunku. Jakby mu ktos wyciagnal baterie.
Zasypiajac autentycznie martwilismy sie o Kajmana, ktory te gorke miał zrobić autem z dluga na 5 metrow przyczepa.

podos
10.12.2009, 09:50
Ładnie :)

Ron
10.12.2009, 10:36
wciaga.
prawie jak telenowela ;)
more!

Zet Johny
10.12.2009, 10:44
wciaga.
prawie jak telenowela ;)
more!

Albo jak chodzenie po bagnach:D

bajrasz
10.12.2009, 14:21
To ja chcem ten adres:D

sambor1965
10.12.2009, 15:01
To ja chcem ten adres:D

Poniewaz istnieja watpliwosci czy Ty aby musisz przechodzic na islam adresu nie dostaniesz.
Jak bylem mlody i glupi to podobalo mi sie w islamie to ze mozna miec wiecej niz jedna zone. Teraz jestem starszy i podoba mi sie, ze tak latwo sie ich dzieki tej religii pozbyc.

podos
10.12.2009, 15:07
Poniewaz istnieja watpliwosci czy Ty aby musisz przechodzic na islam adresu nie dostaniesz.
Jak bylem mlody i glupi to podobalo mi sie w islamie to ze mozna miec wiecej niz jedna zone. Teraz jestem starszy i podoba mi sie, ze tak latwo sie ich dzieki tej religii pozbyc.

na pewno nie chcesz przeedytować tego tekstu?

sambor1965
10.12.2009, 15:45
na pewno nie chcesz przeedytować tego tekstu?

Przedytowac to nie... ale poniewaz bym nie chcial, by ktos to zbyt personalnie odebral to dodam, ze wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe.

Izi
10.12.2009, 17:35
Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

kajman
10.12.2009, 17:52
Powiem tylko że jazda przez tą przełęcz w nocy - dojechałem do chłopaków koło 3:00 nad ranem - tak mnie "wypompowała" że jeszcze nigdy taki padnięty nie dojechałem do miejsca noclegowego. Te cienie, te dziury, ten kurz powodujący że momentami nic nie widać - a wystarczy lekko czasami odbić i ...... lądujesz tam gdzie te malutkie ściatełka błyskają kilkaset metrów niżej brrr

dpajor
10.12.2009, 18:36
Przysnąć można-zdarzyło mi sie w biały dzien na autostradzie.Niezłą przeprawę mieliście.Tekst superowy-czekam na więcej.

czosnek
10.12.2009, 20:17
Chyba powinienem zamówić msze w intencji przekupnego strażnika tunelowego.... ughhh

bajrasz
11.12.2009, 00:51
http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020246.jpg (http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020246.jpg)

.

Ech, religia pozwala, a fakt, że nie jest to uzasadnione w żaden...również ekonomiczny sposób, to inna sprawa. Adres podaj, pod warunkiem, że trzecia córka, nie jest podobna do drugiej...tej przytulanej przez Iziego.

etiamsi
11.12.2009, 09:24
ja z chęcią przygarnę drugą córkę ;)

kajman
11.12.2009, 10:40
ja z chęcią przygarnę drugą córkę ;)


nie, nie - drugiej nie polecam
:haha2:

Zet Johny
12.12.2009, 15:24
Właśnie skończyła się audycja w radiu Kraków o Afganistanie. Na początku miałem nadzieję że Sambor będzie gościem, ale nie. Był nim Bartek Tofel i super opowiadał o swojej "wizycie" w Korytarzu Wachańskim. Naprawdę niesamowite miejsce. Wspomniał też o dwóch polakach których spotkał na motorach (jeden był z Krakowa). Sambor to chyba o Tobie i Izim wspomniał?:)

dpajor
12.12.2009, 21:01
To zdjecie z odpoczynku na granicy powinno służyć jako sotrzeżenie dla tych co chcą byc wczesniej od kajmana ;)

sambor1965
12.12.2009, 21:16
Właśnie skończyła się audycja w radiu Kraków o Afganistanie. Na początku miałem nadzieję że Sambor będzie gościem, ale nie. Był nim Bartek Tofel i super opowiadał o swojej "wizycie" w Korytarzu Wachańskim. Naprawdę niesamowite miejsce. Wspomniał też o dwóch polakach których spotkał na motorach (jeden był z Krakowa). Sambor to chyba o Tobie i Izim wspomniał?:)

Chyba tak ;)
Spotkalismy go przed duuuza rzeka,Podszedl do nas i mowi po angielsku: policjanci mowia ze jestescie z Polski, ale to chyba niemozliwe...

czosnek
22.12.2009, 13:52
Zasypiajac autentycznie martwilismy sie o Kajmana, ktory te gorke miał zrobić autem z dluga na 5 metrow przyczepa.

Może starczy już tego spania i umartwiania się ?? ;)

wieczny
24.12.2009, 12:19
Dziś o 11 oglądałem na VeryDisco Channel takie coś:
http://www.globeriders.com/

18 BMW na Jedwabnym Szlaku :). Ludzie dobrali się na jakimś forum internetowym :D. Ciekawe co to będzie, dziś zdaje się był pierwszy odcinek.

DeVris
25.12.2009, 21:16
Widziałem. Najbardziej spodobał mi się text 'byliśmy tam prawdopodobnie pierwszymi motocyklistami z zachodu' :haha2:

sambor1965
27.12.2009, 13:50
Może starczy już tego spania i umartwiania się ?? ;)

Kolejne dni nie były zbyt ciekawe. Pieknym asfaltem zjechalismy do Duszanbe, zatanowalismy i uciekliśmy stamtąd jak najszybciej, bo nie lubimy poniedziałków.
A akurat był poniedziałek, a w dodatku Duszanbe to poniedziałek ;) Ruszyliśmy do Kurgan Tube w polowie drogi miedzy stolica a granica afganska. Droga bez emocji.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8020210.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/P8030261.jpg

Ot nabijanie kilometrów, wysokie góry gdzieś zniknęły za nami a wokół rozpościerały się łagodne pagórki z żółtą, spaloną słońcem trawą. Dojechaliśmy do Kurgan Tube i znaleźliśmy owa szkołę prowadzoną przez Angoli w której mieli na nas czekac Włosi. Był tylko Gianni, pozostali pojechali juz do Duszanbe. Gianni, na oko 35 letni facet, cały w bliznach po koszmarnym wypadku jaki przeżył 6 lat temu - 48 złamanych kości i poparzone 60 proc ciała - klął na BMW na czym świat stoi. Dostali je za darmo na tę wycieczkę od BMW Italia - 2 GSA 1200 i dwie osiemsetki.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/IMGP9906.jpg

Gianni wymieniał długo co się takiego psuło w nich, ale jak na moje oko to nie było tam żadnego dramatu. Psuły się, ale dojechały. A to że chłopcy nie wzięli ze sobą żadnych częsci zapasowych dyskwalifikuje ich nieco w moich oczach. Inna rzecz ze pekl im lancuch w bmw po 5000 km. No ale to juz czeska robota...

Cały dzień poświecilismy na pakowanie włoskich sprzętów na lawetę Kajmana. Zmienialiśmy opony w naszych bajkach i poprawialismy afrykański setup. Mój wydech dzięki Iziemu wrócił na swoje miejsce; i usztywniony przez kilka znalezionych patyczków nie przemieścił się juz do końca wycieczki. Inspekcja gaźnika potwierdziła moje obawy - linka ssania była żle wkręcona i moto było zalewane paliwem. To samo miałem już w Himalajach więc zdziwiło mnie jedynie to, że można popełnić ten sam błąd kolejny raz. Byliśmy spóźnieni parę dni i stało się jasne, że nie zdążymy z Kajmanem pojechać do końca Afganistanu. 40 kilogramowe pudło zabawek trafiło więc do przedszkola w Kurgan Tube. Noc była koszmarna, temperatura siegała 35 stopni. Spaliśmy na ziemi przed szkołą a komary miały tego dnia ucztę. W nocy troche nas przesuszyło (po piwie chyba) i z Izim wytrąbilismy na spółkę 1,5 litra wody.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/P8030263.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/P8030265.jpg

Jak się rano okazało była to woda z fontanny, której używalismy do mycia zacisków przy wymianie opon. Pognębiła nas jeszcze Angielka, która - jak się okazało - prowadzi w pracowni badania nad malarią, którą przenoszą tu komary.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/P8040274.jpg

Wkurwieni, cali w bąblach od komarzych ugryzień i z bulgoczącą wodą z fontanny w brzuchu wsiedliśmy na bajki i pojechalismy do Afganistanu. Było niedaleko - może z 50 km stamtąd. Krystek czuł się tak podle że zdecydował się poczekac na Kajamana w Kurgan Tube. Kajman miał z nami wpaśc na chwilę do afgańskiego Kunduzu i tego samego dnia wieczorem wrócic do Krystka. A my mieliśmy zostac w Afganistanie na dłużej.
Jak zwykle na granicy zalapalismy sie na przerwe obiadowa. Bylo sakramencko gorąco i bardzo azjatycko. Wokół pustynia, przecięta jedynie tym superasfaltem - widać połozonych za nasze (sic!) europejskie pieniadze. Wypasiona celnica tadzycka takoż juz w eurostandardach. W kocu szlaban w gore i wjezdzamy. Naciskam spota coby dac swiatu znac gdzie nas szukac i meldujemy sie na wyjazdowym poscie u Tadzykow. Wszystko sprawnie i bez komplikacji jesli nie liczyc pytan w stylu po co tam jedziemy. Po co, po co? Nigdy nie bylismy to i nie wiemy po co. Po to troche zeby powiedziec ze bylismy, troche z ciekawosci, troche by skonfrontowac oczekiwania z rzeczywistoscia. Tadzyccy kierowcy cieżarówek mowia ze droga dobra do Kunduzy, ale zeby nie jezdzic noca, bo zabija etc. No nie planowalismy jezdzenia noca...
Pogranicznik szamoce się z naszymi paszportami nie dając sobie rady z lacinskimi literami, wreszcie znajduje rosyjska wizę i już wie kto jest kto. Wali nam stemple wyjazdowe, podnoszą szlaban i wjezdzamy na graniczny most. Serce jakby troche szybciej bije. Przejeżdżamy przez Piandż i zatrzymują nas Afgańczycy.

Koniec miętkiej gry, oni coś mówią - my nie rozumiemy. My coś mówimy - oni nie rozumieją. W końcu podjeżdża młody oficer sucurity i zaczyna się bój. Nie wpuszczą nas. Sytuacja się zmieniła, za 10 dni wybory, w Kunduzie codziennie strzelanina. Na posterunki policyjne co noc spadaja pociski. Ciężarówki, owszem jeżdżą, ale kierują nimi Tadżycy, a tu po pobu stronach Piandżu mieszkają wyłacznie Tadżycy. My w swoich kolorowych kurtkach i kaskach wyglądamy zdaniem oficera jak tarcze strzelnicze. I ze prosimy sie o klopoty.
Wsiadam z nim do auta i jedziemy do pierwszego komendanta, niewiele to daje. Wsiadamy i jedziemy do drugiego komendanta. W międzyczasie dzwonię do polskiego konsulatu w Kabulu. Konsul wiedział o naszych planach, ale rozkłada ręce - nic nie może zrobić. Próbuję przemówić do owego oficera w azjatycki sposob, ale facet przytomnie dosc mi tlumaczy, ze naprawdę prosze sie o klopoty. On nas przepusci i mozemy pojechac w jakoms konwoju do Kunduzu, ale nastepnego dnia bedziemy musieli pojechac do Faizabadu. Tam nam nikt nie da ochrony i bedziemy musieli placic kolejnym policjantom. "Ty nie odróżnisz ktory z nich ma brata po drugiej stronie. Zadzwoni i bedzie duzy klopot. Nie bedziecie mieli pieniedzy, motocykli, pokaza was w Al-Jazeera, a moi szefowie sprawdzą który idiota Was wpuscil".

http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/forum/Izi%202.jpg

Trwa to wszystko ze trzy godziny. W miedzyczasie na granicę podjeżdża tadzycka marszrutka i wysiada z niej dwoje Polaków. Jadą tam gdzie i my - do Badachszanu. Bez kłopotów przekraczają granicę. Oboje ubrani po miejscowemu faktycznie nie bardzo rzucaja sie w oczy... Robimy mała naradę i postanawiamy wracac. Nikt z nas nie chce byc właścicielem najbardziej opływowego tułowia i przez kilka tygodni bohaterem Faktów TVN. Pieprzyc cały ten Afganistan, wjedziemy sobie dalej, w Khorog lub w Iszkaszim. Tylko Kajmana zal. Musi już wracać więc na afgańskiej ziemi zaledwie kilka metrów noge postawił. Staczamy jeszcze walke z tym bepieczniakiem o ocalenie naszych afganskich wiz. Facet twierdzi, ze wjechalismy do Afganistanu i koniecznie chce nam ostemplowac te wizy. Walczymy jak lwy i ostatecznie udaje nam się je ocalić. Dzieki temu będziemy mogli podjąc kolejną probe wjazdu. Gorzej idzie nam po powrocie na tadzycka strone. Nie chcą słyszeć o anulowaniu pieczatki wyjazdowej i laduja nam kolejna wjazdowa. Wizy mamy dwukrotne - oznacza to ze zostal nam juz tylko jeden wyjazd w Tadzykistanu...

Jadę z tej granicy trochę jak zbity pies. Głupio mi przed kupmplami, przed tymi co tam widza dzieki spotowi gdzie jestesmy, przed soba w koncu. Mialo na tej polnocy byc bezpiecznie, nie mialo być strzelaniny. Nie mam zamiaru ryzykowac swoim zyciem a co dopiero zyciem kumpli. Moze dobrze sie stalo jak sie stalo? Obciach obciachem, jakos sie przezyje. Sprobujemy dalej - jak bedzie bezpiecznie to przekroczymy granice w Khorog. Jak nie to pobawimy sie w Tadzykistanie i tez bedzie fajnie.
Droga przez Kunduz miała być tylko wariantem. Skracala nam drogę o kilkaset kilometrów, ale dobrze wiedziałem, ze prowadzić bedzie przez tereny będące poza kontrola afganskiego wojska i sił miedzynarodowych. To w dodatku czas makowych zniw, a droga do Faizabad wiedzie przez tereny gdzie rządzą goście od narkotykow. Może nas trochę za bardzo poniosło? Jednocześnie nie moge się oprzeć ze to jakieś fatum mi towarzyszy - rok wcześniej do Chin wjechałem na kilka zaledwie kolometrów, bo Ujgurzy zaczeli prac Chińczyków i zaczęły się zamieszki i ataki bombowe. Teraz znowu zadyma z Talibami na północy Afganistanu... Zatrzymaliśmy się w pierwszym miasteczku i pożegnalismy się z Kajmanem. Przejelismy opony i kanistry, zrobilismy zakupy i pojechaliśmy w swoją stronę. Do Khorogu w lini prostej było 300 kilomtetrów. Drogą ponad 600. Damy radę w dwa dni? Później sobota i granica afgańska znów bedzie zamknięta.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/IMGP9937.jpg

Zrobiło się ciemno i walnęlismy się gdzieś nad jakimś bajorkiem. Znalezienie czegoś rozsadnego po ciemku to spore wyzwanie. Miro ma kolejny dzień potężna sraczkę i widzimy że jest coraz słabszy. Robimy jakąś butelkę, ale zasypiam z przekonaniem, ze chyba nam sie nie udał ten dzień. A może się udał?

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/IMGP9941-2.jpg

W każdym razie zostalismy sami, bez auta, Kajmana i Krystka. Zaczynala sie kolejna przygoda.

sambor1965
05.01.2010, 01:06
Budzę się i nad sobą widzę kozę. Niecodziennie tak sie dzieje. Koza patrzy na mnie zaciekawiona. W mózgu małe zwarcie i zaczyna do mnie docierać gdzie i po co jestem. Robię 180 w pozycji horyzontalnej i już wiem wszystko. Obok stoi starzec, który wszystko już w życiu widział i nic go nie zdziwi. Patrzy na nas obojętnie, ale życzliwie. Podobny wyraz twarzy miałby chyba jakby przy bajorku w którym codziennie rano poi swoje bydło wylądował latający spodek z zielonymi ludzikami.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9943.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9951.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9945.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9983.jpg

Coś tam jeszcze mamy do żarcia, ale pakujemy się awaryjnie i wsiadamy na motorki. Dopiero 6 rano, a już się robi nieznośnie ciepło. Trzeba zmykać w góry...
Ech nie bardzo wiemy dokąd dziś dojedziemy, może do Kalai-k-khum? Na razie asfalcik, mój wieprzek coś zaczyna przerywać i zastanawiam się o co kaman. Nie trzyma obrotów i mam duży dyskomfort w szukaniu zakresu w którym jest stabilny. Okazuje się, że znów są winne klemy i elektryczne połączenia. Zatrzymujemy się na jakimś poście i objadamy policjantów z płowu. Jest coraz goręcej, tam gdzie możemy jadamy arbuzy - nie tylko zaspokajają pragnienie, ale tez uzupełniają w naszych organizmach to co wypłukujemy co wieczór alkoholem. Droga fajna, niewymagająca. Dająca czas by się rozejrzeć i mieć coś więcej z jazdy wpatrywanie się 50 metrów przed przednie koło motocykla.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8050291_resize.jpg

Mijamy Kulyab skąd wywodzi się klan rządzący dziś Tadżykistanem i wjeżdżamy na przełęcz. Ulga - wreszcie trochę chłodniej. Od Duszanbe przez Kurgan Tube aż po afgańską granicę jechaliśmy w strasznym upale. Teraz oddychamy wreszcie swobodnie. Jeśli będzie gorąco to raczej nie z powodu temperatury. Jedziemy wśród porośniętych trawą górek, wszystko ma ładne pastelowe barwy. Słońce zamienia zieleń w ciepły żółty kolor, tylko drzewa pistacjowe pozostają zielone. Dojeżdżamy na przełęcz i spotykamy lokalnych motocyklistów na Iżu. Chłopcy właśnie wracają z pistacjowych żniw. Z przełęczy znów widzimy płynący tu leniwie doliną Piandż i leżący za nim Afganistan.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8050289_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9990.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8050290_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP9997.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0008.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0011.jpg

Wjedziemy czy nie? Wciskamy raz po raz spota, by bliscy wiedzieli, że z nami ok. Dojeżdżamy nad rzekę i szukamy powoli jakiegoś miejsca na nocleg. Za jakimś mostem-ruderą znajdujemy coś co wygląda obiecująco. Jest woda, spokój, tuż przy drodze, ale ruch delikatnie mówiąc niewielki.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0013.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0017.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0021.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0025.jpg

Miejscowi łowiący siecią ryby dzielą się z nami. Nagle wszyscy rzucają się do panicznej ucieczki z rzeki. Nic nie rozumiemy, ale też zwiewamy. Pojawił się "żmij", podobno jadowity i groźny. Dopytujemy się co to za "żmij", ale niewiele się dowiadujemy. Podobno po ugryzieniu trzeba pić mocz. Zaczynamy sobie żartować - czy lepszy byłby chłodzony czy tak prosto, że tak powiem "z pipy". Izi się ofiaruje, że jakby mnie coś uchepało na niego mogę liczyć - znaczy da swój mocz... Rybki z rusztu smakują wybornie, do tego pijemy ostatnie już zapasy z Ukrainy - Status, oczywiście chłodzony. Już ciemno, Miro wykończony sraczką zasypia w swoim namiocie - chyba obawia się tych żmij, my z Izim nadal udajemy kozaków i zalegamy na matach. Pitolimy coś, popijamy ten Status i nie zauważamy 2 żołnierzy, którzy przychodzą do nas i każą się zwijać. 15 minut stąd jest hotel. Posyłamy ich do diabła, ale nie wiele się to zdaje. Po pół godzinie przychodzi jakiś młody oficer. W księżycowej jasnej nocy dostrzegamy kolejnych 8 gości z kałachami. Oficer namawia nas żebyśmy się przenieśli do hotelu, mówiąc że Afganistan 200 metrów stąd, mieli tu już strzelaniny z Talibami i nie chcą kłopotów. Tłumaczymy mu, że motocykl się "złamał", kolega jest chory a my nawaleni i nigdzie po pijaku nie będziemy jeździć. Co chwilę gadają przez radio naradzając się co zrobić z wariatami. Mówię, że jak jest niebezpiecznie to niech nas pilnują i bronią. Po godzinie machają rękoma i idą w noc. A my zasypiamy snem sprawiedliwych.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8070317.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8060329_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8060292.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8060293.jpg

Kolejnego dnia ruszamy wzdłuż Piandżu. Droga zamyka się w wąskiej dolinie, którą wije się rzeka. Trasa prowadzi najczęściej skalną półką, zatrzymujemy się często pstrykając foty: po drugiej, afgańskiej stronie rzeki również prowadzi jakaś dróżka. Mijamy jakichś ludzi przemykających z osiołkiem, jakiś patrol z bronią. Machamy im i oni również nas pozdrawiają.

Tymczasem nieoczekiwanie zatrzymuje nas uzbrojony patrol po naszej stronie. Czterech 17-19 letnich chłopców. Nie bardzo mówią po rosyjsku. Pooglądali nasze paszporty i chcą koniecznie zajrzeć do naszych bagaży. Zaczynam się wściekać, bo w moim przypadku oznacza to konieczność zdemontowania całej konstrukcji, zaledwie godzinę temu założonej na bajka. Poluzować pasy, ściągnąć opony z kufra centralnego, ściągnąć kufer, odpiąć kolejne dwa pasy po to by dostać się do wodoszczelnej torby Prokajaka. Burczę na nich przeklinając na czym świat stoi. Dowódca postanawia, że mamy wrócić do strażnicy - nie jest pewien czy jesteśmy tu legalnie. Teraz jestem już wściekły - nigdzie nie pojadę: - Proszę bardzo, masz kluczyki i jedź. Ja zawracać nie będę. Robi się coraz bardziej nerwowo. Trochę się jednak spieszymy i wiem czym grozi wizyta w strażnicy - stracimy pół dnia na wyjaśnienia. Udaje nam się w końcu przeciągnąć dwóch na naszą stronę. Chłopcy-żołnierze się kłócą, dowódca nie chce nas puścić, ale w końcu po 15 minutach ustępuje. Uff, nie lubię zdezorientowanych smarkaczy z kałasznikowami.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0031.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0043.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0035.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0038.jpg

Do południa snujemy się wzdłuż afgańskiej granicy jadąc wciąż w górę Piandżu. Zastanawiam się czy aż tak bardzo zmieniła się ta droga od czasu kiedy przed 90 laty pokonywał ją Włodzimierz Korsak, który podróżował tędy wraz z innym Polakiem Stanisławem Bilkiewiczem. Pewnie aż tak bardzo się nie zmieniła, chociaż nie ma już tygrysów, na które Korsak polowal w tych okolicach. Ruch prawdę mówiąc jest żaden i przez blisko 100 kilometrów nie napotykamy na żadną wieś. Przejeżdżamy przez jakieś roboty drogowe wbijając się motocyklami między koparki a spychacze. Udajemy Błażusiaków tańcząc po megakamieniach, ale w końcu jednak dobijamy do asfaltu. Znaczy Pamir Highway i Kalai-k-khum niedaleko.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0028.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0081.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0084.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0056.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0070.jpg

Byłem już tu kilka razy, teraz jednak postrzegam miasteczko nieomal jako magapolis. Sklepy, restauracje, normalnie szok. No i turyści są, a jakże - na rowerach... Zasuwamy Pamir Highway w stronę Khorogu. Droga bez historii, asfalt - lepszy niż go pamiętam sprzed trzech lat. Wtedy był niekończącym się morzem dziur, wymagał koncentracji niczym slalom specjalny. Dzisiejsza nawierzchnia przypomina raczej slalom gigant. Ludzie machają przyjaźnie zapraszając na poczęstunek. Wiemy już, że nie zdążymy do Khorogu, zresztą sensownie się przespać gdzieś przed miastem.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8060337_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/P8060340_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0077.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2khorog/IMGP0133.jpg

Zatrzymujemy się więc u saperów. To obóz młodych chłopców, którzy odrabiają tu armię rozminowując przełęcze z min będących pozostałością po wojnie domowej, która przez sześć ostatnich lat XX wieku wyniszczała ten kraj. Dość napisać, że zginęło blisko 100 tys. ludzi. Wraki transporterów opancerzonych i czołgów wciąż ciągną się wokół głównych dróg w kraju. A ludzie i bydło wciąż wpadają na miny. Chłopcy z tego obozu odnajdują dziennie kilkadziesiąt min. Raz w tygodniu z tego co znajda robią wielkie bum. Pamiętam, że w 2006 roku jechaliśmy w przeciwną stronę i przez 100 km nie byliśmy w stanie znaleźć miejsca do rozbicia namiotu. Tablice informujące o polach minowych skutecznie nas odstraszały. Teraz pijemy to co mężczyźni często wieczorem piją i gadamy z chłopakami i ich robocie. Wypadki? No tak, zdarzają się. W tym roku jeden z oficerów stracił wzrok przy rozbrajaniu miny. Gdy gadają o rozminowaniu robią się śmiertelnie poważni, ale poza tym to normalni nastolatkowie. Ot ojcowie położyli miny to oni teraz je sprzątają. Brr...

raf
05.01.2010, 22:15
:lukacz::lukacz::lukacz:

etiamsi
07.01.2010, 20:29
uprasza się o dalszy ciąg. zanabyłam dzieła korsaka, więc chciałabym skonfrontować wizje ;)

sambor1965
07.01.2010, 23:53
Prosze czytac Korsaka, w koncu troche krakowianin byl... Ja w miedzyczasie cos napisze, moze bedzie tam mniej historii o zwierzynie - na ktorej Korsak znal sie znakomicie. Bedzie za to wiecej nieco na temat ludzi, ale nie tak dużo jak u zapomnianego niestety Grąbczewskiego - największego moim zdaniem polskiego podróżnika XIX wieku. I szpiega przy okazji tez...

podos
11.01.2010, 13:54
czytam se teraz Ossendowskiego - Szwęda sie po Syberi i Mogoli na początku 20 wieku. Też szpieg.
I jestesmy przy nim maluttcy na tych naszych wielkich Afrykach...

czosnek
21.01.2010, 11:52
Ruszta Panowie w końcu poślady od saperów. Chłopaki mają dużo pracy a wam się wiza skończy ;)

sambor1965
26.01.2010, 22:30
Ruszta Panowie w końcu poślady od saperów. Chłopaki mają dużo pracy a wam się wiza skończy ;)

No dobrze, czytalem :)

Na razie macie to...

<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/NfY8BVSWDKg&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/NfY8BVSWDKg&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>

7Greg
26.01.2010, 22:38
:Thumbs_Up:

Co Izi ma przy reflektorach na ostatnim kadrze?

czosnek
26.01.2010, 23:02
:Thumbs_Up:

Co Izi ma przy reflektorach na ostatnim kadrze?

niechybnie pompeczka :)

sambor1965
27.01.2010, 00:21
wyglada jak statyw ;)

DeVris
27.01.2010, 11:20
Statyw do foto/kamery?
Za krótki ten trailer!

sambor1965
27.01.2010, 12:02
Statyw do foto/kamery?
Za krótki ten trailer!

Masz dluzszy

<object width="560" height="340"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/J0C444mcPAA&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/J0C444mcPAA&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="560" height="340"></embed></object>

borunin
27.01.2010, 14:25
Trailer Akbar!!

Czy to zapowiedz pełnometrażowego "MotoAfganistan" DVD, które będzie do nabycia w salonach Empiku ?:drif:

Izi
27.01.2010, 23:04
:Thumbs_Up:

Co Izi ma przy reflektorach na ostatnim kadrze?

statyw do kamery

sambor1965
29.01.2010, 08:34
Wrzucam trochę słowa. Uzupełnię zdjęciami w weekend.

Chłopcy obudzili nas nad ranem - wyjeżdżali na pole minowe. Mogą pracować na pełnej koncentracji tylko kilka godzin dziennie. Wysoka temperatura przeszkadza w skupieniu więc najchętniej pracują od świtu.
My zebraliśmy się trochę później i pognaliśmy w stronę Khorogu. W Rushanie zjedliśmy śniadanko w towarzystwie dwojga rowerzystów. Panienka była dożartą cyklistką z USA a gość, który z nią podróżował był rowerowym debiutantem z NZ, pracował jako ochroniarz w Kabulu. Trochę się stukał w głowę jak mu powiedzieliśmy dokąd jedziemy. My też stukaliśmy się w głowę jak wsiadał na rower. Widać było, że chłop tego nie lubi. A w dodatku ta panna to miała kiepskie cycki. Ale jak śpiewa Myslowitz "nie ma ideałów a miłość ślepa jest". W końcu ja tez ciągnę się z Izim ;)

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0146.jpg

Do Khorogu dobiliśmy jakoś koło południa. Podjechaliśmy pod afgański konsulat, ale pani z embassy przyjęła wprawdzie papiery, ale powiedziała nam, że dzisiaj sprawy nie załatwimy i że zaprasza nas po odbiór kwitów w poniedziałek. Był piątek więc postanowiliśmy się zakręcić trochę po Badachszanie, a że konsulat akurat stał przy drodze która prowadziła do hm... skrótu przez Roshtkale.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0151.jpg

Zasadniczo z Khorogu wiodą dwie drogi: północna: M41 i południowa czyli wzdłuż Piandżu. My się zdecydowaliśmy jechać tą po środku. Nie mieliśmy jej wystudiowanej, nie pytaliśmy miejscowych czy się da. Ot kiedyś wyszukałem, że się da i mając chwilkę postanowiliśmy to sprawdzić. Asfaltowa droga wiła się wzdłuż rzeki, w Khorogu było nieznośnie gorąco więc z radością witaliśmy kolejne metry wysokości. Asfalt skończył się po 30 kilometrach.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0170.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0177.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0186.jpg

Nie wiem czemu, ale czułem się tego dnia źle. W pewnym momencie ból brzucha był tak duży, że nie byłem w stanie jechać. MUSIAŁEM się położyć, natychmiast.

Prowadziłem akurat - zatrzymałem się i po prostu zwaliłem z nóg. Nadjechał Izi, powiedział coś niemiłego na temat leżenia "na słońcu" i zawróciliśmy do najbliższej knajpy. Tam film mi się urwał natychmiast, obudziłem się podobno po godzinie. Byłem jak po twardym resecie - w pełni sił i gotów do działania. Za osadą zaczął się szuter, wciąż spotykaliśmy jednak jakieś auta, droga wciąż się podnosiła, ale jechaliśmy wciąż wzdłuż rzeki w wąwozie i widoki nie powalały.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0189.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0193.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0200.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0197.jpg

Wraz ze wzrostem wysokości wioseczki były coraz mniejsze i coraz rzadsze. Zmierzchało już i udało nam się znaleźć mega super fajna miejscówkę do spania.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0212.jpg

Wyjechaliśmy na jakieś wypiętrzenie. Droga przestała się wznosić i zobaczyliśmy jakieś sześciotysięczniki pokryte lodową czapą. To wszystko w promieniach zachodzącego pomarańczowego słońca. 10 metrowy wodospad
huczał tuż obok nas a bezchmurne rozgwieżdżone niebo zapowiadało, że nocą nie będzie padać. To żart oczywiście.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0222.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0229.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0233.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0235.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080324.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080438_resize.jpg

Deszcze się nie zdarzają właściwie wcale. W każdej jednak chwili może spaść śnieg, niezależnie od tego czy to lipiec czy sierpień. Doświadczyła tego Ola z
Jurkiem, którzy przedzierali się przez śnieg w lipcu, Czosnek dzięki sierpniowemu śniegowi dostał się do naszego kalendarza 2010 a i ja w 2006 roku sprawdzałem przyczepność TKC na białym. W 2009 roku jednak mieliśmy szczęście. Mijaliśmy się ze śniegiem czasem o kilkaset metrów, czasem o dzień. Spotykaliśmy rowerzystów którzy spali pod śniegiem w odległości 20 kilometrów od nas. Ale my mieliśmy szczęście.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0240.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0247.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0252.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0259.jpg

Nocka na 3400 metrów upłynęła bez bólu głowy. Zapomnianą drogą zaczęliśmy się wspinać na hm... szczyt doliny? Przełęcz? Widoki przepiękne, żadnych ludzi, pojazdów... Mosty w stanie zanikającym, no i woda coraz zimniejsza. Robi się 4000 metrów, Afryki trochę prychają, teren trudny i trudno utrzymać silnik na wysokich obrotach. Izi ma największe kłopoty na wysokości. W końcu wyciąga filtr i daje radę. Dużo km nie zrobiliśmy, ale patrzę na zbiorniki i nie wygląda to fajnie jeśli chodzi o zasięg. W końcu na wysokości ponad 4200 metrów teren się wypłaszcza i już wiemy, że wyżej ta droga nie pójdzie.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0261.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0276.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080503_resize.jpg

Trochę to śmieszne, ale nie mamy mapy tego kawałka Tadżykistanu. Jedziemy trochę na czuja, na słońce. Niby mamy GPS, ale jest potrzebny jak... No w każdym razie już w domku, po nałożeniu współrzędnych na Google Earth okazało się, że jechaliśmy jak najbardziej prawidłowo :)

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080329.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080497_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080496_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080482_resize.jpg

Zjazd do M41 był karkołomny, droga opadała bardzo szybko, w dodatku po luźnych kamieniach się jechało i jeśli już ktoś w przyszłości na dwóch kółkach musi to robić co my, to zachęcamy by robił to raczej w drugą stronę. W każdym razie udało się i z radością powitaliśmy asfalt pamirskiego traktu. Poleżeliśmy na nim w słoneczku przez pół godziny zbierając siły. Leżeć można spokojnie, szansa na to że ktoś będzie jechał w sobotę jest niewielka. Kulma pass - jedyne przejście z Chinami - jest zamknięte w weekend i ruch zamiera. W końcu podnieśliśmy się i ruszyliśmy w stronę Murgabu. O tej drodze pisał tu nie będę. Jest łatwa i wiedzie przez dość monotonny krajobraz. Trochę zdradliwa, bo asfalt pozwala zapatrzeć się gdzieś na bok, a napotyka się w nim dziury, w których można stracić koło. No, ale to Pamir Highway ze swoją legendą więc tego dnia spotkaliśmy wielu turystów. Jakiegoś samotnika ze Szwajcarii na rowerku, dwóch Niemców na BMW 1150, którzy z kolei powiedzieli nam że na Syberii spotkali Majo na Afryce. Poza tym jeszcze była para innych Niemców na beemkach i sympatyczny Niemiec podróżujący ciężarowym wszystkomającym MANem, który podjął nas kawą z ekspresu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080507_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080520_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080530_resize.jpg

Zatankowaliśmy w Alichur dojeżdżając tam na oparach. Stamtąd szybko do Murgabu. Wpadliśmy do tej dawnej kozackiej stanicy właściwie tylko po to, by uzupełnić paliwo i zapasy żywności. W Murgabie nic nie rośnie, ale to kirgiskie miasto - choć w Tadżykistanie. I całe zapasy przywożone sa kamazami z Osz. Zaopatrzenie, jak na Pamir oczywiście, wspaniałe. Mój wieprzek też coś niedomagał i jasne stało się, że trzeba będzie pogrzebać w motocyklach przed kolejnym etapem.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080510_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080334.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0290.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0292.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0298.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0301.jpg

Pomyśleliśmy, by skoczyć nad Zorkul. Jezioro leży na uboczu wszystkich tras i stanowi granicę z Afganistanem, poza tym jest rezerwatem przyrody i Bóg wie czym tam jeszcze. No w każdym razie wiedzieliśmy że potrzebny jest permit, który można bez kłopotów załatwić w... Duszanbe. No, ale spróbujemy ich podjechać z drugiej, mało oczekiwanej strony.
Zanocowaliśmy w pięknym kanionie, sałatka i ryby kupione w Murgabie bardzo nam smakowały. Miro się już uspokoił żołądkowo. Nic nikomu nie doskwierało, tylko komary pojawiły się równie nieoczekiwanie co bezsensownie. A myśleliśmy że jesteśmy poza ich zasięgiem ;)

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0307.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8080538_resize.jpg

Rankiem zajęliśmy się motocyklami. Izi przy pomocy noża wycinał kolejne dziury w airboksie, a Miro został wirtuozem taśmy, którą posklejał całą owiewkę, którą kilka dni temu potrzaskał w chwili swojej słabości o mur w jakiejś wiosce. Ruszyliśmy gdy słonko było już dość wysoko. Pogoda iście pamirska, chmury były tylko po to by zdjęcia były ładniejsze.Pociągnęliśmy wprost na południe, trochę na czuja a trochę na pamięć, bo pamiętałem mniej więcej jak idzie droga.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090558_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090343.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090345.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090350.jpg

Pierwsze kilometry szutru nie wiązały się z jakimikolwiek trudnościami, jechaliśmy z powodu kurzu w dużych odstępach wciąż się jednak widząc i kontrolując. A to Miro się zatrzymał na zdjęcie, a to Izi wyciągnął kamerę... Droga nie była taka oczywista, bo co rusz odchodziły jakieś odnogi, no ale trzymając się tej najgłówniejszej parliśmy do przodu. Wjechaliśmy na 4200 metrów i naszym oczom ukazał się równy jak stół teren ciągnący się przez wiele km. Zachowaliśmy się trochę jak młodzi chłopcy - na koń i naprzód ile fabryka daje.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090571_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0318.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090578_resize.jpg

Tak pętając się po tym Pamirze dojechaliśmy Do Dzarty Gumbez, małej osady w środku niczego. Parę domków, stado baranów, domek myśliwski i tyle tego. Upewniliśmy się, że jedziemy w dobrym kierunku i ruszyliśmy dalej. Nie muszę chyba wspominać, że nikogo nie spotkaliśmy po drodze? Jakoś się wczołgaliśmy na kolejną przełęcz, ta liczyła już 4450 metrów i było trochę z nią zabawy.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0319.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0320.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0322.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0328.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0332.jpg

No i później w dół, jezioro leży na wysokości 4250 metrów. Droga robiła się coraz trudniejsza, ale w końcu dobiliśmy do Zorkula, to w tych okolicach spotkali się Rosjanie z Anglikami i ustalili, że zrobią między dwoma imperiami strfę niczyją i w ten sposób ten no man land trafił do Afganistanu.
I znowu ten Afganistan... Wywołaliśmy zaniepokojenie w strażnicy wojskowej. Żołnierz który nas dostrzegł ze szczytu wzniesienia pędem puścił się w stronę podniesionego szlabanu po to by go zamknąć. Po chwili pojawił się inny. Pisaty - a jakże, i pogrzebał w paszporcie i coś przepisał do swojego brudnego zeszytu. I nas puścił.
Droga, którą jechaliśmy widnieje na radzieckich sztabówkach. Trochę trudniej odnaleźć ją w rzeczywistości. No ale nie narzekajmy. Opisów zorkulskiej przyrody nie będzie. Podobno jedno zdjęcie zastępuje tysiąc słów, sami widzicie...
Minęliśmy jezioro i jadąc wzdłuż rzeczki Pamir (która tworzy póżniej z Wakhanem Piandż) w końcu dotarliśmy do Khargush.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0336.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0333.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0338.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0339.jpg

Tu na zastawie zrobiła się już normalna afera, przyszedł jakiś młody oficer i zaczął mówić o przepustkach, których oczywiście nie mieliśmy. Powiedział nam, że dokonaliśmy naruszenia strefy granicznej, że jeździliśmy po parku narodowym etc. I w końcu powiedział, że mamy zawracać (sic!). My oczywiście w śmiech. Paliwa mamy na 70 km więc o powrocie nie może być mowy. Jesteśmy dziennikarzami zaproszonymi przez Ministerstwo Turystyki Tadżykistanu i nasze wszystkie permity są w Duszanbe. Niech zadzwoni do ministerstwa i się dowie. Ponieważ była niedziela wieczorem jego szanse na skomunikowanie się ocenialiśmy marnie. Trwało to ze 40 minut, facet się konsultował przez radio z dowództwem w Ishkhashim, ale w końcu nas puścił. Tyle że już zmierzchało...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/IMGP0340.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/tajik2zorkul/P8090357.jpg

Trzęsącym się z zimna rowerzystom z Holandii użyczyliśmy jeszcze trochę paliwa do ich MSR i pojechaliśmy do Langar chcąc zanocować nieco niżej i w hm... cywilizowanych warunkach. Pamiętam tę drogę sprzed kilku lat. Nie jest trudna, ale można ją uznać za niebezpieczną ze względu na przepaście, które się ciągną całymi kilometrami. W każdym razie przejechanie jej nocą dało dodatkową porcję adrenaliny. Żal mi było tylko kolegów, którzy nie mieli okazji tego zobaczyć. No ale to był nasz wspólny wybór. Tyle że oni nie wiedzieli co tracą.
W Langar zatrzymaliśmy się w jednym z dwóch guesthousów. Jak to często bywa na tym koncu świata było międzynarodowo: Japonki, Szwajcarzy etc. na jakimś objeździe dżipami po Tadżykistanie. Alkohol też sie znalazł więc zasnęliśmy łatwo. Jutro jedziemy po papiery do Khorogu i... Afganistan.

Ola
29.01.2010, 09:51
Ach ten Zrokul.... Tak z perspektywy czasu to coraz bardziej żałuję, że mocniej nie napieraliśmy żeby nas przepuścili przez ten nieszczęsny checkpost na rozjeździe do Zorkula. Tylko, że wojaki od "cywilizowanej strony" (od Langaru), bez większej kasy za nic nie chcieli dać się przekonać. Jest na pewno po co wracać. Z wielką przyjemnością przyjrzę się temu "zdjęciu e co zastępuje tysiąc słów".


BTW, co właściwie znaczy "dożarta cyklistka"? :D

samul
29.01.2010, 13:22
moze do-pakowana i za-zarta na raz?
fantastycznie sie to czyta :)

I skad tyle tych Szwajcarow? Troche ich ponad 7 milionow, kraj wyludniony nie jest, a przeciez wszedzie sie ich spotyka. Maja jeden z bardziej widokowych krajow na swiecie, a wlocza sie. Ot i zagadka!

? ? ? ? ? ? ? To ja odwoluje wszystko, co napisalem, cokolwiek! Tylko niech ciag relacji NASTAPI!!! :drif:

sambor1965
05.02.2010, 22:07
W komputerze to mi zginie, a tu niech wisi na pamiatke. Napisze cd w niedziele i wrzuce fotki...

sambor1965
05.02.2010, 22:44
Dorzuce jeszcze mapke Wakhanu, dosc unikatowa, wiec pewnie sie rozprzestrzeni po necie ;)
Pochodzi z broszury fundacji Aga Khana i ma sprzyjac rozwojowi turystyki w regionie wiec chyba nic zlego nie robie...

Kuba
05.02.2010, 23:05
mistrz! :D

Babel
05.02.2010, 23:14
Sambor mój kolega zawzięty chopperowiec dzięki twojej relacji Afri chce kupić :).
Dzięki będę miał z kim latać po okolicach :D

JARU
05.02.2010, 23:26
Sambor czy mógłbyś ten artykuł wrzucić też w pdf tak żeby można było wydrukować do przeczytania? zdaje się że to przerabiałeś na jpg?;) z góry dzięki

hero
06.02.2010, 12:55
A jpg to sie nie da wydrukować o wielkosci A3 lub A4?
co za różnica co sie drukuje?

HBRT
07.02.2010, 00:37
Nie chce sie czepiac tak od razu ale widze, ze artykul do adv rider udalo sie splodzic a na forum trzeba z pokora odczekac na kolejne odcinki... he? ;)

sambor1965
08.02.2010, 20:12
Nie chce sie czepiac tak od razu ale widze, ze artykul do adv rider udalo sie splodzic a na forum trzeba z pokora odczekac na kolejne odcinki... he? ;)

Udało się. No i co? Czujesz się gorszy? ;)
Masz tu trochę więcej tekstu, poza tym tamten obejmuje tylko wycinek naszego urlopu.


Wyruszyliśmy rankiem rozglądając się za benzyną. Do Langaru przyjechaliśmy właściwie na oparach i nie było szansy by się dotoczyć do Ishkhashim. Zreszta pamiętalem, że w 2006 roku i tam nie było paliwa. Zatankowaliśmy za granicy Langaru i pogoniliśmy wzdłuż Piandżu. Droga prowadzi północnym brzegiem rzeki, wznosi się co chwila na skały, gdyż Piandż podpływa blisko tadżyckiego Pamiru. Po lewej stronie widzimy odległy zaledwie o kilka kilometrów Hindukusz którego ostre szczyty stanowią już granicę pakistańską.
Minęło wiele lat od czasu kiedy tu byłem pierwszy raz, wiele się zmieniło. Nie wszystko na lepsze. Pamiętam szok jak zobaczyłem orkę wołami przy użyciu drewnianego pługu czy osiołki chodzące wkoło i młócące zboże. Te obrazki można zobaczyć i dziś w każdej wsi po drodze do Ishkhashimu, mnie już nie szokują. Bardziej dają do myślenia chłopcy robiący nam zdjęcia swoimi telefonami komórkowymi i dziewczyny, które nie odwracają już głów i nie kryją się pod chustami. Ludzie są niesamowicie mili i przyjacielscy, każdy zaprasza do siebie, każdy podejmie czajem, da owoce... Turysta nie jest tu ewenementem, ale taki z którym da się porozmawiać owszem. Większość stanowią obwożeni pojazdami 4x4 westernersi, którzy w grupach po kilka osób zaliczają Pamir. Docierają tu również wariaci - rowerzyści. Ci zawsze mają sporo czasu i ochotę do pogadania, brakuje im jednak najczęściej narzędzia jakim jest język.

Wioski nie wyglądają biednie, toną wśród zieleni wszechobecnych tu topoli, drogi we wsiach są wyasfaltowane i jeździ nimi sporo aut. W połowie drogi łapię gumę i biorę się nieporadnie za zmianę koła. Izi macha ręką na tę moją robotę i po 10 minutach możemy jechać dalej. Patrzymy wciąż z ciekawością na lewo szukając drogi którą dziś jeszcze mamy nadzieję jechać po drugiej,
afgańskiej już stronie rzeki. I nic nie widać. Ani drogi, ani samochodów ani ludzi...
Na stacji benzynowej w Ishkhashim tankujemy motorki. Widać już most prowadzący do Afganistanu, ale my musimy jeszcze do Khorogu... Zastanawiam się czy powinniśmy jechać tam wszyscy czy wystarczy
żeby pojechał jeden z nas? A może lepiej by jeden z nas został? Już jechałem tą drogą, po co mi jeździć tam i z powrotem?
Jest gorąco jak diabli, drogą przejeżdża jakaś terenowa suzuka, patrzę za nią ospale. SK? To chyba rejestracja z Katowic! O żesz... Wskakuję na motocykl i gonię za nią. Dopadam ją już w centrum, zrównuję się i pokazuję siedzącej w środku parze, by zjechali na bok.
- Na wjeździe do miasta przekroczył Pan prędkość - mówię po polsku
- Niemożliwe, jechaliśmy 40 na godzinę - odpowiada speszony koleś również po polsku i dopiero załapuje bezsens naszej rozmowy. Śmiejemy się z sytuacji. Po 3 minutach okazuje się, że mamy wspólnego znajomego - Elwooda. Też próbowali wjechać do Afganistanu tym samym przejściem co my i tak samo się skończyło. Tyle że pozwolili Afgańczykom wbić sobie pieczątkę na One entrance wizie i zamknęli drogę do tego kraju. Dowiaduję się też, że para Polaków, którzy w przebraniach wjechali tadżycką marszrutką do Kunduzu wyjechali następnego dnia. W mieście było niebezpiecznie, słychać było strzelaninę i dostali dobrą radę, by wyjechać z powrotem do Tadżykistanu. Wygląda więc, że mieliśmy szczęście. Pitolimy jeszcze chwilę i gonię do chłopaków. Motocykle zatankowane - możemy jechać! Zatrzymujemy się przy moście pytając do której granica otwarta. Do 16; to my będziemy za 3 godziny.
- Nie zdążycie, śmieją się wartownicy...
I nie zdążyliśmy...
W połowie drogi do Khorogu zatrzymuje nas milicja. Otkuda, po co, dokumenty, skolka żrjot i ile pieredaczi. Standard. Facet coś tam notuje w kajecie i mówi że dzisiaj już jeden Polak był na motocyklu i nawet sobie niedaleko stąd rękę złamał. Zabrali go do Khorogu do szpitala. Lektura wpisów w zeszycie pokazuje że to nie Polak tylko Czech, wygląda że jechał sam. Jeśli tak rzeczywiście jest to facet jest w gównie po uszy, obiecujemy sobie znaleźć go w Khorogu i pomóc jeśli będzie taka konieczność. Nie da się ukryć że jechaliśmy tego dnia już ostrożniej.
Najpierw wpadamy do konsulatu i odbieramy nasze permity, wszystko ok, Afganistan stoi otworem. Full legal. Później podjeżdżamy pod szpital i po chwili podchodzi do nas Jaro. Gość jedzie z Pragi, zrobił sobie prezent na 50 urodziny. Wyrwał się na 100 dni z kieratu żeby sobie poświętować i właśnie dziś na piaseczku trochę go poniosło... Czeka teraz na chirurga. Z jednej strony jest wdzięczny, że się zainteresowaliśmy a z drugiej: Chłopaki jedźcie, macie swoje plany, jakoś dam radę. Motocykl 60 km stąd, ktoś przywiezie...
No pewnie że da radę. Jakoś! Kurde trza pomóc. Drapiemy się w głowę i postanawiamy, że zostawiamy Jaro w szpitalu. Miro i Izi jadą po beemkę Jarka a ja w tym czasie znajdę mu spokojne miejsce w Khorogu, gdzie będzie mógł zostać trochę i gdzie przechowa motocykl. Jadę do Pamir Lodge, miejsca w którym byłem przed 3 laty z Pastorem i resztą ekipy. Jest to wprawdzie na uboczu, ale mają duży ogród, gadają po angielsku, było tanio i czysto. No i zawsze ktoś się tam kręci z cudzoziemców.
Minęły 3 lata, ale drogę odnajduję bezbłędnie. Na podwórzu dwa niemieckie GS chłopaków, których spotkaliśmy przed 3 dniami na Pamir Highway. Czyli będzie to dobre miejsce dla Jaro...
Gospodyni poznaje mnie i pamięta nawet, że 3 lata temu podróżowałem z synem. Miluśko. Wszystko załatwione więc wracam po Miro... Już czeka na mnie, zagipsowany. Złamany obojczyk już nastawiony a Pepik zaopatrzony (w Pradze okazało się, że jeszcze miał złamane 3 żebra i pękniętą łopatkę). Odwożę go do Pamir Lodge i wracam po chłopaków z którymi umówiłem się pod szpitalem. Izi w końcu się wtacza beemka, trzeba przyznać, że wygląda szykownie. Upewniwszy się, że Jaro ma wszystko co trza jedziemy z powrotem do Ishkhashim. Na granicę już dziś nie zdążymy - nie zając, nie ucieknie. Skręcamy w lewo i pakujemy się na gorące źródła.
Śpimy gdzieś nad rzeczką i rano zażywamy kąpieli, trochę to przereklamowane, ale śmierdzimy mniej... Dzida i do Afganistanu. Na granicy jesteśmy koło 12. Zamknięta. Na szczęście to tylko przerwa obiadowa.
Siedzimy, nic się nie dzieje. Wjazd na most zamknięty na kłódkę. Miro się martwi - wiza afgańska jest nietknięta, ale Tadżycy przy wjeździe przez most przy Kunduzie władowali nam pieczątkę do paszportu. Mieliśmy już jeden wjazd z Uzbekistanu i jeden od tego Kunduzu. Wiza jest dwukrotna więc nie ma jak z powrotem wjechać. I Miro się martwi. Izi się nie martwi, ja też - najwyżej się przejedziemy do Kabulu po wizę.
W końcu otwierają granicę, przechodzimy gładko i pojawiamy się na posterunku na wysepce na Piandżu.
Po 100 dolarów za motocykl! Natychmiast tracimy zdolności lingwityczne. Tłumaczą kobiety, które akurat przekraczają granicę. Jedna mówi wprost: chcą Was oszukać - niczego nie płaćcie! Wiemy, że papiery są w porządku, jesteśmy tuż, tuż... ale wciąż nie wjechaliśmy. Nie będziemy płacić ani somoni, możemy zadzwonić do ambasady.
- A dzwońcie! - mówi starszy ubrany w tradycyjny strój afgański.
- Ale my zadzwonimy do Waszej, do Khorogu!
Trochę miękną; nagle jeden z nich, najwyższy i w mundurze w panterkę zaczyna mówić po angielsku. - Macie wszystko w porządku, jest ok.
Macie papiery w porządku, niczego nie płaćcie.
Ale drugi bawi się z nami.
- Byłeś w Konsomole?
- Gdzie!?!
- A w partii komunistycznej?
Ten z angielskim uśmiecha się i tłumaczy cierpliwie. Który z nich jest ważniejszy? Kurde są chyba z różnych służb!
Siedzę między nimi, wygląda że się dobrze bawią. Miro i Izi są za kontuarem, ale też widzą że nie jest fajnie.
- Co tam masz, pokaż!
Ze szlufki do kieszeni biegnie wstążka smyczki. Napis na niej delikatnie mówiąc nie jest najszczęśliwszy: Lothian and Borders Police.
Dostałem tę pieprzoną smyczkę wraz z kilkoma naklejkami od Szkota, który z kumplem jechał dookoła świata i zatrzymał się w Krakowie.
Na motocyklu mam kilka naklejek policyjnych i jeszcze ta smyczka.
- Jesteś z policji?
- Skąd, jestem... nauczycielem.
- A oni? - wskazuje na Mira i Iziego - Też są z policji?
- Kto, oni? Skąd!
- Jaki jest prawdziwy cel Twojej wizyty? Czy jacyś turyści z Polski zaginęli w Afganistanie?
- Gdzie masz broń?
Smyczkę oglądają razem. Na skuwce jest jakiś pieprzony numer.
- Gdzie masz legitymację z tym numerem?
Kabaret zdaje się niemieć końca. Zaczynam się pocić, bo wygląda że nas stąd wyrzucą z powodu durnej smyczki. Absurd? Niekoniecznie.
- Muszę zadzwonić do Kabulu w Twojej sprawie.
Trwa to wszystko około godziny, w końcu... wjeżdżamy. Puścili nas. Izi kręci głową, Miro się śmieje. Ja jestem wpieprzony, ale naciskam OK w spocie. Widać nas? Wreszcie wjechaliśmy...

etiamsi
08.02.2010, 20:41
No wreszcie, wreszcie! Toż to już i lektura Grąbczewskiego z Samborowych linków się kończyła ;)

ltd454
08.02.2010, 23:39
To był dobry kawałek :Thumbs_Up:

Izi
08.02.2010, 23:54
no może nie trwało to godzinę i tak łatwo nie poszło, ale udało się jakoś wjechać, za smycz Sambor oczywiście miał w ryj, nieźle się spocił na granicy, za karę zaraz po wjeździe do Afganistanu niezłego orła wywinał na Africe

podos
09.02.2010, 08:43
A zdjecia to nie łaska?
Zaraz prosze "poprawić" tą opowieść!

Zoltan
09.02.2010, 22:18
No właśnie. Sambor wyraźnie nas olewa ;) po tak długim czekaniu zasłużyliśmy na więcej !!

sambor1965
09.02.2010, 23:20
zwracam uwagę, że wczoraj wrzuciłem zdjęcia do poprzedniego odcinka. A poza tym dalem fajną mapkę i zacząłem w tym wątku używać polskich liter.

HBRT
10.02.2010, 21:16
tak, tak wiemy... poza tym juz nie rzucasz kamieniami w kundelki ani nie uzywasz brzydkich wyrazow ;) dawaj dalej i to z fotami ;)

samul
16.02.2010, 21:53
Malo sie nie udusilem, tak mi dech zaparlo przy czytaniu!

Troche sie boje jaki bedzie efekt, ale co tam. Nie wiem jak inni, ale ze zdjatek widze FIGE :(, a gokladnie to:
http://pic.photobucket.com/bwe.gif

samul
22.02.2010, 14:15
:bow: :bow: :bow:
OBIECUJE UROCZYSCIE, ZE WIECEJ SIE W TYM WATKU NIE ODEZWE!
BLAGAM, PISZ DALEJ!!!
:bow::bow::bow:

sambor1965
22.02.2010, 16:57
:bow: :bow: :bow:
OBIECUJE UROCZYSCIE, ZE WIECEJ SIE W TYM WATKU NIE ODEZWE!
BLAGAM, PISZ DALEJ!!!
:bow::bow::bow:

Dziekuje kolego za przypomnienie, ale wiesz... Igrzyska. Napisze cos jutro.

sambor1965
23.02.2010, 11:42
Miro przygotował ładna stronke ktora ladnie pokazuje nasza traske po afganskim Wakhanie. Prosze oto link do roboty Miro:

http://motorkar.blog.pravda.sk/detail-na-motorke-do-afganistanu--vachan.html?a=2d6e06216055bfd33025117ecb4ffdf3

Robert Movistar
23.02.2010, 12:20
Wszyscy wiemy że Twój avatar do czegoś zobowiązuje, ale do k...y nędzy nie podpieraj się cudzą robotą.
Fakt, Miro zdolny chłop:)

sambor1965
23.02.2010, 12:27
Wszyscy wiemy że Twój avatar do czegoś zobowiązuje, ale do k...y nędzy nie podpieraj się cudzą robotą.
Fakt, Miro zdolny chłop:)

Moze lepiej bys nam pokazal kilka fotek z Kamczatki zamiast strzepic jezor? Gdzies widzialem ze u nich zima trzyma ;)

Robert Movistar
23.02.2010, 12:49
Zima na Kamczatce? Przecież tam środek lata.
A po drugie w przeciwieństwie do Ciebie nie obiecałem że coś "napiszę" czy "wkleje" w sprawie zimy. :D
Więc nie czaruj, nie mydl oczu, tylko wywiąż się z obietnicy:umowa:

sambor1965
23.02.2010, 17:32
Zima na Kamczatce? Przecież tam środek lata.
A po drugie w przeciwieństwie do Ciebie nie obiecałem że coś "napiszę" czy "wkleje" w sprawie zimy. :D
Więc nie czaruj, nie mydl oczu, tylko wywiąż się z obietnicy:umowa:

Jestes upierdliwy jak petent, ktoremu urzednik mowi: Codziennie mowie Panu, by przyszedl Pan jutro, a Pan przychodzi dzisiaj :)

Ja zas napisalem WCZORAJ, ze cos napisze JUTRO. Jutro sie jeszcze nie skonczylo. Napisze po biathlonie. Szybko pisze ;)

sambor1965
25.02.2010, 18:34
Na wyrazna prosbe kolegi Samula kontynuuje wątek ;)


Droga, ok niech będzie droga... jest zajebiście wyboista. Wypieprzam się sie po jakichś 500 metrów. Nie mam szansy podniesć motura, nadjeżdża Izi i najpierw strzela mi foto, a dopiero pózniej pomaga kanalia.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8110367.jpg

Wiemy, że gdzies tu jest guesthouse, jest drogowskaz. Właściwie jeszcze nie działają, ale chetnie nas przyjmą. Trochę jesteśmy zdziwieni, bo biznes jest prowadzony przez Jerome, na oko trzydziestoparoletniego Amerykanina. Jest tu z żoną i dzieckiem, chyba nie mającym jeszcze roku rocznym. Chyba ten Afganistan nie taki straszny. Jerome się autentycznie cieszy na nasz widok. Ustalamy cenę - 15 dolców za noc, z kolacją i śniadaniem.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120607_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120372.jpg

Okazuje się, że w jest tu trochę więcej mieszkańców. Około 10-12 osób, część z dziećmi. Z USA, Niemiec, Francji, Holandii. Wszyscy pracowali w NGO i teraz tutaj odpoczywają, szukają sensu życia, coś niby robią, mają jakieś obowiązki, ale... Ulokowali nas w pokoju pełnym modlitewnych książek. Podejrzewamy, że są jakąś religijna sektą. Może i są, ale jakąś niezaradną życiowo.
Zepsuł im się Land Cruiser, proponuję więc usługi Iziego. Jest już wprawdzie ciemno, ale z Miro świecimy tak dobrze, że Iziemu udaje się zlokalizować usterkę. Polecił też wymienić wtrysk na czwartym garnku. Powiedział do Jerome, że to jest izi. Jakoś nie wierzyłem by się za to wziął. Okazaliśmy mu jednak litość i Amerykanin nie musiał dopłacać do naszego noclegu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120683_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120667_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120659_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120655_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120644_resize.jpg

Następnego dnia wrzuciliśmy jakies śniadanko zachodnio-afganskie i ruszyliśmy do centrum ;) miasta, by zdobyć resztę papierzysk i wymienić kasę. Zajął się tym David, trochę chyba szurnięty (pozytywnie) Anglik, który jest w Afganistanie po raz trzeci. Dwa razy był tu jako żołnierz brytyjski. Tym razem jednak przyjechał jako facet z misją. Pomaga ożywić tu ruch turystyczny - na razie nie ma za dużo roboty... Nie wiem skąd ma tę misję, czy zbombardował kogoś czy kogoś zabił, ale robota która robi jest wielkim wyzwaniem. Podoba mi się gość i mi imponuje. By pojechać dalej potrzebny jest permit od władz lokalnych ( starosta powiatowy?), od policji lokalnej, od policji granicznej i jeszcze od kogoś. Do tego zdjęcia, ksera etc... Nie mamy nic, ale nie jest to problem.
Tylko starosty nie ma, więc może przyjdźcie jak będzie.
- A kiedy będzie?
- No, jak wróci...

Azja. Nie wolno sie spieszyć, znaczy wolno, ale nie można tego pokazać. Poważni faceci nie mogą się spieszyć. Siedzimy więc przed klitką na iszkaszimskim Broadwayu przed siedzibą Wakhan Tourism Cośtam, a przed nami nasze motocykle wciąż otoczone tłumkiem ciekawskich. Z rozmową jest krucho. Nikt nie mówi w niczym zrozumiałym dla nas... Iszkaszim afgański sprowadza się tak naprawdę do jednej drogi, to wokół niej koncentruje się życie. Tu jest bazar, sklepy, restauracje, urzędy. Wpadamy na obiad na pięterko do polecanej nam knajpy. Milutko, dostajemy nawet widelce. Nie jesteśmy jednak w stanie wytłumaczyć, że nie chcemy Mirindy. Wygląda na to, że przemycana z Pakistanu jest dla nas obowiązkowa. Podwyższa to dwukrotnie koszt posiłku, ale cóż...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120698_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/IMGP0385.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/IMGP0360.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/IMGP0365-1.jpg

Czekamy. Nikt nie da nam pozwolenia póki nie mamy tego pierwszego - z powiatu. Gdzieś po południu pojawia się TEN i wystawia papier. Od razu ruszamy z nim na policję. Niestety komendant śpi. Nikt nie ma odwagi go zbudzić. My też.
Kabaret trwa jeszcze parę godzin, ale około 17 ruszamy. David odprowadza nas jeszcze na hm... rogatki miasta. Machamy sobie ręka i dzida. Kamienie są przezajebiste, nie mam pojęcia jak można by zrobić tę trase na mniejszych kółkach. Po kilku kilometrach droga jednak staje się znośna. Niestety co kilkadziesiąt, kilkaset metrów trzeba gwałtownie hamować. Droga jest poprzecinana setkami kanałów nawadniających. Każdy chłop w tym zakątku świata chodzi cały dzień ze szpadlem i wciąż coś kopie. Tak więc jedziemy w rytmie: jedynka, dwójka, trójka, hamulec, o Boże nie dam rady... Jedynka, dwójka...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0398.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/P8120707_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120708_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120729_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120374.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120710_resize.jpg


Droga wije się wzdłuż Pianżu, czasem jest tuż obok rzeki, czasem w odległości kilkuset metrów. Są odcinki kamieniste, ale są i piaszczyste. Tu muszę pochwalić nasz dobór opon. Z tyłu były Dakary E09 a z przodu Treleborgi. Dawały radę bardzo dobrze.
Mamy nadzieję dojechac do Khandudu i zanocować w pobliżu tej nieszczęśnej rzeki. Dzięki temu przekroczymy ją skoro świt, gdy jej poziom będzie najniższy. Niestety natrafiamy na inną rzekę, która szybko studzi nasze zapędy. Zanocujemy po tej stronie i sforsujemy ją rankiem.


http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120376.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120377.jpg

Dziwny to był wieczór. Odjechaliśmy kilkaset metrów od drogi przez megakamienie i poszukalismy za skałami ochrony przed zachodnim wiatrem, który pomimo nocy ani myslał osłabnąć. Za stół posłużyła nam skała. Na radzieckich sztabówkach posługując się GPS ustaliliśmy naszą dokładną pozycję obiecując sobie - jutro w Sarfadzie. Miro w obawie przed gadami rozbił namiot a my z Izim zaparkowalismy na glebie. Nie pamiętam już czy był księżyc czy nie, ale pamiętam, że na tle nieba widziałem za sobą zarys Hindukuszu, a gdy spojrzałem w kieunku moich nóg widziałem Pamir. Gwiazdy jak to mają zwyczaj w sierpniu spadały jedna za drugą, a my jak mali chłopcy co rusz pokrzykiwaliśmy: Widziałeś tą?
Wiem, że się pisze "tę", ale gdybym napisał "widziałeś tę" to byście wiedzieli, że robię sobie z was jaja. A my naprawdę tam leżeliśmy pod tymi spadającymi gwiazdami z Hindukuszem za sobą a Pamirem przed sobą i myślelismy sobie jak nam strasznie musicie zazdrościć tego momentu.

Lewar
25.02.2010, 22:08
Bardzo piękna relacja. Muszę jednak skomentować pierwsze i ostatnie zdjęcie.
Sambor Młodzieńcze, dlaczego uważasz, że droga na tym pierwszym jest podła i jak to możliwe, żeś się na niej wy...pieprzył ?
Na ostatnim zdjęciu wyraz czegoś co od biedy można nazwać twarzą ( myślę tu o Izim ) dziwnie kojarzy mnie się z wyrazem pyska mojego labradora nad puszką Chapi Junior dla labradorów.
Czy w onej konserwie na zdjęciu rzeczywiście jest żarcie dla labradorów ?

sambor1965
25.02.2010, 22:22
Bardzo piękna relacja. Muszę jednak skomentować pierwsze i ostatnie zdjęcie.
Sambor Młodzieńcze, dlaczego uważasz, że droga na tym pierwszym jest podła i jak to możliwe, żeś się na niej wy...pieprzył ?
Na ostatnim zdjęciu wyraz czegoś co od biedy można nazwać twarzą ( myślę tu o Izim ) dziwnie kojarzy mnie się z wyrazem pyska mojego labradora nad puszką Chapi Junior dla labradorów.
Czy w onej konserwie na zdjęciu rzeczywiście jest żarcie dla labradorów ?

Napisałem, że droga jest wyboista. Wypieprzyłem się, bo mi zabrakło nogi. Wieprzek którym podróżowałem jest istotnie wyższy od normalnej Afryki. Zatrzymalem sie i jeb. Moze wiec wypieprzylem sie nie bylo na miejscu. Po prostu bylem juz zbyt cherlawy, by ja utrzymac. Generalnie uwazam ze jak sie Afryka na parkingu zbyt odchyli od pionu to lepiej pozwolic jej glebnac niz sie uszkodzic ja lapiac.
Porownanie Iziego do labradora jest dla tego ostatniego obrazliwe. To bardzo porzadne psy. Tez mam takiego w domu; chwilowo, znajomi pojechali na narty - na razie nie udalo mi sie go wyprowadzic z rownowagi, nawet nie zaszczekal. Mysle ze porzadny pies by wzgardzil nasza afganska strawa. Nam jednak ta tuszonka bardzo dobrze na tych skalach wchodzila.

Misza
25.02.2010, 22:30
http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8120377.jpg

Czy to puszka z hipopotama?

LukaSS
25.02.2010, 22:48
Sambor, jak zawsze coś wspaniałego.
Poproszę o ciąg dalszy i oby jak najszybciej :)

Izi
25.02.2010, 23:07
Bardzo piękna relacja. Muszę jednak skomentować pierwsze i ostatnie zdjęcie.
Sambor Młodzieńcze, dlaczego uważasz, że droga na tym pierwszym jest podła i jak to możliwe, żeś się na niej wy...pieprzył ?
Na ostatnim zdjęciu wyraz czegoś co od biedy można nazwać twarzą ( myślę tu o Izim ) dziwnie kojarzy mnie się z wyrazem pyska mojego labradora nad puszką Chapi Junior dla labradorów.
Czy w onej konserwie na zdjęciu rzeczywiście jest żarcie dla labradorów ?


Kochany niemały Lewarku, oj jak się mylisz, w tej puszcze są labradory. Dlatego trochę takie moje zdziwienie było.

sambor1965
26.02.2010, 11:37
Robie porzadki na kompie i postanowilem wrzucic w te relacje ulotke reklamujaca Wakhan. Mam nadzieje, ze Wam nie przeszkodzi, a tym ktorzy sie wybiora na pewno pomoze. No i bede wiedzial gdzie szukac ;)

Lewar
26.02.2010, 15:25
10395

Izi, miałbyś chęć i sumienie zjeść coś tak fajnego ?

Izi
26.02.2010, 20:26
Widzę że ta kruszyna to musi to musi jeszcze ze dwa lata rosnąc, a karm ją dobrze :)

bajrasz
26.02.2010, 21:20
Widzę że ta kruszyna to musi to musi jeszcze ze dwa lata rosnąc, a karm ją dobrze :)

To stare zdjęcie...już się nadaje;)))

Mucha
27.02.2010, 11:03
Ja poprosze... oczy!
:drif:

podos
01.03.2010, 09:10
http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?t=3823&page=26#256

Tu Ci sie zdjęc zapomnialo dodać. :)

sambor1965
02.03.2010, 11:38
http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?t=3823&page=26#256

Tu Ci sie zdjęc zapomnialo dodać. :)

Poszukam.
Tymczasem podaje wam linka do filmu, ktory przyslal mi Travis. Facet jest dziennikarzem z Australii, motocyklista - byl rok przed nami w Wakhanie. Film przedstawia ubieglotygodniowy zapis z kabulskiej ulicy.
Wakhan jest bezpieczny, ale zebyscie nie mysleli ze Afganistan to bulka z maslem wklejam ten filmik
http://argusphotography.blogspot.com/2010/02/260210-kabul-attack.html

sambor1965
07.03.2010, 13:33
Ranek zaczęlismy bardzo bojowo. Tuż po świcie wstaliśmy i zaatakowaliśmy rzekę. Niby ją wcześniej przeszliśmy, ale... Kamieni jest tak dużo, że pół metra w prawo czy w lewo robi dużą różnicę. Prąd jest bardzo mocny i spycha motocykl z zamierzonej drogi. Niby wcześniej wiedzieliśmy, że nie należy przecinać rzeki pod kątem prostym, ale...

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8150430.jpg


No i zjechałem kawałek za bardzo. Motocykl zanurkował i całe koło zanurzyło się pod wodę. Gaz i tylne koło się zakopało, poruszałem całym motocyklem na prawo i lewo i znowu próbowałem wyjechać. Coś zazgrzytało i już wiedziałem, że mam duuży problem. Silnik wyłączyłem natychmiast, ale ten zgrzyt nie wróżył niczego dobrego. Trudno było namówić Iziego i Mira żeby weszli do tej wody i pomóc wyciągnąć wieprzka. Na środku rzeki oceniliśmy straty: łańcuch spadł z tylnej zębatki, zdjęliśmy osłonę przedniej i wokół przedniej łańcuch się nieco sklarował. Osłona była potrzaskana, w dodatku oberwała pompa wody i bardzo niewiele dzieliło mnie od tego by zakończyć afgańska przygodę w tej rzeczce.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8150432.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0483.jpg

Trochę to trwało, ale w końcu się wykaraskaliśmy w z tych opałów. To była nauczka, by nie szarżować w wodzie. Kamienie w rzece były wyokrąglone przez przepływającą wodę, ale niektóre z nich były zbyt duże jak na nasze 21 calowe afrykańskie koła. Khandud minęliśmy po pół godzinie. Ledwie zwalniając. Jakieś sklepiki były otwarte wzdłuż drogi i ludzie patrzący na nas mieli śmieszne miny. Przejeżdżający peleton z Tour de France nie zrobiłby na nich chyba większego wrażenia. Z Khandudu droga wiodła niżej, wzdłuż Piandżu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0495.jpg

Minęliśmy budowę nowej strażnicy wojskowej i po 15 kilometrach dojechaliśmy do prawdziwej rzeki. Też nie wyglądała groźnie. Ale była. Właściwie składała się z kilkunastu strumieni.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/rzeka.jpg

Nurt jednak był bardzo szybki; temperatury wody nie znamy, ale wiemy że to co płynęło w rzece jeszcze wczoraj było lodowcem. Brodziliśmy z Mirem szukając dogodnej trasy, a Izi zawrócił próbując poszukać bardziej dogodnego miejsca w okolicach wznoszonego kilkaset metrów wyżej mostu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130744_resize.jpg

Naprzeciwko niego zatrzymał się Ford Ranger i zeskoczyli z niego uzbrojeni w kałasznikowy faceci. Na szczęście umundurowani, więc raczej jest bezpiecznie. Każą nam jechać z powrotem, podobno ominęliśmy jakiś posterunek i wysłano ich w pościg za nami. Prawie 20 kilometrów w plecy. Razy dwa to będzie cztery dychy. Nie wystarczy nam paliwa na powrót. W Khandudzie zaczyna być nerwowo, prowadzą nas do szlabanu i coś krzyczą.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0468.jpg

Faktycznie przejeżdżaliśmy tędy, ale wówczas był podniesiony. Nikt nie rozmawia w żadnym ze znanych nam języków, na posterunku policji stajemy przed czymś w rodzaju rady starszych. Bardzo na nas krzyczą, zabierają paszporty, nasze odręcznie wypisane pozwolenia, i wciąż nas o coś pytają w farsi, w pasztu, w wakhani... Spokojnie odpowiadamy po angielsku, polsku, słowacku, niemiecku. W końcu z pewną nieśmiałością również po rosyjsku... Wstaje w końcu jeden z nich, chyba najmłodszy i zaczyna coś mówić do reszty. Zapada cisza i po chwili jesteśmy wolni. Tajemniczy wybawiciel zaprasza nas do siebie na herbatę. Mówi nieźle po rosyjsku, jest oficerem tajnej policji przysłanym tu na czas zbliżających się wyborów. Po kwadransie jesteśmy przyjaciółmi i mamy zaproszenie do Fayzabadu...

Forsujemy rzekę ostrożnie, by nie zrobić sobie krzywdy.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0457.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0472.jpg

Dalej jest dość łatwo. Mniej wiosek więc i mniej tych pieprzonych przepustów. Wciąż patrzę w lewo próbując rozpoznać jakieś znajome punkty tadżyckiego brzegu. Czy to już Langar? Czy to schodzi droga z Khargushu? Zaczyna się trochę piaszczyście, ale nie sprawia nam to kłopotu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0445.jpg

Pojawiają się jakieś parterowe domki. To Quala-e-Panja, Mira GPS w zestawieniu z sowiecką mapą to dość wybuchowa mieszanka, ale o dziwo wszystko gra. Kolejny posterunek, ostatni już przed Sarhadem. Wszystko wygląda arcyspokojnie, jest piękna pogoda, słoneczko, szlaban opuszczony, zatrzymujemy się. Wartownik stojący w cieniu ma w sobie duży spokój widać że o Talibach nie słyszał nawet na szkoleniu pograniczników. Dokumenty, papierosek, siadamy, lenistwo.
Herbatka? Czemu nie, chętnie - trochę na migi, ale się dogadujemy. Obieg dokumentów nie jest dla nas zrozumiały: wyjeżdżając z Iszkaszim dostaliśmy kilka papierków, których nie byliśmy w stanie rozczytać. Nie wiem w jakim języku były napisane, na pewno jednak alfabetem niczego nam nie przypominającym. Na kolejnych postach dawaliśmy te wszystkie dokumenty, strażnik wybierał jeden z nich i albo go zatrzymywał, albo sporządzał następny, który przydawał się gdzie indziej.
Tuż za Quala skręcamy w prawo przytulając się do Hindukuszu, po wielu dniach odrywamy się wreszcie od Piandżu i podążamy wzdłuż wpadającej do niej rzeki Wakhan.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0511.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/IMGP0509.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130765_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130758_resize.jpg

Zbocza doliny są o wiele bardziej strome od tych, którym towarzyszy Piandż. Dlatego droga coraz częściej prowadzi skalnymi półkami wysoko ponad rzeką. W tych wąskich miejscach mętny Wakhan kłębi się rozbijając swe wody o olbrzymie głazy. Kilkaset metrów dalej rozlewa się szeroko po dolinie i jakby ktoś bardzo szukał guza (vide Puszek) to mógłby rozważyć przeprawę wprost przez rzekę.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130778_resize.jpg

Natrafiamy na most i przejeżdżamy na drugą stronę. Teraz jedziemy wzdłuż Wielkiego Pamiru obserwując Słońce przesuwające się nad Hindukuszem. Po drugiej stronie też jest droga i zaczynamy mieć wątpliwości czy jedziemy po
właściwej stronie rzeki. Mapa niewiele mówi, ścieżki widnieją po obu stronach Wakhanu.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130775_resize.jpg


Mijamy Kret z pięknym widokiem na śnieżną piramidę Baba Tungi (6513 m). Zjeżdżamy na dno doliny, droga wciąż nie należy do trudnych, ale dojeżdżamy do ogromnego rozlewiska i nasza polna droga niknie w wodzie. Wygląda to na megawielką 200 metrową kałużę. Widać, że płytko nie jest, ale nie mam ochoty wchodzić do niej po to żeby się przekonać o tym, że owszem da się przejechać i znowu nalać sobie do butów wody. (Tu dodam, że pomysł by wziąć na ten wyjazd Virungi był głupi. Buty owszem nie puszczały wody, ale jak się wlała górą to zostawała na długo, bardziej praktyczne były jednak zwykłe skorupy). Nieśmiało wjeżdżam więc do wody robiąc tzw. "rozwiedkę bajom" czyli rozpoznanie walką. To taktyka szeroko stosowana przez wojska radzieckie w II wojnie światowej. Bardzo skuteczna, ale prowadząca również do dużych strat własnych. Uff, tym razem się udało.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130814_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130816_resize.jpg

Nie jesteśmy przesadnie zmęczeni, bo zatrzymujemy się często. Przyroda nie pozwala jechać bez przerwy: kamera i aparaty są cały czas w ruchu. Wciąż coś pstrykamy, kręcimy, podziwiamy. Zaczyna zmierzchać - do celu GPS pokazuje jeszcze 20 kilometrów - damy radę. Kolejna rzeka wysysa z nas ostatnie siły, znowu labirynt głazów, strumieni i przejazdów.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130396.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130392.jpg

Humor nas nie opuszcza, ale zaczynamy już powoli szczękać zębami. Nic nie jedliśmy od rana i to też nam sił nie dodaje. Gdy myślimy, że to już Sarhad pojawia się kolejna rzeka z kilkoma korytami. Trochę się już poduczyliśmy techniki i w obliczu zbliżającej się nocki i perspektywy spania w krzakach zaczynamy stosować tę, która przynosi najlepsze efekty: w pizdę i na gaz. Co cię nie zabije to Cie wzmocni.

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130797_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130790_resize.jpg

http://i493.photobucket.com/albums/rr291/sambor1965/2009_adv/afghan/tosarhad/P8130806_resize.jpg

Dojeżdżamy do Sarhadu ciemną nocą. Nie jesteśmy w stanie nic znaleźć, trzymamy włączone silniki i czekamy aż nas znajdą. Takoż i znajdują, biegną z latareczkami i ciągną do jakiejś Meszchany. Parkujemy motocykle na podwórku i szczęśliwi walimy się na posłanie. Zasypiamy natychmiast.

luzMarija
13.03.2010, 23:52
No i...? Dajesz dalej!

sambor1965
16.03.2010, 09:44
Luz Marija ;)
Nie mam czasu chwilowo. Uzupelnię w weekend. Tymczasem sprzatajac komputer wrzucam jpg z Advrider Magazine.

Izi
06.05.2010, 10:36
Miro przygotował ładna stronke ktora ladnie pokazuje nasza traske po afganskim Wakhanie. Prosze oto link do roboty Miro:

http://motorkar.blog.pravda.sk/detail-na-motorke-do-afganistanu--vachan.html?a=2d6e06216055bfd33025117ecb4ffdf3

ten link już nie działa ale działa nowy :) lepszy, szybszy, dokładniejszy :):):)

http://www.motorkar.blog.sk/detail-na-motorke-do-afganistanu--vachan.html?a=2d6e06216055bfd33025117ecb4ffdf3

Izi
16.05.2010, 09:55
Z tego wzgledu że Sambor się obija, jak zawsze, Miro pije piwo i je chleb, oczywiście, też jak zawsze, a mi sie nic nie chce, też jak zawsze, to tym razem zamieszczam jedno zdjęcie którego tytuł mógłby brzmieć "Co robicie dziewczyny jak nas nie ma w domu".

I może to nas (czytaj Sambora) zmobilizuje do kontynuowania opowieści dalej.

sambor1965
28.09.2010, 10:12
Wywołany przez Podoska groźbą zawieszenia marokańskiej relacji, tak dla mnie cennej w kontekście zbliżających się wakacji poprawiam się i odświeżam wątek.
Tak dużo się od ostatniego wpisu wydarzyło.
Wiele też wody upłynęło w Piandżu i Wakhanie, ale wrażenia z tamtego wyjazdu wciąż są żywe i jakby wzmocnione przez to co się stało w tym roku. Patrząc z dzisiejszej perspektywy oceniam tamten wyjazd jako beztroski. Choć w dużej mierze jechaliśmy w nieznane, choć jechaliśmy wiedząc, że zabraknie nam paliwa na powrót. Choć mieliśmy w kieszeniach jakieś resztki dolarów, a najbliższy bankomat odległy był o trzy dni drogi motocyklem wiedzieliśmy że damy radę.
Mieliśmy powera, byliśmy szczęśliwi, trochę czuliśmy się jak XIX wieczni odkrywcy przemierzający ten szlak po raz pierwszy. Świadomość, że przed nami szli tędy Marco Polo, Grąbczewski i tysiące innych Europejczyków wcale nam nie przeszkadzała. Można świat odkrywać na wiele sposobów.
My pojedziemy tutaj w lewo bardziej, a ten Marco Polo pewnie szedł z wielbłądami tędy...
To dlatego nie lubimy, czy już raczej chyba powinienem napisać "nie lubiliśmy", gpsów z wgranymi trackami, które pozwolą nam dzięki satelitom iść ślad w ślad za kimś kto w przeszłości przemierzał tę drogę.
Odkrywaliśmy ten świat dla siebie i z pewnością jednak było nam łatwiej niż wenecjaninowi czy temu Polakowi w carskiej służbie. Przed wyjazdem spotkaliśmy paru rodaków, którzy tam byli przed laty, trochę poczytaliśmy o historii i kulturze regionu. Nie dziwiły nas więc aż tak bardzo zwyczaje wakhańczyków, ich religia, sposób życia.
Obserwacja codzienności sarhadzkiej raczej spowodowała, że bardziej się dziwiliśmy temu w jaki sposób na co dzień żyjemy w "cywilizowanej" Europie wmawiając sobie, że kolejne 10 godzin spędzone w pracy zbliża nas do naszego życiowego celu: szczęścia.

Kachibek otoczony gromadą wnucząt wyglądał na szczęśliwego. Nie mogliśmy się dogadać, ale wiedziałem że nie wie co to kolejka do kasy, nigdy nie zapłacił podatku, nie stał w korku, nie spóźnił się na samolot, nie frustrował tym, że nie stać go na nowe auto. Na pewno też nie słyszał w życiu żadnej reklamy.
Miał uśmiech na twarzy choć pewnie zgodnie z miejscową statystyką co trzecie dziecko mu zmarło.
Uśmiechnięty przyniósł nam rano płow. Herbatą nas rozczarował. Zaparzona torebkowa herbata w chińskim termosie - nie tego oczekiwaliśmy na końcu świata. Jedliśmy milcząc, Kachibek siedział obok bez słowa. Azjaci potrafią tak siedzieć godzinami wpatrzeni w każdy nasz ruch. Nie potrafimy się porozumieć słowami, ale oni obserwując nasz każdy ruch starają się zrozumieć skąd, po co, zgadnąć przeznaczenie należących do nas przedmiotów i narzędzi.
Kachibek znał farsi, wakhani i dari. My polski, słowacki, niemiecki, angielski i rosyjski. należeliśmy do różnych światów, ale nie przeszkadzało nam to w porozumiewaniu się.
I wcale tego nie idealizuję.
Minał rok jak się nie widzieliśmy. Przyjechaliśmy do niego w tym roku w drugiej połowie lipca.
- Sambor! Izi! - stary naprawdę się ucieszył nas widząc. My również, tyle miesięcy minęło a on pamiętał nasze imiona.
- Mirob? - zapytał o Mira, który został w tym roku w Bratysławie.

Nie wiedziałem jak mu wytłumaczyć, że nie przyjechał. Tym bardziej nie wiem co mu powiem w przyszłym roku...

podos
28.09.2010, 12:25
kurde, ja sie męczę, piszę relacje dzien po dniu jak idiota jakiś, a ten se skończył zgrabnie całość dwoma akapitami. To niesprawiedliwe.

czosnek
28.09.2010, 12:58
kurde, ja sie męczę, piszę relacje dzien po dniu jak idiota jakiś, a ten se skończył zgrabnie całość dwoma akapitami. To niesprawiedliwe.

Bez tanich scen Panie kolego, jak pragnę zdrowia. Proszę wrócić do relacji ku uciesze obecnych i potomnych ;)

Ps. A Sambor prędzej czy później zapragnie jeszcze trochę pogawędzić i skończy opowieść... oby ;)

Pastor
28.09.2010, 13:25
kurde, ja sie męczę, piszę relacje dzien po dniu jak idiota jakiś, a ten se skończył zgrabnie całość dwoma akapitami. To niesprawiedliwe.

Tak abstrachójonc od wszelkich implikacji i nikomu nie dosrywawszy, to sztywne trzymanie się układu dzień-po-dniu nie jest za szczęsliwe dla każdego poza piszącym. Sie to czasem czyta tak jak sie ogląda film z wesela Cioci Kazi...

Pisz Sambor. Przestałem jakis czas temu czytać cokolwiek z tej branży, ale na Twoje pisanie czekam niecierpliwie.

Zdrv.

podos
28.09.2010, 14:06
Mam swiadomość że to niezjadliwe jest. Nie chcialem tak - ale znowu wyszło jak zwykle - widać inaczej nie umiem.

sambor1965
28.09.2010, 15:11
Mam swiadomość że to niezjadliwe jest. Nie chcialem tak - ale znowu wyszło jak zwykle - widać inaczej nie umiem.

Pochwalcie Podoska, bo mi nie uwierzy, tylko w jego wątku ;)
Podosku, relacja marokańska jest cool. Serio, no ale Ty to chyba wiesz. Czasem day by day ma sens, a czasem nie. Sztuka polega na hm... wyczuciu czy to ma czy nie ma sensu.
Opis, że jadę do Hiszpanii i w pierwszym dniu zatankowaliśmy 3 razy i była ładna pogoda, w drugim wyprzedziły nas 3 GSy na holenderskich numerach, a w trzecim zaczęło padać więc ubraliśmy ciuchy przeciwdeszczowe jest oczywiście bez sensu.
Ale jak się coś dzieje i chronologia ma znaczenie to może być jak na filmie z wesela: po kolei. No ale to nie kącik redaktorski. Sio mi stąd!~

krystek
28.09.2010, 15:38
Sambor spisałeś się :), ten tekst jest głęboki jak La Cueva de las Golondrinas :)
naprawdę łapie za serce, napisz książkę kolego.
Podos twoja relacja jest zajebista. Nie wiem jak to jest ale, przemyślenia nasuwają mi się na miejscu w podróży, później zanikają, a Sambor umie je odkopać.....
pozdro

jacoo
28.09.2010, 18:18
Panowie, żadnych innych relacji nie czyta się tak jak Waszych.
podos ... czytając hiszpańską słowację mam wrazenie ze tam jestem/byłem-->rispekta
sambor.... kilka perfekcyjnie dobranych słów...ułożonych w zdania...tworzy historię....

..napisz książkę bo sie zeźlimy.

ENDRIUZET
28.09.2010, 21:12
... dokładnie TAK. Napisz książkę !
... zaczynam zastanawiać się skąd wytrzasnąć kasę na AT RD 07 ... poje*** mnie ...

Pastor
29.09.2010, 07:40
Mam swiadomość że to niezjadliwe jest. Nie chcialem tak - ale znowu wyszło jak zwykle - widać inaczej nie umiem.

Podośnik, ja nie miałem na myśli Ciebie i Twojej realcji, tylko ogólnie o stylu dzieńpodniu.
Ale po za tym i tak masz w ryja :D

Zdróf
:hello:

jochen
29.09.2010, 09:48
kurde, ja sie męczę, piszę relacje dzien po dniu jak idiota jakiś, a ten se skończył zgrabnie całość dwoma akapitami. To niesprawiedliwe.

A kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe? Jak to mówią, panie kierowniku, nie ma to tamto, to nie jest fabryka pinezek...:)

A na poważnie, to bardzo dobrze jest, jak jest - gdyby wszyscy pisali w ten sam deseń, byłoby nudno. Pisz, nie marudź, naród czeka:Thumbs_Up:

puszek
29.09.2010, 10:03
Pisz pisz Podi...moze sie dowiem co sie tam działo... jakos mało pamietam....

jochen
29.09.2010, 10:34
Oj Puszek, kłopoty z pamięcią... no tak, latka lecą. Ale widziałem w TV reklamę Geriavitu, spróbuj, powinno pomóc:D

Pastor
20.04.2011, 14:21
Wiele też wody upłynęło w Piandżu i Wakhanie, ale wrażenia z tamtego wyjazdu wciąż są żywe i jakby wzmocnione przez to co się stało w tym roku.
...

Więc może warto dokończyć? Wiem, wiem, zarobiony teraz jesteś. Ale jak się ogarniesz to pomyśl. Przydałoby sie przed połową maja...

P