PDA

View Full Version : Pamiętnik z Czarnogóry, Giermo


e_elins
28.12.2016, 01:50
Zapewne niewielu z Was mnie zna, ale na pewno wielu z Was mi pomogło.

Mam na imię Ewelina, jestem żoną Damiana, na forum Giermo, który zginął 29 sierpnia, w wypadku w trakcie naszej podróży do Czarnogóry.

Wybrałam ten dział, aby napisać kilka słów od siebie o tej wyprawie, wypadku, który przetasował moje życie jak karty, ale przede wszystkim chciałabym złożyć przeogromne podziękowania dla całej społeczności forumowej Africa Twin Forum - POLAND, Transalp Club Poland, F650GS, Radiator-Mototurystyka, Forum Yamaha XT, Forum BMW Klub Polska i innych, o których nie wiem.

Chciałabym podziękować każdej osobie, która zrobiła choć najmniejszy gest, aby nam pomóc i wesprzeć w tych najgorszych chwilach.
Dziękuję przede wszystkim za ludzi, którzy pojawili się na tym życiowym zakręcie, za każde dobre słowo i obecność.
Dziękuję za organizację pomocy finansowej, za każdy grosik, który pomógł nam to wszystko udźwignąć.
Dziękuję za każdy telefon wykonany w mojej sprawie, za każdą ofertę pomocy, które napływały. Niestety nie miałam przyjemności odczytać tych wszystkich wiadomości, nie mniej z całego serca dziękuję m.in. za ofertę pomocy medycznej, psychologicznej, prawnej etc., za każdą... również za te, z których nie skorzystaliśmy.
Dziękuję za czas, jaki poświęciliście, za informacje, które posiadaliście lub zdobyliście, aby nam pomóc.
Dziękuję za każdą pozytywną myśl, słowo, gest czy modlitwę.

Szczególne podziękowania chciałabym skierować do:

Mirka, na forum mirek81, który był zaangażowany w organizację pomocy dla nas i przekazywał na bieżąco informacje - wielkie dziękuję, to za mało! Mam nadzieję, że będę mogła podziękować osobiście!
moich kochanych rodziców, którzy przyjechali wydostać mnie z Czarnogóry. Dziękuję, że byliście blisko, kiedy ja nie widziałam nawet iskierki nadziei. Tatuś, dziękuję Ci za to, że byłeś tak blisko, jak nigdy dotąd, że jeździłeś do mnie codziennie ponad 70 km. Mamuś, dziękuję Ci za to, że mimo swojej sytuacji zdrowotnej przemierzałaś tysiące kilometrów, aby być przy mnie.
moich dziewczyn - Ani, Justynie i Klaudii, moich przyjaciółek do zadań specjalnych, bez których nie dałoby się znieść ani jednego dnia, które były w gotowości o każdej porze dnia i nocy, kiedy już nie dało się tego wszystkiego znieść...
chłopaków z Bandy lubelskiej, którzy odwiedzali mnie w szpitalu, karmili, pionizowali, pomagali stawiać pierwsze kroki i podtrzymywali na duchu, kiedy upadałam...
mojej rodzinie, dalszej i bliższej, która stadami przybywała do szpitala, aby mnie wspierać!
rodziny Damiana, która była ze mną, mimo swoich utrapień i smutku.
Marka i Kasi, zaprzyjaźnionych lekarzy, z którymi byłam w kontakcie będąc jeszcze w Czarnogórze, a później w Polsce - dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście, jesteście kochani, takich ludzi, jak Wy ze świecą trzeba szukać!
moich współpracowników z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie - dziękuję za pomoc finansową.
całego personelu medycznego szpitala, w którym byłam hospitalizowana przez 14 tygodni - dziękuję za to, że wypuszczono mnie na własnych nogach.
dr Pawła P., ortopedy, który wyjął ze mnie "czarnogórskie rusztowanie", zoperował moją miednicę, dzięki czemu dzisiaj mogę chodzić.
lek. med. Krzysztofa G. z oddziału ortopedii i traumatologii, który również jest motocyklistą - doktorze, dziękuję, nie tylko za to, że zlecał Pan badania, ale przede wszystkim był człowiekiem, który przy moim łóżku spędził sporo czasu na rozmowach, nie tylko o stanie zdrowia, ale i o życiu, motocyklach...
dr Marcina P., ostatniego lekarza prowadzącego z oddziału rehabilitacji, który trzymał pieczę nad moją rehabilitacją i dążył do osiągnięcia przeze mnie samodzielności w samoobsłudze, ale także znosił moją upierdliwość...
moich rehabilitantek - Pani Beatki, Magdy, Agnieszki i Uli, które codziennie ze mną ćwiczyły i wspierały.
pielęgniarek, które nie tylko podawały leki, ale były także wtedy, kiedy było nieznośnie smutno, kiedy wylewałam kolejne morze łez...


Fragment naszej historii...

20.08. Sobota / Nasz Ślub
Dzień, który otwierał przed nami kolejne drzwi... Dzień, w którym byliśmy najszczęśliwszymi i najbardziej zmęczonymi ludźmi pod słońcem. Daliśmy mnóstwo siebie, aby było wyjątkowo. Chcieliśmy, aby każdy z naszych gości poczuł się wyjątkowo! Mamy nadzieję, że tak było! Najlepsze wesele, na jakim byliśmy - zgodnie stwierdziliśmy z Damianem!

Trzy dni później, we wtorek, wyruszyliśmy w podróż poślubną do Czarnogóry. Zaliczając kolejne punkty trasy, tj. Budapeszt, Sarajewo, Żabljak, dojechaliśmy w piątek do miejscowości Ulcijn, gdzie spędziliśmy kilka dni nad morzem. To był punkt kulminacyjny naszej wyprawy.

W poniedziałek, 29.08. postanowiliśmy powoli ruszać w drogę powrotną. Najpierw do m. Makarska w Chorwacji, gdzie mieliśmy zatrzymać się na dwa dni. Po śniadaniu i pożegnaniu się z gospodarzami naszej kwatery, wyruszamy...

http://uploads.tapatalk-cdn.com/20161228/3c0b589656a8978920f58d0003a1ebcf.jpg

Damian zaplanował dla nas widokową trasę - Droga 27 zakrętów - którą z góry zjeżdżaliśmy do Zatoki Kotorskiej, widoki przepiękne! Trasa nie należy do bezpiecznych, z uwagi na kierowców poruszających się z nadmierną prędkością. Mieliśmy na zakręcie przez to niebezpieczną sytuację (już drugą tego dnia), aczkolwiek szczęśliwie dojechaliśmy do Kotoru, gdzie zrobiliśmy przerwę. Damian siedział i analizował trasę... Plan miał taki, aby objechać całą Zatokę, ale na tym przystanku, stwierdził, że pojedziemy prosto do Chorwacji. Około godziny 15:20 ruszyliśmy w dalszą drogę. W miejscowości Risan odbiliśmy w górę, gdzie jakąś wąską asfaltówką dotarliśmy do następnej głównej drogi... feralnej P11...

Niedługo potem zdarzył się wypadek...
Nie jechaliśmy szybko, wszystko widziałam w najdrobniejszych szczegółach, łącznie z tym, jak składała się maska samochodu, którego kierowca zjechał na nasz pas. Nie było żadnych szans na reakcję! Wiedziałam, że dojdzie do zderzenia, ale pomyślałam, że musimy przeżyć...

Kiedy odzyskałam przytomność, wiedziałam, że nie wstanę. Wylądowałam tuż przed barierą energochłonną, niewiele brakowało, może pół metra... i nie wiem, co byłoby gorsze... Byli już jacyś ludzie. Od razu uwolniłam się z kasku i odwróciłam do Damiana. Nie wiedziałam, co z nim, ale wiedziałam, że oboje byliśmy już przytomni, mieliśmy władzę w nogach i rękach. Nie pozwoliłam mu wstawać, ruszać się, ani zdejmować kasku! Nie chciałam, aby ruchem pogorszył sytuację. Nie mogłam podejść, nie mogłam zrobić nic, oprócz tego, że cały czas byłam z nim w kontakcie!

Niedługo dotarła pomoc, pozbierali nas... do jednego ambulansu. Sprawca leżał w nim na podłodze. Damian krzyczał okropnie, żądał, aby się zatrzymali. Kazałam mu się uciszyć, żeby nie tracił sił. Jak już dotarliśmy do szpitala, myślałam, że jesteśmy bezpieczni, że się nami zajmą, że wszystko będzie dobrze... połamani, czy nie, mieliśmy przecież wrócić razem do domu!

Znaleźliśmy się w innych pomieszczeniach, od tej chwili nie mogłam mieć kontroli nad tym, co się z nim dzieje. Przebadano mnie, związano prześcieradłem i odstawiono na korytarz do transportu do kolejnego szpitala. Zaraz potem wieźli Damiana, prosto do karetki, do kolejnego szpitala, gdzie miał być operowany. Patrzył na mnie i się nie odezwał... nie odpowiadał... Głęboko wierzyłam, że musi z tego wyjść, że go zoperują i będzie żył!

Jak już dotarliśmy do kolejnego szpitala, dowiedziałam się jedynie, że ma być operowany. Nic więcej. Mi wykonano badanie USG i ponownie przygotowano do transportu. Całe 2 godziny z połamaną miednicą związaną prześcieradłem w jakiejś pożal się... karetce. Chyba nigdy wcześniej nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić takiego bólu, ani takiego krzyku, jaki człowiek może z siebie wydać...

Kiedy dotarłam do trzeciego szpitala, nadal nikt nie mógł mi udzielić żadnej informacji nt. Damiana. Patrzyłam na kolejnych lekarzy. Wyrazy ich twarzy nie były ani trochę pokrzepiające. O północy trafiłam na salę operacyjną, nie mogłam się doczekać, kiedy założą mi tę cholerną maskę! Operacja trwała jakieś 3-4 godziny. We wtorek ktoś wreszcie przyniósł mi jakąś ładowarkę, wszczęłam kolejne próby kontaktu z Damianem, z rodziną... Dowiedziałam się, że przyjadą, nic więcej o Damianie! Niczego nie mogłam się dowiedzieć. Nikt nie udzielał mi odpowiedzi na moje pytania.

Cały wtorek i środę, do przyjazdu rodziny, myślałam tylko o tym, że jak przyjadą, to się dowiedzą i jakoś wrócimy do kraju. Dowiedziałam się... że Damian zmarł w drodze do drugiego szpitala... że nie wrócimy razem...
Rodzice nasi musieli zorganizować nasz powrót - nie taki jakiego oczekiwałam. Profesor nie opowiedział się za transportem lądowym, pozostawał jedynie transport lotniczy i plan operacji w czasie nie dłuższym, jak 2 tygodnie. W czwartek zeznania przed prokuratorem. Piątek - transport do kraju.

Przez pierwsze 2 tygodnie, miałam wrażenie, że to nie dzieje się naprawę, jakby obok mnie...
Nie mogłam się z nim pożegnać, dla mnie został w szpitalu...
Damiana pogrzeb i moja operacja odbyły się tego samego dnia, o tej samej godzinie 14:00...

W kolejnym poście opowiem o Giermo z mojego punktu widzenia jego pasji, o naszej podróży.

Mam nadzieję, że nikomu z Was nic podobnego się nie przydarzy. Jestem wszystkim bezgranicznie wdzięczna i chcę, abyście wiedzieli, że możecie liczyć w potrzebie na mnie i moich rodziców.

Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać.
Antoine de Saint-Exupery

Dziękuję, Kochani - JESTEŚCIE PRAWDZIWYMI PRZYJACIÓŁMI!

jochen
28.12.2016, 11:47
Droga Ewelino, po prostu brak mi słów.. Płakać mi się chce gdy czytam Twój opis przebiegu tego tragicznego dnia. Bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś to zrobić i szczerze podziwiam Twoją siłę.
Cudownie, że wracasz do zdrowia i że znowu możesz chodzić. Wszyscy będziemy czekać na Twój opis Damiana, niestety nie dane mi było osobiście go poznać, kiedyś tylko kupiłem jakąś kurtkę od niego, ale zdalnie.
Trzymaj się ciepło i pamiętaj, że zawsze będziesz tu miała wielu przyjaciół.

calgon
28.12.2016, 12:48
Dużo siły życzę bo nic więcej nie mogę z siebie wykrzesać po przeczytaniu tego posta.
ps.Łza a nie łezka się zakręciła ...

tyran
28.12.2016, 17:23
Bardzo smutna historia.
Każdy z nas wyjeżdżając, gdzieś na samym spodzie ma świadomość że to może być ostatnia podróż.
Trzymaj się!

mirkoslawski
28.12.2016, 18:26
Ewelina,
zastanawiam się, ile trzeba mieć siły, ile miłości w sobie, aby zdecydować się na coś takiego...zastanawiam się, ile to Cię kosztowało, samo napisanie tego jakże pięknego w formie choć szalenie smutnego w treści fragmentu Waszej historii, przeżyć, uczuć...
Jesteś dla mnie Siłaczką!

tomajkAT
28.12.2016, 20:49
Ależ "podróż poślubna". Smutek, żal, brak słów...........
EEEhhhh no niech to szlag trafi, czemu jest taka niesprawiedliwość na tym łez padole.

Ewelinko, niech ta tragedia da Tobie siłę, za nic w świecie nie poddawaj się.
Nie znam ani Ciebie ani twojego ŚP. małżonka, ale słowa które napisałaś, a z pewnością nie było to łatwe, zrobiły na mnie wielkie wrażenie, tym bardziej jest mi przykro, że tak potoczyły się losy młodych ludzi.
Pamięć pozostanie i wyrywa z naszych umysłach bruzdę często nie do pokonania, jednak życie powinno być górą, szczególnie w takich sytuacjach.
Jeszcze raz wyrażam swój smutek, na tak tragiczną historię, za razem życzę Tobie by przenigdy nie dotknęło już Ciebie nawet błahe doświadczenie. LIMIT WYCZERPANY DO KOŃCA ŚWIATA.

Nie no nie mogę, to jakaś MASAKRA jest, czy to się działo naprawdę?

PS. Właśnie moja córka za miesiąc jedzie w podróż poślubną, więc dla mnie to szczególnie daje do myślenia. Jeśli było coś niestosownego w tym co napisałem, to proszę o wybaczenie, ale jestem bardzo poruszony tą historią.

matjas
28.12.2016, 23:10
Cieszę się, że mogłem przeczytać Twoje słowa i że wracasz do zdrowia. Rany się zagoją - każde ale wszystkie będą boleć już przy każdej zmianie pogody tej na niebie i tej w środku Ciebie... tak to już niestety jest.

Nie mam dla Ciebie słów pocieszenia bo i co miałbym napisać. Mam nadzieję, że uda Ci się to wszystko poukładać sobie w głowie i będziesz żyć najlepiej jak potrafisz.
Jak napisał Jochen - masz tu wielu życzliwych sobie ludzi.

Wszystkiego dobrego.
m

sawy
29.12.2016, 00:13
nie umiem napisac nic co mogloby w jakikolwiek sposob pomoc Ci w tych trudnych chwilach....

klika razy zaczynalem pisac tego posta i za kazdym razem moja odpowiedz wydawala sie infantylna, płytka, nie na miejscu, nie oddająca tego co czuje i chciałbym Ci przekazac.. w takich chwilach wydaje mi sie ze wspolne milczenie ma większa wartość niz slowa...

łzy wzruszenia same naplywaja do oczu, ale tez wiara w ludzi... sa wsrod nas ludzie o wielkim sercu.. ludzie dzieki ktorym nawet takie chwile sa do przezycia...

Tobie Ewelinko życze przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia, z reszta sobie poradzisz bo widze ze jestes osoba ogromnie dzielna i silna... i otoczona wspaniałymi ludźmi...

e_elins
29.12.2016, 03:25
To nie może czekać do rana!

Tymczasem w prawdziwym życiu zwykle wolimy trzymać się tego, co znamy, najdłużej jak to możliwe. Kiedy jedne drzwi się zamykają, często dalej się do nich dobijamy, jakbyśmy mogli je wyważyć, robiąc więcej hałasu. Inne drzwi mogą być uchylone albo otwarte na oścież, ale my nie ruszamy się spod tych zaryglowanych.
Regina Brett – Bóg nigdy nie mruga

Znalazłam uchylone... dzięki Wam!

jacoo
29.12.2016, 19:58
Droga Ewelino, (...)
Trzymaj się ciepło i pamiętaj, że zawsze będziesz tu miała wielu przyjaciół.

Bo najbliżsi naszych Przyjaciół są naszymi Przyjaciółmi !!!!
Trzymaj się dzielnie Ewelinko!
Jesteśmy z Tobą.

frog
30.12.2016, 16:16
Tylko tyle ...:bow: i ZDROWIA !!!!!!!!!!!!!!!!!

Melon
30.12.2016, 17:01
Współczuję i zdrowia życzę.

michoo
30.12.2016, 18:26
Przeczytałem........

Mallory
30.12.2016, 19:57
Ewelina - zaglądaj tu codziennie. FAT jest Twoje, tak jak wcześniej było Twojego Damiana-Gierma.

mirek81
30.12.2016, 23:03
Również życzę Tobie zdrowia z całego serca. Nie wiem co więcej napisać. Nie zostawimy Cię samej. Pamiętaj o tym.

northb
13.01.2017, 01:18
Gdybyś potrzebowała pomocy pisz.. Pozdrawiam Cię

Głazio
13.01.2017, 12:43
Szybkiego powrotu do zdrowia i sprawnych skrzydeł aby nie zapomniały jak latać ... e_elins

Po przeczytaniu pamiętnika z Czarnogóry:
- łezka w oku,
- żal po stracie,
- radość z gojących się ran,
- wielki kocioł myśli i wspomnień.

Zdrowia i pogody ducha w kolejnych etapach rehabilitacji.

e_elins
20.01.2017, 05:20
Ten wypadek i jego okoliczności pokazały mi wyraźnie, jak kruche jest ludzkie życie.
Nie liczy się to co mamy, kupujemy, budujemy, ale z jakimi ludźmi żyjemy, jacy nas otaczają.

Z Damianem każdy wyjazd "gdzieś tam" wykorzystywaliśmy na maksa! Zero zbędnego czasu na spanie do południa, czy wylegiwanie się przez tydzień na plaży. Oboje byliśmy ciekawi tego, co może być za rogiem, górką, czy na pustkowiu. Coraz obieralismy nowe kierunki podróży, próbowaliśmy kolejnych sportów, smaków, etc. ..

Pamiętam nasz pierwszy wspólny wyjazd... do Krasnobrodu. Podróż busem z przesiadkami, z domu zabraliśmy jedzenie na zapas. Wtedy byliśmy jeszcze na utrzymaniu rodziców. Sami nawet coś pichciliśmy, tylko po to, by zaoszczędzić kasę na jeszcze jeden nocleg. Zaoszczedziliśmy, zostało nam tylko na bilet, a do noclegu zabrakło nam 10 zł, ktore kiedyśtam mieliśmy zwrócić.
Zwiedzalismy ile sie dało, co prawda, wiele tam tego nie było. Jednego dnia wybraliśmy się do Kaplicy św. Rocha, szliśmy pieszo, zatrzymał się samochód. Para pytała o drogę do tej kaplicy, zabrali nas przy okazji. Po krótkiej chwili, zgadaliśmy się, że się znamy. Jechałam kiedyś z nimi busem do Belgii, jakieś 15 lat temu. Jaki ten świat mały...

Do minimum ograniczaliśmy czas stracony na zbędne nieporozumienia, unoszenie się honorem i takie tam pierdoły, które jak się chwilę zastanowić, z reguły za kilka godzin nie mają znaczenia. Bo po co się boczyć przez 3 godziny lub 3 dni, skoro później i tak będziemy się śmiać i dobrze razem bawić?
Wykorzystywaliśmy każdy urlop do końca! Wyjeżdżaliśmy od razu po moim nocnym dyżurze w pracy, wracaliśmy za tydzień, a na drugi dzień od razu do pracy. A na urlopie, uwaga poranna pobudka- 8 najpóźniej. Nie było lekko. Damiano nastawiał budzik, budzik budził Damiana, a Damian budził Ewelinę. Tak było zawsze. Nawet do pracy nie umiałam bez Niego wstać, bez budzika w postaci Damiana...

Kiedyś ustawiłam Damianowi w telefonie codzienny budzik na 9.00, tak dla żartu, żeby nie wylegiwał się za długo, jak jest sam, a co...
O dziwo, nigdy później go n ie wyłączył. Jak byłam w szpitalu po wypadku, to ładowałam baterię w jego telefonie i wyłączałam codziennie ten budzik o 9.00. Przez całe 3 miesiące w szpitalu, a później w domu.

A teraz... pozostały tylko ubrania, jego gadżety moto, puste buty i ten telefon głuchy.... bez Niego te rzeczy są nic nie warte.
Życie jest tak kruche, a my bijemy się ze światem całe życie, tylko po to, żeby coś mieć, dopiero w obliczu śmierci orientujemy się, że straciliśmy to, co najdroższe i nigdy nie będzie nas stać na wykupienie tego.

"...tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna.
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego..."

ks. Twardowski

Zet Johny
20.01.2017, 07:54
Ewelino jedyne co mogę napisać to cieszę się że jesteś z nami i że piszesz. :bow:

redrobo
20.01.2017, 08:22
E_elins: Piękne, mądre słowa, zdania, myśli. Czytamy. Pisz.

furman
20.01.2017, 09:03
Łezka się zakręciła w oku. Pisz Ewelina. Człowiek w pośpiechu dnia codziennego zapomina o wszystkim co tak naprawdę jest najważniejsze. Twoje słowa pozwalają sobie o tym przypomnieć.

e_elins
20.01.2017, 14:12
Mam prośbę- jeśli ktoś ma konto na forum TRANSALP Club Polska, proszę o wiadomość prywatną.

Wysłane z mojego SM-P605 przy użyciu Tapatalka

wilq.bb
20.01.2017, 16:21
Wysłałem PW. Śmiało pisz w czym pomoc na TCP.



P.s. wielki szacunek dla Ciebie za to co i że piszesz o swoich przeżyciach i przemyśleniach.

Wytapatalkowane

Melon
21.01.2017, 15:34
Dobrze piszesz.Zycie kruche jest a człowiek w pogoni za mamoną o tym zapomina.

mdxmd
21.01.2017, 23:53
dziękuję, że podzieliłaś się z nami tak osobistymi przeżyciami i wspomnieniami.

Onufry22
22.01.2017, 10:15
Masz mnóstwo siły w sobie. Czytam dalej!

barthelemi1
22.01.2017, 12:21
Trzeba szukać jakiegoś celu, zajęcia. Mam nadzieję, że to opowiadanie jest pewnego rodzaju "terapią" i daje Ci dodatkową siłę. Twoje słowa otwierają oczy każdemu na to co w życiu faktycznie jest istotne...


Nie poddawaj się i wracaj do formy.
Tu jesteś wśród swoich.

qbaRD07
30.01.2017, 21:34
Straszne, nie poradziłbym sobie na Twoim miejscu.
Nie chcę nawet sobie tego wyobrażać.
Jesteś bardzo silna.

Rolo
31.01.2017, 10:19
Nie wiem co napisać... gardło ściśnięte. Wyrazy współczucia.

Boski-Kolasek
09.02.2017, 11:36
Wyrazy wspolczucia,

pincet
13.02.2017, 01:21
Byłem tam, widziałem te drogi. Ewelinko, nie było nam dane się poznać z Tobą jak i z Damianem. Czego bardzo żałuję. Dziękuję że opisałaś tą historię. Jesteś bardzo silna, i siły Tobie życzę. Giermo, do zobaczenia na winklach po drugiej stronie.

e_elins
14.02.2017, 23:38
Walentynki.

Przez 13 lat z Damianem, dzisiaj z tatem... podobnie jak tegoroczny Sylwester. Na oglądanie fajerwerków wybrałam się z tatem w miejsce, gdzie jeździliśmy z Damianem, kiedy nie mieliśmy pomysłu na ten wieczór. Chociaż w ten sposób mogłam poczuć, że jestem bliżej Niego. Na dzisiaj nie miałam tego miejsca, tylko cmentarz... Jestem w mieszkaniu, gdzie byliśmy, żyliśmy... dla siebie. Całe dnie były podyktowane harmonogramem naszych prac, a jednak wszystko w naszym życiu było podporządkowane nam samym nawzajem... Organizacja pracy i czasu wolnego była ukierunkowana na nas, na wspólnie obrany cel - być razem lub zrobić coś dla nas, choćby zakupy spożywcze. Dzisiaj, w zależności od pracy, pewnie celebrowalibyśmy jak co dzień śniadanie, obiad, lub kolację. Posiłki w doborowym towarzystwie, czas, którego nigdy nie da się nadrobić. Zatem nie pozwalajmy, by świąteczna zastawa stołowa pokrywała się kurzem między jednym a drugim Bożym Narodzeniem.

Damian uwielbiał wszelkie święta, światełka, kolorowe choinki, prezenty, kolędy - cały ten klimat. W tym roku, to był czas okrutny. Choinka - dylemat. Nie czułam już tego samego klimatu, z resztą ledwo opuściłam szpital, a jak do niego trafiłam było lato, mamy zimę... Jednak, pomyślałam, że Damian, by się na mnie pogniewał, gdybym nie wystroiła tej choinki. Zatem choinka była w jego intencji. A SPECIALLY FOR DAMIAN!

Święta z Nim kojarzą mi się też ze śniegiem, zaspami, zaśnieżonymi ulicami, świecącymi domami, z Damianem... Kochał jazdę zimą, mawiał, że jazda w takich warunkach jest trudna, jeździł wtedy bardzo ostrożnie, w pełni skupiony, jak kierowca formuły, ale lubił też zimowe szaleństwo w samochodzie. Szczerze mówiąc wiele moich wspomnień z Damianem osadzonych jest w samochodach, a później też na motocyklu. Ciągle gdzieś jeździliśmy, kiedy mieliśmy po 18-22 lat, urządzaliśmy sobie nawet przejażdżki, obieraliśmy jakieś miejsca, tak żeby się przejechać. To były czasy, kiedy zawsze sprzeczaliśmy się, kto teraz będzie prowadził, bo oboje kochaliśmy kierownicę.

Jednego roku, jak pojechaliśmy terenówką w góry na narty, zobaczyliśmy fajną polanę, pokrytą białym puchem, rach ciach i już jedziemy w kółko po śniegu. Kobiety na spacerze z psami, jedna mówi do drugiej: zobacz, co oni wyprawiają?, a druga na to: jak to co? Safari sobie urządzają...

Kiedy wyjeżdżałam do pracy zimą o 6.00 i miałam do pokonania 70 km, zawsze mówił mi jedź ostrożnie... uważaj, bo jest ślisko... nie jedź szybko... pada deszcz... Zawsze, zawsze, zawsze... teraz brzmią mi te słowa w głowie, nawet kiedy jestem pasażerem, tak jakbym je gdzieś tam słyszała...

Dziękuję za to, że mogę napisać tu kilka słów, to przywołuje kolejne wspomnienia, bardzo miłe wspomnienia i dzięki temu mogę się poczuć jakby bliżej Damiana.
To miejsce jest dla Damiana i o Damianie.
Jeśli ktoś z Was, ma jakieś wspomnienie z Nim związane i zechce się nim podzielić, to ja bardzo chętnie przybliżę się do Jego życia z Wami.

tyran
15.02.2017, 00:20
Pisz! Pięknie to robisz. Ruszyłaś we mnie głębokie pokłady sumienia. Chyba zaniedbałem to i owo. Pisz dalej!

Nam też to się przyda.

jochen
15.02.2017, 11:25
To my Ci dziękujemy, że piszesz. Z każdym Twoim wpisem poznajemy Damiana lepiej... i bardzo żałujemy, że nie mieliśmy okazji dobrze go poznać, gdy był jeszcze wśród nas..

pincet
15.02.2017, 16:14
Potwierdzam opinię przedmówców. Safari po polsku:]

majo
22.02.2017, 20:50
Dziesiątki razy próbowałem coś napisać i słowa nic nie znaczą...
Damian był wspaniałym kompanem podróży, często się sprzeczaliśmy o jakieś pierdoły: o wyższość Hondy nad Yamahą, zalety/wady Transalpa względem At itp itd. Ciągle do mnie nie dociera,że go nie ma. Damian zawsze będziesz osobą szczególną w Naszych myślach. Wytrwałym Motocyklistą,kolegą, Przyjacielem na którego w Bandzie Lublin zawsze mogliśmy liczyć!!!
Pamiętam jak w maju zaprosiłem Go na Wschodnie Safari (mieliśmy na motocyklach udamawiać liczne grupy saren na terenach Nadburzańskich), skoczyło się na remoncie Rometa Komara w okolicznym zagajniku do godz 24.00, po tym jak wyczerpaliśmy baterie w tel., czołówkach i jego TT nadjechała Straż Graniczna i Nas zatrzymali w wysokich pokrzywach siedzących nad silnikiem z palącą się zapałką sądząc,że przemycamy cudzoziemców....skwitowaliśmy Wspólnie tą akcję salwami śmiechu.
Ewelinko (Damian zawsze podczas rozmowy w takiej formie się o Tobie wypowiadał, a robił to w taki sposób, który był dla mnie zawsze bardzo jasno sprecyzowanym wyznaniem głębokiego uczucia jakim Cię darzył) przesyłam zdjęcie z wyjazdu w okolice Włodawy i Szałasu nad Tanwią.

majo
23.02.2017, 14:35
Kolejne zdjęcia z drogi do miejscowości Gołębie.

e_elins
23.02.2017, 18:36
Dziesiątki razy próbowałem coś napisać i słowa nic nie znaczą...
Damian był wspaniałym kompanem podróży, często się sprzeczaliśmy o jakieś pierdoły: o wyższość Hondy nad Yamahą, zalety/wady Transalpa względem At itp itd. Ciągle do mnie nie dociera,że go nie ma. Damian zawsze będziesz osobą szczególną w Naszych myślach. Wytrwałym Motocyklistą,kolegą, Przyjacielem na którego w Bandzie Lublin zawsze mogliśmy liczyć!!!
Pamiętam jak w maju zaprosiłem Go na Wschodnie Safari (mieliśmy na motocyklach udamawiać liczne grupy saren na terenach Nadburzańskich), skoczyło się na remoncie Rometa Komara w okolicznym zagajniku do godz 24.00, po tym jak wyczerpaliśmy baterie w tel., czołówkach i jego TT nadjechała Straż Graniczna i Nas zatrzymali w wysokich pokrzywach siedzących nad silnikiem z palącą się zapałką sądząc,że przemycamy cudzoziemców....skwitowaliśmy Wspólnie tą akcję salwami śmiechu.
Ewelinko (Damian zawsze podczas rozmowy w takiej formie się o Tobie wypowiadał, a robił to w taki sposób, który był dla mnie zawsze bardzo jasno sprecyzowanym wyznaniem głębokiego uczucia jakim Cię darzył) przesyłam zdjęcie z wyjazdu w okolice Włodawy i Szałasu nad Tanwią.

Jak wczoraj wieczorem przeczytałam Twój wpis, to oczy łzy wylały... To najlepszy prezent, jaki ostatnio dostałam, to też najlepszy prezent dla Damiana, dla Was Giermo. To bardzo miłe, że zechciałeś podzielić się swoim wspomnieniem związanym z Damianem.

Pamiętam dokładnie tą noc... zła byłam wówczas za tego komara! Zniecierpliwiona, a później zmartwiona brakiem kontaktu. Nie mogłam zasnąć, bo martwiłam się, że coś się stało, że jest ciemno, że nie wiadomo gdzie, że pomoc w razie czego nie dotrze... Nie zasnęłam dopóki Damian nie wrócił. Kiedy wszedł do domu, a była już chyba 4-5 nad ranem, byłam skrajnie zła i skrajnie szczęśliwa, ale wtedy mogłam już spokojnie zasnąć pod jego skrzydełkiem, tak określałam miejsce u jego boku, gdzie czułam się bezpieczna i szczęśliwa...

Marku, dziękuję!

Dołączam kilka zdjęć.

Pierwsze dwa z 2007 roku - Bieszczady, Solina.
Nie wiem dlaczego, ale to pierwsze najbardziej tkwi mi w pamięci.

Fotka z rakietą - Damian w lecie, to najpierw rowerzysta, później tenisista, piłkarz amator, a w rezultacie także motocyklista :) Uwielbiał sport pod każdą postacią i nigdy z żadnego nie zrezygnował. W Bieszczady zapakowaliśmy do Tropka rowery, rakiety i korzystaliśmy ze wszystkiego, co było w okolicy.

Kolejne zdjęcia z lutego 2015 roku, z naszego wyjazdu na narty (Chopok, Słowacja). Damian zaczął szusować na studiach, zakręcił się na tym punkcie i nauczył także mnie jeździć na nartach. Później zrobił nawet kurs instruktora narciarstwa. Byłam jego sumiennym i wytrwałym uczniem... aż do posiniaczonych całych piszczeli. Też się wkręciłam w te narty, mieliśmy z tego dużo zabawy, niekiedy ubaw po pachy, kiedy wywracaliśmy się na skraju zdolności narciarskich :)

duzers04
24.02.2017, 21:04
Coś ode mnie. Rumunia 2012. Ostatnia fotka to Ukraina 2015.

suchy
25.02.2017, 19:44
Nie potrafię wyrazić tego, co czuję....i, mimo upływu kilku miesięcy od tego smutnego wydarzenia, nie dociera do mnie to, co się stało.

Mam wrażenie, że jest gdzieś obok, że spoglądając w lusterko, zobaczę jego niebieską TT, że któregoś dnia zadzwoni z pytaniem, czy nie śmigniemy gdzieś w szutry......

Damian, wiesz, że tak......któregoś dnia na pewno


UuNQLgEW_u0

e_elins
17.04.2017, 16:29
https://m.youtube.com/watch?v=kPBzTxZQG5Q

Bez słów...

https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170417/e759c765f82eb3da56c6c591529e91de.jpg

https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170417/da00f01586440b72c89e04c399edf4c4.jpg

https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170417/f88f5e45811840a713958a060f984c92.jpg

majo
17.04.2017, 19:24
...do dupy ten Lany Poniedziałek, bywały ustawki w Krasnymstawie na objeżdżanie okolicznych lasów i wąwozów. Bywały kawy na stacjach. Damian często powtarzał, że dla niego liczą się spotkania z ludźmi aby...."pogadać o kocopałach lub kocupałach"... ten zwrot był dla mnie symbolem, bo tylko Damian go używał...
Masz racje ...bez słów... ale dają mocnego kopa do życia:) Dzięki za fotki:)

e_elins
17.04.2017, 20:06
Tak! Damiankowe KOCOPOŁY!

"Co Ty mi tu opowiadasz jakieś kocopoły?"

Lubił kocopoły, bo uwielbiał żartować do granic wytrzymałości i kochał się śmiać!

Jak patrzę na te zdjęcia, to ciągle przed oczami mam jego uśmiech i zadowolenie ze ślubu i wesela. Byłam pod wrażeniem, z jakim poczuciem szczęścia się o nim wypowiadał podczas naszej podróży. Damian sam nie mógł się nadziwić swoją radością.
Coraz cytował rozmowę telefoniczną z moim i naszym ulubionym wujkiem, tak mu się podobała... Jej treść pozostawię jednak dla siebie i ów rozmówców.

Miał pełnię szczęścia, mówią, że "Bóg powołuje ludzi do siebie w najszczęśliwszych momentach ich życia..."

Nie mogę uwierzyć, że otrzymałam takie doświadczenie, które formatuje moje życie i mnie na wielu płaszczyznach... aczkolwiek JESTEM DUMNA Z TEGO, ŻE MOGŁAM BYĆ CZĘŚCIĄ JEGO ŻYCIA I DZIELIĆ Z NIM TE SZCZĘŚCIE!!!

e_elins
04.05.2017, 20:38
Ze specjalną dedykacją dla BANDY Z LUBELSKIEGO od Gierma!

Foty zrobione podczas naszej podróży po Czarnogórze - coś w rodzaju "kogo widziałem dalej lub bliżej".

Fotografowaliśmy, ale nie wiem, kto ma takie malowanie, nie zapamiętałam, kiedy Damian wspominał. Zdjęcia zrobione specjalnie dla Was!

https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170504/25777a6e52a28f99c120201db20015fc.jpg

https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170504/2c5967f0d2b9dc3837e2e4eede83ecde.jpg

majo
05.05.2017, 19:27
Dziękuję Damian. Pewnie latasz sobie na Afryce.