PDA

View Full Version : nawiązując do T: Łezka się kręci....


Vooytas
11.03.2009, 15:08
Przyznajcie się co wykończyliście za bajtla*) przez nie wiedzę albo poprostu przez głupote?

*) bajtel- w gwarze śląskiej dziecko, młodzieniec;)

Vooytas
11.03.2009, 15:13
Zaczne pierwszy.
Pamiętam jak zrobiłem tatusiowi niespodzianke i podokręcałem mu wszystkie szprychy w kolarce, nie zapomne miny taty jak mu pod balkonem o tym powiedzialem. Koła się ledwo w widelcu mieściły.... a nyple były tak pokiereszowane od tego szajsowatego klucza płaskiego rowerowego co sie pod zicem woziło w takiej skrzynce czarnej..... ale chciałem dobrze....:haha2:

Babel
11.03.2009, 15:34
E to ja lepiej zrobiłem - na wczasach w górach ojcową syrenke z recznego z górki spusciłem - całe szczeście że płot gospodarza był mocny - bo dalej to nie wnikam gdzie by syrenka poleciała :dizzy: i co by z niej pozostało.
I tak ojciec wq...ny był bo nie dosć że auto rodzinne pokiereszowane to płot bacy trzeba było naprawić

czosnek
11.03.2009, 15:56
Na drewnianej podłodze w kuchni, ognisko połączone ze wspaniałymi efektami pirotechnicznymi z wykorzystaniem saletry i cukru. (w ramach doboru odpowiednich proporcji: saletra - cukier. Niezrównana mixtura do wykorzystania w petardach typu "zakrętka od gorzały" ) :D

ramires
11.03.2009, 16:12
Mój tato elektryk/elektronik jest wiec ... coś mi zostało w spadku w genach.
Miałem może koło ... 4 lat, może więcej. Ojciec właśnie robił przedłużacz.
Rozgarnięty byłem już w tedy to wiedziałem jak trzeba wtyczki wkładać ... matka kazała mi podłączyć wtyczkę od odkurzacza do prądu ... zapomniała tylko dodać, że ma taki sam kolor jak od przedłużacza jaki ojciec właśnie skrzętnie ... naprawiał bez uzbrojenia (czyt. macał gołe przewody).

Jak wielkie było jego zdziwienie gdy podłączyłem kabel od przedłużacza zamiast odkurzacza tego nie zapomne do dzisiaj. Jak łatwo się można domyśleć, efekt dla mojego tyłka był adekwatny do 2 dziur jakie w ręce wypaliły mu przewody ... :D


Inna historia to jak chciałem być troskliwy i ... chciałem zagrzać ojcu łóżko, bo chory był. Użyłem do tego jednego z pierwszych "reflektorków czarnych" rodem z DDR.
Cóż, skończyło się zalewaniem łóżka i zaś sprawdzałem odcienie na tyłku ... łóżko miało wypaloną dziurę a co za tym idzie prześcieradło też ...

Ponieważ bardzo lubie zwierzaki to kiedys tak bardzo lubiałem chomika od znajomych, że kiedyś z tej całej miłości ... chomik ducha wyzionął bo go za mocno przytuliłem ...
Podobnie jak w "Głupi i głupszy" próbowałem naprawić koledze papużkę bo ... też jakoś dziwnie jej główka odpadła... (z tym wyjątkiem, że miałem 6 lat)

Wiek 14 lat, młody i gniewny domorosły kierowca, wychowany na rajdach komputerowych (Amiga - Lotus) za lotniskiem miał okazję się przejechać maluchem od ojca ... do tej pory mi wypomina to dachowanie ...

O przynoszeniu do domu zaskrońców czy też jeży nie wspomne już.

i tak dalej i tak dalej ...



ps. numery z salterą to normala była ... :D
ps2. lepsze bomki z sodą i czymś tam jeszcze robiliśmy w "jajkach niespodziankach" bardzo chętnie wręczanych pierwszakom ... :D

giziu
11.03.2009, 16:48
Ja pochodziłem z rodziny, gdzie wybryki nie miały miejsca:haha2:
no może jeden, kiedy zamiast benzyny nalałem do zbiornika w Motorynce ropy, pchałem chyba ją z pół godziny i nie chciała odpali franca jedna:mur:

puszek
11.03.2009, 17:50
A ja byłem grzeczny i bawiłem się ołówkami w iluminacje i dźwięki...... To znaczy wkładami do ołówków automatycznych..Były takie grube miękkie b ile tam....
Wkładałem po jednym do dziurek od gniazdka i spuszczałem na dół trzeci....:haha2:

Vooytas
11.03.2009, 20:03
Przypomniało mi sie jak dostałem od taty motorynke (kupił ją dla siebie na czas remontu Vw garbusa, ale go pare razy ciezarówka ochlapała i powiedział ze tym do roboty jeździł nie będzie). W wieku może 12-14 lat motorynka mi się zepsuła pierwszy raz tak poważnie:)
Okazało się że zerwał sie klin na wale. Z dumą tacie poinformowałem że wiem co sie zepsuło. Że ucieło taki wypust na wale, tata mówi klin znaczy ścieło, a ja na to że nie klin tylko taki wypust. ale ma sie nie martwić bo już wał wyciągnięty. Ojciec już wiedział co jest grane......tylko puknął śrubokrętem w klin a ten oczywiście odskoczył. A ja jak ten baran cały silnik w tajlach żeby wał wyjąć.

ZJ78
08.04.2009, 14:59
OOOO tak motorynka to był szał .... ale uskuteczniając endurosztuczki pękła mi rama. Po spawaniu coś dziadosko sie jeździło -chyba nie trzymała śladu - i gasła non stop..... ale frajda dla dzieciaka była jak nie wiem co .... śmigałem całe dnie. :)

torak
08.04.2009, 15:18
Jako młody adept fristajlu rowerowego chciałem przelecieć kawałek w powietrzu bo jedna z płyt betonowych na drodze tworzyła mini skocznię. Jakie było moje zdziwienie gdy w trakcie lotu, przednie koło postanowiło lecieć dalej niż reszta. Lądowanie było...bez telemarku. :dizzy:

Patiomkin
08.04.2009, 23:18
Razem z młodszą siostrą rzucałem w przejeżdżające samochody glinianymi "pucami" z rowu (lat może z 6-7). Nagle trafił się gość na motocyklu z koszem, łapie mnie za fraki i pyta - gdzie mieszkasz? - nie powiem! - mów to cię przewiozę w koszu. - hmmmmm...???
Puk... Puk..??? Ojciec otwiera drzwi (w domu impreza urodzinowa) - Obywatelu!!!??? i bach legitymacja MO!!! Właśnie tak zostałem najmłodszym w rodzinie bohaterem walczącym z systemem totalitarnym.

Dodam tylko, że zero jakiejkolwiek zjebki:) ...a i świniak wcale mnie nie przewiózł:(

MB

hubert
09.04.2009, 00:22
Ja kiedyś przejechałem moim simsonkiem przez zamkniętą bramę :)

puntek
09.04.2009, 08:50
a ja pożyczyłem w liceum mztkę i długo jeździłem po Gorzowie ( w trakcie lekcji polskiego) nie mogłem się zatrzymać bo nie dosięgałem nogami do ziemi, a rampa przy której wsiadałem była zastawiona przez samochód dyrektora szkoły... zsiadłem dopiero jak mnie koledzy po lekacjach złapali :)
chyba ze dwie godziny jeździłem :) a pot co mi się po dupie lał ze strachu do dziś pamiętam ...:)

nurek
09.04.2009, 09:51
Ja dostałem od rodziców zestaw "młodego technika"-złapali mnie, nie udało mi się uciąc całej nogi od stołu.

Andrez
09.04.2009, 09:58
A ja pamiętam jak w wieku 6 lat udało mi się odpalić dziadkowego rometa. Zapiąłem bieg, gaz do oporu, i zaczęła się jazda. Dopiero jak brama zaczęła się zbliżać do mnie w dość szybkim pempie stanąłem na hamulcu. Pierwszy bieg, gaz do oporu, stanie na hamulcu i mój 8 letni brat trzymający się bagażnika i zaparty butami o ziemię zostawiający za nami dwie dość głebokie bruzdy. Skończyło się urwaną stopką od hamulca i wywrotką przed ( na szczęście ) bramą. I tak nie było na nas, bo dziadkowi do głowy nie przyszło że dzieciaki mogły jego rometem jeździć. Dostało się starszym od nas o kilka lat kuzynom.
Natomiast jak mieliśmy lat po kilkanaście , z tym samym bratem u tego samego dziadka zrobiliśmy kawał sąsiadom. Babcia wyjechała na wielkanoc i zostaliśmy sami. Wbiliśmy siekierę w deskę którą brat przywiązał sobie do pleców, potem założył jakąś starą marynarkę. Siekierę i usta brata wymazaliśmy czerwoną farbką. Potem brat wpadł do sąsiadów do kuchni i z charczeniem padł zwrócony twarzą do podłogi. Sąsiadka z okrzykiem "Co Ci Grzesiu!?!?!?!?" zaczęła wyrywać bratu siekierę z pleców, a sąsiad ( wtedy miał już chyba z 70 lat) chyba się zesrał, bo się wogóle z miejsca nie ruszył tylko oczy szeroko otworzył. Kilka dni później ojciec powiedział że sąsiada zabrało pogotowie bo miał jakiś stan przedzawałowy. Oczywiście żartował z nas.

Dubel
24.05.2009, 18:44
no ja w wieku 3 lat jechałem sam mluchem jakies 4 metry w brame garażową ale jazda była przednia :dizzy::)
zamiast oleju do skrzyni biegów w pierwszej mojej mz ts250 wcisnołem cały zapas smaru łożyskowego jaki ojciec posiadał w garazu :mur::)
a najbardziej pamietam jego mne jak sie dowiedział że z kolegą bawiliśmy sie w wojne i zniszczylismy na działka ogrodniczych kilkanascie szklarni (miałem niecałe 10lat) i oprócz wydatków na komunie trza było zapłacić niezły rachunek:umowa: :vis:
ale bolało oj bolał miałem wszystkie kolory tenczy :)

fassi
24.05.2009, 20:30
Heh, to byly czasy. Mialem ojca wyluzowanego ale przezycia na wiejskim sprzecie kaskadera sa nie do zapomnienia.

Po przejsciach na komarze, romecie, ogarze usiadlem na piekielnej maszynie WSK 175 kobuz. Jakis taki model wadliwy to byl ze czasami stacyjka nie kontaktowala. Biore bryke na pychca ale nie trybi no to ja ciach reka o stacyjke. Jak tylko bylo slychac pierwsze spalanie w cylindrze to zlapalem za manetke gazu odkrecajac ja na full. Tego stunta nikt nie zapomni. Motur na jednym kole, ja jak supermen w powietrzu chyba z dwiescie metrow w takim locie. Nie puscilem kierownicy, walczylem z zywiolem, piekielna moc opanowala mnie. Ale ladowanie bylo juz z telemarkiem, zawrocilem maszyne, podjechalem pod publike :bow: zbierajac brawa.


Na ogarze 205 (1,4 kW) chcialem zrobic taki piekny wiraz (dziewczyny patrzyly). No to ja jeden, dwa trzy i ogien, nabieram predkosci, pozycja jak najbardziej aerodynamiczna, po sprzegle jeszcze daje zeby moment obrotowy zwiekszyc i wchodze w zakret. Noga do przodu jak supermoto, ide bokiem, dziewczyny piszcza, hamulce tez, nagle jakies zarzucenie tylu, przechyl na maxa, kontruje w druga strone ale za pozno a przy drodze auto od dyrektora szkoly :vis: . Wypolerowana skoda 105 uzywana tylko w niedziele. Ja w pelnym pochyleniu, opony rwia szlake, chmura dymu po mixolu, obie nogi ryja w drodze i bum. Tylnie drzwi wgniecione :vis:

Patrze wychodzi dyrektor wlasnie od znajomych z drzwi a ja mowie ze taka mala ryse ma na aucie. :haha2: Pierwsza przybiega jego zona i malo co nie mdleje, on z krwawymi galami mowi mi ze jedziemy do rodzicow. Wjechalismy na podworko, ojciec wyszedl, dyrektor z wsiekloscia na mnie a ojciec : eeee tam taka mala rysa? Wyklepie sie do jutra. Dyro az zaniemowil bo czekal na spektakl z pasem. Do konca podstawowki otrzymalem jeszcze kilka zamowien od kumpli na zarysowanie innych aut ale jakos nie oplacalo mi sie.

Poscigi policyjne, mafie na wiejskich sprzetach, remonty kapitalne w trasie to byl chleb powszedni

dominik
24.05.2009, 20:53
Dawno temu jechałem na panonii a kolega junakiem, wracaliśmy z jeziora z boku na rowie dzieciaki z wioski się przyglądały nagle jeden kamieniem dosyć sporym wycelował we mnie dostałem w szyję (a jechałem wtedy w otwarym kasku takim z daszkiem) no i nawrotka i za tym chłopakiem a on na rower ukrainę i w nogi. Rzucił rower i uciekł do lasu. Byłem tak wściekły, że może dobrze że nam zwiał - ale za to koła miał powyginane w rowerze
na 90 stopni :) mam nadzieję że w domu jeszcze pasów dostał za połamany rower :)

JuIo
24.05.2009, 21:49
Na ogarze 205 (1,4 kW) chcialem zrobic taki piekny wiraz (dziewczyny patrzyly). No to ja jeden, dwa trzy i ogien, nabieram predkosci, pozycja jak najbardziej aerodynamiczna, po sprzegle jeszcze daje zeby moment obrotowy zwiekszyc i wchodze w zakret. Noga do przodu jak supermoto, ide bokiem, dziewczyny piszcza, hamulce tez, nagle jakies zarzucenie tylu, przechyl na maxa, kontruje w druga strone ale za pozno a przy drodze auto od dyrektora szkoly :vis: . Wypolerowana skoda 105 uzywana tylko w niedziele. Ja w pelnym pochyleniu, opony rwia szlake, chmura dymu po mixolu, obie nogi ryja w drodze i bum. Tylnie drzwi wgniecione :vis:


:drif::haha2::haha2::haha2: dosłownie do łez...

Dubel
24.05.2009, 22:31
Dawno temu jechałem na panonii a kolega junakiem, wracaliśmy z jeziora z boku na rowie dzieciaki z wioski się przyglądały nagle jeden kamieniem dosyć sporym wycelował we mnie dostałem w szyję (a jechałem wtedy w otwarym kasku takim z daszkiem) no i nawrotka i za tym chłopakiem a on na rower ukrainę i w nogi. Rzucił rower i uciekł do lasu. Byłem tak wściekły, że może dobrze że nam zwiał - ale za to koła miał powyginane w rowerze
na 90 stopni :) mam nadzieję że w domu jeszcze pasów dostał za połamany rower :)

miałem podobną sytuacje ale jechałem moim pierwszym autem wv passat b3 1988r z silnikiem 1.6 na gazniku :) zagazowany oczywiscie:) przebieg nikomu nie znany ale koles co sie orientował troszke ocenił na 600-700tys km
no i wracam sobie z baletów w stanie lekko wskazujacym (tak jak akurat w tej chwili) kolega kieruje moim autkiem istąją dwa wiesniaki na stopa nas było czterech ich dwoje a passacik tylko na pieciu wiec jedziemy dalej a mijając ich jeden wiesniaczek pokazuje "fuck you" no to ja do kolegi hamuj i stało sie jak powiedziałem kolesie szczesliwi zadowoleni że mają transport lecz ja za ten gest przyjazni nie zamierzałem im pomagac wychodze lekko chwiejnym krokiem z autka z kijem własnorecznie wystruganym na tokarce:) jak chłopaki gnali po polu to naprawde czasówke olimpijska mieli w kieszeni no ale nikt tego nie mioerzył
sam wiele jezdziłem na okazje swoich czasów ale cos takiego wyprowadza mnie z równowagi i mam nadzieje że chlopcy tez sie czegos nauczyli:oldman::)

ŁukaszBIA
25.05.2009, 11:20
Kiedyś ojciec pracował w hucie szkła no i miał zwyczaj zabierać mnie latem ze sobą do pracy. Miałem wtedy ok 8lat i bardzo mi imponowało jak jeździł w pracy takim śmiesznym wózkiem elektrycznym. Kiedyś wysłali go koledzy po trunki do sklepu no to ojciec mnie ciach na wózek i jedziemy. Zatrzymaliśmy się i ojciec oczywiście :"synu czekaj nic nie ruszaj". No to się troche zdziwił jak się pojawiłem w sklepie wjeżdżając wózeczkiem przez szybę :) Pamiętam tylko ból dupska i że matka strasznie płakała że się zabić mogłem. Na moje szczęście uderzyłem jadąc na wstecznym.

hubert
25.05.2009, 11:40
He he kiedyś u moich rodziców w garażu facet trzymał wsk-ę i malucha. Z kumplami jeździliśmy tą wsk-ą - zresztą maluchem również. Po pewnym czasie mama się zorientowała w czym rzecz i wiedząc że łatwo mi jazdy z głowy wybić nie będzie powiedziała mu żeby zamykał wuechę na jakiś łańcuch. Facet przypiął więc przednie koło ... He he żaden problem. Skombinowaliśmy przednie koło od wski, szybka podmianka i dalej jazda ....