PDA

View Full Version : Blachowkrętny i łysobrody - szukając szutrowej nirwany [Albania 2014]


mikelos
18.01.2015, 19:00
Prolog

Wszystkie tracki z Albanii do pobrania (https://drive.google.com/drive/folders/0B_9xyam_AIt8QmpHQlpRMWc4ajg?usp=sharing)

Znamy się od lat, jeździmy od lat i niestety z wiekiem nie mądrzejemy (to opinia mojej żony). Zamiast wygodnie szlifować asfalty cycatymi beemami, spać w czystej pościeli w pachnących hotelach i podrywać młode laski podążamy w przeciwną stronę. Wsłuchujemy się w grzechot kamieni pod kołami, śpimy tam gdzie zastanie nas noc, głuszymy staruszki strzałami w tłumiku.

Na potrzeby tej relacji, poczciwy nick luki.gd zamieniłem na "Blachowkręta". Na zakończenie naszej wycieczki w 2012 do Turcji i Gruzji (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=14980&highlight=luki.gd&page=5), luki.gd zafundował sobie stalową biżuterię w nodze. W ramach testów obciążeniowych był łaskaw puścić się w swawolny sylwestrowy taniec i nowy rok 2013 przywitał ponownym złamaniem - tak, zgadliście - dokładnie tej samej nogi. Za karę dostał kawał blachy + tuzin śrub i bana na motor w sezonie 2013.

"Łysobrody" to ja, poczciwy mikelos. W ramach buntu czterdziestolatka, od czerwcowego spływu kajakowego zapuściłem brodę i łypiąc okiem udawałem hipstera. Moja męska atrakcyjność wzrosła ale tylko w moich oczach - żadna laska tego nie potwierdziła - przynajmniej na trzeźwo :( Miałem taki sprytny plan, by w ramach rekonwalescencji namówić tego blaszanego drwala na powrót do dwóch kółek. Od wiosny molestowałem go obscenicznymi zdjęciami nieprzyzwoicie pięknej Albanii i Albanek (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=18460&highlight=albania+2013) co to oglądaliśmy z Barwinkiem w 2013.

Podstęp się udał, Blaszany zaczął szukać motoru - bo miało być na lekko i w ogóle lajtowo. Ja pieściłem swoją DRkę, kupiłem wypasione kostki, duży zbiornik Acerbisa, zafundowałem kanapę u misztrza Zetjonnego i zrobiłem solidny przegląd własnymi ręcami.

Blachowkręt szukał, dumał, cmokał, oglądał, negocjował - w końcu kupił. Nie żeby normalny motocykl, o nie - to byłoby zbyt ludzkie. Wygrzebał gdzieś frankensztajna ze stajni BMW, coś co kiedyś producent nazwał GX450 ale potem wpadło w łapy szalonego spawacza. Tenże spawacz, mistrz zawiłej formy artystycznej o dłoniach o zręczności pawiana, wyspawał zbiornik paliwa pojemności tankowca - drobne 30 litrów - prosto pod dupskiem. By zachować równowagę w brzydocie, nadział na ryj resztki plastikowego kubła na śmieci a całość obkleił naklejkami podnoszącymi moc. Brzydkie to było jak skrzyżowani świni ze śmigłem, ale gdzieś tam przebijał się jednak czysty błysk geniuszu. Blachowkręt zapakował gadzi pomiot na lawetę i przyjechał do mnie.


Dzień 1 Warszawa>Balaton
Opis przygotowań do samego wyjazdu wam daruję, u nas nie ma w tym nuty romantyzmu ani szaleństwa. Jest plan, jest lista gratów do zabrania, nic nie jest zostawione na ostatnia chwilę. Ziew. Więcej czasu zajęło nam zapakowanie gratów na tył krótkiego padżeraka, potem szybki cmok-cmok z żoną i w drogę.

https://lh4.googleusercontent.com/-YHVApfmjxJI/VJlPdooxIkI/AAAAAAAASms/WrgE4CXJyMY/w913-h685-no/P1050784.JPG


Nie wiem po jaką cholerę, ale postanowiliśmy zatankować paliwo do moto jeszcze w Polsce. Radość Blaszanego była niezmierna - zatankować 30 litrów do moto - to robi wrażenie na każdej kasjerce ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-exIKCDItJx4/VJlPer6eMNI/AAAAAAAASnE/zlG4PxY9Fqk/w913-h685-no/P1050787.JPG

Lecimy standardowo z W-Wy na Cieszyn, na Słowacji rytualny obiad w Hotelu na Skałce - polecam. Ceny nie zabijają i można się dogadać - nie to co na Węgrzech.

https://lh6.googleusercontent.com/-VG8-8jAaoDw/VJlPhkofyYI/AAAAAAAARmk/2dHMccOMNbE/w913-h685-no/P1050790.JPG

Nocą docieramy na camping nad Balatonem. Padżerak jest mocny ale nie szybki, do tego toczymy się na terenowych gumach no i ciągniemy na lawecie kurna tankowiec. Do tego pada, mgła i jakieś zwierzaki łażą po drodze - słowem - jedziemy dostojnie. Camping za dnia okazuje się przesympatyczny (Camping Mandel (http://www.mandelcamping.hu/)), rozsądni ludzie (czyli nie my) zostali by tu zamiast szukać kurna kamieni i kurzu.

https://lh6.googleusercontent.com/-OqqAzXshSBs/VJlPiOZBaSI/AAAAAAAARmo/zR8-kzz2muk/w913-h685-no/P1050792.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-vcpG5Awk8Rg/VJlPlBM77QI/AAAAAAAARnA/zfw2971SQjE/w913-h685-no/P1050795.JPG

Dzień 2 Balaton > Serbia
Objeżdżamy Balaton (nuda) i pchamy się w stronę granicy z Serbią. Korek na granicy w przeciwną stronę przypomina nam, że strefa Schengen to wynalazek lepszy od Świętego Mikołaja - działa przez 365 dni w roku. Gdzieś po drodze robimy postój, upalnie, niebiesko, wakacyjnie. W Serbii jedziemy wyrobem autostradopodobnym - dziury, łaty, uskoki - puzzle a nie autostrada.

https://lh5.googleusercontent.com/-eirkZPToTVM/VJlPmEYgjsI/AAAAAAAASms/dlDOssxOLr4/w913-h685-no/P1050796.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-_HhArFQx334/VJlPoBfcZWI/AAAAAAAARnU/x5nEKG-4LLc/w913-h685-no/P1050797.JPG

Im bardziej na południowy zachód Serbii, tym drogi węższe. W dolinach widać ślady letnich powodzi. Po ciemku trafiamy nad sztuczne jezioro. Nawigacja stara się nas uparcie poprowadzić do niby campingu ale stroma szutruwa nie daje szans na zawrócenie z przyczepą. Cofamy się do wioski, jest noc, pada, podpytujemy w sklepiku o nocleg. Podobno serbski nie jest trudny, ale za cholerę nie idzie się dogadać. Wszyscy są bardzo mili i pomocni, ściągają nastolatkę która zna angielski. Dzięki gościnności gospodarza rozbijamy namiot w ogródku, walimy po trzy kolejki śliwowicy z gospodarzem i walimy się spać. Pada.


https://lh4.googleusercontent.com/-I05-mSR9A4c/VJlPr9A41bI/AAAAAAAARn8/_kvhfvVEydE/w913-h685-no/P1050802.JPG

Dzień 3 Serbia > Albania
Dopiero rano rozglądamy się po okolicy, nadal popaduje a ciemne chmurzyska ciągną brzuchami po drzewach. Plan był taki by pojeździć po okolicy, ale my chcemy do ciepła - szybka decyzja - spieprzamy przez Czarnogórę do Albanii i atakujemy góry z tamtej strony. Wcześniej jednak czas na śniadanie i kawę...

https://lh4.googleusercontent.com/-K7wwr9DWe7U/VJlPrlH5HyI/AAAAAAAARn0/FcUcntpF2AQ/w913-h685-no/P1050801.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-bJXlD3ddZO4/VJlPuYxIAiI/AAAAAAAARoM/YHUPGjJhQK4/w913-h685-no/P1050806.JPG

... a po kawie, to wiadomo co jest następne - nieuniknione staje się realne. Lawirując na palcach, walcząc o lepszą przyczepność wypinamy dupska w sławojce w standardzie 1 gwiazdki. Ta jedna gwiazdka jest za daszek - przynajmniej na łeb nie pada.


https://lh6.googleusercontent.com/-IS0q79i3y_U/VJlPsdzRtsI/AAAAAAAASms/GxElE9P2rEg/w514-h685-no/P1050804.JPG


Przejazd przez Serbię i Czarnogórę pamiętam słabo, z każdym kilometrem robi się cieplej i mniej wilgotno i o to nam chodzi. Jadę tą trasą drugi raz w ciągu miesiąca, więc moja odporność na widoki jest przytępiona.


https://lh3.googleusercontent.com/-B85Rf7P5mVI/VJlOLmPM0rI/AAAAAAAARXQ/84gXGYeF6og/w913-h685-no/DSC03318.JPG

Z nudów walę fotki wystawiając łapę nad dach. Bohaterami pierwszego planu jest snorkel i antenka jego mać.

https://lh5.googleusercontent.com/-NQBOb6EGjhM/VJlOMhAmlFI/AAAAAAAARXY/H0q8pJ9st5c/w913-h685-no/DSC03320.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-W0Z7zPSIZ7s/VJlOPCMWjII/AAAAAAAARXw/2QO2TY0R3XM/w913-h685-no/DSC03324.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Nj9PoRXyeHw/VJlOPMqyR_I/AAAAAAAARX0/qMZLWwFLv5E/w913-h685-no/DSC03333.JPG


Po drodze odwalamy jeszcze akcję dobrego samarytanina. Czarnogórcy mocno zdziwieni że się zatrzymaliśmy. W aucie dzieciaki i kobity, silnik nie działa, klima nie działa, akumulator kaput. Sprawnie odpinamy przyczepę, obrót padżeraka, maska w górę i po minucie temat jest załatwiony. Wciskają nam kasę do ręki, my nie chcemy - uśmiech i w drogę.

https://lh5.googleusercontent.com/-GUk3L20QNnY/VJlOQ0V5uHI/AAAAAAAARYA/8Z8yoGitQrc/w913-h685-no/DSC03341.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-fjESjrZ06xE/VJlOR3xCnZI/AAAAAAAASms/LodpeckHlhw/w913-h685-no/DSC03345.JPG

Taka scenografia - tunel, woda, wąwóz - tylko kolejność się zmienia. Przed Podgoricą zatrzymujemy się w knajpie na obiad - gorąco jak cholera, dobrze że wiatr trochę pomaga.

https://lh4.googleusercontent.com/-SZYwt8JQlJs/VJlOStdxbZI/AAAAAAAARYY/ZSygdMgrP2w/w913-h685-no/DSC03350.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-xRHpDq5XvUI/VJlP15WW9nI/AAAAAAAARpQ/mBF9fm-OPXo/w913-h685-no/P1050839.JPG

A gdyby tak palnąć się po obiedzie do basenu przy knajpie - wywalą czy dopiszą do rachunku ? Wcinamy jakieś plejskawice albo inne mięsiwo, tłuste, mało warzyw ale sycące. W końcu nie jesteśmy tu by zwiedzać kuchnie tylko ciskać kamienie i wzniecać kurz.

https://lh3.googleusercontent.com/-TVqjp0VrYvY/VJlPy1T7xLI/AAAAAAAARo4/Fj1AKoqZbuY/w913-h685-no/P1050836.JPG

Za Podgoricą podziwiamy przemysłowe uprawny winogron, granica z Albanią jest tuż tuż - nie czas na zwiedzanie winnic. Jezioro Szkoderskie od strony północnej to raczej bagnisko, raj dla ptaków i wędkarzy.

https://lh4.googleusercontent.com/-dmtf2co2YbA/VJlP45z0JrI/AAAAAAAARpk/XJlWhWlTBuA/w913-h685-no/P1050849.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-GkPPvCeXRn0/VJlP8ue5mjI/AAAAAAAARqE/eLraWbbFfxo/w913-h685-no/P1050859.JPG

Sprawnie mijamy przejście graniczne w Hani i Hoti - Albanio witaj ponownie. Mam jakieś niesprawdzone waypointy na spanie na południowo-zachodnim brzegu jeziora. Jedziemy przez Shkoder, Blaszany podziwia Albańską architekturę i infrastrukturę. Ja czuję się jak pilot Hołowczyca, znam uliczki Shkodru jak przedszkolak własną kieszeń w której zgubił piątka na lody.

https://lh4.googleusercontent.com/-9zv5ADptWuc/VJlQIhLlhlI/AAAAAAAARrk/5NApXT36u9M/w913-h685-no/P1050882.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-MqNTLw-n6U0/VJlQGJuKgLI/AAAAAAAARrQ/IBBA-6O_NJw/w913-h685-no/P1050877.JPG


https://lh3.googleusercontent.com/-noq8exyOTZI/VJlP82P7M5I/AAAAAAAARqI/VVkxrAgJO-k/w913-h685-no/P1050860.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-J7NgEWRuxu4/VJlQDiHJSsI/AAAAAAAARrA/dtSSx2t-3Bc/w913-h685-no/P1050872.JPG


https://lh4.googleusercontent.com/-01_OcPng4QI/VJlQG3PZqVI/AAAAAAAASu8/_iDcHf8ayK4/w914-h685-no/P1050879.JPG

Drugi brzeg jeziora okazuje się jedną wielką drogą w budowie - padżerak dumnie podskakuje, motocykle kiwają się na boki jak emeryt na widok listonosza. Kurz, chrzęst kamieni, zachód słońca i zero szans na robicie namiotu. Jest jedna knajpka, mają skrawek trawnika do dyspozycji, dalej już tylko koniec drogi, brama i zaczyna się znowu Czarnogóra. Zawracamy na 15 razy, laweta graweruje asfalt w łowicki wzorek. Zawracamy do Shkodru.

https://lh5.googleusercontent.com/-SWIp615rotU/VJlP-7sh0bI/AAAAAAAARqY/WAWVMWZ3JVw/w913-h685-no/P1050863.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-HI_aWuB9pNo/VJlP_fVfE6I/AAAAAAAARqg/Nl7AQQIx0oU/w913-h685-no/P1050864.JPG

Mijamy Shkoder, wracamy kilka km na północ, odbijamy w stronę jeziora i po kilku km szutru lądujemy na najprawdziwszym campingu. Wokół landki, gelandy, padżeraki - w kibelku ciepła woda i prysznic, jest WIFI i bar z zimnym piwem nad brzegiem. Raj.

https://lh3.googleusercontent.com/-MLwOciMgdrU/VJlQKQKRrRI/AAAAAAAARrw/NKg8X21kD8E/w913-h685-no/P1050884.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-apzdpJFSSZY/VJlQJIdhPHI/AAAAAAAARro/bVTWpIqRjas/w913-h685-no/P1050883.JPG


Wywalmy cały bajzel z padżeraka, rozbijamy namiot, porządkujemy graty, coś jemy, zimne piwo pieni się w butelce - po 3 dniach pełzania jesteśmy na miejscu. Wieczorem idziemy z ekipą Polaków z Subaraków do baru - wszyscy w koło są nieźle pacnięci - nie ma ani jednej normalnej fury. Radosny grymas nie złazi nam z gęby - teraz już tylko dwa koła, szutry i nirwana.



https://lh4.googleusercontent.com/-02dUfWELUPE/VJlQNOgHpbI/AAAAAAAASms/vbpMtQ-ERgo/w913-h685-no/P1050890.JPG

trzykawki
18.01.2015, 20:15
Cie chopie.... dakarówki przy tym wynalazku .... szacunek. Zajefanie się relacja zaczyna dawaj dalej !!!

KORNIK
18.01.2015, 20:21
Całkiem obiecująco się zaczyna:lukacz:

puntek
18.01.2015, 20:59
siedzę i czytam i czekam - fajnie stopniujesz :)

jacoo
18.01.2015, 22:38
czytałem wszystkie "wypociny" spod Twej ręki....tzn klawiatury:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:

Bedzie fajnie. Wiem.

CZEKAM(y)!!!!:umowa::umowa::umowa:

!marysia!
19.01.2015, 07:02
Ale jaki nie ogolony, i bez krawata. Napewno będzie jakaś awantura. Napewno :D
Dawaj, dawaj :umowa:

voxan69
19.01.2015, 08:10
Czekamy na dalszy ciąg :at:

!marysia!
19.01.2015, 09:51
A czy wiecie, że w Serbii na "wygódkę" mówią "polish toilet" ? Hęę....... :D

lukaszrys
19.01.2015, 09:57
Mmmm.... niesamowita inspiracja :d

rumpel
19.01.2015, 10:06
http://vukajlija.com/poljski-klozet/195664

mikelos
19.01.2015, 21:31
Dzień 4 - Pętla przez dolinę Teth

Dzień dopada mnie powoli, słońce niczym stopa słonia depcze powieki, słodko-kwaśny smrodek namiotowy łechce w nosie. Scalam i analizuję drobne fakty: budzę się we własnym śpiworze, piżamce i bez pawia na ustach. Wniosek: poprzedni wieczór skończyliśmy jednak w stanie umiarkowanie - rozsądnym. Lekki światłowstręt, wypełzam na trawę. W duchu błogosławię landka z namiotem dachowym obok - leżę w cieniu, wygrzebuje wodę i zbieram się na odwagę by spionizować zwłoki.

https://lh6.googleusercontent.com/-jP9kpErKqJo/VJlQPGgMikI/AAAAAAAARsU/EtA6dkB0ghg/s912/P1050891.JPG

Dziś nie ma przebacz - dziś jedziemy wyrównać ubiegłoroczne rachunki z doliną Teth. Prysznic, śniadanie, pakowanie drobnych gratów i po 9 jesteśmy właściwie gotowi na trasę. Słońce napieprza jak szalony perkusista, zakładanie zbroi i ochraniaczy zajmuje nam 60 sekund - byle szybciej ruszyć z miejsca. Po drodze zahaczamy o bankomat w Kopliku. Korki, klaksony, mrowie ludzi - tutaj nie widać zmian. Potem mkniemy przez wioski na wschód - w stronę gór.

https://lh3.googleusercontent.com/-M-R3LRrjmig/VJlQTN-JVuI/AAAAAAAARs4/-Fv2rg4tmC8/s912/P1050896.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-5gZ7GGsdxJI/VJlQVN5W8LI/AAAAAAAARtM/VvMmLAopILo/s912/P1050899.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-r65u16eSnHM/VJlQVR44RgI/AAAAAAAARtQ/WmiW_09SD8k/s912/P1050902.JPG


Tam gdzie rok temu spotkaliśmy Orzepa (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=18460&highlight=albania+2013&page=3), dziś błyszczy nowy asfalt - zamiast przygody mamy wygody :( Nowa nawierzchnia jest poprowadzona prawie do samej przełęczy, podobno dalej będzie po staremu - oby. Mijamy ciężarówki i walce drogowe z posępnymi minami - to co dla Albańczyków jest błogosławieństwem cywilizacji, dla nas jest aktem zniszczenia.


https://lh3.googleusercontent.com/-9r7LvLVFTLg/VJlQYjdT9fI/AAAAAAAARtk/egFx89nE2OM/s912/P1050904.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-PYmlNmiSgfA/VJlQb4aHSFI/AAAAAAAARt8/Tm7_Gq-Mlf4/s912/P1050908.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-RkI5_ZuAu6o/VJlQcw9V4pI/AAAAAAAARuI/22FDZWPMBFA/s912/P1050910.JPG

Tuż za przełęczą mamy kolejne zaskoczenie - drewniana knajpka dla turystów. Na 99% jestem pewny, że rok temu jej nie było. Widoki zacne, źródełko wody i ławka - chwilę odpoczywamy łypiąc okiem na sprzęty emerytów-turystów z Niemiec, zresztą naszych sąsiadów z campingu. Nasze moto i ich Quad+Navarka wyglądają niezwykle dzielnie ale gdy szutrówką przemyka Merc C klasa, ta nasza bojowość staje się jakby nieco śmieszna ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-_hiMT9bO0Ww/VJlOUyEVayI/AAAAAAAARYw/nEnLM4LvGsQ/s912/DSC03371.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-5uEdjN9xUMU/VJlQnPQcu_I/AAAAAAAARvU/GsRovRUanOI/s912/P1050921.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-5ru5PwQlSnE/VJlQq6LoANI/AAAAAAAASnE/5ZaHuH8c3s0/s912/P1050926.JPG

Zjeżdżamy na dno doliny, na lekkich moto, bez bagaży trasa jest łatwa jak droga trzylatka do przedszkola. Zdjęcia strzelamy bez zsiadania z siodła, kurna japońska wycieczka się z nas zrobiła.

https://lh6.googleusercontent.com/-G5AEfBA7P_U/VJlQuAuU-4I/AAAAAAAARwI/aiS4zum1hoA/s912/P1050931.JPG

W centrum Teth - jeśli wioska na kilkanaście domów może mieć centrum - no, w każdym razie przy moście, spotykamy Francesco, czyli syna gościa który prowadzi pensjonato-campingu w Teth (jeden z kilku zresztą, spaliśmy tam rok temu). Franek świetnie gada po angielsku, zabieram go jako przewodnika i lecimy zobaczyć kościół i wieże. Franek drze się żeby jechać szybko, a ja nie chcę zgubić szczeniaka albo połamać w razie wywrotki. Lecimy po kamorach, na jakimiś stromym nawrocie muszę tylko zrobić podpórkę nogą i tracimy impet.Cofam dwa metry, ogień, jakoś poszło.

https://lh3.googleusercontent.com/-5HV62FSRn5c/VJlQ1Vss3lI/AAAAAAAARxE/SsKoTl0G6eM/s912/P1050940.JPG


https://lh6.googleusercontent.com/-qx9lI6CStuA/VJlQ1lxm_LI/AAAAAAAARxA/5WS66hQzm1c/s912/P1050942.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-hIPBUZwEUqU/VJlQ4gJLZGI/AAAAAAAARxc/XKT0byLrImA/s912/P1050946.JPG


Franek na postoju bawi się kręcąc gazem, jemu strzały LeoVinca w mojej DRce nie przeszkadzają, radocha na całego. Poza kościołem i wieżą, podobną do tych, które widzieliśmy w Ushguli (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=14980&highlight=gruzja&page=3) nie ma w okolicy więcej zabytków - i dobrze, nie jesteśmy tu od zwiedzania tylko od kamieni krzesania.


https://lh6.googleusercontent.com/-crPyvLZemmo/VJlQ6q6Sl7I/AAAAAAAARxo/HnXByBSYI8o/s640/P1050948.JPG

Odpalamy wrotki i lecimy w dół doliny, wzdłuż strumienia o barwie, którą tylko kobiety potrafią nazwać. Tam gdzie rok temu "tańczyliśmy" na cycatej beemie ślizgającej się na luźnych kamorach, dziś na DR i GX obutych w dobre kostki jedziemy z nieustającym bananem na ryjach. Ssanie w brzuchu przypomina, że pora karmienia się zbliża. Brykamy na kamienistą plażę w nadziei na schłodzenie w wodzie i zagotowanie jakiejś padliny z torebki.


https://lh6.googleusercontent.com/-VknVZJzSIM8/VJlQ9MiYkuI/AAAAAAAARyA/afctgb8b5LM/s912/P1050953.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Og3uHoLB-Ms/VJlQ_JoUG6I/AAAAAAAARyU/qXorXjxA1Gw/s912/P1050955.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-dwplVO9f4zg/VJlREPkZEKI/AAAAAAAARy4/87DgN2iWjuY/s912/P1050960.JPG

Blaszany walczy z kuchnią, ja staram się pluskać w wodzie - kicam po kamieniach jak wiewiórka w agonii - mogłem zabrać klapki ...mać. Na drugim brzegu w cieniu pasą się jakieś ludzie i dwa padżeraki. Jak oni tam wjechali ?

https://lh3.googleusercontent.com/-YV_CjXx0TYY/VJlRGlOzkII/AAAAAAAARzQ/m-RX4_-SDVg/s912/P1050963.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-GCfb4oGSAiI/VJlRJLexOSI/AAAAAAAARzY/ZzYs4oMs1ys/s912/P1050964.JPG

Padżeraki zwinęły biwak, kicneły przez wodę i zatrzymały się obok nas. A jakże - z Polski. Dwaj bracia z rodzinami zrobili sobie offowe wakacje. Umawiamy się na spotkanie na campingu i kicając po kamorach wracamy do gotowania breji obiadowej.

https://lh5.googleusercontent.com/-yW_4G6t6KJg/VJlQuenGZEI/AAAAAAAARwM/96IDCgsL7rM/s912/P1050933.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-lv97BIlx9kA/VJlQxKip3BI/AAAAAAAARwc/b1ncALujxYQ/s912/P1050936.JPG


Droga jest dobra, mniej luźnych kamieni, da rade jechać na 2 czasem 3 biegu, 40-60 km/h jest optymalne. Ciasne nawroty wymagają skupienia, miejscami kamory latają zupełnie luźno - osłona silnika dostaje baty.


https://lh5.googleusercontent.com/-Hly3kArM2iM/VJlRMyKQXTI/AAAAAAAARz8/NW-7gtV5ReM/s912/P1050971.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Cwe-uqiF4FY/VJlRNg7efPI/AAAAAAAAR0I/WaOu8XhlXOQ/s912/P1050975.JPG

Na kolejnej przełęczy (gdzieś w okolica wioski Kir) doganiamy naszą ekipę padżeraków a później jeszcze mijamy 3 terenówki jadące w przeciwną stronę - a jakże, z Polski. Autka jadą max kilkanaście km/h, szansa że dojadą przed zmrokiem jest nikła.

https://lh4.googleusercontent.com/-WkcRGwfgxeU/VJlRQj8s-eI/AAAAAAAASnE/EbWXCGW9QBw/s912/P1050979.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-2M_EhkACY3U/VJlRV2w_ScI/AAAAAAAAR1Q/jXwVcLKZaNE/s912/P1050986.JPG

Od tego kicania po kamorach, mamy nie tylko trzęsące się łapy ale i pierwsze straty w sprzęcie. Ja gubię blachę rejestracyjną - blaszany na szczęście jechał za mną i ją zgarnął. W GX z kolei ogon lata jak ręce niedopitego alkoholika - na dobiciu opona zrolowała tablicę w chińskie osiem. Kilka razy ją odginamy szukając optymalnego położenia, ostatecznie olewamy temat.

https://lh3.googleusercontent.com/-lAC_jg-Hs2k/VJlRZyYG5_I/AAAAAAAAR1w/6CNyxR1CEPI/s912/P1050991.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-6RzzRfknwcA/VJlRcauza9I/AAAAAAAAR18/6OKIUa5u91w/s912/P1050992.JPG

Wyjeżdzamy z doliny, rzeka Kir wije się w wężowym wąwozie, ludziska kąpią się na brzegach - pełny luz. Witamy asfalt z mieszanymi uczuciami - to już koniec ?

https://lh4.googleusercontent.com/-3DN1i0Q5cps/VJlRdfWlP7I/AAAAAAAAR2I/ux5w_GZVbMM/s912/P1050995.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-pU1oIMvGmA4/VJlRf1jjeRI/AAAAAAAAR2U/jx-e7lh_rLQ/s912/P1050996.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-NQd_o4HhLuA/VJlRgYi6qDI/AAAAAAAAR2g/cuierEtOkig/s912/P1050998.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-P0scO8RyOpA/VJlRiB8wMGI/AAAAAAAAR2o/MP7MUEGcGsc/s912/P1050999.JPG

Na camp wracamy przez Shkoder, na stacji benzynowej kupujemy zimne piwo. Niby cały dzień pociągamy wodę z camelbagów, ale bilans wodny mamy na minusie. Przed zmrokiem jesteśmy przy namiocie. Pętla Teth zajęła nam prawie cały dzień, ale było warto - stare rachunki wyrównane. Radocha jaką daje ciepły prysznic, zimne piwo i ciepła pizza a barze na brzegu jeziora - bezcenne. Ekipa padżeraków nie dociera przed nocą, kończymy wieczór leżąc na trawie, poprawiamy bilans elektrolitów.

cdn.

trzykawki
20.01.2015, 18:25
W pytkę... dawać dalej

mikelos
22.01.2015, 23:00
Dzień 5 - Dolina Vermosh + wypad do Czarnogóry wokół jeziora Plav

Wschód słońca, żółta kula szybko wznosi się nad linię gór. Landek odjechał, nie mamy skrawka cienia. Temperatura katapultuje nas z namiotu w ciągu paru chwil. Drzewka oliwne o średnicy wykałaczki ledwo utrzymują sznurek z naszym praniem - marne listki dają cień wielkości 5 groszówki. Śniadanie jemu chowając się w cieniu padżeraka, prawie włazimy pod niego z miskami - mój pies uznałby, że zszedłem na psy.

Na dziś mamy taki bystry pomysł, by zwiedzić najbardziej na północ wysuniętą dolinę Albanii - czyli Vermosh. Sprawnie pakujemy niezbędne graty - tym razem biorę na zapas sandały co by brodząc po wodzie nie kicać nerwowo. Lecimy asfaltem na północ w stronę przejścia Honi Hati i parę km przed nim odbijamy w prawo. Dno pierwszej doliny włożone eleganckim asfaltem, kostki jęczą a my dumamy, czy ponownie nie zdążyliśmy przed cywilizacją. W małych wioskach mijamy małe kościoły, wokół jakby nieco czyściej i europejsko - ki diabeł.

https://lh3.googleusercontent.com/-uaQ7hblxMMQ/VSJlJZa3mnI/AAAAAAAATeU/w7W3agiY6pc/s912/dzien_2_full.png

https://lh6.googleusercontent.com/-blXsOXD_W_c/VJlRjxft3gI/AAAAAAAAR20/TWIKW4Lxc38/s912/P1060002.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-BcjH2ku9UrM/VJlRk7Ff-TI/AAAAAAAAR3A/6eW-ZmTSB8w/s912/P1060004.JPG

Śliczne agrafki, zaasfaltowane na amen, miejscami mijamy walce drogowe i ekipy drogowców. Przed nami oceany przyczepności - smutek offroadowców. Mijamy ekipę rowerzystów, mozolnie pną się do góry. Prawie czuję na plecach ich zazdrosne spojrzenia - wiem jak to jest, rower + upał + góry to także moje doświadczenia. Ekipa jest ewidentnie z jakiegoś cywilizowanego kraju - rowery, sprzęt, ubrania - zresztą w Albanii mało kto jeździ na rowerze.


https://lh4.googleusercontent.com/-D4hjL7loQXU/VJlRnEhS5iI/AAAAAAAAR3U/Qy7lHgW8MpY/s912/P1060006.JPG

Jedyna nadzieja, że brak dużych funduszy rozciągnie cywilizowanie na kilka lat i szutru starczy jeszcze na następne kilka wyjazdów. Po paru km asfalt znika, przedzieramy się przez różne etapy robót drogowych. Trzeba uważać na tyralierę drutów zbrojeniowych, dziur, studzienek i betonowych konstrukcji - tam nikt nie stawia znaków - przetrwają tylko najbardziej spostrzegawczy :)

https://lh3.googleusercontent.com/-upemBTVVbVs/VJlRpY1gx-I/AAAAAAAAR3g/xWxcePNPJlE/s912/P1060010.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-y15_2Ks1W8g/VJlRqnRQmSI/AAAAAAAAR3w/DQ8jz0SYWvw/s912/P1060012.JPG


Docieramy do małej wioski. Tutaj szutry rządzą nadal na całego, świnie biegają środkiem drogi, starcy siedzą w cieniu. Zatrzymujemy się na chwilę by nabrać wody, ktoś woła "Dokąd jedziecie". Pierwsza myśl - cholera, mam udar słoneczny. Wołanie powtarza się. Rozglądam się nerwowo niczym Pinokio w składzie drewna - facet w sukience macha do mnie - zakonnik tutaj ?

https://lh4.googleusercontent.com/-03ziSmn3-6A/VJlRr-oTeRI/AAAAAAAAR34/JBidySIT71U/s912/P1060013.JPG

Jednak to nie udar słoneczny tylko żywy facet - uff. Siadamy do stołu w malutkiej knajpce, reszta gości to także ekipa z Polski - jechali autem nonstop kilkadziesiąt godzin i właśnie odżywają po jeździe. Wcinamy zimnego pysznego arbuza, przy okazji zakonnik opowiada o historii regionu. Jeśli dobrze zrozumiałem, to katolicy stanowią ok 5% populacji Albanii, ale jedynie w północnej części kraju. Przeżyli chowając się w głębokich dolinach i górach w czasach gdy imperium osmańskie nawracało resztę na islam. Trochę podpytujemy o relacje i obyczaje, strzelamy symboliczną fote i w drogę.

https://lh6.googleusercontent.com/-asp8hO4wOaY/VJlRtI0csUI/AAAAAAAASnE/rccJvoU1Wd4/s640/P1060014.JPG

Syn gospodarza knajpki łypie na nasze moto, więc robimy mu sesję zdjęciową, zyska 5 pkt do lansu na fejsuniu.


https://lh5.googleusercontent.com/-WHLnqNFsHV4/VJlRtmANxWI/AAAAAAAAR4M/ANiozSbmvQI/s912/P1060015.JPG

Dolina zwęża się, trochę meandruje, powoli znika roślinność i pojawia się coraz więcej luźnego skalnego rumoszu na drodze. Po wczorajszej zaprawie idzie nam sprawnie, choć czuję że +5 cm prześwitu w DR bardzo by się przydało. Różnica między rajem a rozpaczą wynosi dokładnie 100 kg - tyle dzieli moją kochaną Afrykę od DR. To co na jednym moto jest walką o przetrwanie, na drugim staje się zabawą.

https://lh5.googleusercontent.com/-PWQ8phjMnHE/VJlRxcTKhlI/AAAAAAAAR4k/5GMy3rRpZ2s/s912/P1060020.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-kF9kRcAJtn8/VJlRy6Kh7KI/AAAAAAAAR4w/ul-N5lPwM_U/s912/P1060022.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-fouJ3wg85DM/VJlR2WdOODI/AAAAAAAAR5Q/9AwhFjOeUqo/s912/P1060026.JPG

Miejscami jedziemy po półkach wydłubanych w skale. Lubię nawisy skalne na widokówkach - gdy są nad moim łbem czuję się jak mrówka w kamieniołomie w czasie trzęsienia ziemi. Na jednym z zakrętów znajdujemy źródło wody - a to że przy nagrobku/kapliczce - no cóż, widać taki mają zwyczaj.

https://lh3.googleusercontent.com/-GvO2xBavQdQ/VJlR3vXnxqI/AAAAAAAAR5Y/CpA7lcE17Zc/s912/P1060027.JPG


https://lh6.googleusercontent.com/-TMALawR2KsQ/VJlR8RozHEI/AAAAAAAAR5w/KCZRhB8Wl_A/s912/P1060030.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-bWLbbLTF4vE/VJlSF7suRLI/AAAAAAAASms/07I_CiAfpFQ/s912/P1060037.JPG


Przed granicą z Czarnogórą pojawia się ponownie zieleń, miejscami wystają łby bunkrów. Trzeba się spieszyć, w miejscach turystycznych już je usunęli, stąd też znikną.

https://lh5.googleusercontent.com/-7x20ewYgAhs/VJlSJQzOuZI/AAAAAAAAR6w/KJWutkOW9EE/s912/P1060040.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-5K1vpIeGr-g/VJlSQHIHTcI/AAAAAAAAR7g/aw59tX26_nE/s912/P1060047.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-ANO36jaViiA/VJlSTVsJOSI/AAAAAAAAR7o/SILD4ZNioYQ/s912/P1060048.JPG

Tuż przy granicy z Czarnogórą pojawia się znowu asfalt, do Gusinje zostało parę km. Strażnicy powolutku przepisują dane z paszportów do papierowych kajetów - tutaj XIX w styka się z XXI. Niby komputery stoją, ale raczej łapią kurz.

https://lh3.googleusercontent.com/-4ZgP0uVjO2E/VJlSVGHZT4I/AAAAAAAASms/kw4xNt6dLiU/s912/P1060050.JPG


Lecimy asfaltami do jeziora Plav, prawie nie ma ruchu. Domy nieco bogatsze niż w Albanii, ale bez rewelacji. Samo jezioro okazuje się mało atrakcyjne, trochę szuwarów, nic nadzwyczajnego. Powoli przejeżdżamy przez miasteczko Plav, trochę turystycznych knajp, zabytków raczej brak. Chwilę negocjujemy ze swoimi brzuchami - "obiad teraz czy za godzinkę ?". Wszyscy w czworo - my i nasze brzuchy świetnie wiedzą, że oszukujemy - kity, "za godzinkę" to można wciskać żonie 5 lat po ślubie albo brzydkiej kochance.

Staramy się nawigować w stronę wschodnią, tak by dojechać najbliżej jak się da trójstyku trzech państwa: Albanii, Czarnogóry i Kosowa. Wąskim asfaltem, jedziemy dnem doliny obok potoku, najpierw o nazwie Komaracko, potem Temjacka by ostatecznie podążać wzdłuż strumyka o swojsko brzmiącej nazwie Babinopolskja - czyżby "Baba z Polski" ? :)

https://lh5.googleusercontent.com/-nJF_-H32eg0/VJlOX-6M6gI/AAAAAAAARZM/Cp74215yhmk/s912/DSC03374.JPG

Ostatnie kilometry to asfalt z epoki Ming (http://pl.wikipedia.org/wiki/Dynastia_Ming) a raczej jego wspomnienie, kamienie, potoczki robimy w bród - mostki są z czasów Piasta Kołodzieja - eksponaty muzealne. Z każdym metrem pniemy się w górę. Nawigacja kłamie jak jak z nut mówiąc, że jesteśmy już w Kosowie.

https://lh6.googleusercontent.com/-eSoE60xMPe0/VSJlJM5HVPI/AAAAAAAATeQ/vrN0PfTWFTA/s800/dzien_2.png

W rzeczywistości do trójstyku granic zostało ok 2 km ale dalej już trzeba kluczyć ścieżkami. Nie mamy ochoty na zabawę w ciuciubabkę z pogranicznikami - odpuszczamy. Wokół pasterskie chaty, dzieciaki grają w piłkę. Magiczne miejsce. Cisza, spokój - zero cywilizacji. No, może poza drobnym faktem, na polance stoi stary passat, za plecami stary golf - najlepsze offrodówki świata.

https://lh5.googleusercontent.com/-VIgPI1LlCDY/VJlOXUcSPxI/AAAAAAAARZI/vCAECthn3Kk/s912/DSC03375.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pPKWWV1l-XU/VJlSd1bx_hI/AAAAAAAASms/85LOTAscKsI/s912/P1060058.JPG


https://lh5.googleusercontent.com/-EklGq1vin40/VJlSVQBGmPI/AAAAAAAAR74/1SL4S92JDpw/s912/P1060051.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-qR3EL34laCM/VJlSX6p07GI/AAAAAAAAR8I/Nmj2dHjnZbc/s912/P1060052.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-0-S73y9F5Wo/VJlSeVSCqzI/AAAAAAAAR8w/PwslpXldJOo/s912/P1060059.JPG

Zawracamy, tą samą trasą wracamy do Plav. Głodni stajemy w pierwszej z brzegu knajpce. Nie pamiętam co jemy: było ciepłe i było tego dużo. Nasze obrażone żołądki, niczym wredne żony, dręczą nas pijacką czkawką. Szanse na poderwanie dziewczyn ze stolika obok osiągają absolutne minimum - prędzej trafi nas meteoryt. Zwijamy manele, ostatni rzut oka na jezioro Plav i gnamy na granicę.

https://lh6.googleusercontent.com/-pKMigvPfz6U/VJlSi8BdRAI/AAAAAAAAR9Q/wLX9mNe_PMk/s912/P1060065.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-dWFDvXC5FYo/VJlSkSCTNwI/AAAAAAAAR9g/ieucXYBuswY/s912/P1060068.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-D-ueglSrsxw/VJlSlfjXVmI/AAAAAAAAR9s/wjaVLuYsJhA/s912/P1060069.JPG

Granicę robimy w 5 minut - jesteśmy sami, strażnicy Ci samii - pełen luz. Gdybyśmy wieźli w plecakach po paczce amfy to właśnie świeży transport trafiłby do dyskotek nad Adriatykiem. Robienie tej samej trasy ma jedną zaletę - przed południem mamy oświetlone jedne panoramki, po południu drugie - piknie.

https://lh6.googleusercontent.com/-QS2mwQOd5DM/VJlSpmpedUI/AAAAAAAAR-Q/8uEXdduB74g/s912/P1060076.JPG

Sprawnie mijamy najgorszy odcinek drogi, na jego początku spotykamy ekipę rowerzystów - a jakże - z Polski. Ba, są nawet z Gdańska i mają flagę miasta. Strzelam pamiątkową fotę Gdańskiej reprezentacji. Chwilę gadamy, przesympatyczna para. Cała ekipa rowerowa jest mocno zmęczona, do celu zostało im jeszcze kilka km. Bagaże które wiozą busem utknęły na jednym z zakrętów poniżej - strome podjazdy dla starego VW T4 z przyczepą to za dużo.

https://lh3.googleusercontent.com/-P29Ztr2XLlo/VJlSudmAfmI/AAAAAAAAR-w/AZYfF_3JVH4/s912/P1060084.JPG

Staramy się zdążyć przed zmrokiem, ostatnie kilkadziesiąt km to wyścig z czasem - kto dopadnie pierwszy do campingu - my czy nocka? Są dwie sytuacje których unikam w życiu: jazdy po ciemku i wkurzania żony - obie miewają śmiertelne konsekwencje. Jesteśmy już nieźle sterani, cały dzień w kurzu, sporo na stojaka, wytrzęsieni jak po tańcach na wiejskim weselu.


https://lh3.googleusercontent.com/-dZv8mmLe2mY/VJlSxIs5teI/AAAAAAAAR_E/Ubi2_sk38Vk/s912/P1060086.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-R6NxYd4EkCE/VJlSziB6eHI/AAAAAAAAR_Q/eDRLjOKIzr8/s912/P1060090.JPG

Przed zmrokiem dopadamy asfaltu, widok zachodzącego słońca na jeziorem Shkoderskim - nagroda dla naszych oczu. Zwalniamy, wiemy że na luzaka dojedziemy przed zmrokiem. Delektujemy się swobodnym zjazdem agrafkami w dół, znad pól dociera do nas zapach łąki i ziół, który w ciągu dnia jest stłumiony żarem lejącym się z nieba.

https://lh6.googleusercontent.com/-yAWj6DUrgLI/VJlS0UTXylI/AAAAAAAAR_c/SzxanopQlnA/s912/P1060092.JPG

Na campingu wraz ze zmierzchem zaczyna się życie. Pojawią się nowi goście, ludziska siedzą przy autach i gadają, dzieciaki biegają, pryszczate nastolatki krążą jak ćmy wokół darmowego WiFi z komórami w łapach. Upał za dnia chowa wszystkich w cieniu. Są i nasi znajomi w padżerakach, ratują nas zimnym piwem zanim zrobimy prysznic. Wieczorem idziemy do knajpy na kolację - jesteśmy tak wytrzęsieni, że widelec sam wybija mi rytm na talerzu. To był wspaniały dzień...

cdn.

skarp
23.01.2015, 14:12
LUBIĘ TO :lukacz:

Rebel
24.01.2015, 09:17
Rewelacja!!! :Thumbs_Up::lukacz:

RAVkopytko
24.01.2015, 19:56
Dawaj,Dawaj brodaczu:beer2:

Zet Johny
24.01.2015, 20:25
:lukacz:

mikelos
25.01.2015, 19:33
Dzień 7 Shkoder > Puke > Qafa e Malit > Fierze > Bajram Curri > Valbone


Dziś porzucamy wygodny camping, chcemy w miarę sprawnie dostać się w północnowschodnią część Albanii, celem jest dolina Valbone. Najbardziej widowiskowa jest przeprawa promem po jeziorze Fierze, ale by się na nią załapać trzeba być w Komanie przed 9:00 rano. Zresztą, rok temu nią płynąłem a Blaszany ma wyraźnie niedosyt jazdy, więc nawet nie specjalnie żałujemy że odpuszczamy pływanie baliowozem. Decydujemy się na starą trasę przez Puke, ponoć jest widowiskowa. Poranek upływa na sortowaniu gratów - co zabrać a co zostawić w padżeraku - wiadomo im mniej na grzbiecie tym lepiej. Wyżeramy jakieś pootwierane papu, brudne ciuchy wrzucamy na pakę - będą robić za biologiczny autoalarm - pacjent padnie zanim trafi do stacyjki.

https://lh4.googleusercontent.com/-i8Ic9SUZlbE/VJlS2Oca0hI/AAAAAAAAR_o/PHO4YjqTAu0/s720/P1060096.JPG


Po spakowaniu rogali jesteśmy mokrzy od potu, a tu jeszcze niespodzianka - w GX stopka (już wzmacniana) postanowiła jednak się złamać. Trzymam GX za łeb, Blachowkręt gramoli się na niego i ruszamy poszukać lekarza-spawacza.

https://lh5.googleusercontent.com/-u0ZFwzTxZac/VJlS4KB_xkI/AAAAAAAASms/fbakW1-Ycpw/s720/P1060097.JPG

W Shkoderze jest wszystko, znalezienie spawacza zajmuje tyle ile droga hamowania. Stawiamy GX opartego o jakieś graty i idziemy na migi pokazać co nas boli. Język migowy jest elastyczny niczym stringi na Kaliszu - w teorii jest łatwo w praktyce czasem trzeba się namachać łapkami.

https://lh4.googleusercontent.com/-kFORrUFMRT8/VJlS7uOI1SI/AAAAAAAASAc/s_LqVPOlTm8/s720/P1060105.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-yssHlEnzm_w/VJlS7jZ-i6I/AAAAAAAASAU/eOqB9ADbyK8/s720/P1060103.JPG

Panowie dospawują kawał pręta, nie chcą za usługę złamanego grosza. Uśmiechamy się niczym dwa przygłupy, montujemy cholerną stopkę - robi robotę, można ruszać. Przelatujemy przez Shkoder, potem łapiemy trasę SH5 i lecimy w stronę Puke. Asfalty, zakręty, zapach piniowców i prawie zero ruchu. Każdy kto jedzie teraz z Kosowa, leci autostradą A1, stara droga SH5 straciła na znaczeniu. Mijamy Puke, małe miasteczko - raczej nic tu po nas.

https://lh5.googleusercontent.com/-f-3rIIpHYzc/VJlS8tBx4GI/AAAAAAAASAg/nuQ6_JDpfOo/s720/P1060107.JPG


https://lh6.googleusercontent.com/-PooS3GfnWeE/VJlPXYOnlTI/AAAAAAAARlQ/4DUpWI4EGyQ/s720/GOPR1863.JPG


Gdzieś na wysokości Qafe a Lait odbijamy na północ na żółtą trasę, okazuje się że nadal asfaltową. Zakręty robią się ciaśniejsze, asfalt gorszy ale to nadal kaszka z mleczkiem. Gdy pojawia się szansa na krótki popas, zatrzymujemy się w barze z widokiem na jezioro zaporowe. Wieziemy ze sobą pyszne Burki kupione jeszcze w Shkodrze - razem z zimną kolą to nasz obiad.

https://lh4.googleusercontent.com/-TnSRvxf1JB0/VJlTCgz8c_I/AAAAAAAASBM/2pdsepp6Qqk/s720/P1060115.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-pvB9QO3reRc/VJlTDtZpS4I/AAAAAAAASms/w2crSb9rouc/s720/P1060118.JPG


https://lh6.googleusercontent.com/-2NJzWk33dvw/VJlTF2B9kiI/AAAAAAAASBg/X32OkOsHwyc/s720/P1060122.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Esq3ouXzI3c/VJlTG4svSTI/AAAAAAAASBs/068T6jEDKLA/s720/P1060124.JPG


Na jednym z zakrętów Blaszany łapie uślizg tylnego koła i robi plaskacza. Jechaliśmy na tyle wolno, że właściwie nie ma strat - poza moralnymi. Podnosimy moto, zastanawiamy się co jest przyczyną - okazuje się, że zakręt jest cały w plamach oleju, smaru i innego dziadostwa którego w cieniu nie było widać. Ruszamy dalej.


https://lh6.googleusercontent.com/-8707oI08H6M/VJlTI-qd6-I/AAAAAAAASB8/4qqc_YgyqS0/s1152/P1060130.JPG

Jedziemy wzdłuż jeziora, kusi nas wodą ale brzegi są strome i nie ma zjazdów. Typowy zbiornik dla hydroelektrowni, która za chwilę wyłania się zza zakrętu. Duże betonowe bydle. Albania obok Norwegii to jeden z dwóch krajów w Europie który najwięcej korzysta z hydroelektrowni - to chyba lepsze od kopalni, węgla i górników choć dla krajobrazu niekoniecznie.

https://lh5.googleusercontent.com/-9F1JPfWD8zA/VJlTLpDl_yI/AAAAAAAASCQ/b6P5YRYdTOQ/s720/P1060131.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-yw0ZxsSwdvk/VJlTNDvgAXI/AAAAAAAASCc/7LxDa7JGvFE/s720/P1060134.JPG

Mijamy Fierze i Bajram Curii - typowe małe miasteczko, bez zabytków i pięknej architektury. Po paru km wjeżdzamy do doliny Valbone. Początek jest nadal szutrowy, dalej panuje już kraina asfaltu. Mimo tego, uważam że Valbone jest piękne i jest to uczta dla oczu - nawet jeśli zawieszenie przysypia z nudów.

https://lh4.googleusercontent.com/-k_KLHpR1kRc/VJlOYDPCkGI/AAAAAAAARZQ/i6BRZ8UvLBk/s720/DSC03377.JPG

Nie chce nam się jechać do końca doliny, łapiemy jakiś mały pensjonat z opcją na spanie w namiocie, ustalamy co i jak i zjeżdżamy przez strumień na miejsce gdzie można postawić namiot. Kibel i łazienka jest w pensjonacie, wokoło parę innych namiotów. Ideał zakłóca tylko fetor ze śmieci które gromadzą w skalnej szczelinie właściciele pensojariusza. Ot, recykling po albańsku.

https://lh4.googleusercontent.com/-_l58Ooo8P70/VJlTOMGakfI/AAAAAAAASCo/ECEarzIpyW8/s720/P1060138.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-1f1ZDS0_miA/VJlTQClR5YI/AAAAAAAASC0/tYYbcEVzmKw/s720/P1060139.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-Qk8r9B5rhWc/VJlTQgIotgI/AAAAAAAASC4/7oCEaWiWeqU/s720/P1060141.JPG

Wieczorem idziemy do baru, zamawiamy jakieś ciepłe żarcie i zimne piwo. Ceny wyższe niż w mieście ale akceptowalne, jemy gadamy - fajny dzień za nami. Bez szutrów ale za to z ładnymi widokami.

https://lh5.googleusercontent.com/--PbA6HmwjbI/VJlTT5qgNNI/AAAAAAAASDM/LSU6KVphWKA/s720/P1060144.JPG

cdn.

Komak
25.01.2015, 22:03
Bardzo miłe czytanie i oglądanie.Czekam na to cdn.

MOTOMYSZA
25.01.2015, 22:55
Zaaaajebiaszcza opowiastka !!!! Czekamy na jeszcze ... :lukacz: :)

Scorpi
25.01.2015, 23:44
Wasza trasa i styl zwiedzania to to czego brakowało mi w albani... ale jak na ekipe asfaltową i tak było zajebiście... dawaj dalej zdrajco.... :p

mikelos
26.01.2015, 09:58
Wasza trasa i styl zwiedzania to to czego brakowało mi w albani... ale jak na ekipe asfaltową i tak było zajebiście... dawaj dalej zdrajco.... :p

Poprzednie 3 wyjazdy (Ukraina, Turcja/Gruzja, BIH/MNE/Albania) robiliśmy w 90% po asfalcie na cięższych sprzętach (XRV, GS). Co chwila łapaliśmy się myślach, że nie jedziemy tam gdzie chcemy (w domyśle boczne drogi/szutry) tylko tam gdzie musimy. A bo sprzęt za ciężki albo trasa zaplanowana tak mocno, że nie ma na to czasu albo strach że jak coś dupnie, to powrotem będzie nędza.

To jest nasz pierwszy wyjazd z lżejszymi moto na lawecie i jestem zdania, że to najlepszy sposób podróżowania. Szybki i ekonomiczny dojazd na miejsce, łatwa ewakuacja jak coś padnie, można założyć agresywne opony i zębatki. Można wziąć więcej gratów (żarcie, ciuchy, części) i traktować auto z lawetą jako bazę. Wszystko wskazuje na to że będziemy z Blaszanym podążać w tą stronę, ja pewnie jeszcze zejdę z masy i pojemności - jak budżet pozwoli :)

Tomek
26.01.2015, 14:54
Ekonomicznie, to mam pytanie ile paliło Wasze autko ma tych kapciach i z lawetą z motkami ?

pałeł
26.01.2015, 17:20
pewnikiem koło 10,5 litra tzn moje tyle piło na 31"at :)

strobus1
26.01.2015, 20:52
ja pewnie jeszcze zejdę z masy i pojemności
Wyluuzuj nie wyglądasz jak Święty Mikołaj...
pojeżdżawka :Thumbs_Up:

mikelos
26.01.2015, 20:53
Szczerze mówiąc - nie mam bladego pojęcia. Blaszany - do tablicy ! Chciałem założyć hak w aucie żony (Berlingo 1.6HDI) ale mnie pogoniła wiedźma :(

jacoo
26.01.2015, 21:39
Wy tu gadu gadu o ciągnięciu i innych hakach na kobiety....a co z tzw ciągiem dalszym "brodaczóóó"???

b. fajowa relacyjka:)

luki.gd
27.01.2015, 01:27
no! w końcu udało mi się dotrzeć do kompa.. :))
ciemno i zimno, ale z lata zostało sporo wspomnień i fantastyczne widoki na fotkach, co pewnie zresztą będzie jeszcze widać :))

co do spalania pajero... palił tak długo, aż spalił :) - pojęcia nie mam ile... przesłuchiwałem go, ale się nie przyznał... :)))

pałeł
27.01.2015, 12:29
Lubię to

mikelos
30.01.2015, 22:00
Dzień 8 - Valbone > Bajram Curri > Krume > Kukes


Nocka nieco chłodna, jak to w górach przy strumieniu. Lekko wychłodzeni ratujemy się poranną kawą oraz cieszymy się na widok dwóch atrakcyjnych gorących lasek. Rano wpadają do nas z wizytą dwie niezłe cielęcinki, w wieku całkiem atrakcyjnym, o gładkiej aksamitnej skórze, opalizującej jak po samoopalaczu z Rossmana, wystających kościach miednicy i delikatnym rysunku żeberek. No cud, malina - palce lizać.

https://lh6.googleusercontent.com/-DP6841b5YNo/VJlTX6a9CdI/AAAAAAAASDs/EHU40OliPKo/s720/P1060149.JPG

Wiatr lekko rozgania chmury, słońce dopada góry śmieci upchanej za skałą, smrodek pogania nas - pakujemy graty w ekspresowym tempie i znikamy. Kierunek - północ, w stronę końca doliny Valbone. Przed nami ocean równego asfaltu, pensjonaty i widoczki - wystarczy kręcić łbem.

https://lh3.googleusercontent.com/-rhhKvXJUgHk/VJlPRK8ZG1I/AAAAAAAARj4/JqfmR2I0dWU/s720/G0011876.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-5whJ9EWVSdk/VJlPSitaXPI/AAAAAAAARkQ/hh-DGmZQaPQ/s720/G0011898.JPG

Koniec doliny, dalej już tylko można atakować góry z buta. Obracamy się na pięcie, rytualne fotki i kilkadziesiąt sekund później pędzimy z powrotem. Nie ma co się oszukiwać - tak niebawem będzie wyglądać większość Albanii - asfalt, pensjonaty i turyści. W sumie - trudno by taki potencjał turystyczny się marnował.

https://lh3.googleusercontent.com/-4Fmxc2lP4sA/VJlTYWOMM4I/AAAAAAAASDw/F572XDCtlkE/s720/P1060150.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-2WQ-Ty-YW34/VJlTcsZWjOI/AAAAAAAASEI/zRd5nLHR6Os/s720/P1060154.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Ure1Q6x_E-Q/VJlOZPstlfI/AAAAAAAARZY/U56IZgq7Mfk/s720/DSC03379.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-IkxudLKmSyQ/VJlTgjtQvNI/AAAAAAAASEk/0qW-THyobC4/s720/P1060158.JPG

Wylot z doliny jest jeszcze szutrowy, chwilę ganiamy się z ekipą budowlańców w pickupie - kurzą jak cholera, lecimy 80-90 km/h - Blachowkręt docisnął i ich wyprzedził, ja odpuszczam - slalom między prętami zbrojeniowymi wystającymi z kup skalnego gruzu to nie jest moja ulubiona dyscyplina.


https://lh6.googleusercontent.com/-EcjCkM971og/VJlTgxENCAI/AAAAAAAASEo/TEebJrIy-90/s720/P1060159.JPG

Wracamy przez Bajram Curri, łapiemy drogę SH22 a potem mijając Sopot łapiemy SH23 w stronę Krume. Droga poprawiła się od zeszłego roku, wyrwy i fale w asfalcie załatano, poprawiono oznaczenie. Widoki takie same jak rok temu więc daruje powtarzanie fotek. Dopadamy do Krume, w małej knajpce jemy coś lekkiego, chwilę szukam po miasteczku piekarni. Łażenie w stroju enduro w tym upale to perwersja. Jakiś pomocny Albańczyk pomaga mi znaleźć sklepik. Język migowy to potęga :)

https://lh5.googleusercontent.com/-UhNoIpFYyDY/VJlOaBwDiEI/AAAAAAAARZg/AFbUrlTahZ4/s720/DSC03380.JPG


https://lh3.googleusercontent.com/-bS2MACrzKbc/VJlTix9GhUI/AAAAAAAASnY/MwHuTyNgOAY/s720/P1060161.JPG

Szukamy chwilę sklepu z olejami. GX jednak trochę chla, DR zachowuje się jak alkoholik na odwyku. Jak teraz patrzę na ten wielki czarny wór an DRce, zastanawiam się co ja tam do diabła upchałem. Na każdy kolejny wyjazd biorę coraz mniej, ale widać jednak nadal za dużo.

https://lh5.googleusercontent.com/-YZF1saI33IQ/VJlTkFdPwbI/AAAAAAAASFA/Qt_Hbq4o6FA/s720/P1060165.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-oYqFh8UNvWk/VJlTjzA79OI/AAAAAAAASnY/a49IwOidNVE/s720/P1060164.JPG

Z Krume odbijamy na wschód, chcemy szutrami przez góry dotrzeć do granicy (obok wsi Moriq i Pogaj) i wrócić potem wzdłuż rzeki wrócić do Kukes. Na mapie wygląda to realnie, Garmin twierdzi że nas pogięło i karze spadać na bambus. Wspinamy się szutrówką nad miasteczko, winkle ciasne i strome - nareszcie szutry pod kołami. Kamory pieszczą osłonę silnika - uwielbiam ten łomot.

https://lh6.googleusercontent.com/-rQKnvndWDTo/VJlOcEZ4zrI/AAAAAAAATAA/wsxNdThGvFw/s1152/DSC03384.JPG

Wyszukujemy małą łączkę, wyciągamy żarcie i wodę, leżymy w cieniu i odpoczywamy. Wokoło tylko barany i my - czyli sami swoi.


https://lh5.googleusercontent.com/-tRR3_ftDKXg/VJlTok9VM6I/AAAAAAAASFg/f9BO5lEnXUI/s720/P1060169.JPG

Mijamy pojedyncze chałupy, szutr coraz bardziej szczerbaty, wokół widoki jak ze średniowiecza: osiołki tak, auta nie. Kręcimy się chwilę między skalnymi murkami, chlewikami i domkami. Dwóch lokalesów kiwa głową, dalej drogi nie ma, 1:0 dla Garmina - zawracamy.

https://lh3.googleusercontent.com/-1pyF55m3vvY/VJlTrwuK9DI/AAAAAAAASF0/7cDhKGBcU7Q/s720/P1060172.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-1MZ6YwszcB0/VJlTsKBr3dI/AAAAAAAASF4/RcDYxUXW-dE/s720/P1060173.JPG

Krume z góry wygląda atrakcyjnie, przelatujemy szybko i wracamy na asfalt, do Kukes zostało już niedaleko. Asfalt. Dzisiejszy plan podboju szutrowego świata szlag trafił.

https://lh5.googleusercontent.com/-ftBQeByfKsc/VJlTuV1asQI/AAAAAAAASGA/nXTM7pt0kJQ/s720/P1060174.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-83O52lRJg2M/VJlTvbB72xI/AAAAAAAASGY/HOI1bcYPz4w/s720/P1060175.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5HLU28HZG0w/VJlTyoO7b9I/AAAAAAAASGo/XCALCn9V7mk/s720/P1060180.JPG

W Kukes robimy zakupy, trochę owoców, jakieś piwo, tankowanie - tam nie ma nic interesującego. Wypadamy nad jezioro, szukamy jakiejś dobrej miejscówki, tej ubiegłorocznej nie mogę znaleźć. Mijamy małe lotnisko, znajdujemy boczną zatoczkę. Na brzegu trochę śmieci, ale daje radę ogarnąć kawałek trawnika pod namiot.

https://lh3.googleusercontent.com/-vdY8t_iYN8Y/VJlT0iPj1lI/AAAAAAAASG4/lCdlHoElNT0/s720/P1060183.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pEKNEWK5cJU/VJlTzEGQ2MI/AAAAAAAASGs/-4pKH13c1EE/s720/P1060181.JPG

Przychodzą i nasi bliscy znajomi...

https://lh5.googleusercontent.com/-cJhcQce1MyM/VJlT22H4p9I/AAAAAAAASHM/lqJihf51p7E/s720/P1060186.JPG

...ze swoim przewodnikiem. Uśmiechamy się, częstujemy piwem, w kilku słowach po angielsku dostajemy zapewnienie, że tu jesteśmy bezpieczni.

https://lh5.googleusercontent.com/-nlR20CesObY/VJlT3bZOj2I/AAAAAAAASnY/FZBZTnZNy8M/s720/P1060188.JPG

Po całym dniu możliwość popływania to najlepszą nagrodą - no, może poza zimnym piwem. Robimy małe pranie. Wieczorem przychodzi nasz znajomy z arbuzem i wielką torbą winogron. Wcinamy owoce, na niebie przewalają się ciemne chmury, taka niby burza - czekamy na deszcz.

https://lh3.googleusercontent.com/-QtJlTfmvCO4/VJlT5YNsyDI/AAAAAAAASnY/V54TYkGz4F4/s720/P1060189.JPG

cdn.

Komak
30.01.2015, 22:17
Mikelos WYBACZAM TOBIE bo właśnie miałem wyłączyć kompa ale załapałeś się z relacją.Proszę więcej tak nie robić.HE HE..Czekam na cd....

!marysia!
31.01.2015, 07:17
Kurde, to oczekiwanie na następny odcinek dłuży się jak oglądanie reklam na Polsacie ;)

:D

mikelos
31.01.2015, 18:52
Dzień 9 - Kukes > Shistavec > masyw Koraba

W nocy wiatr szaleje, chmury przewalają się po niebie, wokół grzmi, błyska ale deszczu spada parę kropli. Ociągamy się przy śniadaniu - będzie z tego deszcz czy jednak nie ? Poranne pływanie, papu, kawa - no, niestety z kupą jest problem. Zero krzaczków, wokoło kręcą się pasterze dla których jesteśmy mega atrakcją. Jako przypadkowym celebrytom nie wypada nam wypinać do nich tyłków. Wyczajam moment gdy nie jesteśmy w centrum uwagi, chowam się w zagłębieniu terenu i udaje wielce zamyślonego.

https://lh6.googleusercontent.com/-iMy2sH0znG0/VJlT51PF2eI/AAAAAAAASHk/jnJxpwxkA9Y/s720/P1060191.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-qwmsawjJtnY/VJlOddhwkvI/AAAAAAAARaM/j28dR_5N8e8/s720/DSC03386.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ROizdwT9XnE/VJlT6CzYR1I/AAAAAAAASHo/AfHz2gQCXlo/s720/P1060192.JPG


Składając namiot natrafiamy pod podłogą na sublokatora. Blaszany mówił coś wieczorem, że mu żaba kicała po gratach w przedsionku ale widać piwo + arbuz zmącił mu umysł. Tupiemy jak pieprznięci, gość spieprza wywijając esyfloresy. Od tej pory przed założeniem ciuchów i butów porządnie je wytrzepuję - ot, taka niewinna dewiacja.

https://lh6.googleusercontent.com/-QDWQBUP-opU/VJlT80GluTI/AAAAAAAASH4/QsSL0dDEiPQ/s720/P1060194.JPG

Wracamy do Kukes, lecimy kawałek w stronę granicy z Kosowem i odbijamy na południe w drogę (SH26) wzdłuż rzeki Lumes. Chcemy wjechać w górę, jak najbliżej granicy z Kosowe, celujemy w wioskę Zapod. Droga szutrowa ale znośna, mijamy hydroelektrownie i wbijamy się w góry. Robi się widowiskowo...

https://lh4.googleusercontent.com/-Vq_K3iLhuto/VJlOepfgKVI/AAAAAAAATAE/706zQolB9x8/s1152/DSC03391.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-JoFVIl4x4xU/VJlT9iqSn9I/AAAAAAAASIA/EoDBy9VbMLo/s720/P1060196.JPG

Nawigacja dzielnie prowadzi nas od zakrętu do zakrętu, miejscami mijamy malutkie kamienne wioski. Droga miejscami zamienia się w ścieżkę, tutaj nadal jedynym środkiem lokomocji jest osiołek i dwukółka. Klnę w duszy na cholerny tłumik, karbonowy Leovince mimo stłamszenia DBkillerem huczy i niepotrzebnie straszy ludzi. Miejscami jest tak wąsko, że ledwo przeciskamy się z Rogalami. Tam nie mam czasu na wyjęcie aparatu - walczę by koła nie zsuneły się do strumyka z gnojówką po lewej oraz by rogal nie zaczepił o krzczory po prawej.

https://lh5.googleusercontent.com/-Mi_Gfts2_34/VJlUATPit7I/AAAAAAAASIU/plR4pVtQYWk/s720/P1060198.JPG


https://lh5.googleusercontent.com/-AEdDpMI1ZRs/VJlUA6IQrUI/AAAAAAAASIY/o7zeLLKfKAQ/s720/P1060199.JPG


Dopiero poniżej wioski droga poprawia się na tyle, że można jechać autem. Mieszkańcy wioski noszą na ramionach worki z mąką prosto z zaparkowanej ciężarówki. Nie mam pojęcia jak dzieciaki chodzą stąd do szkoły - widzieliśmy jedną i dojazd do niej był hardkorowy.

https://lh3.googleusercontent.com/-DnRu6Wrg_Ag/VJlUCjJ_bhI/AAAAAAAASIg/AfvC_tfk6OY/s720/P1060200.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-u3qUJ1EybpU/VJlUELZahXI/AAAAAAAASIw/5x0-18yZuHY/s720/P1060202.JPG

Szutrówkami dojeżdżamy w okolice Shistaveca. Cały czas mam wrażenie powrotu do przeszłości, nie ma aut, tłumów ludzi, reklam przy drodze - świat może być piękny. Jedyne oznaki cywilizacji to my - spoceni blaszani marsjanie.

https://lh6.googleusercontent.com/-NvEat2imviY/VJlUKKsEuRI/AAAAAAAASJc/vGviofz_mZw/s720/P1060208.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-uX6YKRLIczg/VJlULgM5c_I/AAAAAAAASJo/DhIGIPxWmoM/s720/P1060210.JPG

Dojeżdżamy do Shistaveca - na mapie wydawał się sporym miasteczkiem, w realu to większa wieś. Po środku meczet, obok sklepik i knajpa, jest też ponoć jakieś małe muzeum. Stawiamy motki w "centrum" - budząc ponownie sensację wśród dzieciarni. Zanim zdążyliśmy zdjąć kaski, ktoś mówi do nas "Cześć"...

https://lh5.googleusercontent.com/-zTtcvYSqcD4/VJlUNNyPVtI/AAAAAAAASJ0/_2LNQZD5f88/s720/P1060211.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-yEjm63LHc3Y/VJlUOFktrbI/AAAAAAAAS5U/k0SUtFaluvo/s720/P1060213.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-qEOFGK-0-uI/VJlUQSpJ3XI/AAAAAAAASKU/8-Rl2w6_fpA/s720/P1060214.JPG

Nowy znajomy okazuje się być Albańczykiem, który pracuje z Polakami w UK. Zna może ze 200 słów, ale to wystarczy do sprawnej komunikacji w tych warunkach. Zostawiamy graty i idziemy coś zjeść do knajpki widocznej z tyłu. Pokazuje nam gdzie i jak dojechać by dostać się na grań. Jemy coś lekkiego, chyba kozi ser i jakiś jogurt, gadamy.

https://lh3.googleusercontent.com/-y18nRm65ujc/VJlUR8fOmuI/AAAAAAAASKg/4VVYWrWFobo/s720/P1060217.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-gNXAf05n1vU/VJlUVLHHEvI/AAAAAAAASnY/C_8VQN7duWg/s720/P1060220.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-wcAZLk3vAio/VJlUVDUhDNI/AAAAAAAASnE/TfcxolDp24E/s720/P1060222.JPG

"Centrum" Shistaveca...
https://lh6.googleusercontent.com/-mlmf76l1ons/VJlUWHL4vZI/AAAAAAAASLE/u77gMCHqgzI/s720/P1060223.JPG

...i panorama Shistaveca.

https://lh6.googleusercontent.com/-lZORQnyA5jo/VJlUXAGIgEI/AAAAAAAASLk/y2HtNPm3Tuc/s720/P1060224.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-IFUzyzaRiyo/VJlUXiP4tII/AAAAAAAASLc/eFSFeCRRvog/s1152/P1060227.JPG


Wspinamy się na grań wiodącą w stronę masywu Wielkiego Koraba. Na zboczu jakiś szalony inwestor rozpoczął budowę wyciągu narciarskiego - zaciskam kciuki by mu się nie udało. Niech narciarze ujeżdżają Alpy - tutaj proszę nie wprowadzać cywilizacji golonki i piwa.

https://lh5.googleusercontent.com/-8Ark5kvTOuY/VJlOe5-MKUI/AAAAAAAARao/a0x84vRBuVQ/s1152/DSC03393.JPG

Podjazd na grań po ledwo widocznych śladach w wysokiej trawie idzie podejrzanie sprawnie, szerokim grzbietem wiedzie wygodna trawiasta droga. Po lewej Kosowo, po prawej Albania proszę wycieczki. Zbocza z tej perspektywy wydają się na tyle płogie, że nasza czujność idzie drzemać.

https://lh4.googleusercontent.com/-PKL4the0z88/VJlOgd-9SQI/AAAAAAAARa8/QtrlH5Gshcs/s720/DSC03395.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-E8oEidAB2FY/VJlOgX7gIRI/AAAAAAAARa4/OQBm3ICupFg/s1152/DSC03397.JPG

Dosyć radośnie jedziemy w stronę skalnego pagórka, droga nieco się wznosi ale nadal nie ma dramatu. Jest sucho, jest przyczepność, jedziemy...

https://lh6.googleusercontent.com/-qD9PxOBIvy0/VJlUeWU_apI/AAAAAAAASMg/5XJPjj_g5Uc/s720/P1060237.JPG


https://lh5.googleusercontent.com/-iNEsoSX3qPI/VJlUgW02sQI/AAAAAAAASM0/sqc3zmzfxDQ/s720/P1060240.JPG

I tu powinna skończyć się relacja, gdybyśmy byli mądrymi chłopcami. Tu gdzie kończy się ślad drogi, normalni ludzie zawracają - niestety, mądrość nas wtedy opuściła. Trawersujemy skalną formację, wmawiając sobie że jedziemy trialówkami. Kamyczki wielkości pralki wystają z traw, co chwila przeskakujemy przez te mniejsze - wielkości śpiącego odkurzacza.

Prześwit GX to coś ok 30 cm, dociążona DR ma pewnie ok 20 cm - te "marne" 10 cm robi różnicę. Tam gdzie GX przeskakuje, ja drę brzuchem. Jedyna pociecha w tym że mam lepszą osłonę silnika. Ta w GX jest podwieszona pod silnik na gumowych klockach - brak ramy na dole czasem bywa przekleństwem.

https://lh4.googleusercontent.com/-podqVV8nDcE/VJlUh5MvfWI/AAAAAAAASNA/HPt-2Zwf4ok/s720/P1060242.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-jdEngP_i45E/VJlUkUDjwZI/AAAAAAAASNQ/VGQ2hl5HoMs/s720/P1060244.JPG

Turlamy się wokół skalnego pipanta, objeżdżamy go po Kosowskiej stronie. Tam gdzie trzeba przepchnąć albo podnieść motki łapie nas zadyszka. No, jak się wjeżdża w pół godziny 1 km w górę, to czerwonych krwinek nie przybywa w tym samym tempie. Jest gorąco, pchamy się dalej, bezmyślni gimnazjaliści. Mamy skandalicznie wolne tempo podróży, zrobienie 70 km zajęło nam 2,5 h jazdy - średnia 28 km/h.

https://lh6.googleusercontent.com/-jdBOx8ELL8I/VJlUkWgfToI/AAAAAAAASNY/6AO3Fo4d-Xg/s720/P1060245.JPG


https://lh4.googleusercontent.com/-of7xPKOjE2g/VJlUk4rHx7I/AAAAAAAASNc/k-uJDLmwnMc/s720/P1060246.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-zB79lvNrOvI/VJlUlrRA0iI/AAAAAAAASNg/4ukm32v-EQg/s1152/P1060248.JPG

Pieszą ścieżką, przeskakując przez kamienie i kamory docieramy do niewielkiej przełęczy. Mamy trzy opcje: jechać dalej w stronę wielkiego Koraba (2764 m npm) - oj, stromo; zawrócić - my ? nigdy; albo zjechać w dół na Albańską stronę. Wypatrujemy z góry ścieżek - jakieś są, z góry wyglądają prześlicznie i niewinnie. Oj, słodcy idioci....

https://lh5.googleusercontent.com/-6GxveMPWGEw/VJlUnmyBKNI/AAAAAAAASNw/QQBqbbAuOzI/s720/P1060249.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Rl-LswFSWSk/VJlUqiCcQcI/AAAAAAAASOE/d8SrevsTtjc/s720/P1060252.JPG

Stoki z góry wydają się płogie, na zdjęciu wychodzą wręcz jak płaskie polanki. W realu - nic z tego. Ścieżki urywają się znienacka, wyprowadzają nas na strome zbocze. Nasza "urocza" ścieżka okazuje się być skalną bruzdą wyrytą przez wodę, zarośnięta do wysokości ramion dzikimi trawami. Im dalej tym głębszą, brzegi są powyżej kół. Jedziemy nią ile się da, podnóżki drą skałę mimo, że już dawno złożyło je do pionu.

https://lh5.googleusercontent.com/-Fx48lMRMxJw/VJlUoLYDr_I/AAAAAAAASN4/tnf_txtDfCE/s720/P1060251.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Fa9OwTpCGG8/VJlUreR-wzI/AAAAAAAASOQ/5Ujxyh_ywLc/s720/P1060255.JPG


Blaszany wpada parę metrów z przodu w skalne imadło. Skała blokuje się o tylny zbiornik, osłonę silnika, rogala. Nie ma opcji by jechać dalej. Zdejmujemy bagaże, wywalmy je na stok. Jest tak stromo, że wygodniej jest łazić na czworaka. Siłujemy się z GX, w końcu udaj się nam wyszarpać go do góry i wywalić na bok. Sprowadzamy go kilkadziesiąt metrów w dół, asekurując z obu stron: hamulec, wbita 1 i manewrowanie sprzęgłem.

https://lh4.googleusercontent.com/-26ocyDyHwJA/VJlUtdl5y9I/AAAAAAAASOY/ePwMi2MxABw/s720/P1060256.JPG

Powtarzamy manewr z DR, wyciągamy ją z rowo-ścieżki i dysząc sprowadzamy na dól. Próba zjazdu kończy się cyrkowym piruetem - macham podeszwami butów w stronę nieba, gębą walę w trawę. Dalszych prób jazdy kategorycznie odmawiam. Sprowadzamy ścieżką motki w dół, słońce znika za grzbietem, robi się nieco chłodniej. W tym tempie szansa na dotarcie do jakiejś wioski przed zmrokiem jest zerowa. Pasterz z osiołkiem mija nas i pyta czy jest OK ? Myślę chwilę jaki jest kurs wymiany DR za 1 osła ? Ostatecznie miłość do DR zwycięża, ale gdyby do osła dorzucił kolację i niewiastę, zrobilibyśmy deal jak nic :)


https://lh6.googleusercontent.com/-IxBwfmJ5wCQ/VJlUuccXRWI/AAAAAAAASOk/PthxNqjQePc/s720/P1060257.JPG

Wypatrujemy niewielkie wypłaszczenie kilkaset metrów dalej, dobra miejscówka pod namiot. Ścieżka jest zbyt wąska dla nas trzech: ja idę nad ścieżką, na ścieżce prowadzimy moto, poniżej ścieżki idzie Blaszany. Co kilkadziesiąt metrów albo ja potykam się i wywracam, albo Blaszanemu kończy się przyczepność i ześlizguje się po trawie kilak metrów w dół. Przestałem liczyć ile razy podnosimy motki do pionu. Ostatnie kilkaset metrów robimy wahadłowo: motki luzem, bagażem znosimy na grzbiecie. Dwa stare osły - jeden brodaty, drugi blaszany.

https://lh3.googleusercontent.com/-fvk3I3JybUE/VJlUurpfI4I/AAAAAAAASOo/QrIrs3ePXC0/s720/P1060258.JPG

Durne 400 m deniwelacji zajmuje nam całe popołudnie, w ostatnich promieniach słońca stawiamy namiot, nocleg wypada na 1700 m npm. Motki zostawiamy kilkadziesiąt metrów wyżej na ścieżce. Jesteśmy zdrowo zmachani i mamy ostatnie krople wody. Gdzieś ponad nami, słychać strumień. Zbieramy resztki sił, zgarniamy wszystko w co można nabrać wody i ruszamy pod górę. Strumień ma z metr szerokości, woda jest lodowata i pyszna - nigdy nie smakowała mi bardziej. Pijemy jak konie po westernie. Trochę obmywamy się z potu i kurzu, wracamy z zapasem wody do namiotu.


https://lh4.googleusercontent.com/-uIRRruwtYHE/VJlUxuZ80hI/AAAAAAAASPE/qiN8ubq-_M8/s720/P1060260.JPG

Wyciągamy żarcie z rogali. Połowa żarcia jest dosłownie w proszku. Od upadków rozpieprzyły się pojemniki. Wyciągam makaron zmieszany z kukurydzą z puszki w lekkiej posypce z mleka w proszku. Blachowkręt wkręca mnie, że w okolicy są niedźwiadki. Za żadne skarby nie chcę spać wokół tego kulinarnego śmietnika. Wynoszę żarcie jak najdalej od nas. Gotujemy coś na ciepło w świetle czołówek, wokół gwiazdy i my. Szkoda - nie mamy choćby grama wina. Temperatura spada, wilgoć w powietrzu, pakujemy się do namiotu. Chłodno. W nocy mam sny pełne goniących mnie misiów - Blaszany, a niech cię cholera trafi za to...

cdn.

jacoo
01.02.2015, 10:54
Rewelacja!!!!

voxan69
01.02.2015, 12:17
Piękne tereny a co najważniejsze jeszcze można znaleźć spokój i spać bez ludzi w głuszy

Boski-Kolasek
01.02.2015, 21:38
Wow, zachecajaco!!!
Bardzo zachecajaco!!
Kto robil baki w motX?

luki.gd
02.02.2015, 18:49
cała rzeźba w g450x autorstwa chłopaków z mxmoto, zrobili 3 sztuki, foty i ofertę można znaleźć u nich na stronie

jacoo
14.02.2015, 12:35
Przerwa swiateczna czy jakas grubsza awaria klawiatury????

mikelos
15.02.2015, 14:06
Będzie ciąg dalszy lada moment, szykuję w garażu parcha na Maroko - kuso z czasem :(

mikelos
21.02.2015, 21:40
Dzień 10 - Masyw Korabu > Peshkopi

Dawno nie miałem takiego widoku z okna po przebudzeniu. Ryj mam lekko zapuchnięty - tym razem to zwykłe zmęczenie a nie wóda :) Jest rześko, ale wiemy że za godzinę-dwie zacznie się upał. Montujemy jakieś śniadanie z resztek jedzenia. Zgarniamy też resztki żarcia których w nocy nie zjadły "mityczne misie". Nie mamy zwyczaju zostawiać za sobą śmietnika - trzeba zwieźć je na dół.


https://lh3.googleusercontent.com/-UbhoX3WgRhM/VJlUv1nqbAI/AAAAAAAASOw/qRcQ4owhIiA/s720/P1060259.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-uIRRruwtYHE/VJlUxuZ80hI/AAAAAAAASPE/qiN8ubq-_M8/s720/P1060260.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Qs6E-WrBxgo/VJlU0yfeFNI/AAAAAAAASPc/EMocqoKqFQQ/s720/P1060266.JPG


Sprowadzamy motki na luźno bez bagaży kilkadziesiąt metrów w dół oślą ścieżką. Idzie nam całkiem sprawnie, unikamy kolejnych gleb i fikołków. Juczymy motki i powoli na jedynce ześlizgujemy się, bo nadal jest stromo i przyczepność jest taka sobie. Eh, gdyby tak DR ważyła 120 kg a nie 160 kg to byłoby nawet zabawnie, a tak walczymy ze zjazdem kolejne 500 m deniwelacji prawie do południa. Tam gdzie navi pokazuje już drogę, natrafiamy na stary szlak, zasypany skalnym rumoszem. Na końcu każdego zakrętu przekraczamy kolejne strumyki - mostki dawno temu zniknęły.


https://lh6.googleusercontent.com/-iiYTfCja0zM/VJlU06wNMRI/AAAAAAAASnY/Qdp8JDYZAbo/s720/P1060267.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-DksBk5uqcIw/VJlU8oOxIAI/AAAAAAAASQg/yv7hnI3mlv8/s720/P1060276.JPG


Tak wygląda "droga" którą prowadzi nas navi. Wymyślam jej od złośliwych małp i kretynek, jest nie ugięta ale przynajmniej mi jest lżej na duszy. Dopiero później odkryłem, że ustawiłem profil wspinaczka - sam jestem kretynem :)

https://lh3.googleusercontent.com/-r6rvgyO06IY/VJlU5D6lBMI/AAAAAAAASQA/geHYMPEpErc/s720/P1060272.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-qj_-2N4IF60/VJlU2XEo7-I/AAAAAAAASPo/JaUB1Yjhxtc/s720/P1060269.JPG

W końcu wydostajemy się na porządną szutrówkę, jest szczerbata jak stary dziad, ale teraz jest dla nas jak autostrada. Na przełęczy resztki dumy albańskiej armii - jakieś schrony albo co.

https://lh4.googleusercontent.com/-qOZzjEm7aZk/VJlOjBeKEOI/AAAAAAAATMA/RZ5t7dWoB6Q/s1152/DSC03403.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-JP0HwyBbqYI/VJlU-cf54jI/AAAAAAAASQs/cNY7HdWc9Ak/s720/P1060277.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-4_I99mlyrxA/VJlVBoYHa7I/AAAAAAAASRE/Uz8qL5KyBsA/s720/P1060280.JPG

Szutrami docieramy do zjawiskowego miejsca - pojawiają się jurty i pastwiska. Gdyby nie navi, pomyślałbym że rzuciło nas do Mongolii.

https://lh6.googleusercontent.com/-4Uk1zlDMaR8/VJlVDtyCcII/AAAAAAAASRY/vwfrEKaxzGk/s720/P1060283.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-03zAuN56QRM/VJlVGavQlzI/AAAAAAAASRw/FFmY_Z_CX18/s720/P1060287.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-sLIru9p7BEs/VJlVH2y_tSI/AAAAAAAATME/MhVkY9YBjpo/s1152/P1060290.JPG

Niebiańskie szutry się kończą, docieramy do asfaltu. Zatrzymujemy się w jakimś przydrożnym sklepiku - żar leje się z nieba. Siadamy w cieniu, pijemy coś zimnego. Dopytujemy sklepikarza o stację benzynową - zupełnie niepotrzebnie. Oprócz chleba, piwa ma też benzynę - tankujemy wersję różową :) Przy okazji wywalam worek ze śmieciami - zwiozłem drania do cywilizacji, cały się rozpierdzielił, kukurydza smażona na karbonie psia krew...

https://lh5.googleusercontent.com/-gPqLbmHOqWY/VJlVLcneUQI/AAAAAAAASSc/aB8Fg0LoJFk/s720/P1060292.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-XfrnokuICgU/VJlVKcg3awI/AAAAAAAASSQ/vIOsO_GNXI4/s720/P1060291.JPG

Pchamy się na południe, prawym brzegiem rzeki Czarny Drin w stronę Peshkopi. Widoki piękne, mijamy małe wioski, na drodze ruch niewielki. Nie śpieszymy się, na dziś nie mamy planów podboju świata.

https://lh6.googleusercontent.com/-nDSHSXEF--M/VJlVL5pFG5I/AAAAAAAASSg/tiaQfc41Mbc/s720/P1060293.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-BDO3prljY5A/VJlVNx1kgVI/AAAAAAAASSo/DIDnrt65EnM/s720/P1060294.JPG


Kluczymy na północ od Peshkopi szukając między wioskami dobrego zjazdu nad brzeg rzeki. Po wczorajszym mordowaniu się po górach, mamy ochotę popływać i wypić zimne piwo. Trochę na nosa trafiamy na dobry zjazd. Rozkładamy bambetle czujnie obserwowani przez pół tuzina dzieciaków. Uśmiechamy się, Żelazny wygrzebuje jakieś słodycze. Obok mają swoje obozowisko tubylcy, rozmawiamy z głową rodziny, przyjechali do roboty na lato z całą rodziną.

https://lh6.googleusercontent.com/-8sq6u8cuH2I/VJlVPgdaI4I/AAAAAAAASS4/J4-0vEGkJwI/s720/P1060296.JPG

Najlepsze jest to, że w tym białym baraczku w tle jest bar z zimnym piwem :) Wygląda jak ruina, w środku jest goły beton, dwa stoły ale jest lodówka, prąd i piwo - czego chcieć więcej. Syn właściciela za pomocą google translate i srajfona gada z nami - zderzenie cywilizacji :)

https://lh4.googleusercontent.com/-gQKcOWVeAkA/VJlVPKdSPfI/AAAAAAAASS0/Khv3u28M4Og/s720/P1060295.JPG

Obserwatorzy, czujemy się jak lokalne "celebryty". Woda w rzece gna jak szalona, mamy turbo mycie a'la prysznic karchera. Jeśli gdzieś byłem brudny to już nie jestem. Tego nam było trzeba. Montujemy żarcie na ciepło, pijemy zimne piwo, patrzymy na zmrok pochłaniający wzgórze przed nami. Gdzieś z drugiej strony rzeki dociera muzyka, zapada noc. To była fajny dzień.

https://lh5.googleusercontent.com/-LfUSe-zA2hM/VJlVR4KAGYI/AAAAAAAASTM/hNPpO3nyiGo/s720/P1060299.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-SOUedQ5Be5Y/VJlVSYIZLXI/AAAAAAAASTU/GxVvp_5kakE/s720/P1060300.JPG

cdn.

!marysia!
22.02.2015, 08:20
Naprawdę lubię Twoje relacje, naprawdę. :Thumbs_Up:

Boski-Kolasek
22.02.2015, 15:10
dawaj tracka :)

mikelos
22.02.2015, 16:28
dawaj tracka :)

Będą tracki w ostatnim odcinku - to już niebawem ;)

mikelos
22.02.2015, 18:07
Dzień 11 - Kishavec (okolice Peshkopi) > Burrel > przełęcz Shtames > jezioro w parku Kombetar

Poranne słońce schowane za krzaczorami pozwala nam się porządnie wyspać. Największy dylemat to wybór kolejności - najpierw pływanie czy najpierw śniadanie ? Mamy z Blaszanym niezłą zabawę w rzece, nurt spycha nas kilkanaście metrów w dół, na brzeg wychodzę z gaciami pełnymi żwiru. Piaskowanie jajek było gratis. Chwilę dumamy nad mapą, wybieramy drogę SH36, która powinna zaprowadzić nas do miasteczka Burrel.

https://lh5.googleusercontent.com/-MoUfG2MY1_U/VJlVTiXdsfI/AAAAAAAASTg/9j5yDUtEWMk/s720/P1060302.JPG

Wracamy do wioski, kluczymy wąskimi drogami między kamiennymi płotami cały czas starając się jechać na południe, w stronę mostu. Navi pakuje nas w ścieżkę, która na końcu zamienia się wąski potok gnojówki i kończy się ślepo. Klniemy pod nosem, zawracamy na 17 razy czubkami butów walcząc o każdy centymetr miejsca. Mam tylko jedną myśl: nie chcę pacnąć ryjem w to coś co oblepia mi nogi - to nie jest produkt uboczny fabryki Diora. Szczęśliwie docieramy do mostu - stalowa konstrukcja jest wykończona eleganckimi dechami spasowanymi z dokładnością +/- 10 cm. Przez szpary można spokojnie łowić co większe ryby.

https://lh4.googleusercontent.com/-rWy1oobdYq8/VJlVVs1AXvI/AAAAAAAASTo/yyxFkBAnrXI/s720/P1060303.JPG

Kluczymy przez moment w wiosce, navi nie może się zdecydować gdzie ma nas prowadzić - mam dziś wyraźnie intelektualnie słabszy dzień, jakaś taka zadumana się zrobiła. Dobrym szutrem wywijamy zakręty na zielonych zboczach. Mijamy kilka starych kamieniołomów - droga prowadzi środkiem nich.

https://lh3.googleusercontent.com/-PusZwNTJgUk/VJlVWSscTHI/AAAAAAAASng/qI6CVmABpZU/s720/P1060304.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-iu-tAKa5Fjc/VJlVXGlpBxI/AAAAAAAAST4/B0U1C5MfMZk/s720/P1060305.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-k2KE05lMZ0s/VJlVace_USI/AAAAAAAASUM/8mjds01IJqE/s720/P1060308.JPG

Droga wiedzie wzdłuż doliny, widoki piękne, ruch zerowy - wiosek ani ludzi praktycznie nie widać tylko nieliczne domy stoją daleko w dole.

https://lh4.googleusercontent.com/-7Az2awYulSs/VJlVa717qvI/AAAAAAAASUQ/E6pJqKQAstI/s720/P1060309.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-i8kvZDQJk7Q/VJlVdmEvXHI/AAAAAAAASUk/bkTbYP4HxUU/s720/P1060313.JPG

W końcu trafiamy na przydrożny bar. Odkryliśmy, że prawie wszędzie można kupić cytrynowy napój w puszkach - zimne i smaczne cholerstwo gasi pragnienie i nie powoduje kołowacizny we łbie jak zimne piwko w upalny dzień :)

https://lh4.googleusercontent.com/-RgXZMui3xTM/VJlVeBhqYaI/AAAAAAAASUo/8mzOIL3qq8E/s720/P1060314.JPG

Dziś wylosowałem jazdę jako pierwszy, ale i tak zbieram sobą tonę pyłu z drogi. Całe te misterne poranne mycie szlag trafił. Stoję i strzelam sobie durne fotki jak gimbaza. Mam czas, bo Blaszany musi powalczyć narzędziami ze swoim rumakiem.

https://lh5.googleusercontent.com/-9UJPwf4T7zE/VJlVh5ZQm4I/AAAAAAAASnE/xkigiHnaDLo/s720/P1060318.JPG

Zawsze jak się zatrzymamy i zaczynamy coś grzebać w moto, pojawia się krąg lokalnych doradców serwisowych. Każdy ruch jest śledzony i komentowany jakbyśmy robili serwis fury z F1. Boczne owiewki od naszych górskich wybryków mają połamane zaczepy. Tyrtytki od wibracji wytrzymują po parę godzin. Jazda na stojaka i trzymanie owiewek nogami to nie jest najfajniesza sprawa, Blachowkręt robi z kilku podkładek, blachy i drutu inżynieryjna rzeźbę - serwisanci z BMW na widok tego dostaną udaru mózgu.

https://lh5.googleusercontent.com/-mnWnXgT7Pyc/VJlVid5SUrI/AAAAAAAASVQ/Sg9nbc8UpGU/s720/P1060319.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-LvwnLteRplw/VJlVkCCNomI/AAAAAAAASVY/jb3iTgSNAjA/s720/P1060320.JPG

Po akcji serwisowej w ruchomym serwisie BMW, odpalamy wrotki i lecimy dalej - widoki nadal wyżerają oczy. Jak ktoś ze znajomych pyta mnie czy Albania jest ładna, opowiadam że to taka ładniejsza siostra Szwajcarii. Droga robi się nieco bardziej szczerbata, miejscami mijamy malutkie wioski, dosłownie po kilka domów.

https://lh5.googleusercontent.com/-2yRlR4nwbFI/VJlOpx6kQsI/AAAAAAAARc0/W9UWNR9ukvA/s720/DSC03415.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-OLcwS-THYxo/VJlVlPG6rjI/AAAAAAAASVk/8cif-nt8wIQ/s720/P1060321.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-40GpJVeZnSM/VJlOnu6lrGI/AAAAAAAARcU/0rbOd_iKrdY/s720/DSC03410.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-k5QIl8LwOWQ/VJlVluFX4HI/AAAAAAAASVo/IVSObJOppfM/s720/P1060324.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-7ydOIzIIQmU/VJlVoIfybII/AAAAAAAATMM/F569vhbs2bU/s1152/P1060329.JPG

Dojeżdżamy do Burrel, jest niedzielne popołudnie a my jesteśmy już nieźle głodni. Kręcimy się chwilę po miasteczku szukając jakiegoś żarcia. W końcu trafiamy na coś, co w przewodniku Michelina dostałoby pewnie 1/100 gwiazdki, ale dla nas jest w sam raz.

https://lh6.googleusercontent.com/-6OwLsP5AvPw/VJlVsMTYD-I/AAAAAAAASWg/rUehvoXw404/s720/P1060334.JPG

Moja znajomość albańskiego ogranicza się do ładnego uśmiechu ale na szczęście mam doktorat z języka migowego. Idę z kelnerem na zaplecze kuchni, palcami pokazuję które kawałki mięcha ma wrzucić na ruszt. Dostajemy tonę żarcia, smakuje kosmicznie i kosztuje bardzo umiarkowanie.

https://lh4.googleusercontent.com/-_DuBXX1mKt8/VJlVugjUuzI/AAAAAAAASnY/oWcL1sXb_V4/s720/P1060335.JPG

Moja broda działa jak filtr powietrza - zgarniam nią cały syf z drogi. Sierść jest sztywna od pyłu, co chwilą wyciągam z niej badyle i drobne owady. Jej hipsterskość okazała się wątpliwa - nie złowiłem na nią żadnej samicy - nie licząc oczywiście samic much. Zaczyna mnie to lekko wkurzać - nie tak miało to działać.


https://lh6.googleusercontent.com/-Vjh-QepndSs/VJlVvw4RGcI/AAAAAAAASnE/1sWYNJRKRMc/s720/P1060337.JPG

Po drugiej stronie ulicy jest zakład fryzjerski - tyle że zamknięty. Gość obok nas orientuje się, że chcemy się ostrzyc, dzwoni do brata który prowadzi zakład. Po kwadransie ruszamy upiększyć swe lica.

https://lh5.googleusercontent.com/-Upf8LzAgB_Q/VJlWAW8CCxI/AAAAAAAASYo/wlL60afXewE/s512/P1060352.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-KrKW84BdK7M/VJlVxxyfjTI/AAAAAAAASnE/e9gaI8ck0cw/s720/P1060338.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-PiJxoShZqVg/VJlV6uwEaxI/AAAAAAAASnY/ZuTGykVcwZQ/s720/P1060345.JPG

Przesympatyczny facet jest fanem piłki nożnej - moja wiedza tym temacie jest zerowa, ale facet coś tam gada pod nosem wyraźnie zadowolony. W ramach akcji promocyjnej, strzelamy jeszcze fotki które lądują natychmiast na fejsie naszego fryzjera. Mam nadzieję, że nasze gęby nie zadziałały jako antyreklama. Jeśli będziecie kiedyś w okolicy - polecam :)

https://lh6.googleusercontent.com/--NKYiGzUPWY/VJlWBmbyoUI/AAAAAAAASnY/N7Eikcmo4gQ/s720/P1060355.JPG

Z pełnymi brzuchami ruszamy z Burell, nie bardzo nam się chce, ale do celu jeszcze kawałek drogi. Asfalt kończy się tuż za miastem - jakoś wcale nas to nie dziwi. Ostatni rzut oka na miasteczko i ruszamy pod górę.

https://lh4.googleusercontent.com/-tCO36freFKE/VJlWB2y374I/AAAAAAAASY4/c1lsNzWwPCM/s720/P1060356.JPG

Opuszczamy SH36 i żółtą drogą jedziemy w stronę przełęczy Shtames (1228 m npm). Niby nie jest daleko, ale z każdym kolejnym zakrętem droga robi się bardziej wymagająca. To już nawet nie jest standard szczerbatego dziada - droga wygląda jak po regularnym ostrzale moździerzowym prowadzonym przez pijanych licealistów.

https://lh4.googleusercontent.com/-hxGd5uRcGFQ/VJlOrnSQdPI/AAAAAAAARdI/8U4PQkVteCc/s720/DSC03423.JPG

Wspinamy się klnąc pod nosem, każdy zakręt to fontanny kamieni spod kół. Resztki luźnego bruku i kamienie naniesione deszczem walają się po całej szerokości drogi. W 2/3 podjazdu mijamy schodzącą z góry ekipę 3 rowerzystów. Jeśli ja na kostkach walczę o przyczepność, to wiem że oni na trekkingowych oponach musieli przejść gorsze piekło.

https://lh4.googleusercontent.com/-ADy8ZJQNdmU/VJlWE_3XVtI/AAAAAAAASZM/qkmbdvgPU9U/s720/P1060358.JPG

Docieramy do przełęczy, po drugiej stronie pachnie lasem piniowym. Szutry wyraźnie lepsze. Mijamy strażnicę parku narodowego i wpadamy na idealny asfalt. Szok. Ekipy drogowców kończą właśnie prace, powoli zbliża się koniec dnia.

https://lh4.googleusercontent.com/-bJqvBDAG8OE/VJlWFgagNcI/AAAAAAAASZY/bPejKk21Xts/s720/P1060360.JPG


https://lh4.googleusercontent.com/-AoaxbiPksis/VJlWFXHV-lI/AAAAAAAASZU/nR9p7lMZRak/s720/P1060359.JPG

To moja ulubiona pora dnia, słońce kładzie długie cienie, wszystko jest dobrze oświetlone i nabiera barw. Jedyny minus to świadomość, że przed nami jeszcze kawał drogi a asfalt został na głównej drodze, która prowadzi do Kruje. Kluczymy szutrami by trafić od zachodu na brzeg jeziora. Navi znowu wpada w nastrój marzycielsko-romantyczny i kręci nami jak g.. w przeręblu. Jacyś dobrzy lokalesi pokazują na krzyżówce gdzie jechać.

https://lh3.googleusercontent.com/-93RibZjoaaI/VJlWHU6UjRI/AAAAAAAASZg/D4Mc4m8uyEE/s720/P1060362.JPG

Początkowo nie widać wody, zjeżdżamy w dół, mijamy zagajniki, pagórki i ciągle nic. W końcu coś niebieskiego wyłania się przed nami. Nareszcie, słońce gaśnie za górami, cień zapowiada że niebawem zrobi się zupełnie szaro.

https://lh4.googleusercontent.com/-tA3zH2e3j_I/VJlWLVgln-I/AAAAAAAASaE/yYSRDaSojp4/s720/P1060368.JPG


Docieramy do miejsca, gdzie droga spotyka się zaporą. Wokoło stromo, krzaki i skały, jedyne miejsce na rozbicie namiotu wypada obok betonowej szopy. Pytamy strażników na zaporze w migowym narzeczu czy możemy tam przenocować. No problem. Podpowiadają gdzie można kupić piwo.

Zrzucam bambetle i na lekko z plecakiem jadę pareset metrów w dół po zimny rozcieńczalnik. Blaszany stawia namiot, po ciemaku robimy jeszcze szybkie pływanie. Dwaj wędkarze zostawiają nam arbuza, kiełbasy i jakieś owoce. Wypijamy z nimi po piwku - dla nich nie było to raczej pierwsze :( Potem wsiadają do poobijanego merca z jednym światłem i jadą do Tirany - żony czekają :)

Tak to wygląda o poranku następnego dnia....

https://lh6.googleusercontent.com/-9gKnzYRFAuE/VJlWMeTz9qI/AAAAAAAASaQ/kScepasAUFE/s720/P1060371.JPG

cdn.

motoMAUROxrv
23.02.2015, 00:27
Nieee no, nawet przy mojej wrodzonej małomówności i niechęci do klawiatury, - nie da się tego nie skomentować!..
Mikelosie - jesteś wielki!!! :bow: :D
Zarówno foty jak i genialny opis z wplecioną po mistrzowsku satyrą, - to prawdziwa "uczta kinomana".. :drif:
Tekst o brodzie -to już całkowite przetrenowanie mojej przepony :lol19:
Kolejny świetny seans na miłe zakończenie dnia...
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :umowa:
Dzięki i pozdrowionka...

mikelos
25.02.2015, 16:25
Nieee no, nawet przy mojej wrodzonej małomówności i niechęci do klawiatury, - nie da się tego nie skomentować!..
Mikelosie - jesteś wielki!!! :bow: :D
Zarówno foty jak i genialny opis z wplecioną po mistrzowsku satyrą, - to prawdziwa "uczta kinomana".. :drif:
Tekst o brodzie -to już całkowite przetrenowanie mojej przepony :lol19:
Kolejny świetny seans na miłe zakończenie dnia...
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :umowa:
Dzięki i pozdrowionka...

Dzięki za dobre słowo. Fotograf ze mnie przeciętny - jak patrzę na zdjęcia niektórych kolegów, to tylko jęczę z zazdrości. Wiem że teraz słowo nie jest w cenie - nikomu nie chcę się czytać przydługich wywodów. Satyra to moje drugie imię - nic mnie tak nie bawi jak nabijanie się ze swoich wad i błędów :)

matjas
25.02.2015, 16:58
nie za dużo słów a w sam raz treści.
bardzo tam ładnie.
piękna wyprawa - oszczędzałem przez parę dobrych dni to teraz miałem kilka odcinków na raz.
mniam! :D

mikelos
28.02.2015, 22:29
Dzień 12 - jezioro Kombetar > przedmieścia Tirany > wzgórze Mali i Dajti > Bize > powrót na wschód w okolice Peshkopi


Słoneczko budzi nas skutecznie, poranne pływanie pozwala przyjrzeć się okolicy z lepszej perspektywy. Chmurki przewalają się nad głowami - to nam uświadamia, że jesteśmy na ponad 1000 m npm. Jezioro - tak jak większość w Albanii - jest sztucznym zbiornikiem, ten akurat zaopatruje Tiranę w wodę. No trudno, jakoś przeżyją mojego szczocha puszczonego do wody. Wcinamy szybkie śniadanie, dosuszamy ciuchy po wieczornym praniu i zwijamy manele. Na tle betonowej szopy temperatura rośnie w tempie wykładniczym.

https://lh6.googleusercontent.com/-b11KURS3Ceg/VJlZQXfrWpI/AAAAAAAASl8/LiQFdkOK9uA/s800/P1060371-PANO.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-9Yn13BaPc_U/VJlWQeaXIsI/AAAAAAAASaw/RxI4ULyXVds/s720/P1060375.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/--JnQP8G8_hU/VJlWO9PcusI/AAAAAAAASag/ah8rN3n5koo/s720/P1060373.JPG


Na tamie jest tylko jedno miejsce w którym można złapać sygnał komórki. Wąski skalny wąwóz którym prowadzi droga w stronę Tirany to jedyna droga do cywilizacji. Strażnik z budy na tamie pokazał mi na balustradzie marker, przy którym trzeba stanąć - ani kroku w bok. Jest moc, jest sygnał, SMS poszedł. Niech żona wie że jeszcze nie jest wdową. Pożegnaliśmy piękną przyrodę i ruszyliśmy w stronę cywilizacji.


https://lh3.googleusercontent.com/-48SHvgXMP0M/VJlWTcw8jtI/AAAAAAAASbI/8rYk6cbVB4M/s720/P1060377.JPG

Tuż poniżej tamy jest barek, w którym wieczorem kupowałem piwo. Kosmiczne miejsce: wąwóz, strumień w szczelinie pod nogami i lodówka pełna zimnego piwa - jak z tandetnej reklamy piwa, tyle że prawdziwe.

https://lh4.googleusercontent.com/-PryxHMgosfg/VJlWXTbRCRI/AAAAAAAASbk/H-3QWKPuR0E/s720/P1060381.JPG

Zjeżdżamy bocznymi drogami na obrzeża Tirany. Mijamy jakieś kamieniołomy, pola, mniejsze wioski, miejscami widoki są zabójczo piękne. Miejscami spory ruch, skutery, stare beemki, osiołki z dwukółkami. Klaksony, smród spalin, studzienki ściekowe bez pokryw, śmieci w rynsztokach. Słowem: cywilizacja południowców. Kluczymy między kolejnymi dzielnicami ufni, że navi jednak wie dokąd jechać. Raz skubana pakuje nas pod bramę jednostki wojskowej położonej na zboczu. Zawracamy. Chcemy dojechać na wzgórze Dajti, skąd jest widok na całą Tiranę. W końcu udaje się nam trafić na właściwą drogę, wąskim asfaltem wspinamy się na zbocze.

https://lh3.googleusercontent.com/-U9lg7WpMZ3I/VJlOsVwI0MI/AAAAAAAARdQ/f7LH7eO5V1A/s720/DSC03425.JPG

Docieramy do końca drogi SH47, parkujemy przy górnej stacji kolejki linowej, którą można dostać się tu z Tirany. Widoki całkiem niezłe, cena zimnej coli w barku też całkiem europejska.

https://lh4.googleusercontent.com/-PJAteUwM4-0/VJlWaTHFyqI/AAAAAAAAScE/p8VsHxaJx0g/s720/P1060384.JPG

Samojebka na tle Tirany....

https://lh4.googleusercontent.com/-vRyDpB4Zkd0/VJlWdVOdeyI/AAAAAAAASnE/FrsQFToj78M/s720/P1060388.JPG

...i wracamy SH47 to wjazdu do parku. Lecimy w lewo SH54 na wschód, asfalt szybko się kończy i wracamy na szutry. Już za nimi zacząłem tęsknić. Do tego robią się całkiem widowiskowo, lecimy zboczem góry miejscami wrzucając nawet 4 bieg :) Jest pięknie i pusto, żadnych wiosek, miasteczek - tylko góry i my.

https://lh4.googleusercontent.com/-UAMHb0Pwyzc/VJlOxvG4rBI/AAAAAAAAReI/hSJZAWavxsM/s720/DSC03437.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-QBbv7mxeze8/VJlOzQ7qhMI/AAAAAAAAReg/cGHIrz-7-jg/s720/DSC03439.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-3V-KsgZ7y9o/VJlO2TkNO3I/AAAAAAAARe4/yzgX785SZSM/s720/DSC03444.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-1DQPNJtPCzE/VJlO20mOSFI/AAAAAAAARfA/C9Cp9yxBAJE/s1152/DSC03445.JPG

Szutrówka ciągnie się kilometrami, ciskamy kamieniami na zakrętach i wzniecamy kurz na prostych, banan nie schodzi nam z twarzy - taki mały raj dla przygłupów na dwóch kołach.

https://lh3.googleusercontent.com/-UDLJhj8qFuw/VJlO3sa3fOI/AAAAAAAARfQ/pHomn2ZgSh4/s1152/DSC03447.JPG

Miejscami droga jest świetnie eksponowana, strzelam fotki ci kilka minut, Blaszany czeka na mnie w skrawkach cienia. Chmury przewalają się po niebie zmieniając co chwilkę oświetlenie - od ponurego cienia do słonecznego raju.

https://lh4.googleusercontent.com/-h7fs7Uf502Y/VJlWjh-EyAI/AAAAAAAASdQ/7-aMN75_8Uo/s720/P1060397.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-TDL4T-wDzvw/VJlWmJtMdTI/AAAAAAAASdY/rIntKFYmlnE/s720/P1060398.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6BzKFapNTeU/VJlWnL8HhkI/AAAAAAAASdo/7g2D-L2KYX4/s720/P1060400.JPG

Natrafiamy na pierwszy drogowskaz, przed nami Bize i symbol narciarza. Czyżby jakaś cywilizacja ?

https://lh3.googleusercontent.com/-SIZ7zb2XWZs/VJlWpAxBlHI/AAAAAAAASdw/nX4mseAkxl8/s720/P1060401.JPG

Szybko okazuje się, że Bize to ruiny miasteczka, w którym jest baza wojskowa. To tu rok temu Sowizdrzal ze swoją ekipą oglądał ćwiczenia brytyjskich wojsk.

https://lh4.googleusercontent.com/-1dyhW_CQbA8/VJlO5kJkQzI/AAAAAAAARfg/c2KrPNF60k8/s720/DSC03449.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-BzH--R8FVEc/VJlO4My9Z-I/AAAAAAAARfY/0B01ZK7YSJw/s720/DSC03448.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-VQEl7RfiyHU/VJlWsDGX7sI/AAAAAAAASeI/uZlhXSeEQzM/s720/P1060405.JPG

Miasteczko jest opuszczone, większość budynków wygląda jak po solidnym ostrzale. Robi to strasznie ponure wrażenie. Być może kiedyś było tu pełno życia, teraz jest smutek i zagłada. Tak wyglądają miasta po wojnie...

https://lh6.googleusercontent.com/-Fgl4tpgRaDM/VJlWuSxP1LI/AAAAAAAASec/2xPt8F1myPg/s720/P1060407.JPG

Miejscami mijamy ciężarówki zwożące drewno, gdy zatrzymujemy się na krótki postój - navi znowu nie jest pewna gdzie jechać - trafia się nam okazja do przyjacielskiej foty. Machanie rękami rozwija wątpliwości navi.

https://lh3.googleusercontent.com/-7_8w8uxc4cs/VJlWx45qycI/AAAAAAAASe0/cUMtRt1ygwY/s720/P1060410.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-2b1MkHetxLQ/VJlWxJryxJI/AAAAAAAASew/iOGaFVWWOgw/s720/P1060409.JPG

Parę km dalej mijamy kolejny drzewny konwój. Jest tak wąsko, że wbijamy się w wyrwę na poboczu by minąć się z naczepą. Opona ciężarówki z gracją ociera się o rogala u Blaszanego. Kufry to wymysł szatana :)

https://lh3.googleusercontent.com/-WBIcc2RW44k/VJlW51F-ARI/AAAAAAAASfo/TowKsmc41KE/s720/P1060419.JPG

Przerwa na płyny, batona i rozprostowanie nóg. Jesteśmy już trochę wytrzęsieni, nieźle zapyleni ale gęby się nam cieszą.

https://lh5.googleusercontent.com/-YcDLEUzerBo/VJlW2I4H_XI/AAAAAAAASfQ/3ij2i8iEKz4/s720/P1060417.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-dhQij8a22sA/VJlW0raVDaI/AAAAAAAASfA/-8uCKFg7bnE/s720/P1060413.JPG

Droga poprawiła się, zamiast kolein i kamorów trafiamy na piękną równą szutrostradę. Z każdym kolejnym zakrętem odkręcamy gaz coraz radośniej. Blaszany wpada w trans, wywija esyfloresy tylnym kołem od zakrętu do zakrętu. Z lekkim niedowierzaniem patrzę na licznik, lecimy 80-90 km, po raz pierwszy od wielu dni wrzucam 5 bieg. Nie wiem ile tak jedziemy 10 czy 30 km, to jest absolutna szutrowa nirwana - błogostan na dwóch kołach. Dniu - trwaj.

https://lh3.googleusercontent.com/-uRxgXCF9Aio/VJlO8eq4EuI/AAAAAAAARgA/MYBoCBTY_AE/s720/DSC03455.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-o9Z8Nz9myU4/VJlO9IY_akI/AAAAAAAARgM/TXxwRzYg_Ho/s720/DSC03456.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-_nyA9XBHUUE/VJlW8lVnMpI/AAAAAAAASf4/qOtMTY1GisM/s720/P1060422.JPG

Mostki w stylu eko-średniowiecznym....

https://lh3.googleusercontent.com/-sqTWJGdxrIA/VJlW9WKkweI/AAAAAAAASgI/Fku7udr5PLw/s720/P1060423.JPG

Słońce znowu powoli składa za horyzont, my kręcimy się gdzieś w okolicach południa od Peshkopi. Na horyzoncie wzgórza graniczne z Macedonią. Szutr wypluwa nas na asfalt...

https://lh3.googleusercontent.com/-x5bffvGpNlk/VJlW-1P-qCI/AAAAAAAASgQ/4X0KOpQAIu4/s720/P1060426.JPG

..którym docieramy do Peshkopi. Kolejne małe miasteczko, w którym czas płynie wolno, ludzie grają w szachy, piją herbatę i rozmawiają całe dnie przy stolikach. Szukamy bankomatu, w małych miasteczkach jest to proste - zazwyczaj jest w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Nasze zapylone ciuchy nie pasują do tego świata.

https://lh4.googleusercontent.com/-lRx4Y-VV2aE/VJlXBBhOzSI/AAAAAAAASnY/MeaQZqVW0zc/s720/P1060429.JPG

Wyjeżdżamy z Peshkopi, chcemy wrócić nad rzekę. To kilkanaście km dalej, ale asfalt jest wzorcem szwajcarskiego sera, zwalniamy. Poprzedniego dnia, w pobliżu mostu widzieliśmy coś na kształt baru. Docieramy tam w ostatnich promieniach słońca. Nie ma innych gości, ale jest obsługa, uzgadniamy cenę, zamawiamy zimne piwo i coś na ciepło na kolację. Po ciemku wskakujemy jeszcze do Czarnego Drinu - zmywamy całodniowy pył i zmęczenie. Zimne piwo będzie smakować teraz o niebo lepiej...

Rano wyglądało to tak....

https://lh4.googleusercontent.com/-GbK3s4fUvQI/VJlO9_krGiI/AAAAAAAARgY/ow0Gxn7hT84/s720/DSC03460.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-SUAZ14ix9b0/VJlXCkDPddI/AAAAAAAASgw/_TnqPVz4iCQ/s720/P1060431.JPG

cdn.

jacoo
01.03.2015, 04:20
Yeah!

!marysia!
01.03.2015, 07:57
Kurde! Te przerwy są stanowczo za długie!
Ale browarek Ci się należy. :Thumbs_Up:
Jak kiedyś, jakoś, gdzieś, coś to ja stawiam. :beer2:

igi
01.03.2015, 12:26
Kurde myślałem,że jak przeczekam srogą zimę to ogarnę całą relacje na strzał, a tu proszę nie udało sie. Mikelos zapewniam cie ze słowo czytane jest w cenie, gorzej z pisaniem ;). Czytam z wypiekami bo na koniec lata też sie tam wybieramy. Z niecierpliwoscią czekam na nastepny set i tracki. Fotki super, wole takie naturalne niż wypindrzone ;). Jest git.

mikelos
01.03.2015, 13:14
Dzień 13 > okolice Peshkopi > Kurbnesh > Rreshen > Shkoder

Czas kończyć tą rzewny melodramat o dwóch pawianach na brudnych motkach. Dopada nas smutek powrotów. Niby świeci słoneczko, okolica piękna, woda i zimne piwko pod nosem ale kalendarz nas ciśnie. Trzeba pakować dupska i wracać do domu, robota nie chce dłużej czekać psia mać.

https://lh5.googleusercontent.com/-ZXcNl6dtnjs/VJlO-ssteyI/AAAAAAAARgk/P-jW0o1xNJY/s1152/DSC03461.JPG

Pakowanie gratów umila nam szczeniak, który regularnie podgryza kostki - w sensie - moje nogi. Drugą zabawą jest podkradanie ciuchów które usilnie staramy się spakować. Nie wiedziałem, że moje śmierdzące gacie mogą być aż taką atrakcją dla małego łobuza.

https://lh5.googleusercontent.com/-5eecBXM77mw/VJlXEqgV10I/AAAAAAAASg8/tBg2XPvFPQ8/s720/P1060434.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-T2a73zxJ0PE/VJlXLeODBUI/AAAAAAAASh0/X27vPp7mFuY/s720/P1060440.JPG

Chwilę gadamy z właścicielem baru. Młody chłopka zarobił trochę kasy we Włoszech i postanowił zainwestować w rodzinnej okolicy. Narzeka że droga jest tak dziurawa, że nawet lokalesi z Peshkopi nie bardzo chcą tu przyjeżdżać. Zastanawia się nad zrobienie małego kempingu, postawieniu domków, itd. Tłumaczymy mu, że najważniejsza jest czysta sralnia, prysznice, trochę cienie pod wiatą i zimne piwo. Dla turystów 4x4 czy enuraków to wystarczy, ale kampery i tak nie dojadą, bo drogi są do bani.

Robimy też małe podsumowanie strat w sprzęcie. U Blaszanego w GX szlag trafił kierunek i lusterko, poprzeczkę do mocowania nawigacji, zaczepy owiewek, osłona silnika też dostała łomot, tablica rejestracyjna jest zmaltretowana. Ogólnie - GX wygląda bardzo rejli. Przy nim, moja DRka wygląda dziewiczo i niewinnie. Poza obtartymi boczkami przez rogala i toną kurzu nic jej nie dolega.

https://lh3.googleusercontent.com/-D6Y4RqFUDIo/VJlXIQ8UKoI/AAAAAAAAShY/aefTMsvXibw/s720/P1060438.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-HyKtOfQhArQ/VJlXI1ABVyI/AAAAAAAAShg/bOTS4I2HEwo/s720/P1060439.JPG

Chwilę dumamy nad mapą, decydujemy się jechać na północ wzdłuż Czarnego Drinu, tyle że po jego lewym brzegu. Okolica jest rolnicza, mijamy małe pola kukurydzy i innej kapuchy, wioski niezbyt rozległe, na drodze kurz i drobne kamienie. Pyli się wściekle - dziś jadę jak drugi - pylica płuc murowana.

https://lh5.googleusercontent.com/-bkZORnrCUWI/VJlO_EsDtfI/AAAAAAAARgs/XcO2JZLiYFY/s1152/DSC03466.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-MaIYG10hBcM/VJlO_8_wV3I/AAAAAAAARg4/WUO29qqKVbQ/s1152/DSC03467.JPG

Drin wije się w szerokim wąwozie, miejscami widać miejsca do zjazdu w dół. My uparcie pchamy się na północ, aż do rozwidlenia rzeki, tam chcemy skręcić na zachód.

https://lh4.googleusercontent.com/-tyvzouLMEjI/VJlPCMgyfHI/AAAAAAAARhY/0QcBScnUQ44/s720/DSC03470.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-VCcW4jDD0cU/VJlPD8lmzDI/AAAAAAAARho/LGl-djFy4bI/s720/DSC03472.JPG

Odbijamy w lewo, zboczem wspinamy się wyżej, droga pogarsza się ale nadal idzie użyć 3 biegu. W końcu rzeka znika i zostajemy sami, dolina zmienia charakter z rolniczej na bardziej górski. Ziemia staje się bardziej czerwona, lateryt może znaczyć że zbliżamy się do rejonu kopalni.

https://lh3.googleusercontent.com/-169tifKc3WA/VJlPEMK9HDI/AAAAAAAARhw/fw7N7GflotU/s1152/DSC03474.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-YEn5P3XcxZA/VJlPHWs15gI/AAAAAAAARiM/Pum_-vHuQAg/s1152/DSC03479.JPG


Faktycznie docieramy do starej górniczej osady Kurbnesh. Cześć domów wygląda jak te w Bize, resztki murów, dziury w dachach, śmieci - smutek upadłych miasteczek. Jednocześnie okolica jest przepiękna. W każdym bogatszym kraju, takie miejsce było by turystyczną mekką. Albania ma potencjał turystyczny z którego Albańczycy chyba nie zdają sobie sprawy, nie mają kapitału ani pomysłu jak to przeorganizować i wykorzystać.

https://lh3.googleusercontent.com/-1aIzOjiP6bE/VJlPMxyGpGI/AAAAAAAARjA/_qcGeGEaC6c/s720/DSC03485.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-C3rwsITamYM/VJlPNMA5j0I/AAAAAAAARjI/y3jTyKzMeZY/s720/DSC03486.JPG

Tam jest naprawdę diabelnie ładnie...

https://lh5.googleusercontent.com/-RS3TK5PmlJQ/VJlXPt0pvtI/AAAAAAAASiU/iam7Rs2gwbI/s720/P1060450.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-59j4RrwUwMw/VJlXQZe16pI/AAAAAAAASiY/YK8kHZOOecc/s720/P1060451.JPG

W końcu szutry wypluwają nas na asfalt, zbliżamy się do miejscowści Rreshen, która leży przy autostradzie do Kosowa. Chwilę kręcimy się po okolicy szukając miejsca by coś wszamać. Znajdujemy klimatyczną knajpę, stolik w cieniu, damy radę. Większość gości siedzi w środku. Okazuje się, że to stypa, obserwujemy rytuał pożegnania. Rodzina ustawia się w szeregu, goście wychodząc żegnają się po kolei z każdym, całując i poklepując się po plecach.

https://lh5.googleusercontent.com/-EmmHkeAlK2c/VJlXX9M44vI/AAAAAAAASjE/k1Dp5bQ9hGM/s720/P1060458.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-lB_5F2NPals/VJlXUyjR5KI/AAAAAAAASnY/Nkh2pmx0h6A/s720/P1060455.JPG

Jest miłe popołudnie, ale mamy ochotę dotrzeć dziś do kempingu przed zmrokiem, nie ma czasu na biesiadowanie. Odległość nie jest niby duża, ale drogi są nieprzewidywalne - tego już się nauczyliśmy.

https://lh4.googleusercontent.com/-kVcJJSbBUEA/VJlPPGBWuDI/AAAAAAAATMg/QQ4gjTE_tCQ/s1152/DSC03489.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Br3K_dE5h-w/VJlXYiWV-GI/AAAAAAAASjQ/BXZzBmaBM7k/s720/P1060461.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-n2d4YwiGYT0/VJlXbYYMGEI/AAAAAAAASjY/9ptNRaPabac/s720/P1060462.JPG

Docieramy do końca wzgórz, przed nami szeroka dolina, która ciągnie się aż do Shkodru. Resztkami szutru zjeżdżamy ostrymi winklami w dół, w dole prześwituje asfalt. Każda bajka ma swój koniec, smętnie witamy równy asfalt.

https://lh6.googleusercontent.com/-cPEiji5m5-Y/VJlZaOfIYpI/AAAAAAAATMc/jqyyHdm7bVE/s1152/P1060462-PANO.jpg

Bez przeszkód lecimy asfaltowymi winklami w dół. W jakieś wsi lokalny młodzian wyprzeda nas na posklejanym taśmą pierdzipędzie, jakby od tego zależało jego męskie ego i sukces w życiu wiecznym. Ignorujemy dzieciaka ku jego rozpaczy. W promieniach zachodzącego słońca mijamy Shkoder, bez napinki dojeżdzamy na nasz kemp. Padżerak wyprażony w słońcu wita nas po tygodniowej rozłące. Na dziś w planach zostało tylko postawienie namiotu, prysznic i wizyta w barze na plaży.

Tak to wygląda rano...

https://lh3.googleusercontent.com/--pMLaR7BKY0/VJlXdspbhUI/AAAAAAAASjw/x1p8iNGKa44/s720/P1060465.JPG

cdn.

mikelos
01.03.2015, 13:55
Dzień 14,15 i 16 > Powroty są do dupy...

Powroty są do dupy, wszyscy to wiemy. Zanim dopadnie nas korpo rzeczywistość, czekają nas dwa dni jazdy pażdero-parowozem. Ale zanim ruszymy, robimy sobie dzień pindrzenia i leżenia. Dosłownie. Plan na dziś jest mamy geometrycznie prosty. Po śniadaniu, gdy tylko otworzyli bar, meldujemy się po zimne piwo i walimy się na leżaczkach :)

https://lh5.googleusercontent.com/-hEue24nIvtU/VJlXgZbiVHI/AAAAAAAASkE/h_YSP_crdgw/s720/P1060468.JPG

Dziś dzień grillowania - zero jazdy. Jedyna trasa jaką musimy pokonać to leżak>bar>lodówka>leżak. Do południa jesteśmy naprani jak licealista na studniówce.

https://lh5.googleusercontent.com/-e1qaVbPxvoY/VJlPPT9G9KI/AAAAAAAAS60/Rc8OOewowf4/s720/DSC03491.JPG

Mimo cienia i chłodzenia od wewnątrz piwem, jest diabelnie gorąco. Męczymy się okrutnie w tym nic nie robieniu. Wleczemy się do jeziora, woda ma temperaturę zupy ale w pływaniu to nie przeszkadza :)

https://lh5.googleusercontent.com/-stbSfBXpWOw/VJlXg8W0O4I/AAAAAAAASnE/hst-lcfNy8g/s720/P1060471.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-q8DgXNmkkEE/VJlXi9ZUVGI/AAAAAAAASnY/cFYfYFCZiyU/s720/P1060474.JPG

Po południu robimy porządki w gratach, myjemy motki i pakujemy na lawetę. Wieczorem meldujemy się w barze na ostatnią wieczerzę, nie mamy ochoty na kuchenne samoróby, zresztą ceny są dostępne i zimne piwo kusi.

https://lh6.googleusercontent.com/-S0ds8GT__2w/VJlPQViLdVI/AAAAAAAATMY/xhwKqIQ8A_8/s1152/DSC03496.JPG

Dzień 15, dzień wyjazdu. Ostatni rzut oka na na kemp. Ruszamy na północ w stronę granicy w Hani i Hoti. Na granicy bajzel, korek, tiry - marnujemy chyba z pół godziny zanim uda się nam wyjechać.

https://lh4.googleusercontent.com/-Sop0d9aZHYc/VJlXmIdSb0I/AAAAAAAASks/IYyypsgciZA/s720/P1060477.JPG

W Podgoricy mijamy moje ulubione złomowisko pełne pordzewiałych wraków...

https://lh6.googleusercontent.com/-0FidzbS0LJY/VJlXmS1bWGI/AAAAAAAASkw/Kvy4D7XxIBE/s720/P1060478.JPG

...i lecimy na północ w stronę Chorwacji. Na granicy znowu kolejka, kolejne 30 minut w korku w plecy. Pocieszamy się, że to ostatnia granica, dziękujemy w duszy za układ z Shengen.

https://lh6.googleusercontent.com/-ywPB0BMsfu8/VJlXqPBIaRI/AAAAAAAASlE/vhtJYYA2S_s/s720/P1060494.JPG

Gdzieś w Chorwacji przy okazji tankowania, mijamy się z ekipą Niemców, jadących w przeciwnym kierunku. Wymuskana DR350 i czarna Domina - fajna parka :)


https://lh5.googleusercontent.com/-OIbMT3TniME/VJlXqnAxPjI/AAAAAAAASlM/flH8Nki_79g/s720/P1060496.JPG

Autostrady w Chorwacji są jak brazylijski serial, widokowe i zarazem nudne. Nie przekraczamy 100-110 km, padżerak bez oporu ciągnie nasze motki, ale powyżej pewnej prędkości nie ma sensu go męczyć. To jest jednak czołg a nie SUV.

Po ciemku wjeżdżamy na Węgry, z uporem maniaka szukamy knajpy, w której jadłem obiad z rodziną kilka tygodni wcześniej. W końcu przy 2 czy 3 zjeździe, wiedziony bardziej instynktem niż wiedzą trafiamy. Jesteśmy już nieźle styrani, pytamy o pokój. Cena dla dwóch osób ze śniadaniem 50 euro. A niech tam, ostatnią noc możemy zaszaleć. Wcinamy gigantyczną kolację, wypijamy po flaszce wina, ciepły prysznic i czysty kibel. Zasypiam w kilka nanosekund.

https://lh6.googleusercontent.com/-icnfz619wyw/VJlXuWbfulI/AAAAAAAASlk/QKBcAYX7w-s/s720/P1060501.JPG

Dzień 16 > Witaj domu.... Rano wcinamy świetne śniadanie, pakujemy się do Pażderaka i ruszamy w stronę domu. Lecimy autostradami, mijamy od południa Balaton, obwodnica Budapesztu. Ziew, nuda, masakra asfaltowa. Słowacja autostrada, potem obiad w naszym ulubionym "Hotelu na Skalce". Wąskie drogi w Czechach, TIRy, Cieszyn - trasę znamy na pamięć, smutek powrotów miesza się z radością gdy docieramy do mojego domu pod Warszawą.

Podsumowanie:
- 16 dni w tym holowanie lawety 3 dni w jedną (via Serbia) i 2 dni powrót (Chorwacja szybciej ale dochodzą opłaty za autostrady)
- 10 dni na moto + 1 dzień na lans plażowy
- 1400 km, tak na oko 80% szutry
- straty w sprzęcie: drobne w GX, DR bez szram
- tracki do pobrania z dropboxa (https://www.dropbox.com/sh/3ubhzil6eq4h6r6/AADPUTeUnwtSKEBluRlkazrJa?dl=0)

Blaszany - wielkie dzięki za kolejny wspólny wyjazd ! Znamy się jak łyse konie, mamy zbliżoną odporność na trudy podróży, lubimy spać gdzie popadnie, uwielbiamy łomot kamieni po osłonie silnika i zgrzytanie piasku między zębami - czego chcieć więcej ? Może więcej czasu na urlopy :)))

trzykawki
02.03.2015, 11:02
Bardzo ładnie opisane , szkoda, że już koniec... ale nie ma co płakać bo w tym sezonie też pewnie gdzieś pojedziecie i znowu łatwiej bedzie mi przetrwać zime czytając Wasze relacje.

Super

radosss
02.03.2015, 18:41
mikelos świetna relacja z wyprawy, mam nadzieję, że i po Maroko skrobniesz coś ;-)
powodzenia na czarnym lądzie!!!

ŁukaszBIA
02.03.2015, 19:19
Ochy i achy również ode mnie. Czytałem regularnie.

mikelos
02.03.2015, 21:14
Cieszę się że komuś się to podobało. Piszę po trochu też dla siebie, pamięć jest cholernie ulotna. @Radosss: przebieram nóżkami w miejscu, nie mogę się doczekać - połowa kwietnia to jeszcze kawał czasu. W sobotę Hubert z motogum założył mi gumki. Na przód zostawiłem motoza po Albanii, na tył wrzuciłem nowego Mitasa E09. W porówaniu do C02 wygląda jak slick :) Została mi do zrobienia wymianka oleju na 15W60 i przegląd hamulców. Nudy.... ;)

radosss
02.03.2015, 22:08
mikelos dlaczego nie zostajesz przy C02??? ja po zachwytach chłopaków z forum Dr nad tą gumą zamierzam zamienić swoją E09 właśnie na C02. Może łatwiej mi będzie atakować połoniny ukraińskie :)

jacoo
02.03.2015, 23:10
Dziekuję.

Jak zawsze swietna relacja.!!!!
Czekam na racki bo jade tam w maju/czerwcu

myku
02.03.2015, 23:17
Brawo :Thumbs_Up:.Trzeba tam wrocic...

mikelos
03.03.2015, 20:08
mikelos dlaczego nie zostajesz przy C02??? ja po zachwytach chłopaków z forum Dr nad tą gumą zamierzam zamienić swoją E09 właśnie na C02. Może łatwiej mi będzie atakować połoniny ukraińskie :)

Mamy do przelecenia ok 3500 km, moja C02 jest trochę zjechana i tyle raczej nie przetrwa. Organizatorzy (Kowal i Basia) używają E09 i polecają ją na tą trasę - spróbuję i ja ;) Zostawiam C02 na góry i błoto - jest cień szansy, że latem wyrwę się na tydzień na Ukrainę/Rumunię.

mikelos
06.04.2015, 13:05
Tracki z wyprawy wrzucone tu:

https://drive.google.com/drive/folders/0B_9xyam_AIt8QmpHQlpRMWc4ajg?usp=sharing


Zanim pojedziesz po nich, sprawdź opis wyjazdu - czasami trasa nie jest optymalna :)

bigyeti
05.05.2015, 11:37
I jak sprawdziła się E09?

mikelos
06.05.2015, 10:06
I jak sprawdziła się E09?

Majtasy E09 na wyjazd Marokański starczają spokojnie. Większość trasy to asfalty, dziurawe bo dziurawe ale to jednak jazda po twardym. Szutry i kamory mniejsze niż w Albanii, inna sprawa że i cała trasa była bardziej wyprawowa niż przeprawowa. Myślę że na C02 męczyłbym się na zakrętach - gumofilce straszne.