PDA

View Full Version : OffRoad po Maroko - okiem Blond Świeżynki :)


mygosia
25.04.2014, 22:45
*)
blond - to nie kolor włosów, to stan umysłu!


:)

Maroko.
Myślałam, że kiedyś, może, jakoś...

Nadszedł kryzys egzystencjalny...
Jedna ciężka, bezsenna noc zmieniła wszystko.

Dzięki Wilczycy dowiedziałam się o wycieczce.

Dzięki AdzeWu, która kopnęła mnie w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce, zabukowałam bilet na samolot.

Już nie było odwrotu...

Pozostały wątpliwości:
- czy w mojej sytuacji powinnam?
- czy mogę?
- czy ja, wilk samotnik, dogadam się z uczestnikami?
- jak wytrzymam tyle czasu w takim tłumie [6 osób!]
- jak sobie poradzę jako blondynka wśród starych wyg?
- jak sobie poradze jako kobieta na DRce wśród facetów na lekkich moto?
- jak sobie poradzę na moim moto, na którym przejechałam 20km [sic!]?
- jak sobie poradzę w terenie, przecież ja nie umiem jeździć?
- czy jako zjadacz minimalnej ilości mięsa nie umrę tam z głodu?
- czy zdążę ogarnąć DRkę? Przecież jej silnik cieknie!
- czy wytrzymam z jedną osobą 3 dni w zamknięciu? a jeśli będzie dużo gadał? Czy stopery okażą się skuteczne? A jeśli będzie słuchał debilnej muzyki? A jeśli będzie palił w aucie?
- czy będzie zimno, czy gorąco?
- czy będa komary?
- Nifuroksazyd 100, czy 200?
- jaką sukienkę?

No i najważniejsza wątpliwość:

jakie opony do Afryki?

Wybór był między starymi kostkami, a nowymi Scoutami.
Wydawało mi się, że Motozy przeciez nie są takie złe.
Aż zrobiłam zdjęcie...
Wyglądały jakby gorzej, niż w rzeczywstości ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-YQjucY9WbkA/Uy73KqPBpOI/AAAAAAAAOmw/HoO870UxBEE/w958-h719-no/2014-03-23+15.08.46.jpg



Kupiłam Savy, wymieniłam, nakręciłam jeszcze 100km.

Poklepałam ją w zadek.

I DRka odjechała na zachód...

A po 4 dniach podążyłam za nią....

RAVkopytko
27.04.2014, 07:42
:lukacz:
Mygosia ,czekamy na dalszą część opowieści

mygosia
27.04.2014, 20:16
Jutro!

wilczyca
28.04.2014, 13:53
Jutro jest dzisiaj, prosimy o futro.

mygosia
28.04.2014, 13:55
Będę z pracy jakoś kole 19 ;)

madafakinges
28.04.2014, 20:26
19 już była a dalszej części ni ma...:confused:

nadol
28.04.2014, 20:43
mygosia, jedziesz nie śpisz... czekamy!

Ludwik Perney
28.04.2014, 21:30
trzeba było wyprosić gości, Mygosia, bo my tu ciekawi jesteśmy wrażeń :-)

mygosia
28.04.2014, 21:43
Na razie jeszcze więcej pisania, niż zdjęć, ale już jutro będzie odwrotnie :D

Czyli nadchodzi piątek.

Rano z małym plecaczkiem wsiadam w pociąg na naszym zadupiu. W Katowicach przejmuje mnie Rumpel :)
Pedzimy do Pyrzowic.


Tam szybka odprawa i... dzwoni telefon. To chłopaki, którzy mieli lecieć z Warszawy o 14.00. O 7.20 dostali smsy, że lot odwołany i mogą lecieć z Wawy tym o 23.00. Szybko wsiedli w auto i popędzili do Katowic. Wolę nie myśleć w jakim tempie się pakowali i jak szybko jechali, ale o 12.00 nasz samolot startuje z kompletem uczestników :)

Nasza grupka nie jest duża - ja, Jacek i Paweł [DRZ400], Wiesiek [KTM 690] i Wojtek [KTM 1190]. Chłopaki zagłębiają się w nudne szczegóły techniczne swoich motocykli.

Lot mało komfortowy - czułam non stop wahania ciśnienia, mój błędnik reagował kiepsko, jakieś turbulencje... W Barcelonie wysiadam zniesmaczona.

Leciemy "na miasto", tam posiłek w knajpce przy La Rambla - ja zajadam się pysznymi pieczonymi ziemniaczkami pod "chmurką" czosnkową - genialne! Inni jedzą jakieś stwory morskie :)

https://lh6.googleusercontent.com/-JV5Ys2XQEtI/U16i9hY0SFI/AAAAAAAAOoQ/yeDds_L93Ec/w519-h780-no/DSC02866.jpg


Później spacerkiem nad morze…

https://lh4.googleusercontent.com/-_efxW8mfzXI/U16i8hIiZHI/AAAAAAAAOoI/8ERJ5KfckgA/w958-h637-no/DSC02869.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-jvF6GJC_yIE/U16i-s5WhEI/AAAAAAAAOok/QQQgJRBnxAY/w519-h780-no/DSC02870.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-R4d46QdDJpo/U16i-gWzlqI/AAAAAAAAOoY/K50tmz5qaJI/w958-h637-no/DSC02873.jpg


https://lh6.googleusercontent.com/-FdVdfdunNlA/U16i_lavvNI/AAAAAAAAOoo/wtjdE2zvqWQ/w958-h689-no/DSC02874.jpg




W drodze powrotnej zahaczamy o kawiarnię.

https://lh5.googleusercontent.com/-xMRdW9afkEg/U16jAIPxL0I/AAAAAAAAOow/HaVluuA9EOo/w519-h780-no/DSC02882.jpg


I już pędzimy na lotnisko - które wydaje mi się wyjątkowo ciche i spokojne. Ludzie giną w wielkiej przestrzeni, która wytłumia rozmowy i dźwięki.
Czas zwalnia.
Mam uczucie, że jestem w innej rzeczywistości, otoczona warstwą waty, która wygłusza wszelkie bodźce.
Jest dziwnie.



https://lh5.googleusercontent.com/-TwzbSBxPY2k/U16jBRgg7zI/AAAAAAAAOpA/BWFWfiTsIpw/w519-h780-no/DSC02887.jpg



Wylatujemy już po ciemku. Lot przebiega łagodniej, stabilniej, delikatniej - może dlatego, że kapitanem jest kobieta?
Ale i tak dostaję lekkiego załamania nerwowego, gdy okazuje się, że z powodu różnic czasu [-2h] lecimy godzinę dłużej, nimi się wydawało ;)
Czas umilam sobie wyglądaniem przez okno - co jakiś czas z czarnej otchłani wyłaniają się światełka miasteczek - wyglądają jak skupiska babiego lata z perełkami rosy podświetlonej o wchodzie słońca…
Urokliwe bardzo.


W końcu lądujemy w Afryce.

https://lh3.googleusercontent.com/-8gDzE77-dM4/U16jBLQ70bI/AAAAAAAAOo8/R4TEt65vbK0/w958-h637-no/DSC02889.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-_zMFDP6f8kI/U16jCR3GUzI/AAAAAAAAOpI/XsxWC8Ne9WA/w519-h780-no/DSC02890.jpg



Czeka na nas Kajman, który zabiera mnie na pokład K-wozu, a faceci jadą taksówką. Ze zmęczenia niewiele rejestruję z trasy i z rozpakowywania się.

Dobranoc!


__________________________________________________ ______________________________

Poranek rześki.
Nawet bardzo.
Dobrze, że miałam swojego Pajaka, który mnie dogrzewał nocami.


Kemping z duża ilością zieleni i miejsc do leżakowania.

https://lh6.googleusercontent.com/-wDeCaaGl0HI/U16jEyoDo4I/AAAAAAAAOpY/NbkglXN5oHY/w958-h637-no/DSC02896.jpg




zimnym wigwamie

https://lh4.googleusercontent.com/-29kiAZcktqc/U16jDfPfdwI/AAAAAAAAOpQ/m59qAsURxIQ/w958-h637-no/DSC02894.jpg

Mężczyni spali w ciepłym domku :D

https://lh6.googleusercontent.com/-37S_ahR_RTo/U16jFhEQpaI/AAAAAAAAOpg/_LuUMfxqeW8/w958-h637-no/DSC02900.jpg


Odpalamy sprzęty - DRka wyjątkowo długo marudzi. Biedaczka chyba wynudziła się jak mops w towarzystwie czyściutkich i odpicowanych motocykli… No tak… nie ma kumpla Trampka i kumpeli DRakuli… Protestuje głośno i jękliwie.
Nooo… dalej… obiecuję, że będziemy się dobrze bawić!
Wytaplamy się w błotku i pokryjemy pyłem…
Dalej!

Odpaliła po kilku minutach i to był koniec jej fochów w czasie wyazdu :D

Również 690 nie chce odpalić - prąd wyszedł. Doładowanie pomaga :)

Po przedłużającym się rozruchu i pakowaniu w końcu wyruszamy. Słońce już wysoko. Jedźmy!

Pierwsze zderzenie z ruchem drogowym - no kurde - podoba mi się!
Wszyscy poruszają się płynnie. Zazwyczaj przewidywalnie [jeśli przewidujesz, że ktoś się wciśnie przed Ciebie, albo z boku, to zapewne masz rację ;) ]. Wyprzedzanie z lewej, z prawej - jak komu wygodnie. Zero agresji!
Kciuk na klakson i rura do przodu!

:)


Kilkadziesiąt kilometrów pokonujemy asfaltem - ja i DRka jedziemy strasznie kwadratowo. Nie wiem, czy to wina nowych kostek, ciśnienia w oponach, czy może cos źle skręciłam w zawieszeniu ;) A może to dlatego, że ostatnią dłuższą jazde miałam pół roku wczesniej? Jedzie mi się koszmarnie. Co chwila tracę równowagę, nie umiem wchodzić w zakręty, wyrzuca mnie gdzieś na bok. Masakra.


W końcu wjeżdżamy w góry i kończy się asfalt…

Eee - no co Wy chłopaki, tutaj? Tą kozią ścieżką?

https://lh4.googleusercontent.com/-7x4ycWj-vXo/U16jGgxK9JI/AAAAAAAAOpo/JMwyRjKf9XQ/w958-h637-no/DSC02903.jpg




Całe szczęście żartowali :)

Pniemy się coraz wyżej i wyżej. W końcu pierwszy postój…

https://lh5.googleusercontent.com/-bLHlW7f51pI/U16jIwkOI1I/AAAAAAAAOqA/yqqqPzo0Ohk/w958-h637-no/DSC02912.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-g8ZYkSCJDB4/U16jKzCOkYI/AAAAAAAAOqM/eSToucYaDCU/w958-h637-no/DSC02920.jpg


Droga wygląda mniej więcej tak:

https://lh6.googleusercontent.com/-QlqEuIUM20M/U16jHfTBn_I/AAAAAAAAOpw/B0TEC4BgLY4/w958-h637-no/DSC02906.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-uVKuH7lDX6I/U16jIcQMxII/AAAAAAAAOp4/rk5_JoS9VEY/w958-h637-no/DSC02907.jpg


jest to zaschnięta glina, a miejscami jedynie lekko przeschnięta i wtedy śliska jak fiks.
Co rusz dziękuję Bogu, że mam kostki i że nie padało ostatnio.
Gdyby nie to trasa byłaby dla mnie ekstremalnie trudna.
A to to jest “tylko” wymagająca ;)

Jadę sobie powolutku, co rusz zwalniając w śliskich koleinach. Mówię chłopakom, że nie muszą czekać, ale oni śmigają szybciutko, a potem robią przerwę. Staram się jak mogę, ale i tak jestem sporo wolniejsza od nich.
Nic to!

Stresuje mnie też, że po jednej stronie drogi jest przepaść. Szczególnie na zakrętach mam pietra

https://lh3.googleusercontent.com/-x06EUTVAr3c/U16jK3YcUSI/AAAAAAAAOqQ/4g61Kpq8Rvk/w958-h637-no/DSC02915.jpg



W końcu znów kawałek asfaltu.
Jadę przedostatnia, chłopaki znikają mi z oczu i przez jakieś pół godziny jadę samiutka…
Samiutka?
Chwila, a gdzie Wojtek, który był za mną?
Aaaa - pewnie gdzieś źle skręciłam i się zgubiłam. Spoko - jak mi się znudzi, to mam przecież mapę, mogę odpalić Garmina. Teraz chcę po prostu jechać przed siebie.

W końcu widzę chłopaków. Czyli jednak sie nie zgubiłam. Ale gdzie Wojtek…
I wtedy dowiaduję się, że Wojtek nie ma ani śladu, ani mapy. Kurde - jakbym wiedziała, to bym bardziej na niego uważała :/
Jakoś go lokalizujemy telefonicznie. Przekazuję mu instrukcje jak ma sie kierować wg słońca i że spotkamy się za jakąś godzinę przy jeziorkach.

https://lh6.googleusercontent.com/-28PQjIl8THI/U16jN4PLThI/AAAAAAAAOqo/hFfdIr5H2ik/w958-h637-no/DSC02928.jpg



Dojeżdżamy do jeziorek.

https://lh3.googleusercontent.com/-Nvk3P1A5pBw/U16jPAzLSnI/AAAAAAAAOqw/016UrAbV-vk/w958-h637-no/DSC02933.jpg


Chłopaki na DRZetach postanawiają jeszcze “machnąć” pętelkę dużą offową. Po chwili nadjeżdża Kajmanowóz i Kajman przejmuje nawigowanie Wojtkiem - kieruje go prosto do Demnate asfaltem. A my z Wieśkiem postanawiamy pojechać na mniejszą pętelkę offową.


Ech.
Cóż mówić.
Początek jest boski. Piękny, równy, drobny szuterek… Widoki pyszne.

https://lh4.googleusercontent.com/-0MLO_dCHyfE/U16jQGh4KsI/AAAAAAAAOq8/jKbdjUhtyzU/w519-h780-no/DSC02935.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-MOErnwgavJs/U16jR7IVi_I/AAAAAAAAOrI/ku8wtkslVsM/w958-h635-no/DSC02938.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-Z2QWw4Z4qas/U16jTPQdSkI/AAAAAAAAOrY/usGLu_Z96_Y/w958-h638-no/DSC02939.jpg




Ale z czasem pojawiają się znajome na wpół wyschnięte, śliskie gliniaste koleiny - najczęściej na ciasnych zakrętach. DRka jakoś dziwnie się zachowuje - po prostu wali się do wewnętrznej. Spinam się. Zaczynam tracić równowagę... Prędkość spada. Słońce chyli się ku zachodowi, a do asfaltu mamy jeszcze spory kawałek.

Widoki nadal cudne

https://lh3.googleusercontent.com/-grtbJx-kMc4/U16jTWoCTkI/AAAAAAAAOrU/0EQ3U5kXGik/w958-h637-no/DSC02943.jpg


https://lh4.googleusercontent.com/-yZDS8jaF3EQ/U16jUo0qdZI/AAAAAAAAOrs/i9gbiGoULus/w958-h637-no/DSC02948.jpg


Staram się zachowywać spokój, nawet gdy przychodzi mi zawrócić na stromym gliniastym zboczu w środku wioski… na oczach kilkunastu mieszkańców...
...albo gdy dojeżdżamy do końca drogi - a raczej kamienistej ścieżynki, w której woda wyrzeźbiła miniwąwozik.
No to dupa.
Ale że jak to? Zawrócić? I zrobić jeszcze raz te parędziesiąt km, tym razem po ciemku?


Jak zawsze w sytuacjach kryzysowych włącza mi się tryb awaryjny i umysł się wyostrza. Analizuję mapę, spoglądam na Garmina - do asflatu mamy jakieś 500m w poziomie i 200 w pionie. Zaraz, zaraz. Przed chwilą mijalismy jakiegoś busa. SKADŚ musiał przyjechać. Tam chyba było rozwilenie.
Wycofujemy się i stromą, kamienistą ściezką podążamy w górę.
Jeszcze kilka minut…

Jeeee!
Asfalt :)

No to jeszcze 50km i będziemy w domu :D
Zmierzcha.
Po ciemku pokonujemy serpentyny w dół. Na jednej z nich KTM staje. Benzyna wyszła… Całe szczęście moja krowa dojna ma jeszcze spory zapas - przelewamy trzy litry i kulamy się dalej.


Dojeżdżamy do Demnate, gdzie czeka na nas cały komitet powitalny - martwili się… Okazało się, że chłopaki na DRzetach też pojechali najkrótszą drogą, po asfalcie i od dawna są na miejscu. A ja się zastanawiałam czy im starczy paliwa i na którą dotrą.


Hm.
Jestem podbudowana, bo okazuje się, że leszcz przejechał tego dnia najwięcej offu :)


Idziemy “na miasto” coś zjeść. Do posiłku dostajemy pyyyszną miętową herbatę. Słodką jak fiks. Czyli pierwsze spotkanie z berber whisky - mniam!
po powrocie “na bazę” mamy jeszcze siłę siedzieć i gadać.

Nie jest źle!

https://lh5.googleusercontent.com/-2EY7FaC_SLk/U16jVB9ZNyI/AAAAAAAAOrk/F4CSGsog2-M/w958-h637-no/DSC02955.jpg

Mech&Ścioła
29.04.2014, 08:17
Niektóre zdjęcia...mhmm... piękne! Jakbym sam stał otumaniony na lotnisku, a potem cały spięty, powolutku, brał zakręt na śliskiej glinie nad przepaścią. Jakbym tam był z Tobą!
Poza tym po ...nastu relacjach z Maroka, wreszcie widzę, że tam też potrafi być zielono:)

nadol
29.04.2014, 08:57
Super! Czekamy na więcej!

Boski-Kolasek
30.04.2014, 23:59
P
rzyjemnie jest, czekamy!!!

mygosia
01.05.2014, 20:37
Kurde - nieby nic się nie działo, a strasznie długie wyszło - mam nadzieję, że się nie zanudzicie. Chcoiaż zdjęcia obejrzyjcie ;)


Tropem dinozaurów


Odkąd tylko otworzyłam oczy, to marudzę, że ja chcę zobaczyć ślady dinozaurów [a raczej tropy ;) ]. To jeden z powodów, dla których zdecydowałam się na ten wyjazd. Ale jakoś nikt nie podziela mojej ekscytacji.

No cóż - zobaczymy co z tego wyjdzie, najwyżej pojadę sama :)


A tymczasem...

Wszyscy w kolejce do łazienki. Jedynej. Po lewej dziura w podłodze - kibel. Po prawej rączka na ścianie - prysznic. Pachnie “tak se”. Woda się leje w sposób niekontrolowany, gdyby nie ręcznik pod drzwiami, to by się zrobiła kałuża w jadalni :)


Chłopaki się parują
https://lh5.googleusercontent.com/-GlYtZZDU86U/U16jW2peIrI/AAAAAAAAOr8/7-yDScb5aJE/w958-h637-no/DSC02960.jpg


Idziemy “na miasto” cos zjeść.

https://lh5.googleusercontent.com/-M7XjFyBgEKs/U16jXX5QFwI/AAAAAAAAOsI/VaK9FcpHRxQ/w958-h637-no/DSC02961.jpg

Na ulicach panuje rozgardiasz. Taksówki, osioły, kupa facetów siedzących po kawiarniach i sączących kawkę. Kobiet jak na lekarstwo - “Chłopy się obijają, a baby zapieprzają w polu” oznajmia jeden z chłopaków :) Znawca, widać ;)


Jedna z pań jest zajęta robieniem placuszków - decydujemy się na śniadanie.

https://lh6.googleusercontent.com/-9ONAt3EDYDE/U16jYWy5EBI/AAAAAAAAOsE/B5gHc1izeTs/w958-h637-no/DSC02962.jpg

Pieruńsko słodkie zawijańce z miodem, albo “nutellą”, do tego słodka herbata i kawka - też słodka.
Taka dieta mi służy średnio na jeża. Czuję się po niej sennie. Tęsknię za swoim żytnim chlebkiem na zakwasie i pastą z cieciorki...
No ale cóż, taki urok wyjazdów - nie ma co wybrzydzać :)

https://lh5.googleusercontent.com/-isiXCmNWtRg/U16jY0YSFqI/AAAAAAAAOsQ/Sv2KhzLG-8g/w958-h637-no/DSC02969.jpg

Znów zbieramy są stanowczo zbyt długo. Chłopaki smarują łańcuchy, grzebia przy DRzetach. koszystając z wolnej chwili zmieniam ustawienie tylnej zawiechy na “miękko” i upuszczam nieco powietrza w oponach.

I czekam…



Nooo! Jedziemy w końcu!

https://lh6.googleusercontent.com/-0i9K3Qkl3hc/U2KDjH-e4VI/AAAAAAAAOv8/0NJGXBnNThU/w958-h637-no/DSC02977.jpg


https://lh4.googleusercontent.com/-v-mb86RU-kQ/U2KDkFmY1TI/AAAAAAAAOwE/GQUgFLqOLt0/w958-h637-no/DSC02978.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-i8sQYqWoiiM/U2KDlDY1wCI/AAAAAAAAOwM/BfKCdQAG9_w/w958-h637-no/DSC02985.jpg

Kawałek asfaltem i znów zjeżdżamy na znajomą półwyschniętą glinę. Droga powoli pnie się zboczem w górę. Dołączają się luźne kamienie i małe głaziki.

https://lh3.googleusercontent.com/-IGj5se3RDsQ/U2KDmINrEiI/AAAAAAAAOwU/OMJZwvJwZv4/w958-h637-no/DSC02987.jpg

W końcu powoli zgrywam się z DRką - zaczynamy zgrabnie hopsać po nierównościach.

W pewnym momencie podbija mi przednie koło w górę i spadając widzę, że lecę na ostrą jeżącą się na mnie krawędź głazu. Skóra mi cierpnie, lekko dodaję gazu i mocno trzymam kierownicę [jesteśmy 50cm od krawędzi urwiska :/ ], czekając na uderzenie.


No walnęło koncertowo.
Myśl pierwsza - dętka poszła.
Myśl druga - Król mnie wywali, jak kiedyś pojadę do niego prostować tą felgę…


Dętka nie poszła. Ani wtedy, ani w czasie kolejnych kilkudziesięciu uderzeń [miałam nieco za niskie ciśnienie w oponach, zanim to skorygowałam, to minęły ze 2-3 dni, skleroza ;) ]. Polecam grube gumy z całego serca - mam założone haidenau! REWELACJA.


Jedziemy, jedziemy, po 20km rozwidlenie. Wybieramy drogę w dół - zjeżdżamy prawie do samego koryta rzeki w gliniastych koleinach. Po czym chłopaki orzekają, że trzeba jechać w górę.

Mam co do tego wątpliwości - droga w góre nie wygląda na uczęszczaną, przynajmniej w tym sezonie. Nie ma kolein, ani żadnych śladów pojazdów, gdzieniegdzie rosną krzaczki, a co chwila pod koła dostają się luźne, kuliste zbitki krzaczków. Oni nawigują, to jedziemy. Nie jest lekko. Widać, że niedawno [1-2 sezony temu?] była tutaj droga, ale została zalana mułem spływającym z topniejących śniegów.

Im wyżej, tym widoki dziwniejsze. Zaschnięte żwirowate błoto tworzy łagodne wypukłości. Nasze motocykle zostawiają za sobą dziewicze ślady w tym nieziemskim krajobrazie…

Zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie, szybki rzut oka na podgląd - i zaczynam rzucać mięsem. Nosz k….. - co się stało? Zdjęcia całe rozmyte, zero kontrastu.

https://lh5.googleusercontent.com/-1ypQ1u4ySGs/U2KDm7w-Q5I/AAAAAAAAOwc/mmNDcdM6N_s/w958-h637-no/DSC02990.jpg

Cos nie halo z obiektywem. Podpinam przez przejściówkę starą pięćdziesiątka [Takumar SMC z radioaktywnymi szkłami - taki obiektyw-legenda :) ] - ufff… wszystko ok. Mam czym robić zdjęcia, chociaż dłuższa ogniskowa do widoków ogranicza mnie nieco. Ale ma to też swój urok, bo zaczynam patrzeć na świat pod określonym kątem :)


Postanawiam później przyglądnąć się mojej 16-ce.

A tymczasem męczę 50-tkę

https://lh5.googleusercontent.com/-NsKARQdI6X0/U2KDoM49bWI/AAAAAAAAOwk/VB83YdQGZZ8/w958-h637-no/DSC02997.jpg

Widzicie wioskę? ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-LFNMaNIetHk/U2KDqe5gE7I/AAAAAAAAOw0/w8RcRrS_ErQ/w523-h786-no/DSC03005.jpg

Tutaj
https://lh4.googleusercontent.com/-HkXdlQSduP8/U2KDreX6FlI/AAAAAAAAOw8/_Hq0BNUxp3o/w523-h786-no/DSC03007.jpg


Wjeżdżamy do kanionu wiodącego do fantastycznej dolinki. Jest tak pieknie, że aż chce się płakać.

https://lh5.googleusercontent.com/-I0Wva_Ty7QY/U2KDvwUWUxI/AAAAAAAAOxc/LrEccJiJ9c4/w958-h637-no/DSC03016.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-RKBCkCu97cM/U2KDxPqf76I/AAAAAAAAOxk/VIEAijHVXuI/w958-h637-no/DSC03017.jpg

Genialne.

Dróżka to jedna glina - całe szczęście wyschnięta.

Zatrzymujemy się na sesję i okazuje się, że mój obiektyw uległ cudownemu ozdrowieniu - przyczyna niedomagania było zalanie tłustą wodą z pasztetu sojowego, który się rozszczelnił od wstrząsów w tankbagu.

:D


I znów mogę wąsko…

https://lh5.googleusercontent.com/-e902lNtLc8s/U2KDznMfsQI/AAAAAAAAOx0/rsOWLQQo-PQ/w958-h637-no/DSC03024.jpg


albo szeroko….

https://lh3.googleusercontent.com/-aIcJdz7_Axk/U2KDyIOHVKI/AAAAAAAAOxs/8yOzLw1Ukug/w958-h637-no/DSC03018.jpg


Nagle wyjeżdżamy nad małą wioską - ślad prowadzi jakoś dziwnie w dół - i wąziutką ścieżynką wśród glinianych lepianek, wśród kóz, dzieci, osłów, po śliskim zboczu zrytym tysiącem raciczek, przejeżdżając przez strumyki [a może to był jeden strumyk przekraczany wielokrotnie?] zjeżdżamy ciasnymi serpentynami w dół.

Myślę sobie “ciepło” o Kajmanie - nosz kurde, prawie sie przewróciłam i to ze 3 razy! a ja sie przecież nie lubię przewracać ;)


Doganiamy chłopaków, którzy po drugiej stronie dolinki obserwowali nas i obstawiali, czy zjedziemy, czy nie :)

Ruszamy dalej, za chwilę znów przestój.

Tym razem problem z rozjeżdżoną gliniastą kałużą - ja zakopuję przednie koło DRki w błocie po ośkę, a chłopaki próbują ją wyciągnąć, co kończy ogólnym taplaniem w gęstej mazi :) Zdjęć nie mam, bo kręciłam filmik - może kiedyś do mnie dotrze ;)


Pniemy się wyżej i wyżej. Przejeżdżamy przez rozmiękłe błotnisto-gliniaste pośnieżne łaty - ja je pokonuję w stylu mało finezyjnym, ale skutecznym, czyli “na listonosza” ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-_-lHVfdnbUk/U2KD3QW47bI/AAAAAAAAOyU/nO7FdVeSfjk/w958-h637-no/DSC03044.jpg

Umorusana Drka - z tyłu widać dalszą drogę :)
https://lh5.googleusercontent.com/-hyGg41SNkSo/U2KD2UsjvsI/AAAAAAAAOyM/VDtlqb0OYTM/w523-h786-no/DSC03040.jpg


A potem… potem zaparło dech z wrażenia, więc nic nie powiem, za to pokażę

https://lh6.googleusercontent.com/-cF1D3itzEjU/U2KD5QkVCnI/AAAAAAAAOyk/QVl5Wi1L2Bk/w958-h637-no/DSC03052.jpg


https://lh6.googleusercontent.com/-8qLrJQJZwiQ/U2KD6UWhphI/AAAAAAAAOy4/gbITxXOFwBM/w958-h637-no/DSC03054.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-zZp6qD6-H-Y/U2KD7Rxk2fI/AAAAAAAAOy0/AUMdyJ8bktw/w958-h637-no/DSC03056.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-nrSOnnMaPxg/U2KD-bZ6qbI/AAAAAAAAOzQ/yx6xie7_qvk/w958-h637-no/DSC03063.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-7s62OJkASVU/U2KD_LMEADI/AAAAAAAAOzU/Oh2nm3Tb6ZQ/w958-h637-no/DSC03065.jpg

Dojeżdżamy do Tabant.

Patrząc się na mapę 1:1 000 000 [czyli 1cm + 10km - bardzo precyzyjnie ;) ] to mniej więcej w tej okolicy mają być ślady dinozarów, które uparłam się zobaczyć.
Kajman próbował ignorować moją chęć odszukania atrakcji. Delikatnie próbował wybić mi to z głowy.
Ale jak ja się uprę, to nie ma siły :)
Wiesiek decyduje się jechać ze mną, więc wysyłamy smsa do reszty, aby na nas nie czekali.


No i teraz na chybił trafił podchodzę do ludzi i starając się, aby moja wymowa była jak najbardziej francuska [chyba nie wspominałam, ale w tym języku potrafię tylko powiedzieć: mersi, merde, że tę i esku ;) ] czytam dwa wyrazy z mapy…

https://lh6.googleusercontent.com/-br6LDTMx5UQ/U2KKgB_OGfI/AAAAAAAAO5c/4et8wI14kC8/w958-h637-no/DSC02957.jpg

Nikt nie kuma o co mi chodzi.

ale jak pokazuję mapę [uff - umieli czytać], to okazuje się, że wiedzą gdzie są te dinozaury.


Powtarzając procedurę powoli zblizamy się do naszego celu.

Na samym końcu naszym przewodnikiem jest kilkuletni chłopczyk, który kieruje nas prosto do jakiegoś domostwa, pokonujemy kilkanaście stromych schodków, przechodzimy przez korytarzyk wiodący na podwórko - i stajemy przed elegancką tablicą informacyjną!

https://lh5.googleusercontent.com/-8DvmgmV3JqQ/U2KD_zUitKI/AAAAAAAAOzg/K9L3eJcOeSA/w958-h637-no/DSC03067.jpg

Nasz przewodnicy
https://lh5.googleusercontent.com/-9OSe8eeeaRo/U2KEBP3RbcI/AAAAAAAAOzk/FcLoxK-pEZE/w958-h637-no/DSC03068.jpg


Mamy tutaj jednocześnie ślady męsożerców i roślinożerców

Drapieżca
https://lh3.googleusercontent.com/-cZ1mPFX5Nt4/U2KECAI7sNI/AAAAAAAAOzs/OynhQE4plo4/w958-h637-no/DSC03070.jpg


Ofiara
https://lh3.googleusercontent.com/-r8ggUw8Eno8/U2KEEeDO-DI/AAAAAAAAOz8/TAFDMsGIWVs/w958-h637-no/DSC03073.jpg

Okoliczności przyrody
https://lh6.googleusercontent.com/-quvf6RCDSXo/U2KEDfiBzLI/AAAAAAAAOz0/G0Mbgsbwjeg/w958-h637-no/DSC03071.jpg

Lecimy dalej
https://lh4.googleusercontent.com/-hcOYruPPzG4/U2KEFza5MzI/AAAAAAAAO0M/Thy38AbN1mk/w958-h637-no/DSC03077.jpg

Szutrostrada pnie się wyżej i wyżej…

https://lh6.googleusercontent.com/-zLSosWeCMNo/U2KEGtxENMI/AAAAAAAAO0U/-VIPerpGlHw/w958-h637-no/DSC03080.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-pPCCmS8taLA/U2KEH4y5JII/AAAAAAAAO0c/PE2SgJ3Abpo/w958-h637-no/DSC03081.jpg

W końcu patrzymy na garmina, a tam 2600 m npm.

https://lh5.googleusercontent.com/-qjEhW7OCo0A/U2KEI5b2ycI/AAAAAAAAO0o/vwSAlWIaCcs/w958-h637-no/DSC03086.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-r3erZPKvJKA/U2KEJNZ9qUI/AAAAAAAAO0s/O8PI8IJRO2g/w958-h637-no/DSC03088.jpg


Wysokość, słońce zniża sie nad horyzontem - robi się chłodno. Z wdzięcznością przyjmujemy wyjazd na asfalt - mamy ponad 80km, jakieś półtorej h po krętych drogach górskich.

https://lh6.googleusercontent.com/-hfHQC9R-mY4/U2KEKZLVnMI/AAAAAAAAO00/aSchbpabJzE/w958-h637-no/DSC03094.jpg


DRka jakby była zupełnie innym motocyklem, niż wczoraj. Bujamy się rytmicznie po winklach na świetnym, szorskim asfalcie. Tak to można jechać…


Taaaa…

Ino za paręnaście kilometrów znów zaczyna się szuter, dużo gorszej jakości. Jeszcze jest jasno, jeszcze walczymy z czasem, mając nadzieję, na powrót asfaltu.

https://lh5.googleusercontent.com/-33LgJ5X-Dl4/U2KELmPbEhI/AAAAAAAAO1I/qcR4rT-HDPw/w958-h637-no/DSC03102.jpg

Zmrok zapada, gdy jedziemy urokliwą dolinką - przed nami jeszcze 40-50km, normalnie śmignęlibysmy to na luzie, ale po ciemku prędkośc spada dramatycznie.

Znów jedziemy wąską półką na zboczu. Droga kręta. Po prawej prawie pionowa ściana, po lewej przepaść, bo bardziej wyczuwam, niż widzę wielką, czarną, ziejącą chłodem otchłań, która się tam rozciąga. Zakręt, kawałek prostej, zakręt, zakręt, prosta, zakręt, prosta…


Wleczemy się chyba 20km/h. Staram się jechać na tyle blisko Wieśka, aby widzieć cos w jego światłach, ale na tyle daleko, aby nie jechać w chmurze pyłu, która się za nim ciągnie.

Spinam mięśnie pleców i rąk. Uwagę mam wyostrzoną.

Mam problem z ochraniaczami kolan, które od początku dnia dociskają mi rzepki - wieczorem ból staje się nieznośny :/

Ale co robić…
Trzeba jechać. Jeszcze 20km, 19… 19,5… 18… - cyferki zmieniają się w żółwim tempie.


Nagle ze stuporu wytrąca mnie wrażenie, że jedziemy strumieniem. Kamienie, płynąca z góry woda. No nie, to nie wrażenie, my jedziemy w górę strumienia! Droga zakręca, a potok tworzy malowniczą [tak mi podpowiada wyobraźnia ;) ] kaskadę… biegnącą w poprzek drogi. Wiesiek przejeżdża. Ja po krótkim zawahaniu również - do butów wlewa się woda, otacza mnie chmura pary wodnej - aż kwiczę z radości [jak to blondi ;) ].
wow!
Ale czad :)
Strasznie, strasznie żałuję, że jedziemy w nocy…


Chwila rozrywki, a potem znów monotonne kręcenie zakrętu za zakrętem.


Gdy pozostaje nam jakieś 4-5km, dochodze do wniosku, że nie wytrzymam ani sekundy dłużej na kanapie - bolą mnie plecy, kończyny, a rzepki odpadają z bólu.

Stajemy, gasimy silniki, światła…

Jesteśmy sami w dolinie. Kupę kilometrów od cywilizacji. Szumi potok. Na niebie iskrzą setki gwiazd i świeci księzyc w pierwszej kwadrze. Na ich tle widać smigające nietoperze. Gdzieś cyka cykada.

Magia.

I czuję te charakterystyczne wibracje…


Wibracje komórki ;)
Nadchodzi sms - “gdzie jesteście, martwimy się!”.
Odpisujemy, wsiadamy na moto, odpalamy i po kilku minutach zajeżdżamy do zajazdu. Tam czeka na nas gorąca kolacja, nie za ciepła woda i zimne łóżko.


Tym razem nie mam sił na długie pogaduszki.

Walę się spać.


Ale plan zaliczony - widziałam tropy dinozaurów!

:D

Andryś
01.05.2014, 23:01
To bardzo przyjemne zakończenie dnia:) Dzięki:)

mygosia
04.05.2014, 22:35
Pustkowie


Jako, że nasza grupa jest mało pozbierana, a powroty po ciemku nie są ani przyjemne, ani bezpieczne, to Kajman rozkazał, że wyjazd ma być punkt 10.00.

https://lh6.googleusercontent.com/-DTwFlU4Eg1Y/U2aeUfYf1II/AAAAAAAAPDo/HezF0Oqp49g/w800-h532-no/DSC03108-001.jpg

Budzą mnie pierwsze promienie słońca - jest tuż przed 8.00. Wszyscy śpią. Jest bardzo “rześko”. Z niechęcią wygrzebuję się z ciepłego śpiwora i góry koców. Całe ciało mam zesztywniałe i obolałe po wczorajszej jeździe.


Aby się rozgrzać i rozruszać, idę na mini spacer po okolicy, połączony z elementami jogi i rozciągania… Noooo… trochę boli - znaczy się, że czuję, że żyję :)

https://lh5.googleusercontent.com/3bye1JPbRjwU1NtcNuVix7NoTUlYd_5WdQmFtaPUhTM=w800-h532-no

Wracając mijam Francuza, który właśnie szykuje się do odjazdu na swoim rowerze - bonżur i bonwojaż :D

Po śniadaniu chłopaki trochę marudzą, że nie ma gorącej wody, nie ma haczyka, ani gniazdka. Żeby się poddawać ogólnemu marazmowi idę się spakować.

Okazuje się, że Wojtkowi w KTMie juz prawie zeszła tylna opona [czyli trwałość kostek w takim terenie w 1190 [moc!] = dwa-trzy dni] - ma wprawdzie zapasowe kompletne koła, ale w Marakeszu :/ Kajman wsiada w Kajmanowóz i powoli toczy się po nie w na zachód. Przed nim kilkaset km i trochę gór. Prędko nie wróci.

A my mamy jechać najpierw zatankować. Do stacji jest jakieś 60km i niektórym benzyny starczy “na styk” [ przynajmniej w teorii :D ].

Punkt 10.00 wsiadam na DRkę i ruszam przed siebie po śladzie. Wiem, że prędzej, albo później chłopaki i tak mnie dogonią.

I rzeczywiście - dojeżdżają mnie po kilkunastu km, gdy wjeżdżam na asfalt. Krajobraz się zmienia - zamiast czerwonych i czerwonopomarańczowych skał otacza nas głazowisko ze szczątkową roślinnością. Mimo, że jedziemy razem z Wojtkiem i Wieśkiem czuję się, jakbym była samiuteńka na odludziu.

https://lh4.googleusercontent.com/-UCg53Uhm_uQ/U2aeUxRzrVI/AAAAAAAAPD0/8spMqtGuSn8/w800-h532-no/DSC03111-001.jpg

Na kamiennym pustkowiu…
Jakaś nieuświadomiona tęsknota wychyna z głębi duszy…

Jest… pusto.

https://lh5.googleusercontent.com/-kGyHIc7iAhk/U2aeV2gcs0I/AAAAAAAAPD4/U_LslZN4GTI/w800-h532-no/DSC03114-001.jpg

A potem znów zjeżdżamy na szuter na stromym zboczu. Początkowo jedzie się super, a później znów znajoma rozmiękła glina z twardymi, wąskmi koleinami.

Na zboczu po lewej i prawej stronie, to droga, z której jest robione zdjęcie - widać różnicę poziomów :)
https://lh3.googleusercontent.com/--SYxL9lsJAA/U2aeWfKIYfI/AAAAAAAAPEE/s--Jz50NJhE/w800-h532-no/DSC03126-001.jpg

Tutaj jeszcze miodny szuterek
https://lh3.googleusercontent.com/-5pl1kPb6iAk/U2aeXD0RhxI/AAAAAAAAPEI/f9mmIgbRye8/w800-h532-no/DSC03129-001.jpg

Widoki “nieco” wynagradzają niedogodności…
Nie no, prawdę mówiąc to jest zajebiście, znowu…

https://lh5.googleusercontent.com/-JCuNoCuSh_8/U2aeXvWhJPI/AAAAAAAAPEQ/OKuRBkwIS5g/w800-h532-no/DSC03134-001.jpg


Po 40km wyprzedzamy “naszego” Francuza na rowerze - jestem dla niego pełna podziwu. Teren jest górzysty, a on zapieprza jakby miał motorek w tyłku [nawet go to podejrzewałam ;) ].

3km przed miasteczkiem ze stacją paliw robimy przerwę na berber whisky. Miętowa, obrzydliwie słodka herbata w cieniu oliwki… mmmm…
A któż to nas mija???
No tak - Francuz nie próżnuje, tylko ostro pedałuje :D

Ruszamy w mało zwartym szyku w kierunku miasta, gdzie możemy zatankować - gdy docieram na stację widzę chłopaków nadjeżdżających z naprzeciwka, coś mówiących że nie ma tutaj paliwa, że niby dalej w “mieście”, ale tam nic nie ma.

No to włącza mi się program “rozwiązywanie problemów” - ruszam przed siebie, i przypadkowych ludzi pytam o “gas” pokazując wymownie na bak. Miejscowi chętnie ruszają na pomoc - jeden z nich wskakuje na skuterek i pędzi przez wąskie uliczki wśród glinianych domków. My za nim.

Prowadzi nas do garażu na jakiejś podrzędnej uliczce, gdzie stoją pięciolitrowe butle wypełnione płynem w naszym ulubionym, bladożółtym kolorze.

Wtedy Wojtek zauważa, że nie ma z nami Wieśka… Kurde… ostatni raz widziałam go przed miasteczkiem, nie jestem pewna, czy dojechał do miasteczka, bo od razu zaabsorbowałam się szukaniem paliwa… Czuję się winna [pewnie i słusznie ;) ], więc, gdy chłopaki przelewają kolejną pięciolitrową butlę do baku, wsiadam na DRkę i ruszam na poszukiwania. Objeżdżam całe miasteczko tam, objeżdżam z powrotem - po Wieśku ani śladu.
Wracam do garażu zatankować i piszemy mu smsa, że będziemy czekać na stacji paliw na wjeździe. Dojeżdżamy tam, Wieśka nie ma.

W końcu Wojtkowi udaje się do niego dodzwonić i oto co nam przekazał “Wieśkowi zabrakło paliwa, jechał po śladzie i jest 3-4 km za miasteczkiem”.

No to sprawa prosta.
Chłopaki jadą po paliwo dla Wieśka , a ja ruszam po śladzie, aby potowarzyszyć Wieśkowi.

Jadę.
Jadę.
3km, 4km, 5km…
Mijam “naszego” Francuza, który odpoczywa na poboczu w cieniu skał - Bondżur Twardzielu!!! :)

Po 7km zatrzymuję się i wysyłam smsa, że Wieśka nie ma! Dochodzę do wniosku, że więcej nie poradzę i ruszam przed siebie, bo droga asfaltowa fajna, a chłopaki przecież mnie dogonią.

https://lh3.googleusercontent.com/-BmBLXFUKg9g/U2aeYhJj6RI/AAAAAAAAPEY/6_2LlEtzUAQ/w800-h532-no/DSC03138-001.jpg

I jadę dalej. Świetna asfaltowa nawierzchnia, puściutka - w ciągu godziny mijam może ze 2 pojazdy [w tym jednego osła]. Krajobraz, to pusty płaskowyż ciągnące się po horyzont, zamknięty wysokimi górami. Powolutku się do nich zbliżam równiną.

https://lh3.googleusercontent.com/-DFjFbtWFp0I/U2aeZPlRtGI/AAAAAAAAPEg/cXJlkgMxYcc/w800-h532-no/DSC03144.jpg

Rosnące gdzieniegdzie wśród kamieni skarlałe drzewka są coraz rzadsze. W końcu napotykam tylko na pojedyncze poskręcane od wiatru krzaki.
Robi się chłodno i rześko, chociaż słońce świeci jak złoto. Jestem wysoko...

Jeszcze kilka serpentyn i dojeżdżam do przełęczy.
Postanawiam cofnąć się paręset metrów i lokuję się w idealnym punkcie obserwacyjnym - przede mną rozciąga się widok na ładnych parędziesiąt kilometrów. '

https://lh5.googleusercontent.com/-qbMUOX1Ipzo/U2aebaV-6lI/AAAAAAAAPE4/Lp_tDmhyNK4/w800-h532-no/DSC03156-001.jpg

I czekam.

https://lh6.googleusercontent.com/-FlbnkehscBo/U2aeauRg7DI/AAAAAAAAPEw/xmRRNcI27V0/w527-h792-no/DSC03155.jpg

Cykam fotki. Zjadam jakiś zapomniany, na wpół suchy kęs chlebka z roztopionym kitkatem. Słońce pali, ale na tej wysokości nie jest to specjalnie męczące.

https://lh6.googleusercontent.com/-LLPZRsM2cRk/U2aeZtJStgI/AAAAAAAAPEo/FW0ssE9pYik/w800-h532-no/DSC03150-001.jpg

Po kilkudziesięciu minutach najpierw słyszę buczenie. Mija jeszcze kilka minut i dopiero wówczas widzę kilka punkcików przemieszczających się drogą przez równinę. Są takie maleńkie.

https://lh4.googleusercontent.com/-Jrx4VXrhj5I/U2aeccBd5AI/AAAAAAAAPFA/VpydJOAT4s0/w800-h532-no/DSC03157.jpg

Po dalszych kilku minutach wyjeżdżają zza zakrętu…
Zatrzymują się.
Jacyś tacy nadindyczeni.
O co kaman?

A o to, że okazało się, że Wieśkowi brakło benzyny przed miasteczkiem, a nie za. No i jest to oczywiście tylko i wyłącznie moja wina
:D

Ubawiona sytuacją wsiadam na DRkę i podążam za chłopakami.

No właśnie… za nimi, bo szybko się wszyscy ode mnie oddalają i nie czekają.
Aha!
To w to się dzisiaj bawimy :D

Pokonując kolejne kilometry rozkoszuję się samotnością i możliwością zatrzymywania się tak często jak tylko chcę :) I w takich miejscach, które są pośrodku niczego...

https://lh4.googleusercontent.com/-VA73Ln8iCHA/U2aefXZhjUI/AAAAAAAAPFs/6LO9Y2pi8_0/w800-h532-no/DSC03167-001.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-eXGTtyA3mPE/U2aefxqXvWI/AAAAAAAAPFw/cxdHzVtfaUo/w800-h532-no/DSC03170-001.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-FFTEQ799sLA/U2aegiYEe7I/AAAAAAAAPF4/8BQnkfzfvUQ/w800-h532-no/DSC03174-001.jpg


Droga wiedzie trochę asfaltem, a głównie równą szutrostradą, często mija wioski, więc czuję się bardzo bezpiecznie.

https://lh6.googleusercontent.com/-s0GnnihALdA/U2aedtHCt2I/AAAAAAAAPFQ/6zAv8C2n3uw/w800-h532-no/DSC03162-001.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-4J9sb2VnVY8/U2aeeAyflmI/AAAAAAAAPFY/X7tY51wxgoo/w800-h532-no/DSC03163.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-ytcoayz9TZo/U2aefR3VhKI/AAAAAAAAPFk/9ZiwruziIFE/w800-h532-no/DSC03165-001.jpg

I tak powolutku się bujam w stronę Imilchil, gdzie mamy spać.

https://lh3.googleusercontent.com/-1s2zZO5RTw0/U2aehXfyMcI/AAAAAAAAPGA/jnw_SiimK34/w527-h792-no/DSC03176-001.jpg

Kurde - skąd się wzięły takie drzewka, przeciez tutaj same kamienie!
https://lh4.googleusercontent.com/-WUevsoPotvU/U2aeiHaOsvI/AAAAAAAAPGI/OpwhQ2YwKyU/w800-h532-no/DSC03177-001.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-k-BdBjDNhRk/U2aei8ouiNI/AAAAAAAAPGQ/1L7VNhpA2Po/w800-h532-no/DSC03178-001.jpg

W dole wyschnięta rzeka
https://lh5.googleusercontent.com/-K03H4kDDut8/U2aejvrJ1gI/AAAAAAAAPGY/xzXtwqmjFXA/w800-h532-no/DSC03182-001.jpg

Coraz więcej pofałdowań

https://lh5.googleusercontent.com/-vnSaRdQDg7A/U2aekRoygqI/AAAAAAAAPGk/uRX25U4VZVc/w800-h532-no/DSC03187.jpg

Jeziorko przed Imilchil
https://lh4.googleusercontent.com/-aN-eO71jib8/U2aekpJ8D8I/AAAAAAAAPGo/PU6AJ0JNHxk/w800-h532-no/DSC03188.jpg

Prawie jak Mongolia :D
https://lh3.googleusercontent.com/-LA-uwsP_L1A/U2aelOxtBKI/AAAAAAAAPG0/57KUUTeKgTg/w800-h532-no/DSC03190.jpg

Droga - marzenie - takie krajobrazy śnią mi się prawie co noc.

https://lh4.googleusercontent.com/-jzgU0-dWbqY/U2aelhuoSLI/AAAAAAAAPG4/947-g_NHujI/w800-h532-no/DSC03191.jpg

Dojeżdżam do I.

https://lh4.googleusercontent.com/-I5XdyhIBoOE/U2aemAJa1EI/AAAAAAAAPHE/qNPtCzXZCEo/w800-h532-no/DSC03192.jpg

W mieście spotykam moich towarzyszy :)

Śpimy w bardzo ładnym miejscu - jedyną wadą jest to, że jest cholernie zimno, ciepła woda będzie o 21, a nasze rzeczy do kapieli i tak zostały w Kajmanowozie :D

Nocleg
https://lh4.googleusercontent.com/-lPBwdh_Ad9s/U2aemh2488I/AAAAAAAAPHI/9RCoHDHYmLk/w800-h532-no/DSC03195.jpg

Najpierw włażę pod kołdrę i próbuję się rozgrzać - ni chu chu!
Więc idę na spacer… w mojej ulubionej godzinie, gdy dzień spotyka się z nocą, a czas się zatrzymuje.

Spaceruję korytem półwyschniętej rzeki - jeszcze o tym nie wiem, ale jutro zapoznam się lepiej z taka nawierzchnią.

https://lh4.googleusercontent.com/-GL8B3ZBOl1A/U2aeoU31FrI/AAAAAAAAPHk/4Wi3JCBy2-I/w800-h532-no/DSC03200.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-6Tx-rBiG7uE/U2aeo5VoGXI/AAAAAAAAPHo/GpFsn7RI5eM/w800-h532-no/DSC03201.jpg

Zapada zmierzch.
Z oddalonego o parę kilometrów meczetu dobiega ciche nawoływanie imama.
Pasterz pędzi swoje owce do domu…

https://lh4.googleusercontent.com/-oVypHWNWi6M/U2aepnzwZWI/AAAAAAAAPHw/tjYQonWrew8/w800-h532-no/DSC03205.jpg

A w mej duszy rozbrzmiewa to

http://www.youtube.com/watch?v=n7gVzTULDPo

prawdę mówiąc, to spiewałam to w głos, korzystając z okazji, że nikt mnie słyszy, a nawet jeśli słyszy, to nie zna :D

Wyciszona wracam na nocleg, a tam na stole już czeka gorący tadżin. Umiejscawiam się jak najbliżej kozy, z której bije gorąc.

Po kolacji postanawiam zaczekać na Kajmana, aby umyć się w gorącej wodzie. Zabijając czas czytam przewodnik po Maroko. Dwadzieścia minut po północy nie wytrzymuję - gaszę światło i zasypiam.

Jadę po luźnych kamieniach, nagle tylne koło ucieka i przewracam się, ostatkiem sił szarpię całym ciałem...
...i budzę się zerwana atawistycznym histerczynym odruchem spadania z drzewa….

cheniek
04.05.2014, 23:32
:lukacz: czekam na więcej ....

sizyrk
05.05.2014, 03:45
:DRewelacja

Brambi
05.05.2014, 14:08
Genialne ! :) Jeszcze !

NaczelnyFilozof
05.05.2014, 15:53
Teraz każdy będzie sie pakował do Maroka :)

ruda
05.05.2014, 18:50
Super! Piękne fotki. Maroko uzależnia :)

Na samym początku napisałaś że jesteś wilkiem samotnikiem :) - to chyba pomaga w przypadkach 'naindyczenia'? :-)

mygosia
05.05.2014, 22:00
Maroko jest genialne - nie spodziewałam się, że aż tak :)

Co do samotnictwa - najchętniej bym podróżowała sama ze sobą, ale jednak w trochę trudniejszym offie to nie jest do końca mądre ;)
Za to jaka przygoda by mogła być!
:D
Naindyczenie było śmieszne :) I jestem pewna, że jakby teren był cięższy, to by mnie samej nie zostawili.

pantufl
05.05.2014, 23:57
Zdjęcie cienia kraty na ścianie o poranku jakoś tak pozytywnie i jednocześnie tajemniczo nastraja. Jest takie baśniowe. Zazdroszczę....... Wyjazdu. Kadru....Światła.... Momentu :Thumbs_Up:

Jaki
06.05.2014, 08:34
No pięknie, ale czegoś mi tu brakuje cięgle i ciągle...

a! już wiem, czekam na zdjęcia z pod prysznica przez szybę oczywiście ;) :drif:

mygosia
06.05.2014, 09:20
sorry Jaki, nic z tego - w tamtejszych prysznicach nie ma szyb :P

Boski-Kolasek
06.05.2014, 17:15
naindyczyli sie chlopaki!!! heheh
Ladnie to wszystko opisujesz. Bardzo ladnie.

tyran
06.05.2014, 17:50
Fajnie się Ciebie czyta:Thumbs_Up:
Ogląda też :)

nadol
06.05.2014, 18:38
Co dalej? Poproszę o kolejny odcinek "Ballady o Mygosi na bezdrożach"

nozdob
07.05.2014, 00:04
Jest super! Byłem ale bez motka więc nie mogłem zobaczyć tyle co Ty, napisz jeszcze proszę jak przezuciłaś tam maszynę bo rozumiem że wyjazd zorganizowany więc kto tam działa aby to powtórzyć?

Stasiek

Neno
07.05.2014, 04:13
n7gVzTULDPo

Genialne. Zresztą jak cała relacja. czekam na kolejne odcinki, zwłaszcza, że w tym roku wracam na chwilę do Maroka.

mygosia
07.05.2014, 07:58
:)

Melduję, że kolejny odcinek [o dramatycznym tytule "Zaufaj mi, jestem weterynarzem!":dizzy: ] się pisze - niestety długo, bo czasu wolnego mało ;)


nozdob - są osoby i firmy zajmujące się przewozem motocykli do Maroka. Ja akurat korzystałam z oferty Kajmana [ www.kajmanoverland.pl/‎ ].

Tak teraz patrząc, to myślę, że start i koniec z głębi Maroko [w naszym przypadku Marrakesz] jest świetnym pomysłem, w momencie gdy chcesz zobaczyć tylko kawałek kraju i/lub masz mało czasu. Gdybyśmy mieli startować z Malagi, to na przejazd do tych najfajniejszych tras by trzeba było poświęcić pewnie ze 3-4dni [w obie strony] po asfalcie.

mygosia
07.05.2014, 21:15
Zaufaj mi - jestem weterynarzem!


Uświadamiam sobie, że ze snu wybił mnie chrzęst opon Kajmanowozu na podjeździe. Jest kilka minut po wpół do pierwszej - no to sobie pospałam :)

Zwlekam się z łóżka i idę po swoją torbę [tak, tak, jest równouprawnienie - nie ma lekko, nie ma się żadnych przywilejów, mimo, że jest się słabą białogłową! ;) ] z tak upragnionymi przeze mnie akcesoriami: szamponem, ręcznikiem i szczoteczką do zębów!

Kajman jest cały zziębnięty i mocno zmęczony - ponad 12 godzin za kółkiem, najpierw upał w Marakeszu, potem surowy chłód w górach, a ostatnie kilkadziesiąt kilometrów to wycieńczająca jazda po oberwanej drodze na półce skalnej.

W celach rozgrzewczo-odstresowywujących raczymy się wiśniówką [w ilościach aptekarskich ;) ] i gadamy… o życiu, o śmierci, o przypadkach i zrządzeniach losu…
W końcu idę się myć i ładuję pod kołderkę, próbuję zasnąć, ale nagle słyszę… ŁUP [to było duże łup!]. Eeeee?
- Kajman?
-....
- Kajman! Żyjesz?!
- no.o….
Kamień spada mi serca…

...prosto na nogi, bo gdy Kajman wynurza się z łazienki minę ma nietęgą. I jest jakiś taki… wymięty.
Biedaczek wywrócił się na śliskiej posadzce, waląc przy tym głową w kafelki i rozwalając skórę na łokciu.

Zadaję mu pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć po moim wstrząśnieniu mózgu [jak się nazywa?, jaki jest dzień tygodnia?, adres zamieszkania?…] - odpowiada z sensem, więc chyba wszystko ok.

Patrzę na łokieć i lecę do motocykla po opatrunki. Kurde - brzydkie, 3-4 centymetrowe poprzeczne przecięcie, które “uśmiecha” się przy zginaniu łokcia. Kombinuję jakby tu zbliżyć i ufiksować brzegi rany - nie mam nic do szycia… Po głowie chodzi mi kropelka [SuperGlue] :D W nocy tymczasowo kleję toto plastrem [muszę przyznać, że jak na prowizorkę, to całkiem fajnie wyszło] i bandażuję.

Kajman powoli robi się dziwnie szarawy. Wpada w hipotermię... Tętno nitkowate...
Przy próbie wstania z łóżka - osuwa się nań z powrotem i odlatuje…

Co robi blondynka wychowana na amerykańskich filmach?

No wiadomo - szast prast po twarzy :) Nie pomogło, to drugi raz, trzeci… coraz mocniej, bo przez chwilę myślałam, że sobie jaja robi… W międzyczasie sprawdzam odruch rogówkowy…

… i skóra mi cierpnie na plecach… odruchu brak - u psów to nie wróży dobrze :/

No to robię raban na cały dom, a w międzyczasie jeszcze kilka razy walę kontrolnie Kajmana po pysku...

----------------------
Mała dygresja - abstrahując od okoliczności, zauważam mimochodem, że kobieca ręka jest jakby stworzona do tej czynności. Plaskacze siadały, aż miło, a dłoń wspaniale się kleiła do policzków ;P
-----------------------------

…. w momencie gdy do pokoju wbiega Wojtek i gospodarz, to z ust Kajmana nagle słychać żałosne
“Gosiu… ale dlaczego mnie bijesz?”
Ufff… poznał mnie. Patrzy całkiem przytomnie… Ale czy na pewno? Może jeszcze raz mu przyłożyć?
;)

Emocje powoli opadają. Chłopaki idą spać. Robię opatrunek na łokieć. Przykrywam Kajmana całą stertą kocy, bo biedak wpadł w dygotki…
...i kładę się spać.
Sen nie nadchodzi. Najpierw nerwowo nasłuchuję, czy Kajman oddycha - gdy kilka razy wydaje mi się, że niezbyt, to wstaję i podchodzę do jego łóżka. A później, gdy już zaczyna spokojnie pochrapywać, to w moim mózgu ciągle przewija się film z całego zdarzenia. Wszystko analizuję i wysnuwam wnioski… oj trzeba było inaczej...

Nie śpię aż do rana.
Ale jestem tak nakręcona, że gdy trzeba wstać, to nie czuję zmęczenia. I w sumie cały dzień jadę na adrenalinie :)

Rano śniadanie, pakowanie… Wczoraj w miasteczku widziałam aptekę. Ciekawe czy mają tam coś co by się mogło przydać. Wchodzę - za ladą oczywiście mężczyzna - i zaczynam trochę na migi, trochę po łacinie, trochę rysuję wzorów [ufff… pani Marszałek byłaby ze mnie dumna :D ],trochę w języku, który wydaje mi się francuskim, a trochę rysuję [niech żyje zabawa w kalambury!]
Nabywam:
- bandaże i kompresy - tutaj bez problemu, po francusku jest podobnie
- H2O2
- potem było ciężej - na słowo analgesia [a wcześniej mówiłam, że jestem lekarzem weterynarii] pan podaje mi buteleczkę z Acepromazyną do iniekcji domięśniowych dla koni i bydła :P Na samą myśl co bym mogła zrobić Kajmanowi po obezwładnieniu tym specyfikiem, przewracam się ze śmiechu :)
Pokazuję łokieć i mówię “analgesia punctata” - i bez problema dostaję 10ml Lignocainy do znieczuleń miejscowych [kurde… taka dystrybucja leków, to raj na ziemi!].
- potem łatwizna - rysuję strzykawki, nić do szycia - dostaję do wyboru z igłą okrągłą, albo trójkątną… No bajer!

Szybko wskakuję na moto, łapię Kajmana wsiadającego właśnie do auta - wrzucam mu zakupy na siedzenie i z uśmiechem mówię:
- Kajman, masz spirytus, to się znieczulaj, wieczorem będziemy szyć.
Jedynka w dół, nie czekam na odpowiedź…


Dzisiaj wszyscy grzecznie jadą w grupie. Przynajmniej na początku, gdy jedziemy asfaltem. Potem zjeżdżamy na cudną szutrówkę.

https://lh5.googleusercontent.com/-BXejreb_4Ns/U2pZMCG_SSI/AAAAAAAAPIc/i8ZVpBSp0_U/w800-h532-no/DSC03207.jpg


Wcześniejsza gliniasta czerwień prawie całkowicie ustępuje miejsca skałom w kolorze piaskowym. A zamiast jaskrawozielonej roślinności mamy jakieś żałosne szarawe kępki.

https://lh6.googleusercontent.com/-fBKrhnlATg4/U2pZM7eNBkI/AAAAAAAAPIo/vwRUWT49YqE/w800-h532-no/DSC03208.jpg


Wtaczamy się z Wieśkiem pod górkę. Reszta nas wyprzedziła - spotkamy ich dopiero wieczorem.

https://lh6.googleusercontent.com/-JVRS_7ID9NY/U2pZN2vN81I/AAAAAAAAPI0/wjB6dHhlouc/w800-h532-no/DSC03209.jpg

Zaczyna mnie tak śmiesznie boleć głowa. Wczoraj też tak było, i przedwczoraj. Kojarzę fakty - wygląda na to, że przy przekraczaniu magicznej poziomicy 2300m n.p.m. mam pierwsze objawy choroby wysokościowej. Ale jajo! :D
Zatrzymujemy się na chwilkę, w celu odpoczynku, wzmocnienia się batonikiem. Ból głowy ustępuje…

https://lh3.googleusercontent.com/-EH9EO8gQutQ/U2pZOQ7Af_I/AAAAAAAAPIw/A61HC_ZrqFg/w800-h532-no/DSC03216.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-8rN6_uUFBrw/U2pZP9CcVpI/AAAAAAAAPI8/3cXruN8E8iE/w800-h532-no/DSC03218.jpg

Wyjeżdżamy wyżej i wyżej - i oto stajemy na najwyższym punkcie naszej całej wycieczki - przełęcz Tizi-n-Ouano ok. 2900m npm. Na górze spotykamy grupę Rosjan, z którymi dogadujemy się po angielsku - dziwny jest ten świat ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-TU4wqNuf26M/U2pZQ49jc8I/AAAAAAAAPJI/SgsN07slwSE/w800-h532-no/DSC03221.jpg

Kilka fotek…

Za DRką jest kanion, ino słabo widać ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-DgI65GZdJQo/U2pZQ-x8J_I/AAAAAAAAPJM/K3i7vVbbgEw/w800-h532-no/DSC03220.jpg

Taki sobie pomniczek-drogowskaz
https://lh3.googleusercontent.com/-80x7DmM8a9c/U2pZRp9bsaI/AAAAAAAAPJY/Tm3TIzVY1zc/w800-h532-no/DSC03223.jpg

...i zjeżdżamy w dół, znów płajem na stromym zboczu. Czasem trzeba minąć osiołki, które z jukami zajmują całą szerokość drogi. Za którymś razem prawie dostaję zawału, gdy po wyprzedzeniu grupy mułów zerkam za wieskiem w tylne lusterko i widzę tylko jakąś postać z pomarańczowymi akcentami w ubiorze stojącą przed zwierzętami.
Przez chwilę jestem pewna, że to Wiesiek, a że jego KTM wylądował w przepaści.

Całe szczęście się myliłam ;) Wiesiek z KTMem po prostu utknęli w oślim korku :)

https://lh3.googleusercontent.com/-Ng4y3o_e-ac/U2pZSeCsDxI/AAAAAAAAPJc/vAlCAWPvvU0/w800-h532-no/DSC03226.jpg

Pyrkamy wolniutko serpentynami w dół kanionu. Trochę drobnego żwirku zalega. Trzeba być uwaznym, ale jedzie sie przyjemnie i generalnie na luzie.
Im niżej, tym cieplej.

https://lh5.googleusercontent.com/-nJ4Q_iYL7vs/U2pZS2qw4gI/AAAAAAAAPJk/PNq29x7GICI/w800-h532-no/DSC03229.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-qSZuF2d6fuU/U2pZTc4NK5I/AAAAAAAAPJs/rmUPK3akk_g/w800-h532-no/DSC03230.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-8jrF38mm3uk/U2pZUPKyI7I/AAAAAAAAPJ0/B0apa-TgJ8w/w800-h532-no/DSC03232.jpg

Potem kawałek drogi asfaltowej przez wioski, szybki posiłek regeneracyjny i wracamy na offa.

Omlet - moja główne jedzenie ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-f5ngRrnbzOw/U2pZUllhi6I/AAAAAAAAPJ8/8xQdevnQmLw/w800-h532-no/DSC03236.jpg


Początkowo szutrowa, lekko kręta droga leci przez śliczne pustkowie w kolorze brudnopiaskowym.
Tak jak lubię.

https://lh4.googleusercontent.com/-FP1Q7_2BXqo/U2pZVWGhyGI/AAAAAAAAPKE/R0_wB3XrRVI/w800-h532-no/DSC03237.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-eE1ZRta9eZs/U2pZWLO9TcI/AAAAAAAAPKM/xdWeHyMYHC0/w800-h532-no/DSC03239.jpg

Ale z czasem drobny żwirek zamienia się w żwir, żwir w kamyki, a kamyki w kamienie luźno leżące na drodze… Zakręty się zacieśniają. A my lądujemy w korycie, wyschniętej obecnie, rzeki.
Nie jest lekko, w dodatku wśród pionowych skał wąwozu upał coraz bardziej dokucza. DRka jest super motocyklem, ale w kamienistym terenie ujawnia swoją chyba największą wadę - fatalne zawieszenie [po przesiadce z KTMa, to był dla mnie szok ;) ] - tłumienie zero. Ciągłe drgania i podskoki kierownicy męczą okrutnie kończyny górne i obręcz barkową. W dodatku znów zapomniałam dopompować opony, więc nie mogę się rozpędzać na prostych, bo przy natrafieniu na większy kamol czuję mocne uderzenie o felgę [tak, tak, wiem… to karygodne... dobrze, że DRka jest blondi-odporna i dużo wybacza :) ].
Oczywiście zamiast stać na podnóżkach, to siedzę [widzę te Wasze pełne politowania spojrzenia ;) ]. Takie przyzwyczajenie z jazdy konnej, gdzie też wolę wysiadywać galop, niż robić półsiad - lubię ta pracę dosiadem ;) Wstaję dopiero, gdy teren robi się taki naprawdę hardcorowy [piach, doły]. Ale teraz uczę się nowej rzeczy - DRka jest na tyle lekka, że kierując kolanami można wykonywać szybkie skręty i slalomy między co większymi kamieniami - na siedząco, żeby nie było. Ale fajnie!
Pewnie wyważam kolejne otwarte drzwi ;)


W tych najgorszych miejscach nie robiłam zdjęć - wolałam sie nei zatrzymywać ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-6_u5X5faBwY/U2pZW3lS9XI/AAAAAAAAPKU/xrdJyDq8ovs/w800-h532-no/DSC03242.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-a9Xx6yU4ZXs/U2pZXmdrjLI/AAAAAAAAPKc/TBqmyjIwtwY/w800-h532-no/DSC03244.jpg

Docieramy na przełęcz, tam spotykamy grupę turystów z Łotwy i Finlandii. Oni z kolei wynajęli motocykle [obute w Enduro Sahara - kurde, lubię te opony!] wraz z marokańskim przewodnikiem. Wyruszyli z Marrakeszu i robią kilkudniową objazdówkę. Tez fajna opcja. Przewodnik wygląda na nieco mrukliwego, ale konkretnego i budzącego zaufanie chłopaka [info dla kobiet: niezłe ciacho! ]. Chwilkę rozmawiamy i powoli staczamy się w dół drogą biegnącą głównie po zboczu, ale czasem schodzącą do koryta, gdzie jedziemy po tak nielubianych przeze mnie luźnych kamieniach.

https://lh6.googleusercontent.com/-cDrVb3dUTXw/U2pZYVTHYyI/AAAAAAAAPKk/p1QI2UYwJtM/w800-h532-no/DSC03248.jpg


W końcu urokliwy wąwóz zostawiamy z lewej, a sami jedziemy po jego prawej krawędzi.

https://lh5.googleusercontent.com/-W43svNt0zuQ/U2pZZRY6zkI/AAAAAAAAPKw/mf1CVvIzJbk/w800-h532-no/DSC03254.jpg

Znów jest bajkowo. W momencie, gdy kanion się kończy, a przed nami rozciąga się widok na bezkresną równinę zamieramy w zachwycie.

Niestety nie mam zdjęć, bo wpadam na pomysł, żeby przyjechać tutaj na zachód słońca - wówczas dopiero musi z butów wyrywać.
Ale tak się złożyło, że troszkę popsuła się pogoda, że była kolacja, że były inne rzeczy do zrobienia :(
Ech….

Po dalszych kilkunastu minutach docieramy do miasteczka, gdzie czeka już reszta grupy. Chłopaki z DRzet zmianiają olej, Wojtek zmienia tylne koło w 1190. No i niestety lewa laga mastodonta się zrzygała. Do cna chyba :/

https://lh4.googleusercontent.com/-Z9_LA-IrNN8/U2pZLYgpyNI/AAAAAAAAPIY/6JkeWhEIl_c/w800-h600-no/10299424_741326709241179_1486588611_n.jpg
© Wojtek

Ja w ramach serwisu klepię moją DRkę w zakurzony zadek, a potem wskakuję pod prysznic, aby zmyć trudy dzisiejszego dnia, przebieram się w spódnicę i glebię w cieniu z książką :D

https://lh3.googleusercontent.com/-uxtuqH2i9F4/U2pZaHhpEMI/AAAAAAAAPK8/y1HqowRuXoM/w800-h532-no/DSC03258.jpg

Widok z "tarasu" - tuż pod nami mieszkają ludzie. I osioły :)
https://lh4.googleusercontent.com/-pgpma-ZV69s/U2pZa59LbiI/AAAAAAAAPLE/UU4KVsr5LUU/w800-h532-no/DSC03259.jpg

Po odpoczynku i kolacji pora na gwóźdź programu - szyjemy Kajmana :D
Mam właściwie wszystko czego potrzeba z wyjątkiem pęsety i igłotrzymacza:/
Ale… jeszcze nigdy tak nie było, tak żeby jakoś nie było! - po przeglądzie narzędzi znajduję coś, co się nada - multitool i kombinerki :) Z braku laku, dobry kit! Jeszcze tylko spirytus do odkażania pola, rąk, narzędzi i zabieramy się się z Wojtkiem do pracy.


https://lh6.googleusercontent.com/-1XPU5GH7qmQ/U2pZb6xVO3I/AAAAAAAAPLU/vR3Wqq2c5n0/w800-h532-no/DSC03265.jpg
© nie wiem kto :)

https://lh3.googleusercontent.com/-aArIJ4qr1_Q/U2pZbWpMqLI/AAAAAAAAPLo/MvNKTpIv9PY/w659-h420-no/DSC03264.jpg

On jest głównym anestezjologiem - tłum obserwatorów - znieczulenie idzie mu pięknie!
Potem ja biorę narzędzia w dłonie… wszyscy jakoś wolą siedzieć pod baldachimem i przeprowadzać super interesujące dyskusje. Mając czasem w pracy do czynienia z mdlejącymi mężczyznami uważam, że to świetny pomysł. Asystuje Wojtek. Szybko zmierzcha, więc w ruch idą czołówki.

Tak to wyglądało w czasie…

https://lh6.googleusercontent.com/-rbPuSzn_mEc/U2pZLr_0I7I/AAAAAAAAPIQ/IjCWP1X_qrA/w800-h600-no/10276500_741326702574513_618037851_n.jpg
© Wojtek


Pierwszy szew wyszedł nieładnie, drugi tak se, trzeci to już super!


Muszę pochwalić Kajmana - dostał naklejkę za odwagę!

http://bestom.pl/site_media/images/articles/2013/7/naklejki_seria_12s.jpg
© bestom.pl

Wrzucamy wszyscy na luz. Puszczamy muzyczkę. Delektujemy się delikatnymi drinkami - Kajman straszy, że jutro najdłuższy odcinek, że dość ciężki, że rano pobudka - nie ma co szaleć.

Powoli schodzi ze mnie całe napięcie ostatnich kilkudziesięciu godzin.
Błogo...

mikelos
07.05.2014, 21:43
Ryj mi się cieszy gdy czytam, banan tym większy że moja dr wygląda dokładnie tak samo, więc prawie czuję że tam byłem ;) Zdjęcia obłędne - to jest chyba dobry termin na Maroko.

puszek
07.05.2014, 22:24
Widzę,że co poniektórym walenie Kajmana po pysku bardzo się spodobało... szkoda,że mnie tam nie było:D:at::D

Lepi
07.05.2014, 23:26
A co? Też byś chciał ta dostac? :D

Czyta się świetnie.

Czupakabra
08.05.2014, 09:35
Po odpoczynku i kolacji pora na gwóźdź
programu - szyjemy Kajmana

Zajefajne zdjęcie, jestem pełen podziwu dla pacjenta i lekarza prowadzącego :D
Wciągajace :lukacz:

Ludwik Perney
08.05.2014, 09:48
Mygosia, na tę opowieść czekałem :-) Rewelka! Pełć piękna uratowała brzydką, ale dla równowagi w przyrodzie naprała jej przedstawiciela po pysku :-)

igi
08.05.2014, 10:17
...Wszystko analizuję i wysnuwam wnioski… oj trzeba było inaczej...



Masz racje ja jeśli chodzi o reanimacje płci przeciwnej zawsze zaczynam od usta usta ;)

mygosia
08.05.2014, 11:24
;)

Lepi - dobrze wiedzieć.
:D

do przyszłego tygodnia będę wyjechana - trzymacie się ciepło!

Boski-Kolasek
08.05.2014, 14:41
A moze jakies nazwy miejsc gdzie zostawaliscie na noc?

kajman
13.05.2014, 10:36
Witam
Co by nie mówić - ja pamiętam , czy wiem, tylko o dwóch ostatnich walnięciach w twarz - ale szczęka mnie bolała cały następny dzień - wiec musiało ich być kilka i do tego niezłej mocy

No cóż - trzeba powiedzieć sobie że nie wiem czy Gosi nie zawdzięczam tego że w ogóle wróciłem "z tamtąd" - bo wcale nie chciałem wracać. Nawet będąc "tam" byłem podirytowany że Gosia ciągnie mnie z powrotem

Ehh - może nie będę tego opowiadał .......

mygosia
13.05.2014, 14:31
Opowieść "stamtąd" była bardzo... realna...

Jak chcesz, to wal :) Tylko będziemy musieli dać adnotację "Nie próbujcie tego w domu" ;)

mygosia
18.05.2014, 20:17
Blondynka na zDRadzie pędzi po hamadzie


Poranek standardowy. Nooo… może nieco zagęszczamy ruchy, bo jesteśmy zmobilizowani słowami Kajmana. Czyli standardowo - śniadanie, mycie, pakowanie, wgrywanie tracków.

https://lh4.googleusercontent.com/-trQ_incts_Y/U3jxhCXx0MI/AAAAAAAAPL0/2vzCqzYmSJ0/w523-h786-no/DSC03273.jpg


https://lh4.googleusercontent.com/-8OyU_yn9oBQ/U3jxiBgYq5I/AAAAAAAAPL8/4jvyA9auB9E/w800-h532-no/DSC03276.jpg

Ruszamy - początkowo asfalt, aż do wąwozu Todra i miasteczka Tinerhir. Miejsca mocno komercyjne, pełne turystów, autokarów i majfriendów, więc zatrzymujemy się tylko na szybkie zdjęcia.

https://lh4.googleusercontent.com/-6EnqbqYgogU/U3jxkEm0l9I/AAAAAAAAPM0/ix4YiS9BA1o/w800-h532-no/DSC03285.jpg


Od dwóch dni krajobraz obfituje w koryta wyschniętych [obecnie] rzek. Próbuję sobie wyobrazić jak w czasie roztopów musi nimi walić woda, której siła tak wykreowała krajobraz. Fajnie by to kiedys zobaczyć :)

https://lh6.googleusercontent.com/-jaJnJsDGIaY/U3jxiiDM51I/AAAAAAAAPME/PXm0oiGfHG4/w800-h532-no/DSC03277.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-rMydi3c1wwg/U3jxjui3SbI/AAAAAAAAPMM/qjtROUv1tmA/w800-h532-no/DSC03284.jpg



Do Tinerhir wiedzie asfalt, a potem z ulgą, zjeżdżamy na miodny szuterek i łagodnie pniemy sie w górę.

https://lh6.googleusercontent.com/-iyksuLEtbOI/U3jxlR0BHMI/AAAAAAAAPMg/YRDKEhXsCzE/w800-h532-no/DSC03289.jpg


https://lh6.googleusercontent.com/-uHXRtSaAxV0/U3jxkmh0PvI/AAAAAAAAPMU/xtucaiSpmTs/w800-h532-no/DSC03287.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-9nc0usS06_I/U3jxmLInLuI/AAAAAAAAPMs/f6ToG_g2QE0/w800-h532-no/DSC03294.jpg

Kolejne zaliczane przez moją felgę uderzenia bardzo szybko przypominają mi, że znowu [!!! argh!] zapomniałam dopompować koło. Naprawdę nie mam pojęcia jak to możliwe :/ Obiecuję sobie zrobić to w najbliższym miasteczku do którego dotrzemy.


https://lh5.googleusercontent.com/-rHOKDP1ld7w/U3jxnaIQfBI/AAAAAAAAPM8/EC7FRFTvPe4/w800-h532-no/DSC03301.jpg

Na błotniku różne kolory Maroka
https://lh6.googleusercontent.com/-J--0IKdp6wQ/U3jxn9DfUqI/AAAAAAAAPNk/nXZy4_s0-ks/w800-h532-no/DSC03306.jpg

Znów coś nowego w krajobrazie - pojawiają się czarne skały. Klimat trochę księżycowy. Lubię to.

https://lh5.googleusercontent.com/-u0BJ0QT7KVA/U3jxocwIQ1I/AAAAAAAAPNM/pFVJJP2KCDI/w800-h532-no/DSC03307.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-coJLSS2_yQs/U3jxpNiF-gI/AAAAAAAAPNQ/CRKtdEC52FQ/w800-h532-no/DSC03308.jpg

Dojeżdżamy do przełęczy Tizni-n-Tazazert, którą szybko mijamy - na górze czyhają na nas majfrendzi z ofertami nie do odrzucenia.

Widoki znów mało ziemskie :)

https://lh5.googleusercontent.com/-TxtCQCF3n8w/U3jxrH99gOI/AAAAAAAAPNo/hU0HsPOU78c/w800-h532-no/DSC03316.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-5R7NdP2TLBc/U3jxphjj9HI/AAAAAAAAPN8/cXejbUomIBk/w800-h532-no/DSC03312.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-IPAG0SbxYuA/U3jxqg_q-KI/AAAAAAAAPNc/qG2MI9pL9k4/w800-h532-no/DSC03313.jpg

Zjeżdżając lajtowo w dół [nooo, czasem na kamieniach jest mniej lajtowo - raz tracę równowagę na zakręcie i prawie się wywalam] mijamy grupę Francuzów, którzy na rowerach mozolnie pedałują pod górkę. Pełen szacun. Tym bardziej, że mijając poszczególnych rowerzystów, czuję, snujący się za każdym z nich, subtelny zapaszek wody toaletowej.
Kurde, męczy mnie pytanie - czy wszyscy Francuzi, spoceni jak wieprze, pachną tak, jak gdyby właśnie wyszli spod prysznica???

:)

Stąd jedziemy
https://lh5.googleusercontent.com/-x1IkCZiLUzw/U3jxsN3liYI/AAAAAAAAPN0/MLa0XoRPp1A/w800-h532-no/DSC03320.jpg

W końcu wyjeżdżamy na kamienisty płaskowyż - zamęczam Wieśka pytaniem, czy to jest już hamada??
No podobno nie… ale i tak mi się podoba :)

https://lh3.googleusercontent.com/-zZ_DUslyIHk/U3jxsl75TRI/AAAAAAAAPN4/Q1Lr75DqHGU/w800-h532-no/DSC03322.jpg


Dojeżdżamy z Wieskiem do Nkob. Próbuję na stacji benzynowej dopompować opony, ale końcówka “wyszła”.

https://lh3.googleusercontent.com/-21dHyV5dPaw/U3jxtfgS7zI/AAAAAAAAPOI/iHDexoMvgI8/w800-h532-no/DSC03324.jpg

Na głównej ulicy spotykamy resztę naszych chłopaków, którzy właśnie kończą obiad. Niestety żaden z nich nie ma na wierzchu kompresorka - podpowiadają, że dalej jest wulkanizator.

Jest gorąco. Chwilę odpoczywamy przy berber whisky - tym razem mamy sobie sami ją posłodzić. Ale czy na pewno dwie kosteczki starczą? ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-srYspeUxle4/U3jxt89fT7I/AAAAAAAAPOM/uW_HgahhVPs/w800-h532-no/DSC03326.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-Cmk4STk5Gro/U3jxucrieuI/AAAAAAAAPOY/B8pfwZGqk-Q/w800-h532-no/DSC03328.jpg

No i jedziemy na poszukiwanie wulkanizatora.
Rzeczywiście - trafiamy na jakiś garaż obwieszony oponami. Próbuję sie dogadać na migi, pokazuję oponę, wentyl, robię psss… Nikt nie kuma. No to biorę wiszącą na ścianie końcówkę kompresora - i jak tylko zakładam ją na wentyl, to wiem, że z tej mąki chleba nie będzie… Manometr na mojej na wpół pustej oponie pokazuje 3Atm - taaaaa…. :D Coż - pompuję “na oko” oponę, aż przestaje się uginać.
Merci - i lecim dalej.

Po kilku km asfaltu zjeżdżamy w końcu na hamadę!

https://lh3.googleusercontent.com/-EKkJ3gxi5IY/U3jxu0aA4CI/AAAAAAAAPOg/VizBn06tqoc/w800-h532-no/DSC03330.jpg

Jestem tak podekscytowana, że przy pierwszej lepszej okazji “witam” się z nią całym ciałem :D i DRka również ;) Zaliczamy paciaka przy nawrotce - okazuje się, że twarda i stabilna jest tylko droga, a wszystko poza nią, pozornie wyglądające podobnie, jest miękkim grubym piachem - przednie koło lekko się zagrzebuje, tracę rozpęd i z gracją glebię do wewnętrznej :D

Jest gorąco, nawet nie próbuję się sama szarpać z motocyklem - czekam na pomoc Wieśka.

Ciekawe - akurat w tym momencie przejeżdża koło nas jakieś auto 4x4. Głos w mojej głowie mówi: “Zobacz - auto pojawia się w chwili gdy tego potrzebujesz… Nawet jeślibyś była tutaj sama, to byś nie została bez pomocy. Nie bój się”
Może… może… na drugi raz. Wizja samotnego jeżdżenia kusi.
Coraz bardziej.


Po kawałku płaskiego wspinamy się na jakieś zbocze. Kurde - ciężko! Wąska ścieżka po kamieniach. Zastanawiam się, czy Kajmanowóz tędy przejedzie. Jestem coraz bardziej zmęczona, spocona, zdyszana, wypompowana…

Widok z góry
https://lh4.googleusercontent.com/-tc2bveKHt8s/U3jxvaUni4I/AAAAAAAAPOk/i_oGK-LakqY/w800-h532-no/DSC03332.jpg

Odpoczywamy chwilkę za małą przełęczą, a później zjazd z dół.

Zjeżdżam na luzie [psychiczno-fizycznym, nie tym w motocyklu :)] i dojeżdżam do jednego z licznych zakrętów - nagle orientuję się, że to właśnie to miejsce, o którym rano ostrzegał Kajman [jako o jedynym większym utrudnieniu na dzisiejszej trasie]. Zbliżam się zbyt prędko, aby się zatrzymać i zastanowić się jak toto przejechać. Nie mam nawet czasu, aby siąść bliżej baku. A przede mną wysokie na jakieś 30cm, nieregularne skalne uskoki. Jeden po drugim. Wszystko byłoby na lajtowo, gdyby nie nie fakt, że znajdują się akurat na zakręcie w dół - operowanie gazem musi być subtelne. Jestem świadoma, że o jakimkolwiek podparciu się nogą nie ma mowy - motek pochylony do przodu, prześwit na nierównościach za duży. Więc tylko w głowie sobie powtarzam: nogi na podnóżkach, oddychaj, nogi na podnóżkach, powoli, oddychaj, nie hamuj, nie panikuj, za wolno - lekki gaz, nogi na podnóżkach…

:D
Udało się :P


Jedziemy niżej i niżej - chwilami droga wjeżdża do wyschniętego koryta rzecznego - czegoś, co “kocham” najbardziej. Głębokie, miękkie podłoże z grubego żwiru z otoczaków prawie mnie pokonuje i wysysa masę sił, których mam coraz mniej.

zjazd do p.....nego koryta
https://lh5.googleusercontent.com/-cvQEL2oKjRg/U3jxwln7EYI/AAAAAAAAPO4/PqQxu-HuI8I/w800-h532-no/DSC03336.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-XypV0aAIcw0/U3jxxNK9X_I/AAAAAAAAPO8/X5GjUfxXzwg/w800-h532-no/DSC03337.jpg

Pojawiają się wioski. Dojeżdżamy do pierwszych gajów palmowych.

https://lh6.googleusercontent.com/-ti9VRQrysf4/U3jxxoZQrKI/AAAAAAAAPPE/NHOkVIH-pws/w800-h532-no/DSC03338.jpg

Do Zagory mamy jeszcze z 80 km po płaskiej, kamienistej, rozgrzanej słońcem ciemnej hamadzie.
Mam co chciałam :D

https://lh4.googleusercontent.com/-NM6JCUSlNIs/U3jxyvie7jI/AAAAAAAAPPc/ZdyUYcEg-eY/w800-h532-no/DSC03340.jpg

Opona zachowuje się nieco lepiej, więc mogę jechać szybciej. Szczególnie, że jest płasko jak stół. I twardo. Podoba mi się :) Gdyby tylko nie było tak strasznie gorąco. A gdyby zawieszenie DRki pracowało lepiej, to w ogóle byłby cud miód malina.

https://lh3.googleusercontent.com/-afc_EhQhzqQ/U3jxv7Ww-8I/AAAAAAAAPOw/A7FmyPzSl4k/w800-h532-no/DSC03335.jpg


Nagle rozgałęzienie, zerkam na nawigację, czy dobrze skręciłam, podnoszę wzrok… i mam jakieś 2 sekundy na zorientowanie się, że droga gdzieś znika. Odruchowo wciskam hamulce na ułamek sekundy - puszczam - i juz lecę w dół.

Jakieś 0,25sek później i 1,5 metra niżej, przednie koło uderza ponownie o skalistą hamadę, zawieszenie się kompresuje, prawie zrywa mi paski z narzędziówki na błotniku - pion jednak utrzymuję i szybko oddalam spod uskoku, aby jadący za mną Wiesiek nie wskoczył mi na plecy. Ale on, widząc, że nagle znikam z pola widzenia, miał więcej czasu na zwolnienie i zjechanie z progu z gracją. Ja po prostu z niego spadłam ;)


Jakieś 30km od celu widzimy Kajmanowóz nadjeżdżający z naprzeciwka. Okazuje się, że znów są problemy z KTMem 1190. Felga nie wytrzymała jazdy po kamieniach i z przedniego koła uchodzi powietrze. Kolejny raz cieszę się, że mam grubaśne dętki, które pozwalają jechać dalej, mimo mojej sadystycznej, długotrwałej jazdy na niskim ciśnieniu :)

Kajman rusza dalej z zapasowym kołem, a my ciśniemy naprzód.

https://lh6.googleusercontent.com/-82CJRj3BLYY/U3jxzIIq_2I/AAAAAAAAPPU/cvKcg-Xb668/w800-h532-no/DSC03346.jpg


Kończą się kamienie, a zaczyna płaska jak stół, twarda powierzchnia. Genialna. Pędzimy przed siebie kierując się na widoczne w oddali miasto… Nawet czwórkę wrzucam ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-OZ-VfU4tCuM/U3jxzRbr8JI/AAAAAAAAPQE/9Iq5Zqjl4V4/w800-h532-no/DSC03349.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-xvrjE5LvqQc/U3jx0bIRbCI/AAAAAAAAPPo/H7iiFyFu90c/w800-h532-no/DSC03351.jpg


Jeszcze chwilka i już kluczymy po wąskich zapiaszczonych dróżkach wśród gajów palmowych Zagory.

https://lh3.googleusercontent.com/-z2njCbaVDqU/U3jx1JwbuBI/AAAAAAAAPP0/3TTKCmPFBSw/w800-h532-no/DSC03355.jpg

Dojeżdżamy do hotelu. Jestem przegrzana słońcem i wykończona. Znów mnie wszystko boli - najbardziej, jak co wieczór, doskwierają uciśnięte rzepki. Zwlekam się z moto i z wdzięcznością przyjmuję od chłopaków z DRZetek zimne piwo. Smakuje jak rzadko. Zmywam z siebie kurz i pot. I idziemy na kolację na miasto. Oni tradycyjnie mięcho, ja omleta :) W chłodzie wieczora powoli odzyskuję siły.

Zapylone auteczko
https://lh3.googleusercontent.com/-fruKps7DJoU/U3jx1QfGpgI/AAAAAAAAPP8/r253EEsUYPQ/w800-h532-no/DSC03357.jpg

Można i tak
https://lh4.googleusercontent.com/-Gp79Ci8Apfg/U3jx1pfLaFI/AAAAAAAAPQA/mkZyfHG_g0k/w523-h786-no/DSC03358.jpg

Dobranoc!

Paluch
18.05.2014, 22:25
Dobranoc. Mniam ;).

igi
18.05.2014, 23:55
Miły texcik do podusi ;)

Ludwik Perney
19.05.2014, 09:42
ech :-) fajnie tam

mikelos
27.05.2014, 23:48
Uporczywie i bezczelnie uprasza się o kontynuację, raz na 10 dni można skrobnąć ciąg dalszy i nie dręczyć milczeniem afrykanerów... ;)

mygosia
28.05.2014, 07:35
Ech...
Znacie jakiś bazarek, gdzie można kupić wiaderko czasu?
Albo dwa?
Ewentualnie siedem...?

:D

sebol
28.05.2014, 10:56
Może zamiast kupować łatwiej będzie zatrzymać czas ?? Kiedyś w Plus GSM był czasowstrzymywacz .

Zapytaj , może jeszcze mają :D

vJ1rJZQJVuQ

alchemik.7
28.05.2014, 15:40
Okolice piękne. Chyba było warto? A co do zdjęć, to po obejrzeniu stwierdziłem, że takie malowanie błotnika było by fajne :D.

mygosia
28.05.2014, 16:30
Pomimo różnych okoliczności było warto :) Widoki zabijają po prostu.

Chociaż teraz marzy mi się nieco inny wyjazd. Coż - pażywiom-uwidim :D

mygosia
04.06.2014, 18:05
Widok z okna [przez moskitierę]
https://lh4.googleusercontent.com/-GsmuMOVRB-U/U484Sx2Kz_I/AAAAAAAAPSA/b_QaX-GK11Y/w800-h532-no/DSC03361.jpg


Kolejny poranek.Zaczyna się skwar.
Po śniadaniu pędzę do pobliskiego sklepiku po wodę. Pan wskazuje na lodówkę - potwierdzam skinieniem - i przede mna lądują dwa lodowate półtoralitrowe plastikowe butelki, w których pływają wielkie kawały lodu. Wow! Ale czadowy patent :) Są naprawdę zimne, a powoli topiący sie lód powoduje, że nie nagrzeją się zbyt szybko w bagażu.
Kiedy częstuję chłopaków wodą z chrzęszczącym lodem, widzę zazdrość w ich oczach ;)

No i w końcu pamiętam o cisnieniu w oponach :D Korzystam z kompresora jadącego w Kajmanowozie. Widzę, że mam jeszcze chwilkę czasu, więc zrzucam kierownicę i na szybko sprawdzam czy nie trzeba dokręcić nakrętki, która fiksuje główkę ramy. W DRce ma tendencję do samoistnego luzowania się - a na tych setkach kilometrów wertepów miała okazję.
Ale nie… wszystko ok :)

Wojtek [na dużym KTMie] ma już dość zapierniczania za szybkimi DRzetami i postanawia dołączyć do naszej grupy foto-lajtowo-emeryckiej :)
Zanim wyjedziemy z miasta zahaczamy jeszcze o serwis KTMa, gdzie było prostowane koło z 1190. “Serwis” to urocza i ciasna kanciapa :)

https://lh6.googleusercontent.com/-Td-oCq-8VlM/U484TrN3E5I/AAAAAAAAPSM/eapb86OGxLQ/w527-h792-no/DSC03368.jpg

Każdy z nas dostaje “naklejkę mocy” - moja ląduje na baku…

https://lh5.googleusercontent.com/-EdOay2-fsXM/U484TO2u-6I/AAAAAAAAPSE/YHEAzNrGEmM/w800-h532-no/DSC03370.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-qs2h0yNp2Wg/U484UbH7T5I/AAAAAAAAPSU/bhA2G0Z9Qig/w800-h532-no/DSC03371.jpg

No to ruszamy. Zrobiłam dokładny wywiad z Kajmanem i mniej więcej wiem czego się spodziewać - miasteczka, długie proste, 2-3 razy zahaczamy o wzgórza i tam może być nieco trudniej. Ale najważniejsze - żadnych piachów i żadnego koryta rzeki!!!

No to ruszamy.
Początkowo kluczymy po wąziutkich “uliczkach” w Zagorze. Wąska dróżka co kilkadziesiąt metrów łamie się pod kątem prostym. Biegnie wśród zabudowań i wysokich murków. Pokryta jest drobnym zwirkiem. Nijak sie rozpędzić, nijak wejść szeroko w zakręt, bo po prostu widoczność jest kiepska.

W końcu dość kręcenia się - wjeżdżamy na hamadę! I pyrkamy. Temperatura rośnie. Czasem zatrzymujemy się na uzupełnienie płynów, ale wówczas żar uderza ze zdwojona siłą.

https://lh5.googleusercontent.com/-RYpx_TraZfo/U484U3ODwiI/AAAAAAAAPSc/gaBUPnsUDTs/w800-h532-no/DSC03373.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-LKxHEy1kWDM/U484WQxb6kI/AAAAAAAAPSw/hVLwZI-OWSc/w800-h532-no/DSC03379.jpg

Dla Stonera :)

https://lh5.googleusercontent.com/-9R0pRXLSjY8/U484XjikedI/AAAAAAAAPS0/hqdnnYuwocg/w800-h532-no/DSC03380.jpg

Co jakiś czas przejeżdżamy przez miasteczka, gdzie droga kręci się ślepymi zakrętami.
Na jednym z tych w prawo, wyjeżdżam sobie lajtowo szerokim łukiem [bo przecież ślisko na sypkim] i lecę sobie lajtowo na czołówkę z jakąś osobówką… Jak zawsze w takich momentach mnie paraliżuje i mam ochotę zamknąć oczy ;) Zmieniam kierunek właściwie siłą woli, jakims cudem mijam go z lewej… Brakło jakichś 20cm do kraksy.
Od tej pory przed każdym ślepym zakrętem zwalniam i jade przyklejona do zewnętrznej.

https://lh6.googleusercontent.com/-nMhXEJokSmU/U484YA6_UUI/AAAAAAAAPS8/jVEfGI65a4o/w800-h532-no/DSC03382.jpg

Wojtek marudzi, że musi z nami jechać, bo strasznie sie za nami kurzy, a on na końcu [nie ma nawigacji].
Po kolejnych kilkunastu km żal mi się chłopaka zrobiło. W sumie, pomyślałam, ja i Wiesiek jedziemy podobnym tempem, to wystarczy nam jedna nawigacja.

Oddałam Wojtkowi swojego Garmina, pokazałam najważniejsze funcje i… tyle go widzieliśmy :D Spotkaliśmy się dopiero po południu na miejscu noclegowym.
A to ja od tej pory kurzyłam się za 690 :)

https://lh3.googleusercontent.com/-E7JB-KflMS8/U484Y_b9GKI/AAAAAAAAPTE/Gp_NFwTv3JM/w800-h532-no/DSC03385.jpg

Upał męczy coraz bardziej. Czuję się niezbyt komfortowo. W końcu przystajemy w jakiejś spokojnej oazie. Dziwnie wygląda zbiorowisko drzew palmowych i zieleni w środku skalistego niczego. Co ważne - pośrodku oazy panuje specyficzny mikroklimat. Powiewa chłodem. Śpiewaja ptaszki… Posilamy się batonem i dowiadujemy się, że szukał nas Wojtek. Że nie wiedział gdzie skręcić na kolejny odcinek offowy i jedzie do celu asfaltem.

https://lh3.googleusercontent.com/-gGkVfsDB6yo/U484ao_65hI/AAAAAAAAPTc/03kbdFWKxqo/w800-h532-no/DSC03392.jpg

Po ochłonięciu wsiadamy na motocykle i znów wjeżdżamy do piekarnika.
Po minięciu Agdz wjeżdżamy na offa. Pamiętam z “odprawy”, że ten kawałek drogi był kiedyś zmyty i może być “różnie”.
Momentami właściwie nie ma klasycznej “drogi”, tylko jedziemy tak mniej więcej po płaskich, ciemnych skałach. Tak plus minus wg tego co pokazuje nawigacja. potem pojawia się kamienisty szuter, którym zjeżdżamy w dół. Robię zdjęcie i tracę Wieśka z oczu na jakie 30sek - to wystarcza, że gdy dojeżdżam do rozwidlenia, nie wiem którą drogę wybrać. Jadę w prawo… ale po jakichś 100m dochodze do wniosku, że jednak źle. Zawracam karkołomnie manewrując na pochyłej, wąskiej, pokrytej kamieniami ścieżce… Gorące powietrze jest nieruchome, wylewam siódme poty.
Dojeżdżam do Wieśka w momencie, gdy on zawraca swoje moto - jednak on również źle pojechał. Ponownie męczę się z DRką, powoli tracąc siły i nerwy.
Zjeżdżamy w dół…
Do rzeki…
Albo raczej tego co z niej zostało po wyschnięciu… do koryta…
Wkurzona zaciskam zęby i jadę po mojej “ukochanej” nawierzchni. Ale to nic… bo w tym pieprzonym korycie są łachy pieprzonego piachu.
Moja bujna wyobraźnia podpowiada coraz to bardziej wyrafinowane epitety, którymi wirtualnie sobie obrzucam Kajmana - a co!
Jakos się stamtąd wygrzebuję.


Zjazd do pieprzonej rzeki
https://lh3.googleusercontent.com/-sLhfM3i6iRU/U484cVJrwPI/AAAAAAAAPTw/ywwA7hPGj1M/w800-h532-no/DSC03401.jpg


I po przejechaniu wioseczki czeka na nas mała nagroda - piękny, delikatny szuterek :D

https://lh5.googleusercontent.com/-2jjCTf5rceI/U484csdscAI/AAAAAAAAPT0/U2dHeY50AlA/w800-h532-no/DSC03405.jpg

Na koniec dnia czeka na nas kilkadziesiąt kilometrów asfaltu. Myślę o nim z niechęcią, ale gdy pokonuje kolejne winkle na mojej twarzy pojawia się banan.
Jedziemy w górę po idealnej lekko szorstkiej nawierzchni, droga wspina się na przełęcz kapitalnymi, ciasnymi zakrętami. DRka idzie idealnie! To jest jeden z tych dni, gdy “czuję” motocykl - stajemy się jednością. Bujamy się na serpentynach. Domykam kostki i aż piszczę z radości :D
Jest cudownie :) Bawię się jak w wesołym miasteczku na rollercoasterze :D

No a potem już prawie prosta droga do Warzazat… nudy… Oprócz momentu, gdy w czasie wyprzedzania zamiast piątki wbijam trójkę… Na ułamek sekundy gwałtownie tracę prędkość, a Wiesiek prawie się ze mną zderza… No tak… blondi ;)

Dojeżdżamy do hotelu - szybko ogarniamy się i jedziemy do centrum na jakąs przekąskę.

Miejsce parkingowe
https://lh6.googleusercontent.com/-S_SHf1ZtD8w/U484e9f-r9I/AAAAAAAAPUQ/CCf4fvapWHg/w527-h792-no/DSC03415.jpg

Widok z okna
https://lh5.googleusercontent.com/-W-cBd-xKke8/U484d46v86I/AAAAAAAAPUE/ohk4855Y3yw/w800-h532-no/DSC03410.jpg

Potem włóczę się po suku…

Pralnia
https://lh3.googleusercontent.com/-FcjxYRZB0Zk/U484fLzcaVI/AAAAAAAAPUw/qEMxfQlCl-0/w800-h532-no/DSC03423.jpg

Telefony
https://lh3.googleusercontent.com/-9tDkd4KJG4A/U484gN2YLNI/AAAAAAAAPUk/xH42JIjn0JI/w800-h532-no/DSC03430.jpg

Dentysta
https://lh3.googleusercontent.com/-BcB7JlUqGRw/U484gosYhWI/AAAAAAAAPUo/Qo8KUskaAso/w527-h792-no/DSC03431.jpg

Spawalnia
https://lh6.googleusercontent.com/-ijwidz5SwYc/U484hSzS_QI/AAAAAAAAPU0/E4Wf422CNLU/w800-h532-no/DSC03433.jpg


Nabywam “skarby Maroka” - olejek arganowy, glinkę ghassoul [niestety nie suchą, tylko rozrobioną w oleju - nie daje się do mycia włosów, ale jako maska na ciało jest super!], daktyle, biżuterię [w końcu trafiam na bransoletkę, która nie jest na mnie za duża ;) ]... Mimo stosunkowo późnej pory miasto tętni życiem.

https://lh6.googleusercontent.com/-TfAwISFiEqw/U484fj3dAfI/AAAAAAAAPUc/3kkv8Jdhkfg/w800-h532-no/DSC03428.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-V3-jg5AFk_Y/U484h5aaRVI/AAAAAAAAPVA/CBdBc1BmfRs/w800-h532-no/DSC03435.jpg

W drodze powrotnej poznajemy różnicę między petit taxi, a grande taxi - tylko te drugie jadą na drugą stronę rzeki, gdzie jest nasz hotel. Było z tym niezłe zamieszanie. Pomocy udzieliła urocza studentka [wydział Informatyki] Sana [?]. Wymieniłysmy się na szybko namiasrami na FB, ale nie udało się skontaktować - żałuję do dzisiaj :(

Jest noc, ale temperatura wcale nie spadła. Jest gorąco i duszno. W hotelu ulgę przynosi włączona klima, ale mimo wszystko nie śpię zbyt dobrze tej nocy...

mygosia
06.06.2014, 16:09
Kurcze - to już ostatni dzień naszej marokańskiej przygody :(
Przed nami dojazd do Marakeszu - jakieś 200km asfaltu, ale można zrobić offowy odcinek specjalny. Dla mnie oczywistym jest, że szkoda byłoby przepuścić ostatnią okazję, na to, aby zjechać z czarnego.

No, ale reszta ma inne preferencje :)
Chłopaki z DRzetek i 1190 wstają bladym świtem i około 7 ruszają w stronę Marrakeszu. Zamierzają być tam ok. południa. Hmmm…

Ja śpię dłużej, a śniadanie jemy z Kajmanem i Wieśkiem w bardziej ludzkiej porze. Potem ruszamy. Jest trochę pochmurno, nie za gorąco.
Niestety tym razem nie zobaczę burzy piaskowej - będzie trzeba tutaj wrócić :(

Mam nadzieję, że skoro Wiesiek poczekał aż się zbiorę, to pojedzimy razem. Ale po klikunastu kilometrach on jednak postanawia jechać asfaltem. A ja chcę jeszcze jeden, ostatni raz usłyszeć ten charakterystyczny chrzęst opon na szutrze, za którym będę tęsknić...

Więc się rozdzielamy. Jeszcze melduję się Kajmanowi, aby w razie W wiedział gdzie mnie szukać.

https://lh5.googleusercontent.com/-MVou-OchNnM/U484i34HG2I/AAAAAAAAPVM/nftKLLkmqXU/w800-h532-no/DSC03445.jpg


Skręcam w lewo…

...i jadę. Sama!

W końcu!!!!
:D

Wprawdzie ciągle po asfalcie - na dodatek przejeżdżam przez tereny jakiejś kopalni [?]. Wszystko wokół pokryte jest czarnym śliskim pyłem, a dziwny zapach podrażnia nozdrza.
Ale gęba i tak uchachana od ucha do ucha.

https://lh6.googleusercontent.com/-1-2d_L19My0/U484kMVD0aI/AAAAAAAAPVc/ZVoLZo_kQ6I/w800-h532-no/DSC03453.jpg

Kurde. Ostatnio ktoś mi się zapytał co jest takiego fajnego w jedzie samemu. Hmmm… Lubię chyba ten luz psychiczny, poczucie niezależności, brak obciążenia. To że jestem tylko ze sobą. Lubię ten stan gotowości, w którym wszelkie przeciwności stają się przygodą :)
No i nie mam komu marudzić :) Jeśli liczę tylko na siebie, to nagle okazuje się, że mogę więcej, dalej, lepiej, dłużej.
Wtedy inaczej postrzegam świat. Chłonę go sześcioma zmysłami [jak to baba] - i nie przeszkadza mi w tym czyjeś sapanie, albo bezsensowne gadanie :D
Czasem nadchodzi taka magiczna chwila, gdy czuję jak każda cząsteczka mojego ciała się polaryzuje, a fale mózgowe uspokajają i przyjmują kształt regularnej sinusoidy.
Spokój. Wyciszenie.
Kondensacja i rozproszenie - wszystko i nic.

W końcu po kilkunastu klometrach, gdy powoli trace nadzieję, kończy się asfalt, a zaczyna…

Lajtowy offik :)

https://lh4.googleusercontent.com/-zedKDgTS-b4/U484kLwlsoI/AAAAAAAAPVY/rJt8q6QaZto/w800-h532-no/DSC03459.jpg

Znów sobie pyrkamy z moją dzielną DRką po przyjemnym szuterku, biegnącym po stromym zboczu w moim ulubionym kolorze Maroka. Towarzyszy mi linia energetyczna, co świadczy o tym, że do cywilizacji nie jest daleko :)
Trasa, zgodnie z tym co mówił Kajman, nie jest trudna :) Jest miło, czuję się bezpiecznie.

Zatrzymuję się na odludziu, aby zrobić kilka zdjęć.

Mam czas, to nawet autoportrecik mogę sobie strzelić :)
https://lh3.googleusercontent.com/-JMH0GWD6PQE/U484kxTJNsI/AAAAAAAAPVk/kjpQKbSpuNM/w800-h532-no/DSC03464.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-0l5Ev7VjF2k/U484lTA708I/AAAAAAAAPVs/fGWTbN5-SGI/w800-h532-no/DSC03485.jpg

W końcu droga schodzi do doliny z oazą. Klasycznie - ludzie mieszkają na gołych skałach w prażącym słońcu - cień jest zbyt cenny, aby go marnotrawić, wykorzystuje się go pod uprawy. Trochę odwrotnie niż u nas.

https://lh5.googleusercontent.com/-D6QlRnNmPHc/U484nyrLXwI/AAAAAAAAPWE/EgCNsFK2Yeo/w800-h532-no/DSC03490.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-LNCm5fTa4so/U484nHkjs9I/AAAAAAAAPV8/-utZbceAEc0/w800-h532-no/DSC03489.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-_ImfgpwoKsY/U484opKQl1I/AAAAAAAAPWU/hQ30VTP0YBA/w800-h532-no/DSC03493.jpg

Jeszcze jeden przejazd przez góry i już widzę na garminie, że zbliżam się do asfaltu.
Marokańskie szutry żegnają mnie przepieknym widokiem na kolorowe góry.

https://lh6.googleusercontent.com/-mFKT31m3UAc/U484pc22qFI/AAAAAAAAPWc/6W4iL-vvr98/w800-h532-no/DSC03495.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-A6mtmRQ9ZFs/U484qptlbZI/AAAAAAAAPWo/8QcyXjBLqb0/w800-h532-no/DSC03497.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-fgolwdI4lTw/U484q8BRQ0I/AAAAAAAAPWs/4gGNRy0H-jo/w800-h532-no/DSC03498.jpg

W klatce piersiowej czuję gniecenie, oddech się spłyca - będę tęsknić…

A potem…
... żar z nieba, gorąc od asfaltu, wleczące się śmierdzące autobusy, ciężarówki, ciągnące się w nieskończoność zatłoczone serpentyny, dzieciaki najpierw wyciągające ręce, a potem rzucające kamieniami, mężczyźni wchodzący pod koła w celu zaoferowania sztucznych gniazd z kryształami we wściekło jaskrawych odcieniach czerwieni i błękitu…
Wraz ze żółwio mijającymi kilometrami i minutami rośnie mój poziom frustracji… w końcu irytacja zamienia się w agresję…
Rany Julek - niecierpię tego!
Tęsknię za bezkresnymi pustkami. Marzę, aby być w środku niczego…

No ale niestety. Wszystko co dobre, szybko się kończy.
Im bliżej Marakeszu, tym lepiej się jedzie.
Znów się wpasowywuję w porywający, nieco wariacki ruch. Dokucza tylko upałâ€Ś

Gdy dojeżdżam na kemping inne motki są już ładowane na przyczepę. Idę się przywitać z Kowalami, bo okazuje się, że dzisiaj zostają tutaj na noc :)
Szybkie uściśnięcie dłoni, ale jak wracam, to i tak dostaję po uszach, bo się gdzieś włóczę, a tutaj przecież robota czeka :P
Szybko się przepakowywuję, Wojtek pomaga zapakować moje moto na przyczepkę [dzięki!] i po raz ostatni idę zmyć z siebie całodzienny pył, który dostaje się wszędzie, plącze włosy, wysusza skórę i powoduje zapychanie otworów nosowych :)

Czuję się jak nowonarodzona :)

Pył...
https://lh5.googleusercontent.com/-Y7K80tjvzsQ/U484rMv-H2I/AAAAAAAAPW0/TKD79S3bmL0/w800-h532-no/DSC03500.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-Siu3zJPii_E/U484sMc42OI/AAAAAAAAPXA/dc0rtDhqQI8/w800-h532-no/DSC03503.jpg

Żegnam się z chłopakami - oni jutro odlatują do kraju, a mnie czeka kilka dni w ciasnej kabinie kajmanowozu - sprytnie przedłużam sobie urlop i łagodzę przejście do szarej rzeczywistości :)

Teraz Kajman idzie się odświeżyć, a ja czekam na niego w restauracji. Czekam… 5 minut… 10 minut… Nosz kurde…. ile faceci siedzą w łazience?! 20 minut… Zaczynam się niepokoić, bo pamiętam, że “Kajman +prysznic+śliska posadzka” to nie jest dobra kombinacja…

W końcu wraca…. w całości… ufff… Jemy kolację.
I ruszamy w ciepły wieczór…

Taki będę miała widok przez kilka najbliższych dni
https://lh3.googleusercontent.com/-NXEdqMVY0xI/U484tMXY9gI/AAAAAAAAPXQ/-MAe5V_mrL0/w800-h532-no/DSC03508.jpg

Jedziemyyy!!!
https://lh6.googleusercontent.com/-fVPtO8HICfk/U484tsmJ3jI/AAAAAAAAPXU/SP4gXe_LsuQ/w800-h532-no/DSC03511.jpg

Kierownik :)
https://lh6.googleusercontent.com/-VhYGtQA6O14/U484t-wohPI/AAAAAAAAPXg/nqQ4fz64n-o/w800-h532-no/DSC03512.jpg

Po kilku godzinach zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Przez cały czas zakupów i załatwiania czynności fizjologicznych, cos z tyłu głowy ponagla mnie do powrotu do auta… A Kajman na luzaka, a to kawka, a to jeszcze kibelek - całe szczęście była kolejka, więc wychodzimy trochę szybciej, niż mogliśmy.
Od Kajmanowozu odrywa się męska sylwetka i spacerkiem podchodzi do zaparkowanego obok ciemnego fiata, wsiada i niespiesznie odjeżdża… Kajman coś wspomina o ciekawskich, a w mojej głowie znów brzęczy alarm.
Kiedy odruchowo naciskam klamkę przed zwolnieniem blokady, a mimo to drzwi stają otworem, już wiemy, że ktoś się włamał do auta…
Jakimś cudem straty niewielkie - widocznie wyszliśmy wystarczająco szybko i złodziej miał czas złapać tylko to co było na wierzchu, najbardziej widoczne - czyli leżącą na lodówce białą kosmetyczkę z zużytą szczoteczką do zebów :D Myślę, że również chaos optyczny [czyli potocznie “burdel”] panujący w aucie spowodował dezorientację przeciwnika :)
Nasza wiara w ludzi została nieco podkopana. Ale, dzięki Bogu, naszym największym problemem w tym momencie jest to, że nie mamy pasty do zębów :D

Opuszczamy niegościnną okolicę i ruszamy w noc.

https://lh6.googleusercontent.com/-furLr19bGpg/U484xjzlkxI/AAAAAAAAPYM/_h48mxCaDbE/w800-h532-no/DSC03524.jpg


W sumie to tyle.
potem była już tylko monotonna jazda… Trochę się martwiłam, czy się nie będę nudzić, ale okazało się, że poruszamy się na tyle delikatnie, że mój szalony błędnik bez problemu pozwala na czytanie książki :) Kajman okazał się całkiem dobrym towarzyszem - nie gadał za dużo [chociaż na pewno więcej, niż ja] i prawie się nie pokłóciliśmy ;) Za oknami powoli zmieniały się krajobrazy, zmieniała się pogoda. Niemcy powitały nas chłodem i deszczem. A pierwsze co widzimy po wjeździe do Polski, to stado truchtających dzików :)

Podobało mi się :)

We wtorek o świcie parkujemy pod moim domem. Zrzucamy DRkę, jeszcze tylko szybka herbata, uścisk dłoni…

...i idę się wyspać!
Mój mózg ciągle przetwarza informacje z Maroka.
Afrykańskie krajobrazy, kamieniste ścieżki, łagodne szutry, strome zbocza górskie śnią mi się przez kilka tygodni, noc w noc.

Gdy przestają - zaczynam myśleć kiedy by tu znowu… Bo tylu rzeczy nie zrobiłam: nie pojeździłam po piachu, nie spałam na dachu, nie byłam w hammamie, nie widziałam burzy piaskowej, ani skorpiona, nie przejeżdżałam przez rzekę…
Ja chcę jeszcze i jeszcze!

I ludziska… pamiętajcie. Jak chcecie gdzieś jechać, to stawajcie na głowie i jeźdźcie! Nie zostawiajcie marzeń na później.
Bo tego później może nie być…


__________________________________________________ _________
Dziękuję Filozofowi Naczelnemu za pożyczenie Garmina!
R. za użyczenie genialnego śpiwora, za pierogi i kawę z cynamonem dla zmęczonych nocnych wędrowców :) I za dobre fluidy!
Wieśkowi za spokojne i cierpliwe towarzystwo.
Reszcie chłopaków, że mnie nie zjedli, chociaż mogli [i chyba chcieli] ;)
Kajmanowi - za mało męczące towarzystwo, za muzykę i rozmowy :)

Miki Głogów
06.06.2014, 18:45
... i już ???? Koniec ???

Dzięki za fajne wspomnienie tego samego miejsca i czasu :bow: .

Btw, spotkaliśmy się w tej knajpce nad basenem. Niestety nie było czasu pogadać.

Ps. Garmin wysłany !!

szarik
07.06.2014, 00:16
Dzięki :Thumbs_Up::)

Miki Głogów
14.06.2014, 15:12
Gosia, zdradź tajemnicę skąd będzie następna relacja :), przynajmniej kierunek ...

mygosia
14.06.2014, 18:03
Nie wiem :(

Najchętniej wschód.... Ale w takiej formie, w jakiej mi się marzy, to bym się musiała z pracy zwolnić...

Miki - a Ty gdzie się wybierasz? :D

kajman
23.06.2014, 14:06
a tak przy okazji link z wyjazdu natępnego kwietniowo/majowy

http://www.kajmanoverland.pl/realizacje?showall=&start=15