PDA

View Full Version : Azja 2013: Pamir, Chiny, Kirgizja i okolice


sambor1965
13.12.2013, 11:01
W tym roku mija 20 lat od czasu mojej pierwszej wizyty w Azji Centralnej. Nie byłem tam co roku, bywały lata wyjątkowe, gdy akurat tam nie zaglądałem. Ten rok też zapowiadał się wyjątkowo: uznałem że dość już tego jeżdżenia. Zlikwidowałem warszawskie mieszkanie, swoje niepotrzebności spakowałem do kilku kartonów, a niezbędności trafiły do świeżo zakupionego auta: mitsubishi delica rocznik 1993. Motocykle moje i klientów trafiły do dwóch tirów i wyruszyliśmy na wschód. W zamierzeniu na dłużej, rok, dwa, a może i trzy... Życie pisze jednak swoje scenariusze i piszę tę relację z Warszawy. Mniejsza o powody.
Rok jest inny od poprzednich. Również motocyklowo. W tym większość azjatyckich kilometrów nawinąłem samochodem. Prawie 20 000 km. Motocyklami na pewno mniej, ale były wyjątkowo fajne. Najwięcej jeździłem tym razem na BMW: Xchallengu i 1200 GSA, trochę tylko na suzuki dr650se, sporo na yamaha ...250 tricker i troszkę na hondach xr400 i xr650. Mniej tu jednak będzie o motocyklach, a więcej o miejscach przez które jeździłem, czy raczej jeździliśmy.
Zdjęcia w większości są moje, sporo jednak będzie też fot innych uczestników. Mam nadzieję, że się Wam relacja spodoba i stanie się inspiracją do dalszych podróży. Być może również do odwiedzenia Azji Centralnej. "Na rybkę" wrzucam trochę fot, by pobudzić w Was trochę apetytu.
Relację wrzucam na kilka forów równocześnie. mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.

https://lh6.googleusercontent.com/-LgQKnQ6VUg4/UqrWrpDQoTI/AAAAAAAAazM/GFGE03IgKbo/w872-h584-no/DSC00809.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ngCk0LolsSo/UqrWS-TyKKI/AAAAAAAAayU/JiP8tcRNaro/w872-h584-no/DSC00533.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-irpNye4KzLc/UqrWbZfNhWI/AAAAAAAAayk/6Jl_omWKpA4/w438-h584-no/2013-07-02+19.40.21.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-IOeVABhVwqY/UqrX3Jv0yuI/AAAAAAAAa04/HKtHqkaxLIs/w800-h532-no/DSC09413-SNOW.gif

https://lh6.googleusercontent.com/-2xGp8GFXwPk/UqrWhjrNqGI/AAAAAAAAay0/tbkpeQVOs74/w877-h584-no/DSC09384.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-7Op01ZkakG8/UqrWlK7qgpI/AAAAAAAAay8/t45QBkit_e0/w877-h584-no/DSC09424.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-jWghIdC2A_8/UqrWoVItkLI/AAAAAAAAazE/ZUI2AVYB3-s/w872-h584-no/DSC00755.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-jRXhxUBDM6E/UqrWu6zDbEI/AAAAAAAAazU/DpPwXwqQyr4/w826-h584-no/DSC01004.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-cts6yPmHhUc/UqrWxP_nwoI/AAAAAAAAazc/vV-7EtpPMd8/w958-h539-no/IMGP0223.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-HZSfSd0578I/UqrW0cszFWI/AAAAAAAAazk/yNx94RAHgJY/w872-h584-no/DSC01560.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/--5r8XbDiZ1s/UqrW5Nb-EFI/AAAAAAAAazs/VmQJ-6X63pI/w872-h584-no/DSC01668.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-bhMiOMeTubE/UqrW9OY20JI/AAAAAAAAaz0/6PGTnt21pSI/w872-h584-no/DSC01768.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-o-9anSf2L6E/UqrXAdUedjI/AAAAAAAAaz8/sT1Xd3BtCnU/w872-h584-no/DSC01868.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-dUvIhB_lFk8/UqrXERMTRGI/AAAAAAAAa0E/4AMhBKtJQ5Y/w872-h584-no/DSC01924.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-myxDcnP_uwY/UqrXHma6eNI/AAAAAAAAa0M/t8eG3C9uwHo/w872-h584-no/DSC01996.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-r0jnd5dHfws/UqrXLZrhcRI/AAAAAAAAa0U/1wqFHn5MJcY/w958-h539-no/IMGP1609.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-0x9HzwWZE_U/UqrXQVFu1EI/AAAAAAAAa0c/LlRKQ36x10M/w958-h539-no/IMGP1638.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-OR7MbQei1aY/UqrXVIQxKfI/AAAAAAAAa0k/0oRNPz1_xn0/w872-h584-no/DSC02110.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-jZeRqXNrEio/UqrXY7x1vPI/AAAAAAAAa0s/ozLs_qFjVJA/w958-h539-no/IMGP2241.JPG

cdn...

igi
13.12.2013, 11:06
no to będzie co czytać i oglądać na zimę ;). Może mnie to zmobilizuje do dokończenie dwóch zalegających relacji.

bajrasz
13.12.2013, 12:23
Zdjęcie na Trickerze...klasa, prawie jak ja kiedyś na ośle:)

Mat7
13.12.2013, 12:26
Super :bow:

Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :lukacz:

Miedziany
13.12.2013, 14:37
No to się będzie działo. Znów będzie można storpedować swój wewnętrzny głos rozsądku przemyśleniami typu "a może rzucić wszystko w pi..du i też tak pojechać" ;)

Super, że Ci się chce!

trzykawki
13.12.2013, 15:09
Nie wiem skąd bierzesz tyle energii i szczęścia aby móc żyć tak jak żyjesz, ale wiedz jedno, że pomimo tego, że na pewno nie jest to tak piknie jak nam się wydaje, to jednak, dla mnie osobiście, masz w ryj....

Kuba
14.12.2013, 13:05
eh....

sambor1965
16.12.2013, 17:51
Droga do Biszkeku była monotonna. 3 dni na wschód, później dwa na południe i byłem na miejscu. 5800 km nawinięte na koła. Nie byłem spragniony przygód, jechałem sam, nieznanym mi jeszcze samochodem. Zabierałem wciąż autostopowiczów, których zmuszałem do opowiedzenia mi historii swego życia, do zrobienia wpisu w moim pokładowym dzienniku lub głośnego czytania tego co akurat mieli w ręku. Najstarszy z nich miał chyba 82 lata i jechał autostopem z Rygi do Moskwy. 900 kilometrów to sporo jak na ten wiek. Ale to człowiek radziecki, wiadomo - litr nie alkohol i tysiąc kilometrów nie odległość.
Na granicy rosyjskiej zrobiło się trochę śmiesznie a trochę strasznie. Okazało się, że w moich dokumentach nie zgadza się jeden szczegół: numer VIN. Jakiś roztrzepany urzędnik pominął literkę W. No i miałem ja swoją godzinę W na granicy. Dość długo trwało zanim wytłumaczyłem, że to nieważna litera. Jakby była ważna to by się załapała do ruskiego alfabetu. A ponieważ jej nie maâ...
Argumentacja całkiem zgrabna, ale nie trafiła celniczce do rozumu. Była noc i wszyscy mieliśmy dużo czasu. Nie było żadnych propozycji korupcyjnych – po prostu trwaliśmy na swoich pozycjach. Ona że "nie lzja", a ja że "€žni ch..."€ - nie wracam. Dziadek spał na przednim fotelu i w końcu musiałem użyć wpojonego Rosjanom szacunku do bohaterów Wojny Ojczyźnianej. Nawet nie wiem czy mój autostopowicz był weteranem, ale niech mi inni weterani wybaczą – musiałem użyć go jako orężu w zmaganiach z celniczką. VIN wkrótce przestał być problemem, a stał się nim nadmiar mojego bagażu. Z tym jednak sobie poradziłem szybko. Zacząłem wyrzucać karton za kartonem i pani bezwzględna pozwoliła jechać.

https://lh4.googleusercontent.com/-wSTzn7Pj34A/Uq8sTFq9jiI/AAAAAAAAa10/SlWc45DJElk/w765-h509-no/DSC08860.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-dxkfmKZE3Ps/Uq8sWq6cfTI/AAAAAAAAa18/dIdc1TECbGM/w765-h509-no/DSC08889.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-6Zl6hsgpiFg/Uq8sb0V8ESI/AAAAAAAAa2E/5Jt4C5X1TOw/w765-h509-no/DSC08895.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-jsK_rT2WPlI/Uq8sejBO_mI/AAAAAAAAa2M/GOcvVUGmcR0/w765-h509-no/DSC08905.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-3oygUPmAGHk/Uq8sjYMdZZI/AAAAAAAAa2U/DdXBmQ6f9OU/w765-h509-no/DSC08913.JPG

Drogi ku Moskwie nie pamiętam zbyt dobrze. Byłem zmęczony i kazałem dziadkowi pilnować mnie żebym nie zasnął. W samochodzie nie było już miejsca, ale wziąłem jeszcze dwóch autostopowiczów, młodych Moskwian, którzy wracali z jakichś prawosławnych klasztorów, gdzie medytowali kilka dni. Padałem już za kierownicą - jeden z Moskwian wiedział, że to Mitsubishi Delica, więc uznałem jego kwalifikacje za dostateczne i przesiadłszy się na tył auta powierzyłem mu kierownicę każąc budzić się w Moskwie. Nocowałem już stoparedziesiąt kilometrów za stolicą, w haszczach nad rzeką, wśród komarów i w otoczeniu rozbujanych nagimi ciałami samochodów.
Ural pojawił się trzeciego dnia i poszedł gładko. Było gorąco i wiele samochodów zatrzymywało się, by ostudzić silniki. Delica nawet nie jęknęła i wskaźnik wciąż stał niepokojąco nisko. W Czelabińsku postanowiłem pojechać do Kazachstanu na południe, przez Kustanaj. Dawno nie jechałem tą drogą. Granica poszła gładko, zrobiłem mała szopkę udając że nie znam rosyjskiego, a gdy celnicy zaczęli mnie kląć odwzajemniłem im się w mowie Puszkina. Zrobiła się afera, że czemu tak, że tak nie wolno etc.
To nie był dobry wybór, droga była podła i musiałem uważać, by zaoszczędzenie stu kilometrów nie przyniosło w efekcie problemu z zawieszeniem. Kolejna noc już w stepie była wyjątkowa. Spałem w śpiworze obok samochodu. Obudziło mnie słońce i nieznośne bzyczenie. Nade mną unosił się rój. Zerwałem się na równe nogi i w 3 sekundy byłem w samochodzie, zamknięty zacząłem zabijać to co wleciało za mną. To nie były pszczoły ani osy. To były muchy. Wielkie i naprawdę mega agresywne. Nie widziałem niczego podobnego. Wygniotłem je o szyby i czekałem aż reszta sobie poleci bym mógł zabrać śpiwór i karimatę. Ale gdzie tam -€“ towarzystwo obsiadło mi auto i naprawdę bałem się wyjść. W końcu wylazłem w kominiarce i rękawicach i szybko wrzuciłem moje skarby do auta. Ruszyłem ale rój podążył za mną. Jakiś absurd, ale czułem się jak w jakimś horrorze. Odjechałem ze dwa, trzy kilometry i wytłukłem resztę dziadostwa. To było najdziwniejsze i najbardziej nieprzyjemne zdarzenie tego roku.

https://lh5.googleusercontent.com/-hZK6CAlDp2k/Uq8smH9NokI/AAAAAAAAa2c/5Sb9pL5Q53w/w760-h509-no/DSC00547.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pYsRuc43i2I/Uq8spTRwiVI/AAAAAAAAa2k/WDwYzacHLIw/w341-h509-no/DSC00561.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ca10buFKRw8/Uq8ssdpB6kI/AAAAAAAAa2s/slpJFu-ySXk/w760-h509-no/DSC00573.JPG

Na południu było strasznie. Termometry pokazywały +43 stopnie. Byłem jak zombie, gdy po pokonaniu 5600 km dotarłem do kirgiskiej stolicy. Przyjaciele nie mieli litości. Codziennie był czyjś dień rażdienija, rocznica ślubu lub chociaż urodziny kochanki. Nie piłem wódki od pół roku, wiedziałem że wakacje przyjmę dwuletnią normę. Zamieszkałem u znajomego Włocha motocyklisty. Moje motocykle tłukły się jeszcze po kazachskich stepach więc w okolicy ujeżdżaliśmy jego xrki. W końcu dotarły oba tiry i tę sobotnią noc kilku celników spędziło inaczej niż zamierzali.
Nazajutrz wyruszyły ekipy, którym dowiozłem sprzęt. 6 Słowaków ruszyło na quadach na podbój Tien Szaniu i Pamiru, kilka grup motocyklistów rozjechało się po kraju.
Następnego dnia wyruszyłem i ja z moją grupą. W planach 21 dni, Kirgistan, Tadżykistan i Chiny. Ludzie fajni, ekipa nie za duża. 4 duże beemki, dwie deerki 650 i moja delica jako support. Darek i Jarek z Łowicza, Jankes i Ron z Wrocka, Marek z Krakowa i Filip z Hamburga. No i ja, nie wiadomo skąd. Chyba jednak już miejscowy z Biszkeku. Pognali w stronę Susamyru. Ja zostałem z Ronem. On wsiadł na moją deerkę, a ja robiłem backup Delicą. Jeszcze nie dojechaliśmy do Kara Bałty jak dowiedzieliśmy się o problemach. Jedna beemka umarła, stoją na 133 kilometrze. Wjechaliśmy na trzyipółtysięczną przełęcz, zrobiło się chłodno, ale ogrzewanie w aucie miałem włączone już wcześniej, by zapobiec przegrzewaniu się silnika. Znaleźliśmy ekipę na poboczu przy jakimś sklepie. Do zachodu była godzina, trzeba było szukać noclegu.

https://lh6.googleusercontent.com/-ngqkddOgG1I/Uq8svWDy4GI/AAAAAAAAa20/dCEAEDoiu2Y/w765-h509-no/DSC08948.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-jPPxU6ZowPU/Uq8s1hVYv9I/AAAAAAAAa3E/dcRle2QrBHw/w765-h509-no/DSC08963.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Z2BZIZTEpRM/Uq8s47_gifI/AAAAAAAAa3M/lndV5bZHx0A/w765-h509-no/DSC08966.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-lJy-_reRwVc/Uq8s-qP_aEI/AAAAAAAAa3c/7nnUS97_jjs/w765-h509-no/DSC08975.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-o6YybcoRIFA/Uq8tCxpLcuI/AAAAAAAAa3k/ztVvey-DOBs/w760-h509-no/DSC00575.JPG


Ron znalazł kawał równej trawy nad czyściutkim strumykiem i tam próbowaliśmy kirgiskich koniaków wpatrując się w susamyrskie gwiazdy. Chłopaki z Łowicza wykonywali jakieś telefony do Polski, próbując porozumieć się w sprawie adwenczera. Chłopaki szarpali się z GS-911, beema wciąż wyrzucała jakieś nowe błędy i nie sposób było zrozumieć co padło. Samo się zepsuło więc samo się naprawi. Po nocy nie było sensu tego robić. Piwa było dużo, a ciepłe koniaki dobrze smakowały. Jednostajnie łomoczące ciężarówki zmierzające do Osz lub do Biszkeku ululały nas.
Ranek nie przyniósł przełomu, sprawdzaliśmy różne rzeczy, aż w końcu ktoś poruszył wiązką pod zbiornikiem i zagadała pompa. Moto ożyło. Tego dnia umierało jednak jeszcze kilka razy i w końcu podjęliśmy decyzję o kolejnym biwaku. Tym razem nad Naryniem w okolicy elektrowni w Taszkomurze. Dla porządku dodam, że padła też deerka i to dwa razy. Za pierwszym razem skończyło się na wymianie świec, a za drugim na odkręceniu kranika. Były to jedyne awarie tych motocykli w czasie całej imprezy. Dla porządku dodam, że żadna z beemek też nie miała problemów. Nie mówię oczywiście o gumach etc…

https://lh4.googleusercontent.com/-FHk3LER4IrQ/Uq8tHbkQvnI/AAAAAAAAa3s/z9oKsVIwYlw/w765-h509-no/DSC08991.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Galb3c8GeY0/Uq8tL-qr0XI/AAAAAAAAa30/tdp2fDZ8PHs/w765-h509-no/DSC08994.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-u-3gXMQfmyY/Uq8tOD9I1nI/AAAAAAAAa38/bdYZvqAq3hI/w765-h509-no/DSC09017.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-BmhqE3NGrGM/Uq8tQsz9pMI/AAAAAAAAa4E/SMmcCffpI6U/w765-h509-no/DSC09033.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-sxjPIIVRSwQ/Uq8tUMsjoqI/AAAAAAAAa4M/0P3VGvI2xyE/w760-h509-no/DSC00591.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-I4ayRaBHLFM/Uq8tWRHOEUI/AAAAAAAAa4U/sDZVEvgqsqc/w760-h509-no/DSC00601.JPG


Feralna beemka przez kolejne dni to jechała z całą mocą, to przerywała niespodziewanie. Jarek jechał z odkręconym zbiornikiem i z obu stron miał wyprowadzone „szarpaki”, coś jakby lejce. Gdy beemka przerywała Jarek ciągnął za sznurki. Czasem przynosiło to efekt, a czasem nie. Porzuciliśmy ją ostatecznie po wjeździe do Tadżykistanu. Została w Karakol, czekając na nasz powrót. Szutrowa droga z „kurwikami” działała jak przerywacz co rusz rozłączając i załączając cycaty motocykl. Goniły nas terminy, mieliśmy określonego dnia wjechać do Chin, nie mogliśmy sobie już pozwolić na stratę jakiegokolwiek dnia. Na dodatek w beemce coś zaczęło megachrobotać i skończył się rozrusznik. To skończyło nasze wątpliwości. Kilkanaście kilometrów za Karakol zarządziłem jej odwrót, Jarek z kwaśną miną zajął miejsce w Delice i chyba tego dnia się już nie odezwał. Widoki, jak to w Pamirze: było pięknie, ale my gnaliśmy do Chorogu nadrabiając stracony czas.

https://lh4.googleusercontent.com/-T8spFA1xHEs/Uq8tac8X1EI/AAAAAAAAa4c/1PCCTJByTMI/w760-h509-no/DSC00609.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-AgkCB9Rpz8c/Uq8tfy-quwI/AAAAAAAAa4k/1C3HuOjzNWc/w382-h509-no/2013-07-04+17.43.01.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5EO8O3OWJ9s/Uq8tir6KK3I/AAAAAAAAa4s/Pfs9PpU7n5c/w765-h509-no/DSC09099.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-7uN40y4IUrw/Uq8tnfepTJI/AAAAAAAAa40/6k1Wo0O1sYQ/w765-h509-no/DSC09105.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-wcRJm9YsIJo/Uq8tqopDGQI/AAAAAAAAa48/v0Zt3xjkrXM/w760-h509-no/DSC00625.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-QfX3t3Sumz8/Uq8ty39frnI/AAAAAAAAa5M/kB6iXKm8b8U/w760-h509-no/DSC00635.JPG

RAVkopytko
16.12.2013, 22:17
Pisz,Pisz.
Napisz coś więcej o Delice skoro wyprawa na czterech kółkach ;)
Sambor,te skutery terenowe to ze Słowacji albo Czech ? Coś tam Kowal opowiadał o nich troche.

PARYS
16.12.2013, 22:31
Jest klimat.
Czytamy.

Ola
17.12.2013, 16:38
Mam nadzieję, że autor relacji się nie wkurzy jak się podzielę pewną informacją, bądź co bądź związaną bezpośrednio z tematem. W sumie to już nie tajemnica, bo info dostępne publicznie, więc...

Już niedługo będzie można poczytać o "Samborowej wizji Azji Centralnej" nie tylko na forach motocyklowych, ale też w bardziej tradycyjny - papierowy - sposób: http://opetaniczytaniem.pl/ksiazka/zjadlem-marco-polo.html :-)

madafakinges
17.12.2013, 16:40
Zamówienie zbiorowe na forum będzie?;)

Ola
17.12.2013, 16:41
Zamówienie zbiorowe na forum będzie?;)

Ktoś zawsze musi być pierwszy... Może się na autografy chociaż załapiemy :-)

Pawel_z_Jasla
17.12.2013, 17:15
Nie wiem w sumie dlaczego ale to mi jakoś tu najbardziej pasuje: "Koń jaki jest każdy widzi…". Krzyśka jak każdego innego, można lubić lub nie, ale TALENTU do pisania, robienia zdjęć tudzież innych nietuzinkowych rzeczy odmówić mu nie sposób:brawo:. Zazdroszcząc odwagi w spełnianiu najambitniejszych nawet planów czekam na kolejne odcinki azjatyckiej relacji:Thumbs_Up:

Rychu72
18.12.2013, 07:41
Sambor fajnie się czyta i czekam na ciąg dalszy. ;)

Miło słyszeć, że DRka jest tak "bardzo" awaryjna. Jestem ciekawy czy kolega od padniętego BMW został przy marce, czy ..... :)

jagna
18.12.2013, 11:08
A Samborową opowieść można już zamawiać w Empiku:

http://www.empik.com/zjadlem-marco-polo-samborski-krzysztof,p1086611395,ksiazka-p

Też mam nadzieję, że mnie nie zje ;)

Gawron
18.12.2013, 12:52
A wieczor autorski bedzie? :D

sambor1965
18.12.2013, 16:48
Nie wiem o co chodzi ze mną i z koniem, ale na wszelki wypadek dodam, że to cytat z pierwszej polskiej encyklopedii. Mało chwalebne to dzieło z którego nabijano się przez następne stulecia. I konia opisano w niej właśnie w ten sposób.
Mam nadzieję, że z mojego pisania polewka będzie krótsza.
Następny odcinek azjatycki jutro.

sambor1965
18.12.2013, 21:27
Nie byłem w Chorogu w 2012, nie złożyło się. Po raz pierwszy od wielu lat. Może i dobrze, bo akurat zaczęły się porachunki między Pamirczykami i Tadżykami i turyści mieli trochę problemów z poruszaniem się po Badachszanie. W końcu zamknięto Pami na dobre i przez kilka miesięcy nie było tam w ogóle wjazdu. Smakiem musieli się obejść również i ci, którzy zamierzali wjechać do afgańskiego Wakhanu, jedynego bezpiecznego kawałka tego kraju owładniętego od ponad 30 lat wojną.

https://lh3.googleusercontent.com/-w4NYPs8mEsA/UrH_78MhtsI/AAAAAAAAa8U/2ZcrgwU1FM8/w872-h584-no/DSC00626.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Mj0o8VtcZWo/UrH_-DegQ-I/AAAAAAAAa8c/SDQ_G8eymUE/w872-h584-no/DSC00632.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-j32obt3anyw/UrIAaZ7FVOI/AAAAAAAAa9c/L8yVp9_fgLk/w877-h584-no/DSC09304.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-VnNNekGSO1E/UrIAdGnS57I/AAAAAAAAa9k/ylWA33VwKTE/w877-h584-no/DSC09309.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-clcsaDJcw6g/UrIAghBaD7I/AAAAAAAAa9s/u89c1-414gw/w877-h584-no/DSC09312.JPG

Zazdroszczę tym, którzy ze mną jeżdżą tego w jaki sposób odbierają Pamir. Świeżości spojrzenia, nowych porównań. Znam Pamir lepiej niż Bieszczady, lepiej od większości miejscowych, nie mówiąc o Tadżykach, którzy rzadko się tu zapuszczają mówiąc, że tam niebezpiecznie. Wiem czego spodziewać się za kolejnym zakrętem, wiem które przełęcze są asfaltowe, a na których pojawi się szuter. Pamiętam miejsca, gdzie można się zatankować, coś zjeść. Znam ze dwa fajne bary w Murgabie i kilkanaście dobrych miejscówek na noclegi. Wiem na którym kilometrze trzeba skręcić z Pamir Highway żeby pojechać nad Zorkul i jak minąć posterunki, by wjechać tam bez przepustki. Nie mam już jednak tej radości odkrywania. Wiem, że niewiele mnie po drodze zaskoczy. Niechętnie sięgam po aparat, chyba że światło jest wyjątkowe. Z trudem utrzymuję koncentrację potrzebną przecież podczas przejazdu. Pamir Highway nie jest dla mnie może męką porównywalną z Waszym siedzeniem w robocie, ale zapewniam, że nie jest też już szczególną przyjemnością.

https://lh4.googleusercontent.com/-XWWiG8Hxot8/UrIAkD3t0lI/AAAAAAAAa90/Z_DnlSFm31s/w877-h584-no/DSC09320.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ejiDWa1eteA/UrIAnchn8UI/AAAAAAAAa98/N-nmtvF4P7s/w877-h584-no/DSC09321.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-dIaQgddPdgc/UrIAtYfXhGI/AAAAAAAAa-M/VawxUzxr-w0/w877-h584-no/DSC09325.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-bXJaVsL0vWk/UrIAxBpr1gI/AAAAAAAAa-U/0VKXk0gTJqE/w877-h584-no/DSC09327.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-J2ZLJcdy6-c/UrIA4aWcdlI/AAAAAAAAa-k/2l40vjzd0aQ/w877-h584-no/DSC09350.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-e50ya8l96A8/UrIBMwJ4DoI/AAAAAAAAa-0/8U2oYQmKwug/w957-h538-no/100_4706.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-k7goJrxDDuo/UrIBP8PkTdI/AAAAAAAAa-8/3IeoGB8fnEA/w957-h538-no/100_4703.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-5n1cP0_YEFU/UrIBVLdXKPI/AAAAAAAAa_M/U_kk0i6XTZQ/w957-h538-no/100_4695.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-xg1jroY-Y60/UrIBa1iLlhI/AAAAAAAAa_c/4MdlP1w6XRE/w957-h538-no/100_4721.JPG

Tym razem nie nudziłem się aż tak bardzo, bo wsłuchany byłem w samochód. Uczestnicy imprezy pojechali przodem, a ja z milczącym Jarkiem nawijaliśmy kilometry na koła. Z Murgabu do Chorogu jest około 300 km. Zatankowaliśmy się w tym najbardziej podłym z podłych miasteczek i ruszyliśmy na zachód. Motocykle pognały do przodu. Do Alichur asfalt jest znośny. Droga stale się podnosi, by osiągnąć w końcu właściwy dla całego pamirskiego plateau poziom 4000 metrów i swoimi prostymi odcinkami przez kolejne 200 kilometrów nudzi kierowców. Urozmaiceniem są dziury, słońce w zenicie spłaszcza powierzchnię drogi i nie widać ich. Lepiej jednak patrzeć uważnie i dostrzec ślady hamowania przed przeszkodą. Asfalt miejscami pofałdowany jest jak morze, wjechanie na dużej prędkości w taką niespodziankę skutkuje katapultowaniem samochodu. Cztery koła w powietrzu i wtedy ten mało przyjemny stan zaburzonej grawitacji i latające przedmioty zwiastują nadchodzące „łup”. Auto wytrzymało i tym razem. Kolejne kilometry nawijane są ostrożnie, ale jedziemy coraz szybciej i szybciej tracąc stopniowo czujność, by za kwadrans powtórzyć lot.

https://lh5.googleusercontent.com/-q7hHrBJeGGA/UrIBdwhFEBI/AAAAAAAAa_k/0jUkf4kVLD8/w957-h538-no/100_4725.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Zdmz7IdddO4/UrIA07efNQI/AAAAAAAAa-c/5cBpwf77krk/w877-h584-no/DSC09338.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ouCYvto22fU/UrH-u31cNjI/AAAAAAAAa6M/C8JjpBRF_3M/w877-h584-no/DSC09291.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-mAXGPFMQ1pY/UrH-zuThstI/AAAAAAAAa6U/bMXyW0lHc7Q/w872-h584-no/DSC00639.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-z8E0kMULxbA/UrH-4w9UTcI/AAAAAAAAa6k/kq_zWpwNH9Q/w877-h584-no/DSC09331.JPG

Na granicy spotkaliśmy 2 Czechów na skuterkach, którym towarzyszył bus. Ojciec z synem – tworzą ambitne prototypy skuterów. Zamierzali nimi wjechać jak najwyżej się da. Ponownie spotkaliśmy się na Ak Bajtał – 4655 metrów, zmieniali opony na kolcowane, grzebali też w zębatkach szukając odpowiedniego przełożenia – cel: wjechać tym offroadowym skuterkiem na 5000 metrów.
Przywykłem do pamirskiej przyrody i jej niezwykłości wydają mi się normalne. Wciąż jednak zaskakują mnie ludzie – najczęściej rowerzyści. Tym razem moim bohaterem był młodziutki chłopak na rowerze. Zatrzymałem się jak zwykle żeby pogadać. Zawsze mam dla rowerzystów czas i wodę. Czasem coś więcej.
To był Amerykanin. Odjeżdżając zapytałem:
Hej, ile masz lat?
17.
OMG. Rodzice wiedzą gdzie jesteś?
Dałem mu lizaka. Przyjął z wdzięcznością. Spotkaliśmy się 4 dni później, męczył się pod przełęcz Khargush.
Potrzeba Ci czegoś?
No, I am fine!
Szacunek.
Policjanci na wjeździe do Chorogu jak zwykle chcieli łapówkę. Jak zwykle za brak jakiejś nazwy miejscowości na pieczątce GBAO. Jak zwykle nic nie dostali, poobrażaliśmy się tylko nawzajem i tyle.
Jak zwykle wylądowaliśmy na Gagarina 42, u starych znajomych: Saida i Zubejdy. Pamir lodge to klimatyczne miejsce i bardzo je lubię, ale jeśli nie zrobią czegoś z toaletami to poszukam sobie innego. Khorog to cywilizacja, piwo, knajpy, internety. Czas wolny, każdy poszedł w swoją stronę.
Filip z Darkiem wyjechali na kołach z Polski (Filip nawet z Hamburga), opona miała już dość i należało ją wymienić.
Filip postanowił zrobić użytek z łyżek. Po raz pierwszy w życiu. Nie pozwalał sobie pomóc. Był ambitny – słońce było coraz wyżej, my siedzieliśmy na dastarhanie a on się męczył.

https://lh5.googleusercontent.com/-FpyOTPvASCw/UrH_D_2TqfI/AAAAAAAAa68/srBlYfPy2R4/w438-h584-no/2013-07-05+10.57.59.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-rr2cHSFQZNg/UrH_UwhaQFI/AAAAAAAAa7U/MvuMVy5gfYk/w779-h584-no/2013-07-05+17.20.34.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-rSRr1O4eJmE/UrH_aqH9KgI/AAAAAAAAa7c/07cN6RRgTns/w438-h584-no/2013-07-06+17.21.54.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-c7aslMbWkQw/UrH_lexYouI/AAAAAAAAa7s/WJgcf9xTj54/w779-h584-no/2013-07-07+12.46.18.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-y7VMvXzBkLY/UrH_5IYpkRI/AAAAAAAAa8M/yv1kQ30QViQ/w779-h584-no/2013-07-07+19.04.52.jpg

Droga z Khorogu do Iszkaszimia, a nawet do Langaru to jedna z najładniejszych, którą znam. Podobają mi się pouśmiechani ludzie pracujący w polu, kobiety prostujące swe plecy nad niskimi zbożami, mężczyźni opierający się o szpadle. Nawet dzieciaki, z których każdego roku więcej schyla się po kamień.
Przystanęliśmy w Namadgut zastanawiając się po raz kolejny jak to się stało i dlaczego. Ruszyliśmy bez odpowiedzi.
Motocykle spisywały się dobrze. Delica trochę rzucała płynem chłodniczym i trzeba było uważać, by jej nie przegrzać. Wieczorem dojechaliśmy do Bibi Fotima. To miejsce wysoko w górach z gorącymi źródłami, gdzie zjeżdża się wiele kobiet, by leczyć niepłodność. Cóż, nie pomogliśmy tym razem.
Marek trochę się w Biszkeku krzywił na drkę, ale w Wakhanie wyraźnie się z nią pogodził. To nie jest najłatwiejsza droga dla ciężkich motocykli. Potrzeba wyższej prędkości, by GSA był stabilny na miękkim piasku. Było więc trochę marudzenia i małych dramatów. No ale w końcu dotarliśmy na wieczór do znienawidzonego Murgabu.

sebol
19.12.2013, 11:34
Wracając do kamieni i dzieciaków.

Jechałem z Adamem tą drogą . W jakimś momencie (ze dwa-trzy razy) wydawało mi się, że przeleciał przed motocyklem kamień . Żadnego wymachującego dzieciaka jednak nie widziałem . Chyba usłyszałem też zdanie ze słówkiem "fuck" . Zapytałem Adama czy ten coś widział , lub słyszał . Adam jednak nic nie zauważył . Praktycznie zapomniałem o tym do momentu czytania tej relacji . Widzę , że coś jednak jest na rzeczy . Dodam , iż taką sytuację kojarzę tylko z Wakhanem.

Gdzie jest ta tabliczka upamiętniająca Iziego ?

sambor1965
19.12.2013, 11:48
Tabliczka jest na murze posesji w Namadgut. Tuż obok miejsca gdzie Izi zginął.

A kamienie? No cóż, zdarza się coraz częściej. Z bezmyślności jednak, nie ze złośliwości. Świat się zmienia na gorsze. Po afgańskiej stronie jeszcze kamieniami nie rzucają ;)

dopra
19.12.2013, 17:38
tabliczka jest moim zdaniem tu: https://maps.google.com/maps?q=N36+40.635+E71+44.379&hl=pl&ll=36.67341,71.739178&spn=0.024748,0.045447&sll=36.675561,71.740057&sspn=0.012374,0.022724&t=k&z=15&iwloc=A

sebol
19.12.2013, 18:18
Jeśli to na głównej drodze to faux pas z naszej strony , że jej nie zauważyliśmy.

sambor1965
20.12.2013, 09:31
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=7733

Tak, przy głównej trasie, 13 km za Iszkaszimiem.

Boski-Kolasek
22.12.2013, 01:45
A kamienie? No cóż, zdarza się coraz częściej. Z bezmyślności jednak, nie ze złośliwości. Świat się zmienia na gorsze. Po afgańskiej stronie jeszcze kamieniami nie rzucają ;)[/QUOTE]

I mnie sie zdarzylo byc trafionym..
Ja zostalem trafionu na drodze M41 a dokladnie na odcinku drogi pomiedzy Osh a Gulcha, dostalem w zebra. Ot kolejna wioska i machanie maluchom, nagle cios w bok i bol, kiera mocniej i chamowanie. Szok, co sie stalo?
W czasie jazdy katem oka zauwazylem dzieciaka, ktory cisnal we mnie , zatrzymalem sie i zawrocilem.
Chlopak zaczal uciekac i wbiegl w zabudowania, wjechalem tam i tylko widzialem jak zmyka gdzies w kierunku stodol.
Rodzice wyszli zaskoczeni z domu.
Ja grzecznie przywitalem sie "Salam" po czym opisalem zdarzenie i wytlumaczylem im, iz mam otwarty kask i to ze mnie trafil w zebra to szczescie, jednak kolejna ofiara moze miec mniej tegoz to szczescia.
Poprosilem o ukaranie chlopaka( bylem tak wku...) ojciec powiedzial,ze to sie stanie. Troche mi glupio, bo prosilem o zlojenie mu skory.
Dostalem jablkiem nie kamieniem, mialem duzo szczescia, jednak siniec na zebrach byl spory i ciemny, nie spodziewalem sie,ze przez kurtke i ubrania moze tak bolec, chocial bardziej bolalo to,ze odmachnelem mu reka a on chwile pozniej rzucil.
Dziwnie sie po tym czulem, nie chciany jakis taki.
Chociaz wiem,ze to calkiem typowe dla malolatow.

gancek
23.12.2013, 18:13
Taaaa to chyba ten rejan tak ma, w tej samej okolicy gówniarz rzucił we mnie półmetrowym drągiem, na szczęście odbił sie od koła i gmola.
Podobnie, nawrotka i pościg ale odpuściłem między zabudowaniami...
Jego i moje szczęście że obyło się bez strat.

sambor1965
28.12.2013, 13:39
Kolejne dni to gonienie terminów. Wspinaczka autem na pamirskie przełęcze zabiera trochę czasu niż motocyklem i kilometry pokonuję wpatrzony bardziej we wskaźnik temperatury niż w pamirskie widoki. Na przełęczy Ak Bajtal (4655 m)spotykamy grupę motocyklistów z Kujaw, którym transportowałem motocykle. Kilka beemek i moja DR650, na razie bez żadnych problemów. Jedziemy w przeciwne strony. Robimy sobie kilka fotek i zmykamy niżej. Pogoda fantastyczna, ale na północy jakieś dziwne ciemne chmury. Oj, chyba coś popada…

https://lh3.googleusercontent.com/-ECymTxVZO6s/UrIAR1Ste1I/AAAAAAAAa9E/6Hx51oJ3r5U/w760-h509-no/DSC00655.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-sfJhnyumdBI/UrH-8BWu4uI/AAAAAAAAa6s/5S_nIOYXSrU/w760-h509-no/DSC00658.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ha-Gw3GgWG8/UrH-91og52I/AAAAAAAAa60/2mMEp8KVnW0/w760-h509-no/DSC00660.JPG


https://lh4.googleusercontent.com/-AqJXx8I-L5o/UrIAXAhWNQI/AAAAAAAAa9U/xWYLwTa_Z2g/w765-h509-no/DSC09303.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-j32obt3anyw/UrIAaZ7FVOI/AAAAAAAAa9c/L8yVp9_fgLk/w765-h509-no/DSC09304.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-RHUXK3OVQK4/UrIAqMjQawI/AAAAAAAAa-E/PXvdu03LhoU/w765-h509-no/DSC09322.JPG

Wszyscy czekają na mnie w Karakul, wyciągamy Jarkową beemkę i odpalamy ją na pych. Ron zostaje w aucie, a ja wsiadam na kapryśnego adwenczera i ruszam w stronę granicy. Filip pojechał pierwszy, reszta ruszy za mną. Wiem, że beemka przerwie i gdzieś stanie. Mam nadzieję, że stanie się to, gdy droga będzie prowadziła już pod górę, ciężko się odpala beemkę na pych. Zwłaszcza na wysokości 4000 metrów. Spróbujcie przebiec w motocyklowych ciuchach kilkanaście metrów pchając ćwierć tony, a będziecie wiedzieli o czym piszę. Beemka była naprawdę kapryśna, nie przerwała aż do granicy pomimo tego, że asfalt się skończył i zaczęły wertepy typowe dla gruntowych dróg. Po angielsku to to corrugation, a po polsku? Nie wiem, nazywamy od lat te nierówności kurwikami. Określenie się przyjęło.

https://lh5.googleusercontent.com/-o9brW_4-7jQ/UrIBkfVnsOI/AAAAAAAAa_0/GylYU4zvYcw/w906-h509-no/100_4745.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-dIaQgddPdgc/UrIAtYfXhGI/AAAAAAAAa-M/VawxUzxr-w0/w765-h509-no/DSC09325.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-J2ZLJcdy6-c/UrIA4aWcdlI/AAAAAAAAa-k/2l40vjzd0aQ/w765-h509-no/DSC09350.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-LnvFOY5fn08/Ur7AXcN6X6I/AAAAAAAAbAo/MjgAmg4cnOI/w765-h509-no/DSC09390.JPG


Jeszcze przed granicą zaczął padać śnieg. Gdy wjeżdżaliśmy na Kizyl Art to nic nie było kizyl (czerwone), a wszystko było ak (białe). Granica poszła szybko, na przejściu była znajoma zmiana. Trochę się obawiałem zjazdu do doliny Ałajskiej – jak mocno popada, to te kilkanaście kilometrów potrafi zabrać kilka godzin. Tym razem nie było jednak źle – pół godziny i byliśmy na kirgiskim posterunku. Beemka raz przerwała, ale szarpnięcie za „lejce” przywróciło jej moc. Zaraz za granicą niebo zrobiło się stalowe, nadciągała burza. Nie było szansy byśmy uciekli przed nią do Sary Tasz. Z góry sypnęło lodem. Grad walił o szyby kasków i szybko pokrył nawierzchnię kulistymi kawałkami.
Planowaliśmy zajrzeć tego dnia do base Campu pod Pikiem Lenina, ale burza ostudziła nasze zapędy. Cała dolina Ałajska była pokryta śniegiem i lodem. Pchanie się pod Lenina ciężkimi motocyklami było proszeniem się o kłopoty, przenocowaliśmy w Sary Tasz.

https://lh4.googleusercontent.com/-LWqI6nULiJY/Ur7AZrj3yQI/AAAAAAAAbAw/-DCm5YtFY6k/w760-h509-no/DSC00665.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-2-fh-mNNG3s/Ur7AcfKXzFI/AAAAAAAAbA4/WnSxqwUPv_8/w760-h509-no/DSC00669.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-HV4RgPnzt0k/Ur7AfWOmsUI/AAAAAAAAbBA/Np2cbPHNqvU/w760-h509-no/DSC00679.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-A43JJsPNwFI/Ur7AhhpPhrI/AAAAAAAAbBI/u_2QOiN0-Us/w760-h509-no/DSC00681.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-_dZGeUF-Mes/Ur7AjLMs92I/AAAAAAAAbBQ/9oPk0tTWHRA/w760-h509-no/DSC00684.JPG

Jarek był wściekły na beemkę, pod nim nie chciała jechać, a pode mną nie płatała psikusów. Przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie zabierać jej do Chin, ale ryzyko było zbyt duże, mogła stanąc na amen w każdej chwili, nie miała rozrusznika. W zatłoczonym Kaszgarze byłaby problemem. Pchanie jej na pustyni Taklamakan było średnią atrakcją. Nie, definitywnie musieliśmy się z nią rozstać. Załatwiłem transport do Osz i następnego ranka pojechała do znajomego wynajętym autem. Jarek wsiadł na beemkę, a ja z Ronem zabraliśmy dwóch autostopowiczów z Izraela i ruszyliśmy na wschód.
Droga prowadząca do Irkesztam jest idealna. 5 lat temu, gdy po raz pierwszy jechaliśmy do Chin zabrała nam kilka godzin, teraz prowadzi tam idealny asfalt. Wokół biała sceneria. Musimy się jednak zatrzymać, Ron uzupełniał wodę i źle zakręcił korek od chłodnicy. Temperatura błyskawicznie skoczyła. Gdy dojechaliśmy do granicy naszych motocyklistów już nie było. Przekroczyli granicę. Trochę nas to zaskoczyło, ale wiedziałem, że i tak muszą na nas poczekać. Tymczasem na kirgiskim posterunku przerwa obiadowa. 2 godziny. Czekamy, nic się nie dzieje. W końcu nadjeżdżają 3 rowerzystki. Polki. Jedna dość mocno pokiereszowana. Ron wchodzi w rolę lekarza, decyzja jest jasna. Dziewczyna do auta, a Ron na rower. Z jednego na drugi posterunek jest pewnie ze 3 kilometry – Ron na pewno zapamięta je na długo.

https://lh4.googleusercontent.com/-zkfZDgRSBeg/Ur7Al9ffZNI/AAAAAAAAbBY/AI49OwoUbpU/w765-h509-no/DSC09425.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-ywxntRNeydg/Ur7AuQLhagI/AAAAAAAAbBw/3sUenfdBUm0/w765-h509-no/DSC09432.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-0PibWbJCIVk/Ur7AxSi6iBI/AAAAAAAAbB4/0T0aP1WC_L8/w760-h509-no/DSC00713.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ydmkrGY1Ht0/Ur7Az4LuCqI/AAAAAAAAbCA/Y-VufFfXs8g/w765-h509-no/DSC09434.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-AwodcbObkbo/Ur7A2ubQRVI/AAAAAAAAbCI/gcrYbKVrXcE/w765-h509-no/DSC09440.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-szT2lIQAVAk/Ur7A7CfA9hI/AAAAAAAAbCY/7qyj798jlIg/w760-h509-no/DSC00717.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-mO1oKks1U3g/Ur7A961fKGI/AAAAAAAAbCg/2CqcxOl6jVQ/w760-h509-no/DSC00718.JPG

Granica chińska jest otwarta o określonych godzinach, w sobotę czy w niedzielę jest zamknięta. Przekroczenie granicy własnym pojazdem to wciąż spore wyzwanie. To konieczność załatwiania chińskich dokumentów na motocykl, praw jazdy itp. A żeby było jeszcze weselej to nie wpuszczają tam motocyklistów samodzielnie tylko w towarzystwie przewodnika. Gdy jechałem tam pierwszy raz oburzało mnie to trochę, teraz doceniam towarzystwo Musy. Spędziliśmy razem sporo czasu, zaprzyjaźniliśmy się i ze szczerą radością witamy się na granicy.
Na przełęczy jest kontrola dokumentów i bagaży, ale prawdziwe przejście znajduje się 150 kilometrów dalej. Nie zdążymy tam chyba dzisiaj się odprawić. Droga jest koszmarna, zaczął znów padać śnieg, później deszcz, a w końcu grad. Jedziemy każdy sobie wśród setek ciężarówek i maszyn, które budują drogę. My poruszamy się głównie objazdami. W końcu po 4 godzinach dojeżdżamy do właściwego przejścia granicznego. Tu wielkim kłopotem staje się… brak zepsutej beemki. Wszystkie papiery były przygotowane na całą grupę i oczywiście nie można po prostu wykreślić jednego motocykla z listy - potrzebny jest nowy dokument. Póki co motocykle muszą zostać na przejściu, my pakujemy się całą ekipą w dwa auta i ruszamy do hotelu.


https://lh3.googleusercontent.com/-TVlgeHyWEy8/Ur7BC4jimwI/AAAAAAAAbCw/LA8K-e2W-9o/w765-h509-no/DSC09464.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Z5qvtUB6EQM/Ur7BFOZhW4I/AAAAAAAAbC4/MAFp9fyGJM0/w760-h509-no/DSC00719.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-wC7FGdkfxZc/Ur7BHrhGCfI/AAAAAAAAbDA/sf6eVzqHJxk/w760-h509-no/DSC00720.JPG

Wuqia jest nowe, wzniesione praktycznie od zera. Poprzednie zmiotło trzęsienie ziemi. Kolejnego dnia łazimy po nim sprawdzając siłę nabywczą juanów. Dokumenty udaje się załatwić dopiero kolejnego dnia i w końcu docieramy do Kaszgaru. Jest wreszcie ciepło, ba gorąco. Z ujgurskimi gospodarzami idziemy na kolację. Trwa właśnie ramadan, Ujgurzy są muzułmanami i w tym czasie jeść mogą wyłącznie po zachodzie słońca. Knajpy się zapełniają błyskawicznie, ale o alkoholu nie ma mowy. Jednak w sklepach bez kłopotów można go kupić. Uczestnicy imprezy szybko przyswajają sobie niezbędne słownictwo. Chiński nie jest taki trudny – każdy bezbłędnie potrafi zamówić sobie piwo…

https://lh5.googleusercontent.com/-tCQiuJBwDPk/Ur7BKmXVdcI/AAAAAAAAbDI/H7rXLutBaH0/w765-h509-no/DSC09468.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-3uKeJveZKu0/Ur7BNMP8xjI/AAAAAAAAbDQ/R4nWsS2rufY/w907-h509-no/DSC09471.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-ujyMcOrv8hU/Ur7BO6ahiSI/AAAAAAAAbDY/oCKz1z6-fU0/w907-h509-no/DSC09472.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-cMXDl4qSiQk/Ur7BQozK0nI/AAAAAAAAbDg/uAdwoM53K6o/w907-h509-no/DSC09474.JPG

sambor1965
06.01.2014, 08:41
Patrzę na pozostałych uczestników imprezy, z wyjątkiem Marka wszyscy są po raz pierwszy w Chinach. Jakoś ich na ten pierwszy raz przygotowywałem, ale każdy ma w głowie jakieś stereotypy, wyobrażenia. Wiadomo – Chiny to skośne oczy, rowery, ryż no i chiński mur. No i zamordyzm. Xinjang, bo w tej właśnie prowincji jesteśmy, jest inny. W ogóle Chiny są już mniej ryżowo-rowerowe, a Xinjang to już wcale. To największa i najbiedniejsza prowincja tego wielkiego kraju. Patrząc na to co ma w ziemi być może też najbogatsza. Przyroda niezwykła, w końcu graniczy i z Pakistanem i z Mongolią. Jest tu K2 i olbrzymia piaszczysta pustynia Taklamakan. Drogi tez niezwykłe: w końcu w Kaszgarze biere początek Karakoram Highway, stąd też prowadzi słynna G219 do Lhasy.

https://lh4.googleusercontent.com/-7n6AmVujeq8/Usn3LcaQ68I/AAAAAAAAbLQ/exT4s-EWfl0/w872-h584-no/DSC00721.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-DJ34hquYtA8/Usn3RuOLstI/AAAAAAAAbLY/KylDwT17gZI/w872-h584-no/DSC00722.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-xPQXHnFUZYY/Usn3ZDs0Q0I/AAAAAAAAbLg/yyqRlQUPRpk/w957-h537-no/DSC09481.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-GzOHJPR_1EA/Usn3gTUU9RI/AAAAAAAAbLo/TurvJD6ZTtY/w957-h537-no/DSC09484.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-_QCdQht9Un0/Usn3tj5i8LI/AAAAAAAAbLw/bVC3EQhy-u0/w957-h537-no/DSC09492.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-WBFw-7nA5LA/Usn3537B3MI/AAAAAAAAbMA/PybiQkMzIrk/w877-h584-no/DSC09531.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/--qzihA5hLFw/Usn8szOyb4I/AAAAAAAAbQ4/B_H7to7WSag/w779-h584-no/2013-07-13+11.15.01.jpg

Prowincja jest 5 razy większa od Polski, a mieszka tu połowę mniej ludzi niż u nas. Z każdym rokiem więcej i więcej Chińczyków, którzy wciąż kolonizują te tereny. Ujgurzy, którzy są rdzennymi mieszkańcami tracą większość w kolejnych miastach. Wciąż się buntują i przeciwstawiają Chińczykom, często dochodzi do rozruchów, wręcz powstań. Przed kilkoma laty w zamieszkach zginęło ponad 2000 osób. Jednak Ujgurzy to muzułmanie, łatwo im przypiąć łatkę terrorystów.
Darka dziwią te arabskie napisy w Kaszgarze, Ron chyba o Xinjangu wie najwięcej, albo przynajmniej udaje znawcę i niczemu się nie dziwi. Jankes wciąż pstryka foty, a swą posturą wzbudza zachwyt Chinek. Ujgurki pochowane za swoimi firankami są mniej wylewne. Trwa Ramadan, od świtu do nocy nie można niczego zjeść w ujgurskich knajpach. O i oczywiście nie ma mowy o żadnym alko. Łazimy po Kaszgarze i żywimy się w chińskich miejscach. Musa, nasz chiński przewodnik, wydaje się tym trochę oburzony. Pierwszy raz zobaczyłem go wczoraj z wąsami. Zażartowałem, że kiepsko wygląda. Dziś przyszedł już ogolony. Działamy w podgrupach, szwendamy się po mieście, a wieczorem idziemy do knajpy. Zapraszają nasi przewodnicy. Kaczka po pekińsku wygląda nieco inaczej niż to znamy z Polski. Po kolacji masaż. Stóp oczywiście. Chyba wszystkim się podobało, niektórzy poszli jeszcze raz ;)

https://lh3.googleusercontent.com/--qZnXb7ZH9Q/Usn3_fkUyuI/AAAAAAAAbMI/l2JOwgWy2Mk/w877-h584-no/DSC09541.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-i0qPahgJApc/Usn4HjrOZsI/AAAAAAAAbMQ/PvFp5vv5uWw/w391-h584-no/DSC00737.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-yWfUaoRpJXc/Usn4SdFONtI/AAAAAAAAbMY/jXlNLeFtTm4/w876-h584-no/DSC09554.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-UGW28D7Rv8c/Usn4ZC5KebI/AAAAAAAAbMg/qwYLwnJZNyo/w872-h584-no/DSC00762.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-zq4pumaPnkA/Usn4frOpsII/AAAAAAAAbMo/-QGTKRZHO8k/w872-h584-no/DSC00763.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-xoo4D7Cktt0/Usn4qZt2L3I/AAAAAAAAbMw/cfkcSW81pVU/w872-h584-no/DSC00771.JPG

W Kaszgarze na każdym niemal kroku czuje się napięcie. Duże grupy bardzo dobrze uzbrojonych policjantów i żołnierzy robią na nas wszystkich wrażenie. W Wuqia co pół godziny przez centrum miasta przejeżdżał konwój wojskowy. Typowa manifestacja siły. Podobnie było w Hotanie.
Ruch w Kaszgarze jest spory, ale ja w Azji w moim życiu pewnie spędziłem około 2 lat, więc coraz mniej mnie tu zadziwia i szokuje. Na kolegach wrażenie robią elektryki. Skutery poruszają się niemal bezszelestnie, nocami mkną po chodnikach bez świateł oszczędzając akumulatory. Trochę szokują ich też wyczyny niektórych kierowców, którzy na dwupasmowych drogach potrafią jechać pod prąd. Autostradami motocykle jeździć nie mogą, bo są zbyt wolne. Dotyczy to też obwodnicy Kaszgaru. Gdy dojeżdżamy do bramek motocykle muszą przejechać bramki bokiem, ścieżką za barierami. Później wypadają jakby nigdy nic na autostradę.
W powietrzu wisi mgiełka i nie widać niedalekich gór. Wyjeżdżamy na południe. Karakoram Highway od kilku lat ma na chińskim odcinku idealną nawierzchnię. Co jakiś czas przyroda jednak pokazuje, że jesteśmy tylko gośćmi na Ziemi i zmywa rzeką drogę, albo zsuwa górę na asfalt. Robimy ostatnie zakupy w pierwszym miasteczku, kupujemy zapas piwa i jedziemy stronę Muztagh Aty.

https://lh3.googleusercontent.com/-_DKl-AW43-o/Usn4ut0e0rI/AAAAAAAAbM4/tRZAjnFn_RI/w872-h584-no/DSC00791.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-a1-JFaX-FUY/Usn40gOb15I/AAAAAAAAbNA/vQaFMged59s/w825-h584-no/DSC00797.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-dNSNfSqssl4/Usn47KRn4sI/AAAAAAAAbNI/8N41z280AgU/w872-h584-no/DSC00812.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-qLAp0DeeHq0/Usn4_wxuO-I/AAAAAAAAbNQ/pvJAundoGKI/w872-h584-no/DSC00826.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ibigvkGz4FY/Usn5DLH8qkI/AAAAAAAAbNY/Cgw9WOF20Yo/w877-h584-no/DSC09578.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ImWxByNLx4M/Usn5KQ9YvOI/AAAAAAAAbNg/JS9Fyuzz66I/w877-h584-no/DSC09589.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-OArC-waxDGY/Usn5S6tAUgI/AAAAAAAAbNo/8EFn1orFjII/w877-h584-no/DSC09599.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-QzE1VtGfNYA/Usn5YZxfFkI/AAAAAAAAbNw/H17W9vsc-Ms/w391-h584-no/DSC00875.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-JcezSwoolzc/Usn5fJ1gh8I/AAAAAAAAbN4/YOYBDvqJHoA/w872-h584-no/DSC00877.JPG


https://lh6.googleusercontent.com/-EHJnMxlG6Hg/Usn86hbH3UI/AAAAAAAAbRA/mb1uz34l1HU/w779-h584-no/2013-07-13+11.28.35.jpg

Musa, nasz przewodnik, jedzie z nami w aucie. Motocyklistów puszczamy przed siebie nakazując im zatrzymać się przy jeziorze po lewej stronie. To będzie Karakul, ten „chiński”. Tadżycki Karakul leży ze sto kilometrów stąd. Musa nie je cały dzień. Ramadan. Również nie pali i nie pije. Nawet wody. Niezbyt mi się to podoba. Ramadan nie obowiązuje muzułmanów w podróży. Mamy spędzić razem kolejny tydzień. Obawiam się, że Musa głodny, to Musa zły. Tymczasem wciąż pisze smsa za smsem. I czatuje na jakimś chińskim Facebooku ze swoją laską. Oryginalny FB jest w Chinach zablokowany. Ślub planują w październiku przyszłego roku. Musa będzie prowadzić ten internetowo-telefoniczny romans przez następny tydzień. Gdy w końcu przyparłem go do ściany okazało się, że nigdy tej swojej panny nie widział, a małżeństwo jest zaaranżowane przez bliskich.
Tymczasem ściany doliny zbliżają się z każdym metrem pokonywanej drogi. Wkrótce jedziemy wąską, ale dobrą drogą uczepioną skały. Z lewej lub prawej strony huczy woda. Droga wiedzie wyżej i wyżej, wciąż sporo chińskich ciężarówek wywożących urobek. Po 4 godzinach dojeżdżamy do Muztagh Aty. Nie sposób pomylić tej góry z żadną inną. Widziałem ją kilka dni temu ze stacji benzynowej w tadżyckim Murgabie. Wielki siedmiotysięcznik wyrasta wprost z jeziora, jego szczyt chowa się jeszcze w chmurach, ale wiem że rankiem przywita nas w pełnej krasie. Po lewej stronie widac pasmo Kongur Shana (7719 m), bardzo trudnego do zdobycia siedmiotysięcznika. Tak trudnego, że jeszcze żaden Polak nie stanął na jego szczycie, a góra po raz pierwszy została zdobyta w 1981 roku.

https://lh4.googleusercontent.com/--fyFZiE8LeI/Usn5mOsanPI/AAAAAAAAbOA/sNELp1YcegI/w877-h584-no/DSC09668.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-45l4TxFFzx4/Usn5sUJz0FI/AAAAAAAAbOI/nfNfK8Ygzlg/w877-h584-no/DSC09677.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-ioiqJtgykVs/Usn5zZwpmUI/AAAAAAAAbOQ/96Ldt5VU57A/w877-h584-no/DSC09708.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ErN1PscdeCI/Usn55XZ0Z1I/AAAAAAAAbOY/A3PNITN0Qdw/w877-h584-no/DSC09719.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-DtqF-PHSDiI/Usn5-RyyIBI/AAAAAAAAbOg/ssSl11C5ffY/w877-h584-no/DSC09743.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-6f6bOcQxjT4/Usn6GJZhLnI/AAAAAAAAbOo/FTDc10nwyvw/w877-h584-no/DSC09804.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-DyDwhDBKxAU/Usn6bNQBLQI/AAAAAAAAbO4/qrJTnDh00-c/w877-h584-no/DSC09818.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-tu0YZ8CjQ8E/Usn68GIvNHI/AAAAAAAAbPQ/ByxNh7l-CbA/w877-h584-no/DSC09844.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/C85nG8gidDiR4PaDNe_LnOgfiYb40gTC7ofg-GN0pMs=w877-h584-no

https://lh4.googleusercontent.com/-B2BD-b5-l8I/Usn7KdSwqII/AAAAAAAAbPg/8Oc3TFAPHT0/w872-h584-no/DSC00897.JPG

Zachód jest fenomenalny. Muztagh Ata odbija się w jeziorze. Mamy rozbite namioty, pijemy piwo. To jedno z najładniejszych miejsc jakie widziałem. Następnego dnia lądujemy na granicy pakistańskiej. Wyżej i wyżej. W końcu posterunek i szlaban. Parę fot i na dół. Po 6 godzinach jesteśmy w Kaszgarze. Jedziemy trochę na partyzanta. Musa siada na jeden z motocykli, przed Kaszgarem trochę dróg się krzyżuje. Nie można niczego wyczytać z plątaniny znaczków ujgursko-chińskich. W efekcie do hotelu dojeżdżamy w podgrupach.

https://lh4.googleusercontent.com/-sZ17BKWSnLA/Usn7RBo6-JI/AAAAAAAAbPo/TPJQo451ZuQ/w877-h584-no/DSC09874.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-9z8TX-QcC3c/Usn7YppFDsI/AAAAAAAAbPw/golnT-EUQjU/w877-h584-no/DSC09876.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Mlw6Xo7fsCw/Usn7gTB37VI/AAAAAAAAbP4/8iuj1CMYaIU/w389-h584-no/DSC09878.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-34WShAFNDD0/Usn7mxZ0qEI/AAAAAAAAbQA/89pcNY12lLM/w877-h584-no/DSC09880.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-F3gCCnwOuDU/Usn7ttv2uoI/AAAAAAAAbQI/Hiqx5UqBvz8/w389-h584-no/DSC09890.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-0rFanhX7ikM/Usn71Da93eI/AAAAAAAAbQQ/HMF4zUx7WFg/w389-h584-no/DSC09897.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-263myJvCCYs/Usn78HIwSaI/AAAAAAAAbQY/yeezfwHTU2w/w877-h584-no/DSC09903.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Uf04GwMQNOg/Usn8D_aNrXI/AAAAAAAAbQg/qxAMcjAINd8/w877-h584-no/DSC09904.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Ns4oOIuM7C0/Usn8Qmj1v8I/AAAAAAAAbQo/_d2Xjyv-gGo/w779-h584-no/2013-07-10+20.47.05.jpg



Następnego dnia ruszamy na wschód. Autostradą, bo tak szybciej. Droga jest nudna. Jedziemy między pustynią, a nieznanym Polakom ogromnym pasmem górskim Kunlun. Właściwie droga bez historii, nic się nie działo. Znów hotel, wieczorne buszowanie po targu, jedzenie z lokalesami odreagowującymi całodzienny post ramadanu i piwo Sinciang wypite w chińskiej knajpie. Gdy jesteśmy w hotelu zrywa się wiatr. Burza piaskowa, może i dobrze, że zmitrężyliśmy dziś sporo czasu i nocleg wypadł w Hotanie, a nie na pustyni jak planowałem.

calgon
06.01.2014, 09:54
miałem coś innego robić i na dwa czytania mnie wciągnęło:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:

PARYS
06.01.2014, 12:23
No - fajne. Takie bez napinki zupełnie a klimaty przednie.

Brambi
06.01.2014, 20:01
Jaja pieczone w żarze ? ciekawe jak to smakuje ?

sambor1965
11.02.2014, 14:55
Za chwilkę ruszę z relacją a tymczasem wspomnienia wrzucam z 2014. Tym razem filmowe:
https://www.youtube.com/watch?v=t2oA0RnlcDE

Praca bardzo zbiorcza i nieukończona.

Tymon
12.02.2014, 06:51
Za chwilkę ruszę z relacją a tymczasem wspomnienia wrzucam z 2014. Tym razem filmowe:
https://www.youtube.com/watch?v=t2oA0RnlcDE

Praca bardzo zbiorcza i nieukończona.

W Irlandii film zablokowany :/ na podstawie naruszenia praw autorskich...

banditos
12.02.2014, 09:25
W Irlandii film zablokowany :/ na podstawie naruszenia praw autorskich...

W UK to samo;/

mishieck
12.02.2014, 09:48
Sambor, wrzuć na vimeo - tam nie maja takich problemów z cenzurą podkładu muzycznego.

sambor1965
12.02.2014, 12:24
Psze bardzo, ale pamiętajcie, że to tylko półprodukt ;)

https://vimeo.com/86496509

Mucha
16.02.2014, 00:26
Dzięki Sambor! Czekamy na więcej!

Przy okazji: poniższe zdjęcie jest co prawda bardzo niewyraźne, ale zauważyłem słowo "tragectly" , które moim zdaniem nie istnieje w ang. jazyku i nic nie znaczy... Głupio byłoby mieć błąd w takim miejscu i do tego w prostym zdaniu.
Jeżeli gdzieś już była o tym mowa i tak ma być, to wykasuje swój post, żeby nie śmiecić.
:o