PDA

View Full Version : Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013]


jagna
15.03.2013, 13:39
Odcinek 1, czyli ciągnie Wilka do lasu

Ostatni mój wyjazd należy zaliczyć do tych bardziej spontanicznych.
Telefon od Sambora gdzieś w środku stycznia: Jagna, nie chciałybyście z Wilczycą dołączyć do ekipy marokańskiej? Pytanie retoryczne! Choć byłam tam w październiku, nadal mam niedosyt. Podjęcie decyzji zajęło krótką chwilę. Choć prawdopodobnie było to znacznie ułatwione Bliźniakową cytrynówką ;)

W porównaniu do października tym razem kilka rzeczy jest bardziej skomplikowanych: Sambor musiał przyjechać po moje moto do Zielonej Góry, bo jak tu w śniegu jechać gdzieś dalej? Do tego jest przed sezonem i nie lata jeszcze samolot Wrocław – Malaga, musimy kombinować z przesiadkami.

Na weekend przybywa niemiecka siła fachowa w postaci Fazika, robimy szybki acz skuteczny przegląd DR połączony z wymianą oleju. Opony muszą starczyć (Dunlop Sport kupione na poprzedni wyjazd), łańcuch też, w końcu ma dopiero 3 kkm.
W niedzielę wieczór dojeżdża Iveco Team w składzie Sambor, Wilczyca, Maciek. Z powodu roztopów nie ma opcji podjechania pod dom, załadunek następuje przy głównej drodze, w świetle lamp mojego vw. Żegnam czule swoją DR…

https://lh3.googleusercontent.com/--8POLb1In0s/UUMVNxOErkI/AAAAAAAALYE/7PkYrPvqqfs/s720/DSC05552.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-djXj53Ds0eU/UUMVPAst3EI/AAAAAAAALYM/1J8BA9i-Mr0/s720/DSC05557.JPG

Trzyosobowe Iveco Team podąża zaśnieżoną Europą do Malagi. Lepsze sprzęty pochowane w busie, Suzuki x 5 na przyczepie, smagane śniegiem i wiatrem. I niestety narażone na sól drogową…

https://lh6.googleusercontent.com/-RX6GUd1nw_g/UUMVQaFRlAI/AAAAAAAALYQ/O0-yIVL6Kcg/s720/DSC05558.JPG

Środa rano wsiadam w vw i ruszam na Wrocław. Auto na parking, ja na lotnisko. Rozglądam się za resztą ekipy – nie znam nikogo. Na szczęście zjawili się w motocyklowych ciuszkach. Ekipa dość zróżnicowania: trzech kumpli jeżdżących na co dzień HD: Waldek, Krzychu, Jasiu, samotny KTMiarz, czyli Janusz oraz GS-Brothers (a właściwie powinno chyba być GS-Brüder), czyli Adam i Sławek. Razem 10 osób. W tym 20% kobiet ;)

W trakcie przesiadki w Liverpoolu następuje szybka integracja poparta kilkoma dzbankami brytyjskiego piwa. Wygląda na to, że się dogadamy ;)

Wieczorem lądujemy w Maladze i kręcimy nosem na temperaturę, jest zaledwie +10. Na lotnisku czeka Sambor z Wilczycą, ładujemy się do busa i ruszamy w kierunku Gibraltaru, gdzie stoją nasze motki.

Wieczorem część druga integracji, tym razem przy hiszpańskim czerwonym wytrawnym. Ponownie wygląda na to, że się dogadamy ;)

cdn...

Brambi
15.03.2013, 15:37
Noooo :) wreszcie się zaczyna !!!

dopra
15.03.2013, 15:49
:lukacz::lukacz:

kowal73
15.03.2013, 16:06
Dawaj, dawaj Jagna. Jakieś foto :)

Lupus
15.03.2013, 16:08
Wilczyca jeszcze nie wróciła do domu, robi rundę honorową po Pl z tym cyrkiem na kółkach

graphia
15.03.2013, 16:24
Na południu Polski kółka lepiej zamienić na płozy.

jagna
15.03.2013, 16:28
Odcinek 2, czyli nosił Wilk razy kilka, ponieśli i Wilka

Rano wstaję z lekkim szumem w głowie (to z pewnością efekt nocnego spaceru nad szumiące morze, przecież po czerwonym wytrawnym nie szumi).
Mamy kilka godzin na „wjeżdżenie” się, w końcu mamy koniec lutego i pewne zaległości ;) Ruszamy z Wilczycą w stronę morza.
Najpierw robimy rzut oka na gibraltarską skałę:

https://lh6.googleusercontent.com/-5Qag1OJ99fM/UUMh9jM8bkI/AAAAAAAALYg/dj_quMn1-KU/s720/DSC05669.JPG

Gonią nas GS Brothers:

https://lh4.googleusercontent.com/-kvdUeFih9DE/UUMiAM40k1I/AAAAAAAALYo/MiPSmPDZgGQ/s720/DSC05675.JPG

Trzeba koniecznie zmyć sól z maszyn, bo jakiś dziwnie rudy nalot zaczyna się pojawiać:

https://lh4.googleusercontent.com/-tufxaaj4x9Q/UUMiBykZDxI/AAAAAAAALYw/NltO1Rdp5rI/s720/DSC05680.JPG

Koło południa każdy się mniej więcej skompletował z maszyną i ruszamy w stronę Afryki. Dojeżdżamy na prom w Tarifie, w ramach oszczędności DRki Wilczycy i moja lądują na busie.
Kupujemy bilety, pani w okienku myli się tylko trzy razy przy wypisywaniu (za każdym razem woła całą ekipę z powrotem) a na koniec okazuje się, że bus nie wjedzie na prom, bo jest za wysoki. Hm.
Sambor musi jechać z resztą ekipy, bo jest właścicielem części motocykli i chce pomóc chłopakom przebrnąć przez odprawę celną.
Koniec końców męska część ekipy odpływa jednym promem, a bus z Wilkiem i Jagną czeka na drugi.

Mamy zatem czas na szybki spacer po Tarifie:

https://lh3.googleusercontent.com/-6cAaRLs_PcE/UUMiDjwN4qI/AAAAAAAALY4/qlg7uMMILLw/s720/DSC05698.JPG

połączony z degustacją tortilla de camarones ;)

Europa żegna nas gradobiciem, wjeżdżamy na prom:

https://lh4.googleusercontent.com/-15L8flrHLUc/UUMiEyfNihI/AAAAAAAALZA/zOgD9kYm3g8/s512/DSC05705.JPG

i zaczynamy wzbudzać pewną sensację. Dwie dziewczyny + niemałe Iveco z dwoma DRkami na pace…

https://lh4.googleusercontent.com/-0Z2sGhgsmaE/UUMiHfHbb9I/AAAAAAAALZQ/oKSzwwmx-kM/s720/DSC05734.JPG

Sensacja ma swoje dobre strony, dostajemy pierwsze miejsce w kolejce do wjazdu, a przy zjeżdżaniu kierujący ruchem zatrzymuje inne samochody i każe nas przepuszczać ;)

W kolejce na cle jest jeszcze ciekawiej, bo Marokańczycy zaczynają nas pokazywać palcami i robić dziwne miny. Bierzemy się za wypisywanie kwitów celnych (są wyłącznie po arabsku i francusku) i uświadamiamy sobie, że przecież i tak nic nie zrobimy, bo żadna z nas nie jest właścicielką busa! Na szczęście nadchodzi Sambor, i „już” po godzinie przepychanek paszportowo-celnych możemy odjechać.

W Tangerze Iveco zostaje zastąpione wozem serwisowym, które będzie wiozło nasze bagaże oraz niezbędny ekwipunek:

https://lh4.googleusercontent.com/-m72HDLryx9c/UUMiIi0aMBI/AAAAAAAALZY/BgFLVaVNBvs/s720/DSC05741.JPG

Marka naszego wozu serwisowego będzie obiektem niewybrednych żartów do czasu, jak zobaczymy je w akcji na górskich serpentynach ;)

Sambor wsiada do Dacii a Jagna z Wilczycą robią obstawę na DR. Nasza ekspedycja zaczyna się z grubej rury, przejazdem przez centrum Tangeru… Uf, niby to już przerabiałam, ale zawsze… Trzeba się przestawić na afrykańskie zasady ruchu, szczególnie na rondach ;)

Lądujemy w hotelu na starym mieście, jest całkiem klimatycznie, i oczywiście integrujemy się dalej, tym razem czymś o bursztynowej barwie i smaku samogonu…

https://lh5.googleusercontent.com/-Cd9O0TU-jME/UUM6_uIbVnI/AAAAAAAALZ0/do0loiW2rCQ/s720/DSC05747-1.JPG

I znów część ekipy nie umie grzecznie spać, tylko idzie na miasto. A medyna w Tangerze jest warta grzechu… W dodatku w środku nocy jest pusto i przez to jeszcze bardziej klimatycznie. Znajdujemy nawet otwartą knajpkę i rozpoczynamy przygodę z marokańską kuchnią ;) Tylko dlaczego nikt nie wziął aparatu?

cdn.

jochen
15.03.2013, 16:34
Kontynuuj Jagienko, nie każ długo czekać:Thumbs_Up:

kowal73
15.03.2013, 16:41
Dziewczyny ale macie fajny wielki biały samochód. Mam nadzieję że sprawiał się poprawnie, a Wy głaskałyście go po kierownicy :)

lena
15.03.2013, 16:49
Czyta się, czyta -w przerwach w odśnieżaniu :) - proszę o dłuższe "odcinki",żebym się na przedwiośniu nie "zajechała":D.

myku
15.03.2013, 17:08
Fajnie,dalej Jagna :lukacz:

matjas
15.03.2013, 17:54
Lena jak tak dalej pójdzie to nabierzesz takiej krzepy przed sezonem, że moto przerzucisz ze strony na stronę :D

Dawej Jagnię - tu się czeko na części dalsze! :D
Super taki wyjazd zimą...

jagna
15.03.2013, 20:13
Noooo :) wreszcie się zaczyna !!!

Wreszcie????? Przecież dopiero wróciłam! A DR zjechała wczoraj...

Dziewczyny ale macie fajny wielki biały samochód. Mam nadzieję że sprawiał się poprawnie, a Wy głaskałyście go po kierownicy :)

Został wygłaskany za wszystkie czasy ;)

ruda
15.03.2013, 21:04
Ehh. znajome miejsca, znajome auto... Jak ja już chcę tam wrócić! :)

Czekam na dalszy ciąg relacji! :)

Puzatek
15.03.2013, 23:12
Boski tytuł.
Aż strach Was zapytac o dalsze plany!
:)

wilczyca
16.03.2013, 00:42
Runda honorowa zamknięta. Piękna zima w Bielsku. :) A może to był tylko sen... zamknę oczy i zobaczę co będzie po przebudzeniu.

ps. KTOŚ robił zdjęcia nocne w Tangerze :)

jagna
16.03.2013, 10:31
Odcinek 3, czyli o wilku mowa, a wilk tutaj

(albo: jak niewierna Jagna usiłowała wtargnąć do meczetu )

Poranek w Tangerze jest rześki, ale już niedługo potem temperatura przekracza magiczne +20º ;)
Po śniadaniu jedni szukają wulkanizatora:

https://lh6.googleusercontent.com/-a6r8mRcPtEU/UUNwZ2qnPSI/AAAAAAAALcI/DjlPLNhQIFQ/s720/DSC05744.JPG

Inni mają problemy ze zbyt krętymi hotelowymi schodami:

https://lh5.googleusercontent.com/-gJLEhMhp51g/UUNuVgCrSmI/AAAAAAAALaw/j1Ub7fo4M-w/s720/DSC_9605.JPG

Jeszcze inni mają niedosyt i jadą w miasto:

https://lh3.googleusercontent.com/-sIomZtcPZfE/UUNuXjF1ibI/AAAAAAAALbA/Rksl-0ZGEPA/s720/DSC_9640.JPG

W końcu, koło południa, ruszamy. Cel na dziś: El Jebha. Droga wiedzie wzdłuż Morza Śródziemnego, piękny, zakręciarski asfalt.

https://lh3.googleusercontent.com/-NfXfem_E0D4/UUNwbNqPViI/AAAAAAAALcQ/LPS8TcTy2Vc/s720/DSC05757.JPG

W końcu ciepło, morze i palmy:

https://lh4.googleusercontent.com/--0gNMkolrLM/UUNubnTKF8I/AAAAAAAALbg/29sCO9yQ4iQ/s720/_IGP9051.JPG

Kolejne podejście do kuchni marokańskiej, która na samym początku wybitnie podpadła Jasiowi:

https://lh6.googleusercontent.com/-U8X7TK4xzgI/UUNwcE-GavI/AAAAAAAALcY/R0-zOA1S00w/s720/DSC05768.JPG

Jasiek tropi specyficzną marokańską przyprawę (jakaś currypodobna mieszanka) w każdym daniu (łącznie z deserem) i nie może się nadziwić, że prosząc o kotlet dostał grillowane żeberka. Marudzi przy tym straszliwie…

Maciek narzeka na jakieś łożysko w Afryce:

https://lh3.googleusercontent.com/-p5qHRIuPOkM/UUNuTuGRmVI/AAAAAAAALag/FjuEtWhtK-8/s720/_IGP9053.JPG

I niestety szybko wciela problem w życie na kolejnym rondzie. Zalicza przepiękny szlif asfaltowy, na szczęście osobno szlifuje Maciek, osobno AT. Obserwuję w lusterkach z przerażeniem iskry wydobywające się spod gmoli…
Tymczasem Maciek wstaje , otrzepuje się, stawia AT na kołach i jedzie dalej. Konsekwencje całego zdarzenia to mała dziura w kurtce oraz starty gmol. Twarde sztuki…

Upewniwszy się , że wszyscy będą żyć, jedziemy dalej.

https://lh4.googleusercontent.com/-E7Xuc0n-Z_o/UUNwdU2jGSI/AAAAAAAALcg/VVKITXMwCuw/s720/DSC05779.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Ea6FzgzXn0k/UUNwffgm0NI/AAAAAAAALcw/UbYX9YxrTJ0/s720/DSC05781.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-bXQ0OtBbEko/UUNwgdsSkoI/AAAAAAAALc4/JKGIr5JNWPA/s720/DSC05784.JPG

Kobieca część teamu:

https://lh6.googleusercontent.com/-V_fefFD0-sI/UUNue1T77dI/AAAAAAAALcA/dF4fHuFR_is/s720/DSC_9693.JPG

Zaczynają się górki i podjazdy, a moja DR zaczyna prychać powyżej 6000 obrotów. Hm, już to przerabiałam jesienią, konieczne było czyszczenie gaźnika wykonane przez Szparaga. Ale teraz Szparaga niet…

Dojeżdżamy do El Jebhy, parkujemy pod hotelem (albo raczej „hotelem” ;) )
Trzeba wjechać na dość wysoki krawężnik, za bardzo się rozpędzam w tym celu, ręka coś za wolno przenosi się z manetki na klamkę i … zabrakło mi metra do wyhamowania. Koncertowo wjeżdżam w Wilczycę. Wilcze DR stoi, Jagnięce DR pada, a sama Jagna pada na kolana :dizzy:

Towarzystwo męskie jakoś mało skore do pomocy, zaczynam już powoli zbierać się do głośnego wyrażenia co myślę o tej sytuacji, ale podchodzi Sambor i mogę w końcu wyleźć spod maszyny.

Widzę lekkie przerażenie w oczach Sambora, nic nikomu się nie stało, ale musiałam o coś zahaczyć nosem i poleciała krew. Na nic nie zdają się tłumaczenia, że Jagny tak mają i to nic groźnego. Usiłuję tylko nie zabrudzić całego kasku od środka ;)

Na szczęście nikt nie zdążył wyciągnąć aparatu :bow:

Wieczorem pożywiamy się w fantastycznej knajpce rybnej

https://lh3.googleusercontent.com/-hYjE0GbJ-GQ/UUNwiojNh0I/AAAAAAAALdI/Jtrx6zGmTYE/s720/DSC05804.JPG

Na zdjęciu ekipa HD, w tym główny kontestator kuchni marokańskiej. Mina Jasia (ten po prawej) pokazuje , że i tym razem nie spodziewa się on niczego dobrego..

A jednak! Były krewetki, kalmary i lokalne, nieznane nam bliżej rybki. Wszystko świeże i pachnące!

https://lh3.googleusercontent.com/-4xX5PED04YY/UUNwjvsd87I/AAAAAAAALdQ/j_VJqFxeTiw/s720/DSC05814.JPG

Sambor podsumowuje przy kolacji moją kolizję; „Jagna, w sumie do nawet dobrze, że Wilczyca stanęła ci na drodze. Bo inaczej wjechałabyś w meczet i mielibyśmy konflikt religijny”.

Po kolacji Wilczyca i ja otwieramy woman-garage-service czyli czyszczenie gaźnika wersja lejdis. Wilczyca w roli Werkstatmeisterin, a ja pomagier.

Najpierw jednak herbatka, kuchenka rozstawiona w toalecie:

https://lh3.googleusercontent.com/-JRmIba8m4L0/UUNuUr4h9tI/AAAAAAAALao/jignrGrjYl8/s512/_IGP9061.JPG

W tle słynne zielone wiaderko do spłukiwania ubikacji. Niebieskie wiaderko posłużyło natomiast do spuszczenia benzyny z DR w celu wyczyszczenia gaźnika.

A tu się już czyści:

https://lh6.googleusercontent.com/-cjwE_OzYeYg/UUNudBG2JZI/AAAAAAAALb0/2wwVROk2GLs/s720/_IGP9062.JPG

W trakcie czyszczenia, wraz z pojawieniem się męskiej publiki, znikło rzeczone wiaderko. Po pewnym czasie rozległy się okrzyki „czemu tak śmierdzi w kiblu???”. No cóż. Dobrze, że Jasiu nie miał nawyku palenia siedząc na sedesie…

Schodzę kolejny raz po benzynę i możemy dokończyć dzieła. Gaźnik wygląda na czysty, zobaczymy jutro, czy leczenie pomogło…

Nasza sypialnia przypomina zapachem CPN, więc idziemy na piwko pokój obok

https://lh3.googleusercontent.com/-cgdbG1_SFsc/UUNwkkSZ1lI/AAAAAAAALdY/kc7viDLQ-nU/s720/DSC05825.JPG

cdn.

ruda
16.03.2013, 11:58
Jasiek tropi specyficzną marokańską przyprawę (jakaś currypodobna mieszanka) w każdym daniu (łącznie z deserem) i nie może się nadziwić, że prosząc o kotlet dostał grillowane żeberka. Marudzi przy tym straszliwie…

Kumin! Oni do wszystkiego dodają kumin! Nawet w tej żółtej przyprawie cuurrypodobnej w większej części jest kumin, w drugiej kurkuma i jeszcze ostrawa wędzona czerwona papryczka :) Nakupiłam tego wszystkiego i teraz u mnie w domu prawie każdy posiłek tak smakuje i pachnie :) Na szczęście domownicy nie marudzą... :)

Rychu72
16.03.2013, 12:45
[SIZE="4"][B]
Trzeba wjechać na dość wysoki krawężnik, za bardzo się rozpędzam w tym celu, ręka coś za wolno przenosi się z manetki na klamkę i … zabrakło mi metra do wyhamowania. Koncertowo wjeżdżam w Wilczycę. Wilcze DR stoi, Jagnięce DR pada, a sama Jagna pada na kolana :dizzy:



W Rumunii Bliźniak, w Maroku Wilczyca.....hm.

Mam wrażenie, że Ty to lubisz. :)

sambor1965
16.03.2013, 18:24
W Rumunii Bliźniak, w Maroku Wilczyca.....hm.

Mam wrażenie, że Ty to lubisz. :)

Kobieta bez zahamowań...

jagna
17.03.2013, 19:45
Odcinek 4, czyli nie taki wilk straszny jak go malują


Wstajemy całkiem wcześnie, plany mamy ambitne, śniadanie, upychanie kolanem bagaży w wozie serwisowym (tylne drzwi wydają się jakby lekko wypukłe…), ruszamy.

„Krzychuuu!! Stój!!!! Olej!!!!!”
ale Krzychu oczywiście nie słyszy i jedzie dalej, zostawiając za sobą piękną plamę oleju oraz znacząc wyraźnie swój ślad. Na szczęście jechał niedaleko, tylko na stację.

Szybko formuje się konsylium:

https://lh3.googleusercontent.com/-xcb8HBxRUG0/UUWSo1Z2DXI/AAAAAAAALeg/m8yS_0o3GNA/s800/_IGP9064.JPG

…i nie ma już wątpliwości: wywaliło simmering wałka zdawczego. A zapasowego brak. Sambor rusza na zwiady do wszystkich okolicznych mechaników, ale takiej gumy akurat nie mają.

Sprawca nieszczęścia, czyli Krzychu:

https://lh6.googleusercontent.com/-ksdyFwrLsnQ/UUWTXy-BdJI/AAAAAAAALfQ/W_jVhPLIYbk/s720/DSC05835.JPG

Krzychu ogólnie przynosi pecha sprzętom – na co nie wsiądzie, MUSI się popsuć nie dalej niż za 100 km…

Sambor wraca bez simmeringu, ale za to z różnymi preparatami:

https://lh4.googleusercontent.com/-LPooYd2xHaU/UUWTY7dLNOI/AAAAAAAALfY/Ah_NrxPdQho/s720/DSC05839.JPG

które niestety nic nie dają. Jest problem. Simmering trzeba skombinować. Czekając na rozwiązanie:

https://lh4.googleusercontent.com/-XBeFEG9DkQU/UUWSlwjH2hI/AAAAAAAALeI/m8SarmMbVc8/s720/DSC_9725.JPG

Do tego w trakcie Wilczo-Jagnięcych oględzin TT (były zaciekawione niebieskawym wyciekiem z maszyny) objawił się kolejny problem, zdecydowanie dobitniejszy:

https://lh5.googleusercontent.com/-mUuwIY84OCY/UUWSkwxgCEI/AAAAAAAALeA/JktF0309AUI/s720/DSC_9720.JPG

Ta maszyna już raczej nie pojedzie…
No to mamy podwójny problem.
Następuje rozdzielenie ekipy, ci, którzy mają czym, zrobią rundkę po górach Rif, reszta jedzie do Tetouan po simmering. Oraz do Mariana ;)

No to jedziemy ;) Wybieramy krętą drogę prowadzą z El Jebha na południe, do drogi N2 (chyba N2…) droga z początku wydaje się szutrowa, ale chwilę później jest asfalt, niekiedy poprzerywany szutrem. Jest wąsko, kręto i górsko, czyli tak jak Jagnięta lubią ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-FJ8TzmbFntY/UUWSqKc-n7I/AAAAAAAALeo/BmUrtOcRdYs/s800/_IGP9065.JPG

GS Brothers polujące na Wilczycę:

https://lh4.googleusercontent.com/-3jl2UdwCx6c/UUWSrWaRsCI/AAAAAAAALew/uRhYk2JHpyM/s800/_IGP9070.JPG

Momentami mam wrażenie, że moja DR znów pod górę się lekko dusi, ale może jestem przewrażliwiona...

https://lh3.googleusercontent.com/-v1aiHhn23d4/UUWSsSFooNI/AAAAAAAALe4/g1OrFXzE7Hg/s800/_IGP9074.JPG

Niestety nie ma słońca, ale i tak jest wiosennie:

https://lh6.googleusercontent.com/-P9BV7xKjybU/UUWStf8TZWI/AAAAAAAALfA/HpF8axv7i_c/s800/_IGP9076.JPG

Soczysta zieleń…

https://lh3.googleusercontent.com/-n5ia1Urr-gs/UUWSuaa0pMI/AAAAAAAALfI/Bm4Sc2vP3pM/s800/_IGP9077.JPG

Kobiety mają różne sposoby na podróżowanie:

https://lh3.googleusercontent.com/-CJdo02vZgqA/UUWTciLPONI/AAAAAAAALf4/LppwDoiwlFo/s720/DSC05867.JPG

Jakoś tak mało fachowo wyglądają te z prawej przy tych z lewej:

https://lh6.googleusercontent.com/-9pcdEYGCpvc/UUWTdts236I/AAAAAAAALgA/6ItSEgPA7wM/s720/DSC05872.JPG

Wjeżdżamy na ponad 2000 m n.p.m. i DR zaczyna coraz bardziej prychać i dusić się, w końcu gaśnie. Czyli jednak nie gaźnik…

https://lh4.googleusercontent.com/-AwJvXSe8UZ0/UUWTeyuTpVI/AAAAAAAALgI/eWvoSj-fGnc/s720/DSC05876.JPG

Oczywiście musiała stanąć w największym błocie i zimnie… Robimy oględziny, Wilczyca znajduje wiszący wężyk nie-wiadomo-od czego-i-po-co, a ja zaczynam obstawiać dolot powietrza, skoro problemy narastają z wysokością. Do tego niektórym nie podoba się dodatkowy filtr paliwa zamontowany przez Fazika.

Ponieważ nie wiemy, co DR dolega, postanawiamy rozwiązać wszystkie powyższe problemy. Czyli:
1. wywalić filtr paliwa
2. wetknąć wężyk gdzie się uda
3. obejrzeć filtr powietrza

Po zdjęciu baku znaleziono otwór, który nadawał się do wetknięcia wężyka, a po zajrzeniu do filtra (mokry) stwierdzono pewne nieprawidłowości w jego montażu (następnym razem spróbuję ograniczyć spożycie noteckiego jasnego w czasie czyszczenia filtra, obiecuję!).

Po zamontowaniu wężyka, baku oraz filtra powietrza ruszam. Jedzie! Jedzie! Oj, oj, jednak nie… gaśnie :mur:.

Podjeżdża Maciek. „A kranik otworzyłaś?” Ehhh, it’s not easy to be a woman….

https://lh3.googleusercontent.com/-9ACJ3GEUxJ8/UUWTfhunnKI/AAAAAAAALgQ/8uGhj_BEUOg/s512/DSC05878.JPG

Paluch
17.03.2013, 21:00
Wy w ogóle tam jakąś rundę zaliczycie czy tylko dłubanie i integracja :D :D?

wilczyca
17.03.2013, 21:33
Tylko dłubanie i integracja. Ewentualnie zabawa w piaskownicy, rzucanie się śnieżkami. Trochę edukacji kulinarnej. Trochę badania afrykańskiego podłoża. Obserwacje zmieniających się odcieni siniaków. Piaskowanie oczu. Jakie rundy? Po co?!

Arkadius
17.03.2013, 21:37
Podjeżdża Maciek. „A kranik otworzyłaś?” Ehhh, it’s not easy to be a woman….

Ale sie uśmiałem :haha2:
Super wyprawa, szacun dla lejdisek :bow:

matjas
18.03.2013, 07:43
Będzie tak jak mówią ruscy: 'eta wsio i runda' :D

jagna
18.03.2013, 17:27
Po otwarciu kranika DR furczy, aż miło! i będzie tak aż do końca wyjazdu! I do dziś nie wiem, która z przyczyn była tą główną. A może wszystkie po trochu?

Jedziemy dalej!

I znów jest ładnie:

https://lh3.googleusercontent.com/-J6VJPRGqlyA/UUWTabD4xRI/AAAAAAAALfo/FKbvydyClBU/s1024/DSC05852.JPG

Wjeżdżamy na główniejszą drogę i kierujemy się na Chefchaouen, jedno z piękniejszych miast w Maroko, słynące z niebieskiej barwy ścian budynków.

https://lh4.googleusercontent.com/-olT7_KCUhM0/UUWSm-1_2zI/AAAAAAAALeQ/XiG2JzNf6Ig/s720/DSC_9732.JPG

Ale na razie przedzieramy się przez Bab Berred. Ciekawe, że w miastach jakoś zwykle brak asfaltu…

https://lh6.googleusercontent.com/-FU4EN_BUE3U/UUWTgkCO7iI/AAAAAAAALgY/VP6XQYmYeBw/s720/DSC05881.JPG

W końcu wyłania się zza wzgórz Chefchaouen, faktycznie niebieskawe:

https://lh4.googleusercontent.com/-RF7GQZ2QWT8/UUWSkOhG8NI/AAAAAAAALd8/58_RcOFjUEk/s800/_IGP9087.JPG

dojeżdżamy do Chefchaouen, gdzie Maciek chce nas zaciągnąć do knajpy, w której kiedyś był. Sporo kluczymy, zawracamy w ciasnych uliczkach, w końcu Maciek jedzie pod prąd, reszta nie i znikamy sobie z oczu.
Postanawiamy czekać na niego tam gdzie się nam zgubił.
Czekamy:

https://lh4.googleusercontent.com/-rKU8p6cBfA8/UUWThW5RVBI/AAAAAAAALgg/HiRcpSidRK0/s512/DSC05900.JPG

podziwiamy klimatyczne zaułki Chefchaouen:

https://lh6.googleusercontent.com/-_sE_wtEVwDI/UUWTiNsEdEI/AAAAAAAALgo/RIDktMm3b8A/s512/DSC05903.JPG

a Maćka niet. Wilczyca jedzie na zwiady (polowanie?), ale go nie znajduje. No cóż, idziemy sami na późny obiad i wracamy do El Jebhy. Robi się ciemnawo, więc nie ryzykujemy nieznanej drogi przez góry, którą mieliśmy zaplanowaną, tylko takie bardziej główne, czyli P4105 do Oued Laou i dalej znaną nam już N16 brzegiem morza.
To był dobry pomysł, bo już do N16 dobijamy praktycznie po ciemku. N16, choć główna, obfituje w zakręty, nieoświetlonych pieszych i rowerzystów oraz wałęsające się psy. Jedziemy więc dość wolno i asekuracyjnie. Janusz stwierdza: „K…, nie wiedziałem, że w nocy może być tak ciemno!”. Witamy w Afryce…

Tuż przed El Jebha w DR Wilczycy kończy się paliwo (ma najmniejszy bak, fabryczny) i tradycyjnie benzyną służy DR Jagny, pseudo „cysterna” (bak akcesoryjny). Cysterna była chyba jednak skąpa, bo jakieś 300 m przed miasteczkiem Wilczyca ponownie staje ;)
W końcu dobijamy do hotelu, tym razem nawet nie próbuję wjeżdżać na krawężnik. Czeka na nas z lekka wkurzony Sambor („czy nie można było zadzwonić, że się spóźni?”) oraz urażony głęboko Maciek (ten dla odmiany nic nie mówi).
Na szczęście wyjazd do Tetouan był udany, zakupiono dwa simmeringi (jak się okaże niebawem, to był bardzo dobry pomysł) oraz odwiedzono Mariana*. Czyli znów możemy się integrować!

(...i do tego trzeba udobruchać Maćka, który po kątach mamroce coś o upartych, nieposłusznych i ogólnie niedobrych motocyklistkach ;) )

cdn.

*dla niewtajemniczonych: Marian to sieć sklepów z alkoholem, trudnodostępnym w Maroko

wilczyca
18.03.2013, 19:22
Chciałam tylko sprostować, że Bracia G i S, czy też A i S nie polowali na wilczycę, tylko musieli jej ustępować miejsca, bo czymże jest 2 x 1200 z bawarskiej stajni wobec jednego skromnego, ale gryfnego DRaculi 650? ;)

PS. Tajemnicą była obecność szybkiego koloru czerwonego... ;)

jochen
19.03.2013, 12:23
No dobra, słodkie i miłe panny, koniec przerwy, możecie kontynuować;)

Brambi
19.03.2013, 13:39
No dobra, słodkie i miłe panny, koniec przerwy, możecie kontynuować;)

heheh nooo !!! My tu mamy śnieg i oko na Maroko

wilczyca
19.03.2013, 22:38
Jagnię już myślami i klawiszami obejmuje mniej lub bardziej odleglejszą przyszłość motocyklową, więc może wprowadzę tu odrobinę jakże mi bliskiego nieporządku treściowo-chronologicznego. :)

Runda honorowa po różnych zakątkach Polski i oddawanie poszczególnych maszyn mniej lub bardziej zadowolonym z zimowych warunków zastanych w ojczyźnie właścicielom zakończyła się w Bielsku. Jak się okazało - bardzo Białym. Odrobinę za bardzo jak na otyłość Iveco [nie ubliżając mu oczywiście] i jego nie do końca przygotowane na mój zaśnieżony podjazd pod dom opony. Konieczne było podpięcie Pudla pod dżipa i wulgarne wtarganie go na lince ostatnie 100 metrów.

38844

Podobnie było zresztą przy załadunku. W końcu wyjazd marokański okrzyknięty mianem "zimowy", więc czego się spodziewać, jeśli nie śniegu?

38843

W Afryce śnieg również występuje...

38847

Ale dosyć już bezpośrednio zimowych dygresji. To tylko w ramach podniesienia na duchu tych, którzy nam za bardzo zazdroszczą...

Wpadałam dziś na chwilkę do garażu odwiedzić DRaculę i przy okazji niechcący zajrzałam jej w bebechy... Oto jak wygląda poafrykański filtr powietrza. Dlatego właśnie należy go odpowiednio montować przed wyjazdem do Maroka ;)

38845

38846

kowal73
19.03.2013, 22:44
Otyłość od razu, to że właściciel jest duży to nie znaczy że maszynka ma być ospała :P
Foch :)

ruda
19.03.2013, 22:49
Konieczne było podpięcie Pudla

Pudla? Pudla? Ten pudel to o najwspanialszym Iveco na świecie?
Już biała orka brzmi poważniej :)
Toż to demon prędkości jest... przelotowa 100 km/h jak Kowal śpi i nie patrzy...
Oczy otworzy i przelotowa wraz ze spalaniem spada znacznie :)

Dodam jeszcze, że to wspaniałe jest uczucie pakować moto w śniegu a później na rozgrzanych piaskach Erg Chebbi sobie pojeździć :)

Johnny_KTM
19.03.2013, 23:01
pozwolę sobie zauważyć, lub mieć przynajmniej nadzieję, że runda honorowa nie została jeszcze zakończona...

jagna
19.03.2013, 23:14
Odcinek 5, czyli kto boi się wilków, nie powinien chodzić do lasu

Oj, noc nie była łatwa. Mimo rezygnacji z kolacji oraz profilaktycznego zdezynfekowania żołądka czystą, zatrucie na całego. I to w tak porządnej knajpie! Mam coś pecha do Maroka, już drugi raz przerabiam to samo. Tamtejsze bakterie wybitnie mnie nie lubią, a zdarzało mi się jadać w miejscach, które były dużo bardziej na bakier z higieną…

Niewyspana oraz słaba (brak kolacji i śniadania) wsiadam na motocykl. W końcu to podobno lekarstwo na wszystko ;) chce się być motocyklistką, trza zagryźć zęby (patrz tytuł odcinka ;))

Na szczęście jest ciepło, słońce, i ogólnie wiosna. Lecimy N16 (zakręciarski asfalt), a później odbijamy na południe, na drogę również asfaltową, ale z przerwami ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-duQMngL8kiM/UUhssjt1aPI/AAAAAAAALhQ/QHmqi3JkcWY/s720/DSC05917.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-P_LbxmEk-dY/UUhyDJy_WjI/AAAAAAAALjw/KiayvkRwvUU/s800/_IGP9095.JPG
Sambor z Wilczycą prowadzą wóz serwisowy

https://lh4.googleusercontent.com/-f3pd6e0izuQ/UUhsuO8X7bI/AAAAAAAALhY/SOJTlvMmOYA/s720/DSC05925.JPG

Reszta tradycyjnie:
https://lh5.googleusercontent.com/-trBnVKs9UDc/UUhyFByce1I/AAAAAAAALkA/FxfvnWxw0b4/s800/_IGP9097.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-0nx4TipvOOM/UUhswgL8M2I/AAAAAAAALho/nd5z8_BECdw/s720/DSC05937.JPG

Czasem krajobrazy jakieś takie irlandzkie?

https://lh6.googleusercontent.com/-Yz7I3_MdbJo/UUhsyWBIx9I/AAAAAAAALhw/L10hXEwvQYo/s720/DSC05938.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-NwGufZa72vU/UUhsz2x7JeI/AAAAAAAALiE/2LVp-A7nzu0/s512/DSC05946.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-1ThYqNc84TI/UUhs1drodnI/AAAAAAAALiQ/e8wJo4KDKwY/s1024/DSC05954.JPG

Ładnie to tak wyprzedzać na ciągłej?

https://lh5.googleusercontent.com/-DC1_oI0u6C0/UUhx_BBYYSI/AAAAAAAALjQ/kp7YHQNlofk/s720/DSC_9799.JPG

Dobijamy w końcu do N2, czekamy, aż Dacia pokona dziurawy asfalt. Oj, wytrzymałe musi mieć to zawieszenie…
https://lh5.googleusercontent.com/-ZsglLrURajA/UUhyG9q5AfI/AAAAAAAALkQ/ubr5bBGSMa4/s800/_IGP9100.JPG

W Ketamie zjeżdżamy na mniej główną, znów na południe.

Za Ketamą zaczynam mieć spore problemy z koncentracją, a wjechanie w każdą dziurę kończy skurczem żołądka. Mam chwilowo dość. W końcu od czego mamy wóz serwisowy?
Zjeżdżam na pobocze, czekam na Dacie zamykającą naszą karawanę i proponuję Wilczycy zamianę. Ale Sambor jest szybszy ;)

Wsiadam obok Wilczycy, usiłuję nie wydawać jęków, kiedy Dacia zakręty pokonuje bokiem i zaraz zasypiam. Pamiętam jakąś pauzę niedaleko Fezu, towarzystwo pije espresso, a ja dostaję rumianek w termosie…

Śpię dalej…

Omijamy Fez, ładna droga przez wysokie dość góry, sporo śniegu. Na każdej większej łacie śniegu dziesiątki ludzi z sankami!

https://lh5.googleusercontent.com/-D4nM4E7rrGU/UUhyBJ906wI/AAAAAAAALjg/GGuwizq7paY/s720/DSC_9805.JPG

Śpię dalej…

Budzi mnie pytanie Wilczycy: „dlaczego wyprzedzają mnie motocykle, sokoro jechałam ostatnia?” Hmmm…
Śpię dalej…
Ale niezadługo… telefon od Sambora „Gdzie wy wszyscy jesteście?” No cóż, jako dopiero obudzona nie bardzo wiem. Co gorsza, Wilczyca też za bardzo nie wie… Ton głosu Sambora nieco wzrasta, więc grzecznie odpowiadam, że zorientuję się , gdzie jesteśmy i oddzwonię.

Orientacja zajmuje nam chwilę i widzę, że pojechaliśmy nieco inaczej niż było zaplanowane, ale za kilka km dojedziemy do odpowiedniej drogi. Dzwonię zatem do Sambora i mówię: „Sambor, zdaje się, że pojechałyśmy drogą alternatywną…” Dalszej konwersacji nie będę przytaczać ;)

(Hasło „droga alternatywna” zostało mi jeszcze wypomniane kilka razy…)

Czekamy na Sambora na skrzyżowaniu „drogi alternatywnej” z N13, gdzieś na południe za Ifrane:

https://lh4.googleusercontent.com/-aHEpfx7AkJo/UUhs2TUKN0I/AAAAAAAALiM/-NeNTM_EOj0/s720/DSC05965.JPG

Niestety czekając widzimy, jak mija nas Maciek oraz Waldek i jadą dalej, dokładnie w przeciwną stronę niż powinni. Grrrr… Jedyna nadzieja, że zobaczą jadącego z naprzeciwka Sambora i zawrócą. Maciek zawraca, natomiast Waldek w najlepsze mija Sambora i jedzie dalej. No więc Sambor zawraca… Ehh, jazda w grupie… ;)

W końcu jesteśmy wszyscy i jedziemy dalej na południe. Jest zimno i zaczyna padać, do tego już szarzeje.

https://lh3.googleusercontent.com/-Oo2puHznY_I/UUhyCAiK-eI/AAAAAAAALjo/wLOb99cR7HQ/s720/DSC_9807.JPG

Zapada decyzja o szukaniu noclegu.

Trafia się oberża (Auberge po francusku) za Timahdite, są toalety, jest prysznic, nawet kaloryfery ciepłe!
Ja pakuję się do łóżka, cała reszta wcina spaghetti na kolację, nade mną lituje się Wilczyca i pitrasi makaronik ryżowy… Resztę wieczoru dogorywam w łóżku, a ekipa korzystając z zapasów miło spędza wieczór przy kominku….

https://lh6.googleusercontent.com/-2Ap_hmSPimU/UUhsrgWXQyI/AAAAAAAALhI/w-uD7UTT6vo/s720/DSC05979.JPG

cdn…

wilczyca
19.03.2013, 23:34
Otyłość od razu, to że właściciel jest duży to nie znaczy że maszynka ma być ospała :P
Foch

Foch? a... foch... Gdybyś zobaczył ten podjazd, też byś strzelił focha. Bardzo się zżyłam z białym potworkiem przez tych kilka dób. Nie mam mu nic do zarzucenia. Ba, lubię go!

Pudla? Pudla? Ten pudel to o najwspanialszym Iveco na świecie?
Już biała orka brzmi poważniej
Toż to demon prędkości jest... przelotowa 100 km/h jak Kowal śpi i nie patrzy...
Oczy otworzy i przelotowa wraz ze spalaniem spada znacznie

Dodam jeszcze, że to wspaniałe jest uczucie pakować moto w śniegu a później na rozgrzanych piaskach Erg Chebbi sobie pojeździć

Oj, nie wiedziałam, że ma swoje imię, dlatego nazwałam go Pudelkiem, w kontekście pieszczotliwym oczywiście - odrobinę nawiązując do pudełeczka, bo dużo się w nim mieści, do białej maści i przytulności. Czyż nie brzmi to przekonująco?
A wiesz, że zauważyłam podobną prawidłowość? Z tą przelotową i spalaniem pod nieświadomość płci przeciwnej? ;) Może tylko kobiety budzą w najwspalniaszym-Iveco-na-świecie takiego demona?
I - tak - to jest wspaniałe uczucie. Czekam teraz na drugą wiosnę w tym roku. Tym razem na południu Polski. Ta afrykańska była cudna...

38848

pozwolę sobie zauważyć, lub mieć przynajmniej nadzieję, że runda honorowa nie została jeszcze zakończona...

Może źle się wyraziłam. To koniec mojej rundy. W busiku ostała się jeszcze jedna marokańska pomarańczka. Całkiem słodka. Dobrze jej tam, nie martw się. Wróci do domu. :)

ruda
20.03.2013, 10:31
I - tak - to jest wspaniałe uczucie. Czekam teraz na drugą wiosnę w tym roku. Tym razem na południu Polski. Ta afrykańska była cudna...

Ja swoją mam już za dwa tygodnie... doczekać się nie mogę.... z tamtego kwietnia w Maroku pamiętam całe pierzyny pomarańczowych drobnych kwiatków pomiędzy drzewkami oliwkowymi... bardzo chciałam tam rozbić namiot i przenocować bo wyglądało to tak przytulnie i miękko :) Nie udało się wtedy więc może uda się teraz... :)

Paluch
20.03.2013, 18:13
Runda honorowa po różnych zakątkach Polski i oddawanie poszczególnych maszyn mniej lub bardziej zadowolonym z zimowych warunków zastanych w ojczyźnie właścicielom zakończyła się w Bielsku.

Proszsz. Jakie rundy? Po co? A jednak jakaś była Wilczku cfaniaczku :D:
Ale fajnie, fajnie. Piszcie dalej dziołuchy ;).

jagna
20.03.2013, 20:01
Komunikat redakcyjny:

Wilczo-Jagnięcy duet spędza kolejny weekend na bieszczadzkich połoninach, zatem proszę uzbroić się w cierpliwość ;)

sambor1965
20.03.2013, 20:07
Wykorzystam chyba moment i przedstawię obiektywną wersję wydarzeń...

Lupus
20.03.2013, 20:11
A ja nie bo dostanę w trąbę ;)

RAVkopytko
20.03.2013, 20:26
Sambor ,Lupus nie krępujcie się.Sambor co to takiego "droga alternatywna" ? ;)

sambor1965
20.03.2013, 20:44
Droga alternatywna? To taka nauczka była. Telma i Luiza eskortowały Waldka, a jak zadzwoniłem to nie wiedziały gdzie są, pomimo że w aucie były ze trzy GPSy i papierowa mapa, a na słupkach marokańskich dróg co kilometr jest numer drogi i wypisana najbliższa miejscowość z kilometrażem.
Usłyszałem, że się dowiedzą za chwilkę gdzie są i oddzwonią. Ich słowa: "jesteśmy na drodze alternatywnej" oznaczają mniej więcej: "zgubiłyśmy się trochę, same nie wiemy jak to się stało, ale nie jest źle bo jedziemy w dobrym kierunku".
Tyle, że ja stałem na drodze niealternatywnej i zbierałem towarzystwo.
W sumie jednak muszę wszystkich pochwalić, jeździliśmy bardzo osobno, tak by nikt nie czuł że jeździ w tłumie i wyszło fajnie. Przez cały wyjazd szukaliśmy się może ze 2 godziny. Jak na kilkanaście dni i 10 pojazdów to bardzo dobry wynik. Odpocząłem nawet trochę. Jagna dość wiernie opisuje imprezę. Może za mało jest o widokach, ale za to chyba odpowiadają zdjęcia.

wilczyca
20.03.2013, 20:47
Wykorzystam chyba moment i przedstawię obiektywną wersję wydarzeń...

Raczej równie subiektywną, choć inaczej ;) Ale jeśli będzie okraszona ciekawymi fotkami, to z chęcią przejrzę po powrocie.

sambor1965
20.03.2013, 20:50
Raczej równie subiektywną, choć inaczej ;) Ale jeśli będzie okraszona ciekawymi fotkami, to z chęcią przejrzę po powrocie.

Ta wersja już jest publikowana w alternatywnym dla działu Lejdis gangu Tylko dla mężczyzn. I ma sporą oglądalność. Jest druga pod tym względem, zaraz po ankiecie Kto jest najbardziej seksowną Lejdiską na forum...

graphia
20.03.2013, 20:52
Gdzie to? Zerknąłbym.

Paluch
20.03.2013, 20:56
Milej zabawy dziewczyny ;). Wyhasać się po lasach, połoninach, odpocząć i dopisać resztę tej ciekawej z punktu widzenia męskiej, szowinistycznej świni opowieści pięknej treści :). ps. Wilczek zawyj ode mnie do księżyca bo tam do niego jakoś tak bliżej...

wilczyca
20.03.2013, 21:06
"jesteśmy na drodze alternatywnej" oznaczają mniej więcej: "zgubiłyśmy się trochę, same nie wiemy jak to się stało, ale nie jest źle bo jedziemy w dobrym kierunku".
Tyle, że ja stałem na drodze niealternatywnej i zbierałem towarzystwo.

Dobra, to teraz ja.
Cytowany tekst oddaje nasze wilczo-jagnięce położenie bardzo trafnie. Zagalopowałyśmy się eskortując Waldka, ale zgodnie z kobiecą intuicją czułyśmy, że jedziemy w dobrym kierunku. I jechałyśmy. Poza tym drogę alternatywną [a nawet drugą opcję drogi alternatywnej] wybrała również reszta ekipy, co spostrzegłyśmy, gdy cała chmara "naszych" zaczęła nas wyprzedzać [przecież jadąc w wozie serwisowym pilnowałyśmy ogona, właśnie w postacie Waldka], więc nie zgubiłyśmy się... Spotkaliśmy się wszyscy elegancko na skrzyżowaniu i brakowało jedynie... hm. Sambora! No więc... czy aby na pewno zgubiłyśmy się?! A może to właśnie Sambor się zawieruszył? Chociaż utrzymując konszachty z Maćkiem, pewnie będzie twierdził, że było zupełnie odwrotnie :D



Paluchu, zrobi się.

A do działu "tylko dla mężczyzn" na pewno nas z Jagienką wpuszczą...

38892

sambor1965
20.03.2013, 21:12
No fakt, choć dziwne mi się wydaje, że jadąc ostatnie byłyście wyprzedzane. Przypominam jednak, że umówilismy się na skrzyżowaniu N8 i N13 ;)

wilczyca
20.03.2013, 21:13
ojtam ojtam.

RAVkopytko
20.03.2013, 21:14
pomarańczowe spodnie :drif:

wilczyca
20.03.2013, 21:27
yyy... to już jesteśmy w dziale dla mężczyzn?!

sambor1965
20.03.2013, 21:29
bez jaj...?!

kowal73
20.03.2013, 21:31
pomarańczowe spodnie :drif:

Świntuch :)

wilczyca
20.03.2013, 21:33
do KTM'a mi jeszcze daleko...

mygosia
20.03.2013, 21:34
jejku jej... Bieszczady... hejtuję was z całego serca
;)

Lupus
20.03.2013, 21:39
Chyba się lajkuje?

RAVkopytko
20.03.2013, 21:55
No co ? Lubie pomarańczowy kolor i już.
Jeżeli obraziłem Czyjeś uczucia religijne,to sorrry

Czekam grzecznie na dalszą część relacji.

mygosia
20.03.2013, 21:58
Na moim forum się hejtuje :P

igi
21.03.2013, 09:00
i trzeba kliknąć ikonkę przedstawiającą "plwocinę".....

A wilczo-jagnięcina niech się nie ociąga zbytnio, bo jak już jesteście w dziale dla mężczyzn to zawsze możecie dostać w ..... (trochę mi jednak niezręcznie) ale wy wiecie w co ;)

jagna
25.03.2013, 16:49
Wilczo-Jagnięcina wróciła w całości z Bieszczad, Bieszczady pozostawiłyśmy również w całości, można pisać dalej.

Choć nie jestem pewna, czy nie jest to działanie na szkodę własną. W Bieszczadach Puzatek* nazwał nas babochłopami w związku z naszą marokańską akcja czyszcząco - naprawczą gaźnika...

Ale niech tam...

Odcinek 6, czyli nie wywołuj wilka z lasu

Wstaję sobie i czuję, że nie jest dobrze. A wręcz, że jest słabo… Co za wściekłe bakterie opanowały mój układ pokarmowy??
Na szczęście nie muszę długo Wilczycy namawiać, żeby zasiadła na mojej DR, a ja zajmuję znów miejsce koło kierowcy, czyli Sambora.
Trochę śpię, trochę patrzę za okno. Jest ładnie, choć nie za ciepło:

https://lh5.googleusercontent.com/-pQ4we2b107I/UVBSes2uq-I/AAAAAAAALlo/yLX0_U9Qb8Q/s800/_IGP9103.JPG

śnieg leżący dookoła coś mówi o panujących temperaturach:

https://lh4.googleusercontent.com/-ZUlAUU2TAMA/UVBTuqc1GYI/AAAAAAAALmk/uuV3uENidKc/s720/DSC05995.JPG

Chłopaki coraz częściej mówiąc coś o ciepłej Afryce, pustyni i innych takich :Sarcastic:

https://lh5.googleusercontent.com/-xf8EGSbtUxQ/UVBTvm363dI/AAAAAAAALms/aUcsDgHAfKA/s720/DSC05996.JPG

…coraz mniej widać:

https://lh6.googleusercontent.com/-mqKOuCWFntU/UVBSf8dWMqI/AAAAAAAALls/NNEf7V2waec/s800/_IGP9107.JPG

Momentami się przejaśnia:

https://lh3.googleusercontent.com/-ORSzIIeiy3Q/UVBSjQvVgVI/AAAAAAAALmM/87g6Yv-peog/s720/DSC_9836.JPG

i wtedy jest ładnie...

https://lh3.googleusercontent.com/-krGb9HVs5KA/UJanktemLoI/AAAAAAAAKho/SbOyB7qyyRk/s800/IMGP8668.JPG

ale nie na długo…
i w sumie to się cieszę, że mogę na moją DR patrzeć zza szyby Dacii Logan ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-Uw3-PNfZgBo/UVBSgpFrX-I/AAAAAAAALl0/1BuYqDPHr04/s800/_IGP9108.JPG

Janusz jest przygotowany na deszcz, inni za bardzo przejęli się faktem, że jadą do Afryki ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-UV8L9UO1QQE/UVBShdXyMuI/AAAAAAAALl8/EoMwXIBwdFI/s720/DSC_9809.JPG

w końcu rozpadało się na całego, jest zimno i wieje. Wjeżdżamy na płaskowyż, brak drzew i wszyscy zaczynają tańczyć na asfalcie.
Mamy przed sobą widok Wilczycy na DR 350 i Waldka na DR 650 – wygląda to dość ciekawie…

Robi się mniej ciekawie, jak widzimy ciężarówki jadące w pochyle, a chwilę później Wilczycę zsuwającą się na pobocze. Pobocze po lewej!
Wilczyca się zatrzymuje i widzimy, że ma spore problemy z utrzymaniem motocykla a nawet siebie. Po kolejnej chwili zatrzymuje się Waldek, tym razem na poboczu prawym.
Wilczyca raczej nie ma szans w tym wietrze, lekkie moto + lekka kierowniczka… Zastępuje ją Sambor, a Waldek walczy dalej.

Na szczęście w końcu płaskowyż się kończy i wiatr traci na sile.

Gdzieś przed Errachidia Sambor stwierdza, że zaraz zamarznie i zjeżdżamy do knajpy:

https://lh3.googleusercontent.com/-3fIlnJ-5uSE/UVBTwm1MqGI/AAAAAAAALm0/0CgSxzATU8g/s720/DSC06007.JPG

Tam widząc dwóch zziębniętych i przemoczonych od razu przynoszą piecyk ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-htd6q3zeObY/UVBTx_SbCkI/AAAAAAAALm8/m4bft2SQ4uQ/s720/DSC06009.JPG

Reszta czeka w mieście i ma lekko dość pogody. Zostało nam 130 km do Merzougi, chłopaki jednak są tak zziębnięte, że nie bardzo mają ochotę na dalszą jazdę.
Jednak Sambor używa całego dostępnego mu uroku własnego i udaje się mu przekonać ekipę do dalszej jazdy, mamiąc przy okazji, że w Merzouga czeka na nich ciepła pustynia ;)

Najbardziej poszkodowanego (=zmarzniętego Jasia) wsadzamy do Logana, Jagna za kierownicę, Wilczyca z powrotem na swoją DR.
Jasio szybko znajduje pod siedzeniem czerwone wytrawne i przestaje marudzić.
Dodatkowo udaje mi się go skutecznie rozgrzać, kiedy usiłuję Loganem wyprzedzić i przekonuję się, że silnik 1,5 Dacii niewiele ma wspólnego z 2,0 w moim vw.
Na zmieszczenie się nie ma już szans, usiłuję zahamować i przekonuję się o kolejnej istotnej różnicy pomiędzy wyżej wymienionymi pojazdami.
Otóż Logan, choć nowe auto, nie posiada ABS-u , można zatem pięknie zablokować koła i sunąc sobie dalej po asfalcie…
Udało się jednak odzyskać kontrolę nad trakcją i zjechać na odpowiedni pas ruchu ;)

Sambor sunie na jagnięcej DR, kolana ma chyba tuż pod kaskiem ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-Dy_gil2Gwgo/UVBSkB1vFPI/AAAAAAAALmU/fSqr2vzjK20/s720/DSC_9843.JPG

A Wilczyca znów na swojej DRaculi:

https://lh6.googleusercontent.com/-9Mtug4NlrT8/UVBSlIhdZ8I/AAAAAAAALmc/IUNNSOQQUG8/s720/DSC_9845.JPG

Sambor dużo nie nakłamał z pogodą, bo przestaje padać. Stajemy w Erfoud i rozdzielamy się na 2 grupy.
Dacia, Waldek oraz GSy jadą asfaltem, reszta offem do Merzougi.

https://lh6.googleusercontent.com/-hCzJXVxpqlg/UVBTzw5iTTI/AAAAAAAALnM/oDQomKHvb50/s720/DSC06018.JPG

Dostałam zadanie odnalezienia kasby „Panorama” („no przecież byłaś tam 5 miesięcy temu”), co w sumie nie jest takie trudne, bo stoi na szczycie górki.
Podjazd jest dość stromy i zastanawiam się, co na to Dacia. Ale Dacia nie takie rzeczy nam jeszcze pokaże ;)

Kasba Panorama to bardzo klimatyczne miejsce (tu posiłkuję się fotkami z poprzedniego pobytu)

https://lh5.googleusercontent.com/-ODsxlHalNDw/UJaocHRqbYI/AAAAAAAAKlQ/57cONysZApo/s800/IMGP8760.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-FlrAyiwYHv8/UJaoR-Gpr7I/AAAAAAAAKkA/yZTaIC3_wBs/s512/IMGP8734.JPG

(za kotarką jest łazienka)

https://lh6.googleusercontent.com/-f3W379zn15k/UJaodftyexI/AAAAAAAAKlY/ReHyQ8O-BJ0/s800/IMGP8761.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Glv3plgarRc/UJao1wP3aTI/AAAAAAAAKn8/HvtaK4DppIA/s512/DSC_2663.jpg

Ekipa offowa zajeżdża niecałą godzinę po nas, oczywiście z uśmiechami od ucha do ucha. Sambor wręcza mi tablicę rejestracyjną, która odpadła z DR, na szczęście ktoś to w porę zauważył.
Stwierdzamy, że nie bardzo jest sens ją montować ;)
W tablicy Wilczycy zaczęły za to puszczać nity, ale od czego najlepszy wynalazek świata, czyli trytytki?

Pytamy, czy jutro będzie ładna pogoda, bo chcemy zostać tu 2 noce, pojeździć po ergu (czyli pustyni piaszczystej) oraz hamadzie (czyli pustyni żwirowo-kamienistej).

Odpowiedz brzmi oczywiście „Inszallah” ;)

cdn…

* a może to był Elwood?

Puzatek
26.03.2013, 21:33
*to na pewno był Elwood.
We wszystkich kobietach widzi babochłopy.
Ja, to zupełnie co innego, ale mnie nie zabrał.

wilczyca
27.03.2013, 01:55
bez jaj...?!

Z jajami:

39148

Jak widać: mamy na to świadków...

Paluch
27.03.2013, 09:36
* a może to był Elwood?
Nieeee. To nie mógł być ten szarmancki gość ;).
ps. Wilczku wyłaś :)?

fassi
27.03.2013, 13:02
Kobiety przy jajach, znowu swiat jest taki jak powinien byc... ;)

jagna
27.03.2013, 17:05
Odcinek 7, czyli z wilka nie uczynisz barana

(a w zasadzie powinno być „z wilka nie uczynisz latającego ptaka”)

Allah czy ktoś tam był w miarę dla nas łaskawy, bo pogoda jest ładna i nawet ciepło.
Plan mamy taki: popróbować sił na piachu, czyli Erg Chebbi, a potem pojeździć dookoła komina, czyli w tym przypadku po hamadzie.
Sambor pomiędzy te dwa punkty wstawia jeszcze naprawę spalonych sprzęgieł ;)

Się zatem zbieramy:

https://lh6.googleusercontent.com/-WghGegqU8bE/UVMBxAy-8lI/AAAAAAAALnc/P599h5hJePY/s720/DSC_9861.JPG

Mój żołądek się uspokoił, ale kilkudniowa dieta nie wpłynęła na mnie zbyt dobrze. Jednak zdecydowanie mam dość obserwowania innych zza szyby Dacii, więc jadę, choć mina nietęga…

https://lh3.googleusercontent.com/-TFZXF8BpRxs/UVMCp3nIh6I/AAAAAAAALqE/r1ExJnucD0Y/s720/DSC06047.JPG

Erg Chebbi to punkt obowiązkowy w Merzouga. To tu robi się te wszystkie lansiarskie fotki w piachu, które potem oglądamy na FAT ;), o na przykład takie:

https://lh4.googleusercontent.com/-h1r8cw_0CbQ/UJao7KPputI/AAAAAAAAKog/XhuvUDBMwQU/s800/IMGP8769.JPG

Erg (czyli wydma po arabsku) to taka większa kupka piachu, mniej więcej 5 na 20 km, największa w Maroko. I systematycznie rozjeżdżana przez polskich motocyklistów…

https://lh6.googleusercontent.com/-eQ_kg_aiy4g/UVMB47z_8WI/AAAAAAAALpE/KPKlIwmLOqc/s800/_IGP9109.JPG

Nasz wyjazd nosi nazwę „Maroko dla początkujących” więc różnie nam na piachu idzie…
Rozpoczynamy na płaskim:

https://lh4.googleusercontent.com/-xUnbzWUqQaU/UVMB5ca_30I/AAAAAAAALpM/FKI1rl40iDk/s800/_IGP9110.JPG

i niektórzy (w tym ja) na tym poprzestają. Lansiarskie fotki mam już z października ;)

Ostatnie zdjęcie nieposzkodowanego Jasia oraz nieposzkodowanej DRki:

https://lh6.googleusercontent.com/-rM98NDs62DM/UVMCrFseGTI/AAAAAAAALqU/CRbJSgj3a08/s720/DSC06068.JPG

Jasio Harleyowiec radził sobie niespodziewanie dobrze na wydmach:

https://lh4.googleusercontent.com/-P-FmHWFHpXo/UVMBxoX2sqI/AAAAAAAALnk/g6tg6Ye7TNE/s720/DSC_9862.JPG

Podobnie jak Krzychu Harleyowiec:

https://lh4.googleusercontent.com/-8gu477xYeTo/UVMB7RDnkxI/AAAAAAAALpk/VmFpQJT3d8E/s800/_IGP9133.JPG

Maciek na AT oraz Janusz na KTM walczyli dzielnie z materią:

https://lh4.googleusercontent.com/-3PM9mHLO-Co/UVMB5_ZRPXI/AAAAAAAALpU/qXptlE3Z4CA/s800/_IGP9124.JPG

choć czasem potrzebowali pomocy:

https://lh5.googleusercontent.com/-tIqfBU2uOTk/UVMB6i4TARI/AAAAAAAALpc/jXMwmCC82lk/s800/_IGP9130.JPG

Jazda ciężką maszyną bywa wyczerpująca:

https://lh6.googleusercontent.com/-AGBP9pdchu8/UVMVGAyG7WI/AAAAAAAALrg/MlGiSL4CYUM/s720/_IGP9131.JPG

niektórzy zajeżdżali całkiem daleko:

https://lh4.googleusercontent.com/-dEt7EjilgvA/UVMCqX1_hVI/AAAAAAAALqM/XVa5xcDgZTU/s720/DSC06063.JPG

i znikali na dłuższy czas. Sambor wyrusza na poszukiwania chwilowo zaginionych najlżejszym motocyklem:

https://lh6.googleusercontent.com/-zIT4po-xAak/UVMBySrVyOI/AAAAAAAALns/4cQaUJC8c5k/s720/DSC_9864.JPG

Ponieważ mnie nie bardzo kręci skakanie po wydmach, DR stoi i się nudzi. Podobnie jak Wilczyca, której DRką jeździ Jasio.
Jako dobra koleżanka mówię więc Wilczycy: masz, popróbuj sobie… Na początku Wilczyca jeździ grzecznie, po płaskim i wzdłuż wydm. Nieźle sobie radzi. :Thumbs_Up:

Nagle widzę, jak wdrapuje się na wydmę. I zamiast u jej szczytu skręcić, jedzie prosto!
A wydma, jak to zwykle bywa, drugi stok ma zdecydowanie bardziej stromy. Żeby nie powiedzieć, prawie pionowy.
I właśnie ku temu pionowemu sunie Wilczyca… i wykonuje piękny lot kilka metrów w dół, mijając w locie Jasia, spadającego z innej wydmy, po czym ląduje tuż obok Janusza pogrzebanego w piachu…

cdn...

RAVkopytko
27.03.2013, 17:14
Tak cichutko napisze,żeby Nikt na mnie nie nakrzyczał:czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg

wilczyca
27.03.2013, 18:42
Ekhm... No tak, to jest mój dzień, niewątpliwie. Poprzedniego wieczora wypuściłam się razem z ekipą narwańców offem do Merzougi... Była wstępna, kopno-piaskowa gleba przed wjazdem na Hamadę [choć mistrzem wywrotek i zakopywania na odcinku 50 metrów był kto inny ;)], ale dalej całkiem swobodnie pomykało się tą dziwną, piaskowo-kamienistą nawierzchnią... W dużej mierze dzięki świetnemu przewodnikowi i równie dobrym kompanom.

39156

Zadowolona z tego wczorajszego "pustynnego" galopu ruszyłam więc potowarzyszyć tym razem motocyklistom chcącym się pobawić w piaskownicy. Kiedy ci słuchali pilnie wskazówek Sambora, ja nurkowałam w czeluściach Logana szukając aparatu fotograficznego. Znalazłam! Parę pustynnych fotek ustrzelonych dzięki temu właśnie nurkowaniu:

39157

"Każdy orze jak może..." ;)

39158

Janusz KaTeeMuje maszynę - co za mooooc :) Również w mięśniach - w końcu trzeba być silnym, żeby podnosić takiego Byka...

39159

39160

Pogaduszki właścicieli ciężkich kalibrów nad uchylającą się od dalszych lotów Afryką - chwila wytchnienia.

39161

Tak oto, kiedy ja lokalizowałam kolejnych uczestników tych piaskowych zabaw, Jagnię brykało sobie po płaskim.

39162

Ale mu się znudziło i tak jak już wcześniej wspomniało, zaczęło mnie zachęcać do "karnięcia" się swoim druzgotkiem. Nie trzeba mnie było długo namawiać :) Skoro właściciel namawia mnie do wypróbowania swojego sprzętu... widząc jakie są warunki i ewentualności... znając co nieco zachęcanego? No doobra!
I tu nasze historie lekko się rozbiegną... Otóż zrobiłam próbną pętelkę po wydmach, zanim popełniłam ten karygodny [!] skok [widać mnie na focie gdzie Janusz odpoczywa obok swojego rumaka - utknęłam]... Po tej pierwszej przebieżce zatrzymałam się, żeby na moment opanować emocje. I dla animuszu polatałam chwilę po płaskim, żeby znowu nabrać odwagi na dalszy ciąg szaleństw... W końcu wypuściłam się w kierunku wydmy, z odpowiednią prędkością oczywiście [dla kurażu] i... ona jakoś tak niespodziewanie urwała mi się spod kół :) I gdyby nie ta kępka trawy... ;) To może jagnięce DR nie kręciłoby razem ze swoją właścicielką nosem... :D

A reakcja oszołomionej jeszcze bardziej niż ja Jagny wyglądała mniej więcej tak [Fazi, będziesz w stanie mnie zrozumieć... ;) ]:

39163

:hehehe:

Koniec historii. Brakuje tu jednego, kluczowego zdjęcia, ale może wkrótce się pojawi wraz z autorem :)

jagger
27.03.2013, 19:03
więc jadę, choć mina nietęga…

To chyba standardowa jagnięca mina na widok piachu ;) gdzieś już ją widziałem.

jagna
28.03.2013, 16:42
Jakimś cudem Wilczyca wyszła z tego tylko z kilkoma siniakami, a DR… No cóż…

https://lh5.googleusercontent.com/-CWaQPpvvy6A/UVRboVmn7oI/AAAAAAAALrw/butLW_kUYkY/s720/dsc08639.JPG

trąba jej się nieco zakrzywiła…
Tu już chyba po trudnej rozmowie z Wilczycą, bo miny lepsze:

https://lh6.googleusercontent.com/-Thy6oluoy98/UVRbqgQbYDI/AAAAAAAALr4/U-5iAjRmL1I/s720/dsc08638.JPG

DR z Wilczycą wyjeżdża samodzielnie na płaskie, znajduje się kolejna drobna (acz upierdliwa) szkoda: przepadł dekielek zamykający schowek na narzędzia, choć wisiał na lince…

A inni jeżdżą dalej. Tu przewaga AT nad KTMem (gdzieś tam w tyle…)

https://lh5.googleusercontent.com/-cljWCQ_YV5Y/UVRbvifCmaI/AAAAAAAALsI/28DL5DX-mhs/s720/dsc08583.JPG

Jasio jeździ jak nakręcony:

https://lh6.googleusercontent.com/-f-nQG469iWk/UVRbtPmlEDI/AAAAAAAALsA/f_zUdRSRESQ/s720/dsc08590.JPG

Tak się rozochocił, że nie można go dogonić.
Niestety jeden z jego upadków kończy się bliższym kontaktem żeber z kierownicą, a zbroi Jasio nie ma…

Nie jest fajnie. Jasiek ledwo oddycha i stoi. I zdecydowanie odmawia dalszej jazdy na dwóch kółkach. Czyli kolejna zmiana w ekipie Dacii…

Sambor namawia właścicieli AT, KTM i BMW na wypróbowanie swych sił na lekkich DRkach. Oczywiście jego, bo ja na dłuższy czas mam opory przed pożyczaniem sprzętu :mur:
Chłopaki zachwyceni, że życie nagle stało się prostsze ;)

Po kilku godzinach zabawy wracamy do Panoramy, zrywa się wiatr, robi się szaro i mamy coś na kształt lekkiej burzy piaskowej. Widoczność kiepska, pył wciska się w oczy, nie bardzo da się jechać.

Więc przeczekujemy:

https://lh3.googleusercontent.com/-Xai8tXA2qSs/UVMB3l_hmKI/AAAAAAAALo0/Fqa3-eQeAN4/s720/DSC_9934.JPG

Powyższe zdjęcie ma dużą wartość historyczną. Uwiecznia ono bowiem Wilczycę CERUJĄCĄ spodnie. W dodatku męskie! Nie zdradzę, który z ekipy zdołał ją do tego namówić ;)

Jasiu cierpi:

https://lh6.googleusercontent.com/-gfWSTLdzHS0/UVMB4dudYGI/AAAAAAAALo8/dgAbETrXs9w/s512/DSC_9944.JPG

W końcu robi się jakby jaśniej i wyruszamy na przejażdżkę pustynną. W planach objechanie Erg Chebbi. W Panoramie zostaje poszkodowany Jasiek oraz Waldek (który orzekł, że piach nie jest jego powołaniem).
GS-y też się mocno zastanawiają, ale namawiam ich słowami: Chłopaki, jeśli ja dam radę, to i wy na pewno ;)
Trochę będą później na mnie źli, bo jednak na DR lepiej przeskakuje się piaszczyste łachy niż na 1200ADV…

Widoki oszałamiające, pył, pył i jeszcze raz pył...

https://lh6.googleusercontent.com/-rG8TlbxMHPM/UVMB702zP4I/AAAAAAAALps/vbgcZRymQ34/s800/_IGP9136.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-AVClZaXj48g/UVMB0BmNkII/AAAAAAAALoE/aXkXW6t9hWU/s720/DSC_9887.JPG

Widoczność wynosi kilkadziesiąt metrów, pył oblepia wszystko i natychmiast zaciera ślady. Trzeba mocno uważać, żeby jadący przede mną nie zniknął z horyzontu ;)

Wiatr jest na tyle silny, że przewrócił moją DRkę, stojącą spokojnie na bocznej nóżce. No i kolejna rzecz do listy napraw: kierunkowskaz…

https://lh6.googleusercontent.com/-viGYmnZhTQs/UVMB8vyAANI/AAAAAAAALp0/5WrHAHX3c1Q/s800/_IGP9139.JPG

Aż mi ciężko uwierzyć, że z poprzedniego marokańskiego wyjazdu, gdzie w sumie było więcej offu, DR wróciła bez żadnych uszkodzeń (no, nie licząc pogiętej rejestracji, w którą wjechał Agent ;)).

I tak sobie jeździmy:

https://lh4.googleusercontent.com/-PLjTmDoo6kg/UVMB1vvWEKI/AAAAAAAALoU/tbQY2Lmj5qM/s720/DSC_9919.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-UnZ20g31rNc/UVMB2J_41GI/AAAAAAAALoc/ufJ0rjfHDl0/s720/DSC_9921.JPG

Narada GS Brothers, którzy zaliczyli właśnie pierwsze wywrotki na piachu:

https://lh3.googleusercontent.com/-nEl0OwuB7WY/UVMB2qehwwI/AAAAAAAALok/x3WsudquFxE/s720/DSC_9922.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-N3WxCR_LkcY/UVMBzvh3XGI/AAAAAAAALn8/PIqZg6e0AdE/s720/DSC_9875.JPG

Pogromcy wydm, tu już na hamadzie:

https://lh4.googleusercontent.com/-SzkO_7J5oVY/UVMCsjZG7II/AAAAAAAALqk/1kf1rVTIsfg/s720/DSC06109.JPG

Na jednym z postojów zauważamy wyciek oleju pod jedną z DR650. Chyba znów simmering…
Do tego burza piaskowa (czy jak to nazwać) przybrała na sile, pył jest już wszędzie, prawie nic nie widać, wracamy więc do Panoramy.

Tym chyba pył nie przeszkadza:

https://lh4.googleusercontent.com/-bqYdapWVLQY/UVMB07C9cVI/AAAAAAAALoM/tazyAQhs6b0/s720/DSC_9897.JPG

Narada, którędy jechać:

https://lh4.googleusercontent.com/-9kYyqOTPU4w/UVMBzFAsx-I/AAAAAAAALn0/WjKbqjhOUTM/s720/DSC_9873.JPG

I z powrotem w Merzouga:

https://lh4.googleusercontent.com/-RiBTEZj8gMQ/UVMB3FWoREI/AAAAAAAALos/86Z3QJ4m000/s720/DSC_9926.JPG

I już na dziedzińcu Panoramy. Chłopakom coś brody zrudziały ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-vUgpy1yQFWw/UVMCtMgumEI/AAAAAAAALqs/eFwQPXIeFIU/s720/DSC06113.JPG

Ja zabieram się za rekonstrukcję kierunkowskazu za pomocą czarnej taśmy izolacyjnej (żarówka cała), Wilczyca robi za jednoosobowy rescue team i jedzie z narzędziami i simmeringiem (Sambor miał nosa, że nabył 2 sztuki) ratować DR, która została na pustyni.
W międzyczasie jednak Sambor poradził sobie za pomocą jakiś magicznych sztuczek sam.

Kiedy walczę z puzzlami, na które rozpadł się mój kierunkowskaz, na dziedziniec Panoramy zajeżdża fachowo okufrzony F800GS na brytyjskich blachach, z którego zsiada starszy pan. Trochę sobie rozmawiamy skąd przyjechał, co objechał, opowiada gdzie deszcz rozmył drogi itp.

Wieczorem, od Sambora dowiaduję się, że miły starszy pan to Tim Cullins, marokańskie guru na Horizons Unlimited. Jeździ tam nieprzerwanie od 1976...

cdn.

ruda
28.03.2013, 17:02
https://lh3.googleusercontent.com/-Xai8tXA2qSs/UVMB3l_hmKI/AAAAAAAALo0/Fqa3-eQeAN4/s720/DSC_9934.JPG


cdn.


Jaaaaa.... nasz pokój :)
Zawsze śpimy w tym samym :)

Super relacja!
Oglądając foty mam wrażenie jakbym ram była :)

Puzatek
28.03.2013, 17:31
Oceniam ten wątek na 5* ale formalnie nie mogę, bo informuje mnie tu, że już oddałem głos, choć wcale nie oddałem.

P.S.
Jeżeli Karola ceruje męskie spodnie, to na pewno swoje!

wilczyca
28.03.2013, 17:54
Taak, to był ciekawy dzień. Niby zrobiliśmy niewiele kilometrów [nieproporcjolnalnie mało w stosunku do zużycia paliwa], ale emocji nie brakowało...

Wydaje mi się, że ta scenka doskonale oddaje stan Jasia przerzuconego przez kierownicę dzień wcześniej przez rozbrykanego DRaculę:

39174

Połamany "żebrak" z tendencją do kaszlu... Gdybyście widzieli, jak dzielnie radził sobie z powstrzymywaniem się od odchrząkiwania... Odpowiednia pozycja, lekko pochylona, wsparcie się o krzesło - stabilizacja całego ciała... tłumik w postaci pięści przyłożonej do ust, wzrok skupiony przed sobą... Majstersztyk! Na dodatek te wybiegi antywstrząsowe wprawiały pozostałych co rusz w znakomity humor :) Całe szczęście Jasiu ma poczucie humoru i wiedział, że nie śmiejemy się z jego nieszczęścia :)

puszek
28.03.2013, 18:07
Współczuję Jasiowi...Rok temu złamałem przy takim locie trz zebra. Pierwsze 2 tygodnie nie były miłe...Gdyby był taki konkurs to zostałbym pewnie mistrzem chodzenia po cienkim lodzie.:Sarcastic:

jagna
31.03.2013, 18:25
Odcinek 8, czyli złego psa prędzej wilki zjedzą


Poranek. Wiosna, ciepło, słońce, chillout…o, jak ta kicia, Giulietta zdaje się jej było…

https://lh6.googleusercontent.com/-njF4Wn79WWE/UVStydVH_ZI/AAAAAAAAKh0/CQVHCfLPhhw/s920/DSC06123.JPG

A to Giulio:

https://lh6.googleusercontent.com/-3EhXfEwD1JM/UVSvQ9QZ9tI/AAAAAAAAKiU/9csf3vaVFrc/s920/DSC06136.JPG

Poranne widoki z Panoramy na miasto i Erg Chebbi:

https://lh5.googleusercontent.com/-mFzPE-IwuLs/UJaop0IvB_I/AAAAAAAAKm0/XG86dY_CnDM/s720/DSC_2648.jpg

Ech, aż się nie chce ruszać… Ale droga wzywa…
Od dziś ekipa kierowców Dacii to Sambor + kontuzjowany Jasio, reszta na dwóch kółkach. Po burzy piaskowej ani śladu, w końcu piękna pogoda.

Jedziemy asfaltem do Alnif, obserwując do drodze efekty przedwczorajszej ulewy:

https://lh3.googleusercontent.com/-yxkGtw7ZEjA/UVWQtvE_1EI/AAAAAAAAK-Q/iJ3sJCOwMW0/s1029/DSC_9984.JPG

ciekawe, że na tym pustkowiu ktoś to sprząta, dzieci najczęściej...

i ładne widoczki dookoła:

https://lh6.googleusercontent.com/-2ikYAiaFkjw/UVSxU9Ya3DI/AAAAAAAAKi8/5o1WGZttaxg/s1029/DSC06152.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-mGtUDjjFDOM/UVSzMbAlXbI/AAAAAAAAKjk/lUDiXvAexS4/s1009/DSC06160.JPG

Pierwszy na dziś odcinek do przejechania nie za długi, chyba niecałe 100 km
Asfalt świetny, więc zaczynam tęsknić za moją maszynką nr 2 , czyli Jagnięciną (bmw f650gs)
Ech, odkręciłabym na asfalcie… włączyła grzane manetki… schowała się za szybą… no i najważniejsze, nie bolała mnie aż tak końcówka pleców ;)

Mam najsłabszy motocykl w ekipie, więc na asfaltach siłą rzeczy jadę najwolniej, nic tu nie wskóram.
Na szczęście bracia gieesowcy (jest chyba jakaś więź między właścicielami bmw ;)) polubili jakoś jazdę za mną (albo widok moich pleców?) i tak sobie we trójkę zamykamy peleton. A za nami Dacia.

https://lh4.googleusercontent.com/-EtaDAATFcJU/UVhXJTkuJ2I/AAAAAAAALso/pOj0veSU7xc/s720/_IGP9145.JPG

Czasem jeszcze dołącza do nas Waldek:

https://lh3.googleusercontent.com/-FxAVHvAcaq0/UVhXLdoF93I/AAAAAAAALsw/jJI-9x3B5EM/s720/_IGP9150.JPG

Ooo, widzę moją zadartą trąbę w rogu zdjęcia. Błotnik za cholerę nie chce się odgiąć bardziej w dół, i zasłania pięknie lampę, ale to zauważę dopiero po zmroku ;)

W Alnif przerwa na obiad (ja znów poszczę, wczorajszego wieczora mój żołądek ponownie powiedział dobitne: NIE!) oraz kolejne problemiki techniczne.
Tym razem zaginął prąd w DR Krzycha. Jeszcze nie wiadomo, czy to aku, czy to ładowanie…

https://lh4.googleusercontent.com/-8xTcDXbDsyQ/UVhXNlSRw9I/AAAAAAAALs4/5NF9ND4BWFc/s720/_IGP9151.JPG

Ponieważ ostatnio to głównie inni ujeżdżali moją DR, postanawiam się jej bliżej przyjrzeć. Nie podoba mi się jej łańcuch (co jest doskonale widoczne od czasu utraty osłony łańcucha, szlag by trafił).
Po Wilczo - Jagnięcych konsultacjach postanawiamy go przestawić aż o 3 ząbki. Najwyraźniej łańcuch kończy gwałtownie swój żywot. Oby dotrwał do końca...

Za Alnif zjeżdżamy z asfaltu na drogę do Ikniouln. Jechałam tamtędy w zeszłym roku, fajnie będzie porównać ;)

Droga jest zupełnie przyzwoita i sunie za nami Dacia. Oczywiście odpowiednio wolniej. Myślę jednak, że właściciel wypożyczalni nie byłby zbytnio zadowolony ;)

Droga wiedzie przez kilka wsi, jest ładnym szutrem, ma może ze trzy ostrzejsze kamieniste podjazdy, trochę serpentyn a na końcu kilka brodów (tych jesienią nie było). Wszystkiego góra 70-80 km,

No i nieskończona ilość pięknych widoków dookoła:

https://lh4.googleusercontent.com/-xdeqTm-hT_I/UVhXPC6z6zI/AAAAAAAALtA/kQu4rf802lM/s720/_IGP9157.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-KQ1mXoBWM_k/UVhXQ0KRF2I/AAAAAAAALtI/eM0dndRvAAw/s720/_IGP9159.JPG

Wilczyca sunie:

https://lh6.googleusercontent.com/-pVlfAbjj7Ks/UVhXSwiGooI/AAAAAAAALtQ/1hrrOm65upQ/s720/_IGP9164.JPG

A tu Jagna, za nią GS-Brothers i gdzieś tam w tyle Daćka ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-yl-5YkLC46A/UVhXk4ehvwI/AAAAAAAALug/32QLeHnJt5s/s720/DSC_0030.JPG

GS-y mają największe problemy na tym odcinku, niestety manewry 300kg maszyną nie są łatwe.
Bracia, przerażeni z początku faktem, że ich wymuskane beemki mogłyby zaliczyć jakiś upadek, zaciskają zęby i podnoszą maszyny...

Jak tylko stajemy w zasięgu wzroku wsi, to po pięciu minutach mamy tłum:

https://lh5.googleusercontent.com/-3bXHBxK3Wt0/UVhXmMqoOBI/AAAAAAAALuo/KKpIE8K6wvY/s720/DSC_0032.JPG

Oj, będą się kiedyś zakochiwać w takich oczkach:

https://lh6.googleusercontent.com/-ogXsq3HiEnE/UVhXnNk5V1I/AAAAAAAALuw/JOceQSlCzNs/s720/DSC_0035.JPG

A tu się pogubiliśmy w październiku, bo zamiast zawierzyć w drogowskaz, pojechaliśmy lepiej wyglądającą drogą… A tam czekały (w szczególności na Milenę i mnie) serpentyny z luźnego żwiru i kamieni. Które trzeba było pokonać dwa razy, bo droga okazała się niewłaściwa…

A należało skręcić w prawo:

https://lh5.googleusercontent.com/-Q4Qns-zGWOs/UVhXUaTLcWI/AAAAAAAALtY/Ps2g3w4Tacc/s720/_IGP9167.JPG

teraz więc mocno się zastanawiamy na każdym rozjeździe, albo czekamy na Sambora…

https://lh6.googleusercontent.com/-rqyW_dhhUR0/UVhXVgg_0CI/AAAAAAAALtg/-2SPBYdeHeM/s720/_IGP9168.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-GeJp9kA2Yf8/UVhXoTD3-1I/AAAAAAAALu4/bdT45qM_2Hw/s720/DSC_0045.JPG

Czasem na drodze leżą kamyczki, co właśnie oderwały się od skały, albo łacha piachu naniesiona przez spływającą wodę. Czasem ktoś lekko fika na piasku albo jakieś niespodziewanej skałce, ale to nic groźnego.

https://lh4.googleusercontent.com/-XT2rxVMkfww/UVhXp8X44QI/AAAAAAAALvA/oY-h8fuDkT8/s720/DSC_0047.JPG

Ja, pomimo moich porannych tęsknot za Jagnięciną, jestem bardzo zadowolona z mojej DR. Kilka razy już obliczam w głowie trajektorię upadku, bo moto jest tak przechylone, że MUSI upaść, po czym jakimś cudem prostuję się, odbijam nogą, jadę dalej. Jagnięcina tak nie potrafi… Albo raczej: Jagna na Jagnięcinie tak nie potrafi ;)

A tu taki „mały” kamyczek na drodze. Maciek zajął strategiczne stanowisko i czeka na przyjazd Dacii

https://lh5.googleusercontent.com/-3LEvnr-j-WE/UVhXriTuoqI/AAAAAAAALvI/jKA-UXBIoBE/s720/DSC_0066.JPG

chyba trzeba kamyczek odsunąć…

https://lh3.googleusercontent.com/-oLUVUuXWnAI/UVhXtNEuH0I/AAAAAAAALvQ/E5q4cIkrhqg/s720/DSC_0070.JPG

eeee, Daćka nie takie rzeczy w życiu omijała!

(szkoda, że na zdjęciu nie widać bieżnika tylnych opon. Miał mniej więcej 0,001 mm)

https://lh5.googleusercontent.com/-2qrB4K7-xUI/UVhXvakvxGI/AAAAAAAALvY/KtZn1RG5Uq0/s720/DSC_0073.JPG


to suniemy dalej:

Jagna:

https://lh6.googleusercontent.com/-JWocpMohyEk/UVhXejJLLnI/AAAAAAAALuI/4BdUrutYBzs/s720/DSC_0016.JPG

Jagna raz jeszcze (a co, polansuję się ciut)

https://lh5.googleusercontent.com/-DXp4rrsEYCg/UVhXgzhBPjI/AAAAAAAALuQ/5k4vMPbltV8/s720/DSC_0017.JPG

GS-Brothers tradycyjnie za mną:

https://lh3.googleusercontent.com/-wG3qZ-OX2tg/UVhXjOJKQII/AAAAAAAALuY/YJz0TZx0NiQ/s720/DSC_0025.JPG

Wilczyca zwiedza pobocze:

https://lh4.googleusercontent.com/-jgoT3ovd22U/UVhXynGZ0iI/AAAAAAAALvo/VMbfN4GJugY/s720/DSC_0078.JPG

Krzysiek:

https://lh3.googleusercontent.com/-r9uaOSFWc2k/UVhX0VF5qnI/AAAAAAAALvw/lVPL30b-vgU/s720/DSC_0081.JPG

A tu przedstwiciel FAT:

https://lh4.googleusercontent.com/-gtUw1pRT6Qs/UVhX1QDCvfI/AAAAAAAALv4/vI8oFsWpNzk/s720/DSC_0087.JPG

Waldek:

https://lh3.googleusercontent.com/-8qQnUAIUOI4/UVhX3uLI2JI/AAAAAAAALwA/x0BAVwde0PU/s720/DSC_0101.JPG

A tu daleko, daleko sunie duma rumuńskiej motoryzacji:

https://lh4.googleusercontent.com/-mJ_sPz3X6OA/UVhX4_X8HsI/AAAAAAAALwI/Bn_R_s-hELs/s512/DSC_0114.JPG

Kończą się górskie serpentyny i kamienie, zaczyna porządny szuter:

https://lh3.googleusercontent.com/-ADJ0ue1asn4/UVhXa7z_ZGI/AAAAAAAALt4/YSk8lmPIz58/s720/_IGP9176.JPG

Zieleń najzieleńsza z możliwych, wiosenna (tak, tak, istnieje taka pora roku…)

https://lh6.googleusercontent.com/-VGvFHL1bgSI/UVhXcVdo0tI/AAAAAAAALuA/fYsRP18gREY/s720/_IGP9179.JPG

Na koniec kilka wspomnianych już małych brodów. KTM ze zdziwienia aż kufer otworzył ;)
Jak widać, dojeżdża tu także ogólnodostępna komunikacja wioskowa...

https://lh4.googleusercontent.com/-s_OqoGUpBDI/UVS6fFNHzbI/AAAAAAAAKmk/T3xVYYjszxY/s720/DSC06250.JPG

Za Ikniouln dobijamy do asfaltu (coś mi się kołacze, że jesienią jeszcze go nie było…)

https://lh6.googleusercontent.com/-G1SXjoSrkcE/UVhX7wcmBpI/AAAAAAAALwY/2bzDw_s314Q/s720/DSC_0145.JPG

Jest filmowy zachód słońca:

https://lh4.googleusercontent.com/-Ja4WGOsjzEg/UVhX9HT_DCI/AAAAAAAALwg/NBQJZgOT5Gk/s720/DSC_0173.JPG

Lądujemy w Boumalne Dades, w ładnym pensjonacie, tradycyjna kolacja z tajinem w roli głównej.
Ostrożnie próbuję jeść, uff, żołądek jakoś przyswaja gotowane warzywa…

cdn…

wilczyca
01.04.2013, 00:05
Zachodzące słońce najpierw przegląda się malowniczo i kolorowo w górach

39233

żeby po chwili oszołomić mnie i doprowadzić do zblokowania tylnego koła...

39234

i jak tu nie tęsknić?

jagna
02.04.2013, 17:36
Odcinek 9, czyli natura ciągnie wilka do lasu

Poranek w Boumalne Dades. Bajkowo? Mało powiedziane!

https://lh6.googleusercontent.com/-1QlGQfr7XOM/UVrvIQr-UwI/AAAAAAAALxU/XBAnAT35u4I/s720/_IGP9197.JPG

Może to i jest jakaś odmiana północnoafrykańskiego kiczu, ale taki kicz to ja jestem w stanie znieść ;)

Pakujemy się na dziedzińcu pensjonatu, okazuje się, że Dacia po wczorajszym offroadzie niedomaga na jedno koło.
Dziury brak, ale gdzieś ucieka cenne powietrze. Ale od czego mamy motocyklowe kompresorki!

https://lh4.googleusercontent.com/-ylZcBoRx_uY/UVrvChUzwMI/AAAAAAAALw0/Vn46vU7Zk7s/s720/_IGP9189.JPG

Jedni się pompują, ja idę pooglądać świat za murami:

https://lh6.googleusercontent.com/-LBFdGY2Uw24/UVrvEWfW0UI/AAAAAAAALw8/tX7rBhQgtBI/s720/_IGP9191.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-fxagjaHa9l0/UVrvHDuoBxI/AAAAAAAALxM/Mp3f5sAViAk/s720/_IGP9195.JPG

Na początek mamy 53 km asfaltem do Tinerhir (Tinghir), skąd odbijamy na północ do wąwozu Todra. Takie marokańskie „must see” ;)

Gaje palmowe koło Tinerhir:

https://lh4.googleusercontent.com/-vFbjy0WU1eM/UVS8VfkhjxI/AAAAAAAAKns/Psnq4ZHWRJA/s920/DSC06276.JPG

A to już przy wjeździe do wąwozu:

https://lh4.googleusercontent.com/-RtmfGkULhQY/UVrvKTdEkQI/AAAAAAAALxc/xgr6CKHA_GU/s720/_IGP9199.JPG

Spotykamy tam polską ekipę 4x4 + ktmy, która mówi nam, że tzw. „łącznik” między wąwozami Todra i Dades jest zasypany śniegiem i nie mamy szans na przebicie się.
Po chwili widzę w wilczych oczkach błysk „ja się nie przebiję?” ;)

Ale na razie jedziemy wąwozem. Ta najwęższa część jest oblepiona „cepelią”, majfrendami i turystami. Strach myśleć , jak tu jest w sezonie…

https://lh6.googleusercontent.com/-428hQEPqx9o/UVrvL5S0TeI/AAAAAAAALxk/dBKRjy9yqU0/s512/_IGP9200.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-h3XPnACS09s/UVS_GvW_IUI/AAAAAAAAKo0/jD8Rp2L7DG0/s920/DSC06302.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-lGb75w6nYVw/UVS_aY9F-TI/AAAAAAAAKo8/SUD4ubBudnA/s920/DSC06303.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-SgMonfhETI0/UVS_t9-qBXI/AAAAAAAAKpE/NpiAQBlX1xI/s920/DSC06304.JPG

(to ładne czerwone w czarnym to sztuczne!)

DR znów zgubiła prąd, następuje zatem przekładanie aku pomiędzy DRkami Waldka i Krzycha. jeden ładuje, drugi korzysta…

Jest konkretnie ciepło, Sambor walczy z aku, a majfrendzi ciężko pracują …

https://lh6.googleusercontent.com/-wRXbhrPMZG8/UVrvOR4u0nI/AAAAAAAALxs/oBVrTBE00Pk/s720/_IGP9204.JPG

Dyskutujemy, co zrobić z łącznikiem. Dacia raczej nie przejedzie, skoro 4x4 zawróciły.
Ale nasi offroadowcy koniecznie chcą spróbować ;)
Ja pamiętam łącznik z października, piękna szutrowa trasa, „jedyna” trudność to przejazd przez kilka łożysk rzecznych. W październiku wody nie było, było za to mnóstwo luźnych otoczaków i przejechanie przez nie było dla mnie sporym wyzwaniem.

Dzielimy się na dwa zespoły. Wilczyca, Maciek na AT, Janusz na KTM oraz Krzychu na DR jadą zmierzyć się ze śniegiem na łączniku, a my dookoła asfaltem. Spotkamy się w wąwozie Dades ;)

Na razie jednak wszyscy jedziemy na północ w stronę Tamtattouchte, gdzie zaczyna się łącznik. Piękna droga (asfaltowa, choć miejscami mocno zniszczona) wije się wzdłuż rzeczki.
Jest bajecznie ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-YPiwwI_Xa9c/UVrvQGL4j8I/AAAAAAAALx0/cEdgOul-wrQ/s720/_IGP9209.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-_LvOKgw94qc/UVrvUcVL13I/AAAAAAAALyE/d-xd2ysfzQY/s720/_IGP9218.JPG

czy ja mam jakieś zdjęcie, że GSbracia są osobno?

https://lh4.googleusercontent.com/-1XBVweD7Lyk/UVrvSLY1uFI/AAAAAAAALx8/bCfVrM1s0Gw/s720/_IGP9212.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-LsDTYUkm0pk/UVrvWIZGErI/AAAAAAAALyM/gDjlhYUZj2I/s720/_IGP9226.JPG

Ekipa offowa dociera do początku łącznika, reszta zawraca

https://lh4.googleusercontent.com/-3fxr_YhsWy0/UVTAcJFKKlI/AAAAAAAAKpU/q5S4VMKhSkg/s920/DSC06308.JPG

I tu głos oddaję do studia (czyli Wilczego Szańca)…

pantufl
02.04.2013, 21:11
Czy tylko ja tych fajnych zdjęć nie widzę?

miroslaw123
02.04.2013, 21:23
Zdjęcia wyświetlają się poprawnie, ale kiedy ja oceniłem ten wątek to nie mam pojęcia:dizzy:
ale wracajmy czym prędzej do opowieści:Thumbs_Up:

pantufl
02.04.2013, 22:08
Wiedziałem że fajne są, a teraz to nawet mogę je zobaczyć ale z oceną to nie wiem o co chodzi :dizzy:

wilczyca
03.04.2013, 02:06
Odcinek 9 i cztery dziesiąte...

39276

Plan był następujący: dwa wąwozy. Z jednej strony połączone asfaltem. Z drugiej... enigmatycznie brzmiącym "łącznikiem", owianym mgłą tajemniczości... Jagnięce przestrogi rozbudziły moją wyobraźnię i zagoniły ją w przestrzeń niepewności, ba: wręcz kącik strachu, zwątpienia. Wilczość jednak zobowiązuje, więc odwróciłam się i wymaszerowałam raźnym krokiem z tego ciemnego kąta. Głowa do góry, oczy na wszelki wypadek zamknięte, ręce skrzyżowane na piersiach. Jadę z Wami!
Uf, trochę odetchnęłam, kiedy napotkani na drodze Polacy zapewnili nas o nieprzejezdności offowej trasy między dwoma bardzo spektakularnymi widokowo kanionami. Podjechaliśmy jeszcze do budek z suwenirami, gdzie zaopatrzyłam się w chustę turbanową... taki atrybut kobiecości... [choć w zasadzie służyć powinna mężczyźnie – wiem, wiem, Puzatku…] Podczas długich negocjacji cenowych prowadzonych przeze mnie ze sprzedawcą [mającym kumpli z Polski, oczywiście] ekipa coś tam kombinowała. W końcu zdobywszy łup zadowolona dosiadłam DRaculi i ruszam w kierunku uzbrojonych już towarzyszy podróży. Słyszę od któregoś kogoś z czołówki: no jesteś w końcu, jedziemy na łącznik! Nie mając czasu na inną reakcję wrzucam jedynkę i gonię Maćka, Janusza i Krzyśka podążających ku przygodzie...
We wspomnianym miasteczku na Te szukamy zjazdu z asfaltu. Trochę się miotamy, odkrywamy jakąś odnogę, ale chcemy sprawdzić jeszcze kawałek dalej. Wyjeżdżamy poza zabudowania i zatrzymujemy się w celu konsultacji między posiadaczami GPS’ów i map. Zatrzymuje się pickup jadący z przeciwka. Krótka rozmowa z kierowcą i wiemy już, że nasza trasa odbija jednak w wiosce. Jeden z gości siedzących na pace oferuje swoją pomoc w znalezieniu dokładnego punktu odbicia – zawracamy, a lokales… podchodzi do Janusza i otwiera podnóżki pasażera… Osłupiały Janusz stabilizuje motocykl, kiedy autochton wspina się za jego plecy… Jaka duma rozpierać musiała owego osobnika, kiedy wieziony przez miasteczko z rozwianym włosem unosił dłoń w geście pozdrowienia…

Ruszyliśmy więc w nieznane, nie wiedząc, czy dotrzemy chwalebnie „na drugą stronę”, czy też konieczne będzie zarządzenie odwrotu i przyznanie polskiej ekipie [próbującej przebić się dzień, czy dwa wcześniej] słuszności…

39277

Parę pierwszych kilometrów jak z bajki: stabilny, równy szuter, szeroka droga, można pędzić i łapać górskie powietrze w nozdrza.

39278

Wbrew pozorom nie jesteśmy na tym górskim pustkowiu sami.

39279

Droga, jak to w górach robi się coraz węższa i bardziej kręta. W pewnym momencie postanawia nie być już normalną drogą i koleiny schodzą swobodnie tam, gdzie kiedyś płynęła woda. Teraz jej nie ma, więc można wykorzystać przetarty przez nią szlak… Przed nami musiały jeździć tędy jakieś dwuślady – staramy się w miarę możliwości trzymać utartych ścieżek, ale bywa, że trzeba pokonać żłobiącą swoje korytko rzeczkę lub przemieścić się między starym a nowym szlakiem.

39280

Pojawia się biały kolor – zapowiadający przygody śnieg wita nas wzorkami na wzgórzach i przybliża się z każdym kilometrem.

39281

Droga jest urozmaicona: najpierw lekki szuterek, później trochę więcej kamieni, ścieżki z dużymi, ostrymi i nieruchomymi skałkami. Są w końcu wymagające stałej czujności i balansowania ciałem odcinki ciągnące się korytem rzeki, która pozostawiła po sobie sporo większych i mniejszych skał, kamieni i rozmiękłego żwirku, który to właśnie dostarcza nam rozrywki w postaci „pływania”.
Widoki wkoło są powalające… dlatego żeby je podziwiać, muszę się od czasu do czasu zatrzymać w ramach dbania o bezpieczeństwo : )

39282

W końcu łapiemy granicę śniegu. Śniegu i błota. Roztopy… Od wczoraj zapewne wiele się zmieniło, to, co roztacza się przed nami to błoto przykryte warstwą bardzo już rozmiękłego śniegu. O ile się da, wybieramy jednak błoto, mijamy zawiany na zakrętach śnieg, posuwamy się ostrożnie wzdłuż krawędzi drogi, nie patrząc co by było, gdyby mnie wyniosło pół metra w lewo… Czasem przecinamy łachę śniegu. Przed tą prostą mieliśmy chwilę przerwy.

39283

Tu już nie ma ściemy – trzeba zmierzyć się z pełnometrażowym bagnem ;) Pierwszy rusza Krzychu – DR jak rowerek słucha jeźdźcy i karnie, choć zygzakami pokonuje drogę. Tak, drogę. Podobnie Afryka Maćka. I sam Maciek. Dalej pcham się ja – szukam kolein: wybrać tę starą, czy tę po Krzyśku? A może skusić się na bezkoleinowość? Dracula wykonuje popisowy taniec, ale nie myli kroków. Teraz czas na dostojnego KTM’a. Kiedy my odpoczywamy po chwilach grozy, ten walczy ze swoją nadwagą i próbuje przejąć władzę nad kierownikiem.

39284

Bezskutecznie… Janusz dociera do nas zadowolony :) Tylko rąbek daszka sugerować by mógł, że była między nimi próba sił.

39285

„Na górce” robimy chwilkę przerwy, wypijamy tryumfalnego browara [oczywiście bezalkoholowego ;) ] i zbieramy się do zjazdu: taki właśnie…

39286

Pokonując kolejne metry w dół przemawiam czule, na głos do Draculi… wychwalam go pod niebiosa, jak to miło z jego strony, że jest taki dzielny i przebija się przez całkiem głęboki śnieg nie chcąc mnie brykąć w zaspę. Myślę, że był z tych uwag zadowolony, bo zwiózł mnie w pokoju…

Pełni entuzjazmu i dumy, że udało nam się to, co nie udało się dzień wcześniej bojowo wyglądającej ekipie wyprawowej, cieszymy się dalszą drogą:

39287

A jest pięknie...

39288

39289


Zwycięzcy!!! [plus Krzysiek po drugiej stronie aparatu]

39290



P.S. A tu spocony/zbłocony Dracula

39291



P.P.S. Maciek, Janusz, jak to naprawdę było? ;)

jagna
03.04.2013, 10:16
To ja jeszcze pokażę, jakie to lajtowe jest późnym latem:

https://lh6.googleusercontent.com/--Z8PwPE8Gm0/UJa-66asQhI/AAAAAAAAK6g/i709FJa7XdY/s800/IMGP8881.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pJlA8hGzOME/UKY1vCED75I/AAAAAAAALR8/4P5T9sDhhR8/s640/P1080501.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-zB7b_4P8Vdc/UKY1K8mImZI/AAAAAAAALP8/lnxQvsCzqfQ/s640/P1080498.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-dUV5jIw7hP8/UJa-jCAC10I/AAAAAAAAK4A/gi37LfJ0zdg/s800/IMGP8873.JPG

ani śladu błota...
na szczęście nie mam zdjęć, jak walczę z grawitacją w wyschniętej rzece, kiedy koła zapadają się pomiędzy luźne otoczaki i kamienie ...
Tylko Milena świadkiem ;)

jagna
07.04.2013, 22:56
hm...
Nasze męskie towarzystwo najwyraźniej boi się wtrącić choć zdanie ;)

Ekipa mniej offowa wraca asfaltem do Boumalne Dades, a następnie skręca na północ w kierunku wąwozu Dades. To droga 704, która tak do połowy jest asfaltowa, a dalej jest piękny szuter wspinający się na ponad 3000 m. (Miałam okazję pojechać nim w październiku i uważam go za jeden z ładniejszych kawałków Maroka , jakie widziałam.)
Niestety w marcu nie mamy szans na przejechanie tej drogi, spotykamy się na wysokości łącznika (jeszcze na części asfaltowej) z ekipą off.

Asfaltowa część R704:

https://lh3.googleusercontent.com/-blX4lgZ1SA0/UWHWELMFzaI/AAAAAAAALy8/ft1kDYbpGX0/s720/_IGP9236.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-3DT7VqvSq-g/UWHWHupMdcI/AAAAAAAALzM/MW-8Wf-xhcA/s720/_IGP9240.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-vOT7K488C5A/UWHWJDi8eCI/AAAAAAAALzU/tvlYnQ5LKWA/s720/_IGP9241.JPG

w dole rzeka Dades:

https://lh6.googleusercontent.com/-KGb943BHz44/UWHWPhAC93I/AAAAAAAALz0/3pASvAwQvcg/s720/_IGP9249.JPG

w pewnym momencie trzeba wspiąć się od poziomu rzeki na górę efektownymi serpentynami:

https://lh5.googleusercontent.com/-8ewty8KMDhE/UWHWVPIjrCI/AAAAAAAAL0M/TiJL2ptVYXY/s720/_IGP9260.JPG

aż dojeżdża się do właściwego wąwozu:

https://lh3.googleusercontent.com/-O4yI7Kp3VEo/UVTJT-JPNpI/AAAAAAAAKsU/fgVrnb9_-iY/s512/DSC06372.JPG

który aktualnie był ciut zalany:

https://lh6.googleusercontent.com/-8FNJaFr5d_E/UVTJqnwPugI/AAAAAAAAKsc/wvKjSJIfTP4/s720/DSC06375.JPG

Śmiać mi się chce, bo okazuje się, że w październiku, kiedy jechaliśmy od północy, zawróciliśmy właśnie za wąwozem , myśląc, że to już wszystko i nie widzieliśmy tych serpentyn…

Na północ od wąwozu Dades droga wiedzie górą, a widoki przypominają jako żywo Wielki Kanion Kolorado… (poniżej fotki z października)

https://lh6.googleusercontent.com/-LgCZym2TOT8/UJa9xxx0jHI/AAAAAAAAKzM/sFMjQb88Iu0/s720/DSC_2820.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-bmDvAjNhsHg/UJa-mzENlrI/AAAAAAAAK4Y/GtI3VAFQbfU/s800/IMGP8883.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-edCLXOaa4Xc/UJa-sbC_H-I/AAAAAAAAK48/BwqrA9CKKSo/s800/IMGP8892.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-2S56Jolva7k/UJa-plYRaXI/AAAAAAAAK4o/GQa_LXpIrLw/s800/IMGP8888.JPG

Tuż za wąwozem spotykamy zabłoconą po uszy ekipę off i spotykamy się w knajpie z widokiem na serpentyny.
Zamawiamy obiad, dzielimy się wrażeniami…

https://lh5.googleusercontent.com/-Nxq6rFi81M4/UVTLM54RkgI/AAAAAAAAKtE/eAOfwWc1edQ/s720/DSC06394.JPG

Ja przeprowadzam ciekawą dyskusję z Samborem dotyczącą mojego łańcucha. Poprzedniego dnia stwierdziliśmy zgodnie, że łańcuch był umarł, i nawet nie ma sensu go smarować.
Należy się za to modlić, żeby starczył do końca ;)

Tymczasem łańcuch wydaje coraz dziwniejsze dźwięki. Sambor wykonuje jazdę testową, po czym stwierdza: a może jednak go smarować? ech…

Takie widoki podczas obiadu rekompensują niezbyt przyjemne ceny:

https://lh3.googleusercontent.com/-vWnPNawt4SM/UVTMJhJIGDI/AAAAAAAAKtc/6YwoDmwlHxs/s800/DSC06403.JPG

Posileni wracamy do Boumalne Dades (dopiero trzeci raz tego dnia ;))

https://lh5.googleusercontent.com/-8iyA-g3CwQU/UWHWTvzZfCI/AAAAAAAAL0E/TxxaI29IB6g/s720/_IGP9255.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-dcj2-LgElD0/UWHWQrailXI/AAAAAAAALz8/jLkGT1gqCGM/s720/_IGP9251.JPG

a następnie bierzemy kurs na zachód na Ouarzazate, zatłoczoną drogą N10.
Jest późne popołudnie i przepiękny zachód słońca. Jednak po jakiś 10 km wszyscy mamy szczerze dość tego zachodu.
Słońce jest tak nisko, że oślepia wszystkich. Każdy jedzie z dziwnie wygiętą głową – w bok, w dół, byle jakoś zasłonić tę pomarańczową kulę…

Dojeżdżamy do Skoury, gdzie znajdujemy nocleg w klimatycznym zajeździe, podobno mocno zabytkowym.

W środku są dwa patia:

https://lh4.googleusercontent.com/-5tcCBdjHd-Q/UVTN0UxKnEI/AAAAAAAAKuU/rL1fJjUXUoQ/s512/DSC06432.JPG

z których wchodzi się do pokoi. Też klimatycznych ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-_R3lEZkNq2k/UVTOoCK6IdI/AAAAAAAAKu0/eOr_Euz0qiw/s512/DSC06452.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-kjA0EAUGh48/UVTOLLzFdFI/AAAAAAAAKuk/4_AGt-9rgZs/s512/DSC06445.JPG

My jednak wdrapujemy się na dacho-taras, gdzie łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca.

Niektórzy jakby zamyśleni…

https://lh3.googleusercontent.com/-Cn12zaj-me8/UVTNLdzFQvI/AAAAAAAAKt0/KW6p5M7CS4M/s720/DSC06416.JPG

Zaraz znajduje się jakieś winko i tak sobie patrzymy przed siebie:

https://lh3.googleusercontent.com/-ICv7PD7QGvI/UVTNqUjduVI/AAAAAAAAKuM/nuPC_PFFX8o/s912/DSC06430.JPG


cdn…

wilczyca
08.04.2013, 01:28
Wróciłam dziś z garażu z kolejnym łupem.

39422

Oto, co Jasiu wyrządził Draculi osłaniając ją własnym ciałem... Aż boli, jak się na to patrzy, prawda? Prawie słyszę, jak wbijający się chwytak GPS gruchocze mu wnętrzności...

39423

Założę się, że nasz kompan dorobił się idealnej, sinej kopii tego ustrojstwa na klacie... Oj, mam nadzieję, że żebra już zapomniały...

fassi
08.04.2013, 08:20
To moze nastepnym razem zamontowac GPSa z boku przy lusterku, a na ta rurke wrzucic taka gabke miekka i nie zastawiac pulapek na czyjes zebra? ;)

A widok zamyslonego Krzysia moznaby do jakiej reklamy wsadzic

igi
08.04.2013, 08:49
eeee ale wtedy by nie było tego dreszczyka emocji ;)

Brambi
08.04.2013, 09:23
Ale tam pięknie !!! Trzeba jechać !

wilczyca
08.04.2013, 15:04
To moze nastepnym razem zamontowac GPSa z boku przy lusterku

To było jedyne możliwe miejsce.

Tomek
12.04.2013, 09:58
Relacja i foty :drif::Thumbs_Up:Pozdrawiam!!

jagna
15.04.2013, 20:44
Odcinek 10, czyli choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie

Wilczyca poczuła wieczorem klimat i postanowiła spędzić noc na dachu. Ja myślałam nad tym tak długo, aż zasnęłam w łóżku ;)

Śniadanie obowiązkowo na dachu:

https://lh4.googleusercontent.com/-aKmow8-rpw8/UVTPHPDHEnI/AAAAAAAAKvE/l-2sHb7JOlU/s720/DSC06454.JPG

Janusz się opala:

https://lh3.googleusercontent.com/-f3_X2NjFX94/UWxFuL3KD7I/AAAAAAAAL48/TlXyLbzqDJY/s720/DSC_0274.JPG

Rano jak zwykle dopychanie kopniakami bagaży w Dacii oraz pompowanie jej koła...

Ruszamy w stronę Skoury. Za Skórą odbijamy na północ, w piękną i malowniczą R307 na Demnate. To wąski, górski asfalt o długości ponad 130 km. Obowiązkowy!

https://lh6.googleusercontent.com/-516Lmi13zo4/UVTP7ICd6aI/AAAAAAAAKvc/HcOUP_EE0k0/s1024/DSC06470.JPG

Zakrętami wdrapujemy się wyżej i wyżej, co kilkaset metrów zatrzymując się na fotki. Nie wiadomo, gdzie lepiej patrzeć ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-htfam0T-MjU/UVTQoTqAN0I/AAAAAAAAKvs/XNEWPHzUEVU/s720/DSC06474.JPG

Dacia goni Jagnę:

https://lh4.googleusercontent.com/-djd-20gctMg/UWxF5XZiqZI/AAAAAAAAL5M/OHvdRMPB6yM/s720/DSC_0280.JPG

Żeńska część teamu:

https://lh4.googleusercontent.com/-3DmptCqOOAY/UWxF-qmFikI/AAAAAAAAL5U/aUqUtHF6TQ8/s720/DSC_0281.JPG

pojawiają się ośnieżone szczyty:

https://lh4.googleusercontent.com/-s4z29QXgVCU/UWxGBQpGJxI/AAAAAAAAL5c/1rKjsFVgpJU/s720/DSC_0284.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-EdH7AxrtNoE/UWxGH9yPdkI/AAAAAAAAL5s/OIVs11BGyeQ/s720/_IGP9275.JPG

Droga wiedzie zboczami:

https://lh6.googleusercontent.com/-UslC1df1qAc/UWxGmJatDwI/AAAAAAAAL6k/VsGP0bPb_s0/s720/_IGP9284.JPG

i znów Jagna:

https://lh6.googleusercontent.com/-qggr_gCqObw/UWxGMV5MchI/AAAAAAAAL58/Fi3QEUDpm90/s720/DSC_0299.Jpg

GS-brothers:

https://lh4.googleusercontent.com/-2G0QWVkTYu0/UWxGP5hw8_I/AAAAAAAAL6E/Ifey9-bLpeM/s720/DSC_0302.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-sHs-lx0Ckl8/UWxGdosDKJI/AAAAAAAAL6U/3-hDPxgsLt0/s720/DSC_0306.JPG

Asfalt wąski, ale NIC nas nie minęło przez ponad 100 km !

https://lh5.googleusercontent.com/-3edUkPdqWJo/UWxGqNbkmCI/AAAAAAAAL60/nZhgeewgfwg/s720/_IGP9288.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-QalZDvH0h4I/UWxHT3xX0EI/AAAAAAAAL7M/g8s2_mq2Kws/s720/_IGP9297.JPG

Jest początek wiosny, dopiero co zeszły śniegi, i droga co jakiś czas jest uszkodzona, wyrwany asfalt, rozmyte podłoże. Ubytki połatane kamieniami… Czasem trzeba przeskoczyć jakiś mniejszy rów…

https://lh4.googleusercontent.com/-Ar-4L_dNGzg/UWxHVEXvO-I/AAAAAAAAL7U/VHFy2dPl-l8/s720/_IGP9299.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pKj6rH3xbi4/UWxHXB1lG7I/AAAAAAAAL7c/JavROYHwKMM/s720/_IGP9301.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-rlgzsqYOxig/UWxHY0hidJI/AAAAAAAAL7k/5Jjn7Rg2Qcw/s720/_IGP9302.JPG

Czasem asfalt ginie:

https://lh4.googleusercontent.com/-3lr0SNcQ7Xo/UVTUFIkbd2I/AAAAAAAAKw0/FWJ35GCe4k8/s800/DSC06504.JPG

Patrzymy z niepokojem na Daćkę – są miejsca, gdzie osobówka po prostu nie ma prawa przejechać nie urwawszy zawieszenia.
Ale Dacia plus Jasio za kierownicą to team, dla którego nie ma przeszkód. Brak bieżnika, żwir na zakręcie, kamienie, rowy – Jasio chyba rozminął się z powołaniem.
Powinien zostać kierowcą rajdowym, i to rajdów terenowych…

https://lh4.googleusercontent.com/-A4_X1N5pmds/UWxGFbUeW4I/AAAAAAAAL5k/monmhdbmpXg/s720/_IGP9274.JPG

W połowie drogi rzeczka i most:

https://lh6.googleusercontent.com/-rlgzsqYOxig/UWxHY0hidJI/AAAAAAAAL7k/5Jjn7Rg2Qcw/s720/_IGP9302.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-jaTQnfIiNgI/UVTVhEM_m_I/AAAAAAAAKxM/xPpjjHArLSE/s800/DSC06513.JPG

Z rzadka mijamy małe wsie, w dole migają zabudowania. Z gliny, więc wtapiają się pięknie w krajobraz.

https://lh3.googleusercontent.com/-1WqVtCpr1ws/UWxHcgr0pUI/AAAAAAAAL70/OzEfh6odTrM/s720/_IGP9308.JPG

Czuć wiosną:

https://lh3.googleusercontent.com/-liTQNcYGENw/UWxHj_LT13I/AAAAAAAAL8U/ZIYZhobcZK0/s720/_IGP9318.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-jGMGGduLaUE/UWxHlIPf4rI/AAAAAAAAL8c/WZVobWR7RoE/s720/_IGP9320.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Rqq02KN47TQ/UWxHpHTbyfI/AAAAAAAAL88/K7HwYUBZDxE/s720/_IGP9324.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Eo7mgeVQafY/UVTY6CL5wyI/AAAAAAAAKyM/Gf0Y_sAo2jY/s912/DSC06532.JPG

Żeby nie było za dobrze, DR Krzycha (mówiła już, że Krzychu psuł wszystko ;) ) zaczyna kapać olejem. No cóż, znów simmering…

https://lh3.googleusercontent.com/-LOk5NJcrAZA/UWxHrHhK1oI/AAAAAAAAL84/SwueqhyC_NY/s720/DSC_0377.JPG

Jeden Krzychu patrzy, drugi naprawia…

https://lh5.googleusercontent.com/-5kaZbwaifbc/UVWRyKt_Y3I/AAAAAAAAK_c/_gdfieHeHRw/s720/DSC06536.JPG

W końcu przestaje kapać, ruszamy dalej. W Demnate przypada pora obiadowa, ale jakoś miejsc odpowiednich brak.
Sambor każe grzecznie jechać za nim i lądujemy na lokalnym targu, gdzie za 40 DH RAZEM wszyscy najadamy się szaszłykami, zupą i oczywiście miętową herbatą.
Należy tylko chwilowo zapomnieć o sanepidzie, higienie i innych wymysłach europejskich…

https://lh4.googleusercontent.com/-R9uQZaxvtZg/UVTcECCbQ9I/AAAAAAAAKzc/mUY2kpIYNd4/s720/DSC06556.JPG

turyści tu nie zaglądają, więc to my jesteśmy atrakcją

https://lh3.googleusercontent.com/--LMBTORFDyI/UVTbTd2x-iI/AAAAAAAAKzE/y9CaEqAj3bM/s800/DSC06544.JPG

Niektórzy jednak nie chcą się skusić na szaszłyka zrobionego brudnymi rękoma. A przecież temperatura grilla na pewno wybiła wszystkie bakterie !

https://lh3.googleusercontent.com/-xlvSDzWqnl0/UVTbiwyvlNI/AAAAAAAAKzM/dPUJWDOFW78/s720/DSC06550.JPG

Szaszłyki na planie pierwszym, te żółte:

https://lh4.googleusercontent.com/-xJi9ZYBCFAw/UVTcsMYTovI/AAAAAAAAKzs/ODCYNQdfod4/s720/DSC06561.JPG

Oczywiście nikt z nas nie miał potem najmniejszych problemów żołądkowych.

Ruszamy dalej na wschód. Podjeżdżamy prawie do 3000 m n.p.m. i …

https://lh3.googleusercontent.com/-FG_wQGdWEnA/UVTdmHLiB6I/AAAAAAAAK0E/EEXsiHM5Axk/s912/DSC06572.JPG
czujemy się jak w Polsce ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-lMT1lFaW-nA/UVTdyeoyh1I/AAAAAAAAK0M/MCR46hHnHTE/s1024/DSC06573.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-oRMFURfEF14/UVTd9HZJzFI/AAAAAAAAK0U/l9nu8vh5cjA/s800/DSC06574.JPG

Asfalt jest czysty, więc problemów brak ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-G2p6QSvyBr8/UWxHvkIgRFI/AAAAAAAAL9k/C9Nk2bS_Ffc/s720/_IGP9336.JPG

Krótka bitwa na śnieżki :

https://lh6.googleusercontent.com/-BgZU-KggAwg/UWxHt7XiCFI/AAAAAAAAL9U/rY7dyGe7aOY/s720/_IGP9333.JPG

po drugiej stronie gór pożegnanie z asfaltem:

https://lh5.googleusercontent.com/-IHSG7EhD00w/UWxHxsRys-I/AAAAAAAAL90/OuvOnXtrSRA/s720/_IGP9338.JPG

Czeka nas 80 km szutru, bardzo porządnego jak widać. Szuter zachęca do szybkiej jazdy

Ale kiedy robi się mocno w dół i trzeba przyhamować, robi się zabawnie. Ja przekonuję się co znaczy stwierdzenie „tylne koło wyprzedziło przednie” na szczęście DR wraca na właściwy tor jazdy ;)

Robi się ciemno, a trafia się mała miejscowość z boku, więc Dacia rusza na zwiady, a my czekamy.

https://lh5.googleusercontent.com/-uYVmeLWEGxE/UWxHzqK-S3I/AAAAAAAAL-E/r7VozK9-hbw/s720/_IGP9340.JPG

W mieścinie Zaouiat jest coś na kształt hostelu i postanawiamy korzystać.

Zjazd do Zaouiat jest ciekawy:

https://lh4.googleusercontent.com/-evp32-aWPLU/UWxHyUf68LI/AAAAAAAAL98/Dez0Wh-Ht2c/s720/_IGP9339.JPG

Maciek najpierw zalicza glebę na jednym winklu, wstaje, jedzie 50 m do następnego i znów kładzie Afrykę. Dla zabawy chyba, bo sam się z siebie śmieje ;)

Wjeżdżamy do wsi, Sambor stoi i czeka, mijamy go i suniemy dalej za Daćką. A Dacia właśnie wpakowuje się w wąskie i strome uliczki, ślepe w dodatku. Jakieś 15 minut zajmuje jej wycofanie się…

W tym czasie podjeżdża jeepem kobieta. Okazuje się, że to amerykanka, która tu sobie po prostu mieszka z rodziną...

W końcu przyjeżdża Sambor i wskazuje właściwą drogę… Mieścina jest bardzo klimatyczna:

https://lh5.googleusercontent.com/-GSJ_PTy_IFY/UVTe_kU6yQI/AAAAAAAAK00/ZxZBKKDJNIA/s800/DSC06595.JPG

to taki raczej „koniec świata”. Poprzedni goście w hotelu byli w październku…

pokoje nie nastrajają zbyt optymistycznie:

https://lh4.googleusercontent.com/-vloYkzmhP7g/UWxH0zu4Q8I/AAAAAAAAL-U/mCRLWiB10ms/s720/_IGP9345.JPG

wiec postanawiamy zanocować pod gwiaździstym niebem na dachu:

https://lh5.googleusercontent.com/-J5iHlmuRaDQ/UVTfpvgupzI/AAAAAAAAK1M/nidRx8TiJaM/s912/DSC06599.JPG

co prawda w nocy będzie jakieś +5, ale to doskonała okazja, żeby przetestować puchowy śpiwór ;)

cdn.

jagna
16.04.2013, 20:44
Odcinek 11, czyli kto chce z wilkami przestawać, musi wyć jak one

Noc z widokiem na gwiazdy… GWIAZDY, nie taki erzatz jaki mamy w mieście… i do tego szum nieodległej rzeki… Jest pysznie, śpimy we trójkę na dachu, powietrze rześkie…

(offtopic o spaniu pod gwiazdami dla niedowidzących:
Dwa lata temu wpadłam na genialny (w moim mniemaniu) pomysł wstawienia dwóch okien dachowych nad swoim łóżkiem.
Mmm, będę leżeć i patrzeć w gwiazdy…
Okna wstawione, czas na podziwianie nieba. Kładę się, patrzę i ….
…jak ja k…a mam widzieć gwiazdy przy moich -8 dioptriach? )

Puchowy śpiworek – rewelacja. małe to, zgrabne, lekkie (0,45 kg!) a nawet takiemu zmarzluchowi jak ja ciepło… Lupus – jeszcze raz dzięki za namiary ;)

A ta rzeczka nam szumiała do snu:

https://lh3.googleusercontent.com/-jpnHMFDa8sU/UVThJBLmHoI/AAAAAAAAK10/xrWp7hKAHP4/s512/DSC06615.JPG

Rano Maciek zaczyna od prostowania kilku elementów w AT po wczorajszych bliższych spotkaniach z winklami:

https://lh3.googleusercontent.com/-dzkk9NWVLJE/UVTgbn-4OSI/AAAAAAAAK1k/ITL_cOUo55k/s720/DSC06608.JPG

W mojej DR lekko ciągnie sprzęgło, więc najlepszy mechanik wśród wilków bierze się do dzieła:

https://lh5.googleusercontent.com/-SgOCqloPH3U/UW1vdmM5h8I/AAAAAAAAL-4/Ep5Ma2BB4vw/s720/_IGP9346.JPG

tradycyjne już pompowanie koła w Dacii i jazda!

https://lh3.googleusercontent.com/-p3lP0-Db0Js/UVThbrYAvEI/AAAAAAAAK18/UEBzDM3WGIs/s720/DSC06616.JPG

Mamy jakieś 40 km szutru przed sobą. Kręty, na zboczach, ale najczęściej gładki jak stół.

https://lh6.googleusercontent.com/-DOrgdb9HBwg/UW1vhuf-P2I/AAAAAAAAL_I/jrLpYrgtwGU/s720/_IGP9350.JPG

Jedziemy nieco niżej, lasem, widoki zatem nowe:

https://lh4.googleusercontent.com/-kwLKOtwLWSA/UW1vfGxKRCI/AAAAAAAAL_A/VIq1kVEU9zo/s720/_IGP9347.JPG

Jest wczesna wiosna. Wczesna wiosna w górach objawia się intensywnym topnieniem śniegu. A to powoduje następnie wezbranie rzek.

A na górskich szutrowych drogach mostów raczej brak, Brody w zupełności wystarczą ;)

Ale wczesną wiosną brody mogą wyglądać tak …

https://lh5.googleusercontent.com/-87oRODg6oDk/UVTjI4sRkWI/AAAAAAAAK2k/xvUUQihRilw/s720/DSC06629.JPG

Rzeka trochę wyszła z koryta. No to jedziemy… wody jest tak na wysokość mojego buta, czyli ze 25 – 30 cm. Rwącej wody. W sumie to nie woda jest problemem, tylko kamienie, które w niej są i nie bardzo są widoczne.

https://lh6.googleusercontent.com/-Du3bLnvLMwo/UVTigpd_30I/AAAAAAAAK2U/eelRx2NsM8U/s720/DSC06624.JPG

Po kolei wszyscy przejeżdżamy. Stoję i myślę, jak to zrobić.
Rzeczki zdarzało się przejeżdżać, ale nie tak intensywnie płynące…
Podchodzi Sambor i pyta „Jagna, dasz radę czy Ci przejechać?” A ja chyba się ambicji zaraziłam od Wilczycy, bo mówię „spróbuję”…

Oczywiście dokładnie w połowie rzeczki robię swój standardowy błąd, czyli się przestraszam kamienia i odpuszczam gaz. I czuję, że mnie woda przechyla na bok, a boku jak widać jest taki fajny schodek w dół…
Nie zostaje nic innego jak ściągnąć nogi z podnóżków i się podeprzeć. Lodowata woda wlewa się górą butów…

Ale co tu zrobić dalej? Ledwo utrzymuję maszynę, przed przednim kołem kamlot, trzeba go wziąć rozpędem. Podsumowując – sytuacja przerosła Jagnę…

Sambor się lituje, ściąga buty i robi za asekurację, dzięki czemu Jagna nie ląduje całkiem w wodzie i jakoś wyjeżdża…

A z drugiej strony patrząc kamieni w wodzie nie widać i w ogóle jakoś lajtowo to wygląda…

https://lh5.googleusercontent.com/-F2u8Gnb01Bo/UVTi44s9VKI/AAAAAAAAK2c/FAK3QzCyvNo/s800/DSC06626.JPG

Sambor nie wkłada butów, pomaga jeszcze GSom, na końcu Dacia. Woda jest zdecydowanie powyżej progów…

Uff…

Dalej znów fajny szuter i widoki na górę zwaną El Cathedrale:

https://lh5.googleusercontent.com/-Lhc_viIkOFc/UVTjdcSr38I/AAAAAAAAK2s/QvI703WLpF4/s720/DSC06631.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-sNvYRWS7iLg/UW1vm2ohUuI/AAAAAAAAL_g/cRwJr17YzoE/s512/_IGP9354.JPG

I kolejna rzeczka, ale tym razem to nawet nie ma o czym wspominać:

https://lh3.googleusercontent.com/-GnkxapeIufA/UVd6bEYvabI/AAAAAAAALvU/7vIDfOUzQIk/s720/DSC_0436.JPG

Za rzeczką czekamy na Dacię, coś długo jej nie ma. Kapcia złapała ;) dobrze, że nie w tej rzece poprzedniej ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-WKpvAHK5Sr8/UW1vkwU6pRI/AAAAAAAAL_Y/9QppwcL3WrE/s720/_IGP9353.JPG

Dacia dojeżdża, jedziemy dalej

https://lh5.googleusercontent.com/-PgaeZm2Anc8/UVTlG6Sx00I/AAAAAAAAK3U/GJ8VllaEgT8/s720/DSC06655.JPG

Kończy się szuter (to już definitywny koniec offa) , zaczyna asfalt, ale nadal jest ładnie. Zjeżdżamy nad zbiornik Bin el-Ouidane

https://lh3.googleusercontent.com/-78eCOck5E8c/UVTlyOGeeuI/AAAAAAAAK3s/8PqbkEse93c/s720/DSC06660.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-pTGU6oe_cpw/UVTmT4tTJpI/AAAAAAAAK38/r4lTKqx4v8Q/s720/DSC06664.JPG

Piękny wiszący most nad rzeką:

https://lh6.googleusercontent.com/-MhJxrR8VnQs/UW1vqP8gr5I/AAAAAAAAL_w/b9b8pSjE3Wo/s720/_IGP9358.JPG

Dobijamy do głównego asfaltu… no i dalej jest jakby nudno. Została przejazdówka do promu, którym musimy odpłynąć jutro.
Po południu zaczyna padać, kto ma, wyciąga kondom, reszta moknie.

W okolicy Rabatu zjeżdżamy na wybrzeże i nocujemy w hotelu żywcem przeniesionym z późnych lat 60tych. Piękny futurystyczny wystrój wnętrz…

Wieczorem narada bojowa, Wilczyca i Sambor ruszają na wschód, do Tangeru oddać Dacię, zabrać busa i wpakować do niego TT,
która z połamanym wahaczem została w El Jebha.
Po czym wrócić i zdążyć na prom. W dodatku muszą już wziąć nasze bagaże. Niełatwy plan ;)

A reszta w spokoju, po raz ostatni, i korzystając z faktu zrobienia zakupów alkoholowych, urządza integrację.
Integracja kończy się zagubieniem komórki przez jednego z braci, zbiciem kilku kieliszków oraz totalną niepamięcią u Maćka, który osobiście zintegrował się z 0,7 l whisky.

Poranek nie będzie łatwy…

Cdn…

jagna
22.04.2013, 19:06
Lato w pełni, wszyscy jeżdżą, nikt nie czyta, nikt nie komentuje, czas więc kończyć.

A zatem...

Odcinek 12, czyli czekaj tatka latka, a kobyłę wilcy zjedzą

Poranek rzeczywiście nie był łatwy, w szczególności dla Maćka. Cała ekipa (minus Sambor i Wilczyca, którzy są gdzieś w trasie) zbiera się na śniadaniu, Maciek w samotności dochodzi do siebie.

Taki mamy śniadaniowy widok na niespokojny Atlantyk:

https://lh3.googleusercontent.com/-UOEktD-NbZs/UXVkZcm8gBI/AAAAAAAAMBM/RJYAjoGW26E/s720/_IGP9365.JPG

Pakowania niewiele, bo bagaże jadą od wczoraj autem. Drogi też mamy niewiele, dotrzeć do promu w Tangerze, przeprawić się do Tarify i przejechać do Malagi.
Spotkanie z Samborem i Wilczycą ustalone w porcie. Szczególnie dla mnie jest to istotne, bo nie mam biletu na motocykl, w tamtą stronę jechał na busie.

Dojazdu do portu opisywać nie ma po co, autostrada. Jagnięca DR wyciąga z górki i z wiatrem 127 km/h ! Oficjalnie zmierzone jako prędkość maksymalna podróży w Garminie ;)
Łańcuch jest już tak wyciągnięty, że rysuje powoli wahacz…

W porcie czeka nas niemiła niespodzianka. Morze jest niespokojne, promy odwołane.
Jak długo – tego nie wie nikt.

Każą nam jechać do drugiego portu – Tanger Med, skąd odchodzą większe promy, a więc bardziej odporne na wiatr…

Po konsultacjach z Samborem, który ma opóźnienie, postanawiamy przemieścić się 30 km na wschód do Tanger Med.
Niestety razem z nami przemieszcza się ulewny deszcz. Dojeżdżamy zmoknięci i zziębnięci.

Prom odchodzi o 17, czyli mamy 2 h, bilety kupione powrotne. Mnie nagle oświeca, że w tamtą stronę przeprawiałam się osobno z Wilczycą, inną kompanią i mam bilet na inny statek…

Nie bardzo wiem co robić. Nie mam ochoty wydawać 50 E na nowy bilet, mój statek odchodzi planowo o 19, ale ciągle nie ma busa, na który mogłabym się załadować… Kolejny telefon do Sambora, spokojnie dojadą na 19. No to czekam, macham chłopakom na pożegnanie.

I przychodzi mi do głowy, że Sambor ma bilet na statek chłopaków, a nie nasz… W dodatku bus jest na niego, więc musi płynąć razem z busem, a bilety są osobno… Eh, zamieszanie…

W końcu znajomy biały bus pojawia się na horyzoncie, okazuje się , że prom chłopaków jeszcze nie wypłynął, podwozimy więc Sambora, może zdąży się załapać…

Czekamy chwilę na parkingu, czy przypadkiem się nie wróci i obserwujemy marokańskie taksówki…

https://lh4.googleusercontent.com/-6iobbF2a1gI/UVVJ1ODS9TI/AAAAAAAAK6Y/zd9bRXd_GkQ/s1024/DSC06741.JPG

A jednak. Nie wypuszczą człowieka bez auta… Sambor musi płynąć z busem i basta. Kupuje więc drugi bilet, na nasz prom.

Tymczasem okazuje się, że prom nasz, owszem, jest, ale gdzieś w Hiszpanii jeszcze, i na pewno nie wypłynie o 19. Może o 22, a może nie. Inshallah…

Wszystko fajnie, tylko o 5 rano muszę być na lotnisku, które jest po drugiej stronie cieśniny i do którego trzeba jeszcze 2 h jechać.

Zaczyna mi się robić ciepło. Dzwonię do chłopaków, też jeszcze nie wypłynęli, mają już 4 h spóźnienia. Robi mi się jeszcze bardziej ciepło…

Wjeżdżamy do portu, bajzel jak zwykle, nie wiadomo z jakiego stanowiska co odpływa…

Zaczynam kombinować, żeby jednak popłynąć z chłopakami, bez motocykla, ktoś mnie weźmie na pasażera. Sambor twierdzi, że histeryzuję, ale chwilę myśli, patrzy na zegarek, liczy godziny i już nie mówi, że histeryzuję.

Podjeżdżamy szybko pod prom chłopaków, prawie już zamykają klapę i zaczynamy we dwójkę z Samborem uśmiechać się do obsługi, żebym mogła wejść na prom jako Krzysztof Samboroski (w sumie i tak się już nazwisko nie zgadza). Na początku absolutnie nie, w życiu i nigdy, jednak po 10 minutach wbiegam na trap.

Po czym wykonuję najszybszy sprint życia, biegnąc z powrotem. O mało co nie odpłynęłam z biletami Sambora i Wilczycy!

Chłopaki nieco zdziwione moim widokiem, muszę jeszcze pouśmiechać się do braci GS żeby któryś wziął mnie za plecaczek.

W końcu, 22 z minutami, odbijamy… Ufff…

Jednak to nie koniec na dziś. Koło północy zjeżdżamy z promu (a Sambor z Wilczycą jeszcze nie odpłynęli). Mamy jakieś 150 km do Malagi, gdzie mamy zabukowany hotel.

Nie planowaliśmy jazdy nocą, a jedna z DR nie ma świateł, druga nie chce za toodpalić. Waldkową DR odpalamy z przebojami na pych, a Krzychu robi coś z niczego, czyli ersatzlampę:

https://lh3.googleusercontent.com/-d8jJsMfTCQo/UXV04NplMFI/AAAAAAAAMBo/NnzafQKqTQ8/s640/2013-03-10%252022.45.25.jpg

Ja zasiadam z tyłu jednego z GS1200, ubieram kondom, bo lekko kropi, jest mi sucho, ciepło i śpiąco. I przypominają mi się stare podróże na tylnym siedzeniu GS 1150, po tej samej drodze Gibraltar – Malaga zresztą… Pomruk boxera kołysze mnie do snu i budzę się pod hotelem w Maladze.

Jest 2 w nocy, obalamy Jim Beama i idziemy na godzinę spać.

Teraz dla odmiany nerwy ma Maciek, czy Sambor zdąży dojechać na lotnisko i dowieźć nam bagaże. Zapomniał wyjąć klucze od auta :mur:

O 4 zostawiamy w hotelu motocykle, szpej motocyklowy oraz Maćka i ruszamy na lotnisko.

Tam czeka na nas umęczona ekipa Sambor + Wilczyca (oni nie spali nawet godziny), odbieramy bagaże i to już powoli koniec naszej przygody…

Dziękuję za uwagę :bow:,
oddaję głos do Wilczego Szańca, może Wilczyca opisze swoje ostatnie dni i rajzę przez ¾ Polski z motocyklami na lawecie ;)

Do usłyszenia w następnej relacji ;)

Jagna

PS. Zostało mi jedno niewykorzystane przysłowie: „Z wierzchu owca, wewnątrz wilk”.
Może to o mnie?

Wegrzyn
22.04.2013, 19:54
Ja czytam :D Naprawdę kawał przygody :Thumbs_Up: Zmota z lampą bardzo pomysłowa ;)

RAVkopytko
22.04.2013, 20:18
Ładnie,Ładnie :bow:

Sprawę koloru pomarańczowego wyjaśniłem osobiście z Wilczycą w Kłodzku :Thumbs_Up: :D

miroslaw123
22.04.2013, 20:26
czytamy, czytamy, właściwie to czytaliśmy...:D

motoMAUROxrv
23.04.2013, 11:33
Czytamy Jagna -czytamy :D...
Świetna relacja okraszona humorem, mnóstwem fotek i ciekawych szczegółów, -dających KOMPLETNY OBRAZ takiego wyjazdu :drif: :Thumbs_Up:
Właśnie przeczytałem całość po raz kolejny, i traktuję jako rzetelny dokument/instruktaż, -nie tylko na ten kierunek...
Bardzo fajnie opisane są wszelkie możliwe "niespodzianki" z jakimi można mieć do czynienia, a żaden temat nie został pominięty [:lol8:]
Gratulacje i szacunek dla uczestników, oraz Autorek relacji :bow: :brawo: :)

jochen
23.04.2013, 15:38
Rozumiem Jagienko, że napisałaś "nikt nie czyta" właśnie po to, żeby potem z satysfakcją zobaczyć chór zaprzeczeń, a zatem się dołączam: czytałem wszystkie odcinki i się mnie podobało. Szkoda, że to koniec.

jagna
23.04.2013, 16:31
Świetna relacja okraszona humorem, mnóstwem fotek i ciekawych szczegółów, -dających KOMPLETNY OBRAZ takiego wyjazdu :drif: :Thumbs_Up:
Właśnie przeczytałem całość po raz kolejny, i traktuję jako rzetelny dokument/instruktaż, -nie tylko na ten kierunek...
Bardzo fajnie opisane są wszelkie możliwe "niespodzianki" z jakimi można mieć do czynienia, a żaden temat nie został pominięty [:lol8:]
Gratulacje i szacunek dla uczestników, oraz Autorek relacji :bow: :brawo: :)

staram się, staram... nie koloryzować za bardzo...
staram się opisywać i plusy dodatnie, i ujemne, dopiero wtedy mamy jakiś w miarę obiektywny obraz wyjazdu. Choć opowiedziany przez jedną osobę i tak obiektywny nigdy nie będzie.
Ale skoro reszta uczestników wyjazdu zgodnie milczy, to chyba tak źle nie jest ;)

Niespodzianki są na każdym wyjeździe, ważne, aby umieć z nich "wybrnąć"
potem można je miło wnukom opowiadać...

Rozumiem Jagienko, że napisałaś "nikt nie czyta" właśnie po to, żeby potem z satysfakcją zobaczyć chór zaprzeczeń

nieeee, skąd ;)

Cynciu
23.04.2013, 16:53
No, że tak powiem, ja też czytam.
Z zachwytu takie słowa się cinsą w klawiaturę,

że bojąc się bana,

siedzę cichutko ;)

mazeno
23.04.2013, 19:29
.........

Cynciu
23.04.2013, 20:03
cynciu - padlem http://www.forum4x4.pl/images/smilies/icon21.gif

pzdr -
mazeno

To wstawaj! Przed tobą droga daleka :drif:
ps.
Akcja promocyjno spamowa rozpoczęta:)

mazeno
23.04.2013, 21:06
.........

Paluch
23.04.2013, 22:58
Jagna jak zwykle. Wstrzemięźliwa formuła. Lakonicznie, z nutką humoru i wielkim dystansem do świata i własnej skromnej osoby. Lubię Cię czytać. Do zobaczenia wkrótce. Pozdrawiam Paluch :).

Cynciu
24.04.2013, 08:42
J... Lubię Cię czytać...

Paluchu Ty świntuchu.

( teraz, jak nie wolno przeklinać, to nie do końca wiadomo co autor miał na myśli )

ps.
sorki, u mnie to takie spontaniczne.

ps2
ale to dowód, że wątek jest chętnie czytany.

ps3
będą jeszcze jakieś refleksje z podróży?

sambor1965
24.04.2013, 08:46
Tak, napiszę votum separatum.
O tym jak Jagna straciła słuch w rzece i jak na polecenie "nogi na podnóżki" położyła je na tylnych setach ;)

Fajnie było, bezproblemowo. Nie nakłamała Jagna.

Brambi
24.04.2013, 08:48
Ale zamiesznaie z biletami , promami, kierownikami, warte Louis'a Defunes'a hahahahha

sambor1965
24.04.2013, 09:00
Ale zamiesznaie z biletami , promami, kierownikami, warte Louis'a Defunes'a hahahahha

Wszystko się zaczęło od tego, że auto było za wysokie do pierwszego promu. A że z oszczędności w środku były dwa motorki to pojechały nim dziewczyny. Następny prom był innej linii. Reszta to efekt marokańskich przepisów nie pozwalających wyjechać bez pojazdu którym się wjechało.
Reszta to efekt pogody i opóźnień promów.

Brambi
24.04.2013, 09:14
Jasne to śmieszne jak sie czyta relacje Jagny heheh !
A stres pewnie spory !

jagna
24.04.2013, 21:37
Tak, napiszę votum separatum.
O tym jak Jagna straciła słuch w rzece i jak na polecenie "nogi na podnóżki" położyła je na tylnych setach ;)

Sambor - konfabulujesz ;) albo jednak ten wyciąg z Gingko Biloba ;) Niczego takiego nie było! I tego się będę trzymać!

będą jeszcze jakieś refleksje z podróży?

Cała nadzieja w Wilczycy ;)

wilczyca
24.04.2013, 21:44
Sambor - konfabulujesz albo jednak ten wyciąg z Gingko Biloba Niczego takiego nie było! I tego się będę trzymać!

ekhm. ;) może jednak zamilknę...

39711

Cała nadzieja w Wilczycy

Będą refleksje, będą... :)

Paluch
24.04.2013, 22:31
Paluchu Ty świntuchu.

( teraz, jak nie wolno przeklinać, to nie do końca wiadomo co autor miał na myśli )

ps.
sorki, u mnie to takie spontaniczne.

Zostałem rozszyfrowany. Idę się ponownie zaszyfrować ;).
Jagna ze zdjęcia Wilczycy jasno wynika, że wybrałaś bardziej wymagającą drogę w dół strumienia. Pewnie nigdy im nie wybaczysz, że z zazdrości nie dali Ci tam pojechać :D?
Dorzućcie jeszcze zdjęć bo fajnie się ogląda.

Captain
24.04.2013, 22:32
:bow:
many thanks for this wonderful travelogue with beautiful images
and many surprises

I drove once with a Polish group I love it

sorry for the wrong language, but go..le translator is really bad

Rouge
25.04.2013, 12:36
Przeczytałam, pakuję się i jadę :D

wilczyca
27.04.2013, 21:24
Obiecałam, że coś jeszcze się zadzieje w tym wątku... No więc niech się dzieje.

Rzeczywiście, nie było mi dane nocować nad Oceanem. Chociaż ma on w sobie coś, co sprawia, że jego obraz pozostaje trwale w pamięci nawet tak parszywej, jak moja. Najpierw daje się utopić słońcu w swoich głębinach przyświecając mu pięknymi kolorami... nie wiem, dlaczego nikt nie robił fotek... chyba czuliśmy już zbliżający się koniec i roztargnienie nas dopadło? Później zmienia barwy na nocne: czarności porozdzierane bałwankami piany, rozmywa granicę horyzontu, ale nie daje o sobie zapomnieć spotęgowaną w ciemnościach siłą hałasu. Nawet teraz, a może właśnie teraz, kiedy nie widać tej wodnej masy, czuje się jej ogrom i... respekt, żeby nie powiedzieć - obawę.
Wspomnę jeszcze, że nasz pastelowy hotelik przechodził właśnie niewielki remont. O tyle niewielki, że nasz pokój mieszczący się na tej samej kondygnacji sąsiadował przez jeszcze jeden z dziurą... wykładzina w korytarzu nosiła ślady rozdeptanego gipsu i pyłu, ale co tam! Trochę większym "problemikiem" było coś, co dało nam szansę dointegrowania się... Tylko w jednym pokoju był dostęp do ciepłej wody :) i to falowo-ciepłej wody. Pewnie miało to związek z przypływami i odpływami.
W każdym razie skorzystaliśmy z wszelkich dobrodziejstw hotelowych, zjedliśmy, wytyczyliśmy pokój integracyjny na ten wieczór i... jako bezmotorkowcy ostatniego dnia razem z Samborem postanowiliśmy przezornie jednak wyjechać "teraz", czyli po północy. Była to baaaardzo dobra decyzja, jak się później okazało.
Plan podróży był napięty: trzeba było spakować większość niepotrzebnych już bagaży [najlepiej tych nie-lecących] ekipantów, pojechać do Tangeru [koło 200km], skąd wypożyczony był nasz wóz serwisowy, przepakować bagaże do busa, doprowadzić Dacię do porządku i zwrócić nieubłoconą... Następnym celem była El Jebeha [kolejne 200km] - tam czekała na nas krnąbrna Belgarda.

39808

Niewiele pamiętam z drogi "tam" - ciemno i sennie. Za to droga powrotna na prom... Niby ten przybrzeżny odcinek był mi znany z pierwszego dnia naszej marokańskiej przygody, jednak czy to kwestia środka transportu [pierwszego dnia na moto-początek sezonu, dogadywanie się ze świeżym sprzętem], czy większe otwarcie się z czasem na piękno tego miejsca... Nie wiem. Było pięknie i tyle. O jakoś tak:

Afryka wita nas i żegna deszczową aurą.
39798

Kobiety zbierają "chrust" i na osiołkach, w towarzystwie burków, transportują go do wiosek.
39799

39800

W górach roztopy, sporo chmur... Rzeki wzbierają i swoją brunatnością próbują zabarwić morze... nawet trochę im się udaje ;)
39801

Prostujemy kości na jednej z plaż.
39802

39803

Pastuszek.
39804

Nad cieśniną gromadzą się chmury... oj, nie zazdrościmy za bardzo motocyklistom...
39805

Hm... ciekawe, jak ten ciągnik zawraca? Marokańczycy sobie radzą. Jestem pod wrażeniem tego widoku...
39806

39807

Jesteśmy już blisko. Kierujemy się na Tanger-med: tam już na nas czekają... Napotykamy pewne utrudnienia... Chyba nieźle tu lało...

39809

Przeczołgujemy się za wszystkimi rondem pod prąd i wskakujemy na drugi pas przeciwległej jezdni... nasz jest zbyt głęboko zalany. Kierowcy z przeciwka nie wiedzą, dlaczego inni jadą pod prąd, widocznie to zalanie to świeża sprawa. Podobnie świeża jest czołowa stłuczka przed nami. Spieszymy się, a tu takie atrakcje po drodze... W końcu docieramy do portu i wilk wita się z jagnięciem...

asti
29.04.2013, 00:40
Ahh, poznaję plażę z ósmego zdjęcia gdzieś przed el Jebeha. Dziwnie usytuowany kibelek na szczycie skały, mglista pogoda, tysiące zakrętów ... cudnie.

Dopiero co wróciłam a już tęsknię.

wilczyca
30.04.2013, 21:00
Spieszymy się na prom...

PSpjOguvzkg

Po zapakowaniu wszystkich włącznie z Jagną na prom mamy chwilę wytchnienia... od jazdy oczywiście ;) Teraz musimy poczekać na swojego przewoźnika. Port w Tanger-Med jest olbrzymi [jak na moje standardy] i wszędzie taki sam. Niestety trudno jest dowiedzieć się czegokolwiek o czasie i miejscu załadunku. Przypływają co jakiś czas promy, ale za każdym razem nie jest to "nasz". Nie bardzo jest jak się zdrzemnąć w tej sytuacji, a razem z Samborem jesteśmy mocno zmęczeni. Godziny nocne wleką się w półśnie. W końcu jest. Parkujemy elegancko przy ścianie i idziemy na pokład. W telewizji mecz, ja odpływam.

Z portu pędzimy do hoteliku, w którym spaliśmy pierwszej nocy, tam czeka na nas laweta. Oczywiście [żeby nie było za łatwo] laweta jest zakleszczona między pięknym białym golfem a ścianą i przyłańcuchowanym koszem na śmieci ;) Walczymy, ale Jej Dwuosiowość wcale nam nie pomaga ;) w końcu dźwigamy kosz i jakoś udaje się uwolnić przyczepkę. Po paruset metrach zatrzymujemy się, bo coś jest nie tak. Jedno z czterech kół trzyma i nie chce się kręcić. Jest środek nocy, jesteśmy jeszcze na terenie zamkniętym, mija nas jakaś ichniejsza straż... Wszystko jest OK, zarzekamy się, i ochrona odjeżdża, a Sambor w tym czasie wczołguje się pod lawetę i szuka przyczyny. Kończy się ostatecznie na demontażu koła i pędzimy na lotnisko. Nie ma czasu teraz się tym zajmować. Po co nam 4 koła?

Dojeżdżamy w samą porę. Towarzystwo nieźle się ululało w ten ostatni wieczór ;) Dwoje trzeźwych i zrypanych kontra siedmiu mniej lub bardziej nawalonych ;) Szybka rotacja bagażowa, uściski, pożegnania - na krótko właściwie. Oni dziś będą już w domu, my zaczynamy kolejną podróż ;)

Podjeżdżamy do hotelu, gdzie parę godzin temu balowali jeszcze nasi marokańczycy. Czeka tam na nas Maciek. I upragnione łóżka...
Rano trzeba będzie wskrzesić lawetę, zrobić tzw. deburdelizację w pojeździe, spakować motorki i ruszyć w drogę. Na 10 kółkach... :)

Paluch
30.04.2013, 22:02
Zdjęcia z deburdelizacji byte :D.

jagna
01.05.2013, 10:56
Paluch, deburdelizacja to taka bardziej intymna czynność...

rafcio
22.09.2013, 21:33
czytam,lepiej pózno niż pózniej