PDA

View Full Version : Kirgistan 2012 GSC


Cynciu
29.01.2013, 15:45
Była sobie przygoda.
Ba! Nawet szereg przygód a wydarzyło się to w lipcu i sierpniu 2012r.
Pozostało po owej przygodzie nieco zdjęć i filmów którymi chciałbym się podzielić. Nie mam jednak bladego pojęcia jak to uczynić. Za każdym razem gdy przeglądam fotki wracają wspomnienia i za każdym razem są nieco inne. Obrazy budzą różne emocje, ale ni jak je spisać. Żaden opis nie chce oddać tego co czułem, widziałem, smakowałem.

Przygoda owa nie jest żadnym wyczynem, który powaliłby tak czcigodnych podróżników jak Wy moi mili czytacze. Jest jednak moja i nie zawaham się jej użyć. Moja i oczywiście moich współtowarzyszy przygody.

Zanim poukłada mi się w głowie coś, co da się zamienić w tekst i obraz, puszczę Wam taką sobie reklamówkę, na poczet przyszłej superprodukcji.

Miłego oglądania i komentowania :wink:

cTjW9DCNAHM

grabbie
29.01.2013, 15:52
no ładnie się zapowiada... chyba Wam trochę gnaty pomarzły w tych potokach :D

PokemonTC
29.01.2013, 16:05
Jeździć po rzekach to rozumiem.... ale po wodospadzie, to już przesada ;-)

motoMAUROxrv
29.01.2013, 16:58
Ooo kurczę, -oj będzie się działo! Jak Was nie zatrzymała ta "Niagara" to... aż się nie mogę doczekać co będzie dalej (wyobraźni nie starcza). Niesamowite!!!:Thumbs_Up::bow::drif::brawo: :):lukacz::beer::papieros::lukacz::beer::papieros: :beer::beer::beer:

Arkadius
29.01.2013, 17:04
"jak kon przejdzie to i my przejdziemy" :bow: :Thumbs_Up:
Nieźle, naprawde nieźle sie zapowiada. Pisać i wklejać co sie da chłopaki bo wieczory długie :D

Rojek
29.01.2013, 17:18
Zapowiada się kolejna ciekawa relacyja.

szparag
29.01.2013, 17:23
Dalej to już z górki, nocleg w burdelu kategorii -5, docieplanie Cyńcia za pomocą ręczników, zakładanie skarpet na ręce by móc utrzymać kierownicę zmarzniętymi łapami i takie tam drobne atrakcje. A tak w ogóle Cyńciu to DAWAJ BISZKEKA !!!

sebol
29.01.2013, 17:34
:lukacz:

jeśli chodzi o burdel to nie trzeba z detalami :D , ale resztę wyprawy proszę ze szczegółami opisać :oldman:

Cynciu
29.01.2013, 22:23
... A tak w ogóle Cyńciu to DAWAJ BISZKEKA* !!!Proszszszsz.
https://lh5.googleusercontent.com/-C4WP3hqeFoo/UQg89hyWuMI/AAAAAAAACBY/j69yVlLySk8/s800/100_0147.JPG

* Biszkek - napój alkoholowy, koniak 5*****, otrzymany w darze od zaprzyjaźnionych tubylców.

Cieszę się, że zaglądanie i piszecie ale szykuję filmy i foty na żywca w chwili wolnej i troszkę to trwa. Jeszcze nieco cierpliwości.

ps.
Najfajniejsze pokazałem, to co ja mam teraz zrobić żeby Was zadowolić ;)

Lupus
29.01.2013, 22:33
Dawaj burdel - z detalami!

Cynciu
29.01.2013, 23:17
Dawaj burdel - z detalami!

Do burdelu jest jeszcze 8 - 9 000 km.
Na to trzeba zasłużyć i przejechać dzielnie ten cały dystans :D

sebol
29.01.2013, 23:38
Do burdelu jest jeszcze 8 - 9 000 km.
Na to trzeba zasłużyć i przejechać dzielnie ten cały dystans

no to odkręcaj manetkę ;)

Kuba
30.01.2013, 18:24
Proszszszsz.
https://lh5.googleusercontent.com/-C4WP3hqeFoo/UQg89hyWuMI/AAAAAAAACBY/j69yVlLySk8/s800/100_0147.JPG

* Biszkek - napój alkoholowy, koniak 5*****, otrzymany w darze od zaprzyjaźnionych tubylców.

Cieszę się, że zaglądanie i piszecie ale szykuję filmy i foty na żywca w chwili wolnej i troszkę to trwa. Jeszcze nieco cierpliwości.

ps.
Najfajniejsze pokazałem, to co ja mam teraz zrobić żeby Was zadowolić ;)

mam jeszcze butelkę.

calgon
30.01.2013, 18:46
o ja pierdziu, dawaj chłopie dawaj!

podos
30.01.2013, 23:20
I kak daragu naszli? :drif:

Cynciu
02.02.2013, 17:33
Powiedziałem A, to trzeba powiedzieć B. Od czego by zacząć?

Głównych bohaterów poznaliście już na reklamówce. Teraz prezentacja oficjalna:

Grzela AFRCA TWIN

https://lh3.googleusercontent.com/-io22yBiSza8/UQ0s5JatRuI/AAAAAAAACBw/ZHinw9xpVLE/s800/grzel.JPG

Szparag SUZUKI DR

https://lh6.googleusercontent.com/-fyn323Vqap4/UQ0s6cYfXDI/AAAAAAAACB8/LyjqSYhk8M4/s512/szpar.JPG

Cynciu YAMAHA XT

https://lh4.googleusercontent.com/-8z-7ZbbM-uE/UQ0s5zT3THI/AAAAAAAACB4/MEe6cCrzYyA/s640/cync.JPG

Czwarte miejsce było dla Milenki, ale umyśliła sobie jeszcze w kraju, nóżkę na offie połamać. Zostało więc trzech muszkieterów.

https://lh3.googleusercontent.com/-sgyFV4Z1TN0/UQ0vnaCApTI/AAAAAAAACCE/BZAMZxXSdb0/s512/Milenka.jpg

Przygotowaniem sprzętów zajął się szparag. Ja pobazgrałem mapę. Jako navi posłużył mi Lark 35at, jako soft wersja testowa rosyjskiej NAVITEL 5033. To ten soft tak świetnie gubił się w górach, umożliwiając odnajdywanie najwspanialszych ścieżek i brodów.
Nieocenieni Fazi i Sambor pomogli z wizami. Potem wspólne pakowanie i jazda.

Początkowo chciałem wystartować bajkę i fotki z Biszkeku, bo niby to tu rozpoczęła się prawdziwa przygoda z motocyklem. Jednak tak naprawdę, przygoda zaczęła się ponad 6 000 kilometrów wcześniej.

Czas.
To coś, co niestety wielu z nas pogania. Co często utrudnia realizację marzeń. Co trzyma nas w labiryncie, w którym codziennie ścigają się szczury. Czas. Czas i odległość połączone razem, sprawiły, że ten najdłuższy odcinek przygody pokonaliśmy zostawiając więcej niż jeden ślad. Dzielnym IVECO z lawetą. I właśnie Tu rozpocznę bajanie.

https://lh6.googleusercontent.com/-8Ds7rQWvpjc/UQ0y0ZA72AI/AAAAAAAACC0/x5BFRWudOBo/s798/Azja.JPG

Polecimy dolotówkę expresowo: Polska, Litwa. Na granicy Grzela miał potrzeby i musiał zmusić bankomat do wydania kasy. Jak wygląda zmuszony bankomat, zobaczycie na filmie.
Litwa, Łotwa. Granica z Rosją tylko 6 godzin i wio do przodu. Nawigacja rzekła „skręć w lewo, następny manewr za 650km”. Jazda, tylko w bak i ogień. Czasowo jesteśmy lekko w plecy więc jedziemy non stop. Jeden jedzie drugi kima i tak na zmianę. Kilometrów szybko ubywa a ubywało by jeszcze szybciej gdyby nie monstrualne dziury na które musimy stale uważać. Ciemną nocą w jedną taką wpadamy całym impetem. Efektem na szczęście jest tylko zniszczona felga i opona. Szybka zmiana koła i jedziemy dalej. Na obwodnicę Moskwy wpadamy za dnia. Ruch ogromny ale wszyscy zapieprzają, więc idzie szybko. Posty milicyjne są najczęściej już opuszczone (Europa). Na tych czynnych czasem nas zatrzymują ale tylko po to aby sobie pogadać. Pełna kulturka i żadnych uwag odnośnie rosyjskich stróżów prawa. Żywimy się w przydrożnych kafe i jedziemy dzień i noc. Gdzieś już w głębokiej Rosji ale jeszcze w Europie, ciemną nocą wjeżdżamy pod strome wzniesienie. Na szczycie zmieniam bieg, gaz, .... Co jest, bieg nie wskoczył? Jeszcze raz trója, gaz, Iveco ryczy ale nie jedzie, cosik hrobocze. Pierwsza myśl: Ku... wa, padła skrzynia, ja pi...le. Wrzucamy na luz i z górki dotaczamy się do stacji paliw. Czołganiem pod wóz, szparag maca, słucha, stuka, wkłada paluchy i już wiemy. „Na szczęście” to chyba tylko sprzęgło się wysypało. Oczywiście na stacji jest Stajanka więc zaraz pojawia się miły pan oferując w korzystnej cenie bilecik za postojowe. Na nic płacz i lament. Przecież nie odjedziemy, trza płacić. Szukamy kogoś kto by nas pociągną do najbliższego miasta ale jest drobny kłopot. Przed miastem jest Post i nikt nie pociągnie busa z lawetą. Lawety z motorami nie zostawimy, mamy więc pata. Trzeba przekimać do rana. Rankiem rozdzielamy się. Szparag jedzie do miasta szukać tarczy, my szukamy jakiegoś kanału żeby móc zrzucić skrzynię. Znajdujemy stary kowcho z którym teraz zarządza rosyjski biznesmen (naczialnik). Naczialnik w Rosji to jest Ktoś. Zgadza się nas wpuścić na stary najazd (chyba na czołgi), musimy sobie tylko przycholować pojazd.
W Rosji pod wiejskim sklepem można znaleźć wszystko, więc znajduje się również kierowca „pochanki” który przytaszcza nas razem z lawetą. Potem busa wciąga na najazd. Ależ ta kruszyna ma power! Zanim przyjedzie Paweł mamy skrzynię biegów prawie na dole. Przyjeżdża i wiadomości nie są najlepsze. Na nową tarczę trzeba czekać 3-4 dni. Nie mamy tyle czasu! Zrzucamy skrzynię, sprzęgło i rozbieramy tarczę. W tarczy sprzęgłowej jest stalowa tarczka zabieraka. Takie cuś z wieloklinem i tarczką która poprzez sprężyny przenosi siłę na całą tarczę z okładziną cierną. Ta mała tarczka zabieraka rozsypała się na kilkanaście części, jedna sprężyna pęknięta, reszta w idealnym stanie J
Trzeba to pospawać – orzekł Szparag .
Spawać tarczę sprzęgłową? Jaja se robi – pomyślał Cynciu.
Trzeba znaleźć spawacza – powiedział Szparag.
Jednak nie robi se jaj – pomyślał Cynciu.
Spawacz znalazł się w sąsiedniej wiosce i maleńką spawareczką elektrodową dokonał dzieła. Po wyspawaniu tarczy stwierdził – Jak dojedziecie na tym do następnej wsi to będzie dobrze. Ależ skromny gość. Nawet nie przypuszcza jaki kawał świata przejechało jego pospawane sprzęgło.

Za ten „fachowy” opis sprzęgła pewnie dostane burę od Szparaga ale mam to w nosie. On teraz jest daleko, w Warszawie, to nic mi nie zrobi.

Do granicy Kazachskiej dotarliśmy późną nocą. Jakoś tak wszystkie granice nam wychodziły. Podchodzimy do okienka celnika, Kazacha ale on wałkuje jakiegoś kierowcę ciężarówki.
- poczekać!
Czekamy (pierwszy błąd). Po odejściu kierowcy podchodzimy. Okienko z ladą na wysokości mojej brody, szyba, a za nią gdzieś niżej siedzi Kazach – służbista. Skąd, dokąd, po co, dawać wszystkie dokumenty. Zabiera je kładzie u siebie na biurku które jest znacznie niżej i tracimy je z oczu. Coś tam przegląda, przewraca, po czym zwija wszystko razem i oddaje nam.
- Nie przejedziecie.
- Co ?
- Nie macie jednego tłumaczenia, nie przejedziecie.
- Jest na pewno niech pan sprawdzi, może upadło.
- Nie ma, nie przejedziecie.
Jebany, ukradł. Mieliśmy wszystko. Było na rosyjskiej i było przed chwilą jak szykowaliśmy papiery. Zaczynamy gadkę a on swoje
- nie przejedziecie, nie macie tłumaczenia
Odczekał stosowną chwilę a gdy uznał, że jesteśmy gotowi, dodał
- Jak macie 500 dolarów, mogę przymknąć oko.
- Nie mamy kasy
- To nie przejedziecie.
Dalsza gadka nic nie zmienia w dialogu. Jebany jest zacięty. Mogli byśmy się z nim jeszcze długo przekomarzać i pewnie by się udało ale jesteśmy już kilka dni w plecy i spieszy nam się okrutnie. Wychodzimy. Po jakimś czasie wybieramy negocjatora który face to face wałkuje temat. Po jakimś czasie możemy jechać, ubożsi o 60 zielonych. Zanim odjeżdżamy jeszcze do nas wychodzi, oddając nam 20 dolców „na paliwo”. Sumienie go ruszyło czy jak?

Gonimy przez Kazachstan ale wpadamy na około 100km off road który przejeżdżamy w deszczu, zwalniając do 5-10km/h. Masakra. Na jednej z dziur urywamy tłumik. Od teraz jedziemy jak na przelocie.
Po wyjeździe na asfalt szukamy jakiegoś kanału przy parkingach aby obczaić nasz tłumik. W pewnym momencie, jest, kanał na parkingu po lewej stronie drogi. Kierunkowskaz, powolne hamowanie, a styłu słychać bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz, JEB.
Łada Niwa centralnie pakuje się w tył lawety. Jak się za chwilę okazuje, Gość właśnie odebrał ją z salonu a teraz Łada nie ma przodu. Koleś przywalił w podłużnicę lawety i straty u nas skończyły się tylko na zbitej lampie.
Kazach wyskoczył ze swojej Lady i z piorunami w oczach wali do nas a słowotok jego nie ma końca. Nowe auto, nasza wina, za wszystko zapłacimy, co my wyprawiamy, nowe auto mu odkupimy, nie wykpimy się, On już dzwoni na policję. Super. W sumie nas wyręczył.
Po chwili zajeżdża radiowóz. Ze środka wychodzą dwa miśki i walą prosto do Kazachów. Patrzę i oczom nie wierzę. Rąsia, rąsia, potem walą misia i gadają jak szwagry. W dupę – myślę sobie mamy lekko przesrane. Po chwili podeszli do nas, pytają jak było i wracają do tamtych. Po niedługim czasie podjeżdża kolejna suka. Wychodzi z niej młodszy oficer ale rangą ewidentnie starszy starszy stopniem od dwóch poprzednich. U Kazachów się nieca uspakaja. Kierowca Łady pomimo milicji i tak co rusz do nas wyskakuje z zapewnieniem, że wszystko mu i tak zapłacimy. Oficer rozeznał sprawę i spytał czy mamy jakieś „pretensje” roszczenia do kierowcy Łady. U nas tylko lampa więc stwierdzamy, że chcemy tylko aby On się nie czepiał, a my już nic od niego nie chcemy. O to samo zapytał tamtego a on oczywiście, że my musimy mu za szkody zapłacić. Wrócił do nas. Potwierdził, że wina jest ewidentna kierowcy Łady i jeszcze raz spytał czy mamy jakieś roszczenia. Nie. To możemy jechać. Na nasze obawy co do gościa, potwierdził, że mamy spokojnie jechać, a On ich tu jeszcze trochę potrzyma.
Ruszyliśmy. Nie wiedziałem, że nasze Iveco jest takie szybkie. Nie szukamy już kanału, byle do przodu.
Aby nie przedłużać samochodowej części opowieści, wspomnę tylko, że w pamięć zapadną mi jeszcze dwie przygody:
1 – nauka azjatyckiego stylu jazdy w Astanie.
2 – Granaca Kazachska na wyjeżdzie.
Potem już z górki. Biszkek, wyładowanie motocykli i nowa kolejne przygody. O tym jednak, w kolejnym odcinku.

wkgaFaFK2tQ

https://lh3.googleusercontent.com/-g-Kd2NUQJZs/UQ0yZqcD6AI/AAAAAAAACCs/nUMQXB-qwGs/s800/100_0107.JPG

JarekO
02.02.2013, 17:43
Dawaj dalej!

dawid8210
02.02.2013, 18:16
O w mordę! Ale to się czyta... :drif:

bajrasz
02.02.2013, 18:54
Osioł jest tylko jeden! Cynciu masz w ryj.

Cynciu
02.02.2013, 19:02
Bajraszu, każdy dźwiga swojego osła :D

Cynciu
02.02.2013, 20:57
Zanim dojdę do motocykli, jeszcze jedna opowiastka busowa.

Jak wspomniałem, na wjeździe do Kazachstanu zasililiśmy ciut kazachskie służby celne. To był drugi błąd. Pierwszym było – nie stać koło okienka jak celnik obrabia innego kierowcę. Chyba nasza obecność zepsuła mu biznes i zemścił się na nas. Może to tylko moja schiza, a może nie. Drugim błędem było zapłacenie. Gonił nas czas i w ten sposób przyspieszyliśmy przejazd ale dostaliśmy w paszport pieczątki w specyficzny sposób. Ten kod celników mówił: „Oni płacą” Jak tylko na wyjeździe z Kazachstanu zobaczyli nasze paszporty, dostaliśmy propozycję nie do odrzucenia. Byliśmy jednak nieugięci. Na początek skierowali nas na parking ciężarówek, pomiędzy dziesiątki tirów i busów towarowych. Potem zaczęli nas ganiać po okienkach, a niegdzie nie było dla nas czasu albo właściwej osoby. Nadal byliśmy twardzi. Z parkingu ciężarówki znikały jedna po drugiej, a my nadal z okienka pod okienko. Tu się zmienił celnik i wszystko od nowa, tu akurat nie ma czasu, tu to, tu tamto. My jak twardzi jak skała. Nie damy i już.
Podchodzi do nas jakiś ważny i gada.
- No, już ok. Kierowca do tego okienka, pasażery do tamtego.
Rach ciach i już pasażerowie są na drugiej stronie. Teraz wzięli się za mnie jako za kierowcę. Podjechałem po wyjazd dla osobówek i zaprosili mnie do jeszcze jednego pokoju. Jeszcze jeden druk mam załatwić. Druk? To była kartka A4 podzielona na kilkanaście pól z miejscami na pieczątki. Koledzy byli już po drugiej stronie granicy i nie mogli do mnie podejść. Zacząłem się gotować. Byliśmy na tej granicy już ponad 10-11 godzin. Grzela i Szparag byli już za granicą, a ja w dupie. Zacząłem grać głupa. Walę do oficyjera który skierował mnie do tajemniczego pokoju.
- Nie znam cyrylicy, nie znam rosyjskiego, nie wiem co z tym zrobić.
Popatrzył na mnie, westchną i zaprowadził do pierwszego urzędnika. Ten wziął druk, otworzył zeszyt A4, wpisał imię, nazwisko, nr. rej. Busa, i walą pieczątkę na druku.
- gdzie teraz? - pytam
- do biura jakiegoś tam (nie pamiętam nazwy)
- gdzie to? (westchą) obrócił się i pokazał paluchem kolegę dwa biurka dalej.
Idę do niego. Ten bierze druk, otwiera identyczny zeszyt, wpisuje te same dane, przybija inną pieczątkę i kieruje do kolejnego okienka gdzieś tam, z drugiej strony przejścia. Kto widział dwanaście prac ateriksa, wie o czym mówię. W każdym okienku to samo. Taki sam zeszyt, te same dane, inna pieczątka. Po sześciu czy ośmiu pieczątkach kierują mniedo budki na środku przejścia. Jest gdzieś około godz. 6. Idę, nikogo nie ma. Walę do poprzedniego okienka i mówię, że tam nikogo nie ma. Grzela i Szparag już z półtorej godziny kwitną pomiędzy kazachskim a kirgiskim przejściem i nie nic nie mogą zrobić. Mamy wizy tranzytowe, więc nie mogą się cofnąć aby mi pomóc. Muszą tkwić. Wracam więc do poprzedniego okienka a gość mi mówi, że nie wie i to nie jego działka, muszę czekać. Zaczepia mnie jakiś kierowca ciężarówki i mówi, że tam śpią i mam kopać w drzwi. Robię jak mówi. Otwiera zaspany gość w podkoszulku wyraźnie nie zadowolony, że ktoś przerywa mu drzemkę. Podbija mi jednak druk nawet nie otwierając kajetu. Po „chwili” mam wszystkie pieczątki. Oddaje druk, podbijają paszporti mogę jechać. Tak mi się wydawało. Wredny celnik, który nie dostał kasy zastępuje mi drogę. Mam przejechać pasem dla ciężarówek. Stoję skosem, dwa pasy dalej, z lawetą złamaną pod dziwnym kątem, a na pasie dla ciężarówek jest szeroki i głęboki na dwa metry kanał. Nie mam się jak cofnąć i wymanewrować. Jestem zagotowany a on nie ustąpi.
Robię jakieś cuda i z sercem na ramieniu przejeżdżam nad otchłanią. Udało się. Do kabiny wsiadają kumple i jedziemy pod kirgiski szlaban.
Wita nas „Stary wojak Szwejk”. Tak dosłownie wyglądał.
Bierze od nas paszporty, otwiera i z twarzą pokerzysty, wymownym gestem otwartej dłoni pokazuje, że coś powinno być w środku.
- Nie ma. Kazachy wzieli.
Parskną takim śmiechem, że opluł mi szybę. Oddał papiery i z uśmiechem na twarzy zaprosił do Kirgistanu. Po kilku chwilach byliśmy odprawieni.

Opisałem tę przygodę jako przestrogę dla innych. NIE PŁAĆCIE! Dasz raz, będziesz gnębiony na kolejnych przejściach.

Tak na osłodę mojego bleblania:
Stepy Kazachstanu
https://lh4.googleusercontent.com/-c8Kobc9eSOg/UQ0zSsDwuwI/AAAAAAAACDE/4mhDD-SGhSs/s800/DSC00013.JPG
I to co misie lubią najbardziej. Kirgistan, góry.
https://lh3.googleusercontent.com/-_Xjfm2go0k8/UQ1uIRZMLMI/AAAAAAAACDU/s8mg39g7rPs/s800/DSC09854.JPG

Lupus
02.02.2013, 21:54
Ja tam za zwyczaj rżnę idiotę i to generalnie się sprawdza. Mówię po Polsku, głupawo się usmiecham i wchodzę w rolę która wyznaczyli mi mundurowi - facet który pcha się do ich kraju podrózując z bogatej Europy musi być trochę nienormalny. Jak widzą że nic ze mnie nie wycisną to mnie wypychają na zewnątrz, bo im przeszkadzam. To zazwyczaj działa, ale...trzeba być czujnym ;)

Cynciu
02.02.2013, 22:22
Masz 100% racji ale jak wiesz, tu jeszcze podróżowaliśmy nieco inaczej i gonił nas czas. Jakby nam kazali rozpakować busa dla kontroli, to stalibyśmy tam jeszcze do dzisiaj..

Cynciu
02.02.2013, 23:58
Widzę, że społeczeństwo obrazkowe nudzi się tekstem. Teraz będzie więc więcej fotek a mniej pieprzenia.
Krótko na początek. Dzięki Samborowi mamy matę w Biszkeku, gdzie możemy spokojnie zostawić busika i rozpocząć drugi etap. Jednym śladem. Na początek kierujemy się na wschód, dalej na południową stronę Issyk Kul. Olewamy główną, wbijamy w boczne ścieżki i jedziemy jakiś czas przy samej granicy z Kazachstanem. Później niestety musimy pociągnąć nieco asfaltem. Po drodze przerwy na posiłek arbuza po 2 zł za sztukę

https://lh4.googleusercontent.com/-v7UJ1-HEHfE/UQ1-aJM2-EI/AAAAAAAACDk/stymepFC5nw/s800/DSC09466.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-8HrZcSTzYiA/UQ1-sl_L1cI/AAAAAAAACD0/pG2_7jGJaSk/s800/DSC09469.JPG

Po jakichś 150km mamy problem z prądem w Afryce.
DBAJCIE O INSTALACJĘ. Z pomocą Szparaga szybko ruszyliśmy dalej.

Przy dojeździe do jeziora niespodzianka. Szlaban i kup pan bilet. Tego się kurna nie spodziewałem. Chciał nie chciał, płacim i jadziem dalej. Ściemnia się, i na jednym z rozjazdów spaźniam się i rozdzielamy się. Grzela i Szparag w jedną a ja w drógą stronę. Przez jakiś czas szukam ich ale dochodzę do wniosku, że gonitwa po ciemku nie ma sensu. Smsem dogadujemy, że spotykamy się w Derkhan i każdy swoją ścieżką dojeżdża na miejsce. Tak kimamy nad jeziorem.

https://lh5.googleusercontent.com/-tTneWT1M1UA/UQ1_Cb72mmI/AAAAAAAACD8/eq-Mq_Fw1vg/s800/DSC09479.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-aJb2RoTOZM0/UQ1_I2sOQNI/AAAAAAAACEE/hEa6HK6wVp4/s800/DSC09480.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-kknYXwRIb24/UQ1_RnwV87I/AAAAAAAACEM/Zv5UHcRI2ao/s800/DSC09481.JPG

Rankiem wpadamy na na szatański pomysł, aby na azymut przeskoczyć góry opasające Issyk Kul. Super. Ale najpierw tankowanie
Magazyn paliw
https://lh3.googleusercontent.com/-PVs5hRlZMBk/UQ1_esMLIcI/AAAAAAAACEY/orCaAt_lP6o/s800/DSC09488.JPG
Dystrybutor
https://lh4.googleusercontent.com/-Yp7IgPQDbks/UQ1_fP8W6nI/AAAAAAAACEc/rU51hVXO5ls/s800/DSC09486.JPG
tankowanie
https://lh3.googleusercontent.com/-pG7t-C48gvI/UQ1_gIoBphI/AAAAAAAACEk/ArUrZrVlxpg/s800/DSC09485.JPG

Puszczamy się w pierwszą ścieżkę prowadzącą w góry. Ścieżka po chwili okazuje sięsuchym korytem rzeki o piaszczystym dnie. Grzela zalicza pierwszą glebę i mamy znów problem z prądem. Szybko jednak daje się opanować temet.

https://lh4.googleusercontent.com/-2wcmTftcimw/UQ2AWEBmj0I/AAAAAAAACE0/tbPBowu_5as/s800/DSC09489.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-aq0BGeLDfxo/UQ2A8SCH9bI/AAAAAAAACE8/OKVf8nECA8c/s800/DSC09490.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Ytc_HOTcZNY/UQ2A9K5WQ2I/AAAAAAAACFE/NCTGZhpvMUc/s800/DSC09491.JPG

Dróżka okazuje się ślepa. Zawracamy i wbijamy kilka kilometrów dalej w następną.

https://lh4.googleusercontent.com/-m6KaHDQXVIA/UQ2A-IQq5AI/AAAAAAAACFM/HFsGh3b0OII/s800/DSC09493.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-OdrQVIOY-qc/UQ2A-5SB5II/AAAAAAAACFU/435yEjmQIgA/s800/DSC09494.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-PnWDoCG7z40/UQ2A_yTzXJI/AAAAAAAACFc/KoEf5GkO9do/s800/DSC09495.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-48ekXlUNfbU/UQ2BBL9dNTI/AAAAAAAACFk/07EJn8Zd9Ig/s800/DSC09496.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-EVohTickiFI/UQ2BBwT-sDI/AAAAAAAACFs/UFJcA9uHBR0/s800/DSC09497.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-7GRr8UYYfrE/UQ2BC09js0I/AAAAAAAACH4/FJU3lehFB-M/s800/DSC09499.JPG
Pauza na posiłek.
https://lh5.googleusercontent.com/-JFq1wDWua2o/UQ2BD6bEKeI/AAAAAAAACF8/rzOs9U1hir8/s800/DSC09500.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-EbgQoEbSkYs/UQ2BEiKjQsI/AAAAAAAACGE/Y5QbAG9iSYY/s800/DSC09501.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-zKrkUxQMTGw/UQ2BFg9SUGI/AAAAAAAACGM/Z8lNFwA2Igk/s800/DSC09502.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-3MzkNNI4vco/UQ2BGtrZj6I/AAAAAAAACGU/fztjN6wz96k/s800/DSC09503.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-gioGBStf_-4/UQ2BHa_yDrI/AAAAAAAACGg/15oH858THp8/s800/DSC09504.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Y4NeOFnY2Do/UQ2BJJgQpZI/AAAAAAAACGw/MSjeUCgGKYM/s800/DSC09506.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-36il61OeLh8/UQ2BJwJ0JNI/AAAAAAAACG4/yhnqANWPFus/s800/DSC09507.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-pQ3iwvd53W4/UQ2BKiOqhrI/AAAAAAAACHA/ogW3tmR0Jtw/s800/DSC09508.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-SFIhs0oyOt4/UQ2BLZEIUfI/AAAAAAAACHE/x8qJJF896Mc/s800/DSC09509.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5x6znlyIOIw/UQ2BMNMd24I/AAAAAAAACHM/g_4HH4ITZUE/s800/DSC09510.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-2nAeBR23ow4/UQ2BNBmkxgI/AAAAAAAACHU/A8VB12XNS6s/s800/DSC09511.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-T02yQgBFuSs/UQ2BN6MmxdI/AAAAAAAACHc/-SP9y-NSVWA/s800/DSC09512.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Q1CApwAC4UQ/UQ2BOvEQGZI/AAAAAAAACHk/_SEuMMIRpOE/s800/DSC09513.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5rIWDmh-dqc/UQ2BPUI8KEI/AAAAAAAACHs/cNDdyHlJit4/s800/DSC09514.JPG

sebol
03.02.2013, 10:49
Co się działo z tym prądem ??

Cynciu
03.02.2013, 11:31
Co się działo z tym prądem ??

Tu winien fachowo wypowiedzieć się Szparag lub Grzela.

Liczę zresztą, że włączą się do relacji, mnie już pamięć szwankuje.
Jak pochrzanie coś z chronologią lub rozjadą mi się fakty, to nie będzie moja wina, tylko SKS.

Cynciu
03.02.2013, 13:25
Cały dzień kluczyliśmy po górach szukając „swojej drogi“ Gdy tylko udało się znaleźć przełęcz, ominąć szczyt, przejechać górę. Za nią pojawiał się następna i następna. Po kolejnej pojawia się grań która zmusza do odwrotu lub szukania innej ścieżki. Przed wieczorem docieramy do asfaltu i znajdujemy się nad Issyk Kul, na drodze z które z której zjechaliśmy w góry, tylko 20km bliżej Biszkeku. Pora szukać noclegu. Jadąc asfaltem docieramy do Kara Koo (chyba) gdzie odbywają się przygotowania do wielkiego festynu folklorystycznego. Są jurty, orły, tradycyjne stroje i klimat.

https://lh5.googleusercontent.com/-KOFXMFPk4-g/UQ2B2ykkw4I/AAAAAAAACIA/aInYmrIlOCE/s800/DSC09515.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-kPx1zZJDE2M/UQ2B3ptcC2I/AAAAAAAACIM/GR_5AKMyCYs/s800/DSC09517.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ekH1jK7wX-8/UQ2B4oTL0nI/AAAAAAAACIQ/YKnzeewniac/s800/DSC09519.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-HHMudwzuwLs/UQ2B5evgHjI/AAAAAAAACIc/ueffR2D33rc/s512/DSC09521.JPG

Zakładamy bazę w przydrożnej knajpce gdzie posilamy się i planujemy gubienie się w dniu następnym. Do naszego stolika pod parasolem podchodzą Operator z National Geographic (wkupując się czarnym Jaśkiem) i „naczialnik” osady w której gościmy zapraszając nas gorąco na festyn który ma rozpocząć się w dniu następnym. Naczialnik przychodzi ze swoim młodym orłem, opowiadając o nim i prezentując go w całej okazałości. W trakcie prezentacji ściąga z głowy orła kaptur zasłaniający mu oczy. W tym momencie orzeł na chwilę traci równowagę i zsuwa się z ręki opiekuna. Naczialnik niczym zabawką jojo usiłuje narzucić orła na przedramię a ten, rozkłada potężne skrzydła i macha usiłując wrócić na swoje miejsce. Machnięcie tych skrzydełek powoduje, że parasol pod którym siedzimy o mało nie wyrwało razem z betonową podstawą. Kapturek trafia z powrotem na głowę orła i wszystko się uspakaja. Trwało to krótką chwilę ale wyraz oczu Szparaga, który siedział obok orzełka jest bezcenny. Zapamiętam go na zawsze.
Za zaproszenie na festyn dziękujemy ale musimy jechać dalej. Nasz czas nie jest z gumy niestety.

Nie mogę nie wspomnieć o naszym oślim przyjacielu, którego poznaliśmy pod lokalem.
Być może to ten sam osioł który poprzedniego dnia w nocy zmusił mnie do hamowania awaryjnego, włażąc mi centralnie pod motocykl.
Przypałętał się do nas jak tylko pojawiliśmy się pod lokalem i nie odstępował nas do dnia następnego. Osioł owy służył za lokalną taksówkę. Każdy tubylec wychodząc z lokalu, wsiadał na owego osła i jechał do domu. Po chwili osioł wracał i czekał na następnego klienta. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie i osioł wracał za każdym razem.

Na noc rozbiliśmy namioty pod lokalem, by z samego rana móc się posilić i gonić kolejną przygodę.

https://lh5.googleusercontent.com/-P9fzN9MFJtg/UQ2B6MNnQfI/AAAAAAAACIg/btvfaQBeQZU/s800/DSC09523.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-2oHdYPj1Tw0/UQ2B7CdaMBI/AAAAAAAACIo/0Tn0W8EObtw/s800/DSC09524.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-KFl2sTfkr3w/UQ5MRUhy_VI/AAAAAAAACJI/bMWlrmKMH10/s800/DSC09527.JPG

Cynciu
03.02.2013, 14:42
Jeszcze kilka fotek z dnia drugiego

https://lh3.googleusercontent.com/-9czpL6JNOOE/UQ5iRWcrSXI/AAAAAAAACJc/j4LaNDAeUDE/s800/100_0112.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6o-001SitZc/UQ5iTPZKpUI/AAAAAAAACJw/roTwYrfIAww/s800/100_0115.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-tOQkS2QevRU/UQ5iUbMGcII/AAAAAAAACKA/X86EE-Mt1V0/s800/100_0120.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-uIRD9ZVb4bw/UQ5iU4MOROI/AAAAAAAACKI/EpjB-G2IHAU/s800/100_0121.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-OlLTn6Y96gE/UQ5iVkZjRYI/AAAAAAAACKM/6L0meoTSEg8/s800/100_0124.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-fETTcOOvyvc/UQ5iWF0mq2I/AAAAAAAACKU/h_xtTslPxno/s800/100_0128.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-zpIj7pLxsuc/UQ5iW5Nz39I/AAAAAAAACKg/quD6_byFzoc/s800/100_0130.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-IxYsqJ9sICo/UQ5iYTul54I/AAAAAAAACKw/AvJWJ_Rk4JE/s800/100_0134.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-KSwBcKGPNmc/UQ5iY6om_9I/AAAAAAAACK0/5FPej4Qj2yM/s800/100_0135.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-tT5fQpdISZQ/UQ5iZlOmtwI/AAAAAAAACK8/TMpxVKoHM4g/s800/100_0137.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-mMBU88q7In8/UQ5iauh0yMI/AAAAAAAACLE/0ZG1WGdJnBs/s800/100_0138.JPG

piono
03.02.2013, 15:10
Ostatnia fotka wyglada jak awatar Grzeli;)
Cynciu pisz dalej, od razu humor sie poprawia i grypa mniej dokucza...

Cynciu
03.02.2013, 17:11
Rankiem ruszamy z mocnym postanowieniem pokonania gór które poprzedniego dnia sobie z nas zakpiły. Pniemy się na szczyty, pokonujemy brody, jest fantastycznie.

https://lh3.googleusercontent.com/-FN9INZIrwo0/UQ5tazaBHpI/AAAAAAAACLc/h0CjtE36HtA/s800/DSC09539.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-HQLk-gScprY/UQ5tby7aBpI/AAAAAAAACLk/QmGZhF0BX08/s800/DSC09542.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Pg3MT1vMGCM/UQ5tc2TrWKI/AAAAAAAACLs/g9DybqNFs8k/s800/DSC09547.JPG

Mój XT-tuś szedł jak burza. Tak się wkręciłem, że byłbym w stanie stanąć w szranki z Teddim. Nie ma dla nas przeszkód. Tak sobie dumając, zamiast jechać trawersami, poszedłem na strzałę centralnie pod górę. Jadę coraz ostrzej pod górę, ostrzej, ostrzej, kępka trawy podbija przednie koło i walę się na plecy, a moto na mnie. Moja pierwsza gleba. Poleciałem na plecy, na plecach – plecak, w plecaku butelka koniaku Biszkek. Nawiasem mówiąc jest chyba szczytem głupoty wozić w plecaku szklaną butelkę. Pierwsza myśl – Kurde nasz Biszkek! Jest, jest cały. Tak go nie można wozić. Trzeba go wypić!

https://lh4.googleusercontent.com/-j_-wcRVLacw/UQ5tduuDOJI/AAAAAAAACMc/OwFlJp99E7M/s800/DSC09551.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-AmtoVOl-oKs/UQ5tegPsjDI/AAAAAAAACL8/Z6wHCNJXeEM/s800/DSC09553.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-zUjzFXUvsGI/UQ5tfngI2JI/AAAAAAAACME/-_kK1hnWnKs/s800/DSC09557.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-T-XulHAER1Y/UQ5tgViXHtI/AAAAAAAACMg/joJQaRy-fEI/s800/DSC09558.JPG

Gdzieś w górach kończy się dróżka. Rozdzielamy się. Paweł rusza w lewo, ja wspinam się coraz wyżej, Grzela rusza po chwili za szparagiem. Wjeżdżam coraz wyżej i wyżej. Łagodne szczyty przechodzą jeden w drugi. Tracę poczucie czasu i zachwycam się przestrzeniami.
W pewnym momencie dostrzegam pędzących w moją stronę dwóch jeźdźców. Dopadają mnie twierdząc, że gonią mnie aby przekazać, iż moi koledzy czekają na mnie gdzieś tam na drodze, znacznie niżej. Skoro już mnie dopadli to chcą abym zrobił im zdjęcie z motocyklem. Robimy fotkę i pytam jak im owe zdjęcie przesłać. Początkowo dukają adres swojej jurty który usiłuję zapisać. Na moje pytanie, czy na pewno tu list dojdzie, młodszy stwierdza:
- Wiesz co, w sumie, to możesz wysłać mi na e-mail.
Szczęka mi opadła. Apropo, adres e-mail gdzieś kurna zasiałem.

https://lh5.googleusercontent.com/-q7CS6FjaXCg/UQ5thJWGQcI/AAAAAAAACMU/fgow4kcR24s/s800/DSC09559.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-E3VMJ6o8ra8/UQ59Y5k0JbI/AAAAAAAACM8/x39yuaavPt0/s800/DSC09560.JPG

Rąsia, rąsia, jadę szukać kumpli. Są, siedzą na skarpie i są jacyś smutni. Przez moment myślałem, że martwią się o kolegę. Nie, nie tym razem.
Dr-ka Szparaga niestety nie miała osłony pod silnikiem i jedno ze spotkań z kamolkiem kończy się dziurą w karterze. Kapie olej i moto prosi o pomoc. Takie drobnostki jednak nie są w stanie nas powstrzymać. Poksipol, pół godziny przerwy i możemy gonić dalej.

https://lh5.googleusercontent.com/-N-FoDvbJRiw/UQ59aZEh8rI/AAAAAAAACNI/qw-5oJ_dax4/s800/DSC09562.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ZWzEfZJQTJw/UQ59Zr66UbI/AAAAAAAACNE/xwbiF8P74Os/s800/DSC09561.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-OsdaDox9eZ4/UQ59bUJ6slI/AAAAAAAACR0/5Mm5WQJ47QM/s800/DSC09564.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-EnoXncxV89E/UQ59chF7gnI/AAAAAAAACNY/Jo-X_f9g9ek/s800/DSC09565.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-NwBzy1P52pQ/UQ59dSxaE3I/AAAAAAAACNg/s_2iyypQf8s/s800/DSC09567.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-yDSDcKC5Uy4/UQ59e204qeI/AAAAAAAACNo/Pr7wyG6mQhY/s800/DSC09569.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Y0Rxox1uGDc/UQ59fsHZ31I/AAAAAAAACNw/j-SHcWaNfiA/s800/DSC09572.JPG

Kończy się paliwo. Zjeżdżamy więc do najbliższej wioski na kolejne „Kirgiskie” tankowanie i zakupy. Nie ma to jak klimat folkowy.

https://lh5.googleusercontent.com/-g851idQd3Kg/UQ6Epr5MMdI/AAAAAAAACSk/XBoxK0E4iqw/s640/Butelkowe%2520tankowanie.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-P3ecG5K22b0/UQ59gfAh4eI/AAAAAAAACN4/DfgOAjPkRzI/s800/DSC09575.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-iDzoYWr8Tsk/UQ59hSPN-6I/AAAAAAAACOE/W4A4WwJufkk/s800/DSC09576.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-IsSKTDNZKBo/UQ59iQOgD5I/AAAAAAAACR4/zqixJtLi3Rs/s800/DSC09577.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-UMXWc6HH500/UQ59i0Xk1oI/AAAAAAAACOU/TeaorybGAgE/s800/DSC09578.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-tB3vknd9ISA/UQ59lMBvtYI/AAAAAAAACOs/SSpzYCz-Dfg/s800/100_0160.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-36OsN_ZvNkM/UQ59l5x6teI/AAAAAAAACO0/Zu2zD_X1AAU/s800/100_0161.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-O8w8xumsYwA/UQ59mq3StAI/AAAAAAAACO8/4TIEMWLwMIM/s800/100_0166.JPG

Zakupy zrobione więc nawrotka i w góry.

https://lh3.googleusercontent.com/-3TTIBS9lGAY/UQ59jrri6BI/AAAAAAAACOY/kL473YE9XHs/s800/100_0140.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-PfXssjF-a1k/UQ59nJHOxbI/AAAAAAAACPA/UYowO6w_kxQ/s800/100_0171.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-R69nBjWNXN8/UQ59n3A7RuI/AAAAAAAACPI/2a0nd_HatNE/s800/100_0172.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-YCMJbBnvEFc/UQ59orFgqlI/AAAAAAAACPQ/iSlyouqNarw/s800/100_0173.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-VrVGsrCwhDU/UQ59pSNLYTI/AAAAAAAACPY/Vo-u_MByrZI/s800/100_0174.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-hgwUAjg3VYI/UQ59rdmCEvI/AAAAAAAACPo/ANcIJYmCONU/s800/DSC09581.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-5U_QFg4Vaoo/UQ59s_gL6EI/AAAAAAAACP4/zcdSFbedTBM/s800/DSC09583.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-mkfU6uwMXS8/UQ59uJb4g7I/AAAAAAAACQE/b4js_mpQkB0/s800/DSC09585.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Ku6COXEOTnE/UQ59wijmu4I/AAAAAAAACQY/oBP13WkMMqw/s800/DSC09590.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-y9EiEqlqnLo/UQ59xidQAeI/AAAAAAAACQg/KMZ0Bu1_xoY/s800/DSC09592.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-q-ijfo-0Kec/UQ59ziRXDCI/AAAAAAAACQw/6GNvS2xyfrM/s800/DSC09595.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Z0eCdFLic-A/UQ591VcpQ4I/AAAAAAAACR8/SwUxXa3L51g/s800/DSC09597.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-uil0R9CqCoE/UQ593jr-K-I/AAAAAAAACSE/7eYHnhhXQ_w/s800/DSC09601.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Td2KVUjKmA0/UQ595B7PDtI/AAAAAAAACRg/NL_Adtnqyrg/s800/DSC09608.JPG

Rojek
03.02.2013, 18:21
Krajobrazy niesamowite, a historia z tym emailem:haha2:

sebol
03.02.2013, 20:30
A nie byłoby szybciej w pierwszą stronę przez Ukrainę jechać ? Trochę kilometrów nadłożyliście przez Litwę .

szparag
03.02.2013, 20:41
Może i było by szybciej, ale, mieliśmy jedenaście motocykli, nas było trzech, motocykle w większości miały rumuńskie numery. Targaliśmy motocykle klientów Sambora. Na rosyjskiej granicy obowiązuje zasada " jeden człowiek, jeden pojazd ", a no i jeszcze mieliśmy samochód i lawetę.
Decyzja była dokładnie przemyślana :).
Pozdrawiam.

gdziala
03.02.2013, 21:10
No,ale w koncu rosyjska granice trzeba przejechac i co tam dalej nie ma problemu i ta zasada nie obowiazuje?

szparag
03.02.2013, 21:11
Na tej granicy nie ma żadnych zasad.

Cynciu
03.02.2013, 21:21
A nie byłoby szybciej w pierwszą stronę przez Ukrainę jechać ? Trochę kilometrów nadłożyliście przez Litwę .

Jadąc z Warszawy najkrótsza - najszybsza droga wiedzie przez Białoruś. Tam są największe problemy na granicy dla Polaków. Zaznaczem też, że mieliśmy w planie jeszcze Astanę.
Różnica pomiędzy trasą przez Ukrainę a przez Litwę to około 300km (ale po gorszych drogach) Przy 6 500km te 300 to pikuś.
Jechaliśmy też ciężkim zestawem w związku z czym, zależało nam aby w miarę łagodnie przelecieć Ural.
Między innymi stąd taki a nie inny wybór trasy.

No,ale w koncu rosyjska granice trzeba przejechac i co tam dalej nie ma problemu i ta zasada nie obowiazuje?

Na różnych granicach, różnie "lubią" Polaków.

gdziala
03.02.2013, 21:24
Na nasze szczescie sa jeszcze takie granice....ale chyba lepiej sie jedzie jak nie ma granic i nie trzeba nic do paszportu wkladac.
:webers:Pozdrawiam

Cynciu
03.02.2013, 23:39
Lecimy - filmik dla zachowania równowagi :D

3ElY5wOwzgM

Tomek-KLI
04.02.2013, 16:54
Muzyka w tym filmiku wymiata :D

sebol
07.02.2013, 21:19
Coś się zacięło ? Pisać :umowa:

Cynciu
07.02.2013, 21:33
Proszszsz.

Pniemy się w góry na żywioł. Szutrówka zmienia się w polną drogę, ta w dróżkę, a potem to już tylko na nos. Nawigacja gada: Zakluczenie ze sputnikami, nie ustanowlieno. No to co, jedziemy. Czasem pytamy o drogę na Song Kul napotkanych pasterzy ale to na nic. Wiedzą, ze to piękne miejsce ale nigdy tam żaden nie był, i nie wie jak tam dojechać. Pytamy więc „Jak za tą górę dojechać” Resztę słyszeliście na pierwszym filmiku. Przed wieczorem przepychamy motki przez rzeczkę która zmoczyła nam jaja. Za rzeczką robi się coraz trudniej. Kamyczki urosły do wielkości telewizora Rubin i jest ich coraz gęściej a my się pniemy. Pierwszą glebę zalicza Grzela. Kolejną Szparag, łamiąc klamkę. Mamy dość, rozbijamy obóz. Ja i Grzela rozrzucamy namioty a Paweł karimatę i kamień pod głowę. Pichcimy żarełko i kimono bo już ciemno. Nocka dość trudna. Zimno, kamieniście, „skośnie” całą noc się zsuwam w kąt. Przed Świtem budzi mnie mikro trzęsienie ziemi. Przeżywam to po raz drugi. (Nie wiem czy opisywałem pierwsze). Mało przyjemne uczucie.
Rano herbatka i reanimacja klamki. Nie mamy klamki do DR-ki ale paweł ma od Afryki więc przerabia ją przy pomocy pilniczka do paznokci. Trza mieć samozaparcie.

Ze smutkiem stwierdzamy, że czas nam ucieka a my kręcimy się trzeci dzień prawie w miejscu. Jest zajebiście ale czas z gumy nie jest. Przed nami jeszcze cały Kirgistan a jeszcze troszkę wierzymy, że uda nam się wjechać do Tadżykistanu.
Spuszczamy się z góry i odnajdujemy właściwą ścieżkę nad Song Kul.

https://lh4.googleusercontent.com/-lRmKMEXhAyM/URQF2vEVgtI/AAAAAAAACU0/WT2IAF4YSqI/s800/DSC09603.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-gcdgRxZ95kk/URQF32aQlHI/AAAAAAAACTY/koMo5BiWRF8/s800/DSC09604.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-IvjWUE6qhVU/URQF4rMJ1-I/AAAAAAAACTg/ZvlmTJXfVv0/s800/DSC09605.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-IGbS-zxr7fI/URQF5YrL6XI/AAAAAAAACTo/PIupVHjOtOI/s800/100_0181.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-W9CNqAihsOk/URQF531WxnI/AAAAAAAACTw/r-qa3JJlmcM/s800/100_0183.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-3A5ayjDPJtE/URQF6VhciwI/AAAAAAAACT4/zThvXdnnHPY/s800/100_0185.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-b71XLWPKItI/URQF7CI3xQI/AAAAAAAACUA/zMWsRWxZBXU/s800/100_0186.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Sl8-ZSxaP-E/URQF7tLQMpI/AAAAAAAACUI/0Wl4Fq8Vxnw/s800/100_0187.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-oby6frEq774/URQF8ovub2I/AAAAAAAACUQ/LIcIJbWRIaU/s800/DSC09616.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-83Upj23KqQM/URQF9iK1cUI/AAAAAAAACUY/bpLlAXmQXJs/s800/DSC09621.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-t1DFmx3Md2I/URQF-r_c1cI/AAAAAAAACUg/9Uyw0lKIYss/s800/DSC09623.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-nKPeXCH5dPk/URQF_2c8_hI/AAAAAAAACUo/9n0AUTNMQp8/s800/DSC09624.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-NZtdGjO2q1I/URQGA7Mj4YI/AAAAAAAACUw/N4J0zEJ32zU/s800/DSC09627.JPG

Po południu docieramy do jeziora. Jest fantastyczne! Droga nad samo jezioro wiodła serpentynami szutrowymi i dała okazję aby się nieco wyszaleć. Samo jezioro widoczne w oddali, otoczone jest rozległym pasem bagnisk które latem, podeschnięte służą za pastwiska. Z daleka widzimy kilkanaście jurt pasterskich i wiele stad pasących się na żyznych łąkach. Cały ten obszar otoczony jest pasmem poszarpanych górskich szczytów. Ruszamy w stronę jeziora, mijamy jurty i gnamy na strzałę w stronę wody. Trawa robi się coraz gęstsza, pojawiają się spore kępy i bez ostrzeżenia lecę przez kierownicę. W chwili gdy ja twarz pakuję w kępę trawy, Szparag bez schodzenia z motocykla sprawdza łożyska kiwaczki w moim rumaku. Wjechaliśmy w pas wyschniętych bagien, Pomiędzy kępami są niewidoczne, półmetrowe doły. W taki właśnie wpadłem. Robimy pauzę na kontemplację, potem odbijamy nieco od jeziora i walimy wokoło. Gdy słońce chyli się już ku zachodowi znajdujemy jurtę w której bierzemy nocleg i żarełko.

https://lh3.googleusercontent.com/-NobKteS3oi8/URQMx3vzuiI/AAAAAAAACU8/tVk-ukRGuL4/s800/DSC09631.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-d0lUezbXHEo/URQMzpiVPrI/AAAAAAAACVM/D86c8MAhb2A/s800/DSC09640.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-uFqnk8RByGw/URQM0COatHI/AAAAAAAACVU/sfTccpVtKA0/s800/DSC09641.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-rZCkJ7Q1PQY/URQM0xvTxcI/AAAAAAAACVc/y8ixlBvsVkk/s800/DSC09643.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-kIRd9viSPAI/URQM2W_W0-I/AAAAAAAACVs/Y6ukfm6LsSw/s800/DSC09647.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-jkC6Oj-SfOc/URQM23Bc2RI/AAAAAAAACXg/wn_TrtjsdK4/s800/DSC09650.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-y9PAdF0FeR4/URQM3RIdMdI/AAAAAAAACV8/ikNRQUQnSyY/s800/DSC09652.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-U5Ajpvl-9Go/URQM4JFRAYI/AAAAAAAACWE/vORWkzilKdA/s800/DSC09655.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-PteQcOj-OKM/URQM4rr_1_I/AAAAAAAACWM/0T1xxf99cZ8/s800/DSC09665.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-I033WqXQ6Nc/URQM6uzIiBI/AAAAAAAACWk/IIkF4QXCiag/s800/DSC09678.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-VmqvufRnKfE/URQM-PPwHkI/AAAAAAAACWs/0xMIa7FNQyg/s800/DSC09683.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-41FNBV-80DE/URQM---vZ3I/AAAAAAAACW0/W2FxSvhsZ8c/s800/DSC09685.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Cy-mY3D1hyI/URQM_mjOomI/AAAAAAAACW8/nmnOhtEQaRk/s800/DSC09686.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-OnP782nb7as/URQNAI2L6AI/AAAAAAAACXE/1hNrYTsR2Sc/s800/DSC09690.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-bJOLvx__ceg/URQNBrrpK_I/AAAAAAAACXk/otcelDymwfs/s800/DSC09696.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-zdgbnG8sAIo/URQNCU4WhmI/AAAAAAAACXc/RGyw2qRjLiI/s800/DSC09701.JPG

mygosia
07.02.2013, 21:54
Kurde!

Rojek
08.02.2013, 13:42
Piknie tam.

Cynciu
08.02.2013, 20:40
W ciepełku jurty spało się mega komfortowo. Rankiem znów ruszamy na szlak. Celem jest Jalal Abad. Przed nami piękna, równa, szeroka
szutrówka wzdłuż jeziora i dalej przez góry. Co tu dużo mówić, zapierdalamy. Ja jadę pierwszy. Pogoda fantastyczna, szuter gładki,
aż się prosi aby odkręcić. Wylatuję na niewielkie wzniesienie, ptrzę a tu kurna BRAK DROGI.
Woda spływająca z gór zabrała drogę. Przede mną jest nagłe obniżenie w poprzek drogi, szerokie na kilka metrów.
No, nagłe to ono jest przy 100km/h, przy 15-20 można przejechać nawet samochodem.
Na hamowanie już czasu nie było, jedyne co mogłem zrobić, to dodać gazu.
Przeżyłem i nawet się nie przewróciłem. Jadący za mną Szparag widział co się dzieje i zwolnił ale śmiał się przez kolejne 15 minut.
Do Jalala Bad jest kawałek drogi, ale jakiej drogi. Na którymś rozjeździe wybieramy wybieramy dłóższą ale chyba ciekawszą ściezkę.
(Tą drugą też trzeba będzie kiedyś przejechać.)

https://lh4.googleusercontent.com/-_QM_V0Vic-s/URVMcdsZG-I/AAAAAAAACYQ/gIpmuhjQ_2w/s800/100_0202.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-UueYjWqR1wo/URVMcyBnFlI/AAAAAAAACYY/ecfNaKnhPzA/s800/100_0203.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-0BIIrSJdFGg/URVMd2k_ftI/AAAAAAAACYo/NH5e4pdhdy0/s800/100_0205.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Uf7JtZnMXUY/URVMevfQYTI/AAAAAAAACYw/hxJYZ_zE-nQ/s800/100_0208.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-88uDY8LUHFo/URVMfCD2xWI/AAAAAAAACY4/yM9S9ubGoW8/s800/100_0209.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-7Kn7Zv2q8yw/URVMhMIth8I/AAAAAAAACZQ/iWWk9fIhsA4/s800/100_0216.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-R-pS4QdJB8U/URVMh1lfrnI/AAAAAAAACZg/z-XbR6lPqgY/s800/DSC09715.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-hVIrrPBwpwM/URVMibwTL2I/AAAAAAAACbI/HkCTNebeKw8/s800/DSC09717.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-MJjic8CkGHg/URVMjSJydDI/AAAAAAAACZs/Fz5IbIz2amI/s800/DSC09719.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-4vu1DqozO48/URVMl9-7N2I/AAAAAAAACZ0/zRO4aytTXFU/s800/DSC09725.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-zFPC6ZSXzoU/URVMnFTwevI/AAAAAAAACZ8/4nVnEOZRqWQ/s800/DSC09730.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-b_djpKaOrIo/URVMoRRE1mI/AAAAAAAACaE/9sHHAnzKUxk/s800/DSC09731.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-pb6fmWa6jTU/URVMpax8H-I/AAAAAAAACaM/ZqgWUPWASWY/s800/DSC09733.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-FgDQ6f8nc4w/URVMq6pBqmI/AAAAAAAACaU/Af68DcO1ocU/s800/DSC09742.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6xzoyTAKqjE/URVMr07kaGI/AAAAAAAACac/zm_h24v1ELM/s800/DSC09744.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-_JUXX3qdJ1M/URVMs50d1OI/AAAAAAAACak/BwOCuKyIOgc/s800/DSC09749.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-bC2Hp7njskw/URVMuMo3CnI/AAAAAAAACas/gC4m4xAH8Jo/s800/DSC09752.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-r8qZ9XSfcrM/URVMvF6b8ZI/AAAAAAAACa0/DfDmLbrlNVU/s800/DSC09753.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-zYxIgNMQ1iw/URVMwQlHwzI/AAAAAAAACa8/oic0iqLztAY/s800/DSC09757.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ZlOSSd9OUm0/URVMxOa87jI/AAAAAAAACbE/b4hIjWhEodc/s800/DSC09765.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-WmMxEy1Ppdk/URVMyi-2b_I/AAAAAAAACbY/mpYHHa3aefA/s800/DSC09770.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-plx5FYaC1JY/URVMzjpBzuI/AAAAAAAACbg/FKGFo4__wzk/s800/DSC09771.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-w6m30ddWU7I/URVM0Ts9KrI/AAAAAAAACbo/2OQ1mtOcnis/s800/DSC09772.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-fNLxtee1-RM/URVM02lgSLI/AAAAAAAACbw/FhEdLQdzmgg/s800/DSC09775.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Kzs2IIUrgpc/URVM1SWVmwI/AAAAAAAACb4/R63V4DP5zi0/s800/DSC09777.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-9CSjoCivfP8/URVM2EHXcdI/AAAAAAAACcA/d7N_mAyZHD0/s800/DSC09778.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-8fVv3EfrNbA/URVM2uMf0iI/AAAAAAAACcI/PdS98Ag3ruw/s800/DSC09780.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-aNNX8AxWzS8/URVM3OJsjXI/AAAAAAAACcQ/klQF9Sis9n8/s800/DSC09781.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-L-moHmPejNw/URVM4dvB2sI/AAAAAAAACcg/TYTLDIZBzLs/s800/DSC09788.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-5sfSFySkIKA/URVM6BjGt7I/AAAAAAAACcw/ZLV4qc0v77Y/s800/DSC09792.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-i1mpmxhPd18/URVM8MUMYwI/AAAAAAAACdI/-YhrOwNQcEA/s800/DSC09795.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-OxCCf7nCOPc/URVM-iAZ5zI/AAAAAAAACdg/EYxQRPU-MEo/s800/DSC09798.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-god4CcMIn38/URVM_X_ckoI/AAAAAAAACdo/5cyBl0FnSwo/s800/DSC09801.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-S779i62UiaY/URVM_jyZ73I/AAAAAAAACdw/d_ME821dspo/s800/100_0225.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-yCnNDVrmZi4/URVNARBSilI/AAAAAAAACd4/ZQT2-gcIrOs/s800/100_0226.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-eYAij6br7DY/URVNA7oYjSI/AAAAAAAACeA/at98Kkco6dk/s800/100_0227.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-uErXVQ9cnuM/URVNCRAhk6I/AAAAAAAACeY/SR6yAhjeCHA/s800/100_0231.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-XLnR1EE1-6E/URVND8oIuBI/AAAAAAAACeo/fEJFGpcM4qQ/s800/DSC09813.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Qz7Ivhn_pkI/URVNEXl3UuI/AAAAAAAACew/PBwfABJV1po/s800/DSC09816.JPG

No widzieliście cząstkę tego, co cieszyło nasze oczy. Drogi ubywało ale Grzela jakoś zgłodniał. Zgłodniał to zatrzymalim się, aby kolega się posilił.
Ja ze Szparagiem relaksik i kupka, a Grzela zupka. Zemsta Faraona, nie kazała na siebie długo czekać.

https://lh6.googleusercontent.com/-F05x8oYS4f8/URVNGCqsClI/AAAAAAAACfA/sE_ADJvV_Ak/s800/DSC09818.JPG

redrobo
08.02.2013, 22:32
A niech to suchy pies ściśnie i zimny piorun stuknie, to je to.

Nomad
08.02.2013, 22:51
A niech to suchy pies ściśnie i zimny piorun stuknie, to je to.
W rzeczy samej, aż trudno się oderwać. :at: gdzie ta wiosna ?

matjas
08.02.2013, 23:54
https://lh6.googleusercontent.com/-F05x8oYS4f8/URVNGCqsClI/AAAAAAAACfA/sE_ADJvV_Ak/s800/DSC09818.JPG

po posiłku w lokalu gastrycznym 'BEK-ŻAR' musiała być zemsta :haha2:

Cynciu
09.02.2013, 16:51
Droga daleka + piękne widoki = spore opóźnienie.
Jak Wspominałem, naszym celem na dziś jest Jalala Bad. W górach łapie nas noc i mocno zwalniamy tempo. Zatrzymujemy się pod jakimś sklepem
ze 40km przed miastem na zakupy i wykonujemy SMS-a do przyjaciela, w sprawie lokalizacji jakiegoś lokum. Przychodzi odpowiedź:
- Szukajcie w Jalala Bad księdza Krzysztofa.
No to fajnie. Trzeba znaleźć kościół. Wracam do sklepu i pytam sprzedawcy, czy wie gdzie jest w Jalala Bad kościół, pokazując paluchami krzyż.
Sprzedawca mówi, że nie wie, bo on jest z tych. Tu łapie się za uszy i wali pokłony prawie uderzając czołem w ladę. Po chwili obaj wybuchamy śmiechem.
Jedziemy, w Jalala Bad jesteśmy przed północą. Krążymy po mieście które tętni życiem w poszukiwaniu kościoła. Znajdujemy kościół ale prawosławny
i od dawna nieczynny, jeśli można tak to ująć. Jest koło pierwszej darujemy sobie księdza i ruszamy w poszukiwaniu jakiegokolwiek łóżka. Grzela znajduje
po chwili. Na środku głównej ulicy, nad drzwiami budynku przypominającego nasz komunistyczny hotel robotniczy, wisi dumnie napis: GASTINICA.
Grzela robi rekonesans i już wiemy. Są wolne pokoje, cena przystępna. Bierzemy. Parkingu niet ale mila Pani pozwala wjechać na recepcję gdzie będzie całą
noc kiblować. Do drzwi prowadzi z dziesięć schodów lecz mamy przeca motocykle ędurro. Szparag pierwszy odkręca i na pełnym gazie wjeżdża pod samą ladę.
Po krótkiej chwili wszystkie trzy mustangi prężą się w recepcji. Podchodzimy do Pani a ta zadaje nieco dziwne, jak na okoliczności pytanie:
- Czy jesteśmy pewni, że chcemy tu spać?
- Tak kurna, jest po pierwszej a my jesteśmy lekko wykończeni.
Płacimy i dostajemy trzy klucze. Jakieś śmieszne. Takie małe jak do kłódki walizkowej.
Bierzemy i kierujemy się na pięterko. Pokonujemy ciemne, kręte, schody i wychodzimy na długi korytarz. Tu wali już komuną na całego. Obskurne ściany
poprzetykane są z lewej i prawej drzwiami wątpliwej urody. Odnajdujemy swoje drzwi. Są zamknięte na skobel i kłódkę. Jak drzwi od chlewika. Z drugiej
strony korytarza skrzypnęły drzwi i wysunęła się z nich bardzo młoda i ładna niewiasta chińskiej urody. Z torebką w jednej i butelką plastikową w drugiej
ręce kieruje się (chyba) w stronę toalety. Uśmiech – uśmiech i znika. Otwieramy kłódkę, lekkie pchnięcie drzwi i otwierają się z głuchym jękiem obnażając
wnętrze naszego lokum. Pokój jest duży, przestronny a całe umeblowanie stanowi duże łoże małżeńskie, stojące na środku dłuższej ściany. Resztę
umeblowania stanowi rząd gwoździ wbity w drzwi od strony wewnętrznej. Te gwoździe to pewnie jest garderoba. Korytarzem przemyka kolejna urodziwa dziewoja.

Kurwa! (w tym mejscu to właściwe słowo) Jesteśmy w burdelu! Domu uciech!

Otwieramy kolejne pokoje i wszystkie są identyczne. Trzeba wyskoczyć po jakieś piwko lub inny zobojętniacz warunków. Na misję zakupową ruszą Grzela i Szparag.
Ja mam chęć się wykąpać. Zrzucamy graty. Grzela na środku podłogi zostawia kask, gasi światło i wychodzą. Ja (po zamknięciu kłódki) zabieram ręcznik,
przybory toaletowe i idę szukać łazienki. Już w połowie korytarza mój węch potwierdził, że idę we właściwym kierunku. Z każdym krokiem coraz mniej pragnę
kąpieli.
Są drzwi. Toaleta koedukacyjna ale panienki już gdzieś wsiąkły. Dotarłem do źródła zapachu. Rozglądam się. Dziura w podłodze wiadomego przeznaczenia,
obok ze ściany wystaje kawałek rury. To prysznic, pod którym za nic bym nie stanął. Na drugiej ścianie jest umywalka ale mydła bym na niej nie położył.
OK. Już wiem. Dziś będzie dzień dziecka. Zresztą po co się myć skoro jutro znów się pobrudzę. No dobra. Zraszam ręce i twarz. To wystarczy, i tak ryzyko było duże. Wychodzę na korytarz i kieruje się w stronę pokoju. Z drugiego końca zmierza w moją stronę Chińczyk. Ubrany jest w klapki i slipki, które już dawno zapomniały,
że była w nich gumka. Spod slipek radośnie wygląda gęsta czupryna. Kolo wali centralnie do mnie i z uśmiechem na twarzy zagaduje.
- Cześć, ja Kola, jak masz na imię?
- Artur. Odpowiadam, szukając wzrokiem drogi ewentualnej ewakuacji.
- Jak Ci się podoba Twój pokój? U mnie jest wypas. Jak chcesz możesz do mnie się przenieść.
- No nie, dziękuję ale jestem zmęczony, zresztą nie jestem sam.
Kąciki jego ust wędrują ku górze, a ja już wiem, że ten uśmieszek wcale mi się nie podoba. Bardzo uprzejmie i szybciutko żegnam mojego nowego „przyjaciela”
i spierdzielam do swojego pokoju. Nie wiedziałem, że w butach crossowych można tak szybko chodzić. Zamykam się na cztery spusty, a właściwie na mały suwak
i haczyk. Mój pokój, moja oaza, mój bezpieczny azyl. Jaki on teraz piękny.

Dżisus. Miałem branie! W dodatku byłem brany przez krótkiego Chińczyka w majtkach bez gumki. Jak ja to opowiem w domu. Czemu to chociaż nie była „Ona”
tylko „On” i to taki.

Po chwili wracają z zakupów Grzela i Szparag. Wychodzę i otwieramy pokój Grzeli. Coś jednak nie jest tak jak przed chwilą. Kask zostawiony na podłodze zdaje
się, żyć własnym życiem. Jakby chciał wyjść z mrocznego pokoju. Zapalamy światło a spod kasku ewakuują się dziesiątki karaluchów. OK. Dziękujemy, idziemy
do pokoju Szparaga. Tu wszystko jest tak jak zostawiliśmy. Otwieramy winko, a ja już chyba mam dość butów krosowych. Na boso się nie odważę a klapki są na
dole przy motocyklu.
-Idę po klapki.
I ruszam. Najpierw korytarz, klatka schodowa. Im niżej, tym ciemniej. Na dole, wprost schodów jest pomieszczenie, puste, bez drzwi, z dużym oknem wychodzącym
na ulicę. Zaglądam do środka ale jest za ciemno, nie wiele widać. Zapalam latarkę. Jej światło pada bezpośrednio na twarz kobiety śpiącej na betonowej posadzce i
przykrytej jakąś derką.
- Spierdalaj. Warknęła.
Tak naprawdę nie wiem co powiedziała ale w wolnym tłumaczeniu było to na pewno spierdalaj. Światło latarki zgasło zanim zdążyłem dotknąć wyłącznika.
Powoli wycofałem się i za moment już w klapeczkach degustowaliśmy wino marki Wino. Nie ma szans, nie śpimy tu! Przebidujemy do rana i spadamy.
- Jak chcecie. Ja idę się przespać. Padam z nóg. Jutro mamy kawał drogi.
Oświadcza stanowczo Grzela. Szparag przeciągną wzrokiem po naszym przyjacielu i rzekł:
- W takim razie Grzela, KARALUCHY POD PODUCHY.
Umarłem ze śmiechu. To się nazywa dobrać tekst do miejsca i czasu. Karaluchy pod poduchy.
Ze Szparagiem poszliśmy w miasto, sprawdzić czy inne wina są równie wyborne. Nocnych sklepów nie brakowało.
Na męskich rozmowach w mieście troszkę nam zeszło i do hotelu dotarliśmy gdzieś 6-7 nad ranem. Grzela jeszcze spał. Zaleliśmy na chwilę na wyrku, aby dać
nieco luzu zmęczonym kończynom.
- Trzeba obudzić Grze...
Resztę usłyszał tylko Morfeusz który wyrwał mnie z rzeczywistości.

O godzinie 10 rano zameldowaliśmy się przy motocyklach. Powitała nas uśmiechem pani recepcjonistka i pani trafiona światłem mojej latarki. Krótkie pożegnanie i jazda, walimy dalej, na południe.
Ale o tem, potem.

https://lh3.googleusercontent.com/-6Ah_a3Fd28Y/URZmIOw46LI/AAAAAAAACf4/o_a2W3EnM3w/s640/Zaczarowany%2520hotel.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-wExqnGMbPwo/URZmJisL-8I/AAAAAAAACgY/bG2bOZQ9Sig/s800/DSC09805.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-sSqAfrau9fQ/URZmJD7tCAI/AAAAAAAACgI/zULeRV9kHlc/s640/Zaczarowany%2520hotel-002.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-SXylDrHgS-I/URZmJTTZ5lI/AAAAAAAACgQ/c4-uTqQh8O4/s640/Zaczarowany%2520hotel-003.jpg


Na koniec filmik. Oglądać tylko z dźwiękiem !
U0wrtXqXJkQ

betu
09.02.2013, 17:31
Cynciu-tu nic nie ma.Filmik wcielo.Zadzialaj jeszcze raz zeby stal sie cud.

A mam jedno pytanie:-skad wiedzieliscie gdzie mozna zatankowac benzyne?To bylo planowane czy takie sporadyczne tankowanie?

Cynciu
09.02.2013, 17:52
Cynciu-tu nic nie ma.Filmik wcielo.Zadzialaj jeszcze raz zeby stal sie cud.

A mam jedno pytanie:-skad wiedzieliscie gdzie mozna zatankowac benzyne?To bylo planowane czy takie sporadyczne tankowanie?

Na samym dole masz link "zaczarowany hotel" kliknij go a otworzy się filmik.

Wszystko było spontaniczne. Wjeżdżasz do wioski i pytasz gdzie można kupić benzynę. Pokazują lub prowadzą cię do właściwego miejsca. W każdej wsi w górach jest ktoś, kto handlije paliwem. Czasem na płocie jest reklama - napis

betu
09.02.2013, 17:58
nie chce sie powtarzac,ale.....otwiera sie picasa i tyle.Filmiku niet.Strony nie znaleziono-tylko tyle moge sie doczytac :-(

Z ta benzyna to bylby wielki problem-w na takiem wielkim terenie cokolwiek kupic.

motoMAUROxrv
09.02.2013, 18:30
Kurczę, -żeby oddać moje wrażenia z lektury Waszej relacji, posłużę się emotikonkami :Thumbs_Up::haha2::eek::lol19::drif::bow:... bo brak mi słów, -w przeciwieństwie do Ciebie. Twój niesamowity opis, przeplatany soczyście humorem po prostu powala (również ze śmiechu). Chyba nie ma takiego, komu nie poprawiłby nastroju i nie pobudził wyobraźni i marzeń.:at::bow::drif::D

Cynciu
09.02.2013, 20:06
MAURO, zarumieniłem się:o. Miło mi, że moje wypociny się czyta.

Nad filmikiem pracuję, nie wiem co nie bangla.

PS.

Po powrocie usłyszałem:

- To ja Was do księdza Krzysztofa wysłałem, a wyście w burdelu wylądowali? :D

mygosia
09.02.2013, 22:24
Rotfl!
:D

Cynciu
09.02.2013, 22:33
Filmik już działa :)

Cynciu
09.02.2013, 22:41
Dziś dzień asfaltowy. Wyjeżdżamy z Jalala Badu i kierujemy się na Sary-Tash. To ma być nasza baza wypadowa pod Pik Lenina. Góry, serpentyny, droga leci szybko. Tylko ta pieprzona czarna chmura która nas osacza. Raz jest z lewej, raz z prawej, raz przed nami. Wreszcie idzie na czołówkę. Przed samym uderzeniem chowamy się na przystanku. Chyba jedynym, jaki widziałem po drodze. Chwilę później leje jak z cebra w kraju, w którym niby nie pada w lecie.

https://lh5.googleusercontent.com/-kIrpeB4BBdk/URapXBCqjQI/AAAAAAAACh8/iwnOzViCBm4/s800/DSC09819.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-QgNqgyv5kZU/URapXqr6jhI/AAAAAAAACiE/rFd3t4lbTRw/s800/DSC09820.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-k8S5LNF1alw/URapYh9b5eI/AAAAAAAACiM/c2_gAYYyLno/s800/DSC09829.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-W6f6rwusMPY/URapZxNIWaI/AAAAAAAACiU/ASAQ9nIsXB4/s800/DSC09831.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-7SmtkGJ7O-Y/URapasBojPI/AAAAAAAACic/W2vxLpfqi3M/s800/DSC09832.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-eJo54ogsr1s/URapbxHdHQI/AAAAAAAACik/2EL3Cpg_N0Y/s800/DSC09835.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-qbRaRLKBbi0/URapc_Z4FII/AAAAAAAACis/NUHSLWa-YcU/s800/DSC09842.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-05fg7IoFoL4/URapeb-LwuI/AAAAAAAACi8/c9lphmo8Ke0/s800/DSC09845.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-I0gnQycLB-c/URape_KJG_I/AAAAAAAACjE/rTfzyWspcsQ/s800/DSC09847.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Tr74SmvqmKo/URapgA5gNdI/AAAAAAAACjU/xQV_cf1zu7U/s800/DSC09852.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-GaAHGeC4zGI/URapgwMO_sI/AAAAAAAACjc/GpEn7N4Jm0Q/s800/DSC09856.JPG

Burza trwała 15-20minut a po chwili wesoło zamrugało słoneczko ale zrobiło się znacznie chłodniej. Widoki powalające. Co chwilę zatrzymujemy się na fotki. Wg Bajrasza ten idealny asfalt, jeszcze dwa lata temu był zajebistą szutrówką. Co tam. Teraz też jest gitarra

https://lh5.googleusercontent.com/-6uSkLYVjRpg/URaphf_FLBI/AAAAAAAACjk/72XFIhuw5xw/s800/DSC09857.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-1W31ww6Mxz4/URapibikQZI/AAAAAAAACjs/2RxDUh9jSIE/s800/DSC09860.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-jXlhYM7ZjIs/URapjMvPsOI/AAAAAAAACko/qnoC2CUixf4/s800/DSC09861.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-mA0ur_kqs1A/URapjndxipI/AAAAAAAACj8/FaRTKSwPZug/s800/DSC09865.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-f_lozCSxEkU/URapkgxvLyI/AAAAAAAACkE/cx1YmRRNIgo/s800/DSC09866.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-3VwGNJS0KFk/URaplCPbpkI/AAAAAAAACkw/3Tg12Wf8knQ/s800/DSC09869.JPG

Aby poprowadzić Was dalej muszę cofnąć się kilka dni, do historyjki którą w pośpiechu pominąłem.
Grzejemy więc offikiem, krowimi ścieżkami. Ja dyndam sobie na końcu. W pewnym momencie przed nami wyrasta strome wzniesienie. Szparag dał ognia i już go nie było. Grzela poszedł drugi. Teraz kolej na mnie. Jedyna i oooooogień. W połowie wzniesienia tracę moc i moto gaśnie. Co jest! Kopie gada (bo starter mam w kopniaku). Jedynka gaz ooogieńń a X-tuś Beee, e, e e, zgasł. Przesuwam się pół metra pod górę. Kopniak, jedynka, gaz i ............... . to samo. Jestem w połowie wzniesienia. Kopię, jedynka ....... i tak pięć czy sześć razy. Jestem spocony i zasapany od tego kopania, ruszania i to wszystko na sporej pochyłości. Widzę jak z góry stacza stacza się do mnie Szparag, Widać zaniepokoił go brak Cyncia. Podjeżdża i patrzy z politowaniem.
- To to nie chce wjechać pod górę. Nia ma mocy.
Aby udowodnić odpalam, jedyna gaz do dechy, dzidaaaa, a a, zdechł. A ona dalej patrzy z politowaniem.
- Kurtka, w łańcuch ci się wkręciła.
Spoglądam na koło i łzy napływają mi do oczu. Nie wiem czy ze złości na siebie czy z żalu po kurtce. Wykręcam kurtkę nawiniętą na zębatkę i wpycham pod ekspandery, gdzie jej miejsce. Na górę oczywiście wyjeżdżam bez problemu. Po kilkunastu kilometrach orientuję się, że już nie mam kurtki. Teraz pewnie jeździ w niej jakiś Kirgiz na koniu. W kurtce Modeka z membraną i wzmacnianymi szwami.
Mało tego zgubiłem też polarową koszulę, gdzieś, nie wiem gdzie.
Czemu o tym piszę?
Bo jak wspomniałem, po deszczu ochłodziło się. Gdy zbliżaliśmy się do najwyższych szczytów zaczęło się ściemniać i zrobiło się naprawdę zimno. Z ust leciała para i nie wiedzieliśmy czy to pod kołami, to mokry asfalt czy lód. Zatrzymaliśmy się. Fajka na rozgrzwkę i trzeba cos włożyć. Szparag zakładał ciepłe skarpety na lekkie krosowe rękawiczki. Mnie owiną ręcznikami na które wcisnąłem koszulki. Tak opatuleni dotarliśmy do Sary-Tash, naszego celu.
- Zmarzłem jak czort.
Powiadamiam Szparaga.
- To czemu nie włączyłeś grzanych manetek?
W tym dniu, nie miałem siły już Go zabić.

https://lh6.googleusercontent.com/-V-lhqU1cVv0/URapmCzvGSI/AAAAAAAACk0/jOTGdQfYCuo/s800/DSC09871.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ZVHUX7sjINs/URapmypQzAI/AAAAAAAACk4/5tRAweCt_Ec/s800/DSC09872.JPG

dawid8210
09.02.2013, 22:42
Ha,ha,ha :D
Burdel wymiata:D
Nawet moja siostra czytała relację i to nim na fb zajrzała ;)
A fb to dla niej żelazny i pierwyj temat:D

Cynciu
12.02.2013, 21:38
Na naszej kwaterze spotykamy grupe rumuńskich motocyklistów. Ich jutrzejszy plan dotarcia do base camp,pod Pikiem Lenina jest zbieżny z naszym. Rozważamy dalszą wspólną jazdę, łącząc rozważania z integracją do późnych godzin.

Rankiem tankowanie, tym razem jednak z dystrybutora. Małe zakupy i w drogę. Pierwsza część trasy przebiega szybkim asfaltem i ta część drogi weryfikuje możliwości i przyjemności wspólnej jazdy tak różnymi motocyklami. Rumuni jadą bowiem Tenerkami i GS 800. Mój Xtuś nie osiąga takich prędkości przelotowych i po krótkiej chwili zostaję sam. Pędzę ile fabryka dala Xtusiowi ale to niestety za mało. Droga jest prosta jak strzała a po kilkudziesięciu kilometrach odbija w lewo i przecinając rzekę przechodzi w offa. Tam za zjazdem czekali na mnie Szparag z Grzelą. Prawo Murphiego jednak zadziałało i nie zauważając kompanów pomknąłem dalej asfaltem. W pogoń rzucił się Szparag. Ja jednak goniłem (jak mi się wydawało) Szparaga, więc i mnie dogonić Szparagowi nie było łatwo.
Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy już wszyscy razem i kierujemy się pięknym offikiem w stronę base campu. Ścieżka jest fantastyczna i radość z jazdy psuje jedynie kapeć którego łapię po kilkunastu kilometrach. Wyobraźcie sobie. Jedziemy suchym korytem rzeki, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, wokół pustka. I właśnie w tych okolicznościach łapię w tylne koło......................................wkręta do karton gipsu. Mamy jednak łatki, łyżki i Samborowy kompresorek który okazał się znów bardzo przydatny.
Grzebiemy sobie spokojnie przy kółeczku a z dala dochodzi do nas znany i przyjemny klekot. Chwilę później, zatrzymuje się przy nas DR-ka z której schodzi przesympatyczny starszy, Amerykanin. Przyleciał samolotem i przemierza Kirgistan samotnie na pożyczonym motocyklu. DR-kę pożyczył od naszego kolegi Sambora. Ależ ten świat jest mały.
Dotarliśmy pod base camp, a nawet dalej. Spod base camp-u pojechałem w stronę Piku Lenina najdalej, jak tylko można nożna było to zrobić na kołach.
W tym miejscu mogę już jedynie pokazać fotki:

Sary-Tash rankiem
https://lh6.googleusercontent.com/-G8P_JY5kjPs/URqj28E0SbI/AAAAAAAAClk/SlvSGzy4cTw/s800/100_0239.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-blF3rybNp0M/URqj3QUxGEI/AAAAAAAACls/WC_rmYxIxds/s800/100_0241.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6MmHcDfAW7Y/URqj4FGuHUI/AAAAAAAACl0/I2WLA5hTKEo/s800/100_0237.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-otl6WsyTjH0/URqj4lpZIVI/AAAAAAAACl8/n5zgsn690pg/s800/100_0233.JPG

W oddali szczyty Pamiru
https://lh4.googleusercontent.com/-ifZdYpZp5Jk/URqj45xSZBI/AAAAAAAACmE/0hyBtqn2p6I/s800/DSC09881.JPG

Tu miałem zjechać z asfaltu
https://lh4.googleusercontent.com/-69-UUdkBln4/URqj541aYWI/AAAAAAAACmM/guMpiHi36hw/s800/DSC09884.JPG

Tu czekali na mnie koledzy
https://lh6.googleusercontent.com/-pey-uzo1vQo/URqj9CCPEeI/AAAAAAAACp8/tKXIkGZPh1w/s800/DSC09894.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-5oj_djWlrBs/URqj_ScwR7I/AAAAAAAACm0/-L57CcLsHMU/s800/DSC09895.JPG

Wkręt, sprawca zamieszania.
https://lh5.googleusercontent.com/-OPyBvgDDs5Q/URqj-Uf9s7I/AAAAAAAACqA/_htiKLw9iwI/s800/DSC09896.JPG

Kapeć i sympatyczny Amerykanin
https://lh5.googleusercontent.com/-06lqNP4xtDQ/URqkAcIVi8I/AAAAAAAACm8/_htT3DQTY_Y/s800/DSC09899.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6VT3SR33Cjk/URqkBWJxaBI/AAAAAAAACqE/RsbyU60vpE0/s800/DSC09900.JPG

Ta ścieżka prowadzi do base campu
https://lh4.googleusercontent.com/-8_-2P1UK8kg/URqkB5R6UjI/AAAAAAAACnM/aiDBqPxVEUM/s800/DSC09901.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-ro5nZt45dwk/URqkCUWcILI/AAAAAAAACnU/2mKhQysj1t4/s800/DSC09902.JPG

W oddali base camp
https://lh3.googleusercontent.com/-30qP4ijD4d8/URqkEQn7vWI/AAAAAAAACnc/bM8h_xqhVpY/s800/DSC09903.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-v6p8FyYdcCE/URqkE-zyjgI/AAAAAAAACnk/DeZnaxMZ8_E/s800/DSC09904.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-YlFpXA8nSrE/URqkFzVLtDI/AAAAAAAACns/VMrcEyd2RIs/s800/DSC09906.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-hfrgU1sqcLg/URqkGx0CapI/AAAAAAAACn0/devaJxZfVTE/s800/DSC09915.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-SbcxaKAfDhM/URqkHsHsM2I/AAAAAAAACn8/UoEued1wS7U/s800/DSC09917.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-rsvmXgMHiy0/URqkJJddB_I/AAAAAAAACoM/XDB3SUFzPBY/s800/DSC09919.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ZkuDomuGn0c/URqkJ8ubzVI/AAAAAAAACoU/qyMkvSgotuY/s800/DSC09920.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-iQIbtRd_uGc/URqkLPiHVEI/AAAAAAAACok/u2mMsv-BxNM/s800/DSC09924.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-lwhQNO4GbWY/URqkLly0sGI/AAAAAAAACos/mZF01qB2R94/s800/DSC09925.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-43QObfdmp0U/URqkL3XLagI/AAAAAAAACo0/hVZQJXI7qh8/s800/DSC09926.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-CCfxRQXUHlk/URqkMVqvKfI/AAAAAAAACo8/kK5hYyZp51U/s800/DSC09930.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-lav1cSBNc0A/URqkNCvVVkI/AAAAAAAACpE/XacZD_ChFT0/s800/DSC09931.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-KjAIprpkkNc/URqkN-DqaPI/AAAAAAAACpY/nVnnCDFMoQw/s800/DSC09932.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-NUj_ukNTlf8/URqkO5GdjVI/AAAAAAAACpQ/KVLFmxAtpZI/s800/DSC09933.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-VCHesVdX0wQ/URqkQCmmdvI/AAAAAAAACpc/d8mPZZSbtUg/s800/DSC09935.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-eAcsx98FCGI/URqkQoLt5UI/AAAAAAAACpk/1KnsF04O5Z8/s800/DSC09941.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-CXI7ID58H-4/URqkRHStM-I/AAAAAAAACps/AtSxlybwBhA/s800/DSC09942.JPG

przemekdab
13.02.2013, 21:11
zajebista relacja
pozdro
Przemek
f650gs.pl

Cynciu
16.02.2013, 19:12
Konkurs noworoczny dla planujących wypad w tamte strony.
Nagrodą jest satysfakcja.

Co to za kopczyki przed zabudowaniami?

https://lh6.googleusercontent.com/-ouAMdd8FCJk/UR_LN1S3efI/AAAAAAAACq0/r1qLqJm98W4/s800/DSC09944.JPG

Lupus
16.02.2013, 19:15
Skrzętnie gromadzony opał na zimę :)

matjas
16.02.2013, 19:19
czuję chyba podstęp w tem pytaniu. I Lupi ma rację ale to raczej nie taki opał jak w mojej drewutni :D czy się mylę?

ocoloko
16.02.2013, 19:29
"Czysta" ekologia:D
Cynciu dzięki za kolejny rozdział:Thumbs_Up:

betu
16.02.2013, 19:58
Hmmmm-tutaj grzebia turystow?

A szczegolnie takich na motocyklach :hehehe:

szparag
16.02.2013, 22:14
Hmmmm-tutaj grzebia turystow?


Gówno, prawda. :):)

Cynciu
16.02.2013, 23:16
Lupus, Ja wiem, że ty wiesz ;)

W nagrodę możesz każdemu polać:D


Tak, tak. To opał.
A gdzie kopalnia?
Pokażę wam. Najpierw należy wyprodukować. Tak wyglądają producenci:

https://lh4.googleusercontent.com/-CVnGSaOLTSc/USABdxsEB-I/AAAAAAAACto/9VWe-W_iSQk/s601/konie.JPG

Później do akcji wchodzą wykwalifikowani zbieracze

https://lh4.googleusercontent.com/-wqt0LZMeVwo/UQ59sJW9fSI/AAAAAAAACPw/leKPyCsH6xs/s800/DSC09582.JPG

Następnie, to co zebrane, zostaje uformowane i wstępnie przesuszone

https://lh4.googleusercontent.com/-shb4m8FPmho/USABfVWa34I/AAAAAAAACtw/5q9Hl3pR5nk/s800/DSC09946.JPG

Dalszy proces polega na właściwym suszeniu.

https://lh6.googleusercontent.com/-jLAxnboTt_c/USABgPRR4KI/AAAAAAAACt4/a15wVil2Zxk/s800/DSC09945.JPG

Wysuszony opał należy zmagazynować

https://lh5.googleusercontent.com/-vXGdW753_mM/USABg53tWWI/AAAAAAAACuA/ROprxuvYypM/s800/DSC09948.JPG

Spaliśmy w pobliżu takiego magazynu. Jedliśmy posiłki przyrządzane na kuchni opalanej niniejszym opałem i zapewniam, że jest niemal bezwonny a jednocześnie bardzo kaloryczny.

Jak widzieliście na fotkach, drzew tam jak na lekarstwo a pogoda w górach kapryśna. Trzeba się przy czymś ogrzać i strawę przyrządzić.

matjas
16.02.2013, 23:42
Przypomniał mi się przy tej okazji jak zobaczyłem 'małych zbieraczy' rysunek satyryczny w jakimś periodyku kiedy po zimie wszędzie pełno psiego g..wna a chłopiec z reklamówką pochylony zbiera niektóre z kupek. Pani przechodząca pyta:
'-co robisz chłopczyku?',
Chłopiec: '-jak to co... zbieram psie kupy!',
Pani: 'O, o! - tutaj jedną zostawiłeś!',
Chłopiec: 'Eeeeeee... taką już mam.' :D

Sorry za offtop. Ładna wycieczka bardzo.
Niestety, jak czytam te wszystkie piękne i wesołe relacje na FAT, to zaczynam coraz bardziej się czuć jak ten krasnal co wyszedł przed chatę za 7mioma górami i morzami i zaklął w końcu szpetnie: 'jak ja mam wszędzie daleko' :D

jedyny Bies podtrzymuje mnie na duchu.

matjas

Cynciu
17.02.2013, 00:43
Spod base campu wracamy do Sary –Tash na znany nam już nocleg. Tu spotykamy parę młodych Niemców z nieco innym sposobem podróżowania. Przylecieli samolotem do Biszkeku, wynajęli busa z kierowcą i przewodnikiem. Tym sposobem zwiedzają kirgistan.
Jest też młoda japonka pokonująca samotnie Azję na rowerze. Szczęki nam opadły rankiem gdy ujrzeliśmy jak objuczyła swój rowerek. Bagażu miała zdecydowanie więcej niż my w trójkę razem wzięci. Objuczony rowerek był chyba cięższy od mojego XT-ka. A ona wsiadła i normalnie pojechała.

Dla nas od tej chwili zaczynał się niestety już odwrót. Obieramy kierunek północny i przebijamy się przez góry w kierunku Osh. Na miejsce docieramy po południu. Bierzemy hotel, tym razem prawdziwy. Z łazienką, ciepłą wodą, prysznicem i całym tym wypasem. Motki parkujemy na zapleczu i idziemy w miasto. Zjadamy normalne żarcie i walimy na targ w poszukiwaniu prezentów. Targowisko do najmniejszych raczej nie należy. Z kilometr idziemy wzdłuż mięsiw różnego typu i gatunku. Dalej ogóry, pomidory i takie tam. Nie tego szukamy. Idziemy wzdłuż dywanów, kapci, trampek, skarpetek i zaczynamy się lekko irytować. Od momentu opuszczenia straganów z żarciem, wszystko naokoło jest chińskie! Mija druga godzina spaceru pomiędzy straganami: Adidasy, koszulki, telefony, elektronika, tysiące pierdół i wszystko chińskie. Gdy nogi miały już dość, poddaliśmy się, nie znajdując nic tradycyjnego i godnego uwagi. Niestety nie obeszliśmy całości, a szkoda. Teraz wiem, że ominęliśmy to, czego tak naprawdę było nam trzeba. Wracam do hotelu. Wreszcie gorąca kąpiel i pranie. W mieście było gorąco jak w piekarniku więc wszystko schnie w oczach. Wieczorkiem wychodne na piwko i inne rozluźniacze.

Tym busem podróżowali Niemieccy podróżnicy.

https://lh5.googleusercontent.com/-TVPiUjkm_UQ/UR_lc9IaRmI/AAAAAAAACrk/YKXVDfEH4Qo/s800/DSC09951.JPG

Owcopies – owieczka która bawiła się i zachowywała jak piesek

https://lh5.googleusercontent.com/-DKnNoxIJiDE/UR_ldutr04I/AAAAAAAACrs/xlFrIWcuLxE/s800/DSC09954.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-fV83p93CEhM/UR_lgkovU3I/AAAAAAAACr0/1bMoFTGNZ2Q/s800/DSC09955.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-7o6GIOptJss/UR_lhp5mReI/AAAAAAAACsE/wdvsXM7meoE/s800/100_0252.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-3285fKFDdSo/UR_lhMqRqsI/AAAAAAAACr8/Ide-7MUTKe0/s512/DSC09957.JPG

Pani zrobiła Pawłowi lodzika
https://lh4.googleusercontent.com/-yWmFUkYosHg/UR_liKhcdqI/AAAAAAAACsM/d3PO0yT52ZQ/s800/100_0253.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-jOwkXvjp-ys/UR_mDsvorMI/AAAAAAAACsU/CZ_xuBMedUo/s800/100_0257.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-DStYEfW_T9A/UR_mFMn39yI/AAAAAAAACsk/D5JsKtkuMYw/s800/100_0262.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Is0PFdu7r-w/UR_mF0D4njI/AAAAAAAACss/XwCcV-2qYog/s800/100_0263.JPG



Rankiem znów na północ, tego dnia chcemy dojechać do jeziora Toktogul.
Droga jak droga. Tym razem jednak jechaliśmy przez góry J
Po drodze jedzonko. Można na siedząco, można na leżąco. Jak kto sobie życzy.

https://lh6.googleusercontent.com/-VfJRPqlRBlM/USAO-qnPugI/AAAAAAAACu4/HorMdqmdxhA/s800/DSC09961.JPG

Gonimy asfaltami i kilometry szybko uciekają. Jest tak ciepło, że nie bardzo chce nam się zatrzymywać. Tylko w czasie jazdy pęd powietrza pozwala na utrzymanie optymalnej temperatury ciała. Przejeżdżając przez kolejną wioskę, mijamy winkiel i widzę zatrzymującą się mini ciężarówkę, wypakowaną arbuzami. Z drugiej strony drogi patrzy na mnie lufa radaru ichniejszej drogówki. Lizak w górę i już stoimy za arbuzowozem. Kierowca arbuzowozu jak tylko się zatrzymał, bez komendy wskakuje na pakę, zdejmuje okazałego arbuza i wrzuca na tylne siedzenie radiowozu. Po tym manewrze staje na baczność i czeka na wyrok. Tymczasem oficery podchodzą do nas zaczynając standardową wymianę uprzejmości. Jak imię? A skąd? A dokąd? A jak wam się podoba u nas? Itd. W tym czasie pan od arbuzów stoi cały czas na baczność. Podchodzimy do Radiowozu i pada dziwne pytanie:
- Macie nóż?
Tu mała konsternacja. Szparag ma kosę przy sobie ale za takie kosy od razu wsadzają do Paki. Wyczuwamy (jak zwykle) przyjazne wibrację więc pokazujemy nóż. Oficyjer bierze kosę, chwilę się przygląda po czym odwraca się do gościa od arbuzów.
- Ty. Pokroisz Polakom arbuza i możesz jechać.
Tym sposobem, pojedli my arbuza z policjantami, odzyskali nóż, i z życzeniami „szerokiej drogi” pojechali dalej.
No była jeszcze okazjonalna fotka.

W przydrożnym rowie arbuz się chłodzi.
https://lh5.googleusercontent.com/-zsnZReMMk-I/USAO_dZb-3I/AAAAAAAACvA/ug4zgbiAV2Y/s800/DSC09962.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-KZQybIT6JZ4/USAPAIGXjxI/AAAAAAAACvc/VqGGXvI4Apk/s800/DSC09964.JPG

Nad południowy brzeg Toktogul dojeżdżamy gdy już się zmierzcha. Nocleg znajdujemy już po ciemku i ruszamy w poszukiwaniu żarcia i piwka. W pobliżu znajdujemy sklep i knajpkę. W knajpce błyskają światełka i dudni muza. Chwila zastanowienia i walimy na kirgiską dyskotekę. Żarcie jest, piwo jest, jest ok. Gdy tylko pojawiamy się w lokalu, dostajemy z mety stolik przy DJ-u. Zamawiamy po piwku i już za moment mamy przy stoliku przyjaciela. To Naczialnik w delegacji. Naczialnik ma pomagiera który w lot dostaje polecenie przyniesienia kolejki dla Naczialnika i jego gości (czyli nas). Zamawiamy żarcie i gadając z naczialnikiem błądzimy wzrokiem po sali. Sala ma około 8 na 15metrów więc nie jest to potęga. DJ przy którym siedzimy jest kobietą około 60-cio letnią i puszcza z komputera muzę typu Modern Talking. Na sali jest 25-30 osób w wieku od 20 do 65lat. Siedzimy więc i szukamy wzrokiem obiektu na którym można by z przyjemnością zawiesić oko na dłużej.
Jest. Jedna jedyna sztuka. Naprawdę ciekawa. Wszystkim nam wpada w oko. Lat jakieś 20, 22. Kręci się po parkiecie aż miło. Życie nam jeszcze miłe więc początkowo dyskretnie zerkamy i oceniamy. Tymczasem do naszego stolika podchodzi co chwilę ktoś inny. Ten chce zagadać, ten się z nami napić a inny nam poprzyglądać. Naczialnik też jakaś szycha i działa magnetycznie. Nim się zorientowaliśmy, przy naszym stoliku już nie było miejsc siedzących a sam stolik uginał się od żarcia i trunków, Na stole znalazło się nawet wiadro kumysu.
Przyjaciół przybywało. Zwłaszcza jeden zdał się nad wyraz sympatyczny. Gadał i pił z nami aż w końcu przyniósł kumys. Gość był znacznie od nas starszy. Tak na oko dobrze po pięćdziesiątce. Po którymś toaście gość wstał i mówi:
- Ja Wam muszę jeszcze moją żonę przedstawić.
Rusza na drugi koniec sali, łapie babę za rękę i przyprowadza do naszego stolika.
Szczęki nam opadły na blat stołu aż zadzwoniło. Przyprowadził właśnie tą laskę która nam wszystkim wpadła w oko. Teraz poszliśmy w tany i można było oficjalnie powywijać przy żonie naszego nowego kolegi. Było zajefajnie. Niestety zrobiło się tak późno, że obsługa poprosiła wszystkich żeby poszli grzecznie spać. Tak też i my uczyniliśmy. Rano znów trzeba ruszać.

https://lh3.googleusercontent.com/--bd7w3r5Fzc/USAYHfI5IKI/AAAAAAAACvk/9iRff6cHbGI/s800/100_0270.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-LSRMFpW1QfY/USAYH_sAb7I/AAAAAAAACvs/tlQviJuNyeM/s800/100_0272.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-7BbvVJufExA/USAYIXx4y3I/AAAAAAAACv0/vVXG7TVZgC8/s800/100_0278.JPG

Zapomniał bym o najważniejszym.
Po tańcach zrobiło się na tyle przyjacielsko, że odważyliśmy się zapytać.
- Stary, jak ty to zrobiłeś, że masz taką młodą, fajną żonę.
Gość wypiął pierś i pełnym dumy głosem odparł.
- Ja mam 100 łoszadów.

I wszystko jasne.

mygosia
17.02.2013, 09:55
100 koni...
Mi tez by sie podobało :)

motoMAUROxrv
17.02.2013, 10:40
- Stary, jak ty to zrobiłeś, że masz taką młodą, fajną żonę.
Gość wypiął pierś i pełnym dumy głosem odparł.
- Ja mam 100 łoszadów.


No i tu jest ten cały myk, skuteczny od zarania dziejów -nic nowego, eeech...
Gdyby choć moja Afri miała ze 100 łoszadów, to może nie szwendałbym się na niej tak samotnie...:(:Sarcastic::lol8:

Sławekk
17.02.2013, 10:51
Cynciu chyba najlepiej opisałeś proces gromadzenia opału :Thumbs_Up:

Gdyby na tej fotce, na wzgórzach po lewej, za zabudowaniami rosły drzewa sprawa wyglądała by zupełnie inaczej.





https://lh6.googleusercontent.com/-ouAMdd8FCJk/UR_LN1S3efI/AAAAAAAACq0/r1qLqJm98W4/s800/DSC09944.JPG

kris2k
17.02.2013, 14:23
100 koni...czyli potentat w branży energetycznej. Czyli tak jakby u nas miał kopalnię, lub co najmniej elektrownię. I wszystko jasne.

Pisz Waść dalej, świetna relacja:Thumbs_Up:

Cynciu
17.02.2013, 23:16
Kolejny ranek i kolejna traska, dziś mamy dotrzeć do Biszkeku. Ustalamy trasę i ruszamy. W górach rozjeżdżamy się aby każdy mógł jechać własnym tempem. Znów przebijamy się przez wysokie przełęcze. Jedziemy asfaltem więc dość szybko pokonujemy kolejne wzniesienia a przewyższenia są spore. Na jednym ze zjazdów ze sporej wysokości czuję, że coś ze mną nie ten teges. Ciśnie mnie w klacie, czuję osłabienie i jakbym tracił nieco koordynacją. Troszkę się wydygałem i zjeżdżam koło uroczego strumyka na pauzę. Po kilkunastu minutach wszystko wraca do normy i mogę jechać dalej.


https://lh4.googleusercontent.com/-ELCG7wdA3f4/USEq31AjCxI/AAAAAAAACwo/P3Qrofh7gFE/s800/DSC09967.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-JTQCACiCeu0/USEq4gG-qwI/AAAAAAAACws/1oBM4KKf_Ro/s800/DSC09970.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-09-dviSumrc/USEq5RSBb1I/AAAAAAAACw0/osjfB_3VF_0/s800/DSC09975.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ahGj9Az4VkQ/USEq7cL-98I/AAAAAAAACw8/VPKNhySEZqQ/s800/DSC09979.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-tPZXxduGonE/USEq8d7TUrI/AAAAAAAACxE/PJDORc1e7Qc/s800/DSC09981.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-R6ww4EtWYbM/USEq9vYq3TI/AAAAAAAACxM/hSK-7Rej3zs/s800/DSC09983.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Vs-r2lK4SCU/USEq_YjCnRI/AAAAAAAACxU/1j1iXb2ZhRw/s800/DSC09986.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-pPU8CJH7bsM/USErAZhVGEI/AAAAAAAACxc/4DDlWOr9yiM/s800/DSC09989.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-N8xAULhxxeE/USErDPimb2I/AAAAAAAACxs/WM7PRhRUGgg/s800/100_0283.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-bXM6svGp1Ms/USErD-87vdI/AAAAAAAACx0/ofa9d5pTw_M/s800/100_0284.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-td2p5nkVR7A/USErE8QZHBI/AAAAAAAACx8/k2p1WzSeKs8/s800/100_0285.JPG



W Kara Balta dochodzę kolegów. Siedzą na krawężniku, na skrzyżowaniu w wciągają słonecznik. Parkuję i przyłączam się do radosnego plucia łupinami na ulicę. Jesteśmy zjechani po całym dniu jazdy. Siedzimy tak z 15 minut rozkoszując się chwilą odpoczynku gdy hamuje przy nas Łada . Wyskakuje z niej chłopina tak po pięćdziesiątce. Ogląda motorki poczy podchodzi do nas.
- Paliaki?
- Polacy
- A skąd, a dokąd? To Wy przecież goście w moim kraju. Ja Wam muszę dać jakiś prezent.
- Ale nic nam nie trzeba.
- Wy moi goście. Muszę dać Wam prezent. Może kupię Wam olej do motocykli.
- Nie trzeba, mamy, dziękujemy.
- To może takie do łańcucha smarowidło.
- Ale ja muszę, Wy goście. Może chociaż colę.
Widzimy, że nie popuści i zgadzamy się na cole.
- Miszka! Dawaj tu synu. Trzeba do sklepu. Polakom idź cole kupić.
Z samochodu wychodzi synek, tak pod trzydziestkę i wali do sklepu po colę. Po chwili wraca z dużą colą i zestawem plastikowych kubeczków. Polano i zaczęły się opowieści. Oczywiście z samochodu została zawołana żona do przedstawienia. Zresztą już trzecia i znacznie od niego młodsza. Po wysłuchaniu skróconej historii życia naszego „gospodarza” zaczynamy się zbierać do dalszej drogi. Tu gość wstaje
- Ale wy goście, co tam cola ja muszę dać Wam prezent. Zaczekajcie. Wybiega do samochodu i zabiera dziecku gumową, kolorową piłeczkę. Podchodzi do mnie
- Weź. Jak przyjedziesz do Polski i zobaczysz tą piłeczkę, to nas wspomnisz.
Opór był bezcelowy. Biorę, dziękuję, żegnamy się i ruszamy w stronę Biszkeku.

wilczyca
18.02.2013, 00:08
a gdzie fota piłeczki, ja się pytam!

mishieck
18.02.2013, 08:32
Zgubił... ;)

mygosia
18.02.2013, 08:51
Ewentualnie zepsuł ;)

Cynciu
18.02.2013, 09:02
Nie zgubiłem i nie zepsułem.
To nie kulka z łożyska żeby dało się zepsuć.
Piłeczka przyjechała ze mną i ma się dobrze :)

mishieck
18.02.2013, 11:43
Zuch!

betu
18.02.2013, 17:58
Na jednym ze zjazdów ze sporej wysokości czuję, że coś ze mną nie ten teges. Ciśnie mnie w klacie, czuję osłabienie i jakbym tracił nieco koordynacją. Troszkę się wydygałem i zjeżdżam koło uroczego strumyka na pauzę. Po kilkunastu minutach wszystko wraca do normy i mogę jechać dalej.


To bylo przez wysokosc,czy poprostu odbilo ci sie polska jeszcze kielbasa?;)

sebol
18.02.2013, 18:18
Na foto widziałem plecaczki na ramionach. Nie bolą plecy i ramiona po całym dniu ? Trochę to przecież na dziurach dynda i masa jest większa....i wydaje się być na długą trasę mało komfortowe .

Fizolof
18.02.2013, 19:02
Na foto widziałem plecaczki na ramionach. Nie bolą plecy i ramiona po całym dniu ? Trochę to przecież na dziurach dynda i masa jest większa....i wydaje się być na długą trasę mało komfortowe .

Miałem napisać, że nieuważnie czytasz, ale po przejrzeniu wątku, przypomniał mi się, że debata na temat jazdy z plecakiem odbywała się na stronie ADV:haha2:
Tak to jest jak się czyta te same relacje na różnych forach:haha2:

matjas
18.02.2013, 19:18
Na foto widziałem plecaczki na ramionach. Nie bolą plecy i ramiona po całym dniu ? Trochę to przecież na dziurach dynda i masa jest większa....i wydaje się być na długą trasę mało komfortowe .


się da i to bez wielkiego problemu. na odcinki gdzie siedzisz obsuwasz temat na siedzenie a jak się zaczyna prawdziwe ęduro to stajesz i jazda.
oczywiście - w pewnym sensie dźwigasz to na ramionach ale kontrola nad motocyklem nieporównywalna z maszyną objuczoną kuframi = mniej gleb i jednak znacznie większa przyjemność z jazdy.

w temacie prowadzenia motocykla w zasadzie EOT.

matjas

Cynciu
18.02.2013, 20:09
To bylo przez wysokosc,czy poprostu odbilo ci sie polska jeszcze kielbasa?;)

To kwestia szybkich zmian wysokości. W offie nie miałem żadnych problemów ze względu na mniejsze prędkości i częstsze postoje. Organizm ma czas aby się przystosować. Tu jechaliśmy dość szybko asfaltem non stop. Góra, dół, góra dół. U kumpli nie było żadnych odchyleń ale każdy organizm reaguje na swój sposób.
Nie będę się wymądrzał dalej bo nie jestem lekarzem.

Na foto widziałem plecaczki na ramionach. Nie bolą plecy i ramiona po całym dniu ? Trochę to przecież na dziurach dynda i masa jest większa....i wydaje się być na długą trasę mało komfortowe .

Plecak był pomysłem Szparaga i tak naprawdę w offie plecak to najlepszy sposób na cały bagaż. Warunkiem jest oczywiście umiarkowana waga, a więc minimalizacja bagażu. Ponadto mieć picie zawsze pod ręką, nawet w czasie jazdy jest zajebiste. Odnośnie prowadzenia motocykla to im cięższy kierownik a lżejszy motocykl, tym łatwiej manewrować - balansować.

Grzela na początku miał plecak przytroczony do fotela. Za radą Szparaga spróbował wrzucić go na plecy i już tak jeździł do końca.
A plecak miał znacznie cięższy od Szparagowego. Sam stwierdził, że z plecakiem ma lepszą kontrolę nad motocyklem.

Początkowo tak.
https://lh6.googleusercontent.com/-Y4NeOFnY2Do/UQ2BJJgQpZI/AAAAAAAACGw/MSjeUCgGKYM/s800/DSC09506.JPG

Później tak
https://lh6.googleusercontent.com/-ZlOSSd9OUm0/URVMxOa87jI/AAAAAAAACbE/b4hIjWhEodc/s800/DSC09765.JPG

Dobrze jak plecak ma wentylację pleców i można go dobrze wyregulować, i spiąć szelki na piersi.

sebol
23.02.2013, 14:11
tak się składa , że dzisiaj sobota i jest czas na czytanie .....

Cynciu
23.02.2013, 22:10
Do Biszkeku dobijamy wieczorem gdzie znajdujemy miejsce na namioty w bazie turystycznej.
Dwa dni przeznaczamy na serwis i odświeżenie naszego busika, który będzie naszym domem przez kolejny tydzień. Na kolejny wieczór jesteśmy zaproszeni przez miejscowych bikerów, do knajpy w której Oni się spotykają. Biorąc pod uwagę, że motocykle są w Kirgistanie zjawiskiem nader rzadkim, oczywiście z radością przyjmujemy zaproszenie. Jako środek transportu wybieramy taryfę. Telefon na taxi i czekamy. Po chwili pojawia się wehikuł . Był to o ile dobrze pamiętam golf jedynka. Samochód który lata świetności zostawił już dawno za sobą, pewnie gdzieś na niemieckich autobanach. Ja siadam z przodu. Ot tak wypadło. Pan wbił adres w nawigację która była jednocześnie taxometrem. Siedzimy, gość wbija jedynkę i dzida. Jesteśmy w stolicy. Jest późny wieczór i ruch spory a gość prezentuje nam jak się jeździ w Azji. Ograniczenie prędkości jego nie dotyczy. Wyprzedza lewą i prawą jednocześnie omijając czarne dziury, czyli studzienki kanalizacyjne z których klapa się komuś przydała. Tii Tid i wyprzedza z prawej, ti tit i z lewej. Oczywiście bez kierunkowskazów. Tak jeździ większość ti did oznacza patrz w lusterko jadę. Dojeżdżamy na miejsce z emocjami ale żyjemy. Chłopaki już na nas czekają. Są szaszłyki, jest piwko, jest fajnie.
Po kilku piwkach jeden z bajkerów oświadcza, że wujek, dziadka, ze stony teścia ma przodków w Polsce. Robi się rodzinnie więc pytamy ich o korzenie. Tu moje zdziwko. Wśród kilkunastu osób przy stole, nie ma żadnego Kirgiza. Wszyscy są potomkami zesłańców z różnych ston imperium. W całym Biszkeku większość stanowią innostrańce. Kirgizi żyją raczej poza wielkimi miastami. Rozmawiamy o wszystkim do późnych godzin.
Dla Tych którzy wybierają się do Kirgistanu, istotną może być informacja, że nie obowiązuje tam ubezpieczenie od pojazdów OC. Po drogach Kirgistanu poruszają się dwa typy pojazdów. Stare trupy, (jak nasza taksówka) i super wypasione krążowniki. Auta, które jeszcze nie zdążyły otrzeć się o polski rynek. Wyobraźcie sobie teraz, ze w korku przeciągniecie kufrem bo boku takiego Mybacha albo innej S klassy. Oj bolało by. Przyjeżdża policja, wskazuje winnego i trzeba płacić na miejscu. Nie ma innej opcji. Wartość motka razem z kuframi może nie wystarczyć.
Kirgizi między sobą załatwiają takie tematy na dwa sposoby. Albo zawijają rękawy i napierdzielają się, albo przyjeżdża policja orzeka winę i uboższy Kirgiz może taka stłuczkę spłacać latami. Dla obcokrajowca nie ma takich możliwości i warto o tym wiedzieć odwiedzając gościnny Kirgistan.

Właściwie na tym mógłbym spokojnie zakończyć tę opowieść. Motki już na lawecie, śmierdzące ciuchy motocyklowe spakowane w czeluściach busika.
Pozostała tylko droga do domu.
Tylko..... Hmmm. Nic to.

Nie jestem pewien czy męczyć Was nudną trasą na czterech kołach.
Jak jednak chcecie to dajcie znać J


To jeszcze orientacyjna traska
https://lh4.googleusercontent.com/-ielLo-_G0Bo/USkwKzlnf6I/AAAAAAAACy0/OvYp7ZOFTyA/s811/Kirgistan.JPG

mygosia
23.02.2013, 22:48
Męczyć prosimy.

magrafb
24.02.2013, 10:09
pisz pisz dalej. moze jeszcze podsumowanie, ile km zrobiliście, jakie spalanie, koszt i dostępność paliwa, ceny i czas wiz, czyli wszystko co potrzebne dla planującego podobny wyjazd

sebol
24.02.2013, 10:18
dołączę się do prośby magrafb

Cynciu
24.02.2013, 17:56
Na podsumowanie przyjdzie czas, teraz ...

Karawana rusza. Spoglądam na mapę i widzę nieco krótszą ścieżkę. Jedziemy Droga wiedzie przez inne przejście graniczne i to jest początek problemów, oops, chciałem powiedzieć przygody. Kirgistan opuszczamy sprawnie i stajemy w kolejce oczekując na wjazd do Kazachstanu. Przy szlabanie stoi młody wojak co jakiś czas wpuszczając na przejście jeden pojazd. W przerwach pomiędzy podnoszeniem szlabanu siada na murku i na legalu wali browara. Gdy podjeżdżamy pod szlaban spostrzegamy, że wojak ma już nieźle w czubie a na jego ramieniu dynda kałach. Źle mu z oczu patrzy. Gdy przychodzi na nas kolej i mijamy pijanego, uzbrojonego wajaka, czuję ulgę. Na samym przejściu ta sama piosenka co poprzednio – jeden kierowca jeden pojazd. Jest problem z waszymi motocyklami. Oczywiście gdybyśmy mieli wolną kasę to by bardzo pomogło. W końcu po długich tłumaczeniach (bez kasy) wyciągają jakiś druk i dają do wypisania. Jest to zupełnie inny wriemiennyj wwoz niż wypełniane w tamtą stronę. Tłumaczenie – druki się zmieniły. Wypisać i jechać.
Ok., wypisujemy i wjeżdżamy do Kazachstanu.
Moja krótsza droga okazuje się masakrycznym czołgowiskiem częściowo w remoncie. Pokonanie 300km skrótu zajmuje nam prawie dobę.


Przeskakuje akapit gdyż długo zastanawiam się czy ten fragment nadaje się opisania.

Jesteśmy gdzieś w centrum Kazachstanu, na jednopasmowej wąskiej krajówce. Gnamy naszą strzałą około setki, będąc co jakiś wyprzedzani przez szalone autokary. Te, to tam gnają na złamanie karku. Ruch jest spory ale cały czas jedziemy. W pewnym momencie wyprzedza mnie Bochanka na kogutach i minutę później dojeżdżamy do koreczka. Przyczyna jest jakieś 100 m przed nami bo widzimy koguty policyjne. Stajemy grzecznie a Szparag idzie na zwiady. W tym czasie ja siedzę w aucie obserwując azjatycką gorączkę i przemożną chęć jazdy się do przodu. Stoję za wielką ciężarówą zgodnie z azjatyckimi zwyczajami 50cm od jego zderzaka. Gdyby było ciut więcej ktoś by mi się na bank wpierdzielił przed maskę. Stoję więc i obserwuję. Z przeciwka nic nie jedzie, droga zablokowana całkowicie. Korek za mną się wyciąga i wyciąga. Komuś jednak szybko nudzi się stanie w tym korku, wjeżdża na pobocze i prze do przodu. Jak tylko zrobił kilka metrów z naszego rzędu wyłamuje się następny i wali poboczem. Tym sposobem posuwam się nieco do przodu a na jednopasmowej drodze mamy dwa rzędy pojazdów. Lewym pasem nic nie jedzie więc ktoś musi to wykorzystać. Wyprzedza mnie jeden, drugi, trzecia i po chwili mamy już trzy rzędy pojazdów w tym samym kierunku. Wydawało by się, że droga jest już całkowicie zablokowana ale nie, jest jeszcze lewe pobocze na którym właśnie tworzy się czwarty rząd pojazdów. Puszka przy puszce, blacha przy blasze. Ktokolwiek się ruszy o kilkanaście centymetrów, zaraz następny wisi mu na zderzaku. Totalny paraliż. Ale nie, to wszystko żyje i cały czas usiłuje przesunąć się choć o centymetr do przodu. Na poboczu z prawej znów poruszenie. Wszechobecna w tych stronach Łada Niva stwierdza, że nie dla niej czekanie. Zjeżdża z pobocza, pokonując rów, łąkę i wbija się w lasek i przedziera się wzdłuż drogi. Wszyscy obserwują desperata a gdy jego światła się nieco oddalają rozpoczyna się szturm. Najpierw wszystko co jest terenowo podobne, a każdy szuka swojej najlepszej drogi. Znów przesuwam się parę metrów do przodu. Terenówki poszły a wszystkie luki zostały szczelnie wypełnione. Teraz próbę pokonania fosy chce podjąć jakieś kombi. Nieśmiało wysuwa nosek poza krawędź rowu i ... cholera może być ciężko. Na nic jednak jego cholera. Na zderzaku ma już kolejne auto. Nie ma odwrotu. Teraz może tylko jechać przez rów. No i jedzie. To jest off road. To jest jakaś rzeźnia. ryje brzuchem krawędź rowu, nosem wybiera trawę na dole ale jedzie. Znów działa metoda domina. Puszczają się za nim co odważniejsze osobówki. Jedni przejeżdżają inni zostają w rowie lub się przepychają. Nikt nikomu nie pomaga. Każdy sobie rzepkę skrobie. My znów parę metrów do przodu. Znów blacha przy blasze, że przejść ciężko.
Idę za szparagiem zobaczyć co zaszło.

MASAKRA. Autokar wyładowany Chińczykami wali na czołówkę w Kamaza. Siła jest tak wielka, że wyrzuca go w powietrze i spada na osobówkę której marki już nie da się rozpoznać. Ciała leżą rozrzucone bezładnie na ulicy i poboczu częściowo przykryte czymkolwiek. Porwaną podsófitką, fotelem,... masakra. Do obsługi tego bałaganu jest tylko dwóch policjantów. Cała ulica jest zasłana szkłem i fragmentami pojazdów. Po tym wsztstkim usiłują przejechać kierowcy zmierzając w swoim kierunku. Inni chodzą między tym wszystkim, robią zdjęcia, komentują. Patrząc z zewnątrz, totalna znieczulica albo gorzej, ATRAKCJA. Całość usiłuje opanować jakoś tych dwóch policjantów.
Chcemy wracać do wozu, patrzę na to całe kłębowisko samochodów i przez myśl mi przeszło, że zostaniemy tu już na wieki. Tego korka chyba już nie da się rozładować.
W tym momencie wkracza pan władza i wykrzykuje:
(tłumaczenie bardzo luźne, wyczytane z mowy ciała)
- Wypierdalać! Droga będzie zamknięta! Nikt tędy nie przejedzie!

Tu otwieram oczy ze zdziwienia. Znów nie doceniłem azjatyckich kierowców. Ta zbita masa stali w mgnieniu oka zaczęła się rozluźniać. Wszystko w tym ścisku zawraca i odjeżdża. Obrazki nie do opowiedzenia.
Wielka wywrotka zaczyna zawracać na wąskiej drodze. Kręci w lewo nad samą krawędź rowu, wbija wsteczny i dupa. Już ktoś wjechał za jego tylny zderzak. Wymiana zdań między kierowcami i osobówka by nawet się wycofała ale za nią już stoją kolejne samochody. Tak, w Azji można jechać tylko do przodu.
To co dla mnie jest totalnym chaosem, tam jakoś działa. Nie wiem jak, ale działa. To wielkie kłębowisko samochodów na wąskiej ścieżce rozjeżdża się w kilka minut. Na drodze zostaje kilka tirów i my. Po kilku kolejnych minutach jeden pas drogi zostaje oczyszczony i jedziemy dalej. Kilkaset metrów wzdłuż drogi widzimy światła długich rzędów pojazdów które zdecydowały się na wariant off road. One się gdzieś tam powoli telepią a my jedziemy do przodu.

Później dowiedzieliśmy się, że z całej kraksy ocalały trzy osoby. Masakra.

Jedziemy pokonując bezkresne przestrzenie Kazachskich stepów. Naokoło płasko, pustynnie i potwornie nudno. Droga prosta jak strzała sięga horyzontu. Z nieba leje się żar. Wydawało by się bardzo bezpiecznie. Prosto, ruch minimalny, żadnych drzew i tylko częste przydrożne nagrobki przypominają aby mieć się na baczności. Nuda aż prosi kierowcę o małą drzemkę. Droga jest na nasypie który chroni ją przed zasypywaniem i zalewaniem, ale jest śmiertelną pułapką przy zjechaniu z drogi. Jedziemy takim highway’em, nawijamy czas, kilometry uciekają. Jakieś 500 m przede mną widzę busa jadącego w moją stronę. Powili ale stanowczo bus zaczyna zjeżdżać na mój pas więc zdejmuje nogę z gazu i źrenice mi się rozszerzają. Dwieście metrów przede mną kierowiec orientuje się w sytuacji i gwałtownie odbija na swój pas. Zaczepia jednak o pobocze po swojej stronie i wali kozły już poza drogą. Przy pierwszym fiflaku przez okno boczne wylatuje młoda pasażerka. Zatrzymujemy się. Młody chłopak jechał z dwoma dziewczynami i chyba zasypia. Dziewczyny są trochę poobdzierane ale nikomu nic więcej się nie stało. Nie chcemy już więcej takich przygód, ale droga ma swoje prawa.

Docieramy do granicy Kazachskiej przed wieczorem. Dzień dobry, dzień dobry, papiery.
-Co to jest?
- Wriemiennyj wwoz.
- to nie jest właściwy dokument.
- Taki nam dali Wasi celnicy i powiedzieli, że jest ok.
- Nie jest ok., Musicie wrócić na tamtą granicę i poprosic o inny druk.
- 2 000 km. Nie mamy na paliwo, nie pojedziemy, to wasi celnicy źle.......
Przepychanki trwają z godzinę po czym celnik wychodzi do nas i informuje, że nie przejedziemy, a jak nie opuścimy granicy za chwilę to on dzwoni po policję. Chcemy naczelika. Będzie rano. To zaczekamy. Ok. ale poza przejściem. Zawracać i odjazd bo on dzwoni po policję. Kurwa, totalny pat. Robi się bardzo nieprzyjemnie. Opuszczamy przejście i mamy zamiar czekać do rana na naczelnika. Po jakimś czasie decydujemy, ze jedziemy na kolejne, główniejsze przejście. Jest koło północy. Ruszamy.
Jeszcze przed świtem dojeżdżamy w okolice przejścia. Ciemno jak u przysłowiowego murzyna. Jestem zmęczony i na wpółśnięty. Przede mną post policyjny. Nie pali się żadna lampa ale zwalniam. Nagle wyłania się facet w moro, kamizelce odblaskowej i macha.
W mordę jeszcze to!
Zatrzymuję się, otwieram okno i nie rozumiem co on tam bełkocze do mnie. Robię nieprzytomne oczy a on swoje powtarza. Z za moich pleców wychyla się Szparag.
- Spierdalaj! Nie chcemy żadnego ubezpieczenia!
Do mnie
- Jedź.

Gość robi biznes na nieczynnym poście. Zatrzymuje auta udając policjanta i naciąga na ubezpieczenia. Skubaniec, podniósł mi ciśnienie. Po wszystkim jednak pozostała tylko kupa śmiechu.
Robi się jasno. Na granicy znów problem ale może coś wskóramy. Musimy czekać do 10 na naczelnika. Celnik twierdzi, że tamci nie mieli prawa nas wyrzucić z granicy i oberwie im się za to. Przed południem wjeżdżamy na teren mateczki Rasiji.
Przeprawę przez Ural, Rosję przelatujemy sprawnie, bez większych przygód. Granica z Ukrainą też jakoś przechodzi. Do domu pozostaje jakieś półtora tysiąca kilometrów. Rogal na twarz i należy zadzwonić do domu z radosną nowiną.
- Halo.
- Strzałka, zbliżam się, wyjechaliśmy z Rosji, jesteśmy na Ukrainie.
- To co Ci zrobić na kolację?
Kobiety mają jakieś inne postrzeganie czasu i przestrzeni. Jest koło południa. Przede mną 1 500 km. A Ona mnie pyta Co chce na kolację? Miłe, tylko trochę nieracjonalne.
Droga równa, ruch mały, kilometry uciekają i jedzie się bardzo dobrze. Właśnie sobie uświadomiłem, że dwa dni temu skończył mi się urlop i powinienem uwijać się w szczurzym labiryncie. Trzeba dać znać szefowi, że nieco się spóźnię. Już miałem sięgać po telefon, gdy silnik zamruczał ochryple a auto raptownie zaczęło wytracać impet.
Sprzęgło! Sprzęgło spawane przez rosyjskich miszczuf, wytrzymało dwa razy Ural, korki Astany, Biszkeku, Almaty. Wytrzymało ponad 8 000 kilometrów korków, dziur, chopek i innych pułapek, by poddać się na gładkiej, równej, ukraińskiej trasie. Jesteśmy kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego miasta na pustej drodze. No tak. Teraz to już trzeba zadzwonić do szefa. Zrzucamy jeden motocykl i Grzela jedzie szukać ratunku. Wraca po dwóch godzinach z informacją, że załatwił kanał i pojazd który nas doholuje. Po jakimś czasie pojawia się........,
Tjaktoj. Zapinamy sprzęt i z zawrotną prędkością 5km/h pokonujemy 20km do kowchozu w którym możemy skorzystać z kanału. Zrzucamy skrzynię, rozbieramy sprzęgło i powtarzamy spawanie, sprawdzone już podczas poprzedniej naprawy. Mamy świadomość, że kondycja tarczy jest z każdą naprawą gorsza, ale do domu już tak blisko.


https://lh3.googleusercontent.com/-LQuQyk942Rg/USoujUdHWLI/AAAAAAAACzo/NGI3df1My1o/s800/DSC00016.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-MmrCSu5aZJk/USouleGYwnI/AAAAAAAACzw/7oaRvuOInKY/s800/DSC00020.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-9O7HcTQbDXo/USoul7jVKEI/AAAAAAAACz4/cNs0cP9I7xc/s800/DSC00022.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-0goZeBcuDJM/USounDKfzeI/AAAAAAAAC0I/FeGneRIHvrs/s800/DSC00027.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-yKYX9U8IVXA/USounuZlwYI/AAAAAAAAC0Y/9rvQozbA2aQ/s576/DSC00029.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-j_i3S9H6x2c/USouoZXdDxI/AAAAAAAAC0U/Vsa2JnlD5Sc/s800/DSC00030.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Cbr4tywC3ss/USouo7MMGmI/AAAAAAAAC0g/tzgcDFePoxc/s800/DSC00031.JPG

Późnym wieczorem znów jesteśmy w trasie. Obieramy kierunek na Kraków. Mijamy polską granicę i mkniemy jak strzała z lawetą. Jakieś 60km przed Krakowem sprzęgło pada po raz kolejny. Już nie ma co kleić ale skrzynię i tak trzeba zrzucić. Ruszamy ze Szparagiem na poszukiwania kanału. To już Unia niestety. Tu nic nie ma za darmo. Ale po kolei.
Mamy za sobą dobrze ponad 6 000km jazdy non stop. Jestem zarośnięty, zmęczony i pachnę pewnie też specyficznie. W tym momencie nie zastanawiam się jednak nad takimi bzdetami.
Jest po piątej rano i żywego ducha w tym śpiącym miasteczku. Kogo tu pytać o kanał. Wchodzimy na ryneczek i widzę mężczyznę i kobietę zdążających do samochodu na parkingu. Przyspieszam kroku i ruszam w ich stronę. Cholera, już wsiadają do samochodu i zaraz mi uciekną. Szybciej. Gość już siedzi, ona ma wsiadać i w tym momencie dostrzega mnie. Wskakuje do auta i błyskawicznie blokuje wszystkie drzwi wciskając po kolei guziki w drzwiach.
-Jedź!, jedź!
Niemal krzyczy do swojego kierowcy.
-Chciałem tylko zapytać...
dostrzegam jeszcze wielkie przerażone oczy kobiety i już ich nie ma. W mordę! Poczułem się jak Yeti albo Kuba Rozpruwacz. Że też moja kobieta się mnie tak nie boi.

Znajdujemy kanał, wykonujemy telefon do przyjaciela, ściągamy busa i po dwóch godzinach mamy skrzynię na dole. Około południa przyjeżdża do nas na motocyklu Sambor i przywozi nowiutką, pachnącą i śliczną tarczę sprzęgłową.

W tym miejscu, prawie kończy się opowieść.

Rojek
24.02.2013, 22:07
Prawie? To jeszcze jakieś przygody mieliście?

igi
25.02.2013, 00:24
Dawaj cynciu nie odpuscimy aż do końca.

szparag
25.02.2013, 09:57
Oj Cynciu, ty naprawdę byłeś padnięty. Problemy mieliśmy na granicy rosyjskiej, na przejściu z ukrainą.
A "krasnala strachowkę" zjebał Grzela .
Ale to szczegół.
Pozdr.

Puzatek
25.02.2013, 11:08
Cynciu,
niezły z Ciebie kawalarz! :Thumbs_Up:

calgon
03.03.2013, 08:08
Fajna lajtowa wycieczka!!!

przygoda to przygoda:-)))):Thumbs_Up: