PDA

View Full Version : Rumunia, Mołdawia, Ukraina, NRM - wrzesień 2012


lemur
23.10.2012, 21:15
Część 1. Maramuresz

Niedawno skończyliśmy z Mizrem (endurovoyager.com) wyprawę przypadkową, spontaniczną, którą w pewnym sensie reżyserowali spotkani po drodze ludzie. Były górskie winkle, kupa offu, plaże i połoniny. Hasło przewodnie wyjazdu "bardzo zajebiście" to jedyny polski zwrot, który znał Ryży z Mikołajowa, poznany na zlocie w Rybakowce. Tak właśnie było na tej wyprawie przez Rumunię, Mołdawię, Republikę Naddniestrzańską i Ukrainę. Pojechały dwa motocykle - Transalp 600, zwany po wjechaniu nocą na połoninę Borżawa Transkarpatem i KTM 640 Adventure

http://imageshack.us/a/img545/3692/dsc07810a.jpg

Dzwoni Dudo i mówi, że Mizer właśnie wybiera się na Ukrainę i do Rumunii. Fajnie, bo miałem jechać w tym samym kierunku. No to jedziemy razem.

Rozmawiam z Mizrem na temat trasy: "Pojedziemy do Odessy albo do Stambułu, zadecydujemy w drodze" - mówi. OK. Rozmowa organizacyjna wyglądała tak: "Nie zabieram w zasadzie nic." "Ja też. To mamy wszystko".

Trzy dni przed wyprawą mój Transalp pozbywa się złowieszczo oleju z przedniego zawieszenia, a kilkanaście godzin przed wyjazdem okazuje się, że nie mam przeglądu technicznego ani zielonej karty. Dandi (dandymotocykle.pl) przez cały dzień poprzedzający wyjazd reanimuje zawias, a ja w dniu wyjazdu na spakowanym trampku jadę na przegląd i po „zieloną”.

Na spotkanie z Jerzym i Mizrem z Endurovoyagera oczywiście spóźniam się 45 minut. Mizer jest jeszcze później. Ruszamy w trójkę do naszego starego przyjaciela Vadika, właściciela pensjonatu w Wiszce na Ukrainie. Jerzy ma zostać na Zakarpaciu z ekipą lekkich wścieklaków z ADV, a my jedziemy dalej.

http://imageshack.us/a/img202/7333/dsc0005mf.jpg

Po przejechaniu 200 km Mizer znika nam z lusterek. Zawracamy. Stoi na poboczu, a jego KTM nie chce zapalić. Jerzy wypowiada zdanie, po którym włosy stają mi na głowie: „Chyba pękła iglica gaźnika”. No to po wyprawie, myślę sobie i w tym samym momencie słyszę: "Spoko mięliśmy już taką awarię. Godzina i jedziemy dalej".
Chłopaki wyciągają złamaną iglicę za pomocą rozgrzanej zapalniczką „trytytki” i mocują krótszy o kilka milimetrów element z powrotem. KTM pali trochę więcej, jest bardziej zrywny, ale najważniejsze, że jedzie. Po kilometrze Mizra znów nie ma. Tym razem nie odkręcił kranika paliwa. Uff…

http://imageshack.us/a/img32/8388/dsc0016ai.jpg

Słowację mamy za sobą. Wjeżdżamy na Ukrainę. Jest ciemno. Jedziemy podrzędnymi górskimi drogami. Nagle na drogę wbiega jeleń! Hamujemy ile sił w paluchach. Udało się.
U Vadika jesteśmy ok. 24. Witamy się z ekipą, która przywiozła lekkie enduraki na przyczepie (jadą następnego dnia na połoniny), ściskamy z Vadikiem i otwieramy zasłużone piwa. Gadamy długo, wypijamy kilka luf za powodzenie obu wyjazdów i idziemy spać.
Rano budzi mnie zapach żelu pod prysznic. Ekipa „połoninowa” już wstała. My możemy spokojnie przewrócić się na drugi bok. Nam się nie śpieszy. Chłopaki jadą w góry, a my do Rumunii. Wstajemy, żeby pożegnać kompanów. Parking przed pensjonatem jest usłany maszynami wszelkiej maści. KTM-y, BMW, Yamahy, Hondy.

Pada deszcz. Nie będzie lekko w górskim błocie i kamieniach. Ruszają. Rozmawiamy jeszcze chwilę z Vadikiem i jedziemy w swoją stronę. Zatrzymujemy się na kawę w Użhorodzie. Trafiliśmy na przegląd ukraińskich piękności. W pobliżu musi być chyba jakaś uczelnia lub dobry salon urody.

http://imageshack.us/a/img526/9687/dsc06264k.jpg

Wyjeżdżając z miasta omal nie zaliczam stłuczki z Wołgą, której kierowca postanawia z prawego pasa skręcić w lewo. A co, nie można?!

Nie mamy ze sobą mapy, więc pytamy o drogę na granicę. "Na jaką¬¬?" – dziwi się zaczepiony przez nas mężczyzna. Odpowiadamy, że przecież na rumuńską. "Prosto" – odpowiada. Jedziemy. Nagle po prawej stronie pojawia się przejście graniczne z Węgrami. To Ukraina graniczy z Węgrami??? Chyba przegapiliśmy tę lekcje geografii;)

Jeszcze na drodze napotykamy stado krów i jesteśmy na granicy. Trafiamy na zmianę. Żegnają się, witają, a my stoimy. Gdy wjeżdżamy do Rumunii jest już ciemno. Nie mamy lei. Pytamy o bankomat. Nie rozumiemy ani słowa, ale jak ktoś macha ręką w lewo i mówi "stânga", to musi to znaczyć "w lewo". Wypłacamy pieniądze, kupujemy chleb, piwo i szukamy noclegu.

http://imageshack.us/a/img10/8533/dsc0022ye.jpg

Mizer skręca w pierwszy napotkany szuter. Fajny, szeroki. Tylko po 100 metrach kończy się asfaltem. Skręcamy w lewo. Po kilometrze wjeżdżamy w polną drogę i rozbijamy namiot w pobliży pola kukurydzy. Na kolacje jemy zakupione jeszcze w Polce kabanosy, które popijamy piwem.

http://imageshack.us/a/img109/6578/dsc06278o.jpg

Rano jak zwykle kawa przy drodze. Kelner mówiący po angielsku jest naszym nauczycielem języka. Poznajemy kilka podstawowych słów i zwrotów. Okazuje się, że w miejscu, w którym spożywamy aromatyczny napój jest basen. Pytamy, czy możemy skorzystać.

Po chwili pływamy w lekko już chłodnej wodzie. Mizer robi zdjęcie jak wskakuję w zbroi do basenu. Po kąpieli pijemy ciepłą herbatę na leżakach. Egipt, czy co? Spędzamy tak ze trzy godziny. Nam się nie śpieszy! W końcu się zwlekamy i ruszamy dalej. A revedere!

http://imageshack.us/a/img402/6541/dsc06304e.jpg

Musimy kupić mapę, bez niej się chyba nie dogadamy. Kupujemy ją na stacji. Niepewnie podchodzę do jej pracownika, żeby spytać o drogę, a on po angielsku mi ją tłumaczy. Teraz już nie "stânga" tylko "left" – jest o wiele lepiej.

Naszym celem jest przełęcz Prislop. Prowadzi Mizer, ale mapę mam ja. Taki podział obowiązków preferujemy przez większą część wyprawy i w niczym nam to nie przeszkadza. Wjeżdżamy w górskie winkle Maramuresz. Mizer wije się po nich tak, że nie mogę go dogonić. W zasadzie wcale nie próbuje. Hamulce Transalpa pozostawiają wiele do życzenia, a i technika jeszcze nie ta. Teraz prowadzę ja. Mylę drogę i jeszcze raz musimy wjechać na jakąś przełęcz. A z przyjemnością.
Na Prislop (1413 m.n.p.m) wjeżdżamy krótko po zachodzie słońca. Jest chłodno. W pensjonacie Cabana Alpina u Madame Marlene, nieźle mówiącej po angielsku, pijemy ciepłą herbatę. Śpimy na ciasnym poddaszu małego budynku kuchennego.

http://imageshack.us/a/img191/2572/dsc0192bu.jpg

http://imageshack.us/a/img827/2730/dsc06356nm.jpg

http://imageshack.us/a/img547/4536/dsc06382.jpg
Jeżeli ktoś będzie potrzebował noclegu na przełęczy Prislop-http://www.facebook.com/cabana.alpina.9?ref=ts&fref=ts

Rano jemy pyszny omlet z żółtym serem i bierzemy gorący prysznic. Rozmawiamy długo z naszą wspaniałą gospodynią i wymieniamy się adresami mailowymi. Dowiadujemy się jak po rumuńsku nazywa się "trytytka" (ja już nie pamiętam) i jedziemy nad pobliskie jezioro. Pierwszy offroad za nami. Jest zajebiście! Warto tu kiedyś wrócić żeby poszwendać się po tych górskich, malowniczych drożynach. C.D.N.

http://imageshack.us/a/img844/5334/dsc06436x.jpg

http://imageshack.us/a/img109/6056/dsc06402r.jpg

http://imageshack.us/a/img7/4568/26094752.jpg

http://imageshack.us/a/img811/1673/dsc0109xo.jpg

http://imageshack.us/a/img5/8828/dsc06395.jpg

http://imageshack.us/a/img526/8279/dsc0150nm.jpg

http://imageshack.us/a/img193/4686/dsc06431a.jpg

http://imageshack.us/a/img197/9808/dsc0155nj.jpg

http://imageshack.us/a/img526/5978/dsc0135mf.jpg

http://imageshack.us/a/img17/8930/dsc06406bm.jpg

http://imageshack.us/a/img593/9868/dsc06440e.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-at1-16gBn8g/UH8e8yAtf6I/AAAAAAAACxk/Oc-spFqLBug/s706/DSC06426.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-iaJKKKX3UPs/UH8e7WUOyGI/AAAAAAAACxk/CKT3GXsOe7U/s470/DSC_0152.jpg

http://www.bezasfaltu.blogspot.com
http://www.endurovoyager.blogspot.com

Brambi
24.10.2012, 08:57
Super !!!

Brambi
24.10.2012, 08:57
powiem więcej , jeszcze !!!!

lemur
24.10.2012, 09:14
Rumunia, Mołdawia, Ukraina, NRM cz.2

https://lh4.googleusercontent.com/-6I2dujLS3Dk/UH8ys8tOOaI/AAAAAAAAC1I/fhtOaMQFa_g/s768/DSC_0339.jpg

Mizer patrzy na mapę i mówi, że jedziemy do polskiej wsi Nowy Sołoniec. Dobra. Po drodze zaliczamy zlot starych samochodów Carpati Retro. Do Nowego Sołońca mamy kilkadziesiąt kilometrów, ale na mapie widzimy skrót. Trochę go szukamy, ale się udaje.

https://lh4.googleusercontent.com/-p1XOvPK-d18/UH8yaP8h6RI/AAAAAAAACz8/vlDR64DJnxM/s768/DSC_0225.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-EfQHRT1lOeM/UH8yX3cSToI/AAAAAAAACz0/IyU8Gx3VIFM/s768/DSC_0221.jpg

Jedziemy pięknym szutrem, a tu nagle z ziemi wyrasta szlaban. Jest już późno i trochę nam się śpieszy, więc sami go sobie nielegalnie otwieramy i jedziemy prosta kamienistą drogą. I klops! Prosta droga zmienia sie w trasę dla zawodników Red Bull Romaniacs. Jest bardzo stroma, mokra i kamienista. W dwójke nie jesteśmy w stanie jej przejechać. Zawracamy do szlabanu i jedziemy dookoła.

https://lh5.googleusercontent.com/-NQIjrzeMQxQ/UH8x88IfKrI/AAAAAAAACx8/3s6esGpGH-s/s768/DSC06532.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-5b3PR92FnGY/UH8x_o-HqGI/AAAAAAAACyI/R6XUiluT-Wo/s768/DSC06534.jpg

Wjeżdżając do Nowego Sołońca słyszymy głośną muzykę. Trafiliśmy na dożynki. Tylko zdjęliśmy kaski, a koło nas pojawia się Tadek z butelką. Mamy koniecznie wychylić kieliszek za jego zmarłego pięć lat temu ojca. Musimy jeszcze kawałek podjechać w poszukiwaniu noclegu, wiec się wymigujemy obiecując, że jeszcze tego wieczora wychylimy. Na drodze za Domem Polskim spotykamy Pana Henryka, u którego rozbijamy namiot. Ma 80 lat mówi pięknie po Polsku, choć urodził się tutaj. Idziemy na imprezę.

https://lh5.googleusercontent.com/-EuBwx8jk-Fk/UH8yegsYzlI/AAAAAAAAC0M/zCQw47zdRBE/s768/DSC_0235.jpg

Kupujemy piwo, gra muzyka. Tadka nie ma. Mizer idzie tańczyć, a ja rozmawiam z panem Eugeniuszem Zielonką. Oczywiście świetnie mówiącym po Polsku. Miał jedną godzinę języka tygodniowo w szkole. Reszty nauczył się z książek. Ciekawe jest to, że 80-latkowie mówią po Polsku lepiej, niż młodzi. Używają słów, których już się nie używa, ale mówią pięknie, śpiewnie, z charakterystycznym „l”.

https://lh3.googleusercontent.com/-dInpHFF9y40/UH8x_1OphwI/AAAAAAAACyE/BO-iWfJo_rA/s768/DSC06641.jpg

Młodzi marzą o tym, żeby jak najszybciej wyjechać do Polski lub Niemiec, a starsi, żeby synowie przejęli ziemię, na której oni ciężko pracowali przez całe życie. „My wszyscy Polaki z krwi i kości” – mówi pan Eugeniusz. Jego syn gra na saksofonie w zespole występującym tego wieczoru. O dziwo, niektórzy miło wspominają rządy Nicolae Ceauşescu i słuchają radia Maryja…

Impreza trwa do trzeciej nad ranem. My o drugiej jesteśmy w namiocie. Mizer w drodze do niego zapragnął zwiedzić nowo wybudowany Dom Polski, budzi nawet dozorcę, ale wybijam mu to z głowy. Zwiedzimy jutro.

Rano spotykamy na drodze Tadka. Jest w dużo gorszym stanie niż my. Mówi, że już dawno się tak nie napił. Spacerujemy po wsi. Wszędzie słychać „dzień dobry”. Spotykamy po drodze dwie dziewczynki, które odprowadzają konie na pastwisko. Florentyna, bardzo dziarska i pewna siebie, opowiada nam o domu i rodzicach. Ma trzy godziny j. polskiego w szkole. Rozmawiamy jeszcze przed kościołem z wychodzącymi z mszy mieszkańcami i ruszamy w stronę Mołdawii. Śniadanie jemy o 14, a co!

https://lh3.googleusercontent.com/-G0_tFXNop0k/UH8ylMKY02I/AAAAAAAAC0k/vIERTOwCMoA/s768/DSC_0261.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-dikNOOIZieY/UH8yAxCP6nI/AAAAAAAACyU/21jZajN-gok/s709/DSC06671.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-6w1wOuKATjQ/UH8ygqORkfI/AAAAAAAAC0U/bs82b6HnaQQ/s594/DSC_0244.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-DlZDOyy2Gwo/UH8ypYUlv-I/AAAAAAAAC00/WOXt2o2izwA/s754/DSC_0284.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/--zwRPJwtZMo/UH8yihob0lI/AAAAAAAAC0c/tPCqh2eJf5U/s768/DSC_0259.jpg

Przed granicą dopada nas bardzo silny wiatr. Musimy zwolnić, jedzie się bardzo ciężko. Motocykle cały czas pochylamy w prawą stronę. Płacimy 9 lei za przejazd mostem i witamy się z Mołdawskimi celnikami. 30 lei klimatycznego i jesteśmy w Mołdawii. Wiatr nie odpuszcza. Mamy problem ze znalezieniem drogi do Bełca. Każdy pokazuje inny kierunek. W końcu jakoś do niego dojeżdżamy. Pierwszą napotkaną osobę pytamy o drogę do Domu Polskiego, w którym chcemy się przespać.

Spotkany przypadkowo chłopak ma polskie korzenie, choć rozmawiamy z nim po Rosyjsku. Proponuje, że zamówi taksówkę, która będzie nas eskortować na miejsce. Chce również za tę przyjemność zapłacić. Na to się oczywiście nie zgadzamy. Przyjeżdża taxi. Jedziemy przez miasto. Jeszcze tylko 10 minut postoju, bo kierowca musiał coś po drodze załatwić i jesteśmy na miejscu. Przybijamy piątkę z naszym pilotem, który z wielkim uśmiecham wsiada do szoferki i odjeżdża. A pieniądze za kurs? Tu chyba panują inne zwyczaje.
Jest późny wieczór i mamy szczęście, że ktoś w Domu Polskim w ogóle jest. Nie ma w pobliżu sklepu, więc jemy przeznaczone na czarną godzinę kabanosy i idziemy spać. Kładziemy się w sali lekcyjnej. Mizer śpi między ławkami, a ja pod tablicą.

https://lh4.googleusercontent.com/-It9uiPmTfeI/UH8yEoarHQI/AAAAAAAACyg/DKbr097fFgo/s768/DSC06691.jpg

Rano witamy się z panią dyrektor ośrodka i gnamy do Kiszyniowa. Jedziemy po pięknych szutrach, rezygnując kompletnie z asfaltów. Jest jak w Mongolii. Zatrzymujemy się. Mizer zawraca, żeby zrobić zdjęcie i znika na dłuższą chwilę. Dojeżdża do mnie i mówi że 500 metrów dalej jest wyschnięte jezioro, na które się udajemy. Ale była zabawa!

https://lh6.googleusercontent.com/-UwKhYDq_B4Q/UH8yvevQqfI/AAAAAAAAC1c/fospP6K9d_s/s768/DSC_0383a.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-u2OcAzYKbKE/UH8yw8_25gI/AAAAAAAAC1k/Nv07cQ-QhmA/s768/DSC_0401.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-q3SitCxScYM/UH8yt0Wj3DI/AAAAAAAAC1U/8e_DnHPHjoc/s768/DSC_0379.jpg

Jedyny minus jest taki, że musimy wyczyścić motocykle oklejone toną błota. Chwilę rozmawiamy z Alkiem, właścicielem Iża z koszem, który się nam przyglądał. Alek zapala maszynę i daje popis jazdy z podniesionym kołem oraz poślizgów. Na prawdę nieźle to robi, jesteśmy pod wrażeniem.

https://lh3.googleusercontent.com/-oXIOaKdrU2I/UH8yG895JSI/AAAAAAAACyw/DnmVOivDGcI/s768/DSC06714.jpg

Znów jemy śniadanie w porze obiadowej. Trochę kpię sobie z KTM-a, że bierze olej, że wibracje, że się rozkręca. Takie tam. Postanawiam na wszelki wypadek sprawdzić oleum w słynnym z niepobierania tegoż Trampka. Pierwszy mit obalony. Transalp bierze olej i to srogo. Musiałem wlać okrągły litr. Fuck! Od teraz Trempek i KTM są jednością. Obaj biorą olej - braterstwo oleju. Trampek jednak póki co się nie rozkręca.

Jadę za Mizem po dziurach i dołach. Naglę widzę jego leżącą karimatę. Okazało się, że śruba mocująca tylny stelaż odkręciła się i część bagażu spadła. Śruby nie mamy oczywiście, ale dajemy radę.

https://lh4.googleusercontent.com/-h6fitBxirHI/UH8y5FnhIvI/AAAAAAAAC2M/l7f4Bow_19M/s768/DSC_0488.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-UNTcikJMp68/UH8yH96KrHI/AAAAAAAACy4/O5F988JT3Kw/s768/DSC06732-2.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-xdIt8Etk1V8/UH8yqu9XnwI/AAAAAAAAC04/eRhKfSuGLCg/s594/DSC_0293.jpg

Szlajamy się po tych bezdrożach cały dzień. Kończy mi się benzyna, a mój towarzysz w środku niczego prosto z polnej drogi wjeżdża na stację benzynową. To jest nawigacja! Jedziemy dalej przez piękne mołdawskie wsie, nagle pod koła wbiega mi źrebak. Znowu zdążyłem.

Robimy zakupy w małym sklepie. Podjeżdża Łada z której wychodzi gość w białym mundurze. Wita się z nami i przedstawia z dumą mówiąc, że jest komendantem miejscowej policji. Oczywiście opowiadamy mu o naszej wyprawie. Żałuję tylko, że nie zrobiliśmy sobie z panem komendantem wspólnego zdjęcia. Jest już późno, wracamy na asfalt i pędzimy do Kiszyniowa. Przejechaliśmy dzisiaj jakieś 150 km bez asfaltu.

https://lh6.googleusercontent.com/-jflWuE5SgEE/UH8y1hO9UOI/AAAAAAAAC18/oVnUnkT5SNQ/s768/DSC_0473.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-1IGQ091PjVI/UH8yLt54zoI/AAAAAAAACzE/peNKQT5WAoA/s768/DSC06749-2.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-e6BYBRodvdc/UH8yyEF8-iI/AAAAAAAAC1s/5JNakIVltjM/s768/DSC_0441.jpg

Lądujemy w centrum miasta i zastanawiamy się gdzie jest jakiś hotel. Czas na prysznic. Siedzimy i gapimy się w mapę.

Nagle podjeżdża do nas na tmax-sie gość o powierzchowności czoperowca. Elegancko przycięta siwiejąca broda, bandamka i czarne okulary. Ma ksywę Kot. Jedziemy za nim do nieodległego hotelu Zarea. Dwie osoby za noc płacą 40 złotych. Kot mówi: rozpakujcie się, wykąpcie i dzwońcie do mnie - idziemy na imprezę do klubu Choper.

https://lh5.googleusercontent.com/-HOUHpvQn0gY/UH8yPocE0LI/AAAAAAAACzU/O8xroPt2U5E/s768/DSC06754.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-p3m6E0Apb4s/UH8yRXrjP9I/AAAAAAAACzc/MVXx4TmD020/s768/DSC06768.jpg

Pracownicy hotelowego parkingu znajdują śrubki, które KTM zgubił dzisiejszego dnia i pomagają nam je wkręcić. Z Walerą, jednym z nich wypijamy w jego domu naprzeciwko pyszny koniak z plastikowego kubka za powodzenie wyprawy. Później dzwonimy do Kota. Jedziemy taksówką do knajpy, a po wypiciu kilku piw do domu nowo poznanego kumpla.

https://lh5.googleusercontent.com/-4nTd2Bv47u8/UH8yTd_By-I/AAAAAAAACzk/m7o2jhzBpwA/s768/DSC06793.jpg

Gadamy na temat naszej wyprawy. Nagle Kot mówi: Pacany -ja Ci dam pacany, myślę sobie - jedźcie do Rybakowki za Odessą na zlot motocyklowy. Fajnie! Przejedziemy przez Naddniestrze i pognamy na zlot. Pacany - mówi znów Kot - nie jedźcie przez Naddniestrze, nie jedźcie! Powtórzył „pacany” jeszcze kilka razy. To chyba nie znaczy to, co u nas??? Tę lekcję rosyjskiego też przegapiłem...

Wracając do Naddniestrza, dowiadujemy się, że milicja będzie nas nękać, a na granicy będziemy płacić łapówki. Zobaczymy, myślę sobie. Mamy z Mizrem smaka na Tiraspol. Umawiamy się, że następnego dnia poszukamy kilku śrubek, które opuściły Transalpa i jedziemy do hotelu.

Rano zwiedzamy miasto, potem jedziemy z Kotem na targ po śrubki. Brakuje jeszcze jednej, której nie możemy znaleźć. Dajmy sobie spokój, mówię, ona nie jest mi potrzebna, mocuje tylko kawałek owiewki. Kot nalega, żebyśmy pojechali do warsztatu jego kumpla, tam ją znajdziemy na pewno.

Dobra jedziemy. Skręcając w lewo za bardzo zwalniam, nie zauważam uskoku drogi, przewracam się i ląduję pod dojeżdżającą do skrzyżowania mazdą. Złamana klamka sprzęgła i porysowany zderzak auta. Płacę właścicielowi mazdy (Kot się z nim targował) 40 euro za naprawę i spycham motocykl w stronę pobliskiego targu. Mizer musi jechać do hotelu po zapasową część. Stoję i czekam. Podchodzi do mnie sprzedawca winogron. Rozmawiamy chwilę o tym co się stało i o naszej wyprawie. Odchodzi i chwile później przynosi mi przepyszne winogrona. "Nazywają się Mołdawia" - mówi

Po 40 minutach mam nową klamkę. Zakładam ją i jedziemy do warsztatu, bo po dzwonie kolejne śrubki mocujące owiewkę zostały wyrwane. Odcinamy część dźwigni. Krótsza łamie się rzadziej. Dokręcamy wszystko, jedziemy do hotelu i idziemy spać. Męczy nas chyba niejeżdżenie na motocyklu.

https://lh3.googleusercontent.com/-5U4YkSEZuxk/UH8yVmVWa-I/AAAAAAAACzs/qBvHZ8S213w/s768/DSC06837.jpg

Po południu Mizer rozgrywa partyjkę szachów na wielkiej planszy w centrum miasta. Po cichu powiem, że Piotr przegrał, ale walczył sam z dwójką przeciwników. Późnym wieczorem jest pusto, smutno, nie ma nikogo. Siedzimy i sączymy piwo.

https://lh5.googleusercontent.com/-bUo4BC_6MdE/UH8y_ZXBIGI/AAAAAAAAC2k/ceMr7IaNlZE/s768/DSC_0534.jpg

Następnego dnia kolega Kota ma nam pokazać jakiś fajny off za miastem. Decydujemy jednak, że jedziemy dalej, nie zostajemy w Kiszyniowie. Wszystko przez to, że zgubiliśmy jeden dzień, wydaje nam się, że jest dzień później. Z tego błędu wyprowadzą nas dopiero kumple w Rybakowce.

Rano dzwonię do Kota i informuję, że jednak jedziemy dalej. Przyjeżdża. Żegnamy się. Zostaje jeszcze jedna rzecz. Zapłaciliśmy za trzy noce, a spaliśmy dwie. Prosimy za zwrot kosztów. Nie ma sprawy - mówi pani na portierni - ale musicie napisać pismo do dyrektora hotelu.
No to będzie problem. Jak to mam napisać pytam?

Sympatyczna pani pisze po Rosyjsku pismo, a ja je mam przepisać. Przecież pani już napisała, mogę tylko podpisać. Nie, nie, trzeba własnoręcznie. Przepisuje i idę do administracji po kasę. Ruszamy do samozwańczej republiki Naddniestrza. CDN.

https://lh4.googleusercontent.com/-1ZoQ740wLFE/UH8yEHdF7zI/AAAAAAAACyc/oMxYGYijLzo/s768/DSC06683.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-ibMOeClU6QU/UH8yb4eAQzI/AAAAAAAAC0E/KhybbTODCG8/s768/DSC_0230.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-7LpOFVO0ojk/UH8yrgW9szI/AAAAAAAAC1A/xBBcECLpPjo/s768/DSC_0327.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-e8edeqOXeuE/UH8y0YSD5aI/AAAAAAAAC10/cTpzPJKpss4/s594/DSC_0463aa.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-YxXdprjUwsg/UH8y66R7xFI/AAAAAAAAC2U/1jLNu9j0bVs/s709/DSC_0498.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-w04pLu3r-zA/UH8yM8HC4RI/AAAAAAAACzM/oenq8dWxwqM/s768/DSC06742.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-wht8lyoy_sI/UH8y3G5HiJI/AAAAAAAAC2E/eWBDOavQqWM/s594/DSC_0477.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-1KImqJ1lOK8/UH8y9LJUn7I/AAAAAAAAC2c/QxEZGnTx3OM/s768/DSC_0503.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-i55o0smWojw/UH8yGE6P6QI/AAAAAAAACys/GrusU8R6-No/s768/DSC06700.jpg


http://www.bezasfaltu.blogspot.com
http://www.endurovoyager.blogspot.com

jorge
24.10.2012, 09:28
Hej. Ładnie, bardzo ładnie - i tak jak lubię - duuużooo foto :D.

Pytania mam dwa - jakim programem obrabiasz zdjęcia i co to za lustro (obiektyw)? Obstawiam na Canona :D:Thumbs_Up:

Brambi
24.10.2012, 09:41
:lukacz:

puszek
24.10.2012, 09:57
Fajnie sie czyta/oglada...:Thumbs_Up: Iglica sie urwała mówisz.....hmmmm

lemur
24.10.2012, 09:58
Ja mam zdezelowanego nikona d70 i tokinę ATX 28-70 (niektóre zdjęcia są niezbyt ostre, bo się małpa rozkręciła podróżując ze mną po licznych dziurach), a Mizer zabrał Sony Nex, bardzo fajny mały i zwinny aparat, który mieści się w kieszeni:) Obrabiam na lightroom-ie. Nie lubię "surówki", a w tym programie w kilka sekund można całkiem fajnie obrobić zdjęcie.

lemur
24.10.2012, 10:00
Ta urwana iglica w KTM-ie to normalka. Chłopaki wcześniej już mięli taką przypadłość! Wibracje, wibracje, wibracje!

marta
24.10.2012, 10:04
Jorge, też byłam ciekawa. We właściwościach pliku piszą, że SONY DSC i ligtroom 4.0.
Wierz mi, że na małe formaty daje się coś wyrzeźbić i z aparatu za 5 stówek, pod warunkiem, że wiesz jak kręcić ustawieniami manualnymi ;).
Postprodukcja to osobna sprawa.
p.s.
widzę, że się spóźniłam ;)

lemur
24.10.2012, 10:25
Masz rację Marta. Ja kiedyś zrobiłem zdjęcia z małego wyjazdu wokół komina samsungiem galaxy II, może nie jest to mistrzostwo świata, ale do netu jakoś tam daje radę (http://bezasfaltu.blogspot.com/search?updated-max=2012-07-08T15:10:00-07:00&max-results=7&start=5&by-date=false) Oczywiście lightroom też był w użyciu:)

Fizolof
24.10.2012, 10:56
Pytać fotografa o aparat to jak pytać kucharza jakiej firmy ma garnki, że takie świetne potrawy przyrządza...

marta
24.10.2012, 11:09
Lemur, przeglądałam wczoraj :]
Ugrzęzłam na bagnie szczególnie o zachodzie słońca ;)

Ten link zaprowadził mnie do strony głównej, nie do konkretnej galerii.

Maleństwa potrafią coraz więcej, a użyte z głową potrafią oddać nastrój miejsca.
Również jestem zwolenniczką opracowania graficznego w innym znanym powszechnie programie.
Całkiem surowa fotografia nie ma już szans przy jakości obrazu reklamowego, a chyba każdy mimowolnie robi takie porównanie.

Wracając do wątku przewodniego - zarówno kierunek jak i forma wyprawy jest bliska temu, do czego obecnie dążę.

lemur
24.10.2012, 11:25
A to przepraszam, mnie się otworzyła tylko ta galeria.

Wiadomo, że od zawsze zdjęcia są "kręcone", czy to na godzinami na powiększalniku jak kiedyś, czy w licznych programach jak teraz. Kiedyś pędzelkami i farbą też różnie "rasowali" rzeczywistość :)

Według mnie dążysz do najlepszego z możliwych kierunków. Według mnie oczywiście :)

Elwood
24.10.2012, 11:27
Dobra robota!

marta
24.10.2012, 12:02
Kiedyś?
To już tak dawno było?! ;)
Mojego Magnifaxa 4.0 traktuję z namaszczeniem licząc, że jeszcze do niego wrócę, jak i do pędzelków retuszerskich bardziej lub mniej wytartych.
Tusze rzeczywiście już zaschły, a w kuwetach trzymam narzędzia...

Sza! Rzecz o wyprawie przecież :)

lama23
24.10.2012, 12:09
Lemur, trzecia godzina mija właśnie, a ciągu dalszego nie ma! Publikuj Waść, publikuj! :)

lemur
24.10.2012, 13:20
Lama przecie w robocie siedzę, to czasu nie mam. Z wieczora, z wieczora:)))

lemur
24.10.2012, 13:21
To ja po cichu powiem, że strasznie chciałem mieć Magnifaxa, ale musiałem się męczyć na krokusie:)))

lama23
24.10.2012, 13:24
Lama przecie w robocie siedzę, to czasu nie mam. Z wieczora, z wieczora:)))

Chłopie! Z wieczora to ja w robocie będę siedzieć, teraz bym czytał! ;)

lama23
24.10.2012, 13:27
To ja po cichu powiem, że strasznie chciałem mieć Magnifaxa, ale musiałem się męczyć na krokusie:)))

Krokus i przystawka (nawet nie wiem jak to nazwać, bo na pewno nie "głowica filtracyjna" ;)) do koloru. To było wyzwanie! :D

lemur
24.10.2012, 13:32
No dobra Lama

cz.3

Decydujemy się na podróż przez Naddniestrze. Dojeżdżamy do granicy. Oczywiście Mołdawia nie ma swoich posterunków. Naddniestrze uznaje tylko Abchazja i Osetia Południowa. Rosja do dzisiaj nie wycofała stamtąd swoich wojsk. Wypełniamy kilka dokumentów i nagle pojawia się problem.

W małym zamkniętym oczywiście pokoju, dwóch pograniczników stara się wyłudzić ode mnie łapówkę. – Macie pieczątkę wjazdową do Mołdawii, ale nie macie wyjazdowej, nie możemy was wpuścić – mówi jeden z nich. Czeka oczywiście na moją propozycję. Tłumaczę panom, że mnie nie interesują problemy Mołdawii z Naddniestrzem i odwrotnie i jeżeli nas nie wpuszczą to mamy to w tyłku, bo pojedziemy 150 km dalej na przejście graniczne. Wiedzą, że nic nie ugrają i puszczają nas.

Wjeżdżamy do Tyraspola. Stajemy pod Domem Sowietów, naprzeciwko którego swoją siedzibę ma partia Putina. Robimy oczywiście zdjęcia. Idziemy do pobliskiej kawiarni. Mamy tylko Mołdawskie leje, mówię do kelnerki, a ona zdecydowanym głosem odpowiada: U nas są ruble! Szukam kantoru.

https://lh5.googleusercontent.com/-F-xoN0tNNUQ/UIP53TCQz5I/AAAAAAAAC4A/dxQpHa96XR0/s594/DSC_0554.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-wjsdxJ_9nXM/UIP55NrVMaI/AAAAAAAAC4Y/5uMxyB_wd94/s709/DSC_0566.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-REy1nkRN3uo/UIP55NixNII/AAAAAAAAC4I/pS0SakFcGss/s594/DSC_0573.jpg

Na rogatkach miasta stoją żołnierze z kałasznikowami. Dojeżdżamy do granicy samozwańczej republiki z Ukrainą. Wypełniamy znów jakieś papiery, a panowie celnicy zabierają mnie do małego zamkniętego pomieszczenia. I znów okazuje się, że nie mamy pieczątki wyjazdowej z Mołdawii. Bladź! Chcą tysiąc euro. Jasne, już płacę! – No dobra, to podarok i możecie jechać dalej – mówi celnik. Ja ci dam podarok palancie, gotuję się w środku. – Drogi panie – mówię podniesionym głosem – ja nigdy nie daję łapówek na granicach . Jeżeli nas nie przepuścicie, wracamy do Mołdawii. Nam jest wszystko jedno, mamy czas. Puszczają nas, oczywiście.

Po stronie Ukraińskiej nie mamy żadnych problemów. Może dlatego, że spotykamy przesympatyczną panią Krystynę z Misji EUBAM, która to organizacja ma min. za zadanie zmieniać mentalność pograniczników obu państw i walczyć z przemytniczymi bandami Naddniestrza.

Do Odessy mamy kilkadziesiąt kilometrów. Traktujemy ją tranzytowo. Pytamy o drogę do Rybakowki Wanię, który wskakuje na skuter i odprowadza nas na rogatki miasta. Kolejny przystanek- Jużne. Tam pytamy znów o drogę i jak zwykle trwa to ze 40 minut, bo musimy opowiedzieć, dokąd i skąd.

https://lh6.googleusercontent.com/-uYQLCILcT3k/UIP5z9wH_kI/AAAAAAAAC3Q/ScbWgNQGvJI/s709/DSC06936.jpg

Po drodze musimy zatankować. Lejemy paliwo do dwóch motocykli. Nagle afera! Nie powiedziałem pani na stacji przed tankowaniem, że chcę zapłacić kartą. Strasznie się wkurza. Ciągle mówi podniesionym głosem. Rozumiem wszystko, ale nie rozumiem nic. Pracownik stacji, który lał paliwo stara mi się to wytłumaczyć sprawną angielszczyzną.

Mówię mu, że może mówić po Rosyjsku, bo nawet po polsku nie zrozumiałbym tej sytuacji. Coś trzeba skasować, coś trzeba jeszcze raz zapłacić, musimy czekać 20 minut, aż system coś tam zrobi. Kurde, problem jak diabli.
W końcu załatwione, zapłacone i możemy jechać. Wnerwiona pani ze stacji staje się miła i żegnamy się wielkimi uśmiechami. Scziastliwa Wam! Scziastliwa Wam toże!

Jest już ciemno, jedziemy zdezelowanym dziurawym asfaltem. Jesteśmy w Rybakowce. Wjeżdżamy na plażę, ale napotykamy na drodze betonowy przepust nie do przejechania. Zabudowania są zbyt blisko, żeby spokojnie się wyspać. Wracamy. W spożywczym pytamy gdzie można na plaży, w ciszy rozstawić namiot. Miły starszy pan ze Lwowa, mówiący dobrze po polsku rysuje nam na kartce mapę.

https://lh5.googleusercontent.com/-38_SmSBcgcs/UIP5z12aZhI/AAAAAAAAC3M/WDFbQ0XeD-c/s709/DSC07024.jpg

Po 15 minutach jedziemy po ciemku po szerokiej plaży. Dobrze, że nie wpadamy w wykopany przez dzieci wielki dół, który wyrasta nam nagle pod kołami. Namiot, kabanosy, piwo, szum morza, sen. W nocy ciągle ktoś obok nas łazi. Spoglądam z namiotu, a tam do morza wchodzą goście z wielkimi plastikowymi koszami. Ciekawe, co łowią?

https://lh5.googleusercontent.com/-ZT-Q6QBZCoc/UIP55xSGolI/AAAAAAAAC4Q/646YZ5pE_cU/s709/DSC_0592.jpg

Wstajemy rano i dalej na plażę, tylko nie tak normalnie - koc, słońce. Tak inaczej - zbroja, kask, ogień. Cudna zabawa. Po przekopaniu plaży ruszamy do portu w Jużnem. Jedziemy po pięknych klifach, cały czas szwendając się bez asfaltu. Droga nagle zmienia się w wąską ścieżynkę, aż w końcu staje się nieprzejezdna. Zawracamy.

https://lh6.googleusercontent.com/-y07KqA6aWLU/UIP57IU68II/AAAAAAAAC4s/KfayKBgqEBE/s709/DSC_0639.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-i9O332cAyoI/UIP58S7R0CI/AAAAAAAAC5A/Bhe-iKS9n-E/s709/DSC_0673.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-YW9PMgjKd9M/UIP57hJ-d-I/AAAAAAAAC4w/cjNl54XE-qA/s709/DSC_0652.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-3q2Tvj7daao/UIP5662Ft1I/AAAAAAAAC4g/q3dH43lY0N4/s709/DSC_0618.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-7UAA2RBXzVA/UIP59Sx5KlI/AAAAAAAAC5I/D7e_rU6qG2o/s709/DSC_0769.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-IvFZHzHrPo4/UIP50rMSLTI/AAAAAAAAC3U/f7J8jv4fLxo/s709/DSC07051.jpg

Pomiędzy betonowym ogrodzeniem, a pozostałością dawnego stalowego jest wąska 50 metrowa dróżka, która wyprowadzi nas na asfalt. Wygląda niepozornie. Mizer śmiga bez problemu. Wjeżdżam ja. Pakuje się jednak mimo, że nie zdjąłem sakw. Po chwili tylne koło wpada w rów pod betonem.

https://lh5.googleusercontent.com/-qt09PGtci2A/UIP50wYu1BI/AAAAAAAAC3Y/acore-Y_erw/s709/DSC07069.jpg

No i koniec. Nie jestem w stanie się stamtąd wydostać. Blokują mnie sakwy. Upał jak diabli, a my kombinujemy jak wyciągnąć Transalpa. Kładziemy go, podnosimy, przepychamy. Wycofujemy go w końcu i jadę bokiem, pod ogrodzeniem,które nie ma siatki. Jeszcze tylko do przejechania trochę gruzu i jestem wolny.

https://lh4.googleusercontent.com/-j_c6MR-ADVA/UIP51b_bwEI/AAAAAAAAC3g/IP2n7SMynAI/s709/DSC07074.jpg

Oglądamy z daleka port w Jużnem, wjeżdżamy na pobliską plażę i wracamy do Rybakowki. Meldujemy się w bazie Kosmos. Płacimy 150 hrywien wpisowego i od tego momentu jesteśmy na słynnym zlocie Рыбаковка 2012 "Назад в детство". CDN

https://lh6.googleusercontent.com/-OET-EKuRUoQ/UIP520BXd9I/AAAAAAAAC4E/O9p87KVE0bI/s709/DSC07144.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-Pa4TQYFhKSM/UIP58dY2nxI/AAAAAAAAC48/7ZE6p2XjeeM/s709/DSC_0743.jpg
Centrum Rybakowki

https://lh4.googleusercontent.com/-gWC8eXjHEzs/UIP59Z0r5uI/AAAAAAAAC5U/Pa9Xfw9eRJo/s709/DSC_0749.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-uy_cSi6778w/UIP5-nS4fSI/AAAAAAAAC5g/i7SwEz1Tcc0/s709/DSC_0810.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-MfZcPxdxcbQ/UIP517Al_eI/AAAAAAAAC3o/X0N3fH6JkMY/s709/DSC07082.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-I-9U6e6PPQk/UIP5-MawZYI/AAAAAAAAC5Y/6PFE3b8NUfI/s709/DSC_0793.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-8-z0-b2jMFY/UIP52hBgcSI/AAAAAAAAC3w/ffjp4u9xbZQ/s709/DSC07121.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-H6NaMCID3_w/UIP5-3YnZnI/AAAAAAAAC5s/IE1XzaT4B8M/s594/DSC_0820.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-qBMergiQrbM/UIP6Aynal2I/AAAAAAAAC58/jmZavVrB7FY/s709/DSC_0886.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-z98YqqAn2iM/UIP5_5jfZOI/AAAAAAAAC5w/jpytuiXxEVo/s594/DSC_0830a.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-r0ownulWOSw/UIP6AlSd5iI/AAAAAAAAC6I/XyxVH_mywgw/s709/DSC_0872.jpg

http://www.bezasfaltu.blogspot.com
http://www.endurovoyager.blogspot.com

Ola
24.10.2012, 13:38
Ale foty boskie! Wow. I jeszcze mój kochany Mara,uresz na przystawkę. Dawaj, dawaj dalej...

lemur
24.10.2012, 13:55
Dziękujemy :)

lemur
24.10.2012, 13:58
Racja z tym Maramureszem. Pięknie tam

Orzep
24.10.2012, 14:02
...się ogląda :Thumbs_Up:

miro&afryka
24.10.2012, 14:13
nie widziałem lepszych zdjęć

lama23
24.10.2012, 14:23
Dawaj, dawaj dalej...

Dawaj, dawaj! Wieczorem następna część? ;)

lemur
24.10.2012, 14:52
Miro widziałeś na pewno, tylko nie pamiętasz ;) Dzięki :)

lemur
25.10.2012, 19:10
Czwarta część naszego z Mizrem wyjazdu jest zupełnie nudna:) Musi się jednak tu znaleźć, bo jest częścią tej wyprawy. Trzy dni nic nie robimy, tylko...

https://lh6.googleusercontent.com/--ngG3dUB54k/UIj-Ywlsq2I/AAAAAAAADFs/3pHWj9b9gFg/s893/DSC07434.jpg

Tego dnia w bazie Kosmos na zlocie Рыбаковка 2012 "Назад в детство" są głównie organizatorzy imprezy. Goszczą nas wylewnie. Z samowara leci samogon, na zagrychę dostajemy sało - wyśmienite do tego sportu, a także liczne kanapki. Gospodarze są rewelacyjni, po dwóch godzinach jesteśmy już nieźle wstawieni. Idziemy więc tańczyć. Ciągle kogoś nowego poznajemy i ciągle zapisujemy telefony i maile. I tak do 3 w nocy.

https://lh5.googleusercontent.com/-X6pufxiAvXE/UIj-R6EJOsI/AAAAAAAADE8/XppVX21jxCU/s891/DSC07144.jpg

Rano szybka kawa w pobliskim sklepie i jedziemy „poendurzyć”. Malownicze szutry przelatują pod kołami. O, znów wyschnięte jezioro! Ładujemy się. Błocko trzyma motocykle jakby jechały po szynach. Świetnie się bawimy! Śniadanie kupujemy w maleńkim sklepie na wsi. Cenę za zakupy ekspedientka oblicza na prawdziwym liczydle. Jemy na plaży, w zacumowanej małej łódce. Wracamy, znów przewijając po kołami polne drogi.

https://lh3.googleusercontent.com/-ZybJAw3_x8A/UIj-rinCWoI/AAAAAAAADHk/TyOvE9C6GnY/s893/DSC_0026.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-CO0MYzSuayk/UIj_UFWht_I/AAAAAAAADKM/11ONbppnW1M/s893/DSC_0975.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-RqXH9jz_xwQ/UIj_TwpfCKI/AAAAAAAADKI/G-qd6dWAukM/s893/DSC_0909.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-HIj3lowj8Kw/UIj-oJVLHEI/AAAAAAAADHQ/kMTLUbgFmHU/s893/DSC_0017.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-vti6_k0mOLQ/UIj-omOWU6I/AAAAAAAADHY/vHd-wlfv63g/s893/DSC_0003.jpg

W bazie Kosmos coraz więcej ludzi. Impreza zaczyna się rozkręcać. Ściskamy się z wszystkimi z wczoraj i poznajemy kolejnych wspaniałych towarzyszy najbliższych trzech dni. Na scenie rozgrzewa się zespół Plaxy z Moskwy. Poznajemy Kadeta, Sanie, Ryżego i Alka z Mikołajowa, Szendryka, który przyjechał na wielkim trójkołowcu z silnikiem Zaporożca, Maradonę z Moskwy, Alexandera Che Leykina – basistę Plaxy, Vitala Panzera i wielu innych. No i się zaczyna!

https://lh4.googleusercontent.com/-vMLdjq5bNdw/UIj-SI7psXI/AAAAAAAADFA/0dHYSliBMvY/s893/DSC07254.jpg
Szendryk

https://lh4.googleusercontent.com/-0NEp4gNecNM/UIj-i-xadXI/AAAAAAAADG0/VHPQfQb96x4/s893/DSC07641.jpg
Od lewej: Sania, Kadet i ja

https://lh3.googleusercontent.com/-pqNWxhvtVgY/UIj-eJDEwVI/AAAAAAAADGU/6ieMwq8NVbY/s893/DSC07593.jpg
Maradona

https://lh4.googleusercontent.com/-kzR3dOKf7h8/UIj-0LL9lXI/AAAAAAAADHs/QVFHGOWtiZw/s893/DSC_0050.jpg
Sania

https://lh5.googleusercontent.com/-D0L41Gyy8X8/UIj-Y17fBkI/AAAAAAAADF0/zR_IbqyF3Ho/s893/DSC07335.jpg
Ryży

Będąc już trochę podpity, wyjawiam Sani skrywaną od rana tajemnicę. Dzisiaj mam urodziny. Ja pierniczę, po sekundzie stół zapełnia się kieliszkami z wódką i niezliczoną ilością piwa. Wjeżdżają szaszłyki. Muszę przyznać, że nie kupiłem nawet kawałka napitki i zagrychy. Chciałem, ale Sania który zapełnił stoły mówi – „Jesteście naszymi gośćmi, wy nie płacicie!!!”. Nalegam, ale nic to nie daje. Jak przyjedziemy do Polski będziemy waszymi gośćmi.
Odtąd wszystko co jest na stole jest wspólne, nawet papierosy. W prezencie od Sani dostaję koszulkę i pierścień z trupią czachą, od Ryżego pierścień z orłem, nagle Vital wyskakuje z koszulki i pierścienia z wilkiem. Paraduję w giftach do końca imprezy. Na stół wjeżdżają pomarańcze z wykałaczkami zamiast świeczek. Dmucham.

https://lh4.googleusercontent.com/-I4hk1Q_tX9I/UIj-UYRI48I/AAAAAAAADFU/RS0Vvng8OGg/s893/DSC07328.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-33C3N8lYTzE/UIj-UpqzpCI/AAAAAAAADFc/TC5tX9nMChk/s893/DSC07331.jpg

Plaxy, rockowy zespół z Moskwy, daje niezły koncert. Nagle słyszę jak ze sceny płyną życzenia urodzinowe dla mnie. Wzruszająca chwila, nie powiem. Tańczymy do upadłego, pijemy do upadłego z naszymi przyjaciółmi i znów tańczymy do upadłego. Okazuje się przy okazji, że nie jest jak myśleliśmy sobota, tylko piątek. Nawet fajnie. Mamy dzień do przodu.

https://lh6.googleusercontent.com/--HIV6EA5SjY/UIj-VFdL0hI/AAAAAAAADFg/EuPP72jH3kc/s893/DSC07334.jpg

Nagle przy wielkiej rurze przed sceną pojawia się czarnowłosa striptizerka. Nasz zamglony alkoholem wzrok wyostrza się na kilka minut! Po występie Mizer zostaje twórcą pewnego powiedzonka. Jedna z naszych znajomych pieszczotliwie woła do nas: „Polska morda”, na co Mizer bez zastanowienia, odpowiada: „Ukraińskie cycki”! Od tej pory to one stają się hasłem przewodnim imprezy. Pijemy za nie toasty krzycząc – „за що, за сиськи, сиськи, сиськи! ” I tak do późnej nocy.

https://lh5.googleusercontent.com/-0yYDBNmL744/UIj-cfb155I/AAAAAAAADGM/6VgnGHXIhpc/s813/DSC07439a.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/--ngG3dUB54k/UIj-Ywlsq2I/AAAAAAAADFs/3pHWj9b9gFg/s893/DSC07434.jpg

Kurcze, o 9 rano plaża jest pełna ludzi. Tych samych, którzy wprowadzali się wczoraj w podobny do naszego stan. My ledwie kręcimy. Kadet wyciąga nas na kąpiel w morzu. Składamy się szybko do kupy. Spotykamy Sanię, Ryżego i chłopaków w knajpie przy plaży. Wyglądają rześko. Siadamy i mówimy że dzisiaj się zbieramy z powrotem do Polski. Szybka akcja kumpli i już dzisiaj nie możemy wsiąść na motocykle!

Mamy talony na śniadanie. .– Wywalcie je – mówi Sania – idziemy do Santiechnika na płow. No takiego, to jeszcze nie jadłem. Robiony w wielkim żeliwnym kotle, podany wielką maczetą. Jest przepyszny. Do płowu wypijamy spiritus z sokiem z brzozy. Rewelacyjny trunek. Polecam!

Na plaży zaczynają się konkursy. Pierwszy to wyścig dwóch motocykli z przywiązaną z tyłu oponą, na której siedzi lub leży człowiek. Bierzemy z Mizrem udział, ale nie idzie nam najlepiej. Jakoś dziwnie się jeździ z takim balastem. Drugi to konkurs bikini. Trzeci to walki w błocie, oczywiście pań! Wzrok znów wyostrzony.

https://lh6.googleusercontent.com/-Ksi2fao2kIw/UIj-9MRfrHI/AAAAAAAADIM/AZ6GwDqQv98/s893/DSC_0235.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-4zzw5vphi9o/UIj-0fJPaiI/AAAAAAAADH0/l69Nrha-NZs/s893/DSC_0200.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-qcUKus2fC2k/UIj-5XWQD9I/AAAAAAAADIE/mhjejVZCBRw/s893/DSC_0251.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-hVycMER7aF8/UIj_ArB2GgI/AAAAAAAADIc/CtH5TOm8gEQ/s893/DSC_0257.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-_2vK8tj34kI/UIj-0zmmvZI/AAAAAAAADHw/Qxk4rlQLWBo/s893/DSC_0213.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-7WV2sESKw78/UIj_EsGtrOI/AAAAAAAADI0/He0yalkUMTo/s893/DSC_0374.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-2acGMXoTnnU/UIj_BrKrcoI/AAAAAAAADIk/wQSaT9NWMug/s893/DSC_0347.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-FFBtHs8qE2o/UIj_GLZFKuI/AAAAAAAADI8/OyxCK_4rf8Y/s893/DSC_0359.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-d1Zyi72WydM/UIj-_OvRvJI/AAAAAAAADIU/PVVXM1uH0lk/s594/DSC_0309.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-rUv-2J6f6t8/UIj_BAjMjOI/AAAAAAAADIg/jRikcgzpPgQ/s594/DSC_0334.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-fRplUOBU-Go/UIj_IcSbmKI/AAAAAAAADJE/n8MI7cydwBc/s893/DSC_0389.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-I4HLBWdc_bU/UIj_KSeb8iI/AAAAAAAADJU/xdd3o_q2aPo/s893/DSC_0397.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-QWiMs5Yjbt0/UIj-gdQZrWI/AAAAAAAADGo/kVV3XVv1SSA/s893/DSC07625.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-1EEqbd92_d4/UIj_MgELnvI/AAAAAAAADJg/jBbBntKxZ44/s594/DSC_0404.jpg

Po konkursach wracamy do stołu. Kadet powiada nam o swojej trwającej trzy miesiące wyprawie po Rosji. Jak zabrakło mu kasy, to pracował chwilę i znów na siodło. Spotykamy również Kota, dzięki któremu tu jesteśmy. A miał nie przyjeżdżać! Ściskamy się serdecznie.

https://lh5.googleusercontent.com/-P8PnHPsZ5ME/UIj-bvPwZDI/AAAAAAAADGE/LMi_QEEeyeo/s893/DSC07585.jpg

Scenariusz następnych godzin jest następujący: pijemy (oczywiście nie płacąc, choć staramy się zapłacić), gadamy, tańczymy, wyostrzamy zamglony alkoholem wzrok podczas kolejnego striptizu (tym razem w wykonaniu blondynki) i wychylamy toasty za pewną część kobiecego ciała. Ryży z Mikołajowa nagle rzuca tekst, oceniając trafnie sytuacje w jakiej jesteśmy: Bardzo zajebiście! I już wiem, jaki tytuł będzie miała relacja z wyprawy.

https://lh5.googleusercontent.com/-KRJWTZTkFnQ/UIj-Y7MHmQI/AAAAAAAADFw/U3KT__VIeJw/s893/DSC07401.jpg

W nocy na plaży jest pokaz ognistego tańca. Tradycją zlotu jest też demolka zaporożca z milicyjnymi emblematami. Na początku zostaje potraktowany młotami, nogami, potem rozsierdzona ekipa wrzuca go morza, a na końcu zostaje wyciągnięty z wody i spalony. Kładę się spać ok. 3 trzeciej w nocy. Mizer jeszcze biesiaduje.

https://lh5.googleusercontent.com/-V8ntVKwRUUA/UIj_NE26snI/AAAAAAAADJk/OKVsB_WnC9s/s893/DSC_0463.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-2_O5WXkuoQY/UIj_Qs6AQMI/AAAAAAAADJ4/poyBznmmZq4/s891/DSC_0491.jpg

Poranek jest dość ciężki. Sania proponuje, żebyśmy zostali jeszcze jeden dzień, a potem pojechali do niego do Mikołajowa. Niestety dzisiaj musimy definitywnie zacząć odwrót. Około 15 ściskamy się serdecznie z kumplami i jedziemy w stronę Odessy. Stajemy w okolicy portu. Podjeżdża do nas gość na Gold Wingu. Pyta skąd, dokąd. Z Rybakowki? Też tam wczoraj byłem. Zostańcie u nas właśnie mamy imprezę na plaży. Chwila zawahania, bo w zasadzie nie mamy planu na dalszą część wyprawy… Jednak jedziemy dalej.

Stajemy jeszcze na chwilę w okolicy Schodów Patiomkinowskich. Mizer idzie zrobić zdjęcia. Już mięliśmy włączać silniki, kiedy podszedł do nas Jarosław z Lwowa. Opowiadamy oczywiście skąd, dokąd i że jeszcze nie mamy planu co dalej. Mniej więcej wiemy, że chcemy wracać przez Zakarpacie. To jedźcie koniecznie na połoninę Libohora, oddzielajacą zakarpacką i lwowską oblast. W drodze na nią moja siostra ma knajpkę, w której możecie coś zjeść.

No to mamy nowy plan podróży. Jarosław prowadzi właśnie kurs nurkowy, a z zawodu jest duchownym. Służył w Afganistanie. Ma, jak większość spotkanych przez nas ludzi, znajomych w Polsce. Żegnamy się z popem i byłym żołnierzem Jarosławem i ruszamy na granicę z Naddniestrzańską Republiką Mołdawii.

Przejeżdżamy sporą ilość kilometrów, choć ostanie dni mocno nas zmęczyły. Kupujemy tylko piwo i jedziemy szukać noclegu. Mizer sprytnie skręca w szuter i po kilku minutach rozbijamy się w głuszy, z dala od zabudowań. Wypijamy piwo i w sekundę zasypiamy.CDN

https://lh3.googleusercontent.com/-S6apULOhnts/UIj_JCWaeEI/AAAAAAAADJM/2L8FH8UBHK8/s873/DSC_0385.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-SFGeFolOSD0/UIj_R7HBgiI/AAAAAAAADKA/nSkhYNbOAIg/s893/DSC_0900.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-IcWIAF6n5BQ/UIj_NsJKMYI/AAAAAAAADJo/SRqXpRSV_6Q/s594/DSC_0409.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-TKIxi5NKaMc/UIj-PbnhoLI/AAAAAAAADEo/idTiBlsJbqE/s893/DSC07148.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-L-IgfW6DGrM/UIj-PobHrWI/AAAAAAAADEs/bSO2Ag9z8eY/s893/DSC07243.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-gas59jNwp0w/UIj-RS7G8ZI/AAAAAAAADE0/I7UtzGA2GxI/s893/DSC07249.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-fTBm60ZtARE/UIj-TraWH-I/AAAAAAAADFI/lK36tqWn-k0/s893/DSC07264.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-W0fLD9RQBbY/UIj-fCKx6yI/AAAAAAAADGg/YjwuDKO_NSM/s893/DSC07605.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-kohcrsv95YY/UIj-j05DngI/AAAAAAAADG4/RotohB7Ph8Q/s891/DSC07639.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-NmAu3vlUzdo/UIj-ltOn5kI/AAAAAAAADHE/ywc60oJWrSc/s893/DSC07647.jpg

http://bezasfaltu.blogspot.com/
http://www.endurovoyager.blogspot.com

calgon
25.10.2012, 19:23
Tak Lemurze zdecydowanie temat ludzie najbardziej przypadł mi do gustu.
Wszak na wyprawie najbardziej licza sie LUDZIE!!!!!

lemur
25.10.2012, 20:02
Tak, tak ludzie najważniejsi ;)

Rychu72
26.10.2012, 07:30
Mega Klimaty. :Thumbs_Up: Zlot dopisany do listy "DO ZROBIENIA". ;)

Rebel
26.10.2012, 09:58
No bardzo udany wypad :Thumbs_Up:
Uderzając w "klimaty wschodnie" nie tyle liczy się dobrze przygotowany sprzęt co zdrowa i wcześniej zregenerowana wątroba :D
Mam nadzieje, że na przyszły rok będzie mi dane poszwędać się po wschodnich landach :)

Aldo Raine
26.10.2012, 17:13
Hej, też mam nadzieję pośmigać w przyszłym roku po Ukrainie. Do granicy mam 50km, teraz tylko zakupić moto i hajda!!!

A relacja SUPER!!! Pozdrawiam.

lemur
26.10.2012, 18:40
To ostatnia część naszego wyjazdu. Dziękujemy za uwagę :)

https://lh6.googleusercontent.com/-KmcpKg6CFbw/UInVdsNI_HI/AAAAAAAADUk/YrCyb4rvwG8/s893/DSC07778.jpg

Rano zwlekamy się powoli. Obliczamy, że do granicy mamy jakieś 50 km. Zjeżdżamy na asfalt i po pięciu minutach widzimy… przejście graniczne. Trochę chyba się rąbnęliśmy z tymi kilometrami. Ukraina odprawia nas bez problemu, Naddniestrze też. Kawa w Tyraspolu w knajpie Dolce Vita i znów granica.

Dojeżdżamy do punktu kontrolnego Mołdawskiej policji. Oczywiście musimy zapłacić „ekologię”. Mimo to funkcjonariusz zaprasza mnie do małego pomieszczenie i mówi, że muszę zapłacić 5 euro za wprowadzenie motocykli do jakiejś tam bazy. Pytam o co chodzi, bo wcześniej, a jechaliśmy już przez ten punkt kontrolny, do żadnej bazy tych motocykli nikt nie wprowadzał.


Tłumaczy coś pokrętnie i coś przepisuje z dowodu rejestracyjnego i paszportu do komputera. Myślę sobie, piętnaście minut i cię załatwię, a on nagle: „Kilka dni temu miał pan urodziny”. Wstaje i składa mi życzenia. Dobra, masz te pięć euro, może kupisz coś fajnego dzieciom.

W Mołdawii motocyklistów pozdrawiają nie tylko motocykliści, ale i kierowcy. Nas pozdrawia trąbiąc i machając do nas sam patrol policji. Inny patrol pytamy o drogę na granicę z Ukrainą.

https://lh4.googleusercontent.com/-q3X3oylt59o/UInVToky03I/AAAAAAAADTo/2fegbIvyZKo/s893/DSC07669.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-OPndIwQf4Zc/UInVTDjFxdI/AAAAAAAADTk/WMmv1QDKnKo/s893/DSC07673.jpg

Dojeżdżamy. Zatrzymujemy się przed stopem. Jedziemy powoli do okienek celników. Stajemy. Nie ma nikogo. Powoli ruszamy rozglądając się dookoła. Nikt nie biegnie, nikt nie macha, ani żywej duszy. Dobra. Podjeżdżamy do ukraińskiej celniczki. – Nie mamy wyjazdowej pieczątki z Mołdawii proszę pani, ale tam nikogo nie było – mówię. – To problem Mołdawii, nie nasz – odpowiada. Aha! Celnik pyta oczywiście, czy nie mamy narkotyków i broni. Pyta o motocykle, ile kosztują, o dane techniczne. –Skąd jedziecie? – zagaduje. – Aaa, z Rybakowki! Mnóstwo alkoholu i ładne dziewczyny, co? – mruga porozumiewawczo. Z uśmiechniętymi gębami potwierdzamy.

Ruszamy do Chocimia. Kilkadziesiąt kilometrów przed robimy zakupy. Znów kilku osobom opowiadamy o wyprawie. Od jednego gościa z Kamienia Podolskiego dostaję telefon. Organizuje spływy kajakowe, wyjazdy na Krym i Pan B wie, co jeszcze. Do miasta dojeżdżamy po zmroku. Lokujemy się w hotelu. Czas na prysznic.

https://lh6.googleusercontent.com/-0d_tGN00NKA/UInVYrcon2I/AAAAAAAADT8/zce23zrTdLg/s893/DSC07718.jpg

Rano jedziemy zobaczyć twierdzę. Stoimy na parkingu, na który chwilę po nas wjeżdża potężna grupa motocyklistów z Polski. To Rajd Katyński wraca do domu. Gadamy dłuższą chwilę o 6 tygodniowej wyprawie do Kazachstanu jednego z członków rajdu. Opowiada, że po roku przygotowań pracodawca nie chciał mu dać tak długiego urlopu, więc walnął papierami i pojechał. W jakim my chorym kraju żyjemy i w jakich durnych firmach pracujemy!

https://lh5.googleusercontent.com/-j7YdCFdkc4U/UInVtBC1kXI/AAAAAAAADWY/A34FPPI27f4/s893/DSC_0527.jpg

Jedziemy szukać fajniejszego miejsca na sfotografowanie twierdzy. Kilka razy musimy zawracać, bo droga się kończy. W końcu wąską ścieżką docieramy nad rzekę. Zakopujemy lekko motocykle i fotografujemy. Poziom rzeki jest tak niski, że w sporym błocie możemy podjechać pod mury. Mizer startuje, a ja niestety nie mogę ruszyć trampka i zakopuję się coraz głębiej. Szybka pomoc Piotrka, podjeżdżamy bardzo blisko twierdzy i robimy zdjęcia, na które nie mielibyśmy szans, gdyby poziom rzeki był wyższy.

https://lh3.googleusercontent.com/-wGAsxO2vsYA/UInVrpMVOzI/AAAAAAAADWM/T80PK-lCG0w/s893/DSC_0537.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-u2G-u-EK0O4/UInVuEAMFzI/AAAAAAAADWk/13y9mHqcVcU/s893/DSC_0552.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-fVGXlGDPVpE/UIqxzSfYw-I/AAAAAAAADck/VnbcKXVPak4/s893/chocim2.jpg

Ruszamy w stronę Zakarpacia. Odwiedzamy po drodze przepiękne Czerniowce. Mizer przeciska się w dużych korkach. Ja z sakwami nie daję rady. Gubimy się. Na szczęście Piotrek zauważa mnie czekającego na parkingu. Nie ma roamingu i mogę sobie dzwonić. Spotykamy po drodze panią Halinę. Opowiada (oczywiście po Polsku) o sobie i zaprasza nas następnym razem do siebie. Jedziemy jeszcze pod uniwersytet oraz siedzibę arcybiskupów i odjeżdżamy z tego pięknego miasta.

https://lh5.googleusercontent.com/-e0DTF9zYmCo/UInVya_-HVI/AAAAAAAADWs/--ZOaZ71TpI/s594/DSC_0572.jpg

W miejscowości Dolina stajemy na zakupy. Przejeżdżając obok przystanku widzę leżącego na ławce człowieka. Podchodzę do niego. Najprawdopodobniej jest pijany w sztok, ale może nie. Mizer czeka, a ja wracam do patrolu milicji, który trzepie samochody na pobliskim rondzie. – Panowie, tam leży na ławce człowiek, prawdopodobnie jest pijany, ale może trzeba zadzwonić po pogotowie – mówię. Patrzą na mnie jak na idiotę i z politowaniem odpowiadają: Dobrze, dobrze zaraz sprawdzimy. Czyli w wolnym tłumaczeniu: Jedź już palancie z Polski i nie truj nam tyłka.

Skręcamy w podrzędną drogę, skracając sobie odcinek do miejscowości Matkiw. Jest już ciemno. Jadący z naprzeciwka samochód oślepia mnie. Kiedy odzyskuję wzrok wprost spod kół wytacza się na pobocze pijak. Gdybym tam był sekundę wcześniej doszłoby do wypadku. Wolę nie myśleć…! Wijemy się górskimi serpentynami. Stajemy na chwilę żeby przeczytać mapę. Widzimy gościa, który pcha Ładę. Pomagamy uruchomić samochód, ale akumulator nie żyje. Dzwonią po kumpla, który ma przywieźć nowy.

Następny przystanek wymusza temperatura. Muszę założyć polar. Zatrzymujemy się przy domkach letniskowych. Myśleliśmy, że może jest tam knajpa i napijemy się herbaty, ale nie. Podchodzi do nas Ukrainiec i Czech. Mówimy, że jedziemy na połoninę Libohora, na co Czech: Przecież kilometr stąd jest zjazd na Borżawę. Widzę uśmiech na twarzy Mizra.

Jest ok. godz. 22 gdy zaczynamy nocny wjazd na połoninę. Chcieliśmy wjechać rok temu za dnia, ale pogoda nam to uniemożliwiła. Stajemy i zastanawiamy się, w którą drogę skręcić. Podchodzi do nas mocno pijana kobieta i pyta, co tu robimy. – Jedziemy na Borżawę – odpowiadamy. – O tej godzinie?! Proszę was, nie jedźcie tam! Tam jest stromo i niebezpiecznie – ostrzega. – Dobrze proszę pani, podjedziemy kawałek i jeśli będzie źle, to wrócimy – uspokajamy.

Ruszamy. Przed nami wyrastają domki dla turystów. Jeszcze raz pytamy o drogę. Dziewczyny i chłopaki przyjechali terenówkami z Kijowa. Mówimy o naszym planie. Nie wiedzą, gdzie jest Borżawa i łapią się za głowę. – Zostańcie z nami do rana mamy gorzałkę, jedzenie, pojedziecie jak będzie widno – namawiają. Częstują nas kawą i ciepłą zupą. Robimy wspólne zdjęcie i o 23 ruszamy do góry. Przygoda musi być.

https://lh3.googleusercontent.com/-SShKfnrbyto/UInVTcRqcJI/AAAAAAAADTs/yPM5cJnbGBI/s893/20120918wyprawy_motocyklowe_ukrainaDSC07727-2.jpg

Początkowo idzie bez problemu. Są kamienie, ale jakoś to wszystko odpuszcza. Po jakimś czasie droga staje się jednak coraz bardziej stroma, a kamienie coraz większe. Ciężko przejeża się mocno nachylone kamieniste zakręty, świecąc na ich zewnętrzną część. Trudno po ciemku wybrać odpowiedni tor jazdy.

https://lh3.googleusercontent.com/-KUeIXrwbTxg/UInVY_jwkeI/AAAAAAAADUA/ytPuUFOB2sg/s893/DSC07730.jpg

Mizer zalicza pierwszą glebę, chwilę potem leżę ja. Jest mocno pod górkę. Z trudem startujemy. Mizer chce się wycofać ze stromego podjazdu, na którym KTM postanowił wyłączyć silnik, a nie ma szans żeby z tego miejsca ruszyć. Potyka się i pięknym saltem ląduje kilka metrów niżej na kamieniach.


Jesteśmy już mocno zmęczeni, chce nam się pić, a na dodatek okazuje się, że Piotrek zgubił wodę. Kolejna gleba jest moja. Stoję tak, że bez pomocy Mizra nie ruszę. Schodzi w dół i pomaga. Pełna „pyta” i jakoś wyjeżdżam. Po chwili robi się płasko i decydujemy się rozbić namiot. Przecież w tej ciemności nie widzimy co jest przed nami. Po szesnastu godzinach jazdy zakończonych wjazdem na Borżawę jesteśmy solidnie padnięci. Jemy kupioną w Dolinie kiełbasę, pijemy piwo i idziemy spać.

https://lh6.googleusercontent.com/-ik6utQcK2Cc/UInVZ9M7AKI/AAAAAAAADUE/ZAVXuCI4VwU/s893/DSC07737.jpg

Rano budzi mnie dźwięk motocykla. Odsuwam namiot i przecieram oczy ze zdziwienia. Pod górę zasuwa radziecka m-ka. Skacze na kamieniach raz w jedną, raz w drugą stronę i pnie się do góry. Robię zdjęcie wschodu słońca i idę spać. Za chwilę kolejna pobudka. Jakiś pies dobiera się do resztki kiełbasy w mojej sakwie. Skąd on się tu wziął? Jesteśmy na połoninie, nie wiadomo co się będzie dzisiaj działo, a to nasza ostatnia kiełbasa. Nie dałem biedakowi nawet kawałka. Wstyd!

https://lh3.googleusercontent.com/-3EKsk3unlkU/UInVz7LMavI/AAAAAAAADW0/wh2vrxdvPW0/s893/DSC_0588.jpg

Znów słyszę dźwięk motocykla. Ta sama m-ka wraca z góry. Wychodzę przed namiot. Zatrzymuje się. 300 kilo żelastwa, 750 cm pojemności. Rozmawiam chwile z kierowcą.– Jeżdżę tu też czasem z żoną na borówki – informuje. – My wjeżdżaliśmy wczoraj w nocy – mówię z duma. – Tak, tak, ja też często wjeżdżam tu nocą – dodaje. Kurde, moja duma pęka jak bańka mydlana! – Mięliśmy kilka gleb, momentami było ciężko – szukam zrozumienia. – Kwestia przyzwyczajenia – odpowiada z uśmiecham i rusza w dół.

https://lh6.googleusercontent.com/-LzW6oIybEPY/UInV040boXI/AAAAAAAADW4/cjMc3d00I_8/s893/DSC_0610.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-GEdYENf2H3M/UInVbgtZvUI/AAAAAAAADUU/7UgKNMTI78A/s893/DSC07751.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-sF5npng4vLQ/UInV4yXw62I/AAAAAAAADXE/DeWgZinhSmo/s893/DSC_0611.jpg

Zbieramy się powoli i ustalamy, że ze względu na brak wody dojeżdżamy tylko do trudnego podjazdu przed szczytem, który znamy z opowieści, i wracamy. Jedziemy. Przed nami wyrasta tenże podjazd. Patrzę na Mizra i już wiem, że jednak jedziemy dalej. Pierwszy atakuje Piotrek, a ja robię zdjęcia. Podjeżdżają do mnie Austriacy na endurakach. Pytają gdzie jadę. – Tam gdzie teraz jedzie mój kumpel – pokazuję palcem. Są mocno zdziwieni.

https://lh3.googleusercontent.com/-PBAcjUFrKOI/UInVc0H4lZI/AAAAAAAADUg/vUca4Gx4TQo/s893/DSC07754.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-YB79tBxCAMY/UInVed-03cI/AAAAAAAADUs/p1mD5qo-al8/s893/DSC07782.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/--nKG4H7QMiU/UInVj0E3wDI/AAAAAAAADVc/pT6ejlF6g68/s893/DSC07789.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-Y23E5Zh7U84/UInVn5lzIgI/AAAAAAAADV8/pY8ac5pdvGs/s893/DSC07823.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-lISxJuf5Asc/UInV6L5Yw8I/AAAAAAAADXI/k7ngCmbSof4/s594/DSC_0638.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-cYPqTLx96FM/UInVgoKjq8I/AAAAAAAADVA/3f2XxMpY024/s893/DSC07796.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-cNtRxTTi7qQ/UInViYJoUgI/AAAAAAAADVI/I0HjT6tyLSo/s893/DSC07800.jpg

Startuję. Początek jest ok. Przed szczytem na prawdę stromo i kamienie. Odkręcona manetka, pełne skupienie i jestem na górze. Jedziemy dalej? No pewnie. Przed nami trochę płaskiego i zjazd. Jakoś idzie. Potem znów płasko. Pokazujemy palcem miejsce, do którego planujemy dojechać i ruszamy. Trampek gaśnie. – Mizer, chyba zaczyna brakować mi paliwa – mówię. Musimy odpuścić. Decydujemy się zawrócić. Bez paliwa polegniemy.


Przed nami prosty podjazd, zjeżdżaliśmy już tędy, więc go znamy. Pierwszy jedzie Mizer. Przed końcem zalicza glebę. – Piotrek – mówię pod nosem – taki prosty podjazd, a ty się przewracasz? Ruszam pewny siebie. Przed szczytem leżę ja. Jak to kurde możliwe? Jest tak stromo, że musimy sprowadzić motocykle na dół. Jeszcze raz próbuje Piotr. Ma problem w postaci tank baga, który nie pozwala mu się wychylić do przodu podczas podjazdu. Leży.

https://lh3.googleusercontent.com/-y7HHTDJCAYU/UInV_Y5eEEI/AAAAAAAADXs/74_G9ICy37k/s893/DSC_0674.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-KOThZu6iUqM/UInVl4oe6OI/AAAAAAAADVs/3jUgt2G631o/s893/DSC07810.jpg

adę ja. Kamień podbija mi przednią oponę tracę równowagę skręcam w lewo, trochę jeszcze walczę i leżę. Wypijamy ostatnie krople coli i sprowadzamy maszyny na stanowiska startowe. Rusza Mizer i wreszcie wjeżdża. Ja w między czasie jem łapczywie borówki. W nich jest trochę wody.

https://lh3.googleusercontent.com/-Za4Sib6Nn3o/UInV-G8rX6I/AAAAAAAADXk/XEKZGBx8UJI/s893/DSC_0651.jpg


Nagle patrzę, że Mizer gna w dół. Staje obok mnie. – Po co zjechałeś? – pytam. – Stary tam jest płasko, mnie zdechł akumulator, a kopka nie działa – odpowiada. Próbuję go zapalić na zjeździe. Zapala, ale Kat gaśnie. Kopiemy na przemian kilka minut. Zapala.

Ruszam także, idzie mi nieźle, już witam się z gąską, a tu nagle Transalp słabnie. Odkręcam manetkę - zero reakcji. Jestem przed szczytem, a on zwalnia i zwalnia. Manetka odkręcona do końca i nic. Staję. O co chodzi?! No tak nie odkręciłem kranika!

https://lh4.googleusercontent.com/-lj68I8ZkB08/UInVmd_XvBI/AAAAAAAADVw/jpMtKIbpRBE/s893/DSC07821.jpg

Podjeżdża Piotrek. Jestem na tyle blisko, że wpychamy trampka na pierwszym biegu na górę. Nie mam siły jechać tego jeszcze raz. Nie bez wody. Jem łapczywie borówki. Piotrek jeszcze raz podjeżdża, tym razem bez tank baga i daje radę. Jesteśmy wykończeni. Niepozorny podjazd zniszczył nas doszczętnie.

https://lh6.googleusercontent.com/-6NUOvUjiBik/UInVmz0T90I/AAAAAAAADV0/QRxV6DaCWIQ/s893/DSC07813.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-tihJmkfxSic/UInV6SgAHsI/AAAAAAAADXM/4Bwxx-ituU4/s893/DSC_0630.jpg

Przed nami ostry zjazd w dół. Chwilę po tym przejeżdżamy obok miejsca, w którym w nocy spaliśmy. Wjeżdżamy na kamienistą drogę, która wczoraj trochę nas zmęczyła. W dzień jest prosta. Bez problemu się po niej przemieszczamy. Jadę dosyć wolno, bo po tylu glebach owiewka trzyma się na kilku śrubach i mam wrażenie, że odpadnie.

Widzę malutki strumień. W zasadzie ledwie płynie, ale między kamieniami jest trochę wody. Wkładam łapę a woda robi się błotnista. Mam to gdzieś. Piję tę breję. W knajpie na dole wypijamy litr coli. Ożywamy!

https://lh5.googleusercontent.com/-ji3tJ7uQJ6s/UInVrsxbLNI/AAAAAAAADWQ/Mr0HdKHbD48/s934/DSC07826.jpg

Od tego momentu zaczynamy powrót do domu. Nasza wyprawa dobiegła końca. Późnym wieczorem rozbijamy namiot niedaleko drogi. Zaczyna padać i jest ciemno, nie mamy czasu, żeby szukać czegoś lepszego. Leje całą noc, temperatura mocno spada, w końcu to góry. Rano pada dalej. Składamy obozowisko i jedziemy w stronę Ustrzyk.


Asfalt, po którym się przemieszczamy, to jedna wielka dziura. Mizer musi na mnie czekać, nie jestem w stanie jechać szybko, bo trampek zgubi nadwyrężone plastiki. Pada i jest tak zimno, że nie możemy jechać szybciej niż 50 – 60 km/h. Rękawiczki przemakają nam po 15 minutach. Co pół godziny musimy zatrzymywać się na kawę. Mam tak zgrabiałe ręce, że nie mogę przekręcić stacyjki.


Pod mostem widzimy grupę motocyklistów z Polski. Chłopaki przyjechali pojeździć po Zakarpaciu. Okazuje się, że jeden z nich kupił jakiś czas temu od Mizra Ducati. Częstują nas kawą, gadamy chwilę i jedziemy. Po kilkudziesięciu kilometrach musimy znów stanąć. Jesteśmy mocno przemarznięci. Podjeżdżam pod jakąś knajpkę. Mizer stoi na asfalcie i coś majstruje przy KTM-ie. Spycha go w moją stronę. Co się stało? Odkręciła mi się dźwignia zmiany biegów. Wibracje KTM-a! Mięliśmy szczęście, że się zatrzymaliśmy. Jedziemy wolno, w zasadzie nie zmieniając biegów. Piotrek mógł przejechać kilkanaście kilometrów nie wiedząc, że nie ma dźwigni. Pijemy kawę i jemy.


Na granicy kolejka na siedem samochodów. Ładujemy się na sam początek. Na każdej granicy kierowcy machali, żebyśmy przejeżdżali. Robimy tak i tu, ale tu nikt nie macha. Z auta wysiada paniusia (Polka), która zaczyna mnie opierniczać, że się wepchnąłem. Zapraszam panią, żeby pani postała z nami chwilę na tym deszczu, to zrozumie, dlaczego podjechaliśmy bez kolejki. Przez dwa tygodnie wszyscy nam pomagają i odzwyczailiśmy się już od takich zachowań. Jesteśmy niestety prawie w Polsce!


Ukraińska celniczka patrzy w paszporty, na nas i mówi: „strasznie wyglądacie”. Nie zaprzeczamy. Polscy celnicy też wpuszczają nas bez kolejki. Rozumieją, że jest ciężko. Jedziemy powoli i stajemy jak wcześniej co 50 - 60 km. Przestaje padać dopiero za Tarnobrzegiem. Zakładamy na siebie wszystko co mamy. Po zmroku na jednej ze stacji kupujemy kilka par roboczych rękawic i zdejmujemy te przemoczone. Ostatnią kawę pijemy za Białobrzegami. Przybijamy piątki, rozdzielamy się jedziemy do domów.


O drugiej w nocy, po szesnastu godzinach, jesteśmy w swoich domach. Skończyła się fajna, bezproblemowa i beznapinkowa wyprawa. Szesnaście dni bez najmniejszego zgrzytu między uczestnikami. Oby każda była taka, to daleko zajedziemy!

https://lh3.googleusercontent.com/-6hY6UR73T5A/UInWmJFe1WI/AAAAAAAADYA/NXTHM87h-oU/s1024/DSC07802.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-zFrSvrEZHsU/UInV71-qgQI/AAAAAAAADXc/gtpekyaTm7w/s893/DSC_0641.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-PoVUhcPzGW8/UInVf5dJEOI/AAAAAAAADU4/nkz0pVl-96s/s893/DSC07791.jpg

http://bezasfaltu.blogspot.com/
http://endurovoyager.blogspot.com/

lemur
26.10.2012, 18:44
No to stary na połoniny :)

Hej, też mam nadzieję pośmigać w przyszłym roku po Ukrainie. Do granicy mam 50km, teraz tylko zakupić moto i hajda!!!

A relacja SUPER!!! Pozdrawiam.

Wegrzyn
26.10.2012, 20:18
Świetna relacja i te zdjęcia :bow:

Mech&Ścioła
26.10.2012, 21:32
Super! Dzięki za Waszą relację!
Mnie też fotki urzekły, ale opisy również prowadzone z wdziękiem.
Aż się wierzyć nie chce, że przez całą wyprawę nic między Wami nie zazgrzytało:Thumbs_Up: :)

lemur
27.10.2012, 02:04
Dziękujemy za miłe słowa :)

Nie było zgrzytów, bo dla nas im gorzej, tym lepiej. Myślę, że to spowodował taki wyjazd bez większego planu. Wtedy tworzą go spotkani przypadkowo ludzie, a przy okazji i Mizer, i ja jesteśmy dosyć wyluzowanymi osobami. Niewiele rzeczy nam przeszkadza. I nigdy nie kupię nawigacji!!! Ilu fajnych ludzi bez niej spotkaliśmy!:)))

jacoo
27.10.2012, 08:40
No macie cohones Panowie!

Ivi
27.10.2012, 10:15
Świetna relacja i megafotki :bow: Dwa lata temu doświadczyliśmy ukraińskiej gościnności, a przyjaźnie tam zawarte rozwijają się intensywnie :D

managa
27.10.2012, 11:19
Relacja super, zdjęcia - brak słów.
Ech czekam na lepsze czasy, żeby się tam wybrać :/

motoMAUROxrv
27.10.2012, 18:10
Świetna przygoda, relacja i fotki :drif: Miesiąc temu też poszwendałem się po Ukrainie i Rumunii, niestety -bardziej na szosowo.:at: Również pozytywnie wspominam... -Gratuluję, "zazdroszczę", podziwiam, ...

lemur
27.10.2012, 18:23
Dzięki wielkie! Cieszę się, że Was nie zanudziliśmy ;)

duzy79
28.10.2012, 09:28
Foty rewelacja

bajrasz
28.10.2012, 13:24
Dzięki, świetnie się czytało i oglądało, nooo ale ten wjazd w nocy na Borżawę...miałem z nim problem za dnia:Thumbs_Up:

lemur
28.10.2012, 15:44
Tak bez problemu to nie było, po dwie gleby na łeb zaliczyliśmy ;)

Misza
28.10.2012, 18:31
Bardzo zajebiście :rules:

Brambi
29.10.2012, 09:10
No to odpocznijcie jeszcze kilka dni
i dalej w drogę !!
Żeby było co czytać i oglądać :drif:

lemur
29.10.2012, 19:20
Ja mogę cały czas jeździć, tylko sakiewka pusta :( Chyba się trza nauczyć szukać sponsorów :umowa:

belfer
14.01.2013, 15:33
Kolejny rewelacyjny opis i oczywiście wyprawa , pełen szacunek, super fotki i emocje dziękuję .

simon1977
14.01.2013, 18:21
Coś tam pod mostem wspominaliście, że Was Borżawa sponiewierała :D
ale, ze nocą?
Pozdro