PDA

View Full Version : Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012]


jagna
10.09.2012, 00:09
Zeszłoroczny wyjazd z Afrykanerami (Raf, Rychu72 oraz Bliźniak) do Rumunii zaowocował u nie-Afrykanerów (czyli Jagny) kupnem kostek oraz coraz większą frajdą z jazdy poza asfaltem.

A gdzieś przy piwku, wykiełkował pomysł wyjazdu albańskiego. Raf i Rychu się wykruszyli, pozostała silna ekipa w postaci Jagny i Bliźniaka. Padła propozycja wyjazdu w piątek trzynastego lipca oraz ewentualnego dokoptowania jeszcze ze dwóch uczestników. Ani jednego, ani drugiego jednak zrealizować się nie udało ;)

Gdzieś na początku lipca ustalamy szczegóły logistyczne (czytaj: Bliźniak bierze namiot i kuchenkę, bo ma w końcu większy motocykl). Zawożę Jagnięcinę (BMW F650 GS) na regulację zaworów do Szparaga i można zacząć się pakować. Mam plan jechać na Tourancach, bo szkoda kostek na dojazd, a offu za dużo nie planujemy. Wieczór przed wyjazdem wpada do mojego garażu Oskar_Z podzielić się swoimi planami na Albanię i krytycznie wypowiada się o stanie moich opon. Oraz straszy albańskim offem (Oskar, dzięki raz jeszcze ;) )
Wpadam w lekką panikę i dzwonię po wszystkich znajomych próbując ustalić co zrobić ;)… w końcu postanawiam jednak zmienić koła…

Bladym świtem wyjeżdżam z Zielonej Góry, u Szparaga spotykam Bliźniaka, luzuję łańcuch (nie ma jak zmienianie kół w środku nocy), szybka zmiana filtra powietrza, kobiece przeczucia każą mi przypomnieć Bliźniakowi o pożyczeniu łyżki do opon i w końcu ruszamy dalej. Kolejny przystanek u Wilczycy w Katowicach, gdzie Bliźniak uświadamia sobie kompletny brak dokumentów od Afri… :mur: Na szczęście ma zalaminowane ksero, które bardzo ładnie będzie udawać oryginał ;) Zieloną kartę wypisuje gdzieś po drodze. Tym sposobem zrobiło się popołudnie, a my ciągle w PL…

Postanawiamy jechać jak długo damy radę, jedziemy mniej głównymi drogami prosto na Serbię. Drogi kręte i malownicze, w Słowacji dopada nas deszcz i zapada ciemność, więc lądujemy w przyjemnym pensjonacie, wyciągamy mapy i planujemy dalszy ciąg podróży pijąc Bliźniakową cytrynówkę oraz miejscową Kofolę.
Następny dzień to upalny przelot przez Węgry i Serbię (chyba najbardziej pusta autostrada w Europie to ta między Suboticą a Novim Sadem). 750 km przelotu… Mogłaby być ta Albania nieco bliżej… Za obwodnicą Belgradu zjeżdżamy na boczniejsze drogi, tu wzdłuż Dunaju:

https://lh5.googleusercontent.com/-sYGoiA3-7w8/UAxFDC3UkyI/AAAAAAAAJvo/7pLUPscIFBQ/s720/IMGP5473.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-5kzW0OJcoWM/UCOlNOZyW9I/AAAAAAAAKNU/gQW-0_qgfao/s640/DSCF2220.JPG

Robi się ciemno, pensjonatów brak, więc rozglądamy się za przyjemnym miejscem na nocleg. Widzimy jakiś opuszczony dom, za nim ogromną łąkę, to jest to! Poznajemy właścicieli działki, którzy witają nas rozpalając ognisko nieopodal. Postanawiamy się przywitać i tym sposobem zdobywamy butelkę czystej wody ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-dNpRUmrmWXQ/UAxFHy_MoJI/AAAAAAAAJv4/Exb4wP5wsg8/s720/Kopia%2520IMGP5483.JPG

Rano Bliźniak narzeka na inwazję mrówek na AT (ciekawe, że bmw nie oblazły), zresztą pół dnia będzie się wiercił w siodle z ich powodu ;) Śniadanie, toaleta za pomocą 1,5 l butelki z wodą i ruszamy. Dziś musimy już dotrzeć do Albanii!

Południowo-zachodnia Serbia okazała się całkiem przyjemna (góry, zakręty), w szczególności droga 22 Kraljevo do Novi Pazar.

https://lh4.googleusercontent.com/-d1JKAajTTDg/UAxFKet64BI/AAAAAAAAJwA/DVqoAZCBbms/s720/Kopia%2520IMGP5489.JPG

O mało co zaliczam na pełnej prędkości czołówkę z Kangoo (zabrakło jakieś 10 cm), które postanowiło skręcić w lewo prosto na mnie. Gdyby nie odbicie auta w ostatnim momencie oraz abs w bmw (którym uciekłam na pobocze) właśnie tam zakończyłaby się moja podróż…

Kolejne przejście graniczne, do Czarnogóry. Pani celniczka, słysząc gdzie jedziemy, życzy nam powodzenia w Albanii, prawie się przy tym żegnając krzyżem. Ach te stereotypy… Zabiją, zgwałcą i okradną…

Przez Czarnogórę mamy coś koło 100 km. Jedziemy na przejście graniczne, którego nie ma na mojej mapie (ale ta pochodzi z 2008, czyli z ostatniego mojego pobytu w Albanii). Ale podobno istnieje… Dojeżdżamy do Gusinje i nie bardzo wiadomo, gdzie to przejście, na szczęście miejscowi od razu wiedzą , czego szukamy.

No to mamy koniec asfaltu:

https://lh5.googleusercontent.com/-0FAzYw5AEh8/UAxFTqgy1hI/AAAAAAAAJwI/7bN82nGheWo/s720/Kopia%2520IMGP5495.JPG

po kilku km szutru dojeżdżamy do granicy MNE-AL., gdzie znów pojawia się asfalt:

https://lh6.googleusercontent.com/-EbjshDW1X3Q/UCOlS-pXcLI/AAAAAAAAKFQ/KGt-yXZF0ik/s640/DSCF2301.JPG

idealnie na środku przejścia kałuża ;)

Granica jak za starych dobrych czasów, ręcznie wpisują nas do kajecika, trochę to trwa:

https://lh4.googleusercontent.com/-vJBJlXayL9A/UAxFcLIzzTI/AAAAAAAAJwQ/4DDtBOxlhNE/s720/Kopia%2520IMGP5496.JPG

Na nasze pytanie: ile średnio aut przejeżdża tym przejściem dziennie – słyszymy odpowiedź: „no.. codziennie jakieś przejeżdża…” ;)

Piękny nowy asfalt prowadzi do Vermosh, ale my chcemy na SH 20 do Hani i Hotit. Widzimy drogowskaz na Shkodër, który pokazuje na jakąś kamienną ścieżynę pod górę… No cóż, tego podobno sama chciałam…

Ścieżynka dostaje nagle głębokich kolein wypełnionych kamieniami i jadę jedną z nich. Bliźniak hen , hen z przodu , a z naprzeciwka powolutku zsuwa się ciężarówka z dłużycą… No , jak mam się z nią minąć, to muszę z tej koleiny się wydostać… ale jednak nie tym razem. No i zaliczam pierwszą glebę. Na lewo. No pięknie. Nawet nie kilometr ujechany, a ja już leżę…
Kierowca pomaga się podnieść oraz wyjechać z tej koleiny, uspakajam nerwy i jadę dalej. Kamienie i skały, skały i kamienie. No pięknie. Czy ja naprawdę tego chciałam? Dobijam do Bliźniaka, który właśnie zbierał się do nawrotki i suniemy dalej po tych kamieniach. W zasadzie chyba cały czas jadę na pierwszym biegu…
Na szczęście po jakiś 10 km kończą się duże kamienie i zaczyna przyzwoity szuter.

https://lh3.googleusercontent.com/-5PTaJOF5siA/UAxFkXBJ8pI/AAAAAAAAJwY/so9VsZQYiWQ/s512/Kopia%2520IMGP5504.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-qYp1xsARp1Y/UAxFvkvxTaI/AAAAAAAAJwg/qGss-2uE5sI/s720/Kopia%2520IMGP5505.JPG

Mijamy jakieś pojedyncze domy, zastanawiając się, jak ci ludzie tu funkcjonują… zupełnie nieświadomi, że będziemy się mieli okazje o tym przekonać jeszcze tego wieczoru...

https://lh6.googleusercontent.com/-pELlbEQyhFM/UAxF4W4A3ZI/AAAAAAAAJwo/ZoAhFCQeac8/s720/Kopia%2520IMGP5509.JPG

Robi się wieczór, przejechaliśmy jakieś 30 km i zaczynamy rozglądać się za miejscem na namiot. Jedziemy osobno z powodu kurzu. Trafia się wioseczka, wymijam kury, prosiaki i owce, koniec wsi, dodaję gazu, widzę podłużny uskok na drodze ale już go nie zdążę ominąć, tylne koło zeskakuje, moto momentalnie kładzie się na prawo, a ja zaliczam piękny ślizg po szutrze…

cdn...

wilczyca
10.09.2012, 00:20
jeee! zaczyna się! :)

gdziala
10.09.2012, 03:32
No to będzie się działo-piękna to trasa-jechałem ale w przeciwną stronę:at: i też na jedynce i czasem na dwójce:lol8:

baggins
10.09.2012, 12:51
:brawo::lukacz:

Cynciu
10.09.2012, 19:10
Dawaj Jaguś dalej.

Być może to mój następny kierunek. :Thumbs_Up:

grabbie
10.09.2012, 19:21
hehe... a ja jechałem na dwójce... czasami na jedynce. Może dlatego, ze ukradli mi z 10kg bagażu :P:P. Wróciłem w sobotę i własnie porządkuje fotki. Tez coś naskrobie :)

betu
10.09.2012, 20:32
Ach te stereotypy… Zabiją, zgwałcą i okradną…


Wydaje mi sie ze kolejnosc nie ta,ale moge sie mylic;)

Ivi
11.09.2012, 00:44
Pisać, pisać :lukacz:

jagna
11.09.2012, 09:50
Ląduję niedaleko motocykla, ten na szczęście pozostał na drodze, a nie zsunął się po zboczu w dół… Tym razem dostała prawa strona. Ciuchy dały radę, skończyło się na siniakach i starciu skóry na dłoni. Robi się małe zbiegowisko, bo nie dość, że motocykl (rzecz tu równie częsta, co ufo prawie), to jeszcze kobieta (to już ufo bez „prawie”). :Sarcastic:

Wstaję, podnoszę Jagnięcinę za pomocą miejscowej ludności i szacuję straty. Dostał kufer i gmol. Nie jest źle jak na taki ślizg. Wyciągam narzędzia i zabieram się do naprawy…a Bliźniaka ani widu ani słychu…Poszło mocowanie kufra, potrzebne są trytytki, które są w jego kufrach. W końcu pojawia się na horyzoncie. Publikę mam coraz lepszą, ale oczywiście nikt nie mówi w żadnym innym języku niż albański ;) Zauważam mały wyciek oleju po karterze, umyje się później (i to był błąd… ).W asyście widowni Bliźniak wyczarowuje rejli mocowanie kufra i Jagnięcina nadaje się do dalszej jazdy. Ta jednak nie jest nam dana, bo koniec końców dostajemy zaproszenie na piwo. Nie wahamy się ani chwili ;)

Podjeżdżamy do małego budynku, który okazje się być lokalnym sklepem i po chwili siedzimy nad piwem, cytrynówką oraz rakiją, rozmawiając głównie na migi.

https://lh6.googleusercontent.com/-5VG5bqhH8EY/UAxGA44yK7I/AAAAAAAAJw4/90cYk65yYeY/s720/Kopia%2520IMGP5518.JPG

Ci młodsi przymierzają się do Afryki:

https://lh3.googleusercontent.com/-uf250wevVqs/UAxGAPqe3qI/AAAAAAAAJw0/Y7aES2VQLFo/s720/Kopia%2520IMGP5516.JPG

Ze mnie powoli schodzi ciśnienie, choć jestem zła, że gleba trafiła się na jednym z łatwiejszych odcinków (i to mi niestety wejdzie w krew :mur: )

Dostajemy zaproszenie na nocleg i przemieszczamy się do domu naszych gospodarzy. Ciekawi nas, jak się żyje na takim odludziu ;)
Wychodzi, że tak jak u nas, tylko nieco biedniej. Choć w zimie są pewnie odcięci od świata…

https://lh5.googleusercontent.com/-nccYR1I76j4/UAxGJ1hR-2I/AAAAAAAAJxc/z3DxeHyR8I8/s720/IMGP5536.JPG

I jakie widoki z ogrodu:

https://lh5.googleusercontent.com/-wZi6vNTPRuw/UAxGJXgvWzI/AAAAAAAAJxM/d3zw_rmNL8Y/s512/IMGP5535.JPG

Bliźniak wypróbowuje tutejszy prysznic, który jest po prostu sedesem (takim podłogowym, do kucania) ze szlauchem zainstalowanym w betonowej komórce. Do tego metr dalej stoi wiadro, gdzie mleko fermentuje na ser, wydzielając charakterystyczny aromat…

Dostajemy dla siebie sypialnię gospodarzy (nie było mowy o rozbiciu namiotu w ogrodzie), a ci szykują ucztę. Gościnność odbiera nam mowę…

https://lh4.googleusercontent.com/-k3zYaqV5EZ8/UAxGHP_fCFI/AAAAAAAAJxA/aB7bTmmLRg0/s512/Kopia%2520IMGP5528.JPG

…po czym rakija ją przywraca ;)

Zostajemy usadzeni w „salonie”, dostajemy espresso, najlepsze jakie w życiu piłam. Niech się włoskie chowa po kątach… W TV leci przedziwna mieszanka amerykańskich klipów z półnagimi blondynkami oraz tradycyjnych pieśni albańskich, brzmiących mocno z arabska…

Rozmawiamy za pomocą słowniczka polsko – albańskiego znajdującego się w przewodniku (raz się na coś przydał) oraz na migi. Jesteśmy co prawda w katolickim domu (połowa Albańczyków to muzułmanie) ale tradycje mocno konserwatywne. Gospodyni po podaniu jedzenia znika w kuchni, nie ma zwyczaju, by kobieta siedziała przy stole…Do tego pada sakramentalne w Albanii pytanie „a gdzie wasze obrączki?”. Nieświadomi, jakie faux pas popełniamy, tłumaczymy, że po prostu jesteśmy przyjaciółmi od motocykli, którzy sobie razem jadą. Wzrok naszych gospodarzy trudno opisać…
Coś pomiędzy „wyrzucić tych bezbożników od razu czy dać im najpierw zjeść?” a „boże, widzisz i nie grzmisz”. Udało nam się jednak uniknąć deportacji ;) w nocy omawiamy strategię, jak wręczyć naszym gospodarzom jakieś pieniądze, żeby ich nie urazić…

Rano znów fantastyczne espresso, od rakiji (tu obowiązkowej na poranny rozruch) udaje nam się wyłgać i wracamy na nasz offroad. Zostało nam jakieś 40 km do asfaltu.
Pięknie wschodzi słońce w Górach Przeklętych:

https://lh5.googleusercontent.com/-F5Fy3YoVlS0/UAxGN32FSRI/AAAAAAAAJx4/6mKVRmDujhs/s720/IMGP5550.JPG

cdn.

grabbie
11.09.2012, 12:17
Jak ja byłem w Albanii to było mnóstwo pożarów... w każdej dolinie pełno było dymu. Z resztą pożary były i w MNE i w CRO, które mijałem wcześniej. Zazdroszczę wam takich "czystych" widoków. Ja muszę tam pojechać jeszcze raz, wcześniej.

raf
11.09.2012, 17:34
Jagna, a gdzie zdjęcia wyglebionych motocykli? Ludzie na to czekają:D.

borys609
11.09.2012, 23:11
... i co z tym wyciekiem oleju? :)
Dajesz !!!

jagna
12.09.2012, 20:25
Poprzedni dzień, zakończony efektownym ślizgiem na szutrze, spowodował lekką blokadę i dłuższa chwila mija, nim się znów „wjeżdżę”. Mam spory opór, bo dojazd na drogę z domu naszych gospodarzy jest po „kopnych kamieniach” czyli luźno rzuconych kamyczkach fi 0-120 mm, które chyba miały stanowić podbudowę drogi. To chyba najtrudniejszy typ nawierzchni, jaki można spotkać w Albanii. Nie działa tu niestety nic innego, jak osławione „jedynka, dwójka, trójka i dzidaaaa!”. Patrząc jak rzuca bliźniakową AT, ostatnie 20 metrów się poddaję i oddaję GSa w dobre afrykańskie ręce ;)

Na szczęście sama SH 20 to już piękny szuter. Skał i kamieni prawie brak, w końcu można jechać na czymś innym niż jedynka ;) Jest gładko, nawet stać nie trzeba, w końcu nogi i ręce odpoczną…

Pięknie tu:

https://lh3.googleusercontent.com/-X7mq2Ij60B8/UAxGKq989VI/AAAAAAAAJxU/DyyoA2hCXUo/s512/IMGP5539.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-kEDSEs9oBzQ/UAxGLAd_AyI/AAAAAAAAJxg/wWGAHYYcvrI/s720/IMGP5542.JPG

Kurzy się straszliwie, więc jedziemy w dużym odstępie, nie widząc się. Dziś ja jadę pierwsza, co kilka km czekając na Bliźniaka. Choć w sumie to i tak nie wiem, jak zdołałabym zawrócić na tej wąskiej drodze, gdyby trzeba było się wracać ;)

Raz dość długo na niego czekam i zaczynam myśleć intensywnie. W końcu nadjeżdża i krzyczy "ale bym się wypier...". Po czym mętnie się tłumaczy, że ta pasterka taka ładna była :D

Po przejechaniu jakiś 15 km droga zaczyna wspinać się serpentynami po zboczu

https://lh5.googleusercontent.com/-zFjtIKGR8aM/UAxGL6NhgRI/AAAAAAAAJxo/-XfORzBejT4/s720/IMGP5544.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-s6xTHopA3w4/UAxGNRXXUZI/AAAAAAAAJxw/AT5tjn_GWgY/s512/IMGP5547.JPG

Spotykamy roboty drogowe (ale asfaltować raczej nie będą, wyglądało to na poszerzanie drogi i utwardzanie), które, przynajmniej dla mnie, stanowią miejscami spore utrudnienie. Trzeba przejechać po świeżo wysypanych, nie ubitych jeszcze kamyczkach, w których koła wręcz toną…

W końcu najlepszy kawałek drogi, czyli agrafki na szczyt, a potem w dół. Początkowo każda agrafka na jedynce, ale z czasem było lepiej ;) Na szczęście mijamy tylko ze dwie terenówki…

https://lh6.googleusercontent.com/-MieNn7qBVGk/UAxGPRMMkSI/AAAAAAAAJyA/ntTlbSC4imY/s720/IMGP5554.JPG

Spoceni i zakurzeni jesteśmy na szczycie:

https://lh4.googleusercontent.com/-6-mLr8LdUn0/UAxGP47AQBI/AAAAAAAAJyM/dl1qIyBcN1I/s720/IMGP5559.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-o5pj3QlVdek/UAxGRYBuUPI/AAAAAAAAJyc/vHKwJ2JD58I/s720/IMGP5567.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-IMKYBD1s0_Q/UAxHfVwsOUI/AAAAAAAAJ9A/XK_EW298E4w/s720/IMGP5560.JPG

Z góry wygląda niewinnie:

https://lh3.googleusercontent.com/-F3pHR2lwUHk/UAxHermUPKI/AAAAAAAAJ80/J2MKup24DAY/s720/IMGP5563.JPG

Otaczające szczyty mają coś koło 1900 m n.p.m. Jadąc, wolę się trzymać bliżej ściany…

https://lh6.googleusercontent.com/-nvXu10swavY/UAxHgFU9KdI/AAAAAAAAJ9I/Y1AFfo1-PPs/s720/IMGP5553.JPG

Winkle się niestety kończą, zjeżdżamy w dół, szuter coraz szerszy, autostrada prawie, niemożliwe, ale nawet czwórkę wrzuciłam ;)

Dobijamy w Hani i Hotit do SH1 i witamy asfalt. Z przerwami, ale jest ;) Jedziemy na Shkodër, nową drogą z tysiącem rond, przyzwyczajając się powoli, że coś takiego jak drogowskaz w Albanii (przynajmniej tej północnej) nie funkcjonuje. W Shkodër, jednym z większych albańskich miast, lekkie pandemonium. Pierwszeństwo? Znaki? A co to takiego? Oczy dookoła głowy, palce na klamkach i da się jechać nawet na rondzie z niewiadomą ilością pasów. Szybka wymiana euro na leki w baku, pani oburzona , że chcę kwitek (a ja chcę po prostu wiedzieć, ile tych leków mam, żeby się jakoś z Bliźniakiem rozliczyć), znów piękne rondo, jedziemy na azymut na południe, ufff, udało się wydostać z miasta. Co mnie jeszcze uderza w Albanii – ogromny ruch w miastach i puste drogi poza nimi…

Wyjeżdżamy na SH5 kierując się na wschód. Droga piękna – nowy asfaltowy dywanik wijący się między górami i do tego w zasadzie pusty…Ale i tak nie da się jechać szybko – odcinków prostych prawie brak. Jemy obiad i kolejne espresso w Fushë Arrëz i zastanawiamy się, jak będzie wyglądała droga SH22 do Fierzë. Może piękny asfalt, a może kamienie jak wczoraj… Tuż przed wyjazdem wyczytałam, że słynny prom Koman – Fierzë nie kursuje z powodu niskiej wody, ale postanawiamy to sprawdzić.

Spotykamy po drodze wielkopolską ekipę 4x4, która też wybiera się na SH22 i dalej do doliny Valbone (tę polecił Oskar_Z i inni, jako równie ładną jak Theth). Może się spotkamy…

Droga okazuje się być asfaltowa, ale wąska i kręta. Na mojej mapie ma 32 km, a w rzeczywistości ponad 60. Widoki znów piękne:

https://lh5.googleusercontent.com/-CDUNiLG_jqg/UAxGSwzZxeI/AAAAAAAAJzE/M4gzkq1aKqM/s720/IMGP5573.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-2cSXxG-h-Qg/UAxGTw3rnrI/AAAAAAAAJyw/sLfmZCiwX4I/s720/IMGP5576.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-TROqt6HldpI/UAxGUjK9zfI/AAAAAAAAJy4/43JpHjYmkak/s720/IMGP5578.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-K4pXV3It1f8/UAxGalOpstI/AAAAAAAAJzc/6g2xQFrO4ug/s512/IMGP5592.JPG

Trochę nas przygniata temperatura, jest prawie 38 stopni. Ja w zbroi i spodniach grubych, ale po wczorajszych doświadczeniach nie ma mowy, żebym je zdjęła. Jedziemy wolno, bo same zakręty, zero przewiewu i pot leje się po plecach…

Dojeżdżamy do jeziora Fierzë:

https://lh5.googleusercontent.com/-wzQDS_rQ6FI/UAxGYcHH2yI/AAAAAAAAJzM/boQgbS_IeWw/s720/IMGP5590.JPG

Prom faktycznie nie kursuje, nie bardzo wiemy jak z Fierzë wyjechać (dróg dwucyfrowych w gpsie już brak…) w dodatku stacja benzynowa nieczynna. W końcu ktoś wskazuje prawidłowy kierunek i nawet jest stacja. Zapada już powoli zmrok, więc nastawiamy się, że do Valbone nie dociągniemy (zostało ze 40 km), bo na koniec jest 20 km offu. Jednak obsługa stacji twierdzi, że dojedziemy tam w 20 minut (!). Z grzeczności potakujemy, bo tu wszystkim się wydaje, że nasza prędkość przelotowa oscyluje koło 100 km/h ;)

Z tyłu pojawia się znana nam już ekipa 4x4, uzbrojona w gpsy, satelity, laptopy i co tam jeszcze jest możliwe. I twierdząca, że w godzinę zajedziemy. No dobra, to próbujemy. Umawiamy się na kempingu w Valbone.

Dojeżdżamy do Bajram Curri, całkiem sporego miasteczka stającego się bazą turystyczną. Hotele, pensjonaty, kafejki… Robimy zakupy i uciekamy. Za miastem jeszcze kilka km asfaltu, skręcamy nie tam gdzie trzeba i trzeba zawracać. Zawracam pod górkę, za duży przechył i Jagnięcina znów na ziemi. Grrrr…Tym razem to raczej położenie niż wywrotka, ale jednak… Kolejny raz stwierdzam, że moje niepozorne gmole bardzo dobrze się sprawdzają – nie mam jeszcze ani jednej ryski na owiewkach ;)

Zaczyna się szuter-autostrada. Szeroko, gładko… i tak aż do końca. To chyba najszybciej przez nas pokonany odcinek off ;) Jedyny minus - pędzące terenówki, a za nimi obłoki kurzu.

https://lh5.googleusercontent.com/-djp26OfvvW8/UAxGk1vpYoI/AAAAAAAAJ0c/vGPhyYa-QcU/s720/IMGP5621.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-dPKzF0-NeZU/UAxGnrJft0I/AAAAAAAAJ04/pagNAEEL4fA/s720/IMGP5630.JPG

Szeroki szuter kończy się w kotlinie ze wszystkich stron otoczonej wysokim górami. Jest darmowy kemping z rzeczką, można więc się umyć po kilku dniach…
Woda w strumyku ma chyba nieco powyżej 0 ºC ;)
Dojeżdża ekipa 4x4 i wieczór spędzamy przy ognisku, przy okazji grzejąc wodę w butelkach do mycia ;)

cdn.

majo
12.09.2012, 20:45
Czekam na więcej:) Dobre fotki :)

gdziala
13.09.2012, 03:02
Jagienko,z Fierze do Koman nie pływa duży prom ale pływa promo-autobus i zabiera na pokład 5 motocykli. Koszt to 22 euro od sztuki. Wrażenia z rejsu bezcenne :)

grabbie
13.09.2012, 10:04
a po jakim kursie wymienialiście eurosy na leki w tym banku?

jagna
13.09.2012, 12:00
Jagienko,z Fierze do Koman nie pływa duży prom ale pływa promo-autobus i zabiera na pokład 5 motocykli. Koszt to 22 euro od sztuki. Wrażenia z rejsu bezcenne :)

W porcie twierdzili, że nic nie pływa, i taka też była inf. na FAT.

a po jakim kursie wymienialiście eurosy na leki w tym banku?

nie bardzo pamiętam po 2 miesiącach ;)

Kubaandcom
13.09.2012, 12:17
Kiedy ciąg dalszy wyprawy?

grabbie
13.09.2012, 12:32
W porcie twierdzili, że nic nie pływa, i taka też była inf. na FAT.


Jak jechałem przez dolinę Teth, spotkałem dwóch Austriaków w starym Defenderze z 69 roku. Mówili, że jadą właśnie na ten prom. Później, w drodze do Peshkopi spotkałem dwójke Polaków na rowerach, jechali z Koplik, gdzie zostawili auto. Powiedzieli mi właśnie jak wygląda ten "prom", bo nim płynęli. Żałowałem, że nie miałem kontaktu do tych dwóch z LandRovera :P. Musieli mieć niezłe miny :D

gdziala
13.09.2012, 13:43
No to jeszcze raz w ramach informacji dla potomnych : pływa to małe niebieskie :) i budzi mieszana uczucia :D

Elwood
15.09.2012, 11:25
Widzę, że Koleżanka nie zasypiała pod gruszą przy śliwkach (czy, jak to było?).

Martwi mnie jednak to sukcesywne wbijanie się w męskie pardon.

Czy Wy Kobity nie wiecie, co to garnki?!...
Poza tym grzanie wody w 1,5l butkach...

Te chłopy 4x4 i Bliźniak też zniewieściali. Rozumiem grzanie wódy z 1,5l butelek. To jeszcze jakoś brzmi.

Jaguś, jak tak dalej pójdzie/pojedzie, to będę do Ciebie mówił Józek.

bliźniak
15.09.2012, 14:30
Widzę, że Koleżanka nie zasypiała pod gruszą przy śliwkach (czy, jak to było?).

Martwi mnie jednak to sukcesywne wbijanie się w męskie pardon.

Czy Wy Kobity nie wiecie, co to garnki?!...
Poza tym grzanie wody w 1,5l butkach...

Te chłopy 4x4 i Bliźniak też zniewieściali. Rozumiem grzanie wódy z 1,5l butelek. To jeszcze jakoś brzmi.

Jaguś, jak tak dalej pójdzie/pojedzie, to będę do Ciebie mówił Józek.

Woda rakijowa była grzana w butelkach 1,5l po koka-koli przez cały dzień, w kufrze, następnie była grzana z tejże butelki wieczorem, również przez kolegów z 4x4. Z czego jeden, wracając do namiotu, podpierał się twarzą bo mu kończyn brakło :friday: - zdjęć brak, ponieważ pozostali grzejący z owej butelki przy ognisku, na ten widok ze śmiechu również podparli się twarzami o glebę i nie było komu za aparatu złapać:haha2:. Jagna tego niestety oglądać nie uświadczyła, gdyż pić naszej woody nie chciała i gdy się wino skończyło zabunkrowała się w namiocie.:spac: ;)

Elwood
16.09.2012, 15:18
W takich okolicznościach wycofuję się z twierdzeń poprzednich, popartych jeno moją wyobraźnią, która płocha i niewiarygodna kompletnie okazała się!

dabal
16.09.2012, 19:32
Wyobraźnia to nie bajka tymbardziej "płocha"....

Pajdor
16.09.2012, 19:52
Super wyprawa !

hans
17.09.2012, 07:04
PKP, Jagna, PKP....

a przy okazji: czyz ;ponizsze foto nie wygląda jakby znajomo?
:)

jagna
17.09.2012, 15:02
Martwi mnie jednak to sukcesywne wbijanie się w męskie pardon.

Czy Wy Kobity nie wiecie, co to garnki?!...

Jaguś, jak tak dalej pójdzie/pojedzie, to będę do Ciebie mówił Józek.

Elwood, już tyle razy dyskutowaliśmy na powyższy temat :D
Ja doskonale wiem, że Ty zdecydowanie wolisz kobiety, które wolą garnki od motocykli... Zresztą, 95% mężczyzn chyba woli ;)

Trudno, mów mi Józek...

PKP, Jagna, PKP....

?

hans
17.09.2012, 19:26
odpowiadajac po raz drugi na pytanie co znaczy PKP /poprzedni post zostal chyba ocenzurowany przez usuniecie/
PKP - pieknie /brzydkie slowo/ pięknie - czyli dowody uznania :)

mam nadzieje ze teraz post sie ostanie....plizzzzz ;)

jagna
17.09.2012, 20:59
PKP - pieknie /brzydkie slowo/ pięknie - czyli dowody uznania :)


Zdążyłam przeczytać przed ocenzurowaniem ;)

Dzięki :)

jagna
17.09.2012, 21:07
Rano budzimy się na solidnym kacu. Nie ma jak impreza z rodakami ;) Plus rakija, którą Bliźniak nabył dzień wcześniej w Bajram Curri – nawet nie wiem kiedy i gdzie. Postanawiamy zatem się nie śpieszyć, zrobić przegląd motocykli, a w ogóle to zacząć dzień od kawy:

https://lh5.googleusercontent.com/-VqAcrZQD7-4/UAxGdgiSRWI/AAAAAAAAJz0/t5lXABOlWKI/s720/IMGP5598.JPG

(Info dla Elwooda: garnek ma w ręku Bliźniak)

Poranne widoki dookoła pola namiotowego są… alpejskie?

https://lh5.googleusercontent.com/-7i89oL2y5Y4/UAxGgY5H6SI/AAAAAAAAJz8/fWmGPLgu9_I/s720/IMGP5600.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-nK9QFthHj9A/UAxGbXMGACI/AAAAAAAAJzk/xdqlIRrvfN4/s720/IMGP5595.JPG

Ekipie 4x4 śpieszy się bardziej, a może mają mniejszego kaca. Chcą się przekonać, czy z dolny Valbone nie da się przedostać do Theth. Drogowskaz na szlaku mówi, że to 11 h pieszo. W linii prostej to chyba 4 km, ale po środku jest łańcuch górski. Widzę błysk w oku Bliźniaka, że on też, ale jakoś go pacyfikuję…

https://lh4.googleusercontent.com/-q3xuM2gdnoE/UAxGcSRSe_I/AAAAAAAAJzs/ccZn94rIHsk/s720/IMGP5597.JPG

Coś mi dziwnie brzmi w łańcuchu przy odejmowaniu gazu, taki metaliczny, delikatny stukot, jakby żwirek uderzał o metal. Szukam, szukam, wszystko wygląda ok., więc kończę na smarowaniu łańcucha. Dzwoni zresztą do dziś…

https://lh6.googleusercontent.com/-Jbcl_0Z8W70/UAxGhKpZz2I/AAAAAAAAJ0E/6Yup-FABlO8/s720/IMGP5604.JPG

Kufer wygląda już mocno rejli (ale będzie wyglądał jeszcze bardziej), natomiast olej , który pociekł po karterze i okolicach pokrył się pyłem, całe moto już fachowo uświnione, więc po raz drugi postanawiam dać sobie spokój z czyszczeniem czegokolwiek (o ja głupia…)

Gdzieś przed południem stwierdzamy , że więcej wymówek nie ma i trzeba jechać. Jedziemy trochę w górę doliny jeszcze:

https://lh6.googleusercontent.com/-mjpMWfYo1bE/UAxHhjO33YI/AAAAAAAAJ9U/whRmz6fP1EU/s720/IMGP5615.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-B7ddzY0MRrQ/UAxGkKsbq5I/AAAAAAAAJ0U/UizObGmjZYs/s720/IMGP5614.JPG

Na małym kawałku utwardzają tę „szuter-autostradę” i znów trzeba się przebijać przez „kopne kamienie”. Jadę za wolno i przednie koło zagrzebuje się dość konkretnie. Mam mały problem z wyjechaniem, i gość od koparki postanawia mi pomóc, znienacka pchając od tyłu motocykl. Chyba nie był przygotowany na taką ilość decybeli wydobywających się spod kasku…Jakimś cudem się nie wypierdzielam i jadę dalej…

Kurzy się niesamowicie i dlatego jedziemy solo. Mijamy się od czasu do czasu, kiedy któreś z nas zatrzymuje się na foty:

https://lh6.googleusercontent.com/-tJ-oGLRGZEQ/UAxGmEC5wgI/AAAAAAAAJ0o/nMQZ-IQGYQE/s720/IMGP5627.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-hs-E03VwWoo/UAxGmyv2VBI/AAAAAAAAJ0w/tfw8U2fY2f8/s720/IMGP5629.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-ooLHkhQNQmM/UAxGob2UI0I/AAAAAAAAJ08/69WFRQWcbj8/s512/IMGP5637.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-6KhngJSalzQ/UAxGpALeT4I/AAAAAAAAJ1E/uOu9N104cbc/s512/IMGP5638.JPG

Jadę akurat pierwsza, wyjeżdżam z doliny na asfalt i postanawiam poczekać na pierwszym skrzyżowaniu w miasteczku. Czekam i czekam i dla odmiany czekam. W końcu zawracam na początek szutra i mijam ekipę 4x4 (czyli przejazdu Valbone – Theth brak). Otóż Bliźniak złapał kapcia, kończy już łatać i mam się po niego nie wracać. No to siadam w cieniu i czekam dalej. Mam nawet towarzystwo:

https://lh4.googleusercontent.com/-H4nUyIPoImI/UAxGqjZVrnI/AAAAAAAAJ1U/uIIi_rdtYeI/s720/IMGP5645.JPG

w końcu dostaję smsa od Bliźniaka „mam kapcia” :Sarcastic: Jeszcze? To wracam...
Okazało się, że akcja z pianką, którą widzieli rodacy, nie zdała egzaminu i trzeba jednak wyłuskać dętkę. Po moim pytaniu „ale oczywiście dętkę 17 masz?” zapada krępująca cisza. Ja mam tylko 19 na swój przód, Bliźniak miał wziąć 17. Ale wziął piankę zamiast… Na szczęścia mamy szparagową łyżkę, nie mamy natomiast ma klucza do koła… :mur: Bliźniak bierze Jagnięcinę i jedzie pożyczyć klucz. Wraca i wydłubuje dętkę w resztkach cienia...

https://lh5.googleusercontent.com/-o_QDOXmjdUw/UAxGreOvKPI/AAAAAAAAJ1c/34rTdKTGDN0/s720/IMGP5648.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-B-WJ-nBfaIo/UAxGsOMXKEI/AAAAAAAAJ1o/p5ionrRR928/s720/IMGP5650.JPG

Dziura całkiem okazała, nic dziwnego, że pianka nie pomogła…

https://lh6.googleusercontent.com/-M2nPVTIuP1E/UAxGs0gSHcI/AAAAAAAAJ1s/QX2RX2zai6E/s720/IMGP5651.JPG

Bliźniak znów bierze bmw oraz dętkę i jedzie szukać wulkanizatora, który nosi tu swojską nazwę „gumista” a ja zapadam w drzemkę w mikroskopijnym cieniu pod drzewem…
Po raz kolejny mamy dowód na uczynność Albańczyków – nie ma auta, które nie wyraziłoby chęci pomocy…

Czekając na powrót Bliźniaka, Jagnięciny i dętki rozglądam się dookoła:

https://lh5.googleusercontent.com/-LTvonMsO17k/UAxGwmImnBI/AAAAAAAAJ18/5Juv4a-tqo8/s512/IMGP5657.JPG

Bunkier! Mało ich zostało, więc postanawiam uwiecznić. Jeszcze kilka lat temu były dosłownie wszędzie…

https://lh3.googleusercontent.com/-N6uZ8zBH7zk/UAxGv_97bbI/AAAAAAAAJ10/_afFfgTHPa8/s720/IMGP5656.JPG

Najwyraźniej bunkier miał pozwolić na ostrzał nieprzyjaciela schodzącego z gór w dolinę. Tylko ciekawe, jak miałby przejść przez te góry…

https://lh4.googleusercontent.com/-tgWXi1hzafE/UAxGxoR9c5I/AAAAAAAAJ2I/HLGJuvsFywE/s720/IMGP5661.JPG

W końcu wracają, zakładamy koło, pompujemy (kompresorek jest), jedziemy i… obserwujemy, jak powoli schodzi ciśnienie! Grrr….

Łatka najwyraźniej puściła… Na szczęście powietrze schodzi powoli i jakoś powolutku dojeżdżamy do gumisty. Łatanie po raz drugi, zrobiło się popołudnie, jesteśmy zmęczeni upałem i głodni. Gumista kieruje nas do knajpy szwagra czy kolegi na obiad. Zamawiamy „po prostu obiad”. I dostajemy dwa głębokie talerze pełne szarego ryżu i z szarym kawałem mięsa (baranina chyba) na wierzchu. Wygląda, jak wygląda, ale jak smakuje! Nie wiem, czym był ten ryż doprawiony oprócz tłuszczu, ale smakowało wybornie. Tylko trochę ciężko kroi się mięso za pomocą łyżki i widelca, ale taki albański zwyczaj.

Posileni ruszamy po zakupy do sklepu , gdzie ekspedientka trochę mówiła po angielsku, ponieważ nie mamy pojęcia, w którą stronę wyjechać z miasta. Na naszych gpsach dróg tej kategorii nie ma… w dodatku nie chcemy dostać się do głównej drogi, tylko w stronę granicy kosowskiej...

cdn...

grabbie
17.09.2012, 22:54
Piękne widoczki, a i przygód co nie miara :P. Ja o dziwo żadnego kapcia w Albanii nie zaliczyłem :)

jagna
18.09.2012, 13:28
Wymieniamy nazwę miejscowości, do której zamarzyło się nam dostać, pokazujemy na mapie znów literujemy, znów mapa… i znów nic. Nikt nie orientuje się, co jest 10 km za jego miejscowością. No tak, to już wiem, dlaczego w miastach takie tłumy, a poza pusto. Bo wszyscy siedzą na dupie.

Jakaś pani telefonicznie ściąga swoje córki, które przemawiają do nas piękną angielszczyzną z brytyjskim akcentem. Jestem pewna, że mieszkają zagranicą i tylko przyjechały na wakacje, ale okazuje się, że nie. Niestety ich angielski niewiele daje, bo i tak nie ma nikogo, kto wie, jak wyjechać z miasta.
Nagle słyszę „ Kurr… Jagna, ja znów mam kapcia !!!” To nie może być prawda, ale jest… Do trzech razy sztuka. Bliźniak znów jedzie do gumisty, a ja mam się dowiedzieć , gdzie mamy jechać. W końcu dostaję karteczkę z nazwami miejscowości, przez które mamy przejechać , gdzie w lewo, gdzie w prawo. Za jakąś godzinę przekonamy się, że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością.
Czekam na Bliźniaka i dostaję zaproszenie od angielskojęzycznych Albanek:

Część zaproszenia brzmi „nie bój się, możesz przyjść, nie mamy brata” – nie bardzo to rozumiem…

Mieszkają w bloku obok. Blok – szumna nazwa. Z zewnątrz wygląda jak slums, na korytarzach brak okien i drzwi, tynk odpada płatami, pokruszone schody… Jestem bardzo ciekawa standardu mieszkania. Ale zdaje się, że trafiłam na bogatą rodzinę, bo wszystko wygląda jak w Polsce. Popełniam spory nietakt, bo włażę w butach za próg (a to muzułmanie), na szczęście udają, że nie widzą…

Rozmowa z Albankami jest dla mnie fascynująca i dotyczy pozycji kobiet w Albanii. A właściwie jej braku. Otóż gdyby wyżej wymieniony brat był, to w życiu (jako samotna kobieta) nie mogłabym wejść do ich mieszkania. A Bliźniak mógł wejść tylko dlatego, że ja tam byłam. Dziewczynom nie wolno: podawać swojego nr telefonu czy maila, mieć konta na FB, chodzić do koleżanek które mają brata, chodzić samemu po ulicy, mieć chłopaka itp. Ewentualny spacer z płcią przeciwną jest możliwy po zaręczynach, itd.
Powoli dociera do mnie, skąd ten uciekający wzrok mężczyzn na mój widok… Kobieta na motocyklu zdecydowanie nie wpisuje się w tutejszą tradycję…

Boże, dzięki Ci, że nie urodziłam się w Albanii!!

(Elwood, czy już planujesz przeprowadzkę?)

W końcu Bliźniak wraca, dętka połatana po raz trzeci, dostaję mój ulubiony owczy ser na drogę. Pamiątkowa fotka z Albankami, zrobiona w kącie podwórka, żeby nikt nie widział...

https://lh6.googleusercontent.com/-AN-CvMQuyQA/UAxGyLcZZTI/AAAAAAAAJ2Q/Aj3zS67lhhs/s720/IMGP5663.JPG

... i ruszamy. Zastanawiając się, kiedy łatka puści. Jadę druga i nie spuszczam oka z tylnego koła Afryki…

Oczywiście już na trzecim skrzyżowaniu droga nie zgadza się z wytycznymi i jedziemy na azymut :mur:. Robi się powoli ciemno, widzimy rzekę i ładną łączkę , więc szybko zapada decyzja o noclegu. Zjeżdżamy ostro w dół, znajdujemy kawałek płaskiego i już w świetle czołówek się rozbijamy. Już kompletnie po ciemku schodzę do rzeki licząc na kąpiel (pierwszą od Słowacji…) ale niestety. Dojścia do rzeki broni ujęcie wody… Cóż. Śmierdzimy dalej… :(

Ten dzień był dziwny. Przejechaliśmy może 50 km… Wyciągamy karimaty przed namiot, kontemplujemy gwiazdy (ehh, ten brak miast, w końcu coś widać…) i pijemy rakiję na zmianę z piwem… zastanawiając się, czy łatka odpadnie również jutro... :confused:

cdn…

Elwood
18.09.2012, 13:32
Jaguś, w świetle tego, co piszesz, to wychodzisz mi już na pół Józka, co najmniej.
Jeszcze możesz zawrócić...
Nic tu o połamanych paznokciach, histerycznym tupaniu nogami, bo ciepłej wody nie ma...
Naprawdę chcesz być Józkiem?!

AdaM72
18.09.2012, 15:03
Jaguś, w świetle tego, co piszesz, to wychodzisz mi już na pół Józka, co najmniej.


To jeszcze pięć, zmiana karnacji i będzie "pięć i pół bladego Józka". To też było o jeżdżeniu motocyklem. Taki film z Anną Dymną, Leonem Niemczykiem, Mieczysławem Stoorem, Ryszardem Pietruskim i innymi. Wyobraźcie sobie Annę Dymną na Harleyu...

http://www.cyfraplus.pl/misc/base/galeria/piec_i_pol_bladego_jozka_001.jpg

http://www.youtube.com/watch?v=IwYpHR1kKhw

Wojtek_K
18.09.2012, 16:13
PIĘC I PÓŁ BLADEGO JÓZKA


:D:D:D

Elwood coś wiedział ... sie cholera panie rezyszesze

jochen
18.09.2012, 17:34
Ej Jagienko, Jagienko, niezły z Ciebie Ziutek. I to z tych większych ma się rozumieć. Pisz no dalej, a żywo! :Thumbs_Up:

jagna
18.09.2012, 21:34
Jaguś, w świetle tego, co piszesz, to wychodzisz mi już na pół Józka, co najmniej.
Jeszcze możesz zawrócić...
Nic tu o połamanych paznokciach, histerycznym tupaniu nogami, bo ciepłej wody nie ma...

Żeby Ci troszkę poprawić samopoczucie, dygresja mała. Kobieca.

Otóż na wzmiankowanym wyżej polu campingowym w Valbone miało miejsce lekkie tupanie nogami.
Miałam bowiem dość braku prysznica, a w szczególności niemożności umycia głowy przez dni cztery. :mur:
Tymczasem woda w rzece (jedyna dostępna bieżąca woda) miała temperaturę umożliwiającą co najwyżej zanurzenia palca. Góra jednego.
Marudząc, usiłowałam podgrzać nieco rzeczną wodę opierając butelki o silnik afryki.
Po pewnym czasie (marudząc dalej) przystąpiłam do operacji mycia głowy.
Po jakiś 10 minutach Bliźniak nie zdzierżył mojego marudzenia i chlusnął mi na głowę lodowatą wodą.

Marudzenie przeszło natychmiast ;)

A wieczorem okazało się, że wodę można szybko i łatwo podgrzać na ognisku...

Elwood
18.09.2012, 21:54
Na dobranoc przywróciłaś mi wiarę w czło... znaczy kobietę, w kobiecość znaczy.
:)

Waldek
18.09.2012, 22:06
...Tymczasem woda w rzece (jedyna dostępna bieżąca woda) miała temperaturę umożliwiającą co najwyżej zanurzenia palca. Góra jednego.

To się przynajmniej Bliźniak umył...

bliźniak
19.09.2012, 09:15
Pierwsza noc w Albanii. Najadłem się jak bąk, popiłem espresso, pół nocy grzałem rakij i jeszcze rano skusiłem się na piwko - klimat bezsprzecznie mi służył :D
Gezuar - co w dosłownym tłumaczeniu oznacza 'szczęśliwy' powtarzało się poprzedniej nocy dość często. Jak widać na załączonym obrazku - szczęście również rano nas nie opuszczało! :zdrufko:


daPwP3yRt0Q

jagna
19.09.2012, 14:03
Rano budzimy się w towarzystwie owiec oraz trzech pastuszków. Trochę to krępujące, myć się i inne takie z publiką, ale nie ma wyjścia.

BMW F650GS wersja toaletowo – poranna… To już piąty z kolei dzień mycia się za pomocą butelki ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-hfGGGk5V5xY/UAxGzmn9uoI/AAAAAAAAJ2c/nxBWlzITU2k/s720/IMGP5666.JPG

Pastuszkowie oczywiście uparcie pomagają (a w zasadzie przeszkadzają ;) ) we wszystkim:

https://lh5.googleusercontent.com/-BoBTugq2IOQ/UAxGy4A9gEI/AAAAAAAAJ2U/tjkBZoMCmSk/s720/IMGP5665.JPG

W pewnym momencie Bliźniak oświadcza: „Jagna, nie wiem czy Ci się to podoba, ale właśnie zostałaś moją żoną” No tak, znów padło sakramentalne pytanie o obrączki… Macham tylko ręką, może faktycznie tak będzie prościej i mniej szokująco…

Po zwinięciu noclegu oraz wypiciu kawy z lokalesami trzeba ruszać.
Patrzę i myślę. Naprawdę sama tu wczoraj zjechałam? Po tym kamiennym zakręcie w dół? To może i uda się w kierunku odwrotnym...
Oczywiście w newralgicznym miejscu zamiast dodać gazu, to go odejmuję i teraz nie mogę przednim kołem przeskoczyć przez kamień. Grrr… Chyba poczekam, aż Bliźniak się skapnie i wróci po mnie.
A może jednak dam radę? Jednak dałam, podjeżdżam pod górę, mijam schodzącego do mnie Bliźniaka, który krzyczy coś o jakiś niezdecydowanych motocyklistkach z którymi musi się męczyć na wakacjach ;)

Dojeżdżamy do jakiegoś asfaltu, którego nie ma ani na mapie, ani w gpsie. To chyba nowa droga prowadząca do Kosowa. My chcemy na południe wzdłuż granicy, więc na czuja postanawiamy jechać pierwszą lepszą w prawo. I nawet się udaje, trafiamy na SH 23 (oczywiście nadal brak jakichkolwiek drogowskazów). Droga jest biała na mapie, więc asfalt jest zaskoczeniem. Ale jest tak świeży , że aż pachnie ;) W sumie dziś wolimy asfalt, bo nie wiadomo co jeszcze Bliźniakowa dętka nam szykuje. Droga wije się zboczem doliny i jest przepiękna.

https://lh6.googleusercontent.com/-qTH4QBmjBJY/UAxG0CMdAOI/AAAAAAAAJ2o/A-0BY8AEnXI/s720/IMGP5668.JPG

Nowiutki asfalt prowadzi do Krumë, a dalej trwają roboty drogowe, czyli jedziemy szuter-autostradą. Kurzy się niemiłosiernie, ale można jechać na najwyższym biegu. Każdy kierowca z naprzeciwka pozdrawia nas klaksonem…

https://lh3.googleusercontent.com/-4G_KWdwJBwM/UAxG1J5CbWI/AAAAAAAAJ2s/ofcOQBjC_xg/s720/IMGP5670.JPG

Fajna różnica wielkości ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-1KOUso-pbmo/UAxHjpG_k8I/AAAAAAAAJ9g/uTU4Eq9bwwY/s720/IMGP5680.JPG

W okolicy Kukes wraca asfalt i jedziemy brzegiem zalewu:

https://lh6.googleusercontent.com/-StuFilMr81c/UAxG1kX74KI/AAAAAAAAJ24/lvmxOgKNKd8/s720/IMGP5690.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-I7Ng8hryzps/UAxG2ofVOYI/AAAAAAAAJ28/jCQ-k07ghYE/s720/IMGP5692.JPG

Kawałek jedziemy główną drogą (nawet jest w navi!) i skręcamy znów na południe na SH 31.
Po raz pierwszy w Albanii widzimy oznaczenia dla turystów. I to po angielsku! Najpierw, że przed nami 50 km pięknej „landscape” drogi, a później, że „only 4x4”.
Droga rzeczywiście piękna widokowo, znów góry, a jej nawierzchnia jest trzech typów, które potrafią się zmieniać co 500 m. Czasem nowy asfalt, czasem szutrowa podbudowa pod asfalt, a czasem stara, szutrowo – kamienna droga. Generalnie – łatwo i przyjemnie. I bynajmniej nie „only 4x4”.

https://lh6.googleusercontent.com/-vud-aUth8kA/UAxG6ocv1kI/AAAAAAAAJ3g/eLUQMcrYb8s/s720/IMGP5719.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-RbuT4zc3qN8/UAxG7MNIzcI/AAAAAAAAJ3s/SJdOX--qKww/s720/IMGP5720.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-9c-woD6R5Do/UAxG77hHPjI/AAAAAAAAJ3w/2Mi21GgINbo/s720/IMGP5722.JPG

Jest wściekle gorąco (pod 40°), więc mała przerwa. W słońcu, bo cienia deficyt…

https://lh3.googleusercontent.com/-yyexo2NuMJ4/UAxG3ctN6rI/AAAAAAAAJ3E/Lxwfh17Z8cU/s720/IMGP5698.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-082tEWwgkP0/UAxG4dNybxI/AAAAAAAAJ3M/sPGKNFgFROY/s720/IMGP5701.JPG

Się zakurzyłam trochę:

https://lh3.googleusercontent.com/-mR6F-gLHKOE/UAxG5CaasNI/AAAAAAAAJ3c/vTRQJLJ3jqE/s720/IMGP5711.JPG

Na końcu chyba nie jedziemy już SH 31, ale dojeżdżamy tam gdzie chcemy czyli do mostu w Muhurr. W okolicy mostu jest coś jakby plaża i postanawiamy z niej skorzystać. W końcu kąpiel!!

Rzeka jest rwąca, ale woda o znośnej temperaturze. Jak zwykle towarzyszy nam publika:

https://lh5.googleusercontent.com/-Vzzk5LjKN-A/UAxG8txeQQI/AAAAAAAAJ38/uqiFyE4LqkY/s720/IMGP5726.JPG

Przeprawiamy się przez most, a za nim ma być SH 36.
Most jest niezły (to droga krajowa!):

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/13474494.jpg

Niestety za mostem mamy jakieś pięć szutrowych dróg w różne strony i nie mamy pojęcia, którą należy jechać.
I znów powtórka z Bajram Curri – nikt, ale to nikt nie ma pojęcia, którędy jedzie się na Burrel.:mur:
Próbujemy na czuja/azymut, ale drogi są tak kręte, że nie ma to sensu. Godzinę snujemy się po wsi próbując różnych wersji, aż w końcu znajduje się ktoś, kto WIE.
I w dodatku oferuje, że popilotuje nas do wylotu. Wleczemy się więc na jedynce i półsprzęgle za alfa romeo przez jakiś kilometr, aż w końcu droga robi się nieprzejezdna dla osobówek.
Z budynku obok wychodzi kobieta, władająca nieco angielskim, Bliźniak z wrażenia zalicza swoją jedyną glebę (no dobra, parkingówkę :p). Kobieta oświadcza, że tak, to jest właśnie droga na Burrel, tak, motocykle powinny dać radę ją przejechać i to jest jakieś 100 km. Patrzę na nią dziwnie, bo na mojej mapie stoi jak wół 42 km…

cdn...

bliźniak
19.09.2012, 14:36
...cd. Kobieta widząc złość w oczach Jagny na jej stwierdzenie, że to aż 100km, a nie Jagnięce "jak byk, na mapie jest 40!" oraz moje nieudolne zatrzymanie motocykla, wyraźnie nie wierzy w słuszność doprowadzenia nas do tej drogi i w nasze możliwości przejazdu nią. Lekko drżącym głosem pyta jeszcze kilka razy czy na pewno mamy paliwo oraz wodę do picia i... czy na pewno mamy wodę do picia... Widząc jej zdenerwowanie, pytam czy nie ma tam żadnej wioski i sklepu po drodze, że się tak dopytuje i czy droga taka nieprzejezdna...? W odpowiedzi słyszę, że wioska owszem jedna jest i samą drogą też powinniśmy dać radę przejechać... chodź w jej oczach widziałem nieco inną odpowiedź... ;)

uToccYGmGxs
0ghUYwksoR0

...rzeka oczywiście wezbrała :p to z przegrzania takie gafy ;)
7kvWV68FTyk

Elwood
19.09.2012, 17:06
No macie i ode mnie te 5*
Jagna... Postanowiłem wyjść z ukrycia, zrzucić maskę... Też chce być taki.
Mieć tyle determinacji w pokonywaniu przeszkód i w ogóle. Kiedyś to miałem, ale uszło w pizdu, jak bąk puszczony na 4000m...
Po prostu się z Wami (Kobitkami) droczyłem.
Troche mnie tknęłaś, tym "zaproszeniem" do Albanii ;) Już chciałem pociągnąć temat, ale to tylko żarty i te też mają swoją granicę.

Blixniak, zajebiście spontaniczne te filmiki. Na tym ostatnim Jagna spinająca w tle loki, a tu jebie z nieba żarem...

Pamiętam sprzed roku.
O tej porze wracałem, jak kozak (bo se rzuciłem w eter) z Albanii na rowerze.
Tuż, za granicą, już w Czarnogórze wymyślili objazd. Do tej pory śmigałem (pierwszy dzień) w miarę po płaskim i szedłem, jak burza, nie powiem.
Kilka km-ów po MNE stronie nagle wyrósł koleś z flagą i puszczał ruch objazdem.
Objazd, to kilkanaście km pod górę...
Ni chooja, jadę w te miny! (bo to miny były, takie wojskowe)
Ni chooja, nie da rady przez miny, bo takie wyraźnie znaleźli.

Koleś stał z wodą w ręku.
Złapałem za jego butelkę, zdumiony nie reagował.
Zimna!

Moja była tak ciepła, jak zapewne ta Twoja z filmiku Bliźniaka.
-Albo miny, albo machniom!
Zamienilim!

Po dwóch km podjazdu padłem, jak kawka w cieniu i przeklinałem dzień, w którym rzuciłem Lupiemu, żebym se wrócił rowerem (z Albanii), ale nie mam...
- Ale ja mam. Odparł Lupus...
Tam jechałem z kumplem 4x4...

Jaguś, to naprawdę nieprawda, co tu sobie o Was od kilku m-cy wypisywałem.
Chooj, przyznaję się! Ale... nie róbcie tego więcej! ;)

P.S.
Bliźniak, Twardzielu. Za żonę taką Kobitę?! Cie w mordę! :)

jagna
20.09.2012, 19:01
100 km offu? Na późne popołudnie?
Nie bardzo jednak mamy wyjście, nie będziemy się przecież wracać do Kukes.
Początek jest znośny, szuter z ostrymi zakrętami na zboczach, trzeba „tylko” nie spaść w przepaść ;)

Jedzie mi się jakoś podejrzanie dobrze, momentami mam nawet ochotę wrzucić trójkę, ale potem przed zakrętami hamowanie jest trochę emocjonujące ;)

Szuter znośny, choć momentami kamienisty:

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/72020741.jpg

Bliźniak ma chyba delikatną zniżkę mocy, bo co rusz wjeżdżam mu w tył ;)
Po jakiś 10 km zatrzymujemy się (filmik był wcześniej), afryka narzeka na brak amortyzacji… No cóż - tutaj tego nie naprawimy…

Widoki – rewelacja:

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/74617070.jpg

Gdzieś tam w dole widać pola i pojedyncze domy. Nie mam pojęcia, jak oni się stamtąd wydostają… Pewną odpowiedz mamy, kiedy mija nas pan na ośle…

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/62226488.jpg

O czasu do czasu mijamy maleńkie , kilkudomowe wioseczki, wzbudzając niemałe zdumienie. Pierwsza wioska pojawia się nie tam gdzie powinna, jakieś rozjazdy równorzędnych dróg i trzeba się pytać.
Lokalesi patrzą na mapę i ciężko ich od niej oderwać. Być może widzą ją po raz pierwszy w życiu…
Śmiejemy się potem, że pewnie ich rozmowy brzmiały mniej więcej tak: ”patrz, a tu mieszka wujek Ismael” „o, o tu kiedyś dojechałem!”

O dziwo, wiedzą którędy na Burrel i możemy jechać dalej.

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/13516655.jpg

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/74617054.jpg

I znów jakiś rozjazd, tym razem pomaga pasterz na osiołku.

https://lh6.googleusercontent.com/-Y08OAoqP82U/UAxG-FZFGdI/AAAAAAAAJ4E/gxySp_UMe4s/s720/IMGP5727.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Mq3PJG31-BU/UAxG_STR_mI/AAAAAAAAJ4U/aB8SnuGHeX0/s720/IMGP5730.JPG

Słońce powoli zachodzi, a my gdzieś przed połową…

Trafiamy na kawałek szerokiego szutru i większą wieś, nawet szkoła jest.

https://lh3.googleusercontent.com/-lVsJe70UFi4/UAxG_9ND6eI/AAAAAAAAJ4c/E7mUtIarcKs/s720/IMGP5731.JPG

Jestem więc pewna, że teraz to już lajcik został, no bo skoro droga coraz lepsza…

Jednak za kilka kilometrów okazuje się, że mamy do przejechania małą rzeczkę. Mostek owszem jest, ale mocno w dole, i prowadzą do niego piękne, kamieniste, ciasne, górskie agrafki.
Po czym za rzeką należy znów wjechać takimi samymi sepentynami na górę, przebić się przez przełęcz i zjechać na dół. Agrafkami rzecz jasna.

http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/74617059.jpg

Jakim cudem funkcjonują te wsie kilkadziesiąt km od asfaltu? Dostępne jedynie porządną terenówką, która większość drogi będzie pokonywać na jedynce? A oczywiście terenówek tych miejscowi nie posiadają? Przez tych 100 km nie minęliśmy ŻADNEGO pojazdu…

Jestem już bardzo zmęczona i zaczyna być mi wszystko jedno. To zdecydowanie najtrudniejszy odcinek, z jakim przyszło się nam zmierzyć.
Ale zmęczenie ma też swój plus – wyłącza się myślenie, włącza automatyzm. I w pewnym momencie zauważam, że już którąś agrafkę z rzędu pokonuję całkiem profesjonalnie, na stojąco, używając obu hamulców, i ogólnie jadę do przodu ;)

Modlę się tylko, żeby na tych skałach i kamieniach nie jechało nic z naprzeciwka , bo po prostu nie ma możliwości minięcia się ani zatrzymania bez gleby w tych zakrętach…

Kawałek prostej, można się w końcu zatrzymać:

https://lh4.googleusercontent.com/-9GtSGtzQX9E/UAxHA3PICYI/AAAAAAAAJ4k/gaqvahEjqYs/s512/IMGP5734.JPG

nie wiem, czy Bliźniak ma z tego odcinka filmik, ale wyrazów niecenzuralnych może być sporo ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-NYAQayX49Og/UAxHBdph6MI/AAAAAAAAJ4o/d5TWwlbBbHg/s720/IMGP5735.JPG

W końcu wjeżdżamy na płaski szczyt, droga zmienia się z kamienistej na szuter lub zaschnięte błoto.

https://lh5.googleusercontent.com/-ebQ_sXWQkQw/UAxHDdHvYtI/AAAAAAAAJ44/xQbe8GwqdwA/s720/IMGP5737.JPG

W jakieś wioseczce widzę na poboczu dwa duże psy szykujące się do skoku na Jagnięcinę. Coś mi się tam kołacze w głowie rada z „Motocyklisty doskonałego”, że do takich psów trzeba podjeżdżać wolno, a kiedy się z nimi zrówna , konkretnie odkręcić manetkę. Postępuję zatem według wskazówek.
Działa całkiem dobrze , ale chyba autor nie wziął pod uwagę drugiego motocykla jadącego z tyłu ;)
Bliźniak się wydziera „Jagna, kur…!!!!!!!” Chyba nie czytał „Motocyklisty doskonałego” ;)

No to zostało nam zjechać w dół.

Piękne zaschnięte błoto. Bliźniak szuka możliwości przejazdu dla Afryki bez amortyzatora ;) Zawiesił się już n razy, bo choć na zdjęciach tego nie widać – dziury są bardzo głębokie.

https://lh3.googleusercontent.com/-V3SIbun4CYw/UAxHCGyiRcI/AAAAAAAAJ40/oG8juKdQvIw/s720/IMGP5736.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-HNcDRKBb_dc/UAxHD3WDT-I/AAAAAAAAJ5A/kmfFo95X_o0/s720/IMGP5738.JPG

Po kilku kilometrach zaczynają się szutrowe serpentyny w dół i to już jest sama przyjemność z jazdy… Po kilku kilometrach dojeżdżamy oboje do świeżego asfaltu i z obu gardeł jednocześnie wydobywa się okrzyk „jeeeeeest!!!”.

Uff. To był najtrudniejszy kawałek offa, z jakim miałam do czynienia w swojej (krótkiej co prawda) karierze motocyklistki… I, co dziwi mnie do dziś - totalnie bez gleby!

Teraz już tylko asfalt, choć piękny i zakręciarski, niesamowite, GS ma piąty bieg!
Już po ciemku lądujemy w Burrel, całkiem spore miasto. Mamy nieprzemożoną ochotę wyspać się w łóżku, a nie namiocie, o prysznicu nie wspominając. Choć w sumie łatwiej byłoby się już oskrobać, niż wymyć ;)

Jedziemy dłuższą chwile przez miasto, rozglądając się za przystępną i bezpieczną noclegownią, mijamy ładnie zabudowane dzielnice, w końcu dojeżdżamy do czegoś slumsopodobnego, gdzie postanawiamy zawrócić. W tym momencie macha do nas ktoś z jadącego z naprzeciwka Jeep’a na brytyjskich blachach i pada pytanie „Are you looking for hotel?” Skąd wiedzą? No przecież jedziecie na motocyklach! Aah, no tak…

Hotel tani (jak na Albanię) nie jest, ale łazienka, bialuśkie ręczniczki i klima… :bow: Trochę luksusu nam się przyda…

Rzucam wszystko na podłogę i biegnę pod prysznic. Tego mi było trzeba… Po chwili słyszę walenie do drzwi: „Jagna, otwieraj!” „No, otwieraj, nie pożałujesz!”
Odbiło mu czy co? Za dużo wstrząsów na tym offie?
Leciutko odchylam drzwi, a przez szparę wsuwa się butelka z zimnym piwem…

Czasem mężczyźni doskonale wiedzą, co potrzeba kobiecie ;)

cdn...

AdaM72
20.09.2012, 20:03
Lokalesi patrzą na mapę i ciężko ich od niej oderwać. Być może widzą ją po raz pierwszy w życiu…
Śmiejemy się potem, że pewnie ich rozmowy brzmiały mniej więcej tak: ”patrz, a tu mieszka wujek Ismael” „o, o tu kiedyś dojechałem!”

A mnie się zdaje, że to mogło być inaczej: "ty patrz, naszą wiochę przesunęli... No... fakt... Szkoda, że to lipa, bo mielibyśmy bliżej do Jadzi. No ba! Pal licho Jadzię ale do sklepu! No... a popatrzcie tu... nazwę wiochy Ismaela przekręcili z Choy na ... "

bliźniak
20.09.2012, 22:50
Świat dookoła jest taki jasny, nowy... ;)

H4yCLKmFpHI
MwAS8jHYpDw

Wojtek_K
21.09.2012, 09:08
i wielki mistrz Alfred Hitchcock nie potrafił tak budować napięcia ... przez ponad pięć minut

grabbie
21.09.2012, 11:57
lepsza zgubiona niż ukradziona :P:P

Piękne miejsca... i czyste powietrze, bez dymu :). Trochę żałuję, że nie zobaczyłem tam więcej. Ale już mam plan żeby wrócić do AL, tylko przez Rumunię i Macedonię :D:D.

Brambi
21.09.2012, 13:15
nie moge otworzyć tych filmików chorera jasne
co robić co robić ???!!!!!

Wojtek_K
21.09.2012, 20:05
bezpośrednio z youtube:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=MwAS8jHYpDw
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=H4yCLKmFpHI

jagna
21.09.2012, 20:14
No tak, Hitchcocka nie można sobie darować.
Ale bohaterów filmu jest sporo. Sama zauważyłam jedną krowę i jedną muchę.
Do tego ten wiatr poruszający koronami drzew...
:D

Brambi
24.09.2012, 08:40
dzięki wojtek !!!

jagna
27.09.2012, 15:56
Po długiej kąpieli dochodzimy w końcu do siebie. I dzielimy się przy piwie wrażeniami z kończącego się dnia. Trasa SH 36 Muhurr – Burrel to naprawdę piękny kawałek Albanii…
Taki filmik się znalazł:

6dTeP9nnnYc

Rano, korzystając z tego, że nigdzie się nie musimy śpieszyć, jesteśmy w mieście, a motocykle stoją w cieniu, postanawiam zajrzeć maszynie w trzewia.
Dodatkowo motywuje mnie czarna plama, która w nocy pojawiła się pod silnikiem…

Bliźniak wspiera głównie duchowo:
JNwvjOjThqs


A ja rozkręcam:

https://lh6.googleusercontent.com/-81pp-sjg66U/UAxHExeO7xI/AAAAAAAAJ5M/9zMTQ9i-AKY/s720/IMGP5741.JPG

I nadal nie widzę, skąd do cholery ten olej.

Publika zaczyna być coraz większa, Albańczyk-właściciel mamrocze coś pod nosem, że w sumie to bardzo wygodnie, jak kobieta sama umie sobie coś zreperować…

W końcu, bo zeskrobaniu resztek oleju wymieszanego z pyłem i piaskiem, ukazują się piękne wżery w obudowie silnika. Od oleju???

Nie wiedzieć jak, ale wylał się również kwas z aku i tak skutecznie zmieszał z olejem, że nie było tego kompletnie widać… :mur: Wypiął się wężyk odpowietrzający, ale czy to był winny?

Jestem wściekła na siebie i wszystkich dookoła (czyli głównie Bliźniaka), że nie wymyłam BMW od razu po glebie. Dwa niewielkie zacieki, a silnik wygląda, jakby co najmniej kilka szlifów w życiu miał… ehhh…

magicl
27.09.2012, 17:03
Eeeetam wzery, myslalem, ze jakies pekniecia ;)

Elwood
27.09.2012, 19:05
Tam wżery... Sukienka czadowa :)
Tam u nas... Tam, taki widok to... No byłem tam i nie potrafię sobie tego wyobrazić!

calgon
27.09.2012, 19:16
Czasem siedze w garażu i udaje, że coś robie.
Ciągle mi gorąco,sapie ,wzdycham. W dżinsach niewygodnie i rozbieram sie itd.
Taka kieca załatwia wszystko .Przede wszystkim luzno w kroku.
Muszę pomyśleć.

A co do wątku to szacuneczek dla Pani.:-)

Paluch
17.10.2012, 23:48
Jagna jak tam ciąg dalszy? Budziet ili niet?

Brambi
18.10.2012, 15:01
Jagna jak tam ciąg dalszy? Budziet ili niet?


Noooo właśnie !
Ale oni juz z Maroka wrócili ?

wilczyca
18.10.2012, 20:03
Dajcie Jagnie wrócić ;) Właśnie zbiera materiał na kolejną relację... To dopiero będzie... Szykujcie dobre jedzenie i winko przed ekranami :D

Paluch
18.10.2012, 22:03
Wina Ci u mnie dostatek po weselu :D. A do Maroka trzeba jej było nie puszczać skoro jednej relacji nie skończyła ;).

wilczyca
18.10.2012, 22:13
Sama się puściła. ;) Ona nie potrzebuje pozwolenia. Patrz: motto pod kreską...

P.S. I tak wszyscy jej zazdrościcie... ;)

Paluch
18.10.2012, 22:19
Chyba zazdrościmy :D.

Brambi
19.10.2012, 08:43
Ja ćwicze silną wole i mrucze nie zazdrość, nie zadrość, nie zazdrość.
Nie pomaga !!
Maroko pfi wątroba gnije !

Vertus72
19.10.2012, 12:07
Wina Ci u mnie dostatek po weselu :D. A do Maroka trzeba jej było nie puszczać skoro jednej relacji nie skończyła ;).
A ja myślałem, że Ty już dawno uwięzion jesteś:D a tu proszę.....:haha2:. Co do faktu wyjazdu zgadzam się rozgrzebała robotę i zostawiła, nie ła dnie....:vis:

wilczyca
19.10.2012, 12:15
To się nazywa budowanie napięcia ;) Nie znacie się.

Vertus72
19.10.2012, 16:05
Nooo budowanie napięcia tak,ale pauza nie może być zbyt długa bo napięcie może spaść do zera!!;)

trzykawki
20.10.2012, 01:24
oby to tylko nie była menopauza bo z tym może być już trochę....

A jak już o pauzach powstało to trzeba, koniecznie, wspomnieć o wyjątkowo ciężkiej odmianie tego upośledzenia - NENOPAUZIE

Pozdrawiam i oczekuje z napięciem, które przy andropauzie, trochę mnie dziwi, aczkolwiek, napawa nadzieją...

Wojtek_K
20.10.2012, 12:20
oby to tylko nie była menopauza

oby to nie skończyło się rozwiązaniem jakie spotkało Azję

:D:D:D

chociaż niektórym może się podobać :lol19:

ramoneza
20.10.2012, 20:17
ło matko Jagna ,Ty to masz jaja,ja się wywracam na własnym podwórku aTy zjechałaś pół jugolandji i raptem trzy gleby.
szacun i uznanie

trzykawki
20.10.2012, 21:36
oby to nie skończyło się rozwiązaniem jakie spotkało Azję

:D:D:D

chociaż niektórym może się podobać :lol19:

Masz na mysli tego Azję, Tuchajbejowicza?

jagna
26.10.2012, 20:45
Czas chyba powoli kończyć ;)

Chwilowo, po przejechaniu SH 36, czujemy się offowo spełnieni i postanawiamy spędzić dzień asfaltowo, a Bliźniak dodatkowo mruczy coś o Adriatyku, plaży i ogólnym wypoczynku. No jak plaża, bo bądźmy jak 100% turyści ;) Namawiam go do zwiedzenia jednego z najważniejszych zabytków albańskich, czyli zamku w Kruje, na północ od Tirany.

To jedziemy w kierunku zachodnim, ku autostradzie:
https://lh6.googleusercontent.com/-ZxEJlpTh0F8/UAxHF18G2OI/AAAAAAAAJ5Q/8F3dzxlexpM/s720/IMGP5745.JPG

Droga wiedzie zboczem wąwozu i jest na co popatrzeć.

https://lh5.googleusercontent.com/-FU8cq_7bMjA/UAxHGtEa8WI/AAAAAAAAJ5Y/XRZp27JXoPw/s720/IMGP5747.JPG

Później wbijamy się w albańską autostradę, na której jednak panują nieco inne warunki niż w innych europejskich krajach. Nie dziwi mercedes 124 jadący pod prąd (trzeba mu jednak oddać sprawiedliwość, jechał pasem awaryjnym), babcie handlujące arbuzami, czy wałęsające się bydło.

Oczywiście na drogowskaz wskazujący zjazd na najważniejszy zamek w kraju brak i przez moment się zastanawiamy, czy też nie skorzystać z okazji i pojeździć sobie autobaną pod prąd ;)

Droga SH28 z autostrady do Kruje ma pod koniec całkiem miłe serpentynki ;)

Kruje to jedno z większych albańskich miast, zachwyca średnio…

https://lh6.googleusercontent.com/-_YN0ff47zbc/UAxHIVxA2DI/AAAAAAAAJ50/jnJftTyAPgU/s720/IMGP5756.JPG

Ale jego starówka, położona na samym szczycie, to już turystyka w pełnym wydaniu…

https://lh6.googleusercontent.com/-AnmqVDltBvU/UAxHHRnElgI/AAAAAAAAJ5k/1CYK1ENt5ys/s720/IMGP5751.JPG

Zamek Skanderberga, średniowiecznego wodza albańskiego i bohatera, jest mocno zrekonstruowany:

https://lh3.googleusercontent.com/-EYDWRD27hiM/UAxHJSZd8ZI/AAAAAAAAJ54/99l48KbCgw4/s720/IMGP5760.JPG

W środku typowe muzeum z gablotkami:

https://lh6.googleusercontent.com/-v5H1B9JbLs4/UAxHKWNkF4I/AAAAAAAAJ6E/XveWw5ibNaw/s720/IMGP5761.JPG

Siadamy chwilę na kawie, oglądamy typowe albańskie pamiątki-durnostojki półkowe: bunkier-popielniczka oraz kubek z Enverem Hodżą…

Ja zaliczam (po raz pierwszy w życiu, w końcu jak długo mogło się udawać…) podróżne dolegliwości żołądkowe, które wiążę z wypiciem wody z kranu (no cóż, trochę w nocy suszyło ;) )

Jednym słowem, nie bardzo nadajemy się do dłuższej jazdy i postanawiamy spróbować tej bliźniakowej adriatyckiej plaży.
Po drodze robimy zakupy i dostaję w prezencie 8 rolek papieru toaletowego (ach, ta męska , subtelna dusza…) które dowiozę aż do Polski ;)

Kierujemy się na polecaną plażę w okolicy Lezhe. Do plaży prowadzi droga z moją ulubioną nawierzchnią, czy tzw. kopnymi kamieniami. Jakoś się rozpędzam, wrzucam dwójkę i dobijam na ubity plażowy piach. W ten mniej ubity wolę nie wjeżdżać…

Jest późne popołudnie i plaża pustoszeje:

https://lh5.googleusercontent.com/-soq2njZc0pg/UAxHL5nduNI/AAAAAAAAJ6c/WUNn-jJCRaE/s720/IMGP5770.JPG

Na plaży funkcjonuje bar, gdzie Bliźniak konsumuje adriatycką rybkę i nie odrywa wzroku od kilku córek właścicieli. Ja wyruszam na plażowy spacer w poszukiwaniu oryginalnych muszli (znalazłam przepiękne, niestety nie zauważyłam, że były jeszcze z wkładką i później równie pięknie śmierdziały). Po pięciu minutach dopada mnie albańska rodzina, częściowo władająca angielskim i zaczyna się „przesłuchanie”, tradycyjnie pierwsze pytanie dotyczy męża. Zgodnie z wytycznymi Bliźniaka zaczynam konfabulację, zastanawiając się, na ile nasze zeznania będą spójne, choćby w ilości posiadanego potomstwa ;)
Na wiadomość, że zamierzamy spędzić noc na plaży, oczy otwierają się ze zdumienia. Ale jak to tak? A jak zabiją? Zgwałcą? Okradną? Na co ja odpowiadam „ale kto?” i oczywiście nie dostaję odpowiedzi.
W oczach albańskiej rodziny jesteśmy z Bliźniakiem postrzegani jako Wielcy Podróżnicy. Aż głupio słuchać westchnień nastolatek „naprawdę byłaś w Paryżu? I w Berlinie? Ach…” Oj, chyba czasem nie umiemy docenić, tego co mamy…

W końcu tata zgarnia młode Albani do domu i mamy całą plaże dla nas:

https://lh5.googleusercontent.com/-O_lgE66U0eg/UAxHMEP069I/AAAAAAAAJ6Y/OHtXSNALAa8/s720/IMGP5771.JPG

Kąpiel o zachodzie słońca w cieplutkim Adriatyku, mmm…

Na wieczór Bliźniak upiera się, że motocykle MUSZĄ stać przy namiocie, choć wiąże się to z przejazdem przez kopny, plażowy piach. No jak się upiera, to niech przeprowadzi sobie obie maszyny ;)

Z AT jest pewien problem, w skrócie można go nazwać „E-e”

https://lh4.googleusercontent.com/-RljNju_SHeo/UAxHM0XY3dI/AAAAAAAAJ7E/LuJ6W8TD5a4/s720/IMGP5772.JPG

ksVfRekVtw4

BMW jedzie bez problemu ;)

38zgnptT2mA

Wieczorem Bliźniak usiłuje wyleczyć mój żołądek rakiją, ale dla mnie to takie paskudztwo, że nawet w takiej sytuacji nie umiem się przemóc... na szczęście przez noc żołądek wraca do siebie ;)

Paluch
26.10.2012, 22:51
:brawo::brawo::brawo::brawo:
I ten uśmiech Bliźniaka. Bezcenne :D. Aaaa i jeszcze chciałem powiedzieć, że mój ulubiony fylm to " Pierwszy przystanek w Albanii" :D. Bliźniak gromkie brawa za narrację :brawo: .

Vertus72
28.10.2012, 17:53
No wreszcie znów się zaczęło....:lukacz:

jagna
29.10.2012, 22:05
W nocy nie jesteśmy pewni, czy namiot z nami w środku nie odfrunie i nie poniesie nas np. na Korfu ;)
a rano… rano trzeba znów wyprowadzić motocykle na twarde. BMW bezproblematycznie, ale afrykańska krowa? Daję upust wszystkim możliwym złośliwościom „jak sam tu pojechałeś, to wyjedź też sam” „ooo, Afryczka nie daje rady?” i inne takie, ale w końcu się lituję i pomagam pchać.
W końcu jesteśmy na asfalcie i zastanawiamy, co robić dalej. Czas powoli nam się kończy… Postanawiamy podjechać do żelaznego punktu offowych wypraw albańskich, czyli doliny Theth. Jedni piszą, że to koszmar, inni , że lajcik i sami widzieli, jak Honda Shadow wjechała… Więc nie ma wyjścia, trzeba przekonać się samemu. Jedziemy SH 1 na północ i w Koplik odbijamy na wschód. W zasadzie sam (nowiutki) asfalt z Koplik w stronę gór (SH 21) jest wystarczająco piękny i warty odwiedzenia:

https://lh5.googleusercontent.com/-_7tSt82UYJ4/UAxHNbqvUUI/AAAAAAAAJ8s/MPO3ZRUpJrQ/s720/IMGP5777.JPG

Widoki (jak dla mnie) alpejskie…

Asfalt wiedzie do ostatnich zabudowań (chyba wieś Bogë), a potem zaczyna się szuter z ostrymi kamieniami:

https://lh3.googleusercontent.com/-yaQ-Nd3B2Pg/UAxHQjoAfgI/AAAAAAAAJ6o/hGtNb3_QIq8/s720/IMGP5781.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-GCDBPae4WEw/UAxHRlZC4eI/AAAAAAAAJ6w/w__wusJYKoM/s720/IMGP5783.JPG

Niby nie jest źle, ale czasem spore nagromadzenia kamieni do przeskakiwania…

https://lh4.googleusercontent.com/-BN-wMNJSdVs/UCP_tm4C6kI/AAAAAAAAKFw/cOiJ_kF5qII/s640/DSCF2384.JPG

No i po kilku km zaczynają się serpentyny :dizzy: …

w sumie, nie jest trudniej niż na poprzednich odcinkach, ale…
jadę sobie takim płytkim wąwozikiem pod górę i łapię poślizg. Niby nic nowego, zaciskam zęby, dodaję gazu i liczę , że moto się uspokoi. Przednie koło lata prawo lewo i w końcu będąc w skręcie trafia na skałę wystającą z drogi. Wybija mnie zupełnie w prawo, wjeżdżam dość efektownie na skarpę i lecę na bok.
Cóż, gdybym miała potrzebę demontażu osłony silnika, to byłoby jak znalazł.

https://lh3.googleusercontent.com/-lfbLGn2sxys/UAxHTFZ-nkI/AAAAAAAAJ7A/aUcOFpOQzlk/s720/IMGP5786.JPG

A w ogóle to gdzie do cholery jest Bliźniak?????

Siadam sobie pod krzaczkiem w cieniu i czekam. Patrząc na terenówki, które mozolnie wspinają się serpentynami do góry… Mam chwilowo dość… :mur:

Słyszę w końcu jakieś nawoływania:
- Jagna, jedziesz?
- nie!
- nie słyszę!
- nie jadę !
- nieee słyyyszęęę!
- NIE JADĘ !
- nieee słyyyszęęę!
- NIEEE JAAAADEEEEEE!!!!
- aaaa, to leżysz !!

Ale oczywiście, nim zjedzie, musi nagrać krótki filmik:

vntcBnpe3OU

Po czym dokonuje manewru zawracania krowy na wąskiej ścieżce i wraca.

I oczywiście kolejny filmik:

dCXzeH3o5Is

Ponosimy moto, które zasadniczo jest całe, tylko kufer prawie wywinięty na drugą stronę…
Nadal mam dość i jak patrzę na terenówki, które nadal nie przedarły się na przełęcz, to coraz mniej mam ochotę iść w ich ślady. Podpieramy się zepsutym amortyzatorem w afryce i zrządzamy odwrót. Znaczy ja głównie zarządzam ;)

(po powrocie do domu popatrzyłam na Google Maps. Zostały do końca te 4 nieszczęsne serpentyny…)

Ale właśnie załączyła mi się blokada. Nie zjadę na tych kamieniach w dół i już. Trzeba dodać gazu, żeby wskoczyć na kamienie i tego nie mogę. W końcu Bliźniak traci cierpliwość i zjeżdża mi krytyczne 100 m w dół i przez zakręt. Potem powoli jadę sama…

TyHjmdYfhDw

https://lh4.googleusercontent.com/-tmosEZ_NSb8/UAxHU6jg08I/AAAAAAAAJ7c/_NoGSPXVObM/s720/IMGP5802.JPG

Dojeżdżamy do zabudowań. Jestem cała mokra z wrażenia, zmęczenia i temperatury. Jest jakaś knajpka, siadamy na posiłek…

https://lh3.googleusercontent.com/-YNjdglgKgVA/UAxHVxdTZlI/AAAAAAAAJ7g/O8pk8qPilRQ/s720/IMGP5803.JPG

Dochodzę powoli do siebie…

https://lh4.googleusercontent.com/-w1f9Km_GCuw/UAxHT_2cCSI/AAAAAAAAJ7U/R0elPdHSyTg/s720/IMGP5795.JPG

i wracamy na asfalt:

https://lh6.googleusercontent.com/-0RD_Dpfm54c/UAxHWYUwbxI/AAAAAAAAJ7s/ZuLahH7zKvc/s720/IMGP5804.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-PaZws4k8h3U/UAxHXQwUK9I/AAAAAAAAJ7w/I4C5Yejemdk/s720/IMGP5806.JPG

Chwilowo Theth – Jagna 1:0. Ale ja jeszcze tam wrócę…

Wracamy zatem do SH1 , jesteśmy właściwie na granicy z Czarnogórą. Albański plan w zasadzie już odrobiony, więc chyba z czystym sumieniem możemy kolejnego noclegu szukać w Montenegro…

Kiedy stoję w kolejce przed okienkiem celnika, podchodzi chłopak i wita się słowami
-o, z Polski! Mogę ci zdjęcie zrobić? Bo ja też jeżdżę!
-o, a czym?
-Africa Twin!
-o, a ja jestem Jagna!
-o, to ja cię czytam!

I tak poznaliśmy forumowego Michasso ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-wk2obqg90Uw/UAxHX0sn2mI/AAAAAAAAJ8E/lGbb5HUMR-w/s720/IMGP5807.JPG

noc spędzamy w przyzwoitym, niedrogim hotelu w Czarnogórze, motki parkują w holu:

https://lh4.googleusercontent.com/-OwnewlyeKiI/UAxHY758mgI/AAAAAAAAJ8A/TjB2dLyBv_w/s512/IMGP5812.JPG

Nasz chytry plan zahaczenia o Durmitor niestety spala (w sensie dosłownym) na panewce z powodu pożarów – policja nie chce przepuścić i już.

Nie zostaje nam nic innego, jak wracać do domu…

Po drodze jakby Malediwy, ale jednak Serbia:

https://lh6.googleusercontent.com/-lzQGdrA9c_s/UAxHa9_milI/AAAAAAAAJ8c/Y6VPxh8uNpo/s720/IMGP5823.JPG

szybki namiotowy nocleg na Węgrzech i lądujemy u Wilczycy w BB. Oczywiście ojczyzna, jak to zwykle bywa, przywitała nas solidnym deszczem.

I tak oto dobrnęliśmy wszyscy do końca tej powiastki ;)

Dziękujemy za wspólnie spędzony czas i polecamy się na przyszłość!

https://lh3.googleusercontent.com/-s30sbeu4fTo/UCOkdH0LrXI/AAAAAAAAKEc/gwFeREd_oHE/s640/DSCF2432.JPG

Jagna (tekst) & Bliźniak (film)

P.S. Jagna to ta z lewej...

calgon
29.10.2012, 22:18
Wielkie dzieki!!!!!!!:Thumbs_Up:

Aldo Raine
30.10.2012, 04:01
Fajnie się czytało i oglądało. Super wyprawa. Super relacja.:Thumbs_Up:

grabbie
30.10.2012, 10:30
Super zdjęcia z super pogodą :) u mnie było pełno dymu:P. Teth jest piękna.... przejechałem ją całą - zrobiłem pętlę z Peshkopi i jak zobaczyłem ponownie asfalt to mi się zrobiło smutno :(

Paluch
30.10.2012, 11:06
Również dzięki za tą przygodę :). I wiem, że już następna w kolejce ;). Pozdrawiam Paluch.

bajrasz
30.10.2012, 11:46
Należy Wam się po medalu z ziemniaka...Tobie za pisanie, a Bliźniakowi za podnoszenie:)

Wegrzyn
30.10.2012, 11:50
Super wyjazd :at: Gratuluję i dziękuję za całokształt :)

jagger
04.11.2012, 23:39
Dziękujemy za wspólnie spędzony czas i polecamy się na przyszłość!


No, koniec wreszcie. Czyli możesz się zabrać za relację z Maroka ;)

Logan
11.11.2012, 23:49
To jeszcze nie koniec ;)

Jagnie gratulujemy i wszystkich zapraszamy na relację na żywo ;)

https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/52693_279121492208654_1395741400_o.jpg

Vertus72
12.11.2012, 16:34
Ja pikawa opereta Jagna w Łodzi trza tam być. Logan a skąd Ty wiesz co będzie naprzód za trzy niedziele? ?

Logan
14.11.2012, 23:31
Wiem stąd, że jestem współorganizatorem tych slajdowisk ;) Darek umawia osoby z Łodzi, ja zapraszam gości z reszty Polski ;)

Logan
04.12.2012, 15:53
Oczywiście domyślacie się, komu przypadnie ten zaszczyt ;)
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/403113_286529888134481_274021743_n.jpg

wilczyca
04.12.2012, 16:09
oj, jagnięce relacje są pazurzaste! Należy się bezwzględnie.
:brawo:

Paluch
16.12.2012, 22:44
Jagienka właśnie przeczytałem w "Motocyklu". Gratuluję zdobycia Leffego Pazura. Jak by nie było leffy, prawy pazur czy szpon to także paluch ;). Jedno pewne. Należy się nagroda jak psu micha. Brawo :brawo:

Logan
18.12.2012, 16:47
Próbowaliśmy z Leffem zaprosić tworzących "Motocykl", ale niestety wiele osób, w tym oni, musiało opuścić Łódź zaraz po Super Enduro. Jednakże nic straconego- kolejne Leffe Pazury będą rozdawane w okresach wiosennych, zaraz na początku sezonu ;) A góry przeklęte o nagrodę za 2012 też powalczą, bo ta statuetka była za Rumunię ;)

Salus
28.12.2012, 09:59
Świetna relacja :)

Sub
10.05.2013, 22:03
Dobrze się czytało i oglądało :)