PDA

View Full Version : Guma na trasie


STRUś
08.08.2008, 19:49
Jak sobie poradzić beż zdejmowania opony !? Ktoś próbował użyć tego "naprawiacza w spraju", jeśli tak to jakiej firmy ? Wybieram się w dłużą trasę i tak się zastanawiam co bym zrobił bez powietrza !

Baster
08.08.2008, 22:16
Przy kołach szprychowych chyba nic z tego...

sober
08.08.2008, 22:51
Ja użyłem naprawiacza w sprayu i zadziałał. Gumę złapałem w sobotę wieczorem w Estonii a w niedziele wieczorem musiałem być w polszy więc nie było wyjścia. Zadziałało zrobiłem 950km tego dnia i wszystko ok. Jak zajechałem na miejsce stał 3 dni i uszła atmosfera więc dętka na śmietnik i nówka wsadzona. Moim zdaniem to działa jak guma jest w ruchu. Tak czy inaczej kupiłem drugą sztukę na kolejnego kapcia.

wlodar
09.08.2008, 09:50
pany...
a nie prościej, niż kombinować z jakimiś tam spreyami, poprostu... łyżeczki, łatusie, dęteczka i jechane:) nawet z małą rowerowa pompką załatwiliśmy ostatnio tył w 40min. Ale machanie tym mikro wynalazkiem to masakra była:vis:
Swoja drogą trza wreszcie zainwestować parę złotych w taki śmieszny kompresorek.

Vooytas
09.08.2008, 13:22
Spray sobie raczej nie poradzi z większymi dziurami, jak np po przyszczypnięciu dętki.

daniel_87
09.08.2008, 13:27
a ma ktos jakis link do filmiku instruktażowego jak zdejmowac takiego kapcia jak w afri?

swierzak jestem i z metzelerkiem w mz sie barowalem godzine

dj.1
09.08.2008, 15:50
spray nadaje doskonale sie na przebicia po gwozdziach itd na wieksze ciecia 1cm i wiecej nic nie da. zdal egzamin spray firmy Motul.

Bartekkk
11.08.2008, 21:26
Z miesiąc temu z Plakiem jechaliśmy się przewietrzyć, no i niestety złapał kiche. Miał spray , ja po tym co przeczytałem na forum byłem raczej sceptycznie nastawiony, ale wtrysneliśmy spreya no i kółko bez dopopompowywania wytrzymało z 120km asfaltem i z 20km lasem i dalej jeszcze by ujechał. Także warto wrzucić do kufra, mit totalnej bezskuteczności został w moim mniemaniu skutecznie obalony. Dodam że dziura była pogwożdziowa, przy wiekszej raczej sie nie sprawdzi, no i dętka po oczyszczeniu nadaje sie do zaklejenia.

Vooytas
11.08.2008, 21:45
Ja wczoraj złapałem kapcia specyficznego: odpadła tulejka od wentyla, odkleiła się i tyle ją widziałem. Ani łatki ani spray nie załatwi sprawy:(
Niestety dędki też nie miałem i kapa...

wasilczuk
11.08.2008, 22:48
jeden z podlaskich farmerów stosuje piankę motula- według niego najlepsza.
ja jestem zwolennikiem klasycznej metody czyli klejenia.
zalety szpreja to:
-szybko i czyste burżuazyjne dłonie;
- w nocy, deszczu na zadupiu psik i jadymo.
wady:
- czesto nie da sie okreslic wielkosci dziury i nawet najlepszy szprej nic nie da a nawet wiecej zaszkodzi bo spartoli dętkę- wtedy już zupełna sraka.
wiem że fachowce te co jeżdzą dalej niż na zakupy uważają tylko łyzki i klejenie

bartol
11.08.2008, 23:00
co do spray-u to mimo sceptycznego podejścia do tego typu wynalzków - kurede sprawdził mi się - miałem dziruwę w przednim kółku (fakt że mała była) wtrysnołem spraya, takiego z CPN-u i ponad miesiac pojeździłem, powietrze z kółka nie schodziło, ale po ostatnich leśnych przygodach z gwózdkiem mega - spray raczej by nie dał rady - zaopatrzyłem sie w komplet łyżek, ochraniaczy na felgi oraz stosownych łatek + klej. O komplecie kluczy do zdejmowania koła nie wspomne.
Vooytas świadkiem ( zreszta sam w tym brał czynny udział) wymiana dętki w środku lasu, to wcale nie taki wielki wyczyn jest

klanol
12.08.2008, 07:29
chyba warto w dłuższą trase zabrać i to i to. łatki wiela miejsca nie zajmą. a poza tym mam takie pytanie - jaki macie patent na wymianę dętki w przednim kole? nie mam centralki i sporo jeżdżę sam. to może być problem gdzieś na zadupiu jak się nie ma nikogo do pomocy.

wlodar
12.08.2008, 12:01
Ja wczoraj złapałem kapcia specyficznego: odpadła tulejka od wentyla, odkleiła się i tyle ją widziałem. Ani łatki ani spray nie załatwi sprawy:(
Niestety dędki też nie miałem i kapa...
Czyli jest jak mówiłem... spraye i inne pierdoły to jak łysemu grzebień:)
jak już coś robić to porządnie.
dętki, łyżki, łatki i klej i...
po kłopocie!:oldman:

firefighter80
12.08.2008, 18:35
koniecznie trzeba mieć gume na zapas. Z prostego powodu: Jak utnie nam wentyl to ani spray ani łatki nie załatwią sprawy. wtedy tylko wymiana wchodzi w grę.
Złoty środek to mieć dętki, łatki,łyżki, spray.
-dętki (j/w)
-łatki żeby połatać w wolnej chwili dętkę którą zmieniliśmy na nową (od tej chwili ona
stała się naszym zapasem)
-spray, tak jak napisał wasilczuk, jak leje i zimno, a dziura mała, to walimy i mamy
nadzieje że zadziała. Ja bym używał w ostatecznośći (guma do śmieci po takim
zabiegu)
I trzeba pamiętać żeby mieć przed wyjadzem "świeże" dętki w kołach. Ja miałem swego czasu łataną w przednim kole, łata puściła w górach hercegowiny. I wiecie co dalej: miałem łatki, łyżki, i dupę w krzakach. Konia z rzędem temu kto da łatę na łatę i będzie działać. Sprawę załatwiłaby nowa dętka, ale takiej oczywiście nie miałem.

moje zdanie: dętki, łatki, łyżki, mała pompka rowerowa ze sobą (ew. jescze spray)

klanol
12.08.2008, 21:09
no dobra ale jak te cholerne przednie koło zdjąć w pojedynkę w polu???

Marcin SF
12.08.2008, 21:23
ha trzeba cosik pod przednie lagi położyć albo wprowadzić afryczkę do rowu i położyć na boczku. Jak się zaczepi gmolami o trawę to koło będzie w powietrzu. Problem, żeby potem z tego rowu wyjechać :D

Kazmir
12.08.2008, 23:11
Kup samochodowy jest go więcej i większe ciśnienie - stacje benzynowe marka nie ma znaczenia tak mi się wydaje. Kiedyś mi pomógł jak uciekło powietrze w XL 600 (bezdętkowe opony)

EGON
15.08.2008, 20:59
no dobra ale jak te cholerne przednie koło zdjąć w pojedynkę w polu???

jak masz centralke to prosta sprawa... ładujesz na centrale, coś pod płyte zeby przód w górze był i heja... :D nooo...... a jak nie masz centralki to kup od Wasilczuka :hello:
jak nie chcesz kupować to trzeba alu kufry mieć, zdejmujesz kufer, stawiasz moto na bocznej, rwiesz afre na siebie i jak styka miejsca to podkładasz kufer i odchylasz afre :D:D:D proste :hello:
.... a jak nie chcesz kupować centralki i nie masz kufrów to do rowu łajze i tak jak SF gadał robisz.... :umowa:

:hello: :d :hello:

wojtalski
17.08.2008, 11:14
no dobra ale jak te cholerne przednie koło zdjąć w pojedynkę w polu???

http://lh3.ggpht.com/wojtalski/Rvmah1j6imI/AAAAAAAABX0/o3dE1AXxG1I/Image00286.jpg?imgmax=576 (http://lh3.ggpht.com/wojtalski/Rvmah1j6imI/AAAAAAAABX0/o3dE1AXxG1I/Image00286.jpg?imgmax=576)

wlodar
17.08.2008, 12:34
moje zdanie: dętki, łatki, łyżki, mała pompka rowerowa ze sobą (ew. jescze spray)
też taką pompkę wożę, ale nikomu nie życzę dymać tylnego koła w pojedynkę... jajo idzie znieść i nadgarstek napier..... bardziej niż od czegokolwiek... :D

wojtalski
17.08.2008, 21:21
wojtalski, w pojedynkę cwaniaku ;P w polu ;)

No ale samemu się da. Może tylko tego rowu będzie w polu brakowało :).

Mimo, że mieliśmy naboje co2 do pompki, napompowaliśmy koło ręcznie, tak lekko poszło.

Mogę śmiało polecić http://holan.pl/pl/product/6/92/367/pompka_Matrix_Combinator

Andrzej_Gdynia
19.08.2008, 18:59
No dobra, a czy ktoś uzywał takiej pompki na co2 ? Czy nabój wystarcza do napompowania koła w motocyklu? To są pompki rowerowe...

puntek
20.08.2008, 08:34
Ale po co przepłacać?

Wystarczy mieć sam nabój i taką śmieszną przejściówkę. Też działa i wystarcza.
masz może jakieś foto takiej przejściówki?

i pytanie powielone do ogółu :)
Jeden nabój niezależnie od wpuszczenia w oponę i do widzenia , drugi raz się go nie wykorzyata - ale ile ich na koło? ...


Jeśli by mieć przejściówkę i np 4 naboje - t w zasadzie z każdej dziury wyjedziesz...

7Greg
20.08.2008, 09:44
masz może jakieś foto takiej przejściówki?


Nie mam, ale specjalnie dla Ciebie zrobiłem :D


http://tarcu.com/Inne/At/AT00106.jpg

http://tarcu.com/Inne/At/AT00105.jpg


Jeden taki nabój bez problemu napompuje w koło 1 atmosferę. A to już wystarczy aby dojechać na jakąś stację czy do warsztatu

wojtalski
20.08.2008, 15:17
Jeden taki nabój bez problemu napompuje w koło 1 atmosferę. A to już wystarczy aby dojechać na jakąś stację czy do warsztatu

Tylko pytanie czy po to bawimy się w zdejmowanie opony, klejenie dętki, zakładanie, pompowanie żeby zaraz jechać do warsztatu robić to raz jeszcze?

Z pompką mamy tą przewagę, że możemy napompować dokładnie takie ciśnienie jakiego potrzebujemy, czego nie można powiedzieć o samym naboju i przejściówce.

Marcin SF
20.08.2008, 17:25
w dupie, chciałem coś napisać, ale pocieło.

Pompki dają radę, czas pompowania opony tylnej do 2 atm z małą przerwą na ochłodzenie to 10 minut.

Skoro jednym nabojem pompujemy do 1 atm, to moze 2 nabojami napompujemy do 2 atm:confused:

Naboje mają jedną zasadniczą wadę. Załatamy dziurę w dentce włożymy dentkę, założymy oponkę, piardniemy w oponkę i .... wyjdzie że zjebaliśmy sprawę, albo przeoczyliśmy 2 dziurkę, albo nie znaleźliśmy gwoździka który lekko wystaje z opony po wewnętrznej stronie i zrobił nam kolejną cholerną dziurę :vis:, a może mamy dziurę w dwóch kołach :confused: w przypadku ciekawszych, dalszych, albo bardziej kłopotliwych wypraw możemy szybko zmarnować 4 naboje, a pompki nie zmarnujemy.

Po za tym nie róbmy z siebie takich emerytów, ganiamy szutry, tereny, wychodzimy z założenia,ze im trudniej tym łatwiej :D i nagle w środku dżungli, w błocie po pachy będziemy robić psiiiik z naboju :haha2: to nie uchodzi :oldman:

7Greg
20.08.2008, 18:37
Utworzył się podobny watek.
Ponieważ nie chcę się powtarzać więc tu
http://africatwin.com.pl/showpost.php?p=20148&postcount=11

jeszcze raz podkreślam. NIKOGO NIE NAMAWIAM DO CO2. TRAKTUJCIE TO JAKO INFORMACJĘ.

Poza tym są na tym forum osoby które maja w innych motocyklach opony bezdętkowe.
Szanujmy ich za to :D ;)

Marcin SF
20.08.2008, 19:10
Utworzył się podobny watek.
Ponieważ nie chcę się powtarzać więc tu
http://africatwin.com.pl/showpost.php?p=20148&postcount=11

jeszcze raz podkreślam. NIKOGO NIE NAMAWIAM DO CO2. TRAKTUJCIE TO JAKO INFORMACJĘ.

Poza tym są na tym forum osoby które maja w innych motocyklach opony bezdętkowe.
Szanujmy ich za to :D ;)

ale czy taką bezdętkową oponę to sie da tak normalnie w trasie zdjąć i załatać i nabić CO2? No a co do inszej inszości to oczywiście akceptujemy bezdętkowców ;)

JareG
20.08.2008, 19:24
ale czy taką bezdętkową oponę to sie da tak normalnie w trasie zdjąć i załatać i nabić CO2?
Da sie. Kolega na FJRce przelecial na zakopiance przez karambolik, i zahaczyl o jakies flaki lezace na asfalcie.. i wyszczypal opone (skrzywil tez felge przy okazji). Na flaku podtoczyl sie do wulkanizacji, gdzie sam* zdjal opone, naprawil, wyklepal sobie felge, zlozyl calosc do kupy i zdazyl po drodze do 3Miasta podrzucic mi 2 flaszki sliwowicy, ktora zamowilem :D:D
Jak ktos chce, to moze :Thumbs_Up:

* zaklad byl nieczynny czy jakos tak, byl tylko wlasciciel i nie chcialo mu sie robic..

7Greg
20.08.2008, 20:22
ale czy taką bezdętkową oponę to sie da tak normalnie w trasie zdjąć i załatać i nabić CO2? No a co do inszej inszości to oczywiście akceptujemy bezdętkowców ;)

Przy klasycznej dziurze typu "gwóźdź" nie ściągasz opony. Kołkujesz, pompujesz i jedziesz :D

JareG
20.08.2008, 21:12
Przy klasycznej dziurze typu "gwóźdź" nie ściągasz opony. Kołkujesz, pompujesz i jedziesz :D
Eee.. przy takim klasyku to nic nie robisz, ino szukasz wulkanizacji. Chyba ze masz pecha, i 'gwóźdź' wypadnie.. :D

chomik
20.08.2008, 21:20
Eee.. przy takim klasyku to nic nie robisz, ino szukasz wulkanizacji. Chyba ze masz pecha, i 'gwóźdź' wypadnie.. :D
Jak zakołkujesz to nie ma po co jechać do wulkanizacji :)

JareG
20.08.2008, 21:55
Jak zakołkujesz to nie ma po co jechać do wulkanizacji :)
Ja tam wole zdac sie na fachowca. No i sam to nie wiem, czy bym dal rade zakolkowac.. :D

Marcin SF
21.08.2008, 07:58
myślałem że omawiamy sytuację, gdzie do wulkanizacji jest "za daleko" bo w takim wypadku na co nam pompki, co2, pianki, kołki skoro mamy wulkanizację :D

JareG
21.08.2008, 09:34
myślałem że omawiamy sytuację, gdzie do wulkanizacji jest "za daleko" bo w takim wypadku na co nam pompki, co2, pianki, kołki skoro mamy wulkanizację :D
Omawiamy przypadek zwany 'guma na trasie', bez wnikania w szczegoly :D
A pompka etc. moze sie przydac, gdy zlapiesz gume po godz. 18 na przyklad.. nawet zaraz obok wulkanizacji :haha2:

Pastor
21.08.2008, 09:51
Tera ja ;)
Nabój CO2 jest zajebisty dla bezdętkowców - jak musisz zwalić (zwłaszcza tylnego) kapcia w warunkach polowych i potem nie bardzo chce się ułożyć na rancie. No wiadomo - póki się nie ułoży to nie trzyma szczelności. Wtedy takim "strzałem ciśnienia" z naboju na wyjętym wentylu można go wrzucić na miejsce. Życze powodzenia z robieniem tego jakąkolwiek pompką :) Życzę też dużo szczęścia i szybkiego powrotu do zdrowia, tym co zechcą wrzucić kapcia podlewając go benzyną i podpalając. Mi się raz udało, ale już wiem że nigdy więcej tego nie zrobię :dizzy:
Ale to AT na szczęscie nie dotyczy bo dętkowcy sa zwolnieni z tej radości ;)

CO2 dobry jest jako uzupełnienie zestawu, zwłaszcza że jest malutki i lekki. Anyway podstawą jest dobra pompka. Nie ważne jaka, czy elektryczna, czy ręczna - ważne żeby nie gównolit z hiperszajsu, tylko coś solidego. Stare stalowe rowerowe pompki z wężykiem były w dechę ;) Zwłaszcza dla masochistów :) Miałem też taką samoróbę ze skróconej ręcznej pompki samochodowej. Ale to był nadal duży i ciężki klamot więc jej poniechałem. ;)
Teraz mam malutki elektryczny gównolit za 19,95 zł z Tesco po tuningu (zmniejszony, odchudzony i chłodzony cieczą :p), ale jeżdżę z takimi co mają lepsze, więc mogę sobie pozwolić na dziadostwo :haha2: Zastanawiające jest tylko to, że i tak w trasie zawsze pompujemy moją :)

Te wszystkie spraje i pianki to zajebisty wynalazek - wrzucone do ogniska robią fantastyczną rozpierduchę i tylko do tego się nadają ;)
Na 10-ciu tych co próbowali tego użyć, 8-iu się tylko wk...wiło, a 2-ch się nie przyznaje. ;) Szkoda se tym badziewiem zajmować miejsca w bagażu i ryzykować, że się przedziurawi na wyjebach i wszystko uświni, jak mojemu jednemu koledze (prawda Franiu? :haha2:). No chyba, że planujesz łapać wyłacznie malutkie estetyczne dziurki po czystych gwoździkach tapicerskich - wtedy może coś pomoże. Ale zapomnij potem o sensownej wulkanizacji dętki. Będziesz mógł sobie z dętki zrobić procę, albo gumkę do gaci. Pod warunkiem że przedtem solidnie wymyjesz gumę z tej piany, bo się będą gacie przyklejać i szarpać za kudły przy zakładaniu :) No chyba, że się depilujesz :haha2:

Dobra. Rozerwałem się trochę, teraz idę tyrać.
Zdrowia!
:hello:

tomasz_1006
09.09.2008, 22:04
hehe co do tego spreyu calkowicie zgadzam sie z Pastorem,jadac przez Danie przytrafilo mi sie zlapac kapcie na tyle,no coz.Bez narzedzi,detek a przedewszystkim znajomosci budowy AT bo to byl drogi dzien po zakupie co moglem zrobic?wezwalem pomoc drogowa:mur:nazywa sie FALCK albo cos podobnego pisawnie juz dokladnie nie pamietam.To byl piatek godz.okolo 16.30 czyli wsio pozamykane.Zacholowali mnie do siebie na warsztat tylko po to zeby skasowac mnie na 3 600 koron dunskich i napsikac do kola(szprychowego)wlasnie tego gownianego spreyu,a zajelo im to wszystko razem z oczekiwaniem 4 godz.
Po ujechaniu moze 50 km mozecie sie domyslec co sie stalo....
Wezwalem inna pomoc drogowa ale nazywala sie inaczej chyba DANSK AUTO HJELP.
Oczywiscie cholowanko i do warsztatu byla juz prawie noc,ale gosc zdial kolo wymienil dentke i dojechalem do samego domku.
Za to zaplacilem tylko 1 200 koron dunskich czyli gdyby ktos kiedys potrzebowal pomocy to tylko nie FALCK I VIKING te mniejsze firmy sa duzo lepsze i tansze,a sprey do szprychowego kola to tylko zbedne brudzenie rak.:oldman:

Franz
10.09.2008, 08:28
Franiowi wypierdzieliło ten szajs nie w oponie z dętką tylko bezdętkowej
R100gs. Tam na upartego ma jakiś sens.
Koledzy jeszcze pomyślą ,że wożę te gówno w Afryce czy innym
Trampku.
Wypierdzieliło bo puszka nie była niczym osłonieta i przetarła się od ramy

Woziłbym coś takiego w dużych lokomotywach typu 1200LT czy Goldas.

Pastor
10.09.2008, 09:26
Franiowi wypierdzieliło ten szajs nie w oponie z dętką tylko bezdętkowej
R100gs. Tam na upartego ma jakiś sens.


Chyba na bardzo upartego :haha2: Wystarczy, że się w bezdętkowej kapeć zsunie z rantu i tą pianką możesz się co najwyżej ogolić pod pachami :haha2:

:hello:

Franz
10.09.2008, 09:57
Gdyby babcia miała wąsy , goliła by się tą pianką.
Przeca to był mój pierwszy wyjazd 100gs. Skąd miałem wiedzieć co potrzebne
a co nie.
Tobie potrzebna była linka sprzęgła i była , ino w moim kufrze.
Dalej nie ma co się targować...

Pawel_z_Jasla
10.09.2008, 15:16
Dawno, dawno temu, w czasach gdy po ziemi chodziły jeszcze dinozaury a samce typu Sambor, Pastor, Lewar, Franz i nawet Ja mogły uchodzić za atrakcyjne seksualnie obiekty, zanabyłem w jaskiniowym supermarkecie takie cud gówno w sprayu. Radość moja była przeogromna – toż w końcu nie będę hymrał patykami i śrubokrętem przy ściąganiu dyntki tylko kulturalnie zapodam sobie powietrze w żelu do skapcaniałego lacza. Tak jeździłem szczęśliwy pewnie z rok koło komina a czarodziejski aerozol stał na półce w garażu. W czasie letnich kanikuł, po sprecyzowaniu planów i zebraniu funduszy, postanowiłem pojechać gdzieś dalej. Kosmiczny wynalazek wsadziłem do centralnego kufra marki Sponsor gdzie umieściłem też śpiwór, namiot i klapki. Żeby łatwo nie było postanowiłem wyjazd rozpocząć od przekroczenia „zielonej” jeszcze wtedy granicy w miejscowości Ożenne. Czarne na tej trasie kończyło się przy strażnicy SG a dalej należało przebijać się leśnym duktem, którym jeszcze kilkanaście lat wcześniej szmuglowano w jedną stronę krowy a w drugą konie /nie pamiętam dziś niestety która fauna szła w którą mańke/. Zanim dojechałem do czarnego po stronie słowackiej, bezpośrednio przed wiochą o nazwie Niżna Polianka, coś okrutnie pierd…, zatrzymałem Trampka w przekonaniu, iż oto nadszedł ten dzień kiedy to po raz pierwszy użyję owego specyfiku magicznego w sprayu a cały prehistoryczny świat przecierając oczy z zazdrością będzie patrzył na dzień chwały mojej. Nadzieje okazały się jednak płonne bo kółka ciśnienie trzymają a ja jako techniczny lamer huk ów zwaliłem na gaźnikowo tłumikowe fajerwerki. Wielce rozgoryczony jechałem dalej nie tyle podziwiając widoki co przeklinając w duchu stwórcę, iż nie pozwolił mi skorzystać z żelu, który Pastor do golenia używa. Wieczór zastał mnie nad jakimś stawem lub rzeczyskiem, komarów w ch…, zimno, „delikatnie” piździ, gwiazd brak, łysy niewidoczny a moja czołówka zrobiona z taśmy izolacyjnej, płaskiej bateryjki 4,5W i żarówki o podobnej mocy odmawia współpracy. Rozstawianie wysłużonego już namiotu trenowałem w przeszłości w różnych warunkach i stanach ducha setki razy więc nie martwiąc się specjalnie otwieram kufer. Taaaa otwieram !!! łatwo powiedzieć ale stary Sponsor za cholerę nie chce się rozemknać a na dodatek coś go w drodze obsrać musiało bo się kole zamka dziwnie klei. Po kilku minutach walki odnoszę sukces, namacuję po omacku klapki i już mam je wyciągnąć kiedy stwierdzam ze zdziwieniem ale i podziwem, że nalot „sracza” był na tyle skuteczny, iż kał dostał się chyba również do wnętrza kufra bo japonki też się kleją. Kleją się japonki, majtki na zmianę /zwykle nie zmieniam ale zabierać zabieram/, namiot, śpiwór no i kilka innych gadżetów, które Sponsor pomieścił. Co dziwne, macając namiętnie osrane przedmioty stwierdzam, że do kufra, któryś z moich nieletnich wówczas szkodników podrzucił mi coś metalowego. Nieco poirytowany odrzucam ostry i nieregularny przedmiot na bok po czym wszczynam dochodzenie jakiego to gatunku istota wypróżniła się do kufra. Test na powonienie daje mizerne rezultaty, stwierdzam jedynie, że sprawca ma najprawdopodobniej kłopoty z przemianą materii bo kał jego gumą wali, wariant analizy organoleptycznej jakoś mnie odrzuca więc decyduję się na desperacki krok remontu czołówki – może w świetle barwa kału podsunie mi jakieś rozwiązanie. Używając podstawowych narzędzi elektryka wysokich napięć czyli zębów do zdarcia izolacji i języka do sprawdzeniu poziomu sprawności sieci zasilającej /w tym przypadku wspomnianej płaskiej bateryjki/ dokonuję cudu i czynię jasność. Kurwa !! co jest ?? białe gówno o konsystencji bitej śmietany ?? robiąc mądrą minę przeszukuje szybko pliki na personalnym dysku jednak już po chwili konstatuję, iż ze szkolnych lekcji biologii najwięcej pamiętam w temacie układu płciowego zaś dane dotyczące układu trawiennego ktoś mi złośliwie wymazał. Nagle kątem oka dostrzegam, że leżący obok motocykla ostry przedmiot, który przed chwilą odrzuciłem nie jest wcale trąbką, samochodzikiem czy coltem któregoś z braci Daltonów tylko pomiętym i porozrywanym kawałkiem kolorowej blachy. W tym samym momencie namacuję w kufrze kolejny bliżej nie zidentyfikowany przedmiot – kieliszek ?? fakt wypić lubię ale żebym zabrał z domu kieliszek ?? pewnie żona !! zawsze mi mówi, że pić należy z kulturą i umiarem a Ja jej, że wole z kolegami - musiała bidulka, dbając o moją socjalizację spakować mi kielonek, co by potem zaoszczędzić rodzinie oglądania mojej twarzy z perspektywy dna butelki. Kochana kobieta !! nie dość, że spakowała kieliszek to jeszcze taki DUŻY !! Żeby bliżej przyjrzeć się tak bliskiemu memu sercu przedmiotowi wyciągam go z cienia i nagle stwierdzam, że kieliszek to literatka i to w dodatku plastikowa. No nieeee !! po cholerę spakowała mi literatkę ?? rozpić mnie chce ?? mały kielonek to rozumiem ale co za dużo to i świnia nie zje !! Już miałem literatkę wyp… w miejsce gdzie leżała już pomięta metalowa kula, gdy nagle doznałem olśnienia. Przecież z podobnej literatki piłem jakieś 15 lat temu w akademiku !! czyżby to była ta sama ?? tyle wspomnień, przeżyć i uniesień !! No taaaak ale tamta pewnie już pożółkła a ta jest prawie nufka sztuka, zaraz-zaraz coś sobie przypominam /znowu przeszukuje pliki/, EUREKA – toż tamta w akademiku z uwagi na brak funduszy została zaadaptowana z Kryśki „Fa” o zapachu „zielonego jabłuszka” a ta podobnie jak klapki i cała zawartość kufra wali tym samym kałem o gumowym zapachu. Ta, którą trzymam w dłoni z cała pewnością nie jest z „Fa” Krystyny, ona musi być z jakiejś nowszej kolekcji, pewnie to zapach dla kobiety wulkanizatora. Moje wspomnienia i dywagacje przerywa snop świateł drogowych rajdowozu miejscowego MO, którego załogę w przydrożne krzaki nie tyle ściągnęła potrzeba fizjologiczna co światło mojej zmodyfikowanej czołówki, którą w trakcie podziwiania przedmiotu wspomnień musiałem niemiłosiernie wymachiwać. Nie będę pisał jak ciężko porozumieć się z mieszkańcami okolic Mohaca a tym bardziej miejscowym szeryfem , powiem Wam jedynie, że materiał dowodowy zgromadzony przez międzynarodowe siły policyjne pozwolił na ustalenie sprawcy i sporządzenie aktu oskarżenia. Ci co dotrwali do końca opowiadania pewnie już dawno zorientowali się co jebło przed Niżną Polianką, czym był ów tajemniczy ostry i postrzępiony kawałek blachy w moim kufrze i z jakiego „dezodorantu” pochodził kieliszek. Na koniec dodam tylko, że producent psikadła dla fanek zapachu wulkanizacyjnego był słuszny i niby dawał rękojmię solidnego wykonania więc nie sądzę aby tu był „pies pogrzebany”. Od dnia tragicznych wydarzeń nawet dezodorant kupuje tylko w sztyfcie – taka karma.
Ps.
Z uwagi na brak zgody ze strony organów ścigania na upublicznienie danych osobowych i wizerunków poszczególnych uczestników procesu oraz fakt, iż forum może przeglądać moja lepsza połowa część faktów, miejsc i danych bohaterów została zmieniona.