PDA

View Full Version : Wielka draka o mego rumaka


Ashanti
25.01.2012, 00:04
Motocykl a rodzina – draka stulecia – czy naprawdę tak musi być?

Większość z nas spotkała się w rodzinie z brakiem zrozumienia, aprobaty pasji jaką jest motocykl. Czy to rodzice, rodzeństwo, żona, mąż, tego nie akceptują. Powodów może być wiele, bo to jest niebezpieczne, nie podoba się albo argument jaki ja również bardzo często słyszę, to nie jest dla kobiet. :mad: Ile razy słyszałam że jestem egoistka bo jak się coś stanie to co? No właśnie co?
Jak ja mam ich przekonać, że motocykl nie jest zły, to jest pasja, wolność i swoboda, radość i bakcyl który tak łatwo nie odpuszcza.

Ostatnio w internecie znalazłam taki artykuł:

Dziecko czy motocykl – co wybrały kobiety?
http://moto.onet.pl/1636260,1,dziecko-czy-motocykl-co-wybraly-kobiety,artykul.html?node=2

Czy naprawdę trzeba dokonywać wyboru?
Nie można tego razem połączyć, pasji i rodziny.

Czy to naprawdę musi tak wyglądać:


28064


28065


W sumie jak chłop woli tak spać to żonie się nie dziwię


28066

Hm no i jeśli jazda tak wygląda:


28067

a powrót do domu i odpoczynek tak ... no chyba że ta kanapa stoi w garażu

28068

Tu rada dla panów, proponuję taką wersję:

Kochanie kupiłem ci nowe buty :D


28069

A do butów to cacko pasuje


28070

I widok od razu będzie piękny


28071
ten też
28072


Że z wrażenia można na kolana paść.


28073



Oczywiście po jakimś czasie pojawia się ... właśnie ... przecież nie problem, w końcu rodzina się powiększa. Czy to aby jest problem i musi być wyrzeczeniem dla kobiety? Czy naprawdę konieczne jest dokonywanie wyboru?
Przecież rozwiązań może być wiele.

W końcu można na łóżeczku zaoszczędzić

28074


Krótka przerwa na posiłek



28075

A maluch od małego będzie łapał bakcyla



28076


28077

Aż zacznie nam towarzyszyć w wyprawach



28079

A po jakimś czasie będzie podzielał wspólną pasję


28078


28080

Aż będzie do góry skakał



28081

A dziewczyny od małego będą podziwiać


28082

Dziecko i motocykl?!
http://www.motocaina.pl/Dziecko_i_motocykl,3,906,6280,1.html

To że jest maluch w rodzinie (tu małe wsparcie dla Lejdisek co mamusiami zostały, zostaną) wcale nie oznacza że siedzimy w domu, że jazdy nie ma. Jest w końcu dużo rozwiązań, a rynek jest coraz bardziej otwarty i przygotowany na to żeby z dzieckiem podróżować i nie być zmuszanym do dokonywania wyboru. :D :Thumbs_Up:

Przewożenie dziecka na motocyklu
http://www.motocaina.pl/Przewozenie_dziecka_na_motocyklu,3,906,2028,1.html

Fotelik dla dziecka na skuter lub motocykl!
http://www.motocaina.pl/Fotelik_dla_dziecka_na_skuter_lub_motocykl,3,906,5 964,1.html

Ubrania dla dziecka na motocykl
http://www.motogen.pl/artykuly/porady/ubrania-dla-dziecka-na-motocykl,art54.html (http://www.motogen.pl/artykuly/porady/ubrania-dla-dziecka-na-motocykl,art54.html)

:at: :at: :at:

Czarek40
25.01.2012, 00:19
No brak mi słów...
pięknie przedstawiłaś swoją pasję.
Tak naprawdę statystycznie najwięcej wypadków jest w...domu.

Pozdrawiam

:Thumbs_Up:

sambor1965
25.01.2012, 00:19
Życie jest ciągłym dokonywaniem wyborów. Nawet jak się ich pozornie nie dokonuje to i tak jest to wybór.
Ale Ty już dokonałaś, prawda?

Borewicz
25.01.2012, 00:23
Sam tego doświadczyłem, moja była dokonała innego wyboru. K..., co robić Panie Premierze. Od tamtej chwili motóry są jednoosobowe i też jest zajebiście :D

Ashanti
25.01.2012, 00:27
Życie jest ciągłym dokonywaniem wyborów. Nawet jak się ich pozornie nie dokonuje to i tak jest to wybór.
Ale Ty już dokonałaś, prawda?

prawda, ja już decyzje podjęłam ... :at: a z rodzina jakoś muszę w zgodzie żyć. Ale to nie będzie proste :dizzy:

felkowski
25.01.2012, 08:03
http://africatwin.com.pl/image.php?u=286&dateline=1220470473&type=profile

może pora wrócić do dawnego avatara ?

miroslaw123
25.01.2012, 08:12
Praca u podstaw...
https://lh5.googleusercontent.com/-GMoHMMW-qKs/TUCGiNaMUuI/AAAAAAAABa0/mmwc8eocovc/s800/IMG_1974.JPG

Dzieju
25.01.2012, 09:10
Ashanti , wielokrotnie pokazałaś że miętka nie jesteś a nawet proporcjonalnie twardsza od niektórych facetów.
Dlatego jestem przekonany że wywalczenie dla siebie u twojej rodziny prawa do własnej drogi życiowej nie będzie stanowić dla ciebie żadnego problemu.
Niestety czesto się spotyka stwierdzenia ... a bo to nie dla ciebie .... nierób tego bo nam się to nie podoba..... itp itd
Szkoda tylko że te rodziny/żony/mężowie bywają tak bardzo samolubne uniemożliwiając innym swobodę życia i podążanie własną drogą.
Ja bym na Twoim miejscu postawił na wytrwałe kontunuowanie swojej motocyklowej pasji a rodzina jeśli cię szanuje to z czasem zaakceptuje a jeśli nie... cóż jak by nie było jesteś w naszej rodzinie i sama nie zostaniesz :Thumbs_Up: :).
Bardzo dawno temu mając 9.5 roku rozpoczynałem przygodę z 2 kólkami z silnikiem miedzy nimi i też niektórzy z rodzinki się krzywo patrzyli ale lata pokazywania że i tak to będę robił spowodowało że odpuścili sobie pogadanki i nastąpiła aceptacja.
Czasem to trwa krócej czasem długo ale warto bo jazda motocyklem jest jak oddychanie , niezbędne do życia.

dabal
25.01.2012, 09:33
Polskie poczucie braku tolerancji i zazdrośc, a także powielanie stereotypów, zaborczośc, są nieuniknione w naszym biednym kraju- to się przekłada na różne pasje, w tym motocyklową. Niestety- każdy staje twarzą w twarz z przeciwnościami losu, jedni się tym przejmują, inni nie. Choc twardzielem nie jestem , osobiście mam to gdzieś

krzeszu
25.01.2012, 09:35
Mam to szczęście, że żona nigdy nie zabroniła mi bawić się motocyklami... Ale wiem ile ją to kosztuje i rozumiem jej strach, kiedy gdzieś jadę - nawet wokół komina.
Musimy jednak przyznać, że jesteśmy trochę egoistami narażając sie na niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą akurat to konkretne hobby. Przecież wielu z nas ma dzieci, rodziny - a latamy, bo NAM sie to zajeb..e podoba. A niech sie martwią...

Marcin-BB
25.01.2012, 12:46
Musimy jednak przyznać, że jesteśmy trochę egoistami narażając sie na niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą akurat to konkretne hobby. Przecież wielu z nas ma dzieci, rodziny - a latamy, bo NAM sie to zajeb..e podoba. A niech sie martwią...
Nie zgadzam się z Tobą.
Egoistą była by żona, która w imię właśnie takich nieuzasadnionych obaw i bzdurnych stereotypów (że motor to śmierć itp.) zabroniła by mężowi jeździć motocyklem, wiedząc, że to uwielbia i tym żyje.
Owszem, jak chłop olewa rodzinę i ma w dupie wszystko poza motocyklem to jest drań, ale nie zgodzę się z nazywaniem mnie egoista tylko dlatego, że mam motocykl i kocham na nim jeździć w każdej wolnej chwili:)

Ja wiem, że jestem szczęściarzem bo mam mądrą żonę- nigdy nie było w naszym domu kłótni o motocykl- no chyba, że o to jaki kupić:D

pałeł
25.01.2012, 13:15
brat mojej Mamy zginał na motocyklu, rodzina pewnie już zaakceptowała moją pasje ale co przechodzili to pewnie tylko oni wiedza,
Marcin masz sporo racji

a na koniec kubusiowe-puchatkowe zabrania się zabraniać!!!

zycie bez pasji to tylko wegetacja

krzeszu
25.01.2012, 13:43
Nie zgadzam się z Tobą.
Egoistą była by żona, która w imię właśnie takich nieuzasadnionych obaw i bzdurnych stereotypów (że motor to śmierć itp.) zabroniła by mężowi jeździć motocyklem, wiedząc, że to uwielbia i tym żyje.

Czy nieuzasadnionych? Nie podlega dyskusji fakt, że nasze hobby jest ryzykowne (jak wiele innych oczywiście) i w pewnym sensie naraża nas na sytuacje, które mogą skończyc sie tragicznie... często z winy osób trzecich. Ty sobie wtedy chasasz po chmurkach mając wszystko w pompce, a tu pozostają osoby, które nagle zostają same z wychowaniem dzieci, spłaceniem kredytu i ogarnięciem życia od nowa, bo... ty miałeś swoje hobby.
Acz masz troche racji w tym, że postawa "albo ja albo motor" nosi znamiona egozimu:)

majki
25.01.2012, 14:07
Ty sobie wtedy chasasz po chmurkach mając wszystko w pompce, a tu pozostają osoby, które nagle zostają same z wychowaniem dzieci, spłaceniem kredytu i ogarnięciem życia od nowa, bo... ty miałeś swoje hobby.
No bez przesady, równie dobrze możesz zginąć w wypadku samochodowym, być potrąconym na ulicy idąc do sklepu po bułki, dostać spadającą cegłówką wychodząc z klatki...zginąć można wszędzie, ale nie ma co panikować. Statystycznie ginie dużo mniej motocyklistów niż puszkarzy (licząc na ilość pojazdów). ;) Za to rydzyko urazów i kontuzji jest spore, to fakt. :Sarcastic:

krzeszu
25.01.2012, 14:36
No bez przesady, równie dobrze możesz zginąć w wypadku samochodowym, być potrąconym na ulicy idąc do sklepu po bułki, dostać spadającą cegłówką wychodząc z klatki...zginąć można wszędzie, ale nie ma co panikować. Statystycznie ginie dużo mniej motocyklistów niż puszkarzy (licząc na ilość pojazdów). ;) Za to rydzyko urazów i kontuzji jest spore, to fakt. :Sarcastic:

Byłem pewny że ktoś uzyje dokładnie takich argumentów :) :at: W takim razie inaczej napiszę - wiem, że w moim przypadku jazda na motorze znacznie zwieksza ryzyko "nieprzyjemnych wydarzeń", wiem, że moja żona jest w duzym strachu zawsze jak gdzieś wyjeżdżam i wiem, że niestety nie jest to dla mnie argument, aby "z tym skończyć". Uważam się w związku z tym za egoistę :) Tyle ode mnie :spac:

Beddie
25.01.2012, 14:46
Nie zapominajmy o prawdopodobieństwie kontuzji lub wypadku.To już nie to samo, co dostać cegłą w głowę lub zginąć idąc do sklepu. Każdy z nas zapewne zna przypadek śmierci motocyklisty, wypadku z trwałym skutkiem zdrowotnym lub nawet kontuzji. Ilu z nas kojarzy śmiertelne wyjście po bułki?
Jeżdżenie na motocyklu jest niebezpieczne. Z wielu powodów. Kto twierdzi inaczej - jest hipokrytą lub dyletantem. Możemy minimalizować ryzyko, ale nigdy nie sprowadzimy go do poziomu prawdopodobieństwa, jakie ma śmierć od spadającej cegły.

lena
25.01.2012, 18:32
Cóż, czytam z uwagą Wasze wypowiedzi i z wieloma niestety się nie do końca zgadzam.
Nie jestem singlem, który sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, choć też ma zapewne jakichś rodziców, którzy się o niego zamartwiają.
Od 2 lat mam kat.A i moi rodzice (oboje z przeszłością motocyklową) nie piali z zachwytu po zdanym za 1 podejściem egzaminie. Natomiast byli mocno przejęci po 1 szlifie, który zakończył się miesięcznym skakaniem o kulach. Ale to oni.
Jest jeszcze mąż i 2 dzieci, no i oczywiście proza życia - zobowiązania, kredyty, etc. Sama jeżdżę mało. Długie trasy pokonujemy wspólnie. I zawsze, gdy w nie ruszamy, zostawiając za sobą wszystko to, co dla ,mnie najdroższe, czyli dzieci i dom - jestem w rozterce i żegnam się tak, jakby to miało być ostatnie pożegnanie, mając świadomość, że tak niestety może być.
Wierzę,że każdy z nas ma gdzieś swoją karmę i długość oraz jakość życia nie do końca zależy ani od bezpiecznego sportu, ani bezpiecznego seksu :). Ale mam również świadomość podejmowanego ryzyka i jego konsekwencji dla siebie i swoich najbliższych.

Ktoś pisze o"bujaniu w chmurach", czyli zgonie po prostu. Czasami to wybawienie. Można zostać sparaliżowanym na wiele lat, a wtedy to nie jest już tylko "nasza sprawa, nasz problem, nasze hobby..."
Nie odwodzę nikogo od jazdy. Apeluję jedynie o rozsądek i chwilę zastanowienia.

Ashanti - odpowiadając na Twoje wątpliwości - można pogodzić pasję i dzieci, ale bez kompromisów się niestety nie obywa :).

wujaszek_misza
25.01.2012, 20:02
Ashanti, ja wychodzę z założenia, że:
1. Jeżeli chodzi o rodzinę, słuchać ich, ale robić swoje - doświadczeniem pokażesz im, że jesteś na moto rozsądna, a oni tak na prawdę też będą się bardziej cieszyć jak będą Cię widzieć szczerze uśmiechnietą.
2. Jeżeli chodzo o drugą połówkę, to jak coś do siebie na prawdę czujecie, to podejmiecie dobrą decyzję (ostatecznie to Ty zrezygnujesz z moto, ale ze świadomościa, że będziesz szczęśliwa :-).

A poza tym: PRZYJDZIE CZAS, PRZYJDZIE RADA.

... i do przodu (oczywiście: DZIDA I DO PRZODU :-)

jochen
25.01.2012, 22:08
Ashanti, to Ty przeżywasz swoje życie. Każdy członek Twojej rodziny przeżywa swój żywot na swój sposób. Jaki sens miałoby przeżywanie swojego własnego żywota według scenariusza ułożonego przez inne osoby, choćby najbliższe? Chyba nie chciałabyś po latach spojrzeć wstecz i żałować że nie zrealizowałaś swoich marzeń, bo wpasowałaś się w foremkę narzuconą przez rodzinę, prawda? Więc Wujek Dobra Rada radzi: rób to, co Ci w duszy gra, jesteś dużą dziewczynką i masz prawo do swoich wyborów :Thumbs_Up:

Jaro-Ino
26.01.2012, 00:37
No bez przesady, równie dobrze możesz zginąć w wypadku samochodowym, być potrąconym na ulicy idąc do sklepu po bułki, dostać spadającą cegłówką wychodząc z klatki...zginąć można wszędzie, ale nie ma co panikować. Statystycznie ginie dużo mniej motocyklistów niż puszkarzy (licząc na ilość pojazdów). ;) Za to rydzyko urazów i kontuzji jest spore, to fakt. :Sarcastic:

Tylko, że jeżdżąc na motocyklu nadal grozi Ci ta cegła, potrącenie itd ;)

Więc statystycznie jesteśmy w większej grupie ryzyka. I zawsze myślimy, że nas to ominie, że my jeździmy bezpiecznie i z głową. Do czasu jak coś się nie stanie. Ale i tak wsiadamy na maszyny, mimo, że to niebezpieczne ;)

roadrunner
26.01.2012, 03:50
No bez przesady, równie dobrze możesz zginąć w wypadku samochodowym, być potrąconym na ulicy idąc do sklepu po bułki, dostać spadającą cegłówką wychodząc z klatki...zginąć można wszędzie, ale nie ma co panikować. Statystycznie ginie dużo mniej motocyklistów niż puszkarzy (licząc na ilość pojazdów). ;) Za to rydzyko urazów i kontuzji jest spore, to fakt. :Sarcastic:


Podpiszę się pod tym obydwoma rękami! :)
Z mojego doświadczenia...
W 2009 miałem pierwszy poważny wypadek, lżejszych gleb których od 90r. było bez liku, nie biorę pod uwagę. Dwa tygodnie w szpitalu, połamane kończyny, blizny na całe życie... Bez przesady, miałem baaardzo dużo szczęścia że skończyło się tak jak skończyło, a życie zawdzięczam kaskowi bo pękł on a nie czaszka.
Jechałem zawieść spodnie do krawcowej:D, no cóż... Niefart!:mur:
Jak rodzina się dowiedziała że...
Tak, znowu będzie motocykl, była karczemna awantura, trzaskanie drzwiami, milczenie przez tydzień. Tak, tak, jestem egoistą, samobójcą, jeszcze mi mało itp...
Nadmienię że rodzina nigdy nie była szczęśliwa że jeżdżę, ale to szczegół.
20 sierpnia zeszłego roku miałem kolejny poważny wypadek. Miesiąc w szpitalu, "zadrutowana" miednica, kolejny miesiąc w łóżku w domu.
Pojechałem zaprowadzić motocykl do garażu. Niestety nie dojechałem bo babka akurat myślała o zakupach a nie o tym co robi na drodze...
Wypadek wydażył się akurat tydzień po ślubie (wiem, bardzo późno "spoważniałem:D). Tym razem zdanie rodziny ze strony żony było:
Jak chcesz poważnie myśleć o rodzinie, to daj sobie z "tym" spokój...
Naciskali przez dłuższy czas, ale uświdomili sobie w końcu że nic nie zdziałają. Niby wszystko jest ok ale cały czas czuję jakiś "niesmak"...
Reasumując...
Primo; ludzie którzy nie czują tego co my, nigdy nas nie zrozumieją i do końca nie zaakceptują naszych wyborów.
Secondo; jeżeli mam zginąć to równie dobrze może trafić się cegłówka. Najczęściej jest tak, że bardzo niewiele od nas nie zależy.
Terzo; Jeżeli chcemy unikać zagrożeń, to przestańmy na uliceę wychodzić, a przejść dla pieszych unikajmy jak ognia. Tak się składa że najwięcej ludzi na polskich drogach ginie w potrąceniach!
Ufff... Tyle ode mnie:dizzy:

zombi
26.01.2012, 10:21
Jak ju wcześniej ktoś napisał, porównywanie prawdopodobieństwa śmierci na motocyklu ze śmiercią od cegłówki jest próbą oszukiwania samego siebie - skutek może i ten sam, ale prawdopodobieństwo zupełnie inne. Jest jeszcze jedna wielka różnica, przeciwdziałanie skutkom wystąpienia ryzyka i związanym z tym kosztami. Łatwiej, taniej jest nie jeździć na motocyklu niż przestać jeść, nie wychodzić do pracy itp.
Sam jeżdżę i zamierzam jeździć, ale jest jeszcze kompromis. Ja wyzbyłem się części wolności i jeżdżę wolniej i uważniej, po poważnym dzwonie.

PS. Motocykliści i inni wariaci zakładają wersje optymistyczne śmierć - kalectwo i paraliż jest bardziej prawdopodobne i kosztowniejsze, zarówno finansowo jak i emocjonalnie - koszta niestety poniosą bliscy.

Marcin-BB
26.01.2012, 15:21
Kurde ja jakiś dziwny jestem.
Nie neguję faktu, że jazda motocyklem- zwłaszcza po naszych drogach- to zajęcie niebezpieczne. Ale znam przypadek- Tak Beddi- gdy wyjście z psem na spacer zakończyło się śmiercią ( studentka 22 lata) i nie był to wypadek komunikacyjny ani napad...po prostu zrządzenie losu, pech. Znam prócz tego dziesiątki przypadków bezsensownej i niepotrzebnej śmierci, której tak naprawdę nikt nie był winny- ot zły splot okoliczności.....Tak praca niestety-:( czasem wyć się chce, ale nie o tym miało być.
Jeśli chodzi o wypadki na drogach to przyczyną 99% z nich są ludzie- ich błąd lub zaniedbanie, niewiedza lub głupota. Ten jeden procent to właśnie zdarzenia losowe- niezależne od nas. Na pozostałe 99% mamy w dużej mierze wpływ- co prawda nie wyeliminujemy ryzyka wypadku w ogóle, ale możemy je zmniejszyć do poziomu bardzo, bardzo niskiego- niemal tak niskiego jak ryzyko dostania cegłą w głowę na spacerze" po bułki".
Motocykla nikt nie wymyślił po to by się na nim zabijać czy okaleczać- do tego wynaleziono wojny...
Korzystajmy z naszej pasji ostrożnie, z rozwagą i mądrze. Słuchajmy rad starszych, doświadczonych kolegów i nie jeździjmy szybciej, niż nasz Anioł Stróż potrafi latać a wtedy my będziemy zadowoleni a nasze żony, matki i kochanki spokojne!!:)

Dzieju
26.01.2012, 15:34
Jeśli chodzi o wypadki na drogach to przyczyną 99% z nich są ludzie- ich błąd lub zaniedbanie, niewiedza lub głupota. Ten jeden procent to właśnie zdarzenia losowe- niezależne od nas. Na pozostałe 99% mamy w dużej mierze wpływ- co prawda nie wyeliminujemy ryzyka wypadku w ogóle, ale możemy je zmniejszyć do poziomu bardzo, bardzo niskiego.
Motocykla nikt nie wymyślił po to by się na nim zabijać czy okaleczać- do tego wynaleziono wojny...
Korzystajmy z naszej pasji ostrożnie, z rozwagą i mądrze. Słuchajmy rad starszych, doświadczonych kolegów i nie jeździjmy szybciej, niż nasz Anioł Stróż potrafi latać a wtedy my będziemy zadowoleni a nasze żony, matki i kochanki spokojne!!:)
Dokładnie jest tak jak piszesz.
Szkoda tylko że wielu....zbyt wielu myśli że te 99% to zbiegi okolicznosci czy losowe zdarzenie a tylko 1% wpływu własnego.

szarik
26.01.2012, 16:35
Poprostu esencja ,nic dodac nic ujac historie o spadajacych ceglowkach itp, mozna sobie darowac (nie chce urazic nikogo kto stracil zdrowie badz kogos bliskiego z winy tzw.os.3-cich w wypadkach itp). Doskonale sobie zdajemy sprawe ze to hobby nie jest najbezpieczniejsze z powodu braku jakiejkolwiek ochrony (kaski , ochraniacze i w koncu nasze mozgownice nie zawsze starczaja) .Robimy "to" bo to kochamy i naprawde cieszmy sie ze nasze rodziny reaguja "troszke nerwowo" na nasze fanaberie bo to oznacza ze... TEZ NAS KOCHAJA. I tym pozytywnym akcentem

roadrunner
27.01.2012, 01:27
Jak ju wcześniej ktoś napisał, porównywanie prawdopodobieństwa śmierci na motocyklu ze śmiercią od cegłówki jest próbą oszukiwania samego siebie - skutek może i ten sam, ale prawdopodobieństwo zupełnie inne. Jest jeszcze jedna wielka różnica, przeciwdziałanie skutkom wystąpienia ryzyka i związanym z tym kosztami. Łatwiej, taniej jest nie jeździć na motocyklu niż przestać jeść, nie wychodzić do pracy itp.
Sam jeżdżę i zamierzam jeździć, ale jest jeszcze kompromis. Ja wyzbyłem się części wolności i jeżdżę wolniej i uważniej, po poważnym dzwonie.

PS. Motocykliści i inni wariaci zakładają wersje optymistyczne śmierć - kalectwo i paraliż jest bardziej prawdopodobne i kosztowniejsze, zarówno finansowo jak i emocjonalnie - koszta niestety poniosą bliscy.

Pisząc o cegłówce specjalnie użyłem przejaskrawienia, ale samo znalezienie się na ulicy powoduje drastyczny wzrost prawdopodobieństwa śmierci. Nie ma najmniejszego znaczenia czy będziemy się poruszać motocyklem, samochodem, piechotą czy hulajnogą. Ryzyko jest makabrycznie wysokie we wszystkich przypadkach...
Oczywiście prawdą jest że bardzo wiele wypadków sami motocykliści powodują, tudzież swoim zachowanie znacząco się do ich zaistnienia przyczynia. Niemniej jednak lwią część wypadków z udziałem motocykli powodują kierowcy samochodów. Sporo jeżdżę zarówno puszką jak i motocyklem i nagminnie obserwuję zachowania świadczące o BRAKU ELEMENTARNEGO MYŚLENIA za kierownicą! I niech mi ktoś powie, że w Polsce jest dużo wypadków bo jest tragiczny stan dróg... GÓWNO PRAWDA!! Pewnie ze 60% wszystkich wypadków spowodowane jest nonszalanckim podejściem do przepisów, ułańską fantazją i nieuwagą polskich kierowców. Nie dalej jak 2 tyg. temu w tv pokazywali kola który trasą siekierkowską leciał 270... Cały czas się zastanawiam jak on się tam napędził do takiej prędkości?? Tyle to na autostradzie jest za dużo!!

Staram się jeździć uważnie, zgodnie z przepisami +/- 50 i nie spowodowałem jeszcze żadnego wypadku. W momencie jak miałem ostani dzwon jechałem sobie spokojnie, light-owo, delektując się jazdą. Miałem dużo czasu, nie śpieszyło mi się, było przyjemnie chłodno, piękna pogoda. Nie miałem wiecej jak 50km/h, na wąskiej ulicy przez osiedla jak trafiłem na ślepą babę która nie myśli za kółkiem. W bardzo podobnych okolicznościach przydarzył się mój poprzedni groźny wypadek, no może prędkość była ciut większa. Gdybym jechał 5s. wcześniej lub póżniej, 10km/h szybciej lub wolniej, może uniknął bym wypadku. Niestety nie uniknąłem, tak po prostu miało być. Niefart i tyle! Śmiem twierdzić, że gdybym nie jeździł motocyklem, baba która mi wyjechała, rozjechała by mnie na przejściu dla pieszych, albo trafiła by mnie cegłówka...

krzeszu
27.01.2012, 09:13
Pisząc o cegłówce specjalnie użyłem przejaskrawienia, ale samo znalezienie się na ulicy powoduje drastyczny wzrost prawdopodobieństwa śmierci. Nie ma najmniejszego znaczenia czy będziemy się poruszać motocyklem, samochodem, piechotą czy hulajnogą. Ryzyko jest makabrycznie wysokie we wszystkich przypadkach...

Powinieneś mieć ksywę "przejaskrawienie" :)

Beddie
27.01.2012, 11:25
Dzięki Bogu mamy wolność i jednym z jej przejawów jest prawo do wyrażania swojego zdania lub do wyrażania się nie mając zdania. Warto jednak zastanowić się czasem, jakie skutki może odnieść ów zabieg. Pracuję z ludźmi, często młodymi, którzy chcą zdobyć uprawnienia do kierowania pojazdami i najczęściej mają na ten temat co najwyżej blade pojęcie. Szukają więc informacji w internecie. Otóż wyczytać mogą, że:
-"nie ma najmniejszego znaczenia czy będziemy się poruszać motocyklem, samochodem, piechotą czy hulajnogą"
-"lwią część wypadków z udziałem motocykli powodują kierowcy samochodów"
-"tak po prostu miało być. Niefart i tyle! Śmiem twierdzić, że gdybym nie jeździł motocyklem, baba która mi wyjechała, rozjechała by mnie na przejściu dla pieszych, albo trafiła by mnie cegłówka..."
Roadrunner - nic osobistego - Twoja wypowiedź jest najbliżej.
Kurwa! Jazda na motocyklu jest niebezpieczna. Mamy wpływ na poziom tego niebezpieczeństwa, możemy minimalizować ryzyko itd. Ale to nie zmienia faktu, że to jest niebezpieczne. Spójrzmy na prawdopodobieństwo zdarzeń. Zaryzykuję stwierdzenie, że, w granicach błędu statystycznego, każdy z nas wywrócił się na motocyklu. Ilu z Was nie odniosło ŻADNEJ szkody? Nic nie bolało? Nic się nie zniszczyło?
Trafiają do mnie również ludzie na doszkolenia. Smutne to, ale większość z nich jest po jakimś "zdarzeniu" i dlatego przychodzą. Zawsze pytam o okoliczności tego zdarzenia i pojazd. Zgadnijcie, ilu miało wypadek na hulajnodze a ilu zrobiło sobie krzywdę bez udziału osób trzecich i innych pojazdów?

majki
27.01.2012, 14:01
No dobra, cegłówka powinna być w cudzysłowie, bo ludzie to biorą od razu na poważnie. :Sarcastic: Nigdzie też nie porównałem prawdopodobieństwa wypadku na moto do ataku "cegłówki"...

Pisałem, że motór jest mniej bezpieczny i grozi kontuzjami, bardziej niż samochód, ale nie wiem czy narty nie są równie urazogenne. :p

Co do moich statystyk, to w ciągu ponad 3lat jazdy na moto, raz już popsułem stopę (sam, bez niczyjego udziału), raz już przywaliłem w puszkę (tu mi wybitnie pomógł puszkarz), zaliczyłem kilka szlifów na asfalcie (olej na rondzie, mokry bruk, stare opony, za głębokie złożenie na torze, itp :rolleyes:) i zdecydowanie więcej gleb poza czarnym. Się dzieje, ale nadal żyję, nie jestem trwale uszkodzony ani nie jestem ciężarem dla rodziny. Nie jeżdżę super bezpiecznie czy spokojnie, za to staram się jeździć "z głową". ;) Traktuję to wszystko jako doświadczenie (które jest bezcenne :)) i nie mówię o większości rodzicom, bo by padli na zawał ile tego jest. :cool: Ale nie zamierzam rezygnować z tegoż "hobby". :at:

Puszką też miałem już kilka przygód (11lat za kółkiem), nic poważniejszego, ale zawsze. Na szczęście od paru lat nic, ale puszką to głównie służbówka lub własne 4oo w zimie. Za to motórem jeżdżę dużo, w innych warunkach, dlatego też się dzieje.
Dla mnie podstawowa zasada to myśleć i przewidywać, a da się sporo ogarnąć. Niestety wiele rzeczy przychodzi z czasem i doświadczeniem (niestety głównie własnym...). Odpowiednia ochrona, umiejętności, wiedza i orientacja w czasoprzestrzeni :Thumbs_Up:

Co do drugiej połówki to fajną opcją wydaję mi się dzielenie pasji do 2oo. Wtedy nie będzie wyborów "ja albo motór". ;)

Więc statystycznie jesteśmy w większej grupie ryzyka. I zawsze myślimy, że nas to ominie, że my jeździmy bezpiecznie i z głową. Do czasu jak coś się nie stanie. Ale i tak wsiadamy na maszyny, mimo, że to niebezpieczne

Szef Sekcji Motocyklowej Komendy Stołecznej Policji, na ostatnim szkoleniu, mówił, żeby unikać autobusów miejskich, bo to jest dopiero zagrożenie (mówił jako policjant i instruktor). :p Statystycznie jest dużo mniej ofiar z wypadków z udziałem jednośladów niż np. z wypadków puszek czy potraceń.

Podpisuję się pod słowami Jochena i Marcina-BB. :Thumbs_Up: :)

motormaniak
27.01.2012, 14:27
Najczęstszą przyczyna zgonów wśród mężczyzn jest zawał serca- nie motocykl , ani nie rzucająca się cegłówka.
Statystycznie zawał serca najczęściej dopada mężczyznę w trakcie porządków domowych, zwłaszcza w trakcie odkurzania.
Odkurzacz jest najstraszliwszym mordercą! Nigdy go nie tknę !

Wolo
27.01.2012, 14:46
Teraz wiem! Te kartony na poboczu to były na pewno po odkurzaczach...

Marcin-BB
27.01.2012, 14:53
Sambor kiedyś napisał: " Statystycznie ja i mój pies mamy po trzy nogi". Więc pieprzyć statystykę:D
Beddi- ja też przyjdę do Ciebie na doszkalanie- nie miałem, poza parkingowymi paciakami, żadnego poważnego wypadku na motocyklu i chcę by tak zostało.
Majki i Ashanti- jak będę w W-wie na najbliższym szkoleniu to koniecznie muszę się z Wami piwa napić i wtedy pogadamy na temat!!!:)
Ja stawiam!

piotreklodz
27.01.2012, 16:12
Ja myślę że w tym temacie oprócz zdrowego rozsądku, świadomości i przede wszystkim umiaru w tym co się robi bardzo ważne są osobiste przekonania i wiara.
Ja pracuję na budowie, przez ostatnie pół roku "na wysokościach", wcześniej roboty ziemne, drogówka - oba "gatunki" statystycznie najbardziej niebezpieczne w całej budowlance. Jeśli czas i kasa pozwalają bawię się w rajdy samochodowe (normalne, nie wariowanie po ulicach) a na co dzień jeżdżę na moto... Statystycznie jestem więc samobójcą :haha2:

Przyznaję że ciężko było poznać kogoś "na dłużej" i "na poważnie" żyjąc w ten sposób ale w końcu się udało. Starałem się pokazać Jej że rajdy to nie tylko bezmyślne zap...ie na zabicie, jak to powszechnie się mówi.
Mimo że była zatwardziałą przeciwniczką motocykli, które jak większości społeczeństwa kojarzą się z głupkami na ścigaczach (nie obrażając nikogo, mam na myśli konkretną ale najbardziej zauważalna grupę motocyklistów), sama polubiła "plecaczkowanie" i trampka :D

Do czego zmierzam.... Mimo że jest strasznie wrażliwą i nadopiekuńczą osobą, parę miesięcy temu kiedy chciałem się uspokoić i sprzedać rajdówkę, to właśnie Ona wybiła mi to z głowy - szok.

Jak widać, tu nie chodzi o statystyki, o to że ludzie gadają że to głupota, że w mediach ciągle słyszy się o wypadkach ale o świadomość skąd się bierze zagrożenie i co robić żeby zagrożenie minimalizować.

Pokaż bliskim że jeździsz rozsądnie, że zabezpieczasz się w odpowiedni sposób (kask, ciuchy), dbasz o stan techniczny moto, zainteresuj ich swoją pasją - jeśli zależy im na Tobie, zrozumieją i na pewno nie będą robić z Tego powodu wyrzutów.

Ashanti
27.01.2012, 16:47
Majki i Ashanti- jak będę w W-wie na najbliższym szkoleniu to koniecznie muszę się z Wami piwa napić i wtedy pogadamy na temat!!!
Ja stawiam!

Marcin, Bardzo chętnie :D

A odnosząc się do wszystkich wypowiedzi to jestem świadoma tego że jazda na motocyklu jest niebezpieczna, ale wyjeżdżając z domu nie zakładam że do niego nie wrócę. A wręcz przeciwnie, że wrócę i to z bananem na twarzy. :D
Od rodziny ... no właśnie ... chcę tylko żeby nie zmuszali do dokonywania wyboru.
Ale zdaję sobie sprawę, że wersja tłumaczenia się, że ja jeżdżę ostrożnie już nie przejdzie. Tłumaczenie się że ja w grupie najczęściej jeżdżę i że to niby bezpieczniej, też już niestety nie przejdzie. :mur:
Najlepszym scenariuszem było by gdyby nasi bliscy podzielali nasza pasję, gdyby to była wspólna pasja. :p
A tak pozostaje tylko unikanie tematu i ... nie przyznawanie się do wszystkich moto przygód.
No bo to w końcu dla ich dobra, im mniej wiedzą tym mniej nerwów

roadrunner
27.01.2012, 18:35
Dzięki Bogu mamy wolność i jednym z jej przejawów jest prawo do wyrażania swojego zdania lub do wyrażania się nie mając zdania. Warto jednak zastanowić się czasem, jakie skutki może odnieść ów zabieg. Pracuję z ludźmi, często młodymi, którzy chcą zdobyć uprawnienia do kierowania pojazdami i najczęściej mają na ten temat co najwyżej blade pojęcie. Szukają więc informacji w internecie. Otóż wyczytać mogą, że:
-"nie ma najmniejszego znaczenia czy będziemy się poruszać motocyklem, samochodem, piechotą czy hulajnogą"
-"lwią część wypadków z udziałem motocykli powodują kierowcy samochodów"
-"tak po prostu miało być. Niefart i tyle! Śmiem twierdzić, że gdybym nie jeździł motocyklem, baba która mi wyjechała, rozjechała by mnie na przejściu dla pieszych, albo trafiła by mnie cegłówka..."
Roadrunner - nic osobistego - Twoja wypowiedź jest najbliżej.
Kurwa! Jazda na motocyklu jest niebezpieczna. Mamy wpływ na poziom tego niebezpieczeństwa, możemy minimalizować ryzyko itd. Ale to nie zmienia faktu, że to jest niebezpieczne. Spójrzmy na prawdopodobieństwo zdarzeń. Zaryzykuję stwierdzenie, że, w granicach błędu statystycznego, każdy z nas wywrócił się na motocyklu. Ilu z Was nie odniosło ŻADNEJ szkody? Nic nie bolało? Nic się nie zniszczyło?
Trafiają do mnie również ludzie na doszkolenia. Smutne to, ale większość z nich jest po jakimś "zdarzeniu" i dlatego przychodzą. Zawsze pytam o okoliczności tego zdarzenia i pojazd. Zgadnijcie, ilu miało wypadek na hulajnodze a ilu zrobiło sobie krzywdę bez udziału osób trzecich i innych pojazdów?



Kolego, nigdzie nie twierdziłem że jazda na motocyklu nie jest niebezpieczna, zupełnie odwrotnie... Jest i to bardzo!!
Ale powiedz, biorąc pod uwage swoje doświadczenie szkoleniowca i znajomość realiów na drodze... Jak spieszący się prezez, przeskoczy przez skrzyżowanie na ostatniej fazie żółtego i zgarnie cię po drodze, to jaką różnicę Ci zrobi czy będziesz akurat motocyklem, rowerem czy piechotą?? Albo jak zatrzymasz się na światłach a ten za Tobą akurat postanowi przeskoczyć albo będzie szukał płyty czy pisał sms-a...?
Celowo nie wspomniałem samochodu bo daje lekko większe szanse, ale tylko lekko. W tamtym roku na Ursynowie, Mercedes na czerwonym przeciął Mondeo na pół... Zgineła kobieta i dziecko a kierujący facet nie draśnięty, kierowca mercedesa zresztą też...
Żebyś nie wiem jak ostrożnie i przewidywalnie jeździł... Nie wiem jak bardzo uważał i mnimalizował ryzyko, to nic nie zrobisz kiedy taka sytuacja cię spotka. Wtedy sobie zadasz pytanie które ja zadawałem sobie chyba z tysiąc razy; "Czy mogłem coś zrobić żeby tego uniknąć?" Wiesz jaka będzie odpowiedź? NIC! KOMPLETNIE NIC!

Na dobrą sprawę wszystko co chciałem powiedzieć sprowadza się do jednego... Mianowicie zdaniem części mojej rodziny i nie tylko, motocykle są bardziej niebezpieczne niż praca sapera. Nikt im nie przetłumaczy i nigdy nie przyjmą do wiadomości że jest inaczej. Narty, żagle, góry, rower i paralotnia są bezpieczne. Ale motocykl? Nieee... Na motocyklu się można zabić a w ogóle motocykliści to SZALEŃCY!!

zombi
27.01.2012, 18:50
Na motocyklu się można zabić a w ogóle motocykliści to SZALEŃCY!!
Na pewno utrwalony stereotyp "szaleńca", nie stawia nas (motocyklistów) w dobrym świetle. A próby tłumaczenia, że większość motocyklistów nie zapier... 260 po mieście , ani po autostradzie odbierane jest jako czarowanie rzeczywistości.
I tu chyba jest podstawowy problem brak chęci zrozumienia.
PS. Chcę kupić lekkie enduro i pierwsze co usłyszałem od znajomych to "będziesz smrodził i hałasował po lesie!!!!!" i nikt się nie zastanawia, że są to tory do tego, żwirownie i drogi publiczbne nieutwardzone( dyskusja na temat rycia lasu już była u nas)

wilczyca
27.01.2012, 19:45
Najczęstszą przyczyna zgonów wśród mężczyzn jest zawał serca- nie motocykl , ani nie rzucająca się cegłówka.
Statystycznie zawał serca najczęściej dopada mężczyznę w trakcie porządków domowych, zwłaszcza w trakcie odkurzania.
Odkurzacz jest najstraszliwszym mordercą! Nigdy go nie tknę !

Jesteś moim ulubionym autorem tekstu tej dyskusji :beer2:

ps. Mimo że nie jestem mężczyzną, też omijam tego zbrodniarza... instynktownie :hehehe:

Marcin-BB
27.01.2012, 21:16
Podstawowym błędem popełnianym przez wielu kierowców jest założenie, że skoro oni jadą zgodnie z przepisami i ostrożnie, to nic złego nie może się stać.
A założenie musi być całkiem inne. Powtarzam to ciągle mojej żonie- bo, gdy siada na motocykl to ja też się o nią boję:
Musisz jeździć tak, jakby cały świat próbował Cię zabić- zakładać, że tylko Ty jedziesz normalnie a reszta łamie przepisy i postępuje nielogicznie. Wtedy nic Cię nie zdziwi, nic Cię nie zaskoczy i przeżyjesz.
Może to i lekkie przegięcie, ale sprawdza się niestety- choć nie jest łatwo tak jeździć to jednak przed wieloma groźnymi sytuacjami udaje się w ten sposób uciec.
Prawdziwą i niczym niezmąconą przyjemność z jazdy mam tylko wtedy gdy jadę sam i pustą drogą- wiem, że i wtedy czyhają na mnie różne niebezpieczeństwa, ale jest ich dużo mniej niż na zatłoczonej ulicy.
Ashanti- jazda w grupie często bywa bardziej niebezpieczna od samotnej podróży ze względu na to, że wtedy powielamy błędy innych a także jesteśmy bardziej podatni na ryzykowne zachowania, np. przyspieszamy pomimo, że nie czujemy się pewnie , ale grupa jedzie szybko i nie chcemy odstawać, itp, itd.

Wacek
27.01.2012, 22:15
Musisz jeździć tak, jakby cały świat próbował Cię zabić- zakładać, że tylko Ty jedziesz normalnie a reszta łamie przepisy i postępuje nielogicznie. Wtedy nic Cię nie zdziwi, nic Cię nie zaskoczy i przeżyjesz.

Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami (prawdopodobnie dzięki temu ciągle mam ich komplet).

Moja małżonka nie miała problemu z tym, że jeżdżę na moto, aż do wypadku parę lat temu. Potem na początku było ciężko, ale postawiłem na swoim. Wypadek zresztą nauczył mnie pokory i paranoicznego podejścia do jazdy po mieście - to podejście do tej pory sprawdza się doskonale.
Mam dużo do stracenia, rodzinę na utrzymaniu, ale żeby na co dzień być przykładnym ojcem i nie uciec z krzykiem od stresującej pracy, muszę też robić coś dla siebie. Pasję mam, jaką mam, zgadzam się, że niebezpieczną. Jedni topią smutki w alkoholu, ja je wyjeżdżam. Na szczęście teraz rodzina, choć bez entuzjazmu, przyzwyczaiła się do sytuacji i nauczyła się traktować motocykle jak zwykłą pasję.

maras67
28.01.2012, 11:59
Ashanti: super fotki i artykulik!! :) Bardzo zgrabnie to skompilowałaś!! :)

Co do konfliktu z rodziną: cóż, jest tu duża potrzeba (jak przy każdym konflikcie) kompromisu. Zła wiadomość jest tylko taka że niestety bardziej po ich stronie niż po naszej. Bo to my wymagamy akceptacji naszych poczynań (jazdy na motocyklu) od naszych bliskich. A co możemy dać wzamian za "ustępstwa" i "zgodę"?? Kompromis z naszej strony polegający na obietnicy jazdy "o połowę mniej" raczej nikogo nie zadowoli w sytuacji gdy np. rodzice wogóle kontestują naszą jazdę na motocyklu... Inna sprawa gdy np. małżonek (nie zarażony bakcylem 2 kół) protestuje przeciw zbyt długim spędzaniem czasu na motocyklu. Tu rzeczywiście jest pole do negocjacji. :) Nooo, jest oczywiście możliwość naszej obietnicy (w ramach kompromisu) jazdy nie na 2 kołach tylko na jednym... :D

A z drugiej strony kija, jest jak zwykle nasza walka ze stereotypami motocyklisty. Obawami karmionymi niewiedzą i "powszechnymi" opiniami... Trudno kogoś przekonać na słowo. Trzeba mieć duuużą dawkę czyjegoś zaufania, albo ignorować problem powołując się na swoje doświadczenie. :(

Reasumując: najlepiej urodzić się w rodzinie motocyklistów i znaleść sobie małżonka który jeździ na motocyklu... Ileż to roboty...? :D

Lupus
28.01.2012, 12:14
Marcinie, napisałeś już chyba wszystko na temat bezpieczeństwa. Dodam skromnie jeszcze tylko 2 uwagi: to szczęście! i fakt że są takie miejsca gdzie inni faktycznie próbują nas zabić na drodze ;)

Marcin-BB
29.01.2012, 10:38
Marcinie, napisałeś już chyba wszystko na temat bezpieczeństwa. Dodam skromnie jeszcze tylko 2 uwagi: to szczęście! i fakt że są takie miejsca gdzie inni faktycznie próbują nas zabić na drodze ;)
Lepiej byś Lupi napisał coś nieskromnie, bo w temacie bezpieczeństwa i rozterek "motocyklowej" rodziny masz nieliche doświadczenie!!:D
.... No właśnie- poruszamy tu temat zwykłych obaw naszych bliskich o "niebezpieczną" pasję- o samą jazdę na dwóch kółkach.
A co z wielotygodniowymi podróżami motocyklowymi po innych kontynentach- kiedy do samej jazdy dochodzi jeszcze szereg innych, nawet bardziej niebezpiecznych, zagrożeń??
Niech się może nasi podróżnicy wypowiedzą??

Adagiio
29.01.2012, 16:08
W życiu piękne są tylko chwile , wiesz które to są ? Więc nie powinnaś mieć problemu z wyborem , jeśli uważasz że z czasem coś zmienisz i wyjdzie na Twoje , to szkoda tego czasu .
Mój kolega sprzedał mi swój motocykl , ponieważ zabrakło mu kasy aby kupić swojej dziewczynie nowy samochód . Zrezygnował ze swojej dwudziestoletniej pasji dla obcej osoby, jak długo wytrzyma ?
Widziałem wiele/wielu którym czegoś zabraniano , lub nie akceptowano i zmuszano do kompromisu , powtarzając : "dobrze jak musisz to jedź , ale za dwie godziny masz być w domu , bo trzeba słoiki za ogórkami zakręcić i mamusie odwiedzić" .
Moja odpowiedź w takiej sytuacji była by tylko jedna, ale nie wypada będąc gościem w Waszym dziale używać brzydkich słów :).

calgon
29.01.2012, 17:41
Najczęstszą przyczyna zgonów wśród mężczyzn jest zawał serca- nie motocykl , ani nie rzucająca się cegłówka.
Statystycznie zawał serca najczęściej dopada mężczyznę w trakcie porządków domowych, zwłaszcza w trakcie odkurzania.
Odkurzacz jest najstraszliwszym mordercą! Nigdy go nie tknę !


:hehehe:

Elwood
29.01.2012, 21:15
Ja nie umiałem przez lata wypracować kompromisu (dla siebie).
Potrzeba gapienia się na Wielki Wóz z innej perspektywy była zbyt silna i konkurencyjna dla rodziny (a nawet dla jej założenia - to własnie przed wstapieniem w "związek" zaliczyłem 4 największe swoje wyrypy).
Może łatwiej zrozumieć jest drugą stronę, kiedy pierwotnie ograniczeniem są finanse. Gorzej, gdy ten etap mamy za sobą, kiedy one nie są dużym problemem.

Zawsze rozpatrywałem to z pkt-u widzenia własnego siedzenia i teraz próbuję zrozumieć/odgadnąć, co by było gdyby, moja małżonka była motonitką...
Sam nie jeżdżę na motorze i swoja małżonkę zapewne widziałbym na nim, kiedy i ja miałbym taką możliwość...
Chyba bym się po prostu bał.
Trzeba obdarzać druga połowę ogromnym zaufaniem, albo być kompletnie nieświadomym zagrożeń i nie idzie tylko o bezpieczenstwo na drodze.
Zdecydowanie jednak, wolałbym podziwiać w tej roli koleżanki mojej żony (zreszta niejedną zachęcam), ewentualnie córkę (?). Na tyle byłoby mnie stać.
Niestety, preferuję tradycyjny podział ról i pewnie nie ożeniłbym się z kobitką szalejacą na motorze, między innymi dlatego, by uniknąć przyszłego problemu.

Gdyby jednak moją małżonka zawładnęła nagle taka pasja, miałbym problem.

Zet Johny
30.01.2012, 10:40
"dobrze jak musisz to jedź , ale za dwie godziny masz być w domu , bo trzeba słoiki za ogórkami zakręcić i mamusie odwiedzić" .
.

A w takiej sytuacji gdy masz tylko 2 godz. ryzyko nieszczęśliwego zdarzenia rośnie.
Nie chcę rozwijać tematu "mamuś" bo różne historie się słyszy,jak to wspierają swoje córki.
Całe szczęście mama mojej żony nie wypowiada się w temacie endurzenia i za to ją lubię.:D

jagna
30.01.2012, 12:18
wolałbym podziwiać w tej roli koleżanki mojej żony (zreszta niejedną zachęcam), ewentualnie córkę (?).



nie ożeniłbym się z kobitką szalejacą na motorze


i tu pojawia się problem, o którym Ashanti nie wspomniała :D
Elwood - nie jesteś odosobniony z takimi poglądami...;)

Dunia
30.01.2012, 17:56
Marcinie, napisałeś już chyba wszystko na temat bezpieczeństwa. Dodam skromnie jeszcze tylko 2 uwagi: to szczęście! i fakt że są takie miejsca gdzie inni faktycznie próbują nas zabić na drodze ;)

Tak Lupusie...miałam przyjemnośc niedawno podróżować na oko 30 letnim mercedesem z tubylcem-kierowcą-jechaliśmy częściowo po szutsze a częściowo po asfalcie z Benkass w Mali do Quagadougou w Burkina Faso.
Nie jestem tchórzem ale była to prawdziwa jazda bez trzymanki...:cold:

Mucha
30.01.2012, 19:07
Ash, wyjdziesz za mnie?

http://forum.enduro-adventure.com/images/smiles/hobbyhorse_smilie.gif

Ashanti
30.01.2012, 20:36
Ash, wyjdziesz za mnie?

http://forum.enduro-adventure.com/images/smiles/hobbyhorse_smilie.gif


:dizzy: a dostane takie butki ;) :p

28216

;) :p :at:

Mucha
30.01.2012, 21:04
Oczywiscie! Jeden przed, drugi po slubie.
:D

Ashanti
30.01.2012, 21:52
Oczywiscie! Jeden przed, drugi po slubie.
:D

no ... no ... no ... :oldman: po miało być to ;) :

28217

:p ;)

samul
30.01.2012, 22:02
Moze w ten sposob? Mniej wali po oczach ;) :p
http://images.epilogue.net/users/echox/blkgradient.jpg

Ashanti
30.01.2012, 22:29
Zdecydowanie jednak, wolałbym podziwiać w tej roli koleżanki mojej żony (zreszta niejedną zachęcam), ewentualnie córkę (?)
nie ożeniłbym się z kobitką szalejacą na motorze

i tu pojawia się problem, o którym Ashanti nie wspomniała
Elwood - nie jesteś odosobniony z takimi poglądami...

no ale właśnie, dlaczego? :dizzy:
(ja szczerze mówiąc omijam tak myślących osobników szerokim łukiem ;))
Zawsze mi się wydawało, że panowie nie maja nic przeciwko motocyklistkom, a wręcz przeciwnie nawet je lubią. Ale widzę że różnie bywa, czemu?

Beddie
30.01.2012, 22:55
no ale właśnie, dlaczego? :dizzy:
(ja szczerze mówiąc omijam tak myślących osobników szerokim łukiem ;))
Zawsze mi się wydawało, że panowie nie maja nic przeciwko motocyklistkom, a wręcz przeciwnie nawet je lubią. Ale widzę że różnie bywa, czemu?
Panowie, w większości, nie mają nic przeciwko kobietom, wręcz przeciwnie - nawet je lubią. Ale różnie bywa. Nie dla każdego kierowanie motocyklem to istotne kryterium... Choć przyznam, że kierowanie motocyklem przez dziewczynę - w moich oczach - to ogromna zaleta. Ale ja zboczeńcem jestem...

roadrunner
31.01.2012, 02:17
:dizzy: a dostane takie butki ;) :p

;) :p :at:

Na ślub??:D
Ashanti, może lepiej takie: http://img194.imageshack.us/img194/9302/39683210150547692769846.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/194/39683210150547692769846.jpg/)
:lol19:

Apro-po, ja też bardzo lubię"zmotocyklizowane" kobitki :D

majki
31.01.2012, 08:09
kierowanie motocyklem przez dziewczynę - w moich oczach - to ogromna zaleta. Ale ja zboczeńcem jestem...
ja też bardzo lubię"zmotocyklizowane" kobitki
No to widzę, że jest nas więcej... :D
Dla mnie to też zajefajna opcja jak dziewcze na 2oo pomyka, a jak by to było ędóro, to już wogóle... :drif: :bow: :cool: :Thumbs_Up:

Marcin-BB
31.01.2012, 08:27
No to widzę, że jest nas więcej... :D
Dla mnie to też zajefajna opcja jak dziewcze na 2oo pomyka, a jak by to było ędóro, to już wogóle... :drif: :bow: :cool: :Thumbs_Up:
Opcja fajna- ale ma jeden minus: Takie dziewczę wszędzie chce jeździć z Tobą- i to jest super, ale czasem masz ochotę prysnąć gdzieś daleko sam i dopiero wtedy się zaczyna awantura......:D

wojtekk
31.01.2012, 08:54
To wtedy w komplecie z górą oraz metalowym identyfikatorem w formie nieśmiertelnika na palcu :) Idą za tym dalsze upgrady więc dopytaj może nie tylko o buty :)


























Np. jakie ma moto :D

majki
31.01.2012, 09:20
Opcja fajna- ale ma jeden minus: Takie dziewczę wszędzie chce jeździć z Tobą- i to jest super, ale czasem masz ochotę prysnąć gdzieś daleko sam i dopiero wtedy się zaczyna awantura......
Marcinie, jak będzie nadążała (znam takie osóbki, które ja muszę gonić... :drif:) to czemu nie. :D A i tak się nie da zawsze, wszystkiego razem robić, no po prostu się nie da. :cool:

dabal
31.01.2012, 12:03
Oczywiscie! Jeden przed, drugi po slubie.
:D
Mucha i co? Slowo się żekło kobylka u płota..... Czyli łap "byka" za rogi :D

jochen
31.01.2012, 12:13
No właśnie Mucha, złożyłeś przy świadkach taką, poważną deklarację, Ashanti już się widzi na ślubnym kobiercu, pewnie chodzi po sklepach i suknie przymierza, no i co dalej? Powiedziałeś "A", to czas powiedzieć "B"... Bo dziewczyna tęsknie czeka na pierścionek... A i niejeden Czarnuch by powywijał na weselisku!!

Dunia
31.01.2012, 12:35
Aaaa wesele kiedy....????

Patiomkin
31.01.2012, 12:49
Jeszcze od bardziej doświadczonych kompanów lekcyji zakosztować co by czarnej polewki nie zasmakował:)

Ryzyko niemałe, przeca niczym germański najeźdźca chabetą niewłaściwej proweniencyji się przemieszcza:)

Musi to być człek odwagi niemałej skoro w tych okolicznościach cholewki smali a i przypadek Wandy ma za nić. Może być też i tak, że sikorka gładka to i rozum biedaczysko postradał.

jochen
31.01.2012, 13:17
A sikorka, gładka, gładka, a do tego i zmyślna i robotna. Ani trochę nie chropawa, hehe, więc się i chłopu nie ma co dziwić.

Ivi
31.01.2012, 15:06
Mócha to również zacny młodzieniec, dom nawet wybudowany ma :D Partia jak się patrzy!!!!

Ashanti
31.01.2012, 15:10
:dizzy: :hello: ale o co kaman :dizzy:

przecie w jednym bucie ślubować nie będę :D

jochen
31.01.2012, 15:20
Aaaa, o to się już nie martw, Muchy w tym głowa, żeby i dwa buciki i pierścionek był. A dodatkowo Ivi pisze, że człowiek majętny, z pozycją, i dom ma i motór... A i traktor pewnie... O taką partię wszystkie panny z okolicy pewnie walczą, a on Tobie do stóp pada... Zuch, maładiec!!

wojtekk
31.01.2012, 16:10
Kiedys to się pisało - "Kierownik z własnym M-4" :) W sumie pasuje - kierownik motonga a M-4 nieco większe! To kiedy?

lena
31.01.2012, 18:55
Jakoś mi to "lekko" Muchową bigamią pachnie, no chyba że pozbył się połowicy, dzieci i dwóch łysych kotów :D:dizzy:. Zresztą , kto tam za Muchą nadąży, zwłaszcza za pijaną ...:D

dabal
31.01.2012, 20:44
Lena na światkową !!! Nie widzę inaczej...

lena
31.01.2012, 22:08
Lena na światkową !!! Nie widzę inaczej...


Dabalu, nienawidzę Cię !:D:)

rubin
31.01.2012, 22:27
fajny wątek :) opisane niebezpieczeństwa, statystyki, "współczynniki: szczęścia ulicznego i przeznaczenia", porównania, nawet trochę wierszy no i przejście od śmierci (różnej: motocyklowej, cegłówkowo- pieszej) do kalectwa, płaczu i zgrzytania zębami, do... ślubu :) i nowego... życia początku ;)

Super początek Ashanti i fajne wywody o bezpieczeństwie Marcin BB (całkowicie się zgadzam)

A dołączając swoje 2 grosze:
Miałem tez lot przez kierownicę i spotkanie gmolem z matizem (jak ja tych pojazdów nie lubie ... :) ) i naprawę owiewek przez 2 tygodnie.

Gdy wstałem z asfaltu, zadzwoniłem do żony (po sprawdzeniu co z afri).
Przyjechała po mnie, nie była wkurzona, raczej zmartwiona/przerażona-chyba o mnie :)

Tylko wieczorem powiedziała 2 zdania:
"mam nadzieję, że wyciągniesz z tego wnioski" , "pamiętaj, że masz rodzinę"...

Było to 2,5 roku temu... dalej śmigam na afri, utrzymuję większy odstęp od innych, jeżdżę ostrożniej, staram się "prawie zawsze" mieć jakieś ochraniacze, mam nawet napis na tripmasterze z data wypadku - i jak zaczynam czasem pajacować/zapierd.... to zerkam na date i od razu wajzel w dół....

Czytałem motocyklistę doskonałego i inne książki, wszystko fajnie tylko, że podczas wypadku, który miałem (102% mojej winy-akurat) o wszystkich zasadach zapomniałem bo: śpieszyłem się na spotkanie,byłem spóźniony, nie miałem odpowiedniego ubrania na moto...no i jakoś tak sama manetka się odkręcała

Teraz ma małego synka i pewną obawę przed jazdą po ulicach/drogach...
Żeby nie zostać kaleką-z nie swojej winy... staram się być odpowiedzialny i takie tam bla, bla....
Ale jak odkręcam manetkę i czuję 750cm "piecyk" pod tyłkiem, wiatr po daszkiem kachola i uślizgi tylnego koła na szutsze, to czasem zdarza się, zapajacować choć przez chwilkę....

I jak tu z tego zrezygnować,
Ja mam szczęście, że żonka to rozumie....
(choć 2 małej XL-ki nie da mi kupić - a dla syna 14 miechów trochę za duża :)

ofca234
01.02.2012, 13:42
ja mam kilka ogranicznikow w glowie:

- kiedy mialem 18 lat lezalem potracony na asfalcie przez samochod. prosto na mnie jechal drugi samochod i bylem pewny, ze mnie przejedzie i nie przezyje. zrozumialem wtedy, ze nie jestem niesmiertelny. ;)
- mam inne hobby (pilka nozna), do ktorego potrzebuje sprawnosci ogolnej i zdrowych nog. nim wpadne na pomysl jakiegos szalenstwa na motocyklu od razu staje mi przed oczami smutny gosc, ktory jest kibicem w kapciach. to ja - kiedy bede sie wyglupial na motocyklu.
- mam dla kogo zyc i byc sprawny

zrobilem tez dodatkowe kursy z nauki jazdy szosowej w motoszkole, czytalem ksiazki, etc. ogolnie spory respekt do braku umiejetnosci.

to podejscie przekonuje wiekszosc moich znajomych, mimo, ze z kierownica samochodu czasami zdarza mi sie miec dzien rajdowca i jezdzic bardzo szybko. i nikt mi nie marudzi.

druga strona medalu to jakies -10 do lansu - nie cisne motocykla (ani nie mam checi, ani nie czuje sie na silach), wiec szacunku za hardcorowe wiraze i niesamowite czasy przelotow nie zyskam. :)